Dodano: 20.02.22 - 22:23 | Dział: Co w prasie piszczy

Unijne szachy


Informacje przedstawione przez premiera Mateusza Morawieckiego w Brukseli potwierdzają, że Polska i Unia Europejska rozmawiają o rozwiązaniu konfliktu wokół Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, a szerzej - polskiej reformy wymiaru sprawiedliwości. W opinii szefa rządu, po dzisiejszej rozmowie z przedstawicielami Komisji Europejskiej "zostało 5 proc., czyli niewiele, ale jeszcze pewne kwestie nas dzielą".

Nie chciałbym przedwcześnie tworzyć jakichkolwiek oczekiwań, ponieważ z mozołem posuwamy się do przodu, jest ustawa pana prezydenta, która trafiła do Sejmu (...). Nie chcę wypowiadać się za Komisję Europejską, ale (...) mogę powiedzieć, że cały czas jest we mnie wiara - choć nie ma pewności - że uda się porozumieć z Komisją Europejską w najbliższych tygodniach i doprowadzić do podpisania przez Komisję krajowego programu odbudowy
- mówił premier.

Zasadnicze pytanie w tej sprawie brzmi: czy Komisja Europejska gotowa jest zadowolić się kompromisem, a więc likwidacją Izby Dyscyplinarnej, czy też będzie to dla nie jedynie przystanek w trwającej od lat krucjacie przeciwko Polsce? Czy po załatwieniu kwestii Izby, nie pojawi się na agendzie - już mocno sygnalizowana - sprawa Krajowej Rady Sądownictwa? To jest pytanie, które trzeba zadawać. Polska została oszukana już zbyt wiele razy, by mogła pozwolić sobie na kolejną porcję dobrej woli, graniczącej z naiwnością. W tej sprawie potrzeba jasności. Na niedomówienia nie ma już miejsca.

Wreszcie, kwestia druga, długofalowo jeszcze ważniejsza. Jak kompromis z Unią w sprawie Izby Dyscyplinarnej, czyli faktycznie duże polskie ustępstwo, wpłynie na spójność polskiego wymiaru sprawiedliwości? Czy jasne określenie - a to zakłada choćby projekt prezydencki, w pewnej mierze także projekt PiS - że zadawanie przez sędziów pytań prejudycjalnych do TSUE nie stanowi wykroczenia, nie będzie prowadziło do anarchii? Czy sędziowie będą mogli kwestionować status swoich kolegów, powołanych już przez zreformowaną KRS? To jest w mojej ocenie czerwona linia, której przekroczyć nie wolno. Oznaczałaby ona trwałe oddanie kontroli nad wymiarem sprawiedliwości czynnikom zewnętrznym, a tego czynić nie wolno.

Tak bywa w polityce, że trzeba pójść na bolesne, gorzkie ustępstwa. To zrozumiałe. Strona polska musi jednak rozegrać tę partię bardzo precyzyjnie, przyjmując odpowiedzialność za konsekwencje przyjętych rozwiązań. Na błędy już nas nie stać.

Jacek Karnowski
wPolityce