Dodano: 08.01.08 - 17:23 | Dział: Ciekawe miejsca - Pamięć, Historia

Polityka po alpejsku, czyli...

nie znam CiÄ™, prezydencie!



Jest takie miejsce w Europie, gdzie parlamentarzyści dojeżdżają do pracy rowerami, a prezydenci jeżdżą pociągami, drugą klasą... To nie sen. To szwajcarska rzeczywistość. Politycy mają tak ograniczoną władzę, że często nawet nie warto znać ich nazwisk.

Jak na tę porę dnia było jeszcze sporo pustych miejsc. Siedziałem pod oknem. Lubię patrzeć na góry i czuć spokój, który emanuje z ich zaśnieżonych szczytów... Pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji. Przez cztery minuty obserwowałem bez pośpiechu wsiadających podróżnych.

- C'est libre? - spytał ktoś.

Wyrwany z przyjemnej zadumy, szybko odwróciÅ‚em gÅ‚owÄ™. NapotkaÅ‚em serdeczny uÅ›miech i miÅ‚e oczy, uprzejmie pytajÄ…ce o wolne miejsce. Szybko odparÅ‚em, że oczywiÅ›cie, można siÄ™ przysiąść. ChwilÄ™ przyglÄ…daÅ‚em siÄ™ mojemu współtowarzyszowi podróży. KogoÅ› mi przypominaÅ‚, nie wiedziaÅ‚em kogo, ale byÅ‚em pewien, że już kiedyÅ› widziaÅ‚em tÄ™ twarz w gazetach. Jednak ze wzglÄ™du na mój toporny francuski, nie odważyÅ‚em siÄ™ zagadnąć i wybadać, kim jest mój tajemniczy sÄ…siad. Starszy pan wyjÄ…Å‚ gazetÄ™, a ja powróciÅ‚em do podziwiania krajobrazu… Tak oto przegapiÅ‚em okazjÄ™ na rozmowÄ™ z prezydentem Szwajcarii.

Zupełnie nieświadomie spędziłem kilkadziesiąt minut z Josephem Deissem, ówczesnym prezydentem Konfederacji Szwajcarskiej. Czy znacie to nazwisko? Czy kojarzą się Wam z kimś, takie osoby jak: Samuel Schmid, Moritz Leuenberger, Micheline Calmy-Rey? Podejrzewam, że są Wam one równie nieznane jak mnie przed kilkoma laty. A są to - w kolejności urzędowania - głowy państwa szwajcarskiego. Dlaczego jednak nie są znani? Dlaczego nie mówi się o nich?

Choć przez tutejsze banki przelewają się ogromne sumy pieniędzy, wielkie międzynarodowe koncerny tu płacą podatki, a wiele światowych decyzji jest podejmowanych właśnie u Helwetów, to nie mamy zielonego pojęcia, kto rządzi tym krajem!
- Szczerze mówiąc, również wielu Szwajcarów musi się chwile zastanowić nad nazwiskiem aktualnego prezydenta. I wiecie co? To jest właśnie najpiękniejsze!

Demokracja bezpośrednia
Politycy majÄ… tak ograniczonÄ… wÅ‚adzÄ™, że czÄ™sto nawet nie warto znać ich nazwisk. KażdÄ… ustawÄ™ uchwalonÄ… przez parlament można przecież odrzucić za pomocÄ… referendum. JeÅ›li ustawa nie dotyczy zmian konstytucyjnych, wystarczy zebrać jedynie 50 tys. podpisów w ciÄ…gu 100 dni. W przypadku zmian konstytucyjnych ustawa musi zostać zatwierdzona przez obywateli, poprzez referendum (tzw. referendum obowiÄ…zkowe). W takim systemie, gdzie decyzje „rzÄ…dzÄ…cych” nie sÄ… ostateczne, korupcja nie ma wiÄ™kszego sensu. Tym bardziej, że istnieje jeszcze jeden mechanizm szwajcarskiej demokracji bezpoÅ›redniej, który może narobić wiele zamieszania w rachubach polityków. Jest nim inicjatywa spoÅ‚eczna. Aby wylansować referendum, dotyczÄ…ce konkretnej inicjatywy, wystarczy zebrać 100 tys. podpisów w przeciÄ…gu dwóch lat. To gwarantuje, że decyzje podejmuje zawsze obywatel i to wÅ‚aÅ›nie on ma ostateczny gÅ‚os. Dlatego nic w tym nadzwyczajnego, jeÅ›li nazwiska sprawujÄ…cych najważniejsze urzÄ™dy w paÅ„stwie sÄ… maÅ‚o istotne. Takie sÄ… zalety demokracji bezpoÅ›redniej.

Politycy
Pewnie siÄ™ zastanawiacie, jak to możliwe, że spotkaÅ‚em prezydenta Szwajcarii w pociÄ…gu? To jest jedna z wielu ciekawostek tego maÅ‚ego alpejskiego kraju. PeÅ‚na szwajcarska demokracja bezpoÅ›rednia odbiera prawie zupeÅ‚nie wÅ‚adzÄ™ „rzÄ…dzÄ…cym”, a co za tym idzie degraduje zawód „polityka” do rangi mniej lub bardziej pospolitego zawodu. Parlament u Helwetów jest najtaÅ„szym parlamentem w Europie. Jak to kiedyÅ› zabawnie sformuÅ‚owali dziennikarze szwajcarskiego radia: „taÅ„szy niż bilet do kina, a czÄ™sto dostarcza wiÄ™cej zabawy. Szwajcarski parlament kosztuje pojedynczego obywatela okoÅ‚o oÅ›miu franków na rok (…)".

Chyba na caÅ‚ym Å›wiecie politycy majÄ… takÄ… wÅ‚aÅ›ciwość, że dostarczajÄ… swoim wyborcom wielu niezapomnianych wrażeÅ„. W Szwajcarii oczywiÅ›cie nie jest inaczej. Nigdzie nie ma bowiem ludzi doskonaÅ‚ych, jednak tutaj nie kasujÄ… oni horrendalnych „diet”, nie majÄ… sÅ‚użbowych samochodów, domów, „borówek” (urzÄ™dników BOR), etc… MiesiÄ™czna pensja parlamentarzysty jest o okoÅ‚o 50 proc. wiÄ™ksza od Å›redniej krajowej, ale mniejsza niż trzykrotność minimalnego wynagrodzenia. WedÅ‚ug polskich realiów, nasz polityk zarabiaÅ‚by mniej niż 4 tys. zÅ‚, liczÄ…c wedÅ‚ug Å›redniej krajowej lub też mniej niż 2800 zÅ‚, gdy policzymy wedÅ‚ug minimalnego wynagrodzenia. Jest wiÄ™c rzeczÄ… zupeÅ‚nie normalnÄ…, że politycy, nawet ci najbardziej znani, dojeżdżajÄ… do pracy tramwajem lub na rowerze, robiÄ… zakupy w supermarketach i chodzÄ… swobodnie po ulicach, nie wiedzÄ…c i nie obawiajÄ…c siÄ™ o wÅ‚asne życie. Nikt przecież im nie zagraża, sÄ… jedynie urzÄ™dnikami i wypeÅ‚niajÄ… swoje funkcje, mniej lub bardziej starannie, jak każdy inny pracownik.

Czy jest możliwe, aby w Polsce nasi deputowani mogli chodzić bezpiecznie po ulicach, jeździć spokojnie tramwajami i autobusami? Być może istnieje jakiś sposób, by zapewnić takie bezpieczeństwo naszej elicie politycznej? Myślicie, że można brać przykład z tej malowniczej alpejskiej krainy?

Jordan Cibura
Fribourg
(przedr. Wiadomości24.pl)