Dodano: 01.05.13 - 20:44 | Dział: Prosto z mostu

Z życia zbieracza puszek


Mimo, że nie wolno mi pracować w swoim zawodzie (śmiesznie to brzmi, ale np. prezes IPN i ja mamy taki sam tzw. tytuł naukowy, kończyliśmy tą samą szkołę i nawet prace doktorskie pisaliśmy na tym samym seminarium, a mnie nie wolno pracować nawet w szkole podstawowej na wsi położonej kilkanaście kilometrów od mojego miejsca zamieszkania na pół etatu, mimo, że nikt oprócz mnie nie złożył podania o pracę, co wiem od pani pracującej w sekretariacie) a do tego urząd pracy nadał mi status osoby bezrobotnej, to jednak wcale nie oznacza, że niczego nie robię. Zająłem się bowiem poszukiwaniem, gromadzeniem, zgniataniem i sprzedażą (w skupie złomu) aluminium w postaci puszek po piwie.

Nie jest źle można powiedzieć. Ciągle uczę się czegoś nowego, mam nowych znajomych, poznaję obyczaje ludzi (czyli gdzie wyrzucają puszki), gusta kulinarne (czyli jakie puszkowe piwo pijają) i wiele innych rzeczy. Jednak o puszki, czy szerzej złom, nie jest łatwo, tym bardziej, że niektóre śmietniki są zamykane. Już tam posłałem parę wulgaryzmów na mieszkańców bloków na ulicy Zielonej, że to miała być Europa bez granic, społeczeństwo otwarte, Polska bez barier, i takie tam różne hasła co się w telewizorze nasłuchałem, a oni śmietnik na klucz zamykają! Ale moi nowi znajomi, bardziej doświadczeni w fachu poszukiwaczy złomu, powiedzieli, że śmietnik zamykają, żeby im ludziska śmieci nie podrzucali. Oto bowiem w mieścinie, w którym mieszkam trwa wojna śmieciowa.

Jedni mieszkańcy płacą za wywóz śmieci, a inni nie i tym drugim miejskie przedsiębiorstwo oczyszczania śmieci nie wywozi. No więc wzięli się na sposób i podrzucają śmieci tym, którym MPO śmieci wywozi. Ci zatem chronią swoje śmietniki, żeby im obcy tam śmieci nie wywalali, bo wtedy i oni nie mieliby gdzie wrzucać śmieci. I tak trwa taka walka partyzancka, która może wielu przydatnych umiejętności ludzi nauczyć. Skryte podejście, akcja (czyli podrzucenie śmieci) i szybki odwrót. To się może przydać, tym bardziej, że zbliżają się czasy, że w Polsce miejsce uczciwych ludzi będzie albo w lesie, albo w więzieniu.

Zauważyłem też, że ludzi łatwo zrobić w konia i pewnie dlatego politycy wcale się nie martwią tym, żeby rzeczywiście sytuacja Polski i społeczeństwa poprawiła się, ale zajmują się wciskaniem kitów, że oni najlepiej ludziom nieba przychylą. Oto bowiem zauważyłem, że najwięcej puszek znajduję po piwach, na których jest informacja o konkursach. Pod zawleczką ma być jakiś napis, czy kod i jak się taki napis czy kod znajdzie, to się nagrodę dostanie. Proszę, wystarczy szansa na niewielki zysk i już ludziska żłopią takie a nie inne piwo.

Nikt chyba bardziej nie potrzebuje wolnego rynku i konkurencji niż zbieracze złomu. Oto bowiem gdy w miejscowości, w której mieszkam był tylko jeden skup złomu, to puszki skupowali tam po 1 zł za 1 kg. Czyli nie za bardzo opłacało się za tym chodzić. A gdy pojawiła się dość agresywnie działająca konkurencja, to od razu ceny puszek poszły w górę. Nie wiem co będzie dalej, ci którzy dawali po 1 zł poszli z torbami, więc może znowu ceny spadną. Ale wtedy może pojawi się jakiś nowy przedsiębiorca, który… itd.

Tyle się mówi o bezwzględnym kapitalizmie, wyścigu szczurów, walce o miejsce na rynku i tak dalej, ale jak dotychczas nie zauważyłem niechęci ze strony moich nowych kolegów po fachu do mojej skromnej osoby. Może dlatego, że przy moim niewielkim doświadczeniu zawodowym nie stanowię dla nich konkurencji. Patrzą na mnie z politowaniem, gdy drut ocynkowany wzięłam za metal kolorowy. Teraz wiem, że trzeba rzucić okiem na końcówkę drutu, jak jest na nim rdza, to znaczy, że jest to „ocynk”, a więc jest o wiele mnie warty niż gdyby to była cyna. Czasem pytają mnie różne epizody z historii Polski, co może wskazywać, że na dole, a nawet na samym dole, bardziej interesują się przeszłością niż ci na górze, którzy wybrali przyszłość. Ale tak naprawdę to nie mam pewności, czy pytają mnie bo chcą się czegoś dowiedzieć, czy żeby porobić sobie ze mnie jaja.

Kiedyś wyobrażałem sobie, że taki zbieracz puszek to cały dzień myszkuje za puszkami, ale tak nie jest, przynajmniej w tej małej mieścinie w której mieszkam. Nie ma sensu włóczyć się przez cały dzień. Trzeba wstać rano, obejść swój rejon, drugi obchód zrobić po południu i fajrant. Dlatego też mogę dalej pisać sobie i wrzucać te swoje artykuliki do Internetu, co też czynię.

Nie jest więc źle. Mówią, że najgorsza jest pierwsza zima. Pewnie od wiosny już będzie tylko lepiej. Ludzie będę więcej żłopać piwska na świeżym powietrzu to i mój dochód znacznie wzrośnie, może nawet o kilka złoty na miesiąc! Żyć nie umierać w tej III RP. (konfederata.bloog.pl)

MICHAŁ PLUTA