Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 111 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 27.03.18 - 18:26     Czytano: [2286]

Franciszek Rembecki

– zapomniany bohater z Pianowa pilot bombowca Dywizjonu 300 „Ziemi Mazowieckiej”
wspomnienie z okazji roku jubileuszowego 100-lecia Odzyskania przez Polskę Niepodległości


Początki fascynacji bohaterem

Gdyby nie opowieści babci Antoniny Olczak, siostry Franka - pamięć o wujku umarłaby w rodzinie w 2016 r. wraz z nią. Gdyby nie determinacja Bogusława Morskiego, jedynego ocalałego z Avro Lancastera DV 286 – szczątki załogi dalej spoczywałyby na dnie holenderskiego jeziora IJsselmeer, nad którym maszyna została ostrzelana. Gdyby nie film dokumentalny „Requiem dla Orłów” Zbigniewa Kowalewskiego i nasza późniejsza współpraca, nie mogłabym dziś przypomnieć poległego w akcji pilota Franciszka Rembeckiego.
Ustalanie faktów oraz weryfikacja przekazów rodzinnych to godziny poszukiwań, rozmów, przeglądania archiwalnych dokumentów, niekiedy jeszcze rosyjskojęzycznych. To także powroty do Pułtuska, Nasielska i okolic, a nawet wizyta w Koźminie Wielkopolskim. Dzięki temu udało się odtworzyć zwyczajną historię rodziny Rembeckich, w której początek miały niezwyczajne losy późniejszego cichego bohatera. Z Pianowa-Bargłów wyruszył w świat, by w końcu wziąć udział w walce o Niepodległą Polskę, która wówczas była młodsza niż on.

Dzieciństwo w Pianowie i edukacja
Antoni Rembecki i Marianna z domu Haze mieli dziewięcioro dzieci, z których wieku dorosłego dożyło czterech synów i dwie ostatnie córki. Małżeństwo prowadziło gospodarstwo, wychowując dzieci w wierze oraz szacunku i życzliwości do drugiego człowieka. Najmłodsza w domu Tosia wspominała mamę piekącą chleby, wstającą co dzień przed świtem, aby pójść na Mszę do św. Wojciecha, a przy okazji zanieść bochenek proszącym obok ludziom. Ojca zapamiętała siedzącego po powrocie z pola na ławce przed domem i rozmawiającego z dziećmi. Wszystkie miały dryg do muzyki, w domu było radośnie choć skromnie.
Z całej rodziny na nasielskim cmentarzu spoczywają tylko rodzice i najstarszy syn Aleksander, który przejął ojcowiznę. Pozostali synowie rozjechali się z czasem w poszukiwaniu lepszego życia: Jan założył rodzinę we Francji, Kazimierz najpierw w Anglii, po wojnie wyjechał do Ameryki. Maria, pracująca przed wojną u rodziny warszawskich przedsiębiorców, po jej zakończeniu przeniosła się z mężem do Kamienia Pomorskiego, namawiając do tego samego Antoninę.
Franciszek urodzony 12 maja 1914 r., najmłodszy z synów, wykazywał dużą chęć i zdolności do nauki. Zauważył to Stefan Dąbrowski, właściciel pobliskich Kowalewic, żołnierz wojny 1920 r., późniejszy poseł na Sejm II Rzeczypospolitej, a ostatecznie po kampanii wrześniowej więzień oflagu w Murnau. To on od początku wspierał finansowo naukę chłopca, prawdopodobnie aż do wybuchu wojny. Nieustalone są początki tej edukacji, prawdopodobnie było to w Chmielewie. W wojsku Rembecki deklarował ukończenie pięciu klas gimnazjum w Pułtusku, jednak nie zachowały się dokumenty wskazujące, kiedy tam uczęszczał. Na pewno po trzech latach nauki, w 1934 r. ukończył Szkołę Ogrodniczą w Koźminie Wielkopolskim i otrzymał dyplom technika ogrodnika. Ojciec już wtedy nie żył, jako oficjalny opiekun ucznia występował Dąbrowski.
Babcia wspominała wizyty Franka w domu rodzinnym, wspólne spacery po mieście, szacunek i troskliwość, jakich zaznała od starszego brata. To on znalazł jej pierwszą posadę w Nasielsku, w którym (najpierw w pralni, a potem w sklepie tego samego właściciela) pracowała do wybuchu wojny.

Ułan i kandydat na pilota
W listopadzie 1936 r. poborowy Franciszek Rembecki zgłosił się do 15 Pułku Ułanów w Poznaniu, gdzie został przydzielony do szwadronu ckm. Już w styczniu 1937 doceniono go „za dobre postępy w wyszkoleniu i sumienność w służbie” i w grupie 12 ułanów wysłano na pół roku do szkoły podoficerskiej Brygady Kawalerii Poznań przy 17 Pułku Ułanów w Lesznie. W grudniu „za dzielną i staranną służbę” otrzymał awans do stopnia starszego ułana, a miesiąc później pochwałę „za dobre postępy wyszkolenia jako podinstruktor armatki przeciwpancernej”. Wiosną 1938 r. został wybrany do zawodów szermierki konnej, które odbywały się tradycyjnie 23 kwietnia w święto 15 pułku. W tym samym dniu awansował na stopień rzeczywistego kaprala i otrzymał odznakę pamiątkową pułku.
Sprawny jeździec i instruktor działka, na podstawie pisma Ministerstwa Spraw Wojskowych, jako jedyny z pułku wyjechał najpierw do Instytutu Badań Lekarskich Lotnictwa w Warszawie, a następnie na kurs pilotażu. 1 września 1938 r. Franek rozpoczął swoją powietrzną przygodę na ogromnym i znanym w Europie lotnisku szybowcowym w bieszczadzkiej Ustjanowej. Przez rok miał odbywać służbę nadterminową w 3 pułku lotniczym w Poznaniu-Ławicy, jako jeden z dwóch kawalerzystów wśród dwudziestu przyszłych pilotów. Pierwsze miesięczne wyszkolenie odbył na samolocie zaprojektowanym przez Stanisława Wigurę RWD-8, naukę kontynuował do lata 1939.
Dwa tygodnie przed wybuchem wojny został przyjęty do Centrum Wyszkolenia Lotnictwa w Dęblinie. Według powtarzanej w rodzinie relacji, dostał rozkaz skoku z wysokiej platformy. Ruszył ku krawędzi, ale egzaminator powstrzymał go, mówiąc: „Wystarczy. Nadajesz się”.

Wojenne losy
Po ataku Niemiec na Polskę Dęblińskie Orlęta ewakuowano przez Czechosłowację na Węgry, gdzie Franciszek spędził zimę w kilku kolejnych obozach internowania. W marcu 1940 r. przedostał się do Jugosławii, skąd przez Włochy dotarł do Francji, szlakiem tysięcy polskich żołnierzy. Do kapitulacji Francji przebywał w głównym ośrodku szkolenia polskich sił powietrznych w Lyonie, potem z innymi lotnikami, znalazł się w Wielkiej Brytanii, gdzie od 1941 roku rozpoczął szkolenia pilotażu i praktyki w kolejnych bazach Królewskich Sił Powietrznych. Testy wykazały jego odpowiedzialność i predyspozycje do prowadzenia bombowców, na końcu skierowano go na samoloty czterosilnikowe. Powierzono mu ciężki Avro Lancaster pełen bomb, które musiał dostarczyć nad wyznaczone cele. Obdarzony został największym zaufaniem, w jego rękach złożono los sześciu innych członków.
Team Rembeckiego wywiązał się szczęśliwie z sześciu misji. W nocy z 12 na 13 czerwca 1944 r. wykonał także siódmą – bombardowanie niemieckich obiektów przemysłowych w Gelsenkirchen. Jednak w drodze powrotnej maszynę ostrzelał niemiecki nocny myśliwiec; niektórzy z członków załogi zginęli na miejscu, inni zostali ciężko ranni. Bez szwanku z ostrzału wyszedł bombardier Bogusław Morski oraz przedwojenny przyjaciel Franka – mechanik Feliks Bladowski. Obaj wyskoczyli, ale Bladowski udusił się i utonął pod niefortunnie opadłą czaszą spadochronu. Morski po wojnie wspominał, że skoczyli tylko dzięki poświęceniu pilota, który został za sterami i jak najdłużej utrzymywał samolot w poziomie. Po latach w czasie eksploracji wraku odnaleziono linki od spadochronu wkręcone w jeden z silników, co wskazuje na to, że wujek jako ostatni próbował opuścić maszynę, ale bez powodzenia.

Przywrócić pamięć
Z odnalezionych pamiątek, listów z czasów wojny oraz relacji babci i Morskiego jawi się obraz człowieka życzliwego innym, wesołego i towarzyskiego, ciekawego świata, wiedzy i nowych wyzwań. Był także sumiennym patriotą, wytrwałym i skupionym na powierzonym zadaniu. W chwili najważniejszej próby dały o sobie znać właśnie te cechy charakteru, a także wpajana od dziecka troska o innych. Wraz z dobrym wyszkoleniem przyniosły mu one bohaterską śmierć za Polskę. Przez prawie 60 lat jego ciało spoczywało na dnie jeziora, dopiero w 2003 r. wydobyte szczątki załogi uroczyście złożono w jednej mogile na Polskim Cmentarzu Wojskowym w holenderskiej Bredzie. Historia załogi bombowca została opowiedziana we wspomnianym filmie dokumentalnym „Requiem dla Orłów”, który od 2017 r. stanowi całość z książką pod tym samym tytułem, autorstwa Zbigniewa W. Kowalewskiego i Sławomira M. Kozaka, wydaną przez Oficynę Aurora.
W ostatnim liście, przysłanym do Rembeckiego z Ameryki od krewnych Haze ze strony matki, który dotarł już po śmierci adresata jest taki fragment: „Za to Franku sercem i myślami jesteśmy z Wami, smutki i radości, zwątpienia i nadzieje, którymi serca wasze są przepełnione i nam się udzielają. Taki już los narodu polskiego, że Bóg skazał go na wielkość, a wielkości kupić nie można, trzeba ją zdobyć cierpieniem.”
Rok 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości daje wyjątkową okazję przywrócenia Franciszka Rembeckiego pamięci obecnemu pokoleniu Polaków, szczególnie mieszkańców ziemi mazowieckiej, nasielskiej, z której wyszedł, za którą oddał życie, a do której nie zdołał powrócić. Słuszną i godną formą upamiętnienia jest nazwanie jego imieniem obiektu w przestrzeni publicznej miasta (np. ronda, ulicy), dlatego zwróciłam się z takim wnioskiem do Rady Miasta Nasielska.

Monika Sokołowska

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

20 Kwietnia roku
Międzynarodowy Dzień Wolnej Prasy


20 Kwietnia 1889 roku
Urodził się Adolf Hitler, malarz, dyktator III Rzeszy Niemieckiej, kanclerz i prezydent Niemiec, ludobójca, prawdopodobnie zmarł śmiercią samobójczą w 1945


Zobacz więcej