Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 01.12.17 - 17:23     Czytano: [2665]

Bezprawne ukrainizowanie...

i islamizowanie Polski!


Ukraina i Ukraińcy do dziś dnia bardzo agresywnie potępiają rzekomą kolonizację i polonizację ziem ukraińskich na przestrzeni wieków i do 1939 roku. Tymczasem dzisiaj ci sami Ukraińcy masowo kolonizują i depolonizują Polskę i wszystko jest OK. Niedługo będziemy mieli państwo ukraińskie w ramach państwa polskiego - na etnicznie zawsze polskich ziemiach.

Nikt jednak z rządzących Polską nie zastanawia się nad tym, jakie to niesie zagrożenia dla Polski. A że niesie to więcej niż pewne. Nie chcemy muzułmanów, bo to rzekomo terroryści. Ale ukraińscy banderowcy byli terrorystami w przedwojennej Polsce i mogą być jeszcze większym zagrożeniem dla III-IV Rzeczpospolitej. Poza tym przestaniemy być krajem zachodnim. Cebulaste cerkwie unickie i prawosławne w każdym mieście i miasteczku polskim zbliżą nas do Wschodu, od którego ponoć chcemy uciec. A kto myśli, że MILIONY Ukraińców w Polsce się zasymiluje, wierzy w bajki. I to bardzo głupie bajki. To będzie wielka grupa roszczeniowa. Będą uważać Polskę za kolonię i domagać się uznania języka ukraińskiego za drugi język państwowy, państwowych szkół różnego stopnia, włącznie z uniwersytetem itd.

W Polsce jest już wiele tysięcy Ukraińców, których dziadkowie w wyjątkowo brutalny sposób i masowo (ludobójstwo!) mordowali Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-45 (prawda, oni nie ponoszą odpowiedzialności za zbrodnie swoich dziadków, ale z drugiej strony wiadomo, że „niedaleko pada jabłko od jabłoni”) oraz wiele tysięcy wrogich Polsce i Polakom banderowców. Co rząd PiS czy PO zrobi jak Ukraińcy masowo zasiedlą Chełmszczyznę i Ziemię Przemyską i zaczną domagać się przyłączenia tych ziem do Ukrainy? Że niby prawo międzynarodowe nie dopuści do tego. Zgoda. Ale prawo międzynarodowe nie zabroni walczyć o to drogą terroryzmu. A to jest scenariusz bardzo realny, tym bardziej, że wielu polityków ukraińskich otwarcie domaga się przyłączenia tych ziem do Ukrainy i terroryzm nie jest obcy Ukraińcom.

Dlatego rząd polski powinien być zmuszony do przeprowadzenia referendum czy Polacy chcą, aby Polska stała się państwem polsko-ukraińskim. O planach ukrainizacji Polski PiS nic nie mówił w swoim programie wyborczym. Dlatego nie ma prawa do bardzo niebezpiecznej ukrainizacji Polski. (Marian Kałuski “Rzeczpospolita” 24.10.2017: Andrzej Talaga „Wydrenujmy Ukrainę jako pierwsi”).

Dużo lepszymi od Ukraińców byliby emigranci białoruscy. W Białorusinach nie ma nawet 1/20 tej nienawiści jaką mają do nas Ukraińcy. To bardzo pokojowo nastawieni ludzie. I łatwiej się asymilują.

Trudno zrozumieć politykę imigracyjną rządu PiS. Rząd ten przez dwa lata (2015-2017) odmawiał Unii Europejskiej – i słusznie! – przyjmowania imigrantów muzułmańskich z Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki. Tymczasem rząd PiS otworzył jednak Polskę na imigrantów muzułmańskich. Otóż od chwili objęcia władzy w 2015 do końca 1. połowy 2017 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało zezwolenia na pracę w Polsce dla kilku tysięcy muzułmanów, hinduistów i buddystów. Zezwolenia otrzymali m.in.: Azerbejdżanie – 661, Bengalczycy z Bangladeszu – 1545, Indonezyjczycy – 38 w 2016 r., Irańczycy – 110, Albańczycy z Kosowa – 445, Marokańczycy – 111, Pakistańczycy – 338, Tadżycy – 253, Tunezyjczycy – 40 w 2016 r., Turcy – 1106 i Uzbecy – 1148. Większość z tych ludzi to muzułmanie. Wcale nie lepsi od muzułmanów-fanatyków z Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki! Bo każdy muzułmanin jest fanatykiem i osobą nietolerancyjną (w małej grupie starają się to ukrywać). Przecież tylko co media światowe i polskie pisały, że Uzbekistan jest wylęgarnią terrorystów! A PiS wpuścił do Polski do końca czerwca br. 1148 Uzbeków. Ilu jest wśród nich i innych muzułmanów w Polsce terrorystów pokażą najbliższe lata. Ale jeśli będziemy mieli to szczęście, że nie będzie u nas aktów terrorystycznych, to jedno jest pewno: ci ludzie NIGDY się nie zasymilują. Będą żyć w swoich gettach i krzywym okiem na nas patrzeć. A jak urosną w siłę to wtedy zaczną się różne problemy z nimi (różne roszczenia, które wysuwają w wielu krajach UE).

W większości hinduistami (hindusi) są Indyjczycy – 2094 i Nepalczycy – 2952, natomiast buddystami swą głównie Chińczycy – 1137 i Wietnamczycy – 480 (są wśród nich katolicy). Hinduiści, podobnie jak muzułmanie, nigdy się nie zasymilują, ale mogą być lojalnymi obywatelami. Buddyści są bardziej podatni na asymilację, ale jednak niepełną. Niektórzy Chińczycy potrafią być szowinistami i pracować na rzecz Chin. Obie grupy na pewno nie będą stanowiły zagrożenia terrorystycznego. Mam sąsiada, który jest ze Wschodniego Timoru, ale pochodzenia chińsko-timorskiego. Jest to człowiek inteligentny. Powiedział mi, że się przekonał, że największymi rasistami w Australii są… Azjaci!

Widać, że każdego roku będą przybywać do Polski imigranci z całego świata, głównie z Ukrainy i Azji.

Mieszkam od dawna w Australii, gdzie mieszkają także te trzy grupy religijne, miałem okazję je poznać, byłem 6 razy w Chinach, 2 razy w Wietnamie, a także w Indiach oraz jestem autorem książek o Polakach w Chinach (2001) i Polakach w Indiach (2016).

PiS głosi, że nie zgadza się z obecną polityką wielokulturowości Unii Europejskiej, na narzucanie Polsce kwot uchodźczych, na muzułmanów z Bliskiego Wschodu i północnej Afryki. A czym jest wpuszczanie do Polski wielu tysięcy imigrantów z różnych stron świata, różnej kultury i religii?! W tym także tysięcy muzułmanów z innych państw świata, którzy, powtarzam, wcale nie są lepsi od tych z Bliskiego Wschodu i muzułmańskiej Afryki. Są takimi samymi fanatykami religijnymi – wrogami chrześcijaństwa i kultury zachodniej i jest wielu wśród nich terrorystów lub potencjalnych terrorystów. Indonezyjczycy 50 lat temu byli potulnymi muzułmanami, a dzisiaj należą do czołowych jastrzębi! Z naszego przewodnika po wielkich i wspaniałych świątyniach: buddyjskiej Borobudur i hinduskiej Prambanan na Jawie wprost buchał rasizm i muzułmańska nietolerancja religijna – tak jakby celowo chciał to nam pokazać.

A więc PiS nie tylko „na grandę” ukrainizuje Polskę, ale czyni z naszego kraju tygiel wielonarodowy, wielokulturowy i wieloreligijny. Za ileś tam lat wcale nie będziemy się pod tym względem różnić od Niemiec, Francji czy Anglii.

Nadchodzi koniec polskiej Polski. I to przez politykę imigracyjną ludzi, którzy głoszą, że są patriotami polskimi.

Tadeusz Kościuszko – największy syn polskiego Polesia

15 października 2017 minęło 200 lat od śmierci Tadeusza Kościuszki – bez wątpienia największego syna polskiego Polesia.

Tadeusz Kościuszko, polski i amerykański generał, Najwyższy Naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej w insurekcji 1794, polski i amerykański bohater narodowy, urodził się 4 lutego 1746 roku w Mereczowszczyźnie w powiecie Kosów Poleski, w przedwojennym polskim województwie poleskim (brzeskim), które w 1945 roku zostało oderwane od Polski decyzją Józefa Stalina, któremu w tej kradzieży pomogli prezydent USA Franklin Roosevelt i premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill. Tadeusz Kościuszko pochodził ze średniej szlachty od wieków zamieszkałej na Polesiu (mieli majątek Siechnowicze koło Kobrynia). Kształcił się w znanym Kolegium Pijarów w Lubieszowie na Polesiu, w Szkole Rycerskiej w Warszawie (1765-69) oraz w Paryżu (1769-74, studiował inżynierię wojskową), jako stypendysta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Latem 1775 roku wrócił do kraju. Nie mogąc poślubić wybrankę serca (Ludwikę - córkę hetmana Józefa Sosnowskiego), jesienią 1775 roku wyjechał do Drezna (miał zamiar wstąpić do armii saskiej), a stamtąd przez Paryż – z pomocą Pierre-Augustin Caron de Beaumarchais - do Ameryki Północnej w celu wzięcia udziału w rewolucji amerykańskiej – walce o niepodległość Stanów Zjednoczonych z Wielką Brytanią. Przybył tam w sierpniu 1776 roku, zaraz po ogłoszeniu aktu niepodległości. Został mianowany inżynierem armii amerykańskiej w stopniu pułkownika. Fortyfikował m. in. Filadelfię i Fort Ticonderoga, a jego fortyfikacje przyczyniły się do amerykańskiego zwycięstwa w bitwie po Saratogą. Wyrazem uznania dla jego inżynierskich umiejętności było powierzenie mu przez Jerzego Waszyngtona budowy silnej twierdzy West Point nad rzeką Hudson (następnie teren znanej Akademii Wojskowej). Również podczas służby w Armii Południowej jego umiejętności inżynierskie pozwoliły odnosić Amerykanom zwycięstwa. W uznaniu zasług Kongresu 13 X 1783 roku mianował Tadeusza Kościuszkę generałem brygady. Otrzymał też specjalne podziękowanie, nadanie gruntu (około 250 ha) oraz znaczną sumę pieniędzy. Otrzymane od Kongresu w 1798 roku zaległe pobory, mimo trudnej sytuacji finansowej na wykupienie na wolność i kształcenie Murzynów. Całą resztę swojego amerykańskiego majątku Kościuszko powierzył Thomasowi Jeffersonowi (prezydent USA 1801-09), który był wykonawcą jego testamentu o wyraźnie abolicjonistycznym wyrazie. Wyjątkowo dużym wyróżnieniem ze strony amerykańskich współtowarzyszy walki było przyjęcie Kościuszki, jako jednego z trzech cudzoziemców, do Towarzystwa Cyncynatów (organizacja kombatancka), zrzeszającego najbardziej zasłużonych oficerów rewolucji amerykańskiej, oraz odznaczenie go Orderem Cyncynata (1784). Kościuszko stęskniony kraju rodzinnego wrócił do Polski 12 sierpnia 1784 roku i przez 5 lat przebywał w rodzinnych Siechnowiczach (ograniczył pańszczyznę tutejszym chłopom, a kobiety zwolnione zostały od pracy zupełnie). Sejm Wielki (1788-92) uchwalił podniesienie liczby wojska do 100 000. Kościuszko 12 października 1789 roku otrzymał podpisaną przez króla nominację na generała majora wojsk koronnych. 3 maja 1791 roku Sejm Wielki uchwalił pierwszą w Europie konstytucję, która reformowała państwo polskie. Wystąpiła przeciw niej część magnaterii, gdyż konstytucja ograniczała ich dotychczasowe wpływy polityczne i samowolę. W kwietniu 1792 roku spiskowcy magnaccy, Szczęsny Potocki, Seweryn Rzewuski i Franciszek Ksawery Branicki zawiązali konfederację, której akt ogłosili w targowicy 14 maja, w myśl której znosili postanowienia Konstytucji 3 maja. Gwarantem przywrócenia dawnych praw miała być caryca rosyjska Katarzyna II. Kilka dni później licząca 100 000 ludzi armia rosyjska, na prośbę targowiczan, przekroczyła granice Rzeczypospolitej, co spowodowało wybuch wojny polsko-rosyjskiej. Kościuszko brał w niej aktywny udział. Dowodząc dywizją w sile 6000 ludzi z 20 działami odznaczył się w zwycięskiej bitwie pod Dubienką 18 lipca 1792 (po stronie rosyjskiej było 20 000 ludzi i 60 dział), podczas której udało mu się powstrzymać ataki armii rosyjskiej. Odznaczył się również w bitwach pod Zieleńcami (Ukraina) 18 czerwca i pod Włodzimierzem (Wołyń) 7 lipca, za co otrzymał order Virtuti Militari i nominację na generała lejtnanta (1 VIII 1792).

Niestety król Stanisław August Poniatowski przystąpił do konfederacji targowickiej i wydał polecenie wstrzymania wszelkich działań przeciwko wojskom rosyjskim. Kościuszko wraz ze swoim zwierzchnikiem, księciem Józefem Poniatowskim, planował porwanie króla do obozu armii koronnej i kontynuowanie walk z Rosją. Ostatecznie wraz z księciem Józefem i większością generalicji podał się do dymisji i wyjechał z Polski do Drezna, a potem do Lipska. Podobnie uczynili prawie wszyscy inni zwolennicy konstytucji, udając się również głównie do Saksonii, gdzie (Lipsk i Drezno) powstawał ośrodek emigracyjny przeciwników konfederacji targowickiej. Kościuszko dowodził pracami zmierzającymi do przygotowania wybuchu ogólnonarodowego powstania przeciwko okupantowi rosyjskiemu. 26 sierpnia1792 roku Narodowe Zgromadzenie Prawodawcze rewolucyjnej Francji nadało Kościuszce zaszczytny tytuł honorowego obywatela Francji, co było wyrazem uznania dla jego działalności i walki o ideały wolności. 13 stycznia 1793 roku zdradzieckie Prusy podpisały z Rosją porozumienie w sprawie drugiego rozbioru Polski. W Dreźnie w czerwcu 1793 roku Kościuszko opracował koncepcję organizacji powstania narodowego. Przegotowania do jego wybuchu przeciągały się w kraju. Około 15 marca Kościuszko wyruszył z Drezna do Krakowa. 24 marca 1794 roku na rynku krakowskim złożył narodowi uroczystą przysięgę i objął formalnie przywództwo insurekcji jako Najwyższy Naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej. Przysięgał: „Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu Narodowi Polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie jej dla obrony całości granic, odzyskania samowładności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę. Tak mi Panie Boże dopomóż i niewinna męka Syna Jego”. Kościuszko zreformował armię polską wprowadzając w niej kilka innowacji, m.in. utworzył oddziały kosynierów oraz odziały „strzelców celnych” (snajperów). Jednocześnie 7 maja wydał Uniwersał Połaniecki przyznający ograniczoną jeszcze, ale jednak znaczącą wolność chłopom pańszczyźnianym (z biegiem lat nabrał on jednak znaczenia symbolicznego). Insurekcja kościuszkowska trwała od 24 marca do 16 listopada 1794 roku, podczas której stoczono szereg bitew i miały miejsce m.in. następujące wydarzenia: 4 kwietnia 1794 pod Racławicami wojska powstańcze pod wodzą samego Kościuszki stoczyły zwycięską bitwę z wojskami rosyjskimi, 17 kwietnia ludność Warszawy przepędziła wojska rosyjskie z miasta, 23 kwietnia powstańcy pod wodzą Jakuba Jasińskiego przepędzili Rosjan z Wilna, 13 maja Rosjanie zaatakowali wojska Kościuszki pod Połańcem, ale zostali odparci, 16 maja król Prus Fryderyk Wilhelm postanowił przyjść z pomocą armii rosyjskiej i ogłosił przystąpienie do walki z powstaniem, a 30 czerwca do walki przeciwko powstańcom wystąpiła armia austriacka. Polska – powstańcy polscy nie mogli wygrać i obronić kraj mając przeciwko sobie trzy wielkie armie europejskie. 10 października 1794 roku w bitwie pod Maciejowicami ranny Tadeusz Kościuszko dostaje się do niewoli rosyjskiej i przewieziony zostaje do twierdzy pietropawłowskiej w Petersburgu. Z piekła rodem caryca z krwią pruską w żyłach Katarzyna Wielka nazwała Kościuszkę „bestią”. Jednak po jej śmierci car Paweł I Romanow, który nienawidził swej matki, 28 listopada 1796 roku wypuścił Kościuszkę po złożeniu przez niego przysięgi wiernopoddańczej, co było ceną za uwolnienie więzionych na Syberii 20 000 Polaków-uczestników powstania. Kościuszko musiał także przyrzec, że nie wróci do Polski.

Przez Finlandię, Sztokholm, Londyn i Bristol Kościuszko wraz z Julianem Ursynem Niemcewiczem udał się do Stanów Zjednoczonych Ameryki, przybywając do Filadelfii 18 sierpnia 1797 roku. Wszędzie po drodze przyjmowany był nie tylko jako polski bohater narodowy, ale jako wielki żołnierz walczący o wolność. Po prawie 10 miesiącach pobytu w USA Kościuszko 28 czerwca 1798 roku wrócił do Europy, zamieszkując w Paryżu, a następnie, od 1808 roku i do śmierci w Szwajcarii – w Solurze, w domu jej wójta Petera Josefa Zeltnera. Włączył się do prac republikańskiego odłamu emigracji polskiej i 7 sierpnia 1799 roku przyłączył się do zakładanego w kraju Towarzystwa Republikanów Polskich. O pozyskanie Kościuszki do swoich planów politycznych zabiegał Napoleon I car Rosji Aleksander I. 17 października i 6 listopada 1799 roku Kościuszko spotykał się z dyktatorem Francji Napoleonem, jednak był przeciwnikiem wiązania z nim sprawy polskiej, gdyż mu nie ufał; w 1806 roku ponownie odmówił mu współpracy. Kiedy wojska francuskie i polskie wkraczały na ziemie polskie w 1807 roku Kościuszko napisał list do Napoleona sugerując mu wprowadzenie ustroju demokratycznego w Polsce i przywrócenie jej znacznych obszarów przedrozbiorowej Rzeczypospolitej (Napoleon utworzył Księstwo Warszawskie obejmujące ziemie tylko do Bugu). Z kolei w 1815 roku car Aleksander I pragnąc uzyskać aprobatę dla stworzenia marionetkowego Królestwa Polskiego, zaprosił Kościuszkę na międzynarodowy kongres do Wiednia. Ten na wiadomość, że planowane Królestwo Polskie ma mieć nawet mniejsze terytorium od Księstwa Warszawskiego (do Prus miały być ponownie przyłączone tereny polskie zagarnięte w I i II rozbiorze Polski), oświadczył, że to jest „pośmiech” i po bezskutecznej próbie listownego skontaktowania się z carem opuścił Wiedeń. W 1808 roku Kościuszko opublikował po polsku książkę “Obroty artylerii konnej”. Tadeusz Kościuszko zmarł 15 października 1817 roku w Solurze, w domu Zeltnera, i został pochowany w pobliskim Zuchwilu. W 1818 roku trumna z zabalsamowanym ciałem Tadeusza Kościuszki została sprowadzona do kraju i 23 czerwca uroczyście złożona w krypcie św. Leonarda na Wawelu; w 1832 roku trumnę złożono do sarkofagu. Serce Naczelnika spoczywa dziś w urnie na Zamku Królewskim w Warszawie.

Napoleon nazwał Kościuszkę „bohaterem północy”, przyjaciel Kościuszki i prezydent Ameryki Thomas Jefferson „najczystszym synem wolności jakiego poznałem [...] i to wolności dla wszystkich, a nie tylko dla nielicznych i bogatych”, amerykański generał w czasie wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych Nathanael Greene „mistrzem swojej profesji”, francuski historyk, pisarz i filozof okresu romantyzm Jules Michelet „ostatnim rycerzem, ale pierwszym Polakiem z nowoczesnym zrozumieniem braterstwa i równości”, wielki poeta angielski Lord Byron w wierszu „The Age of Bronze” (Wiek brązu, 1823) napisał: „Kościuszko – to dźwięk, który przeraża ucho tyrana”, a znany pisarz francuski Juliusz Verne uhonorował Tadeusza Kościuszkę, umieszczając jego portret w gabinecie Kapitana Nemo w popularnej wśród młodzieży świata – w tym w Polsce książce „20 tysięcy mil podwodnej żeglugi” (1869-70).

Tadeusz Kościuszko jest uznawany za bohatera narodowego Polski i Stanów Zjednoczonych Ameryki. Przyklejają się do Kościuszki Białorusini z racji tego, że urodził się na terenie dzisiejszej Białorusi, Litwini dlatego, że urodził się na terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego, które oni bezpodstawnie utożsamiają ze współczesną Litwą, chociaż etniczna Litwa stanowiła zaledwie 20% obszaru i ludności WKL, no i Ukraińcy, za rzekome (niczym nie poparte), ukraińskie pochodzenie. Jednak jeśli chodzi o upamiętnienie Tadeusza Kościuszki, to jest ono związane prawie tylko z Polską i Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Jeśli nie we wszystkich, to na pewno w bardzo wielu polskich miastach znajdują się ulice im. Tadeusza Kościuszki, które spotyka się również za granicą – głównie w USA, na Białorusi, ale np. także w stolicy Węgier Budapeszcie. Istnieje też wiele parków jego imienia, jak np. w Polsce w Krakowie, Katowicach czy w Pruszkowie, czy w USA np. Kościuszko Park w Chicago czy w mieście Milwaukee w amerykańskim stanie Wisconsin, w Australii jest Kościuszko National Park. Park Kościuszki w przedwojennym polskim Lwowie, po wojnie Ukraińcy nazwali Parkiem Iwana Franki. Jeśli chodzi o nazwy geograficzne to jest: Góra Kościuszki – najwyższy szczyt w Australii, nazwany w 1840 roku przez polskiego podróżnika i odkrywcę Pawła Edmunda Strzeleckiego, w USA jest Wyspa Kościuszki na Alasce, miasto Kosciusko w stanie Missisipi, Hrabstwo Kościuszki w stanie Indiana i Mosty Kościuszki – dwa główne mosty w Nowym Jorku. W Polsce Pomnik Tadeusza Kościuszki jest w Krakowie na Wawelu, w Warszawie na osi Ogrodu Saskiego, Chełmie, Gliwicach, Łodzi, Poznaniu, Przedborzu, Przemyślu, Radzyminie, Rzeszowie, Szydłowcu i Tomaszowie Mazowieckim; w USA w Bostonie, Chicago (na prestiżowej promenadzie widokowej „Solidarity Drive” w centrum miasta, nad jeziorem Michigan), Detroit, Filadelfii, Saratoga (pomnik na polu bitwy w 1777), St. Petersburgu (Floryda), Waszyngtonie i w Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych West Point; w mieście Cooma w Australii; pomnik Kościuszki w Berezowicy Małej w przedwojennym woj. tarnopolskim zniszczyli Ukraińcy po wrześniu 1939 roku. Usypane przez Polaków kopce T. Kościuszki są w Krakowie (1820-23), Olkuszu, Połańcu, Tarnogrodzie oraz we wsiach: Racławice, Kiernozia, Uchańce i Janowiczki oraz w rezerwacie przyrody Kopiec Kościuszki niedaleko wsi Nowa Krępa, w miejscu, gdzie Kościuszko dostał się do rosyjskiej niewoli. Imię Kościuszki nosiły statki i okręty, m.in.: przedwojenny transatlantyk polski SS Kościuszko, polska fregata rakietowa ORP Generał Tadeusz Kościuszko, statek handlowy polskiej floty handlowej (1947) i pierwszy z czterech nowoczesnych kontenero-pojazdowców. Muzea Tadeusza Kościuszki są w Filadelfii: Thaddeus Kosciuszko National Memorial (pol. Muzeum Narodowe Pamięci Tadeusza Kościuszki) w domu pod adresem 301 Pine Street, w którym w latach 1797–98 mieszkali Tadeusz Kościuszko oraz Julian Ursyn Niemcewicz, Maciejowicach: muzeum bitwy i w przedwojennej polskiej Mereczowszczyźnie (od 1945 Białoruś): w dawnym dworku Kościuszków, które w czasie II wojny światowej uległo zniszczeniu, odtworzone w 2004 roku staraniem władz białoruskich i przy wsparciu Stanów Zjednoczonych. Wizerunek Kościuszki pojawił się na wielu numizmatach polskich w okresie międzywojennym (m.in. banknot 100-złotowy Banku Polskiego) i po 1945 roku (m.in. banknot o nominale 500 zł, będącym w obiegu w latach 1975-96; na srebrnej monecie 10-złotowej i złotej monecie 200-złotowej bitych stemplem lustrzanym, wyemitowanych przez NBP w 2017 roku z okazji 200. rocznicy śmierci Kościuszki. Tadeusz Kościuszko jest obecny w literaturze polskiej (m.in. dramat Władysława Ludwika Anczyca „Kościuszko pod Racławicami” 1881, liczne wiersze). Tadeusz Kościuszko wszedł też do historii muzyki jako główny bohater dziewiętnastowiecznej opery, skomponowanej w Niemczech. Jedna z arii tego dzieła – „Denkst du daran, mein tapferer Łagienko” – użyczyła swej melodii marszowi „Tysiąc Walecznych opuszcza Warszawę”. Kościuszko przedstawiony został na wielu obrazach i ilustracjach, jak np. „Kościuszko pod Racławicami” - obraz Jana Matejki z 1888 roku, wielka Panorama Racławicka (rozmiar 15 m x 11,4 m), namalowana w latach 1893–1894 przez zespół malarzy pod kierunkiem Jana Styki i Wojciecha Kossaka, w latach 1894–1944 wystawiana we Lwowie w specjalnie dla niej zbudowanej rotundzie na terenie Parku Stryjskiego i od 1985 roku we Wrocławiu, obraz Franciszka Smuglewicza „Przysięga Kościuszki na Rynku w Krakowie” z 1794 roku, obraz „Po bitwie pod Zieleńcami, Kościuszko wraz z ks. Józefem odbierają defiladę wojsk polskich z jeńcami, po pobiciu wojsk rosyjskich”, obraz Wojciecha Kossaka, ilustracji „Przysięga Kościuszki” Walerego Eljasza-Radzikowskiego z 1905 roku, namalowanych zostało wiele portretów Tadeusza Kościuszki. W 1938 roku Poczta Polska wydała znaczek pocztowy z Kościuszką wartości 1 złoty z okazji 150-lecia amerykańskiej konstytucji. Z kolei w 1933 Poczta Amerykańska wydała znaczek pocztowy z Kościuszką wartości 5 centów. 4 lutego 2017 Poczta Polska wydała znaczek pocztowy nr 4746 "Rok Tadeusza Kościuszki" przedstawiający portret bohatera autorstwa nieznanego artysty, a w tle fragment obrazu „Bitwa pod Racławicami” Aleksandra Orłowskiego ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Także polska kinematografia nie zapomniała o Tadeuszu Kościuszce. Już w 1913 roku został nakręcony film „Kościuszko pod Racławicami” w reżyserii Orlanda na podstawie dramatu Anczyca. Film fabularny pod tym samy tytułem nakręcił w 1938 znany reżyser Józef Lejtes. Natomiast w 1977 Juliusz Janicki w 1977 wyprodukował film dokumentalny pt. „Inżynier Kościuszko”. Inne filmy dokumentalne o Kościuszce to: „Tadeusz Kościuszko” z 1987 w reżyserii Ryszarda Rogozińskiego, „Jego imię Polska. Tadeusz Kościuszko” z 2006 według scenariusza i reżyserii Lucyny Smolińskiej i Mieczysława Sroka oraz amerykański film dokumentalny o Kościuszce w reżyserii Alexa Storożyńskiego pt. „Kościuszko – Człowiek, który wyprzedził swoje czasy”. Imię Tadeusza Kościuszki noszą m.in. licea ogólnokształcące Busku-Zdroju, Gostyninie, Gorzowie Wielkopolskim, Kaliszu, Koninie, Krakowie, Legnicy, Łodzi, Łomży, Myślenicach, Pruszkowie, Toruniu, Turku, Warszawie i Wieluniu oraz inne instytucje i jednostki, jak np. Politechnika Krakowska im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie, Wyższa Szkoła oficerska Wojsk Lądowych im. Gen. Tadeusza Kościuszki we Wrocławiu, Instytut Kościuszki w Warszawie, oraz szereg szkół podstawowych, jak np. w Bartoszycach, Stroniu czy Wolsztynie. 11 jednostek Wojska Polskiego nosiło lub nosi imię Tadeusza Kościuszki: 1 Brzeski Pułk Saperów, 1 Dywizja Zmechanizowana, 1 Modliński Batalion Saperów, 1 Warszawska Brygada Pancerna, 1 Warszawska Dywizja Piechoty, 7 Eskadra Myśliwska, 82 Syberyjski Pułk Piechoty (Brześć n. Bugiem), Brygada AL im. Tadeusza Kościuszki, lotniczy Dywizjon 303, ORP Generał Tadeusz Kościuszko. Wyższa Szkoła Oficerska Wojak Zmechanizowanych. Zarówno uchwałą Sejmu RP z 22 czerwca 2016 roku, jak i uchwałą Senatu RP z 4 listopada 2016 roku, rok 2017 został ustanowiony Rokiem Tadeusza Kościuszki.

Czyj w końcu jest Lwów? Czyli ukraińska propaganda w polskich mediach internetowych

W internetowej „Wirtualnej Polsce” dnia 17 października 2010 roku ukazał się artykuł Ewy Frączek pt. „Czyj w końcu jest Lwów?”, w którym autorka rozpoczyna go jedną ze zwrotek wiersza największego poety polskiego XX w. rodem ze Lwowa Mariana Hemara (1901-1972) pt. „Odpowiedź Brzechwie”:
„Jeśli tam (w Polsce Ludowej – M.K.) wolność sumienia i słowa
Jeżeli taka odwaga cywilna,
Napisz - co myślisz o Polsce bez Lwowa?
Napisz - co myślisz o Polsce bez Wilna?”
i pisze dalej: „Tymi słowami pisał po II wojnie Marian Hemar, kierując swoje słowa do pozostających w Polsce Ludowej literatów i intelektualistów. Lwów bowiem, mocą decyzji jałtańskich i pojałtańskich znalazł się w granicach Związku Radzieckiego. Dla Polaków, zwłaszcza tych ze Lwowa, decyzja światowych przywódców była jak cios w serce… Pierwsza wzmianka o terenach, na których założono Lwów pochodzi z zapisów ruskiego kronikarza Nestora: „poszedł Włodzimierz na Lachów – pisał o swoim władcy Nestor – i zajął im grody ich Przemyśl, Czerwień i inne grody mnogie, które i do dziś są pod Rusią”. Zajęcie „ich grodów” oznaczało, że znajdujący się nieopodal „polski” Lwów już wtedy, w roku 981, był przedmiotem zainteresowania dwóch stron… Już w 1018 Bolesław Chrobry odbił „swoje” grody po to, by stracił je Mieszko II w 1031. W 1069 sporne ziemie odzyskał Bolesław Śmiały, a znów na stronę ruską przeszły za panowania Władysława Hermana... W 1339, na mocy spadku, odziedziczył Lwów ostatni z Piastów Kazimierz Wielki… Nie sposób jednak ukryć tego, że jeszcze przed rozbiorami Lwów był polski w sposób dla każdego oczywisty… O bramy Lwowa ocierały się siły tatarskie, kozackie, nawet szwedzkie, ale prawdziwą zmianę przyniosła konwencja rozbiorowa podpisana w 1772 roku. Co ciekawe z perspektywy dzisiejszej mapy, Lwów nie znalazł się pod zaborem rosyjskim, lecz austriackim. Dla samego miasta był to nie najgorszy los, zwłaszcza w czasach rozkwitu Austro-Węgier. Wprawdzie po wkroczeniu wojsk austriackich dokonano spustoszeń, w samym roku 1777 zburzono dawne mury miejskie, zlikwidowano kilkadziesiąt kościołów, ale jednocześnie pojawiły się nowe możliwości. Dla polskich mieszkańców Lwowa ciemną kartą historii miasta była germanizacja. Z perspektywy czasu jednak zjawiskiem o wiele bardziej brzemiennym w skutki było rozbudzenie tożsamości narodowej Ukraińców. Dlaczego? Germanizacja, choć uciążliwa i niekiedy tragiczna, była słabsza niż w zaborze pruskim, a w dobie autonomii Galicji prawie niewidoczna. Starcia polsko-ukraińskie trwały zaś wiele lat, pochłonęły mnóstwo ofiar i na długo uniemożliwiały zgodę między sąsiadującymi ze sobą narodami. Wszystko zaczęło się w roku 1914, kiedy (między innymi) między Rosją a Austro-Węgrami wybuchła wojna. Przewidując, że Polacy będą pragnęli skorzystać z okazji i podjąć próbę odzyskania niepodległości, Austriacy próbowali uzyskać wsparcie Ukraińców, obiecując im szerszą niż dotychczas autonomię… Wtedy też rozpoczęły się krwawe walki o miasto… Od czasu walk, nazwanych w historiografii Obroną Lwowa, rozpoczął się smutny okres (w stosunkach polsko-ukraińskich)… (polscy) bohaterscy młodzi mieszkańcy, znani jako Orlęta Lwowskie musieli bronić swoich ulic i domów ponosząc wielkie ofiary. Udało się i w okresie międzywojennym Lwów wrócił do swojej świetności, był trzecim pod względem wielkości miastem w Polsce, większym od Krakowa, a Uniwersytet Lwowski był jedną z najlepszych szkół wyższych. Z perspektywy historycznej szokiem było więc wcielenie Lwowa do Związku Radzieckiego. Trudno sobie wyobrazić, aby nagle z mapy Polski zniknął na przykład Poznań. Dlatego tak często płacz po „perle wschodu” pojawiał się w literaturze, w popularnych piosenkach... Po latach, kiedy Lwów wszedł w skład niepodległej Ukrainy świat wyglądał już zupełnie inaczej i zrobiło się za późno, aby kosztem nowych konfliktów walczyć o miasto. Tym niemniej nie należy zapominać o historii miasta tak silnie sprzężonego z historią Polski. Nawet jeżeli pewne rzeczy należą już wyłącznie do przeszłości”.

Ukraińscy antypolscy propagandyści i ich giedroyciowscy poplecznicy po stronie polskiej zabierali głos zaraz po ukazaniu się tego artykułu. Nijaki ANTY napisał (oryginalna pisownia): „Po pierwsze to Ukraińcy założyli Lwów i władali nim 100 lat, póki Kazimierz (Wielki) go nie przejął nie było tam zbyt wielu Polaków, a więc etnicznie nie są to Polskie ziemie. Po drugie we Lwowie mówiono po polsku dopiero od 1870 roku gdzieś, wybitni historycy o tym piszą a za to że pierwsi zaczęliście mordować i zniewalać chłopa Ukraińskiego to dlatego powstało UPA, a Wołyń był odwetem za co że Wam zawsze mało i skolonizowaliście Wołyń tak że każdy was tam nienawidził. I dlatego Lwów jest teraz drugim najbardziej turystycznym miastem w Europie, nigdy go nie odzyskacie bo jest jedyny i zawsze był Ukraiński. Slava Ukraini Herojam Slava! Jaruś mu wtórował: „Lwów bywał Polski tak samo jak Węgierski czy Austriacki, Lwów to miasto Ukraińskie. Kiedy Lwów Polski bywał 1349-1370 bywał zaznaczam, 1920-1945, to wszystko (jakiś „historyk” mu odpisał: „Bywał ukraiński. Lwów to polskie miasto od XIV do XX w. - polskie: administracyjnie i kulturowo”, a „ddd” dorzucił: „a w latach 1387 do 1772 to był czyj?, chyba marsjan, kilkaset lat należał do Polski). Z kolei jakiś „ja-ze Lwowa” zajął się szerzej zajął się sprawą Lwowa pisząc: „A kto to byli Ukraińcy 1000 lat temu? Taka nacja nie istniała- co innego Rusini. To, że kniaź założył gród nie oznacza jeszcze miasta. Miejskie prawa, administrację szkolnictwo i całą świetność Lwów zawdzięcza Polsce i Polakom. My autentycznie kochaliśmy i kochamy to miasto. A co wyście z niego i dla niego zrobili? Syło! Zagarnęliście Uniwersytet, Politechnikę, Ossolineum muzea i galerie wraz z dziełami sztuki autorstwa Polaków, kościoły, które jak za komuny zamknięte straszą albo jak kościół Elżbiety przerobiliście na, cytuję z tablicy wewnątrz tej świątyni: "starodawną cerkiew ukraińską"! Jaka starodawna, toż ten kościół powstał na przełomie XIX-XX wieku. Gdzie się tylko da zacieracie i niszczycie ślady Polaków we Lwowie i cały dorobek polskiej inteligencji w tym mieście…”.

Chociażby każdy z Ukraińców zjadł 10 000 beczek soli to Ukrainie i Ukraińcom za nic nie uda zamienić POLSKIEGO Lwowa i polskich jego dziejów na ukraińskie miasto z wyglądu i historii.

Czyje w końcu jest Wilno? Czyli litewska propaganda w polskich mediach internetowych

Litewscy polakożercy nie bumelują. Internet umożliwia prowadzenie im litewskiej akcji propagandowej nawet w polskich mediach. Liczą na niewiedzę większości Polaków w sprawach kresowych, albo wierzą w powiedzenie ministra propagandy Rzeszy hitlerowskiej Joachima Goebbelsa, że: „Kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą”.

Z okazji Dnia Zadusznych i Wszystkich Świętych w tygodniku „DoRZECZY” ukazał się artykuł Anny Popek pt. „Najpiękniejsza polska nekropolia. Wileńska Rossa” (1.11.2017), w którym pisze m.in.: „Aby poznać historię narodu, należy poznać jego cmentarze. Książki mogą kłamać, groby nie.
Nasze cmentarze za granicami obecnej Polski to źródło wiedzy, wspomnień i wzruszeń. Dlatego trzeba wybrać się do Wilna, niegdyś drugiej stolicy Rzeczypospolitej. „Wilno budzi to uczucie entuzjazmu, potrafi rozkołysać, rezelśnić (rozjaśnić) duszę w każdym wrażliwym szlachetnie przybyszu” – czytamy w wydanym przed wojną przewodniku po Wilnie autorstwa Juliusza Kłosa. To ciekawa lektura…”.

Na artykuł ten szybko zareagowali internauci litewscy mówiący po polsku czy giedrojciowcy polscy, którzy dążą do wymazania Kresów z polskiej historii – polskiej pamięci historycznej i chcą abyśmy byli ulegli wobec wszystkich zachciankach Litwinów, Ukraińców i Białorusinów. Pod tym artykułem zostały zamieszczone m.in. takie litewskie wpisy i polemika z nimi:
info.: Zapamiętajcie sobie, że Wilno należało do Polski jedynie w 20-leciu międzywojennym. Wcześniej (nie wliczając czasu zaborów) zawsze było historyczną stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego (od czasów Władysława Jagiełły w Unii z Polską)
Czas prawdy: Osle: 1569 rok!!! Zapamiętaj ośle, że Litwa przez wieki była częścią Rzeczypospolitej Obojga Narodów, połączona z Polska przez Unię Lubelska.
do polaczka: Litwa była częścią Rzeczypospolitej Obojga Narodów - Litwinów i Polaków. I była Litwą. Ze stolicą w Wilnie. A drugą częścią byłą Korona. I była Polską. Ze stolicą w Warszawie
Anonim: Po upadkach uniii personalnych zawsze powstają nieporozumienia. Obiektywnie litewskie Wilno było "rzeczpospolitskie", ale nie polskie, tak samo szkocki Glasgow jest co najwyżej brytyjski, ale nie angielski. Ciekawe czy po rozpadzie UK Anglicy anektują Glasgow, podając "argument", że Glasgow jest angielski, bo wszyscy tam mówią po angielsku...
Rumek: Wtedy Pakistan przyłączy do siebie te dzielnice Londynu, gdzie mówią po pakistańsku :)
info.: Na takiej zasadzie to Litwini mogą równie dobrze twierdzić, że Kraków jest litewski, bo był w ich państwie Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Rumek: chyba niektóre nieuki myślą, że słowo "rzeczpospolita" znaczy "Polska". Otóż w zasadzie znaczyło to państwo obojga narodów. Wilno jest tak polskie, jak Kraków jest litewski.
info.: Dokładnie tak.

W tych kilku wypowiedziach tkwi cała propaganda litewska odnośnie Wilna: Wilno nigdy przed 1919 rokiem nie było polskie, bo było stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego (które Litwini bezprawnie nazywają dziś Litwą, chociaż etniczna Litwa stanowiła tylko 20% jego obszaru, a etniczni Litwini stanowili mniej niż 20% ludności księstwa!); Wilno było polskie jedynie w latach 1919-39 bo Polska je OKUPOWAŁA (co jest litewskim wymysłem-głupotą oderwaną od realiów prawno-politycznych!); ignorują fakt, że Wilno było etnicznie polskie – dla nich mieszkańcy Wilna byli i są Litwinami mówiącymi po polsku (i muszą być przywróceni narodowi litewskiemu nawet poprzez najbardziej brutalną politykę lituanizacji); stąd uwaga: „Ciekawe czy po rozpadzie UK Anglicy anektują Glasgow, podając "argument", że Glasgow jest angielski, bo wszyscy tam mówią po angielsku”. Litwini ignorują fakt, że tytulatura wszystkich królów polskich była następująca: „Z Bożej łaski król Polski, ziemi krakowskiej, sandomierskiej, łęczyckiej, sieradzkiej, Kujaw, wielki książę Litwy, pan i dziedzic Rusi, Prus, Chełmna, Elbląga i Pomorza, książę mazowiecki” i że od zawarcia unii lubelskiej (1569) każdy nowo koronowany król Polski zostawał władcą Litwy z urzędu i nigdy nie był podnoszony na Wielkie Księstwo Litewskie. Wielkie Księstwo Litewskie było de facto DRUGĄ POLSKĄ. Cała władza w Wielkim Księstwie Litewskim była w rękach ludzi mówiących po polsku i polskiej kultury (litewskim żargonem mówili tylko chłopi, głównie na Żmudzi). Stąd Sejm Czteroletni/Wielki (1787-1791) w celu wzmocnienia państwa w obliczu rozbiorów ściślej połączył Koronę z Litwą (także ich wojska i skarby).

I jeszcze jedna uwaga. Prawie wszystkie groby sprzed 1945 roku na cmentarzach wileńskich są polskie. Litewskich sprzed 1945 roku jest bardzo mało i chyba wszystkie pochodzą z XX wieku. Litwini jako chyba jedyny naród w Europie nie mają narodowej nekropolii, bo do XX w. w zasadzie nie było znanych i zasłużonych dla Litwy Litwinów, którzy do XX wieku także byli nieliczni w miastach. W Wilnie przed I wojną światową stanowili zaledwie 2% mieszkańców miasta.

Jak rżnąć głupa to na całego: Szekspir był Polakiem

15 października 2017 roku minęło 200 lat od śmierci Tadeusza Kościuszki. Zdecydowana większość Polaków uważała i uważa go za Polaka – za polskiego bohatera narodowego (jest on także bohaterem narodowym Stanów Zjednoczonych Ameryki). Za swojego rodaka i przez to bohatera uważają go Litwini – bo urodził na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego, no i oczywiście Białorusini – bo urodził się na Polesiu, które od 1945 roku należy do Białorusi. Ci ostatni z okazji 200 rocznicy śmierci Kościuszki ufundowali w Solurze w Szwajcarii, a więc w mieście, w którym zmarł nasz bohater narodowy, pomnik, na którym chcieli umieścić napis, że pomnik ten ufundowali Białorusini swemu rodakowi. Tylko sprzeciw Ambasady Polskiej w Szwajcarii nie dopuścił do umieszczenia takiego napisu. Pomimo tego związana z Prawem i Sprawiedliwością Telewizja Republika zamieszczony z racji tej rocznicy artykuł o Tadeuszu Kościuszce w internetowym wydaniu zatytułowała… „200 lat temu zmarł Tadeusz Kościuszko – bohater Polaków, Amerykanów i Białorusinów”.

Widać mamy dobre serce. Tak dobre, że aż głupie?

W takim razie WSZYSCY Polacy urodzeni na Kresach, a więc m.in. królowie Stanisław Leszczyński (Lwów) i Stanisław August Poniatowski (Polesie), Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Eliza Orzeszkowa, Romuald Traugutt, Józef Piłsudski, Stanisław Moniuszko czy „Orlęta lwowscy” urodzeni we Lwowie powinni być uważani także czy to za Ukraińców, Białorusinów czy Litwinów.

Antypolscy Giedroyciowcy (służący Ukraińcom, Litwinom i Białorusinom kosztem żywotnych interesów Polski i narodu polskiego) i niektórzy głupio-mądrzy naukowcy polscy, uważają, że w tej bezdyskusyjnej głupocie nie ma nic głupiego. Bowiem Rzeczypospolita była wielonarodowościowa, więc wszyscy jej obywatele mogą być uważani jednocześnie za Polaków, Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Żydów, Ormian, Tatarów, a nawet i Niemców, bo także ich mieszkało sporo w przedrozbiorowej Polsce. I nie przemawia im do rozumu to, że chociaż Rzeczpospolita była państwem wieloetnicznym, to każdy z jej mieszkańców przynależał do ściśle określonej grupy narodowej. Np. chłop czy poeta polski urodzony na Kielecczyźnie, a więc na terenie historycznie i etniczne ZAWSZE polskim, był nikim innym jak tylko POLAKIEM. I tylko Polakiem. Dlatego naukowiec polski, który chce się upierać przy twierdzeniu, że to nieprawda, że ten chłop czy poeta nie był tylko Polakiem i przykleja mu przez własne widzi mi się również łatkę innej narodowości, udowadnia, że jest człowiekiem upośledzonym umysłowo albo ogłupiały współczesną nachalną i głupią poprawnością polityczną. Taką, z którą spotykam się na co dzień w Australii w odniesieniu do Aborygenów.

Zrobię tu więc małą dygresję. Aby nie być posądzony o rasizm stwierdzam Urbi et orbi, że uważam każdego Aborygena za takiego samego człowieka – dziecko Boże jakim ja jestem. Współczuję im losu jaki doświadczali przez prawie 200 lat od białego człowieka/kolonisty (na Tasmanii można było do nich strzelać jak do kaczek czy wściekłego psa!). I rozumiem okazywany przez nich ból. Nie podzielam jednak ich wrogości, pretensji i żądań wysuwanych pod adresem współczesnej nieaborygeńskiej ludności Australii. Ona (w tym ja) krzywdy im nie czyni. Co więcej, to oni są dzisiaj przez państwo najbardziej uprzywilejowaną grupą ludności. Że wykorzystać tego nie potrafią, to ich problem – nie mój. Szczerze cieszę się jak jakiś Aborygen się wybije w jakiejś dziedzinie życia. Acha, w swoim mieszkaniu mam dwa obrazy artystów aborygeńskich i lubię oglądać ich egzotyczne tańce. Jednak trudno mi się zgodzić z przedstawianym dzisiaj obrazem Aborygenów, który jest całkowicie podporządkowany poprawności politycznej. Prawdą historyczną jest, że kiedy Brytyjczycy przybyli do Australii w 1788 roku aby ją kolonizować, Aborygeni, w liczbie ok. 500 tysięcy, byli na bardzo niskim szczeblu rozwoju: nie znali koła, użycia metali, nie budowali domów, nie uprawiali ziemi, nie hodowali żadnych zwierząt domowych, zajmowali się łowiectwem, rybołówstwem oraz zbieractwem. Byli ludożercami! I jedynym ich zajęciem poza sprawami kulinarnymi było wzajemne mordowanie się (walki szczepowe, a szczepów tych było ponad 500 i tyle samo języków). Nie znali pisma. Co więcej, byli tak prymitywni, że nie wiedzieli skąd biorą się dzieci (nie łączyli tego ze spółkowaniem mężczyzny z kobietą). Tymczasem dzisiaj przez poprawność polityczną nie wolno o tym mówić. A na dodatek, z ich bardzo prymitywnej, chociaż oryginalnej kultury robi się CYWILIZACJĘ! – mówi się o cywilizacji aborygeńskiej, co deprecjonuje wyraz „cywilizacja”. I to w niczym nie ustępującej cywilizacji zachodniej, islamskiej, hinduskiej czy chińskiej. I ten poprawno-polityczny kretynizm najbardziej mnie irytuje. Bo kłamie się w żywe oczy i fabrykuje fałszywy obraz Aborygenów. Co jako historyk nie mogę zaakceptować.

A że na polskich uczelniach naukowców-dziwaków czerpiących garściami z poprawności politycznej jest sporo, to dlatego wśród 200 najlepszych uniwersytetów/szkół wyższych w Europie według rankingu Times Higher Education (THE) nie ma ani jednej uczelni polskiej (na 252 uplasowały się ex aequo Uniwersytet Warszawski i Politechnika Warszawska, Uniwersytet Jagielloński na 291 pozycji) według „pulsHR.pl 17.10.2017). Bije polskie uczelnie i polskich naukowców nawet University of Cyprus (181 pozycja) – w małym państewku (0,5 mln mieszkańców). Czyli jest gorzej niż źle!!! Widać, że badziewie króluje na polskich uczelniach.

Dla mnie najlepszym na to dowodem jest artykuł profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego (na pozycji dopiero 291 w Europie!) Jakuba Niedźwiedzia z Wydziału Polonistyki (Katedra Historii Literatury Staropolskiej) pt. „Jan Kochanowski, poeta litewski”, który znalazłem w Internecie.

Jak wskazuje na to sam tytuł artykułu prof. Niedźwiedź robi z Jana Kochanowskiego Litwina. Pomimo tego, że, jak czytamy w jego artykule: „Jan Kochanowski (1530-1584) urodził się i umarł jako szlachcic województwa sandomierskiego, a więc jako Małopolanin. Zapewne sam myślał o sobie jako o szlachcicu polskim, czyli po prostu jako o Polaku. Z określeniem jego narodowości (cokolwiek to znaczyło w XVI w. i później) nauka nigdy nic miała więc problemów. W związku z tym naukowcy nigdy nie mieli kłopotów „przynależnością narodową" jego twórczości. W przeważającej części niepolskich encyklopedii i podręczników, które go wymieniają, określa się go jako „polskiego poetę"1. Z pewnością jest to prawda, jako że jego dzieła poetyckie stały się podstawą całej nowożytnej poezji polskiej. Wobec tego mówienie o Janie Kochanowskim jako o poecie litewskim czy np. ukraińskim może się wydawać jeśli nie absurdalne, to przynajmniej nonszalanckie lub ekstrawaganckie”. Co więcej, dalej sam zauważa, że: „…w podręcznikach i bibliografiach litewskich nie ma Kochanowskiego”. Czyli przyznaje, że Litwini nie uważają Jana Kochanowskiego za Litwina.

Prof. Niedźwiedź w tym artykule, kierując się bez wątpienia poprawnością polityczną, z pomocą bardzo naciąganych wywodów i argumentacji chce na grandę zrobić z Jana Kochanowskiego Litwina. Na jakiej podstawie? Otóż na tej podstawie, że Jan Kochanowski kilka razy przebywał w litewskim Wilnie i kilka jego drobnych-bez większego znaczenia literackiego utworów poeta poświęcił Litwie. Po pierwsze – nie ma stuprocentowych dowodów na to, że Jan Kochanowski był w Wilnie. Ale czy był czy nie był w tym mieście nie ma większego znaczenia. Wszak Wilno było w granicach Polski – Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Bez wątpienia nie czuł się tam jakby był za granicą; na pewno czuł się tam jakby był w Polsce. Skąd taka pewność? Otóż prof. Niedźwiedź pisze: „Kolejne pobyty Kochanowskiego w Wilnie wiążą się z jego karierą sekretarza królewskiego na dworze Zygmunta Augusta. Król wolał swoją litewską stolicę od polskiej, w tej pierwszej starał się, o ile mógł, spędzać więcej czasu. Prawie pięć miesięcy trwał jego pobyt w Wilnie w 1563…”. Jakie prof. Niedźwiedź ma dowody na to, że król Zygmunt August „wolał swoją litewską stolicę od polskiej”? Nie ma żadnych! Poza tym Wilno nigdy nie było stolicą Litwy: było zawsze stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego, a to nie Litwa. Ziemie ETNICZNEJ Litwy stanowiły zaledwie 20% ziem WKL, a Litwini chyba nawet mniej niż 20% ogółu ludności Księstwa. Wilno także nigdy nie było litewskie. Zawsze było wieloetniczne i Litwinów było w nim bodajże najmniej. Na pewno już w 2. połowie XVI w. dominowali w nim Polacy. A nawet jak nie dominowali jeszcze, to dominował w Wilnie język polski i kultura polska. Ciekawe czy prof. Niedźwiedź wie o tym (chyba nie, bo wielu polskich współczesnych profesorów jest niedouczonych!), że król Zygmunt August zarządził, aby wszystkie prawa w państwie były spisane po polsku (dotychczas były po łacinie). Ostatni król z „litewskiej” dynastii Jagiellonów (krwi litewskiej było w niej tyle co kot napłakał!) kochał język polski i popierał jego rozpowszechnianie w całej Rzeczypospolitej. Stąd jego żona – królowa Barbara Radziwiłłówna, córka litewskiego magnata Jerzego Radziwiłła – kasztelana wileńskiego, pisywała do króla po polsku, a tylko niekiedy po łacinie, także dlatego, że język polski prawdopodobnie znała lepiej niż łaciński. Zygmunt August w 1550 roku w liście do brata królowej Mikołaja Radziwiłła - kanclerza wielkolitewskiego (a nie litewskiego, co z uporem maniaka piszą polscy historycy i całe WKL nazywają Litwą, tym bardziej, że dzisiaj słowo Litwa ma inny wydźwięk-znaczenie) pisał: „Nie potrzeba do niej mówić po włosku ani po łacinie; rozumie ona, gdy nasz poddany dla ojczyzny, dla nas i dla naszej sławy mówi (po polsku)”. Sami Radziwiłłowie już w XVI w. DOBROWOLNIE ulegli polonizacji językowej i chyba wielu z nich nie znało już prymitywnego języka litewskiego (Zygmunt Gloger „Encyklopedia staropolska”, wyd. 2 Warszawa 1974; polecam moją książkę „Sprawy kresowe bez cenzury” – jest w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej, w której obszernie piszę m.in. na tematy polsko-litewskie, w tym o języku polskim w WKL). Sam prof. Niedźwiedź pisze, że „Psalmy” Jana Kochanowskie przetłumaczone na litewski czytali czy śpiewali tylko chłopi, a „spolonizowana szlachta śpiewała wersję polską”. Tak więc w Wilnie Jan Kochanowski czuł się jakby był w Polsce, wszyscy mówili po polsku i żyli życiem i kulturą polską. A to że w kilku swoich pomniejszych utworach Kochanowski wspominał Litwę nie czyni z jego Litwina. I żadna bardzo naciągana argumentacja prof. Niedźwiedzia nie zrobi z niego Litwina.

A jak niektórzy polscy naukowcy chcą rżnąć głupa i spychać polskie uniwersytety na dalsze miejsca na liście najlepszych uniwersytetów europejskich, to sugeruję nazywanie William Szekspira (William Shakespeare 1564-1616), angielskiego poetę i dramaturga, powszechnie uważanego za jednego z najwybitniejszych pisarzy literatury angielskiej oraz reformatorów teatru również za Polaka. Można to uzasadnić tym, że wątki polskie pojawiają się aż w czterech sztukach Szekspira: sławnym „Hamlecie” – aż w 4 miejscach, „Komedii omyłek”, „Miarce za miarkę” i „Opowieści zimowej”. Jak czytamy w Internetowej Wikipedii był duży wpływ Szekspira na literaturę polską (znacznie, znacznie większy od wpływu Jana Kochanowskiego na chuderlawą literaturę litewską, co prof. Niedźwiedź także wykorzystuje do udowodnienia, że Jan Kochanowski jest poetą litewskim). Dzieła Szekspira, odkryte przez pisarzy epoki romantyzmu, miały duży wpływ także na Polaków. Juliusz Słowacki w swoich dziełach często odwołuje się do jego utworów. W „Kordianie” (1834) można odnaleźć odniesienia do kryzysu moralnego głównego bohatera („Hamlet), pojawiają się też siły nadprzyrodzone („Makbet”). W „Balladynie” (1839) odnaleźć można wiele nawiązań do „Snu nocy letniej” – jak postaci Goplany i Tytanii czy Puka, na którym wzorowany jest Skierka. Inne dramaty, jak na przykład „Maria Stuart” (1832), także odnoszą się do dzieł Szekspira. O swojej fascynacji pisał także w 1834 w liście do matki. Do twórczości Szekspira odwołuje się także Adam Mickiewicz, który cytuje fragment tekstu jednego z jego utworów (Methinks, I see... where? – In my mind’s eyes) w balladzie „Romantyczność” (1822). Stanisław Wyspiański także był zafascynowany twórczością Szekspira. Dokonał interpretacji „Hamleta”, umieszczając w nim również wątki z „Makbeta”. W powieści „Ferdydurke” (1937) Witolda Gombrowicza główny bohater, Józio, uznaje Szekspira za artystę w pełni i kapłana sztuki, a także za twórcę wspaniałych i pięknych scen zbrodni. Poza tym, co nie jest bez znaczenia, sztuki Szekspira były wystawiane na ziemiach polskich jeszcze za życia autora. Nie były jednak tłumaczone. Po raz pierwszy „Hamleta” po polsku wystawił w teatrze polskim we Lwowie w 1798 roku Wojciech Bogusławski, zwany ojcem teatru polskiego. Natomiast po raz pierwszy literackimi tłumaczeniami utworów angielskiego pisarza na język polski zajął się Ignacy Hołowiński, który w latach 1839–1841 dokonał translacji 10 utworów. Później, w 1875 roku ukazały się „Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira)”, autorstwa trzech emigrantów: Stanisława, Leona i Józefa Paszkowskiego. Przy ich tworzeniu pomagał Józef Ignacy Kraszewski. Później dzieła Szekspira, w tym poematy i sonety, tłumaczył Jan Kasprowicz. W tym samym czasie Maria Sułkowska przełożyła „Sonety”. W XX wieku tłumaczeniem dzieł Szekspira zajmowali się m.in. Stanisław Barańczak i Maciej Słomczyński – pierwszy człowiek na świecie, który przetłumaczył wszystkie jego utwory (na litewski prawdopodobnie zostały przetłumaczone tylko dwa dramaty Szekspira; nie warto być małym narodem, bo jest się ciemniakiem na zawsze). W wieku XXI swoje przekłady „Hamleta” i „Sonetów” wydał Ryszard Długołęcki. Można dalej twierdzić, że Szekspir jest Polakiem także dlatego, że w Gdańsku był już w XVII w. i jest ponownie Teatr Szekspirowski, że podczas II wojny światowej polscy żołnierze walczyli o Wielką Brytanię i w Londynie przebywał rząd polski, no i od 2004 roku tak Wielka Brytania jak i Polska są w Unii Europejskiej.

Myślę, że nazywanie Szekspira Polakiem na większe uzasadnienie niż nazywanie Jana Kochanowskiego Litwinem. Jednak tylko jakiś lunatyk może z Szekspira robić Polaka.

Prof. Jakub Niedźwiedź nie tylko z Jana Kochanowskiego chce zrobić Litwina. Pisze, że chociaż Piotr Skarga, Andrzej Wolan, Daniel Nieborowski, Maciej Kazimierz Sarbiewski urodzili się na etnicznych ziemiach polskich, to przez długi okres swego życia mieszkali na Litwie. Więc według niego można ich także nazwać Litwinami. Profesor znowu zapomina, że Wielkie Księstwo Litewskie nie było żadną Litwą, a już na pewno nie w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, a tylko autonomiczną częścią Rzeczypospolitej, czyli krótko mówiąc po prostu Polską, bo królowie tego państwa byli polskimi królami i jednocześnie wielkimi książętami wielkolitewskimi, stolica tego państwa była na ziemiach polskich – najpierw w Krakowie, a potem w Warszawie, a od końca XVII w. językiem urzędowym w całej Rzeczypospolitej był język polski. Żargonem litewskim (bo wówczas nie było jeszcze uformowanego języka litewskiego – to nastąpiło dopiero w XX w.) rozmawiali tylko chłopi – analfabeci.

Na koniec warto przypomnieć, że wydawane przez nacjonalistów litewskich-polakożerców od 1883 roku pisemko „Auszra”: „W stosunku do carskiej Rosji zajmowało pozycję ugodową. Pragnęła od rządu carskiego tylko zezwolenia na druk litewskich książek. W zamian za to jej redaktor Szliupas i inni obiecywali caratowi „moralne zespolenie z Rosją”, wyrwanie Litwinów spod wpływów polskich i „moralny upadek Polski”, która straciwszy na rzecz Litwinów część terytorium (Suwalszczyznę), jak Mickiewicz, Kraszewski, Syrokomla i inni, nie będzie niczym godnym szacunku, zarówno we własnych oczach, jak i za granicą” – pisze historyk polski, prof. Jerzy Ochmański w swej „Historii Litwy” (wyd. 2, Ossolineum 1982, str. 232). Litwini prowadzą DO DZIS DNIA antypolską politykę. Historyk litewski Alfredas Bumblauskas w audycji „Komentarze tygodnia” w prywatnej litewskiej stacji telewizyjnej TV3 powiedział: „Cała nasza litewska tożsamość jest antypolska. My, współczesny naród litewski, urodziliśmy się jako anty-Polacy. Najważniejsi XIX-wieczni twórcy naszej tożsamości narodowej mówili, że podstawowym dążeniem tworzącego się narodu litewskiego powinno być wyzwolenie się spod dominacji polskiej (zasianie nienawiści do Polski i Polaków i wszystkiego co polskie). Stąd, przy najmniejszym pretekście, Litwini tak łatwo wpadają w złość na swojego strategicznego sąsiada – Polskę” (Kresy24.pl 18.5.2011).

Jak widać prof. Jakub Niedźwiedź dzielnie spełnia testament Szliupasa! Czy przez głupotę lub polityczną poprawność kłania się Litwinom (a właściwie Lietuwisom, bo prawdziwymi Litwinami – w historycznym znaczeniu tego wyrazu byli Adam Mickiewicz czy Józef Piłsudski), za litewskie pieniądze czy z nienawiści do Polski i Polaków lub przez chęć doprowadzenia do całkowitego upadku Uniwersytetu Jagiellońskiego w oczach naukowców świata? Widać, w nawiązaniu do wypowiedzi prof. Bumblauskasa, że także urodził się jako antypolski Polak. Bo w całym jego tekście jest wiele złośliwych uwag pod adresem Polaków.

Marian Kałuski
(Nr 166)

Wersja do druku

Lubomir - 06.12.17 15:03
Gra o Polskę czy przeciwko Polsce?. Sprytnie wyłożono nam bezsens i nieopłacalność zakupu francuskich Caracali. Naiwnie uwierzyliśmy, niczym w Prawdy Objawione - w zapowiadany śmigłowiec polsko-ukraiński. Jednak niewiele wciąż słychać o tym projekcie. I pomyśleć, że przemysł zbrojeniowy Francji był bardzo solidnym partnerem strategicznym II RP. Dzisiaj polskojęzyczni propagandyści robią wszystko, żeby skłócić nas z Paryżem. Kiedy wszystko dzisiaj rozstrzyga się w powietrzu, nam co niektórzy miłośnicy dawnego wojska i uliczni krzykacze proponują poniemieckie czołgi - z podtekstem, że Niemcy są teraz naszym głównym mechanikiem, dostawcą i partnerem wojskowym. Byli tacy co w przeszłości proponowali polski Wehrmacht. Dzisiaj na szczęście na razie słyszymy tylko o Thyssen/Krupp Polska i MAN Polska. Myślę, że jest to jednak ocieranie się o tamte zabójcze dla Polski - niemieckie marzenia. Współpracująca z Renaultem Rumunia - cieszy się własną marką samochodu 'Dacia'. Francuzi nie zaproponowali Rumunom marki 'Renault Romania'. Najwyraźniej uszanowali niezależność swojego partnera ekonomicznego.

W. panasiuk - 06.12.17 3:44
Kilkakrotnie zwracałem uwagę na sprawy polsko-ukraińskie i fascynację naszego rządu Ukraińcami. Hojne datki prezydenta i rządu, wpuszczanie sąsiadów , przyznawanie świadczeń. Do czego to wszystko prowadzi? W tej kwestii nie ma sprzeciwu opozycji, wszyscy co do tego są zgodni. Nie rozumiem do końca poczynań rządu, ale kiedy ktoś zaczyna krytykować dobrą zmianę , natychmiast zostaje zrugany przez fanatyków. Trzeba ślepo wierzyć w poczynania rządu i ciągle czekać na lepsze. Myślę, że zbytnio uwierzyliśmy w dokonania i propagandę. Za chwilę będziemy narzekać co pokazała wielokrotnie przeszłość. Był Wałęsa puszczający komunę w skarpetkach, Barcelowicz czyniący cuda i wielu innych komików minionych czasów. Co miał z tego przeciętny Kowalski? -nic. A co zostało z niegdyś silnego państwa - też nic. Sprzedano za bezcen 80% zakładów i co dziwnego nadal i to w błyskawicznym tempie rośnie gospodarka. jak może coś rosnąć czego nie ma. Można się rozpisywać, ale ludzie uwierzyli w telewizję podobnie jak w USA. Przeraża mnie to co dzieje się nad Wisłą i ta bezkarność.Wiem, ktoś powie, że to rząd katolicki, więc przebaczający. Szkoda słów. Cóż pozostało do końca kadencji 1,5 roku, po czym przyjdą następni i będą naprawiać po tych co byli i tak już jest od wojny. Wszystkie partie są podobne do siebie i każda ma najlepsze pomysły. Zbyt długo żyję by się dać nabrać na naiwne sztuczki choć wciąż takie same.

Lubomir - 05.12.17 18:30
Polacy zawsze kochali Ukrainę a Ukraińców starali się traktować jak braci. Ukraina była zawsze taką polską Sycylią. Niby inna i odrębna, ale stanowiąca jedną całość z Rzeczpospolitą Polską. Na renesans dobrych stosunków polsko-ukraińskich zanosiło się po projekcji filmu 'Ogniem i mieczem' - wg powieści Henryka Sienkiewicza. Odtwórcy filmu, aktorzy ukraińscy - stawali się polskimi bohaterami, lgnęli do Polski, jak do Starej Ojczyzny. Niestety, lata następne okazały się istnym szczuciem Ukraińców na Polskę. Nawet na Pawła Kowala zaczęto mówić Pawło Kowal - z powodu antypolskich zachowań. Ostatnio ten polityk nalatuje na prezydenta RP, rzekomo z powodu jego działalności na ...dwóch płaszczyznach. Cóż, widać polityk polsko-ukraiński chciałby żeby polski polityk podporządkował się Kijowowi i działał na jednej płaszczyźnie. Pewnie na płaszczyźnie ukraińskiej. Nie jest to na pewno zachowanie godne obywatela RP.

Marian Kaluski - 04.12.17 23:53
Rząd PiS otworzył szeroko drzwi Polski na imigrację ukraińską. Jest ich obecnie już 2 miliony. W przyszłym roku ma przebywać w Polsce 3 miliony Ukraińców, a jest plan aby przyjąć aż ich aż 5 milionów. Jednocześnie rząd nie ma żadnej strategii odnośnie tych ludzi w Polsce. Co będzie jak tych 5 milionów Ukraińców zacznie budować swoje państwo ukraińskie w ramach państwa polskiego? Czyli powtórzy się historia. Bowiem zaraz po I wojnie światowej Zydzi chcieli zbudować państwo żydowskie w ramach odrodzonej Polski. I co będzie jak tych 5 milionów Ukraińców w Polsce będą wspierały Niemcy i Unia Europejska, którzy chcą przecież zniszczyć Polskę jako kraj Polaków - kraj etnicznie polski?
Widzę, że i Czytelników KWORUM te sprawy nie interesują. Pytanie: dlaczego?
Czy doprawdy większość Polaków nie troszczy się o Polskę jako swoją ojczyznę?
Czy doprawdy nie dostrzegają niebezpieczeństwa dla Polski z ukrainizowania jej przez Ukraińców - państwo i naród nam nieżyczliwy jeśli nie wrogi.
Mnie martwi także i to, że przez brzydkie cebulaste cerkwie w każdym polskim mieście i miasteczku z kraju zachodniej architektury staniemy się krajem przypominającym prawosławną część Europy, czyli krajem Europy Wschodniej. A przecież jeszcze niedawno tak bardzo chcieliśmy być krajem Zachodu.
Marian Kałuski, Australia

Ania - 03.12.17 22:08
https://pl.wikipedia.org/wiki/Masakry_wi%C4%99zienne_NKWD_we_Lwowie

dano temu widziałam niemieckie zdjęcia z piwnic NKWD we Lwowie. Polscy oficerowie byli przybici gwoździami do krzeseł, podłogi, stołów.

Jan Orawicz - 02.12.17 23:15
Panie Szanowny nasz historyku, szczerze gratuluję - jak zawsze doskonałej
pracy historycznej!! Mam kseroodbitki tych Pana opracowań historii Polski.
Szczerze pozdrawiam z życzeniem dalszych
takich smacznych kęsów naszej historii.

Wszystkich komentarzy: (6)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1930 roku
Konstantynopol i Angora zmieniły nazwę na Stambuł i Ankara


28 Marca 1928 roku
Urodził się Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta USA Jimmiego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego


Zobacz więcej