Piątek 10 Maja 2024r. - 131 dz. roku,  Imieniny: Antoniny, Izydory, Jana

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 09.02.08 - 13:51     Czytano: [1980]

Pomóc, czyli...

prawdopodobnie zaszkodzić...




Pewien mędrzec opowiedział mi zwykłą historię o niezwykłych ludziach. Nie miał wcale stu sędziwych lat, lecz bagaż doświadczeń, których był sprawcą i świadkiem. Zasiał we mnie ziarno prawdy bliskiej nam wszystkim. Opowiedział o czymś banalnym i rzeczywistym, obudził nadzieję na przyszłość oraz uświadomił moc, ukrytą na dnie ludzkich serc. Pozwolił uwierzyć w potencjał jaki tkwi w każdym z nas i pozwolił zrozumieć mi fakt, że jeżeli naprawdę w życiu czegoś pragniesz, to Twoje działanie i działanie wszystkich otaczających Cię ludzi sprzyja ku temu, abyś upragniony cel mógł osiągnąć, abyś mógł zrealizować najskrytsze ze swoich marzeń. Rzecz tkwi w tym, że trzeba być świadomym swoich pragnień, że bezwarunkowo trzeba uwierzyć w nasze powodzenie oraz w to, że przede wszystkim sami możemy sobie pomóc, ponieważ nikt i nic nie może zastąpić nam naszej woli.

Na murawie obok Suinsbury's leży człowiek. Czaro-biała gazeta osłania jego głowę. Jest południe, obok przechodzą liczni przechodnie, Anglicy, Turcy, Litwini i Rosjanie, Muzułmanie, Katolicy, Chrześcijanie i... Rodacy. Większość z nich nawet nie spojrzy w tamtą stronę, obojętnie omijają go, podążając swoją drogą. Ulicą obok przejeżdżają motocykle i samochody. Mijają minuty, kolejny kwadrans, wreszcie godzina. Nikt nigdzie nie dzwoni, nie wzywa pomocy. Nie ma też jeszcze policji, zupełnie jakby to był codzienny obrazek, na stałe wpisany w całokształt londyńskiej ulicy.

Człowiek nie porusza się, niewiadomo, czy oddycha, czy żyje, czy zasłabł i potrzebuje pomocy, a może jest chory, albo po prostu tą murawę wybrał na miejsce swojego zamieszkania? Dwoją i troją, mnożą i potęgują się różne pytania. To prawdopodobnie mężczyzna, ani stary, ani młody, ubrany w jeansowe spodnie i skórzane, jesienne buty. Jako schronienie służy mu jedynie ta gazeta. Raz pada deszcz, za chwilę zza chmur wygląda słońce, podgląda świat z góry, a rzecz dzieje się w zasięgu naszej dłoni.
W pewnym momencie podchodzi do niego młoda kobieta. Zbliża się nie pewnie, stawia nogi ociężale, jest w zaawansowanej ciąży. Tylko ona nie potrafi przejść obojętnie, bije w niej ludzkie serce. Pochyla się nad ofiarą niedbale i próbuje go dotknąć, ocudzić, obudzić, na nowo powołać do życia, bo wygląda jakby nie oddychał. Powolnym, niepewnym ruchem, delikatnie jak poranna rosa, dotyka jego ramienia. Po sekundzie drgnienie powtarza, cała drży, jedyną siłę jaką w przedsięwzięcie wkłada można porównać do trzepotu skrzydeł motyla.

- Proszę pana, proszę pana. - Szepcze półgłosem. - Proszę pana, może pan potrzebuje pomocy? Tu za rogiem jest Armia Zbawienia, proszę pana, niech pan na mnie chociaż spojrzy. - Po kilku minutach postać leżąca na trawie przeciąga się frywolnie, leniwie otwiera oczy, nie kryje zdziwienia na reakcję kobiety.
- O co chodzi? Niech mnie pani nie szarpie! Niech mnie pani zostawi! W czym problem do jasnej cholery? - Robi się coraz bardziej wulgarny.
- W niczym. Sądziłam... . - Głos jej się łamie. Nie spodziewała się takiego odzewu, chociaż nie liczyła też na nic. - Przepraszam musiałam pana z kimś pomylić. - Wycofuje się w pośpiechu. Ów mężczyzna przewraca się na bok, jeszcze trochę poirytowany, że ktokolwiek zakłócił jego spokój. Brak mu refleksji, że swoim zachowaniem mógł wzbudzać troskę i niepokój wśród przypadkowych przechodniów, którzy zainteresowali się jego życiem i zdrowiem, jego losem.

Obojętność wobec ludzkiej tragedii jest szokiem, ale szokiem jest też bagatelizowanie czyjejś pomocnej dłoni. Nie co dzień uśmiecha się do nas szczęście, nie co dzień wygrywamy los na loterii, nie co dzień ktoś inny zauważy nas w tłumie – zanim podepcze. Jednak nie wielu z nas potrafi obejrzeć się za siebie, rozejrzeć wokoło i dostrzec coś więcej oprócz własnego dramatu. Wszyscy z natury jesteśmy egoistami. Ci, którzy bezustannie wyciągają dłonie po więcej, jak i Ci, którzy obdarowują nas prezentami, oni też zaspakajają swoje potrzeby, poczucie bycia ważnym i akceptowanym.

Na Richmond od trzech lat mieszka pewna polska rodzina. Zupełnie przeciętna, jakich w Londynie jest wiele. Kupiony dom, własna firma, zdrowe, piękne dzieci uczęszczające do szkoły. Wiedzie im się dobrze, może nawet lepiej niż przeciętnie. Zauważyli to znajomi w Polsce, kiedy Kowalscy dwa razy w roku wpadają tam na urlop lub wakacje. Normalna, oczywista sprawa, kiedy ktoś żyje w “biedzie”. Jak grzyby po deszczu wyrastały szczere intencje o potoczne “ściąganie”, załatwianie, pomaganie. Okazało się, że Kowalscy mają duże możliwości i dobre serca. Najpierw przyjechał do nich sąsiad, potem kolega, następnie kolegi żona. Rozpoczęła się nieskończona batalia narzekań i żądań, że praca jest nie taka, mieszkanie za drogie, Londyn zbyt rozległy, dzień pracy nieskończenie długi. Do tego zbyt wygórowane wymagania i nauka języka, z którego zaznajamianiem się nikt z przybyszy nie ma ochoty. Dlaczego? Odpowiedź jest zawsze oczywista i prosta. Przyjechali tu tylko na kilka miesięcy, aby zarobić porządne pieniądze, nie mogą więc tracić czasu ani na naukę a jeszcze bardziej na pracę za marne grosze. Kowalski powinien wszystko załatwić, przecież się zobowiązał udzielić swoim znajomym pomocy. Kowalski uczynił co było w jego mocy, nie zadowolił jednak swoich kolegów.

Moja babcia, której niestety już nie ma na tym świecie zawsze opowiadała mi bajki na dobranoc. Opowieści były barwne, jaskrawe, na zawsze zapadły w moją pamięć. Odkurzam je czasami, bo każda nich niosła z sobą pewne przesłanie o świecie. Bajki były opatrzone morałem, którego istotę zrozumiałam po wielu latach w świecie dorosłych ludzi. W jednej z nich starzec odmawia pomocy małej dziewczynce, która z kolei odmawia zgody na to, by przed posiłkiem umyć zabrudzone ręce. Spokojnym tonem powtarza jej kilkakrotnie “jeśli chcesz komuś pomóc, najpierw się zastanów, pomyśl zanim cokolwiek zdecydujesz się zrobić, bo możesz kogoś rozczarować, możesz mu zaszkodzić, mimo, że masz dobre intencje”.
Dobrze się zastanów nad wszystkim, nad tym co mówisz i robisz. Słowa bardziej niż czyny potrafią ranić, łatwiej zbudzić nadzieję, rozpalić ogień, niż potem stanąć do pożaru.

W każdym z nas drzemie potencjał nieskończenie wielki, każdy z nas nosi w sobie wewnętrzne siły, które nakazują mu działać, kiedy widzi zagrożenie. Tym zagrożeniem nie koniecznie musi być ludzka tragedia, czasami jest nim zwyczajna zazdrość, czy rozbudzona potrzeba posiadania, bycia, smakowania rozkoszowania, często na małą chwilę, krótszą, niż mrugnięcie powieki. Wszyscy sami potrafimy na to zapracować, wtedy każdą zdobycz cenimy i pielęgnujemy, jakby była czymś unikatowym, doskonałym i niezwykle dobrym. Nasz apetyt na pomaganie i branie jest nieskończenie wielki, problem tkwi w tym, że nie jesteśmy na to przygotowani, że nie potrafimy udźwignąć narzuconego nam ciężaru, bo nie możemy odpowiadać za gusta i potrzeby innych, jeżeli nie są naszymi dziećmi. Często pomagając bardzo łatwo można się pomylić, można stracić prawdziwych przyjaciół banalnego z powodu – różnicy i natężenia oczekiwań. Trudno jest zauważyć jak cienka jest granica, za którą rozpoczyna się ludzka krzywda.

Jesteśmy przede wszystkim w stanie sami sobie pomóc, bo najlepiej potrafimy określić swoje potrzeby. Jeżeli zdobywamy się na działanie, które w naszym pojęciu stanowi wyzwanie, to z pewnością potrafimy mu sprostać, a jeżeli pojawiają się trudności, to najlepszą pomoc stanowi cudza rada płynąca prosto z serca, wyrosła na gruncie czyjegoś doświadczenia. Ciężka praca musi należeć do nas. Tylko taki sukces może zagwarantować nam powodzenie i satysfakcję, tylko taka droga buduje prawdziwe, wieloletnie przyjaźnie.

Wreszcie przychodzi mi na myśl stara jak świat maksyma “ jeżeli czegoś pragniesz to cały świat, wszystkie siły zmierzają ku temu, by Ci pomóc”, nie znaczy to nic ponad to, że jeżeli czegoś naprawdę chcesz, obojętnie czego: nowego domu, samochodu, pracy, luksusowych wakacji, uznania, prestiżu, zdrowia, to całe Twoje ciało, wszystkie Twoje zmysły, Twój sposób życia i myślenia zmierza ku temu, by taki cel osiągnąć. W Twojej głowie powstają strategie, działania, rodzą się pomysły, sposoby ich realizowania, pojawiają się ludzie, którzy nie zrobią niczego za Ciebie, ale zechcą Cię wesprzeć. Zmienia się Twoje życie, rozwija i trwa działanie. Nie porzucasz niczego, jeżeli pragniesz, jeżeli naprawdę chcesz! Czasami proces jest żmudny, trudny i długotrwały. Czasami trwa miesiącami i latami, może nawet nie raz i nie dwa brakuje Ci sił zarówno tych fizycznych, jak i psychicznych, ale przecież warto wierzyć i ufać przede wszystkim sobie.

Bez świadomości i woli możemy być jedynie liściem na wietrze podczas londyńskiej jesieni. Spadniemy na ziemię zanim pomoże nam w tym wiatr i deszcz.
Nie wolno nam być na ludzkie zdarzenia obojętnym, nie wolno nam nigdy odmawiać pomocy, trzeba tylko pamiętać, że rozwaga i umiar są we wszystkim konieczne i lubią w parze iść obok siebie.
Właśnie o szyby zaczął dzwonić jesienny, londyński, niemalże codzienny i tak naturalny dla tej przestrzeni... deszcz. Zanim poproszę przyjaciela o pomoc, najpierw zaparzę nam wybornej, zielonej herbaty. Potem kiedy jej aromat wypełni nasz pokój, sama pokuszę się o jeszcze jedno doświadczenie..., kto wie jaki skutek przyniesie tym razem... ?

Małgorzata Bugaj-Martynowska

Wersja do druku

Polacy - 20.04.08 22:33
Człowieku traktuj innego tak,jak sam byś chciał być traktowany.Nie będziemy krzywdzić ,ani nie będziemy pokrzywdzeni.

Marian - 11.03.08 17:01
Piękny i zmuszający do myślenia tekst. Taka jest prawda. Świat jest okrutny, brak czasu na pochylenie się nad dolą pechowców.
Najczęściej udajemy, że nie widzimy, tak prościej i bezpiecznie.
Czasem sami na własnej skórze doświadczamy bezduszność innych, co wtedy myślimy, czy pamiętamy te chwile, kiedy i my nie reagowaliśmy na czyjeś cierpienie.
To prawda, że nie raz zrażamy się złą reakcją tego, któremu zaoferowaliśmy pomoc.
No cóż unikajmy odpowiedzialności zbiorowej. Każdy człowiek to oddzielny rozdział historii.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

10 Maja 1926 roku
Powołany zostaje trzeci gabinet Witosa (PSL-"Piast", chadecja, ZLN, NPR).


10 Maja 1794 roku
Tadeusz Kościuszko powołał Radę Najwyższą Narodową, która miała pełnić funkcje cywilnej władzy powstania


Zobacz więcej