Środa 15 Maja 2024r. - 136 dz. roku,  Imieniny: Dionizego, Nadziei, Zofii

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 14.03.11 - 19:19     Czytano: [3573]

Matactwa i ordynarne kłamstwa




W poważnym państwie Edmund Klich siedziałby już za kratkami


Rola pułkownika Edmunda Klicha w „wyjaśnianiu” przyczyn katastrofy smoleńskiej staje się coraz bardziej jasna i oczywista. W każdym normalnym i poważnym państwie człowiek, który tak bezczelnie działałby w interesie obcego mocarstwa poniósłby tego surowe konsekwencje. Powiem wprost, siedziałby za kratkami.

Dochodzą do nas kolejne informacje o jego działaniach, które w sposób ewidentny miały utrudniać stronie polskiej dochodzenie prawdy. Każdy średnio rozgarnięty obywatel układając sobie chronologicznie, począwszy od 10 kwietnia wyprodukowane przez niego półprawdy, matactwa i ordynarne kłamstwa dojdzie do jedynej możliwej konkluzji nie potrzebując do tego ani ABW ani SKW.

Mało osób zauważyło, że i ostatnie „sensacyjne” odkrycie TVN24 i GW, zdementowane już przez prokuraturę, o rzekomej kłótni generała Błasika z kapitanem Protasiukiem na płycie lotniska Okęcie, było również autorstwa Edmunda Klicha i powstało już w grudniu ubiegłego roku, kiedy w jednym z brukowców ukazała się taka jego wypowiedź:

"10 kwietnia rano na wojskowym lotnisku w Warszawie szykująca się do startu załoga tupolewa nie dostała prognozy pogody od stacji meteo. Nie dostała, bo stacja nie otrzymała jej od Rosjan. Dlatego dowódca załogi kapitan Protasiuk odmówił wylotu. Tłumaczył, że nie wiedząc, jakie będą warunki atmosferyczne, nie może zdecydować się na taki lot. W takiej sytuacji maszyna nie miała prawa startować. Ten lot w ogóle nie powinien się odbyć"

W co gra TVN24 i GW? Czy aby nie są w jednej drużynie z Edmundem Klichem?

Myślę, że warto w świetle dzisiejszych doniesień „Naszego Dziennika” przypomnieć czytelnikom mój styczniowy wpis zamieszczony w NE poświęcony właśnie Edmundowi Klichowi.

***

Po katastrofie wojskowego samolotu CASA C-295 M numer 019, która wydarzyła się 23 stycznia 2008, o godzinie 19:07 w Mirosławcu, powołana została przez MON, 29 osobowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego skupiająca najlepszych polskich fachowców. Na próżno wśród jej członków i ekspertów szukać nazwiska pułkownika Edmunda Klicha.

Tamtego tragicznego wieczoru nasz wybitny ekspert nie poczuł nieodpartej potrzeby by spakować się, wybiec z domu i jechać na oślep przed siebie powodowany poczuciem odpowiedzialności i patriotyzmu, choć wśród ofiar było wielu jego przyjaciół i znajomych.

Edmund Klich znał wówczas swoje miejsce w szeregu i wiedział doskonale, że badanie wypadków w lotnictwie państwowym to nie jego działka. On jest szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych istniejącej przy ministrze infrastruktury i w jego kompetencji jest tylko i wyłącznie lotnictwo cywilne. Koniec, kropka.

Tym bardziej wydaje się dziwne, że po ponad dwóch latach pan pułkownik Klich zachował się zupełnie inaczej. Katastrofa rządowego samolotu z prezydentem na pokładzie była w sposób oczywisty również wypadkiem w lotnictwie państwowym. Piloci byli wojskowymi, a samolot należał do wojskowego pułku i leciał na rosyjskie lotnisko wojskowe.

Ów rejs w dokumentach oznaczono literą „M” (military).

Skąd, więc ten nagły impuls i wprost mesjańskie przewidzenie tego, że to on, Edmund Klich właśnie stanie się człowiekiem numer jeden i jako polski przedstawiciel przy MAK i będzie odpowiedzialny ze strony polskiej za wyjaśnienie przyczyn katastrofy? Dlaczego nagle zachował się zupełnie nielogicznie i odwrotnie niż 23 stycznia 2008 roku? Skąd jazda zupełnie w ciemno do Warszawy i wiara, że zastanie tam ministra Grabarczyka, z którym się wcześniej nie umawiał oraz wbrew jakiejkolwiek logice cała tragedia będzie badana tak, jakby była to jedna z wielu katastrof w lotnictwie cywilnym i to na dodatek rejsowym?

Czy aby na pewno wyjazd Edmunda Klicha do Warszawy był tak spontaniczny jak zeznawał w sejmie?

Oto opowieść Edmunda Klicha wygłoszona przed sejmową komisją infrastruktury 6 maja 2010 roku:
„Rozpocznę od pierwszej informacji, o której – jak większość pewnie z państwa – dowiedziałem się o katastrofie z mediów. Nawet dzwonił jeszcze syn. Mówi: tato czy wiesz, co się dzieje? Włączyłem TVN 24, widzę, co się dzieje, w związku z tym natychmiast zacząłem się pakować i jadę do Warszawy, bo wiedziałem, że już może być problem prawny. Dlaczego? Dlatego, że samolot jest samolotem – był – samolotem lotnictwa państwowego. Załoga była wojskowa. W związku z tym dotyczy to lotnictwa państwowego, którego nie obejmuje załącznik 13 do konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym”

Ciekawe. Klich wie już, że załącznik 13 i cała konwencja w tym przypadku nie mają zastosowania, czyli nic tam po nim, a jednak pędzi jak błyskawica do Warszawy.

Dalej robi się jeszcze ciekawiej:

„Tak gdzieś w połowie drogi, chyba w rejonie Garwolina, bo ja mieszkam w Dęblinie i na weekendy jeżdżę do Dęblina, w tygodniu czy jak potrzeba to mieszkam w Warszawie, także nie ma jakiegoś problemu tutaj dojazdu, szybkości na miejsce wypadku czy coś. W połowie drogi dostałem telefon od pana Aleksieja Morozowa, to jest obecnie przewodniczący Komisji Federacji Rosyjskiej, zastępca pani Anodiny – szefowej Mieżnonarodnej Awiacionnej Komisji… Komitetu, to znaczy Międzynarodowego Komitetu Lotniczego. (...) On zadzwonił i powiadomił mnie, że jest katastrofa w Smoleńsku i traktuje to, jako telefoniczne powiadomienie, natomiast formalne będzie później. I było od razu pytanie o procedury, według jakich będzie ten wypadek badany. On zaproponował załącznik 13 do konwencji, bo myślę, że i według jego wiedzy, i ówczesnej mojej wiedzy, to jest jedyny dokument, który podpisała i strona polska, i Federacja Rosyjska, jako konwencję chicagowską tak zwaną z ’44 roku. Ja wtedy nie wypowiedziałem się jednoznacznie, ale też sądziłem, że to będzie jedyne rozwiązanie, to znaczy rozwiązanie, które ma jasne zasady prawne.”

I dalej:
„Po przyjeździe do ministerstwa już pan minister Grabarczyk na mnie czekał. Zgłosiłem się do gabinetu pana ministra i też ten pogląd wyraziłem, że tu chyba aneks 13 jest takim dokumentem, gdzie obydwie strony mają określone procedury, jest to już jasne, to są zasady międzynarodowe.”

Jak widzimy to nie na szczeblu rządowym z udziałem polskiego premiera dochodzi do forsowania załącznika 13 konwencji chicagowskiej, której w ogóle nie stosuje się w przypadku katastrof w lotnictwie państwowym, lecz cały plan zostaje wyjawiony gdzieś w okolicach Garwolina z inspiracji Morozowa i via jego pomagier Edmund Klich przekazany ministrowi Grabarczykowi.

Do faceta, który w ogóle nie jest przewidziany do badania takich wypadków jak katastrofa smoleńska, dzwoni inny facet z Rosji, który również doskonale wie, że to nie ten adres i nie jego instytucja powinna badać tego typu wypadki. O dziwo, obaj wiedzą o tym doskonale, ale polski rozmówca Morozowa, jakby telepatycznie wyczuwa, co będzie się działo i już jest w drodze czytając niemal w myślach zastępcy generał Anodiny.

Zastanawiające, że na eksperta-ochotnika czeka już w Warszawie minister Grabarczyk, choć nie słyszymy w zeznaniach Klicha o żadnym umawianiu się na wspólne spotkanie. Kto poinformował Grabarczyka, że Klich jest w drodze i ma on na niego czekać?

A może to nagłe pakowanie się i wyjazd z Dęblina do Warszawy to typowe zachowanie się podległego służbowo funkcjonariusza po usłyszeniu wydanego mu rozkazu, a nie impuls, którego jakoś zabrakło podczas katastrofy w Mirosławcu i śmierci tylu przyjaciół i kolegów?

Może pierwszym zadaniem Edmunda Klich była walka o postępowanie w myśl 13 załącznika do konwencji chicagowskiej, która jak dzisiaj wiemy okazała się korzystna tylko dla Rosjan gdyż pozwala im dysponować dowolnie kluczowymi dowodami niezbędnymi do wyjaśnienia przyczyn katastrofy i nie wydawanie ich stronie polskiej?

Idźmy zatem dalej.

Klich, choć jeszcze nie jest polskim akredytowanym przy MAK znajduje się błyskawicznie w Moskwie obok takich wybitnych specjalistów wojskowych jak między innymi płk Goliński i płk Milkiewicz. Niestety, za pomocą intryg i kłótni pozbywa się „konkurencji”, która wraca po trzech dniach do Polski i tak oto opisuje później swoje starcie z wówczas jeszcze pułkownikiem Parulskim, szefem prokuratury wojskowej:
"I wchodzę do tego pomieszczenia, jest pan minister Parulski i od razu - no, powiedziałbym dosyć ostro - powiedział mi, że ja w ogóle nie potrafię działać, ja utrudniam pracę prokuraturze, a w ogóle ja ustawiłem... przyjąłem, jako załącznik 13 do procedowania i działam na szkodę Polski. To były bardzo mocne słowa i ja sobie je zapisałem zaraz wieczorem. Więc w tej sytuacji nie wiem, o co chodzi. Ja mówię, ja muszę procedować według załącznika 13 i wymaga tego ode mnie pan Morozow".

Znowu pojawia się Morozow, którego autorytet i zwierzchnictwo wydają się od początku dla Edmunda Klicha bezdyskusyjne, choć przypominam, nadal nie jest on jeszcze polskim akredytowanym przy MAK i Morozow nie może od niego niczego jeszcze wymagać czy żądać. Dlaczego zwycięża lojalność wobec Morozowa, a nie obowiązek zapewnienia Polsce jak największego wpływu na wyjaśnienie przyczyn katastrofy?

Czyżby odzywała się u naszego „wybitnego eksperta” dusza niewolnika i instynkt podporządkowania się przewodnikowi stada?

Skoro Parulski uważał wówczas procedowanie według załącznika 13-go za szkodliwe dla Polski to znaczy, że prokuratura wojskowa i wojskowi eksperci mieli inny plan, zniweczony z premedytacją przez Rosjan i działającego zgodnie z ich interesem Klicha.

Dalej następuje bardzo sprawna akcja świetnie przygotowanych Rosjan, u których bynajmniej nie widać w tej kwestii żadnego chaosu i bałaganu. Wręcz przeciwnie, wydają się być świetnie przygotowani i działać według wcześniej ustalonego precyzyjnego planu. Oni chcą za wszelką cenę właśnie jego, Edmunda Klicha i to uczucie do niego zrodziło się być może nie w okolicach Garwolina, …ale gdzie indziej i dużo, dużo wcześniej?

W każdym bądź razie to, co dzieje się dalej tak opisuje sam Klich:
„W kolejny dzień, to był poniedziałek, a i kolejny dzień godzina 13.00, tj. wtorek, trzynastego …przepraszam…o godzinie 12.00 podchodzi do mnie pan Morozow i mówi: pan premier Putin zaprasza, no nie mówi się pan w języku rosyjskim tylko jest wy czy ciebie, no jest to taka forma, jak w angielskim, mówi zaprasza ciebie na konferencję prasową do Moskwy na trzecią. Ja mówię, jak na trzecią? Przecież jest dwunasta. Chyba, że jakiś samolot, może przelecę się jakimś Tu-22 albo coś i to wtedy można, prawda? Wszystko możliwe jest, szczególnie w tak mocnym państwie. No i od razu zadzwoniłem do pana ministra Grabarczyka, bo coś tutaj ja za wysoko zaczynam gdzieś być postrzegany, prawda? No i w rozmowie, ja nie wiem czy była taka jasna akceptacja, ale wyczułem, że mogę się na to spotkanie udać do… Aha, bo później było tak: nie będę musiał lecieć do Moskwy, ale będzie telekonferencja i mam być w budynku w jakimś jednym z gubernatorów. Udałem się na tę konferencję. Pierwszy głos zabrał pan premier Putin, później jego zastępca pan Iwanow i jako trzecia pani Anodina, szefowa MAK-u, która jasno powiedziała, że będzie procedowanie według załącznika 13.”

Rosjanie widząc tarcia w polskiej delegacji oraz patriotyczne i fachowe, czyli „groźne” podejście niektórych naszych ekspertów i wojskowych, postanowili posadzić Klicha przynajmniej na ekranach telewizorów, między Putinem, Iwanowem i Anodiną tak, aby ów obraz poszedł w świat i powstało wrażenie, że ich faworyt jest główną postacią w polskiej ekipie i jest to wybór polskiej strony.

Ponownie zwracam uwagę, że dzieje się to 13-go kwietnia i Edmund Klich nie jest jeszcze polskim akredytowanym przy MAK.

W ten oto przemyślny sposób w rzeczywistości to Kreml obsadził stanowisko polskiego akredytowanego przy MAK, a na fali polskiej akcji palenia zniczy na grobach czerwonoarmiejców i podziwu autorytetów z Czerskiej dla wspaniałej postawy władz Rosji, trudno byłoby stawiać w kłopotliwej sytuacji Władimira Putina. Ten zaś sprytnie oraz osobiście nobilitował Edmunda Klicha.

Zresztą któż miałby oponować z obecnej ekipy rządowej, która prężyć muskuły potrafi tylko na własnym podwórku wobec wrednych „pisiorów” wspierana przez zaprzyjaźnione media?

Dzisiejsze teatralne gesty Donalda Tuska, udające niezadowolenie z raportu MAK to zwykła gra pod naiwną publiczkę, a apelowanie do strony rosyjskiej o uwzględnienie polskich uwag do raportu jest niczym innym jak proponowaniem kompromisu zamiast poszukiwaniem prawdy. Tej prawdy Putin oraz Tusk i jego ferajna nie chcą od samego początku i dlatego najwygodniejszym akredytowanym dla obu stron był właśnie Edmund Klich z wyraźnie widoczną, wbitą w plecy rosyjską kierownicą.

Gwarancją na ukrycie prawdy jest też wypróbowany i dobrze znany na całym świecie żołnierz Putina, prokurator Jurij Czajka, o którego „osiągnięciach” i „sukcesach” Tusk nie mógł nie wiedzieć, zgadzając się na pozostawienie w jego wypróbowanych rękach decydującej roli w prokuratorskim śledztwie.

Wszelkie dzisiejsze dywagacje czy przedłużyć Klichowi kończącą się kadencję, jako przewodniczącemu Komisji Badania Wypadków Lotniczych przy ministrze infrastruktury uważam za skandal i objaw wyjątkowego skundlenia polskiej klasy politycznej.

Jednak tak jak trzeba było zmiękczyć pułkownika Parulskiego generalskimi lampasami, podziękować za pomocą wysokiego odznaczenia państwowego ambasadorowi Rosji w Polsce, Grininowi za współudział w dyplomatycznym spisku wymierzonym przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, tak trzeba będzie jakoś „godnie” zagospodarować polskiego eksperta, protegowanego Władimira Putina. Nie mam żadnych wątpliwości, że tak się właśnie stanie.

Ten człowiek powinien jednak kiedyś stanąć przed polskim, prawdziwie niezawisłym sądem, a jeżeli już czemuś ma koniecznie w przyszłości przewodniczyć to najlepiej z poręczenia Putina, dożywotnio, rosyjskiej komisji MAK, najlepiej w złoconej liberii i przed drzwiami do windy w siedzibie „międzypaństwowej komisji” w Moskwie.

„Mocną” pozycję polskiego akredytowanego najlepiej obrazuje ten oto fragment konferencji prasowej MAK z 19 maja 2010 roku. Mamy tu jak na tacy Edmunda Klicha, którego po telekonferencji z Putinem, generał Anodina szybko sprowadza do parteru, tak, aby mu woda sodowa nie uderzyła zbytnio do jego megalomańskiej głowy i znał swoje miejsce w szeregu.

Dziennikarz BBC zadaje pytanie Edmundowi Klichowi o dodatkowy głos w kabinie, czy jest zidentyfikowany i do kogo należy. Drugie pytanie – O zabrany z lotniska w Smoleńsku system ILS.

Chce odpowiadać Edmund Klich, ale Tatiana Anodina wchodzi mu w słowo: „Może ja odpowiem. Pan Klich może mówić później.”

Od tamtych wydarzeń minie niedługo już dziewięć miesięcy

Pytany ostatnio w programie „Warto rozmawiać” o to czy zbadał to słynne skrzydło rządowego Tupolewa, które ponoć odpadło po uderzeniu w brzozę, polski „ekspert” Edmund Klich odpowiedział przecząco. Za to nazajutrz w wywiadzie dla portalu Wirtualna Polska „specjalista od katastrof lotniczych” stwierdził:
Ważne byłoby, aby ujawnić rozmowy między Lechem i Jarosławem Kaczyńskimi i dowiedzieć się czy rozmowa dotyczyła rzeczywiście jedynie stanu zdrowia matki

Tak drodzy czytelnicy, to nie sen, to się dzieje naprawdę. Ten człowiek de facto nastręczony przez Rosjan, wędruje od studia telewizyjnego do studia, od jednej redakcji do drugiej i traktowany jest zupełnie poważnie, jako obiektywny, niezależny polski ekspert i fachowiec.

Ilość sprzecznych z sobą wypowiedzi, wolt, zmian stanowiska, dziesiątki wywiadów i wydana książka czynia polskiego akredytowanego jednym z głównych narzędzi prowadzonej od samego początku przez stronę rosyjską i polską skoordynowanej akcji dezinformacyjnej.

Półroczne żebranie opinii publicznej o zabezpieczenie wraku samolotu, brak czarnych skrzynek, broni, kamizelek kuloodpornych i amunicji borowców, telefonu satelitarnego prezydenta jak i samego kokpitu samolotu to skandaliczne wydarzenia, które miały miejsce bez żadnego stanowczego protestu polskiego rządu, co może nasuwać podejrzenie, że było mu to na rękę.

Oto III RP w pełnej krasie. Oto upadające chore państwo z ogłupioną do cna gawiedzią, które nie może doczekać się narodowego przebudzenia. Państwo ludzi, którzy mając uszy nie słyszą i mając oczy nie widzą.

P.S. Życie jak zwykle zaskakuje.

Powyższy tekst pisałem 8 stycznia i nie sądziłem, że moje „chore insynuacje” podważające samodzielność decyzji Edmunda Klicha o wyjeździe 10 kwietnia 2010 roku ze swojego domu w Dęblinie do Warszawy potwierdził sam polski akredytowany w wywiadzie dla Gazety Polskiej.

GP - Wkrótce potem - jako pierwszy, zanim zrobił to ktokolwiek ze strony polskiej - zadzwonił do Pana Aleksiej Morozow, wiceszef MAK?

Edmund Klich - Przy okazji chcę tu uściślić pewną informację: Morozow do mnie dzwonił, gdy jeszcze byłem w domu, a nie na trasie do Warszawy, jak powiedziałem w pierwszym przesłuchaniu sejmowym

kokos26

Wersja do druku

podajdalej11 - 02.06.11 11:02
From podajdalej11
1)An unusual riddle for the international family of chess players. In memory of the tragic accident at Smolensk, Mr Jan Tarwid, a Reserve of the Polish Airforce Corporal and graduate of T.S.W.L, created this chess riddle.
2) It's named "In Memory of the 2010 Crash Landing".
Black:
p-e4; p-e5; p-e6; N-f3; p-f4; p-f5; p-f6; N-f7;
R-g3; p-g4; B-g5; p-g6; R-g7; K-h4; B-h5; Q-h6.
White:
K-a1; p-a4; p-a6; R-a8; B-b1; p-b4; p-b6; R-b8;
B-c3; p-c4; p-c6; N-c8; p-d4; p-d6; N-d8; Q-e1.
3)Line "E" plus pawns at p-e4: p-e5: p-e6: to illuminate the start of the landing strip.
4)The spot marking the landing of the plane is field C-5.
5)The plane is securely avoiding the tall tree: K-h4; Q-h6
6)QUESTION: Where should the starting lights be placed in order that the plane would scrape the tall tree: K-h4; Q-h6:
7)Please send answer to: tarwidemb@aol.com
8)All rights reserved.

podajdalej11 - 02.06.11 11:00
Podaj dalej w celu unikniecia podobnej katastrofy smolenskiej.
1)Niezwykla zagadka dla miedzynarodowej rodziny szachistow.
Na pamiatke tragicznej katastrofy w Smolensku Kapr. Rez. Lotnictwa Polskiego absolwent T.S.W.L. Mr. Jan Tarwid ulozyl zagadke szachowa.
2)Nazwa:In memory of the Smolensk 2010 crash Landing;
Czarne:
p-e4; p-e5; p-e6; N-f3; p-f4; p-f5; p-f6; N-f7;
R-g3; p-g4; B-g5; p-g6; R-g7; K-h4; B-h5; Q-h6.
Biale:
K-a1; p-a4; p-a6; R-a8; B-b1; p-b4; p-b6; R-b8;
B-c3; p-c4; p-c6; N-c8; p-d4; p-d6; N-d8; Q-e1.
3)Linia E plus pionki E-4, E-5, E-6 oswietlaja poczatek pasa ladowania.
4)Miejsce ladowania samolotu to pole C-5.
5)Samolot bezpiecznie omija wysokie drzewa K-h4, Q-h6.
6)Pytanie: Gdzie ustawic swiatla poczatkowe tak, by samolot zawadzil o wysokie drzewa K-h4,Q-h6.?
7)Odpowiedz prosze wysylac na tarwidemb@aol.com
8)Wszelkie prawa autorskie zastrzezone.

podajdalej11 - 02.06.11 10:53
Od podajdalej11
Obywatele Amerykanscy pochodzenia polskiego i rosyjskiego czekaja z cierpliwoscia szachistow kiedy dostana odpowiedz na pytanie jedenaste ?.
Pytanie11, Dla Rodakow i Braci Rosjan. Dlaczego w celu unikniecia Smolenskiej katastrofy nie powiedziano zalodze samolotu TU154M, ze w oparciu o optyczna kontrole stwierdzono tylko czesciowe wysuniecie podwozia samolotu i dalsze ladowanie doprowadzi do katastrofy.
======
Question 11: For Polish Citizens and our Russian Brothers. Why, in the goal to escape the Smolensk catastrophe, did nobody warn the crew of the TU154M that, on basis of optical control, it was found that the landing gear of airplane is partially extended and continuing with a landing would result in disaster.

podajdalej11 - 02.06.11 10:50
Od podajdalej11
Jako byly adwokat,prokurator i sedzia sadu kolezenskiego w 47Szps. stwierdzam, ze w postepowaniu kontrolera w Smolensku w dniu Kwiecien 10 / 2010 brak bylo LOGIKI.
Kontroler w Smolensku 10 kwietnia 2010 roku powinien powiedziec zalodze Tu154M, ze podwozie jest wysuniete czesciowo a ladowanie doprowadzi do katastrofy.Kontynulowanie naprowadzania samolotu przez kontrolera potwierdza, fakt ze warunki pogodowe byly dostateczne a podwozie bylo widoczne przez lornetki kontrolera.
Mr.Jan Tarwid. Kapr.Rez.Lot.Pol.47Szps.
==========
Od podajdalej11
As a former attorney, prosecutor and Judge of Colleague Court in the 47th Training Regiment of helicopters, I profess that the behavior of the air controller in Smolensk was illogical. The air controller in Smolensk on April 10, 2010 had to tell the crew of the TU-154M that the landing gear is partially extended and landing will result in disaster. The continued guiding of the plane by the air controller proved the fact that the weather conditions were satisfactory and that the TU-154M’s landing gear was seen by the air controller to be in the right position through their binoculars.
Mr. Jan Tarwid. Kapr. Rez, Lot, Pol, 47Szps.

podajdalej11 - 02.06.11 10:46
Mamy w Polsce ponad 50% KMICICOW oszukiwanych przez swoich DZIEDZICOW.
Obywatelom amerykanskim pochodzenia polskiego i rosyjskiego jest WSTYD ZA TYCH CO NIE MAJA WSTYDU i bezwstydnie matacza. Sadze, ze sie boja wyginiecia jak DINOZAURY.
Dodam ze w mojej ocenie kierownik lotow bedac w kontrowrsyjnych rozkazach powinien dac znac zalodze samolotu, ze w oparciu o optyczna kontrole stwierdza, ze podwozie jest tylko czesciowo wysuniete.
Oraz stwierdzam ponad wszelaka watpliwosc, ze doswiadczenie Rosyjskich kontrolerow jest tak wielkie, ze potrafja sprowadzic samolot w podobnych oraz gorszych warunkach na ziemie gdy jest niezdolny do dalszego lotu.
Wskazane jest sprawdzic ponad wszelka watpliwosc jak kontroler lotniska w Smolensku kontroluje swiatla podejscia do ladowania?. Oceniam ze w wyniku tej katastrofy polscy piloci i technicy nigdy nie beda ufac swiatlom podejscia do ladowania.
Podobna rade zalecam pilotom i technikom innych narodowosci wraz z zagadka szachowa p.t."Przeslanka do wypadku".
Wpisz do przegladarki: Pamieci ofiar katastrofy TU-154M – 47 Szkolny Pulk Smiglowców
Mr.Jan Tarwid.Kapr.Rez.Lot.Pol.47

wartownicy - 11.04.11 20:47
Tragedia,ktora dotknela Polske 10 kwietnia 2010r powinna byc zaraz wyjasniona.rok minal,a my dalej mamy podawane oszustwa ,zamiast prawdy.To wola==l O POMSTE DO NIEBA PRZELANA KREW I ZYCIE PREZYDENTOW I 94 OFIAR NIE POJDZIE NA MARNE.ONI I MY ZADAMY PRAWDY.N A T Y C H M I A S T.

uta - 20.03.11 16:46
A to mie ruszyło, pislemingi.
Ciekawe, że jak oskarżano lekarzy o łapówki, co okazało się bujdą od początku do końca to żaden z Was nie krzyczał że krętactwa i ordynarne kłamstwa ?? Tacy zdrowi jesteście i przeszczepy Wam nie są potrzebne ?
Spoko, na każdego przyjdzie czas jak na psa mróz. Jak oskarżano pilota po locie do Gruzji (teraz okazuje się po co lecieli !!!) to żaden z Was nie staną w jego obronie. Jak sprzedano nasze rezerwy rakietowe to nie krzyczeliście ze zdrada !? A wiecie kto sprzedał ? Z artykułu "Rakiety, haki, terroryści" (Angora 11/2011, s.20) wynika że uczynił to Wasz bohater Wawelczyk .
Dowód na to że fakty podane są prawdzie jest dziecinnie prosty.
Minęło właśnie 14 dni od publikacji i cisza , ani słówka dementi.
O wiele błahsze zarzuty wywoływały wściekłe ujadanie waszych bulterierów.
A tu nic, ucha po sobie, może przyschnie i nikt nie zauważy. Jak na razie tylko wy nie zauważyliście belki we własnym oku. Wszystkie Miry, Rychy, jakies tam afery starej chowickiej czy wydumane draki z węglem to mały pikuś, za tamte mozna było trafić pod sąd powszechny a za to Trybunał Stanu był w banku.
Pa, teraz ujadajcie - ale merytorycznie - obelgi to byle żul spod baru rzuca gdy mu nie dołożysz na bełta.

Lubomir - 19.03.11 15:30
Re: Błotniak z Bronnej Góry. Udaj się po poradę do innego Klicha, Bogdana. Psychiatra powinien znależć lekarstwo na twoje rozterki.

Błotniak z Bronnej Góry - 18.03.11 14:37
KOKOSOWE MLECZKO

Ja, jako średnio rozgarnięty aspirant Rzeczypospolitej jeszcze Polskiej, którego dziób powinien być od dawna zabetonowany po wsze czasy, zapytam niewinnie kokosa 26, czy mu aby jakiś przypadkowy kokos nie spadł na łeb, bo małpy zwykle się cieszą z takich niespodziewanych darczyńców.

Pominę naturalnie w moim pytaniu cały "Potop" w scenografii pułkownika Lubomira.
Ten akurat już dawno zamienił szablę na maczetę, a rozum na kiszone ogórki!

wartownicy - 17.03.11 22:46
RYBA PSUJE SIE OD GLOWY,JAK WIDAC TO U NAS. HERR THUSK I JEGO PODWLADNI PODAJA NAM SAME KLAMSTWA ,MYSLĄ,ŻE MY IM UWIERZYMY.PAN KLICH ,P SIKORSKI MOWIĄ TAKIE BREDNIE,JAK IM PRZEKAZALI,CI DZIĘKI KTÓRYM SĄ NA STANOWISKU.kPINY STARSZYCH BRACI SĄ TRUDNE DO WYTRZYMANIA.MUSIMY SIĘ ZASTANOWIC JAK DLUGO TO WYTRZYMAMY.POZDRAWIAMY.WIOSNA SIĘ ZBLIŻA PANOWIE.

Lubomir - 16.03.11 7:38
Chciałoby się powiedzieć: Każdy 'potop' ma swojego Kuklinowskiego. W obecnym 'potopie' jest nim niewątpliwie Edmund Klich.

Wszystkich komentarzy: (11)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

15 Maja 1926 roku
Nowym Premierem zostaje Kazimierz Bartel, a obowiązki Prezydenta przejmuje Marszałek Sejmu Maciej Rataj.


15 Maja 1848 roku
Podczas rewolucji lutowej, w Paryżu odbyła się demonstracja na rzecz niepodległości Polski.


Zobacz więcej