Dodano: 14.06.15 - 18:18 | Dział: Opowiadania

Żywoty owsików, czyli na ratunek krajowi


W sali panował przyjemny chłód. Klimatyzacja pracowała bezgłośnie, czyniąc posiedzenie rady kryzysowej choć odrobinę znośnym.
Siedzący na końcu długiego stołu premier właśnie kończył ostatnie analizy z doradcami i chrząknął znacząco na znak, że zamierza rozpocząć kryzysowe posiedzenie. Doradcy, dorabiający po godzinach jako rządowi klakierzy, wycofali się taktownie, a premier stuknął w mikrofon, sprawdzając nagłośnienie.
– Szanowni paÅ„stwo, rozpoczynam obrady sztabu kryzysowego – zabrzmiaÅ‚ jego gÅ‚os, przerywajÄ…cy szum rozmów – Jak zapewne paÅ„stwu wiadomo, unijny kryzys obejmuje powoli także i nasz kraj, wiÄ™c dalsze udawanie, że nic siÄ™ nie dzieje, nijak siÄ™ ma do wzrostu cen żywnoÅ›ci i paliw. Musimy wziąć siÄ™ ostro do roboty, bo nastroje spoÅ‚eczne wskazujÄ… na duże niebezpieczeÅ„stwo wybuchu ulicznych protestów. BÄ™dÄ™ kolejno oddawaÅ‚ gÅ‚os specjalistom branżowym, którzy, mam nadziejÄ™, przygotowali na dzisiejsze posiedzenie propozycje rozwiÄ…zaÅ„ systemowych. Zaczniemy od minister zdrowia, posÅ‚anka Niezgoda, bardzo proszÄ™.
– Panie premierze, szanowni paÅ„stwo – zaczęła posÅ‚anka wkÅ‚adajÄ…c na nos grube okulary – nie od dziÅ› wiadomo, że popyt spoÅ‚eczeÅ„stwa na tanie leki i procedury medyczne przewyższa znacznie możliwoÅ›ci, którymi dysponuje rzÄ…d, a z jego ramienia Narodowy Fundusz Zdrowia.
Szmer dezaprobaty przetoczył się po zacnym zgromadzeniu, jakby chciało ono, jak nigdy, jednym głosem orzec, że takie bzdety to może posłanka opowiadać mediom, tu trzeba konkretów. I już po chwili przerwy konkrety zaczęły padać z siłą osławionego w reklamie wodospadu.
– Biznesmen powie „czas to pieniÄ…dz”, ja mówiÄ™ dziÅ› „refundacja to pieniÄ…dz”. To tu tkwi najwiÄ™ksze zagrożenie dla sÅ‚użby zdrowia naszego kraju. Za dużo marnotrawimy pieniÄ™dzy na refundacjÄ™ leków. To trzeba ukrócić!
Ostatnie słowa minister wybrzmiały jak twarde warunki bezwzględnej kapitulacji.
– Zapewne pani minister ma jakieÅ› gotowe propozycje? – RzuciÅ‚ premier z nadziejÄ…, bo temat byÅ‚ nieÅ›wieży i jako taki zaczynaÅ‚ cuchnąć.
– OczywiÅ›cie, panie premierze – z pobÅ‚ażaniem dla niecierpliwego przeÅ‚ożonego wyraziÅ‚a siÄ™ posÅ‚anka – sto pięćdziesiÄ…t tysiÄ™cy lekarzy, każdy chce refundować. Nie muszÄ™ nikomu przypominać, że to setki milionów przepuszczone przez zachÅ‚anne przewody pokarmowe pacjentów i lÄ…dujÄ…ce w szambie. ProponujÄ™ wprowadzić ustawÄ™, która przewiduje kary wiÄ™zienia za bÅ‚Ä™dy w refundacji dla lekarzy np. pięć lat wiÄ™zienia bez zawiasów – tu zawiesiÅ‚a gÅ‚os, delektujÄ…c siÄ™ szumem krytyki, który podniósÅ‚ siÄ™ na sali.
Premier uciszył zebranych ruchem ręki.
– No, ale zaraz siÄ™ zbuntujÄ… i pozamykajÄ… gabinety – wyraziÅ‚ swÄ… wÄ…tpliwość, pocierajÄ…c Å‚yse czoÅ‚o.
– To możliwe, dlatego po miesiÄ…cu wycofamy ustawÄ™ – dodaÅ‚a pewnym gÅ‚osem Niezgoda – i wprowadzimy umowy z lekarzami na refundacjÄ™ leków, w których zawrzemy duże kary finansowe za refundowanie czegokolwiek. Dodatkowo we wskazaniach do refundacji należy wnieść zapisy tak rozbudowane i niespójne, by przeciÄ™tny lekarz z braku czasu lub strachu przed karami, sam zrezygnowaÅ‚ z refundowania. GwarantujÄ™, że siedemdziesiÄ…t procent lekarzy nie podpisze nowych umów, a w budżecie zostanie kilkaset zaoszczÄ™dzonych milionów.
PosÅ‚anka rzuciÅ‚a papiery na stół i spojrzaÅ‚a z satysfakcjÄ… na wybraÅ„ców narodu, jakby chciaÅ‚a zapytać „I co, przebijecie mnie?”
– Propozycja jest bardzo obiecujÄ…ca – twarz premiera rozjaÅ›niÅ‚a siÄ™ uÅ›miechem, gdy pomyÅ›laÅ‚ o milionach, które bez certolenia bÄ™dzie mógÅ‚ wydać na nowe limuzyny – to może siÄ™ udać. Jedno pytanie, pani minister, co z pacjentami? Ostatecznie obiecaÅ‚em im w exposé tanie leczenie i takie tam... – Tu zamachaÅ‚ rÄ™kÄ…, jakby mówiÅ‚ o sposobach na uzdrowienie ekstraklasy piÅ‚ki nożnej.
– To także przewidziaÅ‚am – zerknęła na niego Niezgoda, obniżajÄ…c okulary na nosie – rozbudujemy instytucjÄ™ rzecznika praw pacjenta i damy narzÄ™dzia prawne, by bez opóźnieÅ„ pozywać lekarzy do sÄ…du za pominiÄ™cie na recepcie należnej pacjentom refundacji. W ten sposób, czy lekarze bÄ™dÄ… refundować, czy nie, pieniÄ…dze i tak spÅ‚ynÄ… do budżetu.
Minister zdrowia ostatecznie zatrzasnęła notes i rozparła się z ulgą w fotelu.
– Trzeba przyznać, pani minister, dobra robota – pochwaliÅ‚ jÄ… premier, zastanawiajÄ…c siÄ™ przez chwilÄ™, czemu sam wpadÅ‚ na coÅ› tak genialnego – a co ma do zaproponowania minister pracy?
Jegomość w czarnym garniturze przebudził się właśnie z drzemki i mlaskając, podrzucił spory brzuch zawieszony przed nim na pasku.
– A wiÄ™c, panie premierze, szanowni koledzy, powiem krótko: mÅ‚odych pognać za granicÄ™ odbierajÄ…c im wszelkÄ… pomoc w znalezieniu pracy, pracujÄ…cym wydÅ‚użyć wiek emerytalny do osiemdziesiÄ™ciu lat, dziÄ™ki temu zniknie caÅ‚kowicie problem wypÅ‚acania emerytur.
Tu głos ministra się zachwiał, jakby po nagłym przebudzeniu wypowiedział tę kwestię niepotrzebnie, za wcześnie. Cała sala zamilkła na moment, by po chwili wybuchnąć burzą komentarzy. Premier znów uciszył zgromadzonych i znacząco spojrzał na ministra.
– Nie spodziewaÅ‚em siÄ™ tego po panu – zaczÄ…Å‚, a minister zapadaÅ‚ siÄ™ w fotel z każdym nastÄ™pnym sÅ‚owem.
– Tyle wpadek w ostatnim okresie, tyle niedociÄ…gnięć w pana resorcie, a tu… – premier przerwaÅ‚ na chwilÄ™, krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ… – … genialna myÅ›l i doskonaÅ‚e rozwiÄ…zanie rehabilituje pana caÅ‚kowicie w moich oczach!
Koledzy siedzący obok ministra pracy pomogli mu wydostać się z czeluści fotela, poklepując go po ramieniu, gdy ten uśmiechał się głupawo. Oto los okazał się łaskawy także i dla niego. Pochwała przed całym sztabem kryzysowym!
Zapadła chwila ciszy. Jeden z posłów pomyślał, że w sumie to przecież leczy się w klinice rządowej, więc mało go obchodzi, gdzie będzie się leczyło pospólstwo. Ktoś inny przypomniał sobie, że tyle jest spółek skarbu państwa, że dla jego rodziny nie zabraknie pracy przez kilka następnych pokoleń. Po tym ułamku sekundy, w którym wybrańcy narodu zorientowali się, że żadna z proponowanych ustaw antykryzysowych nie godzi w ich interesy, zerwały się gromkie oklaski. Jest ratunek dla kraju! Jest wybawienie!

Andrzej Chodacki


Autor opowiadania: Andrzej Chodacki
Urodzony w 31.05.1970 roku. Z powoÅ‚ania mąż i ojciec, z zawodu lekarz. Pisze prozÄ™ i poezjÄ™, a także fotografuje. Laureat kilkudziesiÄ™ciu konkursów literackich. Jego opowiadania byÅ‚y drukowane miÄ™dzy innymi w Wydawnictwie My Book w Szczecinie, MiesiÄ™czniku Literackim Akant w Bydgoszczy, Kwartalniku Literackim Horyzonty, w Półroczniku literackim „Inter-. Literatura–Krytyka–Kultura”, oraz w wielu czasopismach polonijnych na caÅ‚ym Å›wiecie. W 2012 roku wydaÅ‚ debiutanckÄ… książkÄ™ z poezjÄ… i fotografiÄ… pt.„ Pejzaże tÄ™sknoty”. W 2013 roku wydaÅ‚ cykl opowiadaÅ„ pt. „ OpowieÅ›ci ze Å›wiata”. W 2014 roku wydaÅ‚ kolejny cykl opowiadaÅ„ pt „ WyczekujÄ…c dnia”.
W 2015 roku jego najnowsza powieść pt „ Doktor SeliaÅ„ski” zostaÅ‚a przetÅ‚umaczona na jÄ™zyk ukraiÅ„ski. Od 2015 roku czÅ‚onek Unii Polskich Pisarzy Lekarzy


Od Redakcji: Opowiadania Andrzeja Chodackiego można również znaleźć w dziale:Na każdy temat.