Dodano: 13.07.24 - 11:59 | Dział: FAKTY CIEKAWE LECZ MAŁO ZNANE - Marian Kałuski

List otwarty do Narodu Polskiego (4)


Prawda o Marcu 1968

Mija kolejna rocznica tzw. Marca 1968. Jednak wydarzenie to dla etnicznych Polaków nie ma żadnego znaczenia w odniesieniu do Żydów. Polacy upamiętniają Marzec 68 jako strajk polskich studentów - jako walkę z cenzurą reżymową. Emigracja Żydów z Polski to produkt uboczny polskiego Marca 68, którego na pewno nie upamiętniamy, bo była bez większego znaczenia w życiu narodu polskiego. I z pewnością nie mylimy się w tej ocenie. Szkoda najwyżej wyjazdu grupy porządnych - propolskich i zasłużonych Żydów.

Chociaż pewne kręgi starają się nam wmówić, że było to wielkie wydarzenie w dziejach Polski, to prawda jest taka, że takowym wydarzeniem nie było z jakiejkolwiek by na nie patrzeć perspektywy. Bowiem w tzw. żydowskim wątku wydarzeń Marca 1968 roku brały udział tylko nieliczne osoby pochodzenia żydowskiego i pod względem politycznym nic się w Polsce nie zmieniło. Gomułka pozostawał u władzy jeszcze prawie 3 lata, a komunistyczne rządy w Polsce przetrwały aż do 1989 roku. Polscy studenci - prawdziwi bohaterzy Marca 68 zostali spałowani przez milicję i ZOMO i wielu z nich było potem prześladowanych, a żydowscy otrzymali pozwolenie na wyjazd z Polski - wyjazd z jednego (bo komunistyczna Polska była dla nich rajem) do drugiego - zachodniego raju. Poza tym nie wywarły one większego wpływu na postawę społeczeństwa wobec reżymu, która była niezmiennie wroga od 1945 roku. Marzec 1968 roku nie miał także żadnego wpływu na polski Sierpień 1980, czyli na powstanie Solidarności, która w dużym stopniu przyczyniła się do upadku komunizmu w Polsce.

Tak, powtarzam przeciwstawiając się zdecydowanie żydowskiej propagandzie o antypolskim wydźwięku: Marzec 1968 roku w dziejach narodu polskiego był prawie niczym. W każdym bądź razie daleko mu do doniosłości wielu dziesiątek innych wydarzeń w historii Polski i narodu polskiego.

Wątpię, aby Marzec 1968 roku mógł być uznany za duże wydarzenie także w dziejach polskich Żydów, a tym bardziej światowego żydostwa. Byłoby takim, gdyby z Polski naprawdę wyrzucono Żydów, tak jak ich wyrzucono przed wiekami z Anglii, Hiszpanii, Francji czy Niemiec. Co najwyżej jest on znaczącym wydarzeniem w historii żydowskich komunistów w Polsce. Służy jednak Żydom nie do głoszenia prawdy o komunizmie, ale do szkalowania Polski i całego narodu polskiego, tak jakby był on zbiorowo odpowiedzialny za wyjazd Żydów, który de facto był wygraną na loterii. Żydzi nie byliby rasistami, gdyby z igły nie robili wideł, aby tylko móc okazywać na każdym kroku polakożerstwo. Dla nich nie Stefan Michnik - stalinowski prokurator z rękoma zbroczonymi w polskiej krwi (żyje spokojnie w Szwecji), jest bandytą, ale potwornym antysemitą zasługującym na więzienie czy kulę z łeb jest każdy Polak, który śmie przypominać o zbrodniach żydowskich prokuratorach i UB-owcach w stalinowskiej Polsce. Powtarzam, w dziejach Polski była to mało znacząca rewolta wewnątrz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a konkretnie walka o władzę w tej partii między etnicznymi Polakami, a odsuwanymi powoli od władzy komunistami żydowskimi, którzy posiadali przemożne wpływy w Polsce stalinowskiej - z woli Stalina i przy wsparciu sowieckich bagnetów. Polscy komuniści upomnieli się o swoje. Wszak Polska była ich ojczyzną, a nie Żydów.

Prawda jest taka, że nikt Żydów nie wyrzucał z Polski w 1968 roku. Po prostu komunistom żydowskim, którzy przegrali walkę o władzę w PZPR z polskimi komunistami, dano okazję wyjazdu z Polski. Nie wiadomo dokładnie ilu ich wyjechało, ale przyjmuje się, że było to 12-13 tys. osób. Wyjechali głównie młodzi Żydzi, w tym 944 studentów wyższych uczelni polskich (ta liczba także świadczy o uprzywilejowaniu Żydów w Polsce przed 1968 r.; podczas gdy co dwóchsetny Polak studiował, to wśród Żydów co dwudziesty, czyli 10 razy więcej na 1000 mieszkańców i prawie wszyscy mieli stypendia). Wyjechało także 18 wysokiej rangi dygnitarzy partyjnych, aż 729 innych wyższych urzędników partyjnych i rządowych (w tym dwóch wiceministrów - hutnictwa Ignacy Borejdo i budownictwa Fryderyk Topolski, 51 dyrektorów departamentów ministerialnych, 50 wicedyrektorów i kilkudziesięciu naczelników wydziałów), 28 dyplomatów, 176 UB-owców z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Urzędu Bezpieczeństwa, 55 oficerów (politycznych) Ludowego Wojska Polskiego, 28 sędziów, ponad 202 dziennikarzy prasowych (w tym 15 redaktorów naczelnych) i 61 redaktorów i wyższych urzędników komunistycznego radia i telewizji.

Niejeden z tych żydowskich komunistów, ubeków i oficerów w każdym państwie prawa nie otrzymałby prawa wyjazdu z kraju, a tylko stanął by przed sądem za popełnione zbrodnie na narodzie polskim. Chyba nikt z patriotów polskich nie opłakiwał, czy nie opłakuje ich wyjazdu z Polski! Np. wyjazdu Heleny Wolińskiej, która w 1953 roku brała udział w zamordowaniu gen. Emila Fieldorfa czy wspomnianego brata Adama Michnika Stefana, który po dziś dzień nie może zmyć krwi polskiej ze swoich rąk. Polski wymiar sprawiedliwości przez lata bezskutecznie starał się o ekstradycję Wolińskiej z Anglii, do czego nie dopuściły wpływy żydowskie w tym kraju; odeszła do czeluści piekielnych w 2008 roku.

Czy Polacy mieli i mają płakać, że wyjechało z Polski setki stalinistów - agentów Kremla i izraelskiego Mosadu (Victor Ostrovsky "By way of deception" London 1991) i np. aż 263 dziennikarzy żydowskich, którzy byli na usługach propagandy PZPR i rządu komunistycznego? Wszak właśnie z tego okresu pochodził antykomunistyczny slogan: "Prasa kłamie!"

Jest niezgodne z prawdą także twierdzenie, że po Marcu 1968 roku wyjechał z Polski kwiat nauki, kultury i literatury "polskiej". Zdecydowana większość z tych ludzi to były miernoty. Potwierdza to fakt, że tylko nieliczni z nich zrobili karierę w Izraelu czy na Zachodzie. Czy kwiatem literatury "polskiej" byli pisarze i poeci socrealistyczni piszący utwory i wiersze na cześć Stalina? Wyjechał m.in. Adam Tarn, autor "Zwykłej sprawy" (1950), która była w okresie stalinowskim czołową sztuką polskiego socrealizmu czy Stanisław Wygodzki, autor tomiku poezji "Nad Engelsem" (1950). Czy to nie kwiatem a raczej śmieciem na polskiej ziemi był np. Arnold Słucki, który w marcu 1950 roku był w gronie ośmiu studentów (zapewne Żydów jak on sam), członków komunistycznej PZPR, którzy wystąpili z listem otwartym atakującym wybitnego uczonego, filozofa, prof. Władysława Tatarkiewicza, protestując przeciwko dopuszczaniu na prowadzonym przez niego seminarium do czysto politycznych wystąpień o charakterze wyraźnie wrogim budującej socjalizm Polsce. List przyczynił się do odsunięcia Tatarkiewicza od prowadzenia zajęć na Uniwersytecie Warszawskim (Wikipedia).

Powtarzam, Żydów w przygniatającej większości nikt z Polski nie wypędzał w 1968 roku. Ci ludzie wyjeżdżali dobrowolnie, gdyż albo: 1) czuli się skrzywdzeni przez partię (PZPR), 2) bali się, że któregoś dnia mogą stanąć przed sądem za popełnione zbrodnie na narodzie polskim, 3) nie czuli się Polakami, 4) chcieli po prostu wyjechać na Zachód, wierząc, że czeka ich tam lepsze życie (i to był bodajże najważniejszy powód dla większości wyjeżdżających z Polski Żydów, w przygniatającej większości ludzi w przedziale 30-40 lat).

Że nikt Żydów z Polski nie wyrzucał dlatego, że byli Żydami potwierdza i to, że w Polsce pozostało ich jeszcze wiele tysięcy, jak np. setki czołowych komunistów żydowskich, jak również i UB-owców. Ostatecznie, gdzie zmarli np. Jakub Berman, Hilary Minc, Roman Zambrowski, Eugeniusz Szyr, bandyci Romkowski, Różański, Kazimierz Graff i jego żona Alicja Graff - stalinowska prokurator wojskowa, wicedyrektor Departamentu III Prokuratury Generalnej? Tak, w PRL/Polsce po Marcu 1968 roku. Przecież w Polsce mieszkał aż do 1992 roku stalinowski ludobójca Salomon Morel, który uciekł do Izraela dopiero jak w wolnej Polsce groziło mu aresztowanie. A jeśli PRL opuścili wszyscy Żydzi, jak głosi żydowska antypolska propaganda, to skąd się wzięli w Polsce po 1968 roku np. Zofia Gomułkowa - żona Władysława Gomułki!, Adam Michnik, Jerzy Urban, Paweł Hoffman, Bronisław Geremek i setki innych znanych po 1969 roku Żydów polskich, jak np. pisarze: Gustaw Gottesman, Józef Hen, Mieczysław Jastrun, Artur Międzyrzecki, Artur Sandauer, Adam Ważyk, Lucjan Wolanowski, Piotr Matywiecki, Stefania Grodzieńska i in., dziennikarze Konstanty Gebert, Daniel Passent, Jerzy Wasowski, Antoni Marianowicz, reżyserzy filmowi, jak np. Jerzy Hoffman, Juliusz Morgenstern, Agnieszka Holland, aktorzy Szymon Szurmiej, Gołda Tencer czy uczeni jak np. Michał Kalecki, Jan Hartman, Paweł Śpiewak, Walentyna Najdus - profesor zakłamanej historii? Wszak po 1968 roku były w Polsce nadal organizacje i pisma żydowskie oraz działał Państwowy Teatr Żydowski w Warszawie, a wielu Żydów zajmowało nadal różnego rodzaju wysokie stanowiska; np. Jerzy Urban był 1981-89 ministrem propagandy za gen. Jaruzelskiego. W dzisiejszej Polsce jest nadal SETKI Żydów zajmujących różne wysokie stanowiska (zob. Wikipedia: Żydzi polscy). Mówienie więc o Polsce bez Żydów i o "polskim antysemityzmie w Polsce bez Żydów" to nie tylko kłamstwo, ale i potwarz! Jeszcze jeden przykład na polakożerstwo Żydów.

Marzec 1968 roku to celowo zakłamane po dziś dzień wydarzenie z dziejów PRL. Antypolsko nastawieni Żydzi na całym świecie wykorzystali dobrowolny wyjazd polskich Żydów do walki z narodem polskim - jako rzekomy objaw polskiego antysemityzmu. I to nie komunistów polskich tylko całego narodu polskiego, który z walkami frakcyjnymi w łonie PZPR nie miał nic wspólnego. Ta wyjątkowo podła kampania antypolska dużo zaszkodziła Polsce i Polakom w świecie.

......

Podczas obchodów z okazji Marca 68 w Warszawie w 2018 r. ambasador Izraela w Polsce Anna Azari słuszne oburzenie bardzo wielu Polaków na łajdackie plany Izraela i Żydów wobec Polski nazwała wystąpieniami antysemickimi, mówiąc: "Przez ostatnie półtora miesiąca już wiem jak łatwo w Polsce obudzić i przywołać wszystkie demony antysemickie - nawet, kiedy w kraju prawie nie ma Żydów... Można przypisać Związkowi Radzieckiemu zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem. Rzeczywiście wszystkie kraje bloku komunistycznego oprócz Rumunii zrobiły to. Jednak marzec 68. zdarzył się tylko w Polsce. Ciekawe jest to, że wyrzucenie Żydów z Polski nie pomogło Gomułce i partii w rozwiązaniu problemów społecznych - dodała ambasador Izraela (Polsat News 8.3.2018).

I tutaj mam rewelacyjne wprost wiadomości, widać że w ogóle nieznane Polakom. Otóż według "Encyclopaedia Britannica. 1969 Book of the Year" po zdławieniu Praskiej Wiosny 1968 szereg czołowych działaczy żydowskich było zmuszonych uciekać z Czechosłowacji, jak np. Eduard Goldstuecker i Frantisek Kriegel. Natomiast "Encyclopaedia Britannica. 1971 Book of the Year" podała, że po 1968 roku w wyniku antysyjonistycznej propagandy wyjechało z Czechosłowacji ponad 5000 Żydów. Z kolei wychodzący w Melbourne dziennik "Herald Sun" ("List fears" 19.7.1995) podał wiadomość, że czechosłowacka bezpieka po 1968 roku przekazała zagranicznym organizacjom antysyjonistycznym obszerną listę czeskich Żydów, narażając ich tym samym na osobiste niebezpieczeństwo.

Są to duże grzechy Czechosłowacji i Czechów wobec Żydów.

A teraz pytanie: kto słyszał o lamentowaniu Żydów na te fakty czy czytał o oskarżaniu Czechów o antysemityzm przez Żydów? Nikt! Postanowili czepiać się tylko Polski i Polaków za grzechy przez nich popełnione i częściej nie popełnione. W swej iście zwierzęcej nienawiści do nas chcą za wszelką cenę odczłowieczyć Polaków w oczach i Żydów i świata.

Dlatego Marzec 1968 roku nie jest czarną plamą w historii Polski i Polaków, a tylko czarną plamą w historii żydowskiego antypolonizmu.

Tak kłamliwych i niemoralnych jest wiele innych żydowskich oskarżeń Polaków o antysemityzm.

Np. "Jerusalem Post" zmanipulował słowa premiera Morawieckiego w sprawie Marca 1968 roku, pisząc perfidne kłamstwo: "Premier Polski powiedział, że jego rodacy powinni być dumni, a nie zawstydzeni wydarzeniami marcowymi sprzed 50 lat, kiedy to antysemityzm zmusił tysiące Żydów do opuszczenia kraju" (Do Rzeczy 8.3.2018).

Jak zawsze, Żydzi nie mogą żyć bez okłamywania historii i przeinaczania faktów.

Słowa ambasador Izraela w Polsce Anny Azari podczas obchodów 50. rocznicy Marca 68 były mało przemyślane i niepotrzebne - stwierdził wicepremier Jarosław Gowin. Dolewają oliwy do ognia...
Skala antypolonizmu, który ujawnił się przy okazji całego tego zamieszania wokół ustawy o IPN jest bez porównania większa w środowiskach żydowskich niż skala antysemityzmu w Polsce - stwierdził...
Podkreślił, że antysemityzm, podobnie jak antypolonizm, jest formą rasizmu... Zadaniem naszego rządu jest przeciwstawianie się wszelkim przejawom antysemityzmu w Polsce. Liczymy na to, że nasi izraelscy partnerzy - zamiast wytykać nam, Polakom takie wypowiedzi, które absolutnie nie dadzą się niczym usprawiedliwić - jednak skoncentrują się na zwalczaniu równie drastycznych, a czasami znacznie bardziej drastycznych, wypowiedzi wymierzonych w godność narodu polskiego" - podkreślił wicepremier (IAR, data. 9.3.2018).

Ostrzej słowa ambasador Izraela skomentował w rozmowie z telewizją wPolsce.pl senator Prawa i Sprawiedliwości prof. Jan Żaryn mówiąc: Jeżeli ktokolwiek dziś będzie uważał, że rządy Prawa i Sprawiedliwości w jakimkolwiek stopniu nawiązują do hucpy antyżydowskiej prowadzonej przez aparat partyjny w 1968 roku, czyli przez moczarowców, to ja na pewno takiej osobie nie podam ręki. Jest to kłamstwo i obrzydliwość etyczna. Jeżeli to czyni ambasador obcego państwa, to może trzeba poprosić tę panią, by opuściła to państwo.

A ja mam pytanie do ambasador Anny Azari: Czy w gettach podczas II wojny światowej Żydzi słusznie nie przeklinali Niemców? Czy człowiek przy zdrowych zmysłach nazwał by ich za to rasistami? Dzisiaj tysiące czy nawet miliony Polaków słusznie przeklina Żydów i Izrael. Powtarzam, słusznie przeklina, jak widzą jakimi obrzydliwymi bestiami są miliony Żydów w stosunku do Polski i narodu polskiego, kiedy słyszą takiego buńczucznego i złośliwego pajaca, rasistę i chama jak np. przywódcę izraelskiej partii "Jest Przyszłość" Jaira Lapida, który choć wie, że bezczelnie i złośliwie kłamie (bo tym kłamstwem świadomie chciał uderzyć w Polaków) na cały świat mówi, że: "Były polskie obozy śmierci i żadne prawo tego nie zmieni". I znowu powtarzam, czy człowiek przy zdrowych zmysłach nazwie tych Polaków rasistami - antysemitami? Według mnie na to mogą się zdobyć tylko s... żydowscy, którzy uważają, że tym wyrazem mogą słusznie czy nie nazwać każdą osobę, którą oni z przyczyn rasistowskich nie lubią! Bo nie ma większych na świecie rasistów od Żydów! Potwierdza to wiele setek czy może tysiące poważnych książek, często autorów żydowskich, jak np.: Israel Shahak "Jewish history, Jewish religion" London 1994 czy Dennis Prager, Joseph Telushkin "Why the Jews?: The Reason for Antisemitism" New York 2003. Nawet w tak hołubionej przez polskich szabesgojów książce Aleksandra Hertza "Żydzi w kulturze polskiej" (Paryż 1961, Biblioteka "Więzi" Warszawa 1988) nie brak rasizmu.

Marian Kałuski