Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 02.10.21 - 20:24     Czytano: [408]

Sadyzm koronawirusowy w Australii


W listopadzie 2019 roku jak grom z jasnego nieba spadła na Ziemię dotąd nieznana, bardzo zaraźliwa i niebezpieczna dla życia ludzkiego epidemia koronawirusa (COVID-19). Została po raz pierwszy rozpoznana i opisana w środkowych Chinach - w mieście Wuhan, w prowincji Hubei podczas serii zachorowań w tym mieście i stamtąd szybko ruszyła w świat. Już 18 grudnia tego roku odkryto jej zarazki w Europie - w ściekach w Mediolanie i Turynie we Włoszech. 11 marca 2020 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała serię zachorowań na COVID-19 występującą od listopada 2019 roku za pandemię. Do 18 września 2021 roku na całym świecie na koronawirusa zachorowało 227 689 760 osób, a 4 680 201 zmarło.

Pierwsze zachorowanie na koronawirusa w Australii stwierdzono 25 stycznia 2020 roku. Wirusa przywiózł tu z Wuhan Chińczyk, który przyleciał do Melbourne 19 stycznia. I niebawem COVID-19 przenoszony przez tego Chińczyka i osoby z którymi miał kontakt zaczął hulać w całej Australii. Problem pogłębiał to, że do Australii przylatywało z całego świata i każdego dnia wiele tysięcy ludzi. I tak Chińczyk z Wuhan nie był jedynym, który przeniósł koronawirusa do Australii. Przylatywało tu setki ludzi zarażonych tą epidemią w krajach skąd przylatywali. Najwięcej z Indii. Rząd federalny postanowił zamknąć wszystkie lotniska i porty australijskie, a wszystkie przybywające osoby ostatnimi lotami - zdrowe i zarażone postanowiono umieszczać na dwutygodniową kwarantannę w specjalnie do tego wynajętych hotelach (z początku na koszt rządu), które miały być pilnowane 24 godziny na dobę, aby nikt nie miał kontaktu z zarażonymi osobami. Program ten zdawał egzamin poza stanem Wiktoria.

Tutaj takie centrum w Melbourne otworzył rząd stanowy. Rząd federalny (konserwatyści) zaproponował przysłanie wojska do jego pilnowania. Nie zgodził się na to lewicowy rząd Wiktorii i wynajął prywatną firmę ochraniarską bez sprawdzenia jej możliwości do wykonania tego zadania. Wynik był taki, że ci ochraniarze mieli dodatkowe prace (kilku przyjeżdżało podpisać listę obecności i wracali do domu), a przez to mieli kontakt z wieloma osobami i dobrze nie wykonywali swoich obowiązków. Np. nagrane zostały filmiki jak podczas dyżuru nocnego w najlepsze sobie śpią, a lokatorzy - zdrowi i chorzy grasują sobie po całym hotelu. Co więcej, za łapówki, które zazwyczaj były usługami seksualnymi, wypuszczali na miasto zarażone osoby. Wynik tego był taki, że w Melbourne wybuchła pandemia koronawirusa: zachorowało około 21 618 osób, a zmarło 801. Dla porównania w całej Australii, poza Wiktorią, do 29 sierpnia 2021 roku na koronawirusa zachorowały 25 064 osoby, a zmarło zaledwie 168 osób. Wybuchł skandal, gdyż rząd Wiktorii za swoje zaniedbania był odpowiedzialny za śmierć 801 osób. Teoretycznie premier stanu czy minister zdrowia, zgodnie ze zwyczajem tu panującym, powinien podać się do dymisji z powodu tak dużych zaniedbań w pracy, które były skandaliczne. Zamiast tego rząd powołał komisję do wyjaśnienia tej sprawy i sprawdzenia tego, kto wynajął tę firmę ochraniarską, czyli kto jest odpowiedzialny za ten skandal. Działalność komisji kosztowała podatników wiktoriańskich aż 8 milionów dolarów i... dosłownie niczego nie wyjaśniła, gdyż ani premier, ani stanowy minister zdrowia, ani doradca rządowy ds zdrowia, ani szef policji odpowiedzialny za nadzorowanie przeprowadzania lockdownu nie przyznali do wynajęcia tej firmy. Tak potrafi wyglądać praworządność także w Australii. A przecież logicznie rzecz biorąc wszyscy dobrze wiedzieli kto ją wynajął, bo były prowadzone zabrania rządu w tej sprawie i jakoś dziwnie nie zachowały się stenogramy z tych rozmów. Czyli wszyscy oni kłamali pod przysięgą! No bo przecież ta firma sama nie zadecydowała, że będzie ochraniała ten hotel i jednocześnie nikogo nie pytając o zgodę na to.

Australia zdecydowanie przystąpiła do bezwzględnej walki z pandemią koronawirusa. Jak niewiele państw na świecie. Tak dobrze, że ogólnie mówiąc niewiele osób tu na nią zachorowało i bardzo mało zmarło (do 9 VIII 2021 odpowiednio 46 672 i 988 osób - a bez tych 801 osób, to zmarło zaledwie 187 osób), w porównaniu z wielkimi ofiarami pandemii w bardzo wielu krajach na świecie. Ale za jaką cenę to osiągnięto? Wszyscy premierzy stanowi i terytoriów postanowili wytępić ją całkowicie na terenie swego stanu, a tym samym uszczęśliwić nas. Jednak to uszczęśliwianie stało się jednym wielkim piekłem dla 25 milionów Australijczyków.

Przed powstaniem Związku Australijskiego (Commonwealth of Australia) w 1901 roku kontynent australijski plus wyspa Tasmania podzielony był na sześć kolonii angielskich: Nowa Południowa Walia, Wiktoria, Queensland, Południowa Australia, Zachodnia Australia i Tasmania (dzisiaj dochodzą Australijskie Terytorium Stołeczne i Terytorium Północne). Po powstaniu Związku Australijskiego kolonie zachowały dużą autonomię, mają własne rządy, które rządzą się zgodnie z własnym prawem, np. mają prawo zamykać granice stanu. Toteż po wybuchu pandemii koronawirusa każdy ze stanów na swój sposób przystąpił do jej zwalczania, bez skoordynowanej działalności z pozostałymi stanami, na zasadzie każdy sobie rzepkę skrobie i wolność Tomku w swoim domku. Premierzy zachowują się tak, jak by każdy inny stan australijski i jego mieszkańcy byli jego wrogiem. Doprowadziło to do wielkiego chaosu w życiu całej Australii i de facto do tego, że od półtora roku trudno mówić o dalszym istnieniu Związku Australijskiego. To chyba jedyny w historii państw taki przypadek!

Wszyscy politycy stanowi byli zgodni z tym, że aby wyplenić z ich stanów pandemię trzeba zastosować wobec wszystkich mieszkańców areszt domowy poprzez organizowanie lockdownów i szczelnie zamknąć granice między stanami. Mamy więc w całej Australii najbardziej rygorystyczne lockdowny na całym świecie. Stolica stanu Wiktoria - czteromilionowe Melbourne ze swoimi 266 dniami lockdownowymi, dzierży palmę pierwszeństwa z wszystkich miast na całym świecie, które wprowadzały lockdowny i przez to miasto, też jako jedyne na świecie stało się prawdziwie miastem duchów. Bowiem dla premiera Wiktorii Daniela Andrews ich wprowadzanie i zmiany do nich wprowadzane stały się prawdziwym hobby. Spośród wszystkich premierów stanowych najdłużej trzymał i trzyma w areszcie swoich poddanych. Dzisiaj to już 232 dni w okresie od marca ubiegłego roku, czyli w okresie 18 miesięcy, a do drugiej połowy października ma być ich aż 266. Jednak złagodzone przez niego kilka razy lockdowny były ciągle bardzo uciążliwe, czyli de facto mamy je bez przerwy już od półtora roku. A w niedzielę (19 września) nasz władca ogłosił, że dopiero na Boże Narodzenie, czyli kiedy 80% ludzi będzie zaszczepionych, prawdziwie wypuści nas z aresztu, ale i wówczas musimy się liczyć z różnymi ograniczeniami (np. wigilia czy bardzo popularne pikniki bożonarodzeniowe pracowników biur i zakładów przemysłowych będą mogły się odbywać jedynie w gronie do 30 osób). Widać, że wolność została odebrana mieszkańcom Wiktorii chyba raz na zawsze, lub co najmniej do kiedy jej władcą będzie miłościwie nam panujący Daniel I. Widać gołym okiem, jak ci ludzie zachłysnęli się dodatkowymi możliwościami w wykonywaniu władzy i kontrolowaniu ludzi, które dała im pandemia. Jednym swoim pociągnięciem dla zaspokojenia swoich chorych ambicji wodzowskich mogą zamknąć w domach (areszcie) miliony ludzi bez żadnych konsekwencji prawnych. Bo lockdowny wprowadzano już wtedy jak w kilkumilionowym Sydney, Melbourne czy Brisbane zachorowały na Covid-19 zaledwie dwie osoby!

A jak wyglądają te lockdowny w każdym stanie. Pierwszy lockdown w Wiktorii trwał nieprzerwanie trzy miesiące, kolejny - niebawem po pierwszym jeszcze cały miesiąc. Ten obecny, czwarty z kolei będzie najdłuższy, bo będzie trwał 4 miesiące. I tak podczas tych locdownów przez wiele miesięcy mieliśmy i mamy godzinę policyjną od 8 wieczorem do 5 rano, wolno nam opuszczać dom jedynie na odległość 5 km (za przekroczenie tej odległości kara wynosi 5500 dolarów) i w zasadzie tylko po to, aby jedna osoba mogła udać się na zakupy po żywność czy leki: przez to często nie można kupić rzeczy potrzebnych na co dzień. Kontakt z lekarzem w zasadzie tylko przez telefon, o wizycie u dentysty zapomnij, nawet jakbyś wariował z powodu bólu zęba. Wszystkie inne sklepy są zamknięte na cztery spusty, a także fryzjerzy (w ostatnich 18 miesiącach udało mi się ostrzyc włosy tylko 5 razy, natomiast w Wiktorii psy mogą być nadal strzyżone bez ograniczeń, bo premier kocha psiaki!), kawiarnie, restauracje, teatry i kina, hotele, boiska, stadiony, baseny pływackie i plaże (a przecież Australijczycy nie potrafią żyć bez pływania, dlatego zdobyli aż 14 samych złotych medali w pływaniu na olimpiadzie w Tokio), no i popularne domy publiczne. Nie mamy prawa nikogo odwiedzać, nawet chorych czy umierających rodziców czy dzieci, a także rodziny, w tym wnuczęta (zapomnij o Bożym Narodzeniu, Wielkanocy, urodzinach, dniu matki ojca, chrzcinach, o piciu piwa z kolegami czy ze znajomymi w popularnych tu piwiarniach, które są na każdym kroku), udawaj, że nie znasz sąsiadów, a kościoły są albo zamknięte, albo we mszy może uczestniczyć najwyżej 30 osób, jak premier jest w lepszym humorze. Szkoły raczej pozamykane - nauka zdalna, nieczynne są przedszkola, parki i dziecięce ogródki zabaw pozamykane albo dla wielu niedostępne z powodu odległości, uprawianie sportu ograniczone właściwie do gimnastyki domowej i spaceru w pobliżu domu i to zazwyczaj nie dłuższego niż godzinę. Słowa urlop i turystyka zostały wykreślone ze słownika australijskiego. O weselach należy zapomnieć, bo często nawet najbliższa rodzina nie może w nich uczestniczyć. Na pogrzebach może być zazwyczaj tylko 5 osób, rzadziej 10, czyli często nie może w nich uczestniczyć także najbliższa rodzina zmarłej osoby. Maseczki obowiązkowe (kara 1600 dolarów). Wszelkie publiczne protesty przeciwko lockdownom są brutalnie rozpędzane przez policję, a ich uczestnikom (nazywanymi tak jak to było w PRL chuliganami) grożą surowe represje, włącznie z karą więzienia. Jednak większość społeczeństwa słusznie uważa, że prawo, chociaż w tym wypadku bardzo uciążliwe, jednak mające jemu służyć (zdrowie), musi być przestrzegane, bo z tą pandemią nie ma żartów.

Tymczasem, jak się okazuje, te barbarzyńskie lockdowny nie dotyczą naszych polityków. Np. prezes Rady Ministrów Australii na dzień ojca pojechał sobie z Canberry do domu rodzinnego Sydney, premier stanu Queensland poleciała do Tokio i uczestniczyła w otwarciu Igrzysk Olimpijskich, pierwszy inspektor zdrowia stanu Wiktorii chodził sobie po mieście bez maseczki i przez to został - przez pokazanie tego przez telewizje zmuszony do rezygnacji, a jego następca - Chief Health Officer Brett Sutton (zły duch premiera Wiktorii te wszystkie lockdowny to jego idea) pojechał sobie z Melbourne do Canberry na uroczystość wręczenia nagród naukowych. I chociaż fryzjernie są pozamykane, żaden z nich nie chodzi jak baran nieostrzyżony, co jest udziałem wielu mężczyzn.

Między stanami przywrócono granice i to takie, jakie były między państwami bloku komunistycznego - nie przekroczy ich nawet mysz. Nie ma komunikacji lotniczej między stanami ani w zasadzie z innym państwami. Zamknięcie granic między stanami spowodowało, że wiele tysięcy rodzin te ?komunistyczne? granice zupełnie odcięły od siebie i to trwa już prawie dwa lata. Poza tym natychmiastowe wprowadzanie lockdownów uniemożliwiało powrót do domu (np. osób leczących się po drugiej stronie granicy czy dzieci, które chodziły do szkoły tuż po drugiej stronie granicy - dotyczyło to kilkudziesięciu dzieci, które zostały odcięte od domu/rodziny na kilka miesięcy), czy spotykanie się z najbliższą rodziną (rodzicami czy rodzeństwem), czy wreszcie wizytę w szpitalu obłożnie chorej matki czy ojca czy po ich zgonie na przyjazd na pogrzeb. Głośna była sprawa córki, która błagała nadaremnie premier stanu Queensland - jak widać kobietę bez serca (przykro to pisać, bo Annastacia Palaszczuk jest pochodzenia polskiego) - bo sama nie jest matką, o umożliwienie jej odwiedzenia w szpitalu umierającego ojca, a kiedy zmarł równie nadaremnie o przyjazd na jego pogrzeb). Takich przypadków było wiele dziesiątek. Najświeższy podobny przykład pokazano w telewizji w niedzielę 12 września. Dotyczył on starego mężczyzny, który podczas krótkiego otwarcia granicy pojechał z Queenslad na leczenie serca do Nowej Południowej Walii. Nasi stanowi premierzy potrafią zamykać granice stanów z efektem natychmiastowym. Mężczyzna po zabiegu wyszedł ze szpitala, ale ciągle w nienajlepszym stanie zdrowia i potrzebujący opieki. Tymczasem w międzyczasie granica Queenland została ponownie zamknięta i człowiek ten nie może wrócić do domu i żony, a w Nowej Południowej Walii nie ma gdzie zamieszkać i nie ma nikogo kto mógłby się nim zaopiekować. Pojechał więc do granicy, błagając, aby go wpuszczono. Nie chciano. Osłabiony osłabł na posterunku granicznym i musiano zabrać go ponownie do szpitala, a żona nie może go nawet odwiedzić. Jednocześnie gazety pisały, że dwie pielęgniarki z Queensland, który podczas otwarcia granicy udały się do Nowej Południowej Walii z pomocą w zwalczaniu wybuchłej tam na nowo pandemii, także nie mogą teraz wrócić do swoich domów. Jeden mieszkaniec Melbourne postanowił przeprowadzić się do Queenslad, kupił tam sobie dom, a ten w Melbourne sprzedał i teraz jest na lodzie, bo do Queensland go nie wpuszczają, a w Melbourne nie ma gdzie mieszkań. Takich i podobnych przypadków było wiele, wiele setek, nie mówiąc o innego rodzaju tragediach związanych z tymi lockdownami idącymi w tysiące. Z kolei zamknięcie granic powietrznych i morskich sprawiło, że 60 tys. obywateli australijskich przebywających za granicą nie mogło powrócić do kraju przez wiele miesięcy. Mężowie przybywający na delegacji nie mogli powrócić do żon i dzieci. A chociaż ta drakońska restrykcja została złagodzona, ciągle 30 tys. Australijczyków nie może powrócić do kraju, w tym m.in. 400 osób przebywających w Nowej Zelandii czy nawet grupa australijskich żołnierzy przebywająca w Dubaju. Żona jednego mężczyzny przebywającego w Nowej Zelandii w międzyczasie urodziła dziecko i ten człowiek zrozpaczony nie może przyjechać do niej ani do swojej córeczki - pierwszego dziecka. A takich przypadków jest dużo więcej.

Lockdowny wyrządziły Australijczykom strasznie wielkie szkody, zgodnie z powiedzeniem: co za dużo to niezdrowo. Straty w gospodarce sięgają kilkuset miliardów dolarów i na tyle zadłużyła się Australia, wiele tysięcy drobnych przedsiębiorstw zbankrutowało, upadła całkowicie turystyka, tysiące restauracji i kawiarń, wzrosło bezrobocie, bieda stała się chlebem powszednim dla nowych wielu tysięcy rodzin, galopujące w społeczeństwie depresja zbiera obfite żniwo, psychiatrzy alarmują od miesięcy, że 2 miliony Australijczyków potrzebuje przez nie leczenia psychiatrycznego, szereg osób, w tym młodzież (bardzo duży wzrost) popełniło samobójstwo, policja odnotowała wielki wzrost przemocy w rodzinie i w relacjach z otoczeniem, spowodowały już rozbicie wielu małżeństw, alkoholizm staje się prawdziwą plagą - o 30% wzrosła sprzedaż alkoholu i tak już duża przed pandemią, dzieci i młodzież stracili dwa lata prawdziwej nauki (w szkole), a straty z tego tytułu mogą być bardzo duże, ludzie umierają, albo bardzo cierpią, bo nie są dobrze leczeni, często w ogóle nie leczeni np. na raka. Najgorzej areszt domowy przechodzą dzieci i młodzież - wyrządzają one wielką szkodę ich zdrowiu psychicznemu. Powtarzam, to wszystko trwa już półtora roku. Jesteśmy w szponach brutalnej - bo bez cienia ogólnej, powtarzam ogólnej troski o człowieka dyktatury koronawirusowej. Australia straciła miliardy dolarów z braku turystów zagranicznych i 30 miliardów, które przynosiły gospodarce australijskiej studia cudzoziemców na naszych uniwersytetach. Prawdziwą tragedię przechodziły pary, które organizowały swój ślub i wesele oraz restauratorzy przez natychmiastowe wprowadzanie lockdownu. Dosłownie było tysiące przypadków, że przygotowane na ostatni guzik wesela, które miały się odbyć następnego dnia lub za kilka dni nie mogły się odbyć. Szereg par doświadczyło to dwa, a nawet trzy razy, ponosząc przy tym duże straty finansowe (bo wesela są bardzo drogie). Tak samo restauratorzy przez natychmiastowo wprowadzane lockdowny, byli zmuszeni wyrzucać na śmietnik zamówione produkty. Pokazano w telewizji jednego restauratora, któremu przywieziono produktów za 30 tys. dolarów, a następnego dnia dowiedział się, że rząd stanowy wprowadza natychmiastowy lockdown i to co mu przywieziono jest zmuszony teraz wyrzucić. Premierów stanowych nic to jednak nie martwiło. Oni przecież to robili dla naszego dobra.

Te wszystkie ludzkie tragedie są dlatego, że nasi premierzy stanowi postanowili wybawić nas z Covic19 raz na zawsze. Jednak im to nie wychodzi. Bowiem po półtora roku trwania z krótkimi przerwami tych lockdownów, w ostatnich dwóch tygodniach pandemia koronawirusa pokazała, że nie ma na nią siły. Że walka z nią poprzez lockdowny to po prostu syzyfowa praca. Otóż po ciszy rozszalała się na nowo potężna burza. W Nowej Południowej Walii mamy teraz od 1000 do 1500 zachorowań dziennie, a w Wiktorii 500. Jednak niektórzy premierzy nie chcą za nic ustąpić, upierając się nadal, że pokonają koronawirusa w swoim stanie przez szczelne zamknięcie wszystkich granic. Szczególnie upartą jest premier Queenslad. Jakiś czas temu rząd federalny wspólnie z premierami stanowymi uzgodnili, że jak 70% ludzi będzie zaszczepionych, to lockdowny pójdą do lamusa. Tymczasem teraz premier Queensland powiedziała, że otworzy granice stanu tylko wówczas jak zostaną zaszczepione także wszystkie dzieci. A przecież na świecie nie ma jeszcze szczepionki dla dzieci i eksperci są przeciwni szczepieniu małych dzieci!

Co więc dały te wszystkie ostre - wręcz sadystyczne lockdowny i zamknięcie granic wewnętrznych Australii? Nic, po prostu nic. I nie przemawiają do nich także podane ostatnio przez media do publicznej wiadomości, a ukrywane dotychczas dane o zachorowaniach i zgonach na grypę i koronawirusa. Pokazały one, że Covid-19 to taka sama pandemia jak grypa, z którą żyjemy chyba od zawsze i którą nie potrafimy zwalczyć, ale jesteśmy w stanie kontrolować. I tak w Australii w 2019 roku na grypę zachorowało 301 094 osoby, a na nią i powiązane z nią zapalenie płuc zmarły 4124 osoby. Tymczasem na koronę wirusa w ostatnich 18 miesiącach zachorowało w całej Australii tylko 46 723 i zmarło 985 osób. Dlatego premier Nowej Południowej Walii powiedziała ostatnio, że widać wyraźnie, że czy chcemy czy nie chcemy musimy przyzwyczaić się żyć z Covidem-19, tak jak zżyliśmy się z grypą i 15 września zniosła lockdown w swoim stanie. Podobnie zaczyna, jednak na razie bardzo nieśmiało tak samo mówić premier Wiktorii. Ale chyba więcej ze strachu niż z rozsądku. Bowiem w społeczeństwie narasta coraz większy gniew i bunt. A gniew jest zaczynem protestów, które już kilka razy miały miejsce (ostatni raz 19 września, w największym proteście wzięło udział 7 tys. ludzi), a potem rewolucji, które potrafią obalać rządy dyktatorskie. Bo uczestnicy demonstracji skandują, że chcą wolności - powrotu do normalnego życia. Tego chcą wszyscy Australijczycy.

Dotychczasowe działania naszych stanowych liderów i instytucji publicznych przez nich kierowane są bez wątpienia na pograniczu socjopatii.

To co się dzieje odnośnie zwalczania koronawirusa w Australii powinno być przestrogą dla wszystkich rządów na świecie, aby nie próbowali gasić ognia benzyną.

Marian Kałuski

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

25 Kwietnia 1926 roku
Urodził się Tadeusz Janczar, aktor teatralny i filmowy (zm. 1997)


25 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski.


Zobacz więcej