Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 26.09.15 - 10:56     Czytano: [2592]

Litwa wrogiem Polski


Litwa zawziętym wrogiem Polski i Polaków

Rząd litewski, Litwini i Kościół litewski nie należą do przyjaciół Polski i Polaków. Są obrzydliwymi polonofobami. I tak twierdzi nie żaden Polak, a tylko historyk litewski Alfredas Bumblauskas. W audycji „Komentarze tygodnia” w prywatnej litewskiej stacji telewizyjnej TV3 powiedział: „Cała nasza litewska tożsamość jest antypolska. My, współczesny naród litewski, urodziliśmy się jako antypolacy. Najważniejsi XIX-wieczni twórcy naszej tożsamości narodowej mówili, że podstawowym dążeniem tworzącego się narodu litewskiego powinno być wyzwolenie się spod dominacji polskiej (zasianie nienawiści do Polski i Polaków i wszystkiego co polskie). Stąd, przy najmniejszym pretekście, Litwini tak łatwo wpadają w złość na swojego strategicznego sąsiada - Polskę." (Kresy24.pl 18.5.2011).

Teraz znowu media polskie podały wiadomość, że „Nic nie jest w stanie zmienić nacjonalistycznego podejścia większości litewskich polityków do Polaków i Polski. „Nie damy się Polakom" – to jest chyba motto litewskiej polityki na długie lata... – Nie damy się Polakom – powiedziała prezydent Dalia Grybauskaitė na spotkaniu z litewskimi dyplomatami. Nie damy się i, dodała, stosunki między Wilnem a Warszawą pozostaną takie, jakie są. Czyli złe... Druga wieść z Litwy jest nawet gorsza (bo Dalia Grybauskaitė już parę razy dawała znać, że się nie da Polakom). Okazało się, że litewski Sejm nie przyjmie ustawy, która zagwarantuje podstawowe prawo mniejszości w cywilizowanym zachodnim kraju – do dwujęzycznych nazw w miejscowościach, w których mniejszość jest liczna” (Jerzy Haszczyński Na Litwie bez zmian. Kiepsko „Rzeczpospolita” 17.7.2014).

I trzecia niedobra wieść z Litwy: „prezydent Litwy nie traktuje Polaków jako równoprawnych obywateli. Dla niej Polacy żyjący na Wileńszczyźnie to ekspozytura państwa polskiego, agenci polskiego rządu” („Nasz Dziennik” 18.7.2014).

Jak słusznie napisał internauta „Jur” w „Rzeczypospolitej” (16.7.2014): „Na Litwie zbudowano zapory i barykady w formie ustawodawstwa państwowego, które wyklucza lub uniemożliwia a w najlepszym razie skutecznie ogranicza stosowanie norm prawa międzynarodowego w szczególności praw człowieka i praw mniejszości. Słowem taka ciuciubabka w wydaniu litewskim – nawet jeśli chcemy to nie możemy bo na to nie pozwala konstytucja Litwy albo nasze ustawodawstwo. A żeby wprowadzić zmiany w konstytucji i w prawie to długa droga i wola narodu – słowem można sprawę odłożyć ad kalendas grekas. A tak w ogóle to najlepiej twierdzić że niema i nie było naruszeń prawa przez Litwę ,a umowa Polska-Litwa z 1994 to świstek papieru, lub że implementacja to sprawa nowych ustaleń pod dyskusję w nieoznaczonym czasie, formie i bez zobowiązań”.

Dla ludzi znających historię stosunków polsko-litewskich w ostatnich stu latach wiadomość powyższa wcale nie jest żadnym zaskoczeniem. Zdecydowana większość Litwinów nie tylko że nie lubi Polski i Polaków, ale wręcz nienawidzą nas kraj i nas samych. A wina za to na pewno nie leży po stronie współczesnych Polaków, a tym bardziej rządów polskich od 1989 roku. Ich stosunek do Litwy i spraw litewskich można porównać z uniżonym stosunkiem chłopa poddanego do pana. Było to sprzeczne z polskim interesem narodowym i interesem Polaków na współczesnej Litwie - z polskim Wilnem i Wileńszczyzną. Politycy polscy byli bardzo, bardzo naiwni, że wierzyli w wypełnienie sojusz Polski z Litwą zawartego w 1994 roku. Litwini, co pokazuje historia, a na co zwrócił uwagę już Adam Mickiewicz, są zbójeckim narodem (Skąd Litwini wracają...) i fałszywym (Konrad Wallenrod) i – jak to widzimy - zawsze liczą na głupotę polskich polityków. A tej wszystkim polskim politykom nie brakuje! Prawda, robiono to właśnie dla poprawy stosunków polsko-litewskich. Jednak były to działania bezowocnie, gdyż Litwini swoje polakożerstwo piją z mlekiem matki. Taka jest prawda. To dzisiaj ludzie ciężko chorzy psychicznie – prawdziwi psychopaci. Ta ich choroba objawia się przede wszystkim w kwestii deficytu lęku i deficycie upośledzenia związków – relacji opartych na przydatności innych do własnych celów, płytkich związków – dominujących w typie kalkulatywnym, ignorowania konwencji społecznych.

Jak teraz postąpi nowy rząd polski? Czy tak jak były premier Tusk będzie mówił: „niczego nie widzę, nie słyszę, jest dobrze”.

Polska ma duży kij na Litwinów (nie chodzi o military, a ekonomiczny i komunikacyjny). Niech go wreszcie użyje! A przede wszystkim nich odwoła ambasadora z Wilna na czas nieokreślony. Niech coś wreszcie zrobi. Inaczej Litwini są górą i wierzą, że mogą z nami robić co chcą (Marian Kałuski „Rzeczpospolita” 17.7.2014).

Lwowski dziennik „Słowo Polskie” 1895-1934

Jednym z najważniejszych i najpopularniejszych dzienników polskich wydawanych we Lwowie było „Słowo Polskie”, które było wydawane w latach 1895-1934 (z przerwą w latach wojny 1915-18). Dziennik rozpoczął wydawać Stanisław Szczepanowski (zm. 1900), ekonomista, inżynier, przedsiębiorca naftowy, od 1886 roku poseł do parlamentu austriackiego w Wiedniu i od 1889 roku do Galicyjskiego Sejmu Krajowego we Lwowie. Współpracownikami dziennika byli znani dziennikarze i literaci lwowscy, m.in. Tadeusz Romanowicz i Stanisław Rossowski. „Słowo Polskie” było pierwszym nowoczesnym dziennikiem w całej Galicji, drukowanym na pierwszej we Lwowie maszynie rotacyjnej. W 1902 roku dziennik został zakupiony przez Ligę Narodową i stał się organem Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego. Finansował wydawanie gazety Wacław Wolski, inżynier, nafciarz i przemysłowiec. Kierowane przez Romana Dmowskiego Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne zdobywało coraz więcej zwolenników wśród mieszkańców Lwowa i Galicji Wschodniej/Małopolski Wschodniej. „Słowo” cieszyło się poparciem przemysłowców, handlowców, urzędników prywatnych, duchowieństwa i sfer uniwersyteckich oraz sporych zastępów młodzieży studenckiej. Stąd gazeta szybko zdobywała czytelników. Jej nakład w 1902 roku przekroczył 10 tysięcy, trzy lata później osiągnął 20 tysięcy stając się pierwszym tak wysokonakładowym dziennikiem nie tylko lwowskim ale także galicyjskim; pismo miało dwa wydania dziennie. Był to jeden z najlepszych dzienników wydawanych na ziemiach polskich. W pierwszym okresie istnienia dziennika, w latach 1902-15, jego redaktorem naczelnym był Zygmunt Wasilewski. On to spowodował, że „Słowo” stało się poważnym dziennikiem opiniotwórczym, z którego opiniami i komentarzami politycznymi, często samego redaktora naczelnego (podpisywane Digamma) liczono się powszechnie. Wykształcił on takich dziennikarzy jak: Jerzego Bandrowskiego, Hieronima Wierzyńskiego, Tadeusza Opiołę, Witolda Tranda. Główną zasadą, a przez to samo zaletą „Słowa Polskiego” było to, że unikało ono przedruków i korzystało z informacji i korespondencji własnych współpracowników w kraju i za granicą (najczęściej z Wiednia, stolicy Austro-Węgier, do których należała Galicja). Czytelnicy popierali dziennik nie tylko ze względów ideologicznych, ale i patriotycznych, narodowych, a także z powodu różnorodności poruszanych tematów oraz rozrywki (m.in. wesołości, jaką w swoich utworach dostarczał lwowski poeta Jan Zahradnik), jak i przez fakt, że z gazetą współpracowali m.in: Jan Kasprowicz, Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Kazimierz Tetmajer, Kornal Makuszyński, Leopold Staff, Gabriela Zapolska, Adam Grzymała-Siedlecki, Maryla Wolska, Beata Obertyńska, Marian Promiński, Jan Zahradnik, Jerzy Żuławski, wybitny historyk Adam Szelągowski, jeden z największych filozofów polskich Kazimierz Twardowski, czy Zygmunt Janiszewski - jeden z pierwszych dziennikarzy sportowych w Polsce. „Słowo Polskie” miało swój udział w wylansowaniu laureata literackiej nagrody Nobla! Dziennik jako pierwszy (razem z warszawskim „Tygodnikiem Ilustrowanym”) zaczął druk „Chłopów” Władysława Reymonta już w 1902 roku, a więc dwa lata przed opublikowaniem w formie książkowej tej powieści, za którą autor otrzymał w 1924 literacką nagrodę Nobla. Po przerwie spowodowanej I wojną światową „Słowo Polskie” odrodziło się w wolnym, polskim Lwowie pierwszym wydaniem z datą 21 grudnia 1918 roku, z pomocą finansową Aleksandra Skarbka. Po jego śmierci w 1922 roku wydawcą dziennika był Władysław Kucharski (miał 51% udziałów), a redaktorem naczelnym był do 1921 roku Zygmunt Raczkowski, a po nim Wacław Mejbaum (do 1923), Stanisław Grabski i Roman Kordys, a w redakcji pracowali: Stefan Mękarski, Tadeusz Bertoni i Tadeusz Opioła. Niestety, zniszczona drukarnia podczas wojny i rozproszenie dziennikarzy oraz różne inne trudności (brak papieru, inflacja) uniemożliwiły „Słowu” odzyskanie przedwojennej pozycji wśród dzienników lwowskich. Pomimo tych wszystkich trudności pismo osiągnęło nakład w wysokości 10 000 egzemplarzy. Ze „Słowem” współpracowali najwybitniejsi działacze Związku Ludowo-Narodowego: Roman Dmowski, Zygmunt Wasilewski, Roman Rybarski, Jerzy Drobik, Jan Skwirski. Obok „Gazety Warszawskiej” i „Kuriera Poznańskiego” było „Słowo Polskie” bez wątpienia najpoważniejszym organem partyjnym Związku Ludowo-Narodowego (endecji). Opierając się na „Słowie Polskim” wydawane były tygodniki: „Kurjer Powszechny” (1921-22) i dla ludności wiejskiej Małopolski Wschodniej „Ojczyzna” (1922-29). W grudniu 1927 roku grupa narodowców skupiona w lwowskiej organizacji politycznej Zespół Stu gotowa współpracować z władzami sanacyjnymi umożliwiła sanacji przejęcie „Słowa Polskiego” przy wsparciu finansowym (400 000 zł) wojewody lwowskiego Piotra Dunin-Borkowskiego i ziemian Kornela Krzeczunowicza i Tadeusza Reya. Redaktorem naczelnym został Wacław Mejbaum (do 1933), a zastępcą redaktora Stefan Mękarski, współpracownikami m.in. Kazimierz Zakrzewski i Stefan Kawyn. „Słowo Polskie” stało się dziennikiem popierającym sanację. Później redaktorem był Wilhelm Antoni Skrzyczyński. Pismo było na dobrym poziomie, bogatym w informacje krajowe i zagraniczne, miało nowy dział Wiadomości akademickie i stały dział rozrywkowy; pismo zaczęło wykorzystywać w druku fotografie. Niestety, dziennik oficjalnie bojkotowali endecy (założyli we Lwowie swój nowy dziennik „Lwowski Kurier Poranny”), co przyczyniło się do jego zamknięcia w lutym 1934 roku, pomimo połączenia redakcji „Słowa Polskiego” i „Gazety Lwowskiej” w 1933 roku. Wpływy endeckie we Lwowie i Małopolsce Wschodniej były silniejsze od wpływów sanacji.
„Słowo Polskie” było ponownie, tym razem konspiracyjnie, wydawane we Lwowie w latach 1942-46, a więc podczas niemieckiej okupacji miasta (1941-44) i drugiej sowieckiej okupacji Lwowa (1944- VIII 1946). Natomiast po wypędzeniu Polaków ze Lwowa do Wrocławia w 1945 roku, tytuł ten przybrał dziennik wydawany od 1946 roku w tym mieście, czym świadomie nawiązywał do pamięci lwowskiego „Słowa Polskiego”.

Król Jan III Sobieski i Lwów

W latach 1674-1696 królem Polski był Jan III Sobieski, monarcha blisko związany ze Lwowem przed i po wyborze na króla. Często tu przebywał gdyż był właścicielem kamienicy na rynku pod numerem 6, którą w 1640 roku nabyli jego rodzice - Jakub i Teofila Sobiescy. Jakub Sobieski (zm. 1646) był czterokrotnym marszałkiem Sejmu, senatorem i wojewodą bełskim oraz ruskim, kasztelanem krakowskim. Jan Sobieski kochał Lwów, często tu bywał jeszcze w czasach młodości, stąd jako starosta jaworowski i hetman polny wyruszał na wojenne wyprawy, tu spędził miesiąc miodowy z Marysieńką. Jan III Sobieski przebudował kamienicę na pałacową rezydencję z okazałymi komnatami i salą audiencjonalną. Elewację jej wieńczy attyka, jedna z najszykowniejszych w mieście, zdobna bogatym portalem z girlandami i maszkaronami, na której umieszczono dekorację rzeźbiarską przedstawiającą postać króla w koronie i orszak zbrojnych rycerzy. Elewację ozdobił również herb Sobieskich Janina i od tej pory o gmachu zaczęto mówić kamienica Sobieskich. W kamienicy odbywały się słynne uczty i audiencje. Ostatni raz monarcha zawitał do Lwowa – i przebywał w swej kamienicy w 1694 roku. Pałac w Wilanowie (dziś Muzeum Wilanowskie) związany również z Janem III Sobieskim informuje swoich gości, że z panowaniem Jana III wiąże się ostatni okres pomyślności staropolskiego Lwowa. Miasto nie szczędziło królowi dowodów przywiązania, wdzięczne za ocalenie w trudnych latach wojen z Półksiężycem. Podczas triumfalnego wjazdu monarchy do Lwowa w 1678 roku przedstawiciel Rady Miejskiej wręcz oświadczył w imieniu wiwatujących tłumów, że „nie Leopolis, ale Joannopolis zwać się winno miasto”. Sobieski nigdy na to nie przystał, choć pewnie retoryczna figura przypadła mu do gustu. Miasto traktowało go jak dobrego sąsiada – jego posiadłości w Żółkwi, Jaworowie i Olesku były o krok. Nie bez znaczenia był fakt, że siostra i ciotka Jana były szanowanymi w mieście mniszkami-benedyktynkami, a on sam zawieszał wota przy cudownym obrazie Matki Boskiej Domagaliczowskiej w katedrze lwowskiej i fundował szpital Bonifratrów na Łyczakowie, który miał w pierwszym rzędzie opiekować się rannymi i chorymi weteranami.

Nauka języka polskiego w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu na Ukrainie

Zdecydowana większość Polaków została wypędzona z Ziem Wschodnich przez władze Związku Sowieckiego podczas wywózek w 1944-47 i 1956-58. Jeśli chodzi o Małopolskę Wschodnią i Wołyń to niewiele tu mieszka dziś Polaków, chociaż małe lub większe grupy Polaków mieszkają w kilkuset miejscowościach. Według sowieckich spisów ludności w 1959 roku, a więc już po dwóch akcjach wysiedleńczych Polaków, w obwodzie lwowskim mieszkało nadal 59 100 Polaków, a w 1989 roku 26 900 Polaków, w obwodzie iwanofrankowskim (przedwojenne woj. stanisławowskie) 6500 Polaków w 1959 roku i 3400 w 1989 roku, w obwodzie tarnopolskim 23 500 Polaków w 1959 roku i 6700 w 1989 roku, a w obwodzie rówieńskim (wsch. część Wołynia) 3700 Polaków w 1939 roku i 3000 w 1989 roku; w obwodzie wołyńskim (Łuck) były i są większe skupiska polskie jedynie w Łucku, Włodzimierzu Wołyńskim i Kowlu. Niewiele jest dzisiaj miejscowości w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu, które obecnie należą do Ukrainy, w których są znaczące skupiska polskie. Największe skupisko to Lwów, w którym mieszka, wg danych ukraińskich, 6400 Polaków. W Mościskach przy granicy z Polską mieszka 3200 Polaków (jest to najbardziej polskie miasto na dzisiejszej Ukrainie – 36% jego mieszkańców to Polacy), a w najbliższej okolicy dalszych 2-3 tysiące Polaków. W kilkunastu miastach skupiska polskie liczą po kilkaset osób, w dalszych kilkudziesięciu miastach i miasteczkach od kilkudziesięciu do ponad stu osób.

Wobec tak małej i w dodatku tak bardzo rozproszonej w małych grupach czy grupkach Polaków państwowe szkolnictwo polskie prawie nie istnieje. W niektórych szkołach są klasy języka polskiego oraz działają polskie szkółki sobotnie, najczęściej przy parafiach katolickich. W sumie nawet ich nie ma zbyt wiele, zważywszy na to, że w dzisiejszej archidiecezji lwowskiej jest ponad 271 parafii. Brak polskich szkółek przy nich wskazuje na to, że mają tak mało parafian, a przez to i dzieci, że nie ma dla kogo takie szkółki zakładać i nauczycieli do ich prowadzenia.

Jeśli chodzi o ukraińskie szkoły państwowe z polskim językiem nauczania to jest ich w Małopolsce Wschodniej zaledwie pięć: we Lwowie Polska Średnia Szkoła Ogólnokształcąca nr 10 (8-klasowa)
i Polska Szkoła Średnia nr 24 im. M. Konopnickiej (10-klasowa) oraz Szkoła Polska nr 2 i Ogólnokształcąca Szkoła Średnia nr 3 z Polskim Językiem Nauczania w Mościskach oraz Podstawowa Szkoła z Polskim Językiem Nauczania w Strzelczyskach. Obowiązkowe zajęcia z języka polskiego + fakultety są prowadzone w szkole w Sokalu, Myślatyczach, Pnikucie, Łanowicach i Kalinowie.

Język polski jest nauczany w szkołach ukraińskich: w jednej średniej - Szkoła Średnia Nr 14 w Iwano-Frankowsku (Stanisławów), oraz podstawowych: Szkoła nr 21 w Iwano-Frankowsku, Szkoła nr 15 w Drohobyczu, Szkoła nr 3 i Szkoła nr 8 w Borysławiu, Szkoła nr 1 w Mościskach, Szkoła nr 2 w Nadwórnej.

Działają następujące polskie świeckie szkoły i szkółki sobotnie: Polska Sobotnia Szkoła przy Szkole Średniej nr 3 w Borysławiu, Polska Szkoła Sobotnia w Stryju przy szkole średniej nr 1, Polska Szkoła Sobotnia im. św. Królowej Jadwigi w Drohobyczu i jej filia we wsi Medenice, Polska Szkoła Sobotnia w Złoczowie, Szkółka niedzielna przy Towarzystwie Polsko-Ukraińskiej Kultury im. A. Mickiewicza w Czortkowie, Polska Sobotnia Szkoła w Sąsiadowicach, Szkoła Sobotnia w Błożewie, Polska Sobotnia Szkoła w Sądowej Wiśni, Polska Szkoła Sobotnia w Starym Skałacie, Polska Szkoła Sobotnia w Nadwornej przy Społecznym Klubie "Opieka" w Nadwórnej, Polska Sobotnia Szkoła w Dobromilu, Polska Sobotnia Szkoła Polskiej Mniejszości Narodowej w Złoczowie, Polska Sobotnia Szkoła w Żółkwi, Sobotnia Szkoła w Gródku Jagielońskim, Polska Sobotnia Szkoła w Żydaczowie, Polska Sobotnia Szkoła w Twierdzy, Polska Szkoła Sobotnia w Gródku Jagiellońskim, Polska Sobotnia Szkoła w Siemianówce, Polska Sobotnia Szkoła w Truskawcu.

Działają również następujące polskie sobotnie szkoły parafialne (przy kościołach katolickich): Polska Niedzielna Szkoła im Jana Pawła II w Samborze, Szkoła w Domu Parafialnym w Iwano-Frankowsku (Stanisławowie), Szkółka Parafialna przy parafii p.w. Zmartwychwstania Pańskiego w Tarnopolu, Szkółka Parafialna w Kołomyji, Szkoła Parafialna przy kościele p.w. Św. Mikołaja w Rohatyniu, Szkoła Sobotnio-Niedzielna przy Parafii Rzymsko-Katolickiej p.w. Przemienienia Pańskiego w Dobromilu, Polska Szkoła Niedzielna w Bolechowie, Parafialna Szkoła w Dolinie, Parafialna Szkoła w Kałuszu.

Największą i najlepiej zorganizowaną polską szkołą parafialną jest Polska Niedzielna Szkoła im Jana Pawła II w Samborze, w której uczy się 165 dzieci z Sambora i okolicznych wiosek. Pracuje w niej 8 nauczycieli. Nauczanie jest 9-letnie. Dzieci uczą się języka polskiego, literatury, geografii, historii polskiej oraz muzyki. Przy szkole działa chór dziecięcy, zespół taneczny, kółko recytatorskie i teatralne.

Natomiast na Wołyniu nauka języka polskiego jako przedmiotu jest prowadzona w Szkole nr 1, Szkole nr 14, Szkole nr 18 i Szkole nr 24 w Łucku, w Równem w Państwowym Humanistycznym Gimnazjum o Poszerzonym Nauczaniu Języków, Szkole nr 18 i w Szkole Niedzielna Języka Polskiego przy Instytucie Pedagogicznym, w Szkółce Sobotnio-Niedzielnej w Krzemieńcu, Dubieńskim Miejskim Domu Młodzieży i Bibliotece Miejskiej w Dubnie, w Szkole nr 6 w Kostopolu, w Gimnazjum w Zdołbuniewie i w Polskiej Szkółce Sobotniej przy Parafii p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Ostrogu.

Dźwiniaczka – podolska wieś świętego Zygmunta Felińskiego

Dzwiniaczka to wieś gminna w przedwojennym powiecie borszczowskim w województwie tarnopolskim, a od 1945 roku w obwodzie tarnopolskim na Ukrainie. W 1870 roku mieszkało tu 210 rzymskokatolików, 687 grekokatolików (wśród których byli także Polacy) i 140 żydów, a w 1938 roku 277 rzymskokatolików-Polaków. Do 1906 roku należeli oni do parafii w Mielnicy (archidiecezja lwowska), odległej od Dźwiniaczki 7 km. Tutejszy majątek ziemski (941 mórg ziemi ornej, 48 mg łąk i sadów, 50 mórg pastwisk i 177 mórg lasu) należał do Kęszyckich, ostatnio Marcina Kęszyckiego, a od końca XIX w. do hrabiów Koziebrodzkich. Józef Saba Marcin Koziebrodzki posiadał tu bogatą bibliotekę liczącą 6700 wolumenów, wśród których były aż 104 inkunabuły, w tym 11 unikatowych, 1300 poloniców i 800 starodruków. Od dawna była tu kaplica katolicka. Natomiast kościół w Dźwiniaczce pod wezwaniem MB Anielskiej ufundował w 1894 roku były arcybiskup warszawski (1862-83), święty Zygmunt Szczęsny Feliński (kanonizowany 11 X 2009), który w latach 1863-83 przebywał na zesłaniu w Rosji, a po uwolnieniu zamieszkał w Dźwiniaczce, gdzie był kapelanem przy dworze hrabiny Heleny z Kęszyckich Koziebrodzkiej. W 1906 roku kościół w Dźwiniaczce został kościołem parafialnym w dekanacie borszczowskim i w 1938 roku miał 1356 parafian; należał do niej kościół filialny w Okopach Świętej Trójcy i kaplica murowana w Michałówce; w domu zakonnym sióstr Rodziny Maryi w 1938 roku było 10 zakonnic. Abp Feliński własnym kosztem wzniósł w Dzwiniaczce szkołę podstawową dla 400 okolicznych dzieci, w której początkowo sam uczył religii i był przewodniczącym rady szkolnej, otworzył przedszkole i zbudował, obok kościoła, dom zakonny, do którego sprowadził z Warszawy siostry Rodziny Maryi, którym powierzył troskę nad chorymi; jednocześnie w Dźwiniaczce otworzył nowicjat, nad którym osobiście czuwał. Abp Zygmunt Feliński zmarł w Krakowie w 1895 roku i był pochowany na cmentarzu w Dźwiniaczce, w grobowcu hrabiów Kęszyckich i Koziebrodzkich. 5 czerwca 1920 roku przewieziono trumnę z jego szczątkami do Warszawy i 14 kwietnia 1921 roku uroczyście przeniesiono do archikatedry warszawskiej. Wewnątrz kaplicy grobowej Kęszyckich znajdują się ciągle tablice z epitafiami członków rodziny i ich krewnych, m.in. poety i powstańca listopadowego (1831) Dominika Magnuszewskiego (1810-1845), który jest jednak pochowany nie tutaj, lecz na cmentarzu w Gwoźdźcu koło Kołomyi. Polacy tutejsi ucierpieli podczas sowieckiej (1939-41) i niemieckiej (1941-44) okupacji, jak również cierpieli w 1944 roku ze strony band Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Po oderwaniu Ziem Wschodnich przez Stalina od Polski w 1945 roku, większość tutejszych Polaków wyjechała do stalinowskiej Polski.

Koronacja obrazu MB Ostrobramskiej w Wilnie w 1927 roku: Polacy i Litwini

Wśród polskiej ludności Wilna od wieków czczony był obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej, znajdujący się w dawnej bramie miejskiej, zwaną Ostrą Bramą. W sobotę, 2 lipca 1927 roku na placu przez katedrą wileńską, w obecności wielu dziesiątek tysięcy Polaków nie tylko z Wilna i Wileńszczyny ale także z całej Polski, arcybiskup warszawski, kardynał Aleksander Kakowski dokonał aktu koronacji Obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej, po czy, cudowny obraz w uroczystej procesji został przeniesiony do Ostrej Bramy – na tradycyjne swe miejsce. W uroczystości udział wzięli prawie wszyscy biskupi polscy, w tym prymas Polski, kardynał August Hlond i arcybiskupi-metropolici: wileński Romuald Jałbrzykowski i krakowski Adam Sapieha. Uroczystości koronacji nadano rangę wydarzenia wagi państwowej, co podkreślała obecność na uroczystości najwyższych dostojników państwowych z marszałkiem Józefem Piłsudskim i prezydentem Ignacym Mościckim na czele. Do koronacji użyto nowych, sporządzonych ze złota koron, ufundowanych ze składek społeczeństwa polskiego. Insygnia te zostały zniszczone przez Litwinów w czasie II wojny światowej ponieważ MB Ostrobramska została ukoronowana na Królową Korony Polskiej, gdyż w odczuciu społeczeństwa polskiego Jej kult uznawany był za narodowy, a więc w charakterze swym polski. Litwini zbojkotowali uroczystość, gdyż Ostra Brama nie była ich sanktuarium maryjnym z braku ich w Wilnie (gdzie stanowili 1% ludności) i na dużych terenach wokół miasta zamieszkałych zwarcie również przez Polaków. I do dziś dnia nie jest, pomimo tego, że Kościół litewski robi wszystko aby zdepolonizować Ostrą Bramę i kult MB Ostrobramskiej. Jednak nie jest w stanie uczynić z niej litewskiego sanktuarium maryjnego, bo dzisiaj nie ma ku temu tradycji historycznej wśród Litwinów, a i ich wiara pozostawia wiele do życzenia. Zeświecczenie Litwinów, szczególnie w Wilnie jest bardzo duże. Według danych Kościoła litewskiego, na 857 745 ludzi mieszkających na terenie archidiecezji wieleńskiej (polskie Wilno i i litewska dziś część polskiej Wileńszczyzny) w 2010 roku tylko 565 620 uważało się za katolików (i te dane są zapewne naciągnięte), z czego 200 000 to Polacy-katolicy, podczas gdy w samym Wilnie wśród 527 000 mieszkańców jest 330 000 Litwinów; czyli prawie co drugi Litwin w Wilnie (jeśli nie więcej) już nie jest katolikiem czy praktykującym katolikiem. Występuje duży brak księży (tylko 171) i w wielu bardzo dużych parafiach pracuje tylko jeden kapłan. Pomimo tego polskim kandydatom do stanu duchownego utrudnia się wstęp do seminarium duchownego. To typowy objaw „miłości” Kościoła litewskiego do bliźniego - Polaków i do braci w Chrystusie. Czy można więc się dziwić, że ludzie odchodzą od Kościoła?!

Występy warszawskiego teatru operowego Władysława IV w Wilnie

Zachowane źródła wskazują na to, że pierwsze potwierdzone przedstawienie operowe w Polsce miało miejsce w Warszawie w 1628 roku. Wystawiono operę „Galatea” z muzyką napisaną przez rzymianina z pochodzenia Marco Scacchi, autorem libretta był Gabriello Chiabrera. Przekaz o niej zawdzięczamy nuncjuszowi papieskiemu Antoniowi Santa Croce. Opera została wystawiona w trzy lata po powrocie z podróży po Europie Władysława IV Wazy na jego prywatny koszt i z jego inicjatywy. Występem tym zainicjował operę w Polsce tuż po jej narodzinach we Włoszech, zanim jeszcze poznała ją reszta Europy! Występ odbył się na dworze Zygmunta III. Także i potem opery na dworze królewskim w Warszawie były wystawiane bardzo często zwłaszcza za Władysława IV, ale także Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana III Sobieskiego. Warszawski dworski teatr władysławowski działający w latach 1635-48 może być uważany za pierwszą w krajach na północ od Alp stałą scenę, na której wystawiano dość regularnie oryginalnie pisane na zamówienie króla opery – najbardziej charakterystyczny gatunek muzycznej sztuki barokowej. Libretta niemal wszystkich z co najmniej dziesięciu włoskojęzycznych oper, jakie zostały przedstawione przez zespół dworskich śpiewaków i instrumentalistów w Warszawie były dziełem królewskiego sekretarza Virgilio Puccitellego. Autorzy muzyki pozostają nieznani. Scenografią zajmowali się także Włosi, a wśród nich przede wszystkim architekt królewski Agostino Locci starszy. Podczas pobytu Władysława IV w Wilnie do miasta tego podróżował z nim razem jego warszawski zespół operowy. W ten sposób Wilno weszło do historii polskiej opery.

Materiały do polskiej historii Polesia (1)

Pierwszą polską szkołą rolniczą na polskich ziemiach białoruskich była Szkoła Agronomiczna w Stolinie (przed wojną woj. poleskie), założona w 1816 roku. Podlegała ona polskiemu Wileńskiemu Kuratorium Szkolnemu. Po Powstaniu Listopadowym 1830-31 szkoła została zlikwidowana przez zaborcę rosyjskiego.

Hiszpański pijar, o. Juan Borrell (ur. 1867) był organizatorem reaktywowanego w Polsce w 1903 roku zakonu pijarów. M.in. przyczynił się do odrodzenia kolegiów pijarskich w Szczuczynie Nowogródzkim (woj. nowogródzkie) w 1927 roku i Lubieszowie (woj. poleskie) w 1934 roku, gdzie w 1943 roku został zamordowany przez nacjonalistów ukraińskich (banderowców). W działającym w XVIII wieku kolegium pijarskim w Lubieszowie pobierał nauki Tadeusz Kościuszko.

W 1928 roku polscy geolodzy natrafili na występowanie złota na Polesiu, jednak w za małych ilościach, aby opłacała się jego eksploatacja.

Organizatorem i w latach 1937-39 kierownikiem Poleskiej Stacji Biologicznej w Pińsku był Jerzy Wiszniewski, wybitny polski zoolog i limnolog, jeden z odkrywców psammolitoralu jako swoistego środowiska biologicznego i badacz psammonu.

Pod koniec X i na początku XI w., tj. za panowania Mieszka I, Bolesława Chrobrego i Mieszka II, Ziemia Brzeska należała do państwa polskiego.

Od średniowiecza na Polesiu najważniejsza była komunikacja wodna. W latach 1765-84 za panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego wykopano Kanał Królewski (od Piny do Muchawca: 80 km), łączący Prypeć z Bugiem/Wisłą, i Kanał Ogińskiego (od Szczary do Jasiodły: 55 km), łączący Prypeć z Niemnem, które służyły do wywozu zboża, drewna i surowców leśnych do Gdańska, Królewca i Kłajpedy nad Morzem Bałtyckim i Dnieprem do portów nad Morzem Czarnym oraz ruchu osobowego (szczególnie w okresie międzywojennym: w 1936 roku 113 tys. osób).

Polonika w Narodowym Archiwum Historycznym Białorusi w Mińsku

Wśród archiwów znajdujących się na obecnych terenach Litwy, Białorusi, Ukrainy, Łotwy i Rosji, Narodowe Archiwum Historyczne Białorusi w Mińsku (Нацыянальны гістарычны архіў Беларусі) posiada jeden z najbogatszych i ciekawych zasobów archiwaliów do dziejów Polski, szczególnie z okresu I Rzeczypospolitej (do 1795 r.), skradzionych narodowi polskiemu przez Rosję, a później Związek Sowiecki i bezprawnie przetrzymywanych przez władze Litwy, Białorusi, Ukrainy i Rosji. Niestety, jest on jak dotąd dość słabo rozpoznany przez polskich badaczy, gdyż do upadku Związku Sowieckiego w1991 roku polscy uczeni w zasadzie nie mieli do niego dostępu. Tymczasem spoczywające w nim staropolskie dokumenty stanowią przebogate źródło unikalnych informacji. Jest tu m.in. pochodzące z Oławy na Dolnym Śląsku obszerne Archiwum Sobieskich, zaginione w 1945 roku w Berlinie (wywieźli je do Rosji sowieciarze), na które polscy uczeni natrafili tu pod koniec lat 90. XX w. oraz ta część Archiwum Radziwiłłów z Nieświeża (do 1945 r. Polska, ob. Białoruś), która została wywieziona do stolicy Białorusi po 1939 roku. Ostatnio Krzysztof Kossarzecki, pracownik Działu Rękopisów Biblioteki Narodowej w Warszawie, przygotował odpisy dokumentów tych dwóch archiwów i opatrzył je obszernym omówieniem.

Polska kwatera na Cmentarzu Bajkowym w Kijowie

Po przyłączeniu ziem ukrainnych Rzeczypospolitej do Rosji w wyniku II (1793) i III (1795) rozbioru Polski i utworzenia genarał-gubernatorstwa kijowskiego, Kijów stał się nie tylko ośrodkiem administracyjnym dla guberni: kijowskiej, wołyńskiej i podolskiej, ale także najważniejszym centrum ekonomicznym, oświatowym i kulturalnym. To spowodowało napływ wielu Polaków, jak również sprowadzanych przez Rosję kolonistów niemieckich do miasta. Cmentarze wówczas były związane z danym wyznaniem. Zaistniała więc potrzeba założenia cmentarza dla katolików i protestantów. W 1833/34 na terenie podkijowskim, należącym do gen. S. W. Bajkowa, powstał cmentarz dla pochówku osób wyznania katolickiego i luterańskiego. Aby nie tworzyć „obcego cmentarza” w „matce miast rosyjskich”, jak nazywali i nazywają Rosjanie Kijów, wkrótce na utworzyli obok sektor prawosławny – oczywiście największy, na którego terenie w 1884 roku zbudowano dużą – dominującą na jego terenie cerkiew wozniesieńską. Cmentarz ma powierzchnię 72 ha, należy dzisiaj do jednej z najstarszych nekropolii na Ukrainie i stanowi zabytek kultury o dużym znaczeniu symbolicznym dla Ukraińców i Rosjan, którzy do rewolucji bolszewickiej w 1917 roku stanowili zawsze większość mieszkańców. Część katolicka, a więc w zasadzie polska, gdyż Polacy stanowili trzon kijowskich katolików, jest położona w południowo-zachodniej części starego cmentarza. Prowadziła do niej neogotycka brama z czerwonej cegły stylizowana na kościół (zachowana do dzisiaj) i miała własną kaplicę.

Jak wszystko inne na Ukrainie, także Cmentarz Bajkowy poza głównymi alejami jest w opłakanym stanie. Oczywiście najbardziej zaniedbany był w okresie sowieckim i jest ciągle cmentarz polski. Jak pisze Czesława Raubiszko, opiekunka miejsc polskiej pamięci narodowej w Kijowie, zniszczenia dokonane podczas rządów władzy sowieckiej są wręcz nie do opisania. Wiele mogił i pomników usunięto lub zniszczono, a miejsca po nich zostały wykorzystane na nowe pochówki. Nagrobki utraciły tablice i napisy, stały się anonimowe. Zburzono kaplice cmentarne i grobowce. Z wielu tysięcy, do dzisiaj zachowało się ponad 3000 grobów, szczególnie w 1 i 2 kwaterze historycznej. Jednak w sumie jest to, w opisie ludzi, którzy cmentarz odwiedzili, miejsce osobliwe i dzikie, w znaczeniu przyrodniczym. Stare polskie i niemieckie nagrobki otulają troskliwie pnącza winobluszczy, u ich podnóży ściele się barwinek. Zieleń wciska się wszędzie, niszcząc niestety stare i piękne nagrobki, a nawet kaplice nagrobne będące majstersztykiem architektury, jak kaplica hrabiów de Vitte, wybudowana przez jednego z najsłynniejszych kijowskich architektów, Polaka, Władysława Horodeckiego.

Dzisiaj polskim cmentarzem w Kijowie opiekują się działacze Kijowskiego Narodowościowo-Kulturalnego Stowarzyszenia Polaków „Zgoda” (byli pierwszymi, którzy zainteresowali się cmentarzem) i ostatnio także polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Marian Kałuski
(Nr 120)

Wersja do druku

Lubomir - 12.11.15 7:43
Antypolonizm lietuviskich ekstremistów sięga zenitu. Oczywiście - w ośmieszaniu się. Widać to m.in. po lituanizowaniu historycznych polskich nazwisk. Można jeszcze przeżyć Martynasa Senkevićiusa, Tadeuśasa Senkevićiusa, Ćeslovasa Senkevićiuisa czy Rolandasa Senkevićiusa, ale przy Henrikasie Senkevićiusie trzeba wybuchnąć śmiechem i skomentować: a niech to... diablas wezmas!. Podszepty Moskwy i Berlina naraziły litewskiego mocarza słowa i języka - na śmieszność. Kreują jakieś nowe, zrozumiałe dla niewielu, bardzo lokalne 'esperanto'.

aja - 06.10.15 11:03
I bądź tu mądry?????
Pytajnik, Koniec i kropka!
Zegnam Pana szybciutko...

Marian Kałuski - 06.10.15 10:55
"aja", przepraszam, ale mądry człowiek nie miał by tego dylematu, który ty masz.
Sprzeczności w tym co piszę nie ma. Po prostu nie chcesz zaakceptować tego że bujasz w obłokach i tego, że ktoś ciebie ściąga na ziemię - do niechcianej przez ciebie rzeczywistości.
Marian Kałuski, Australia

aja - 06.10.15 9:19
Niech żyje mądrość! napisał p.K.
Niech żyje! Tylko którą z tych mądrości spisanych w ciągu 2 dni należy wybrać?:

1.Panowie, zapomnijcie o jakimś Międzymorzu. To co było możliwe do zrealizowania z Ukrainą (i tylko z Ukrainą!) sto lat temu, dzisiaj jest nieaktualne...

2. Idea Międzymorza to bujanie w obłokach. Na więcej Polaków tutaj na Ziemi nie stać. Ale jest okazja na utworzenie Międzymorza w obłokach - na Marsie.

3. Można ożywić grupę wyszehradzą i jeśli to będzie możliwe poszerzyć ją np. o Chorwację i Rumunię. Niestety, ona nie obejnie jednak Ukrainy, Białorusi i Litwy z wielu powodów. Czyli to nie będzie Międzymorze marsz. Józefa Piłsudskiego oraz jakiego chce PiS.
Wzmocnienie grupy wyszehradzkiej powinno być celem polskiej polityki zagranicznej - polskiej polityki regionalnej.

I bądź tu mądry....

york - 05.10.15 15:46
Czytając rewelacje, którymi obdarowuje nas na tym forum adamajtis zastanawiam się, czy on się za dużo „napił”, albo może za dużo „naćpał”, bo inaczej nie da się czegoś takiego napisać, a zwłaszcza tego, iż jest on dumny z obecnego stanu naszego kraju.
No chyba, że należy do tej samej sitwy, co Thuzk, Niesiołowski, Komorowski, tudzież inny jakiś PSL-owiec, bo oni żyją, jak przysłowiowe pączki w maśle.
Tymczasem zaś, kiedy bezrobocie u nas kraju przekracza poziom 30 /słownie: trzydziestu/ procent - ¾ czynnych zawodowo pracobiorców, nie ma żadnego innego wyjścia, tylko pracuje dziś za wynagrodzenie na poziomie około 1750 złotych, gdy ceny mamy takie same, jak w krajach starej Unii Europejskiej, a najbardziej obleganymi salonami mody w Polsce, są różnego rodzaju „lumpeksy”, czy też inaczej nazywane „szmateksy”
Taka jest dziś codzienność naszego kraju, po 25 latach rządów głównie beneficjentów zmowy okrągłego koryta, którzy doprowadzili do takiego stanu nasz kraj, co zresztą trafnie opisał „ABC”, iż wrogami Polaków są politycy za to odpowiedzialni.
Dlatego też już najwyższy czas, aby podczas najbliższych wyborów wreszcie przerwać ten chocholi taniec, który uprawiany jest ciągle na ulicy Wiejskiej w Warszawie.

ABC - 05.10.15 15:00
Adamajtisie
Nie dotykałem ciebie. Poruszałem tylko sprawę, wyraźnie zaznaczoną w temacie i twoim NAGŁYM komentarzu W KTÓRYM NIE WIADOMO O CO CHODZI.
Stosujesz metodę LAPAJ ZŁODZIEJA - przeczytaj sobie jeszcze raz co ty o mnie napisałeś i policz ile tam jest podłych słów skierowanych pod moim adresem - to na tyle i nic więcej.

Powtarzam raz jeszcze i raz jeszcze, że pisanie:
"Niestety, 99% Polaków W OGOLE nie zna historii swego kraju", i ze, "Prawda jest taka, że największym wrogiem Polski są sami Polacy" jest bzdurą I CHAMSTWEM wymyślonym przez lewaków i filosemitów - hasłem wymyslonym przez wrogów Polski i Polaków... Zastanów się więc kim ty jesteś wogóle.

adamajtis - 05.10.15 13:40
@ABC

"Wielki" patrioto ABC, jednak skaczesz mi do gardła i o to właśnie naszym wrogom chodzi. Nie powiem Ci "spadaj mi z oczu" bo wypisanie takich słów normalnie mi nie idzie. Tobie to łatwo przychodzi. Oby inni forumowicze nie odczuli twojej wrażliwości.
Krytykuj nie ad personam a w sprawie poruszonej w materiale.
Krytyka w ramach dopuszczalnej wymiany nieobraźliwych słów jest zalecana.

Raczej życzyłbym sobie "pokaż mi się na oczy" w rzeczywistości niż "spadaj mi z oczu". To ostatnie należy do sformułowań wysoce obraźliwych.
"Knajacki" również. Widać , że preferujesz styl inwektyw w dyskusji.

A mówią, że prawdziwa cnota krytyk się nie boi.

Mimo wszystko powodzenia i sukcesów "wielki patrioto".

ABC - 05.10.15 12:26
"Niestety, 99% Polaków W OGOLE nie zna historii swego kraju", napisał p.Kałuskj
a ja napisałem, że
"Nieprawdą jest, że TYLKO 99 procent Polaków zna historię Polski w ogóle".

Powinno byc, że "Nieprawdą jest, że TYLKO 1 procent Polaków zna historię Polski w ogóle" jak wynika z obliczeń p. komentatora
Pisząc w odpowiedzi na powikłane zarzuty NIEJAKIEGO ADAMAJTISA nie wyraziłem dokładnie swojej myśli, stąd ten "czeski błąd".
Czytających mój komentarz przepraszam Szanownych Czytelników za to przeinaczenie "procentów", a Pana Redaktora o proszę o zamieszczenie sprostowania

ABC - 05.10.15 11:07
A jesli nie Jan Nowak Jeziorański wymyślił to obrzydliwe hasło, to KTO?

Przeczytajcie sobie jak z okazji swoich 93 urodzin Władysław Bartoszewski powtarzał to populistyczne hasełko i powoływał się na Jeziorańskiego i jak powiela go teraz żydowska Gazeta Wyborcza... a teraz tu na Kworum...?

Nieprawdą jest, że tylko 99 procent Polaków zna historię Polski w ogóle . Zna ją starsze POKOLENIE, i potomkowie Zołnierzy Wyklętych, które przekazuje tę wiedzę swoim dzieciom. Zna ją pokolenie które domaga się historii na lekcjach dla naszych polskich dzieci, zna ją pokolenie, które stoi w obronie podręczników które mowią o czynach bohaterów naszej Ojczyzny. A to nie jest tylko jeden procent zgodnie z obliczeniami tutejszego komentatora.

A Ty adamajtis, spłodziłeś takiego gniota, taki prymitywny kawałek czegos, który odwraca do góry nogami to co ja napisałem, że czytanie takich bzdur sprawia wrażenie, ze masz jakis guz na mózgu, który nie pozwala ci mysleć i rozumieć CO KTO i jak napisał..
To własnie powtarzanie, że "Prawda jest taka, że największym wrogiem Polski są sami Polacy" - jest jątrzeniem i podjudzaniem i "fajdaniem" dumnego narodu jakim jest Polska,

Ale o tym i co o mnie napisałeś "adamajtisie" to ja z tobą dyskutować nie będę. Należysz do klanu tych, którzy wiedzą wszystko - a wiedzą tylko jak się pisze zero (0). Ty tylko powtarzasz bzdury.
Ty piszesz o moim pochodzeniu, że "jestes chyba z tych z nad morza śródziemnego'. Jak śmiesz kanalio kierować takie słowa do POLAKA, potomka (wnuka) żołnierza AK, który przez bandę żydowsko-rosyjskich UBeków był katowany na Zamku Lubelskim. Ty internauto pierdzący przy komputerze. Jak śmiesz?

Nie mówię zegnaj bo to zbyt eleganckie dla ciebie - mówię wprost jak do prymitywa o knajackim języku - spadaj mi z oczu.
Powtarzam, że powtarzanie durnego, wrogiego i złośliwego hasła, że "Prawda jest taka, że największym wrogiem Polski są sami Polacy" jest powtarzaniem tego co jest uknute przez żydowską UD/UW grandę i powielane przez żydowską gazetę, przez tak mało rozgarniętych facetów jakim jesteś ty i poprzedni komentator. Wstydźcie się za powtarzanie tych podłych słów.

Marian Kałuski - 05.10.15 8:53
To nieprawda, że powiedzenie, że największym wrogiem Polski są sami Polacy wymyślili Jan Nowak-Jeziorański czy Władysław Bartoszewski.
Każdy, kto zna dobrze historię Polski sam do tego dojdzie!
Niestety, 99% Polaków W OGOLE nie zna historii swego kraju, w tym także tzw. patrioci, nie mówiąc o byłym pożal się Boże prezydencie Bronisławie Komorowskim, który, chociaż studiował historię na uniwersytecie, nie wiedzał, że Konstytucja 3 maja była pierwszą w Europie (on publicznie powiedział, że drugą - po francuskiej). Stąd patrioci-analfabeci uważają błędnie, że to powiedzenie jest obrazą narodu polskiego.
Prawda nie może nikogo obrażać.
A na błędach moża i trzeba się uczyć.
Marian Kałuski, Australia

adamajtis - 04.10.15 20:22
@Panie ABC. Piszesz fantasmagorie. Żeś Polak ale po talmudzie.

Od 1944 r. Polską rządzą Żydzi. Przez 123 lata naród ten był w niewoli i podlegał rusyfikacji oraz germanizacji. Od 1944 do 2007r. uciskany był przez komunistów przez wtłaczanie Polakom systemu zła i zniewolenia w postaci komunizmu.
Kiedy ten naród miał ustalić wzajemne, prawidłowe relacje społeczne?
Ciągle tumaniony i duraczony przez Niemców Rosjan i wewn. wroga, Żydów.
Nie tylko duraczony i tumaniony ale również zabijany jak świniaki na rzeź.

Pi...rzysz pan takie farmazony, że aż głowę odwraca przy czytaniu.

Polacy to wielki i dumny naród. Trafiło mu się historycznie żyć między WILKAMI ze wschodu i zachodu oraz hienami judejczykami wewnątrz kraju.
Okres międzywojenny pokazał skuteczność wychodzenia ze stanu zniewolenia narzuconego przez wilcze pomioty sąsiadów i wewn. wrogów.

Jesteś chyba z tych z nad morza śródziemnego bo Polak Polakowi takiej metryczki jak ty wystawiłeś nie wystawi bo obowiązuje nas Polaków zasada, żeby nie fajtać we własne gniazdo.

Trwa obecnie budowanie więzi i relacji społecznych wśród Polaków po okresie komunistycznego zniewolenia i wielu antypolskim kundlom taka sytuacja nie podoba się.

Znowu obmyślają jak ponownie zniewolić Polaków. Jak skłócić Polaków żeby skakali sobie wzajemnie do gardeł?

Twoje jątrzenie i plugawe zwroty o Polakach są rodem ze środowisk lewackich, wrogich i antypolskich, mających na celu skłócanie Polaków, i wystawianie negatywnych opinii.

Jestem dumny, że jestem Polakiem, również dumny z mojego kraju Polski, a te wasze bredzenie i ataki tylko potwierdzają, że mam rację.
Naród Polski znajdzie w sobie tyle siły, żeby tym wszystkim kanaliom dać ostatecznego kopniaka i powiedzieć WON z naszego kraju!

Jeszcze Polska nie zginęła...
Nie rzucim ziemi skąd nasz ród...

Tak nam dopomóż Bóg.

ABC - 04.10.15 15:56
"Prawda jest taka, że największym wrogiem Polski są sami Polacy" - czytam w komentarzu.
Przecieram oczy ze zdziwienia. Zastanawiam się jak Polak mogł skierować takie słowa do Polaka.
Jaki prawdziwy Polak jest wrogiem Polakowi
Są to chwytliwe i populistyczne hasełka łatwo wpadające w ucho i nic więcej.
Czytam to hasło i odnoszę wrażenie, że słucham jakiegoś plastikowego pajaca, który wypowiada poglądy jakby go ktoś nakręcał...

To populistyczne hasło wymyślił i wypowiedział Jan Nowak-Jeziorański.
Podchwycił te marne słowa Władysław Bartoszewski nawet z okazji swoich 93 urodzin i teraz jest klepane na okrągło przez Gazetę Wyborczą... a powtarza je ów "nasz" komentator.
Wrogami Polaków są POLITYCY, KTÓRZY DOPROWADZILI DO TEGO, ŻE JEST:

-Tumiwisizm
- Wyprzedaż wszystkiego co polskie
- Młode pokolenie wynarodawia się.
- Dominuje obca podkultura.
- W szkołach agresja i przemoc.
- Zeszmacenie mowy polskiej.
- Drobnomieszczański -dorobkiewiczowski (zakłamany, karłowaty) styl bycia (być kimś będąc nikim upowszechnił się także na emigracji}
- Więzy społeczne dramatycznie zrywane przez zeszczurzonie libertyńskie społeczeństwO.

Wrogowie, zaborcy twierdzili, jeśli chcesz zniszczyć naród zniszcz jego kulturę TO podjudzaj Polaków między sobą - o byle co...
Pisz bzdury z taką mocą aby z czasem ktoś w nie jednak uwierzył.
Inteligentnych przeciwników, komentatorów i patriotów nazywaj głupcami, żmijami, agentami itp.

Nie powiodło się wrogom. Tymczasem czyni to bardzo skutecznie największy wymarzony, wyśniony przez polską lewackość "przyjaciel Polaków” zza oceanu – zadowolony "publicysta i komentator "...

Marian Kałuski - 04.10.15 10:41
Niemcy nie piszą polską politykę zagraniczną. Po prostu władcy Polski z PO z własnej i nie przymuszonej woli chcą być pachołkami Berlina. Od chwili wyboru królów elekcyjnych (1573) i od 1939 roku (rząd emigracyjny był pachołkiem Churchilla!) Polska jest zawsze czyimś pachołkiem. Odnośnie spraw polsko-litewskich polskie rządy są pachołkami Litwinów, którzy wyraźnie i bezczelnie grają Polakom na nosie i robią co chcą z Polakami na Litwie.
PiS chce niepodległej i SILNEJ Ukrainy. Tymczasem w interesie Polski leży istnienie państwa ukraińskiego i możliwie zbliżonego do Polski. Jednak SILNA Ukraina będzie jeśli nie zagrożeniem dla Polski to spowoduje, że królem w Europie Wschodniej będzie Ukraina. Tym samym Polska stanie się Z WŁASNEJ WOLI pachołkiem Ukrainy. Kto zna Ukraińców (politycy polscy są za głupi na to!) ten wie, że ten naród ma bardzo wybujałe ambicje wielkomocarstwowe.
Prawda jest taka, że największym wrogiem Polski są sami Polacy. Dlatego mieliśmy takie zaplute dzieje i nawet zniknęliśmy na 120 lat z mapy politycznej Europy.
Polacy, wreszcie się przebudźcie!
Marian Kałuski, Australia

Robert - 04.10.15 4:58
Jeżeli chodzi o geopolitykę, środka europy i wschodnich "nowych państw", do udziału w układzie politycznym "Między Morza" – to ten układ teoretyczny, daje poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Podzielam Panów opinie, i szczerze TEŻ CHCĘ takiego rozwiązania.
Realistycznie w praktyce, będzie to bardzo trudne do osiągnięcia, a nawet nie możliwe na dzień dzisiejszy. Mój komentarz nie ma żadnego związku sympatii czy antypatii do PIS-u. Jedno jest pewne, że to ugrupowanie musi wygrać wybory do parlamentu i senatu, abyśmy zaistnieli jeszcze jako Państwo Polskie. I dokonali wielkie sprzątanie i rozliczenie, jako podstawa do wszystkiego.
Dzisiaj UE,- to otwarty folwark, Niemców i Rosji, która celuje w powrocie do imperium sowieckiego, z zagarnięciem pod jeden parasol, wszystkich byłych republik, oraz rozbioru Polski, na spółkę z Niemcami. Na tej drodze była jedna prawdziwa bariera - to Prezydent Lech Kaczyński. To było, główną przyczyną zamachu w Smoleńsku. W tym czasie rząd warszawski, to mozaika wykreowana za pieniądze Niemieckie i Rosji, na bazie wszech władnej SB-ecji, WSI, KGB i STASI. Pojawili się „seryjni samobójcy” w całej Europie, wstawianie „pewniaków” na stołki w poszczególnych krajach i UE, gdzie nastąpiło rujnowanie i uzależnianie wszystkich od Berlina i Moskwy. Ułatwione zadanie manipulacją „konfitur”, dające krocie do kasy Rosyjskiej i Niemieckiej. To totalne uzależnienie energetyczne. Ciągły dopływ pieniądza to wielkość dla maluczkich, i dyktatura – bezprawne przejecie Krymu, destabilizacja i militarna inwazja pełzająca na Ukrainie. Z tego powodu nałożono sankcje na Rosję, co do których, tylko Niemcy były przeciwne i są nadal, ze względów polit-ekonomicznych. Sankcje USA, obniżenie cen światowych zasobów energetycznych, spowodowały, nędze w Rosji, oraz uszczuplenie wpływów do kas niemieckich. Ta operacja ma swoje podłoże powodzenia, USA co najmniej w 90% kontroluje zasoby najbogatsze w krajach arabskich. Więc zaostrzenie i iskrzenie w Syrii, która przez lata otrzymywała pomoc z USA, (pomimo różnych sprzeciwów) ponieważ Syria praktycznie nie jest w posiadaniu zasobnych pól naftowych. Wiec takie państwo wpuści każdego, kto da jakąś ofertę bycia lepiej, nawet w celu mordowania ich braci w krajach ościennych – z czego skorzystała Rosja, a ostatnio odgraża się bombardowaniem Iraku i innych. Syria stała się przyczółkiem dla Rosji, do opanowania ropy w tym najbogatszym rejonie świata, i pełzając wyeliminować wpływy USA. Lub szantażować świat, rozwaleniem pół naftowych arabskich. Wówczas ich zasoby będą bezcenne. Praktycznie, od tego zależy światowa wielkość, wszechwładności Rosji i światowa Wielkość Rzeszy Niemieckiej, a kluczem (raczej wytrychem) jest ropa arabska. Stąd taka wielka miłość do Syrii, wujka Putina i miłosierdzie cioci Merkel w przyjmowaniu już zaprogramowanym odpowiednio tzw. syryjskich uchodźców – widocznie to im się opłaci w przyszłości, ano zobaczymy, mam wątpliwości.
To co robi wspólniczka Putina Merkel, już potępiła UE, nie w komplecie. Natomiast szczytem debilstwa, popisała się Norwegia – w przyznaniu dla Merkel – Pokojowej Nagrody Nobla, za miłosierdzie okazane uchodźcom z Syrii?. Natomiast, wniosek oficjalny sprzed roku dla Merkel, mówi o pokojowym rozwiązaniu konfliktu na Ukrainie. A w istocie, ani żadnej rzeczy która jego jest. Natomiast jako opium dla ciemnoty, niewątpliwie podnosi to reputację Merkel i Niemców, z głębokiego dna. W dzisiejszym układzie Europy czy UE, tworzenie polityki „Miedzy Morza”, pomiędzy Rosją a Niemcami, będzie bardzo trudne wręcz niemożliwe. Takich złodziei Komorowskich, nie potrafimy odstawić na śmietnik, a ilu jest ich u nas i w państwach „Miedzy Morza”. Napracujemy się, a szkopy z kacapami przejmą nad tym kontrolę.

Lubomir - 03.10.15 20:33
Plany realnej unifikacji państw Międzymorza najwyraźniej trafiają na opór Niemców. Ostatnio Praga zaproponowała Grupie Wyszehradzkiej wspólną ochronę południowej granicy Węgier. Jednak liczy się najwyraźniej tylko to, co do wierzenia ogłoszą Niemcy, ich kolaboranci i konfidenci. Wolni Europejczycy z państw Grupy Wyszehradzkiej są ignorowani. Realne fakty związane z Grupą Wyszehradzką są zamilczane. Za holocaust zadany Europie, to Niemcy niemo powinni stać na baczność i czekać na polecenia płynące z Wolnej Europy. Euro-Niemcy już raz najechali i sterroryzowali prezydenta Vaclava Klausa na Zamku Hradczańskim. Dzisiaj swoje władztwo usiłują rozciągnąć na wszystkich czeskich decydentów. Dozbrajanie Litwy przez niemiecką zbrojeniówkę, to też wbijanie klina pomiędzy polsko-litewską współpracę wojskową.

DEF - 03.10.15 19:45
Panie Kałuski polecam książkę "MSZ polski czy antypolski", nie są to jakieś dziennikarskie wypociny tylko ambitna praca ambasadora p. Balińskiego.

Co do wspólnoty Słowian, instalowane u nas władze zawsze doprowadzały do rozbijania wszelkich prób zjednoczenia przez co Słowianie uważają nas za Judaszy Słowiańszczyzny.
Tak było z panslawizmem i tak jest obecnie.

Marian Kałuski - 03.10.15 13:45
Można ożywić grupę wyszehradzą i jeśli to będzie możliwe poszerzyć ją np. o Chorwację i Rumunię. Niestety, ona nie obejnie jednak Ukrainy, Białorusi i Litwy z wielu powodów. Czyli to nie będzie Międzymorze marsz. Józefa Piłsudskiego oraz jakiego chce PiS.
Wzmocnienie grupy wyszehradzkiej powinno być celem polskiej polityki zagranicznej - polskiej polityki regionalnej.
Marian Kałuski, Australia

aja - 03.10.15 12:14
Zbudować Międzymorze,
nie na Marsie
a na tej Ziemi!

Prezydent Andrzej Duda stwierdził w przemówieniu wygłoszonym na forum Zgromadzenia Narodowego (połączonych izb Sejmu i Senatu RP), że polityka zagraniczna nie potrzebuje rewolucji, ale wymaga pewnych korekt. Wśród nich ma znaleźć się między innymi wzmocnienie wymiaru regionalnego polskiej polityki zewnętrznej, w tym zwłaszcza relacji z sąsiadami. Również dzień przed zaprzysiężeniem, 5 sierpnia 2015 roku w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej zwrócił uwagę na znaczenie aspektu regionalnego. "Myślę o tworzeniu bloku partnerskiego od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego i Adriatyku" /Międzymorze/ – powiedział Andrzej Duda.

aja - 03.10.15 11:11
Powtarzam za p. Kałuskim,
Niech żyje mądrość!
Niech żyje!
Tego nam TU potrzeba...

Marian Kałuski - 03.10.15 7:26
Jestem pełen podziwu dla gruntownej wiedzy historycznej i znajomości sytuacji geopolitycznej środkowej i wschodniej Europy przez 99% Polaków, a przede wszystkim wszystkich polityków polskich od 1989 roku.
Idea Międzymorza to bujanie w obłokach. Na więcej Polaków tutaj na Ziemi nie stać. Ale jest okazja na utworzenie Międzymorza w obłokach - na Marsie. Otóż uczeni udowodnili istnienie wody na tej planecie. Może tam są też morza i już dzisiaj warto pomyśleć o utworzeniu tam Międzymorza. Niech Polacy zabłysną światowym uznaniem i zaproponują na forum ONZ dyskusję na ten temat. Marsjańskie Międzymorze może się okazać bardziej realne do osiągnięcia niż to w Europie Srodkowo-Wschodniej.
Niech żyje mądrość!
Marian Kałuski, Australia

Robert - 02.10.15 15:11
ABC, ta ankieta to jest zwykły trick i przekręt - bo powinno się też pytać o to samo inne nacje z uwzględnieniem, kto dzierży władzę i media.
Przekrętem na pewno jest to, że po cwaniacku zrobiono rozpiskę i rozdzielne procentowe pytanych na wszystkie ankietowane kraje. I tak w sprawie kochania lub nienawidzenia Polski bez podawania przyczyn tych wypowiedzi a o które ABC się domaga, liczba ankietowanych to 100%, W przypadku innej nacji również 100%. Dlaczego brakuje Niemców? do kochania.
A więc, jeżeli nas kocha 27% i 12% pogardza - to tutaj mamy wynik jak w Euro-Songs, ale sumy 100% nie widać. Natomiast poszatkowana grupa ankietowa w (100%) kochając innych bardziej, automatycznie nie jest liczona że kochają też Polaków? czy Polskę? - Panie ABC, ja wiem, że to nie pańskie wybryki, ale kogoś tam na Litwie, kochających inaczej. Mogę powtórzyć za Panem Lubomirem, Polacy kochają Litwę.

aja - 02.10.15 14:39
KOMENTARZ DO KOMENTARZY
Nie jest zaskoczeniem fakt, że nowy prezydent Andrzej Duda będzie prowadził aktywną politykę zagraniczną w stosunku do państw Europy Środkowo-Wschodniej, widząc w nich swoistą przeciwwagę dla Rosji. Czy wskrzesi ideę "międzymorza", której hołdował marszałek Piłsudski?
W rozmowie z PAP Duda podkreślił, że myśli o utworzeniu partnerskiego bloku państw od Bałtyku po Morze Czarne i Adriatyk. Zapowiedział też, że spotka się przywódcami państw Europy Środkowo-Wschodniej, zainteresowanych sojuszem, które mógłby realizować wspólne interesy w ramach Unii Europejskiej.
Za "Na temat' i PAP.
Dlaczego więc mamy zapomnieć o 'jakimś Międzymorzu'.
Pan Kałuski był zawsze w opozycji do PiSu i prezydenta Dudy (przed jego wyborem) , a szczególnie do braci Kaczyńskich. Zobaczymy czy ten pan zmieni swoje nastroje po 25 października br.

york - 02.10.15 14:02
Nie wiem, jak kto, ale ja nie mam zamiaru rezygnować z myśli o idei Międzymorza, bo to by oznaczało, nie myśleć w kategoriach polskiej racji stanu, a w kategoriach putinowskiej racji stanu i na tym polegają różnice w podejściu do tego bardzo ważnego problemu, tym bardziej, że za tą ideę zapłaciły najwyższą cenę ofiary zbrodni smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku na czele z Prezydentem profesorem Lechem Kaczyńskim.
Powoływanie się zaś przez Pana Mariana Kałuskiego na reżimowe media, a takim jest między wielu, a to bardzo wielu innymi „Rzeczpospolita” czy „Gówno Warta” jest godne, już tylko politowania, bo w moim poczuciu wartości, nie przystoi przecież kopać leżącego.

ABC - 02.10.15 12:11
"ABC Pana uwaga nie jest właściwa.Bo, gdzie jest wykazana wrogość Litwinów
do nas Polaków? A widzę,że uwaga odnosi się do mnie. Dowodów wrogości
Litwinów do Polski jest sporo. Pisze Jan Orawicz

Tak, ta uwaga odnosi się do TYCH wpisów, które są OGOLNE i wnoszą bardzo mało do tematów poruszanych na Kworum - ale NIE WIEM DLACZEGO COKOLWIEK KTOS NAPISZE inaczej niz Pan Jan, to Orawicz przyjmuje tak bardzo osobiscie....?///??/

Oto wrogość Litwinów do Polski BO ONA JEST NAPRAWDĘ!

W niedawnym badaniu opinii publicznej więcej niż co czwarty (27%) respondent uznał Polskę za "WROGIE PAŃSTWO'. Zaledwie 12 procent - za państwo PRZYJAZNE!

Sondaż SPRZED KILKU MIESIECY przeprowadził litewski instytut Spinter tyrimai na zlecenie wpływowego portalu Delfi.lt. Uczestniczyli w nim mieszkańcy Litwy w wieku od 18 do 75 lat.

Wynika zeń, że dla 72,5 proc. Litwinów najbardziej wrogim państwem jest Rosja, na drugim miejscu niespodziewanie znalazła się Polska (26,8 proc.), na trzecim Białoruś (19,1 proc.). Do przyjaciół zaliczyli Łotwę i Estonię (71,4 proc.) oraz państwa północne (Dania, Norwegia, Szwecja i Finlandia - 46,4 proc.). Polskę za przyjacielski kraj uznaje 12,6 proc Litwinów.

Ale to też wynikało z danych, które wyłożyłem w poprzednim wpisie jak "kawę na ławę"...

Marian Kałuski - 02.10.15 12:00
Panowie, zapomnijcie o jakimś Międzymorzu. To co było możliwe do zrealizowania z Ukrainą (i tylko z Ukrainą!) sto lat temu, dzisiaj jest nieaktualne. Międzymorza NIE CHCA ani Litwini, ani Białorusini, ani Ukraińcy. Gdyby chcieli, to coś byłoby robione w tym kierunku. To do giedrojciowych głów naszych polityków w ogóle nie dochodzi. Litwini, Białorusini i Ukraińcy swą tożsamość narodową budują na antypolonizmie. Stąd toczy się tam walka w niedobitkami polskimi i wszystkim co jest polskie. W dzisiejszej "Rzeczypospolitej" czytamy, że rząd litewski jest zdeterminowany zlikwidowaći szkoły polskie w Wilnie i na Wileńszczyźnie.
I za to - za to polakożerstwo - 26% Polaków nie lubi Litwinów (to i tak mało!!!). Natomiast ponad 95% Litwinów nie lubi Polaków tylko i wyłącznie za to, że są Polakami. WSZYSCY (wyjątki potwierdzają regułę) Polacy, którzy odwiedzili Litwę mówią o okazywanej im wrogości, kiedy Litwini dowiedzieli się, że są Polakami. Wiele jest na ten temat w Internecie. - To do słusznej uwagi pana Jana Orawicza. "ABC" medal ma dwie strony a nie jedną!
Marian Kałuski, Australia

york - 02.10.15 11:07
Powracam do tej dyskusji, bo nie tak dawno, bo w 31 (140) 2015 numerze tygodnika w Sieci z 3-9 sierpnia bieżącego roku można znaleźć znakomity tekst profesora Ryszarda Terleckiego /polski historyk, nauczyciel akademicki, profesor nauk humanistycznych, dziennikarz i polityk, poseł na Sejm VI i VII kadencji/ pod tytułem „Sowiecki stempel na wołyńskiej rzezi”, gdzie opisuje on misję generała Kazimierza Sawickiego, dowódcy Armii Krajowej we Lwowie, który przez wiele miesięcy prowadził rozmowy z ukraińskim podziemiem.
W chwili, kiedy porozumienie było już niemal gotowe, na polecenie polskiego rządu w Londynie negocjacje te zostały zerwane, a generał Sawicki jest zdania, że było to skutkiem ustępliwej wobec Sowietów polityki, nie tylko polskiego rządu w Londynie, ale również i rządu brytyjskiego, który był naciskany przez Stalina.

york - 02.10.15 10:31
Bardzo celna i trafna uwaga w tej dyskusji Pana Jana Orawicza, bo wszystkie animozje pomiędzy nami, a Litwinami, Ukraińcami są dziełem naszych odwiecznych wrogów, a więc Rosji i Niemiec, które kierowały i kierują się łacińską maksymą „divide et impera”, czyli dziel i rządź.
Bo przecież wystarczy jakaś mniejszość narodowościowa wsparta agenturą, by doprowadzić do konfliktu i nie jest to bynajmniej wynalazkiem współczesnych nam czasów, bo tak było od dawna i śmiało można cofnąć się do czasów powstania Bohdana Chmielnickiego, a w czasach bardziej nam współczesnych powiedzmy z Banderą, który jest „dziełem” w równej mierze Niemiec, jak i Rosji.
Te dwa totalitarne kraje w ścisłym sojuszu napadły na Polskę w 1939 roku i żywotnie potrzebne były im konflikty wewnątrz zagarniętych prowincji, by łatwiej było nimi zarządzać.
Tak samo jest obecnie z Litwą oraz innymi krajami naszego regionu, które mogą stać się uczestnikami sojuszu państw Międzymorza, od Litwy, Łotwy i Estonii, aż po kraje grupy Wyszechradzkiej oraz inne jeszcze kraje basenu Morza Czarnego i Adriatyku, które w ścisłym sojuszu głównie ze Stanami Zjednoczonymi oraz innymi krajami NATO mogą skutecznie przeciwstawić się zagrożeniom ze strony nieobliczalnej dziś Rosji oraz wojujących dziś inaczej, bo ekonomicznie Niemiec.
Ważność dla naszego regionu strategii „Międzymorza” dostrzegał już Marszałek Józef Piłsudski, później środowisko paryskiej „KULTURY”, Prezydent profesor Lech Kaczyński, amerykańska agencja analiz strategicznych Stratfor, a ostatnio najwyraźniej zamierza kontynuować tą linię myślenia Prezydent doktor Andrzej DUDA.
Tymczasem jednak, co może być ratunkiem dla Polski oraz innych krajów Międzymorza jest śmiertelnym zagrożeniem dla imperialnych tradycji i zapędów Rosji i Niemiec i stąd podsycanie takich animozji między Polakami i Litwinami, jakie mają miejsce na Litwie, a najdobitniejszymi przykładem jest prowadzona przez Rosje wojna hybrydowa na Ukrainie.

Lubomir - 02.10.15 7:48
Temat Litwy wciąż powraca, niczym temat przynależności państwowej Tajwanu i temat dwóch Korei. Ciekawe kto pierwszy rozwiąże ten problem, dokonując historycznego zjednoczenia?. Oby Europa tylko nie stała się terenem wojny wszystkich ze wszystkimi. Separatyzm Katalończyków czy próby secesji Wysp Kanaryjskich od Królestwa Hiszpanii, sygnalizują ten problem. Polska nie patrząc na chimery lietuviskich ultrasów, powinna iść swoim własnym torem i wydawać np znaczki pocztowe z kolejną rocznicą Unii Lubelskiej, chrztu Litwy, czy mapami Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Rzeczypospolitej Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Z pewnością coraz większa liczba Litwinów odkrywałaby szczere intencje Warszawy i Krakowa, stolicy Polski i stolicy historycznej, Wielkiej RP.

Jan Orawicz - 02.10.15 4:07
Witam Pana Panie historyku ze wspanialą cześcią naszej historii. Waśnie
ciekawy jest temat rozwoju polskiej prasy w okresie zaborów,która starała
się podtrzymywać ducha polskości. Cały ten materiał jest doskonale opracowany. Owszem bliżej nam znane są zrywy wolnościowe,ale wartości
rozwojowe naszej powszechnej narodowej kultury są słabo znane. A więc
nasze księgarnie w okresie zaborów,oświata ,biblioteki,wydawnictwa i prasa.
Łączę pozdrowienia!

Jan Orawicz - 01.10.15 21:16
ABC Pana uwaga nie jest właściwa.Bo, gdzie jest wykazana wrogość Litwinów
do nas Polaków? A widzę,że uwaga odnosi się do mnie. Dowodów wrogości
Litwinów do Polski jest sporo. Ta wrogość jet podsycana przez mniejszość
rosyjska na Litwie i specsłużby Putina. To jest zjawisko oczywiste,o którym
czczęsto piszą różne media i naoczni świadkowie. Obecnie na Litwie idą znów
uderzenia w polską OŚWIATĘ. Zna Pan te sprawę? Pozdrawiam

ABC - 01.10.15 18:18
PS Zródło: Kurier Wileński

ABC - 01.10.15 18:16
Panowie! W tej dyskusji potrzebne są fakty
Oto ostatnia ankieta (luty 2015)



KTÓRE Z OŚCIENNYCH PAŃSTW JEST NAJBARDZIEJ WROGIE WOBEC LITWY?

Rosja 72,5 proc.
Polska 26,8 proc.
Białoruś 19,1 proc.
Kraje skandynawskie (Norwegia, Dania, Szwecja i Finlandia) 2,8 proc.
Kraje bałtyckie (Łotwa, Estonia) 1,2 proc.
Nie wiem/nie powiem 14,3 proc.

KTÓRE Z OŚCIENNYCH PAŃSTW JEST NAJBARDZIEJ PRZYJAZNE WOBEC LITWY?

Kraje bałtyckie (Łotwa, Estonia) 71,4 proc.
Kraje skandynawskie (Norwegia, Dania, Szwecja i Finlandia) 46,4 proc.
Polska 12,68 proc.
Białoruś 6,5 proc.
Rosja 3,65 proc.
Nie wiem/nie powiem 11,3 proc.

Jan Orawicz - 01.10.15 2:00
Wrogość Litwinów do nas Polaków wypływa od Rosjan. Rosji zależy
na budowaniu wrogich stosunków także Białorusinów do Polski.Tego
zjawiska wrogości do Polski nie zauważy się wśród Łotyszy i Estończyków.
Dochodzi do tego Ukraina. W tej chwili trudno określić stopień wrogości
Ukraińców do nas Polaków. Ale nie jest z tą sprawą nazbyt wesoło. Tam
mocno jest zakorzeniona idea Wielkiej Ukrainy,które to pojecie stworzył
zbrodniarz Bandera,co to po sobie zostawił ogromne morderstwa
popełnione na nas Polakach. Tak po prawdzie ten zbrodniarz wbił potwornego
klina między nami,a Ukraińcami

Lubomir - 26.09.15 11:58
Są narody działające poza i ponad prawem. Ich dziwnie nikt nie oskarża o rasizm, ksenofobię czy jezykową nienawiść. Widocznie ci co formułują tego typu zarzuty wobec innych, są krzewicielami i protektorami tego typu zachowań. To Moskwa i Berlin spłodziły Lietuvę, spłodziły nic nie znaczący land-bantustan w Europie. Realna unia Litwy z Polską - rodziła wielkość. Pozorna unia Litwy z całym kontynentem i całym światem, powoduje skarlenie Wielkiej Litwy. Czas na odfałszowywanie historii. Czas przypomnieć, że Katkevićius to Chodkiewicz a Grybauskaite to Grzybowska, niczym Plac Grzybowski w Warszawie. Niezależnie od wybryków grupek lietuviskich ultrasów, Polacy niezmiennie kochają Litwę.

Wszystkich komentarzy: (34)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1930 roku
Konstantynopol i Angora zmieniły nazwę na Stambuł i Ankara


28 Marca 1943 roku
Zmarł w Kaliforni Siergiej Rachmaninow, rosyjski kompozytor, pianista i dyrygent (ur. 1873)


Zobacz więcej