Dodano: 08.12.21 - 19:19 | Dział: W kręgu wydarzeń

Korupcja w UE i TSUE



Od czwartku, kiedy to po publikacji francuskiego lewicowego dziennika "Libaration" wypełzła spod dywanu afera w UE i TSUE, minęło już 6 dni a w europejskich lewicowo-liberalnych mediach cisza. Dla Polski to znakomity, mikołajkowy prezent, dlatego w polskich publicznych mediach temat nie schodzi z ekranu i mikrofonu, gorzej jest w prywatnych mediach, tam w zasadzie czekają cały czas na przekaz z centrali i boją się cieszyć. Tak samo zachowuje się Donald Tusk, najpierw próba przeczekania, gdzieś w odosobnieniu (jak zawsze w trudnych dla niego sprawach) a później wizyta w zaprzyjaźnionym Onecie i wywiad, gdzie tradycyjnie już zajmował się "pisem" i w bezczelny sposób śmiał nazwać Jarosława Kaczyńskiego "zdrajcą polskiego interesu narodowego" i nikt nie śmiał pytać o korupcję i handel wpływami w UE, a byłoby o co pytać, w końcu doniesienia aferalne dotyczą także ludzi z jego gniazdka.

Autor cyklu artykułów w "Liberation", Jean Quatremer, oskarża o korupcję i handel wpływami m.in. sędziego TSUE Koena Lenaertsa, który przewodniczy tej jakże "zasłużonej" w walce z Polską instytucji, oraz wielu ważnych urzędników unijnych. Wiadomość ta nie mogła nadejść w lepszym dla Polski czasie niż obecnie, kiedy to brukselskie czarne chmury z coraz większą siłą piętrzą się nad naszym krajem a proces grillowania osiąga swe apogeum. Teraz w obliczu oskarżeń o korupcję unijnych "kacyków" widzimy jeszcze wyraźniej jak absurdalne i niewiarygodne były zarzuty pod naszym adresem. I jakże trafna była dotychczasowa reakcja rządu polskiego.

Jak informuje Portal TVP Info, w rozmowie Jeana Quatremera z red. Michałem Rachoniem, francuski dziennikarz powiedział że "Urzędnicy unijni zamieszani w handel wpływami z Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, TSUE, Europejskiej Partii Ludowej (EPL) oraz Komisji Europejskiej nie mają prawa mówić o praworządności, kiedy sami jej nie przestrzegają od wielu lat". Dodał również m.in. że: "Jestem za Europą i za europejskim federalizmem i dlatego nie mogę zaakceptować tego wszystkiego, co psuje Brukselę. - Nie traktujmy UE jak religii, ale jak organizację, za którą stoją ludzie, partie polityczne i ich interesy. Możemy zatem o niej dyskutować i ją krytykować" - ocenił dziennikarz, zapowiadając niebawem ujawnienie kolejnych informacji w sprawie nieprawidłowości w instytucjach UE.

Donald Tusk zamiast wypowiedzieć się w tej bulwersującej sprawie unika pytań i wzięcia odpowiedzialności, sądzi, że i tym razem upływający czas zatrze i wyczyści brudy z nim związane. Ale ile można czyścić, te wszystkie afery krajowe w jego otoczeniu ciągną się jak kosmiczna magma, sprawy niewyjaśnione jak tragedia smoleńska, sprawy Nowaka, finansowanie jego partii, dziwne i podejrzane sprawy ujęte w bilansie otwarcia (i do dziś leżące w sejmowo-rządowej zamrażarce), gdy rządy objęła prawica w 2015 roku a premierem została Beata Szydło. Na Onecie chwali się jaki on jest sprytny i przebiegły, że ma idealny plan jak obalić ten rząd. O czym ten facet mówi? A gdzie jest jakiś program, gdzie plany, dążenia, merytoryczna dyskusja? Tego od dawna już nie ma, jest natomiast nienawiść, zaciśnięte pięści i nieustannie wymyślanie kolejnych puczów. Ten człowiek stracił poczucie rzeczywistości, staje się niebezpieczny, z nim już nie można normalnie rozmawiać. Niedawno dowiedzieliśmy się, że Jarosław Gowin leczy się psychiatrycznie. I po co mu to było, nie mógł normalnie pracować dla Polski w rządzie Mateusza Morawickiego, miał ważne stanowisko i plany na przyszłość. No nie, bo przerost ambicji i konszachty z totalną opozycją wzięły górę. Ostatnio A. Łukaszenko chlapnął w putinowskich mediach, że w Polsce wybory prezydenckie zostały sfałszowane. Dziwnym trafem Donald Tusk również wypowiedział się w podobnym tonie. Nic dziwnego, że Łukaszenko chwali Tuska, twierdzi, że jest mocny i ma nadzieję na współpracę, gdy nareszcie uda się kolejny pucz. Niedoczekanie.

Dużo ciekawego dzieje się ostatnio w Polsce, jak również poza granicami naszego pięknego kraju; na granicy polsko-białoruskiej, po kilku groźnych, ale wygranych bitwach z imigrantami, nastąpiło opanowanie sytuacji przez polskich pograniczników, wojsko i policję, za co im Polacy gorąco dziękują, organizując koncerty i różne akcje z poparciem. Polska nie pozwoliła na utworzenie nowego kanału przerzutowego dla nielegalnych imigrantów. Łukaszenko jak nie pyszny zaczął już odsyłać samolotami "swoich gości" z powrotem do domu, udało mu się przy okazji wyszarpać trochę euro od Unii. Niebawem zacznie się montowanie wysokiego płotu z elektroniką. Niewyjaśniona jest jeszcze sytuacja na Ukrainie, nie wiadomo czy to gromadzenie wojsk rosyjskich przy ukraińskiej granicy to zapowiedź agresji czy tylko ściema.

Wirus nadal szaleje, mamy IV już falę i pomimo zaszczepienia przeszło 50% ludności i blisko 4 mln przechorowań, statystyki podobne do zeszłego roku, czyli tragiczne. I nikt konkretnie jeszcze nie powiedział o co chodzi i kiedy koniec. Dyskusje w tym temacie trwają w mediach permanentnie i obficie, są różne konkluzje i diametralnie różniące się od siebie wnioski, dlatego nie będę tu szczegółowo trwał w tym temacie, wystarczy wejść na odpowiedni dział, by dowiedzieć się szczegółów.

Wczoraj Biden rozmawiał przez łącza z Putinem i wszystko na to wskazuje, że znów "dał ciała". Prezydent USA m.in. dał do zrozumienia, że jeśli Putin chce uruchomić Nord Sream 2 to nie może atakować Ukrainy. Czyli strategia przywódcy Rosji cały czas się opłaci i przynosi mu korzyści: najpierw rozpętać konflikt a później łaskawie wycofać się osiągając coś wcześniej niemożliwego. Brawo Biden.

Niemcy z kolei mają nowego kanclerza i nowy rząd i jak wynika z umowy koalicyjnej, będą dążyć do federalizacji UE czyli chcą utworzenia IV Rzeszy. Odpowiedź polskiego rządu błyskawiczna: premier Mateusz Morawicki utworzył Instytut Strat Wojennych i najpóźniej w lutym zapowiada wyjście na zewnątrz z reperacjami w stosunku do Niemiec. W ostatnim tygodniu premier odwiedził, z roboczą wizytą, 11 państw, tak wygląda aktywność rządu w ważnych polskich sprawach. Trzeba dziękować Bogu, że w tak trudnych czasach rządzi w Polsce ekipa Prawa i Sprawiedliwości.
I jeszcze jedna sprawa z tego rejonu, Niemcom nie podobają się plakaty Wojciecha Korkucia eksponowane licznie na ulicach polskich miast w wersji polskiej i niemieckiej i w związku z tym interweniują w Warszawie. Myślą, że jest tak jak u nich, odpowiednia linia przekazu i władza może nakazać np. artyście co ma rysować i o czym pisać. Nic z tych rzeczy. A co takiego zamieścił nasz wybitny plakacista, że tak wkurzyło niemieckie władze? Nic szczególnego, po prostu artysta zamieścił samą prawdę i wiele ważnych pytań do Niemców, dotyczących nierozliczenia się z II WŚ w stosunku do Polski, np. takie: "Panie Freytag! Czy wy, Niemcy, za niewolniczą pracę 3 mln Polaków na rzecz III Rzeszy Niemieckiej chcecie zapłacić, czy wolicie to odpracować w Polsce"?, a w tle ambasador Niemiec Arndt Freytag von Loringhoven.
Na innych plakatach widać innych prominentnych polityków niemieckich, m.in. Angelę Merkel.
Wojciech Korkuć powiedział w TVP Info, że - "Skoro Niemcy tak chętnie interesują się polską praworządnością, stwierdziłem, że czas zadać pytanie o niemiecką praworządność", - ..."Niemcy chcą budować IV Rzeszę, a nie posprzątali po III".

Zbigniew Skowroński

Poniżej plakaty Wojciecha Korkucia