Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 111 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 24.06.21 - 20:34     Czytano: [560]

Wielki słownik Polaków urodzonych we Lwowie


W druku jest kolejna książka Mariana Kałuskiego - „Słownik zasłużonych i znanych Polaków urodzonych we Lwowie” (754 strony, 2821 biogramów), do którego przedmowę prof. Stanisława Nicieji z Uniwersytetu Opolskiego. To pionierska praca w literaturze polskiej.

Lwowski słownik biograficzny Mariana Kałuskiego



Kolejna książka Mariana Kałuskiego dotyka rdzenia kresowej tematyki. Autor, który jest utalentowanym biografistą, o dużej intuicji, pracowitości i szczęściu przy szukaniu źródeł, postanowił w swoim „Słowniku zasłużonych i znanych Polaków urodzonych we Lwowie” zgromadzić postacie, które łączy Lwów. Temat książki jest fascynujący, bo Lwów należy do miast, które mają w sobie genius loci. Tam zawsze rodziły się wybitne indywidualności. A szczęście mają i są sławne te miasta na świecie, gdzie dzięki naturze, opatrzności czy zbiegom okoliczności rodziły się „kolorowe ptaki” – ludzie różnych talentów, niezwykłej przedsiębiorczości i wyobraźni, dynamiczni indywidualiści kreujący ważne zjawiska w dziejach kultury, nauki, polityki czy gospodarki. Są na świecie miasta piękne architektonicznie, zdobione wyszukaną zielenię, przecięte modrymi rzekami z bajkowymi mostami, ale częstokroć puste intelektualnie, bo nikt ważny, wybitny tam się nie urodził czy nie zamieszkał, bo nie powstały tam środowiska artystyczne czy naukowe, bo nie ma tam uniwersytetów z charyzmatycznymi wykładowcami. Ale są też miasta, a do nich należy Lwów, że utalentowani ludzie ujawniali się tam w niespotykanym nadmiarze w każdej epoce i w każdym pokoleniu. Adam Wierciński – eseista, filolog, krytyk literacki, ale też po części demograf zrobił swoisty eksperyment: na wojskowej, szczegółowej mapie Galicji ołówkiem kopiowym zaznaczał miejsca, gdzie urodzili się wybitni Polacy. Gdy zakończył swą pracę, w miejscu Lwowa i jego okolicy zaznaczonych punktów było tak wiele, że utworzyły dużą fioletową plamę. O Lwowie powstało wiele książek, esejów, artykułów, wierszy i albumów – można doliczyć się ich kilka tysięcy. Marian Kałuski postanowił w jednej pozycji książkowej zgromadzić biogramy tych, którzy w mniejszym lub większym stopniu wpisali się nie tylko w dzieje Lwowa, ale też całej Polski, Europy, a nawet świata. Powstała więc książka fascynująca, różnorodna jeśli chodzi o zaprezentowane osobowości i dokumentująca to lwowskie genius loci oraz fakt, że prawie co dziesiąte nazwisko w Polskim Słowniku Biograficznym – tej narodowej księdze wielkich rodaków ma związki ze Lwowem. Lwowskim słownikiem Marian Kałuski kolejny raz daje dowód swej niezwykłej pracowitości i gorącej pasji, która niesie go od kilkudziesięciu lat. Bo tylko pasją i poświęceniem, i wręcz pracoholicznym podejściem do wykonywanej pracy literackiej można tłumaczyć, że mieszkając w dalekiej Australii, tysiące kilometrów oddalonej od głównych polskich bibliotek i najlepszych krajowych uniwersytetów, tworzy swoje książki o tematyce kresowej, których jest już kilkanaście. To jest niezwykły wysiłek dla pojedynczego badacza, aby znaleźć, ujawnić, wydobyć z jakiegoś starego pamiętnika, z nekrologu czy tomiku wspomnień faktografię dotychczas nieznaną innym badaczom. Ile setek godzin trzeba było poświęcić, aby wyłowić nazwiska lwowian choćby tylko z 36 opasłych tomów Polskiego Słownika Biograficznego. Marian Kałuski właśnie tego dokonał i to z perspektywy antypodów, z Melbourne, żyjąc w środowisku Polonii australijskiej, gdzie zainteresowanie kulturą i historią polską nie jest imponujące i nie można go porównać z tym, jak to jest w Londynie, Chicago czy Paryżu. Sytuacja Mariana Kałuskiego przypomina mi trochę casus Andrzeja Chciuka – świetnego pisarza, Kresowiaka z Drohobycza, autora znakomitych książek o lwowskim bałaku i „Ziemi księżycowej”, który w Australii, gdzie rzucił go los, znalazł się w pewnej pustce kulturowej. Miał tam niewielu swoich czytelników. Marian Hemar, recenzując jedną z książek Andrzeja Chciuka, napisał, że współczuje autorowi żyjącemu na antypodach, bo „dla kogo ma tam pisać książki – dla kangurów, kolczatek czy dziobaków?”. Marian Kałuski w pewnym sensie dzieli tu biograficzną dolę z Andrzejem Chciukiem. Czytelników ma głównie w Polsce, Zachodniej Europie i Ameryce, na szczęście ma też wydawców w kraju. W całej, bardzo licznej twórczości Kałuskiego, a jest to kilkadziesiąt książek i setki artykułów, dominuje tematyka kresowa i w niej objawiły się najdojrzalsze owoce jego twórczości. Ale autor lwowskiego słownika wykazuje się też wszechstronnością, bo potrafi ze znawstwem i kumulowaną przez lata erudycją pisać również o historii Litwy czy Gdańska, o Polakach w Chinach, Nowej Zelandii, Australii i we Włoszech, a także o miejscu papieża- -Polaka w historii Polski i świata. Marian Kałuski rodzinnie nie ma żadnych związków z Kresami. Jednak lata chłopięce, które spędził w Polsce na Pomorzu, Dolnym Śląsku i Ziemi Lubuskiej (bo z rodzicami często zmieniał miejsce zamieszkania) skierowały jego zainteresowania ku Kresom. Wszędzie, gdzie po wojnie mieszkał, spotykał kolegów i sąsiadów pochodzących z dawnych wschodnich ziem Rzeczypospolitej, słuchał ich opowieści, poznawał ich szczęśliwe i dramatyczne przeżycia i to ukierunkowało jego zainteresowania. W moim odczuciu Kałuski największe sukcesy odniósł dotychczas właśnie w tematyce kresowej. Jego imponująca praca dokumentacyjna, po części eseistyczno-publicystyczna, nosząca tytuł „Sprawy kresowe bez cenzury”, która ukazała się w czterech tomach (każdy liczący ponad 700 stron), jest swoistą encyklopedią Kresów – encyklopedią bardzo osobistą, napisaną z pazurem publicystycznym. Bo Kałuski ma gorący temperament i potrafi się w polemice zacietrzewić, szczególnie wówczas, gdy ma do czynienia z fałszerzami historii czy bufonami politycznymi – tak traktuje nacjonalistów ukraińskich, litewskich, rosyjskich i żydowskich. Wtedy uderza w nich mocno, a nawet bezpardonowo. Dobitny wyraz dał temu w polemice z Henrykiem Grynbergiem, który w jednej ze swoich książek posłużył się fałszywym apokryfem i niesprawiedliwie pokazał miasto Drohobycz, czyniąc zeń „centrum polskiego antysemityzmu”. Największą siłą książek Mariana Kałuskiego jest faktografia: dziesiątki tysięcy nazwisk, dat i opisów wydarzeń, zebranych z różnorakich źródeł i zgromadzonych na kartach poszczególnych tomów. Tak jest też przy „Lwowskim słowniku”, który czytelnik bierze do ręki. Jest tu 2821 nazwisk lwowian – ludzi różnych talentów i zainteresowań, różnego pochodzenia i różnych osiągnięć. I to, co najważniejsze – autor nie koncentrował się tylko na tzw. bohaterskiej historii narodu, czyli na eksponowania biografii żołnierskich, uczestników różnych wojen, powstań bądź potyczek. Kałuski wielokrotnie dowodził, że na historię 5 narodu poważny wpływ mają twórcy kultury materialnej, ludzie pracy organicznej – technicy, inżynierowie, rzemieślnicy, budowniczowie muzeów, bibliotek i archiwów, wynalazcy, kolekcjonerzy i wychowawcy młodzieży. I w tym słowniku takich osób nie brakuje. A oni są częstokroć pomijani i lekceważeni w polskiej historiografii. „Słownik zasłużonych i znanych Polaków urodzonych we Lwowie” Mariana Kałuskiego jest pracą ważną, ukazującą w całej pełni oryginalność i wielkość tego miasta w kulturze europejskiej. Pozycja ta spełnia rolę niezbędnika dla wielu biografistów i historyków piszących nie tylko o Lwowie i Kresach Południowo-Wschodnich. Wszak historię narodu tworzą przede wszystkim ludzkie, a jej jakość zależy od kalibru indywidualności i Marian Kałuski jako utalentowany biografista znakomicie to rozumie i potrafi do swych ustaleń przekonać czytelników.
Prof. Stanisław Sławomir Nicieja Katedra Biografistyki Uniwersytetu Opolskiego.



Słowo wstępne



Lwów, po ukraińsku Lwiw to dzisiaj największe miasto tzw. Zachodniej Ukrainy, czyli zachodniej części państwa ukraińskiego. To pod względem etnicznym najbardziej ukraińskie miasto z wszystkich wielkich miast Ukrainy. Według powszechnego spisu ludności przeprowadzonego w 2001 roku wśród 725 202 mieszkańców Lwowa było 639 035 Ukraińców, którzy stanowili aż 88,1% ludności i zaledwie 6 364 Polaków, tj. mniej niż 1% ludności miasta (podczas poprzednich spisów ludności we Lwowie było: w 1959 roku 16 196 Polaków, w 1970 roku 13 675, w 1979 roku 11 855 i w 1989 roku 9730 Polaków), Rosjan było 64 599 osób (8,91%; w 1959 roku było 111 116 Rosjan, którzy stanowili aż 27,1% mieszkańców i w 1979 roku 128 338 – 19,3%), Białorusinów 3119 osób i Żydów 1928 osób. Lwów to dzisiaj także centrum ukraińskiego patriotyzmu i wielki ośrodek nauki i kultury ukraińskiej. I tak już z pewnością pozostanie do końca świata. Tak, Lwów jest dzisiaj – dokładnie od 1945 roku ukraiński, tj. od chwili oderwania przez Stalina Lwowa od Polski i wypędzenia z miasta olbrzymiej masy Polaków – prawie całej ludności polskiej. Tymczasem przed 1945 roku Ukraińcy stanowili mały odsetek ludności Lwowa i miasto nie było wielkim ośrodkiem nauki i kultury ukraińskiej. Miało najwyżej znaczenie lokalne – dla Rusinów i Ukraińców mieszkających w byłej Galicji Wschodniej i tej części należącej do odrodzonego w 1918 roku państwa polskiego. Może to twierdzenie zaboleć Ukraińców, ale do 1945 roku ukraiński Lwów przy polskim Lwowie był niczym innym jak kopciuszkiem. Niestety, taka jest prawda. Norman Davies w swojej książce „Boże igrzysko. Historia Polski” (tom II, Kraków 1999) pisze: „Lwiw... zamieszkuje dziś zaledwie niewielki ułamek potomków rodzin, które mieszkały w międzywojennym Lwowie czy austriackim Lembergu. Mimo to dzisiejsi Ukraińcy często mówią o nim tak, jakby od zawsze był „ich miastem”. W rzeczywistości sowiecki (ukraiński) Lwów został sfabrykowany w... sztuczny sposób... (str. 557–559). Rzeczywiście, bardzo wielu Ukraińców nie znających nie tylko historii Polski, ale także prawdziwej historii Ziemi Lwowskiej twierdzi, że Polacy w przedrozbiorowym województwie ruskim (lwowskim), w byłej Galicji Wschodniej i przedwojennej Małopolsce Wschodniej, czy od 1945 roku obecnej – wraz z Wołyniem – Zachodniej Ukrainie, byli przybyłymi z Polski okupantami, gdyż Polska okupowała bezprawnie te ziemie, że było ich mało i że nawet Lwów... nigdy nie był polski! Mówią i piszą: „...Lwów (był) tak polski jak Bratysława była czeska... Lwów to miasto zbudowane przez polskich Żydów, włoskich architektów i austriackich urzędników... Polski to on był – ale jak już mówiłem – w znaczeniu politycznym i częściowo etnicznym. Kulturalnie należał do ludności żydowskiej, ormiańskiej i austriackiej, niemieckiej, polskiej i ukraińskiej – z akcentem na te 3 pierwsze. Zatem Lwów (był) tak polski jak i Malbork, Gdańsk czy Szczecin” (wypowiedź Ukraińca oleg2budmo „Gazeta Wyborcza” 29.4.2007). Osoba ta wykazała się albo całkowitą ignorancją odnośnie polskiej historii Lwowa, albo zaprezentowała podejście do niej nacjonalistów ukraińskich. A oni hołdują zasadzie, że jeśli nie można udowodnić ukraińskości Lwowa, to lepiej mówić o tym, że było to mia-8 sto żydowskie, włoskie, austriackie i ormiańskie, aniżeli przyznać, że do 1945 roku było to jednak miasto polskie. I to nawet w okresie jego politycznej okupacji przez Austrię w latach 1772–1918. Bowiem czy Kraków będący także w zaborze austriackim albo Warszawa z zaborze rosyjskim (1815–1915), a Poznań w zaborze niemieckim (1793–1918) nie były także miastami polskimi?! Dzisiaj w Polsce nie ukrywa się niemieckiej historii Wrocławia, Gdańska czy Szczecina. Bo po pierwsze twardo stoi dziś polska noga w tych miasta, a po drugie mają one również i polskie dzieje. Polak znający historię tych miast wcale nie musi i nie czuje się w nich obco (napisałem Polskie dzieje Gdańska do 1945 roku (Bernardinum Pelplin 2004, stron 381), a teraz piszę Polskie dzieje Wrocławia do 1945 roku jako uzupełnienie do ogólnej historii Wrocławia Normana Davies a); również Malbork – ziemia malborska była dłużej ziemią polską niż niemiecką. Dobrze by było, aby również i Ukraińcy zaczęli podobnie traktować dzieje Lwowa, a Litwini dzieje Wilna. Choćby nie wiem co by robili to i tak nie zmienią jego PRAWDZIWEJ historii. Dzisiaj nie czas na kłótnie o to czy Wrocław jest niemiecki czy polski, czy Lwów jest polski czy ukraiński i czy Wilno jest polskie czy litewskie. Dzisiaj naszym obowiązkiem jest budować lepsze sąsiedztwo polsko-niemieckie i polsko-ukraińskie – zgodę między naszymi narodami. Jednak ta zgoda, to lepsze jutro może być budowane nie na fałszowaniu naszej wspólnej historii, ale wyłącznie na PRAWDZIE historycznej! Tym bardziej, że minął już czas (ustalanie granic), kiedy z przyczyn politycznych można było się bać prawdy. Tak, Lwów jest dzisiaj ukraiński i takim będzie jutro. Bowiem chociaż Polska bez Lwowa nie jest Polską w całym tego znaczeniu, a oderwanie tego miasta od Polski na pewno nie było aktem sprawiedliwości dziejowej, gdyż odbyło się ono z pozycji siły i z pogwałceniem traktatu polsko-sowieckiego z 1921 roku oraz prawa międzynarodowego, które uznawało przynależność Lwowa do Polski za legalną, a wypędzenie Polaków ze Lwowa stanowiło zbrodnie przeciwko ludzkości (Artykuł 7 Międzynarodowego Trybunału Karnego), są wydarzenia w historii, które są nieodwracalne. Stąd rząd polski w zawartym 18 maja 1992 roku traktacie o przyjaźni uznał oficjalnie obecną granicę polsko-ukraińską. Jednak przez 600 lat – od 1340 do 1945 roku. Lwów należał do Polski i był polskim miastem (do XVI w. Lwów był miastem wieloetnicznym, w którym dominował element niemiecki i polski, a od XVI w. większość mieszkańców stanowili Polacy, co jest bezsprzecznym faktem, co potwierdzają cmentarze lwowskie z grobami sprzed 1945 roku i niniejszy słownik zasłużonych lub znanych Polaków wrodzonych we Lwowie, których jest z pewnością 25 razy więcej od zasłużonych i znanych Ukraińców urodzonych we Lwowie przed 1939 rokiem), odgrywał wielką rolę w historii Polski i narodu polskiego, był wielkim centrum polskiej nauki i kultury. Był po Warszawie i Krakowie trzecim najważniejszym miastem w dziejach Polski i narodu polskiego. Nie ma zapewne ani jednej dziedziny życia polskiego, w której nie byłoby udziału Lwowa – niekiedy bardzo dużego, a nawet pionierskiego1 . Stąd wielka rola Lwowa w życiu Polski i narodu polskiego nigdy nie będzie zapomniana, gdyż zapomnianą być nie może. Chyba żeby Polacy odwrócili się całkowicie od własnej historii. Nie udało się tego osiągnąć nawet władzom PRL (1944–89), chociaż starały się jak tylko mogły, aby Polacy zapomnieli o Lwowie, aby przyjęli sowiecką zafałszowaną jego historię oraz na każdym kroku pomniejszały jego wkład w życie Polski i narodu polskiego.

Marian Kałuski

________

1 Przygotowywana jest do druku kolejna książka Mariana Kałuskiego pt. „Lwów w życiu Polski i narodu polskiego 1340–1945”

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

20 Kwietnia 1936 roku
Prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret o utworzeniu Funduszu Obrony Narodowej.


20 Kwietnia 2007 roku
Zmarł Jan Kociniak, polski aktor filmowy i teatralny, partner Jana Kobuszewskiego w telewiz. progr. satyr. Wielokropek(ur. 1937)


Zobacz więcej