Piątek 26 Kwietnia 2024r. - 117 dz. roku,  Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 23.07.09 - 17:35     Czytano: [2428]

Przyjaciel Misza




Szanowny Panie Redaktorze!

Pojęcie przyjaciela bardzo się zdewaluowało, nie jest już on – jak niegdyś bywało – osobą, której możemy powierzyć najskrytsze swoje sekrety, podzielić się troskami, podzielić na pół swoje cierpienia. Dziś przyjaciel równa się kupel, ktoś z kim można pójść na piwo, załatwić interesy, pośmiać się, powygłupiać, ale przy naszym większym cierpieniu – „kumpel” znika, usuwa się w cień - żeby nie mieć ewentualnych kłopotów.
A mnie spotkało wielkie szczęście - prawdziwa przyjaźń!!! Bezinteresowna, niebywała i … być może nawet niezasłużona!!! Mój przyjaciel Misza miał ok. 96 kilogramów, okaz silnego, młodego zdrowia! Dlatego o tym piszę, ponieważ nikt z mojej rodziny i bliskich przyjaciół nie spodziewał się tragedii!
A jednak…. Mój wielki przyjaciel nagle odszedł, lekarze stwierdzili rozległego raka śledziony i przerzuty na płuca. Śmierć, choć sama łzami człowieczymi się żywi, to zaiste nas ludzi nie lubi karmić nawet… złudzeniami!
Przyjaciel mój, o którym tu piszę, był dla mnie zawsze cierpliwy. Nawet jeśli nie zgadzał się z moim zdaniem – pozwalał mi samej zastanowić się nad swoim postępowaniem. Cieszył się z każdego mojego odruchu miłości, cieszył się, że jestem przy nim, nie wymagał ode mnie deklaracji, wystarczyło spojrzenie w oczy, wystarczył mój uśmiech, wyciągnięcie dłoni – wystarczyło mu to za całe uwiarygodnienie naszej więzi. Wszystko było czyste i dobre, zawsze mogłam na niego liczyć! Nie werbalizowaliśmy swoich uczuć a jednak one istniały, jak niewidoczna nić, która splata się nie tylko wokół serca, ale i w bardziej realnej… codzienności! Przyjaciel mój… kochał moją rodzinę, dzieci, dom, znajomych. Zawsze akceptował tych, których mu przedstawiałam! I wierny pozostał, bo nic, zupełnie nic; żadne plotki, pomówienia, czyjaś opinia nie mogły w nim zburzyć wiary w nasze wzajemne przywiązanie, a przede wszystkim jego wiary we mnie…
I umarł, przyjaciel mój wielki… umarł!
Zwłoki jego zabrano do spalenia. Panowie, którzy zabierali jego ciało powiedzieli: „-przepraszamy”! Oni czuli, że to był ktoś bardzo dla mnie ważny! A ja…stałam w przedpokoju i bałam się go pożegnać…!
Mój przyjaciel Misza był psem - bernardynem!
Być może po to żył, by udowodnić, że istnieje przyjaźń! Nie ta współczesna „kumplowska”, przy piwie, nie ta interesowna, lecz właśnie prawdziwa, bezinteresowna, taka bajkowa, a mimo to codzienna… taka wierna, aż do śmierci!

Z uszanowaniem
Lusia Ogińska

Wersja do druku

Aronia - 29.07.09 21:56
Lusiu! Ja myślę, że właśnie dzisiaj, na jakiejś łące podgórskiej, Twój Misza obwąchuje się z moją Sonią. Widzę jak kroczy dostojnie i jak Mu sierść cała faluje, gdy tak idzie uroczyście , obok tej wariatki, zdziwiony trochę jej nagłym towarzystwem... i urodą. Już ona wyjaśni wszystko i pokaże Mu te miejsca na wzgórzu, gdzie można się rozpędzić w zabawie, gdzie słońce świeci, ale nie ma upałów, gdzie w zagłębieniach leżą łachy śniegu i da się tam wleźć i wytarzać z rozkoszą - na plecach nawet - nie narażając się wcale na śmieszność.Tam jest mnóstwo tropów przeróżnych i można węszyć do woli i zgadywać, który zapach do kogo należy... Więc sprawdźmy, więc sprawdźmy! I biegną kłusem, pyski roześmiane, uszy podskakują , ona oczami łypie na niego, on - stoicko, nie daje poznać po sobie, ale mu się podoba, ta panna ruda i zawsze uśmiechnięta, mimo dziwnego smutku w ciemnych oczach i zabawa mu się podoba i ten wiatr chłodny, co skądś zapach sierści przywiewa. O ! To lis był, popatrz! A czemu się tak nagle w tych wrzosach rozpłynął, gdzie zniknął? Kiedy legną na ziemi , ona na boku, on z wielką głową na łapach i oczy zamknięte, to się wymienią myślami , jak kiedyś ludzie filmami video, ach - pomyśli Sońka, to jego Pani taka była! Aaa!- pomyśli Misza,na takiej zasadzie to się tutaj odbywa! I co, Lusia narazie da sobie sama radę, a potem się znowu spotkamy? Ach ! - A Sońka aż w odpowiedzi szczeknęła. Bez obaw! Bez obaw!

POLAK POLSKI - 25.07.09 9:55
Wrażliwe i mądre jest serce Pani Lusi i dlatego jest moją wspaniałą Poetką-Przyjacielem.
Natomiast jeśli chodzi o p. Mariana - to broń nas Dobry Boże od takich przyjaciół. Trzymając w jednej ręce katechizm, a w drugiej ręce pióro cięknące nienawiścią - pisze jak mu "cykuta układa się w słowa".

Pozdrawiam

bernard - 24.07.09 19:44
Sądzę, że wszystkich i tych, którzy wierzą w coś więcej niż instynkt zwierząt i tych którzy wierzą, że tylko człowiek potrafi być dobry – pogodzić może opowieść o życiu Świętego Franciszka, którego chyba o brak wiary podejrzewać nie wolno:

Przez pewien czas św. Franciszek przebywał w Gubbio. Było to w okresie, gdy miasto żyło w strachu przed wilkiem, który atakował stada owiec, a nawet zdarzało się, że zagryzł człowieka. Kiedy św. Franciszek chciał wyjść któregoś dnia poza mury miasta, strażnicy próbowali go powstrzymać. On jednak spokojnie odrzekł, że nie obawia się brata wilka. I poszedł – jak mniemano, na pewną śmierć. Spotkanie Świętego z dzikim zwierzęciem miało jednak przebieg zgoła nieoczekiwany.
Drapieżnik od razu spokorniał, gdy na powitanie św. Franciszek uczynił znak krzyża. Zakonnik powiedział zwierzęciu, że jeśli przestanie krzywdzić ludzi, oni będą go żywili do końca życia. Wówczas wilk podał Franciszkowi łapę na znak zgody, po czym pobiegł przy nodze Świętego do miasta. Odtąd mieszkańcy rzeczywiście chętnie go karmili, bo był dla nich żywym świadectwem cudu, jakiego dokonał św. Franciszek.
Podobnie było z mszą świętą która odprawił św. Franciszek dla…. ptaków!
No cóż ale to pewnie Franciszek się mylił, a nie ci, którzy na tym forum są świętsi od niego i oburzają się stosunkiem – zupełnie ludzkim – do braci mniejszych!

iti - 24.07.09 18:45
Panie Marianie, z całym szacunkiem do Pana wypowiedzi, ale dlaczego zarzuca Pan tekstowi p. Ogińskiej bluźnierstwo.. Jest to tekst świadczący o bardzo katolickim podejściu do zwierząt, to nie jest personifikacja, ale uwrażliwienie nas na otaczającą nas przyrodę. Wiersz chyba to tylko pogłębia. Ja też jestem przeciwnikiem wywyższania zwierząt nad ludzi, a zdarza się to często, choćby przy pomocy chorym zwierzętom, a głodne dzieci chodzą po Polsce, ale tekst p. Ogińskiej tylko nas uwrażliwia na piękno i dobro w postaci przyjaciół zwierząt - która człowiekowi dał dobry Pan Bóg!

Marian - 24.07.09 18:18
Z całym szacunkiem, ale stawiać psa na równi z człowiekiem (jaki by nie był) to delikatnie ujmując, nietakt lub wręcz bluźnierstwo. Owszem, bywają takie przypadki, gdy człowiek nie znajdując w swoim życiu prawdziwej miłości, przelewa swe wszystkie uczucia na zwierzęta, ale to nie powód, żeby zapominać o katechizmie. Szanujmy wszystko co na ziemi dzięki Bogu powstało, ale nauczmy się przede wszystkim kochać bliźniego jak siebie samego i umierajmy po ludzku.

wiktoria - 24.07.09 18:07
Kilka lat temu w Krakowie zdarzyła się taka oto historia - pewien człowiek zasłabł za kierownicą, zabrało go pogotowie, wkrótce zmarł. Ten człowiek miał psa, który przez pół roku czekał na niego w miejscu gdzie się rozstali. Dokarmiali go ludzie, w końcu sam zginął pod kołami jakiegoś samochodu. Przyzna Pani, że nie jest to zachownie typowe dla zwykłego "pupila". I jak sama Pani pisze nieprzypadkiem to pies został nazwany najlepszym przyjacielem człowieka...

Grażyna - 24.07.09 11:58
Pani Lusiu, obdarzona wrażliwością poetycką, tym boleśniej musiała Pani odczuć śmierć swego psiego pupila, jednak... słowo "umarł" zarezerwowałabym wyłącznie w odniesieniu do człowieka (choć, może, jeszcze pszczoła umiera- tak się przynajmniej uważa).
A co do psa, choć utrzymuje się przekonanie, że jest najwierniejszym przyjacielem człowieka sądzę, że traktować go jako przyjaciela można tylko na zasadzie analogii. Przyjaźń, miłość są to kategorie osobowe, więc w sensie ścisłym i podstawowym odnoszą się bezwzględnie tylko do osób.

Wszystkich komentarzy: (7)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

26 Kwietnia 1959 roku
Urodził się Stanisław Sojka, polski piosenkarz, instrumentalista i kompozytor jazzowy.


26 Kwietnia 1848 roku
Wojska powstańcze w Wielkopolsce odmówiły demobilizacji.


Zobacz więcej