Sobota 2 Listopada 2024r. - 307 dz. roku,  Imieniny: Bohdany, Henryka

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 10.08.18 - 16:33     Czytano: [1116]

Dział: Oko Cyklopa

EPILOG (6)



OKO CYKLOPA

Sławomir M. Kozak






























Aniutkowi poświęcam…


...


Młodzież…

Jaka jest ta nasza młodzież? Mam nadzieję, że w ogromnej większości mądra. Przytoczę tu swój artykuł, który napisałem przed świętami Wielkiej Nocy w roku 2007:

„Rozpoczyna się pierwszy tydzień kwietnia. Tydzień, który dla nas Polaków, katolików ma znaczenie szczególne. Wielki Tydzień. Tydzień zadumy nad ostatnimi dniami Chrystusa. Czas przygotowania do największego naszego Święta, do Zmartwychwstania Pańskiego. Rozpoczyna ten okres Niedziela Palmowa, a kończy Niedziela Wielkanocna, zamykając najważniejsze wydarzenie w całym roku liturgicznym, jakim jest Triduum Paschalne. Czas celebracji Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Pańskiego. Natomiast poniedziałek, wtorek i środa poprzedzające Triduum są dniami poświęconymi pojednaniu. Dla nas Polaków, nadchodzący tydzień będzie jednak szczególnie ważny jeszcze z jednego powodu. Mija bowiem druga rocznica odejścia do Domu Pana, naszego Papieża, Jana Pawła II. W tych dniach często będziemy wracali myślami do Jego pontyfikatu, będziemy wspominali spotkania z wiernymi, homilie, głównie te, które miały miejsce na ojczystej ziemi. Spotkania z Polakami, zwłaszcza z młodzieżą. Tę młodzież zaczęto nazywać po Jego odejściu Pokoleniem JP II. Wielu publicystów zastanawia się nad tym, czy określenie to nie zostało ukute zbyt wcześnie i czy nie jest używane niejako na wyrost. Z pewnością w świecie, który nas otacza nie jest łatwo odnaleźć potwierdzenie zasadności owego okrzyknięcia młodych ludzi mianem Pokolenia Papieża. Poprzez większość mediów docierają do nas codziennie informacje o coraz częstszym wśród młodzieży relatywizmie, negacji wartości, a nawet agresji. Dzisiejsi dwudziestoletni coraz częściej porzucają ojczyste strony i wyruszają w daleki świat. Myślę, że większość z nich nie zdaje sobie sprawy z dramatu, w którym uczestniczą, goniąc za pieniądzem na zachodzie Europy, w Irlandii czy za Atlantykiem. Wyjeżdża „za chlebem”, wierząc, że kiedyś wróci. Za kilka miesięcy, rok lub dwa. Jednak ogromnej ich części realizacja tego zamysłu przyjdzie z trudnością. Wtopieni w codzienność swych nowych środowisk z czasem po prostu w nie wrosną. Wielu z nich nie powróci już nigdy. Z pewnością nie jest to winą tylko tych ludzi. Winą obarczyć można sytuację, jaka wytworzyła się w naszym kraju po tak zwanej „transformacji ustrojowej”, kolejne lata ciągłego oczekiwania na poprawę bytu, na pracę, własny kąt. Winą obarczyć również należy tych, którzy trzymali dziadków i rodziców tych młodych ludzi przez lata całe w upodleniu i biedzie. Trzymali by pewnie i owych młodych ludzi w stalowej klatce, dając czasami wybranym paszport na krótkie saksy, gdyby nie zmienił się wiatr historii. Ale ogromna część młodych nie zdaje sobie sprawy z rzeczywistych powodów swojego losu. Nie zna historii, bo przez całe swe życie była uczona jej zliberalizowanej wersji. A żeby dokonywać świadomych wyborów – trzeba wiedzieć. Orientować się w rzeczywistości.

Pomysły na zwijanie socjalizmu zaczęły pojawiać się już w latach 50. Wtedy zrodziła się idea jednej Europy, będąca częścią szerszego planu ustanowienia globalnej wioski. Demontaż tak zwanego komunizmu rozpoczął się prawdopodobnie w początku lat 70., wkrótce po roku 68. Ci, którzy przystąpili do rozbrajania tej ciągle tykającej bomby skoncentrowali się na dwóch podstawowych, dosłownie żywotnych dla całej operacji, czynnikach.

Pierwszym było zabezpieczenie w jak największej ilości środków na dobry początek, rozdrobnionych po różnych krajach, bankach i przygotowywanych metodycznie kontach. Jednak tu w grę nie wchodziło tylko przechowanie walorów, ale ich legalizacja i sprawne pomnożenie. W tym celu powoływano do życia przedsiębiorstwa, spółki i firmy na całym świecie. Taka operacja nie trwa miesiąc czy rok. To ogromne przedsięwzięcie, zważywszy na liczbę krajów "demokracji ludowej", które musiały w tym procederze partycypować. Tworzenie firm, profesjonalnych i umocowanych zgodnie z oczekiwaniami twórców w ramach istniejących w danym rejonie przepisów, ale mających przygotowane furtki przepływu środków z dużym wyprzedzeniem czasowym, nie jest sprawą prostą. Ich uwiarygodnienie w danym obrębie działania to zagadnienie jeszcze poważniejsze. Nie wystarczą tak chętnie stosowane w naszym kraju w różnych aferach proste "słupy", w tak istotnym biznesie potrzeba filarów. Używając dalej tej przenośni można by rzec, że musiały w tym celu powstać kolumny o mocnych bazach oparte na właściwym, sprawdzonym gruncie w niejednym przypadku wzmocnionym pewnie solidnym fundamentem. To w tym, jakże szarym i siermiężnym dla większości Polaków czasie grono przyszłych zarządców Polski wyruszyło zdobywać wiedzę w zachodnich uczelniach, metodycznie przygotowując się do realizowania zadań, jakie dla nich przygotowywano. W czasach, gdy starania o paszport były przysłowiową drogą przez mękę, dla większości od początku skazaną na niepowodzenie, przyszli włodarze Polski wspierani przez zachodnie fundacje uczyli się zasad gospodarki wolnorynkowej. Właśnie wtedy, gdy tysiące prawych ludzi musiało uciec z Ojczyzny i prosić w tych krajach o azyl. Równocześnie w samej Polsce sypano podwaliny nowego ustroju. Od połowy lat 70. zaczęły mnożyć się spółki z kapitałem zagranicznym, joint-ventures, itp..

Drugim, o wiele ważniejszym elementem tej rozgrywki było zapewnienie możliwości dostępu do tych dóbr i ich konsumpcji, a przede wszystkim umacniania dzięki nim swojej przyszłej pozycji. Jednak, żeby z czegokolwiek korzystać, trzeba przede wszystkim żyć. To wymóg podstawowy. Zagwarantowanie sobie pewności trwania i bezpieczeństwa. Zabezpieczenie archiwów i systematyczne ich zapełnianie informacjami o tych, od których wiele będzie zależeć. Poza tym nie można być poza nawiasem kręgów decyzyjnych i nie można dać się objąć powszechną anatemą. To duże wyzwanie. Trzeba przystosować akty prawne, zliberalizować przepisy, wprowadzić ustawy o ochronie danych osobowych, a nawet zmienić Konstytucję. Wreszcie przygotować grunt pod przejęcie mediów.

O ile realizacja elementu pierwszego wypełniła lata 70., o tyle realizacja drugiego przypaść musiała na lata 80..

Kiedy w 1978 roku na Stolicy Piotrowej zasiadł Polak - światło z czerwonego przełączono na żółte. Pociąg historii rozpoczął swój bieg. Z chwilą przybycia w roku następnym Papieża z pierwszą Pielgrzymką do umęczonej Ojczyzny - włączono już światło zielone.
Dzięki wizycie Papieża Polacy zrozumieli, że walka o zmianę oblicza tej ziemi jest możliwa, ale wiedzieli, że musi się ona odbyć na warunkach zgodnych z chrześcijańskim charakterem Narodu. Może dlatego pierwsze skrzypce w tym przedstawieniu pozwolono zagrać Polsce, a nie Bułgarii, NRD czy Rumunii, gdzie część społeczeństwa, jak pokazała nieodległa przyszłość, nie pozostała wierna Dekalogowi do końca. Chociaż daleki jestem i w tym przypadku od wiary w spontaniczny i całkowicie niekontrolowany zryw ludu. Historia kiedyś odsłoni przynajmniej część twarzy, choć pewnie już nie przed nami...

W roku 80., jak zgodnie dziś twierdzi wielu historyków, wszystko zaczęło się od podwyżki cen boczku w jednym z zakładowych sklepików na południu Polski, ale by ogień objął cały kraj podpalono Wybrzeże. Anna Walentynowicz nie zwolniła się przecież sama. Zaczęło się więc zgodnie ze sztuką czyli spontanicznie. A później trochę się chyba wymknęło spod kontroli i powstał problem. Lawina naprawdę zaczęła się toczyć samoistnie i obrała kierunek niezgodny z założeniami. Robotnicy chcieli to zrobić po swojemu. Ale zgodnie z opinią wygłoszoną oficjalnie znacznie później przez tak zwane "autorytety", "to społeczeństwo nie dorosło, by decydować o sobie". Postanowiono więc przydzielić społeczeństwu doradców. Wszelako robotnicy ich nie chcieli. Wyraźnie pokazał to strajk roku 81. Lecz wtedy "przewodnia siła narodu" od kilku miesięcy przygotowywała już wyjście awaryjne. Jego realizacja przypadła na 13 grudnia 1981 roku. Amerykanie wiedzieli o nim od dłuższego czasu od płk. Kuklińskiego więc nie byli zaskoczeni i nie zadziałali pochopnie. Znali gry plan. Stan jego przygotowania i przewidywane warianty działań. Poszły oficjalne noty, embargo i ... pomoc humanitarna. Tu zresztą też wszystko było "zabezpieczone", bo docierało tylko to, co miało dotrzeć i tylko tam, gdzie pozwalano. Nadmiar techniki mógł znów zbytnio zbliżyć rozbite struktury "Solidarności" z Narodem, a zegar detonatora opóźniono tylko na koniec dekady. Żadnej bomby nie można rozbrajać w nieskończoność. Grozi to eksplozją w rękach.

Uporano się więc z niepokornymi, którym wydawało się, że cokolwiek od nich może zależeć. Pozamykano mnóstwo ludzi choć części z nich, szykowanej na nowy garnitur "sumienia narodu" okres internowania minął w warunkach lepszych niż zdecydowanej większości. Niektórym dorobiono "legendy" mające przydać się w niedalekiej przyszłości. Sytuację opanowano. Ażeby pokazać jeszcze kto trzyma ster w rękach zabito tych, którzy nie dali się wyciszyć. Przedstawicieli całego spektrum Narodu. Robotników, studentów i księży, w tym lidera duchowego rzeczywistej opozycji, ks. Jerzego Popiełuszkę. Swymi kazaniami podtrzymywał żar Wiary i Nadziei, który mógł wzniecić pożar. Zniszczono zdrowie tysiącom osadzonych. Ograniczając dostęp do żywności i podstawowych dóbr upodlono społeczeństwo i sprowadzono do walki o przetrwanie. Grunt był przygotowany. Nadchodził czas odwilży.

Znów zaproszono do Polski Papieża. Wizyta uspokoiła z pewnością wewnętrzne wrzenie Narodu, podtrzymała jednak marzenia o wolnym państwie na właściwym poziomie. I znowu, minęły zaledwie dwa lata i zmęczonemu społeczeństwu pokazano "okrągły mebel". Kiedy dogadują się sami swoi rzecz nie dotyczy przedmiotu umowy, a koncentruje się po prostu na sposobie podziału. To też biesiadnicy mieli już za sobą. Akt ostatni tej precyzyjnie zrealizowanej operacji pokazano milionom ludzi w świetle fleszy i jupiterów. Przekaz telewizyjny poszedł w świat, który odetchnął z ulgą. Może nie cały, ale z pewnością ci, którzy na ten sygnał czekali od dawna. Inwestycje zaczęły przynosić profity. Oto zakończyła się pierwsza z cyklu pokojowych rewolucji. Wiele lat później przeprowadzono podobną na Ukrainie, ale ta pierwsza była swoistym novum. Mechanizm się sprawdził więc zapewne kilka jeszcze podobnych przed nami. Choć może jednak nie...


CDN

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

02 Listopada 1866 roku
Urodził się Bronisław Piłsudski, polski etnograf, zajmujący się ludem i kulturą Ajnów, brat Józefa Piłsudskiego (zm. 1918)


02 Listopada 1925 roku
Złożono prochy w Grobie Nieznanego Żołnierza na placu Saskim w Warszawie.


Zobacz więcej