Niedziela 28 Kwietnia 2024r. - 119 dz. roku,  Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 23.10.07 - 22:05     Czytano: [1498]

Nike, czyli...

jak dostać 100 tysięcy od Michnika

Zarobienie 100 tysięcy złotych wcale nie jest takie trudne jak mogłoby się wydawać. O ile się nie mylę, laureatom nagrody Nike wręczany jest czek na właśnie taką sumę. Trzeba tylko wygrać ten konkurs i zgarnąć szmal. Łatwo powiedzieć, chętnych do wzbogacenia się wielu, a nagroda tylko jedna.

Trzeba zatem podnieść własne szanse. Nagrodę tą przyznaje „Gazeta Wyborcza”, Agora i chyba ktoś tam jeszcze, a w każdym bądź razie Adam Michnik. A to już duże ułatwienie. Każdy zna poglądy tego osobnika. Trudno przypuszczać, aby obdarował on sumą 100 000 złotych osobę, którą będzie uważał za „chorą z nienawiści”, „oszołoma”, kogoś, kto jest „zagrożeniem dla demokracji” itd. Raczej nagrodzi kogoś „odpowiedzialnego”, kogoś kto „służy demokracji”, jakiegoś „autoryteta”, albo „Europejczyka”. To kolejne ułatwienie.

Zanim rozpoczniemy pisanie, musimy zdecydować jaki powinien być styl powieści. Nie może to być sprawa przypadku. Styl musi być byle jaki, bez ładu i składu, jakiś taki niby-nowatorski, z wulgaryzmami, jednym słowem gówniany, a to po to, żeby jakiś dyżurny znawca literatury mógł wystawić swą gębę do kamery i powiedzieć, że właśnie tacy są Polacy.

Wreszcie należy wziąć się za wymyślanie treści książki. Najlepiej, gdy będzie to opowieść o perypetiach intelektualistów warszawskich represjonowanych przez SB, po napisaniu przez nich do swoich kolegów z PZPR jakiegoś listu krytykującego to i owo. W swoim czasie była moda na takie listy, a zachodnie rozgłośnie radiowe nazywały takich delikwentów intelektualistami, nie wiadomo dlaczego.

Intelektualiści pojawiający się na kartach powieści byliby postaciami jednoznacznie pozytywnymi: jako młodzieńcy zaczynali swoje kariery jeszcze w Komunistycznej Partii Polski w okresie istnienia II RP. Ich największym dramatem życiowym było rozwiązanie partii na rozkaz Stalina. Ale za to po wojnie w Polsce, dzięki Josifowi Wissarionowiczowi, rozwinęli skrzydła: zostali profesorami, powskakiwali na katedry wyższych uczelni, bo przecież potrafili czytać, co z tego, że tylko „Trybunę Ludu”. Inni zostali pisarzami i poetami. Pisali wiersze wychwalające Stalina, powieści o dobrym funkcjonariuszu UB walczącym z „reakcyjnym podziemiem”, szpiegami amerykańskimi, w ostateczności z kułakiem i spekulantem, bo po co coś innego.

Później, w latach siedemdziesiątych, z dobrobytu, braku zajęcia, w dupach im się poprzewracało i ubzdurali sobie modę na opozycyjność. Dawno zauważono, że podziały wewnątrz PZPR, były odzwierciedleniem panujących podziałów w KPZS, inaczej mówiąc każda frakcja w PZPR miała swojego patrona w Moskwie. Można przypuszczać, że przynajmniej część tych protestacyjnych listów to nic innego, jak uzewnętrzniane spory wewnątrzpartyjne, a nie autentyczna działalność opozycyjna, ale kogo to obchodzi. O tym nie może być ani słowa na kartach powieści, bo prawdy nie należy mówić ciemnemu ludkowi. Aha, koniecznie: przynajmniej paru z tych niby-intelektualistów musi mieć pochodzenie żydowskie. I kilka razy muszą się zatknąć z „tradycyjnym polskim antysemityzmem”.

Wreszcie dochodzimy do najważniejszego fragmentu książki. „Intelektualiści” swoją „opozycyjną” postawą narażają się reżymowi komunistycznemu. Efektem jest inwigilacja ich środowiska przez SB i próby pozyskania wśród nich tajnych współpracowników. To oczywiście nie udaje się, bo środowisko jest solidarne. To ostatnie słowo powinno się pojawić na kartach powieści, bo dobrze brzmi, dobrze się kojarzy i wszyscy od lewa do prawa sobie nim teraz mordy wycierają. Mimo nacisków, prowokacji, szantaży, SB ponosi porażkę. Wówczas SB pozyskuje osoby z otoczenia owych „intelektualistów”, oczywiście samych Polaków: jakąś kucharkę, sprzątaczkę, stróża, sąsiada-robotnika. Oni chętnie donoszą, bo nie lubią intelektualistów i Żydów. Dzięki ich donosom, funkcjonariusze SB przeprowadzają diabelską operację. Polega ona na założeniu teczek pracy kilku osobom spośród owych „intelektualistów”. Oni oczywiście nic o tym nie wiedzą i w żadnym wypadku nie współpracują z SB, to trzeba w książce bardzo mocno podkreślać. Do teczek, niby jako ich meldunki, trafiają informacje uzyskane od autentycznych współpracowników: tej kucharki, stróża itp. Ma to służyć w przyszłości skompromitowaniu „intelektualistów”. I ta akcja byłaby kontynuowana, gdyby nie zainteresował się nią „człowiek honoru”, taki ktoś jak Kiszczak (taki dobry SB-ek) i nakazuje ją przerwać. Mówi, że tak nie wolno, że to bezprawie, to skandal. W końcu czymś sobie musi zasłużyć na miano „człowieka honoru”. Operacja zostaje przerwana. Ale dzieje się straszna rzecz, teczki nie zostają, z jakiegoś powodu zniszczone, zostają przekazane do archiwum.

W powieści musi pojawić się też dobry Niemiec, jakiś koleżka „intelektualistów”, dzięki temu książka będzie europejska. I to byłby koniec. 100 000 do kieszeni i do widzenia. Powieść wypromują dyżurni znawcy literatury czepiający się nóg Michnika w nadziei, że dopuści ich na łamy „Wyborczej”, albo chociaż zgodzi się zamieścić recenzję ich tandetnej książeczki, więc jeszcze spora suma wpadnie z procentu od sprzedaży.

Nie napisałem tego tekstu, aby obrazić jakiegokolwiek laureata nagrody Nike. Każdy orze jak może. Na zarzut, że im zazdroszczę, odpowiadam: oczywiście, że im zazdroszczę, 100 tysięcy złotych, to kupa forsy!

Michał Pluta

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

28 Kwietnia 1945 roku
We Włoszech rozstrzelano przywódcę faszystów Benito Mussoliniego (ur. 1883)


28 Kwietnia 1924 roku
Z udziałem premiera W. Grabskiego zainaugurowano działalność Banku Polskiego.


Zobacz więcej