Dodano: 06.10.12 - 11:07 | Dział: Kresy w życiu Polski i narodu polskiego

O abpie A. Szeptyckim


Abp Andrzej Szeptycki – patron renegatów i ludobójców?

Znana nam dziś polska rodzina Szeptyckich wywodzi się ze szlachty ruskiej wyznania prawosławnego, która mieszkała w polskim województwie ruskim (Ziemia Lwowska). Pierwsza wzmianka o nich pochodzi z 1469 roku, kiedy to król Kazimierz Jagiellończyk potwierdził prawa dla Fiodora oraz jego wnuków Fiodora, Hliba i Sienka do posiadania dóbr Szeptyce w województwie ruskim. Po nabyciu majątku Uherce w powiecie Rudki, część rodziny tytułowała się na Szeptycach, a część na Woszczeńcach i Uhercach. Do XVI wieku nazywali się „z Szeptyc”, a później, zgodnie z polską tradycją powstawania nazwisk szlacheckich, zaczęli się nazywać Szeptyccy. Wiązało się to także z postępującą w naturalny sposób polonizacją Szeptyckich. Dopełniła ją zmiana wyznania prawosławnego na wyznanie katolickie. I dopiero ta zmiana, która przyniosła ze sobą m.in. możność obejmowania wyższych urzędów, podniosła znaczenie rodu, szczególnie w XIX wieku. Byli to wówczas już tylko i wyłącznie Polacy, należący do znaczących polskich szlacheckich rodów w Galicji. Główną siedzibą rodu były Przyłbice koło Jaworowa (woj. lwowskie, dziś Ukraina).

Jan Kanty Szeptycki (1836-1912) był przedstawicielem XII generacji tego rodu. 1 października 1861 roku ożenił się z hrabianką Zofią Fredro (1837-1904) - córką największego i po dziś dzień popularnego polskiego komediopisarza Aleksandra Fredry. Zofia Fredro była „z krwi i kości” Polką i polską malarką i pisarką. Jej obrazy religijne zdobiły polskie kościoły Lwowa, Krakowa, Żółkwi i Bruchnalu; namalowała m.in. obraz polskiego błogosławionego Jana z Dukli dla lwowskiego kościoła Bernardynów. Jako literatka pisała opowiadania i szkice (drukowane we lwowskiej „Gazecie Narodowej” i krakowskim „Przeglądzie Polskim” oraz wydane osobno w Krakowie w 1906-07 w dwutomowym zbiorze „Pism”) oraz utwory o charakterze pamiętnika rodzinnego, m.in. ciekawe „Wspomnienia z ubiegłych lat”.

Jan i Zofia Szeptyccy mieli sześciu synów, z których pierworodny; Stefan (1862-1864) i Jerzy Piotr (1863-1880) zmarli z dzieciństwie; Aleksander Maria Dominik (1866-1940) i Leon Józef Maria (1877-1939) byli ziemianinami polskimi – pierwszy właścicielem majątków w Łabunie i Łaszczów na Zamojszczyźnie, a drugi gospodarzył w Przyłbicach; Stanisław Szeptycki (1867-1950) był wielkim patriotą polskim – generałem odrodzonego Wojska Polskiego, dowódcą oddziałów polskich, które w 1922 roku wkroczyły na Górny Śląsk i w 1923 ministrem spraw wojskowych. Ostatni dwaj synowie to: Roman Aleksander Maria (1865-1944) i Kazimierz Maria Klemens (1869-1951), którzy zostali renegatami i wrogami Polski i Polaków – szczególnie ten pierwszy.

Zmiana nie tylko obywatelstwa jest zjawiskiem powszechnym na całym świecie, szczególnie wśród imigrantów. Z biegiem czasu wiąże się to ze zmianą narodowości poprzez asymilację. Natomiast zmiana narodowości na terenie kraju urodzenia i zamieszkania jest zjawiskiem bardzo rzadkim, częstszym na terenach etnicznie mieszanym. Wiąże się ona jednak prawie zawsze z asymilacją. Np. Rusini Szeptyccy mieszkając na ziemi należącej do państwa polskiego i etnicznie mieszanej ulegli polonizacji i w konsekwencji czego stali się Polakami. W Galicji w mieszanych małżeństwach polsko-ruskich/ukraińskich było w zwyczaju i zalecała takie rozwiązanie konkordia między Kościołem rzymskokatolickim a Cerkwią unicką z 1853/1863, że synowie byli wychowywani w wierze ojca, a córki w wierze matki.

Rodzice Romana Aleksandra Maria i Kazimierz Maria Klemens Szeptyckich byli oboje Polakami; ojciec od kilku pokoleń, matka chyba zawsze! Dlatego ich powrót do „korzeni ruskich/ukraińskich” można określić jako dziwactwo. Bowiem czy dziwactwem nie było by nazwane gdyby raptem jakiś kongresman amerykański ruskiego pochodzenia, którego pradziadowie wyemigrowali z Galicji, pewnego dnia oświadczył, że nie jest Amerykaninem a tylko Ukraińcem i – co więcej – zaczął szkodzić Ameryce? Na pewno przyjęte by to było jako dziwactwo, a jego antyamerykańskie działania spotykały by się ze stanowczym potępieniem.
A tak właśnie się stało z Romanem Aleksandrem Marią Szeptyckim.

Aby zrozumieć lepiej renegactwo Romana Aleksandra Marii Szeptyckiego musimy zrozumieć w jakich warunkach ono nastąpiło i kto prawdziwie za tym stał.
Otóż prawie cała południowa Polska wraz ze Lwowem w 1772 roku znalazła się pod zaborem austriackim jak kraj koronny Galicja. Jej wschodnia część zwana Galicją Wschodnią była obszarem etnicznie mieszanym: rusińsko-polsko-żydowskim. Austriacy aby móc skutecznie rządzić krajem od samego początku swego panowania stosowali politykę zgodnie ze starorzymską maksymą „dziel i rządź”. Siano więc nienawiść Rusinów do Polaków i Cerkwi unickiej do Polaków i Kościoła katolickiego. Po kilkudziesięciu latach polityka taka zaczęła przynosić owoce. Polak i Rusin/Ukrainiec – katolik i unita-grekokatolik (według nomenklatury austriackiej) przestawali ze sobą harmonijnie współżyć. Jednak Rusini odpychani przez Wiedeń od Polaków nie wiedzieli kim właściwie są. Niektórzy uważali się za odrębny naród słowiański, wielu zaś za Rosjan. Bardzo silnym stał się ruch zwany moskalofilskim, a wraz z nim prąd do powrotu do prawosławnych korzeni i zjednoczenia z Rosją. Zagrażało to jedności terytorialnej Austrii i było widziane z trwogą w Watykanie. Dlatego w 1882 roku z powodu sprzyjania moskalifilstwu z urzędu unickiego arcybiskupa metropolity lwowskiego został usunięty Józef Sembratowicz. Austria i Watykan postanowili wzmacniać ruch narodowo-ukraiński w Cerkwi unickiej o wyraźnym obliczu antypolskim. Oboje nie mieli zaufania do Rusinów. Stąd oboje zwrócili uwagę na hr. Roman Aleksandra Marię Szeptyckiego – lojalnego wobec Austrii i Polaka o ruskich korzeniach. Postanowiono wykorzystać te jego „ruskie korzenie” do walki z moskalofilstwem i Polakami.

Polak z ojca i matki, ochrzczony w kościele katolickim i wychowany w tej wierze oraz na co dzień używający mowy polskiej, wychowany w patriotycznym domu polskim, w którym żywe były jeszcze wspomnienia Powstania Styczniowego 1863-64, który ukończył polskie gimnazjum św. Anny w Krakowie (1883), odbył jednoroczną służbę wojskową w huzarach w Krakowie, wśród których dominowali Polacy, studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim i który miał wielu znajomych, kolegów i przyjaciół Polaków i który nie okazywał wówczas żadnego powołania do kapłaństwa, nie czuł wspólnoty krwi z Rusinami/Ukraińcami i Cerkwią unicką i prawdopodobnie nie znał w ogóle czy dobrze języka ukraińskiego z dnia na dzień stał się unitą i Rusinem-Ukraińcem.

Przypuszcza się, że za tą dziwną decyzją w życiu Romana Szeptyckiego stał spokrewniony z Szeptyckimi rezydujący w Watykanie wpływowy jezuita, hr. Włodzimierz Ledóchowski (późniejszy generał zakonu), oczywiście nie bez wiedzy papieża Leona XIII oraz inni ludzie Watykanu: jezuita Henryk Jackowski i bernardyn Samuel Piasecki. To oni mieli wpłynąć na matkę – przekonać ją do wielkiej misji religijnej jej syna. Ona z kolei urabiała w tym duchu syna Romana. Bo co człowiek nie zrobi dla kariery, a matka dla kariery syna?! I rzeczywiście w 1886 roku Roman Szeptycki wyjeżdża do Rzymu i ma nawet audiencję u papieża Leona XIII. To tam kard. Mieczysławowi Ledóchowskiemu objawił swój zamiar zmiany obrządku i wstąpienia do zakonu bazylianów, co gwarantowało robienie kariery w Cerkwi.

Trzeba także pamiętać, że podczas rozbiorów Polski (1795-1918) Stolica Apostolska nie tylko że nie była przyjacielem Polski i Polaków, ale wręcz jej i naszym wrogiem. Również wielu duchownych pochodzenia polskiego pracujących w Rzymie (a także na terenie Polski) wcale nie czuło się Polakami i bardzo często współpracowało z zaborcą i Stolicą Apostolską przeciwko polskim interesom narodowym (starczy przeczytać uważnie katolickie książki: biskupa sufragana wrocławskiego Wincentego Urbana „Ostatni etap dziejów Kościoła w Polsce. 1815-1965” Rzym 1966 czy „Biskupi Kościoła w Polsce” Warszawa 1992 z przedmową kard. Henryka Gulbinowicza aby się o tym przekonać). Np. kard. Giacomo Antonelli (prawa ręka Piusa IX) czy kard. Mariano Rampolla (watykański sekretarz stanu 1887-1903 za Leona XIII) byli nie mniejszymi wrogami Polaków od Bismarcka czy carów rosyjskich. Stąd prawdziwy patriota polski, biskup krakowski Adam Sapieha podczas pierwszego wspólnego powojennego zjazdu polskich biskupów w Gnieźnie 26-30 sierpnia 1919 roku poprosił watykańskiego wizytatora apostolskiego w Rzeczypospolitej, ks. Achille Rattiego (1922-39 Pius XI), o opuszczenie sali obrad, gdyż, jak twierdził: „ Kościół polski chce rozstrzygać swoje sprawy bez (antypolskich) wpływów zewnętrznych” (za co został ukarany tym, że od Piusa XI nie otrzymał kapelusza kardynalskiego).

Stolica Apostolska czyniąc z Romana Szeptyckiego unitę i Ukraińca nie brała pod uwagę polskich interesów narodowych czy nawet harmonijnego – w duchu chrześcijańskim – współżycia Polaków i Rusinów-Ukraińców czyli katolików i unitów w Galicji. Niestety tym pociągnięciem przyczyniła się walnie – chociaż może i bezwiednie? - do wielkiego zaognienia stosunków polsko-ukraińskich w Galicji-Małopolsce Wschodniej, w wyniku czego podczas II wojny światowej nacjonaliści ukraińscy dokonali wielkiego ludobójstwa na Polakach m.in. w Małopolsce Wschodniej, gdzie wśród Ukraińców królował Kyr Andrej. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że moralny sprawca tego ludobójstwa (tak widzą to historycy) – szowinista i terrorysta ukraiński Stepan Bandera był synem księdza unickiego (a nie był on jedynym szowinistą ukraińskim spłodzonym przez duchownego unickiego!), to uzmysłowimy sobie do jakiego upadku moralnego doszło wśród bardzo wielu unitów ukraińskich z winy m.in. Watykanu, który, aby zachować unitów przy wierności Stolicy Apostolskiej, poszedł na rękę nacjonalistom, szowinistom i faszystom ukraińskim (w tym duchownych unickich!), a potem lekceważył ich zbrodnie.

Od wizyty w Rzymie Romana Szeptyckiego przygotowywano go i Roman sam się przygotowywał do wypełnienia powierzonej mu przez Watykan misji, której szczytowym punktem miało być nawrócenie całej Ukrainy i Rosji na katolicyzm w obrządku unijnym. Wstąpił więc Roman do unickich bazylianów, przyjmując imię Andrej (rosyjskie!, bo po ukraińsku to Andrij, aby z początku przypodobać się moskalofilom, a potem podobało się Rosjanom), i zaczął robić błyskawiczną karierę w Cerkwi unickiej w Galicji, którą mu obiecała Stolica Apostolska. Wiadomo, że na zachętę obiecała mu nie tylko lwowski tron arcybiskupi ale także godność patriarchy. W 1890 roku, a więc jeszcze przed święceniami kapłańskimi, które otrzymał w 1892 roku, został przeorem klasztoru w Krystynopolu. Już w 1899 roku, a więc kiedy miał zaledwie 33 lata, papież Leon XIII mianował go biskupem stanisławowskim, a rok później (31.10.1900) arcybiskupem metropolitą lwowskim.

Oczywiście Ukraińcy zrazu byli oburzeni tą nominacją. Jeszcze osiem lat po niej w ukraińskim dzienniku „Diło” (15.3.1908) wydawanym we Lwowie ksiądz unicki i jego redaktor Longin Cehelskij wytknął Szeptyckiemu jego polskie pochodzenie. Był bardzo długo nazywany „czużeńcem” i „perekińczykiem”. Jednak z biegiem lat został zaakceptowany przez nacjonalistów ukraińskich, gdyż stał się szermierzem ich ruchu – wielkim wrogiem Polski, Polaków i polskiego katolicyzmu na Kresach. Doprowadził do prawie całkowitej depolonizacji Cerkwi unickiej. Dążył nie tylko do oderwania Małopolski Wschodniej od Polski, ale także i Chełmszczyzny, o co zabiegał podczas swej podróży po Europie w 1921 roku. To głównie z nienawiści do Polski i Polaków pisał listy gratulacyjne do Adolfa Hitlera, a później do Józefa Stalina!

Przyczyny zmiany nie tylko obrządku ale i narodowości w wypadku Romana Szeptyckiego muszą być więc krytycznie ocenione przez każdą bezstronną osobę, a szczególnie przez chrześcijanina. Bowiem zmiana u niego obrządku nastąpiła w okresie, kiedy oba obrządki w Galicji-Małopolsce Wschodniej były na „ścieżce wojennej” z winy unitów (!) i dopiero po otrzymaniu zapewnienia od zaborcy austriackiego i Watykanu, że zostanie arcybiskupem metropolitą lwowskim, a nawet patriarchą. Z kolei zmiana narodowości nie była pasywna. Jako narodowy neofita – jak to bywa zawsze z neofitami, którzy stają się fanatykami sprawy - Andrej Szeptycki był jednym z głównych filarów nacjonalizmu ukraińskiego w Małopolsce Wschodniej w okresie międzywojennym i podczas II wojny światowej, który zionął nienawiścią do Polaki, Polaków i wszystkiego co polskie, co stawiało go w konflikcie z nauką Jezusa Chrystusa! Np. w liście pasterskim z 1 lipca 1941 roku, nie bacząc na dokonywane od września 1939 roku wielkie zbrodnie Adolfa Hitlera i jego Niemiec, napisał: „Zwycięską Armię Niemiecką witamy jako oswobodzicielkę od wroga”, do uformowanej przez Niemców w 1943 roku ukraińskiej 14 Dywizji Grenadierów SS delegował kapelanów greckokatolickich i nie zdobył się na mocne – jak przystało na duchownego chrześcijańskiego! - potępienie ludobójstwa dokonywanego na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich (UPA) na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-44.

Jurij Boreć (Paszkowski) ps. Czumak (1922-2006 Sydney), żołdak terrorystycznej Ukraińskiej Powstańczej Armii w stopniu sierżanta (buławnego), czyli żołnierz abpa Andreja Szeptyckiego – według samych Ukraińców!, a na emigracji w Australii pisarz i publicysta, w swoich wspomnieniach z czasów walk UPA w Polsce pt. „UPA w wirze walki” (wyd. ukraińskie i angielskie) pisze jak ich unicki kapelan z bronią w ręku walczył z Polakami i ich zabijał. A przecież duchowni katoliccy, a więc także uniccy, nie mają kanonicznego prawa walczyć z bronią w ręku i zabijania kogokolwiek!!! Pisze także, że 30 byłych terrorystów z UPA po przedostaniu się na Zachód wstąpiło do seminarium duchownego. – Dlatego nie dziwmy się, że wśród unitów (!) ukraińskich jest ciągle tyle zapiekłej nienawiści do Polaków, chociaż w ich rękach (z woli Antychrysta Józefa Stalina; no bo chyba Stalin nie był narzędziem w rękach Boga!) jest dzisiaj cała Małopolska Wschodnia wraz z arcypolskim Lwowem, po wymordowaniu i wypędzeniu stamtąd 1,5 miliona Polaków i pół miliona Żydów.

Jego – jako Polaka z urodzenia! – wrogie stanowisko wobec Polski i Polaków kontrastowało jaskrawo z działalnością takich prawdziwych Ukraińców, a zarazem prawdziwych chrześcijan jak biskupa unickiego biskupa stanisławowskiego Grzegorza Chomyszyna, jego sufragana, bpa Jana Latyszewskiego, rektora seminarium duchownego w Stanisławowie, ks. Aksentego Bojczuka czy ks. Stojałowskiego (który był z tego powodu represjonowany przez unicką kurię w Przemyślu!), którzy pracowali na gruncie porozumienia z Polską i Polakami. To, że ci ludzie nie byli narzędziem w rękach Polaków dowodzi praca bpa Chomyszyna „Problem ukraiński” (Warszawa 1933), w której nie tylko potępił ukraiński nacjonalizm jako wrogi Kościołowi i religii, ale także skierował ostrzeżenia pod adresem polskiego rządu za niekiedy niewłaściwą politykę wobec Ukraińców w Polsce.

Ukraińcy fałszując biografię Romana Andreja Szeptyckiego nakręcili film o nim, w którym przedstawiono go jako „Ukraiańca z dziada pradziada”! – To chyba i jego rodzony brat – Stanisław Szeptycki, wybitny generał Wojska Polskiego i polski minister spraw wojskowych jest dla nich Ukraińcem (a renegatem trudno go nazwać, gdyż ani on, ani jego rodzice narodowości ani religii nie zmienili!). – Czyli Ukraińcom pod Polakami w okresie międzywojennym wcale źle się nie działo – mieli nawet ministrów w polskim rządzie!
Emigracja ukraińska dwukrotnie, w 1958 i 1962 roku, podejmowała starania o beatyfikację Andreja Szeptyckiego, jednak Watykan – jakże słusznie! - odrzucił te wnioski. Ostatnio także Cerkiew unicka na Ukrainie w swym narodowym fanatycznym zacietrzewieniu stara się w Watykanie o wyniesienie na ołtarze abpa Andreja Szeptyckiego.

Czy renegat, pseudochrześcijanin, który pisał listy gratulacyjne do największych zbrodniarzy XX wieku: Adolfa Hitlera (dwa razy) i Józefa Stalina, który wspierał moralnie ukraińską dywizję SS (SS zostało potępione w Norymberdze jako organizacja zbrodnicza) i z lekceważeniem odnosił się do zbrodni ludobójstwa popełnianych przez nacjonalistów ukraińskich – w tym jego kapłanów! – na Polakach może zostać uznany za osobę świętą?!
Chyba, że bardzo pilnie Kościołowi potrzebny jest patron renegatów i ludobójców!

Pomniki polskie we Lwowie i ich los

W 1695 roku hetman Stanisław Jan Jabłonowski rozgromił ostatni najazd Tatarów na Lwów w bitwie u bram miasta, za co wdzięczni lwowianie wystawili hetmanowi na dziedzińcu kolegium jezuickiego piękny pomnik: wykuty z twardego piaskowca, przedstawiał hetmana naturalnej wielkości w pełnej zbroi, w hełmie, z buławą w ręku i z płaszczem przerzuconym przez drugie ramię; pierwotnie był grubo złocony. Był to zapewne pierwszy polski pomnik we Lwowie. Zaniedbany w okresie germanizacji Lwowa przez Austriaków, do czego przyczyniło się na pewno jego pozłocenie – odarte z niego, został odrestaurowany gruntownie w 1859 roku i postawiony na Wałach, a w 1932 roku na skwerze na pl. Trybunalskim, naprzeciwko dawnego kolegium jezuickiego. Niestety pomnik ten został zniszczony przez Ukraińców w 1944 roku, czym udowodnili, że są w mieście okupantami, że przeszłość miasta nie jest z nimi związana - jest im obca.
Drugim polskim pomnikiem we Lwowie był pomnik błogosławionego Jana z Dukli (zm. 1484).

Znany historyk lwowski Ludwik Kubala (1838-1918) w szkicu historycznym „Oblężenie Lwowa w roku 1648” powtarza za lwowianami, którzy wierzą w to od 1648 roku, że Jan z Dukli przyczynił się do ocalenia Lwowa w tymże roku, kiedy to miasto oblegały bezskutecznie kozacy Bohdana Chmielnickiego i Tatarzy Tuhaj Beja. Cud ten uwiecznił na płótnie sam Jan Matejko: Bohdan Chmielnicki z Tuhaj-Bejem pod Lwowem, 1885 (Muzeum Narodowe w Warszawie). Niespodziewany odwrót Kozaków i Tatarów spod Lwowa przypisywano cudowi i opowiadano, że Chmielnicki i Tuchaj Bej ujrzeli w chmurach wieczornych nad klasztorem Bernardynów postać zakonnika klęczącego z wzniesionymi rękami i widokiem tym przestraszeni dali znak do odwrotu. OO. Bernardyni uznali, że to był błogosławiony Jan z Dukli; to też po opuszczeniu Lwowa przez kozaków, całe miasto udało się do grobu jego z procesją, złożyło na jego grobie koronę, a w następnym roku wystawiło przed kościołem Bernardynów kolumnę, która do dziś dnia istnieje. Na jej szczycie znajduje się postać Jana z Dukli w takiej postawie, jak go wówczas w chmurach widziano, a w środku kolumny napis: Miasto Lwów za przyczyną Jana z Dukli 1648 cudownie uwolnione od oblężenia Bohdana Chmielnickiego i Tuhaja Beja, chana tatarskiego, pomnik ten wystawiło 1649”.

Informację tę powtarza Zygmunt Gloger w swej „Encyklopedii staropolskiej” (t. 4, Warszawa 1903). Jednak w „Hagiografii polskiej” (t.1 Poznań 1971) w haśle „Jan z Dukli” czytamy zgodnie z badaniami przeprowadzonymi w 1925 roku przez polskiego historyka sztuki Ferdynanda Bostela: „We Lwowie ufundował w r. 1736 Seweryn Michał Rzewuski, krajczy koronny, na placu przed kościołem bernardynów kolumnę z posągiem bł. Jana, wykonanym przez Tomasza Huttera z Jarosławia”. I tę figurę usunęły ukraińsko-sowieckie władze miasta w 1944 roku. Na kolumnie postawiono duży wazon.

O wcześniejszej wdzięczności lwowian dla bł. Jana z Dukli wiemy z dokumentów to, że w 1676 roku umieścili oni nad Bramą Halicką marmurowy posąg Jana z Dukli wraz z wotywną tablicą, a nad Bramą Krakowską umieszczono jego portret.

Podczas I rozbioru Polski w 1772 roku Lwów wraz z całą południową Polską (nazwaną Galicją) został włączony do Austrii i do 1867 roku Wiedeń prowadził w Galicji politykę germanizacji. Dopiero w tymże roku Galicja uzyskała autonomię – władza przeszła w ręce Polaków i mogą względnie swobodnie rozwijać się polskie życie narodowe. Można było teraz stawiać na nowo polskie pomniki.

Lwów jako stolica Galicji i nie tylko polskie miasto, ale na wskroś patriotyczne zaczął stawiać pomniki wielkim Polakom i zasłużonym osobom związanych ze Lwowem. I tak w 1890 roku na skwerku przed Strzelnicą Miejską przy ul. Kurkowej stanęło kamienne popiersie na wysokim postumencie króla Jana III Sobieskiego, dłuta lwowianina Tadeusza Barącza; w 1894 roku stanął w Parku Stryjskim (Jana Kilińskiego) pomnik bohatera Powstania Kościuszkowskiego 1794 roku – przywódcy ludu warszawskiego Jana Kilińskiego z szablą w prawej i z wzniesioną w górę chorągwią w lewej dłoni dłuta również lwowianian Juliana Markowskiego, który ufundowało mieszczaństwo lwowskie w setną rocznicę powstania.

Z inicjatywy ówczesnego wiceprezydenta Lwowa - Michała Michalskiego w 1895 roku na górze Stracenia nieopodal ul. Kleparowskiej postawiono pomnik polskiego spiskowca Teofila Wiśniowskiego - marmurowy obelisk, zwieńczony zrywającym się do lotu orłem, z płaskorzeźbą głowy bohatera i pamiątkowym napisem: „Teofilowi Wiśniowskiemu, straconemu na tym miejscu dnia 31 lipca 1847 r. za wolność ojczyzny mieszczaństwo lwowskie 1895”. Obelisk stoi na wielkim kopczyku, wzmocnionym kamieniami; na jego frontowej stronie umieszczono tablicę, upamiętniającą męczeńską śmierć nie tylko Wiśniowskiego, ale i innego spiskowca Józefa Kapuścińskiego, straconego w tym miejscu razem z Wiśniowskim, dlatego też niekiedy obelisk nazywany był pomnikiem Wiśniowskiego i Kapuścińskiego.

W 1897 roku na placu Akademickim wzniesiono pomnik największego polskiego komediopisarza Aleksandra Fredry dłuta Leonarda Marconiego, w brązie, ufundowany przez lwowskie Koło Literacko-Artystyczne.

20 listopada 1898 roku na Wałach Hetmańskich został ufundowany przez miasto pomnik króla-lwowianina Jana III Sobieskiego dłuta Tadeusza Barącza, przedstawiający króla w polskim narodowym stroju, w żupanie i kontuszu, na wspiętym rumaku, przeskakującym obalone działo, kosz faszynowy i strzaskaną lawetę.

8 grudnia 1901 roku na ulicy Akademickiej przed kasynem Miejskim stanął pomnik twórcy najpatetyczniejszej polskiej pieśni narodowej – Z dymem pożarów Kornela Ujejskiego, dłuta Antoniego Popiela.

23 czerwca 1901 roku na skraju Ogrodu Miejskiego u wylotu ul. Trzeciego Maja stanął piękny, monumentalny pomnik polityka galicyjskiego, zasłużonego w dobie autonomii Agenora Gołuchowskiego dłuta Cypriana Godebskiego dłuta Cypriana Godebskiego.
30 października 1904 roku odsłonięto najpiękniejszy we Lwowie pomnik i najpiękniejszy z wszystkich pomników polskiego wieszcza narodowego w kraju i za granicą Pomnik Adama Mickiewicza, dłuta Antoniego Popiela, wzniesiony dzięki lwowskiej inicjatywie społecznej, na którego składa się 21-metrowa kolumna uwieńczona świecznikiem (gorejący znicz), u stóp kolumny postać Mickiewicza z brązu (wys. 3,3 m) nad nią skrzydlaty geniusz, podający poecie wieniec wawrzynu.

8 lipca 1906 roku przy Parku Łyczakowskim (Bartosza Głowackiego) odsłonięto pomnik bohatera spod Racławic (Powstanie Kościuszkowskie 1794 r.), dłuta Juliana Markowskiego i Grzegorza Kuźniewicza.

8 grudnia 1913 roku na placu Smolki sprezentowano miastu pomnik zasłużonego polityka galicyjskiego i twórcy Kopca Unii Lubelskiej we Lwowie w 1869 roku Franciszka Smolki, dłuta lwowianina Tadeusza Błotnickiego.

W 1922 roku przy boisku Korpusu Kadetów we Lwowie odsłonięto kamienny Pomnik Katedtów Lwowskich ozdobiony rzeźbą, przedstawiającą orła, zrywającego się do lotu, projektu ppłk Franciszka Kucharczyka.

We wrześniu 1925 roku stanął Pomnik na Persenkówce, składający się z dwóch kolumn i z wyrytym napisem: „Pamięci Bohaterów, którzy w walce o Lwów, na polach Persenkówki, Kozielnik i Śniadówki od 1.XI.1918 do 20.IV.1919 życie za Polskę oddali”.

22 listopada 1925 roku odsłonięto pomnik poległych w obronie Lwowa w listopadzie 1918 roku w ogrodzie Politechniki Lwowskiej, gdzie chowano pierwszych bojowników o polski Lwów, którego twórcą był Erazm Rawski, na który składały się: prostokątna kolumna, zakończona dekoracyjnym fryzem - spoczywający orzeł, z młodymi, ku której wiodły 3 stopnie, symboliczna płaskorzeźba (archanioł z mieczem broniący dostępu do bram miasta), a z drugiej strony - nazwiska poległych.

W 1933 roku na terenie koszar 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich we Lwowie odsłonięto Pomnik Ułanów Jazłowieckich, projektu Wawrzyńca Dayczaka z płaskorzeźbą, orłem i napisem: "Pamięci zwycięskich bojów i tych, którzy w nich bohaterską śmierć ponieśli, roznosząc sławę pułku i kawalerii polskiej" i z listą bojów oraz datami i miejscowościami, o które pułk walczył o Polskę i jej granice.

11 listopada 1934 roku na Cmentarzu Obrońców Lwowa odsłonięto reprezentacyjny i dekoracyjny Pomnik Chwały polskich obrońców Lwowa w latach 1918-19, w kształcie wielkiej, łukowej kolumnady, w stylu łuku triumfalnego, którego strzegą dwa lwy, z których jeden ma na tarczy napis "(Lwów) Zawsze wierny", a drugi "Tobie Polsko", a nad sklepioną bramą środkową, ku której zbiegają się skrzydła kolumnady jest wyryty napis: Mortui sunt ut liberi vivamus (Polegli, abyśmy wolni byli).

Po ponownym zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną w lipcu 1944 roku i oficjalnym włączeniu miasta do Związku Sowieckiego w 1945 roku (konferencja w Jałcie) władze Sowieckiej Ukrainy wyraziły zgodę na przewiezienie do Polski w jej nowych granicach trzech pomników lwowskich: Aleksandra Fredry, króla Jana III Sobieskiego i Kornela Ujejskiego. Pomnik Aleksandra Fredry w 80 rocznicę śmierci poety, w dniu 15 lipca 1956 został ustawiony na rynku we Wrocławiu; pomnik Jana III Sobieskiego najpierw został postawiony w parku w Wilanowie, a w 1965 roku na placu Solnym w Gdańsku; a pomnik Kornela Ujejskiego został przewieziony do Szczecina i ustawiony na pl. Zwycięstwa, w pobliżu Bramy Portowej.

Zachowały się nadal we Lwowie pomniki: Adama Mickiewicza, Jana Kilińskiego i Bartosza Głowackiego. Zdewastowany do granic możliwości Cmentarz Obrońców Lwowa wraz z Pomnikiem Chwały został, pomimo wielkich trudności stawianych ze strony ukraińskiej, odbudowany. Również pomnik Bartosza Głowackiego został poddany renowacji dzięki staraniom lwowskich Polaków i z pomocą Polaków w kraju i zagranicą, a na nim umieszczono dwujęzyczną tablicę informującą po polsku i ukraińsku o bohaterze.
Wszystkie inne pomniki polskie w polskim mieście „Semper Fidelis” zostały zniszczone przez ukraińskie władze sowieckiego Lwowa.

Polskie Towarzystwo Orientalistyczne we Lwowie

Lwów odegrał wielką rolę w dziejach orientalistyki polskiej - był od wieków polską bramą na Wschód – do Turcji, Armenii czy Persji, a nawet do Chin. Urodzony we Lwowie polski jezuita Michał Boym (1612-1659) nie tylko dotarł do Chin, gdzie odgrywał dużą rolę na dworze cesarza Jong-li, ale przez swoje prace naukowe na tematy chińskie stał się pierwszym polskim sinologiem. W polskim Lwowie w latach 1619-35 były opracowywane „Zapiski z podróży” do krajów Orientu Symeona Lehaci Zamojszczyka. We Lwowie drukowano jedne z pierwszych książek o tematyce orientalnej, jak np. kilka książek polskiego jezuity Tadeusza Krusińskiego (1675-1756), m.in. w 1733 roku cenny opis wojen afgańsko- perskich i wypadków historycznych w Persji w XVIII w. oraz opis poselstw polsko-irańskich („De legationibus Polono-Persicis” (1740). W tym samym roku Władysław Łubieński, późniejszy arcybiskup metropolita lwowski, a następnie arcybiskup metropolita gnieźnieński, prymas Polski, w książce „Świat we wszystkich swoich częściach...” pisał o Wietnamie. W 1845 roku lwowianin Aleksander Dunin-Borkowski przetłumaczył na polski i wydał we Lwowie strofy indyjskiego poety Bhartihariego.

Na początku XX wieku we Lwowie i na Uniwersytecie Lwowskim rodziła się współczesna – naukowa polska orientalistyka: pojawiły się pierwsze przedmioty orientalistyczne – semistyka przy biblistyce i historii Wschodu starożytnego, sanskryt przy językoznawstwie ogólnym; wyszedł w 1914/15 pierwszy numer „Rocznika Orientalistycznego”, założony przez Andrzeja Gawrońskiego wespół z J. Grzegorzewskim. W 1917 roku indianista i językoznawca (znał co najmniej 60 języków) Andrzej Gawroński został profesorem językoznawstwa indoeuropejskiego i filologii sanskryckiej na Uniwersytecie Lwowskim. Dzięki wysokim walorom metodycznym prace jego stanowią trwały wkład do filologii indyjskiej i stawiają go w rzędzie czołowych indianistów. Był autorem pierwszego polskiego „Podręcznika sanskrytu” (1932), prac: „Początki dramatu indyjskiego a sprawa wpływów greckich” (1946), „Notes sur les sources de quelques drames indiens” (1921), „Studies about the Sanskrit Buddhist Literature” (1911) oraz „Szkiców językoznawczych” (1928).

To on ma główne zasługi w organizowaniu studiów orientalistycznych w odrodzonej w 1918 roku Polsce. Z początku głównie na Uniwersytecie Jana Kazimierza (UJK) we Lwowie nastąpiła dalsza rozbudowa orientalistyki, na którym dzięki staraniom Gawrońskiego powstał Polski Instytut Orientalistyczny. Gawroński wspólnie z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich we Lwowie założył „Bibliotekę Wschodnią”.

Instytut Orientalistyczny na UJK poza studium biblijnym i wschodniej filologii porównawczej, obejmował trzy katedry dotyczące Bliskiego Wschodu, Indii oraz Azji Środkowej i wschodniej; czynne były przy nich lektoraty języków wschodnich; np. docentem i lektorem języka chińskiego był Bohdan Rychter. Studia turkologiczne we Lwowie znacznie wyprzedzały takie same studia na uniwersytetach: warszawskim i krakowskim, chociaż na tym ostatnim działał wybitny turkolog Tadeusz Kowalski.

Najwybitniejszymi wychowankami Instytutu Orientalistycznego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie (obaj rocznik 1931) byli: urodzony w tym mieście Marian Lewicki (1908-1955) – ałtaista i Franciszek Michalski (1904-1979) – iranista (najpierw studiował sanskryt u prof. Stefana Stasiaka, a następnie zainteresował się studiami islamskimi u prof. Zygmunta Smogorzewskiego).

Marian Lewicki wypędzony w 1945 roku ze Lwowa, związał się z Uniwersytetem Warszawskim i od 1950 roku był kierownikiem Katedry Ludów Azji Środkowej. Był wybitnym znawcą licznych języków wschodnich; wydał m.in. „Język mongolski transkrypcji chińskich XIV w. Ha-i i-ju” (1949), „Studia nad językami ałtajskimi” (1953) oraz opracował i opatrzył przypisami „Opisanie świata” Marco Polo (1954).

Franciszek Michalski już podczas studiów był zastępcą asystenta prof. Smogorzewskiego. W 1932 roku opublikował pracę o wpływie Orientu na polską poezję modernistyczną, a w 1937 roku o Naser Kosrowa „Safar-nama”. W 1941 roku wywieziony przez Sowietów ze Lwowa na Sybir, skąd po uwolnieniu z armią polską gen. Władysława Andersa znalazł się w Iranie, gdzie zajął się iranistyką. Po powrocie po wojnie do Polski został pracownikiem naukowym i wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie oraz redaktorem „Folia Orientalia”. Jest autorem tak cennych prac i książek jak: „Od Cyrusa do Mosaddeka” (Warszawa 1960), „Wypisy perskie. Literatura współczesnego Iranu” (Cześć 1, Kraków 1953, Część 2. „Literatura klasyczna Iranu X-XIX wieku” Kraków 1958), „Historyczna powieść perska” (Kraków 1960), „Wędrówki irańskie” (Warszawa 1960).

Obok Andrzeja Gawrońskiego we Lwowie indianistyką zajmowali się także Stefan Stasiak i Arnold Kunst. Stasiak, który na UJK wykładał filozofię i kulturę Indii, był autorem wielu prac z tej dziedziny, nadto prac dotyczących folkloru, religioznawstwa („Le Cataka” 1925) i ikonografii hinduskiej. Kunst zajmował się problematyką filozofii, upaniszadami i filozofią buddyzmu; po wojnie osiadł w Anglii i związał się z uniwersytetem w Cambridge, wydając m.in. cenną pracę „The Seventh Prathapaka of the Chandogya Upanishad” (1976).

Z lwowskim Polskim Instytutem Orientalistycznym związał się również inny wybitny polski orientalista – arabista, były docent uniwersytetu w Petersburgu Zygmunt Smogorzewski. Był badaczem historii Bliskiego Wschodu i zagadnień północnej Afryki: zajmował się głównie historią i literaturą ibadytów, gromadząc trudno dostępne rękopisy ibadyckie, a owocem jego pracy była bardzo cenna publikacja „Źródła ibydyckie do historii islamu” (1926); był też znawcą zagadnień berberyjskich. W 1924 roku Smogorzewski został profesorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie i organizatorem katedry historii i filologii Wschodu muzułmańskiego tej uczelni.

Wcześniej, bo w 1913 roku profesorem i kierownikiem katedry antropologii na Uniwersytecie Lwowskim (był nim do 1941 r.) został Jan Czekanowski, który w 1907 roku prowadził badania antropologiczne w międzyrzeczu Nilu i Kongo w Afryce – autor ważnych prac o ludności murzyńskiej tego kontynentu, uczony który lwowską katedrę antropologii podniósł do rangi jednego z najbardziej aktywnych ośrodków badawczych antropologii w Europie, tworząc tzw. lwowską szkołę antropologiczną.

To właśnie z inicjatywy Jana Czekanowskiego, Andrzeja Gawrońskiego i Zygmunta Smogorzewskiego we Lwowie 28 maja 1922 roku zostało założone Polskie Towarzystwo Orientalistyczne (PTO), którego celem było przyczynianie się do rozwoju polskiej orientalistyki przez badania naukowe i popularyzację wiedzy o Wschodzie. Siedzibą PTO został Lwów, a pierwszym prezesem został prof. Władysław Kotwicz; był nim w latach 1922-36 i 1937-39 (a właściwie do śmierci w 1944 roku).

Prof. Władysław Kotowicz był wybitnym ałtaistą, prowadzącym badania naukowe w Mongolii i na stepach kałmuckich przed 1918 rokiem. W 1923 roku został profesorem filologii Dalekiego Wschodu na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Był autorem ponad 150 prac o język mongolskich, tureckich i tunguskich, z których najpoważniejszym dziełem są „Studia nad językami ałtajskimi” (1953).

PTO od swego początku było i pozostaje jedyną organizacją skupiającą wszystkich orientalistów polskich na zasadzie dobrowolnego członkostwa, rozwijającą działalność naukowo-wydawniczą oraz popularnonaukową w dziedzinie orientalistyki. Zaraz po powstaniu PTO liczyło 18 członków, a w 1939 roku 57, głównie orientalistów. W okresie międzywojennym zajmowało się sprawami studiów i badań orientalistycznych w Polsce, utrzymywało współpracę z orientalistyką światową. W 1931 roku zorganizowało w Warszawie pierwszy Zjazd Orientalistów Polskich. PTO wydawało „Rocznik Orientalistyczny” (od t. 2 (1919-1924), wyd. 1925 do t. 17, 1953), serię "Biblioteka Wschodnia" (1925-88) i „Collectanea Orientalia” oraz wydało szereg publikacji w cyklu polskich przekładów klasyków Wschodu. Pierwszym redaktorem „Rocznika Orientalistycznego” był Andrzej Gawroński. Po wojnie „Rocznik Orientalistyczny” był wydawany w Krakowie do 1953 roku. Seria „Biblioteka Wschodnia” była po wojnie kontynuowana do 1988 roku. Serię „Collectanea Orientalia” założył i finansował Władysław Kotwicz.

Po odpadnięciu od Polski Lwowa w 1945 roku siedzibą PTO został Kraków, a od 1953 roku jest Warszawa. W 2006 roku PTO liczyło 130 członków.

Polskie Noble kresowe

Od 1901 roku rokrocznie jesienią Fundacja Alfreda Nobla z siedzibą w Sztokholmie przyznaje nagrody za wybitne osiągnięcia w fizyce, chemii, fizjologii lub medycynie, literaturze oraz za działalność na rzecz pokoju. Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii przyznaje Bank Szwedzki. Nagroda Nobla uchodzi za wyróżnienie prestiżowe, najważniejsze w świecie. Jest także pożądana ze względu na wysokość otrzymywanej sumy - ok. 1 miliona dolarów amerykańskich.

Z Polaków nagrodę Nobla otrzymali chronologicznie: 1903 Maria Skłodowska-Curie - fizyka, 1905 Henryk Sienkiewicz - literatura, 1911 Maria Skłodowska-Curie - chemia, 1924 Władysław Reymont - literatura, 1980 Czesław Miłosz - literatura, 1983 Lech Wałęsa - nagroda pokojowa i 1996 Wisława Szymborska - literatura.

Z polskich laureatów nagrody Nobla z Kresów pochodził tylko Czesław Miłosz (1911-2004) – urodzony w Szetejniach na Litwie Kowieńskiej.

Można tu jednak dodać, że polskiego pochodzenia jest amerykański laureat nagrody Nobla w dziedzinie medycyny 1977 Andrzej (Andrew) Schally, który urodził w 1926 roku w Wilnie, gdzie jego ojciec był generałem Wojska Polskiego.

Natomiast spośród polskich Żydów laureatów nagrody Nobla, na Kresach urodzili się: w Buczaczu (Małopolska Wschodnia) Szmul Agnon 1966 - literatura (Izrael), w Brześciu nad Bugiem (Polesie) Menachem Begin 1978 - nagroda pokojowa (Izrael), w Złoczowie (Małopolska Wschodnia) Roald Hoffmann 1981 - chemia (USA), w Dąbrowicy na Wołyniu Georges Charpak 1992 - fizyka (Francja), w Wiszniewie (Nowogródczyzna) Szymon Peres 1994 - nagroda pokojowa (Izrael).

Ogólnopolskie Zjazdy Lekarzy i Przyrodników Polskich na Kresach

W 1874 roku odbył się w Krakowie pierwszy Zjazd Lekarzy i Przyrodników Polskich. Kolejne odbyły się: we Lwowie w 1875, Krakowie w 1881, Poznaniu w 1884, Lwowie w 1888, Krakowie w 1891, Lwowie w 1894, Warszawie w 1925, Wilnie w 1929, Poznaniu w 1933. Ostatni przez II wojną światową XV Zjazd obradował ponownie we Lwowie w 1937 roku.

Rozwój oświaty na Kresach w okresie międzywojennym

Na terenie województw: wileńskiego, nowogródzkiego, poleskiego i wołyńskiego (które do 1939 r. nazywane były Kresami) w roku szkolnym 1910/11 (czyli w okresie zaboru rosyjskiego) było ogółem ok. 3700 szkół czy raczej w większości szkółek podstawowych, w których naukę pobierało ok. 242 000 dzieci. Natomiast w roku szkolnym 1937/38 było na tych terenach, należących wówczas do Polski, ok. 6500 szkół podstawowych (w tym duża liczba z pełnymi siedmioma klasami) z 840 000 dzieci. Procent analfabetów w latach 1921-31 zmniejszył się tam z 65 do 41.

Dekanaty i parafie diecezji pińskiej w 1938 roku

28 X 1925 roku papież Pius XI bullą „Vixdum Poloniae unitas” z części diecezji mińskiej (tej, która po 1920 r. znalazła się w granicach Polski) i wileńskiej utworzył diecezję pińską, ze stolicą biskupią w Pińsku na Polesiu. W 1938 roku diecezja pińska pod względem administracyjnym była podzielona na 17 dekanatów ze 137 parafiami i 63 kościołami filialnymi i zakonnymi oraz obrządku wschodniego (11 parafii):

Dekanat baranowicki parafie: Baranowicze: par. Podwyższenia Krzyża Świętego, par. wojsk. św. Antoniego Padewskiego i par. MB Królowej Polski, Darew, Dziatkowicze, Leśna, Makiejewszczyzna, Nowa Mysz, Nowosady, Połonka;

Dekanat bielski – parafie: Bielsk, Boćki, Czeremcha, Hajnówka, Kleszczele, Kośna, Kuraszewo (obrz. wsch.), Łubin, Narew, Orla, Pulsy, Strabla, Wyszki;

Dekanat brański – parafie: Brańsk, Dołubów, Domanów, Grodzisk, Klichy, Rudka, Topczewo;

Dekanat brzeski – parafie: Brześć nad Bugiem: par. Podwyższenia Krzyża Świętego, par. Najśw. Serca Pana Jezusa, par. Królowej Korony Polskiej, par. wojsk. św. Kazimierza, Czarnawczyce, Domaczew, Kamieniec Litewski, Małoryta, Ostromaczewo, Peliszcze, Raśna, Skoki, Stawy, Szczytniki, Tokary-Wilanów, Wierzchowice, Wistycze, Wołczyn, Wysokie Litewskie, Zaoście, Zburaż;

Dekanat ciechanowiecki – parafie: Ciechanowiec, Granne, Perlejewo, Pobikry, Śledzianów, Winna;

Dekanat drohiczyński – parafie: Drohiczyn: par. Przemienienia Pańskiego, kościoły Wszystkich Świętych i Wniebowzięcia NMP, Dziadkowice, Kłopoty-Stanisławy, Mielnik, Miłkowice, Niemirów, Osmola, Ostrożany, Sady, Siemiatycze;

Dekanat iwieniecki – parafie: Chotów, Iwieniec: kościół parafialny i kościół św. Michała, Kamień, Naliboki, Pierszaje, Pralniki, Starzynki, Wołma;

Dekanat kobryński – parafie: Bezdzież, Buchowice, Drohiczyn Poleski, Dywin, Górki, Horodec, Kobryń: par. Wniebowz. NMP, par. wojsk. św. Jacka, Krupczyce, Popina, Torokanie (obrz. wsch.), Zbiroki, Żabinka;

Dekanat kosowski – parafie: Bobrowicze (obrz. wsch.), Busiaż, Hrywda, Iwacewicze, Kosów Poleski, Mizgiery, Różana, Szczytno, Święta Wola, Telechany;

Dekanat lachowicki – parafie: Krzywodzyn, Lachowicze, Lipsk, Niedźwiedzica, Raczkany;

Dekanat łuniniecki – parafie: Białe Jezioro, Bostyń, Dawidgródek, Hancewicze, Horodno (obrz. wsch.), Krasna Wola, Kruhowicze, Łachwa, Łunin, Łuniniec, Mikaszewicze, Olpień (obrz. wsch., filie w Chutorach Marylińskich i Kołach), Osowa, Puzicze, Remel, Stolin, Terebieżów;

Dekanat nieświeski – parafie: Grzybowszczyzna, Horodziej, Kleck, Nieśwież: par. Bożego Ciała, kościoły św. Eufemii i św. Katarzyny, Nowosiółki, Pleszewicze, Płaskowicze, Siejłowicze, Siniawka, Snów, Zaostrowicze;

Dekanat nowogródzki – parafie: Delatycze (obrz. wsch.), Horodyszcz, Lubcz, Łopuszna, Milkiewicze, Niehniewicze, Nowogródek: par. św. Michała Archanioła, kościół Przemienienia Pańskiego, kościół franciszkanów, Rajca, Starojelnia, Walówka, Worończa, Wsielub, Zubkowo;

Dekanat piński – parafie: Czerwiszcze, Dolsk, Duboj, Horodyszcze, Janów Poleski, Kościuszkowicze, Lubieszów: par. św. Jana Ewangelisty, kościół OO. Kapucynów (obrz. wsch.), Łohiszyn, Moroczno, Ochów, Otołczyce, Pińsk: katedra pw. Wniebowzięcia NMP, kościoły MB Bolesnej, św. Karola Boromeusza, św. Stanisława Bpa, Podhacie, Pohost Zahorodzki, Porzecze, Soszno, Wiczówka, Zarzecze;

Dekanat prużański – parafie: Bereza Kartuska, Kiwatycze, Niepomuceny, Olszew, Prużana: par. Wniebowz. NMP, par. wojsk. śś. Piotra i Pawła, Siehniewicze, Sielce, Szereszew;

Dekanat stołowicki – parafie: Iszkołdź, Juszkiewicze, Kroszyn, Mir, Połoneczka, Stołowicze, Swojatycze, Zadwieja, Żeleźnica;

Dekanat stołpecki – parafie: Derewna, Humienowszczyzna-Rendwidowo, Mikołajewszczyzna, Rubieżewicze: parafia i kościół św. Antoniego Padewskiego, Stołpce: kościół parafialny i kościół obrz. wsch., Świerżeń Nowy.

Kradzież zbiorów polskich uczelni umożliwiła powstanie Uniwersytetu Kijowskiego w 1834 roku

29 listopada 1830 roku wybuchło w Warszawie powstanie narodowe przeciw Rosji, które objęło wszystkie tereny zaboru rosyjskiego. Upadło ostatecznie 21października 1831 roku, głównie z powodu liczebnej przewagi armii rosyjskiej (115 tys. żołnierzy) nad wojskiem polskim (54 tys. żołnierzy). Ponowny podbój Polski przez Rosję przekreślił byt państwowy Królestwa Polskiego i wszelkie prawa narodu, szczególnie na Kresach. Bezwzględna i okrutna władza carska na ziemiach polskich chciała strachem i poniżeniem doprowadzić kraj i naród do zupełnego bezwładu. Na Kresach wprowadzono w życie bezwzględną rusyfikację kraju, likwidując m.in. polskie szkolnictwo w latach 1832-33. Zniesiono oczywiście dwa największe bastiony polskiej oświaty na Kresach: Uniwersytet Wileński i Liceum Krzemienieckie.

W ramach polityki całkowitej rusyfikacji Kresów władze carskie w miejsce polskich szkół w guberniach: kijowskiej, wołyńskiej i podolskiej założyły szkoły rosyjskie, włącznie z uniwersytetem w Kijowie. Powstał on w 1834 roku jako Kijowski Uniwersytet Imperatorski św. Włodzimierza. Na jego uposażenie przeznaczono większość majątku zlikwidowanego Uniwersytetu Wileńskiego (1832) i Liceum Krzemienieckiego (1833). Majątek ten powstał i był utrzymywany głównie wysiłkiem społeczeństwa polskiego i stanowił niewątpliwie własność narodową polską. Przez kradzież tej polskiej własności mógł powstać i powstał najpierw rosyjski, a dziś ukraiński uniwersytet w Kijowie!

A jak wielka była ta kradzież i jak bardzo przyczyniła się do powstania uniwersytetu w Kijowie pisze francuski historyk Daniel Beauvois w swej pracy „Polacy na Ukrainie 1831-1863” (wyd. pol. Paryż 1987):
...przeprowadzka do Kijowa wszystkiego, co przedtem należało do Krzemieńca, była istotnym i przełomowym momentem w procesie depolonizacji (Wołynia). Biblioteka licząca 34 000 tomów, mająca wartość symboliczną, tym cenniejszą, że zawierała dawną bibliotekę Zamku Królewskiego w Warszawie, niegdyś odkupioną przez T. Czackiego, została bezlitośnie – łącznie ze zbiorami królewskimi – przeniesiona do Kijowa (i nie została po dziś dzień zwrócona odrodzonemu państwu polskiemu w 1918 r.! – M.K.). Ten sam los spotkał 264 przyrządy z gabinetu fizycznego, 14 195 okazów z kolekcji mineralogicznej, 540 preparatów z gabinetu chemicznego wraz z 660 instrumentami, 18 000 wypchanych zwierząt, ptaków, ryb, owadów, muszle z gabinetu zoologicznego, tysiąc przyborów, modele i rysunki z instytutu agronomicznego, 259 obrazów i rysunków różnych mistrzów z gabinetu rycin. Ogród botaniczny, uprawiany troskliwie przez Bessera, również nie ostał się rosyjskiej furii konfiskowania. Ogród ten mierzył 179 na 46 sążni, to znaczy około 360 na 100 metrów. Rosjanie nie zadowolili się grabieżą 10 000 odmian nasion, 300 próbek zaszuszonych owoców, 8000 roślin donicowych z oranżerii wraz z 50 drzewami egzotycznymi, ale wykopali z ziemi 15 000 roślin i drzew, żeby przetransportować je do Kijowa.

Polskie prace archeologiczne na Wileńszczyźnie w 1933 roku

Latem 1933 roku Muzeum Archeologiczne Uniwersytetu Stefana Batorego (USB) w Wilnie przy czynnej pomocy ruchliwego Koła Prehistoryków USB, zorganizowało trzy wyprawy archeologiczne na Wileńszczyźnie, rozkopując 84 kurhany (Włodzimierz Hołubowicz „Trzy wyprawy po tajemnice pradziejów Ziemi Wileńskiej” w: „Kurier Literacko-Naukowy Nr 10, 5 marca 1934, Kraków).

W czasie pierwszej wyprawy rozkopano 18 kurhanów rozległego cmentarzyska grobów ciałopalnych koło wsi Łosza w pow. oszmiańskim. Cmentarzysko należało do ludności letto-litewskiej z okresu wczesnośredniowiecznego. Znaleziono tu wyroby ceramiczne i brązowe ozdoby kobiece.

Druga wyprawa udała się do Starych Macel w głębi Puszczy Rudnickiej. Rozkopano tu 24 kurhany. Groby były ciałopalne i zawierały żelazne strzemiona, wędzidła, sierpy, sprzączki, a jeden kości konia. Nie stwierdzono tu grobów kobiecych. Cmentarzysko było również letto-litewskie i z okresu wczesnośredniowiecznego.

Najciekawszy i najobfitszy plon przyniosła trzecia wyprawa, podczas której na współczesnym pograniczu polsko-litewskim w pobliżu wsi Karmazyny koło Dukszt Pijarskich rozkopano 42 kurhany. W kilku z nich odkryto po kilka grobów. Wszystkie były ciałopalne. Zawierały przeróżne kobiece ozdoby brązowe oraz przedmioty użytkowe, a także broń w postaci toporów żelaznych, grotów do oszczepów i noży. W jednym z grobów męskich znaleziono piękną brązową zapinkę (fibulę). Cmentarzysko to pochodzi z okresu wędrówki ludów (V-VI w. po Chr.).

Wszystkie zabytki z tych wypraw jak i z poprzednich i późniejszych (do 1939 r.) były gromadzone w Muzeum Archeologicznym USB w Wilnie i po zajęciu Wilna przez Związek Sowiecki/Litwę w 1939 roku zostały przejęte przez Litwinów.

Małopolska Wschodnia w historycznym malarstwie polskim

Małopolska Wschodnia (do 1939 r. woj. lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie) – dawna Ruś Czerwona od 1340 do 1945 roku była związana z Polską i narodem polskim i miała swój duży udział w historii Polski. Stąd wielu znanych malarzy polskich w swej twórczości sięgało do polskiej historii tej ziemi. I tak powstały m.in. takie oto dzieła:
Stanisław Batowski „Polskie Termopile (Obrona Zadwórza przed bolszewikami)” (1929), „Bitwa pod Zadwórzem” (1929) i „Śluby Jana Kazimierza w katedrze lwowskiej” (przed 1938); Michał Bylina „Bitwa pod Krechowcami” (przed 1935) i „Hetman Żółkiewski” (1937); Ignacy Gierdziejewski „Jadwidze poddają się zamki na Rusi Czerwonej” (1850); Wojciech Gerson „Jadwiga i Dymitr z Goraja” (1869); Marian Hełm-Pirgo „Obrona Lwowa 1918” (1938); Andrzej Hołoka „Oblężenie Podkamienia” (XVIII w.); Jerzy Kossak „Posiłek ułana krechowieckiego” (1919); Juliusz Kossak „Portret Adama hr. Potockiego z Buczacza” (1849) i „Przeprawa towarzysza pancernego przez Dniestr” (1856); Wojciech Kossak „Orlęta - obrona cmentarza” (1926); Aleksander Lessel „Obrona Trembowli przeciw Turkom” (1841); Jan Matejko „Chmielnicki i Tuhaj-bej pod Lwowem” (1885), „Powtórne zajęcie Rusi. Bogactwo i oświata. R.P. 1366” (1888) i „Śluby Jana Kazimierza w katedrze lwowskiej” (1893); nieznany malarz „Bitwa pod Obertynem w 1531 roku” (XVI w.); Henryk Rodakowski „Wojna kokosza” (1872) i „Koniecpolski pod Haliczem” (?); Kazimierz Sichulski „Obrona Lwowa 1918” (przed 1939); Franciszek Smuglewicz „Obrona Trembowli” (przed 1807); January Suchodolski „Śmierć Czarnieckiego w Sokołówce” (przed 1875); współczesny malarz „Uczta u króla Jana III w Jaworowie dnia 6 lipca 1684”.

Marian Kałuski