Poniedziałek 29 Kwietnia 2024r. - 120 dz. roku,  Imieniny: Hugona, Piotra, Roberty

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 20.05.23 - 21:06     Czytano: [321]

Koniec demokracji i dobrobytu Australii


Droga Zachodu i Australii do samozagłady

Zginęło wśród ludzi pojęcie piękna i świat opanował prymitywizm w wielu dziedzinach życia ludzkiego (np. sztuka, moda, zachowanie się ludzi - totalny brak kultury wychowania i dyscypliny społecznej zdziczenie ludzi - np. niedawno w Grecji wykoleił się pociąg i zginęli ludzi; w odpowiedzi na to masa demonstrujących w Atenach Greków niszczyła samochody i sklepy zupełnie niewinnych ludzi; podobnie było we Francji po podniesieniu przez rząd wieku emerytalnego), jak również powszechna głupota (powtórny analfabetyzm, głupota intelektualna wypływająca z tego, że ludzie dziś nie czytają mądrych książek i mądrej literatury, natomiast czytają prasę i oglądają prymitywne programy telewizyjne pełne głupoty i "fake news" - fałszywych informacji w prasie, radiu i telewizji oraz w Internecie (niestety, większość dzisiejszych dziennikarzy to lewacy i tacy sami sukinsyni jak większość polityków, a co gorzej, wiele milionów ludzi całe godziny spędza na oglądaniu pornografii w Internecie), konsumpcjonizm, zdziczenie polityczne polityków (skandaliczne zachowania parlamentarzystów w parlamencie podczas debat - np. 22 stycznia 2021 r. w parlamencie czeskim doszło do szarpaniny między politykami czy do przepychanek w parlamencie tureckim 10 grudnia 2021 r.) połączone ze zdziczeniem i głupotą polityczną wyborców i ich hedonizmem. W wielu krajach Zachodu dzięki lewackim politykom mamy do czynienia z faktycznymi rządami różnych mniejszości (np. w Australii powszechna abogerynizacja oraz nachalne etniczenie/azjatyzowanie państwa oraz islamizacja i negroizacja krajów Unii Europejskiej), z upadkiem moralności z ich winy - propagują zboczenie moralne i seksualne (np. światem zachodnim rządzi mniejszość społeczna LGBT). Histeria klimatyczna wygenerowana przez polityków i media (szczególnie w Unii Europejskiej i Australii) zawładnęła rozumem bardzo wielu ludzi. Poza tym jesteśmy świadkami triumfu totalnego chamstwa (np. wszechobecne wulgaryzmy nie tylko w codziennej mowie zwykłych ludzi, ale także polityków, ludzi kultury, a przez to w sztukach teatralnych, filmach, piosenkarstwie). A na to wszystko nakłada się brutalna walka z chrześcijaństwem i z zachodnią cywilizacją oraz masowa kolonizacja - tak kolonizacja! - Europy przez ludy Azji i Afryki. Ludzie ci zaczynają sięgać po władzę w szeregu krajach europejskich (np. premierem Wielkiej Brytanii jest Hindus, premierem Szkocji Pakistańczyk (muzułmanin), burmistrzem Londynu także muzułmanin, a to dlatego, że aż 65% ludności Londynu stanowią nieetniczni Anglicy.

Australia ma tylko trochę ponad 25 milionów ludności i występuje straszny brak mieszkań - tak do kupna, jak i na wynajęcie. Tymczasem lewicowy rząd australijski chce w najbliższych 5 latach sprowadzić aż 1,5 miliona imigrantów. Oczywiście z krajów trzeciego świata, głównie Azjatów i dzikusów z Afryki, czyli ludzi zupełnie nie ucywilizowanych - z buszu, analfabetów, którzy nie mają pojęcia jak żyje się w cywilizowanym kraju. Stąd w całej Australii każdego dnia dowiadujemy się o przestępstwach - włącznie z zabójstwami dokonywanymi przez tych dzikusów. Celują w kradzieżach w sklepach, napadach rabunkowych w nocy na domy jednorodzinne, połączonych z torturowaniem domowników, rozbojach na ulicy (dwa dni temu napadli i zabili młodzieńca w mojej dzielnicy) oraz w kradzieży samochodów. I teraz głupi lewacy fundują się nam wiele tysięcy (nie, to nie przesada) nowych kryminalistów i bandziorów (oczywiście większość imigrantów to będą porządni ludzie). Wszyscy, poza tymi głupcami, zastanawiają się, gdzie ci ludzie będą mieszkać, gdyż w najbliższych 5 latach zostanie wybudowanych w Australii tylko 500 000 nowych mieszkań, a większość imigrantów to będą pojedyncze osoby, które później sprowadzą sobie żony (niektórzy muzułmanie aż cztery!), rodziców jednej i drugiej strony. Czyli będzie tego kilka milionów Azjatów i Afrykańczyków i tak Australia stanie się jednym z państw Trzeciego Świata, czyli będzie należeć do biednych i zacofanych krajów afro-azjatyckich. I to nie tylko pod względem etnicznym, ale także pod względem gospodarczym. Bowiem dobrobyt Australii w ostatnich 60 latach był budowany głównie na górnictwie. A teraz lewacy wraz z zielonymi (kretynami do kwadratu) chcą zlikwidować górnictwo. Oczywiście, z ociepleniem klimatycznym należy walczyć, ale nie w sposób radykalny, jak tego chcą zieloni. Dlaczego lewicowy rząd australijski chce zniszczyć Australię jaką dziś znamy. Bo ci ludzie mają w d... Australię. Przez sprowadzanie Azjatów i Afrykańczyków chcą zapewnić sobie wieczne utrzymywanie się przy władzy, gdyż zdecydowana większość imigrantów - analfabetów pod względem nie tylko wykształcenia, ale także politycznym i zwykłych - niewykwalifikowanych robociarzy, zawsze głosowała i głosuje na Labor Party (Partię Socjalistyczną, tj. lewicową).

A zresztą, według mnie, świata nie uda się już uratować. Milowymi krokami zbliża się zagłada ludzkości. Może nie całkowita, ale większości z nas. Bo jeśli nie zniszczy nas wojna atomowa między Chinami i Ameryką czy Zachodu z Rosją, to dojdzie do tego przez przeludnienie świata. W 1960 roku było 3 miliardy ludzi na świecie, zaledwie po 14 latach - w 1974 już 4 miliardy, w 1987 roku 5 miliardów, w 1999 roku 6 miliardów, w 2011 roku 7 miliardów i w 2922 roku 8 miliardów. Czyli każdego roku przybywa ok. 80 milionów nowych mieszkańców Ziemi, którzy potrzebują gdzieś mieszkać, jeść, pić (nie mówiąc o innych potrzebach człowieka, jak np. infrastruktura, opieka zdrowotna, praca, nauka). Tymczasem już dzisiaj głoduje kilkaset milionów ludzi, dla 33% ludności brakuje wody do picia i utrzymania gospodarstw domowych i produkcji rolno-hodowlanej. Jednocześnie pomimo wysiłku ze strony wielu państw w walce z ociepleniem klimatycznym, dwutlenku węgla w atmosferze nie tylko że nie ubywa, ale znacznie on wzrasta. Największymi i coraz większymi trucicielami powietrza są Chiny i India. Dlatego od dawna mówiłem i pisałem, że Trzeci Świat, czyli tzw. kraje rozwijające się zniszczą świat.

Wszystko to zaprowadzi - bo nieuniknienie musi zaprowadzić państwa zachodnie do zagłady, tak jak w przeszłości uległy zagładzie zdegenerowane imperia. Jak mówi stare i znane powiedzenie: historia lubi się powtarzać. Ale i całemu światu - ludzkości także grozi zagłada.

"Lucky country" Australia?

Przebogata dziś Australia (olbrzymie bogactwa mineralne, produkcja żywności) do Drugiej Wojny Światowej (1939-45) była nie za bogatym krajem. A przez wielki kryzys ekonomiczny na świecie (1929 - w Australii trwał do 1939) stała się tak biednym krajem, że rząd australijski w 1939 roku - jako jedyne państwo na świecie - rozważał ogłoszenie bankructwa państwa.

Rozwój górnictwa i przemysłu podczas wojny na potrzeby jej prowadzenia, a szczególnie odbudowa zniszczonej i głodnej przez wojnę Europy oraz duży napływ fachowców i emigrantów z Europy do rozbudowywanego na wielką skalę górnictwa (wydobywa się tu olbrzymie ilości rudy żelaza, węgla kamiennego i przemysłu, jak również niebywały wzrost produkcji rolnej (wielka hodowla bydła i owiec, wełna, masło, sery, a przede wszystkim pszenica), a przez to bardzo duży wzrost budownictwa przemysłowego i mieszkaniowego przyczyniła się do tego, że Australia stała się bardzo bogatym krajem. Zniknęła nędza i bezrobocie. Zaczęto Australię nazywać "lucky country" (szczęśliwy kraj). Pierwszy ten przydomek dla Australii wprowadziła książka Donalda Hornea "The Lucky Country" z 1964 roku. Między innymi używano go w odniesieniu do zasobów naturalnych Australii, pogody, historii, wczesnej zależności od systemu brytyjskiego, dystansu od problemów w innych częściach świata i innych rodzajów rzekomego dobrobytu. Wraz z rozwojem górnictwa, przemysłu i produkcji rolnej bogaciła się Australia jako kraj, a wraz z nią społeczeństwo australijskie. Ten "boom" na bogacenie się nie tylko państwa i biznesu, ale także Australijczyków trwał do lat 70. XX wieku. Było tak dobrze, że z jednej pensji stać było rodziny na spełnienie ich marzenia - nabycia domu rodzinnego. To marzenie było/jest nazywane "australijski sen" lub "wielki australijski sen", który jest, w najwęższym sensie, przekonaniem, że w Australii posiadanie domu rodzinnego może prowadzić do lepszego życia i jest wyrazem sukcesu i bezpieczeństwa. 70% Australijczyków stało się właścicielami działki (450+ m kw.) - w tym ogrodu, własnego domu z garażem na samochód (posiadany prawie przez wszystkich), bardzo często budowanymi i urządzanymi z różnymi dogodnościami codziennego życia (lodówka, pralka elektryczna, maszyna do mycia naczyń, radioodbiornik, potem telewizor - następnie kolorowy, a jeszcze później o jak największym ekranie itp.). Wszystko inne, włącznie z żywnością nie było drogie. Po prostu "żyć, nie umierać", albo "życie jak w Madrycie".

Australia z każdym nowym rokiem jest bogatsza - należy do grona 20 największych gospodarek świata. Wielki biznes przeżywa okres miodowy, zgodnie z powiedzeniem, że "bogaci są coraz bardziej bogatsi". Natomiast sami Australijczycy, chociaż ciągle mają dobre życie, od 50 lat są, według ekonomistów, z roku na roku są o 1% coraz mniej zamożni. Czyli przeciętny Australijczyk jest dzisiaj o 50% biedniejszy od Australijczyka z 1973 roku.

To spowodowało, że australijski sen o pięknym domu na przedmieściach, z piękną działką, skończył się już jakiś czas temu. Dzisiaj 30% Australijczyków mieszka w mieszkaniu ze względów praktycznych - mniejsze mieszkanie, brak czasochłonnego ogródka, a przede wszystkim dlatego, że ich nie stać na kupno domku jednorodzinnego. W głównych miastach coraz więcej osób/rodzin wybiera apartamenty. A to dlatego, że dzisiaj kupno domu staje się wielkim problemem nawet dla rodzin, w której pracują dwie osoby. Tak ceny domów poszybowały w górę. Dzisiaj z jednej pensji - nawet niezłej nikt nie może pozwolić sobie na kupno domu. A problem potęguje fakt, że jest bardzo duży brak mieszkań, a jak znajdziesz, to jeśli nie stać cię na jego kupno, to wynajem mieszkania na tydzień kosztuje kilkaset dolarów, niekiedy 50% twojej tygodniowej pensji. Również wszystko inne, włącznie z żywnością poszło i ciągle idzie niemiłosiernie w górę.

Australia wciąż jest "a lucky country", ale już nie takim jakim była 50 czy 40 lat temu.

Za upicie się dostała 3 mln dolarów

Co partie polityczne nie robią, aby zachęcić wyborców do głosowanie na nie!

W ubiegłym roku odbyły się wybory powszechne do australijskiego Parlamentu Federalnego. Przed wyborami partie polityczne robiły wszystko, aby pozyskać głosy raczej ludzi niezdecydowanych, bo na żelazny elektorat mogą liczyć bez żadnego wysiłku propagandowego.

Większość dziennikarzy australijskich są poglądów lewicowych i cwaniakami żerującymi na ignorancji przeciętnego zjadacza chleba.

21 czy 22-letnia wówczas panna Brittany Higgins, nikomu nieznana, zwykła urzędniczka biurze Partii Liberalnej w Parlamencie Federalnym w Canberze, ponoć miała być zgwałcona na kanapie w gabinecie ministra Lindy Reynolds przez jednego z pracowników tego samego biura 22 marca 2019 roku po pijackiej nocy z kolegami w barze. Jak bardzo pijackiej pokazał film nagrany o 1.40 rano przez kamerę umieszczoną przy wejściu do gmachu Parlamentu. Z tego co pokazała telewizja widać było, że upiła się na umór, do nieprzytomności, a jak to się często mówią Polacy i nie tylko oni, upiła się jak świnia (Australijczycy mówią: "drunk as a skunk", co jest tłumaczone "upił się jak świnia"). Dosłownie (dyrektor prokuratury Shane Drumgold ujął to bardziej delikatnie mówiąc, że była "Tak pijana, jak nigdy w życiu"). Słaniała się na nogach, a jak ze stopy spadł jej but, to nie potrafiła go nałożyć. Była zupełnie nieprzytomna, ciągle pijana i w zasadzie nic nie pamiętała, kiedy rano znaleziono ją nagą w biurze pani minister. Tłumacząc się z tej niedwuznacznej i nieprzyjemnej sytuacji powiedziała, że była zgwałcona. Jak się później okazało, nie udała się jednak na badania lekarskie po incydencie i na poszła zgłosić sprawę na policję. Poskarżyła się jedynie swemu przełożonemu. I sprawa na tym ucichła.
Tymczasem w 2022 roku zbliżały się wybory do Parlamentu Federalnego. O władzę walczyły, jak zwykle, tylko dwie partie - Liberałowie (partia bardzo przypomina PiS) i lewicowa Partia Pracy.
I teraz ni stąd ni z owąd Higgins "przypomniała" sobie o swoim potwornym gwałcie. Poszła z tym na policję, ale zanim tam się udała ze swojego telefonu komórkowego usunęła wszystkie filmy, które mogły ją obciążyć. No i oczywiście sprawę nagłośniła i o gwałt oskarżyła Brucea Lehrmanna, pracownika politycznego Partii Liberalnej, z którym pojechała do Parlamentu. Higgins od razu zainteresowali się lewicowi dziennikarze oraz zapewne Partia Pracy, która postanowiła wykorzystać sprawę w swej kampanii wyborczej. Stając w obronie Higgins, chciała pozyskać głosy kobiet i jednocześnie uderzyć w Partię Liberalną. Jeden z dziennikarzy obiecał napisać z nią książkę na temat jej tragicznych przeżyć tej nocy, chociaż będąc kompletnie pijaną nic nie pamiętała. Oczywiście natychmiast znalazł się wydawca i Higgins miała dostać za książkę 320 tys. dolarów. Lehrmann stanowczo zaprzeczył i nadal zaprzecza zarzutom i utrzymuje, że para nigdy nie miała żadnych kontaktów seksualnych. I dzisiaj - 5 kwietnia wytoczył dwie sprawy sądowe o zniesławienie lewicową stację telewizyjną Australian Broadcasting Corporation (ABC) oraz telewizyjny kanał Channel Ten i News Life Media, firmę stojącą za News.com.au oraz dziennikarki Lisę Wilkinson i redaktora politycznego news.com.au, Samanthę Maiden, które pierwsze poinformowały Australijczyków o sprawie i jednocześnie imiennie i brutalnie oskarżyły Lehrmanna o gwałt.

Stało się tak, gdyż podczas sprawy sądowej, 27 października 2022 roku ława przysięgłych została zwolniona bez werdyktu po tym, jak ławnik uzyskał dostęp do informacji, które nie zostały przedstawione jako dowód w sądzie. Lehrmann został zwolniony bez werdyktu sądowego. Ponowny proces wyznaczony na luty 2023 roku nie odbył się, gdyż ziemia pod Higgins i jej protektorami zaczęła się trząść. Jak kompletnie pijana osoba, która nic innego nie pamięta, wiedziała, że miała seks z Lehrmannem, a nawet jak miała, to czy nie z jej inicjatywy czy za jej zgodą. A może ktoś inny wykorzystał fakt, że jest kompletnie pijana i tę sytuację wykorzystał. Wszak sami nie byli w gmachu. Po prostu w grudniu prokurator wycofał zarzuty wobec Lehrmanna ponoć ze względu na wpływ, jaki drugi proces miałby na zdrowie psychiczne Higgins, która ciągle nie mogła dojść do siebie po tym jak obejrzała na sali sądowej film pokazujący ją wszystkim Australijczykom (stacje telewizyjne) jak ona - młodziutka panna upiła się na amen. Lehrmannowi nie dano szansy na oczyszczenie się z zarzutu. Wciąż więc uchodzi za podejrzanego i nadal jest potępiany przez wiele feministek.

Higgins za namową jak zwykle pazernych prawników (bo bardzo dużo z tego co dostała oni sobie zainkasowali i to dosłownie za kilka godzin pracy w tej sprawie!) uderzyła teraz w Parlament australijski, żądając 3 miliony dolarów odszkodowania, bo w jego gmachu doszło ponoć do gwałtu. U władzy była teraz Partia Pracy i ta w sposób urągający wszelkim regułom prawnym pieniądze te jej wypłaciła. Prawnik rządu nawet nie zakwestionował wysokość zażądanej sumy. Sprawa miała być jak najszybciej zamieciona pod dywan, bo mogła obrócić się przeciwko dziennikarzom i Partii Pracy.

Dzisiaj cwana kobieta jest milionerką. Można powiedzieć, że dostała z "niebios" 3 miliony dolarów tylko za to, że upiła się do nieprzytomności. I że wiedziała jak z pomocą lewicowych dziennikarzy i Partii Pracy oraz adwokatów może za to - i tylko za to nią zostać. No bo sąd nie udowodnił, że była zgwałcona! Nawet nie próbował tego zrobić i legalnie oczyścić z zarzutu o gwałt Lehrmanna.
Tak wygląda australijskie sądownictwo - praworządność i rozgrywki między partiami politycznymi.

Jakże mi to przypomina to, co się dzieje w Polsce.

Marian Kałuski (Australia)

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

29 Kwietnia 2012 roku
Zmarł Wiesław Chrzanowski, polski adwokat, prof. nauk prawnych, żołnierz AK, powst. warszawski, polityk. Marszałek Sejmu I kadencji (ur. 1923)


29 Kwietnia 1924 roku
W Polsce marka polska została zastąpiona złotym polskim jako obowiązująca waluta w kraju.


Zobacz więcej