Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 12.06.21 - 19:25     Czytano: [916]

Litwa Kowieńska – tam była Polska (V)


Marian Kałuski


Polsko-litewski konflikt o Wilno w okresie międzywojennym



Od czasów „Auszry” Litwini uważają Wilno za stolicę Litwy, ba! – w tym stopniu za stolicę Litwy w jakim Warszawa jest stolicą Polski. Tak to ujęła Wincenta Łozorajtis, żona litewskiego ministra spraw zagranicznych w latach 1934-38 Stasysa Lozoraitisa, w liście do redakcji polskiego tygodnika „Wiadomości” (nr 989, 1965), wydawanego w Londynie. Odpowiedzieli jej na to literat i dziennikarz polski Michał K. Pawlikowski – syn dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego i polski publicysta historyczny Jędrzej Giertych w tychże „Wiadomościach” (19-26.12.1965). Pawlikowski napisał: „Wilno nigdy nie było stolicą „Litwy” ściśle etnograficznej. A raczej stało się stolicą dwa razy i na bardzo krótkie okresy. Oba razy z daru Sowietów. Pierwszy raz w r. 1920, drugi – w r. 1939… Wilno było natomiast stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdzie od kilkuset lat większość mieszkańców stanowili Litwini, którzy – jak niżej podpisany – języka litewskiego nie znali. Jeżeli chodzi o Wilno i o czasy bliższe, Niemcy przeprowadzili w r. 1916 spis ludności, który wykazał, że Polaków w Wilnie było 50,3%, Żydów 42% i tylko 2,6% Litwinów. A chyba władze okupacyjne niemieckie, popierające t.zw. (litewską) Tarybę, nie fałszowały statystki na rzecz Polaków!”. Giertych wypowiedź tę uzupełnia pisząc: „Otóż Wilno zawsze było i w sensie historycznym zawsze pozostanie stolicą Litwy – ale nie tej, której patriotką pani Łozorajtis się czuje. Dawna Litwa była państwem dynastycznym opartym na podboju, mającym charakter wielonarodowy. Państwo to drogą pokojowego i dobrowolnego, powolnego procesu (rozpoczętego w 1385 r. – M.K.) zlało się z Polską. To Polska jest sukcesorką tego państwa. Nowoczesny patriotyzm litewski narodził się jako bunt przeciwko tradycjom owej Litwy spolszczonej, Litwy historycznej. Nie jest dalszym ciągiem dawnej Litwy, ale jej przeciwstawieniem. Oparł się nie na tradycji historycznej, ale na fakcie odrębności językowej plemienia litewskiego, tego plemienia, które wydało z siebie dynastię Giedyminowiczów, twórców dawnej Litwy, ale które swojego piętna na tej dawnej Litwie nie wycisnęło. Gdyby dzisiejsi Litwini czuli się dalszym ciągiem Litwy historycznej, to by zgłaszali pretensje do Mińska Litewskiego i Brześcia Litewskiego, a także do Witebska, Połocka, Mohylowa i Pańska, a przecież tego nie czynią. Skądże więc pretensje do Wilna, które tak samo leży poza granicami Litwy etnograficznej jak miasta przed chwilą wymienione?”
W 1918 r. Litwa mogła mieć takie same roszczenia do Wilna jak np. Szwecja w tymże samym roku do Helsinek (Finlandia) gdyby je zgłaszała, a więc nierealne. Bo chociaż Finlandia należała do królestwa szwedzkiego od XIII wieku, a same Helsinki (Helsingfors) zostały założone w 1550 r. przez króla szwedzkiego Gustawa Wazę i zamieszkiwane były głównie przez Szwedów, a w 1809 r. miasto wraz z Finlandią przeszło pod panowanie Rosji, to pod koniec XIX w. ludność Helsinek była już w olbrzymiej większości fińskojęzyczna. Szwecja/Szwedzi to rozumieli. Ale czy „inteligencję” nacjonalistów litewskich, którzy wyszli z ciemnego, biednego i upartego ludu wiejskiego, można przyrównywać do inteligencji zachodnioeuropejskich Szwedów!
W sierpniu 1914 r. wybuchła I wojna światowa, m.in. wojna między Niemcami i Rosją. Po pokonaniu wojsk rosyjskich latem 1915 r. Litwę zajęły wojska niemieckie, które okupowały kraj do połowy 1919 r., co wprowadziło Litwinów w bezpośredni kontakt z polityką niemiecką. Kiedy 2 października 1915 r. do Wilna wkroczyły wojska niemieckie, ich dowódca, pułkownik hr. von Pfeil (Bawarczyk) wydał do ludności miasta trójjęzyczną: niemiecko-polsko-rosyjską odezwę (zwróćmy uwagę na fakt, że odezwa nie była wydana również po litewsku) do ludności „polskiego miasta Wilna, tego sławetnego i pełnego tradycji grodu”, który „był zawsze perłą w sławnym Królestwie Polskim”. Odezwę kończyła inwokacja: „Niech Bóg błogosławi Polskę” (Kazimierz Okulicz Brzask, dzień i zmierzch na ziemiach Litwy historycznej w: Pamiętnik wileński Londyn 1972; M. Kałuski Polskie Wilno 1919-1939 Toruń 2019). Niemcy w okupowanej Nadbałtyce utworzyli Ober-Ost (obszar okupowanego przez Rzeszę Niemiecką na Wschodzie) – na „Litwie” były to gubernie: kowieńska, wileńska i grodzieńska. Kierownikiem polityki niemieckiej na Litwie został gen. Erich Ludendorff, który uważał ją za przyszłą zdobycz wojenną Niemiec, zarazem za jedno z ogniw łańcucha, którym według jego wyrażania miano „zdławić” (abschnueren) Polskę. Zgodnie z jego rozkazem miano na tych terenach zwalczać wpływy polskie przez przeciwstawianie im oraz popieranie innych narodowości: Litwinów, Białorusinów i Żydów. Litwini poszli na pełną współpracę z Niemcami, czekając jednocześnie na to jak zakończy się wojna.
W wyniku rewolucji 15 marca 1917 r. został zmuszony do abdykacji car Rosji Mikołaj II i Rosja została „demokratyczną” republiką. Niemcy obawiając się, że Litwini postawią na Rosję, która jako państwo demokratyczne powinna przyznać Litwie autonomię, po długich targach z nacjonalistami litewskimi wyrazili wówczas zgodę na utworzenie 18 IX 1917 r. przez litewskich nacjonalistów-germanofilów Litewskiej Rady Państwowej – Taryby, która pod całkowitą kontrolą niemiecką sprawowała władzę na Litwie do maja 1920 r. Pomimo tego Niemcy chciały koniecznie zachować Litwę dla siebie i pracowali w tym kierunku. Objęcie władzy w Rosji przez bolszewików 7 XI 1917 r. przekreśliło możliwość uzyskania autonomii z rąk Moskwy. Nacjonaliści litewscy chcąc nie chcąc musieli pozostać związani z Niemcami. Berlin wraz z nimi urządził dwie polityczne farsy: Taryba z inspiracji Berlina 11 grudnia 1917 r. powzięła uchwałę proklamującą przywrócenie samodzielnego państwa litewskiego ze stolicą w Wilnie (z inspiracji niemieckiej było to pierwsze oficjalne powiązanie Wilna z powstającym państwem litewskim) oraz zerwanie unii z Polską, natomiast 16 lutego 1918 r. proklamowała „niepodległość” Litwy. Rosja bolszewicka 3 marca 1918 r. zawarła z Niemcami traktat pokojowy, w którym zrzekła się formalnie terytorium Polski, Litwy i Kurlandii okupowane teraz przez Niemcy. Otwierało to Niemcom drogę do zrealizowania na terenie Litwy zależnego od Berlina państewka buforowego między Niemcami a Rosją. Państewko litewskie miało mieć zawrzeć unię personalną z Prusami, będącymi częścią Niemiec. 4 lipca 1918 r. powstała zależna od Niemiec monarchia pod nazwą Królestwo Litwy (Lietuvos Karalystė), obejmująca swym zasięgiem okręg Litwa Ober-Ost, a królem został ogłoszony przez Tarybę książę Urachu (Niemcy) Wilhelm Karl von Urach pod imieniem Mendoga II (11 VII przyjął wybór), który nie mówił po litewsku i nigdy również nie przyjechał na Litwę – do jej rzekomej stolicy Wilna. Jak pisze Kazimierz Okulicz: „Groteskowa była nagła wolta złamanego zbliżającą się milowymi krokami militarną klęską (Niemiec) i nowymi wydarzeniami w sprawie litewskiej gen. Ludendorffa, który zapytany przez ministra spraw zagranicznych von Hintze co sądzi o plebiscycie w Ober-Ost na temat Polska czy Litwa, odpowiedział 31 sierpnia 1918 r.: oddać Polsce od razu Wileńszczyznę, bez plebiscytu, bo to może stworzyć (dla Niemiec) niedogodny precedens. Świadczy to dobitnie o tym, że Niemcy bardzo dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że Wilno jest polskie i przez to nie może być litewskie. W połowie października 1918 r. rząd niemiecki postanowił podporządkować wojskową administrację niemieckiemu komisarzowi generalnemu, który miał ją przekazać w stosownej chwili Litwinom. Wilno miało pozostać stolicą Litwy dla zachowania długowieczności konfliktu polsko-litewskiego, będącego na rękę Niemcom (prof. Wiktor Sukiennicki). Z chwilą poddania się na froncie zachodnim 11 listopada1918 r. Niemcy zgodzili się na utworzenie suwerennego rządu litewskiego z siedzibą w polskim Wilnie (Wikipedia), na którego czele stanął nacjonalista i germanofil Augustyn Voldemaras. Decyzja rządu niemieckiego oddania Wilna Litwie wzburzyła ludność miasta. „Wyraziło się to w kilkudziesięciotysięcznym pochodzie w niedzielę 20 października 1918 r. ze sztandarami i transparentami, z udziałem umundurowanych wojskowych i oddziałów Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), maszerujących w szyku bojowym i spotkanych na placu Katedralnym strzałami milicji niemieckiej. Ogólne wrażenie demonstracji było olbrzymie, zarówno w całym kraju jak i w interesujących się nim wielkich centrach politycznych” (K. Okulicz). Demonstracja ta pokazała do kogo należy miasto.
Tak rozpoczął się spór polsko-litewski o Wilno w dużej mierze przez Niemców, którzy jako okupanci bezprawnie przyznali miasto kreowanemu przez siebie marionetkowemu państwu litewskiemu na stolicę, chociaż Litwini w dawnej stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego stanowili tylko 2% ludności, a miasto z wszystkich stron było otoczone polskim morzem – Wileńszczyzną zamieszkałą prawie w całości przez Polaków, którzy wokół Wilna stanowią po dziś dzień większość mieszkańców. Obecna – tym razem z daru Stalina stolica Litwy jest więc z wszystkich stron otoczona polskim morzem. To chyba jedyny taki przypadek na świecie – aby stolica jakiegoś państwa była na obcym terytorium etnicznym. A jest to faktem po dziś dzień – w 2020 r.!
11 listopada 1918 r. po 123 latach niewoli odrodziło się państwo polskie i od pierwszego dnia swego istnienia było zmuszone walczyć o swoje granice – z Ukraińcami, Czechami i Niemcami. Jeśli chodzi o odcinek litewski Polski przedrozbiorowej, to wszyscy politycy polscy liczyli na odnowienie unii polsko-litewskiej. W grudniu 1918 r. doszło w Warszawie do spotkania Naczelnika Państwa polskiego (głowa Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1918–1922) Józefa Piłsudskiego z delegacją litewską, podczas którego niedwuznacznie zarysował polski program działania w odniesieniu do Litwy i etnicznie polskiego Wilna: albo Litwini zgodzą się na państwowy związek z Polską, albo będą musieli ograniczyć swoje roszczenia terytorialne do terenów ściśle etnograficznie litewskich, czyli musieliby zrezygnować z polskiej etnicznie Wileńszczyzny i Wilna (K. Buchowski). Sprawie odnowienia unii polsko-litewskiej dotyczyły pierwsze oficjalne polsko-litewskie rozmowy podjęte w Wilnie w grudniu 1918 r., następnie w Kownie w kwietniu 1919 r. Litwini zdecydowanie odrzucili myśl odnowienia unii polsko-litewskiej, a od Polski zażądali uznania niepodległości Litwy z polskim Wilnem jako jej stolicą (P. Łossowski). Rząd polski kategorycznie odrzucał litewskie starania przyłączenia do antypolskiej Litwy etnicznie polskiej Wileńszczyzny wraz z arcypolskim Wilnem. Od tego czasu do 29 listopada 1920 r. toczyła się walka dyplomatyczna i militarna o przynależność Wilna do Polski czy Litwy.
Władza Taryby w polskim Wilnie skończyła się wraz z przebywaniem w tym mieście wojsk niemieckich do 31 grudnia 1918 r.; 1 I 1919 r. ostatnim pociągiem rząd litewski uciekł do Kowna, gdzie czuł się bezpieczniej niż w zupełnie polskim mieście bez ochrony ze strony wojsk niemieckich. Nie tylko w Wilnie, ale na całej Wileńszczyźnie wpływy Taryby były bardzo słabe, a niepopularność wyjątkowo wielka (K. Buchowski). Władze litewskie mogły by tu rządzić tylko przez opieranie się na terrorze. Od tej pory do 1940 r. Kowno było siedzibą władz Litwy i faktyczną stolicą państwa litewskiego. Władzę w Wilnie postanowili przejąć Polacy – dominująca w nim polska ludność (Samoobrona Wileńska) oraz znajdujący się w mieście lokalni bolszewicy. Samoobroną wileńską dowodził generał Władysław Wejtko. Przeciwnik poddał się 2 stycznia o godz. 14.00. Było to pierwsze starcie zbrojne Wojska Polskiego z Armią Czerwoną – co prawda oddziałów improwizowanych, a więc nieregularnych, walczących bez rozkazów Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. Dlatego przez większość historyków nie było włączane do początków regularnej wojny polsko-rosyjskiej, ale nosiło pewną jej zapowiedź w niedalekiej przyszłości. Ważnym faktem jest to, że Polacy nie odebrali Wilna Litwie, że rząd litewski porzucił miasto i jego mieszkańców na łaskę i niełaskę bolszewików. Polacy wileńscy z bronią w ręku musieli stanąć w obronie miasta przed bolszewikami. Bowiem chociaż Lenin podpisał dekret anulujący układy rozbiorowe Polski i uznał prawo narodu polskiego do zjednoczenia i niepodległości, po kapitulacji Niemiec, Armia Czerwona ruszyła w kierunku Litwy i Polski, aby przyłączyć je jako okręgi autonomiczne do bolszewickiej Rosji (Delfi.lt 7.6.2013). Po walkach z Polakami (Samoobrona Wileńska) 5 stycznia 1919 r. Armia Czerwona zajęła miasto następnego dnia, ustanawiając w nim władzę sowiecką – Tymczasowy Rewolucyjny Rząd Robotniczo-Chłopski Litwy na czele z Vincasem Mickeviciusem-Kapsukasem (w skład tego rządu oprócz niego wchodziło 3 innych Litwinów, 2 Żydów i 2 Polaków – Kazimierz Cichowski i Konstanty Kernowicz), uznawany jedynie przez rosyjską Radę Komisarzy Ludowych. Jednak już 27 lutego 1919 r. Wilno zostało stolicą tzw. Litewsko-Białoruskiej Republiki Sowieckiej (Litbel) w ramach Sowieckiej Rosji, powstałej z połączenia Rad Litwy i Białorusi. Szefami tego państwa byli Kazimierz Cichowski (Polak) i Vincas Mickevičius-Kapsukas, a w jego rządzie było więcej Polaków (aż 10) niż Litwinów (3). Oficjalnymi jej językami były: litewski, rosyjski, białoruski, polski i jidysz. Ta sowiecka republika miała obejmować dawną gubernię kowieńską, wileńską, mińską, część grodzieńskiej (bez polskiego powiatu białostockiego, bielskiego, sokólskiego) i część suwalskiej (bez polskiego powiatu augustowskiego i suwalskiego), w sumie około 200 000 km kw. (H. Wisner, Wikipedia litewska). Należy odnotować fakt, że rząd litewski nie zaprotestował przeciwko zajęciu Wilna – rzekomo stolicy Litwy - przez Armię Czerwoną.
Zajęcie Wilna przez bolszewików zapoczątkowało de facto wojnę polsko-sowiecką trwającą do 12 X 1920 r., chociaż to wydarzenie nie uważane jest za jej początek. Bowiem już w lutym 1919 r. Józef Piłsudski zaczął konkretyzować zamiar usunięcia siłą bolszewików z Wilna i okolic. Zarysowany przez niego plan działań związanych z Wilnem był niezwykle śmiały, ale i wielce ryzykowny, zakładał bowiem wykonanie niespodziewanego rajdu przez kawalerię. Odległość dzieląca miasto od punktów wyjściowych oddziałów przeznaczonych do tej akcji wynosiła około 100 kilometrów. Założono jej przebycie przez kawalerię w ciągu trzech dni, co miało być sporym wyczynem, zważywszy na możliwość odkrycia tego rajdu przez Rosjan i ryzyko konieczności walki. Zagon kawalerii miał działać samodzielnie, bez wsparcia piechoty. Skierowanie słabej brygady jazdy do walk o Wilno, miasto zamieszkałe wówczas przez ok. 150 tys. ludzi, przedzielone rzeką Wilią, z dość licznym garnizonem rosyjskim, bez wsparcia piechoty było działaniem ryzykownym. W planach przewidywano, że piechota może się włączyć do walki w mieście w najlepszym wypadku dopiero po upływie doby od natarcia rozpoczętego przez kawalerię. Wyprawą na Wilno dowodził Józef Piłsudski. 19 kwietnia okazał się przełomowy dla operacji zajęcia Wilna. Kawaleria ppłk. Władysława Beliny-Prażmowskiego (842 szable) ruszyła do szturmu na miasto z rejonu Papierni, odległej o 130 km od miasta, nie napotykając posterunków rosyjskich. Wczesnym rankiem w Wielką Sobotę zaatakowała Wilno, zaskakując całkowicie zajmujących miasto bolszewików. Pierwszym jej celem było opanowanie dworca kolejowego przez spieszone szwadrony 11. p.uł. i 5. szwadron 7. p.uł. O godz. 5.08 dworzec kolejowy został zajęty po niewielkim oporze przeciwnika. Atakiem polskiej kawalerii na Wilno dowodził podpułkownik Władysław Belina-Prażmowski. Kryzys po stronie polskiej dał się zauważyć po południu 19 kwietnia. Spowodowany był brakiem sił do opanowania całego miasta. Do najważniejszych wydarzeń doszło w samym Wilnie, gdzie trwał zacięty bój. Generał Edward Śmigły-Rydz, po zorientowaniu się, jak wygląda położenie polskich wojsk w Wilnie, nakazał piechocie podległej mu 2. DPLeg. intensywne przemarsze piesze w kierunku miasta. Po przybyciu dywizji do miasta objął on dowództwo nad całością walk. 20 kwietnia oczyszczono od nieprzyjaciela południową część miasta z wyjątkiem dzielnicy Łukiszki i Zakręt. O świcie 21 kwietnia wznowiono walki. Rozpoczęło się decydujące natarcie mające na celu zajęcie całego Wilna. Walki w mieście ustały około godz. 16.00. Rosjanie bezładnie opuścili Wilno. Cofali się w kierunku Mejszagoły i Niemenczyna. Zajęcie przez Polaków Wilna stanowiło szok dla Rosjan. Zszokowane było także kierownictwo partii bolszewickiej. Moskwa nakazała szybkie odzyskanie miasta. Do przeprowadzenia ofensywy gromadzono 5 tys. bagnetów, 11 armat i jeden samochód pancerny. Główne uderzenie miało wyjść z Mołodeczna, a na czele wykonujących je sił stanął dowódca Armii Białorusko-Litewskiej Andriej Jewgienijewicz Sniesariew, któremu przydzielono oddzielny sztab. Polacy jednak nie tylko obronili miasto, ale znacznie rozszerzyli zajmowany obszar Wileńszczyzny i ziem białoruskich. Następnie przeprowadzili udane operacje zakończone opanowaniem Wilejki i Mołodeczna (Lech Wyszczelski Zajęcie Wilna przez Polaków w kwietniu 1919 roku. Dla bolszewików to był szok Internet: Wielka Historia). Zaraz po zajęciu Wilna do miasta przybył Józef Piłsudski. Ludność polska Wilna z wielką radością witała oswobodzicieli, gdyż chciała mieszkać w Polsce, a miasto było na wskroś arcypolskie od kilkuset lat – odegrało wielką rolę w historii Polski i narodu polskiego. Polska bez Wilna nie byłaby czy nie jest Polską w całym tego słowa znaczeniu – jest kadłubową Polską. W mieście zorganizowano stosowne ceremonie, w tym defiladę wojsk i uroczyste dziękczynienie w Ostrej Bramie. Naoczny świadek tych wydarzeń Tadeusz Święcicki odnotował: „Wielki szloch tego tłumu, klęczącego na ulicy. Spojrzałem na Komendanta. Stał twarzą zwrócony do obrazu, oparty na szabli, nasrożony i... spod nasrożonych brwi ciężka łza spływała mu na wąsy. Śmigły za nim miał jakiś nerwowy tick na twarzy. Twarz drgała i też łzy ciekły mu po twarzy. A Belina beczał po prostu jak smarkacz...”. Sam Piłsudski, który pochodził z okolicy Wilna, miał później zapisać tylko: „Do żadnego miasta zdobytego przeze mnie nie wjeżdżałem z takim uczuciem, jak do Wilna”. W oswobodzonym Wilnie Piłsudski nieomal codziennie brał udział w wiecach żołnierzy i mieszkańców miasta. „Mając w swych żyłach krew litewską, czuje głęboko każde bicie serca swych braci, którym niesie wolność wielki dzień wyzwolenia – pisał KURIER WARSZAWSKI. Pisma ilustrowane zamieszczały zdjęcia panoramy Wilna i Naczelnika w otoczeniu rozentuzjazmowanych mieszkańców…” („Przekrój” 4.6.1989, Kraków). Józef Piłsudski ofiarował Matce Boskiej Ostrobramskiej ryngraf z napisem „Za Wilno” – oczywiście za polskie Wilno.
19 kwietnia 1919 r. „Wilno nie zostało do Polski „przyłączone”, lecz tylko wraz z całą Polską odzyskało wolność, zupełnie tak samo, jak nie zostały do Polski „przyłączone”, lecz wraz z Polską wyzwolone Poznań, Kraków czy Warszawa. W dodatku, z punktu widzenia prawa międzynarodowego Wilno było w chwili zakończenia I wojny światowej w sposób niewątpliwy częścią Polski, bo dekretem Lenina z dnia 29 sierpnia 1918 r. Rosja Sowiecka skasowała wszystkie akty dyplomatyczne rozbiorowe, tym samym przywracając w stosunku do zaboru rosyjskiego stan prawny przedrozbiorowy, a więc suwerenność polską nad wszystkimi ziemiami tego zaboru. Dopiero traktat ryski przywrócił panowanie rosyjskie nad większą częścią dawnych terenów wschodnich Polski” (Jędrzej Giertych Inkorporacja Wilna do Polski „Tydzień Polski” 17.3.1962, Londyn). – Dodać tu należy, że ani w 1792 roku, ani kiedy Lenin wydał swój dekret Litwa jako państwo w świetle prawa międzynarodowego nie istniała, więc przekreślenie przez Lenina dekretów rozbiorowych odnosiło się tylko do przedrozbiorowej Polski.
Nacjonalistyczny rząd litewski uważał jednak Wilno za stolicę nowopowstałego także w 1918 r. państwa litewskiego i zaprotestował przeciwko zajęciu miasta przez wojsko polskie. Zapoczątkowało to ostry konflikt na linii Warszawa-Kowno. W związku z pretensjami Litwy do Wilna i Wileńszczyzny Rada Najwyższa na konferencji wersalskiej w Paryżu (styczeń 1919 – styczeń 1920) 26 lipca 1919 r. podzieliła Wileńszczyznę na zasadzie etnicznej pozostawiając Wilno, Troki, Landwarów, Nową Wilejkę po polskiej stronie (tzw. Linia Focha), czego nie uznała Litwa.
Litwa zaraz po wznowieniu wojny polsko-sowieckiej w kwietniu 1920 r. ogłosiła neutralność. Jednak niebawem – widząc postępy Armii Czerwonej na froncie, jako jedyne państwo europejskie i to całkiem jawnie wsparło militarnie agresję sowiecką na Polskę. Litwa sprzymierzyła się z pierwszym Antychrystem XX w. (drugim był Hitler, z którym Litwini także sprzymierzyli się przeciwko Polakom!). Kiedy bolszewicy w lipcu 1920 r. zbliżali się do Wilna Lenin pragnąc mieć Litwę za sojusznika w wojnie z Polską, zaoferował rządowi litewskiemu traktat (zawarty 12 VII 1920), w którym Rosja bolszewicka uznawała niepodległość Litwy de iure i obiecała Litwie przekazać Wilno oraz większą część guberni wileńskiej i część grodzieńskiej włącznie z terenami, na których w ogóle nie było nawet pojedynczych Litwinów (Brasław, Smorgonie, Oszmiana, Lida, Grodno). W traktacie zastrzeżono, że do czasu zakończenia wojny z Polską, tereny te wraz z Wilnem będą obsadzone przez Armię Czerwoną. Już następnego dnia po podpisaniu traktatu z Sowietami wojska litewskie współpracujące z bolszewikami rozpoczęły marsz w stronę Wilna. Koło Jewia doszło do walk polsko-litewskich, jednak do Wilna zamiast wojska litewskiego pierwsi wkroczyli bolszewicy. Bolszewicy wierząc w zwycięstwo nad wojskiem polskim i zajęcie niebawem Warszawy, nie chcieli honorować umowy z Litwinami. Dopiero po sromotnej klęsce w bitwie warszawskiej w połowie sierpnia i pościgu wojsk polskich za uchodzącą na wschód Armią Czerwoną, bolszewicy 26 sierpnia przekazali Wilno Litwinom. Tak więc, aby zagarnąć ponownie polskie Wilno rząd litewski poszedł na współpracę z prawdziwymi diabłami XX wieku Leninem i Stalinem.
Po wielkim zwycięstwie wojsk polskich nad wojskiem bolszewickim na przedpolu Warszawy w połowie sierpnia 1920 r., Wojsko Polskie w pościgu za bolszewikami wyparło Litwinów z zajętej przez nich Suwalszczyzny do ustalonej wcześniej przez Mocarstwa Sprzymierzone granicy polsko-litewskiej w tym rejonie (linia Focha). Nie mogło jednak tego zrobić w przypadku Wilna wskutek błędów polskiej dyplomacji. Jak czytamy w polskiej Wikipedii, minister spraw zagranicznych Eustachy Sapieha zwrócił się bowiem do Ligi Narodów z żądaniem wywarcia presji na Litwinów by ci opuścili Wilno (które przypomnijmy od kwietnia 1919 r. znajdowało się w Polsce); tym samym jednak umiędzynarodowił kwestię miasta. Następnie podczas marszu Armii Czerwonej na Warszawę premier Władysław Grabski bez porozumienia z Naczelnikiem Państwa Polskiego (tymczasowym prezydentem) Józefem Piłsudskim za obiecaną pomoc militarną Ententy zgodził się pod jej naciskiem na to, że ona zadecyduje o losach Wilna. Wprawdzie żadnej pomocy od Ententy Polska nie otrzymała, jednak ustalenia nadal obowiązywały (P. Łossowski). Podczas walk polsko-litewskich na Wileńszczyźnie Liga Narodów podjęła się mediacji mającej doprowadzić do zawieszenia broni. Pod jej naciskiem doszło w Suwałkach do konferencji (30.9. – 8.10.1920). Podczas dyskusji strona polska stanowczo oświadczyła, iż nie uznaje układu litewsko-sowieckiego z 12 lipca i jego ustaleń odnośnie Wilna i że „rząd polski czuje się zobowiązany bronić praw i interesów ludności, którą, nie pytając się o zgodę, wcielono do Litwy” (P. Łossowski). Tym bardziej, że Rosja Sowiecka 7 listopada 1917 r. wydała dekret podpisany przez Lenina, w którym anulowała układy rozbiorowe Polski i uznała prawo narodu polskiego do zjednoczenia i niepodległości. Tym samym zrezygnowała z wszelkich praw do decydowania o losie ziem, które okupowała. Przy udziale komisji Ligi Narodów doprowadzono do zawieszenia broni na Suwalszczyźnie, a potem i na prawym brzegu Niemca, aż do wsi Poturce. Strona litewska proponowała takie wytyczenie linii demarkacyjnej, która zostawiałaby okupowane przez nich Wilno w ich rękach. Strona polska doprowadziła do porozumienia i zawieszenia broni, które nie objęło terenów Wileńszczyzny. Ustalona linia demarkacyjna biegła do Oran, a po skręceniu na wschód kończyła się w Bastunach koło Woronowa w powiecie lidzkim. W umowie wyraźnie zaznaczono, że ma charakter tymczasowy i nie rozstrzygała sprawy Wilna, gdyż ustalona linia demarkacyjna i rozejm dotyczyły tylko Suwalszczyzny, a nie całego frontu polsko-litewskiego (specyficznie, nie dotyczyła Wileńszczyzny). Umowę podpisano 7 października 1920 r., a miała wejść w życie 10 października. Do wejścia jej w życie jednak nie doszło.
Marszałek Józef Piłsudski nie chcąc czekać miesiącami, a może nawet i dłużej, na decyzję Ligi Narodów odnośnie Wilna, zdecydował się zatem na inne rozwiązanie problemu. Aby zająć Wilno posunął się do podstępu. Zlecił gen. Lucjanowi Żeligowskiemu, dowódcy Litewsko-Białoruskiej Dywizji Piechoty złożonej z mieszkańców Wilna i Wileńszczyzny, upozorować „bunt” i wkroczyć do Wilna. 8 października 1920 r. wojska gen. Żeligowskiego, w których szeregach byli głównie mieszkańcy Wileńszczyzny i dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, rozpoczęły marsz na Wilno. Na wieść o tym wśród okupantów litewskich w Wilnie zapanował zupełny chaos. Zarówno wojsko, jak i okupacyjne urzędy litewskie, w panice opuszczały miasto. Litwini chytrze przekazali władzę w Wilnie misji wojskowej Ententy pod przewodnictwem francuskiego płka Constantina Reboul, licząc na umiędzynarodowienie konfliktu o Wilno. 9 października 1920 r. oddziały gen. Żeligowskiego weszły do Wilna, znowu bardzo entuzjastycznie witane przez ludność miasta. Proklamowano utworzenie państwa - tzw. Litwy Środkowej sprzymierzonego z Polską. Gen. Żeligowski nakazał opuścić Wilno całej misji Ententy, mówiąc, że to nie jest jej sprawa, a tylko mieszkańców Wilna, którzy mieli się w sposób demokratyczny wypowiedzieć do kogo chcą, aby miasto należało – do Polski czy do Litwy. Wszystkich pozostałych jeszcze w mieście urzędników litewskich oraz wziętych do niewoli żołnierzy litewskich, wraz z bronią osobistą, zwolniono i odstawiono do pierwszych linii wojsk litewskich. Powiedziano im, że żołnierze gen. Żeligowskiego nie chcą wojny z Litwą – po prostu wracają do swych rodzin i domów w Wilnie.
„12 października 1920 nastąpiła w Warszawie wspólna „demarche” przedstawicieli Francji i Wielkiej Brytanii u Naczelnika Państwa w sprawie akcji gen. Żeligowskiego. Odpowiedź, jaką otrzymali dla zakomunikowania swym rządom, była lakoniczna: „Jeżeli alianci zechcą oddać Wilno Litwie bez wysłuchania woli ludności, to marszałek Piłsudski będzie widział się zmuszonym złożyć wszelkie godności i, jako obywatel Wileńszczyzny, spełnić swój obowiązek” (Bohdan Podoski Józef Piłsudski i Wilno „Tydzień Polski” 9.12.1967).
Po zajęciu Wilna przez wojska gen. Lucjana Żeligowskiego i utworzeniu przez niego na zajętym przez nie obszarze polskiego państwa o nazwie Litwa Środkowa, rozpoczęły się walki między wojskami Litwy Środkowej, gdyż Litwa starała się drogą militarną zdobyć Wilno. Oczywiście nie miała żadnych szans na to. Ostatecznie przerwał je 29 listopada 1920 roku rozejm wynegocjowany dzięki pośrednictwu Ligi Narodów.
Nie ulega wątpliwości, że gen. Lucjan Żeligowski i marszałek Józef Piłsudski (Polacy) – obaj urodzeni koło Wilna i wychowani w tym mieście mieli większe prawa do Wilna niż przedwojenny prezydent-dyktator litewski Antanas Smetona (Litwini), który z tym miastem nie miał w młodości (do 1904 r., w którym przybył do obcego mu miasta) bliższych powiązań, gdyż pochodził z terenu Litwy Kowieńskiej.
Litwa protestowała przeciwko woli ludności Wilna i Wileńszczyzny i oskarżyła Polskę o złamanie tzw. umowy suwalskiej. Skonstruowały przez Kowno zarzut sprzeniewierzenia się i zdrady był w okresie międzywojennym wykorzystywany przez rząd litewski na użytek wewnętrzy i zewnętrzny i jest z maniackim uporem powtarzany po dziś dzień: iż przyznane Litwie „w umowie suwalskiej” Wilno zajęte zostało przez Polskę podstępnie i bezprawnie. Tymczasem „porozumienie suwalskie nie było żadną ‘umową’ ani tym bardziej „traktatem pokojowym”, który by przesadzał o takiej lub innej przynależności spornych terenów na ściśle określonym odcinku i wytyczeniu linii demarkacyjnej, która urywała się w terenie, nie obejmując ziem na południe od Wilna, a zwłaszcza najważniejszego szlaku Lida-Wilno. Miało ono jedynie ustanowić tymczasową linię demarkacyjną między wojskiem polskim a litewskim i obowiązywać miała od 10 października. Tymczasem zwycięska w wojnie z bolszewikami Polska nie uznawała porozumienia sowiecko-litewskiego przyznającego Litwie Wilno – tak jakby bolszewicy mieli do tego prawo, które przed zajęciem miasta przez bolszewików należało już do Polski i 8-9 października wojska polskie zajęły Wilno. Włączenie Wilna do Polski nie mogło formalnie naruszyć tzw. umowy suwalskiej, gdyż nie weszła ona jeszcze w życie. Powtarzam: nie weszła ona jeszcze w życie. Przez bieg wydarzeń stała się więc zwykłym świstkiem papieru. Tymczasem Litwini lekceważąc powyższe fakty oskarżyli i ciągle oskarżają stronę polską, że złamała tą umowę (P. Łossowski). W Muzeum Wojska w Kownie postawiono obelisk z czarnego marmuru ze srebrnym żałobnym napisem po litewsku: „Litwinie! Pamiętaj, że zdradziecki Polak odebrał Tobie Wilno – Twoją stolicę”. Na obelisku wyłożona była (jest?) w czarnych żałobnych ramach „umowa” suwalska (L. Mitkiewicz). I gnano do tego muzeum młodzież z całej Litwy, aby zaszczepić w niej nienawiść do Polski i Polaków.
Przyszła II Wojna światowa (1939-45), w której wyniku, po agresji Związku Sowieckiego na Polskę w 1939 r. Wilno z daru „ojca ludów – krwawego Stalina” znalazło się w granicach Litewskiej Republiki Sowieckiej, włączonej do Związku Sowieckiego i rozpoczął się proces jego litwinizowania. Można by było przypuszczać, że ten fakt ostudzi litewskie zarzuty w sprawie „umowy suwalskiej”. Pobożne życzenie! Z taką samą maniacką pasją mówią i piszą o niej Litwini jak to robili w okresie międzywojennym. W paryskiej „Kulturze” podczas próby nawiązania dialogu polsko-litewskiego zabrał głos Litwin, dr Juozas Grinius (Nr 12 1955), oczywiście wypominając Polakom umowę suwalską, pisząc: „Oczywiście strona polska wie, że niewypełnienie Umowy Suwalskiej wyżłobiło ciężką urazę…”. Odpowiedział na tę zaczepkę m.in. Marian T. Chyliński (Nr. 3 1956), pisząc m.in.: „Najważniejszą okolicznością przy upowszechnianiu tego mitu pozostał fakt, że treść umowy suwalskiej, o której bezustannie wiele pisano i mówiono na Litwie, prawie nikomu (z Litwinów) znaną nie jest. Logiczny i gramatyczny sens tekstu (tej umowy) zastąpiła legenda. Z podziwu godnym uporem i konsekwencją była ona upowszechniana. Okoliczność powyższa każe poświęcić nieco uwagi temu dokumentowi. Mówi on sam za siebie. Nazwa umowy brzmi po polsku „umowa” a nie „Traktat” - w tłumaczeniu francuskim (tej umowy) „Convention” a nie „Traite”. Po czym przytacza paragrafy tej umowy przetłumaczone z francuskiego. I dodaje od siebie: „Gdyby generał L. Żeligowski działał podówczas nawet nie w imieniu ludności Wileńszczyzny, lecz jawnie w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, to mógłby z równym skutkiem prawnym – gdy chodzi o powyższą umowę – operacje swoje rozpocząć i prowadzić, wychodząc ze stacji Bastuny. I to nie tylko z tego powodu, że w dniu 8 października, gdy się akcja generała Żeligowskiego rozpoczęła. Umowa suwalska w ogóle jeszcze nie obowiązywała stron, lecz i dlatego, że działania te wyszły z odcinka frontu, nie objętego umową o zawieszeniu broni w Suwałkach, gdzie operacje wojskowe obu stron nie były krępowane, co wyraźnie tekst umowy zaznacza, a nawet przewiduje niejako, stwierdzając, że zatrzymane zostaną dopiero przez „Specjalną Konferencję”, po odejściu z tego rejonu wojsk sowieckich. Konferencja taka w momencie, o który chodzi, zaprojektowaną jeszcze nie była. Natomiast Michał Sokolnicki, polski dyplomata, m.in. w latach 1936-45 ambasador Polski w Turcji napisał w sprawie akcji gen. L. Żeligowskiego: „…ani umowa (suwalska), ani rajd Żeligowskiego nie były początkiem zatargu o Wilno. Przedtem została zawarta, w najcięższej chwili odrodzonego państwa polskiego, umowa Litwy z Sowietami, 12 lipca. I również przedtem, w ostatnich dniach sierpnia, Wilno zostało oddane Litwie – przez uchodzące wojska sowieckie. Były to może tylko działania podstępne i nieszczere – chytrość Litwinów zarówno w stosunku do Polski, jak do Sowietów? Chytrość za chytrość: wydaje mi się, że ten rachunek można uznać za zamknięty. Pamiętam, jak Piłsudski w dobrych chwilach mówił o sobie: „ja, chytra Litwina”… Traktat litewsko-sowiecki z 12 lipca -1920 r.), usprawiedliwiał postępowanie strony polskiej” („Kultura” Nr 4 1956).
Przekonywujące tłumaczenia strony polskiej nic nie pomogły. Litwini cały czas upierają się przy swojej antypolskiej i kłamliwej wersji umowy suwalskiej. Podczas następnej próby dialogu polsko-litewskiego w „Kulturze” (Nr 4 1976, Paryż) ukazał się tekst J. Dainauskasa pt. Zgrzytliwe echo przeszłości. Z jeszcze większą furią pisał o złamaniu umowy suwalskiej przez Polskę i swój elaborat zakończył zdaniem: „Za dużo łez i krwi przelano tam, ażeby tak łatwo Litwini dali wiarę dzisiaj głoszonym słowom o potrzebie dialogu…”. W sprawie furiackiej wypowiedzi Dainauskasa zabrał głos przedwojenny polityk polski Kazimierz Okulicz, pisząc m.in.: „W liście p. Dainauskasa zdumiewa dynamika emocji spowodowanych wydarzeniami sprzed 50 przeszło lat! Emocji złych, gniewnych, nienawistnych – jakby to wszystko działo się wczoraj. Jak gdyby Litwa nie zrealizowała w międzyczasie swojego głównego dążenia do narodowego zjednoczenia, do odzyskania stolicy!...” (Ostatnie słowo oskarżonego „Kultura” Nr 4 1976). W internetowej Wikipedii hasła o umowie suwalskiej są w dziewięciu językach, w tym po litewsku, polsku, angielsku, francusku, niemiecku i włosku. Szczegółowe hasło po angielsku jest prawdopodobnie napisane przez Litwinów, gdyż całkowicie kopiuje litewską propagandę w tej sprawie. Myślę, że zastanawiająco lakoniczne (!) hasło w języku polskim jest także napisane przez jakiegoś Litwina i ma wskazywać na to, że Polacy uciekają od napisania prawdy – oczywiście litewskiej „prawdy” o tej umowie. A więc litewskie kłamstwo o umowie idzie w świat. Oburzającym jest to, że żaden historyk polski nie zainteresował się tą sprawą: w Wikipedii można domagać się uzasadnionych poprawek. A mamy jak zwykle: Polacy nic się nie stało. – Krótko mówiąc Litwini nie chcą zrezygnować ze swoich kłamstw o umowie suwalskiej. Są one im na rękę, gdyż teraz, po odzyskaniu niepodległości w 1991 r., na podstawie tych kłamstw, które podbudowują ich prawa do Wilna, uparcie domagają się od rządu polskiego, aby przeprosił Litwę i Litwinów za akcję gen. L. Żeligowskiego i za rzekomą okupację Wilna przez Polskę w latach 1920-39.
Zakończmy tę ważną, zakłamaną przez Litwinów i aktualną po dziś dzień sprawę dwoma wypowiedziami o Wilnie - Vincasa Čepinskisa i E. Żaglla (Edmunda Jakubowskiego). Vincas Čepinskis (1871-1940) był uczonym i politykiem litewskim, od 1922 r. profesorem Uniwersytetu Kowieńskiego i w 1926 r. ministrem edukacji w rządzie socjaldemokratów, na którym to stanowisku przyczynił się do stworzenia dobrych warunków rozwoju polskiej oświaty na Litwie, za co był krytykowany przez litewskich nacjonalistów; postawienie Čepinskisa na czele resortu oświaty było jednym z głównych warunków poparcia mniejszości polskiej dla rządu centrolewicy (P. Łossowski). Podczas wizyty w Kownie w 1929 r. dwóch polskich uczonych Włodzimierza Antoniewicza i Władysława Semkowicza prof. Čepinskis okazał cywilną odwagę mówiąc: „Nie wątpię, że jeśli Litwa odzyskałaby Wilno (w 1920 r.), nie zdołałaby go utrzymać i państwo litewskie musiałoby upaść. Sam los strzegł Litwę, że teraz nie posiada Wilna… Dominują u nas niezdrowe poglądy w sprawie wileńskiej, stając się wręcz psychopatoligicznym zjawiskiem. Sprawa Wilna została zdemoralizowana. Widać, że w tej kwestii ktoś coś robił z wyrachowaniem” (R. Czarnecki, J. Ochmański). Z kolei Edward Jakubowski, przedwojenny dziennikarz polski w Kownie, a po wojnie stały współpracownik paryskiej „Kultury” napisał: „Ile razy Wilno było (czy jest także obecnie – M.K.) choćby z nazwy litewskie zawsze z łaski Sowietów („Kultura” Nr 7-8 1969). Litwini nie wywalczyli sobie Wilna i żadna konferencja międzynarodowa miasta Litwie nie przyznała. Trzy razy dostawali nielitewskie etnicznie miasto psim swędem – po raz pierwszy od Niemców w 1918 r., a kolejne dwa razy przez agresję sowiecką na Polskę w 1920 i 1939 r.
Litwini nie godząc się z utratą Wilna rozpoczęli wojnę z Litwą Środkową, starając się drogą zbrojną przyłączyć Wilno do Litwy. Litwę wspierały równie antypolskie jak ona Niemcy. Prasa niemiecka dostała antypolskiej wścieklizny, gdyż inaczej trudno to nazwać. Granicę litewsko-niemiecką w Prusach Wschodnich przekroczyły całe kompanie i szwadrony niemieckich ochotników oraz instruktorów (według zaniżonych danych niemieckich ponad 1000 ludzi) co ustało dopiero na skutek interwencji Francji (R. Czarnecki). Ostatecznie wojska litewskie przegrały tę wojnę (do niewoli dostał się nawet dowódca wojsk litewskich gen. Nastopka) i 29 listopada 1920 r. podpisano ostateczne zawieszenie broni. Litwa Środkowa utrwaliła swoje istnienie. Toteż rozwiązania konfliktu polsko-litewskiego o Wilno szukano na drodze dyplomatycznej. Rokowania polsko-litewskie toczyły się w Brukseli 20 kwietnia – 3 czerwca 1921 r. Prezydent Ligi Narodów Paul Hymans wystąpił z planem, sugerującym przyłączenie Wilna do Litwy przy jednoczesnym utworzeniu z Litwy państwa federacyjnego, złożonego z dwóch autonomicznych prowincji – wileńskiej i kowieńskiej, w których języki litewski i polski byłyby równouprawnione. Litwa byłaby związana z Polską konwencjami: militarną, ekonomiczną i posiadała by wspólną z Polską radę do spraw zagranicznych. Litwa odrzuciła ten plan, co w praktyce oznaczało koniec pośrednictwa Ligi w sporze tych dwóch państw (J. Ochmański, R. Czarnecki).
Przynależności Wilna do Polski bez żadnych ograniczeń i zastrzeżeń domagały się liczne masowe wiece i petycje ludności Wilna i Wileńszczyzny (W. Sukiennicki). Wówczas, zgodnie z obietnicą daną przez gen. Żeligowskiego mieszkańcom Litwy Środkowej, zorganizowano demokratyczne wybory powszechne, w których wzięło udział 64,4% uprawnionych do głosowania i prawie wszyscy zagłosowali za Polską. Powołany w wyniku wyborów Sejm Wileński dnia 20 II 1922 r. zgodnie z wolą zdecydowanej większości mieszkańców Wilna i Wileńszczyzny przyjął uchwałę o włączeniu Litwy Środkowej do Polski. 15 marca 1923 r. Konferencja Ambasadorów Ententy zatwierdziła wschodnie granice Polski, czyli m.in. przyłączenie do niej polskiego Wilna. 5 kwietnia granicę tę uznały Stany Zjednoczone. Tym samym przynależność Wilna do Polski uzyskała międzynarodową sankcję prawną i do 1939 r. granicy tej nikt wówczas nie kwestionował, poza Litwą i początkowo Związkiem Sowieckim. Do międzynarodowego uznania Litwy Środkowej za część państwa polskiego przyczynili się zresztą sami Litwini. Otóż drogą zbrojnej agresji 10 stycznia 1923 r. zajęli zamieszkały w większość przez Niemców Kraj Kłajpedzki, co wywołało powszechne oburzenie na Zachodzie (Alfred Poniński Konfrontacja polsko-litewska „Wiadomości Polskie” 10.12.1967, Sydney) i spowodowało, że Liga Narodów przyznała Wilno Polsce. 22 IV 1922 r. odbył się akt końcowy – objęcie władzy nad Wilnem przez Polskę. Józef Piłsudski, który tego aktu dokonywał, podniósł w swym przemówieniu: „Wilno wstępuje obecnie w nowe życie, które formuje się inaczej, niż to, jakie dawała jego historyczna przeszłość. W dniu wielkiego tryumfu, tryumfu polskiego, który tak gorąco wszyscy tu zebrani odczuwają, nie mogę nie wyciągnąć przez kordon nas dzielący ręki do tych tam w Kownie, którzy może dzień dzisiejszy, dzień naszego tryumfu, uważają za dzień klęski i żałoby. Nie mogę nie wyciągnąć ręki nawołując do zgody i miłości. Nie mogę nie uważać ich za braci”.
Dlatego litewskie wprost maniackie twierdzenie, że Polaka w latach 1920-39 okupowała Wilno jest niczym innym jak wyjątkowo podłym kłamstwem. Po prostu zwykłym łajdactwem, bowiem inaczej tego nie można nazwać! Rzeczą, która cechuje współczesnych Litwinów w odniesieniu do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie, a przede wszystkim do polskiej historii i polskiego dziedzictwa na terenie współczesnej Litwy czy raczej Lietuwy, bo tak ten kraj powinien być dzisiaj właściwie nazywany przez Polaków. Bowiem niewiele ma on wspólnego z historyczną Litwą i historycznymi Litwinami. Historyczni Litwini byli dla Polaków braćmi, współcześni mieszkańcy Lietuwy – Lietuwisi należą do najbardziej zajadłych naszych wrogów! Potwierdzi to w pełni moja kolejna książka będąca w druku pt. Unicestwianie Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie od 1939 roku.
Problem zajadłości litewskiej jest wręcz nieprawdopodobny.
Z międzynarodowym uznaniem przynależności Wilna do Polski nie pogodziły się przesiąknięte głupotą i nienawiścią do Polski i Polaków władze Litwy. Chociaż faktyczną siedzibą rządu litewskiego było Kowno – i trwało by to do końca świata, gdyby nie II wojna światowa i triumf międzynarodowego bezprawia sowiecko-amerykańsko-brytyjskiego w Jałcie w 1945 r., to za stolicę Litwy uważano prawnie polskie Wilno. Tak też zostało to zapisane w konstytucji litewskiej z 1928 i 1938 r. (artykuł 6).
Czy jakiekolwiek państwo może okupować ziemie zamieszkane od kilkuset lat w zdecydowanej większości przez przedstawicieli tego państwa – ludzi tego samego pochodzenia etnicznego?! Czy Grecy mają dzisiaj prawo do odebrania Turcji czysto tureckiego Konstantynopola-Istambułu, który jest ich od kilkuset lat tylko dlatego, że w przeszłości - przez ponad tysiąc lat i do 1453 r. była to stolica greckiego narodu i ciągle jest duchową stolicą greckiego prawosławia?! A Grecy do Konstantynopola mają sto razy większe prawo niż Litwini do Wilna! Dlatego Grecy bardzo ubolewają, że tak się stało, ale nie domagali się i nie domagają przyłączenia Istambułu do Grecji i nie mają w swojej konstytucji artykułu mówiącego, że Konstantynopol jest stolicą Grecji. Zaakceptowali rzeczywistość czego w swej nacjonalistycznej głupocie nie potrafili uczynić – bez współczucia dla nie-Litwinów Litwini. Ponoć katolicy! I jeszcze jedna uwaga: jeśli by nawet Polska okupowała Wilno w latach 1919-1939, to byłaby to zapewne jedyna w dziejach świata okupacja, z której zadowoleni byli mieszkańcy okupowanej ziemi.
Polacy wierzyli, że tak bardzo polskie Wilno będzie już zawsze polskie. Zapomniano czy nie chciano wierzyć w to, że piekło, czyli królestwo Szatana, jest tutaj na ziemi, a nie gdzieś w przestworzach czy głęboko pod ziemią. Że na świecie zawsze triumfuje zło, że człowiek człowiekowi jest wilkiem (wyjątki potwierdzają regułę). Dziewiętnaście lat później – w 1939 r. przyszło potwierdzenie tego.
Litwa działając prowokacyjnie do swojej konstytucji wprowadziła paragraf stwierdzający, że stolicą Litwy jest Wilno, należące do Polski i zamieszkałe głównie przez Polaków, a najmniej przez Litwinów (stanowili w mieście mniej niż 1% ludności!). W 1925 r. z inspiracji księdza Fabijonasa Kemiešisa założono skrajnie antypolską i histeryczną w swej działalności masową organizację Związek Wyzwolenia Wilna, mającą 27 tys. członków i 600 tys. zwolenników (wszyscy urzędnicy państwowi musieli należeć do Związku), kierowanego przez tak skrajnych polakożerców jak Mykolas Biržiška 1925-35 i Antanas Juška 1935-38 oraz Mečislovas Reinys, który w latach 1941-47 był bezprawnym arcybiskupem litewskim w Wilnie (prohitlerowski papież Pius XII mianował go wbrew zawartemu z Polską konkordatowi w 1925 r.!), który w latach 1940-47 dał się poznać jako wyjątkowo brutalny prześladowca polskich katolików w tym mieście. Związek ten stawiał sobie za cel odzyskanie tzw. Litwy Wschodniej, według władz litewskich okupowanej przez Polskę oraz popularyzację prawdy o tzw. polskiej okupacji Litwy Wschodniej, polegającą na organizowaniu odczytów, wydawaniu broszur i ulotek, agitacji wśród młodzieży i studentów, co miało służyć podtrzymaniu mitu wileńskiego, który stał u podstaw konsolidacji narodowej Litwinów u progu dwudziestolecia. Związek organizował równie antypolskie demonstracje i brał udział w antypolskich pogromach. Organem prasowym Związku był miesięcznik „Mūsų Vilnius (Nasze Wilno). To z jego szeregów wyszli najwięksi litewscy polakożercy, których dzieci i wnuki podtrzymywali nienawiść do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie na emigracji na Zachodzie, a po 1988 r. podtrzymują na Litwie, jak np. jej prezydenci Vytautas Landsbergis i Dalia Grybauskaite. Po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Polską w marcu 1938 r., Związek został rozwiązany decyzją prezydenta Smetony 25 listopada 1938 r. (Krzysztof Buchowski Szkice polsko-litewskie Toruń 2006).
Jako ważną historyczną ciekawostkę warto odnotować, że w 1935 r. litewski minister spraw zagranicznych Stasys Lozoraitis w piśmie do Smetony proponował ułożyć stosunki z Polską na zasadzie przyznania Litwinom w Polsce (ok. 90 tys.) autonomii kulturalnej oraz danie/sprezentowanie Litwie Sejn, Puńska i Święcian, pomijając całkowicie sprawę arcypolskiego Wilna, co wskazuje na to, że Litwini zrozumieli, że sprawa przynależności państwowej tego miasta jest już przesądzona, tym bardziej, że Niemcy, które według polityków litewskich miały dopomóc Litwie w jego zagarnięciu, wcale ten plan już nie popierały (J. Ochmański). Potwierdza to fakt otwarcia w Wilnie w 1938 r. Konsulatu Generalnego Republiki Litewskiej, czego nie czyni żadne państwo na terenach spornych (samo nawiązanie stosunków dyplomatycznych w 1938 r. przez Polskę i Litwę stanowiło ostateczne uznanie istniejącej granicy polsko-litewskiej i przynależności państwowej Wilna i Wileńszczyzny do Polski przez Republikę Litewską). „Konflikt (z Polską) był nadal prowadzony przez władze litewskie dla których był on po prostu wygodny. Pozwalał bowiem ukryć przed własnym społeczeństwem prawdziwą przyczynę problemów zewnętrznych i wewnętrznych Litwy. Wszelkie trudności były tłumaczone polską aneksją Wilna. Politycy litewscy „w kwestii wileńskiej” dostrzegali też szansę na umocnienie litewskiej tożsamości konsolidowania państwa, a także pozbycia się wpływów tych sił, które wygłaszały jeszcze opinie o konieczności dogadywania się z Polską. „Kwestię Wileńską” Kowno wykorzystywało także do wyrugowania z Litwy, wciąż silnych jeszcze wpływów polskiej kultury” (Marek A. Koprowski, Kresy.pl 25.6.2008).


Polityka Litwy Kowieńskiej wobec Polski w latach 1918-1938


Antypolska postawa auszrowców – nacjonalistów litewskich przed I wojną światową nie miała wielu zwolenników wśród Litwinów. Gdyby ta postawa dotyczyła tylko auszrowców i gdyby młodzi – „wchodzący na rynek” księża litewscy byli prawdziwymi chrześcijanami i ich nie popierali, a przez to samo nie zniewalali do tej antychrześcijańskiej ideologii swoich parafian, czyli nie robili z nich antypolskich debili oraz gdyby nie niemiecka okupacja Litwy w latach 1915-19 wspierająca polakożerców litewskich na rzecz Berlina, nigdy nie doszłoby do zerwania unii polsko-litewskiej, gdyż większość Litwinów na to by się nie godziła. Bo przed I wojną światową Polak i Litwin byli naprawdę braćmi i dobrze im się żyło obok siebie. Litwini mając autonomię kulturalną, wspieraną przez Polskę i Polaków, na pewno mieli by się dzisiaj lepiej od tego co mają. Współcześni Litwini mają dość życia w małym, zacofanym cywilizacyjnie, ponurym i biednym wsiowym kraju, dlatego w ostatnich 15 latach 500 000 Litwinów wyjechało z Litwy na Zachód. Czyli opuściło kraj 20% Litwinów. A to nie koniec exodusu. Przed wojną i po 1991 r. grano w różnych teatrach i teatrzykach litewskich sztukę-szmirę o litewskim księdzu Skrupskielisie, polonizowanym przez polskie zwierzchnictwo, któremu jakiś przyjaciel Litwin wciąż powiadał: „Pamiętaj Skrupskielisie, że jesteś Litwinem”, na którą gnano młodzież litewską. Widać, że nachalny i wszechobecny na Litwie nacjonalizm niewiele zdziałał. Wielu Litwinów woli od niego chleb i bardziej cywilizowany kraj do życia.
Edmund Jakubowski, pamiętający trochę Litwę sprzed I wojny światowej, lepiej z okresu toczenia się jej, a na Litwie Kowieńskiej działacz polski i w latach 1936-39 redaktor wychodzącego w Kownie dziennika „Dzień Polski” zaprezentował swoją bardzo ciekawą i innowacyjną interpretację tego co wydarzyło się w stosunkach polsko-litewskich podczas I wojny światowej i zaraz po niej:
„…Młoda inteligencja litewska dążyła do objęcia rządów i widziała w licznej polskiej inteligencji (na Litwie) groźnego konkurenta. Wracający z wędrówek czy to z Rosji, czy z Niemiec, z niewoli lub z robót, wszędzie spotykali Polaków. Przewalające się armie obu stron dużo ich liczyły. Wśród rozsianych pojedynczo żołnierzy niemieckich napotykano w czasie okupacji (Litwy) wielu Poznaniaków i Ślązaków porozumiewających się z ludnością (litewską), dobrych gospodarzy i wyznających się na sprawach związanych z rekwizycjami produktów rolnych. Efekt tych kontaktów był dla (wielu) Litwinów niepomyślny. Powstało przekonanie, że polskość to wielka, a przeto wielka rzecz, że może pochłonąć i połknąć Litwę. U podstaw późniejszego sporu polsko-litewskiego z zerwaniem stosunków i zamkniętą
granicą, było przeświadczenie, że „musieliśmy stworzyć spór o (bez wątpienia polskie) Wilno, aby nie było sporu o (polskie) Kowno”, czyli o całą Litwę” (Pierwsza wojna światowa „Tygodnik Polski” 19.4.1986, Melbourne).

……….

Odrodzone po 123 latach niewoli w listopadzie 1918 r. państwo polskie było zmuszone walczyć o swoje granice – z Ukraińcami, Czechami i Niemcami. Jeśli chodzi o odcinek litewski Polski przedrozbiorowej, to wszyscy politycy polscy liczyli na odnowienie unii polsko-litewskiej. W grudniu 1918 r. doszło w Warszawie do spotkania Naczelnika Państwa polskiego (głowa Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1918–1922) Józefa Piłsudskiego z delegacją litewską, podczas którego niedwuznacznie zarysował polski program działania w odniesieniu do Litwy i etnicznie polskiego Wilna: albo Litwini zgodzą się na państwowy związek z Polską, albo będą musieli ograniczyć swoje roszczenia terytorialne do terenów ściśle etnograficznie litewskich, czyli musieliby zrezygnować z polskiej etnicznie Wileńszczyzny i Wilna (K. Buchowski). Sprawie odnowienia unii polsko-litewskiej dotyczyły pierwsze polsko-litewskie rozmowy podjęte w Wilnie w grudniu 1918 r., następnie w Kownie w kwietniu 1919 r. Litwini zdecydowanie odrzucili myśl odnowienia unii polsko-litewskiej. Marian Kukiel w Dziejach Polski porozbiorowej 1795-1921 (Londyn 1961) pisze: „Oddzielić się chcieli od Polski za wszelką cenę, nawet za cenę groźnego sam na sam z zaborczością niemiecką lub rewindykacją rosyjską ich ziemi”. Od Polski zażądali uznania niepodległości Litwy z polskim Wilnem jako stolicą (P. Łossowski). Jednak Litwa ani myślała zadowolić się litewskimi ziemiami etnicznymi – a te akurat pokrywały się z terytorium Litwy Kowieńskiej - i nikt ze strony polskiej do nich nie rościł pretensji, ani także tylko Wilnem. Nacjonaliści litewscy wyciągali ręce również po etnicznie polskie (południowa Suwalszczyzna) i białoruskie ziemie. Polska i Polacy nie mogli się na to zgodzić. Jak pisze Paweł Łossowski: w Polsce nie było w tym czasie siły politycznej ani żadnej liczącej się partii – od Narodowej Demokracji, a na Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) kończąc – która by dopuszczała myśl o pozostawieniu arcypolskiego Wilna pod obcym panowaniem, czy to litewskim czy bolszewickim. Z woli Niemców i pod ich opieką powstała 18 września 1917 r. Litewska Rada Państwowa – Taryba, która została zainstalowana w polskim Wilnie. Od tej pory Litwini zaczęli zgłaszać pretensje do Wilna na forum międzynarodowym, że niby miasto było i jest stolicą Litwy (Wilno nigdy nie było stolicą Litwy; w latach 1323-1795 było stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego, zamieszkałego przez Białorusinów - 36% ludności, Polaków - 26% i Litwinów - 21% oraz kilka mniejszych narodowości i samo Wilno nigdy nie było etnicznie litewskie – Litwini zawsze stanowili mikroskopijną część ludności miasta). Po przegranej wojnie Niemcy byli zmuszeni opuścić Wilno 31 grudnia 1918 r. Taryba bez opieki niemieckiej nie rządziła by ani jednego dnia w polskim Wilnie, toteż 1 stycznia 1919 r. jednym z ostatnich niemieckich pociągów wyjechała do Kowna, „aby pod osłoną niemieckich bagnetów kontynuować tam pracę nad budową litewskiej państwowości” (P. Łossowski). Władzę w mieście przejęli Polacy – dominująca w nim polska ludność (Samoobrona Wileńska). Pod Wilnem stała już wtedy Armia Czerwona, która po kapitulacji Niemiec ruszyła w kierunku Litwy i Polski, aby przyłączyć je jako okręgi autonomiczne do bolszewickiej Rosji (Delfi.lt 7.6.2013). Po walkach z Samoobroną Polską miasto zajęły 5 stycznia 1919 r. hordy bolszewickie.
Kiedy bolszewicy rządzili w Wilnie i na Wileńszczyźnie, a także na kawałku ziem litewskich, w Warszawie znalazło się wielu uchodźców z tych ziem, głównie z Wilna – Polaków, Litwinów i krajowców (m.in. Jerzy Iwanowski, Witold Abramowicz, Zygmunt Jundziłł, Michał Romer, Bronisław Krzyżanowski, Wacław Makowski, Jerzy Osmołowski, Aleksander Rożnowski), którzy rozpoczęli narady nad losami Litwy, Wilna i Wileńszczyzny przy udziale przedstawicieli rządu polskiego. Omawiano jak urządzić te ziemie po odbiciu ich z rąk bolszewickim, tak aby z tego urządzenia byli zadowoleni i Litwini, i Polacy. Piłsudski przygotował swą piękną i mądrą odezwę do mieszkańców W.K. Litewskiego. Myślą przewodnią było wspólne wystąpienie razem z przedstawicielami Kowna do miejscowej ludności w momencie wejścia do Wilna wojsk polskich. Ten akt solidarności polsko-litewskiej byłby korzystny dla obu krajów i płodny w skutki historyczne. Litwie zapewniłby związanie jej terytorium etnicznego ze stolicą Wilnem i uzupełniałby jej terytorium tworząc całość o poważnym obszarze. Należało przede wszystkim uzyskać zgodę Litwinów. W tym celu zostali delegowani do Kowna negocjatorzy w osobach Z. Jundziłła, Michała Romera i pana Łukowskiego. W Kownie odbyło się zebranie z członkami rządu litewskiego w obecności prezydenta Smetony w którego wyniku propozycja polska została odrzucona, a nazajutrz Z. Jundziłł został aresztowany. W ten sposób została opuszczona rzadko zdarzająca się okazja powstrzymania biegu wypadków, które zdążały do rozbicia na dwie odrębne części terytorium Litwy historycznej z nieobliczalną szkodą dla części – pisze w paryskiej „Kulturze” (Nr 1 1956) biorący udział w tych zebraniach Jerzy Iwanowski. I tak było do marca 1938 r. – Kowno zawsze odrzucało wszelkie propozycje unormowania stosunków między Litwą a Polską.
Zajęcie Wilna przez bolszewików zapoczątkowało wojnę polsko-sowiecką trwającą do 12 października 1920 r. Wojsko polskie pod osobistym dowództwem Józefa Piłsudskiego odbiło z rąk bolszewickich Wilno i całą Wileńszczyznę 19 kwietnia 1919 r. Ludność polska Wilna z wielką radością witała oswobodzicieli, gdyż chciała mieszkać w Polsce, a miasto było na wskroś arcypolskie od kilkuset lat – odegrało wielką rolę w historii Polski i narodu polskiego. Polska bez Wilna nie byłaby czy nie jest Polską w całym tego słowa znaczeniu – jest kadłubową Polską. W mieście zorganizowano stosowne ceremonie, w tym defiladę wojsk i uroczyste dziękczynienie w Ostrej Bramie.
Nacjonalistyczny rząd litewski uważał jednak Wilno za stolicę nowopowstałego także w 1918 r. państwa litewskiego i zaprotestował przeciwko zajęciu miasta przez wojsko polskie. Zapoczątkowało to ostry konflikt na linii Warszawa-Kowno (w tym drugim mieście przebywał rząd litewski). W związku z pretensjami Litwy do Wilna i Wileńszczyzny Rada Najwyższa na konferencji wersalskiej w Paryżu (styczeń 1919 – styczeń 1920) 26 lipca 1919 r. podzieliła Wileńszczyznę na zasadzie etnicznej pozostawiając Wilno, Troki, Landwarów, Nową Wilejkę po polskiej stronie (tzw. Linia Focha), czego nie uznała Litwa. Litwinów tym razem zaczęła wspierać Anglia, która uważając, że ma prawo boskie do rządzenia światem, nie życzyła sobie istnienia dużego i silnego państwa polskiego i która pragnęła zastąpić Niemcy i mieć duże wpływy na Litwie, szczególnie gospodarcze (chodziło jej o możliwość rabunkowej gospodarki leśnej, co później miało miejsce). Rząd litewski nie wyciągał ręce tylko po polskie Wilno. Litwini chcieli przyłączenia do Litwy wielki szmat ziemi, prawie równy obszarowi Litwy Kowieńskiej: całą Suwalszczyznę – włącznie z częścią (Suwałki, Augustów) zamieszkałą wyłącznie przez Polaków, Podlasie z Białymstokiem, Grodzieńszczyznę z Grodnem, arcypolskie Wilno i Wileńszczyznę aż po Mołodeczno. Taką Litwę chcieli mieć nacjonaliści litewscy i przez to całkowicie odrzucili zasady prezydenta USA Wilsona o prawie narodów do samookreślenia czy samostanowienia; uznali, że mają prawo do zajęcia tych ziem i ich odpolszczenia, ignorując całkowicie wolę Polaków tam mieszkających i stanowiących większość mieszkających tam ludzi do życia w państwie polskim (to samo dotyczyło Białorusinów). Co więcej, nacjonalistyczny rząd litewski postanowił wprowadzić w życie pruski antypolski tzw. system ausrotten (wyplenienie) – wytępienia Polaków na wszystkich ziemiach, do których posiadania Litwa zgłaszała pretensje. Na zorganizowanej przez władze antypolskiej manifestacji w Kownie 17 sierpnia 1919 r. powiedziano wyraźnie: Obywatele! Ojczyzna w niebezpieczeństwie. Kto żyw i uczciwy, niech chwyta za broń. Użyjmy środków, ażeby nie pozostało na Litwie ani jednego okupanta (S. Buchowski). Spowodowało to, że konflikt polsko-litewski był nie do rozwiązania. Tym bardziej, że Litwę przeciwko Polsce wspierały Niemcy i Związek Sowiecki dla swoich własnych celów. Od grudnia 1918 do marca 1919 r. oraz od kwietnia do października 1919 r. funkcję premiera Litwy sprawował wrogo nastawiony do Polski i Polaków, szczególnie tych na Litwie nacjonalista Mykolas Sleževičius. Niosło to ze sobą groźbę nie tylko zerwania historycznej unii polsko-litewskiej, ale także powstania państwa litewskiego działającego na szkodę Polski, na rzecz ponownego jej unicestwienia przez Niemcy i Rosję (bolszewicką). Sprawujący władzę w Polsce Józef Piłsudski, który urodził się na Wileńszczyźnie, a jego rodzina pochodziła z Litwy Kowieńskiej, chciał uniknąć otwartego konfliktu polsko-litewskiego, który mógł doprowadzić do rozlewu krwi i jeszcze gorszych relacji między obu państwami. Piłsudski pragnął pokojowego rozwiązania sprawy Wilna i polskiej części Suwalszczyzny (w Kownie więziono polskich działaczy niepodległościowych z Suwalszczyzny), a przez to polepszenia stosunków polsko-litewskich. 3 sierpnia 1919 r. wysłał do Kowna Leona Wasilewskiego, aby podjąć negocjacje z premierem Mykolasem Sleževičiusem. Polska delegacja zadeklarowała, iż Warszawa jest gotowa uznać niepodległość Litwy w jej etnicznych granicach i nie ma planów aneksji Litwy i zaproponowała przeprowadzenie plebiscytu na terenach spornych – etnicznie polskie Wilno i Wileńszczyzna, aby to lokalni mieszkańcy zadecydowali o swojej przyszłości. Strona litewska odrzuciła tę propozycję oświadczając, że tereny sporne stanowią integralną część Litwy i Polakom tam głównie mieszkającym nie przysługuje prawo do samostanowienia, a poza tym to rzekomo spolonizowani Litwini, którzy muszą powrócić na litewskie łono. Negocjacje zostały zerwane, a Wasilewski opuścił Kowno 7 sierpnia. 17 sierpnia 1919 r. rząd litewski zorganizował w Kownie wspomnianą wyżej dużą antypolską i przeciwko rzekomo propolskiej Entencie w Paryżu manifestację, podczas której nawoływano do eksterminacji Polaków na Litwie. Znany działacz wileński związany z Kowieńszczyzną Marian Świechowski złożył wówczas na ręce Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego memoriał zatytułowany O niezwłoczną interwencję wojsk na Litwie etnograficznej, w którym przekonywał, że strona polska powinna wystąpić, dopóki litewski lud nie jest całkowicie obałamucony przez rządy antypolskiej Taryby. Piłsudski powziął wówczas plan obalenia polakożerczego rządu litewskiego drogą zamachu stanu, zorganizowanego przez Polaków i propolskich Litwinów mieszkających na Litwie Kowieńskiej (organizował go ze strony polskiej Leon Wasilewski). Uznając, że na Litwie żyje wystarczająca liczba ludności litewskiej sympatyzującej z Polską, władze w Warszawie podjęły decyzję o zaplanowaniu i przeprowadzeniu zamachu stanu, którego celem było obalenie wrogiego Polsce rządu litewskiego i utworzenie propolskiego rządu litewskiego. Zgodnie z planem Piłsudskiego organizacją jego zajęła się działająca na Litwie Kowieńskiej Polska Organizacja Wojskowa (POW). POW udało się wciągnąć do współpracy litewskich aktywistów m.in. Stanisława Narutowicza, Juozasa Gabrysa, Jurgisa Aukštuolaitisa i Klemensasa Vaitiekūnasa. Gen. Silvestras Žukauskas, głównodowodzący litewską armią, nie był współautorem zamachu, jednak znany był ze swoich propolskich sympatii i strona polska zakładała, że wesprze przewrót swoim autorytetem. To oni, a nie Polacy mieli rządzić Litwą mającą poprawne stosunki z Polską. W wojsku litewskim było 23 oficerów należących do POW. Zamach miał być przeprowadzony w Kownie w nocy z 27 na 28 sierpnia 1919 r., następnie przeniesiono na dzień 1 września. Niektóre komórki POW rozpoczęły swoje działania (m.in. przecinanie linii telegraficznych, uszkadzanie torów kolejowych) zgodnie z pierwotnym planem, tj. w nocy z 27 na 28 sierpnia. Zamach stanu nie doszedł jednak do skutku z powodu przedwczesnego wybuchu antylitewskiego polskiego powstania na Ziemi Sejneńskiej, które trwało w dniach 23-28 sierpniu 1919 r.; powstańcy wyzwolili spod okupacji litewskiej tę etnicznie polską krainę. Jednak ten spontaniczny wybuch powstania zwiększył czujność Litwinów w Kownie i w dużym stopniu utrudnił jego przeprowadzenie. Litewski wywiad przechwycił i rozszyfrował rozkaz opóźnienia zamachu. Władze litewskie obawiając się, że członkom POW udało się przeniknąć w struktury litewskich sił zbrojnych, zdecydowały w tajemnicy o przeprowadzeniu w nocy z 28 na 29 sierpnia masowych aresztowań Polaków. Nie wiedząc dokładnie kto stał za planami przewrotu, Litwini aresztowali większość prominentnych aktywistów polskich w Kownie, którzy w większości nie byli wciągnięci do tej akcji. Kilkadziesiąt osób aresztowano pierwszej nocy, w tym m.in. Aukštuolaitisa oraz 23 polskich oficerów służących w armii litewskiej. W ciągu kolejnej nocy liczba aresztowanych Polaków wzrosła do 200. W samym Kownie ogłoszono stan oblężenia. Prasa polska donosiła o masowych aresztowaniach Polaków, którym nie przedstawiono żadnych innych zarzutów niż bycie Polakami, podsumowując, że jest to przykład antypolskich działań sterowanego przez Niemców rządu Litwy. Ze względu na fakt, że Litwini nie posiadali listy członków POW, zatrzymań uniknęli główni przywódcy organizacji. Aresztowania nie dotknęły także regionalnych oddziałów POW. Dlatego też, 17 września 1919 r., wydano nowe rozkazy, zgodnie z którymi na koniec września zaplanowano przeprowadzenie drugiego zamachu. Niestety i tym razem nie doszło ono do skutku przez zdradę Litwina Petrasa Vrubliauskasa, zastępcę dowódcy POW w Wilnie, który przekazał archiwum dokumentów organizacji w ręce Litwinów. Aresztowano ponownie bardzo wielu Polaków z Kowna i obszaru Litwy i tym razem często nie mających z tą akcją nic wspólnego. Władze litewskie postanowiły postawić w stan oskarżenia, w czasie procesu wojskowego, który odbył się w dniach 11-24 grudnia 1919 r. tylko 117 osób, spośród kilkuset aresztowanych Polaków i Litwinów. Sześciu głównych członków POW otrzymało wyroki dożywocia, pozostali od 8 miesięcy do 15 lat więzienia. Co najmniej piętnaście osób zostało uniewinnionych, co potwierdza jak wiele niewinnych osób zostało aresztowanych tylko dlatego, że byli Polakami (takim państwem prawa była nacjonalistyczna Litwa!). Gen. Žukauskas został odsunięty od piastowanego stanowiska dowódcy litewskich sił zbrojnych i do końca swojej kariery zmuszony był walczyć z opinią sympatyka sprawy polskiej. Nieudany zamach stanu spowodował ucieczkę do Polski co najmniej kilku tysięcy osób nie chcących żyć w polakożerczej Litwie.
Czy polsko-litewski zamach stanu w Kownie miałby poparcie nie tylko pewnej grupy osób spośród elity litewskiej, ale także szerszych rzesz społeczeństwa litewskiego? Na pewno tak. Świadczą o tym różne dokumenty dotyczące tego okresu jak również do 1945 r. Naród litewski w 1919 r. w zdecydowanej większości nie był nastawiony antypolsko i nie myślał o zrywaniu unii z Polską. Oto jeden z bardzo wymownych faktów: w piśmie „Lietuvos Keilu” (1969) czytamy, że po rewolucji bolszewickiej w Rosji, w końcu 1918 r. nad Wołgą i na Uralu powstał polski pułk piechoty, a przy nim siódma kompania – litewska. Później w ramach polskiej Dywizji Syberyjskiej istniał już samodzielny batalion litewski, pod dowództwem Linkusa-Linkewicziusa, liczący około 600 żołnierzy i 20 oficerów. Współpracę ułatwił fakt, że polskim dowódcą był urodzony w Niepołomicach pułkownik Walerian Czuma, którego rodzice czy dziadkowie pochodzili ze Żmudzi, spod Szwekszny. Był to jedyny w XX w. wypadek polsko-litewskiego braterstwa broni (E. Jakubowski). Nacjonaliści litewscy stanowili wówczas mały procent Litwinów, a do władzy doszli z pomocą wrogich Polsce i Polakom Niemców, których wojska stacjonowały na Litwie do lipca 1919 r. I to Niemcy wraz z piekła rodem litewskim duchowieństwem „katolickim” umożliwili im tworzenie i utrwalanie się struktur państwa litewskiego (podobnie było w Polsce w latach 1944-45, kiedy to Związek Sowiecki umożliwił nielicznym komunistom polskim na utworzenie i utrwalenie struktur komunistycznej Polski, czego nie popierało na pewno ponad 95% Polaków). Pochodzący z Litwy – z Józefowa koło Mariampola Józef Godlewski w swoich wspomnieniach pt. Na przełomie epok (Londyn 1978) pisze, że jego dwie siostry Maryla i Aleksandra wyszły za mąż za Litwinów – pierwsza za lekarza Dobulewicza, późniejszego pułkownika Wojska Polskiego i ordynatowa szpitala wojskowego w Łodzi, a druga za chirurga Mialnikasa, późniejszego majora Wojska Polskiego, podczas II wojny światowej naczelnego lekarza polskiej Brygady Karpackiej w Afryce. Pisze dalej, że jego matka prowadziła w Józefowie do I wojny światowej nielegalną szkółkę polską, do której uczęszczały dzieci polskie i litewskie i żaden Litwin nie doniósł o tym urzędnikom carskim. Pisze, że gospodarze litewscy „byli nader gościnni” dla Polaków, brali udział w polskich dożynkach. A kiedy odwiedził Józefów w 1918 r.: „Okoliczni chłopi w rozmowach ze mną stale podkreślali, że chcieliby dla kraju rządu polsko-litewskiego”. Z kolei mieszkający stale na Litwie Kowieńskiej Zygmunt Szczęsny Brzozowski w swoich wspomnieniach pt. Litwa-Wilno 1910-1945 (Paryż 1987) pisze, że kiedy w 1919 r. do majątku jego ojca w Jakubowie koło Wiłkomierza przyszli bolszewicy i szukali dziedzica, chłopi litewscy uratowali mu życie mówiąc, że jest nauczycielem. Pisze następnie, że: Charakterystycznym jest, że lud litewski dopiero w ostatnich latach niepodległej Litwy dał się wciągnąć do tej (antypolskiej) gry prowadzonej przez inteligencję i półinteligencję litewską”. Należy pamiętać, że skrajni nacjonaliści litewscy Antanasa Smetony, zrzeszeni w Związku Narodowców (lit. Tautininkų sąjunga, TS), którzy po zamachu stanu po dyktatorsku rządzili Litwą w latach 1926-40, w ostatnich wolnych wyborach odbytych w maju 1926 r. zdobyli zaledwie 3 mandaty w 85-osobowym Sejmie litewskim. Jako szowiniści i zamordyści tresowali z pruską pedanterią Litwinów po prostu na polakożerców (najbardziej adekwatny wyraz w tym przypadku). Tak jak w Związku Sowieckim nikt nie mógł publicznie być antykomunistą, tak na Smetonowskiej Litwie nikt nie miał prawa nie być wrogiem Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Ale nawet po tej tresurze wielu z musu antypolskich Litwinów – i to zajmujących wyższe stanowiska w administracji i policji de facto nie byli polakożercami. Józef Godlewski podaje szereg przykładów na to jak ci ludzie w różny sposób pomagali mu jak przebywał na Litwie po upadku Polski we wrześniu 1939 r. do pierwszych miesięcy 1940 r., tj. do czasu wyjazdu do Szwecji. Jeden z nich – komendant policji w powiecie szawelskim stracił przez to pracę. O ciągle propolskim nastawieniu starszego pokolenia Litwinów w latach II wojny światowej pisał w Meldunku Nr 143 z 19 lutego 1941 r. do rządu polskiego w Londynie dowódca Armii Krajowej w Polsce, gen. Stefan Rowecki, że w grupie tej jest wielu polonofilów i że chcą oni normalnego współżycia z Polską.
Należy wspomnieć, że w momencie uderzenia na Litwę przez rosyjsko-niemieckie oddziały Bermondta i Goltza w październiku 1919 r. Polska dała dowód swej dobrej woli wobec Litwy, zapewniając, że nie wykorzysta trudnego położenia Litwy i nie pomoże Bermondtowi. Dało to możliwość Litwinom i Łotyszom pokonać wroga pod Radziwiliszkami (22.11); niestety, nie poprawiło to stosunku Litwinów do Polski (Internet: Koło Kombatantów przy AGH Konflikt polsko-litewski (1918-1921).
Litwa zaraz po wznowieniu wojny polsko-sowieckiej w kwietniu 1920 r. ogłosiła neutralność. Jednak niebawem – widząc postępy Armii Czerwonej na froncie, jako jedyne państwo europejskie i to całkiem jawnie wsparło militarnie agresję sowiecką na Polskę. Litwa sprzymierzyła się z pierwszym Antychrystem XX w. (drugim był Hitler, z którym Litwini także sprzymierzyli się przeciwko Polakom!). Kiedy bolszewicy w lipcu 1920 r. zbliżali się do Wilna Lenin pragnąc mieć Litwę za sojusznika w wojnie z Polską, zaoferował rządowi litewskiemu traktat, w którym Rosja bolszewicka uznawała niepodległość Litwy de iure i obiecała Litwie przekazać Wilno oraz większą część guberni wileńskiej i część grodzieńskiej włącznie z terenami, na których w ogóle nie było nawet pojedynczych Litwinów (Brasław, Smorgonie, Oszmiana, Lida, Grodno). W traktacie zastrzeżono, że do czasu zakończenia wojny z Polską, tereny te wraz z Wilnem będą obsadzone przez Armię Czerwoną. Przypomnijmy, że Rosja Sowiecka dekretem Rady Komisarzy Ludowych z dnia 29 sierpnia 1918 r. unieważniła traktat rozbiorowy Polski (nie Litwy!), z czego wynikało, iż rząd sowiecki zrzekła się prawa własności nad terenami, które przypadły Rosji na mocy rozbiorów. Pomimo tego w zawartym z Litwą traktacie rząd sowiecki przekazał Litwie tereny z Grodnem, Wilnem i Suwałkami – ogółem około 27 000 km kw., których się przedtem zrzekł na rzecz Polski. Co więcej decydował o losie ziem, na których w większości nie było wcale Litwinów, ignorując tym samym wolę ich mieszkańców do samostanowienia. Litwa po dziś dzień uważa, że granica wytyczona w tym traktacie, chociaż 2-3 tych ziem nie leży w granicach dzisiejszej Litwy (są w granicach Białorusi i Polski), to prawdziwe granice państwa litewskiego, do których posiadania Litwa ma pełne prawo. Po sromotnej klęsce Armii Czerwonej pod Warszawą w połowie sierpnia 1920 r. i panicznej ucieczce bolszewików na wschód, aby zaostrzyć konflikt polsko-litewski Armia Czerwona (Moskwa) przekazała Litwinom Wilno 26 sierpnia 1920 r. Traktat litewsko-rosyjski został podpisany 12 lipca 1920 r.; tajny załącznik do artykułu II Traktatu mówił o pomocy litewskiej dla Armii Czerwonej. Już następnego dnia wojska litewskie współpracujące z bolszewikami rozpoczęły marsz w stronę Wilna. Koło Jewia doszło do walk polsko-litewskich, jednak do Wilna zamiast wojska litewskiego pierwsi wkroczyli bolszewicy. Wojska litewskie zajęły wówczas także polską część Suwalszczyzny. Widać, że wierząc w zwycięstwo nad wojskiem polskim i zajęcie niebawem Warszawy, bolszewicy nie chcieli honorować umowy z Litwinami. Dopiero po sromotnej klęsce w bitwie warszawskiej w połowie sierpnia i pościgu wojsk polskich za uchodzącą na wschód Armią Czerwoną, bolszewicy 26 sierpnia przekazali Wilno Litwinom. Tak więc, aby zagarnąć ponownie polskie Wilno rząd litewski poszedł na współpracę z prawdziwymi diabłami XX wieku Leninem i Stalinem. Sowiecki dowódca Michaił Tuchaczewski w swej pracy Pochód za Wisłę (wyd. ros. 1923, pol. 1924) pisze: „Kiedy tylko Litwini wyczuli, że Armia Czerwona odnosi zupełnie wyraźne powodzenia, ich stanowisko neutralne natychmiast zmieniło się na wrogie w stosunku do Polski. Oddziały litewskie uderzyły na polskie siły, zajmując Nowe Troki i stację Landwarów. Szybki ruch (sowieckiego) korpusu konnego i pomoc wojska litewskiego odcięły północnej armii polskiej linię odwrotu ku Oranom i Grodnu”. Litwini również internowali wziętych do niewoli żołnierzy polskich, Litwa użyczyła swojego terytorium do przemarszu Armii Czerwonej idącej na podbój na Warszawy, a po przegranej przez bolszewików bitwie warszawskiej przepuściła wiele tysięcy czerwonoarmiejców, którzy wkrótce zasilili front sowiecki pod Grodnem. Los zrządził, że przegrana przez bolszewików wojna z Polską uratowała niepodległość Litwy, bo przegrana Polski oznaczała by powstanie sowieckiej Litwy już w 1920 r. (upadek państwa polskiego w 1939 r. spowodował przyłączenie Litwy do Związku Sowieckiego już w czerwcu 1940 r., czyli Litwini walcząc z Polską działali de facto na swoją szkodę). Wojna polsko-bolszewicka czy polsko-sowiecka albo polsko-radziecka powinna być poprawnie nazywana wojną polsko-bolszewicko-litewską. Litwa liczyła na to, że wcześniej czy później dojdzie ponownie do wojny polsko-sowieckiej, że Moskwa zaatakuje Polskę. Wręcz modlono się o to. A na wypadek wybuchu takiej wojny organ litewskich nacjonalistów „Lietuvis” (23.3.1927) pisał: „Po czyjej stronie stanęłaby Litwa w wypadku wojny polsko-sowieckiej? Dwóch zdań co do tego być nie może. Stając po stronie polskiej zyskałaby Litwa bardzo niewiele. Stanięcie natomiast po stronie sowieckiej byłoby dla Litwy o wiele korzystniejsze…”. Litwę ominęły także retorsje ze strony Polski za współudział w podboju Polski przez Armię Czerwoną. Chciał je szef sztabu wojska polskiego gen. Tadeusz Rozwadowski, który proponował marsz wojska polskiego na Kowno. Odrzucił ten plan marsz. Józef Piłsudski, mówiąc, że nie chce zalania Litwy wojskami polskimi, co wywołałoby wieczną nienawiść Litwy do Polski (P. Łossowski). Był to największy błąd polityczny marsz. Józefa Piłsudskiego, który Polskę wiele kosztował i kosztuje. Zbrodnia nie została więc ukarana i to się mści po dziś dzień. Właśnie przez brak rozprawienia się z polakożerczą Litwą w 1920 r. i pomimo posiadania przez nią dziś Wilna fakty te wcale nie zapobiegły „wiecznej” nienawiści Litwy i Litwinów do Polski i Polaków. Przytoczmy ponownie jakże ważne i wymowne słowa historyka litewskiego Alfredasa Bumblauskasa, który w audycji „Komentarze tygodnia” w prywatnej litewskiej stacji telewizyjnej TV3 powiedział: „Cała nasza (obecna) litewska tożsamość jest antypolska. My, współczesny naród litewski, urodziliśmy się jako antypolacy. Najważniejsi XIX-wieczni twórcy naszej tożsamości narodowej mówili, że podstawowym dążeniem tworzącego się narodu litewskiego powinno być wyzwolenie się spod dominacji polskiej (zasianie nienawiści do Polski i Polaków i wszystkiego co polskie)...”. Zdaniem Bumblauskasa każdy humanista i naukowiec litewski powinien zadać sobie pytanie, co osobiście zrobił, by przezwyciężyć te uformowane w okresie międzywojennym antypolskie stereotypy we wszystkich naukach, a w tym i w polityce. Jego zdaniem w tej dziedzinie nie zrobiono nic albo bardzo mało (Kresy24.pl 18.5.2011).
Po wielkim zwycięstwie wojsk polskich nad wojskiem bolszewickim na przedpolu Warszawy w połowie sierpnia 1920 r., Wojsko Polskie w pościgu za bolszewikami wyparło Litwinów z Suwalszczyzny do ustalonej wcześniej przez Mocarstwa Sprzymierzone granicy polsko-litewskiej w tym rejonie (linia Focha). Tym razem, po wspieraniu przez Litwę Armię Czerwoną maszerującą na Warszawę, wojsko polskie nie cackało się już z „braćmi” Litwinami. Zdrowo nich pognało i przetrzepało, odzyskując dla Polski raz na zawsze polską część Suwalszczyzny. Całą swoją siłą wyparło natrętnych intruzów z ziemi suwalskiej. Nie mogło jednak tego zrobić w przypadku Wilna wskutek błędów polskiej dyplomacji. Jak czytamy w polskiej Wikipedii, minister spraw zagranicznych Eustachy Sapieha zwrócił się bowiem do Ligi Narodów z żądaniem wywarcia presji na Litwinów by ci opuścili Wilno (które przypomnijmy od kwietnia 1919 r. znajdowało się w Polsce); tym samym jednak umiędzynarodowił kwestię miasta. Następnie podczas marszu Armii Czerwonej na Warszawę premier Władysław Grabski bez porozumienia z Naczelnikiem Państwa Polskiego (tymczasowym prezydentem) Józefem Piłsudskim za obiecaną pomoc militarną Ententy zgodził się pod jej naciskiem na to, że ona zadecyduje o losach Wilna. Wprawdzie żadnej pomocy od Ententy Polska nie otrzymała, jednak ustalenia nadal obowiązywały (P. Łossowski). Podczas walk polsko-litewskich na Wileńszczyźnie Liga Narodów podjęła się mediacji mającej doprowadzić do zawieszenia broni. Pod jej naciskiem doszło w Suwałkach do konferencji (30.9. – 8.10.1920). Podczas dyskusji strona polska stanowczo oświadczyła, iż nie uznaje układu litewsko-sowieckiego z 12 lipca i jego ustaleń odnośnie Wilna i że „rząd polski czuje się zobowiązany bronić praw i interesów ludności, którą, nie pytając się o zgodę, wcielono do Litwy” (P. Łossowski). Tym bardziej, że Rosja Sowiecka 7 listopada 1917 r. wydała dekret podpisany przez Lenina, w którym anulowała układy rozbiorowe Polski i uznała prawo narodu polskiego do zjednoczenia i niepodległości. Tym samym zrezygnowała z wszelkich praw do decydowania o losie ziem, które okupowała. Przy udziale komisji Ligi Narodów doprowadzono do zawieszenia broni na Suwalszczyźnie, a potem i na prawym brzegu Niemca, aż do wsi Poturce. Strona litewska proponowała linię demarkacyjną takie wytyczenie linii demarkacyjnej, która zostawiałaby okupowane przez nich Wilno w ich rękach. Strona polska doprowadziła do porozumienia i zawieszenia broni, które nie objęło terenów Wileńszczyzny. Ustalona linia demarkacyjna biegła do Oran, a po skręceniu na wschód kończyła się w Bastunach koło Woronowa w powiecie lidzkim. W umowie wyraźnie zaznaczono, że ma charakter tymczasowy i nie rozstrzygała sprawy Wilna, gdyż ustalona linia demarkacyjna i rozejm dotyczyły tylko Suwalszczyzny, a nie całego frontu polsko-litewskiego (specyficznie, nie dotyczyła Wileńszczyzny). Umowę podpisano 7 października 1920 r., a miała wejść w życie 10 października. Do wejścia jej w życie jednak nie doszło.
W tym samym czasie, dokładnie w nocy z 7-go na 8-go października 1920 r. w Rydze (Łotwa), w czasie prowadzenia polsko-sowieckich rokowań o zawieszenie broni i traktat pokojowy, wspólnie ustalono ważne postanowienie dotyczące Wilna i Wileńszczyzny, o którym wielu historyków dziś zapomina. Otóż według tego postanowienia Rosja Sowiecka zrzeka się wszelkiego udziału w załatwieniu sprawy obszarów spornych między Polską a Litwą, tj. Grodzieńszczyzny i Wileńszczyzny (wspólnie podpisane 12 X 1920). Tym samym sprawa ta stała się sprawą praw i roszczeń tylko polskich i litewskich. Na tej podstawie już 8 października 1920 r. Komisja Spraw Zagranicznych Sejmu jednomyślnie przyjęła następujący wniosek posła Dubanowicza: „Wobec położenia, wytworzonego na północno-wschodniej granicy polskiej, Sejm wyraża przekonanie, że możliwie rychłe i bezpośrednie połączenie obszaru wileńskiego z Rzecząpospolitą Polską zgodnie z wielokrotnie wyrażoną wolą ludności tego obszaru, jest jedynym i koniecznym warunkiem trwałego ułożenia się pokoju na tej granicy” (Stanisław Stroński Pierwsze lat dziesięć (1918-1928) Lwów 1928).
Marszałek Józef Piłsudski nie chcąc czekać miesiącami, a może nawet i dłużej, na decyzję Ligi Narodów odnośnie Wilna, zdecydował się na inne rozwiązanie problemu. Aby zająć Wilno posunął się do podstępu. Pochodzącemu z Wileńszczyzny gen. Lucjanowi Żeligowskiemu, dowódcy Litewsko-Białoruskiej Dywizji Piechoty złożonej z mieszkańców Wilna i Wileńszczyzny, zlecił upozorować „bunt” i wkroczyć do Wilna. 8 października 1920 r. wojska gen. Żeligowskiego, w których szeregach byli głównie mieszkańcy Wileńszczyzny i dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, rozpoczęły marsz na Wilno. Na wieść o tym wśród okupantów litewskich w Wilnie zapanował zupełny chaos. Zarówno wojsko, jak i okupacyjne urzędy litewskie, w panice opuszczały miasto. Litwini chytrze przekazali władzę w Wilnie misji wojskowej Ententy pod przewodnictwem francuskiego płka Constantina Reboul, licząc na umiędzynarodowienie konfliktu o Wilno. 9 października 1920 r. oddziały gen. Żeligowskiego weszły do Wilna, znowu bardzo entuzjastycznie witane przez ludność miasta. Proklamowano utworzenie państwa - tzw. Litwy Środkowej sprzymierzonego z Polską. Tego dnia gen Lucjan Żeligowski wydał odezwę do ludności Litwy Środkowej zawierającą obietnicę uregulowania przyszłych losów Ziemi Wileńskiej, a której odnośny ustęp brzmiał: „…według swej woli, według istotnych potrzeb ludności określimy los naszej ziemi, postanowimy sami, jaki będzie nasz stosunek do Polski i Litwy Kowieńskiej… za zadanie sobie stawiamy zwołanie przedstawicieli Kraju w Wilnie, którzy w imieniu całej ludności objawią swoją niczym nieskrępowaną wolę i o przyszłych naszych losach postanowią…” (Wybory do Sejmu w Wilnie 8 stycznia 1922 Wydawnictwo Generalnego Komisarza Wyborczego Wilno 1922).
Gen. Żeligowski nakazał opuścić Wilno całej misji Ententy, mówiąc, że to nie jest jej sprawa, a tylko mieszkańców Wilna, którzy mieli się w sposób demokratyczny wypowiedzieć do kogo chcą, aby miasto należało – do Polski czy do Litwy. Wszystkich pozostałych jeszcze w mieście urzędników litewskich oraz wziętych do niewoli żołnierzy litewskich, wraz z bronią osobistą, zwolniono i odstawiono do pierwszych linii wojsk litewskich. Powiedziano im, że żołnierze gen. Żeligowskiego nie chcą wojny z Litwą – po prostu wracają do swych rodzin i domów w Wilnie.
„12 października 1920 nastąpiła w Warszawie wspólna „demarche” przedstawicieli Francji i Wielkiej Brytanii u Naczelnika Państwa w sprawie akcji gen. Żeligowskiego. Odpowiedź, jaką otrzymali dla zakomunikowania swym rządom, była lakoniczna: „Jeżeli alianci zechcą oddać Wilno Litwie bez wysłuchania woli ludności, to marszałek Piłsudski będzie widział się zmuszonym złożyć wszelkie godności i, jako obywatel Wileńszczyzny, spełnić swój obowiązek” (Bohdan Podoski Józef Piłsudski i Wilno „Tydzień Polski” 9.12.1967).
Litwa protestowała przeciwko woli ludności Wilna i Wileńszczyzny i oskarżyła Polskę o złamanie tzw. umowy suwalskiej. Skonstruowały przez Kowno zarzut sprzeniewierzenia się i zdrady był w okresie międzywojennym wykorzystywany przez rząd litewski na użytek wewnętrzy i zewnętrzny i jest z maniackim uporem powtarzany po dziś dzień: iż przyznane Litwie „w umowie suwalskiej” Wilno zajęte zostało przez Polskę podstępnie i bezprawnie. Tymczasem „porozumienie suwalskie nie było żadną ‘umową’ ani tym bardziej „traktatem pokojowym”, który by przesadzał o takiej lub innej przynależności spornych terenów. Było ono uzgodnieniem techniczno-wojskowym, mówiącym o zawieszeniu broni na określonym odcinku i wytyczeniu linii demarkacyjnej, która urywała się w terenie, nie obejmując ziem na południe od Wilna, a zwłaszcza najważniejszego szlaku Lida-Wilno. W Muzeum Wojska w Kownie postawiono obelisk z czarnego marmuru ze srebrnym żałobnym napisem po litewsku: „Litwinie! Pamiętaj, że zdradziecki Polak odebrał Tobie Wilno – Twoją stolicę”. Na obelisku wyłożona była (jest?) w czarnych żałobnych ramach „umowa” suwalska (L. Mitkiewicz). I gnano do tego muzeum młodzież z całej Litwy, aby zaszczepić w niej nienawiść do Polski i Polaków.
Przyszła II Wojna światowa (1939-45), w której wyniku, po agresji Związku Sowieckiego na Polskę 17 września 1939 r. Wilno z daru „ojca ludów – krwawego Stalina” znalazło się w granicach Litewskiej Republiki Sowieckiej, włączonej do Związku Sowieckiego i rozpoczął się proces jego litwinizowania. Można by było przypuszczać, że ten fakt ostudzi litewskie zarzuty w sprawie „umowy suwalskiej”. Pobożne życzenie! Z taką samą maniacką pasją mówią i piszą o niej Litwini jak to robili w okresie międzywojennym. W paryskiej „Kulturze” podczas próby nawiązania dialogu polsko-litewskiego zabrał głos Litwin, dr Juozas Grinius (Nr 12 1955), oczywiście wypominając Polakom umowę suwalską, pisząc: „Oczywiście strona polska wie, że niewypełnienie Umowy Suwalskiej wyżłobiło ciężką urazę…”. Odpowiedział na tę zaczepkę m.in. Marian T. Chyliński (Nr. 3 1956), pisząc m.in.: „Najważniejszą okolicznością przy upowszechnianiu tego mitu pozostał fakt, że treść umowy suwalskiej, o której bezustannie wiele pisano i mówiono na Litwie, prawie nikomu (z Litwinów) znaną nie jest. Logiczny i gramatyczny sens tekstu (tej umowy) zastąpiła legenda. Z podziwu godnym uporem i konsekwencją była ona upowszechniana. Okoliczność powyższa każe poświęcić nieco uwagi temu dokumentowi. Mówi on sam za siebie. Nazwa umowy brzmi po polsku „umowa” a nie „Traktat” - w tłumaczeniu francuskim (tej umowy) „Convention” a nie „Traite”. Po czym przytacza paragrafy tej umowy przetłumaczone z francuskiego. I dodaje od siebie: „Gdyby generał L. Żeligowski działał podówczas nawet nie w imieniu ludności Wileńszczyzny, lecz jawnie w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, to mógłby z równym skutkiem prawnym – gdy chodzi o powyższą umowę – operacje swoje rozpocząć i prowadzić, wychodząc ze stacji Bastuny. I to nie tylko z tego powodu, że w dniu 8 października, gdy się akcja generała Żeligowskiego rozpoczęła. Umowa suwalska w ogóle jeszcze nie obowiązywała stron, lecz i dlatego, że działania te wyszły z odcinka frontu, nie objętego umową o zawieszeniu broni w Suwałkach, gdzie operacje wojskowe obu stron nie były krępowane, co wyraźnie tekst umowy zaznacza, a nawet przewiduje niejako, stwierdzając, że zatrzymane zostaną dopiero przez „Specjalną Konferencję”, po odejściu z tego rejonu wojsk sowieckich. Konferencja taka w momencie, o który chodzi, zaprojektowaną jeszcze nie była. Natomiast Michał Sokolnicki, polski dyplomata, m.in. w latach 1936-45 ambasador Polski w Turcji napisał w sprawie akcji gen. L. Żeligowskiego: „…ani umowa (suwalska), ani rajd Żeligowskiego nie były początkiem zatargu o Wilno. Przedtem została zawarta, w najcięższej chwili odrodzonego państwa polskiego, umowa Litwy z Sowietami, 12 lipca. I również przedtem, w ostatnich dniach sierpnia, Wilno zostało oddane Litwie – przez uchodzące wojska sowieckie. Były to może tylko działania podstępne i nieszczere – chytrość Litwinów zarówno w stosunku do Polski, jak do Sowietów? Chytrość za chytrość: wydaje mi się, że ten rachunek można uznać za zamknięty. Pamiętam, jak Piłsudski w dobrych chwilach mówił o sobie: „ja, chytra Litwina”… Traktat litewsko-sowiecki z 12 lipca -1920 r.), usprawiedliwiał postępowanie strony polskiej” („Kultura” Nr 4 1956).
Przekonywujące tłumaczenia strony polskiej nic nie pomogły. Litwini cały czas upierają się przy swojej antypolskiej i kłamliwej wersji umowy suwalskiej. Podczas następnej próby dialogu polsko-litewskiego w „Kulturze” (Nr 4 1976, Paryż) ukazał się tekst J. Dainauskasa pt. Zgrzytliwe echo przeszłości. Z jeszcze większą furią pisał o złamaniu umowy suwalskiej przez Polskę i swój elaborat zakończył zdaniem: „Za dużo łez i krwi przelano tam, ażeby tak łatwo Litwini dali wiarę dzisiaj głoszonym słowom o potrzebie dialogu…”. W sprawie furiackiej wypowiedzi Dainauskasa zabrał głos przedwojenny polityk polski Kazimierz Okulicz, pisząc m.in.: „W liście p. Dainauskasa zdumiewa dynamika emocji spowodowanych wydarzeniami sprzed 50 przeszło lat! Emocji złych, gniewnych, nienawistnych – jakby to wszystko działo się wczoraj. Jak gdyby Litwa nie zrealizowała w międzyczasie swojego głównego dążenia do narodowego zjednoczenia, do odzyskania stolicy!...” (Ostatnie słowo oskarżonego „Kultura” Nr 4 1976). W internetowej Wikipedii hasła o umowie suwalskiej w dziewięciu językach, w tym po litewsku, polsku, angielsku, francusku, niemiecku i włosku. Szczegółowe hasło po angielsku jest prawdopodobnie napisane przez Litwinów, gdyż kopiuje litewską propagandę w tej sprawie. Myślę, że zastanawiająco lakoniczne (!) hasło w języku polskim jest także napisane przez jakiegoś Litwina i ma wskazywać na to, że Polacy uciekają od napisania prawdy – litewskiej prawdy o tej umowie. A więc litewskie kłamstwo o umowie idzie w świat. Oburzającym jest to, że żaden historyk polski nie zainteresował się tą sprawą: w Wikipedii można domagać się uzasadnionych poprawek. A mamy jak zwykle: Polacy nic się nie stało. – Krótko mówiąc Litwini nie chcą zrezygnować ze swoich kłamstw o umowie suwalskiej. Są one im na rękę, gdyż teraz, po odzyskaniu niepodległości w 1991 r., na podstawie tych kłamstw, które podbudowują ich prawa do Wilna, uparcie domagają się od rządu polskiego, aby przeprosił Litwę i Litwinów za akcję gen. L. Żeligowskiego i za rzekomą okupację Wilna przez Polskę w latach 1920-39.
Zakończmy tę ważną, zakłamaną przez Litwinów i aktualną po dziś dzień sprawę dwoma wypowiedziami o Wilnie - Vincasa Čepinskisa i E. Żaglla (Edmunda Jakubowskiego). Vincas Čepinskis (1871-1940) był uczonym i politykiem litewskim, od 1922 r. profesorem Uniwersytetu Kowieńskiego i w 1926 r. ministrem edukacji w rządzie socjaldemokratów, na którym to stanowisku przyczynił się do stworzenia dobrych warunków rozwoju polskiej oświaty na Litwie, za co był krytykowany przez litewskich nacjonalistów; postawienie Čepinskisa na czele resortu oświaty było jednym z głównych warunków poparcia mniejszości polskiej dla rządu centrolewicy (P. Łossowski). Podczas wizyty w Kownie w 1929 r. dwóch polskich uczonych Włodzimierza Antoniewicza i Władysława Semkowicza prof. Čepinskis okazał cywilną odwagę mówiąc: „Nie wątpię, że jeśli Litwa odzyskałaby Wilno (w 1920 r.), nie zdołałaby go utrzymać i państwo litewskie musiałoby upaść. Sam los strzegł Litwę, że teraz nie posiada Wilna… Dominują u nas niezdrowe poglądy w sprawie wileńskiej, stając się wręcz psychopatologicznym zjawiskiem. Sprawa Wilna została zdemoralizowana. Widać, że w tej kwestii ktoś coś robił z wyrachowaniem” (R. Czarnecki, J. Ochmański). Z kolei Edward Jakubowski, przedwojenny dziennikarz polski w Kownie, a po wojnie stały współpracownik paryskiej „Kultury” napisał: „Ile razy Wilno było (czy jest także obecnie – M.K.) choćby z nazwy litewskie zawsze z łaski Sowietów („Kultura” Nr 7-8 1969). Litwini nie wywalczyli sobie Wilna i żadna konferencja międzynarodowa miasta Litwie nie przyznała. Trzy razy dostawali nielitewskie etnicznie miasto psim swędem – przez agresję sowiecką na Polskę.
Litwini nie godząc się z utratą Wilna rozpoczęli wojnę z Litwą Środkową, starając się drogą zbrojną przyłączyć Wilno do Litwy. Litwę wspierały równie antypolskie jak ona Niemcy. Prasa niemiecka dostała antypolskiej wścieklizny, gdyż inaczej trudno to nazwać. Granicę litewsko-niemiecką w Prusach Wschodnich przekroczyły całe kompanie i szwadrony niemieckich ochotników oraz instruktorów (według zaniżonych danych niemieckich ponad 1000 ludzi) co ustało dopiero na skutek interwencji Francji (R. Czarnecki). Ostatecznie wojska litewskie przegrały tę wojnę (do niewoli dostał się nawet dowódca wojsk litewskich gen. Nastopka) i 29 listopada 1920 r. podpisano ostateczne zawieszenie broni. Litwa Środkowa utrwaliła swoje istnienie. Toteż rozwiązania konfliktu polsko-litewskiego o Wilno szukano na drodze dyplomatycznej. Rokowania polsko-litewskie toczyły się w Brukseli od 20 kwietnia do 3 czerwca 1921 r. Prezydent Ligi Narodów Paul Hymans wystąpił z planem, sugerującym przyłączenie Wilna do Litwy przy jednoczesnym utworzeniu z Litwy państwa federacyjnego, złożonego z dwóch autonomicznych prowincji – wileńskiej i kowieńskiej, w których języki litewski i polski byłyby równouprawnione. Litwa byłaby związana z Polską konwencjami: militarną, ekonomiczną i posiadała by wspólną z Polską radę do spraw zagranicznych. Litwa odrzuciła ten plan, co w praktyce oznaczało koniec pośrednictwa Ligi w sporze tych dwóch państw (J. Ochmański, R. Czarnecki).
Przynależności Wilna do Polski bez żadnych ograniczeń i zastrzeżeń domagały się liczne masowe wiece i petycje ludności Wilna i Wileńszczyzny (W. Sukiennicki). Wówczas, zgodnie z obietnicą daną przez gen. Żeligowskiego mieszkańcom Litwy Środkowej, zorganizowano demokratyczne wybory powszechne. Wybory odbyły się 8 stycznia 1922 r. Kraj został podzielony na dziesięć okręgów wyborczych: 1. Szyrwinty (wybory nie odbyły się) 2. Święciany 3. Komaje 4. Oszmiana 5. Troki 6. Wysoki Dwór (wybory nie odbyły się) 7. Wilno Północ, 8. Wilno Południe 9. Wilno - miasto, 10. Lida 11. Wasiliszki 12. Brasław. Na jeden mandat przypadało 7 tys. wyborców, ogółem miano wybrać 106 posłów. Największa liczba reprezentantów przypadła na miasto Wilno (18 posłów), najmniejsza na Troki (sześciu). Wybierano w systemie pięcioprzymiotnikowym, a więc proporcjonalnym, głosy przeliczano metodą dHondta. Prawo głosowania mieli obywatele, którzy ukończyli 21 lat, urodzili się na Wileńszczyźnie i mieszkali na niej co najmniej przez pięć lat przed 1914 r. W trakcie wyborów porządku w lokalach wyborczych mieli pilnować nie policjanci ani wojsko, tylko Związek Bezpieczeństwa Kraju (ZBK). Miało to uchronić organizatorów wyborów przed zarzutem wywierania nacisku na wyborców. W dniu wyborów wyprowadzono także z Wilna wojsko tam stacjonujące. Głosowanie zostało zbojkotowane przez większość przedstawicieli mniejszości narodowych: Litwinów i Żydów oraz środowiska białoruskie związane z emigracyjnym rządem w Kownie. Litwini nie głosowali, aby nie wyszło na jaw jak mała jest ich liczba na Litwie Środkowej, a Żydzi chcieli pozostać neutralni w konflikcie polsko-litewskim. Z ogólnej liczby 386 823 uprawnionych do głosowania osób wszystkich narodowości w wyborach zagłosowało 249 325 osób, tj. 64,35% osób uprawnionych do głosowania, co jest wynikiem bardzo dobrym (np. podczas wyborów parlamentarnych w Polsce w 2019 r. frekwencja wyborcza wyniosła 61,74%); największa frekwencja była w 55 obwodach – najbardziej polskich, a najniższa w 10 obwodach, w których większość ludności stanowili Litwini (Święciańskie) oraz w 2 obwodach polsko-białoruskich. Największa była w okręgu Wilno Północ (78,85%), najmniejsza w Komajach - 52,36% i samym Wilnie (ze względu na bojkot ludności żydowskiej) - 54,80% - na 79 350 osób uprawnionych do głosowania, wzięło udział w wyborach 43 490 osób (nie głosowali Żydzi). Wszystkie mandaty w tym mieście zdobyli polscy kandydaci: 15 mandatów przypadło Polskiemu Centralnemu Komitetowi Wyborczemu i po 1 mandacie otrzymała Polska Partia Socjalistyczna, Odrodzenie i Demokraci. Wśród Polaków głosowało 80,8% uprawnionych, Litwinów poszło do urn jedynie 8,2% (byli to propolscy Litwini), Żydów 15,3%, a Białorusini stawili się do urn w niecałej połowie - 41%, a więc raczej bardzo dużo. Największy sukces w wyborach odniosły polskie stronnictwa narodowe skupione w tzw. bezpartyjnym Zespole Stronnictw i Ugrupowań Narodowych (ZSiUN), silnie powiązane z ogólnopolskim obozem endeckim, opowiadające się za bezwarunkową i szybką inkorporacją regionu w skład Polski, które otrzymały 43 mandaty w Sejmie. Na drugim miejscu uplasowały się tzw. Rady Ludowe z 34 parlamentarzystami. Kolejne miejsca zajęły PSL Ziemi Wileńskiej (związane z PSL „Piast”) - 13 miejsc, PSL „Odrodzenie - Wyzwolenie” (związane z PSL Wyzwoleniem) - 6, PSL „Odrodzenie” - 3, Stronnictwo Demokratyczne - 4, PPS Litwy i Białorusi - 3. Rady Ludowe i ZSiUN mające łącznie 77 mandatów stały na gruncie inkorporacji Wilna do Polski. Wszystkie pozostałe ugrupowania opowiadały się bądź za koncepcją federacji Polski z Litwą Środkową i – jeśli to by było możliwe Litwą Kowieńską, albo za nadaniem regionowi szerokiej autonomii w ramach państwa polskiego. Tym samym wszyscy wyborcy i reprezentujący ich posłowie odrzucili przyłączenie Litwy Środkowej do Litwy Kowieńskiej (Wikipedia, Wacław Chocianowicz Sejm Wileński w 1922 roku (w:) „Zeszyty Historyczne IV”, Paryż 1963).
Związek pracowników prasy polskiej w Wilnie z prezesem Czesławem Jankowskim na czele zorganizował na okres wyborów specjalne biuro prasowe „Cercle de la Presse”, który miało za zadanie ułatwienie kolegom z zagranicy zorientowanie się w sytuacji wyborczej oraz nawiązanie kontaktów z miejscową ludnością. W Biurze Prasowym były wszystkie zarządzenia wyborcze w językach angielskim i francuskim. Wszyscy przyjezdni dziennikarze rejestrowali się w biurze, tylko dziennikarze niemieccy i rosyjscy nie dopełnili tego typu kurtuazji. Reprezentowanych było 11 pism francuskich jak: „Temps”, „Le Matin”, „Petit Parisien”, „Le Monde”, „Universitate” i szereg innych. Z angielskich były „Times”, „Daily News”, „The Manchester Guardian” i “Morning Post”. Ponadto dwa pisma włoskie, cztery amerykańskie, kilka szwajcarskich oraz szereg agencji telegraficznych (W. Chocianowicz jw.). Nie było dziennikarzy litewskich, dlatego, że nie chcieli być świadkami sromotnej przegranej Litwy Kowieńskiej z polską ludnością Wilna i Wileńszczyzny.
Oto niektóre z zapomnianych dzisiaj uwag i opinii dziennikarzy zachodnich o wyborach do Sejmu Litwy Środkowej, które mają wartości historyczną i potwierdzają polskość Wilna i Wileńszczyzny w 1922 r. i przez to prawo Polski do posiadania tej ziemi: „Temps” 9.1.1922: „Wilno 7 stycznia. Miasto jest bardzo żywo zainteresowane wyborami. Spokój panuje wszędzie zupełny. Rząd prowizoryczny zapewnił zupełną swobodę w głosowaniu. Dziś już można z pewnością oświadczyć, że mieszkańcy miasta będą głosować za Polską. Litwini, których liczba jest bardzo niewielka, powstrzymują się od głosowania… Białorusini w większości głosować będą za Polską. Żydzi powstrzymują się od głosowania nie dla przyczyn zasadniczych, ale taktycznych…”; „Petit Journal” 10.1.1922: „…lud leniwy lecz w każdym razie zaciekły, by zachować Wilno dla Polski… lecz Litwini, których stolica Kowno jest marnym miasteczkiem, gorąco pragnęli Wilna. Co zrobiła Liga Narodów? Zażądała wyborów ogólnych (no i się odbywają)… Czy Litwini istnieją w tym kraju? W każdym razie ja ich nie widziałem…”; „Excelsior” 12.1.1922: „…Wyniki wyborów przeszły wszelkie oczekiwania. Głosowało 70%... Olbrzymia większość oświadczyła się za Polską, pomimo 150-letniego prześladowania i wysiłków rosyjskich, zmierzających do nadwyrężenia stosunków polsko-litewskich przez sztuczne wytworzenie tzw. kwestii litewskiej. Polska dąży szczerze do porozumienia z Litwą, jednakże nieprzejednane stanowisko Litwy Kowieńskiej stoi temu na przeszkodzie. Od roku 1915, gdy powstał rząd litewski, przeważają na Litwie wpływy niemieckie. Litwa szuka bezpośredniego połączenia z bolszewią, do czego jako klucz służy Wilno. Teraz wobec olśniewającego zwycięstwa polskiego w wyborach może jej stanowisko ulegnie zmianie. Litwa nie może rościć sobie praw do miasta odwiecznie polskiego, o kulturze polskiej…”; „New York Herald” 10.1.1922: „Rezultaty wyborów w Wilnie. 15 deputowanych za wcieleniem do Polski, 3 za federacją, żadnego za połączeniem z Litwą… Osobiste wrażenie, że Wilno jesz zupełnie polskim miastem”; „Echo de Paris” 10.1.1922: „Plebiscyt wileński odbył się wczoraj w spokoju. Przyłączenie do Polski wydaje się pewne… kampania wyborcza była bardzo ożywiona dzięki całkowitej swobodzie pozostawionej wszelkim propagandom. Wszystko odbyło się bez najmniejszego zaburzenia”; „Times” Londyn 14.1.1922: „Wybory wileńskie. Wybory sprzyjają Polsce…”.
Najbardziej jednak charakterystyczną jest wypowiedź przedstawiciela agencji Havasa w „Journal de Geneve” z dnia 13.1.1922, w którym daje on doskonałą ocenę wypadków i wykazuje znajomość zagadnienia: „Wybory wileńskie… włączając mimo największych trudności parlamentarnych okręgi Lidy i Brasławia do terytorium wyborczego, Polska posunęła się do ostatnich granic wierność swą dla zasady samostanowienia, której domagała się zawsze dla wszystkich ludów…”, podkreślając duch liberalny wyborów dziennik kończy: „…jeżeli dzięki wyborom, dokonanym w dniu 8 stycznia, przywrócony będzie pokój w tej części Europy, jeżeli sprawa Wilna zniknie wreszcie z listy spraw spornych, jeżeli Polska, mocarstwo 30-milionowe, będzie mogła na koniec poświęcić swe siły dziełom pokoju, co jest jej życzeniem i celem, wtedy, naszym zdaniem, wielkie mocarstwa będą mogły z wielką dla siebie korzyścią nie mówić więcej o projekcie Hymansa. Każdy przyzna, iż w Genewie, w ziemie w 1921 r. robiono wiele hałasu o nic dookoła tej kwestii, której nici wymykały się z rąk ludziom wierzącym, że je mocno trzymają. Ci w których interesie leży wyciągnięcie wniosków z naturalnego uregulowania sprawy Wilna, powinni wnioski te wyciągnąć bez żadnego wstydu, co będzie zresztą bardzo korzystne dla całej Europy…”.
1 lutego 1922 r. zebrał się Sejm Litwy Środkowej, którego przewodnictwo objął arcybiskup Karol Hryniewiecki (1841-1929), biskup wileński w latach 1883-85, który za swoją działalność patriotyczną i walkę z rusyfikacją został zesłany do Jarosławia nad Wołgą, a kiedy w 1890 r. został zwolniony, zabroniono mu powrotu do Wilna. Ksiądz Arcybiskup stał na trybunie przez długą chwilę, nie mogąc wydobyć z siebie głosu ze wzruszenia. A kiedy przemówił powiedział: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus... Kiedy przed 60-ciu laty brałem udział w powstaniu styczniowym... Przez chwilę nie przestałem wierzyć wraz z rówieśnym pokoleniem (że odżyje Polska i Wilno będzie polskie)... Powołani zostaliście dać świadectwo wszem wobec, iż polską jest ta ziemia... Puścisz Panie sługę Twego w pokoju, albowiem oczy moje oglądały zbawienie ludu Twego” („Rzeczpospolita” 2.2.1922). 20 lutego 1922 roku Sejm Litwy Środkowej przyjął Uchwałę w przedmiocie przynależności państwowej Ziemi Wileńskiej. Za wnioskiem o przyłączenie ziemi wileńskiej do Polski głosowało 96 posłów, 6 wstrzymało się od głosu. Oto treść tej uchwały (dziś jest ona poza grupką historyków w ogóle nieznana, świadomie przemilczana przez polactwo, dlatego warto ją w całości przypomnieć Polakom):
„1. Wszelkie więzy prawno-państwowe, narzucone nam przemocą przez Państwo Rosyjskie, uważamy za bezpowrotnie zerwane i nieistniejące, jak również odrzucamy wszelkie prawo Rosji do ingerowania w sprawie Ziemi Wileńskiej.
2. Roszczenia prawno-państwowe do Ziemi Wileńskiej, zgłaszane przez Republikę Litewską, które znalazły swój wyraz w traktacie litewsko-sowieckim z dnia 12-go lipca 1920, jako też i wszelkie inne odrzucamy i na zawsze uchylamy.
3. Stwierdzamy uroczyście, że nie uznamy żadnej decyzji, zarówno o losach ziemi naszej, jak i w sprawie jej wewnętrznych urządzeń, powzięte przez czynniki obce wbrew naszej woli.
4. Ziemia Wileńska stanowi bez warunków i zastrzeżeń nierozdzielną część Rzeczypospolitej Polskiej.
5. Rzeczpospolita Polska posiada pełne i wyłączne prawo zwierzchności państwowej nad Ziemią Wileńską.
6. Władze ustawodawcze Rzeczypospolitej Polskiej posiadają jedyne i wyłączne prawo stanowienia o ustawach i urządzenia w Ziemi Wileńskiej zgodnie z konstytucją Rzeczypospolitej polskiej z dnia 17-go marca 1921.
7. Wzywamy Sejm Ustawodawczy i Rząd Rzeczypospolitej Polskiej do natychmiastowego przystąpienia do wykonywania praw i obowiązków, wypływających z tytułu przynależności Ziemi Wileńskiej do Rzeczypospolitej (dziennik „Rzeczpospolita”, Warszawa, 21 lutego 1922).
Litwa Środkowa została przyłączona do Polski 6 kwietnia 1922 roku mocą ustawy Sejmu Ustawodawczego „O objęciu władzy państwowej nad Ziemią Wileńską”.
15 marca 1923 r. Konferencja Ambasadorów Ententy zatwierdziła wschodnie granice Polski, czyli m.in. przyłączenie do niej polskiego Wilna. 5 kwietnia granicę tę uznały Stany Zjednoczone. Tym samym przynależność Wilna do Polski uzyskała międzynarodową sankcję prawną i do 1939 r. granicy tej nikt wówczas nie kwestionował, poza Litwą i początkowo Związkiem Sowieckim. 22 kwietnia 1922 r. odbył się akt końcowy – objęcie władzy nad Wilnem przez Polskę. Józef Piłsudski, który tego aktu dokonywał, podniósł w swym przemówieniu: „Wilno wstępuje obecnie w nowe życie, które formuje się inaczej, niż to, jakie dawała jego historyczna przeszłość. W dniu wielkiego tryumfu, tryumfu polskiego, który tak gorąco wszyscy tu zebrani odczuwają, nie mogę nie wyciągnąć przez kordon nas dzielący ręki do tych tam w Kownie, którzy może dzień dzisiejszy, dzień naszego tryumfu, uważają za dzień klęski i żałoby. Nie mogę nie wyciągnąć ręki nawołując do zgody i miłości. Nie mogę nie uważać ich za braci”.
Dlatego litewskie wprost maniackie twierdzenie, że Polaka w latach 1920-39 okupowała Wilno jest niczym innym jak wyjątkowo podłym kłamstwem. Po prostu zwykłym łajdactwem, bowiem inaczej tego nie można nazwać! Rzeczą, która cechuje współczesnych Litwinów w odniesieniu do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie, a przede wszystkim do polskiej historii i polskiego dziedzictwa na terenie współczesnej Litwy czy raczej Lietuwy, bo tak ten kraj powinien być dzisiaj właściwie nazywany przez Polaków. Bowiem niewiele ma on wspólnego z historyczną Litwą i historycznymi Litwinami. Historyczni Litwini byli dla Polaków braćmi, współcześni mieszkańcy Lietuwy – Lietuwisi należą do najbardziej zajadłych naszych wrogów!
Z międzynarodowym uznaniem przynależności Wilna do Polski nie pogodziły się przesiąknięte głupotą i nienawiścią do Polski i Polaków władze Litwy. Chociaż faktyczną siedzibą rządu litewskiego było Kowno – i trwało by to do końca świata, gdyby nie II wojna światowa i triumf międzynarodowego bezprawia sowiecko-amerykańsko-brytyjskiego w Jałcie w 1945 r., to za stolicę Litwy uważano prawnie polskie Wilno. Tak też zostało to zapisane w konstytucji litewskiej z 1928 i 1938 r. (artykuł 6).
Czy jakiekolwiek państwo może okupować ziemie zamieszkane od kilkuset lat w zdecydowanej większości przez przedstawicieli tego państwa – ludzi tego samego pochodzenia etnicznego?! Czy Grecy mają dzisiaj prawo do odebrania Turcji czysto tureckiego Konstantynopola-Istambułu, który jest ich od kilkuset lat tylko dlatego, że w przeszłości przez ponad tysiąc lat i do 1453 r. była to stolica greckiego narodu i ciągle jest duchową stolicą greckiego prawosławia?! A Grecy do Konstantynopola mają sto razy większe prawo niż Litwini do Wilna! Dlatego Grecy bardzo ubolewają, że tak się stało, ale nie domagali się i nie domagają przyłączenia Istambułu do Grecji i nie mają w swojej konstytucji artykułu mówiącego, że Konstantynopol jest stolicą Grecji. Zaakceptowali rzeczywistość czego w swej nacjonalistycznej głupocie nie potrafili uczynić – bez współczucia dla nie-Litwinów Litwini. Ponoć katolicy! I jeszcze jedna uwaga: jeśli by nawet Polska okupowała Wilno w latach 1919-1939, to byłaby to zapewne jedyna w dziejach świata okupacja, z której zadowoleni byli mieszkańcy okupowanej ziemi.
Polacy wierzyli, że tak bardzo polskie Wilno będzie już zawsze polskie. Zapomniano czy nie chciano wierzyć w to, że piekło, czyli królestwo Szatana, jest tutaj na ziemi, a nie gdzieś w przestworzach czy głęboko pod ziemią. Że na świecie zawsze triumfuje zło, że człowiek człowiekowi jest wilkiem (wyjątki potwierdzają regułę). Dziewiętnaście lat później – w 1939 r. przyszło potwierdzenie tego.
W latach 1918-20 przez konflikt z Polską wykrystalizowała się litewska polityka zagraniczna. Najlepiej scharakteryzował ją polski minister spraw zagranicznych Aleksander Skrzyński (1924-26) mówiąc, że Litwa jest przedłużeniem antypolskiego frontu już to niemieckiego, już to rosyjskiego, a właściwie połączeniem obu tych frontów. Przez cały okres międzywojenny Kowno dbało o jak najlepsze stosunki z Berlinem i Moskwą, licząc jednocześnie na pogorszenie się koniunktury międzynarodowej Polski, do czego także sama starała się przyczyniać. W paryskiej „Kulturze” (Nr 3 1956) polski działach na Litwie Kowieńskiej, inż. Bolesław Lutyk napisał: „Będąc posłem z ramienia mniejszości polskiej w Litwie do Sejmu Litewskiego w Kownie w latach 1923-27, miałem sposobność zapoznania się z nastrojami, jakie panowały w politycznych stronnictwach litewskich… Prawica litewska: narodowcy (Smetona, Waldemaras) i chrześcijańska demokracja (ksiądz Purickas) pokładali nadzieje na dobrych stosunkach z Niemcami. Lewica: ludowcy (Sleżevicius, Tolusis) oraz socjaldemokraci (Pożela) zerkali w stronę Sowietów. Stosunek do Polski wszystkich stronnictw był jednakowo negatywny. W roku 1926 Sleżevicius doszedł do władzy i jako premier udał się natychmiast do Moskwy; wrócił z triumfem, przywożąc traktat handlowy w którym Sowiety, między innymi, uznawały prawa Litwy do Wilna i obiecały poparcie dyplomatyczne w tej sprawie. W praktyce jednakże przyjaźń ta okazała się złudna…”. Tak Niemcy jak i Związek Sowiecki w ogólnej swej polityce traktowały malutką i bez żadnego znaczenia Litwę instrumentalnie (Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść, bo już nam jest niepotrzebny). Już w 1932 r. Związek Sowiecki zawierając z Polską pakt o nieagresji uznał przynależność Wilna do Polski, w marcu 1939 r. Niemcy w sposób bezceremonialny (ultimatum) odebrali Litwie Kraj Kłajpedzki, a we wrześniu tego roku oddały Litwę Stalinowi na pożarcie, który w czerwcu 1940 r. bezceremonialnie zlikwidował państwo litewskie, przyłączając Litwę do Związku Sowieckiego, z wszystkimi tego tragicznymi dla Litwinów następstwami. Po napaści Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. Berlin ani myślał odbudować państwowość litewską, a organizatorzy zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 r. mieli w planie oddanie Litwy Polsce. Zamach się nie udał i Stalin ponownie zajął Litwę w 1944/45 r.
Po ostatecznym przyłączeniu Wilna do Polski Litwę/Litwinów ogarnęła wprost antypolska wścieklizna. Jej pierwszą ofiarą stali się Polacy mieszkający na Litwie. Nastąpił jeszcze większy wzrost ich prześladowania. Aresztowano wiele osób, popełniając przy tym gwałty i nadużycia (R. Czarnecki). Czesław Miłosz pisał: „Szczególnie nieprzyjemnie jest, mając dziesięć lat, zostać złapanym przez litewskie straże i siedzieć jako samotny więzień w chlewie”. Gdyby Litwini nie bali się reakcji Polski i świata to najchętniej wymordowaliby wszystkich Polaków na Litwie. A że było ich stać na taką zbrodnię potwierdzają ich potworne zbrodnie dokonane na Polakach podczas II wojny światowej (np. w Ponarach czy sugerowanie Niemcom, aby po likwidacji Żydów z getta wileńskiego przesiedlić do niego Polaków wileńskich i zlikwidować tak jak zlikwidowano Żydów). Niestety, z winy Polski po dziś dzień zbrodnie litewskie nie zostały rozliczone, co jest dla Litwinów zachętą do obecnego prześladowania Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie.
Litwini tym razem zaczęli prowadzić nie tylko już jawnie, ale także niczym już niepohamowaną antypolską politykę, zgodną zresztą z ich politycznym credem, którym tak w polityce zagranicznej jak i wewnętrznej był wprost wyjątkowo zażarty i brutalny antypolonizm, stąd stosunki polsko-litewskie aż do marca 1938 r. były wyjątkowo bardzo złe. Odrzucano każdą próbę Warszawy mającą na celu unormowanie stosunków między obu państwami, ostatnią podjętą w 1937 r. Nie dość na tym, że polska delegacja w Gdańsku czekała nadaremnie przez trzy dni na przybycie delegacji litewskiej, która miała przyjechać i prowadzić rozmowy ze stroną polską, to litewski minister spraw zagranicznych Łozorajtis zachował się wyjątkowo po chamsku, nie racząc poinformować Warszawę, że rząd litewski postanowił w ostatniej chwili nie wysłać delegacji. Wyjątkowo złośliwy i grubiański karzeł myślał, że może grać Warszawie w nieskończoność na nosie. Wówczas Kazimiera Iłłakowiczówna w obliczu zarysowującego się konfliktu światowego napisała wiersz Głos w sprawie Litwy, w którym wołała: „Dziedzice podejrzliwi/Tradycji Witoldowej/Wolicie pod jarzmo Niemca/ Niebacznie poddać głowy”. I zgodnie ze stanowiskiem rządu litewskiego nic nigdy nie miało ich polepszyć. Stąd zrezygnowano z wysłania delegacji do Gdańska i jednocześnie, aby do polepszenia stosunków z Polską nie dopuścić, propaganda litewska ze zdwojoną siłą wmawiała Litwinom, że Litwa jest w stanie wojny z Polską, która chce podbić ich kraj, co trzymało Litwinów w antypolskim napięciu. Polska mogła łatwo wygrać wojnę z maleńką Litwą, ale Warszawa przez lata wcale nie chciała podboju czy ukarania Litwy za jej wspieranie Związku Sowieckiego w wojnie z Polską. Zaniechała tego, pozwalając tym samym Litwie na prowadzenie wyjątkowo złośliwej antypolskiej polityki w Europie i na gorsze od pruskiego i rosyjskiego traktowanie tamtejszych Polaków. Teraz jednak Warszawa postanowiła zaostrzyć politykę wobec Litwy. Czekano teraz na odpowiedni moment, aby poskromić litewskich polakożerców.
Bowiem Litwini stali się polakożercami do ostatnich możliwych granic. W tym upadku moralnym mogli konkurować jedynie z hitlerowcami okupującymi Polskę w latach 1939-1945. Polak na Litwie dla rządu litewskiego nie był człowiekiem. Również Polak-katolik dla Litwina-„katolika” także nie był człowiekiem i chyba katolikiem! Było to widoczne na każdym kroku w miejscach publicznych włącznie z kościołami, jeśli Litwin wiedział, że ma do czynienia z Polakiem. Szczególnie widoczne to było w Sejmie litewskim (Seimas). Historyk Piotr Łossowski pisze: „Specyficzną izolacją, a poniekąd nawet oficjalnym bojkotem towarzyskim, objęci byli działacze polscy za Litwie. Szczególnie wyraźnie uwidoczniło się to w odniesieniu do członków polskiej frakcji poselskiej w Sejmie litewskim. Jak wspomina jej przewodniczący, poseł Wiktor Budzyński: „Nikt z Litwinów (w Sejmie) nie witał się z nami, nie nawiązywał znajomości, nawet z najbliższych sąsiadujących foteli. Każdy omijał Frakcję naszą lub poszczególnych jej członków, spotykanych na korytarzach, w obawie o posądzenie go o jakąś znajomość” (P. Łossowski). Co więcej, polskich posłów nagminnie wyzywano, a nawet w 1922 r. pobito posła Śnielewskiego, a w ks. Bronisława Lausa rzucił krzesłem poseł Jonas Bildušas. Wśród posłów litewskich, którzy bojkotowali posłów polskich w Sejmie litewskim była duża gromadka litewskich księży katolickich. No i oczywiście nic nie zareagowali na pobicie posła Śnielewskiego i rzucenie krzesłem w księdza (!) Bronisława Lausa, uważając zapewne, że księżom litewskim tak wolno postępować, że mają na to pozwolenie od Boga. Gorzej, podczas posiedzenia litewskiego Sejmu Ustawodawczego 6 lipca 1921 r. działacz mniejszości polskiej w przedwojennej Litwie i poseł na ten Sejm z listy polskiej, ksiądz (!) Bronisław Laus został publicznie nazwany przez posła litewskiej chadecji, księdza Mykolasa Krupavičiusa "wszą"; podobnym epitetem ten ksiądz-poseł obdarzył wówczas wszystkich Polaków mieszkających na Litwie: wszy naszego litewskiego narodu. We wszystkich szkołach uczono już najmłodsze dzieci i młodzież nienawiści do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że w taki to sposób dzieci tych dzieci wychowane w ten sposób piły polakożerstwo z mlekiem matki, zgodnie z tym co napisał Alfredas Bumblauskas. Dodatkowo nienawiść sączyły wszystkie czasopisma litewskie, wśród których prym wiodły tzw. czasopisma katolickie. Gazety i czasopisma litewskie bezustannie zamieszczały złośliwe, kpiące i szydercze teksty i wierszyki o Polsce i Polakach w ogólnie, a w szczególności o Polakach na Litwie Kowieńskiej, których także nazywano „wszami narodu litewskiego”. Powszechnie używano połajanek: ropuze Lenkas - Polak to ropucha i isdarikas - zdrajca (Z.Sz. Brzozowski). „Ulubionym motywem było także stwierdzenie, że Polacy na Kowieńszczyźnie nie są Polakami, bo mówią gwarą (nazywając ją złośliwie żargonem) i nie są w stanie zrozumieć języka polskiego” (historyk litewski L. Kondratas). Kubły pomyj lano na marsz. Józefa Piłsudskiego. Głośna była sprawa Adama Jana Dowgirda (1913-1994 Białystok), polskiego studenta medycyny Uniwersytetu Kowieńskiego, który spoliczkował w 1934 r. redaktora naczelnego gazety „Kuntaplis”, która umieściła karykaturę marszałka Józefa Piłsudskiego klęczącego w niedwuznacznej pozycji przed Adolfem Hitlerem, za co został relegowany z uczelni (Echa tych złośliwości pod adresem Polaków i Polaków na Litwie są widoczne w prasie litewskiej po dziś dzień!). Nawet antypolska propaganda niemiecka bledła przy polakożerstwie pism litewskich! Do antypolskiej propagandy włączyła się również większość litewskiej elity kulturalnej, m.in. pisarze i artyści. O jej zgniliźnie moralnej i polakożerstwie może poświadczyć wiele przykładów. Najwymowniejszym jest przykład znanego rzeźbiarza litewskiego Petrasa Rimšy (1881-1961), byłego studenta Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (1904-1905), który później zarażony przez nacjonalistów litewskich nienawiścią do Polaki i Polaków, bez żadnego wstydu pozwolił sobie na chamskie i wyjątkowo obrzydliwe – rasistowskie ataki na Polskę i Polaków w swej twórczości artystycznej: zaprezentował rzeźbę „Walka” przedstawiającą walkę litewskiej Pogoni z polskim Orłem Białym, a na wydanych przez siebie medalach wileńskich przedstawił Polskę jako świnię w rogatywce, przebitego włócznią polskiego smoka oraz nagą polską prostytutkę narzucającą się litewskiemu chłopu (The Medals of Petras Rimsa „The Numismatist” 96, str. 910–928). W 2006 r. Poczta Litewska, jak gdyby nic złego się nie stało, postanowiła uczcić tego polakożercę wypuszczając znaczek pocztowy z podobizną tego „artysty”. Tym samym dzisiejsza Poczta Litewska poparła polakożerczą działalność Rimšy. To tak, jakby Poczta Niemiecka uczciła dziś znaczkiem jakąś polakożerczą wypowiedź hitlerowskiego ministra propagandy Goebbelsa.
Głupotą i skandalem wypływającym z nienawiści do Polski i Polaków było przeredagowanie przez Mykolasa Biržiškę (1882-1962) poematu polskiego wieszcza narodowego Adama Mickiewicza (1798-1855) pt. Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie, który jest powszechnie uważany za polską epopeję narodową. Litwini nie wiadomo z jakiego powodu uznawali go przez długie lata za poetę litewskiego, a obecnie uznają go za „poetę litewskiego i polskiego” (w tej kolejności – litewska Wikipedia w Internecie), chociaż Mickiewicz nie urodził się na Litwie, urodził się w polskiej rodzinie i sam uważał siebie za Polaka, nie znał języka litewskiego i wszystkie swoje utwory napisał po polsku oraz walczył o wolną Polskę, a nie Litwę. Biržiška był nacjonalistą litewskim, polakożercą, historykiem literatury i przed wojną ministrem oświaty. Był tak wielkim polakożercą, że na tym stanowisku i jako wydawca jak ognia unikał słów „Polska” i „polski” i nie tylko ingerował w pracę tłumaczy, lecz własnoręcznie wykarczowywał z ich tekstów wszystko, co się z polskością wiązało. W 1928 r. przygotował do druku to co Litwini przetłumaczyli z Pana Tadeusza, usuwając wszystkie wyrazy i zwroty, w których figurują słowa „Polska”, „polski” lub inne kojarzące się z Polską, jak np. Częstochowa czy mazurek oraz nazwiska Polaków. Np. z koncertu Jankiela wiersze „Jeszcze Polska nie zginęła” i „Marsz Dąbrowski do Polski” usunął całkowicie; w innym miejscu nazwisko Dąbrowski zastąpił wyrazem „wódz”, wiersz: „Takiej kawy jak w Polsce nie ma w żadnym kraju” przerobił na: „Takiej kawy nigdzie indziej nie zobaczysz”, itd., itd. (M. Jackiewicz). Jak już wspomniałem, Litwini uważają dzisiaj Adama Mickiewicza za poetę litewskiego. Dlatego warto przypomnieć nieznany Polakom fakt, że korzystając z upadku państwa polskiego we wrześniu 1939 r., w kwietniu 1940 r. władze Kowna zburzyły polską pamiątkę w tym mieście - dworek, w którym mieszkał poeta podczas pobytu w Kownie w latach 1819-23. Bali się tego uczynić przed wojną.
Nacjonaliści litewscy uważali, że mogą dowolnie zmieniać czyli fałszować teksty wielkich polskich pisarzy, które świadczyły o ich polskości i później bezpodstawnie i bezwstydnie ogłupiać Litwinów twierdzeniami, że to są pisarze litewscy lub podsuwać im błędną myśl, że to są Litwini, jak np. zrobiono (litewska Wikipedia) z bez wątpienia polskim poetą pochodzącym z Mazowsza Maciejem Sarbiewskim (1595-1640), którego nazwano „litewskim poetą barokowym”, tylko dlatego, że przez krótki czas mieszkał w polskim Wilnie. Z Jana Kochanowskiego i Mikołaja Kopernika także zrobiono Litwinów, chociaż w ich przypadku, nawet nigdy nie byli w Wilnie i na Litwie!
Od czasów „Auszry” (1883-86) Litwini fałszowali historię Litwy, unii polsko-litewskiej i w ogóle także samą historię Polski. Jednak zakłamywanie historii Litwy przez samych Litwinów doszło do zenitu w latach dyktatury Antanasa Smetony, czyli narodowców w latach 1926-40. Litewski historyk Alfredas Bumblauskas, profesor Uniwersytetu Wileńskiego twierdzi, że narodowcy oraz ich nadworny – oficjalny historyk Litwy Adolfas Šapoka (przed wojną profesor Uniwersytetu w Kownie) oraz narodowcy od lat dwudziestych i w zasadzie po dziś dzień tworzyli najbardziej zakłamaną i zajadłą antypolską wersję historii Litwy, w myśl której to Rosja uratowała litewskość przed dominacją kultury i języka polskiego. Profesor twierdzi, że z tego sposobu postrzegania przeszłości wycofano się w nowej Historii Litwy, opracowanej przez profesorów Alfredasa Bumlauskasa, Alfonsasa Eidintasa, Antanasa Kulakauskasa oraz Mindaugas Tamošaitis i wydanej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy w 2012 r., z okazji przygotowań Litwy do prezydencji w Unii Europejskiej. Książka opisuje w formie skrótowej historię Litwy. Zapowiadano, że zostanie ona przetłumaczona na inne języki i będzie dostępna również dla cudzoziemców. Bumlauskas zauważa, że od czasu Smetony i Šapoki duch carycy Katarzyny (rozbiory Polski) nadal krąży po litewskich ziemiach. Uważa się, że tym samym Rosja uratowała litewskość. Mamy tu pełną sekwencję: Katarzyna, potem Murawjow, następnie wielki Lenin, wielki Stalin – bez tej czwórki Litwa nie wyzwoliłaby się spod dominacji języka i kultury polskiej. „Właśnie tej idei ośmieliłem się przeciwstawić” - tłumaczył Bumblauskas. Zrobiono to w imię prawdy historycznej, ale także dlatego, że historia Litwy w powszechnie przyjętej wersji litewskiej jest źle odbierana na Zachodzie: kraj, który wyzwolił się z pętli sowieckiej okupacji, przedstawia w swej historii Rosję jako wybawiciela narodu litewskiego – jutrzenkę jego odrodzenia narodowego. Jednak już w trakcie prezentacji tej książki minister spraw zagranicznych Litwy nacjonalista (zresztą, kto z Litwinów nie jest nacjonalistą!) Audronius Ažubalis w swoim przemówieniu zacytował właśnie Šapokę, którego nazwał „kultowym litewskim historykiem”. Zapewne usprawiedliwiając Ažubalisa profesor podkreślił, że jedynej i jednolitej historii Litwy nigdy nie będzie, ponieważ zgodnie z trendami nauki historycznej obecnie współistnieją różnorodne narracje historyczne, czyli opowieści, które decydują o tym, jak postrzega się historię. „Jest zatem tak, że od tatusiów, mamusi, babć i cioteczek usłyszałeś jakąś tam wizję historii Litwy, przykładowo taką: po śmierci Witolda Litwy utonęła i wydobyła się na powierzchnię dopiero za Basanavičiusa. Są to trzy składniki - ogromny narratyw, znajdujący artykulację w jednym zdaniu. I to zdanie przytłacza - zatem naturalne jest, że historycy zaczynają pisać według tego modelu” - stwierdził profesor Uniwersytetu Wileńskiego. Bowiem opowieści ojców i przyjaciół mogą zniewolić świadomość historyczną (Eglė Samoškaitė Bumblauskas: to narodowcy i Šapoka stworzyli antypolską historię Litwy DELFI 31.8.2012). I właśnie w przypadku Litwinów bzdurne i zakłamane opowieści ojców i przyjaciół w odniesieniu do Polski i Polaków oraz historii polskiej zniewoliły i ciągle zniewalają świadomość historyczną Litwinów.
Przez wprost zoologiczną nienawiść do Polaków i wspólnej historii, Litwini dokonywali rzeczy, których żaden normalny człowiek i normalne państwo nie robi. Na przykład w Kiejdanach 25 września 1927 r. władze litewskie oddały hołd prochom zdrajcy Litwy - księciu Januszowi Radziwiłłowi, który podczas najazdu szwedzkiego na Rzeczypospolitą (Polskę i Litwę), kierując się prywatą (chciał zostać pierwszym z rodu Radziwiłłów władcą księstwa litewskiego pod protekcją Szwecji), 20 października 1655 r. zawarł w Kiejdanach układ ze Szwedami, w którym uznawał protektorat Szwecji nad Litwą, co oznaczało nie tylko zerwanie unii polsko-litewskiej, ale także godziło w samo Wielkie Księstwo Litewskie, bowiem układ ten był de facto jego rozbiorem, a z części radziwiłłowskiej tworzył kolonię Szwecji. Przeciwko Januszowi Radziwiłłowi wystąpiły rody litewskie na czele z Sapiehami (w tym także Radziwiłłowie z linii na Ołyce i Nieświeżu) oraz szlachta litewska i zdrajca ten zszedł wkrótce z tego świata w niesławie. I jako zdrajca był uważany na Litwie do czasu objęcia władzy przez nacjonalistów i polakożerców litewskich, którzy postanowili ogłosić go honorowym dowódcą 1 pułku huzarów armii litewskiej. Z kolei w grudniu 1929 r. na stacji kolejowej w Koszedarach nacjonaliści litewscy zorganizowali „sąd” na królem Władysławem Jagiełłą. Władcę oskarżono o zburzenie jedności narodu, przyłączenie Litwy do Polski oraz zamordowanie Kiejstuta (co było niezgodne z prawdą historyczną). Wyrok pozbawił Jagiełłę tytułu wielkiego księcia litewskiego i skazywał na wymazanie jego imienia z kart historii Litwy (H. Wisner). Wmówiono Litwinom, „że wojsko litewskie pod Szyrwintami (jesienią 1920 r.) odniosło wielkie zwycięstwo nas armią polską i że tylko interwencja Ligi Narodów uniemożliwiła Litwie zdobycie Wilna. Faktycznie „zwycięstwo” to polegało na tym, że w podjazdowej potyczce został zabity jeden żołnierz polski” (Z.Sz. Brzozowski).
Z kolei w Muzeum Wojska w Kownie w jednej z sal postawiono nagrobek-obelisk tzw. Umowy Suwalskiej (w istocie rzeczy nie była to żadna umowa, ani tym bardziej traktat pokojowy) zawartej w Suwałkach 7 października 1920 r. przez dowództwo polskie z dowództwem litewskim po przepędzeniu przez wojska polskie Armii Czerwonej z Wileńszczyzny, ale nie z Wilna, które przekazały wojsku litewskiemu uciekająca wojska sowieckie. Miała ona ustanowić tymczasową linię demarkacyjną między wojskiem polskim a litewskim i obowiązywać miała od 10 października. Tymczasem zwycięska Polska nie uznawała porozumienia sowiecko-litewskiego w sprawie Wilna, które przed zajęciem miasta przez bolszewików należało już do Polski i 8-9 października wojska polskie zajęły Wilno. Włączenie Wilna do Polski nie mogło formalnie naruszyć tzw. umowy suwalskiej, gdyż nie weszła ona jeszcze w życie. Tymczasem Litwini lekceważąc powyższe fakty oskarżyli i ciągle oskarżają stronę polską, że złamała tą umowę (P. Łossowski) i na tym nagrobku-obelisku w Muzeum Wojny umieścili epitafium z napisem po litewsku: „Litwinie! Pamiętaj, że zdradziecki Polak (Lenkas) odebrał Tobie Wilno (Vilnius) – Twoją stolicę” (L. Mitkiewicz). I gnano do muzeum młodzież z całej Litwy, aby zobaczyła ten nagrobek-obelisk i pogłębiła swoją nienawiść do Polski.
Litwa działając prowokacyjnie do swojej konstytucji wprowadziła paragraf stwierdzający, że stolicą Litwy jest Wilno, należące do Polski i zamieszkałe głównie przez Polaków, a najmniej przez Litwinów (stanowili w mieście mniej niż 1% ludności!). Założono skrajnie antypolską i histeryczną w swej działalności masową organizację Związek Wyzwolenia Wilna, mającą 27 tys. członków i 600 tys. zwolenników (wszyscy urzędnicy państwowi musieli należeć do Związku), kierowanego przez tak skrajnych polakożerców jak Mykolas Biržiška 1925-35 i Antanas Juška 1935-38 oraz Mečislovas Reinys, który w latach 1941-47 był bezprawnym arcybiskupem litewskim w Wilnie (prohitlerowski papież Pius XII mianował go wbrew zawartemu z Polską konkordatowi w 1925 r.!), który w latach 1940-47 dał się poznać jako wyjątkowo brutalny prześladowca polskich katolików w tym mieście.
Przez 19 lat Litwini pielęgnowali pamięć o utraconej stolicy. Co roku 9 października obchodzili żałobę narodową. W szkołach nazywa się go "dniem wiarołomnego zajęcia Wilna przez Polaków". Na mapach ziemia wileńska oznaczona była jako "część Litwy pod okupacją Polski". O utracie miasta powstawały książki i sztuki teatralne. W prasie, często je wyolbrzymiając, opisuje się antylitewskie incydenty w Wilnie. Propaganda tworzy wrażenie, że ludność Wilna z utęsknieniem czeka na oswobodzenie.
W 1924 r. rząd litewski wspólnie z biskupami litewskimi planował urządzać nielegalne pielgrzymki „religijne” przez „zieloną” granicę do Polski, na czele których mieli iść księża w otoczeniu chmary dzieci, tak aby polska straż graniczna była bezradna w ich zatrzymaniu. Ingerował wówczas Watykan i biskupowi kowieńskiemu Franciszkowi Karevicziusowi dano do zrozumienia, że Stolica Apostolska jest stanowczo przeciwna „wykorzystywaniu praktyk religijnych dla celów politycznych” i to z udziałem dzieci (P. Łossowski).
Litwa konsekwentnie odmawiała nawiązania stosunków dyplomatycznych z Polską, a tym samym oparcia obustronnych stosunków na prawie międzynarodowym. Ambasador Francji w Polsce w latach 1935-40 Léon Noël w swoich wspomnieniach Agresja niemiecka na Polskę (1966) pisze: „Przez lat przeszło dwadzieścia istniała paradoksalna sytuacja, że w centrum Europy, w okresie pokoju, dwa państwa graniczące ze sobą, będące członkami Ligi Narodów, oba katolickie, narażone na te same niebezpieczeństwa, a które wspólny los powinien był złączyć, były od siebie prawie całkowicie izolowane” – z winy Litwy, jej polakożerczych polityków nacjonalistycznych. To prymitywizm Litwy i kultury litewskiej oraz wiejskość jej społeczeństwa sprawiały, że nacjonaliści litewscy tak panicznie bali się mniejszości polskiej na Litwie, która przedstawiała sobą prawdziwą elitę kraju (dlatego postanowiono ją zniszczyć) oraz jakichkolwiek związków Litwy i Litwinów z Polską. Jak głęboko była zakorzeniona obawa nacjonalistów litewskich przed Polską i Polakami, świadczy relacja ambasadora Noëla zamieszczona w jego pamiętnikach La Pologne de Pilsudski: souvenirs dune ambassade 1926–1935 (pol. Polska lat 1926–1935: wspomnienia ambasadora francuskiego) wydanych w Paryżu w 1953 r.: „Prezydent Smetona pozwolił sobie na powiedzenie posłowi szwedzkiemu (w Kownie): Wznowienie normalnych stosunków z Polską, byłoby końcem Litwy”. Bo jeszcze wówczas większość Litwinów starszego pokolenia chciała, aby Polacy i Litwini byli braćmi i dążąc do wyzwolenia się ze swojej prymitywnej wiejskiej kultury czerpać z kultury polskiej, po prostu zeuropeizować się.
Wielka Brytania, która blisko współpracowała z Litwą (duże powiązania gospodarcze i handlowe) w 1937 r. uznała, że z punktu widzenia europejskiego ważne jest oparcie trzech państw bałtyckich (Litwa, Łotwa, Estonia) o Polskę za bardzo pożądany czynnik ogólnej stabilizacji i dlatego podjęła z rządem litewskim rozmowy na ten temat, o czym minister spraw zagranicznych WB Anthony Eden poinformował polskiego ambasadora polskiego w Paryżu Juliusza Łukasiewicza. Warszawa wyraziła zainteresowanie inicjatywą brytyjsko-litewską i poinformowała Londyn, że odnosi się pozytywnie, jeśli chodzi o meritum wszystkich punktów przedstawionych przez Litwinów. Natomiast uznała za absurd zupełne pominięcie przez Kowno sprawy nawiązania stosunków dyplomatycznych, bez których trudno budować inne relacje między obu państwami. Londyn przekazał Kownu polskie uwagi. Niestety, Litwini nie chcieli nawiązać stosunków dyplomatycznych z Polską i inicjatywa angielska – ważna i potrzebna przecież dla Litwy spaliła na panewce (Diariusz i Teki Jana Szembeka t. III, Londyn 1969, str. 53). Problem zajadłości i głupoty litewskiej był i jest ciągle wręcz nieprawdopodobny.
Przez brak stosunków dyplomatycznych między Polską a Litwą, między obu państwami nie istniała nie tylko żadna współpraca gospodarcza czy kulturalna, ale także wszelkiego rodzaju komunikacja kolejowa (Litwini zerwali tor i drogę łączące Kowno z Wilnem), pocztowa (zawieszona była korespondencja pocztowa, kolportaż gazet i przesyłka książek polskich), telegraficzna, a przez to samo i jakiekolwiek stosunki międzyludzkie. Najdotkliwsze było zawieszenie korespondencji pocztowej, gdyż przez to Litwini uniemożliwiali rodzinom po obu stronnych granicy jakąkolwiek przesyłkę informacji, jak np. o śmierci rodziców. Jak bardzo trzeba być odczłowieczonym, aby tak postępować! Nawet hitlerowcy tak nie postępowali!
Takie postępowanie odpychało od Litwy i do Litwinów nawet wielu Polaków nastawionych pozytywnie do państwa litewskiego. Edmund Jakubowski, w latach 1936-39 redaktor wydawanego w Kownie „Dnia Polskiego”, w swoim cyklu gawęd o Polakach na Litwie Kowieńskiej pisze, że jego ciotka Zofia, „która większość życia spędziła między Monachium, Rzymem a Szwajcarią, na starość znalazła się na Litwie. Poczuła się nagle Litwinką, a że znała w słowie i piśmie kilka języków zachodnio-europejskich (litewskiego dopiero zaczęła się uczyć), miała tytuł doktora filozofii i znajomość świata zachodniego, więc wobec braku Litwinek… z podobnymi kwalifikacjami, została pierwszą sekretarką pierwszego litewskiego ministra spraw zagranicznych, później głośnego dyktatora prof. Woldemarasa. Widocznie jednak tej malarce, filozofce… nie odpowiadało środowisko i atmosfera tworzącej się państwowości litewskiej, bo coś bez mała po roku, jakby się dziś powiedziało, wybrała wolność. Czmychnęła do Polski” („Tygodnik Polski” 2.4.1988, Melbourne). Polakożerstwo litewskie oburzało także Józefa Albina Herbaczewskiego (Juozapas Albinas Herbačiauskas 1876-1944 Kraków), poetę litewskiego piszącego po litewsku i po polsku, twórcę litewskiego ekspresjonizmu, a także dramaturga, krytyka literackiego, publicystę i tłumacza, 1924-35 na Uniwersytecie w Kownie lektora języka polskiego i wykładowcę literatury polskiej, gdyż mimo że był zwolennikiem niepodległości Litwy, popierał zbliżenie polsko-litewskie. Edmund Jakubowski w swoich wspomnieniach z Litwy Kowieńskiej pisze: „…spotkałem w Warszawie znanego ze swej niesforności prof. Herbaczewskiego, który po okresie bardzo aktywnej działalności w litewskim życiu kulturalnym, zbrzydził sobie ten kraj i wyjechał do Polski”. Jakubowski pisze także: „Po kilku latach odbył się jedyny w ciągu w ciągu dwudziestolecia polski bal w Szawlach, w sali kinowej. Wówczas to przez dach dostali się jacyś „patrioci (litewscy)”. Wypróżnili na środek sali wiadro z nieczystościami i zdechłym psem. Salę uprzątnięto, poniektórzy poszkodowani poszli się wykąpać i tańczono dalej. Jedyny bezpośrednio ugodzony tancerz, mocno już zlitwinizowany, po tym „wyświęceniu” poczuł się ponoć znów Polakiem. Albowiem trudno jest narzucić swą kulturę zawartością kloaki”.
Pochodzący z Litwy marsz. Józef Piłsudski, szczególnie jak był Naczelnikiem Państwa Polskiego (1919-22), podjął szereg pojednawczych kroków wobec Kowna, które zawsze były odrzucane (P. Łossowski). Wszystkie były bezowocne z winy Kowna.
Inspirowani przez Niemcy i pod antypolskimi hasłami 17 grudnia 1926 r. drogą zamachu wojskowego władzę na Litwie objęli skrajni nacjonaliści o zabarwieniu faszystowskim: A. Smetona (Śmietana) jako prezydent i A. Voldemaras jako premier. Rządy ich obrały jeszcze bardziej od obecnego antypolski kurs. Voldemaras ogłosił, że Litwa jest w stanie wojny z Polską i że Polska pragnąc zawładnąć Litwą, przygotowuje tam powstanie (na potwierdzenie czego nie było i nie ma żadnych dokumentów historycznych!). Wobec tego jesienią 1927 r. rozpoczęło się na Litwie aresztowanie polskich działaczy oraz nauczycieli oraz przystąpienie do zamykania polskich szkół i stowarzyszeń, likwidacji ostatnich polskich nabożeństw. W odpowiedzi na to rząd polski nakazał zamknięcie litewskiego seminarium nauczycielskiego w Wilnie i kilkunastu szkół litewskich na prowincji oraz wydalił z granic państwa szereg działaczy litewskich, znanych ze swej polakożerczej postawy. Voldemaras działając w sposób wyjątkowo bezczelny wniósł do Ligi Narodów w Genewie (przedwojenny odpowiednik dzisiejszego ONZ) skargę na prześladowanie Litwinów w Polsce i oskarżył Polskę o zamiar agresji. Marszałek Józef Piłsudski udał się wówczas go Genewy i na posiedzeniu Rady Ligi Narodów 10 grudnia 1927 r. doszło do jego dramatycznego spotkania z Voldemarasem. Na powtórzone zarzuty premiera Litwy wobec Polski marsz. Piłsudski odpowiedział zdecydowanym pytaniem skierowanym do Voldemarasa: „Pokój czy wojna?”. Zaskoczony litewski premier, który spodziewał się długich negocjacji, odpowiedział: „pokój” i przyznał, że stan wojny między Litwą a Polską nie istnieje. Piłsudski oświadczył, że jest wobec tego zadowolony, wraca do Warszawy, a resztę spraw pozostawia do załatwienia swojemu ministrowi spraw zagranicznych (Internet: Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku). Badający to wydarzenie historyk polski Stanisław Sierpowski potwierdził tę wersję wydarzenia pisząc: „…Piłsudski wymusił w sensie dosłownym na Voldemarasie oświadczenie, że nie ma wojny między Litwą a Polską” (Piłsudski w Genewie. Dyplomatyczne spory o Wilno w roku 1927 Poznać 1990). Propaganda litewska poniosła dużą i bolesną porażkę na arenie międzynarodowej. Rada Ligi zaleciła 10 grudnia Litwie i Polsce podjęcie rozmów w celu uregulowania wzajemnych stosunków. Nie przyniosło to jednak poprawy położenia Polaków na Litwie. Voldemaras, który zarzucał Polsce w Lidze Narodów prześladowanie Litwinów w Polsce, sam nadal i to bardzo brutalnie prześladował Polaków na Litwie. Jednak późniejsze polsko-litewskie konferencje w Królewcu z winy Litwinów nie dały wyników. Potem Polska podejmowała rozmowy z Kownem w latach 1933 i 1934 r. – także bezowocne. Litwa jak jakiś uparty bachor, nie tylko za nic nie chciała poprawy stosunków z Polską, ale nadal prowokowała incydenty graniczne, szkodziła Polsce, gdzie tylko mogła i niemiłosiernie prześladowała Polaków na Litwie.
Jako ważną historyczną ciekawostkę warto odnotować, że w 1935 r. litewski minister spraw zagranicznych Stasys Lozoraitis w piśmie do Smetony proponował ułożyć stosunki z Polską na zasadzie przyznania Litwinom w Polsce (ok. 90 tys.) autonomii kulturalnej oraz danie/sprezentowanie Litwie Sejn, Puńska i Święcian, pomijając całkowicie sprawę arcypolskiego Wilna, co wskazuje na to, że niektórzy Litwini zrozumieli, że sprawa przynależności państwowej tego miasta jest już przesądzona, tym bardziej, że Niemcy, które według polityków litewskich miały dopomóc Litwie w jego zagarnięciu, wcale ten plan już nie popierały (J. Ochmański). Potwierdza to fakt otwarcia w Wilnie w 1938 r. Konsulatu Generalnego Republiki Litewskiej, czego nie czyni żadne państwo na terenach spornych (samo nawiązanie stosunków dyplomatycznych w 1938 r. przez Polskę i Litwę stanowiło ostateczne uznanie istniejącej granicy polsko-litewskiej i przynależności państwowej Wilna i Wileńszczyzny do Polski przez Republikę Litewską). „Konflikt (z Polską) był nadal prowadzony przez władze litewskie dla których był on po prostu wygodny. Pozwalał bowiem ukryć przed własnym społeczeństwem prawdziwą przyczynę problemów zewnętrznych i wewnętrznych Litwy. Wszelkie trudności były tłumaczone polską aneksją Wilna. Politycy litewscy „w kwestii wileńskiej” dostrzegali też szansę na umocnienie litewskiej tożsamości konsolidowania państwa, a także pozbycia się wpływów tych sił, które wygłaszały jeszcze opinie o konieczności dogadywania się z Polską. „Kwestię Wileńską” Kowno wykorzystywało także do wyrugowania z Litwy, wciąż silnych jeszcze wpływów polskiej kultury” (Marek A. Koprowski, Kresy.pl 25.6.2008).
W moim I tomie Spraw krajowych bez cenzury (Toruń 2016; także w Internecie: KWORUM 4.5.2012) zamieściłem obszerny artykuł pt. Wilno: litewska paranoja. Przykład Wrocławia i Wilna, czyli Litwini intruzami i okupantami w Wilnie, w którym na początku na 18 stronach podałem polską historię Wrocławia – jego powiązania z Polską i narodem polskim na przestrzeni prawie tysiąca lat, którą zakończyłem następująco: „Tak wygląda w telegraficznym skrócie (bo jest bardziej bogata) polska historia Wrocławia. Pomimo tak bogatej polskiej historii Wrocławia w chwili odradzania się państwa polskiego po 123 latach niewoli rosyjsko-niemiecko-austriackiej w 1918 roku i w czasie walk o granice odrodzonej Polski (1918-21) ani żaden rząd polski, ani żadna licząca się polska partia polityczna nie wysuwała projektu odzyskania dla Polski Wrocławia, nie było w Polsce żadnej organizacji o nazwie Zawiązek Wyzwolenia Wrocławia i jego obsesyjnej i maniackiej akcji i propagandy wśród społeczeństwa, polegającej na wydawaniu szowinistycznej gadzinówki „Nasz Wrocław”, organizowaniu odczytów, wydawaniu broszur i ulotek, agitacji wśród młodzieży i studentów – co miało to służyć podtrzymaniu mitu wrocławskiego, który by stał u podstaw konsolidacji narodowej Polaków w okresie międzywojennym, budowanej na nienawiści do całego narodu niemieckiego. Przeciwnie, Polacy i rządy polskie, chociaż na pewno z bólem serca, podeszli do sprawy racjonalnie, godząc się z tym niezbitym faktem, że Wrocław i Dolny Śląsk A.D. 1918 to miasto i ziemia niemiecka i nie wysuwali do niego i do niej pretensji terytorialnych.
.....
Przypatrzmy się teraz litewskiej historii Wilna do 1900 r., a więc do czasu odrodzenia narodu litewskiego i wysuwania przez Litwinów pretensji terytorialnych do Wilna, jako rzekomo ich historycznej stolicy. - Gdyby Litwini mogli podać takie same informacje o litewskości Wilna jakie ja podałem powyżej, a odnoszące się do polskiej historii Wrocławia, to ich walka o litewskie Wilno – o to, aby to miasto należało do utworzonej w 1918 r. Litwy Kowieńskiej była by w dużym stopniu, chociaż nie całkowicie z powodów etnicznych, uzasadniona. Jednak Litwini tego uczynić nie mogą”, bowiem litewska historia Wilna jest więcej niż skromna i podałem na to fakty historyczne.
Litwa Kowieńska nie tylko nie chciała mieć stosunków dyplomatycznych z Polską i zrezygnowania z danego sobie prawa niemiłosiernego prześladowania Polaków w tym kraju, ale także pragnęła szkodzić Polsce na każdym możliwym dla niej kroku przez osłabianie sił Polski i znajdywanie słabych punktów, dzięki którym mogła by podważyć jej pozycje państwowe. Działalność ta miała już swoje tradycje. Bowiem na arenie międzynarodowej jeszcze przez I wojną światową Litwini prowadzili stałe i obrzydliwe szkalowanie naszego kraju (także z pewnym sukcesem w germanofilskiej Kurii Rzymskiej/Stolica Apostolska), a podczas wojny np. późniejszy premier-dyktator Litwy Voldemaras brał udział w pierwszych rokowaniach sowiecko-niemiecko-austriackich w Brześciu Litewskim w 1918 r. jako… doradca delegacji ukraińskiej, wspierając jej roszczenia terytorialne wobec Chełmszczyzny (E. Jakubowski). Teraz mając własne państwo Litwini wkładali jeszcze więcej wysiłku w szkalowanie i szkodzenie Polsce na arenie międzynarodowej. Np. rząd litewski zamówił i opłacił wydanie obrzydliwego antypolskiego paszkwilu pióra publicysty francuskiego Henri de Chambron (napisania na zamówienie i za pieniądze obrzydliwego paszkwilu na jakieś państwo/naród mógł się podjąć najgorszy łajdak dla najgorszego łajdaka i zera moralnego; o Chambronie nie ma nic w Internecie). Dyplomacją litewską w latach 20. kierowali i reprezentowali ludzie, którzy np. w Paryżu latach 1919-20 przez swe antypolskie prostackie zachowanie robili wrażenie dyplomatów z operetki, którzy niedostatecznie jeszcze nauczyli się swej roli i nie potrafili zamaskować swego zakłopotania i kompetencji w rozmowach politycznych z politykami zachodniej Europy (relacja posła RP M. Zamoyskiego; P. Łossowski). Litwa wspierana przez Berlin i Moskwę zachowywała się i prowokowała władze polskie, tak jakby była znaczącym państwem i równa militarnie Polsce (Litwa ok. 25 tys. wojska, Polska 350 tys.). Prowadziła skrajnie germanofilską i prosowiecką politykę, wymierzoną w polskie interesy, urządzała akcje zbrojne na granicy, wspierała antypolski terroryzm i kierowała wielkich rozmiarów kontrabandą na granicy polsko-litewskiej. Oto dowody na to:
W październiku 1919 r. Józef Piłsudski projektował zwołanie do Wilna konferencji Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i Polski w celu utworzenia związku polsko-bałtyckiego i wspólnego frontu przeciw-bolszewickiego. Litwa odmówiła w niej udziału, wskutek czego związku nie udało się utworzyć (Jerzy Iwanowski „Kultura” Nr 1 1956, Paryż), chociaż taki związek służyłby także Litwie. Zamiast tego jako jedyne państwo europejskie sprzymierzyła się z bolszewikami przeciwko Polsce, wspierając militarnie pochód Armii Czerwonej na Warszawę. 26 września 1926 r. Litwa podpisała pakt o nieagresji ze Związkiem Sowieckim, który był wymierzony w polskie interesy.
Po przyłączeniu Wilna i Wileńszczyzny do Polski w 1922 r. w każdym niemal tygodniu dochodziło do starć zbrojnych między placówkami granicznymi Polski a oddziałami rzekomo litewskich partyzantów (pod tą nazwą Litwa ukrywała terrorystyczne akcje swoich żołnierzy na arenie międzynarodowej). Według sprawozdania Wojewódzkiej Komendy Straży Granicznej (SG) w Wilnie tylko w ostatnim kwartale 1922 r. Litwini ostrzelali placówki czy posterunki straży granicznej w Mejtunach (3 X), Maniciuszkach (10 X), rzucili granat na placówkę w nr 13 43 batalionu SG, uprowadzili 10 koni z majątku Komorowo (9 XI), ostrzelali posterunek 3 kompanii 4 batalionu Straży Granicznej, ostrzelali patrol 12 batalionu SG (12 XI) i patrol 4 kompanii 4 batalionu SG (28 XI), oddział litewski w sile 50 ludzi uderzył na placówkę SG w Krywałajcach: straty własne: 2 żołnierzy rannych, straty litewskie: 1 zabity i 4 rannych (14 XII), we wsi Przemysłówka patrol SG stoczył walkę z terrorystami litewskimi (26 XII), Litwini ostrzelali posterunek alarmowy 3 kompanii 4 batalionu SG (28 XII). Prowokacje litewskie na granicy polsko-litewskiej trwały do 1938 r. (H. Dominczak).
Rząd litewski wykorzystywał do antypolskich akcji przedstawicieli mniejszości litewskiej mieszkającej w Polsce (ok. 90 tys., mieszkającej głównie wzdłuż granicy polsko-litewskiej – rejon święciański i okolice Druskienik oraz okolice Sejn na Suwalszczyźnie). Organizowane były z Kowna konspiracyjne grupy dywersyjne, pod patronatem polakożerczego Związku Wyzwolenia Wilna. Ich aktywność przejawiała się w działalności zarówno wywiadowczej, jak i bojowej, np. niszczenie polskich obiektów państwowych. Tylko w 1931 r. odnotowano pięć podpaleń polskich szkół. Wśród zadań dywersyjnych było też zwalczanie (poprze akty terrorystyczne) Litwinów ugodowo nastawionych wobec polskich władz i Polaków. Do 1933 r. w województwie wileńskim kontrwywiad polski wykrył 14 takich zakonspirowanych oddziałów, liczących 61 członków. Kierownikiem akcji Związku Wyzwolenia Wilna stojącym na czele lokalnych oddziałów bojowych w powiecie święciańskim był wówczas miejscowy nauczyciel litewski Michał Gudenas/Mykolas Gudenas (Paweł Rolicki Glinciszki i Dubinki Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2015).
Na konferencji pokojowej w Wersalu w 1919 r. Polska odzyskała dostęp do Morza Bałtyckiego i w polskiej polityce i gospodarce sprawy morskie odgrywały dużą rolę. Tymczasem Litwa, pomimo tego, że Polska popierała przyłączenie do Litwy niemieckiego portu Kłajpedy, wspierając antypolską politykę Niemiec przeszkadzała aktywnie polityce polskiej nad Bałtykiem.
Po klęsce Niemiec w I wojnie światowej (1914-18) Ententa w Paryżu oderwała od Prus Wschodnich ziemie na północ od Niemna wraz z portem Kłajpedą (zamieszkałe głównie przez Niemców), które w latach 1919-23 z ramienia Ligi Narodów administrowała Francja. Po nieprzyłączeniu Gdańska do Polski w 1919 r. Mocarstwa Sprzymierzone starały się zapewnić Polsce wolny tranzyt przez port kłajpedzki. Litwa pozbawiona dostępu do morza postanowiła zagarnąć ten teren. Po stronie litewskiej zaangażowała się na konferencji wersalskiej delegacja polska z Romanem Dmowskim i Ignacym Paderewskim, licząc na ewentualne koncesje dla Polski w kłajpedzkim porcie. Litwini przerzucili sekretnie do okręgu kłajpedzkiego 1500 żołnierzy i policjantów i 10 stycznia 1923 r. wywołali rzekome powstanie miejscowych Litwinów. „Powstanie” posłużyło jako pretekst do wkroczenia wojsk litewskich do okręgu w celu „pomocy umęczonym rodakom” (skopiował bezczelność Litwinów Związek Sowiecki, kiedy napad na Polskę 17 września 1939 r. nazwał pochodem w celu udzielenia pomocy Białorusinom i Ukraińcom). 15 stycznia 1923 r. Litwini zajęli Kłajpedę. Anglia i Francja uznały ten zabór, jednak nakazały Litwie przyznać Niemcom pełną autonomię i jednocześnie przyznały Polsce Wilno. W 1924 r. Litwa podpisała konwencję w sprawie Kraju Kłajpedzkiego. W dokumencie tym zawarte było zobowiązanie, iż rząd litewski zgodzi się na otwarcie spławu Niemnem do portu w Kłajpedzie wszystkim zainteresowanym tym państwom. Było to formalne przyrzeczenie międzynarodowe. Rząd litewski odmówił jednak podjęcia rozmów ze stroną polską w tej sprawie. Zmuszony jednak do ich podjęcia (rozmowy polsko-litewskie w Kopenhadze we wrześniu 1925 r. i w Lugano w październiku tego roku) i tak postawił na swoim: ostatecznie nie zgodził się nawet na przepuszczanie polskich flisaków, co faktycznie spław ten uniemożliwiło (P. Łossowski). Jednak to antypolskie pociągnięcie litewskie zaszkodziło tylko i wyłącznie biednej Litwie. Doprowadziło bowiem do upadku portu kłajpedzkiego i jego deficytowości, gdyż był to głównie port drzewny, a największym dostawcą tego surowca była od zawsze polska Wileńszczyzna. Polska wybudowała największy i najnowocześniejszy port nad Bałtykiem – w Gdyni i przestała interesować się Kłajpedą (Z. Brzozowski) – jej starym i małym portem. Jak się to mówi: głupi podwójnie traci.
Na Ziemiach Wschodnich RP w okresie międzywojennym obok Polaków mieszkali także Ukraińcy i Białorusini oraz Żydzi. Dlatego Litwa starała się popierać odśrodkowe dążenia nacjonalistów białoruskich i ukraińskich. Na Litwie ich działacze – często terroryści znajdowali oni pomoc i schronienie. Władze litewskie stworzyły w Mereczu, Ucianie i Oranach tajne sztaby dla wspierania partyzantki na terenie Polski. W 1921 r. rząd litewski wyraził zgodę na przebywanie w Mereczu tajnego sztabu czwartej grupy operacyjnej podległej Białoruskiej Partii Socjalistyczno-Rewolucyjnej, która dążyła do utworzenia niezależnej Republiki Białorusi na ziemiach polskich. Dowódcą grupy był Wiaczesław Razumowicz ps. „Chmara”. W składu sztabu wchodzili księża katoliccy ks. Bakszic i ks. Blazujelis, profesor gimnazjum Korczyński i Razumowicz. Grupa ta współpracowała ze sztabem generalnym armii litewskiej i w razie wojny Litwy z Polską miała współpracować z armią litewską. Organizacja ta została rozbita przez polską policję w marcu 1922 r. Jednocześnie rząd litewski subsydiował nastawione antypolsko organizacje białoruskie w Polsce: w 1924 r. otrzymały one 135 tys. złotych, a rok później aż 225 tys. zł. (R. Czarnecki). Białoruskie organizacje wywrotowe i terrorystyczne były jednak słabiutkie, więc Kowno wspierało przede wszystkim antypolskich terrorystów ukraińskich z dużo liczniejszej Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO) 1920-33, a później jej następczyni Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Litwa była bardzo biednym krajem, ale na wszelkie antypolskie akcje nie żałowała pieniędzy. Rząd litewski wspierał także i terrorystów ukraińskich pokaźnymi sumami w dolarach. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy wystawiało terrorystom ukraińskim fałszywe paszporty. Np. minister spraw zagranicznych Litwy Dovas Zaunius (1929-34) wystawił fałszywy paszport i legitymację korespondenta prasowego m.in. terroryście Jewhenowi Konowalcowi, komendantowi UWO w latach 1920-29 i w latach 1929-38 przewodniczącemu OUN, co umożliwiało mu swobodne przekraczanie wszystkich granic w Europie i pobyt we wszystkich państwach. W celu zbierania pieniędzy na działalność terrorystyczną wśród emigrantów ukraińskich otrzymał fałszywy paszport litewski na nazwisko „Biskauskas” inny terrorysta ukraiński, komendant UWO po odejściu Konowalca - Omelan Senyk. Paszport litewski otrzymał także terrorysta OUN Hryhoryj Maciejko, który 15 czerwca 1934 r. zastrzelił w Warszawie polskiego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, który dążył do zawarcia porozumienia polsko-ukraińskiego! Udało mu się zbiec z Polski – wyemigrował do Argentyny właśnie z pomocą litewskiego paszportu, który był wystawiony na nazwisko Petro Knysz. Maciejko żył spokojnie w Argentynie do 1966 r. jako obywatel litewski. Dzisiaj „kochający” Polskę i Polaków Ukraińcy uważają go za bohatera narodowego. Np. decyzją rady miejskiej w Konotopie w obwodzie sumskim na Ukrainie 1 grudnia 2015 r. jedna z ulic miasta otrzymała imię Hryhorija Maciejki. W głowach litewskich polakożerców rodziły się także pomysły o znacznie poważniejszym charakterze. Np. w 1923 r. Juozas Purickis, jako dyrektor departamentu w litewskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych wystąpił z planem zorganizowania powstania mniejszości narodowych przeciwko Polsce. Celem powstania miało być odcięcie i rozbicie polskich garnizonów wojskowych na Kresach, co utorowałoby drogę większemu powstaniu. Atak miał nastąpić ze strony Litwy, gdzie w miejscowościach przy granicy z Polską powstały tajne sztaby. Te skrajnie głupie mrzonki polakożerców litewskich nie doszły do skutku. Ujawniły one jednak krańcowo i przez to skrajnie głupie ukierunkowanie polityków litewskich, dla których wszelkie środki walki z Polską były dobre (P. Łossowski). Nie ulega wątpliwości, że gdyby doszło z jawnej inspiracji Litwy do ataków na polskie garnizony, to wojsko polskie nie tylko rozbiłoby „armię” litewską, ale zrobiło by raz na zawsze porządek z polakożerczą Litwą Kowieńską! Inną skrajnie niepoważną i niebezpieczną prowokacją, ale tam razem ze strony polakożerczego Kościoła litewskiego, była sugestia litewskich duchownych, aby poprowadzić w pielgrzymce do Ostrej Bramy w polskim Wilnie tysiące dzieci litewskich. Utrzymywali, że przecież Polacy nie będą na granicy strzelać do dzieci. Prowokację tę wstrzymał Watykan, zabraniający księżom w jej udziale.
Litwini byli germanofilami (E. Żagiel, Z. Brzozowski) i Niemcy potrafili wykorzystywać to dla swoich wszystkich celów, nie tylko w odniesieniu do Kłajpedy. Litwa Kowieńska w całym okresie międzywojennym współpracowała z niemieckim wywiadem – Abwehrą, która miała swoją placówkę w Kownie. Polski Sztab Generalny w 1927 r. stwierdzał, że „wywiad litewski jest dosłownie w rękach niemieckich”. Tak było do 1940 r. Za zgodą Kowna Niemcy przez Litwę przerzucali do Polski swoich agentów. Litwa przerzucała do Polski także swoich agentów. Jednak i oni pracując dla wywiadu litewskiego pracowali jednocześnie dla Abwehry. Szczególnie aktywni byli na Wileńszczyźnie i na Pomorzu. Zwerbowali tam do współpracy w 1934 r. Jana Bielawskiego, który dostarczał Litwie i Niemcom dane wojskowe z tego terenu. Obywatel litewski Jonas Kutra, urzędnik litewskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, był współpracownikiem wywiadu litewskiego i niemieckiego. W 1936 r. mając paszport dyplomatyczny rozwijał aktywną działalność w rejonie manewrów jednostek Wojska Polskiego. Tylko w tym roku polskie służby aresztowały kilku agentów litewskich (L. Gondek).
Inną formą walki Litwy Kowieńskiej z Polską było popieranie przez rząd litewski wielkich rozmiarów kontrabandy z Litwy do Polski. Władze litewskie popierające przemyt towarów do Polski kierowały się nie tylko pobudkami natury ekonomicznej, ale także politycznej. Dawały w ten sposób do zrozumienia własnej ludności, że nie ma żadnej granicy polsko-litewskiej, że za – tak nazywaną przez nich granicą polsko-litewską – „linią demarkacyjną” jest także ziemia litewska okupowana przez Polskę, a zatem Litwini ze strony litewskiej mają prawo handlować z „Litwinami” z Wileńszczyzny. Przemyt uprawiano w zasadzie na całym polsko-litewskim pograniczu. Za zgodą i poparciem władz litewskich na terenach przylegających do pogranicza polsko-litewskiego o długości 507 km w 1934 r. istniało 7 hurtowni, 22 składnice i 91 punktów towarowych. Centrale dyspozycyjne znajdowały się w Kownie i Kłajpedzie, gdyż w kontrabandzie z Litwy do Polski uczestniczyli także Niemcy (to oni przemycali głównie do Polski artykuły kolonialne, spożywcze, pieprz, ziele angielskie, liście laurowe, kwasek cytrynowy, sacharynę, wina, sardynki w puszkach, produkty rolne, papierosy, a więc produkty, których Litwa nie miała i na które było w tym kraju małe zapotrzebowanie). Według ustaleń polskich organów „wartość towarów wprowadzonych nielegalnie z Litwy do Polski szła w dziesiątki milionów złotych” (H. Dominiczak).
Litwa Kowieńska była małym państwem – tak pod względem powierzchni kraju jak i ludności. Poza tym leży na obszarze Europy, który w języku polskim określa się słowem „zadupie” (Słownik języka polskie PWN, nie jest zaliczane do wulgaryzmów), a więc będącym z dala od ważnych w systemie europejskim linii kolejowych, drogowych, szlaków morskich i lotniczych oraz europejskich szlaków turystycznych, pozbawiona jest wszelkich surowców, była po Bułgarii najmniej uprzemysłowionym krajem, miała operetkową „armię” i była najbiedniejszym krajem w Europie. Stąd kraj ten nie miał i nadal nie ma żadnego znaczenia w Europie. Jedynymi państwami, dla których przedstawiała jakąś wartość polityczną były Niemcy i Rosja. Oba były sąsiadami Polski i jej odwiecznymi wrogami. I właśnie wspólna wrogość do Polski łączyła Kowno, Berlin i Moskwę. Więcej. Jeśli osobie obeznanej z rzeczywistością Litwy Kowieńskiej postawimy pytanie: kto właściwie rządził Litwą Kowieńską? – bez wątpienia usłyszymy odpowiedź: Berlin i Moskwa. Takiego zdania był Józef Albin Herbaczewski, Juozapas Albinas Herbačiauskas (1876-1944 Kraków), poeta litewski piszący po litewsku i po polsku, twórca litewskiego ekspresjonizmu, a także dramaturg, krytyk literacki, publicysta i tłumacz, 1924-35 na Uniwersytecie w Kownie lektor języka polskiego i wykładowca literatury polskiej, mimo że był zwolennikiem niepodległości Litwy, popierał zbliżenie polsko-litewskie. Edmund Jakubowski w swoich wspomnieniach z Litwy Kowieńskiej pisze: „…spotkałem w Warszawie znanego ze swej niesforności prof. Herbaczewskiego, który po okresie bardzo aktywnej działalności w litewskim życiu kulturalnym, zbrzydził sobie ten kraj i wyjechał do Polski. Głosił on tezę, że w małym państwie, jak Litwa, prezydenci i ministrowie są tylko figurantami, gdyż rzeczywiście krajem rządzą posłowie obcych mocarstw”. Jakubowski sam potwierdził, że tak właśnie było z Litwą Kowieńską pisząc: „…Litewscy politycy chcieli traktować pierwszego szefa misji francuskiej w Kownie „jako podwładnego, tymczasem reprezentant Francji, w nieuznawanej jeszcze (oficjalnie) Litwie, miał ważki głos. Co on powiedział litewskiemu premierowi: Pan jest wielkim człowiekiem, ale za panem stoi małe państewko, ja jestem małym człowiekiem, ale reprezentuję mocarstwo”. Nie ulega wątpliwości, że za antypolską polityką Litwy stały Berlin i Moskwa, grające kartą wileńską – oczywiście ku radości samych polakożerców litewskich.

© Marian Kałuski

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

19 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski i Szwecji (ur. 1566)


19 Kwietnia 2005 roku
Joseph Alois Ratzinger został 265 papieżem i przyjął imię Benedykta XVI.


Zobacz więcej