Dodano: 28.01.15 - 21:07 | Dział: Prosto z mostu

Mobilizacja przeczyszczająca

Uuuuuu! To nie Ĺźarty! Widać wyraĹşnie, Ĺźe determinacja soldateski, by tegoroczne wybory prezydenckie wygrał pan prezydent Bronisław Komorowski jest duĹźa, a nawet – bardzo duĹźa. Wskazuje na to powszechna mobilizacja, ktĂłra objęła rĂłwnieĹź Naczelną Prokuraturę Wojskową. Właśnie przeprowadziła ona kolejny odczyt nagrań rozmĂłw rosyjskich kontrolerĂłw lotĂłw ze Smoleńska i co się okazało? Ano okazało się, Ĺźe nieboszczyk chorąży Remigiusz Muś, co to przed trzema laty taktownie popełnił samobĂłjstwo „bez udziału osĂłb trzecich” i kapitan Artur Wolsztyl, ktĂłrzy na własne uszy słyszeli, Ĺźe rosyjscy kontrolerzy przekazali załodze polskiego samolotu wiozącego prezydenta Kaczyńskiego instrukcję, by byli gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie mniejszej jak 50 metrĂłw – Ĺźe obydwaj oni się przesłyszeli, Ĺźe rosyjscy kontrolerzy niczego takiego nie mĂłwili. W tej sytuacji jest prawie pewne, Ĺźe jak padnie stosowny rozkaz, to podczas kolejnego odczytu nagrań Naczelna Prokuratura Wojskowa usłyszy, a nawet zarejestruje odgłosy z zaświatĂłw.

Nikt chyba nie podejrzewa, Ĺźe w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej występują jakieś niedostatki świadomej dyscypliny? Takie podejrzenia byłyby nietaktowne, a w dodatku siałyby zwątpienie w zdolności twĂłrcze naszej niezwyciężonej armii, ktĂłra być moĹźe właśnie znajduje się w przededniu najwyĹźszej prĂłby. W tej sytuacji złowrogi poseł Antoni Macierewicz zapowiada przedstawienie „raportu podsumowującego”, w ktĂłrym znajdą się relacje 200 świadkĂłw katastrofy juĹź 10 kwietnia. Te materiały w większości „nie są znane prokuraturze” , więc nietrudno sobie wyobrazić, Ĺźe antymacierewiczowski zespół pana doktora Macieja Laska, zwanego „Laskiem Smoleńskim” będzie musiał uwijać się jak w ukropie, Ĺźeby dać temu wszystkiemu odpĂłr. W ten sposĂłb ostatni miesiąc przed wyborami prezydenckimi będzie mĂłgł zostać zdominowany przez coraz bardziej talmudyczne i drobiazgowe rozwaĹźania nad moĹźliwymi sposobami przebiegu katastrofy smoleńskiej, dzięki czemu ani pan prezydent Komorowski, ani Ĺźaden z jego konkurentĂłw z panem Dudą na czele, nie będzie musiał „głowy sobie psować” jakimiś problemami państwa, czy narodu. Zresztą – co tu mĂłwić o jakichś „problemach” , kiedy wszystko jest w jak najlepszym porządku? Tak w kaĹźdym razie uwaĹźa pan Janusz Lewandowski, Doradca Doskonały premierzycy Ewy Kopacz.

Skoro tak, to tylko patrzeć, jak Polska znowu wejdzie do pierwszej dziesiątki największych mocarstw – jak to było za Edwarda Gierka, dopĂłki oczywiście wszystko mu się nie skawaliło. NajwyraĹşniej to właśnie musiał dopuścić sobie do głowy legendarny pan Zbigniew Bujak, wyraĹźając pragnienie, a nawet nadzieję, Ĺźe nasza niezwyciężona armia ruszy wreszcie do walki o Donieck, by przywrĂłcić go Ukrainie. Z pewnego punktu widzenia byłoby to moĹźe wskazane, bo niezwyciężona ukraińska armia jakoś się do tego nie kwapi, preferując pewnie kręcenie lodĂłw na tyłach, w następstwie czego z separtatystami walczą gołoworiezy z prywatnych batalionĂłw ukraińskich, a właściwie Ĺźydowskich oligarchĂłw, ktĂłrym premier Arszenik Jaceniuk powypuszczał poszczegĂłlne obwody Ukrainy w arendę.

Pan Bujak najwyraźniej musiał zapatrzyć się na pana ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetynę, którego skóra musi świerzbić tak mocno, że aż pragnie wziąć udział w wojnie z państwem islamskim. To nawet byłby jakiś pomysł, gdyby na tę wojnę w charakterze ochotników wyruszyli obydwaj panowie Schetyna z Bujakiem. Wprawdzie pan Schetyna, a zwłaszcza legendarny pan Bujak jest kandydatem na nasz skarb narodowy, ale nawet gdyby islamscy bojownicy poucinali im głowy, to jakoś byśmy to przeboleli. Przyszłoby nam to tym łatwiej, że pan minister Schetyna ostatnio coraz częściej wypowiada się publicznie, tracąc w ten sposób okazję, by siedzieć cicho.

Ostatnio na przykład „wykompinował sobie”, Ĺźe skoro obĂłz w Oświęcimiu w 1945 roku zajął Front Ukraiński, to musiał on składać się z Ĺźołnierzy narodowości ukraińskiej. Jak powiadają gitowcy - „wszystko gra i koliduje” - tym bardziej, Ĺźe na Ostfroncie były jeszcze inne fronty, na przykład sławny Front Woroneski, czy niemniej sławny Front Stepowy. Jak powszechnie wiadomo, Front Woroneski tworzyli Ĺźołnierze narodowości woroneskiej, a Front Stepowy – narodowości stepowej. Jestem pewien, Ĺźe pan minister Grzegorz Schetyna musiał o tym usłyszeć podczas studiĂłw historycznych na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie „przez kilka lat” piastował stanowisko przewodniczącego tamtejszego NZS i Ĺźe utkwiło mu to w pamięci. Niestety ruscy szachiści uczynili sobie z tego przenikliwego spostrzeĹźenia przedmiot szyderstw, a nawet bezprzykładnych atakĂłw na pana ministra Schetynę, ktĂłry po prostu, jak tam potrafił, sprĂłbował włączyć się w wyzwoleńczą misję na rzecz Ukrainy.

MoĹźna nawet powiedzieć, Ĺźe na tym odcinku wdał się w rodzaj szlachetnego współzawodnictwa z panią premierzycą, ktĂłra qua kobieta i qua premierzyca ( „qua opiekun i qua krewny miałbym z Klarą sukces pewny” ) miała znacznie większe moĹźliwości od niego i na oczach całej Europy, ktĂłra z zapartym tchem się temu przyglądała, zrobiła premierowi Arszenikowi Jaceniukowi przysługę, o ktĂłrej w podsłuchanej rozmowie wspominał był pan minister Sikorski w odniesieniu do amerykańskiego prezydenta Obamy. Oczywiście nie dosłownie, uchowaj BoĹźe, tylko symbolicznie, oferując mu „kredyt” w wysokości 100 milionĂłw euro. „Nie mam głowy, jak ty to uzbierasz” - chciałoby się zapytać słowami piosenki Izabeli Trojanowskiej, gdyby nie było wiadomo, Ĺźe w razie potrzeby pani premierzyca tę forsę zedrze z nas razem ze skĂłrą. Jest to tak samo pewne, jak to, Ĺźe premier Arszenik tej forsy nie odda tym bardziej, Ĺźe pani premierzyca zdradziła, iĹź Ukraina w ramach reformowania państwa będzie korzystała z polskich doświadczeń w walce z korupcją. W takiej sytuacji sukces reform na Ukrainie jest gwarantowany, co zresztą było wiadomo od samego początku.

Przysługa – przysługą, ale juĹź co do wysyłania naszej niezwyciężonej armii do Donbasu pani premierzyca nie wykazała entuzjazmu, wbrew panu Bujakowi, ktĂłry z synekury w Głównym Urzędzie Ceł ostatecznie wylądował w KOSzU – bo tak właśnie dziwacznie nazywa się komitet, za zasłoną ktĂłrego razwiedka robi róşne siuchty z Ukrainą – oczywiście w ramach „walki za wolność naszą i waszą”. Esperons jednakĹźe, Ĺźe ta drobna kontrowersja nie była przyczyną kuracji przeczyszczającej, jaką właśnie przechodzi kancelaria pani premierzycy. Właśnie ze stanowiska rzecznika rządu zdymisjonowana została pani Iwona Sulik, jedna z osobistości tworzących frakcję „psiapsiółek”, podobnie jak pani Jolanta Gruszka, ktĂłra do 22 stycznia była u pani premierzycy szefową gabinetu politycznego. Z posady wyleciał teĹź jej główny doradca, pan Adam Piechowicz. Pretekstem dymisji pani Sulik i pana Piechowicza było doradzanie posłowi Wiplerowi, ktĂłry dla człowieka o zszarpanych nerwach, z tego powodu przez resortową „Stokrotkę” zapraszanego do TVN na tak zwane „walki kogutĂłw”, czyli posła Niesiołowskiego, jest „postacią odraĹźającą” . Pretekst usunięcia pani Gruszki jest jeszcze nieznany, więc nie moĹźna wykluczyć, Ĺźe ta kuracja przeczyszczająca najbliĹźsze otoczenie pani Ewy zmierza do przywrĂłcenia nad nią ręcznego sterowania przez watahę, ktĂłra zrobiła z niej człowieka, a w kaĹźdym razie – premiera rządu. Podobnie było w przypadku Donalda Tuska, ktĂłry w roku 2008 teĹź prĂłbował rozluĹşnić sobie obróşkę. Jak pamiętamy, skończyło się to aferą hazardową i szlabanem na kandydowanie w 2010 roku na prezydenta, dzięki czemu na to stanowisko soldateska wypromowała Bronisława Komorowskiego, ktĂłrego najwyraĹşniej promuje w dalszym ciągu.







Stanisław Michalkiewicz
25 stycznia 2015




Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w kaĹźdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).