Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 29.05.21 - 22:26     Czytano: [638]

Litwa Kowieńska – tam była Polska (III)


Marian Kałuski

Litwini bezwstydnie fałszują historię Polski i narodu polskiego



Bierność wobec przekłamań historycznych oznacza bycie ich współautorem
(Mateusz Morawiecki, Auschwitz 6.12.2019)



Litwini przeżarci do szpiku kości polakożerstwem zafałszowali historię Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego, a przede wszystkim stosunków polsko- litewskich. Chyba historia żadnego innego państwa nie jest aż tak bardzo zakłamana jak historia Litwy w opracowaniu Litwinów.

Głos historyka białoruskiego

W wydawanym w Londynie tygodniku społeczno-kulturalnym „Wiadomości” (1946-1981), który stanowił kontynuację przedwojennego znanego i cenionego tygodnika „Wiadomości Literackie” (Warszawa 1924–1939), oraz wydawanego podczas II wojny światowej w latach 1940–1944 tygodnika „Wiadomości Polskie, Polityczne i Literackie”, które to pisma zakładał i redagował do 1970 roku Mieczysław Grydzewski, w numerze 989 (1965 r.) ukazał się fragment powieściowy znanego w przedwojennym Wilnie dziennikarza Michała K. Pawlikowskiego pt. Jadwiga płaci alimenta, który na jego łamach wywołał ożywioną dyskusję i polemikę. Rozpoczęła ją swoimi uwagami Wincenta Łozorajtis, żona litewskiego ministra spraw zagranicznych w latach 1934-38 Stasysa Łozorajtisa, przedstawiając w sprawie historii Litwy i Wilna litewski, skrajnie szowinistyczny i antypolski punkt widzenia (Polska a Litwa Wiadomości 31.10.1965). Wszedł z nią w polemikę m.in. Wacław Panucewicz, białoruski historyk na emigracji, wychowanek polskiego Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, redaktor czasopisma naukowego w Chicago „Litva” (którym to mianem określa byłe Wielkie Księstwo Litewskie), autor licznych prac z historii Wielkiego Księstwa Litewskiego. Oto jego uwagi, zamieszczone w „Wiadomościach” z datą 6.3.1966):
…Sądzę, że dla czytelników „Wiadomości” ciekawy będzie głos trzeciej strony, która uważa sporne ziemie – Wilno i Wileńszczyznę - za swoją ojcowiznę i która w ciągu dziejów tworzyła prawdziwą Litwę i naród litewski, a tylko wolą zaborczej Moskwy nazwana została „białoruską” w zamiarze zniszczenia historycznej spuścizny Wielkiego Księstwa Litewskiego, współpracy z Polską i rusyfikacji ludności.
Pani Łozorajtis operuje ciągle nazwami „Litwa”, „litewski”, „Wielkie Księstwo Litewskie” jakby współczesna Lietuva stanowiła proste przedłużenie Litwy historycznej, jej historii, państwowości, kultury i t.d. i miała prawo do ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego z Wilnem, jego dawną stolicą.
W istocie rzeczy w Wielkim Księstwie Litewskim, to co obecnie nazywa się Lietuva było włością żmudzką, położoną między morzem Bałtyckim, Niemnem i (rzeką) Niewiażą. Granica Litwy ze Żmudzią na Niewiaży utrzymana była aż do upadku Wielkiego Księstwa Litewskiego w końcu XVIII w. Niewiaża była granicą ludów słowiańskich z plemionami bałtyckimi.
Istotą mitu żmudzkiego było świadome fałszerstwo tożsamości Żmudzi z Litwą historyczną, słowiańską. Widział to już na początku XX w. znakomity (profesor) Aleksander Brückner, pisząc: „Takie całkiem dowolne mieszanie dwu zupełnie różnych pojęć: malutkiej Litwy etnograficznej (t.j. Żmudzi) a W.K. Litewskiego tylko za żart niewczesny albo za grube nieporozumienie uchodzić mogło, gdyby tego fałszu nie szerzono z umysłem. Fałszerstwo to umyślne polega na zacieraniu wszelkiej różnicy między Litwą etnograficzną a W.K. Litewskim, to jest między dzielnicami zupełnie co do narodowości sobie obcymi”.
Nacjonalizm żmudzki, nazywany „litewskim”, był tworem „litwomanii” polskiej, podsycanej przez naukę polską w tej błędnej nadziei, że mały sąsiad nie będzie niebezpieczny dla Polski, że można go będzie mieć pod swoją kontrolą. Niestety, te spekulacje się nie sprawdziły. W rozgrywce mocarstw o panowanie nad Bałtykiem interesy polskie zostały zlekceważone, a nacjonalizm żmudzki został zwrócony swoim ostrzem przeciw swoim „protektorom”, przeciw Polsce i przeciw prawdziwym Litwinom, t.j. według współczesnego nazewnictwa żmudzkiego – Białorusinom. Oparciem „naturalnym” nacjonalizmu żmudzkiego stali się starzy wrogowie Polski i Litwy historycznej (Białorusi), Niemcy i Rosja. Oni to obdarzali swego pupila Wilnem i Wileńszczyzną, Suwalszczyzną i Grodzieńszczyzną, żeby w końcowym wyniku zagarnąć całość pod swoje panowanie. To fałszerstwo dziejowe i międzynarodowy targ ziemiami Litwy historycznej dobrze odczuwał wierny syn ziemi wileńskiej (Józef) Piłsudski i nie mógł ścierpieć, kiedy te ziemie wraz z Wilnem samowolnie oddawała Moskwa swemu spodziewanemu pupilowi…
Czas już stronie polskiej wyrzec się błędnego poglądu „kumania się” z niewdzięcznym swym dzieckiem, czas zaprzestać umacniać dziejowe fałszerstwo i dalej grzebać Wielkie Księstwo Litewskie wraz z Wilnem i Wileńszczyzną, czas odnowić stosunki wzajemne z prawdziwymi Litwinami-Białorusinami, a wtedy nie powtórzą się sceny, opisane przez p. Pawlikowskiego z „kałakutasami” i brutalnością wobec ludzi, którzy na własnej ziemi byli bici za swój język ojczysty. Wtedy to „Jadwiga przestanie płacić alimenta” za swój przypadkowy płód”.

Niektóre przykłady fałszowania historii podane przez prof. Marcelego Kosmana

W artykule historyczno-polityczny pt. „Polska – Litwa” (Polska i jej sąsiedzi (1989-1993) Poznań – Toruń 1994) prof. Marceli Kosman pisze, że pojęcie Litwa zmieniało w ciągu stuleci znaczenie w sensie etnicznym i terytorialnym. Tymczasem współcześni Litwini popadają w megalomanię narodową i dzisiejszą małą obszarowo Litwę etniczną utożsamiają z potężnym niegdyś wieloetnicznym (Białorusini, Polacy, Litwini, Łotysze, Rosjanie oraz Żydzi, Tatarzy i Niemcy) Wielkim Księstwem Litewskim jako jego jedyny spadkobierca. „Bez żenady tym tezom podporządkowuje się fakty historyczne, nie cofając nawet przed groteską i farsą”. Ich działalność uderza i w prawdę historyczną i historię narodów polskiego i białoruskiego, głównych mieszkańców i spadkobierców historii Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Prof. Kosman pisze m.in.: „W (litewskiej) – tej na użytek powszechny – często funkcjonują obrazy i oceny dalekie od rzeczywistości, tej udokumentowanej źródłami. Ale w odniesieniu do dziejów Litwy i jej stosunków z Polską można odnotować ich szczególnie wiele. Dotyczą przeszłości odległej, niemal w pomrokach baśniowych, a także spraw zupełnie bliskich…”. Np. w latach 70. XX w. „historyk” Jonas Dainauskas zaczął rozpowszechniać informację, że dokument unii polsko-litewskiej zawartej w Krewie w 1385 r. nie istniał i został przez Polaków sfabrykowany dopiero w dobie napoleońskiej, która to informacja została poważnie przyjęta przez ciemny lud litewski, przeżarty polakożerstwem. Prof. Kosman zauważa, że jest to świadectwem ignorancji w stosunku do faktów, i z niesmakiem przyjął fakt, że „tego rodzaju opinie znajdują jednak odbiorców” (autentyczność aktu została potwierdzona w pracy Autentyczność aktu krewskiego, „Lituano-Slavica Posnaniensa”, „Studia Historica” II, 1987). Unia Polski z Litwą, zawarta w Krewie, bez wątpienia ocaliła tożsamość narodową Litwinów, śmiertelnie zagrożonych agresją krzyżacką i ruską (Dymitra Dońskiego). Tymczasem Litwini w 1929 r. ogłosili Władysława Jagiełłę zdrajcą narodu litewskiego, a z Polski uczynili agresora, który okupował i ciemiężył Litwinów do 1795 r.; że Polacy pobyt na Litwie traktowali jako okazję do szczególnego wzbogacenia się. Prof. Kosman stwierdza: „…sam to słyszałem w grudniu 1972 r. z ust wybitnych historyków (litewskich) – el Dorado” i dodaje: „Trudno więc dziwić się, że portier w jednej z instytucji naukowych (w Wilnie) pokazując fotografię z portretu targowiczanina (Józefa Kossakowskiego) straconego w 1794 r. objaśniał (1986 r.): to nasz biskup, zamordowali go Polacy w Warszawie. Na zamku w Trokach znajdowała się (może jeszcze znajduje?) tablica dotycząca uczestników bitwy pod Grunwaldem – po jednej stronie uwidoczniono na tym schemacie wojska krzyżackie, po drugiej sprzymierzone; wśród nich wyszczególniono trzy grupy: litewską, ruską i „innych” (tak określono wojska polskie, których nie chciano wymienić). Rzecz pozostawiam bez komentarza”.
W dalszej części artykułu prof. Kosman pisze: „Od spraw odległych, choć mocno wpływających na nastroje (wśród Litwinów), przejdźmy do bliższych, związanych z obecnym stuleciem… tzw. bunt Żeligowskiego, układ Ribbentrop-Mołotow oraz rolę Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. Odwieczne aspiracje Litwinów do Wilna, których apogeum przypadło na czas po uzyskaniu niepodległości w ramach układu wersalskiego, wypływały ze stawiania znaku równości między Litwą historyczną i dzisiejszą, z przechodzenia do porządku dziennego nad kwestią wielonarodowościowego i wielokulturowego charakteru tego miasta od jego zarania. Przypomnieć trzeba, że na początku XVIII wieku zaprzestano głoszenia kazań w jedynym kościele w tym języku, gdyż nie było słuchaczy”. Od tego czasu Wilno było pod każdym względem polskie – większość jego mieszkańców stanowili Polacy i całe życie miasta było w polskich rękach. Polskości miasta nie był w stanie zniszczyć nawet zaborca rosyjski. W 1919 r. Litwini stanowili zaledwie 2,3% ludności miasta! Wilno chciało należeć do odrodzonego w 1918 r. państwa polskiego. Wojsko polskie zajęło miasto w kwietniu 1919 r. po przepędzeniu z niego bolszewickich najeźdźców. W czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. bolszewicy przekazali miasto Litwinom, z tym, że w planach Moskwy, było przyłączenie Litwy do Związku Sowieckiego. Po przegranej przez Moskwę wojny z Polską wojsko polskie pod dowództwem gen. Lucjana Żeligowskiego 9 września 1920 r. odebrało miasto okupantowi litewskiemu i Wilno zostało włączone do Polski. W 1923 r. Rada Ambasadorów w Paryżu przyznała Wilno Polsce; Wilno znalazło się w granicach Polski zgodnie z prawem międzynarodowym. Litwa tego faktu nie uznawała do 1938 r., tj. do czasu nawiązania stosunków dyplomatycznych z Polską. W okresie międzywojennym polakożercza propaganda rządu litewskiego sprawiła, że, jak pisze prof. Kosman: „W oczach, w wyobrażeniu społeczeństwa litewskiego (…) ukształtował się wyidealizowany, jednostronny, odbiegający od prawdy obraz Wilna. Był on przede wszystkim wytworem statycznego widzenia kwestii, nieuwzględniania tych wszystkich zmian, którym Wilno uległo i jego mieszkańcy w okresie międzywojennym. Wytworzono natomiast obraz cierpiącego, prześladowanego miasta i kraju, którego litewska, bądź jeszcze nieświadoma swej litewskości, ludność niezmiernie i z utęsknieniem wyczekuje przyłączenia do Litwy”. Niestety we wrześniu 1939 r. Niemcy i Związek Sowiecki napadli zbrojnie na Polskę i dokonali jej rozbioru. Stalin zajął Wilno i sprezentował miasto Litwie, aby móc ją całą zająć w czerwcu 1940 r. Litwini razem z Niemcami hitlerowskimi i Związkiem Sowieckim oraz Słowacją wzięli udział w agresji, w IV rozbiorze Polski, czyli w ponownym wymazaniu Polski z mapy politycznej Europy. Dar Stalina w postaci Wilna dla Litwy mógł być bardzo kruchy. Bowiem po agresji Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. już 30 lipca 1941 r. został podpisany układ polsko-radziecki, mocą którego traktaty z 1939 r., czyli z Niemcami i Litwą, „dotyczące zmian terytorialnych w Polsce utraciły swą moc”. I gdyby przebieg wojny był inny we wschodniej i środkowej Europie (zajęcie tamtejszych państw i ponownie Litwy przez Armię Czerwoną), i gdyby nie doszło do Jałty, to Wilno wróciło by do jego prawowitego właściciela, czyli Polski. Litwini ignorują ten fakt, jak i to, że ludność Wilna i Wileńszczyzny odnosiła się negatywnie do zmian granicznych, a Armia Krajowa walczyła o polskie Wilno. Jak zauważa prof. Kosman: „Zwycięzcy jednak zwykle nie biorą pod uwagę takich „drobiazgów”, a zadaniem propagandy jest udowodnić słuszność każdej agresji”. Dlatego wszystkie rządy litewskie od 1991 r. nie tylko usprawiedliwiają układ sowiecko-litewski z 10 października 1939 r., czyli agresję na Polskę i współudział w likwidacji państwa polskiego, ale także z maniackim uporem twierdzą po dziś dzień, że Polska przed wojną okupowała „litewskie” Wilno. Co więcej, Litwa nie chciała podpisać w 1993 r. traktatu z Polską, dopóki rząd polski nie potępi włączenie Wilna do Polski w 1920 r. Musiała się jednak wycofać z tego żądania, jednak nie zmieniła stanowiska w tej sprawie. Gorzej, bo je propaganda przez zaniechania strony polskiej przebija się na świecie (np. wielojęzyczna internetowa Wikipedia).
Prof. Kosman swoje rozważania o stosunkach polsko litewskich od najdawniejszych czasów po lata 90. XX w. kończy omówieniem sprawy Armii Krajowej w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Tereny te były etnicznie polskie i przed wojną należały do Polski zgodnie z prawem międzynarodowym. Po najeździe zbrojnym Związku Sowieckiego na Polskę we wrześniu 1939 r. Stalin sprezentował Litwie Wilno wraz z najbardziej polską częścią Wileńszczyzny, po to, aby w czerwcu 1940 r. zagarnąć całą Litwę. Po napadzie Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. Litwę raz z Wilnem i Wileńszczyzną okupowały Niemcy do 1944 r. W Londynie 30 lipca 1941 r. został podpisany układ polsko-sowiecki, mocą którego traktaty: niemiecko-sowiecki i sowiecko-litewski z 1939 r. „dotyczące zmian terytorialnych w Polsce utraciły swą moc”. Oznaczało to, że rząd sowiecki uznał całe Ziemie Wschodnie RP wraz z Wilnem za terytorium Polski. Sami mieszkańcy Wilna i Wileńszczyzny chcieli po wojnie należeć do Polski i włączyli się do walki o wolną Polskę z okupantami niemieckim i zależnym od Niemców litewskim. Także tutaj powstały podległe polskiemu rządowi emigracyjnemu w Londynie legalnie działające w świetle prawa międzynarodowego oddziały Armii Krajowej (AK), walczące z Niemcami i kolaborującymi z nimi Litwinami. Armia Krajowa miała pełne prawo z punktu widzenia prawa międzynarodowego walczyć z okupantem niemieckim i litewskim na polskich ziemiach – w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Do walki z Armią Krajową i z nasłaną z Rosji partyzantką sowiecką Niemcy 13 lutego 1944 r. wraz z kolaborantami litewskim powołali także specjalny oddział wojskowy pod nazwą Lietuvos Vėtinė Rinktinė (LVR, Litewski Korpus Lokalny). Inicjatywa spotkała się z dużym społecznym poparciem i zainteresowaniem ze strony ochotników. Oddziały LVR walczyły przede wszystkim z polską Armią Krajową, którą uznały za główne zagrożenie dla wpływów litewskich na Wileńszczyźnie. Przegrały wszystkie starcia zbrojne z Polakami. 1 kwietnia oddziały Plechavičiusa wkroczyły do Wilna. Największa ich bitwa z AK miała miejsce 13/14 maja w Murowanej Oszmiance, gdzie Litwini zostali pokonani (23 zabitych, 230 wziętych do niewoli, 500 żołdaków pouciekało w krzaki). Nieudolność Litwinów w walce z Armią Krajową rozsierdziła Niemców, którzy 9 maja zażądali przejęcia kontroli nad oddziałami litewskimi, aby z tych militarnych nieudaczników i tchórzy w mundurach uczynić prawdziwy oddział wojskowy; wobec stanowczego sprzeciwu strony litewskiej zareagowali rozwiązaniem LVR oraz aresztowaniem 15 maja Plechavičiusa wraz z resztą sztabu formacji. Litwini, wierni następcy polakożerczego Antanasa Smetony, nie mogą darować upokorzenia, które spotkało ich ze strony Armii Krajowej. Po uwolnieniu się Litwy z niewoli sowieckiej w 1991 r. nastąpił ich zdecydowany atak na Armię Krajową. Prof. Kosman pisze: „Jego apogeum przypomina sąd nad Władysławem Jagiełłą niemal sześćdziesiąt lat wcześniej” (za unię Litwy z Polską potępiono go jako zdrajcę narodu litewskiego i postanowiono wymazać z historii). 8 października 1993 r. urządzono w Wilnie „sąd społeczny”, czyli sąd kapturowy nad Armią Krajową. Oskarżano napastników ze znaczkami „kury” – jak popularnie zwane jest na Litwie polskie Godło – i mówiących po polsku. „Nikt nie potrafił wyjaśnić bliżej, kim byli owi napastnicy. Zeznań nie weryfikowano, brakowało oczywiście samych oskarżonych a także obrońców. Nie dopuszczono do głosu obserwatorów, a rzecz odbywała się w obecności Komisji oceny działalności AK na Litwie”. Mimo to ogłoszono werdykt następujący: „Po zeznaniach świadków i wysłuchaniu doniesień przedstawicieli organizacji społecznych i państwowych, komisja oceny Armii Krajowej powzięła decyzję. Konstatuje się w niej, że AK bezprawnie działała na terytorium obcego państwa – Litwy (mamy tu litewski kretynizm w całej krasie! – m.k.) – gdzie popełniła szereg ciężkich przestępstw kryminalnych, traktowanych według Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka jako ludobójstwo” (kolejny przykład na kretynizm litewski – m.k.). Toteż „wyrokiem sądu społecznego Sejmowi (litewskiemu) proponuje się zakazać propagowania i rozwijania (tak! – m.k.) działalności AK na Litwie. Centrum Badania Ludobójstwa ma zbadać materiały przedstawione sądowi społecznemu, Prokuratura Generalna – zbadać przestępstwa AK i pociągnąć winnych do odpowiedzialności karnej. Delegacja rokowań między Litwą a Polską – żądać od AK kompensacji dla rodzin i bliskich poległych” (O sądzie społecznym nad Armią Krajową „Kurier Wileński”, Wilno 12.10.1993).
Prof. Kosman tak to skomentował: „Takie były zabawy, spory w one lata” – można by powtórzyć za Wieszczem (Adamem Mickiewiczem), gdyby w grę nie wchodził cynizm i lekceważenie (polskiej) krwi przelanej”.
Sąd społeczny, czyli kapturowy nad Armią Krajową jest tym bardziej bezczelny i oburzający, że rodzice tych, którzy brali udział w tym sądzie, witali z radością wkraczające wojska niemieckie i zaproponowali współpracę Hitlerowi w budowaniu niemieckiej Europy (oczywiście bez Polski, Hitler ją odrzucił, gdyż planował przyłączenie Litwy do Niemiec i zasiedlenie jej Niemcami), tysiące Litwinów służyło w kilkunastu formacjach policyjnych i wojskowych stworzonych wspólnie z Niemcami, które na swoich rękach mają krew tysięcy Polaków i polskich Żydów. Brały one w wymordowaniu prawie wszystkich Żydów litewskich (150 tys.) i ponad 60 tys. polskich, rozstrzelały tylko w samych Ponarach 1,5-2 tys. Polaków z Wilna i Wileńszczyzny (to właśnie było ludobójstwo). Wcześniej, bo w 1939 r. zaraz po wejściu wojsk litewskich na Wileńszczyznę wymordowano 1000 Polaków w rejonie Łyntupów (J. Godlewski, str. 426). Za Niemców urządzali pogromy Polaków w Wilnie, pacyfikowali polskie wsie na Wileńszczyźnie, mordując ich mieszkańców, w tym kobiety i dzieci. Służyły one Niemcom także na etnicznych ziemiach polskich (Warszawa, Lublin). – Do dziś dnia Litwa – rząd litewski i Litwini nie przeprosili Polaków za zbrodnie popełnione przez Litwinów na Polakach podczas II wojny światowej!
I ci zbrodniarze podają się dzisiaj za polskie ofiary!

Kłamstwa litewskiego profesora-„katolika”

Jak podają internetowe Kresy.pl za polskim portalem na Litwie „zw.lt” (5.12.2016), były profesor Katolickiej Akademii Nauk Litwy (co za szumna nazwa dla czegoś co jest prawie niczym przy prawdziwych akademiach!) Antanas Tyla krytykuje Kościół, za to, że, według niego, był zbyt polski.
Otóż Tyla wydał specjalne oświadczenie, w którym oskarża litewski Kościół katolicki o to, że w przeszłości niszczył litewskość i język litewski, prowadząc polonizację. W oświadczeniu czytamy, że rzekomo „Język litewski był utożsamiany z pogaństwem. Przybywający z Polski księża prowadzili dokumentację w języku polskim i gardzili językiem litewskim. Wszystko było slawizowane. W ten sposób zostały zniekształcone nazwiska, imiona oraz nazwy miejscowości. To zostało w świadomości i w materiałach źródłowych. Często można usłyszeć zarzuty, że litewski Kościół Katolicki niszczył litewskość" - uważa Tyla.
Czego więc żąda od Kościoła litewskiego? „Myślę, że najlepiej byłoby, aby Konferencja Biskupów (litewskich) wystosowała oświadczenie, w którym potępiłaby dyskryminację narodu litewskiego, która przejawiała się poprzez fizyczne i ideologiczne prześladowanie języka litewskiego”.
Szkoda z nacjonalistycznym kretynizmem dyskutować – ze skrajną głupotą Litwinów, którzy mają czy chwalą się tytułem profesorskim, a de facto są albo świadomie udają ciemniaków dla osiągnięcia pewnych chorych i często rasistowskich celów politycznych, albo naprawdę nimi są. W tym pierwszym przypadku nie są naukowcami, a tylko propagandystami rasizmu, konkretnie polakożerstwa.
Powiedzmy więc tylko tyle i aż, aby zadać kłam wywodom Tyli: W 1570 r. powstało w Wilnie Kolegium Jezuickie, które w 1579 r. dzięki królowi polskiemu Stefanowi Batoremu i z pomocą polskich jezuitów stało się głośną i zasłużoną Akademią Wileńską, co było zasługą polskiego jezuity Jakuba Wujka, który swymi zabiegami doprowadził do wydania 29 września 1579 r. przez papieża Grzegorza VIII bulli erygującej akademię. Jej pierwszym rektorem został również Polak – Piotr Skarga (1579-84). Wszyscy poważni historycy Akademii Wileńskiej wiedzą, że Akademia była otwarta dla Litwinów (a że było ich tak mało, to na pewno nie była to wina Polaków), że oficjalnym językiem wykładowym w Akademii do 2. poł. XVIII wieku była łacina, a nie język polski (chociaż język polski królował w niej na co dzień nawet wśród studentów litewskich, którzy mogli – jakby chcieli używać języka łacińskiego) i że rozwijały się w niej obok innych także nauki filologiczne, w skład których wchodziło także pierwotne zainteresowanie językiem litewskim i dzięki zainteresowaniu oo. jezuitów ewangelizacją ludu, powstały pierwsze słowniki, gramatyki i podręczniki języka litewskiego. Istniały też przekłady polskiej literatury religijnej na język litewski, jak np. M. Daukszty Katechismas, Postilla catholicka. Zdecydowana większość książek wydanych po litewsku do końca XVIII w. było publikacjami o treści katolickiej.
Co prawda, w wieku XVII literatura litewska rozwija się słabiej niż w XVI – mimo nieustającego patronatu Akademii Wileńskiej i rodów magnackich (!), jednak coraz większe znaczenie wśród mieszkańców etnicznej Litwy w sposób naturalny, a nie dlatego, że był przez Polaków narzucany zdobywał sobie język polski. I nie dlatego, że język litewski był utożsamiany z pogaństwem, ale dlatego, że aż do XX wieku był to język – oczywiście z winy samych Litwinów, a na pewno nie Polaków – bardzo prymitywny – chłopstwa litewskiego, w którym człowiek kulturalny nie mógł prowadzić poważnej i kulturalnej rozmowy. Prof. Tyla chyba nie uważa, że obowiązkiem Polaków było ucywilizowanie języka litewskiego – zrobienie z prymitywnego języka chłopskiego (on nie miał nawet opracowanej gramatyki!) język literacki. A tak nawiasem mówiąc, nie żaden lituanista litewski tylko polski bałtolog – prof. Jan Otrębski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu ostatecznie uporządkował gramatykę języka litewskiego. W 1958 r. ukazała się w Warszawie jego 3-tomowa Gramatyka języka litewskiego. Była to pierwsza tak poważna praca na ten temat i sami Litwini żartowali, że potrzebowali Polaka, żeby im to usystematyzował (Wikipedia).
Zarzut prof. Tyli o polonizowaniu Kościoła litewskiego (takiego nie było: był Kościół katolicki na Litwie podległy metropolii gnieźnieńskiej i zawsze etnicznie litewsko-polski) jest bezpodstawny. Jest to jawne fałszowanie historii Kościoła na ziemiach litewskich. Oburzające nie tylko za to, że jest bezpodstawne, ale przede wszystkim dlatego, że te zarzuty padły po ukazaniu się pracy ks. dra Tadeusza Kasabuły, wykładowcy historii w Archidiecezjalnym Seminarium Duchownym w Białymstoku i na Uniwersytecie Białostockim pt. Język litewski w duszpasterstwie w dekanatach Kowno i Kupiszki w drugiej połowie XVIII wieku („Soter” Nr 33, rok 2010). Ks. dr Kasabuła pisze w niej m.in.: „(Np.) W dekanatach Kowno (19 parafii) i Kupiszki (22 parafie) w drugiej połowie XVIII wieku dla warstw wyższych język polski przestał być językiem obcym, o tyle włościanie, większa część mieszczan i służba posługiwali się najczęściej wyłącznie językiem narodowym litewskim” (a więc po 400 latach rzekomej jego polonizacji i przed samym upadkiem Rzeczypospolitej Obojga Narodów!). Pisze dalej, że prawie wszyscy księża – proboszczowie i wikariusze (wśród nich wszyscy) pochodzili z ziem litewskich (dane z 1775 r. pokazują, że np. na 22 proboszczów w dekanacie Kupiszki tylko jeden z nich – proboszcz w Sumiliszkach urodził się w Polsce) i wszyscy mówili biegle po litewsku. Duszpasterstwo dla Litwinów było prowadzone po litewsku o co dbali biskupi wileńscy i żmudzcy, idąc za wskazaniami synodów diecezjalnych. „Biskup wileński Massalski był niezwykle wrażliwy w tej kwestii i nie tolerował sytuacji, w której duchowny obejmujący parafię o ludności litewskojęzycznej, języka tego nie znał”. W dekanacie kupiszskim w 19 parafiach kazania były głoszone po litewsku, a tylko w 3 po polsku, w dekanacie kowieńskim, gdzie mieszkało dużo Polaków, tylko w 5 kazania były głoszone wyłącznie po litewsku, a w 11 na przemian po polsku i litewsku i w 2 po polsku.
Nie było żadnej oficjalnej polonizacji Kościoła katolickiego na Litwie. Litwini mieli zapewnioną obsługę duszpasterską w swoim języku aż do końca istnienia Rzeczypospolitej Obojga Narodów w 1795 r., a następnie do końca okupacji ziem litewskich przez Rosję w 1915 r. Na odwrót, od początku XX w. to litewscy księża prowadzili zażartą i często krwawą walkę z polskim językiem i polskimi katolikami w kościołach na Litwie.

Kim byli nasi przodkowie — obywatele Wielkiego Księstwa Litewskiego

Coraz więcej ciekawskich kieruje się do archiwum, by dociec, kim jesteśmy, dowiedzieć się swego pochodzenia, kim byli nasi przodkowie. Tym bardziej, że zwątpienie zaczyna ogarniać tego, kto bezkrytycznie przysłuchuje się kontrowersyjnych wypowiedzi historyków i całej rzeszy polityków, działaczy, urzędników, a nawet osób duchownych, indoktrynowanych nacjonalistycznymi teoriami, bazując je bardziej na narodowych mitach, lub pokazując tylko część prawdy.
Mitomania wielu dzisiejszych Litwinów bazuje się na etnicznym pojęciu Litwina, rezygnując z pojęcia o narodzie jako o społeczności wieloetnicznej, jaką przecież byli Litwini Wielkiego Księstwa Litewskiego. Onegdaj każdy, za wyjątkiem Żydów i Tatarów, mieszkaniec księstwa był nazywany Litwinem. Mowa nie była czynnikiem rozstrzygającym. Język Statutu Litewskiego, mowa potoczna przeważającej części mieszkańców państwa, miała podstawę słowiańską, zbliżoną do staropolskiego i starobiałoruskiego, a najbardziej przypomina mowę, którą z pogardą niektórzy nazywają mową „prostą”. Język litewski również funkcjonował, ale przeważnie na wsi i jak wiadomo, niemało skupisk ludzi, mówiących po litewsku zaludniało dzisiejszą Wileńszczyznę i Grodzieńszczyznę. Z drugiej strony, także sioła polskojęzyczne znajdowały się nie tylko na obszarach Wileńszczyzny, ale nawet na terytorium Kowieńszczyzny. Niektórzy litewscy historycy i językoznawcy uważają, że na Wileńszczyźnie stare nazwy — hydronimy i toponimy mają wyłącznie litewski charakter, a polskie nazwy powstały niedawno. Zarzucają Polakom spolszczanie nazw miejscowości i nazwisk.
Jak wiadomo, na Wileńszczyźnie schodziła się fala etosu bałtyckiego z falą słowiańską, dlatego nieprawdą jest stwierdzenie o wyłącznie litewskim pochodzeniu nazw miejscowości i nazwisk. Nazwiska mieszkańców WKL miały różne pochodzenie i nikt w XVI-XVII wieku nazwisk nie polszczył, ani litwinizował. Nie mam zamiaru dyskutować w obszernym, jak morze, temacie pochodzenia nazw, ale chcę tylko podać fakty z oryginalnych źródeł, jak brzmiały nazwiska oraz nazwy mniejszych miejscowości przed kilku wiekami na terytorium, dla przykładu, dzisiejszego rejonu solecznickiego. Nawet w tamtych zamierzchłych czasach, tak litewskie, jak i słowiańskie, w tym polskie nazwy, były na Wileńszczyźnie szeroko rozpowszechnione. To przekonuje, że i Słowianie, i Bałtowie są na Wileńszczyźnie rdzennymi mieszkańcami.
Według Metryki Litewskiej z 1528 roku z czasów króla Rzeczypospolitej Polski Zygmunta I Starego, zgodnie z uchwałą Wielkiego Sejmu Wileńskiego był wydany rejestr obywateli WKL, który ustalał liczbę koni, które trzeba było dostarczyć na potrzeby wojska, w tym rejestr bojarów, czyli szlachty ejszyskiej, wspierających wojsko, notabene, jeszcze do Unii Lubelskiej.
Przytoczę część nazwisk szlachty ejszyskiej sprzed blisko 500 lat: Jan Ryło, Mikołaj Szymkowicz, Stanisław Jurewicz, Miś Mikołajewicz, Wojciech Michajłowicz, Piotr Sumorok, Bogumił Stańkowicz, Chrzczon Wołczkowicz, Piotr Kamienicki, Januszko Rukowicz, kniaź Paweł Berdybiaka, kniaź Wasylej Łyko, Węcław Wilnianiec, Paweł Zubowicz, Juchno Naruszowicz, Radziwiłł Stankowicz, Jurej Bogomacicz, Michajło Putiwlanin, Jan Juszkowicz. To tylko część nazwisk, które w żaden sposób nie przypominają etnicznych litewskich. A oto część rejestru zubożałej szlachty, nie mogącej dać koni: Piotr Olechnowicz, Szymko Talmontowicz, Szczepan Fiedźkowicz, Jancuk Sadownik, Maciej Bartoszewicz, Maciej Wołk, Stanisław Odnookij, Mikołaj Skolimowski, Maciej Andruszkiewicz, Pac Mikołajewicz, Piećko Stecewicz, Januszko Bohdziewicz, Stećko Bilewicz, Jacko Gołos, Poloneja Sopowska, Wojtko Głuchy.
Z ponad 400-osobowego spisu rzuca się w oczy przewaga po słowiańsku brzmiących nazwisk, natomiast po litewsku brzmiących nazwisk jest chyba z dziesięć: Radziwiłł Ginejtowicz, Jan Kwietinis, Ławryn Pilweliwicz, Anton Monhirdowicz, Bortowt Giedhowdowicz. Natomiast po wsiach, wśród ludu pospolitego, nazwiska litewskie były bardziej rozpowszechnione. Oto nazwiska chłopów z 1585 roku ze wsi Wilkańce, w której dominowały litewskojęzyczne nazwiska: Matiejus Węckunas, Misius Szeikutis, Miselis Daukszelonis, Janelis Zalgenis, Kaszelis Waisztautonis, Bartos Jakubonis, Pawel Daukszonis. Jedynie imię i nazwisko Węcław Oluczewicz brzmi nie po litewsku. W Butrymańcach była przewaga słowiańsko-polsko brzmiących nazwisk chłopów: Stanisław Butrymaniec, Urban Suczkowicz, Aleksy Praczkowicz, Augustyn Praczkowicz, Andrej Lukaszewicz, Andrej Piewicz, Miś Kurowicz. W Siółku Ejksztańskim, znajdującym się obok Ejszyszek, po nadaniu miastu praw i przywilejów magdeburskich — iuris dictum (stąd zniekształcona nazwa — Juryzdyka) mieszkańcy mieli bardziej słowiańskie nazwiska: Hawryłowicz, Marszałek, Iwaszkiewicz, Jundziłł. Nazwiska nie były polszczone i zostały zapisane w oryginalnym brzmieniu, nikogo w tamte czasy nie interesowały etniczne problemy. W jednych wsiach gminy ejszyskiej dominowały litewskie nazwiska (Petras Czajelis, Witas Palionis, Bolciuk Pusewaszkis, Stasiuk Janonis, Czepas Laurinonis, Jerelis Lenartonis, Grigelis Jurgenis), w innych słowiańskio-polskie (Stanisław Rajski, Bartłomiej Grygowicz, Piotr Tomkowicz, Andrzej Jarszyc, Antoni Kulik, Judym Woźny, Maciej Chacuta, Jan Myśliwczowicz, Paweł Mączkowski, Jerzy Borowski, Marcin Przełomski). Zajrzyjmy do inwentarzy Lidzkiego powiatu Ejszyskiej gminy z 1585 roku za czasów Stefana Batorego. Nazwy małych miejscowości w tym uroczysku miały jak litewski charakter, na przykład: Akmeninga, Balos, Duobines, Welnagulciej, Jodupa, Kawkokalnos, Pakaukakalnis, Pabędramedzis, tak i słowiańskie: Kule, Niwa Małyszka, Rękawa, Wchodzik, Wolki. Nazwy wsi również miały etnicznie różne nazwy: brzmiące po litewsku: Pobłaznupie, Maciunce, ale przede wszystkim po słowiańsku: Kowale Strzeleckie, Stawidańcy, Strzelce, Wilkańcy, Kaletowicze, Nahumkowszczyzna, Kuńce, Nowe Kuńce, Złociszki, Młynicze, Drudowo, Romotowicze. Oryginalne nazwy rzek, również mające pochodzenie jak litewskie, tak i słowiańskie: Solcza, Solczyszcza, Bridupie, Rzezówka, Pobłaznupka, Wisińcza, Kraka. Chociaż nazwy mają różne pochodzenie i różne brzmienie, nikt nie miał zamiaru w tamte odległe czasy je polszczyć, lub litwinizować, dlatego oryginalne brzmienie nazwisk i miejscowości, o których dowiadujemy się z pięciowiekowej perspektywy wstecz, nosi dla nas dzisiaj szczególne znaczenie i wzbudza ciekawość.
Było by pięknie, gdyby ktoś z naszych dyplomowanych historyków, w tym nauczycieli historii ze szkół, przyczynił się do poszerzenia wiedzy o ojczystym kraju. Jakoś nie widać aktywności naszych nauczycieli, ogarniętych apatią i biernie płynących na fali życiowych trudności. Liczba artykułów naszej inteligencji na ostrą tematykę jest bardzo mała, reakcja dość bierna, co daje możliwość wciskać każdą fałszywą antypolską propagandę w litewskich mediach.
(Zbigniew Siemienowicz, „Kurier Wileński” 24.9.2010)

My historyczni, prawdziwi Litwini jesteśmy Polakami a nie Żmudzinami

A tak, gdzie się obrócisz, z każdej wydasz stopy,
Żeś z nad Niemna, żeś Polak, mieszkaniec Europy.[1]

Jest zapewne zaskoczeniem dla sporej rzeszy naszych rodaków, odciętych od rzetelnej wiedzy historycznej, że Polacy zamieszkujący na obszarze byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego są historycznymi Litwinami. Jeszcze większe zdumienie wzbudzi zaś teza, że naród będący gospodarzem we współczesnej Republice Litewskiej przeważnie nie wywodzi się genealogicznie ze starego plemienia Litwy, a tylko uzurpuje sobie jego nazwę, wraz z prawami do terytorium dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz do spuścizny politycznej po tym Księstwie. Nie są bowiem Żmudzini ani potomkami Litwinów, ani też spadkobiercami ich państwa i kultury. [2] Także negowanie faktu, iż polskość wywarła na Litwie niezwykle ważną i pozytywną rolę cywilizacyjną, i zwalczanie nad Niemnem naszej kultury, nie może mieć z autentyczną litewskością czegokolwiek wspólnego.
Zamieszanie pojęciowe, które umożliwia współczesnej doktrynie państwowej Republiki Litewskiej utożsamianie tego państwa z Litwą (dawnym Wielkim Księstwem Litewskim) pojawiło się wraz z procesem unarodowienia chłopskiej ludności Żmudzi i północnej Suwalszczyzny w II poł. XIX w., kiedy to nowopowstający naród Bałtów przyjął sobie etnonim „Litwinów” (w języku żmudzińskim – Lietuvisów), co nie spotkało się z przeciwdziałaniem szlachty litewskiej. W konsekwencji szlachta na Litwie – owi prawdziwi Litwini, noszący w sobie tradycję państwową Wielkiego Księstwa Litewskiego, stopniowo wycofywali się z nazywania siebie Litwinami, co i tak od kilkuset lat było uważane za oznakę przynależności jedynie regionalnej, a nie narodowej. Szlachta litewska nie mogła zapewne przewidzieć złowrogich następstw politycznych owej podmiany pojęć i związanych z tym żmudzińskich uzurpacji do polskiego Wilna i innych etnicznie nie-żmudzińskich obszarów Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Nauczeni tym doświadczeniem my Kresowianie – spadkobiercy prawdziwych, historycznych Litwinów, zarówno zamieszkujący obszary Republiki Litewskiej i Republiki Białoruś, jak też tej części historycznej Litwy, która pozostaje w granicach Państwa Polskiego, tj. Suwalszczyzny, a ponadto rozproszeni po innych częściach Kraju i na Zachodzie – nie możemy nad zawłaszczeniami Żmudzinów przechodzić do porządku dziennego. Winniśmy raczej żądać od całego Narodu Polskiego, aby wobec żmudzińskich uzurpacji postępował tak jak Grecy, którzy odmawiają Słowianom zamieszkującym obecnie obszar historycznej Macedonii prawa do etnonimu „Macedończyków”. Skoro bowiem autentyczni Macedończycy, w tym Aleksander Macedoński byli nie Jugosłowianami, lecz Hellenami, to ich spadkobiercami etnicznymi i kulturowymi są współcześni Grecy. Tak samo, skoro to Kresowianie kultywują język polski, pamięć i tradycje historycznych Litwinów, skoro są cywilizacyjnym owocem kultury Wielkiego Księstwa (łacińskiej i polskiej), a co więcej, gdy wielu Kresowian z ziem północno-wschodnich wywodzi się bezpośrednio ze szlachty litewskiej, a pozostali stanowią lud genealogicznie pochodzący również z tego samego, dawnego bałtyckiego plemienia Litwinów (odrębnego od plemienia Żmudzinów, zamieszkującego terytoria na zachód od Kowna), to spuścizna polityczna i kulturowa po Litwinach i Wielkim Księstwie przynależy wyłącznie polskim Kresowianom, a za ich pośrednictwem – całemu Narodowi Polskiemu.
Uporządkowanie pojęć „Litwy” i „Litwina” jest istotne, tym bardziej, że w zamieszaniu terminologicznym niektórzy Polacy skłonni są uznawać za Litwinów również współczesnych Białorusinów i to pomimo faktu, że ich chłopscy przodkowie nigdy takiej świadomości nie mieli, a proces unarodowienia rusińskiego prawosławnego ludu poszedł w zupełnie innym kierunku, niż tożsamość etnokonfesyjna szlachty litewskiej (łacińska i polska).
Władysław Studnicki w wydanej w 1919 r. broszurze Północno-wschodnie ziemie dawnej Rzeczypospolitej Polskiej zwrócił uwagę, iż o losie państwowym tych ziem nie może decydować nazywanie ich litewskimi i abstrahowanie, iż posiadają one znamiona przynależności do państwowości polskiej, gdyż „dziś Litwę, tj. terytorium zaludnione przez Litwinów przeważnie, stanowi tylko gubernia Kowieńska bez powiatu Jeziorskiego”. [3]
Pomimo uczynienia tego jakże celnego zastrzeżenia, Studnickiemu zabrakło jednak determinacji w prostowaniu lingwistyczno-politycznego wybiegu Żmudzinów i nie oponował przeciwko przywłaszczeniu przez nich nazwy „Litwini”. Z punktu widzenia polskiego interesu narodowego było to bardzo poważnym błędem.
Dawna Litwa była ziemią polską. Wprawdzie zamieszkiwali ją ludzie należący do różnych szczepów etnicznych i językowych [4], co z dzisiejszego punktu widzenia kwalifikowałoby ją do kraju wielonarodowego, tym niemniej warstwą przywódczą Litwy, uświadomioną narodowo, była jedynie szlachta. To ona rozszerzyła w końcu średniowiecza granice państwa Mendoga, zdobywając prawie całą Ruś i ona też nadała temu państwu nazwę odpowiadającą nazwie plemienia, z którego sama w większości się wywodziła.
Jako zaś gospodarze państwa litewskiego, a następnie prowincji litewskiej Rzeczypospolitej Polskiej, nie doszukiwali się litewscy ziemianie w podległym sobie ludzie różnic narodowościowych, lecz wszystkich chłopów Księstwa uważali za swój litewski, a zatem i polski zarazem lud, niezależnie od mowy jaką się ten lud posługiwał. Sami zaś chłopi uważali się zazwyczaj za „miejscowych”, „tutejszych”, uznając nadrzędność językową i kulturową polską. [5]
Litewskość natomiast szlachty zawierała się w pełni w polskości i nie wymagało to jakichkolwiek objaśnień.
Pochodzący z rodu litewskich ziemian, urodzony w guberni kowieńskiej, Walerian Meysztowicz (1893-1982) tak charakteryzował znaną mu litewskość w powiecie poniewieskim:
„Litewskie były wioski, litewskie były zaścianki, choć w nich mówiono po polsku, pełne Juchniewiczów, Olechnowiczów, Butrymów, Tołłoczków, Kosińskich, Stefanowiczów, Eydrygiewiczów; litewskie były dwory Karpiów, Radziwiłłów, Zawiszów, Dowgiałłów, Kontowtów, Komarów, Bohdanowiczów; mówiono tam przede wszystkim po polsku, zachowując z litewszczyzny długie i krótkie samogłoski w śpiewnej ‘litewskiej’ wymowie. ‘Litwin jestem’ – mówił każdy za Kościuszką; nikt nie pamiętał o ruskim pochodzeniu Puzynów ani o tym, że Kossakowscy przyszli do nas z Mazowsza, a Bystramowie i Bażeńscy z Prus Królewskich, gdzie służyli ‘Koronie’. […] prócz nasłanych Rosjan Litwinami byliśmy wszyscy: w pałacach, dworach i chatach; nikomu to nie przeszkadzało być Polakiem.” [6]
„’Litwin jestem’ – mówił Kościuszko, ‘Litwo Ojczyzno moja’ – pisał Mickiewicz. Wszyscy uważaliśmy siebie za Litwinów i za Polaków równocześnie”.[7] Gdy bowiem – dodaje Konrad Górski – „utworzona z Korony i Litwy Rzeczpospolita Polska upadła pod ciosami trzech zaborców, świadomość narodowa wspólna wybuchła z całą siłą w pierwszym ćwierćwieczu niewoli i trzeba było wyjątkowo perfidnych środków ze strony zaborcy, ażeby u pewnej części obywateli dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego rozbudzić uczucia obcości, separatyzmu i nienawiści wobec Polski.” [8]
Podstawą uzurpacji żmudzińskich wobec terytoriów zamieszkiwanych przez Polaków, jak też twierdzeń o polskiej kolonizacji Litwy, o polskich okupantach, było przywłaszczenie sobie przez Żmudzinów etnonimu „Litwin”, a następnie zrównanie znaczeniowe tak zaprojektowanego „Litwina” z obywatelem dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Separatyści żmudzińscy nauczyli się takich zabiegów od Rosjan, którzy w ten właśnie sposób utożsamiali litewskich Rusinów z Rosjanami, a poprzez eksponowanie elementu ruskiego w Wielkim Księstwie Litewskim odbierali Litwie jej polskość, nazywając Wielkie Księstwo Państwem Litewsko-Rosyjskim. [9] „Utożsamianie obu znaczeń słowa Litwin stało się naczelnym dogmatem odrodzenia litewskiego [żmudzińskiego], w czym stanowisko zajęte przez Rosję wobec Polaków na Litwie walną odegrało rolę. Komisja Archeologiczna Wileńska […] próbowała to sugerować za pomocą odpowiedniego doboru akt, że prawdziwych Polaków na Litwie prawie nie ma. Ze stanowiska Komisji miało to znaczyć, że ci, co się nazywają Polakami, są spolszczonymi Rosjanami (tak!); – oczywiście dla ludzi spod znaku ‘Aušry’ [10] wystarczyło zamienić słowo Rosjanin na słowo Litwin i teza o nieobecności Polaków na Litwie pozostawała tym bardziej w mocy.” [11]
Wedle Żmudzinów zatem, kto mieszka na Litwie (utożsamianej terytorialnie z Wielkim Księstwem Litewskim), ten jest Litwinem (w znaczeniu niemalże równoznacznym ze Żmudzinem), a skoro jest Litwinem, to powinien używać języka litewskiego (a de facto żmudzińskiego) jako macierzystego. W praktyce miało to doprowadzić do zawojowania dla języka żmudzińskiego obszarów, na których tego języka nie rozumiano, a nawet nigdy w nim nie mówiono. W ocenie prof. Konrada Górskiego „Ta drobna część dawnej Litwy [Żmudzini] nie miała jednak żadnego prawa decydować o całości; nie było też żadnych podstaw do przyznania panom z ‘Aušry’ i ‘Verpasa’ wyłącznego rządu dusz nawet w łonie litewskiej [żmudzińskiej] chłopskiej gromady. Jeśli ci panowie stawiali sobie jako cel polityczny oderwanie litewskiego [żmudzińskiego] chłopa od pnia polskiej narodowości, to nie znaczyło, że oni mają do tego jakiekolwiek moralne prawo, ani że tak się koniecznie stać musi.” [12]
Konrad Górski uświadamia nam, że brak orientacji jaka jest prawdziwa relacja Żmudzi do Litwy a Żmudzinów do całości ludności dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego towarzyszy Polakom koronnym od zarania separatyzmu żmudzińskiego. Wywołało to nawet w początku wieku XX konieczność wystąpienia w tej sprawie doskonałego znawcy stosunków na ziemiach litewsko-ruskich, Leona Wasilewskiego, który „musiał przypomnieć, że w Litwie Polaków jest co najmniej tyluż, co i Litwinów [Żmudzinów], że Litwini sami stanowią zaledwie 1/5 część ludności na dawnym terytorium Wielkiego Księstwa, podczas gdy u nas mówiąc o Litwie rozumuje się tak, jak gdyby Litwini [Żmudzini] byli narodowością przeważającą, a inne żywioły jakby tworzyły jakieś wysepki na olbrzymim morzu etnograficznym czysto litewskim [żmudzińskim].” [13]
Przed klęską powstania styczniowego 1863 r. i rozbudzeniem przez Rosjan separatyzmu nowolitewskiego wśród chłopów żmudzkich, oraz przed wpojeniem ludowi ruskiemu ideologii zachodniorusizmu ani sami Litwini, ani ich wrogowie Rosjanie nie mieli wątpliwości, że Wielkie Księstwo Litewskie było częścią Polski, a litewskość – regionalną odmianą polskości.
Jak wskazuje prof. Konrad Górski omawiając twórczość Adama Mickiewicza – „Już w najwcześniejszej twórczości i w korespondencji poety występuje ten stosunek pojęć, gdzie o Litwie mówi się jako integralnej części Polski, a o Polsce jako ojczyźnie we właściwym polityczno-narodowym znaczeniu. W liście [poetyckim] Do Joachima Lelewela Mickiewicz snując rozważania o tym, że każdy człowiek nosi w sobie piętno pochodzenia i kultury, w której wyrósł, wyprowadza następujący wniosek:
A tak, gdzie się obrócisz, z każdej wydasz stopy, Żeś z nad Niemna, żeś Polak, mieszkaniec Europy.
W lapidarnym skrócie ukazane zostały trzy stopnie przynależności duchowej człowieka: naprzód ojczyzna ciaśniejsza nad Niemnem, następnie Polska, wreszcie Europa.
Ale najwyraziściej, nie pozostawiając żadnych wątpliwości na temat wzajemnego logicznego stosunku pojęć: Litwa i Polska, wypowiedział się Mickiewicz w Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, gdzie czytamy:
Litwin i Mazur bracia są; czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? Nazwisko ich jedno jest, nazwisko Polaków (rozdz. XII).
A więc nie ma mowy u Mickiewicza o przeciwstawieniu logicznym Litwin – Polak. To nie są pojęcia równorzędne, jak Francuz i Anglik, lecz korelatywne o różnym zakresie. W pojęciu Polaka mieści się Litwin jako jedna z jego odmian, jak w pojęciu Francuza mieści się Prowansalczyk, Normandczyk czy Bretończyk.” [14]
W ocenie Marcelego Kosmana „W II połowie XVIII w. przez Polaków rozumiano szlachtę całej Rzeczypospolitej, ‘Polska’ bowiem stała się pojęciem obejmującym Koronę i Wielkie Księstwo Litewskie”. [15]: „Od połowy XVII w. górne warstwy społeczeństwa szlacheckiego i znaczna część – zwłaszcza na zachodzie – patrycjatu miejskiego związały się z kulturą polską poprzez katolicyzm. Lud żył we własnym, coraz bardziej zamkniętym kręgu. Pieśń ludowa opiewała gorzkie przeżycia związane z wojnami i konfliktami społecznymi, przenikały do niej idee nienawiści do panów-Lachów, a pochwały dzielnych sprzymierzeńców – Kozaków, którzy urastali do miana bohaterów narodowych. […] Reprezentantem i obrońcą kultury ruskiej stało się teraz – właśnie dopiero po unii brzeskiej! – prawosławie. Urzędy, instytucje kościelne (katolickie) i dwory magnackie oraz znaczna część szlacheckich stały się propagatorami kultury polskiej.” [16]
Pogląd o polskości WKL podziela w zasadzie także Piotr Wróbel: „Trudno jest dziś ustalić, za kogo uważali się wszyscy mieszkańcy Wielkiego Księstwa Litewskiego. Do polskości przyznawała się w większości szlachta. Używane przez nią określenie ‘Litwin’, mocniejsze niewątpliwie niż ‘Małopolanin’ czy ‘Mazowszanin’, pozostawało jednak tylko sygnałem przynależności terytorialnej. ‘Litwin’ z dziada pradziada przenoszący się nad Wisłę lub Wartę zostawał ‘Koroniarzem’. Niekiedy mocniej związani z tradycją i Cerkwią, trwali przy kompromisowych rozwiązaniach pokrewnych Orzechowskiemu (‘gente Ruthenus, natione Polonus’). Część chłopstwa i szlachty zaściankowej nie mówiąca po polsku, lecz sięgająca swymi horyzontami myślowymi poza opłotki odciętej od świata wsi, intuicyjnie, poprzez język i religię, czuła swą więź z wielką, na pół mitycznie rozumianą Rusią.” [17] ; „Chłopi, w przeważającej części pozbawieni poczucia przynależności narodowej, stanowili na początku XIX wieku nieukształtowaną masę etniczną, z której dopiero w przyszłości mieli przechodzić do narodu polskiego, rosyjskiego lub poczuć się Białorusinami. Wielki wpływ na formowanie się stosunków narodowych w powiatach zachodniej Białorusi [właśc. środkowej Litwy] miała liczebność szlachty, przyznającej się najczęściej do polskości i pełniącej rolę przywódcy społeczeństwa.” [18]
„Nie inaczej myśleli o tym – pisze Konrad Górski – nasi wrogowie. W podręczniku geografii Arseniewa, używanym w szkołach na całym terytorium Rosji w pierwszej połowie XIX w. (podręcznik ten miał w latach 1818-1840 dwadzieścia wydań), czytamy następujące informacje o narodach zamieszkujących Rosję: 1. Rosjanie, naród panujący w Imperium; 2. Kozacy; 3. Polacy, naród stanowiący p r z e w a ż a j ą c ą c z ę ś ć l u d n o ś c i w Królestwie Polskim i w g u b e r n i a c h p r z y ł ą c z o n y c h d o R o s j i o d P o l s k i. Tym terminem: gubernie przyłączone od Polski oznaczono ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego i dawne ziemie ruskie należące do Korony.” [19]
O polskim charakterze ziem d. Wielkiego Księstwa Litewskiego pisze także białoruski działacz odrodzeniowy Aleksander Ćwikiewicz: „Od Bugu do Dźwiny i od Niemna do Dniepru w przeciągu ostatnich stuleci całe życie Białorusi było przeniknięte polską kulturą, polską mową, wszędzie panowała polska książka i oświata. Nie mówiąc już o magnackich dworach, jak i w ogóle o szlachcie. Nawet popi do lat 70-80-tych [XIX w.] rozmawiali na Białorusi po polsku i karmili swój światopogląd polską nauką i literaturą.” [20]
Również białoruski emigracyjny historyk Janka Zaprudnik potwierdza, że warstwy wyższe Litwy były polskie: „Od czasu unii brzeskiej (1596) do śmierci Katarzyny II (1796) większość białoruskiej szlachty i znaczna część mieszczaństwa ostatecznie spolonizowały się”, a chłopi nie tworzyli odrębnego od Polaków narodu, lecz byli bierni i tylko posługiwali się miejscowym ruskim dialektem („zachowali mowę ojczystą”). [21]. „Co do kleru grekokatolickiego, to wychowany w jezuickich kolegiach i szkołach pijarskich, które od XVII w. istniały w 12 miastach białoruskich, lepiej mówili po polsku i po łacinie niż w języku starocerkiewno-słowiańskim.” [22]
Zaprudnik przyznaje także, czyniąc z tego zarzut pod adresem Polaków, że „Rzeczpospolita niedługo po unii lubelskiej przekształciła się z państwa federacyjnego w unitarne i niemal wszystkie wyższe warstwy Białorusi i mieszczaństwo przeszły na język polski. W politycznym i kulturalnym zunifikowaniu się z Polską ginęły dawne ślady istnienia Wielkiego Księstwa Litewskiego. Głębię tego procesu widać w Konstytucji Rzeczypospolitej z 3 Maja 1791 r.” [23]
Nowy etap w dziejach d. WKL rozpoczął się po powstaniu listopadowym 1831 r.: „W 1836 r. język polski został zakazany w szkołach guberni witebskiej i mohylewskiej, a za 5 lat także w innych białoruskich guberniach.” [24]; „Wraz z likwidacją polskiego systemu oświatowego, po okresie chaosu i upadku szkolnictwa stopniowo nasilała się rusyfikacja kraju.” [25]
Ale pomimo wysiłków zaborcy, ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego zachowywały nadal, przynajmniej do roku 1864, zdecydowanie polski charakter. Tak to postrzega nawet białoruski historyk odrodzeniowy Aleksander Ćwikiewicz: „Wilno przed powstaniem styczniowym było ogromnym centrum kultury polskiej. Działało tam 12 drukarni wydających m.in. dzieła Mickiewicza i Lelewela. […] Przyjeżdżający z głębi Rosji widział tu ogromne panowanie kultury polskiej, jej centrum. W samym Wilnie było 15 księgarni i odpowiednia ich ilość w b. WKL. W całym kraju były rozpowszechnione biblioteki, w tym biblioteki magnackie w Szczorsach [26] i w Nieświeżu, publicznie dostępne, biblioteki klasztorne, organów religijnych, szkół i gimnazjów. W tym samym czasie książka rosyjska była tam rzadkością. Po książkę rosyjską trzeba było jechać do Petersburga lub Moskwy.” [27] ; „Z danych zebranych w 1855 r. przez Józefa Siemaszkę, na 723 wyższych urzędników guberni wileńskiej i grodzieńskiej 583 było katolikami, ludźmi, którzy mówili po polsku i przewodzili polskiej kulturze. (Sbornik Szołkowicza, t. II, Pricziny nieuspiecha w Zapadnom kraje russkogo dieła, s. 294). Na dzień 1.01.1864 r., po wszystkich aresztowaniach, zwolnieniach ze stanowisk i zsyłkach polskich powstańców, spośród kierowników szkół i tak Polaków pozostało 239 na ogólną liczbę 392 (Sbornik Pamiati M. Murawiowa, s. 5). O właścicielach i na ogół o przedstawicielach ekonomicznego życia Białorusi w oderwaniu od Polaków nie ma i o czym mówić: stanowili oni główną, kardynalną siłę w kraju. Gospodarka, kultura, administracja – wszystko znajdowało się w rękach polskiej inteligencji, która tym wszystkim kierowała. W tym sensie różnica pomiędzy Białorusią i na przykład gubernią lubelską albo łomżyńską była bardzo nieznaczna – różnica była tylko w masach ludowych, które tu pozostawały białoruskie, a tam – polskie.” [28]
Aleksander Ćwikiewicz pisze z pozycji narodowo-białoruskich i dlatego posługuje się ahistorycznie pojęciem Białorusi dla określenia kraju, który w epoce nazywany był przez jego mieszkańców Litwą. To samo dotyczy jej mieszkańców, którzy byli Litwinami, dopóki trwali przy kulturze polskiej i wyznaniu katolickim (w obu rytach – łacińskim i greckim). Świadomość narodowości była jednak właściwa tylko dla warstw wyższych Litwy i dlatego twierdzenie, że „lud był białoruski” jest niedorzecznością. Lud mógł być tylko katolicki lub prawosławny (uprzednio grekokatolicki); w jego własnym rozumieniu – „tutejszy”, a w znaczeniu polityczno-poddańczym – litewski i polski zarazem. [29] I tylko z części tego ludu wyodrębniły się na przełomie XIX i XX w. chłopskie narody Żmudzinów i Białorusinów. Praktycznie bowiem cały rzymskokatolicki lud litewski posługujący się językami słowiańskimi wybrał polską opcję narodowościową, a znaczna część ludu prawosławnego Litwy stała się Rosjanami, albo też pozostała „tutejszymi”, nie przyjmując jakiejkolwiek samoidentyfikacji narodowej.
Niezależnie więc od różnic w ocenie procesów etno-politycznych zachodzących w byłym Wielkim Księstwie Litewskim, rysujących się pomiędzy badaczami polskimi, rosyjskimi i białoruskimi, to jednak bezsporne przyjmowanie przez nich, że Wielkie Księstwo Litewskie było krajem głęboko spolonizowanym, świadczy o tym, że to współcześni kresowi Polacy są prawdziwymi, historycznymi Litwinami.
________________________________________

[1] Adam Mickiewicz, Do Joachima Lelewela. Z okoliczności rozpoczęcia kursu historii powszechnej w uniwersytecie wileńskim, dnia 9 stycznia 1822 r.; http://literat.ug.edu.pl/amwiersz/0006.htm data odsłony 16.02.2014.
[2] Bałtyckie plemię Litwinów poddało się samopolonizacji w zakresie warstw wyższych (szlachty i mieszczaństwa) już w XVI-XVII w. Natomiast lud tego plemienia, wyznający religię rzymskokatolicką, uległ przeważnie językowej slawinizacji, a na przełomie XIX i XX w., w ślad za swoją szlachtą, wybrał polską opcję narodowościową, stając się Polakami-Kresowianami. Ewolucji takiej nie przeszło bałtyckie plemię Żmudzinów, które uległo polonizacji wyłączenie w części obejmującej szlachtę. Lud żmudzki bowiem, choć tak jak litewski wyznawał religię rzymskokatolicką, to jednak będąc oddalonym od wpływów słowiańskich, pozostał przy starym języku Bałtów.
Nazwa Żmudzini wywodzi się od słowa Žemai – nisko, gdyż plemię żmudzkie zamieszkiwało nizinne tereny dzisiejszej Republiki Litewskiej. Mieszkańców obszarów dorzecza górnego Niemna, o bardziej zróżnicowanej morfologii, wyżynnej, nazywano Auksztotami, od wyrazu auksztas – wysoki. W późniejszych wiekach termin Auksztot zanikł i ludność tę nazywano po prostu Litwinami.
Żmudzini zmuszeni byli przez napór Krzyżaków do ciągłych walk w obronie swojej ziemi. Pomimo pewnych ich sukcesów w walce z „krucjatami”, układ sił niekorzystny dla Żmudzinów wymusił na nich poddanie się około 1240 r. władzy formującego się pod berłem Mendoga państwa litewskiego.
W latach 1418 i 1441 Żmudzini wszczęli powstania antychrześcijańskie i antylitewskie.
Dopiero po traktatach z 1422 i 1431 r. Żmudzini stali się na stałe poddanymi Wielkiego Księstwa, a potem i Rzeczypospolitej. Długi okres zmiennej przynależności państwowej i kulturowej, częste odstępstwa Litwy od Żmudzinów, ciągłe walki przeciw najeźdźcom ukształtowały poczucie niezależności od ludów sąsiednich, w tym i Litwinów.
Tendencje do autonomizmu Żmudzinów zostały zaakceptowane w roku 1441, gdy uznano Żmudź za odrębną jednostkę administracyjną Wielkiego Księstwa. Wyrazem odrębności Żmudzi było określanie tej krainy jako Księstwa Żmudzkiego. W anonimowej pieśni żmudzińskiej z 1831 r. pt. Gieysmie żiemaycziu Telszu pawieta wayno metu 1831 (Pieśń Żmudzinów powiatu telszewskiego w czasie wojny 1831) mówi się o braterstwie Polaków, Litwinów i Żmudzinów. – http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBmudzini data odsłony 16.02.2014.
[3] W. Studnicki, Północno-wschodnie ziemie dawnej Rzeczypospolitej Polskiej. Referat Biura Kongresowego, Warszawa 1919, s. 1.
[4] Główne grupy etno-językowe dawnej Litwy to: polsko- i ruskojęzyczni Litwini, bałto- i polskojęzyczni Żmudzini oraz rusko- i polskojęzyczni Rusini.
[5] J. Waszkiewicz, Polsko-białoruskie związki kulturowe w XIX i na pocz. XX w., „Echa Polesia” 2011, nr 3; http://echapolesia.pl/index.php?mact=Echa,cntnt01,showarticle,0&cntnt01rubric_id=&cntnt01article_id=284&cntnt01returnid=15
[6] W. Meysztowicz, Gawędy o czasach i ludziach, Londyn – Łomianki 2008, s. 7.
[7] Tamże, s. 26.
[8] K. Górski, Divie et impera, Białystok 1995, s. 70.
[9] Dziewiętnastowieczni badacze rosyjscy W. Antonowicz oraz M. Lubawskij wielką wagę przypisywali udziałowi Rusinów w politycznym życiu Wielkiego Księstwa Litewskiego, ich roli w wyznaczaniu polityki państwa i określali ich jako jedną ze wspólnot dołączonych do władzy. Upadek państwowości WKL wiązany był zwyczajnie z katolicką ekspansją, unią religijną 1596 r. i przymusową polonizacją elity. W ten sposób nauka rosyjska przyjmowała, że Wielkie Księstwo Litewskie to w gruncie rzeczy państwo litewsko-ruskie /rosyjskie/ (stopniowo coraz bardziej i bardziej rosyjskie), które w wyniku ekspansji zewnętrznej stało się państwem z przewagą charakteru polskiego. Zob. np. M. K. Lubawskij, Oczierk istorii Litowsko-Russkogo gosudarstwa do Lublinskoj unii wkluczitielno, Moskwa 1915, s. 16. Więcej na ten temat: Cz. Podlidecki, Koncepcja “Rzeczypospolitej wielu narodów” jako metoda zaboru historii i rozbioru państwowości polskiej,
http://narodowikonserwatysci.pl/2013/03/20/koncepcja-rzeczypospolitej-wielu-narodow-jako-metoda-zaboru-historii-i-rozbioru-panstwowosci-polskiej/ data odsłony 16.02.2014.
[10] http://pl.wikipedia.org/wiki/Auszra data odsłony 16.02.2014.
[11] K. Górski, Divide…, op. cit., s. 200.
[12] Tamże, s. 208.
[13] Tamże, s. 215-216.
[14] Tamże, s. 124-125.
[15] M. Kosman, Historia Białorusi, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wrocław 1979, s. 187.
[16] Tamże, s. 190-191.
[17] P. Wróbel, Kształtowanie się białoruskiej świadomości narodowej a Polska, Warszawa 1990, s. 5.
[18] Tamże, s. 8.
[19] K. Górski, Divide…, op. cit., s. 128.
[20] A. Ćwikiewicz, Zapadno-russizm. Narysy z gistoryi gramadzkaj myśli na Biełarusi u XIX i paczatku XX w., Minsk 1993, s. 188-189.
[21] J. Zaprudnik, Biełaruś. Na gistarycznych skryżawannjach, Minsk 1996, s. 59.
[22] Tamże, s. 59.
[23] Tamże, s. 59-60. Zob. też na ten temat: Cz. Podlidecki, Polskie prawa do Kresów Wschodnich w świetle koncepcji Korony Królestwa Polskiego oraz norm prawa międzynarodowego publicznego – http://narodowikonserwatysci.pl/2012/07/26/polskie-prawa-do-kresow-wschodnich-w-swietle-koncepcji-korony-krolestwa-polskiego-oraz-norm-prawa-miedzynarodowego-publicznego/
[24] J. Zaprudnik, Biełaruś…, op. cit., s. 65.
[25] O. Łatyszonek, Białoruskie Oświecenie, „Białoruskie Zeszyty Historyczne” 1994, nr 2, s. 35-45. http://kamunikat.org/drukavac_staronku.html&refid=1067 data odsłony 16.02.2014.
[26] http://pl.wikipedia.org/wiki/Szczorsy data odsłony 16.02.2014.
[27] A. Ćwikiewicz, Zapadno-russizm…, op. cit., s. 43.
[28] Tamże, s. 44.
[29] J. Waszkiewicz, Polsko…, op. cit.


Uwaga końcowa:
(Ruch Christus Rex 10.11.2017)

Niestety także sami Polacy po 1945 r. fałszują historię Kresów, w czym prym wiedzie polski Kościół katolicki, który już od wielu lat powoli, ale wytrwale odcina historię Kościoła katolickiego na Kresach, a więc znajdującego się poza granicami dzisiejszej Polski, nawet wątki wybitnie polskie od ogólnej historii polskiego Kościoła. Zgodnie z watykańską polityką odnośnie katolicyzmu na wschód od Bugu, współtworzy sztuczną historię narodowych Kościołów: litewskiego (przed 1918 r.) oraz białoruskiego i ukraińskiego, które przez wieki i do upadku Związku Sowieckiego w 1991 r. miały charakter wybitnie polski. Edmund Jakubowski w swoim cyklu o Polakach na Litwie Kowieńskiej pisze: „Całe nastawienie zarówno krajowe, jak emigracyjne w sprawie Millenium (Kościoła w Polsce) ograniczało Polskę do ziem piastowskich. „Litwini” (czyli Polacy – M.K.) z Polski Jagiellońskiej, którzy jak Żmudzini, obchodzili za swego życia 500-lecie założenia diecezji (żmudzkiej) i chrztu, czuli się trochę jak przysłowiowy, niewzruszony niczym człowiek, wśród rozrzewnionego kazaniem tłumu, bo jest… z innej parafii” („Tygodnik Polski” 22.12.1984).

……….


W trosce o prawdę historyczną


Premier Polski Mateusz Morawiecki podczas wizyty kanclerz Niemiec Angeli Merkel w byłym największym niemieckim obozie koncentracyjnym – Auschwitz w okresie II wojny światowej 6 grudnia 2019 r. powiedział, że: Bierność wobec przekłamań historycznych oznacza bycie ich współautorem.
Uważam, że rząd polski i polscy historycy w trosce o prawdę historyczną w odniesieniu do historycznej Litwy i historycznych Litwinów powinni wprowadzić urzędowo nazywanie współczesnej Litwy z litewska – Lietuwa, a współczesnych Litwinów także z litewska – Lietuwisami. Czas najwyższy walczyć z litewskim (lietuwiskim) fałszowaniem w duchu nacjonalizmu litewskiego (lietuwiskiego) historii Wielkiego Księstwa Litewskiego z lat 1385-1795, która w zasadzie jest historią Polski i narodu polskiego i częściowo białoruskiego (np. Pogoń stanowi herb państwowy nie tylko Litwy ale i historycznej Białorusi oraz stanowiła herb państwowy Białoruskiej Republiki Ludowej 1918-19 i Republiki Białorusi 1991-1995), a najmniej współczesnego narodu „litewskiego”, którą bezprawnie i kłamliwie monopolizują rząd i historycy litewscy (lietuwiscy) przez swój skrajny antypolonizm. Historycy polscy wspólnie z historykami białoruskimi powinni wspólnie i oficjalnie zaprotestować przeciwko fałszowaniu przez współczesnych Litwinów polskiej i białoruskiej historii Wielkiego Księstwa Litewskiego i utożsamiania go jedynie z dzisiejszą Litwą. Stare przysłowie mówi, że „przemilczanie to zła metoda”. Jeśli historycy polscy i białoruscy będą dalej milczeć, w litewskie kłamstwa staną się prawdą historyczną, zgodnie z powiedzeniem, że kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą. Już dzisiaj kłamstwo litewskie króluje np. w ogólnoświatowej i wielojęzycznej internetowej Wikipedii.
Czy naprawdę historykom polskim nie zależy na prawdzie historycznej?!
Na razie widać, że nie! Że wolą być „historykami” niż historykami!
Polscy historycy i Instytut Pamięci Narodowej w Warszawie powinni również zainicjować domaganie się od władz litewskich i Kościoła litewskiego oficjalnych przeprosin za zbrodnie popełnione przez Litwinów na Polakach na Litwie Kowieńskiej oraz podczas wojny 1939-44 i Sowieckiej Litwy, którą nie rządziła Moskwa, a tylko nacjonaliści litewscy przefarbowani na czerwono.
Marian Kałuski



Polakożercza działalność duchowieństwa litewskiego w latach 1883-1918


Jezus Chrystus: „Masz miłować swego bliźniego jak samego siebie” (MAT. 22:39)



Jezus, zapytany o największe przykazanie w Prawie, oświadczył: „‚Masz miłować twojego Boga, całym swym sercem i całą swą duszą, i całym swym umysłem’. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie, podobne do tego, jest to: ‚Masz miłować swego bliźniego jak samego siebie’” (Mat. 22:37-39). Za Jezusem Słowo Boże naucza nas: „Wyświadczajmy dobro wszystkim, a zwłaszcza tym, którzy są z nami spokrewnieni w wierze” (Gal. 6:10; odczytaj Rzymian 12:10). Z kolei apostoł Piotr napisał: „Oczyściwszy swe dusze dzięki posłuszeństwu prawdzie, czego wynikiem jest nieobłudne uczucie braterskie, jedni drugich żarliwie, z serca miłujcie”. Polecił też współwyznawcom: „Nade wszystko darzcie jedni drugich żarliwą miłością” (1 Piotra 1:22; 4:8).
Przez swą naukę chrześcijaństwo nazywane jest „religią miłości”.
……….

Pod koniec XIX w. narodził się wspierany przez Rosję i Niemcy – dwóch największych wrogów Polski i narodu polskiego separatystyczny ruch litewski, dążący nie tylko do zerwania 500-letniej harmonijnej unii z Polską, ale także do zagłady Polaków i polskości na Litwie. Niestety, pionierami i największymi szermierzami siania nienawiści do Polaków była i jest po dziś dzień zdecydowana większość litewskich księży katolickich.
Toteż terenem, gdzie odrodzeniowy ruch litewski najbardziej bezpośrednio zetknął się z polskością był Kościół – świątynie katolickie. Na Litwie obok Litwinów od kilku wieków mieszkali także Polacy. Oba narody - litewski i polski przez wieki były katolickie i modliły się w tych samych kościołach. Separatyzm litewski spowodował strukturalny wstrząs w Kościele katolickim na Litwie, ponieważ wśród Litwinów zrodził się Kain, który postanowił nie tylko przepędzić ze świątyń na Litwie Polaka Abla, ale także go zabić. Kościół litewski był i jest gorszy w sianiu nienawiści do Polaków i w ich prześladowaniu od rządów litewskich. Bowiem w rządzie litewskim było i jest pełno ateistów, a biskupi i księża litewscy ponoć chrześcijanie (miłujcie się nawzajem) stali się prawdziwymi polakożercami w sutannach. Ich sumienia obciąża większy grzech od grzechu rządzących. Szczegółowo te sprawy omawiane są w I części tej książki.

……….

Nie ulega wątpliwości, że największym sprzymierzeńcem nacjonalistów litewskich w walce z Polakami i polskością na Litwie Kowieńskiej, szczególnie do końca okupacji rosyjskiej na tej ziemi okazało się być tamtejsze katolickie duchowieństwo litewskie, wychowane w domu i kościele w sprzecznym duchu z nauką Pana Jezusa. Było (i jest po dziś dzień) z pewnością dużo większym wrogiem dla tamtejszych Polaków i polskości od samych Rosjan w okresie zaboru.
Jest faktem, że niezależnie od zorganizowanych nacjonalistów litewskich wokół „Auszry” (1883-86), ale pod jej wielkim wpływem z propagandą nienawiści do Polaków występował z całą energią także młody kler litewski – księża wyświęceni po upadku Powstania Styczniowego 1863-64. Bez żadnych zastrzeżeń zaakceptowali – wręcz uznali za swoją „teorię pochodzenia” i „teorię krwi” jako kryteria przynależności narodowej, według których „Litwinem jest ten, kto pochodzi z terenów dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego bez względu na język jakim się posługuje i własne poczucie przynależności narodowej (nie dotyczy to Żydów i napływowych Rosjan). Ci zaś spośród nich, którzy nie mają świadomości litewskiej są „spolonizowanymi Litwinami”, „tutejszymi”, „białoruskojęzycznymi katolikami” i należy ich na powrót zlituanizować” (Piotr Błaszkowski O nacjonalizmie litewskim Gdańsk 1990). Przesiąknięci tymi teoriami księża litewscy domagając się usunięcia języka polskiego z dodatkowych nabożeństw w kościołach oraz zastąpienia księży-Polaków litewskimi, pobudzali w tym kierunku ciemne masy litewskie, co doprowadziło do gorszących awantur i bójek w kościołach. Duchowieństwo litewskie wydawało w Prusach szereg antypolskich pism. Samą „Auszrę” zastąpiło w 1887 r. czasopismo klerykalne i także antypolskie „Szwiesa” („Światło”). Wyjątkowo antypolskim czasopismem katolickim był „Tevynes Sargas” („Stróż Ojczyzny”), wydawany w latach 1896-1904, w którym czołowym publicystą był ks. Juozas Tumas-Vaiżgantas (1869-1933). „Tevynes Sargas” oznajmił, że jego zadaniem będzie obrona Litwinów „od trzech największych naszych nieprzyjaciół: miejscowej administracji, Żydów i wyrodnych Litwinów. Do rzędu „wyrodnych Litwinów” pismo zaliczało oczywiście „litewskiego pochodzenia polonizatorów” (J. Ochmański Historia Litwy Wrocław 1983). Chrystusowe przykazanie miłości bliźniego było całkowicie obce temu katolickiemu duchownemu. Ten zarzut dotyczył zresztą kilkuset innych księży litewskich i chyba wszystkich litewskich pism katolickich. Czy należy się temu dziwić, jeśli ks. Mykolas Krupavičius, jeden z czołowych polityków litewskich, zaraz po ukończeniu w 1913 r. seminarium duchownego w Sejnach, będącego już wtedy kuźnią polakożerców, powiedział: „Pójdę z samym diabłem, jeżeli dopomoże to wyzwolić Litwę (z rzekomej polskiej niewoli)”, a wypowiedź ta stała się niepisanym hasłem nacjonalizmu litewskiego”?! (P. Błaszkowski). Oto obraz przeciętnego księdza litewskiego od 120 lat. Jednak już wcześniej, bo w wydanej w Warszawie w 1910 r. książce Unia Józef Weyssenhoff krytykował żarliwy aż po ślepy nacjonalizm kler litewski.
Skąd wśród młodych księży litewskich, którzy wówczas stanowili już większość duchowieństwa na Litwie, wzięła się wręcz zoologiczna nienawiść do Polaków – równie katolików tak jak Litwini, którzy bardzo często byli także ich sąsiadami i parafianami? Więcej, skąd się wzięła u nich ta wprost zwierzęca nienawiść do drugiego człowieka – brata w Chrystusie, całkowicie sprzeczna z nauką Jezusa Chrystusa i Kościoła katolickiego?
Jak już powyżej pisałem, po upadku polskiego Powstania Styczniowym 1863-64, aby móc lepiej podporządkować swoich poddanych na Kresach, Rosjanie postanowili zniszczyć unię polsko-litewską i silne wpływy polskie na ziemiach litewskich, wykorzystując do tego celu m.in. różnice klasowe i językowe, ażeby u pewnej części pochodzących z biednych rodzin chłopskich Litwinów rozbudzić uczucia obcości, separatyzmu i nienawiści wobec Polski i Polaków na Litwie i Żmudzi. W tym celu postanowili zlitwinizować Kościół katolicki na Litwie poprzez jego depolonizację, a w następnym etapie zrusyfikować go, co miało stworzyć łatwy pomost do przejścia na prawosławie. W 1863 r. generał-gubernator wileński Michaił Murawiew wprowadził jako urzędowy język rosyjski i zarządził surowe karanie za używanie języka polskiego w miejscach publicznych oraz za jakiekolwiek nauczanie języka polskiego. Jedynie w guberni kowieńskiej pozwolono uczyć języka litewskiego. Następnie w 1865 r. zabroniono ludziom urodzonym na Litwie wstępować do polskich seminariów duchownych, w 1868 r. księżom przybyłym z Polski obejmować stanowiska kościelne na Litwie, a w 1874 r. przed ludźmi urodzonymi w Polsce (Królestwie Polskim/Kongresówce) zamknęły się drzwi seminariów katolickich w Kownie i Sejnach. „Po usunięciu języka polskiego z urzędów i szkół zamierzano zlikwidować jego ostatnie bastiony obronne w Kościele, mianowicie w kaznodziejstwie i śpiewie, osłabić katolicyzm i wyrwać z ręki Polaków siłę kulturalną i społeczną w ich życiu. Usiłowania wprowadzenia języka rosyjskiego do nabożeństw dodatkowych w kościele katolickim na ziemiach polskich (na Kresach) wypełniły osobne karty naszej przeszłości bardzo bolesnej, niekiedy przepełnionej w tym względzie tragizmem…” (Bp Wincenty Urban Ostatni etap dziejów Kościoła w Polsce przed nowym tysiącleciem (1815-1965) Roma 1966). W 1868 r. zabroniono używania w kościołach polskich modlitewników i śpiewników. Przekupiono lub zmuszono niektórych księży litewskich do odprawiania nabożeństw w intencji zdrowia cara po rosyjsku w szkołach. Pierwszy uczynił to 19 II 1869 r. w szkole w Serejkach ks. Franciszek Stański, proboszcz parafii Ligumy koło Szawli na Żmudzi. Kolejnym był ks. Albin Rubsza, filialista z Żejmel, należących do parafii Poszwityń. W 1869 r. władze ogłosiły, że od tej pory w kościele katolickim pozostaje nadal nietknięty jako język liturgiczny łacina, ale w dodatkowych nabożeństwach musi być wprowadzony język rosyjski. Jednocześnie wydano po rosyjsku rytuał tzw. Trebnik, zbiór kazań na niedziele i święta, książeczkę do nabożeństwa i katechizm, a w 1870 r. pierwszy śpiewnik – zeszyt pieśni przełożonych z języka polskiego. Trebnik rozdano 744 księżom diecezji żmudzkiej. Biskup żmudzki Maciej Wołonczewski zabronił księżom używania Trebnika, a w dodatkowych nabożeństwach – idąc na pewno ustępstwo wobec władz – w dodatkowych nabożeństwach w miejsce języka polskiego trzymał się raczej języka litewskiego, co dodatkowo wzmocniło język litewski w kościołach na Litwie. Takie same stanowisko zajął jego następca w 1875 r. bp Aleksander Bereśniewicz jako administrator diecezji żmudzkiej w latach 1875–83, za co nie został ostatecznie biskupem żmudzkim (w latach 1883-1902 był biskupem diecezjalnym kujawsko-kaliskim we Włocławku). Na terenie diecezji wileńskiej, zajmującej także wschodnie tereny Litwy Kowieńskiej (dekanaty: giedroicki, trocki, merecki, święciański) za rusyfikacją nabożeństw opowiedziało się 4 członków kapituły, 4 dziekanów i około 60 proboszczów lub wikariuszów, natomiast 7 kanoników, 29 dziekanów i 600 proboszczów lub wikariuszów odrzuciło te plany. Szczególniejszy podziw wzbudziło stanowisko ks. Stanisława Piotrowicza, proboszcza parafii św. Rocha w Wilnie i dziekana wileńskiego, który otrzymał wyznaczoną ilość Trebników dla księży dekanatu wileńskiego. Zakomunikował on władzy konsystorskiej, że załatwi sprawę Trebinka uroczyście w swoim kościele w dniu Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Przed uroczystością parafialną ks. Piotrowicz uporządkował wszystkie swoje sprawy i spalił przydzielone Trebniki. Zostawił sobie tylko jeden egzemplarz. W czasie uroczystej sumy, odprawionej przez ks. Edwarda Tupalskiego, regenta seminarium duchownego w Wilnie i zwolennika rusyfikacji Kościoła na Litwie, na ambonę wszedł ks. Piotrowicz, trzymając w ręku nowy rytuał i płonącą świecę. Po wygłoszonym kazaniu zwrócił się do wiernych ze słowami, że drapieżne wilki pustoszą winnicę Chrystusową, a wśród nich najszkodliwsi, jeden z nich stanął przy ołtarzu świątyni św. Rafała w Wilnie. Za pośrednictwem tych wilków gwałtem wpycha się do kościoła katolickiego rytuał, usuwający z życia kościelnego polską mowę ojczystą. Po tych słowach rozdarł rytuał i spalił na widoku i w obecności wiernych, odmawiając słowa psalmu (109) o nieprzyjaciołach Chrystusowych. Wśród wysokiego napięcia i płaczu wiernych zakończył ten dramatyczny akt ekspiacji i oddał się w ręce policji. Został zesłany do Kraju Turkeńskiego na Syberii, potem osiedlono go w Kole, guberni archangielskiej. Po uwolnieniu nie pozwolono mu wrócić do ojczyzny – polskiego Wilna i umarł w Petersburgu (Bp W. Urban).
Proces litwinizacji Kościoła katolickiego na etnicznej Litwie był o tyle ułatwiony, że prawie stuletnie panowanie rosyjskie na Litwie uczyniło ten kraj zacofanym w rozwoju gospodarczym i cywilizacyjnym. Lud był ciemny (większość to analfabeci: w 1897 r. w guberni kowieńskiej do szkół uczęszczało 7% dzieci w wieku szkolnym; w 1918 r. największym współczynnikiem analfabetyzmu odznaczały się powiaty koszedarski – 51,7%, poniewieski – 39,5% i birżański – 32,5%), barbarzyński w postępowaniu i niemiłosiernie rozpijaczony przez Rosjan. Po uwłaszczeniu chłopów litewsko-żmudzkich w 1864 r., w szczególnie zdominowanym teraz przez dzieci chłopów litewskich gimnazjum w Mariampolu i seminarium nauczycielskim w pobliskich Wejwerach Rosjanie dbali o to, aby Litwini wychodzili z nich jako wrogowie Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Aby ich sobie zjednać, w gimnazjum mariampolskim, jako jedynym na Litwie, wykładany był także język litewski, a Rosjanie oferowali im bezpłatne studia od 1874 r. na uniwersytecie moskiewskim, a później na innych uniwersytetach rosyjskich.
Równocześnie uwłaszczenie litewskich chłopów otworzyło znacznie szerzej drzwi seminariów duchownych w Kownie i Sejnach dla młodych mężczyzn z chłopskich rodzin. Bardzo często nie wstępowali oni do seminarium z powołania, ale za namową rodziców-materialistów, którzy pchali ich do seminariów (P. Łossowski Polska-Litwa Ostatnie sto lat Warszawa 1991, H. Wisner Wojna nie wojna Warszawa 1978), gdyż, jak mówi bardzo stare powiedzenie: „Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie dobodzie”, a w nędzy żyło wówczas ponad 80% mieszkańców Europy; na ówczesnej Litwie odsetek nędzarzy był jeszcze większy. W życiorysie jednego z głównych działaczy nacjonalizmu litewskiego, księdza Jonasa Mačiulis-Mačiulevičius (Maironisa), zamieszczonym w Wikipedii, wyraźnie czytamy, że po ukończeniu kowieńskiego gimnazjum podjął studia literaturoznawcze na Uniwersytecie w Kijowie, które przerwał po roku, gdyż za namową rodziców wstąpił do kowieńskiego seminarium duchownego, a więc bez powołania kapłańskiego. Młodzi Litwini wstępowali do tych seminariów, aby polepszyć swoje i swoich rodzin warunki bytowania, jak również z nadzieją na to, że za współpracę z caratem spotkają ich kościelne zaszczyty, że zostaną kanonikami, prałatami i biskupami, o co zresztą sami zabiegali (tęsknota chłopa do bycia królem). Ale nawet przez zostanie proboszczem czuli się wywyższeni od reszty Litwinów tym, że byli panami nad swoimi parafianami. Litewscy seminarzyści wychowani w duchu antypolskim i nie będąc kapłanami z powołania, a tylko dla dobrego ich i ich rodziców życia i kariery nie służyli Bogu i ludziom. Pozbawieni moralnego kręgosłupa katolickiego nie tylko przez chęć dostatniego życia i robienia kariery, a także przez swój źle rozumiany patriotyzm, łatwo nawiązywali współpracę z caratem w jego walce z Polakami i polskością na Litwie. Stawali się politykami ubranymi w sutanny i posłusznym narzędziem w rękach caratu. Uwidoczniło się to w całej krasie podczas rodzącego się konfliktu polsko-litewskiego, na terenie kościołów w mieszanych polsko-litewskich parafiach, który podsycały stojące po stronie litewskiej władze carskie, a także i rosyjska Cerkiew prawosławna (m.in. czasopisma „Nowoje Wremia” i „Wilenskij Wiestnik”) ten konflikt podsycały przez podtrzymywanie pretensji litewskich; np. domaganie się przez Litwinów aby w nowobudowanym kościele w Surażach koło Niemenczyna podczas nabożeństw posługiwano się wyłącznie językiem litewskim, chociaż zdecydowana większość parafian była Polakami (H. Wisner). Była to więc także rosyjsko-cerkiewna walka nie tylko z polskością na Litwie, ale również z samym Kościołem katolickim, której z pomocą szli Litwini – rzekomi katolicy! Nastąpił swoisty sojusz „katolickich” księży litewskich z caratem w walce z polskimi katolikami na Litwie. Rzekomy katolik i nawet były kleryk z seminarium duchownego w Sejnach Jan Basanowicz - Jonas Basanavičius po zmuszeniu przez władze rosyjskie w 1907 r. biskupa wileńskiego Edwarda Roppa do opuszczenia diecezji za obronę interesów polskich w jego diecezji, wysłał 2 października 1907 r. list do rosyjskiego departamentu wyznań obcych, w którym napisał: „Z powodu usunięcia ze stanowiska biskupa Roppa przynoszę panu w imieniu licznych Litwinów najszczerszą wdzięczność... Polityka rozsądku i sprawiedliwości powinna zniewolić rząd, twardą ręką dopomóc nam zrzucić jarzmo polskie i wyzwolić się od polskiej opieki kościelnej” (H. Wisner; w diecezji wileńskiej Polacy stanowili zdecydowaną większość wiernych!). Oto do czego prowadził ślepy i zwyrodniały nacjonalizm litewski!
Innym polakożercą współpracującym blisko z administracją carską był ks. Kazimierz/Kazimieras Prapuolenis (1858-1933), który studiował w Seminarium Teologicznym w Warszawie i Petersburgu. Zanim przeszedł na antypolskie pozycje był sekretarzem de facto polskiej kurii metropolitalnej mohylewskiej (abp Bolesław Kłopotowski 1901-03) w Petersburgu, którym przestał być w 1904 r., kiedy na jaw wyszły jego sekretne powiązania z urzędnikami carskimi, stając się „osobą wyjątkowo oddaną rządowi” carskiemu (J. Ochmański). Następnie udał się do Sejn, gdzie już jawnie włączył się w litewską antypolską działalność nacjonalistyczną. Wraz z księdzem Juozasem Laukaitisem jako partnerem założył tygodnik „Šaltinis” (Źródło, 1906) i miesięcznik „Vadovas” (Przewodnik, 1908) dla kapłanów, które zaszczepiały w nich polakożerstwo. Czynił to samo w swoich licznych artykułach dla czasopism włoskich i niemieckich. W nagrodę za wierną służbę caratowi i zasługi w walce z polskością na Litwie, w 1912 r. rząd carski mianował go kapelanem kościoła polskiego (!) pw. św. Stanisława w Rzymie (od XVI w.), który po rozbiorach Polski bezprawnie był pod zarządem ambasady rosyjskiej w Rzymie, czyniąc z niego antypolską litewską placówkę. Kapelanem kościoła był do 1920 r., kiedy historyczna świątynia polska wróciła do prawowitego właściciela – narodu polskiego. W 1913 r. ks. Prapuolenis ogłosił po polsku oszczerczą broszuręPolskie apostolstwo w Litwie, z której zionął jad nienawiści do polskości (J. Ochmański). Broszura została wydana także po litewsku w 1918 i 1928 r. oraz po francusku w 1916 r. W latach 1921-25 w Kownie był organizatorem i dyrektorem departamentu wyznań religijnych przy litewskim Ministerstwie Oświaty, który kontrolował walkę z polskością w kościołach katolickich na Litwie Kowieńskiej. Jego przyjacielem był ks. Aleksander/Aleksandras Dambrauskas-Jakštas (1860-1938), ideolog litewskiego obozu narodowo-klerykalnego, odznaczający się daleko posuniętą nietolerancją i jaskrawą antypolskością. Człowiek, który swą działalnością bardzo zaognił stosunki polsko-litewskie. Na przykład w 1902 r. w sposób wręcz podły i głupi atakował Potop Henryka Sienkiewicza jako twór głębokiego szowinizmu polskiego (H. Wisner), jednocześnie sam zapluwał się szowinizmem litewskim, pisząc w broszurze Głos Litwinów do młodej generacji... (1902), że za prawdziwych Litwinów uważa tylko tych, którzy mówią po litewsku. W polemice celował bardzo złośliwymi komentarzami (P. Łossowski), co nie tylko że nie licowało z sutanną, którą nosił, ale sprzeczne było z chrystusowym przykazaniem miłości bliźniego, czym wystawiał sobie świadectwo niedobrego kapłana – po prostu sługi Szatana.
Tak więc zgodnie z planem carskim większość kleryków w seminariach w Kownie i Sejnach stanowili Litwini (archidiecezja wileńska miała polski charakter i seminarium w Wilnie było zdominowane przez Polaków). W seminarium w Kownie wśród 95 kleryków w 1881/82 aż 82 pochodziło z rodzin chłopskich, w zdecydowanej większości litewskich, a 13 z rodzin szlacheckich 9 i mieszczan 4 – byli to Polacy. Natomiast w diecezji sejneńskiej, w której było 392 tys. Polaków i 280 tys. Litwinów i odpowiednio 81 etnicznie parafii polskich i 55 litewskich (szereg z nich było litewsko-polskimi), w latach 1872-93 z etnicznie litewskiej części przyjęto do seminarium 226 osób, natomiast z polskiej części (Sejny, Suwałki, Augustów, Łomża) tylko 115. Stąd w diecezji sejneńskiej na początku XX w. było zaledwie 78 księży Polaków i 271 księży Litwinów, co podał ks. Biła w artykule pt. Trzeba nam biskupa Litwina, który ukazał się w wydawanej wówczas gazecie litewskiej „Vilniaus Żinios”; w 1910 r. biskupem sejneńskim został nominowany przez carat szowinista litewski, ks. Antanas Karosas.
Władzom carskim udało się nie tylko zerwać unię polsko-litewską, ale także doprowadzić do tego, że Litwini zaczęli pałać właśnie wprost zoologiczną nienawiścią do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Seminaria w Kownie i Sejnach stały się bowiem prawdziwą kuźnią litewskich nacjonalistów. Wypuszczały na Litwę nie kapłanów chrześcijańskich (chrześcijaństwo jest religią miłości), a tylko nacjonalistycznych agitatorów politycznych i polakożerców w sutannach. To nie byli kapłani Chrystusa. To byli świeccy politycy – i to z najgorszej, bo szowinistyczno-nacjonalistycznej branży, a przede wszystkim bezbożnicy na usługach prawosławnej carskiej Rosji. I jako tacy byli prawdziwymi sługami Szatana! Bowiem w świetle znanych ogólnie faktów historycznych nie ulega wątpliwości, że to litewscy księża-politycy jako de facto ateiści stali się głównymi siewcami nacjonalizmu litewskiego i wrogości do Polaków na Litwie i Żmudzi.
Ewidentny brak wiary w Boga u bardzo wielu kleryków litewskich rzucał się w oczy nawet samym rektorom seminariów i szereg z nich zostało usuniętych z seminariów, jak np. w 1898 r. z seminarium w Sejnach Vincas Mickevicius, który następnie związał się z antyreligijnym lewactwem, a w 1913 r. z bolszewikami i zmarł w Moskwie jako zajadły komunista czy Adolfas Vegele wyrzucony z seminarium duchownego w Kownie za niemoralne prowadzenie się. Karolis Račkauskas wstąpił w 1900 r. do seminarium duchownego w Kownie, lecz księdzem nie tylko że nie został, ale po wyjeździe do USA w latach 1910-11 redagował czasopismo tamtejszych ateistów i wolnomyślicieli litewskich „Laisvoji mintis” (Wolna Myśl). Z kolei Liaudas Adomauskas wytrwał w seminarium duchownym w Kownie do końca i w 1903 r. został wyświęcony na księdza. Polityka i polakożerstwo tak całkowicie go ogarnęły, że w 1921 r. nie tylko porzucił stan duchowny, ale także wstąpił do... Komunistycznej Partii Litwy (!) i rok później wydał antyreligijną książkę Šventraščio paslaptys, a za Litwy sowieckiej był ministrem w jej rządzie. W 1918 r. powstała organizacja Zvalgyby, która zasłynęła z okrucieństw wobec nielitewskiej ludności, głównie Polaków (Marceli Kosman Orzeł i Pogoń 1992). Na jej czele stał Liudas Gira (1884 – 1946), znany później pisarz litewski. Był synem Niemca i Polki. Wychowywał go jednak Polak Konstanty Giro-Syryjski, a potem ksiądz litewski w Stokliszkach, który był polakożercą. Ten namówił go, aby został księdzem. Gira ukończył seminarium duchowne w Wilnie w 1905 r., ale święceń kapłańskich nie przyjął. Skończył jako czołowy komunista na sowieckiej Litwie (Mieczysław Jackiewicz Literatura polska na Litwie XVI-XX wieku Olsztyn 1993). Księdzem chciał zostać także późniejszy dyktator Litwy Kowieńskiej (1926-40) Antanas Smetona. Został przyjęty do seminarium duchownego w Kownie, jednak ostatecznie nie podjął nauki (Wikipedia), gdyż wolał jednak zostać politykiem świeckim. Tyle było w nim powołania kapłańskiego! Górę wzięła chęć zrobienia kariery politycznej, która dawała więcej władzy nad ludem i bogactwa niż stanowisko wiejskiego klechy. Zadziwiającym jest ilu późniejszych polityków litewskich-polakożerców kształciło się na księży. Poza Jonasem Basanavičiusem – pierwszym redaktorem „Auszry” i prezydentem Antanasem Smetoną, klerykami czy nawet księżmi byli m.in.: także prezydent Litwy w latach 1918-26 Aleksandras Stulginskis, premier 1938-39 Vladas Mironas, minister spraw zagranicznych 1920-22 Juozas Purickis, minister spraw zagranicznych w 1922 Vladas Jurgutis, minister spraw zagranicznych 1925-26 Mečislovas Reinys, minister rolnictwa 1923-26 Mykolas Krupavičius czy Vincas Mickevičius-Kapsukas. Spośród księży polakożerców chodzących na co dzień po świecku należy wspomnieć dyplomatę litewskiego z lat 20. XX w. Konstantinasa Olšauskasa, który miał kochankę i z nią dwóch synów, którą zamordował w 1928 r.; a na koniec sam został zamordowany w 1933 r. (ang. Wikipadia).
Powracając szerzej do sprawy litewskich księży, to właśnie jako de facto ateiści stali się oni bodajże głównymi siewcami nacjonalizmu litewskiego i wrogości do Polaków na Litwie i Żmudzi, co potwierdzają ich biogramy np. w Encyclopedia Lituanica (Boston 1970-78) jak i fakty, które utrwaliła historia. To oni zaczęli szczuć Litwinów na Polaków. Ksiądz i pisarz Juozas Tumas-Vaižgantas (1869-1933), uchodzący za litewskiego wieszcza, wychowanek seminarium duchownego w Kownie (1888-93), głosił nawet z ambony kościelnej hasła nienawiści do Polaków, zatruwając tym jadem dusze swoich parafian (Z.S. Brzozowski Litwa – Wilno 1910-1940 Paryż 1987).
Zgodnie w ideą księży litewskich Polacy – ich bracia w Chrystusie (!) po prostu mieli zniknąć na terytorium Litwy Kowieńskiej. I w tym kierunku z całą energią pracowały te nacjonalistyczno-rasistowskie potwory w sutannach, wciągając do tego swoich litewskich parafian w mieszanych parafiach litewsko-polskich. Stąd w 1922 r. Władysław Studnicki pisał: „duchowieństwo na Litwie przepojone jest zoologicznym nacjonalizmem”. W Kownie rektorem seminarium w latach 1909-32 był wspomniany wyżej ks. Jonas Mačiulis-Mačiulevičius (1862-1932). Jak już wspomniałem, po ukończeniu gimnazjum podjął studia literaturoznawcze na Uniwersytecie w Kijowie, które przerwał po roku, za namową rodziców przenosząc się w 1884 r. do kowieńskiego Seminarium Duchownego. Wstąpił więc nie z powołania, ale właśnie za namową rodziców (Wikipedia.pl), bo on i alumni pochodzący z głuchych wiosek i biednych rodzin wiedzieli, że „kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie dobodzie”. A więc bez specjalnie wielkiej wiary w Boga i szczerej chęci służenia Jemu i WSZYSTKIM ludziom! Został wyświęcony na księdza i chodził w sutannie do śmierci, chociaż bez wątpienia był ateistą. Jako „miłośnik Litwy” – od 1885 r. współpracownik antypolskiej „Auszry”, a więc jako skrajny nacjonalista i wróg Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Piastując stanowisko rektora seminarium kowieńskiego wypowiedział całkowitą walkę z elementami i występującymi w nim objawami polskości – całkowicie zlitwinizował seminarium, które stało się kuźnią wielu kapłanów, ale nie sług Bożych, a bardzo często sług Szatana! Dla ks. Mačiulis-Mačiulevičiusa dobrym kandydatem na kapłana był młodzieniec, który zionął nienawiścią do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Jego wychowankowie lepiej niż Pismo Święte znali literaturę rasistowską, wydawaną wówczas masowo w języku rosyjskim i niemieckim. O niskim poziomie wykształcenia kleru litewskiego współcześnie pisał m.in. ks. Henryk Bolcewicz w pracy Stosunki kościelne na Litwie. Nie ma się temu co dziwić, jak nauka w seminarium duchownym trwała zaledwie trzy lata (dzisiaj trwa 5-6 lat, a i to księża często są niedouczeni, tak do nieprzytomności Kościół katolicki rozbudował swoją teologię).
Ks. Mačiulis-Mačiulevičius był nie tylko skrajnym nacjonalistą, ale także zwykłym rasistą. W jednym ze swoich wierszy ten duchowny katolicki nazywał Polaków wyrodkami, pisząc: „Pavojuj motina-tėvynė, Ateina audra iš pietų!, Tai lenkas, išgama tautų (W niebezpieczeństwie ojczyzna-matka; Burza idzie z południa! To Polak, zwyrodniały naród). Wśród Litwinów dużym powodzeniem cieszyła się pieśń Halbana „Wilija” z powieści poetyckiej Adama Mickiewicza Konrad Wallenrod. Tłumaczyło ją na litewski wielu Litwinów, m.in. ks. Mačiulis-Mačiulevičius. Mickiewiczowska Wilija pokochała Niemen, a Litwinka „ukochała cudzego młodzieńca”, opuściła ojczyznę, by później płakać „w samotniczej wieży”. Ks. Mačiulis-Mačiulevičius w swoim tłumaczeniu zmienił sens. W swoim tłumaczeniu porusza aktualną w końcu XIX i na początku XX wieku kwestię czystości narodowej, czyli rasowej (czy Hitler i Goebbels weszli później w buty ks. Mačiulis-Mačiulevičiusa?!) wśród Litwinów i nawołuje ich, aby nie zawierali związków małżeńskich z kobietami obcej narodowości, pisząc: „Litwin bowiem nie szuka miłości za górą i lasem ciemnym”, tj. w obcych krajach, lecz we własnym kraju...” (Mieczysław Jackiewicz Literatura polska na Litwie XVI-XX wieku Białystok 1993).
Kolegą Mačiulis-Mačiulevičiusa w seminarium kowieńskim był wspomniany wyżej Aleksandras Dambrauskas (1860-1938), późniejszy ksiądz i pisarz. On także zanim wstąpił do seminarium duchownego miał powołanie w innym kierunku – w 1880-81 studiował matematykę na Uniwersytecie w Petersburgu. Studia były za kosztowne, więc wstąpił do seminarium duchownego. Był on skrajnym rasistą jednym z szermierzy hasła: „Litwa dla Litwinów”: w 1902 r. pisał, że Litwinem jest tylko ten, kto zna język litewski.
Podobnie rzecz się miała w seminarium duchownym w Sejnach na Suwalszczyźnie. To właśnie litewska część Suwalszczyzny stała się kolebką nacjonalizmu litewskiego. Jej teren pokrywał się z obszarem utworzonej w 1818 r. diecezji augustowskiej/sejneńskiej ze stolicą biskupią w Sejnach. Bardzo dużą część diecezji stanowiła w większości etnicznie litewska północna Suwalszczyzna, z głównymi miastami Mariampol, Kalwaria, Wyłkowyszki. Południowa Suwalszczyzna z miastami Suwałki, Augustów, Łomża, Kolno, Szczuczyn, Wysokie Mazowieckie była etnicznie czysto polska. Wszyscy biskupi sejneńscy do 1893 r. byli Polakami. W 1897 r. biskupem sejneńskim został pochodzący z Litwy ksiądz litewski Antoni Baranowski, w latach 1884-97 biskup sufragan żmudzki. Z pomocą władz carskich od ostatniej dekady XIX w. przewagę w diecezji sejneńskiej miało duchowieństwo litewskie o obliczu antypolskim i chociaż w Sejnach Litwinów było niewielu, po wzięciu w swoje ręce tutejszego seminarium duchownego i kurii biskupiej (polski ks. Romuald Jałbrzykowski był jedynym kanonikiem kapituły katedralnej w Sejnach) uczynili z miasteczka prawdziwą stolicę nacjonalizmu litewskiego w zaborze rosyjskim. Pod naciskiem rosyjskim, ale także litewskich wykładowców do seminariów przyjmowano bardzo mało polskich kandydatów do stanu kapłańskiego. Chociaż etnicznie polskie wschodnie Mazowsze wchodziło w skład diecezji sejneńskiej i wśród Polaków nigdy nie brakowało i nie brakuje powołań kapłańskich, to „Wśród 24-ch seminarzystów jednego kursu znajdował się jeden tylko Polak – przyszły biskup Romuald Jałbrzykowski” (E. Żagiell „Kultura” Nr 4 1973, Paryż). Doszło do tego, że księża litewscy byli kierowani do czysto polskich parafii w polskiej części diecezji sejneńskiej. W pamięci Polaków wielu z nich nie zapisało się dobrze. W 1910 r. biskupem sejneńskim został nacjonalista litewski ks. Antoni Karaś/Antanas Karosas (1856-1947). Biskup Baranowski był życzliwie ustosunkowany do Polski i Polaków oraz unii polsko-litewskiej. Karaś był odwrotnością tego, był zażartym nacjonalistą i w okresie sprawowania przez niego urzędu biskupiego, a poprzednio litewskiego administratora diecezji (wikariusza kapitulnego) w latach 1903-1910 ks. Józefa Antonowicza diecezja była faktycznie w szponach Szatana. Prawie wszyscy tamtejsi księża litewscy byli zaangażowani w brutalnej i czasami krwawej walce z tamtejszymi polskimi katolikami. Warto tu wspomnieć, że Antoni Karaś przed objęciem stolca biskupiego w Sejnach był od 1906 r. biskupem sufraganem diecezji łucko-żytomierskiej na Ukrainie, która była etnicznie polska. Przez cztery lata jadł polski chleb, bo na niego pracowali Polacy. Pomimo tego zionął wprost zwierzęcą nienawiścią do Polaków i wszystkiego co polskie. Także w okresie międzywojennym jako najpierw – do 1926 r. biskup litewskiej części diecezji sejneńskiej, a następnie – do 1947 r. jako biskup nowo utworzonej z jej litewskiej części diecezji w Wyłkowyszkach.
To głównie księża litewscy, bo mieli największe możliwości ku temu, prowadzili bezwzględną, często wręcz brutalną – często połączone z rozlewem krwi walkę z Polakami i polskością w kościołach na Litwie. Dużo większe możliwości od świeckich polityków litewskich w tym okresie (do 1915 r.). Oto tylko kilka przykładów spośród wielu setek jakie miały miejsce na terenie całej Litwy – z terenu litewskiej części diecezji sejneńskiej: „(Polacy z kościołów na Litwie) byli wypierani przeważającą siłą litewską... lecz nie przez rozumne ustępstwa a jedynie pod groźbą twardych pięści litewskich, a łatwe w tej dziedzinie zwycięstwa Litwinów tak ich rozzuchwalały, że dzisiaj gwałtownie i zupełnie wypierają język polski z tych nawet kościołów, w których on obok języka litewskiego powinien mieć należne mu prawa używalności..”. (H. Wisner). To działo się na Litwie zamieszkałej w większości przez Litwinów. I trzeba tu mocno podkreślić, że język litewski nie był nigdy dyskryminowany w tych kościołach i nie tylko kościołach.
Wiarę katolicką przynieśli na Litwę duchowni polscy, po chrzcie Litwy, dokonanym w 1387 r. Ten chrzest i chrzty dokonywane w najbliższych kilkudziesięciu latach dotyczyły głównie szlachty i mieszczan litewskich, których w tamtym czasie pierwszym językiem był język ruski, który był językiem urzędowym Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdyż bardzo prymitywny język litewski był językiem wyłącznie chłopstwa, chociaż wielu szlachciców i mieszczan litewskich mogło go mniej lub więcej znać przez styczność z chłopstwem litewskim. Dlatego pierwsze nabożeństwa odprawiane były zapewne w języku ruskim. Kiedy chrystianizacja objęła masy litewskie językiem nabożeństw był także język litewski, a od XV-XVI w. także polski, jak chociażby w Wilnie, gdzie od unii polsko-litewskiej (1385) mieszkało zawsze sporo Polaków. Chociaż z biegiem czasu prawie cała szlachta i mieszczaństwo litewskie uległo polonizacji, znajomość języka litewskiego w duszpasterstwie wiejskim była niezbędna. I choć większość księży na Litwie aż do XX w. była Polakami, prawie wszyscy, nawet ci przybyli na Litwę z ziem etnicznie polskich, znali mniej lub bardziej język litewski i posługę duszpasterską w parafiach litewskich prowadzili w języku litewskim. Potwierdza to chociażby praca ks. dra Tadeusza Kasabuły Język litewski w duszpasterstwie w dekanatach Kowno i Kupiszki w drugiej połowie XVIII wieku (Soter Nr 33/2010). Henryk Wisner dodaje: „Zapomniany dziś pisarz Teodor Tripplin wędrując w roku 1856 po Żmudzi zauważył, że język litewski jest tam w powszechnym użyciu, rozbrzmiewa w szkołach, kościołach, stanowi język kazań i pieśni”. Podobnie było na litewskiej części Suwalszczyzny. „Prowadzący swe badania etnograficzne w połowie XIX w. Oskar Kolberg zanotował, że w okolicach Władysławowa i Gryszkobodzi, w dwu rozległych parafiach, tylko jednostki i to słabo znają język polski. W kościele dominował litewski”. W Wilnie, gdzie pod koniec XIX w. osiedliło się kilkuset Litwinów, władze kościelne w 1902 r. utworzyły przy kościele św. Mikołaja parafię litewską. Natomiast dla kolonii litewskiej w Petersburgu decyzją arcybiskupa Szymona Kozłowskiego kazania w języku litewskim od 1896 r. były głoszone w kościele św. Katarzyny, który miał charakter polski. To nacjonalistów litewskich jednak nie zadawalało. Chcieli więcej, dużo więcej. I to tego do czego nie mieli żadnego prawa.
Otóż auszrowcy (pionierzy litewskiego nacjonalizmu i polakożerstwa) na samym początku swej działalności głosili, że Litwinem jest tylko ten, kto zna język litewski. Kiedy zorientowali się, że przez takie określenie Litwina przekreślili swe – i tak całkowicie ubzdurane – prawa do bycia jedynymi spadkobiercami po Wielkim Księstwie Litewskim, w którym 80% ludności stanowili nie-Litwini, wówczas zamieszkujących tam Białorusinów (40% ludności WKL) zaczęli nazywać „zesłowianizowanymi Litwinami” (H. Wisner), a osoby mówiące na co dzień po polsku (25% ludności WKL) spolonizowanymi Litwinami, których mają prawo zrobić ponownie Litwinami. Tak podchodząc do spraw etnicznych i zdając sobie sprawę z tego, że nie zdołają zlitwinizować prawosławnych Białorusinów, których było wówczas ponad dwa razy więcej niż wszystkich Litwinów, ich przyszłe państwo litewskie miało obejmować poza ziemiami etnicznie litewskimi polską etnicznie część Suwalszczyzny z guberni suwalskiej, całą gubernię wileńską i grodzieńską (m.in. polskie Podlasie z Białymstokiem, polską część Polesia m.in. z Białą Podlaską oraz Polesie właściwe z Brześciem nad Bugiem). Na tych terenach (poza częścią guberni wileńskiej) Litwini nigdy czy od setek lat nie mieszkali. Trzeba więc było przystąpić do brutalnej metody ich litewszczenia. Tak rozpoczęli nacjonaliści litewscy bój o kościoły na Suwalszczyźnie i Wileńszczyźnie. Żądali wprowadzenia do nich języka litewskiego i przejęcia ich w wyłączne posiadanie litewskie. W etnicznie polskich parafiach, gdzie nie było w ogóle Litwinów sugerowali zastąpienie polskiego języka nabożeństw językiem rosyjskim, aby nikt na Litwie nie mówił po polsku (H. Wisner).
Auszrowcy i nacjonalistyczni księża-politycy w sutannach, sprawujący rząd dusz w swoich parafiach, poprowadzili do prawdziwego boju o wyłącznie narodowe litewskie kościoły na całej Litwie „katolicki” motłoch litewski, czyli swoich litewskich parafian. Parafie litewskie były już w litewskich rękach, więc ten bój toczono w mieszanych parafiach polsko-litewskich, których proboszczami byli Litwini i gdzie była chociaż garstka Litwinów. Awantury, bójki, nawet fałszowanie wykazów, które miały świadczyć o stosunkach narodowościowych w parafiach, wydawały się dla Litwinów środkami godziwymi. Domagając się wprowadzenia języka litewskiego do kościołów na terenie etnicznie mieszanym polsko-litewskim, i to nawet w tych, w których parafianie stanowili wyłącznie Polacy, Litwini powoływali się na dekret soboru trydenckiego (1563). 13 X 1906 r. Litwini wysłali papieżowi Piusowi X memoriał, w którym skarżono się na rzekomą dyskryminację Litwinów w Kościele, żałośnie lamentując w nim na wrednych Polaków: Apie lenku kalbą lietuvos baznyciose, opracowany w języku łacińskim, litewskim i polskim (Internet: wersja polska) Zgodnie z jego brzmieniem strona duszpasterska winna odbywać się w języku ludu. W odpowiedzi Stolica Apostolska stwierdziła, że „stosowany być winien język będący językiem większości”, co Litwinów nie zadowoliło, bo chcieli litwinizacji wszystkich parafii na terenie, który oni uważali za ziemie litewskie (H. Wisner). Taka odpowiedź nie zadowoliła także Polaków, gdyż wcale nie była sprawiedliwym rozwiązaniem kwestii. Czy tylko dlatego, że w danej parafii mieszkało 1500 Litwinów i 1000 Polaków, to Polacy nie mieli prawa modlić się po polsku?! Gdzie w tej sprawie jest Duch Święty, który „kieruje nim (Kościołem), naucza go, broni od błędów i uświęca” (Katechizm religii katolickiej Warszawa 1957, str. 42). Przecież to wyraźny błąd, który nie uświęca Kościoła!
Zapoczątkowany przez księży litewskich bój o kościoły podzielił parafian i niejednokrotnie przybierał formy nie licujące z powagą miejsca i celu. Bowiem Polacy, szczególnie w parafiach w których stanowili większość nie myśleli rezygnować z nabożeństw w języku polskim. Jednocześnie wydawane przez księży litewskich czasopismo „Zvaigzde” (Nr 51 1905) zwolenników zaprzestania walk w kościołach i pojednania z Polakami nazwało „judaszami narodu litewskiego”.
Największe nasilenie konflikt o kościoły przybrał w parafiach polsko-litewskich w guberni suwalskiej – na pograniczu etnicznie mieszanym oraz wileńskiej – w powiatach trockim i święciańskim i nawet lidzkim, mimo że leżał poza strefą zwartego języka litewskiego - parafie były tu czysto polskie (H. Wisner).
Latem 1904 r. doszło do głośnego konfliktu w Berżnikach na polskiej Suwalszczyźnie (powiat Sejny), w której wśród parafian było 2549 Polaków i tylko 491 Litwinów (Ks. Witold Jemielity Parafie polsko-litewskie na Suwalszczyźnie w latach 1919-1939 Studia Ełckie 8/2006). Z poduszczenia litewskiego proboszcza tej parafii z nominacji władzy carskiej doszło do szeregu otwartych krwawych bójek, podczas których zginął człowiek, przez co kościół został zamknięty 1 listopada na okres trzech lat... Do wyjątkowo ostrego starcia doszło także w Kalwarii Suwalskiej w 1906... koło Mariampola, gdzie postrzelony został przez Litwina miejscowy Polak... W Wyłkowyszkach z bocznej bramy kościoła parafialnego został usunięty napis w języku polskim „Dajcie cześć Panu”.... W 1910 r. Polacy skarżyli się, że Litwini wypędzają ich z kościoła i „wprost zabijają” w świątyni” (Jarosław Schabieński Konflikt o język nabożeństw w diecezji sejneńskiej i próby jego rozwiązywania „Rocznik Augustowsko-Suwalski” t. IX 2009). Piastujący urząd administratora diecezji sejneńskiej nacjonalista litewski i wróg Polaków, ks. Józef Antonowicz w 1909 r. wydał zarządzenie, by w Wisztyńcu msza dla Polaków była odprawiana tylko raz w miesiącu, co wywołało opór polskich parafian i doprowadziło do starć Polaków z Litwinami 3 IV 1910 r. Proboszcz kościoła parafialnego w Piwoszunach koło Olity, ks. Alfons Petrulis, który był Litwinem, także doprowadził do ostrego konfliktu między litewskimi a polskimi parafianami. Urządzał w plebanii „wieczorynki”, gdzie jego siostrzenica uczyła tańców litewskich, a on sam uświadamiał zebranych parafian narodowo, uważając ich wszystkich za Litwinów, „a niesfornych częstował... pięścią”, czyli bił! Kuria biskupia badała także inny incydent związany z ks. Petrulisem. Chodziło o incydent związany z wezwaniem jego do umierającej Polki w gospodarstwie w okolicy Klidzi. Ks. Petrulis wchodząc do sypialni powiedział po litewsku „Tebūna pagarbintas Jėzus Kristus” (Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus), na co domownicy odpowiedzieli mu po polsku. Strasznie się tym oburzył i krzyknął: „Dlaczego nie odpowiadacie po litewsku?”. Umierająca zaczęła jęczeć i błagać słabym głosem, aby jej spowiedzi nie odmawiał. Gdy ks. Petrulis zbliżył się i ponownie usłyszał język polski, zagroził, że wyjedzie natychmiast. Biedna kobieta odbyła jak potrafiła spowiedź łamanym językiem litewskim (Zbigniew Siemienowicz Błądząca Pogoń – relacje polsko-litewskie „Kurier Wileński”, Wilno, 10.9.2010).
„Podobnie, choć na mniejszą skalę, zajścia ogarnęły całe kresy litewskie od Kalwarii aż po Jeziorosy na granicy łotewskiej… Najbardziej przykre formy przybierała ona na wschodnich kresach litewskiego obszaru językowego na Wileńszczyźnie… gdzie żywioł litewski… największe poniósł straty” (J. Ochmański). Księża litewscy starali się ten fakt zmienić brutalną siłą, która miała przywrócić litewski charakter tej ziemi. Także i bardzo litewska Żmudź/diecezja żmudzka, gdzie Polacy byli kroplą w morzu, nie była pozbawiona antypolskich wybryków litewskich księży. Ksiądz Walerian Meysztowicz pochodzący spod Poniewieża w swoich wspomnieniach Poszło z dymem (Londyn 1973) pisze, że za jego młodych lat od dawna proboszczem był Polak, ks. Chodorowicz, który miał do pomocy dwóch wikarych - Korzona i Tyszkę. Bowiem parafia poniewieska była duża – miała aż 15 000 parafian; wśród nich Polacy stanowili ok. 20% wiernych, a resztę Litwini, z tym, że w samym Poniewieżu w 1897 r. według rosyjskich danych mieszkało 2539 Polaków (19,5% ludności miasta) i 1573 Litwinów (12%). Dlatego, jak pisze ks. Meysztowicz, „Porządek nabożeństw był ustalony od prawieka, tak, aby śpiewy i kazania, litewskie i polskie szły razem, jedne drugim nie przeszkadzające: śpiewy były polskie, a kazania litewskie i odwrotnie, śpiewy litewskie z polskimi kazaniami, jednej niedzieli podczas wotywy rano, następnej podczas sumy. Nie szkodziło to nikomu; nie tylko znaliśmy oba języki, ale byliśmy do obu przywiązani, naprawdę dwujęzyczni. I uważaliśmy tę dwujęzyczność za przywilej, za bogactwo, którego nie mieli „koroniarze” (Polacy w etnicznej Polsce – M.K…. (rosyjski) gubernator protektował ruch litewski, który właśnie z seminarium kowieńskiego zaczynał się szerzyć. (I tak) wśród (nowych) wikariuszy księdza kanonika (Chodorowicza) zjawił się pierwszy ksiądz, który siebie uważał za . Po ks. kan. Chodorowiczu nowym proboszczem poniewieskim został ks. Józef Stachowski, nie tylko uważający się za Litwina, ale także wroga swoich polskich parafian. W 1911 r. mówił z ambony, że „lepsze jest Ojcze Nasz zmówione po litewsku niż 100 całych pacierz po polsku” i w tymże roku doprowadził do ostrego konfliktu między Polakami a Litwinami na terenie swojej parafii. Polakożerstwo nowych księży litewskich w Poniewieżu było tak wielkie, że wraz z listem protestacyjnym podpisanym przez 1141 Polaków z Poniewieża i wręczonym 26 grudnia 1911 r. biskupowi żmudzkiemu, podjęli oni myśl zbudowania własnego kościoła, aby zerwać wszelki związek z polakożerczą parafią litewską. Ogółem do powstania państwa litewskiego w 1918 r. litewscy proboszczowie doprowadzili do likwidacji nabożeństw polskich w ponad 150 kościołach (H. Wisner).
Od końca XIX w. wiele tysięcy Polaków i sporo Litwinów emigrowało za chlebem do Ameryki. Zgodnie z tradycją Rzeczypospolitej liczniejsi i lepiej zorganizowani Polacy amerykańscy udzielali poparcia Litwinom. Np. w 1894 r. Sejm Związku Narodowego Polskiego w Cleveland wprowadził przedstawiciela Litwinów dra Kodisa do „Rządu Centralnego” i zdecydował, że organ Związku „Zgoda” umieszczać będzie również artykuły w języku litewskim. Harmonijne współżycie polsko-litewskie w Ameryce rozwalił przybyły do Ameryki na początku lat 90. XIX wieku litewski ksiądz katolicki przesiąknięty auszrowskim nacjonalizmem Aleksander Burba/Aleksandras Burba. Po objęciu stanowiska proboszcza polsko-litewskiego kościoła w Plymouth w Pensylwanii wraz z socjalistą litewskim i bezbożnikiem (!), autorem antychrześcijańskiej książki Tikyba ar moksklas (Wiara i nauka, 1895; książka potępiona przez litewski Kościół katolicki) Jonasem Šliūpasem przystąpił nie tylko do depolonizacji katolików litewskich (litewska Wikipedia, W. Sukiennicki), ale także do uczynienia z nich wrogów Polaków. Tak się stało i tak jest po dziś dzień. Amerykańscy Litwini są takimi samymi polakożercami jak na Litwie, a dzisiaj polakożercami są także Litwini, którzy po 2004 r. wyjechali do Wielkiej Brytanii (przykłady w Internecie).
Księża litewscy nie omieszkali wciągnąć w tę swoją walkę z Polakami/katolikami polskimi samego Watykanu i rządu carskiego. Słali do Watykanu skargi i paszkwile na biskupa wileńskiego Edwarda Roppa (1903-07), a potem na jej administratora (1907-18), bpa Kazimierza Michalkiewicza (w skład diecezji wileńskiej wchodziła środkowo-wschodnia część późniejszej Litwy Kowieńskiej). Od tamtej pory po pontyfikat Jana Pawła II Litwini stali się w Watykanie znani jako szantażyści (ponawiali szantaże przy kilku innych okazjach przez ponad 70 lat). Po raz pierwszy szantażowali Stolicę Apostolską w memorandum oskarżającym biskupa Roppa wobec papieża Piusa X, w którym zawarli groźby przejścia wielu katolików litewskich na prawosławie, o ile język polski nie zostanie wyrugowany z kościołów, a w jego miejsce nie zostanie wprowadzony język litewski (Aldona Gaigalaite Klerikalizmas Lietuvoje 1917–1940 m. Wilno 1970). Walka o język litewski jak podkreśla Gaigalaite, była w tym czasie dla litewskich działaczy katolickich nie tylko celem, lecz i środkiem „zdobycia autorytetu i rozszerzenia wpływów wśród mas ludowych” – także wśród Polaków, z których poprzez narzucenie im języka litewskiego chciano zrobić Litwinów.
Przed I wojną światową Janiszki leżały na terenie zdominowanego przed Polaków powiatu wileńskiego. Przeprowadzony 11 kwietnia 1910 r. plebiscyt wykazał, że wśród parafian należących do kościoła św. Jakuba w Janiszkach 3000 osób posługiwało się językiem polskim, a tylko 49 językiem litewskim. Pomimo tego nowy proboszcz nacjonalista litewski ks. Andrius Junkevicius utworzył w kościele dodatkowe kazania i śpiewy w języku litewskim. Gdyby ówcześni Polacy i Litwini byli nadal braćmi – jednocześnie Polakami i Litwinami, polscy parafianie nie widzieli by nic w tym złego, bo tak było w wielu kościołach na Litwie i nie było z tym żadnych problemów. Jednak, kiedy powstały pod koniec XIX w. narodowy ruch litewski obrał kurs wyraźnie antypolski, głosząc konieczność wytępienia Polaków i polskości na ziemiach litewskich orędownikami i krzewicielami tego kursu byli prawie wszyscy nowo wyświęceni w polakożerczych seminariach duchownych w Kownie i Sejnach duchowni litewscy, którzy podjęli walkę z polszczyzną w kościołach, Polacy poczuli się zagrożeni i przez to nie godzili się na msze litewskie w parafiach prawie czysto polskich. Polscy parafianie w Janiszkach zaprotestowali przeciwko decyzji swego litewskiego proboszcza. Ten, zamiast załatwić sprawę na gruncie kościelnym, nie ustępował i dwa razy brał polskich parafian do rosyjskiego sądu. Sędziowie rosyjscy, będący okupantami na tej ziemi i równie jak nacjonaliści litewscy wrogami Polaków, stanęli po stronie proboszcza litewskiego. Tak zwana sprawa janiska stała się wręcz punktem kulminacyjnym pierwszej odsłony polsko-litewskiego konfliktu. Obawy polskich katolików w parafii janiskiej urzeczywistniły się po włączeniu tej ziemi do Litwy Kowieńskiej w 1920 r. Polska msza w tutejszej polskiej parafii została zlikwidowana.
W walce z Polakami i polskością na Litwie katolicy litewscy, tak księża, litewska chrześcijańska demokracja jak i wielu wiernych nie omieszkało również korzystać z pomocy wielowiekowych wrogów Polski i Polaków – Rosji i Niemiec. Skarżono się więc na bpa Edwarda Roppa nie tylko w Watykanie, ale również wobec rządu carskiego i jednocześnie obiecywano władzom w Petersburgu, iż w wypadku otrzymania autonomii „Litwini sami zatroszczą się o wyparcie języka polskiego z kościołów na Litwie”. Dzięki staraniom księży litewskich władze carskie zezwoliły na budowę kościoła w Sużanach koło Wilna, zastrzegając, że nabożeństwa mają być w nim odprawiane jedynie po litewsku, chociaż było tu bardzo wielu Polaków. Litewscy katolicy nawiązali także współpracę (również na odcinku walki z Polakami) z Niemcami. Ta współpraca znacznie wzrosła podczas I wojny światowej, kiedy to od 1915 do 1919 r. wojska niemieckie okupowały Litwę. Bardzo blisko współpracował z nimi od 1914 r. biskup żmudzki Franciszek Karewicz. Zwłaszcza jego związki z Matthiasem Erzbergerem wywarły duży wpływ na rozwój stosunków niemiecko-litewskich w tym okresie. Za sprawą Litwinów, głównie Karewicza i litewskiego członka wileńskiej kapituły, ks. Józefa Kuchty, Niemcy 19 czerwca 1918 r. aresztowali i wywieźli do klasztoru benedyktyńskiego Maria Laach w Nadrenii administratora diecezji wieleńskiej, kanonika gremialnego i protonotariusza apostolskiego, ks. Kazimierza Michalkiewicza. Antypolską politykę okupantów niemieckich na Litwie i polskim Wilnie oraz współpracujących z nimi nacjonalistów litewskich popierał nuncjusz apostolski w Bawarii, którego jurysdykcja rozciągała się wówczas na całe Niemcy i tereny okupowanej przez nie Litwy Eugenio Pacelli (późniejszy prohitlerowski papież Pius XII) (Polski Słownik Biograficzny t. 20).
W zbiorach archiwum biskupstwa wileńskiego sprzed I wojny światowej jest bardzo wiele dowodów na antypolską, a tym samym antychrześcijańską postawę wielu księży litewskich przeżartych nacjonalizmem.
Nacjonalizm litewski całkowicie przeorał litewskiego ducha i litewski charakter. Z Litwina – prawdziwego i szczerego brata dla Polaków uczynił wyjątkowo zażartych wrogów. Najtrafniej nowego ducha i nowy charakter współczesnych Litwinów, a ściślej ich przywódców i inspiratorów, bo nikt z ludzi nie rodzi się czyimś wrogiem, opisał biskup łomżyński Mikołaj Sasinowski w liście z 24 lipca 1976 r. do biskupa Władysława Rubina w Rzymie: „Trzeba znać Litwinów, znać ich bezwzględność, upór, zachłanność, zuchwalstwo, agresywność – wynikające chyba z kompleksu niższości. Żadne pokojowe współistnienie… ich nie zadowala. Po prostu jest niemożliwe, jak wykazała praktyka” (Krzysztof Tarka Kościół katolicki wobec Litwinów w Polsce po drugiej wojnie światowej „Przegląd Wschodni”, t. IV, z. 2/14 1997). Od 1976 r. dusza i charakter litewski wcale się nie zmienił. Litewscy przyjaciele Polski to wyjątkowa rzadkość. Najmniej jest ich wśród polityków litewskich wszelkiej maści oraz duchowieństwa litewskiego.

© Marian Kałuski

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

28 Marca 1933 roku
Rozwiązano Obóz Wielkiej Polski


28 Marca 1930 roku
Konstantynopol i Angora zmieniły nazwę na Stambuł i Ankara


Zobacz więcej