Sobota 27 Kwietnia 2024r. - 117 dz. roku,  Imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 10.08.08 - 21:02     Czytano: [2892]

Drogą podłości do świętości (1)




Część I: Antydemokratyczność Kuronia i KSS”KOR”

W Polsce trwają usilne próby kanonizacji Jacka Kuronia, byłego czołowego KORowca i działacza post PZPRowskiej opozycji, określającej się jako „demokratyczna”. Celem tej akcji jest wykreowanie Kuronia na bohatera narodowego Polaków.

W Warszawie nazwano jego imieniem jakieś liceum. Trwają zabiegi, żeby jego imieniem nazwać jakiś tam most, który jest w budowie. Czynione są po cichu przygotowania do postawienia mu pomnika. Najpierw, oczywiście w Warszawie a potem w innych miastach. We Wrocławiu ludzie z genami stalinowskimi z LiD i PO domagają się nadania jakiejś ulicy imienia J. Kuronia. Podobne zabiegi czyniono w Częstochowie, lecz sprawa na razie upadła. W Gdyni zwolennicy stadniny kuroniowo-michnikowskiej spod znaku PDecji złożyli wniosek o nadanie jakiejś ulicy imieniem naczelnego ideologa KSS „KOR”. Wniosek został przyjęty i sprawa czeka na jakąś wolną ulicę. W Łodzi ktoś zaproponował nazwanie całej dzielnicy imieniem J.K., ale ktoś inny się zreflektował i zaproponował, żeby to odstawić na później; żeby nie za gwałtownie, ale pomału: metodą salami.

W międzyczasie trwa intensywna kampania propagandowa robienia Polakom wody z mózgu i zastraszania tych, którzy dobrze znają drugą stronę medalu postkomunistycznej frakcji PZPRowskiej, którą pozbawiono udziału we władzy w latach 1956 i 1967 – 68. Karze się sądownie krytyków kuroniady za „naruszenie dóbr osobistych – prawa do pamięci o zmarłym”.

Tak się składa, że z Kuroniem i KORem miałem do czynienia od chwili ukonstytuowania się i późniejszej ich działalności, ukoronowaniem której było dogadanie się obu frakcji PZPRowskich w Magdalence i podpisanie w 1989 r. przy „okrągłym stole” układu pokojowego między skrzydłem reprezentowanym przez Kuronia-Michnika i Jaruzelskiego-Kiszczaka. Byłem świadkiem nie tylko tego co przedstawiano Polakom na scenie, ale równie świadkiem tego, co działo się z tyłu tej sceny politycznej.

Po utrzymaniu się przy władzy z mocy spisku magdalenkowo-okrągłostołowego, stadnina poststalinowska produkuje nieubłagalnie na szeroką skalę mity, aby zaciemnić rzeczywistość historyczną, ogłuszyć ludzi, zagłuszyć intelekt i wymusić na Polakach patrzenie na przeszłość i teraźniejszość poprzez czerwone okulary i poprzez siatkę poglądów tworzoną nachalnie przez postkomunistyczną machinę propagandową.

Zanim przejdziemy do sedna sprawy, przypomnijmy sobie trochę faktów z historii. Bo owce, osły i kury, nie potrzebują znać historii, bo i po co to im. Natomiast ludzie muszą - żeby rozumieć dzisiejszość.

Banda komunistyczna dostała władzę nad Polską z rąk Stalina i okupanta bolszewickiego.
I dokładnie tą samą metodą i drogą, jak Quisling i jego banda S.N. otrzymała władzę w Norwegii z rąk Hitlera i nazistów. W obu państwach były to rządy kolaborantów: w Norwegii brunatnych, a w Polsce czerwonych. Po zdobyciu i umocnieniu się władzy Quslinga i S.N., nastąpił w Norwegii proces nazyfikacji życia społecznego i państwowego, którego celem było upodobnienie się jak najmocniej do kultury politycznej i systemu wartości nazistów w Niemczech hitlerowskich. Proces faszyzacji obejmował wszystko i wszystkich. Również wszystkie organizacje młodzieżowe. W Polsce, po umocnieniu się stalinowskiej bandy komunistycznej, miał miejsce taki sam proces. Tyle że nazywał się bolszewizacją, albo inaczej – sowietyzacją życia narodowego.

Jacek Kuroń był w latach piędziesiątych aktywnym członkiem bandy komunistycznej i wpływowym funkcjonariuszem stalinowskim w Głównej Kwaterze Harcerstwa Polskiego. Był gorliwym sowietyzatorem tej organizacji młodzieżowej. Jego największym osiągnięciem na tym polu było odebranie harcerstwu polskiemu jego znaku identyfikacyjnego – lilijki harcerskiej. Kuroń był architektem „nowego systemu wychowawczego”, który wyłożył w swej broszurze pt. „Uwaga zespół”. „Nowy system wychowawczy” Jacka Kuronia miał za zadanie upodobnienie harcerstwa polskiego do sowieckich pionierów. Upodobnienie wszystkiego do wzorów i oryginałów sowieckich nazywamy sowietyzacją. Kuroń brał czynny udział w sowietyzacji Polski.

Jako funkcjonariusz G.K. ZHP, Kuroń musiał mieć kontakty z oddziałami terenowymi.
Każda organizacja w stalinowskiej PRL miała swojego opiekuna z ramienia UB/SB. Musiał zatem mieć dobre kontakty z oficerami UB a później SB. Ilu z nich potem należało do stadniny Kuronia-Michnika, wiedzą dobrze sami i dlatego zrozumiały jest ten gwałtowny sprzeciw stadniny michnikowskiej wobec lustracji i dekomunizacji w Polsce.

Jak J.Kuroń rozumiał demokrację?

Kuroń nie był demokratą ani w teori, ani w praktyce, o czym za chwilę. Demokrację i demokratyczność pojmował po komunistycznemu; po stalinowsku, co też za chwilę wykażę.

Dzisiejszy ustrój polityczny w Polsce, jaki wykreowano w Magdalence i przy „okrągłym stole”, ma znamiona demokracji pomimo, że faktyczną władzę sprawują nadal te same ideowe kliki, koterie, sitwy, klany rodzinne i znajomi królika z genami KPPowsko-PPRowskimi, czyli PZPRowcy. Jest to demokracja bardzo ułomna. Ale jakaś tam jest.
Dzisiejszy ustrój demokratyczny powstał nie dzięki Kuroniowi i jego stadninie, ale wbrew nim. Kuroniada – przez rozwój wydarzeń politycznych i wolę narodu – zmuszona została do zaakceptowania demokracji rozumianej po europejsku, a nie tej pojmowanej po stalinowsku.

Jak J.Kuroń pojmował i rozumiał demokrację, wyłożył w >„Liście otwartym do zespołu redakcyjnego „Pisma Młodych BRATNIAK” w marcu 1979 r., (Zob. BRATNIAK nr. 16, marzec- kwiecień 1979 r., str. 22. i w swej książce pt.„Polityka i odpowiedzialność”)<, gdzie po długim bełkotliwym wywodzie pisze – cytuję:

„Z zaprezentowanego tu punktu widzenia niezrozumiałe jest – delikatnie mówiąc – powołanie Zespołu Niezależnych Badań Naukowych, powołanie w Łodzi pisma Ruch Związkowy związanego z katowickim Komitetem Wolnych Związków Zawodowych, którego połowa członków współpracuje z dwutygodnikiem Robotnik. Niezrozumiełe jest dlaczego Kluby Wolnej Dyskusji określa się jako Kluby Ruchu Obrony, dlaczego coś w rodzaju Biura Interwencyjnego powstało przy R.O. choć tak pomoc finansową, jak w dużej mierze i prawną trzeba było załatwić z Biurem Interwencyjnym KSS”KOR”. Wreszcie zupełnie nie do pojęcia było powołanie Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, świadomie odróżniającego się od środowiska KOR.”

Jak widzimy z powyższego, dla Kuronia i jego stadniny było rzeczą niezrozumiałą i zupełnie nie do pojęcia powołanie do życia jakiejkolwiek organizacji niezależnej, bez błogosławieństwa Kuronia. A w dodatku świadomie odróżniającej się od KORu. Przecież wystarczało, że był KOR. Tworzenie niezależnych bytów politycznych oznaczało „rozbijanie jedności moralno-politycznej narodu”. Skąd my to znamy - to dążenie do monopolu na działalność polityczną?

Rok wcześniej, tj. daleko przed powstaniem KPN-u, profesor Jan Drewnowski, wykładowca na uniwersytecie w Hadze, przypominał w 1978 r. – cytuję:
„Opozycja walcząca o demokrację musi być pluralistyczna, bo pluralizm jest warunkiem demokracji. Powinna ona reprezentować różne odcienie myśli politycznej i różne koncepcje ich realizacji. Wspólne wszystkim ruchom opozycyjnym musi być tylko zwalczanie sowietyzmu i dążenie do demokracji i niepodległości.

Pluralizm opozycji tworzy się spontanicznie. Jeśli się więc podkreśla jego konieczność, to nie po to, żeby go ustanowić, ale po to, żeby się sprzeciwić jego eliminacji.

Pluralizm musi być autentyczny. Nie będzie więc pluralizmem tworzenie kilku fasadowych organizacji, będących w istocie pod kontrolą jednego ośrodka politycznego. Ten sposób działania należy do chwytów taktycznych partii komunistycznych, które jak wiadomo są przeciwne pluralizmowi.
(Zob. „Zeszyty Historyczne”, nr. 46, 1978, str. 120).

Na tle wypowiedzi prof. J. Drewnowskiego widzimy, jakim „demokratą”był J. Kuroń w teorii. A w praktyce?

Po ukazaniu się na opozycyjnej scenie ROPCiO a potem innych ugrupowań, a w szczególności KPN, naszym „intelektualistom” z wokół KOR a potem KSS”KOR” wylazła stalinowska słoma z butów. Szybko zdefiniowano KOR, jako „opozycję demokratyczną”.
Zastosowano tu chwyt socjotechniczny, mający wywołać w świadomości społeczeństwa podejrzenie i przeświadczenie, że każda inna opozycja jest niedemokratyczna. W ten sposób oddemokratyzowano wszystkich śmiałków - każdą opozycję, która nie miała genów KPP/ PPR-owskich. Niedemokratyczną opozycję można było odtąd zwalczać bezpardonowo; wszelkimi metodami: wyzwiskami, oszczerstwami, szczuciem, kapowaniem, opluwaniem i sypaniem konkurentów politycznych do wroga (tj. UB/SB) etc., w czym nie tylko A.Michnik, ale przede wszystkim J.Kuroń przodował.

Ustanowienie KORu monopolistą na „opozycję demokratyczną” było skopiowaniem stalinowskiego tricku propagandowego, zastosowanego w Polsce w okresie intensywnego umacniania władzy kolaborantów bolszewickich w latach 1945 – 1949. Wtedy to właśnie banda czerwonych pachołków moskiewskich zdefiniowała siebie jako „obóz demokratyczny”- „blok demokratyczny”, by odtąd naturalne rodzime polskie byty polityczne wyglądały podejrzanie; żeby kojarzyły się jako „niedemokratyczne”, ergo: faszystowskie, reakcyjne, antysemickie, bandyckie etc., aby potem z całą bezwzględnością je zwalczać bez przebierania w środkach. Tutaj kuroniada pokazała nam, jaką reprezentuje kulturę polityczną.

Fakt, że stadnina michnikowsko-kuroniowa sięgnęła po stalinowską kulturę polityczną w walce z konkurentami w latach 1977 – 1982 i później, kiedy przekształciła się w „opozycję konstruktywną” przed Magdalenką, nie powinna nikogo dziwić, zważywszy jaki rodzaj ludzki skupił się wcześniej i potem wokół KORu i Kuronia. Byli to staliniści w pierwszym i drugim pokoleniu, odsunięci od koryta i wpływów politycznych w różnych okresach PRL-u.
Jedni wyjechali z Polski, inni zostali. Geny mieli i mają do dzisiaj jednak te same. Cele polityczne również.

W latach 1956 – 58 wyjechało na Zachód za sprawą W.Gomułki i frakcji głupich chamów polskich, ponad 35 tysięcy stalinowców wraz z rodzinami. Byli to głównie UBecy, specjaliści od propagandy i wojskowi. Część z nich wyjechała do Izraela, gdzie UBecy zostali przyjęci jako specjaliści od tortur i wymuszania zeznań. Znaleźli od zaraz zajęcie w izraelskim aparacie ucisku i w MOSAD-zie. Wojskowi jako specjaliści i eksperci od strategii, taktyki i rodzajów broni Układu Warszawskiego, ochoczo przyjęci zostali w armii izraelskiej. Przyczynili się wydatnie 10 lat później (w 1967 r.) do wygrania wojny z Arabami. Specjaliści od stalinowskiej propagandy i byli sowietyzatorzy Polski zostali w głównej mierze w zachodniej Europie. Najpierw przyczaili się, by później wychodzić z ukrycia w strojach „antykomunistycznych” i funkcjonować jako „eksperci” od stosunków w partiach komunistycznych, a w szczególności PZPR w PRL. Stara emigracja ubywała biologicznie. Owi „eksperci” i „antykomuniści” wchodzili na opuszczane miejsca. Drugą falę „ekspertów” od propagandy stalinowskiej i „specjalistów” od stosunków w partii komunistycznej w PRL, PZPR wysłała na Zachód po marcu 1968 r. Znajdywano dla nich, też jako „ekspertów” od komunizmu sowieckiego, miejsca na uniwersytetach Europy zachodniej, głównie docentów i profesorów marksistowskich. Natomiast dla propagandystów otwierano drzwi w ośrodkach propagandy, jak np. A.Grabowska w R.”Wolna Europa”, czy L.Unger w belgijskim „Le Soir” i w „Kulturze” paryskiej. Jeszcze inni późniejsi sympatycy i entuzjaści KORu, jak np. były do 1968 r. pracownik KC PZPR, Leo Szulczyński, był zaangażowany w roli „eksperta” w niemieckim „Der Spiegel”. W 1978 roku i później, polskie ośrodki emigracyjne były przesiąknięte do szpiku byłymi oficerami stalinowskiego UB i byłymi komunistycznymi aktywistami i propagandystami; dziennikarzami (np. Artur Kowalski, były mjr.UB, a potem sekr. red. „Trybuny Ludu”, czy pułk. UB T.Szafar , obaj propagandyści w londyńskim „Tygodniu Polskim”), socjologami, „historykami”, i innymi tzw. „intelektualistami” ze szkoły komunistycznej.

Mogli przenikać do organizacji emigracyjnych dlatego, że stara powojenna emigracja polityczna odchodziła z tego świata, a Polacy o prowieniencji niekomunistychnej nie mieli praktycznie żadnych możliwości, ani emigracji, ani ucieczki z obozu PRLowskiego, aby wypełnić puste miejsca. Mogli to natomiast zrobić byli stalinowcy, przebrani już w stroje „antykomunistyczne” i „demokratyczne”.

Była to wówczas stosunkowo duża i wpływowa grupa stalinowców, która kreowała sympatie i nieograniczony entuzjazm dla KORu i Kuronia, a zatem i dla siebie, wśród nie tylko ludności krajów zachodnich, ale też i dla historycznie okaleczonych Polaków w Kraju. Byli przy tym bardzo skuteczni w zwalczaniu konkurencji politycznej w Polsce, bo nie przebierali w środkach, podobnie jak w latach 1944 – 1956.

Bezwzględną walkę, mającą zniszczyć konkurenta w opozycji do reżymu PZPR, rozpoczęto w 1977 roku po powstaniu Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Adam Michnik podczas występów propagandowych wiosną 77 r. na Zachodzie, gdzie znalazł się na zaproszenie francuskieg komunisty Satre’go, dał sygnał do tej perfidnej walki, aby odciąć ROPCiO i inne niezależne od KOR i PZPR ugrupowania opozycyjne od pomocy materialnej i od poparcia politycznego i moralnego z Zachodu. W swych występach propagandowych zdążył przy pomocy starszych stalinowców osiadłych na Zachodzie, jak np. Brus czy Kołakowski, oblecieć Włochy, Anglię, Francję i Szwecję, gdzie udzielał oficjalnych i poufnych wywiadów. W tych ostatnich informował, kto, co i kogo, reprezentuje w opozycyjnej Polsce.

L.Moczulski został wtedy oczerniony, jako „uczestnik nagonki antysemickiej” w marcu 68 r.
„Moczulski, to moczarowiec”. To oszczerstwo wówczas wystarczało, bo przecież Moczar, to UB. Powtórzył je zresztą potem w swym tekście na temat „marca 68”, pt. „Reminisencje niesentymentalne” w KORowskiej Krytyce” (nr. 1-2, w 1978 r., str. 45-46), gdzie powiela swoje kłamstwo, iż Moczulski brał udział w nagonce antysemickiej w 68 r. na łamach tyg. „Stolica”. (Przeglądaliśmy wówczas kilka razy rocznik „Stolicy” w bibliotece w POSKu i nie znaleźliśmy w żadnej formie potwierdzenia na to). Było to perfidne oszczerstwo, mające na celu zdyskredytowanie Moczulskiego i ROPCiO w oczach społeczeństw zachodnich i żydowskich.

Od tego czasu Moczulski został „antysemitą” i „agentem UB”. Na zachodzie w latach 1978 – 1982, walka z ROPCiO, A.Czumą, Moczulskim a od 79 r. z KPN-em przybrała formę wściekłej nagonki; walki bez skrupułów, w której wszystkie chwyty były dozwolone, a głównie przez opluwanie wybranych osób. Członek KOR-u, H. Mikołajska podczas swego pobytu Francji i W.Brytanii w 1978 r. oczerniła Ruch Obrony, Czumę i Moczulskiego, jako „ruch antysemitów”, „skrajnych szowinistów”i że są to „agenci UB”. (Jestem w posiadaniu wycinków z „The Economist”, gdzie jej wystąpienia były opublikowane).

Na początku 1978 r. wysłałem do środowik opozycyjnych znajomego dziennikarza z prawicowego wówczas dziennika norweskiego „Morgenbladet”, aby zrobił wywiady z niektórymi wybranymi działaczami. Ten po powrocie, ku memu zaskoczeniu, powiedział mi, że w ROPCiO nie był, bo został ostrzeżony, że to jest „agentura UBecka”. Na pytanie, kto go ostrzegał przed Moczulskim i A.Czumą, odpowiedział, że brał „udział w konferencji prasowej, zorganizowanej w mieszkaniu Jacka Kuronia dla dziennikarzy zagranicznych”. Na tej konferencji ROPCiO był przedstawiany, jako „twór UB” do walki z KORem i „opozycją demokratyczną” (sic). Zaś za kulisami tych „konferencji prasowych”, dziennikarze byli „poufnie” informowani, że L.Moczulski, ROPCiO i inni, nie podlegający KORowi, to ugrupowania „nacjonalistyczne”, „skrajnie szowinistyczne”, reprezentujące „ciemnogród polski”, „antysemickie”, a wiele czołowych aktywistów tych formacji, to „agenci UB”. Po tych słowach, wspomniany dziennikarz ostrzegł mnie przed angażowaniem się w poparcie dla ROPCiO, dla Czumy i Moczulskiego, bo źle na tym wyjdę.

W liście, datowanym „8 marca 1981.”, redaktor wychodzącego w Londynie „Jutra Polski”,
F.Wilk pisze do mnie – cytuję: „Równocześnie KOR w Warszawie podrzuca angielskim dziennikarzom takie opinie, jakie dziś podaje Mark Frakland w „Observer” (8.3.81), że Moczulski jest kontrowersyjną figurą, w swoim czasie był oskarżany o antysemityzm i o utrzymywanie związków z urzędnikami bezpieczeństwa.”

Takich przykładów na stosowanie przez KORowców i Kuronia bolszewickich metod uprawiania polityki mogę przytoczyć cały stos, ale nie o to tu chodzi. Bolszewickie metody uprawiania polityki wynikają z bolszewickiej kultury politycznej. Ludzi stosujących takie metody nie da się nazwać demokratami.

Wychodzący w Londynie organ emigracyjnego PSL, „JUTRO POLSKI” (z 5 kwietnia 1981 r.) tym razem nie wytrzymał i wyłożył „kawę na ławę” – cytuję:
„A w istocie rzeczy chodzi o inne przyczyny nagonki w kraju i na emigracji na Moczulskiego i jego program niepodległościowy. Te istotne przyczyny to:
- Nienawiść KOR-u, właściwie jego przywódców – Michnika, Kuronia, Lipskiego, Mikołajskiej (która swego czasu oczerniła Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela jako „antysemicki” w prasie brytyjskiej) do grupy Moczulskiego, jako „konkurencyjnej”.
- Niechęć pewnej grupy Amerykanów, wyznających zasadę Sonnenfelda, że – Polska raz oddana w Jałcie pod but Moskwy, powinna pod tym butem gnić i nie buntować się, nie naruszać „status quo”, bo to może grozić wojną z Rosją, której sonnenfeldyzm chce za wszelką cenę uniknąć w imię pokojowej zasady spokojnego bycia i tycia. Dodajmy tutaj, że kilka lat temu delegacja Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela zgłosiła się w ambasadzie amerykańskiej w Warszawie z memoriałem, żądającym unieważnienia postanowień Jałty oddających Polskę pod but moskiewski i poparcia polskiego ruchu niepodległościowego. Trudno oprzeć się myśli, że obecne instrukcje sonnenfeldyzmu, wydane polskim agentom na emigracji i w Kraju zwalczania Moczulskiego, są zemstą za ten memoriał. Miejmy nadzieję, że administracja prezydenta Reagana inaczej podejdzie do tych spraw.
- Trzecią przyczyną jest perfidna gra bezpieki, która przez swoje wtyczki w kraju i na emigracji usiłuje zniesławić Moczulskiego, by przygotować względnie „łagodne” przyjęcie wyroku, jaki na niego spadnie w sądzie, przez Polaków w Kraju, na emigracji i przez opinię krajów wolnych. (...).

To są istotne przyczyny nagonki na Moczulskiego, a nie jakiś urojony jego „antysemityzm” i inne preteksty, jak „avanturnictwo”, „mania wodzowska” (jakby takiej mani nie mieli panowie i towarzysze z KOR-u).


I jeszcze jeden przykład z podwórka emigracyjnego. W „Kulturze” paryskiej, (Nr 1/412 –2/413, Styczeń-Luty 1982, str. 220), ukazał się list czytelnika ze Sztokholmu, W. Nowika, który pisze, że w Swecji znajduje się wielu uchodźców politycznych, autentycznie prześladowanych przez reżym PRLowski, także po powstaniu „Solidarności” (jak z tekstu wynika, chodzi o ludzi związanych z ROPCiO i KPN). Ludzie ci – pisze p. Nowik – cytuję:
„Po wydostaniu się z Polski wskutek zagrożenia –nie zawsze z legalnym paszportem – nie mają szans na uzyskanie azylu politycznego w Szwecji, gdyż tu wyrobiono im zawczasu opinię... terrorystów, czyniących „największą grandę w dziejach opozycji polskiej” (słowa wyjęte z autentycznej ekspertyzy podsuniętej władzom imigracyjnym o uchodźcach polskich związanych z KPN-em)”.

Trzeba być człowiekiem nad wyraz podłym, wyzutym z empatii i bezwzględnym wrogiem Polaków, żeby tak ich niszczyć za to tylko, że chcieli aby Polska była państwem demokratycznym i niepodległym. Byłem potem, tj. w maju 1982 w Stokholmie, gdzie wśród tychże emigrantów, w trakcie dyskusji, poruszono tę sprawę. Wyszło wtedy na jaw, że autorem, lub przynajmniej współautorem, tej „ekspertyzy” był członek KORu na Zachodzie, (obok Kołakowskiego), Jakub Swięcicki, który był też reprezentantem Polskiej Grupy Etnicznej w Radzie d/s Imigracji przy rządzie szwedzkim, (ta ostatnia informacja znajduje się w „Kulturze” paryskiej (Nr. Lipiec – Sierpień 1980 r., str. 235). Dowiedziałem się też, że Jakub Swięcicki był w stałym kontakcie telefonicznym z Jackiem Kuroniem.

Odstawmy teraz na bok kuroniowo-korowskie metody uprawiania polityki na Zachodzie i przyjrzyjmy się, jakie metody stosowali w Kraju.

Ogólnie rzecz biorąc, metody były takie same. Kto krzywo spojrzał na KOR, Kuronia, lub Michnika, stawał się natychmiast podejrzany. A jeśli odważył się wyrazić o nich krytycznie, przypinano takiemu śmiałkowi od razu etykietę „agenta UB”. „Agentami UBeckimi” mianowani byli wszyscy, którzy odważyli się robić coś politycznie niezależnie od KOR-u i od PZPR. Właściwie każdy, kto nie podda się woli Jacka Kuronia i KSS”KOR”, zostaje pomówiony o współpracę z SB.

„Dziś można przyjąć za pewnik, że jeśli kogoś posądza się o współpracę ze Służbą bezpieczeństwa, to z pewnością naraził się KSS”KOR”-owi i odwrotnie – jeśli ktoś naraził się KSS”KOR”-owi, to napewno okaże się, że jest „agentem SB”. Nie może być inaczej, gdyż cały naród jest z KORem i kocha go, a tylko niedobre SB, garstka twardogłowych partyjniaków narodowych zdrajców jest przeciwna tym ponadpatriotom.” – pisał działacz Ruchu Obrony PCiO, dr L. Skonka w tekście pt. „Metody KSS”KOR” – Każdy niewygodny – to agent SB” w lutym 1981 roku. I dalej:

„W pierwszych miesiącach działalności ROPCiO wielu jego działaczy dążyło do nawiązania współpracy i współdziałania z KORem. Również i ja byłem szczerym zwolennikiem i rzecznikiem tej współpracy. Podczas jednego ze spotkań plenarnych aktywu ROPCiO w Warszawie zaproponowałem takie współdziałanie. Większość uczestników spotkania robiła wrażenie wyraźnie zakłopotanych moją propozycją. Byłem tym bardzo zaskoczony. Dopiero w czasie przerwy podszedł do mnie jeden z łódzkich działaczy Ruchu Obrony i sprawę wyjaśnił. Poinformował mnie, że wszystkie dotychczasowe wysiłki w kierunku nawiązania współpracy z KOR-em przynosiły tylko ewidentne szkody, np. gdy działacze RO powiadamiali KOR o mającym odbyć się spotkaniu, a były to czasy, gdy wszelkie tego rodzaju działania kończyły się rozbiciem zebrania i arestowaniem uczestników – wówczas Kuroń, tuż przed zebraniem, dzwonił do któregoś z działaczy RO, wiedząc dobrze, że telefon jego jest na podsłuchu i pytał, czy to prawda, iż ma być zebranie na temat... u „X”-a, na ulicy „Y” o godzinie „Z”, i powiadamiał, że nikt z KOR-u nie weźmie udziału w tym spotkaniu.
Rzecz oczywista, że SB natychmiast udawała się pod wskazany adres i udaremniała spotkanie, aresztując zastane osoby, o co właśnie Kuroniowi chodziło.

Dlatego – wyjaśniał mi kolega z Łodzi – Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela zaniechał dalszych wysiłków zmierzających do nawiązania współpracy z KOR-em za pośrednictwem SB.”


Interesujące są te metody walki politycznej. Przypominają nad wyraz metody likwidacji konkurentów politycznych stosowane przez PPR w czasie okupacji hitlerowskiej, kiedy
komuniści drogą denuncjacji używali Gestapo do niszczenia AK, NSZ, i innych niekomunistycznych organizacji walczących z okupantem.

25 lat później, założyciel W.Z.Z. na Wybrzeżu i działacz „Solidarności”, Krzysztof Wyszkowski udzielił wywiadu „Naszemu Dziennikowi”, gdzie mówi – cytuję:

„Okazaliśmy się naiwni. Mimo że mieliśmy świadomość istnienia wewnątrz lewicy korowskiej „kadrowej partii wewnętrznej, wierzyliśmy, że to nie są ukryci kontynuatorzy „ prawdziwej” Komunistycznej Partii Polski i Polskiej Partii Robotniczej. A objawy kontynuowania metod bolszewickich stały się wyraźne. Byłem świadkiem, jak do mieszkania Kuronia przyszedł ktoś z Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela i powiedział szeptem, że Leszek Moczulski w najbliższych dniach ma zorganizować w jakiejś wsi spotkanie z chłopami. Kuroń, poklęsce Komitetu Obrony Robotników w kontaktach z robotnikami Radomia i Ursusa, stawiał wtedy na chłopów, twierdził, że robotnicy zostali ostatecznie skorumpowani przez system i działalność wśród nich nie ma sensu.
Ku mojemu zdumieniu, kiedy ten jego agent z ROPCiO wyszedł, Kuroń podniósł głowę do sufitu i bardzo głośno i wyraźnie powiedział, gdzie i kiedy Moczulski ma to spotkanie oraz jaką trasą będzie szedł.
Czyli przekazywał komuś informacje?

Nie komuś, a SB. Konkretnie kapitanowi Lesiakowi, za pośrednictwem Wydziału „T”. Zdumiony zawołałem: „Co ty robisz! Przecież tu jest podsłuch!” Tłumacząc się, powiedział, że Leszek Moczulski jest agentem SB, on daje na to słowo honoru. Zapytałem, skąd to wie.
„Od dawnego kolegi, pułkownika SB”. To miała być gwarancja wiarygodności tej informacji.
Jeżeli więc Kuroń był pewien informacji otrzymywanych z SB, to może niech jego zwolennicy dzisiaj również uznają, że dokumenty majora Lesiaka, którym Kuroń bardzo się opiekował po 1989 roku, też są prawdziwe. Niech nie będą świętsi od Kuronia, który uważał za konieczne donosić do SB na jej agenta.

Pomimo takich incydentów, pomimo wiedzy o metodach walki komunistów donoszących na AK do Gestapo nie przewidziałem możliwości zmowy lewicy KOR z władzami PRL, skierowanej przeciwko ludziom, którym „kuroniada” zawdzięczała swoje polityczne istnienie, wykorzystując ich jako zasłony wobec antykomunistycznego społeczeństwa.”
(Zob. „Nasz Dziennik” z 9 września 2006 r.)

Dr. L. Skonka pisze w innm miejscu wcześniej wspomnianego tekstu, że etykietę „agenta SB” przyklejono także współtwórcy Wolnych Związków Zawodowych w Polsce, Kazimierzowi Switoniowi. Został w ten sposób ukarany za publiczne wyrażanie poglądu, że KSS”KOR” nie powinien włazić do „Solidarności” i nie upolityczniać Związku Zawodowego.

I dalej – cytuję:
„To samo oszczerstwo dotknęło ks. Alojzego Orszulika – rzecznika prasowego Episkopatu Polski, gdy skrytykował on brutalne metody walki KOR-u i jego przywódcy Jacka Kuronia. Urabiano mu opinię nie tylko SB-eka, ale też „księdza patrioty” kolaborującego z PZPR, pijaka i złodzieja.”

Później, kiedy Kuroń z Michnikiem zapałali nagłą miłością do największego SBeka, C.Kiszczaka i PZPRowskiego terrorysty, Jaruzelskiego, a bp. A.Orszulik pobłogosławił w Magdalence ten „nowy” związek, „opozycja konstruktywna” ogłosiła szybko, że Orszulik jest cacy i człowiekiem o kryształowym charakterze. Michnik potem w czasie pobytu we Włoszech pochwalił się, że wypił na tę okazję „brudzia” z Orszulikiem, co z jakichś nieznanych mi przyczyn zirytowało Gustawa Herling-Grudzińskiego, który publicznie zawyrokował, że A. Michnik powinien czym prędzej zamówić wizytę u psychiatry. Co nie omieszkała odnotować to „Gazeta Polska” za czasów redaktorstwa Piotra Wierzbickiego.

Potem, jak wiemy, kiedy kuroniada przystała przy „okrągłym stole” na jawną już współpracę z PZPR i z największym SB-ekiem w PRL, Kiszczak został ogłoszony przez Michnika „człowiekiem honoru”. Ktoś przy tym zapomniał ogłosić A.Michnika obślizłą śmierdzącą świnią, upapraną w komunistycznym szambie.

Co ciekawe, to że tandem Kuroń – Michnik nie tylko dążyli do monopolu na uprawianie polskiej polityki, ale równie do monopolu na kolaborację z ówczesnym reżymem i na współpracę z SB i z gen. Kiszczakiem za pośrednictwem mjr. SB Lisiaka.

Wspomniany wcześniej prof. J.Drewnowski pisał w 1978 r. – cytuję:
„Uznająca pluralizm grupa opozycyjna nie dąży do monopolu. Polemika z innymi grupami jest oczywiście dopuszczalna, a nawet pożądana, zupełnie na miejscu jest także walka polityczna o wpływy. Natomiast dążenie do całkowitego zniszczenia przeciwnika jest sprzeczne z zasadami pluralizmu, bo po prostu go likwiduje. Niedopuszczalne jest więc pozbawianie innych grup opozycyjnych środków informacji, co w warunkach pracy opozycyjnej jest sprawą podstawowej wagi, oraz dyskredytowanie ich w oczach społeczeństwa przez oszczerstwa i denuncjowanie ich przez donosy do wrogiej im władzy.” (Zob. Z.H, nr. 46, 1978, str. 120).

I jeszcze jeden przykład.W 1981 roku reżym zaaresztował Stańskiego, Szeremietiewa, Moczulskiego i Jandziszaka. Przy „Solidarności” utworzono Ogolnopolski Komitet Obrony Więzionych za Przekonania. W Komitecie tym zainstalowano korowca, Z. Romaszewskiego.
Natomiast w Komisji Uchwał zainstalowany został J.J. Lipski i paru innych korowców. Kiedy podczas gdańskiego Zjazdu „Solidarności” stanęła na porządku dziennym sprawa więźniów politycznych, trzeba było zająć stanowisko – cytuję: „... w sprawie więzionych działaczy KPN. Przeciwnicy tego ugrupowania zabiegali o takie sformułowanie uchwały, aby po ogłoszeniu wyroku w tej sprawie Związek nie zabiegał dalej o ich uwolnienie. Takie postawienie sprawy można zostawić bez komentarza.” – pisze autor relacji zjazdowych, Andrzej Woźnicki z Łodzi. (Zob. „Solidarność Ziemi Łódzkiej”, nr. 40/81 i „Magazyn Pism Związkowych i Zakładowych AS z 18 listopada 81 r. str. 4 –5).

Kuroń, Michnik i ich KSS”KOR”, to banda łobuzów o rodowodzie stalinowskim i z genami bolszewickimi. Była sitwą przewrotnych i cynicznych zdrajców. (Zob. Czar Magdalenki na Google). Po dojściu do władzy przez ułożenie się przy „okrągłym stole” z terrorystami u władzy, klika ta przepoczwarzyła się (po 1989 r.) z „opozycji konstruktywnej” w klikę szmat do wycierania brudów komunistycznych i zacierania śladów zbrodni KPPowsko-PPRowskich, dokonanych na narodzie polskim. I jako taka funkcjonuje do dzisiaj.

Kreowanie takich drani i zdrajców, jak Kuroń czy Michnik, na bohaterów narodowych i narzucanie ich jako takich społeczeństwu polskiemu, to kpina ze zdrowego rozsądku normalnych ludzi; to traktowanie Polaków jako skończonych idiotów.

Leopold Tyrmand, wskazując swego czasu na stalinowską propagandę (rok 1954), pisze, że Polaków w tej propagandzie „uważa się za niedorozwiniętych debilów. To pocieszające. Historia uczy, że wieki ciemnoty mogą trwać długo, ale w końcu ustąpić muszą zwykłemu puknięciu się w czoło”.

Władysław Gauza
Oslo, lipiec 2008

Wersja do druku

Adam - 26.09.08 17:18
Tak to prawda"Droga podlosci do ....zdrady Polski.
Znam Wladka od lat i to co napisal jest prawda.Potwierdzam z pelna swiadomoscia.
Pozdrawiam serdecznie.

Oslo-........A

Zygmunt Jan Prusiński - 31.08.08 22:26
KOMPUTER I INTERNET BYŁ JUŻ W LATACH 70. W CYWILIZACJI !

W 1983 pracowałem w szkole w 5 dzielnicy Wiednia. Robota nie była trudna, tylko żmudna, bo prowadziłem korekty rozliczeniowe. Inaczej, saldo w księgowości tejże szkoły, jako praktykant na kursie języka niemieckiego.

Powtórzę jeszcze raz, że Polacy byli w ogóle niezorientowani o co chodzi w latach 80-tych. Ogólnie, obalenie komunizmu, to było "picusiem". Nikt nikogo nie zniszczył, ba, Jaruzelski vel Jaruzelemski powinien grzecznie oddac władzę w tamtych latach, bo wówczas (jego kumple) towarzysze o 9 lat wcześniej byliby zamożniejsi, to widać dziś po "baronach" komunistycznych.

W okresie PRL był biedakiem, a dzisiaj proszę, milioner dolarowy całą buzią. Słynny BOLEK na całym świecie, też pomógł jak najbardziej im się wzbogacić. To taka czarna bajeczka na dzień dobry dla Narodu.

A robotnik: Któż to jest ten Robotnik ?
Tylko symbolem, tylko symbolem walki przeciwko totalitaryzmowi.
Ale to komuniści i zdrajcy - przebierańcy są na szczycie - nie tenże "robotnik"...

Mnie się nic nie należy, bo w tamtych latach w kraju nie walczyłem w żadnej opozycji. Dopiero to czyniłem na Emigracji.

Pozdrawiam Czytelników KWORUM
Zygmunt Jan Prusiński
31 sierpnia 2008 r.

Bohlen - 19.08.08 21:12
"Dlaczego w Polsce komputery i Internet dopiero w 90-tych latach rozpowszechniono ? A dlaczego nie w latach 80...?
"
Panie Prusiński,
a co w tym dziwnego? Inernet powstał w USA, jak wyszystko i tak prawie od 200 lat.
W latach 80-tych nie było nigdzie w Europie internetu, zaczęło się to dopiero w latach 90-tych i tu Polska nie odstawała od średniej europejskiej, choć ceny łączy są zabójcze więc lokuje nas to za Rumunią ale przed Albanią. Jak zwykle.

Lubomir - 13.08.08 14:01
Znam podobny przykład. Kiedy komunistyczne buldożery zrównały z ziemią ulice domków jednorodzinnych, bezpowrotnie poznikały historyczne nazwy ulic. Nigdy nie wróciła już ulica 'Kochanowskiego', 'Mickiewicza' czy 'Batorego'. Pojawiła się natomiast na nowym osiedlu ulica nikomu nieznanych żydowskich pseudobohaterów, niejakich braci Kożuchów. Obawiam się, że na takich bohaterach nie wychowią się następne pokolenia polskich patriotów, obrońców polskiego języka, polskiej kultury, czy dobrego polskiego obyczaju.

C.J.Caesar - 12.08.08 23:05
Obok "autorytetów" żydowskich, jak Gieremek i Bartoszewski, masoneria próbuje wymodelować zmarłego Kuronia na żydo-bolszewickiego " bohatera narodowego " i stawiać mu pomniki oraz ulice nazywać jego imieniem. Kim był J. Kuroń ? :wzorowym stalinowcem, który próbował zkomunizować polską młodzież; nałogowym alkoholikiem, człowiekiem bez osobistej kultury i moralności, komunistycznym demagogiem, semickim nacjonalistą i trockistą , nienawidzącym Polski. Nie znam w Europie kraju, w ktorym by Żydzi tak bardzo niszczyli gościnne państwo jak to czynili i dalej czynią kuroniowscy i jemu podobne kreatury w Polsce. Nasza młodzież i młode pokolenie zaczyna rozumieć żydokomunistczną dyktaturę Polskli Ludowej, stan wojenny oraz mafijny układ Magdalenki i " okrągłego stołu ". W naszym Narodzie rośnie świadomość narodowa i nowa siła społeczna, która policzy zdrajcom i rabusiom wszystkie ich grzechy.

Zygmunt Jan Prusiński - 12.08.08 22:59
RODOWÓD SOLIDARNOŚCI W RĘKACH ZDRAJCÓW ?

- Dlaczego w Polsce komputery i Internet dopiero w 90-tych latach rozpowszechniono ? A dlaczego nie w latach 80...?

Odpowiedź brzmi następująco. Bo byśmy wiedzieli wtedy, co to jest zbrodnicza KOR ? Co to są ci wszyscy z podwójnymi nazwiskami. Że żadni z nich Polacy a wrogowie Polaków. Że była to walka o władzę pomiędzy żydokomuną a komunistami. Nie tam z jakąś siłą robotników - choć przedstawiały tamte media zupełnie co innego.

Polaków wykorzystano !
Polakom zabrano coś bardzo drogiego, to Ojczyznę !

- Przyjrzyjcie się historii. Okupant z Moskwy wjechał do Polski czołgiem, by zdobyć terytorium Polski. A dzisiejszy okupant, przybył z kartką papieru i długopisem.

Prawo owszem jest, tyle tylko że na ich korzyść.
Demokracja owszem jest, tyle tylko że na ich korzyść.
A wolność ? - Jaka wolność jak ludzie uciekają z Polski !

WOLNOŚĆ - to praca, to zarobione pieniądze, z których wolny człowiek nie tylko korzysta z nich, ale 30-40 procent zaoszczędza co miesiąc. Może założyć liczną Rodzinę, bo materialnie stoi na dwu nogach.

Podobno w Polsce jest 2 miliony milionerów !!!???
Założę się, że patrząc na metryki, tych polskich milionerów jest 10 procent, reszta to "skoczki" - koniki polne, ale nie świerszcze; bo nie grają na skrzypeczkach...

I nic nowego nie powiem: Polska to jedna wielka KORUPCJA we wszystkich gałęziach gospodarki !

Ale to wina Narodu - który pozwala na to... (w Biały Dzień) !

Zygmunt Jan Prusiński
12 sierpnia 2008 r.

Wszystkich komentarzy: (6)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

27 Kwietnia 1792 roku
Podpisano akt zwołania konfederacji targowickiej.


27 Kwietnia 1521 roku
Zmarł Ferdynand Magellan, żeglarz i odkrywca.


Zobacz więcej