Sobota 27 Kwietnia 2024r. - 118 dz. roku,  Imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 12.10.09 - 11:36     Czytano: [1711]

Tropiciele afer są ścigani!

„Nasz Dziennik” (12.10.2009) zamieszcza rozmowę z Krzysztofem Putrą, wicemarszałkiem Sejmu (PiS) na temat afery stoczniowej.

Wściekła ujawnieniem afery, która uderza w rząd Donalda Tuska i polityków PO, Kancelaria Premiera złożyła doniesienie do prokuratury na szefa CBA Mariusza Kamińskiego za rzekome zaniedbanie powiadomienia prokuratury o tej aferze. Oto uwagi na ten temat wicemarszałka Putry:
Czy w swoim piśmie szef CBA wskazywał, że sprawą zostanie zainteresowana prokuratura?
- Oczywiście, że tak. Pojawia się tam kwestia, że sprawa jest na ukończeniu. Uważam, że w tej sprawie nie można mieć najmniejszych pretensji do pana Mariusza Kamińskiego.
Ten szczegół został jednak przeoczony przez kancelarię premiera i kolejna afera stała się okazją do podważenia wiarygodności CBA...
- To jest coś niebywałego. Ci, którzy tropią nieprawidłowości, są ścigani. To jest jakieś nieporozumienie. Osobiście nie rozumiem osób, które w taki sposób postępują.
Pana zdaniem, mamy do czynienia z odwracaniem kota ogonem?
- To dobre określenie tego, co się dzieje.


Liczne afery Platformy Obywatelskiej

Afery hazardowa i stoczniowa wstrząsnęły podstawami Platformy Obywatelskiej i rządu Donalda Tuska z powodu oskarżeń wobec kilku najważniejszych polityków PO o lobbowanie na rzecz korzystnych dla firm hazardowych zapisów w ustawie o grach i zakładach wzajemnych oraz skandalicznego prowadzenia sprzedaży stoczni w Szczecinie i Gdyni Arabom przez urzędników Ministerstwa Skarbu. Być może uderzenie medialne i idące za tym oburzenie społeczne nie byłoby tak silne, gdyby nie to, że nie były to niestety pierwsze afery z udziałem polityków PO w ostatnich kilku latach.

Krzysztof Losz w „Naszym Dzienniku” (10-11.10.2009) pisze, że za Platformą Obywatelską ciągnie się wciąż kilkanaście niewyjaśnionych spraw mniejszego i większego kalibru.
Być może niektóre z tych spraw wreszcie wyjaśni prokuratura, która do tej pory niezbyt energicznie i skutecznie brała się za ich rozpracowanie, jak choćby w przypadku finansowania kampanii wyborczych Janusza Palikota.

Losz wylicza te afery:
1. posłanki PO Beaty Sawickiej, oskarżonej o korupcję. Została zatrzymana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na gorącym uczynku, gdy od podstawionego agenta CBA odebrała łapówkę za załatwienie kupna atrakcyjnej działki na Helu. Zatrzymano wtedy także burmistrza tego miasta. Ale z podsłuchanych przez CBA rozmów ówczesnej posłanki PO wynikało, że obiecywała ona swoim potencjalnym wspólnikom możliwość zarobienia dużych pieniędzy przy prywatyzacji szpitali. Prywatyzacja miała ruszyć, gdy PO przejmie władzę.

2. Nazwisko Sawickiej przewija się w innej, nie do końca wyjaśnionej sprawie - finansowania kampanii wyborczej Donalda Tuska w 2005 roku. Były asystent Sawickiej - Łukasz Lorentowicz, twierdzi, że pani poseł i ówczesny skarbnik PO Mirosław Drzewiecki naciskali na niego, by złożył w prokuraturze korzystne dla Platformy Obywatelskiej zeznania w sprawie finansowania kampanii prezydenckiej Donalda Tuska w 2005 roku. Dwa lata temu Lorentowicz w prokuraturze miał jednak swoimi zeznaniami obciążyć polityków PO. Co ciekawe, śledztwo zostało umorzone, gdy Donald Tusk został premierem. W sprawie tej przewija się także nazwisko Marcina Rosoła, bliskiego współpracownika Drzewieckiego, który pośredniczył w próbie załatwienia stanowiska w zarządzie Totalizatora Sportowego córce Ryszarda Sobiesiaka - biznesmena załatwiającego z kolei z politykami PO sprawę zapisów w ustawie hazardowej.

3. afera związana z finansowaniem kampanii wyborczej Janusza Palikota. Do tej pory nie wyjaśniono, jak to się stało, że biedni studenci i emeryci z Lublina wpłacali niejednokrotnie po kilkanaście tysięcy złotych na konto kampanii Palikota. "Sponsorzy" kampanii Palikota najpierw nie potrafili wyjaśnić, skąd mieli aż tyle pieniędzy, ale przy kolejnych zeznaniach przypominali sobie, że otrzymali je od rodziców, wujka, cioci czy brata. Dziwne jest tylko to, że ci wszyscy rzekomi donatorzy już nie żyją, nie można więc ich zapytać, czy to prawda. A że przypadkiem niektórzy ze "sponsorów" Janusza Palikota zajmowali potem wysokie stanowiska w instytucjach podległych PO, to zapewne tylko zbieg okoliczności...

4. Za ekscentrycznym politykiem (Januszem Palikotem) ciągnie się wciąż sprawa wielomilionowych pożyczek z anonimowych spółek zarejestrowanych w rajach podatkowych. Teoretycznie poseł Palikot jest majętnym człowiekiem, czym zresztą lubi się chwalić. Jest też jednak poważnie zadłużony w kilku spółkach w Luksemburgu, na Cyprze i na Karaibach. Na przykład w Central European Private Investments Palikot pożyczył 2 mln euro. Maria Nowińska, była żona polityka PO, utrzymuje, że te dziwne operacje finansowe są kolejnym dowodem potwierdzającym jej oskarżenia, iż Janusz Palikot wyprowadził z Polski i ukrył znaczną część ich wspólnego majątku, aby nie przypadł on jej przy rozwodzie, i tak naprawdę przez sieć spółek pożycza pieniądze sam sobie. Palikot oczywiście utrzymuje, że żadnego majątku z Polski nie wyprowadzał. Czy ta sprawa zostanie wyjaśniona?

5. Kolejna afera w PO wybucha w lipcu 2008 roku, gdy "Rzeczpospolita" ujawnia zapis rozmowy prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego (PO) z przedsiębiorcą Sławomirem Julkem, także członkiem PO. Julke oskarżał prezydenta o to, że miał zażądać dwóch lokali za pomoc w uzyskaniu decyzji administracyjnej zezwalającej na rozbudowę kamienicy, którą kupił Julke. Prezydent Sopotu twierdził, że jest niewinny. Co ciekawe, Julke, który o sprawie poinformował także premiera Donalda Tuska, został z PO wyrzucony, Karnowskiemu pozwolono zaś najpierw na zawieszenie swojego członkostwa w Platformie Obywatelskiej, a potem na odejście z partii. Na początku 2009 roku prokurator postawił Karnowskiemu osiem zarzutów, w tym siedem korupcyjnych.

6. Nasze państwo nie potrafiło robić interesów ze stoczniami, ale bardziej obrotni byli politycy tej partii. Gdyby nie dociekliwość dziennikarzy, zapewne do tej pory zyski z prowadzenia szkoleń i kursów dla stoczniowców czerpałby senator Tomasz Misiak z PO. Najpierw pracował nad ustawą o restrukturyzacji sektora okrętowego, a potem jego firma Work Service dostała bez przetargu zlecenie o wartości kilkudziesięciu milionów złotych na prowadzenie szkoleń dla zwalnianych z pracy stoczniowców. Gdy sprawa wyszła na jaw, Misiaka wyrzucono z PO, a kontrakt anulowano. Wcześniej podobną umowę szkoleniową Work Service podpisał z Pocztą Polską i dziwnym trafem w tym samym mniej więcej czasie senator Misiak pracował nad ustawą o komercjalizacji PP.

7. Na konto ministra Aleksandra Grada idzie także podpisanie ugody z Eureko w sprawie PZU. Będzie ona kosztowała Skarb Państwa co najmniej 4,7 mld złotych, a PZU wypłaci Eureko około 4 mld złotych dywidendy. Minister nie rozwiał wątpliwości nie tylko posłów opozycji, ale także wielu ekonomistów co do celowości zawierania tak drogiej ugody. Przekonują oni, że rząd poszedł na zbyt daleko idące ustępstwa, a dobry interes na tym zrobiło tylko Eureko.

8. Szerokim echem odbiła się także sprawa wynajmowania przez rzecznika rządu Pawła Grasia willi od Niemca Paula Roglera. Rzecznik miał zamieszkiwać w tym domu z rodziną w zamian za jego pilnowanie, co rychło spowodowało, że Graś zyskał przydomek "dozorcy" lub wręcz "ciecia". Ale pan Rogler lub jego byli współpracownicy mają dobre układy z PO. Oto bowiem media wyśledziły, że minister Aleksander Grad powołał na stanowisko prezesa spółki Zespół Elektrowni Wodnych w Czorsztynie Grzegorza Podlewskiego, szefa koła PO w Tychach. A Podlewski to były pełnomocnik spółki Agemark, której głównym udziałowcem jest właśnie Paul Rogler.

9. ZEW to łakomy kąsek, nie tylko z racji, że zarządza zalewem czorsztyńskim, ale i atrakcyjnymi obiektami turystycznymi, w tym stokiem narciarskim z wyciągami i oświetleniem. Wyciągi wydzierżawiono firmie, której udziałowcem był Franciszek Gryboś, kolega ministra Grada jeszcze z czasów studenckich. Co ciekawe, Gryboś to współwłaściciel firmy geodezyjnej MGGP, w której udziałowcem jest także Małgorzata Grad, małżonka ministra skarbu.

10. Wspomnieć należy o casusie Krzysztofa Bondaryka, który przyszedł na szefa ABW wprost od operatora telefonii komórkowej Era. W ramach, jak sam mówił, umowy o zakazie konkurencji otrzymywał z Ery część swojego dawnego wynagrodzenia, które, jak ustaliło CBA, jednak znacząco przekraczało pobory uzyskiwane przez Bondaryka w ABW. Ta rekompensata miała wynieść 1,5 mln złotych. Bondaryk twierdził, że kwota była o wiele niższa. Co ciekawe, gdy już Bondaryk kierował ABW, to właśnie ta Agencja była jedyną służbą specjalną, która sprzeciwiała się nowelizacji prawa telekomunikacyjnego dotyczącego zakładania podsłuchów. Chodziło o to, żeby znieść obowiązek informowania przez policję lub inne kompetentne służby operatorów telekomunikacyjnych o tym, że komuś z ich abonentów założono podsłuch, bo chodziło o zabezpieczenie się przed przeciekami.

11. Na konto PO spada także choćby sprawa histerycznej kampanii przeciwko IPN za wydanie książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Zmuszono do odejścia z IPN jednego z jej autorów Sławomira Cenckiewicza, a premier przyłączył się do chóru krytyków, którzy domagali się wręcz rozpędzenia Instytutu. To kompromituje Donalda Tuska, który jako historyk z wykształcenia powinien znać wartość wolności badań naukowych nad naszą przeszłością. Jeszcze bardziej kompromitująca była zapowiedź minister nauki Barbary Kudryckiej przeprowadzenia kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim tylko dlatego, że powstała praca magisterska Pawła Zyzaka krytyczna wobec Wałęsy i pokazująca mało chwalebne epizody z jego przeszłości, podparte wywiadami ze świadkami tamtych wydarzeń.

12. Do katalogu "dokonań" PO i rządu trzeba też zaliczyć ogromne opóźnienia w wydawaniu unijnych pieniędzy (to m.in. efekt odrzucenia pierwszej listy projektów inwestycyjnych tylko dlatego, że przygotował ją poprzedni rząd), bałagan i opóźnienia w inwestycjach drogowych i kolejowych, rozwaloną reformę ochrony zdrowia (notabene trwa akurat proces byłego wiceministra Krzysztofa Grzegorka z PO, oskarżonego o korupcję), niszczenie polskiej armii, zagrożenie inwestycji związanych z Euro 2012 czy też ze spraw czysto politycznych wykorzystywanie komisji śledczych do walki politycznej z PiS. Już za samo to rządowi, premierowi i PO należałaby się czerwona kartka, mówiąc ulubionym przez premiera językiem piłkarskim. W porównaniu z tymi kłopotami naszego państwa afera hazardowa to "drobiazg", ale to właśnie ona może paradoksalnie przesądzić o przyszłości obecnej formacji rządzącej.

13. Według mnie kontrowersyjna jest również działalność i gospodarka finansowa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Warszawie, zajmującego się sprawami Polaków za granicą oraz marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, który przekazuje finanse „Wspólnocie Polskiej” (ok. 150 mln zł w dwóch ostatnich latach). Nie służy się całej Polonii i wspomaga ją finansowo, a tylko wybranym przez prezesa/zarząd organizacjom i osobom, co wywołuje duże niezadowolenie wśród Polonii. Tu pole do korupcji jest większe niż wielkie! Działalność „Wspólnoty Polskiej” powinna być zbadana przez sejmową komisję.


"Afera hazardowa to Platforma w pigułce"

„Dziennik” (8.10.2009) informuje, że miał miejsce ostry atak w Sejmie na premiera Donalda Tuska i Platformę Obywatelską. Wiceszef klubu Lewica nie przebierał w słowach po wystąpieniu ministra Michała Boniego na temat afery hazardowej. "To w zasadzie Platforma w pigułce" - tak Marek Wikiński ocenił ostatnie wydarzenia łącznie z dymisjami w rządzie.
Informacja rządu o pracach nad ustawą o grach przedstawiona przez ministra Michała Boniego, była jak "rozkład jazdy pociągów, tylko, że wszystkie te pociągi jadą do Wrocławia" - oświadczył w Sejmie wiceszef klubu Lewicy Marek Wikiński. Grzmiał, że afera hazardowa i wszystko co się wokół niej działo w ostatnich dniach "to doskonałe podsumowanie dwóch lat rządów PO". "To w zasadzie Platforma w pigułce" - podkreślił poseł.

Jego zdaniem celem "ścięcia ministerialnych głów" było wyłącznie zadowolenie opinii publicznej, które potem przenosi się na sondażowe słupki. "Pan, panie premierze naprawdę zakłada, że Polacy są aż tak naiwni?" - pytał Wikiński szefa rządu. Według niego zmiany w rządzie "to nic innego jak proste wykonanie poleceń speców od reklamy, którzy przez ostatnie kilka dni nerwowo naradzali się w kancelarii premiera. "Wymyślili ucieczkę do przodu, która ma zmylić opinię publiczną i zamknąć usta opozycji" - zaznaczył. Dodał też, że to ich dziełem jest zmiana "polityki miłości" na "politykę wojny".

"Zamiast zmierzyć się z realnym problemami doprowadzić do jak najszybszego wyjaśnienia kompromitującej afery hazardowej szef rządu rozpoczął kolejny radosny taniec strusia w piaskownicy. Taniec, który ma doprowadzić Donalda Tuska do prezydentury. Ale w ten sposób panie premierze nie dojedzie pan do Pałacu Prezydenckiego, co najwyżej do popularnego show w telewizji" - prorokował wiceszef klubu Lewicy.

Zdaniem Wikińskiego tzw. afera hazardowa to "kolejna zadyma w prawicowej rodzinie". Tyle że tym razem "PO chce się bić z PiS w Sejmie". "Co tam rząd, co tam kierowanie sprawami kraju. Przecież trzeba naparzać się w Sejmie. Panie premierze, cztery lata zabijacie się już z PiS. Co ma z tego Polska i Polacy?" - pytał poseł.
Wikiński przypomniał też, że CBA, które teraz rząd oskarża o polityczną prowokację, to "dziecko PO". "Spłodziliście je razem z PiS. I to nie jest in vitro, bo w in vitro nie wierzycie. To się stało tutaj. Na tej sali i na oczach wszystkich Polaków. Przestrzegaliśmy was wielokrotnie, że wydajecie na świat potwora" - podkreślił.


Wiarygodność Tuska pod znakiem zapytania

Poseł niezrzeszony Ludwik Dorn ocenił, że wystąpienie ministra w kancelarii premiera Michała Boniego w Sejmie (7.10.2009) w sprawie afery hazardowej postawiło "niesłychanie poważny znak zapytania" wobec wiarygodności szefa rządu Donalda Tuska i samego Boniego.
Dorn odniósł się w ten sposób do informacji Boniego, który powiedział w Sejmie 8 października 2009 roku, że 30 lipca premier w związku z przedłużającymi się pracami nad zmianami w ustawie o grach i zakładach wzajemnych, polecił podjąć działania przygotowujące nowy projekt.

W trakcie debaty nad informacją o przebiegu prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej Dorn podkreślił, że według kalendarium dotyczącego tych prac, opublikowanego na stronie internetowej kancelarii premiera, premier zlecił przygotowanie nowych założeń do ustawy o grach i zakładach wzajemnych 26 sierpnia. Z kolei - mówił Dorn - z wystąpienia ministra Boniego dowiadujemy się po raz pierwszy, że już 30 lipca szef rządu polecił sporządzenie takich założeń.
Jego zdaniem ta trzytygodniowa różnica ma zasadnicze znaczenie, bo - mówił - "nagle dowiadujemy się, że premier zatroskał się tą ustawą i procesem legislacyjnym, jeszcze przed powiadomieniem go o nieprawidłowościach przez szefa CBA". Premier otrzymał materiał CBA ws. ustawy hazardowej 12 sierpnia.

- Wystąpienia pana ministra Boniego postawiło niesłychanie poważny znak zapytania nad wiarygodnością pana premiera Tuska w tej sprawie i także nad wiarygodnością pana Boniego - mówił Dorn.
W związku z tym, zdaniem Dorna, komisja śledcza powinna zająć się także zbadaniem okresu między 30 lipca a 26 sierpnia (...), aby wiedzieć "jakie dokumenty, z jaką datą zostały wytworzone". - Jeżeli dowiemy się, że żadnych dokumentów dotyczących przygotowania założeń do nowej ustawy między 30 lipca i 26 sierpnia nie było, to albo do dymisji musi podać się premier albo pan minister Boni - uznał Dorn (PAP 8.10.2009).


Ministrowie odchodzą, ale trudne pytania wciąż pozostają

Piotr Gociek w „Rzeczpospolitej” (8.10.2009) pisze, że: „Choć premier Tusk wiele mówi o pełnym wyjaśnieniu afery hazardowej, to na razie polityczna burza nie przybliża nas do tego
Tydzień temu na łamach “Rzeczpospolitej” postawiliśmy pięć pytań, na które, naszym zdaniem, trzeba przede wszystkim odpowiedzieć, badając aferę hazardową. Od tego dnia na temat całej sprawy napisano setki stron, wypowiedziano tysiące słów. Mamy za sobą konferencje prasowe, serię dymisji w rządzie i ostrą debatę w Sejmie. Czy to zbliżyło nas do odpowiedzi na trudne pytania?

1. Czy premier Donald Tusk nie mógł wcześniej pozbawić stanowisk Zbigniewa Chlebowskiego? Od 12 sierpnia wiedział o jego kontaktach z biznesmenami od hazardu. Zawiesił go w pełnieniu funkcji dopiero po ujawnieniu sprawy przez “Rz”. Premier twierdzi, że nie mógł ujawniać tajemnicy śledztwa.

2. Dlaczego minister sportu zmienił zdanie w sprawie zapisów ustawy hazardowej? Drzewiecki twierdzi, że nie potrzebował pieniędzy z dopłat na budowę obiektów w ramach Narodowego Centrum Sportu, bo rząd zrezygnował z ich budowy. Ale jak się okazuje, fundusze można było wydać na inne cele, a Drzewiecki przyciskany przez dziennikarzy stwierdził, że nie wiedział, co podpisuje.

3. Czy w sprawie afery hazardowej doszło do przecieku? Szef CBA jest przekonany, że przeciek był, bo śledzeni lobbyści nagle zmienili zachowanie, stali się ostrożni, mówili, że chodzi za nimi “KGB, CBA”. Premier Tusk twierdzi, że sugerowanie przecieku to insynuacje. Tymczasem, jak ujawniła wczoraj “Rz”, prokuratura nie będzie badać w osobnym śledztwie sprawy przecieku, za to w pierwszej kolejności zajmuje się wyjaśnieniem, jak tajne informacje dostały się do “Rzeczpospolitej”.

4. Jeśli doszło do przecieku, to kto był jego źródłem? Według CBA informacje wyciekły z Kancelarii Premiera, a potem przez ministra Drzewieckiego albo jego współpracownika Marcina Rosoła trafiły do lobbystów. Premier Tusk odrzuca tę wersję wydarzeń. Ale wicepremier Grzegorz Schetyna przyznał w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN 24, że był przy rozmowach premiera z Drzewieckim i Chlebowskim. Czy więc to Schetyna jest kolejnym potencjalnym źródłem przecieku, a Donald Tusk złamał tajemnicę państwową, dzieląc się z nim wiadomościami CBA?

5. Czy istnieje związek między ujawnieniem afery hazardowej a postawieniem szefowi CBA zarzutów w aferze gruntowej? Przedstawiciele rządu i prokuratura twierdzą, że nie. Ale premier Tusk oświadczył, że zarzuty wobec Mariusza Kamińskiego były gotowe w maju. Postanowienie o “przedstawieniu zarzutów wobec Mariusza K.” nosi datę 9 września. Skąd premier wie, że sprawa była jasna już w maju?
Oto pytania w aferze hazardowej, na które jak najszybciej odpowiedzieć powinna nowa sejmowa komisja śledcza – uważa Piotr Gociek.

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

27 Kwietnia 1997 roku
Zmarł Piotr Skrzynecki, konferansjer kabaretu Piwnica pod Baranami


27 Kwietnia 1792 roku
Podpisano akt zwołania konfederacji targowickiej.


Zobacz więcej