Piątek 26 Kwietnia 2024r. - 117 dz. roku,  Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 19.06.15 - 22:15     Czytano: [2984]

Litwa: grzesznicy w sutannach


Poniższy artykuł jest bardzo przykry dla Litwinów, ale także dla Kościoła katolickiego, szczególnie litewskiego. Nie wszystko da się wytłumaczyć prawem narodu litewskiego do samostanowienia i pielęgnowania języka litewskiego. Tak, „To jest bardzo bolesne, ale na to żeby atmosferę oczyścić, trzeba stać na gruncie prawdy, choćby przykrej, i na przyszłość zająć jasne stanowisko wobec tych faktów... Tylko prawda wyzwala – również od urazów nienawiści” – czytamy w numerze 6/369 paryskiej „Kultury”, która wówczas tak pisała, zajmując się pozytywnym stosunkiem i współpracą ukraińskiej Cerkwi unickiej (grekokatolickiej) z hitlerowskimi Niemcami. A my, katolicy, powinniśmy wiedzieć, że Pan Bóg, będący stróżem i gwarantem pełnej prawdy, na pewno nie tolerował by zamiatanie przez nas naszych brudów pod dywan. Na sądzie ostatecznym Bóg oceni wszystko to co żeśmy zrobili – oceni także litewskie burdy w kościołach – świątyniach Boga i prześladowanie Polaków. Sami wówczas zobaczymy jak wielka liczba księży litewskich została skazana na wieczne potępienie. Bowiem najważniejszym przykazaniem w chrześcijaństwie nie jest bycie dobrym nacjonalistą litewskim, ukraińskim, niemieckim czy polskim ale miłowanie Boga i drugiego człowieka – każdego człowieka. I to nawet wroga!!! Polacy nie byli wrogami Litwinów. To Litwini zrobili z Polaków swoich rzekomych wrogów i byli gotowi zawrzeć pakt nawet z samym diabłem, aby niszczyć Polskę, Polaków i wszystko co jest polskie, szczególnie na Litwie i Wileńszczyźnie. To jest litewska droga donikąd. Starczy popatrzeć na mapę polityczną Europy, aby się zorientować jak Litwa jest uzależniona od Polski, chociażby pod względem transportu. Wystarczy, aby Polska poszła w ślady przedwojennej Litwy i zamknęła granicę polsko-litewską na cztery spusty, a Litwini sami przekonają się ile to ich kosztuje. Harmonijna przyszłość obopólna polsko-litewska zależy od uznania i potępienia przez Litwę własnego zła (Polska nie czyni nic złego wobec Litwy i Litwinów, przeciwnie Polska wiele Litwie pomaga!!!; to Litwa bruździ Polsce i prześladuje Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie) i w szukaniu nowych rozwiązań opartych na wzajemnym szacunku i uznaniu praw każdej ze stron i Polaków na Litwie do wolności, suwerenności i sprawiedliwości, jak to tylko w stosunkach międzyludzkich jest możliwe.

.....

Jest takie stare polskie powiedzenie: diabeł w ludzkim ciele.

W Europie wiek XIX był okresem narodzin zwyrodniałego patriotyzmu nazywanego nacjonalizmem. W 1795 roku utworzona z Korony i Litwy i jednocześnie wieloetniczna Rzeczpospolita Polska upadła pod ciosami trzech zaborców – Austrii, Rosji i Prus (Niemiec). Ziemie litewsko-żmudzkie dostały się pod panowanie Rosji. Do prawie stu lat po rozbiorach utrzymywała się unia polsko-litewska między narodami polskim i litewsko-żmudzkim. Prawie do końca XIX w. wszyscy Litwini byli Polakami – i za nich się uważali. Nie pozostawił co do tego żadnych wątpliwości Adam Mickiewicz pisząc zgodnie z prawdą w „Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego”: „Litwin i Mazur bracia są; czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? Nazwisko ich jedno jest, nazwisko Polaków” (rozdz. XII).

Rosjanie, jak wszyscy okupanci obcych ziem o charakterze wieloetnicznym, aby móc na nich rządzić, zaczęli stosować znaną już od czasów rzymskich praktyczną zasadę rządzenia znaną jako divide et impera czyli dziel i rządź, polegająca na wzniecaniu wewnętrznych konfliktów na podbitych terenach i występowaniu jako rozjemca zwaśnionych stron.

Po upadku polskiego Powstania Styczniowego 1863-64, które masowo poparli chłopi litewsko-żmudzcy, Rosja brutalnie i w każdej dziedzinie życia przystąpiła do walki z polskością na Litwie i do zwaśnienia Litwinów z Polakami, wykorzystując do tego celu m.in. różnice klasowe i językowe. Postanowiono rozbudzić u Litwinów uczucia obcości, separatyzmu i nienawiści wobec Polski i Polaków na Litwie i Żmudzi. Jednocześnie od tego czasu, od czasów generał-gubernatora wileńskiego (litewskiego) Michała Murawjewa kładziono nacisk na rusyfikację bezwolnych i zacofanych (analfabetów) Litwinów, jeśli nie narodową to mentalno-kulturalną. Aby osiągnąć ten cel uwłaszczono chłopów czyli zwolniono ich z poddaństwa u polskich panów, a aby w ich rusyfikacji nie przeszkadzało im wówczas prawie całkowicie polskie duchowieństwo katolickie w 1864 roku wprowadzono w życie reformę szkolną, która tworzyła szkoły ludowe i gimnazja z rosyjskim językiem wykładowym i w 1865 roku wprowadzono na Litwie zakaz druków litewskich w alfabecie łacińskim, który obowiązywał do 1904 roku. W szczególnie zdominowanym przez synów Litwinów uwolnionych z poddaństwa gimnazjum w Mariampolu i seminarium nauczycielskim w pobliskich Wejwerach Rosjanie zadbali o to, aby Litwini wychodzili z nich jako wrogowie Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Do tego celu używano w nich specjalnie opracowanych przez Dmitrija Iwanowicza Iłowajskiego podręczników, które fałszowały historię Polski i szkalowały Polaków. Jednocześnie, aby zjednać sobie Litwinów i uczniów litewskich, w gimnazjum mariampolskim, jako jedynym na Litwie (!), wykładany był także język litewski, a władze rosyjskie oferowały im dalsze bezpłatne studia - od 1874 roku na uniwersytecie moskiewskim, a później na innych uniwersytetach rosyjskich.

Prawie do końca XIX w. duchowieństwo katolickie na Litwie składało się głównie z Polaków z rodzin szlacheckich i mieszczańskich, a językiem wykładowym w seminariach duchownych w Kownie i Sejnach był język polski (język litewski był wówczas za prymitywny aby można było wykładać w nim nauki teologiczne, z tym że od końca XIX w. wykładowcami byli w nich z reguły księża litewscy). Toteż władze carskie postanowiły zdepolonizować Kościół na Litwie. Ułatwiły im w realizacji tego zamiaru duże powołania kapłańskie wśród litewskich absolwentów szkół w Mariampolu i Wejwerach, wychowanych tam we wrogości do Polski i Polaków. Nie był to jednak głos Boga – chęć służenia Bogu i Kościołowi oraz wszystkim katolikom na Litwie. Do seminariów pchała kandydatów do kapłaństwa bieda panująca w ich rodzinach, a nie głos Boży. Historyk polski Piotr Łossowski pisze, że litewscy uczniowie gimnazjów „przeważnie przeznaczani byli przez rodziców do stanu duchownego”, a w życiorysie ks. Maironisa, zamieszczonym w Wikipedii, czytamy, że po ukończeniu kowieńskiego gimnazjum podjął studia literaturoznawcze na Uniwersytecie w Kijowie, które przerwał po roku, gdyż za namową rodziców wstąpił do kowieńskiego seminarium duchownego; do połowy XIX w. zdecydowana większość kandydatów do seminarium duchownego w Kownie i Sejnach pochodziła z rodzin szlacheckich czyli polskich; w 2. połowie XIX wieku nastąpił duży napływ kandydatów z biednych litewskich rodzin chłopskich i wówczas właśnie powstało powiedzenie, że „Kto ma księdza w rodzie tego bieda nie dobodzie”. Przed I wojną światową każdego roku kilka milionów ludzi umierało z głodu prawie w całej Europie (Siergiej Witte, premier Rosji w latach 1905-06, w swoich pamiętnikach pisze, że wówczas w Rosji umierało tylko z głodu każdego roku ok. 1 milion ludzi); tymczasem żadne przekazy historyczne nie mówią o śmierci z głodu chociażby jednego księdza czy popa i ich rodzin. Poza tym Litwin, który został księdzem stawał się „z chłopa królem”: w ówczesnym świecie proboszcz, szczególnie proboszcz wiejski (a Litwa była jedną wielką wsią, a Litwini wybitnie chłopskim narodem) był prawdziwym królem swojej parafii – wiosek do niej należących. Żądza władzy, na którą choruje bardzo wiele ludzi (np. politycy) czyli bycie „królem” chociażby tylko kilku wiosek, było drugim powodem wstępowania Litwinów do seminariów duchownych, bo to wywyższało ich nie tylko w oczach parafian ale całego całkowicie wówczas wiejskiego i prymitywnego społeczeństwa litewskiego. A że władza królewska jest władzą świecką więc księża pochodzenia litewskiego stawali się więcej politykami wiejskimi (potem narodowymi) i partyjnymi niż kapłanami. Byli po prostu politykami w sutannach. Gorzej, grzesznikami w sutannach, bo zamiast służyć Bogu i ludziom służyli szowinizmowi litewskiemu, siali nienawiść człowieka do człowieka i przyczyniali się do rozlewu krwi. Katolickiej krwi!

Do seminariów w Kownie i Sejnach wstępowali więc młodzi Litwini zazwyczaj żądni bogactw, władzy i sławy. Gorzej, wstępowali do nich także ateiści, gdyż ateizm i ateistyczny socjalizm były wówczas w modzie w całej Europie. Ewidentny brak wiary w Boga u bardzo wielu kleryków litewskich rzucał się w oczy rektorom seminariów i szereg z nich zostało usuniętych z seminariów, jak np. w 1898 roku z seminarium w Sejnach Vincas Mickevicius, który następnie związał się z antyreligijnym lewactwem a w 1913 roku z bolszewikami i zmarł w Moskwie jako zajadły komunista. Z kolei Liaudas Adomauskas wytrwał w seminarium duchownym w Kownie do końca i w 1903 roku został wyświęcony na księdza. Polityka i polakożerstwo tak go całkowicie ogarnęły, że w 1921 roku nie tylko porzucił stan duchowny, ale także wstąpił do... Komunistycznej Partii Litwy (!) i rok później wydał antyreligijną książkę „Šventraščio pa¬slaptys”, a za Litwy sowieckiej był jej ministrem. Powołania kapłańskie w okresie międzywojennym również często nie wypływały z głębokiej wiary, a tylko dla bogactwa i kariery. Najlepszymi tego przykładami, a zarazem najgłośniejszymi wówczas były przypadki znanego poety i pisarza, ks. Vincasa Mykolaitisa, który w 1935 roku zrzucił sutannę i ks. Jonasa Ragauskasa, wyświęconego na kapłana w 1935 roku i w latach 1944-48 profesora seminarium duchownego w Kownie. Wierząc w trwałe zwycięstwo komunizmu na Litwie w 1948 roku nie tylko że zrzucił sutannę ale także rozpoczął działalność antyreligijną: z profesora seminarium duchownego zamienił się w zawodowego lektora ateizmu i wydał 7 antyreligijnych książek oraz przetłumaczył z polskiego na litewski antyreligijną książkę Zenona Kosidowskiego „Opowieści biblijne”. To tylko kilka spośród wielu, wielu przykładów.

Jak pisze w swej pracy „Wojna nie wojna” (Warszawa 1978) historyk polski Henryk Wisner, poza „gnaniem kijem” do seminariów duchownych w Kownie i Sejnach swych synów przez biednych litewskich rodziców: „Na dalszej litwinizacji Kościoła (na Litwie) zaważyła antypolska polityka władz carskich. W roku 1865 zabroniono ludziom urodzonym w Litwie wstępowanie do seminariów polskich, w 1868 – księżom przybyłym z Polski obejmować stanowisk kościelnych w Litwie. W roku 1874 przed ludźmi urodzonymi w Polsce zamknęły się drzwi seminariów litewskich”. Tak więc, zgodnie z wytycznymi carskimi większość kleryków seminarium w Sejnach dla polsko-litewskiej diecezji sejneńskiej stanowili Litwini, chociaż w diecezji było 392 tys. Polaków i 280 tys. Litwinów i odpowiednio 81 parafii polskich i 55 litewskich. W latach 1872-93 z litewskoetnicznej części diecezji suwalskiej przyjęto do seminarium 226 osób, natomiast z polskiej części (Suwałki, Łomża) tylko 115. Stąd w diecezji sejneńskiej na początku XX w. było tylko 78 księży Polaków i 271 księży Litwinów, co podał ks. Biła w artykule pt. „Trzeba nam biskupa Litwina”, który ukazał się w wydawanej wówczas gazecie litewskiej „Vilniaus Żinios”. A później, podczas rodzącego się konfliktu polsko-litewskiego, na terenie kościołów w mieszanych polsko-litewskich parafiach, do którego tematu jeszcze powrócimy, władze carskie, a także i rosyjska Cerkiew prawosławna (m.in. czasopisma „Nowoje Wremia” i „Wilenskij Wiestnik”) ten konflikt podsycały przez podtrzymywanie pretensji litewskich; np. domaganie się przez Litwinów aby w nowobudowanym kościele w Surażach koło Niemenczyna podczas nabożeństw posługiwano się wyłącznie językiem litewskim, chociaż zdecydowana większość parafian była Polakami (H. Wisner). Była to więc także rosyjsko-cerkiewna walka nie tylko z polskością na Litwie, ale również z samym Kościołem katolickim, której z pomocą szli Litwini – rzekomi katolicy! Nastąpił sojusz „katolickich” księży litewskich z caratem w walce z polskimi katolikami na Litwie. Rzekomy katolik i nawet były kleryk z seminarium duchownego w Sejnach Jan Basanowicz - Jonas Basanavičius po zmuszeniu przez władze rosyjskie w 1907 roku biskupa wileńskiego Edwarda Roppa do opuszczenia diecezji za obronę interesów polskich w jego diecezji, wysłał 2 października 1907 roku list do rosyjskiego departamentu wyznań obcych, w którym napisał: „Z powodu usunięcia ze stanowiska biskupa Roppa przynoszę panu w imieniu licznych Litwinów najszczerszą wdzięczność... Polityka rozsądku i sprawiedliwości powinna zniewolić rząd, twardą ręką dopomóc nam zrzucić jarzmo polskie i wyzwolić się od polskiej opieki kościelnej” (H. Wisner; w diecezji wileńskiej Polacy stanowili zdecydowaną większość wiernych!). Oto do czego prowadził ślepy i zwyrodniały nacjonalizm litewski!

Ze swego chłopskiego pochodzenia księża litewscy odziedziczyli jeszcze jedną ujemną cechę charakteru - swe grubiańskie (chamskie) zachowanie, które szczególnie w odniesieniu do Polaków rzucało się w oczy. Ks. Henryk Bolcewicz w wydanej wówczas pracy „Stosunki kościelne na Litwie” nie licujące z nauką Kościoła zachowanie księży litewskich tłumaczył „niskim poziomem kleru”, natomiast Władysław Studnicki nie obwijał tej sprawy w bawełnę pisząc: „duchowieństwo na Litwie przepojone jest zoologicznym nacjonalizmem” (H. Wisner). Czyli nie służyło Bogu a tylko diabłu!

Władzom carskim udało się nie tylko zerwać unię polsko-litewską, ale także doprowadzić do tego, że Litwini zaczęli pałać właśnie wprost zoologiczną nienawiścią do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Seminaria w Kownie i Sejnach stały się bowiem prawdziwą kuźnią litewskich nacjonalistów. Wypuszczały na Litwę nie kapłanów chrześcijańskich (chrześcijaństwo jest religią miłości; do dwóch najważniejszych przykazań należy miłować każdego bliźniego), a tylko nacjonalistycznych agitatorów politycznych i polakożerców w sutannach. To nie byli kapłani Chrystusa. To byli świeccy politycy – i to z najgorszej, bo szowinistyczno-nacjonalistycznej branży – ubrani w sutanny, a przede wszystkim bezbożnicy. I jako tacy byli prawdziwymi sługami Szatana!

W świetle znanych ogólnie faktów historycznych nie ulega wątpliwości, że litewscy księża-politycy jako de facto ateiści stali się głównymi siewcami nacjonalizmu litewskiego i wrogości do Polaków na Litwie i Żmudzi. Potwierdzają ich biogramy np. w „Encyklopedia Lituanica” (Boston 1970-78) jak i fakty, które utrwaliła historia. To oni zaczęli szczuć Litwinów na Polaków. Ks. Jonas Mačiulis-Mačiulevičius (1862 – 1932), późniejszy poeta i dramaturg znany pod pseudonimem Maironis, już w 1885 roku napisał wiersz, w którym Polaków nazwał „wyrodkami”: Pavojuj motina-tėvynė;/Ateina audra iš pietų!/Tai lenkas, išgama tautų czyli: W niebezpieczeństwie ojczyzna-matka/ Burza idzie z południa!/ To Polak, zwyrodniały naród. - Był to pierwszy litewski kapłan katolicki, który pluł jadem nienawiści na Polaków!
To głównie księża litewscy, bo mieli największe możliwości ku temu niż ktokolwiek inny, gdyż sprawowali rząd dusz nad swoimi parafianami, prowadzili bezwzględną, często wręcz brutalną – często połączoną z rozlewem krwi walkę z Polakami i polskością w kościołach na Litwie.
Jak nisko moralnie upadli litewscy duchowni katoliccy jako kapłani pokazuje nam wiele dobrze zarejestrowanych przez historię faktów, a przede wszystkim rozpętana przez nacjonalistycznych księży-polityków walka o język nabożeństw w kościołach na Litwie oraz biografie-życiorysy bohaterów litewskiego nacjonalizmu w sutannach.

Wiarę katolicką przynieśli na Litwę duchowni polscy, po tzw. chrzcie Litwy, dokonanym w 1387 roku. Ten chrzest i chrzty dokonywane w najbliższych kilkudziesięciu latach dotyczyły głównie szlachty i mieszczan litewskich, których w tamtym czasie pierwszym językiem był język ruski, który był językiem urzędowym Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdyż bardzo prymitywny język litewski był językiem wyłącznie chłopstwa, chociaż wielu szlachciców i mieszczan litewskich mogło go mniej lub więcej znać przez styczność z chłopstwem litewskim. Dlatego pierwsze nabożeństwa odprawiane były zapewne w języku ruskim. Kiedy chrystianizacja objęła masy litewskie językiem nabożeństw był także język litewski, a od XV-XVI w. także polski, jak chociażby w Wilnie, gdzie od unii polsko-litewskiej (1385) mieszkało zawsze sporo Polaków. Chociaż w biegiem czasu prawie cała szlachta i mieszczaństwo litewskie uległo polonizacji, znajomość języka litewskiego w duszpasterstwie wiejskim była niezbędna. I choć większość księży na Litwie aż do XX w. była Polakami, prawie wszyscy, nawet ci przybyli na Litwę z ziem etnicznie polskich, znali mniej lub bardziej język litewski i posługę duszpasterską w parafiach litewskich prowadzili w języku litewskim. Potwierdza to chociażby praca ks. dra Tadeusza Kasabuły „Język litewski w duszpasterstwie w dekanatach Kowno i Kupiszki w drugiej połowie XVIII wieku” (Soter Nr 33/2010).

I chociaż w XIX wieku bardzo wzrosła liczba polskojęzycznych parafian w niektórych kościołach na Litwie, a tym samym do wzrosła potrzeba prowadzenia w nich duszpasterstwa w języku polskim, nadal w większości kościołach na Litwie panował język litewski. Np. prowadzący swe badania etnograficzne w połowie XIX w. polski uczony Oskar Kolberg zanotował, że na terenie parafii Władysławowo i Gryszkobuda na litewskiej Suwalszczyźnie tylko jednostki mówią po polsku i w tamtejszych kościołach dominował litewski (H. Wisner).

Pod koniec XIX wieku nie było więc specjalnego problemu z duszpasterstwem litewskim w kościołach na Litwie, szczególnie w parafiach wiejskich, w których prawie wszyscy parafianie mówili po litewsku. Problem ten zaczął powstawać, kiedy pod koniec XIX w. większe lub mniejsze grupy Litwinów zaczęły osiedlać się w miastach, w których do tej pory ich tu prawie że nie było. Oczywiście ci ludzie mieli prawo do nabożeństw w języku litewskim. I w normalnych warunkach te prawa byłyby im przyznawane. Np. w Wilnie w 1902 roku zaledwie kilkuset osobowej grupie Litwinów w mieście władze kościelne przekazały na parafię litewską kościół św. Mikołaja. Niestety, nacjonaliści litewscy wspierani przez nacjonalistycznych księży – szowinistycznych polityków w sutannach, nie myśleli zadowolić się ustanawianiem mszy litewskich w kościołach na terenie parafii w których ostatnio zamieszkali. Oni chcieli ni mniej ni więcej jak całkowitego wyrugowania języka polskiego z wszystkich kościołów na terenie Litwy, czyli nawet w tych parafiach, które były w większości polskie lub całkowicie polskie. I ci nacjonalistyczni księża-politycy w sutannach, sprawujący rząd dusz w swoich parafiach, poprowadzili do prawdziwego boju o narodowe litewskie kościoły „katolicki” motłoch litewski, czyli swoich litewskich parafian. Parafie litewskie były już w litewskich rękach, więc ten bój toczono w mieszanych parafiach polsko-litewskich.

Zapoczątkowany przez księży litewskich bój o kościoły podzielił parafian i niejednokrotnie przybierał formy nie licujące z powagą miejsca i celu. Bowiem Polacy, szczególnie w parafiach w których stanowili większość nie myśleli rezygnować z nabożeństw w języku polskim. Awantury, bójki, nawet fałszowanie wykazów przez litewskich proboszczów, które miały świadczyć o stosunkach narodowościowych w parafiach, wydawały się dla nich środkami godziwymi, gdyż ich cel – wyrugowanie języka polskiego z kościołów na Litwie – uświęcał środki. W Poniewieżu proboszcz litewski Józef Stachowski głosił z ambony, iż: „lepsze jest Ojcze Nasz zmówione po litewsku, niż 100 całych pacierzy po polsku”, a księża litewscy podczas kolędy rozdawali antypolską broszurę Wajdeloty „Kim jesteś? Litwinem czy Polakiem?”. Jednocześnie wydawane przez księży litewskich czasopismo „Zvaigzde” (Nr 51 1905) zwolenników zaprzestania walk w kościołach i pojednania z Polakami nazwało „judaszami narodu litewskiego”. Największe nasilenie konflikt przybrał w powiatach święciańskim i trockim na Wileńszczyźnie i na pograniczu polsko-litewskim na Suwalszczyźnie, ale także i w powiecie lidzkim, gdzie Litwinów w ogóle nie było; kierowano więc tam rozrabiaków. Walka o kościoły przybierała nieraz nadzwyczaj zaciekły, trudny wprost do pojęcia charakter. Na przykład w kościele w Berżnikach, gdzie wśród parafian było 2549 Polaków i tylko 491 Litwinów (Ks. Witold Jemielity „Parafie polsko-litewskie na Suwalszczyźnie w latach 1919-1939” Studia Ełckie 8/2006), z poduszczenia litewskiego proboszcza z nominacji władzy carskiej doszło latem 1904 roku do szeregu otwartych krwawych bójek, podczas których zginął człowiek przez co kościół został zamknięty na trzy lata. Podobne zajścia, choć na mniejszą skalę, miały miejsce w wielu innych miejscowościach, m.in. w Kalwarii w 1906 roku (gdzie Litwini zastrzelili Polaka), w Lubowie w 1907 roku, w Wisztyńcu w 1909 roku czy w Poniewieżu w 1911 roku, gdzie Litwini tak dokuczali Polakom, że ci 26 grudnia 1911 roku wręczyli biskupowi żmudzkiemu list protestacyjny podpisany przez 1141 osób i podjęli myśl zbudowania własnego kościoła, aby nie mieć nic wspólnego z wrażą parafią litewską (W. Wisner). „...koło Mariampola postrzelony został przez Litwina Polak z Kalwarii... W Wyłkowyszkach z bocznej bramy kościoła parafialnego został usunięty napis w języku polskim „Dajcie cześć Panu”.... W 1910 roku Polacy skarżyli się, że Litwini wypędzają ich z kościoła i „wprost zabijają” w świątyni” (Jarosław Schabieński „Konflikt o język nabożeństw w diecezji sejneńskiej i próby jego rozwiązywania” Rocznik Augustowsko-Suwalski t. IX 2009).

Wojnę o kościoły Litwini próbowali przenieść także na grunt watykański, domagając się w liście z 13 października 1906 roku do całkowitego usunięcia języka polskiego z nabożeństw w kościołach na całej Litwie, chociaż w ok. 150 parafiach większość wiernych stanowili Polacy. Stolica Apostolska odpowiedziała Litwinom, że „stosowany być winien język będący językiem większości” (H. Wisner), co wcale nie było sprawiedliwym rozwiązaniem kwestii. Czy tylko dlatego, że w danej parafii mieszkało 1500 Litwinów obok 1000 Polaków, to Polacy nie mieli prawa modlić się po polsku?!
Z każdym następnym rokiem, szczególnie od kiedy Litwa etniczna stała się niepodległym państwem, czyli Litwą Kowieńską w 1918 roku rasistowskie zezwierzęcenie prawie wszystkich księży litewskich było ewidentne. Obrazuje je precyzyjne np. antypolski incydent do jakiego doszło w Mereczu na początku lipca 1919 roku. Otóż sołtys tej miejscowości o nazwisku Janulis oraz jego syn otrzymali od litewskich władz karę po 25 uderzeń stemplem na gołe ciało za to, że otwarcie deklarowali narodowość polską. Wyrok został wykonany naprzeciwko okien plebanii miejscowej parafii katolickiej. Według zachowanych dokumentów proboszczem był wówczas ksiądz Rylikowski (raczej Rybikowski) a wikariuszem ksiądz Bakszyn (raczej Bakszyc). Obaj uważali się za Litwinów i z otwartą wrogością odnosili się do Polaków. W czasie wykonywania egzekucji stali obaj w oknie plebanii, uśmiechali się z zadowoleniem i komentowali: „Polakom tak i trzeba”. Wkrótce potem, w dniach 7, 8 i 9 lipca 1919 roku Merecz został zajęty przez dwa szwadrony polskie, które przybyły z nieodległych terenów znajdujących się pod polską administracją. Dowiedziawszy się od miejscowych mieszkańców o incydencie, żołnierze polscy postanowili zabrać obu księży ze sobą w celu oddania ich w ręce sprawiedliwości. Wydarzenie to spotkało się z rewanżem ze strony litewskiej – komenda litewska aresztowała 40 mieszkających w Mereczu Polaków. Ponieważ nie udało im się postawić żadnych zarzutów, Litwini wydali im polecenie posprzątania pomieszczenia pełnego odchodów, śpiewając podczas wykonywania tej czynności pieśń „Boże, coś Polskę”. Zdarzenie to wstrząsnęło mieszkańcami Merecza, w tym także porządnymi Litwinami i Żydami (Joanna Gierowska-Kałłaur: Rozdział VIII. Program ZCZW w odniesieniu do ziem Litwy i Białorusi (w:) Joanna Gierowska-Kałłaur „Zarząd Cywilny Ziem Wschodnich (19 lutego 1919 – 9 września 1920)”, Instytut Historii PAN, Warszawa 2003 i Lietuvos Mokslu Akademijos Biblioteka, Fond 13, Ap. 1 B. 103, k. 10, Notatka o zajściach w Mereczu 8 i 9 lipca do wiadomości Straży Kresowej w Wilnie, Wikipedia). Litewscy biskupi we współpracy z polakożerczymi rządami litewskimi doprowadziły do likwidacji polskich nabożeństw w ponad 150 kościołach. W Kownie polskie nabożeństwa, jako ostatnie na Litwie, zlikwidowano ostatecznie w 1937 roku, chociaż według litewskich danych w mieście mieszkało w 1939 roku ok. 16 000 Polaków. Jak się to ma do przykazania miłości bliźniego i równych praw dla wszystkich ludzi bez względu na ich narodowość?! Gorzej. Wielu Polaków mieszkających na Litwie Kowieńskiej, szczególnie w miastach w latach 20. XX w., nie znało języka litewskiego, bo do czasu powstania państwa litewskiego był to w nich język używany przez garstkę ludzi (dominowały języki rosyjski i polski), nie mogło korzystać z sakramentu pokuty, gdyż chyba wszyscy księża litewscy, którzy wynieśli znajomość języka polskiego z seminariów duchownych, odmawiało słuchania spowiedzi w języku polskim. Czyli bawili się w Boga, skazując świadomie Polaków na wieczne potępienie!!! – Dzisiaj za to sami smolą się w piekle!
Wojna Litwinów z Polakami o kościoły trwała na Litwie Kowieńskiej w okresie międzywojennym i doprowadziła do likwidacji ostatniej polskiej mszy na Litwie – w Kownie w 1937 roku. A jak do tego doszło czytamy w książce naocznego świadka Władysława Wielhorskiego pt. „Byt ludności polskiej w państwie litewskim w świetle dochodzeń jej praw przed Ligą Narodów (w Genewie)” (Wilno 1925): „20 stycznia 1924 r. w kościele Karmelickim w Kownie miało miejsce zakłócenie ustalonego porządku nabożeństw przez bandę przybyszów. Tym został rozpoczęty szereg zorganizowanych napaści na kościoły (polskie)... 27 stycznia - banda nie dopuściła do wygłoszenia kazania polskiego w kościele Karmelickim przez okrzyki, śmiechy, popychania... 2 lutego – taż banda nie dopuściła do śpiewów polskich suplikacji w tymże kościele po wotywie. Nieustającym rykiem napastników udaremniono; 17 lutego – napad bandy przeniósł się do kościoła Św. Trójcy. Udaremniono polskie kazanie i śpiewy...” I tak aż do likwidacji mszy polskich w Kownie.

Nową wojnę o kościoły rozpoczęli Litwini zaraz po zajęciu przez nich Wilna, które sprezentował im Stalin, po uprzednim podboju wschodniej Polski przez Armię Czerwoną we wrześniu 1939 roku. Ten wojnę rozpoczął zajazd dużej grupy Litwinów na kościół św. Rafała w Wilnie 21 stycznia 1940 roku. Po polskim kazaniu wierni zaczęli śpiewać pieśni polskie. Wówczas Litwini zaczęli śpiewać na cały głos pieśni litewskie, a na koniec odśpiewali litewski hymn narodowy. Od tej pory w wielu kościołach już nie tylko śpiew litewski miał zagłuszać śpiew polski, ale Litwini, wsparci litewską władzą w mieście, policją i wojskiem, przystąpili do bicia Polaków zebranych w kościołach. W niedziele 7, 14, 21 i 28 kwietnia 1940 roku Litwini wszczynali burdy w katedrze wileńskiej. 5 maja bandy litewskie zaatakowały wyjątkowo brutalnie wiernych (Polaków) w kościołach św. Kazimierza, św. Katarzyny i pofranciszkańskim i bardzo dużo ludzi zostało rannych. Wśród rannych znalazł się attache nuncjatury watykańskiej w Kownie, ks. dr Peroni, który tego dnia udał się na mszę do kościoła św. Kazimierza, a którego bojówkarze wzięli za księdza polskiego. Po pobiciu ks. Peroni został zaciągnięty na komisariat policji, gdzie Litwini dowiedzieli się kogo pobili. Sprawa stała się znana Watykanowi. „Trudno było... o dostarczenie bardziej przekonującego i dosadnego dowodu dokonywanych gwałtów, które były tolerowane czy nawet wspierane, przez władze (litewskie)” – pisze historyk Piotr Łossowski w swej pracy „Litwa a sprawy polskie 1939-1940” (1985). I dodaje: „Postępując w ten sposób Litwini działali niewątpliwie w myśl określonej tradycji, posługiwali się nabytym doświadczeniem walk kościelnych”, które zapoczątkowali ich nacjonalistyczni politycy ubrani w sutanny w 1904 roku.

Kiedy w 1989 roku władze sowieckie oddały Litwinom katedrę w Wilnie, biskupi wileńscy ogłosili ją „narodową świątynią litewską”, powyrzucali z niej większość historycznych – związanych ze świątynią pamiątek polskich i oznajmili, że nie będą w niej odprawiane nabożeństwa polskie, chociaż w dzisiejszym Wilnie 50% katolików to Polacy! Nawet jak „polski” papież Jan Paweł II odwiedził Wilno w 1993 roku wymusili na nim, aby w katedrze nie wypowiedział ani jednego słowa po polsku! Także biskupem pomocniczym w Wilnie nie może być Polak (przykre, że Watykan wszystko to toleruje). Oto prawdziwe oblicze – sprzeczne z nauką Kościoła i antypolskie – Kościoła litewskiego od ponad 125 lat.

A oto najwięksi litewscy księża katoliccy – polakożercy:

Wspomniany wyżej ksiądz Maironis, właściwie Jonas Mačiulis (1862-1932), znany przede wszystkim jako poeta i pisarz litewski, pochodził ze Żmudzi, i jak sam wspominał, w domu panował język litewski, ale polski też był dobrze znany. Byli to Litwini-Polacy. Toteż młody Mačiulis-Maculewicz jako nastolatek korespondował z rodzeństwem w języku polskim i w tymże języku pisał swe pierwsze wiersze i po polsku – jeszcze w 1904 roku – napisał po polsku poemat „Znad Biruty”. Także wpływ na jego twórczość litewską wywarli m.in. polscy poeci: Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki. Kiedy wstąpił do gimnazjum kowieńskiego w 1873 roku był tam jedynym uczniem Litwinem (przeważali Polacy, byli tam także Żydzi, Rosjanie i Niemcy). W latach 1893-94 był wykładowcą w seminarium kowieńskim i w latach 1894-1909 w Akademii Teologicznej w Petersburgu, gdzie wykładał po polsku. Związał się jednak z nacjonalizmem litewskim oraz stał się polakożercą (stał się wrogiem Polaków, z którymi dotychczas współpracował) i zaufaną osobą carskich władz. W 1909 roku został rektorem seminarium duchownego w Kownie, którym był aż do śmierci. Przystąpił do jego odpolszczenia, wyrzucając język polski oraz nie przyjmując polskich kandydatów do kapłaństwa. Poza tym stał się polakożercą, za co jeszcze rząd carski układnego kanonika popierał jako kandydata na biskupa żmudzkiego.

Podobnie jak Maironis biskupi: sejneński w latach 1910-25 Antoni Karaś-Antanas Karosas i żmudzki w latach 1914-26 Franciszek Karewicz-Pranciškus Karevičius, którzy z Litwinów-Polaków (Karewicz był nawet z początku więcej Polakiem niż Litwinem) stali się litewskimi nacjonalistami-polakożercami. Bp Antoni Karaś (1856-1947) był nawet w latach 1906-10 biskupem sufraganem etnicznie polskiej diecezji łucko-żytomierskiej (Wołyń), czyli miał do czynienia tylko z Polakami i im służył i z ręki parafian jadł polski chleb z masłem i szynką. Tymczasem po zostaniu biskupem sejneńskim stał się tak wrednym nacjonalistą litewskim i kapłanem, że kiedy podczas niemieckiej okupacji Suwalszczyzny podczas I wojny światowej Niemcy pozwolili na ponowne otwarcie seminarium duchownego, przyjmował do niego tylko Litwinów, chociaż w diecezji mieszkało więcej Polaków-katolików niż Litwinów. Jako rzekomy kapłan chrześcijański splamił się tym, że gdy „klerycy polscy (z tego seminarium) wracali (z zesłania) w Rosji obdarci i wyniszczeni, seminarium zamknęło przed nimi drzwi, bo nie znali języka litewskiego” (Ks. Witold Jemielity „Parafie polsko-litewskie na Suwalszczyźnie w latach 1919-1939” Studia Ełckie 8/2006). Z kolei bp Franciszek Karewicz (1861-1945) zgodził się na to, aby jego diecezja była miejscem zsyłki dla wysiedlanych z polskich czy mieszanych polsko-litewskich parafii księży polskich z terenu całej Litwy Kowieńskiej, jak również zabronił księdzu polskiemu z Kowna Bronisławowi Lausowi kandydowania na posła, podczas gdy inni księża, narodowości litewskiej, mogli bez przeszkód ubiegać się o parlamentarne mandaty.

Ks. Kazimierz/Kazimieras Prapuolenis (1858-1933), zanim przeszedł na antypolskie pozycje był sekretarzem de facto polskiej kurii metropolitalnej mohylewskiej (abp Bolesław Kłopotowski 1901-03) w Petersburgu, którym przestał być w 1904 roku, kiedy na jaw wyszły jego sekretne powiązania z urzędnikami carskimi, stając się „osobą wyjątkowo oddaną rządowi” carskiemu (J. Ochmański). Następnie udał się do Sejn, gdzie już jawnie włączył się w litewską antypolską działalność nacjonalistyczną. W nagrodę za wierną służbę caratowi i zasługi w walce z polskością na Litwie, w 1912 roku rząd carski mianował go kapelanem kościoła polskiego (!) pw. św. Stanisława w Rzymie, który bezprawnie był pod zarządem ambasady rosyjskiej w Rzymie, czyniąc z niego antypolską placówkę. Kapelanem kościoła był do 1920 roku, kiedy historyczna świątynia polska wróciła do prawowitego właściciela – narodu polskiego. W 1913 roku ks. Prapuolenis ogłosił oszczerczą po polsku broszurę „Polskie apostolstwo w Litwie”, z której zionął jad nienawiści do polskości (J. Ochmański). Broszura została wydana po litewsku w 1918 i 1928 roku oraz po francusku w 1916 roku. W latach 1921-25 w Kownie był organizatorem i dyrektorem departamentu wyznań religijnych przy litewskim Ministerstwie Oświaty, który kontrolował walkę z polskością w kościołach katolickich na Litwie Kowieńskiej.

Stosunki polsko-litewskie na początku XX w. bardzo zaogniła także działalność ks. Aleksandra/ Aleksandrasa Dambrauskasa-Jakštasa (1860-1938), ideologa litewskiego obozu narodowo-klerykalnego, odznaczająca się daleko posuniętą nietolerancją i jaskrawą antypolskością. Na przykład w 1902 roku w sposób wręcz głupi atakował „Potop” Henryka Sienkiewicza jako twór głębokiego szowinizmu polskiego (H. Wisner), jednocześnie sam zapluwał się szowinizmem litewskim, pisząc w broszurze „Głos Litwinów do młodej generacji...” (1902), że za prawdziwych Litwinów uważa tylko tych, którzy mówią po litewsku. W polemice celował bardzo złośliwymi komentarzami (P. Łossowski), co nie tylko że nie licowało z sutanną, którą nosił, ale sprzeczne było z chrystusowym przykazaniem miłości bliźniego, czym wystawiał sobie świadectwo niedobrego kapłana.

Wyjątkową bezczelnością wobec swoich polskich parafian popisywał się ks. Mirski, proboszcz parafii Wieprze koło Wiłkomierza. Przystępujących do spowiedzi wielkanocnej parafian pytał w 1921 i 1923 roku, na jakie ugrupowanie zamierzają oddać głos w najbliższych wyborach. Jeśli spowiadający się odpowiadał, że na listę polską, ks. Mirski przerywał spowiedź słowami: „To jedź spowiadać się do Warszawy”. Wieprzańscy parafianie wielokrotnie składali na ręce biskupa Karewicza zbiorowe prośby o odwołanie szowinistycznego proboszcza. Pozostawały zawsze bez odpowiedzi (Jeremi Sidorkiewicz, Blog Romasza, Internet)

Jednak największym rasizmem i chamstwem wobec Polaków na Litwie Kowieńskiej popisał się jeden z czołowych szermierzy nacjonalizmu litewskiego i wyjątkowy polakożerca ks. Mikołaj Krupawiczius-Mykolas Krupavičius. Otóż podczas posiedzenia litewskiego Sejmu Ustawodawczego 6 lipca 1921 roku ksiądz polski i zarazem poseł do litewskiego parlamentu z listy polskiej Bronisław Laus (1872-1941) został publicznie – z mównicy sejmowej nazwany przez Mikołaja Krupawicziusa „wszą”, który następnie podobnym epitetem obdarzył całą mniejszość polską na Litwie, nazywając ją „wszami naszego litewskiego narodu”. Atak na Polaków Krupawicziusa zachęcił innych nacjonalistycznych posłów litewskich do rzucenia krzesłem w ks. Lausa przez ludowca Jonasa Bildušasa i do pobicia innego posła polskiego - Józefa Śnielewskiego tego samego dnia, co doprowadziło do wycofania się z działalności sejmowej aż do końca kadencji w październiku 1922 roku wszystkich posłów polskich w sejmie litewskim (Wikipedia).

Jawnym i wielkim polakożercą wśród duchownych litewskich, a przede wszystkim bardzo niebezpiecznym, gdyż współpracującym z okupantem niemieckim podczas II wojny światowej był biskup Mečislovas Reinys (1884-1953), od 1926 roku biskup-koadiutor diecezji Wyłkowyszki na Litwie Kowieńskiej, którego Stolica Apostolska, łamiąc konkordat podpisany z Polską w 1925 roku (!), w lipcu 1940 roku mianowała arcybiskupem tytularnym i pomocniczym polskiego Wilna, a po aresztowaniu arcybiskupa wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego przez Niemców mianowała zarządcą diecezji wileńskiej. To on z pomocą Niemców doprowadził do aresztowania i do zesłania do obozu na Litwie Kowieńskiej arcybiskupa Jałbrzykowskiego i wielu księży polskich w Wilnie oraz zamknięcia wileńskiego seminarium duchownego i na grandę litwinizował administrację archidiecezji wileńskiej. Z miejsca usunął Patronat Polski z Mszału i Brewiarza. Na miejsce około 30 aresztowanych przez gestapo i litewską saugumę księży polskich sprowadził księży litewskich – samych polakożerców. Litwini, wsparci przez papieża Jana Pawła II (litewska Wikipedia: Mečislovas Reinys), starają się o jego kanonizację. A jak już zostanie świętym, to powinien być uroczyście ogłoszony przez Stolicę Apostolską patronem wszystkich polakożerców! Poczta Litewska wypuściła niedawno znaczek pocztowy z podobizną tego diabła w sutannie. W ten sposób uczciła jego walkę z polskim katolicyzmem w Wilnie.

Obok wielu innych księży litewskich, równie niebezpiecznym dla Polaków podczas II wojny światowej był ksiądz Ambroży Jakowanis, skrajny nacjonalista litewski, także prawdziwy diabeł w sutannie. Od 1934 roku był proboszczem w czysto polskiej parafii w Jęczmieniszkach koło Niemenczyna, niedaleko Wilna. Podczas II wojny światowej poszedł na współpracę z Niemcami. „W jesieni 1942 r. z terenów na północ od Wilna, w tym z parafii podbrzeskiej, mejszagolskiej i jęczmieniskiej zaczęto wysiedlać Polaków, a na ich miejsce sprowadzano rodziny litewskie. Było to w ramach przygotowywania terenów osadniczych dla ludności niemieckiej w południowo-zachodniej części Litwy. Wysiedlania były bardzo brutalne i przeprowadzała je na Wileńszczyźnie policja litewska. Niestety, proboszcz parafii Jęczmieniszki, ks. Jakowanis, nie stanął na wysokości swego zadania. Współpracował on z policją litewską i okazał wielką nieżyczliwość dla wyrzucanych rodzin polskich. Zresztą jego szowinizm antypolski znany był już przed wojną. Działalność antypolska i kolaboracja z policją litewską (Saugumą) skłoniły sztab Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej do zbadania sprawy i wpłynięcia na ks. Jakowanisa, by zaprzestał tego rodzaju działań. Po przybyciu na teren parafii Jęczmieniszki zrobiono wywiad, który potwierdził zarzuty wobec miejscowego proboszcza. Po południu pierwszego dnia świąt Wielkanocnych grupa operatywna, w skład której wchodziło m.in. dwóch oficerów kontrwywiadu, przybyła na plebanię. Ksiądz Jakowanis przyjął ich wrogo i usiłował zniszczyć jakieś kartki. Okazało się, że był to „kolejny numerowany donos na polskich parafian z Jęczmieniszek, adresowany do Saugumy”. W donosie tym chciał przesłać wykaz mieszkańców swojej parafii, należących do siatki konspiracyjnej AK i wrogich wobec niemieckiego okupanta. Lista zawierała kilkadziesiąt nazwisk i gdyby trafiła w ręce litewskiej policji i gestapo, byłaby wyrokiem śmierci dla tych ludzi i być może groziłaby zesłaniem do obozów koncentracyjnych ich rodzin. Proboszcza wzięto poza Jęczmieniszki i decyzją Wojskowego Sądu Specjalnego AK zapadł wyrok śmierci i konfident został rozstrzelany. Wielkanoc w 1944 r. wypadała 9 kwietnia i tego dnia lub następnego wyrok został wykonany. Życiorys ten jest smutny i tragiczny. Pokazuje on, do czego może dojść, gdy się odejdzie od ideałów kapłaństwa na rzecz szowinizmu narodowego” (Ks. Tadeusz Krahel „W Służbie Miłosierdzia” Nr 3 2009, Białystok).

Nie ulega wątpliwości, że nacjonalistyczni księża litewscy byli, obok nacjonalistycznych ukraińskich księży grekokatolickich, prawdopodobnie najgorszymi kapłanami w całym Kościele katolickim w XX wieku (i dzisiaj jest ich w obu grupach ciągle niemało)! Zachowanie się księży litewskich wobec Polaków-katolików na Litwie stanowi jedną z najciemniejszych stron w historii nie tylko Kościoła litewskiego ale w ogóle Kościoła katolickiego w XX w.

Marian Kałuski
(Nr 113)

Wersja do druku

Zbigniew Skowroński - 30.06.15 9:06
OD REDAKCJI:
Ze względu na to jak wielkim szacunkiem cieszy się w Polsce św. Jan Paweł II, w porozumieniu z panem Marianem Kałuskim uzgodniliśmy, że dyskusja na temat pontyfikatu Jana Pawła II w tym miejscu zostaje zakończona.

Agamemnon - 29.06.15 14:53
Znałem Jana Pawła II. Postać Jana Pawła II to postać transcendentalna
a jednocześnie postać współczesnego mistyka. Drogi był mu każdy człowiek na Ziemi a nie tylko Polak gdziekolwiek by się nie znajdował. Wypisujcie sobie radosną twórczość i niech wam ona służy. Tą metodą można każdego zdeprecjonować - metoda sprawdzona i stosowana z zakresu psychologii dezintegracji społecznej. To nie Pańska "prawda" przetrwa Panie Kałuski.

Brynik S - 29.06.15 4:10
(.......) Komentarz zatrzymany z uwagi na niedopuszczalne sformułowania, niczym nie udokumentowane opinie dotyczące autora artykułu. Bardzo proszę o komentowanie treści powyższego artykułu.
Admin

Marian Kałuski - 29.06.15 1:37
Papież Jan Paweł II I Polska i Polacy to temat rzeka. To temat na oddzielny artykuł i wyrażam nadzieję, że redaktor KWORUM udzieli nam zgody na prowadzenie dyskusji na jego temat.

Powiem tu tylko tyle, że problem zaistniały tutaj polega na tym, że zdecydowana większość polskich katolików nie potrafi oddzielić papieża Jana Pawła II od polskości. Dla nich to tylko Polak i osoba święta. Osoba, której wszelka działalność nie tylko nie podlega dyskusji, ale musi być wynoszona pod niebiosa.

O świętości człowieka nie decydujemy my - ludzie, ale Bóg, jeśli w ogóle istnieje dla Niego problem świętości danej osoby. Na ołtarze zostali wyniesieni także ludzie, którzy na pewno świętymi nie byli, jak np. książę ruski Włodzimierz, o którym wszystkie kroniki z tymtych czasów mówią jako o łajdaku czy cesarz niemiecki Henryk II, który nagminnie łamał przykazanie boskie "Nie zabijaj", albo osoby, które w ogóle nie istniały. Za papieża Pawła VI, bodajże w 1969 roku, z kalendarza rzymskiego usunięto 30 (!) świętych, co do których nie ma pewności, że w ogóle istnieli, m.in., jak się nie mylę, św. Barbarę i św. Cecylię. Tylko o tym nic się nie mówi - zamiotło się tę przykrą sprawę pod dywan.

Prawie wszyscy polscy katolicy zapominają o tym, że kardynał krakowski Karol Wojtyła po wyborze na papieża w 1978 roku stał się LOJALNYM obywatelem i władcą Państwa Watykańskiego, którego polityka zagraniczna przez całe wieki bardzo często była (np. Watykan był pierwszym państwem, które już w 1798 roku uznało rozbiory Polski, a potem z całej swej siły wspierało naszych zaborców do 1918 roku!; polecam książkę biskupa wrocławskiego Wincentego Urbana "Ostatni etap dziejów Kościoła w Polsce przed nowym tysiącleciem. 1815-1965" Edizioni Hosianum, Rzym 1966) i jeszcze dzisiaj jest w niektórych sprawach antypolska lub sprzeczna z polską racją stanu. I Jan Paweł II podporządkował się tej polityce. Stąd np. w ogóle ignorował Polaków we Wschodniej Europie mieszkających poza Polską (także na Zaolziu w Czechosłowacji), a dla mieszkających na Zachodzie miał tylko tanie słodkie słowa, ale w czynach także ignorował ich problemy.

Podczas jego pielgrzymek po krajach zachodnich ZAWSZE organizowane były specjalne spotkania dla miejscowych Polaków, np. w Australii w Melbourne z udziałem 30 tys. osób. Na Litwie, gdzie w diecezji wileńskiej polscy katolicy stanowili w 1993 roku 50% ogółu wiernych, Watykan z episkopatem litewskiem wykluczyli w programie pielgrzymki osobnego spotkania z Polakami! Dopiero BARDZO OSTRE protesty Polaków na Litwie sprawiły, że papież z łaski spotkał się z nimi nie na stadionie, w którym to spotkaniu mogło by wziąć udział dziesiątki tysięcy tamtejszych Polaków, ale jedynie w polskim kościele św. Ducha w Wilnie, w którym mogło się zmieścić zaledwie kilkaset osób.

Taka jest, niestety, prawda. Dlatego wielu z nas tak bardzo nie lubi gorzkiej prawdy, czyli tej, która nie jest nam na rękę. A to, że papież Jan Paweł II był z urodzenia Polakiem i że Watykan ogłosił go świętym, nie zwalnia nas, szczególnie historyków, od mówienia prawdy o jego pontyfikacie.

Marian Kałuski, Australia

Ada - Canada - 29.06.15 0:19
(.......) Komentarz zatrzymany z uwagi na niedopuszczalne sformułowania, niczym nie udokumentowane opinie dotyczące autora artykułu. Bardzo proszę o komentowanie treści powyższego artykułu.
Admin

Oleńka - 28.06.15 16:14
PS.
Nie interesuje mnie tytuł książki o której pan tu wspomina i co jest na str. 77.. Ja pisałam o książce pana autorstwa, która nosi tytuł JAN PAWEŁ II PIERWSZY POLAK PAPIEŻEM, Czyżby pan zapomniał co ogłaszał w Kalendarzu Polskim z roku 1983 str. 370 ?

Oleńka - 28.06.15 16:11
Polska grzeczność, inteligencja, takt i POLSKA duma nakazujĄ zachować postawę uniżenia i szacunku wobec tak wielkiej osoby jakim był i jakim pozostaje Ojciec Święty Jan Paweł II
Proszę Pana, ja nie podsumowuję Pana ogólnej kondycji intelektualnej, tylko zwracam uwagę, że w tym temacie pozostaje Pan nadal ignorantem, bo nic nie stoi na przeszkodzie, by Pan zapoznał się z tematem, w którym pan zabiera głos na forum.
Grzeczność nakazuje także najpierw coś poznać i dopiero zacząć piszać cyt: Rozważania "Oleńki" o cudzysłowiu są, przepraszam, ale głupio-mądre, czy raczej mądre i głupie zarazem. Mądre bo prawdziwe, głupie bo niekiedy nieżywotne..

Panie Kałuski! Nie czepiam się się kreseczek, które tworzą cudzysłów. Ja piszę, że pan ignoruje znaczenie POLSKI PAPIEŻ! Że nie potrafi wykrzesać z siebie tego co wielkie i piękne.
Panie Kałuski! Dla nas, Polaków, słowo pisane „polski” – w odniesieniu do Papieża - ujęte w cudzysłów jest odbierane nawet jako bolesne. Szczególnie dla tych żyjąch na Emigracji, którzy wśród obcych pragną wyrazić dumę z POLSKOŚCI nie wypranej przez zachodni libertyniżm - a tej dumy jak widać pan nie odczuwa.

Na szczęście bogactwo słownikowe języka polskiego pozwala – jak to czynią taktowni, chociaż wielcy publicyści, poeci i historycy - na wyrażanie różnych emocji i ich odcieni! Możemy więc mówić i pisać z szacunkiem: NASZ PAPIEŻ (słowo papież można też zapisać wyrażającą szacunek wielką literą), POLSKI PAPIEŻ, PAPIEŻ Z KRAKOWA itp bez ujmowania P O L S K I w cudzysłów!!!.
Pisałam, że polski Papież będąc na Litwie przemawiał w kilku językach: po polsku, litewsku a nawet po włosku, ale nie odpowiedział pan kto zabronił Papieżowi mówić po polsku. Kto to „wymusił”? Uniknął pan odpowiedzi!

Pisze pan: „Czy Polaków stać na krytyczne spojrzenie na osobę i pontyfikat papieża Jana Pawła II? Przecież to Pan Jezus powiedział nam, że nikt z ludzi nie jest bez winy. Nie bez winy był także Jan Paweł II, co można przeczytać np. w internetowej Wikipedii”. Wiedza z Wikipedii prezentowana przez pana ???

A co z innymi Świętymi”? Co rozumie pan przez określenie ŚWIĘTOŚĆ???
No to wystarczy! Matka Boska nie jest Królową Polski, Święty Jan Paweł II nie jest świętym. Nie ma świętych na tym Bożym świecie!
Cytuję za Panem Agamemnon’em: „To jest cały Kałuski”.

Robert - 28.06.15 14:16
Szanowny Panie Agamemnon, z historykami mamy cały czas takie problemy, bo oni piszą, nie całkiem to co byśmy chcieli. Często mamy komentarze - " a dlaczego pan nie pisze o ty czy o tamtym, bo jest pan ćwok i agent miłujący putina......" - nic nie szkodzi, aby narzekacz, dopisał sam brakujący czy uzupełniający rozdział ale w temacie". Bo często, pretensje dotyczą zupełnie innej sfery zagadnień.
Mój i nie tylko mój dylemat, tez dotyczący historyka. Otóż, nagrało się na wideo wywiad i wypowiedzi Profesora Andrzeja Nowaka - gdzie na pytanie o JOW, w jednym z nich stwierdził, że będzie głosował w referendum JOW - dwa razy nie (bo to wielkie be). Natomiast w innym wywiadzie w temacie JOW, powiedział, że nie ma nic przeciwko, mogą być, dlaczego nie! I to w tym samym miejscu na Kworum gdzie był w tej sprawie nagrany Michałkiewicz, to Jego urwali. Pojawił się A.Nowak i to też zlikwidowali.
W kwestii Pana Mariana Kałuskiego - jest nieco prościej, technologia wpadek medialnych i internetu w tamtych czasach, jak "pamiętam" nie istniała. Gdzieś w kącie na rynku, w targowe dni, siadał pisarz i pisał listy, które były dyktowane przez nadawcę, a potem przychodzące odczytywał. Stopień analfabetów był stosunkowo duży, a informacja głoszona w kościołach była najszybsza. Tak, że rola grzeszników w sutannach była znacząca, a odmowa współpracy wiadomo czym mogła się kończyć. Ponieważ, to jest temat dotyczący Duchowieństwa i Kościoła litewskiego, więc o polakach i jako ofiarach możemy poczytać w innych rozdziałach tegoż samego Autora. Albo dopisać samemu. Pozdrawiam

Marian Kałuski - 28.06.15 13:49
"Agamemnon" nie rozumie co czyta.
To nie mówi Kałuski, a tylko czytamy o tym w książce wydanej przez Katolicki Uniwersytet Lubelski.
Papieża Jana Pawła II Polacy-katolicy w Związku Sowieckim i ich droga krzyżowa, zgodnie z polityką wschodnią Watykanu, w ogóle nie interesowała! A po upadku Związku Sowieckiego Jan Paweł II przystąpił do depolonizacji Polaków na Białorusi, Ukrainie i Rosji, na co jest bardzo dużo dowodów. Z pomocą wielu POLSKICH z urodzenia księży! To się nazywa niszczeniem narodu polskiego. I taka jest, niestety, prawda. Tylko że nikt z Polaków tym się nie interesuje, a Kościół dba o to, aby te fakty nie były im znane.
Oliwa jednak zawsze na wierzch wypływa. I wcześniej czy później cała prawda o Janie Pawle II też ujrzy światło dzienne. Czy się to komuś podoba czy nie.
Jako Polacy i katolicy możemy być dumni, że Polak został papieżem i że przybliżył Polskę światu. Jan Paweł II zrobił także wiele dobrego dla Kościoła polskiego W POLSCE. Ale dla Polaków za granicą NICZEGO dobrego nie zrobił (np. w Ameryce tak jak było BARDZO MAŁO biskupów polskiego pochodzenia przed Janem Pawłem II, tak i po 26 jego pontyfikatu nie było tam ani jednego polskiego biskupa więcej - szedł na rękę biskupom pochodzenia irlandzkiego i niemieckiego). Dla Polaków na Zachodzie miał tylko i wyłącznie ładne słowa. Nic tak skutecznie nie wynaradawia Polaków za granicą jak wiara katolicka. Wielokulturowość w łacińskim Kościele katolickim ogranicza się w zasadzie tylko do pierwszego pokolenia.

Marian Kałuski, Australia

Agamemnon - 28.06.15 12:10
" NIGDY nie wspomniał Polaków w Związku Sowieckim, czyli na Litwie, Ukrainie, Białorusi i Rosji. Oni dla niego po prostu nie istnieli!!" To jest cały Kałuski.

Marian Kałuski - 27.06.15 21:51
Rozważania "Oleńki" o cudzysłowiu są, przepraszam, ale głupio-mądre, czy raczej mądre i głupie zarazem. Mądre bo prawdziwe, głupie bo niekiedy nieżywotne. Właśnie w odniesieniu do papieża Jana Pawła II.

Prawie zawsze piszę: "polski" papież Jan Paweł II tylko i wyłącznie dlatego, że on nie był POLSKIM papieżem, jak często mówią Polacy, ale papieżem WSZYSTKICH katolików, a więc papieżem wszystkich narodowości. Czyli był w takim samym stopniu polskim papieżem, jak np. niemieckim, włoskim, hiszpańskim, amerykańskim czy filipińskim. Był natomiast papieżem POLSKIEGO pochodzenia.

A "Oleńka" od razu wytacza ciężką armatę przeciwko mnie tylko dlatego, że logicznie podchodzę do tej sprawy. Dlatego moja książka o papieżu ma tytuł "Jan Paweł II. Pierwszy Polak papieżem" (Melbourne 1979, USA 1980), a nie "Polski papież Jan Paweł II".

Z wydanej przez Katolicki Uniwersytet Lubelskii książce "Papież Jan Paweł II a emigracja i Polonia" (Lublin 1991) ze strony 77 dowiadujemy się, że w swoich bardzo liczych przemówieniach Jan Paweł II NIGDY nie wspomniał Polaków w Związku Sowieckim, czyli na Litwie, Ukrainie, Białorusi i Rosji. Oni dla niego po prostu nie istnieli!!! Musiało to być bardzo i przykre i bolesne, szczególnie dla tamtejszych Polaków-katolików.

Czy Polaków stać na krytyczne spojrzenie na osobę i pontyfikat papieża Jana Pawła II? Przecież to Pan Jezus powiedział nam, że nikt z ludzi nie jest bez winy. Nie bez winy był także Jan Paweł II, co można przeczytać np. w internetowej Wikipedii.

Panie Janie Orawiczu, zgadzam się z tym co Pan napisał powyżej w stu procentach. Taka jest prawda, której nie chcą zrozumieć polscy politycy, którzy bujają w obłokach, albo wykunują polecenia obcych państw odnośnie uprawianej przez Warszawę polityki wschodniej.

Marian Kałuski, Australia

Jan Orawicz - 27.06.15 19:16
Szanowny nasz historyku, całkowicie podzielam Pańskie historyczne
dane,a więc prawdy o społeczeństwie litewskim. Ono nie jest duże,
a za to są tam duże wpływy Rosjan,którzy na swój rosyjski sposób
kształtują pojęcia o nas. Teraz nam Litwini swoja wrogością płacą za
to,że dzięki naszej Solidarności, mogli uwolnić się spod czerwonej łapy
sowieckiego niedżwiedzia. W rzeczy samej identycznie ma się sprawa
z Ukrainą. Litwini uważają,że Wilno jest ich rdzennym miastem,a
Ukraińcy twierdzą,że Lwów jest ich rdzennym miastem,a banderowcy
do Lwowa dokładają jeszcze Kraków! I taka ,a nie inna ma się od lat
sprawa. Co nam skradł Kraj Rad i dal wyżej wymienionym,to jest ich
i basta!! I jak w takiej sytuacji można budować z tymi krajami stosunki
pełno -przyjazne, jak nie ma pod tę budowlę fundamentów?! Na koniec
jest ta gorzka prawda,że duchowni tych państw biorą czynny udział w
szerzeniu tej obłudy i bardzo ślepej wrogości do nas Polaków.Te sprawy
znam głównie z opisów Polskiej Samoobrony przed zbrodniczymi napadami
UPA na polskie miasta i wioski.Oczywiści przy wsparciu hitlerowców. Do
tej pory banderowcy nie przeprosili nas za tamte okropne zbrodnie.Jeszcze
grożą, nam uderzeniem na Kraków.Od 1989r wielu nas Polaków oczekiwało -
prawie do tej pory na to,że Litwa i Ukraina zachcą nawiązać z Polską
przyjazne stosunki. Ale na to się nie zanosi! Na Ukrainie coś się w tym
kierunku zaczęło dziać,ale banderowcy już to po prostu zdeptali!
A zatem, Majdan się zmajdanił. Lwów jest Ukraiński,Wilno Litewskie
i BASTA !! A z tego dorobku cieszy się Rosja.A to nie wychodzi na dobre -
ani Litwie,ani Ukrainie! Serdecznie Pana pozdrawiam

Oleńka - 27.06.15 16:02
Nawet jak „polski” papież Jan Paweł II odwiedził Wilno w 1993 roku wymusili na nim, aby w katedrze nie wypowiedział ani jednego słowa po polsku! Kto to wymusił proszę pana?
I dlaczego POLSKI ujął pan w cudzysłów???
Mała rada dla pana! Niedopuszczalne jest użycie cudzysłowu jako swego rodzaju usprawiedliwienia za nie najlepsze użycie wyrazu bądź połączenia wyrazowego. Cudzysłów nie może być środkiem łagodzącym czyjąś niezręczność językowo-stylistyczną. I W cudzysłowie możemy ujmować również wyrazy użyte w ironicznym znaczeniu.
Katarzyna Olszewska: Użycie cudzysłowu
Rozumiem, że słowa POLSKI PAPIEŻ są dla pana ironią!
Co mówił i gdzie mówił POLSKI PAPIEŻ Jan Paweł II
4.09.1993 r. Jan Paweł II wylądował w Wilnie. Następnie udał się do gmachu parlamentu, gdzie spotkał się z prezydentem Litwy Algirdasem Brazauskasem. Tego samego dnia Jan Paweł II modlił się w Ostrej Bramie.
Jan Paweł II modlił się w archikatedrze wileńskiej przy grobie św. Kazimierza, poczym spotkał się tu z księżmi, zakonnikami, zakonnicami i klerykami, by przypomnieć im, że także w warunkach wolności „trud ewangelizacji będzie przybierał różne formy, ale zawsze będzie głoszeniem tego samego krzyża Chrystusa! Z Polakami Litwy spotkał sięw kościele św. Ducha.
Następnego dnia przed południem Ojciec Św. odprawił Mszę św. w wileńskim parku na Zakręcie, w której uczestniczyło ok. 200 tys. wiernych. Homilię wygłosił po litewsku, POLSKU i białorusku. Przed udzieleniem końcowego błogosławieństwa Papież odmówił z wiernymi modlitwą «Anioł Pański», poprzedzając ją rozważaniem w języku litewskim, POLSKIM i rosyjskim. W Kownie w homilii — wygłoszonej w języku litewskim — Jan Paweł II wskazał na potrzebę dawania świadectwa Chrystusowi w życiu osobistym i społecznym. Ale na zakończenie Mszy św. przemówił po włosku i powiedział m.in.: „(...) Kiedy zostałem powołany na Stolicę Piotrową, pomyślałem o Matce Boskiej Ostrobramskiej.
Na Wzgórzu Krzyży, W homilii — wygłoszonej po litewsku — Jan Paweł II mówił o krzyżu jako źródle zbawienia i pojednania między ludźmi. Przed końcowym błogosławieństwem wygłosił improwizowane przemówienie po włosku W homilii — wygłoszonej po litewsku — Jan Paweł II mówił o krzyżu jako źródle zbawienia i pojednania między ludźmi. (...) Dziękujemy wam, Litwini, za to Wzgórze Krzyży, za to wielkie świadectwo dane Bogu i człowiekowi, (…)
Skąd te uprzedzenia do Jana Pawła II Papieża Polaka?

W książce reklamowanej w Kalendarzu Polskim z 1983 roku jaki kiedyś można było kupić w niektórych polskich sklepach widnieje notatka o pańskiej książce JAN PAWEŁ II PIERWSZY POLAK PAPIEŻEM. Słowo Polak nie jest ujęte w cudzysłów.
Na książce pan zarobił trochę trochę dolarów a teraz jak czytam w jednym z komentarzy odbiera Mu pan prawo do świętości. Ale już w poniższym komentarzu cytuje pan ŚWIĘTEGO! A w innym pisze pan “Kościół jeśli nie chce przejść do historii, to musi oczyścić się - porzucić bajki i zbliżyć się w swej nauce i działalności do Boga. Jak długo można twierdzić, że Matka Boska jest królową Polski, jak liczne fakty temu głośno zaprzeczają! A Papież-Polak był cały oddany Maryi Królowej Polski - „Totus Tuus”.

Marian Kałuski - 27.06.15 2:02
PRAWDA PONAD WSZYSTKO INNE

Dla informacji "Adamajtisa" i jemu podobnych: urodziłem się w rodzinie katolickiej, jestem katolikiem i umrę katolikiem. A jako chrześcijanin prawdę stawiam ponad wszystko inne, bowiem wierzę w to, że Bóg jest pełną prawdą i żąda od nas życia w prawdzie, bo jak powiedział papież Jan Paweł II "prawda nas wyzwoli".
"Adamajtis" (zapewne osoba duchowna, bo wszystko na to wskazuje) w swoim komentarzu nie odniósł się do tematu, który poruszyłem, czyli polakożerstwa litewskiego Kościoła katolickiego. Dziwi się, że poruszyłem ten temat i usprawiedliwia polakożerstwo litewskich księży sprawą, która nie ma nic wspólnego z tematem, który poruszyłem: łamania sumień wśród duchowieństwa w państwach komunistycznych. Przypomnę wiec mu, że międzywojenna Litwa Kowieńska nie była państwem komunistycznym!
Księża litewscy - i to zapewne wszyscy! - byli polakożercami z własnej woli lub bez sprzeciwu wykonywali polecenia polakożerczej hierarchii litewskiej przy pełnej bierności ze strony Stolicy Apostolskiej i Kościoła polskiego.
I taka jest prawda - czyli zgodność zdania ze zbiorem faktów.
Dla historyka nie podlega dyskusji fakt, czyli prawda, że to głównie księża litewscy byli siewcami nienawiści do Polski i Polaków wśród swoich parafian i to oni w bardzo dużym stopniu przyczynili się do zniszczenia 200 000 grupy Polaków na Litwie Kowieńskiej (czy ten fakt powinien być obojętny dla patrioty polskiego i każdego historyka?!).
"Adamajtis" w swoim komentarzu poruszył wiele zagadnień, m.in. to co jest ważne, a co nie w historii Polski.
To bardzo ciekawy temat, do którego powrócę w najbliższym czasie w osobnym artykule w dziale "Głos Polonii". Zobaczymy na czyje zamówienie Kałuski napisał swój artykuł: kresowian, Putina, wrogów Kościoła/diabła czy Boga, który jest pełną prawdą. I to czy prawda wychodzi na jaw wbrew woli Boga.
I na koniec pytanie do "Adamajtisa": czy zamiatanie pod dywan przez hierarchie kościele w wielu krajach pedofilii wśród niestety dość dużo księży, wyszło na dobre czy na złe Kościołowi?
Na dzisiejszą dechrystianizację państw tzw. Zachodu, zapracowało swym postępowaniem wielu, bardzo wielu księży i pastorów, którzy zamiast służyć Jemu, swoimi grzechami ponownie Go krzyżowali, a miliony ludzi zniechęciło do chrześcijaństwa.

Marian Kałuski, Australia

adamajtis - 26.06.15 13:02
Księża to też ludzie, z różnymi charakterami, różnym podejściem do sprawowania posługi kapłańskiej, zaangażowania społecznego, patriotycznego. Nie wszyscy duchowni potrafią się wznieść do poziomu wrażliwości społecznej, prawdy, właściwego wyboru w sytuacjach ekstremalnych i zagrożenia życia.
Skrajny nacjonalizm, szowinizm, to częste cechy duchownych kościołów wschodnich w tym litewskiego. Oczywiście nie wszystkich duchownych.
W Rosji np. cała cerkiew prawosławna była i jest pod wpływem służb specjalnych przedtem ZSRR a teraz Rosji. Przywódca prawosławia w Rosji publicznie przyznał się do współpracy z KGB i innymi służbami specjalnymi Rosji. Mało tego, ci duchowni mają stopnie wojskowe w służbach specjalnych typu kapitan, major, pułkownik, pełniąc jednocześnie funkcje w kościele prawosławnym Rosji. To przykład służebności rosyjskiej Cerkwi państwu i sprawującym władzę. To przykład służenia państwu, partii i Bogu jednocześnie.
" Nie będziesz miał innych Bogów nade mną".
Każda władza w Rosji nie pozwoli na niezależność cerkwi od państwa.

Podobnie jest u nas w Polsce tylko na zdecydowanie mniejszą skalę.
Agentura w kościele była jest i chyba będzie. Rządzący nadal obawiają się zbyt dużego wpływu kościoła na społeczeństwo. Dlatego tak zażarcie agentura pacyfikuje kościoły różnych wyznań.
Grzesznicy w sutannach też się zdarzają ale to nie jest jakiś trend tylko
odosobnione przypadki. W okresach tzw. "zamordyzmu" władz wielu ludzi zostaje poddanych inwigilacji i oddziaływaniu służ państwa i z tego oddziaływania rodzą się sytuacje łamania sumień wśród duchowieństwa o słabych charakterach lub w różny sposób szykanowanych przez agenturę.

Nie wiem dlaczego pan Kałuski wybrał sobie temat osób duchownych, grzeszników w sutannach. Może na czyjeś zamówienie? Nie jest to temat najważniejszy z punktu widzenia aktualnych, ważnych spraw Polski i Polaków. Ten epizod niczego nie wnosi do historii RP. To tylko epizod.
Ważniejsze są sprawy odzyskania naszej ojczyzny dla narodu, dla Polaków.
Polscy duchowni w większości dawali zawsze dowody patriotycznej postawy, mimo pacyfikacji kościoła przez służby stalinowskie i PRL-u.
Już w czasach pokojowych po 1981 roku służby specjalne zamordowały ośmiu księży katolickich w Polsce. Osób niewygodnych i niepoprawnych politycznie w stosunku do bieżącej polityki i obowiązującej ideologii.

Miś - 22.06.15 18:01
Dlaczego z uporem maniaka piszecie Litwini
przecież to sa Żmudzini a cała ta kraina to historyczna Żmudz
tereny podobne do Prus podbite przez Wielkie Księstwo Litewskie
Litwini byli bowiem Słowianami wyznania prawosławnego
Obecnie sa to Białorusini
Mówmy więc jak jest - bez powielania propagandy.

Lubomir - 20.06.15 13:51
Oby za sprawą kościelnej dyplomacji czy może ludzkiej pomysłowości, dzień imienin świętego Kazimierza stał się dniem polsko-litewskiego spotkania i polsko-litewskiej jedności, tak jak to ma miejsce w dniu imienin świętego Wawrzyńca, pomiędzy Kościołem Polski i Czech. Litwa to przecież ani getto, ani bantustan.

Wszystkich komentarzy: (17)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

26 Kwietnia 1848 roku
Wojska powstańcze w Wielkopolsce odmówiły demobilizacji.


26 Kwietnia 1986 roku
Awaria elektrowni atomowej w Czernobylu na Ukrainie.


Zobacz więcej