Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 04.06.17 - 10:25     Czytano: [853]

W dżungli praworządności


Jak nakazuje nowa, świecka tradycja, 1 czerwca Umiłowani Przywódcy stwarzają dzieciom możliwość zabawienia się w polityków. Tak było i tym razem; dzieci płci obojga zajęły miejsca w poselskich fotelach, a następnie rozpoczęło się przedstawienie. I co się okazało? Okazało się, że nie daleko pada jabłko od jabłoni, że jakie drzewo, taki klin, jaki ojciec, taki syn – i tak dalej. Sejmowa sesja parlamentu dziecięcego potwierdziła w całej rozciągłości nie tylko nasilające się w naszym nieszczęśliwym kraju zjawisko dziedziczenia pozycji społecznej (dzieci aktorów zostają aktorami, dzieci piosenkarzy – piosenkarzami, nawet, jak mają tylko pierwszy stopień muzykalności, to znaczy – rozróżniają, kiedy grają, a kiedy nie – dzieci konfidentów zostają konfidentami, a podobno dzieci sędziów też zostają sędziami i to od razu – niezawisłymi, bo niezawisłość – wiadomo: też się dziedziczy), ale również najgorsze podejrzenia, że nie ma już jednolitego narodu polskiego, że historyczny naród polski od 1944 roku musi dzielić terytorium państwowe z polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą, która też się rozmnaża i reprodukuje w kolejnych pokoleniach ubeckich i partyjniackich dynastii. Toteż podczas sesji parlamentu dziecięcego wszystkie te sprawy jaskrawo się ujawniły i ton oraz polityczne zabarwienie przemówień zależało od tego, czyje dziecko przemawiało. Jeśli na przykład przemawiało dziecko z porządnej, ubeckiej familii, której protoplasta położył fundamenty pod starą rodzinę („jo strzylołem, a un piniundze broł” ), no to mogliśmy usłyszeć nie tylko pryncypialną krytykę rządu i uprawianych przezeń praktyk nepotystycznych – a jeśli przemawiał potomek rodziny pochodzącej z historycznego narodu polskiego, to pomstował na Unię Europejską, która próbuje wymusić na Polsce tak zwaną „relokację”, czyli rozparcelowanie po wszystkich unijnych bantustanach muzułmańskich uchodźców, których Nasza Złota Pani, ulegając własnej propagandzie - zamiast zatrzymać jeszcze na Bliskim, czy Środkowym Wschodzie czy Północnej Afryce – lekkomyślnie ściągnęła do Europy - i tak dalej. Wygląda na to, że przepaść między historycznym narodem polskim, a polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą będzie się z roku na rok jeszcze bardziej pogłębiała i kto wie, czy w końcu nie dojdzie do masowego podpisywania przez przedstawicieli wspomnianej wspólnoty jakiejś europejskiej Volkslisty – bo w ramach „pogłębiania integracji” , czyli przywracania w Unii Europejskiej pruskiej dyscypliny, na pewno kiedyś dojdzie i do tego. Oczywiście obowiązek podpisywania europejskiej Volkslisty zostanie rozciągnięty tylko na głupich gojów, bo europejsy niczego podpisywać nie będą musiały, będąc europejsami niejako ex definitione. Nic więc dziwnego, że europejsy, w naszym nieszczęśliwym kraju skupione wokół żydowskiej gazety dla Polaków pod kierownictwem pana red. Michnika, tak się uwijają wokół „pogłębiania integracji”, najwyraźniej licząc, że teraz przy Niemcach będą miały taki sam dobry fart, jak przy Sowieciarzach za Stalina.

Kiedy więc dzieci próbują odgrywać role, w jakie wpuścili je rodzice, dorośli Umiłowani Przywódcy krok po kroku zagłębiają się w dżunglę praworządności. Ponieważ wiele wskazuje na to, iż niemiecka BND następną kombinację operacyjną w Polsce zamierza oprzeć na nieubłaganym fundamencie walki o praworządność, punkt ciężkości politycznej wojny stopniowo przenosi się na ten nieubłagany grunt. Oto niezawisły póki co Sąd Najwyższy orzekł, iż ułaskawienie pana Mariusza Kamińskiego przez prezydenta Dudę dobyło się z naruszeniem prawa. Rzecz w tym, że w kodeksie postępowania karnego, rozdział o ułaskawieniu znajduje się w dziale zatytułowanym: „postępowanie po uprawomocnieniu się orzeczenia”, podczas gdy orzeczenie w sprawie pana Mariusza Kamińskiego w momencie jego ułaskawienia jeszcze prawomocne nie było. A w sprawie pana Kamińskiego chodziło o to, że przy tak zwanej „aferze gruntowej”, w której wicepremier Andrzej Lepper miał zostać przyłapany na przyjęciu łapówki, funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego sprokurowali fałszywą decyzję administracyjną. Od tego zresztą cała ta afera się zaczęła, że wójt ze zdumieniem przeczytał decyzję, której nigdy nie wydawał. Tymczasem ustawa o CBA wprawdzie pozwala agentom tego Biura na sporządzanie fałszywych dokumentów i posługiwanie się nimi – ale tylko takich, które służą uniemożliwieniu ich identyfikacji, jako agentów: np. fałszywych dowodów osobistych, fałszywych praw jazdy, czy fałszywych dowodów rejestracyjnych samochodów. Nie wolno im natomiast fałszować aktów własności ani decyzji administracyjnych, zwłaszcza rodzących jakieś prawa dla obywateli, albo ich tych praw pozbawiających. Czy pan Mariusz Kamiński, kierujący w owym czasie CBA, wydał agentom polecenie sprokurowania takiej fałszywej decyzji, czy też zawinił tylko brakiem nadzoru – tego nie wiem, ale coś tam musiało być na rzeczy, skoro pan minister Dera przy okazji ułaskawienia pana Kamińskiego wyraził opinię, iż osoby walczące z korupcją powinny podlegać „szczególnej ochronie”. „Szczególnej”, czyli wykraczającej poza zakres zwyczajnej ochrony prawnej, jakiej teoretycznie podlega każdy obywatel. Czy ta „szczególna ochrona” miałaby obejmować również przypadki przekraczania prawa, dokonane w intencji jego przestrzegania – tajemnica to wielka – ale pewnie właśnie dlatego orzeczenie niezawisłego póki co Sądu najwyższego wzbudziło polemikę, w której zdanie przeciwne wyraziło już wielu prawników wskazując, iż konstytucyjne uprawnienia prezydenta w zakresie stosowania prawa łaski obejmują również tak zwaną „abolicję indywidualną” (formuła abolicji brzmi: „nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza... ” ), która może być zastosowana bez względu na fazę postępowania karnego, a więc również przed uprawomocnieniem się orzeczenia. Widać wyraźnie, że - podobnie jak w przypadku ustawy budżetowej na rok 2017, której zablokowanie było istotnym elementem kombinacji operacyjnej, rozpoczętej 16 grudnia ub. roku, którą jedni utytułowani krętacze uznają za „nielegalną”, bo została uchwalona w Sali Kolumnowej Sejmu, a nie w sali plenarnej, ale inni uważają, że jest legalna, bo posłowie mogą uchwalić ustawę nawet w krzakach pod Sejmem – również ta sprawa niesłychanie wzbogaci jurysprudencję, owocując rozprawami doktorskimi i habilitacyjnymi, no a przede wszystkim – dostarczy amunicji Fransowi Timmermansowi („niech pan słucha, Timmermans!”) z Komisji Europejskiej, który najwyraźniej w roli owczarka niemieckiego sobie upodobał i wykorzystuje każdą okazję, by na sygnał ze strony Naszej Złotej Pani, pryncypialnie wytarmosić nasz nieszczęśliwy kraj, w ten sposób stopniowo zmuszając go do uległości. Nic więc dziwnego że wspólnota rozbójnicza, która gotowa jest podpisać kolejną Volkslistę, byle tylko Stalin, czy inny Fuhrer obiecał jej możliwość dalszego pasożytowania na historycznym narodzie tubylczym, też pogrąża się w dżungli praworządności.




Stanisław Michalkiewicz
4 czerwca 2017 r.



Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Wersja do druku

Lubomir - 04.06.17 22:44
O taką, rzekomą praworządność zawalczył niemiecki zausznik, prezydent Opola - wykopując arcypolski festiwal z arcypolskiego grodu nad Odrą. Pruska biurokracja i pruski dryl przynoszą niemieckie owoce!. Oby Polacy nie dali wyrugować polskiej kultury muzycznej - z Zachodnich Rubieży Rzeczypospolitej Polskiej.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


25 Kwietnia 1943 roku
W wyniku tzw. sprawy katyńskiej zerwano polsko-radzieckie stosunki dyplomatyczne.


Zobacz więcej