Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 11.11.13 - 11:48     Czytano: [2980]

Czy ekologia może być prawicowa?


Truizmem jest stwierdzenie, że środowisko jest jedno, wspólne, dla wszystkich mieszkańców Ziemi. Jak mówił Mostafa K. Tolba, pierwszy przewodniczący programu Ochrony Środowiska ONZ (UNEP),: „środowiska nie odziedziczyliśmy po przodkach, a pożyczyliśmy od naszych dzieci”, dlatego mamy obowiązek tak je użytkować i przekształcać, by mogło służyć po nas jeszcze wielu następnym pokoleniom. Międzynarodowa społeczność już dawno przekonała się, że problemy ekologiczne należy rozpatrywać w skali globalnej, nie zważając na podziały geograficzne i polityczne. Natomiast rozwiązania konkretnych problemów trzeba szukać w miejscu zamieszkania, mobilizując lokalne społeczności zgodnie z hasłem: „myśl globalnie-działaj lokalnie”.
Tak więc, tytuł artykułu może być odczytany jako przewrotne pytanie retoryczne. Przecież środowisko mamy jedno i wszyscy w równym stopniu ponosimy za nie odpowiedzialność. Jednak to, w jaki sposób z tego zadania się wywiązujemy, niewątpliwie zależy także od politycznych przekonań.

Nie wiem, czy ci wszyscy, którzy tak zdecydowanie określą, postawione w tytule pytanie, jako bezsensowne, równie szybko potrafią np. określić samo słowo „ekologia”. Cóż to takiego jest ekologia? Tadeusz Burger, publicysta ekologiczny, w swych „Uwagach o świadomości ekologicznej”, określa ją, jako znajomość procesów zachodzących w ekosferze i poszczególnych ekosystemach, jako umiejętności przewidywania ekologicznych skutków podejmowanych działań, wiedzy o zanieczyszczeniach, zagrożeniach i możliwościach przeciwdziałania im.” Oczywiście, nie jest w tej chwili ważna sama definicja, istotne jest natomiast, w jaki sposób i czy w ogóle człowiek odnajduje swoje miejsce w środowisku naturalnym. Jak rozumie to środowisko i czy potrafi z niego właściwie korzystać i kształtować je?
I nie ma tu żadnych przypadkowości, nie są tu najważniejsze uczone wywody, tworzone prawo danego kraju, czy też konwencje międzynarodowe. Jedno jest tylko prawo regulujące wzajemne relacje między człowiekiem, a środowiskiem naturalnym, prawo, od którego wywodzić powinno się wszystko, prawo, zapisane w biblijnej Księdze Rodzaju. Warto je przypomnieć: „ A wreszcie rzekł Bóg: uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi. Po czym ich błogosławił, mówiąc: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną”. Tak więc, to oczywista dyrektywa, jednocześnie zobowiązująca nas do zdania sprawozdania z nadzorczego korzystania ze środowiska, z czym, oczywiście, nie można dyskutować. Jednocześnie, inny werset Księgi Rodzaju mówi: „Pan Bóg wziął, zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał”. I to jest również dyrektywa, wcale niebędąca w sprzeczności z poprzednią. Oczywiste, bowiem jest, że to człowiek jest panem całej ziemi, całej przyrody, ale również został on zobowiązany do troski o nią, do dbania o Ziemię. Jest panem i władcą, ale jednocześnie dobrym gospodarzem, takim ogrodnikiem samego Boga, jak pisał ks.Grzesica. Jest współpracownikiem Boga. Czyż więc, jest tu jakaś sprzeczność? Czy w ogóle można mówić o sprzeczności w tym, co objawia nam Biblia? Oto tak właśnie został umocowany człowiek, który nie może być odseparowany od środowiska, bowiem jest w nią wkomponowany. Tworzą jedność, żyją w symbiozie. Człowiek, stworzony na obraz i podobieństwo Boże, co podkreśla jego świętość i jego nadrzędność, otrzymał od swego Stwórcy ziemię, aby działał mądrze, wykazując umiarkowanie w swej działalności biologicznej i technicznej. Ot i wszystko. Cała mądrość, która została człowiekowi zadana. Z tego zadania także będzie człowiek rozliczony, a jeśli tylko chwilę się zastanowimy, to już, zupełnie nieświadomie, się rozliczamy.
Jak więc dziś wygląda ta nasza symbioza, jak korzystamy z tego ogromnego daru, jaki otrzymaliśmy?

Jan Paweł II tak mówił: „Człowiek końca XX wieku, opanowany pragnieniem posiadania i używania, bardziej aniżeli bycia i wzrastania, używa w nadmiarze i w sposób nieuporządkowany zasoby ziemi, narażając przez to własne życie.....Człowiek, który odkrywa swą zdolność przekształcania i w pewnym sensie, stwarzania świata własną pracą, zapomina, że zawsze dzieje się to w oparciu o pierwszy dar otrzymany od Boga na początku, w postaci rzeczy przezeń stworzonych. Człowiek mniema, że samowolnie może rozporządzać ziemią, bezwzględnie podporządkowując ją własnej woli, tak, jakby nie miała ona własnego kształtu i wcześniejszego, wyznaczonego jej przez Boga, przeznaczenia, które człowiek, owszem, może rozwijać, lecz któremu nie można się sprzeniewierzać”.
Jakież to proste. Oczywiście, nie możemy, bo nawet nie jesteśmy w stanie, sprzeciwić się przeznaczeniu, lecz możemy je rozwijać. Nie możemy zajmować miejsca Boga, co w końcu powoduje bunt natury, tyranizowanej przez człowieka, a nie przez niego rządzonej. Powstałe tym sposobem szkody, rany zadane ziemi, są niejednokrotnie nieodwracalne i w efekcie obracają się przeciwko człowiekowi. Jan Paweł II tak określa ten stan:
„Najgłębszą i najpoważniejszą implikacją moralną kwestii ekologicznej, jest brak szacunku dla życia, który charakteryzuje wiele zachowań sprzecznych z zasadami ochrony środowiska. Zdarza się często, że potrzeby produkcji przeważają nad godnością pracownika, a interesy ekonomiczne biorą górę nad dobrem jednostek, czy nawet całych społeczności. W takich wypadkach, zanieczyszczenia, czy zniszczenia powodowane w środowisku, są skutkiem ograniczonego i wynaturzonego światopoglądu, który wiąże się czasem z prawdziwą pogardą dla człowieka.”
W encyklice „Sollicitudo rei socialis”, Jan Paweł II przedstawił trzy zasady określające stosunek człowieka do przyrody:
1. Pierwsza zasada nienaruszalności natury i struktury świata – oznacza, że nie wolno używać w sposób dowolny składników świata – minerałów roślin i zwierząt. Cele gospodarcze należy podporządkować naturze tych składników i ich wzajemnym powiązaniom,
2. Druga zasada to zasada ochrony życia, zdrowia i środowiska naturalnego,
3. Ostatnia, trzecia zasada, dotyczy umiarkowanego eksploatowania zasobów. Mówi ona, że zasoby świata są własnością całej ludzkości, a więc także przyszłych pokoleń. Należy, zatem tak korzystać z bogactw naturalnych tak, aby uwzględnić również dobro pokoleń następnych.

Nauki Kościoła poprzez sfery: moralną i etyczną, a także kształtowanie postaw społeczeństwa chrześcijańskiego, z trudnością, torują sobie drogę do gospodarczej rzeczywistości. Tu jednak powstały daleko idące zmiany w środowisku, ostro zarysowały się trendy degradacji przyrodniczych zasobów, które dziś, ogromnym wysiłkiem społeczeństwa, staramy się zmienić.
Kryzys gospodarczy i społeczny okresu zniewolenia komunistycznego boleśnie i namacalnie się przeplatał z ekologiczną dewastacją polskiej ziemi, co stawiało pod znakiem zapytania podstawy biologicznej egzystencji Polaków. Rabunkowa i bezmyślna eksploatacja środowiska przyrodniczego stała, in expressis verbis, w sprzeczności z zacytowaną wyżej oceną naszego papieża. Zachodnie kraje, znacznie szybciej, niż Polska, zorientowały się, że lansowana w okresie powojennym industrializacja, intensyfikacja produkcji rolnej, i urbanizacja prowadzą do nieodwracalnych zmian w środowisku, a w konsekwencji do pogorszenia warunków życia społeczeństwa. Poprawa ekonomicznych wskaźników nie jest gwarancją na lepsze zaspokojenie potrzeb człowieka. Możemy mieć, bowiem do czynienia ze wzrostem, ale bez rozwoju, ze wzrostem, który wcześniej czy później napotka na ekologiczne bariery. Nie można rabunkowo eksploatować naturalnych zasobów, bez ograniczeń produkować zanieczyszczeń zatruwających powietrze, wodę i glebę, zwiększać plonów podnosząc dawki nawozów i pestycydów. W końcu proces degradacji osiągnie takie rozmiary, że spowoduje załamanie gospodarczego wzrostu. Na istnienie takich ekologicznych barier wskazywał raport pt: „Nasza wspólna przyszłość” opracowany przez Komisję ds. Rozwoju pracującą pod przewodnictwem pani Gro Haarlem Brundtland. Raport postulował potrzebę inkorporowania zasad ochrony środowiska do sektorowych strategii rozwojowych, by w ten sposób uniknąć barier wzrostu i zapewnić rozwojowi trwały, zrównoważony charakter.

Rok 1989 był także początkiem koniecznych zmian, mających na celu podtrzymanie środowiska życia i wzięcia odpowiedzialności za przyszłe pokolenia. Rozwijać się zaczęły różne nurty ekologiczne o rozmaitych formach i programach działania oraz okolicznościach i powodach działania. Wśród nich, wyróżnić trzeba, bez wątpienia, franciszkańskie organizacje ekologiczne, jak np. Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu, skupiający kleryków franciszkańskich, czy też ekologiczne grupy osób świeckich, działające w powiązaniu z różnymi zakonami franciszkańskimi i inne, jak np. Polski Ruch Ekologiczny, powstały w 1980r., który w panoramie ruchów ekologicznych zajmuje pozycję szczególną. Generalnie można powiedzieć, iż celem ruchów, którym patronuje św. Franciszek, jest czynny udział w budowaniu cywilizacji miłości, opartej na prymacie osoby nad rzeczą, etyki nad techniką, umiłowaniem tego, aby „bardziej być”, przed dążeniem, aby „więcej mieć”, a także miłosierdzia nad sprawiedliwością, poprzez braterskie traktowanie człowieka i przyrody. Wszystkie te ruchy współorganizują i uczestniczą w licznych konferencjach naukowych, a ich przedstawiciele uczestniczyli nawet w podzespole do spraw ekologii, w czasie obrad okrągłego stołu (celowo pisane z małej litery).

Trzeba mieć na uwadze fakt, że istnieje także całkiem niemała grupa intelektualistów i naukowców, działających, ich zdaniem, na rzecz ochrony przyrody, którzy są skłonni przypisywać chrześcijaństwu odpowiedzialność za degradację środowiska w naszej części globu. Uważają oni, że chrześcijańskie nauki o stworzeniu, z człowiekiem stojącym na szczycie piramidy wszystkich stworzeń, zaciążyły bardzo na stosunku człowieka do przyrody. I tak. np. L. Whitte’ sformułował zarzut, że...” religia chrześcijańska jest antropocentryczna. Nie tylko ustanowiła dualizm między człowiekiem a naturą, ale jeszcze podkreśliła, że było wolą Bożą, by człowiek eksploatował naturę dla własnych celów”. To oni i nie tylko, uważają, że sam człowiek, bez niczyjej pomocy, jest w stanie zniszczyć swe środowisko naturalne, a już człowiek – chrześcijanin, w szczególności. Rush Limbaugh, amerykański publicysta radiowy, dziwi się arogancji i zarozumiałości człowieka z jego osiągnięć, który przecież sam jest skutkiem Stworzenia, z pewnością, więc nie jest w stanie zniszczyć „ten najwspanialszy twór Wszechświata”, którego pochodzenie, rozmiar, czy też umiejscowienie nie jest sobie nawet w stanie wyobrazić. No, bo, jak to jest możliwe. Ziemia ma już ok. 4 mld. lat, a jej arcywróg - człowiek, żyje na niej ok.200 tys. lat. Przez te wszystkie lata, potężne siły natury, które zmieniały jej oblicze, nie zdołały jej zniszczyć, a człowiek, szczególnie człowiek ostatnich 60 lat, okaże się mocniejszy od wszystkich kataklizmów minionych wieków?

Doskonałość przeraża Limbaugha. Pisze on: „Ta jedna, mała planeta posiada warunki konieczne do życia i jest idealnie usytuowana w systemie słonecznym. Gdyby się znajdowała nieco dalej od słońca, byłaby jedna wielką Antarktydą; gdyby była tylko trochę bliżej, stałaby się jak Sahara, ogromną pustynią”. Trudno się z tym nie zgodzić. Ziemia jest, więc precyzyjnie położona, a to oznacza, iż nie może być dziełem przypadku. Ludzie nie mają z jej powstaniem nic wspólnego. Jesteśmy wszyscy zaledwie cząstką tej planety i egzystujemy na niej obok innych stworzeń. Nie jesteśmy z pewnością, jak nas przedstawiają ochroniarze od środowiska, naturalnymi wrogami przyrody, lecz zadaniem naszym jest współistnienie z innymi gatunkami zamieszkującymi ziemię. Mamy jednak do wykonania specjalne zadanie.

Podstawowa egzystencja większości zwierząt, czy owadów zależy od tego, czy zjedzą one inne zwierzę, czy owada, czy też nie. Człowiek zaś jest tym, który potrafi uporządkować bałagan i nieład spowodowany przez siebie i inne stworzenia. Tylko człowiek. I w tym aspekcie także przejawia się jego wyższość i jego posłannictwo. Jest oczywistą prawdą, że człowiek sam narobił na tym świecie wiele nieporządku, lecz przedstawianie go jako odwiecznego wroga ziemi, to przejaw ludzkiej próżności, żeby nie powiedzieć dosadniej. To oni właśnie, we własnym interesie, chcą w nas wmówić poczucie winy za to, że mimo wszystko żyjemy, ignorując ich ostrzeżenia, czy też wyniki pseudo badań. Spróbujmy zdiagnozować specjalne dwa naturalne zjawiska, którymi współcześni ekowojownicy straszą nas od kilku ostatnich dziesięcioleci.
Jakże często, pierwsze strony gazet, lub najważniejsze informacje telewizyjne, porażają nas widmem nieuchronnych katastrof, np. zwykłą grypą, która stać się może powodem śmierci milionów (przeżyjesz, jeśli się zaszczepisz), nieuchronnym trzęsieniem ziemi, chorobą wściekłych krów, czy ptasią grypą itp. Za każdą, z tych informacji, kryją się oczywiście autorytety profesorskie. Te profesorskie, dyżurne autorytety, straszą nas także naturą. Już w 1972 roku, „uczeni prorocy”, w swym raporcie Klubu Rzymskiego, zaczęli nas straszyć także i kosmosem. Z tą datą, wiąże się cała seria ruchów pseudoekologicznych. Warto tu przypomnieć, że raport przewidywał także:
- iż, w 1981 roku wyczerpią się światowe rezerwy złota,
- a od 1987r, brakować będzie cyny, od 1990 – ołowiu,
- ropa naftowa miała się skończyć 1992, a złoża gazu, miały się wyczerpać w 1995r.

Sztandarową, katastroficzną wizją jest ocieplanie się klimatu. Jest prawdą, iż nad Antarktyką, od czasu do czasu zdarza się spadek poziomu ozonu, który, po krótkim czasie wraca do normy. Etatowi prorocy zagłady Ziemi, cyklicznie nas alarmują o niebezpiecznym ocieplaniu się klimatu w skutek powiększania się dziury ozonowej, powstałej na skutek działalności człowieka i jego rozwoju technologicznego. Ta działalność podobno zniszczy całą osłonę ozonową, a przecież, przez te tysiące lat, tysiące razy więcej, niszczących ozon substancji i gazów, niż w ostatnich dziesięcioleciach, zdołali wytworzyć wszyscy razem wzięci producenci freonów, zostało wyemitowanych do atmosfery z kraterów czynnych wulkanów. I nic się nie stało. Uczeni twierdzą dzisiaj, że w wyniku erupcji jednego wulkanu, 4-6% ubytek ozonu w atmosferze, może utrzymywać się nad częścią naszego globu przez 2, do 3 lat. Skoro cała szkodliwa działalność człowieka nie może się równać z destrukcją dokonaną przez jeden wybuch wulkanu, to, w jaki sposób moglibyśmy zniszczyć warstwę ozonową. Matka Natura, jak mówi Lambaugh, atakuje swój własny ozon przez miliony lat i mimo wszystko ozon istnieje i jest go wystarczająco dużo. Czy to nie jest oczywiste? Przecież ozon jest produkowany (pośrednio) przez Słońce, czyżby, więc Stwórca skonstruował układ Słoneczny w taki sposób, aby jego centrum samo zniszczyło jedyną planetę swojego układu, na którym jest życie?
Różne kłamstwa ekologiczne mają swoje rozmaite przyczyny, ale najważniejsze z nich, to, zdaniem prof. Masztalerza, ignorancja, ideologia i lekceważenie wyników badań naukowych. Cechą charakterystyczna wszystkich ekowojowników jest negacja nauki i przejawiana wrogość do niej, która stworzyła system filozoficzny uprawiany przez ludzi uprawiających tzw. „głęboka ekologię”. Oto jeden z jej liderów, niedoszły prezydent USA (i dzięki Bogu), nagrodzony dwoma Oscarami i Noblem, Al Gore mówi: „wyznawcy głębokiej ekologii uważają, że człowiek jest zarazkiem, rodzajem wirusa powodującego choroby naszej planety, zagrażające jej życiowym funkcjom. Przypisują oni człowiekowi role globalnego nowotworu, który rozrasta się w sposób nie kontrolowany i na swoje potrzeby, jak nowotwór, zabiera zasoby potrzebne planecie dla jej dobra.” I to tacy ludzie, uczestniczyli i mieli uczestniczyć w podejmowaniu decyzji dotyczących świata!
Oficjalnym katechizmem wszelkiej maści ekowojowników, dowodem zagrożenia cywilizacji i nienawiścią do ludzkości, jest dokument powstały na konferencji „Szczyt Ziemi”, która w 1992r. zgromadziła w Rio de Janeiro kilkanaście tysięcy uczestników. To na tej konferencji, tzw. efekt cieplarniany, stał się problemem geopolitycznym, problemem do dnia dzisiejszego. Sekretarz generalny tej konferencji, pan Maurice Strong, w następującym oświadczeniu, odsłonił prawdziwe motywy działania takich ekologów. Oto jego wypowiedź: „Człowiek jest gatunkiem wyrwanym spod kontroli. Czyż jedyną nadzieją naszej planety nie jest załamanie cywilizacji przemysłowej? Czy nie jest naszym obowiązkiem spowodowanie takiego załamania?”. Konferencja ta wytyczyła więc, zachowany do dziś, oficjalny kierunek zmierzający do ograniczenia działalności przemysłowej, przez zmuszenie społeczeństw do zmniejszenia emisji CO2 do atmosfery. Jednocześnie zaś, pan sekretarz Strong, czołowy przywódca organizatorów politycznego poparcia dla teorii zawinionego, rzekomo przez człowieka, globalnego ocieplenia wskutek rozwoju przemysłowego, publicznie objawił swoją wrogość wobec naszej cywilizacji.
W tej ideologii oszołomów ekologicznych widać wyraźnie motywy lewicowe, czy też anarchistyczne. Np. Judy Bari, należąca do przywódców radykalnej organizacji Earth First pisze: „Myślę, że nie uwolnimy świata od zagrożeń ekologicznych, dopóki nie obalimy kapitalizmu. Według mnie, tylko w socjalizmie może istnieć społeczeństwo z ekologicznie zdrową gospodarką”. Widać wyraźnie, że zdyskredytowany powszechnie, politycznie i gospodarczo, komunizm, usiłuje powrócić pod osłoną ekologii. Z przebiegu wypowiedzi liderów konferencji w Rio jednoznacznie wynika, że motywem jej nie była ochrona środowiska, a walka z niesprawiedliwością społeczną na świecie, pojmowaną, według najlepszych tradycji komunistycznych.

W 1992r. opublikowany został protest uczonych nazywany Apelem Heidelberskim. Apel ten nawołuje do rzetelnego przedstawiania zagrożeń i wskazuje na niesłuszność, charakterystyczną dla konferencji w Rio, potępiania osiągnięć cywilizacyjnych i technicznych. Apel jest spokojną i mądrą wypowiedzią uczonych, podpisany przez ponad 4 tys. najwybitniejszych uczonych całego świata, w tym kilkudziesięciu laureatów nagrody Nobla.
Jednym, z głosów, z serii protestów uczonych jest Oregońska Petycja w Sprawie Globalnego Ocieplenia. Petycja ta, opublikowana w 1998r., podpisana została przez, ponad, 17 tys. amerykańskich uczonych.
Protesty te zostały zupełnie zignorowane przez środki masowego przekazu.

Idea efektu cieplarnianego jest obecnie tak bardzo rozpowszechniona, że ludzie niechętnie i z niedowierzaniem przyjmują wiadomość, że jest to w większym stopniu afera polityczna, niż naukowa teoria. Np., we wrześniu 1997r., amerykański rząd, (którym kierował prezydent od afery rozporkowej) zaprosił do Białego Domu 100 telewizyjnych sprawozdawców meteorologicznych na spotkanie, na którym jego przedstawiciele apelowali, aby w audycjach o pogodzie, propagowano ideę globalnego ocieplenia. Stał za tym Al. Gore, wyznawca „głębokiej ekologii”, fanatyczny zwolennik katastroficznej wizji skutków globalnego ocieplenia. Do dzisiaj straszy nim świat. Wyprodukował nawet stosowny, 90-cio minutowy film, po obejrzeniu którego, widzowie powinni (jego zdaniem) być porażeni.

Regułą ekologicznej propagandy jest głoszenie kłamstw, w myśl współtwórcy i przywódcy organizacji Greenpeace: Prawda nie jest rzeczą istotną. Ważne jest tylko to, co w oczach ludzi uchodzi za prawdę. Taka jest według nich wykładnia prawdy. Budzić to musi niepokój, wręcz grozę, bo przecież nigdy nie można być pewnym, czy autorem informacji o zagrożeniach ekologicznych (i innych) jest człowiek uczciwy, czy też taki, który skuteczność i interes własny stawia ponad prawdę i uczciwość.

Katastrofalne ocieplanie się klimatu, to ulubiony temat rozważań wszystkich tzw. ekologów, działaczy lewicowych partii, którzy za swej działalności zrobili sobie dochodowy interes, w dosłownym i przenośnym znaczeniu. Wraz z upadkiem marksizmu, ochrona środowiska stała się nowym schronieniem myśli socjalistycznej. Bezpodstawne stwierdzenia, iż wzrost stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze prowadzi do katastroficznego ocieplania, nie są oparte na solidnych podstawach naukowych, jak stwierdza Deklaracja Lipska z 1995r., a jedynie na nieudowodnionych teoriach naukowych i niedoskonałych modelach komputerowych. A przecież odrobina wiedzy z historii klimatu na ziemi wystarczy, by zrozumieć, że obecnie obowiązujące teorie nie wytrzymują krytyki zdrowego rozsądku.

Profesor Przemysław Mastalerz przypomina, że w ciągu ostatnich dwóch miliardów lat, było 5 epok lodowcowych, a obecnie trwa szósta. Żyjemy zatem w epoce lodowcowej. W okresach ociepleń, Ziemia była całkowicie wolna od lodu nawet w okolicach okołobiegunowych, a średnia temperatura była znacznie wyższa od obecnej. Geologiczne ślady pozostawione przez przesuwające się lodowce świadczą o tym, że zlodowacenia miały zmienny zasięg, co dowodzi występowania zmian temperatury. W okresach cieplejszych, lodowce cofały się w stronę biegunów, a w zimniejszych zwiększały swój zasięg, przesuwając się w stronę równika. Okresy cieplejsze, to tzw. interglacjały. Ocieplenia i oziębienia powtarzały się cyklicznie, po kilka razy na milion lat. Interglacjały były krótkie i trwały tylko po kilkanaście tysięcy lat. Obecnie żyjemy w kolejnym interglacjale, który zaczął się około11 tys. lat temu i nie potrafimy przewidzieć, kiedy się skończy. Nie ma żadnych podstaw, by straszyć ludzi, iż wody z roztopionych lodowców już niedługo zaleją Ziemię, bowiem topnienie lodowców, tak jak ich powstanie, wymaga tysięcy lat. Nie ma też podstaw do tego, by twierdzić, iż cykl wahań temperatury w naszym interglacjale dobiega końca. Obserwowane, od 100 lat ocieplenie, wynoszące około 0,5 st. C, jest po prostu wynikiem naturalnego cyklu, czyli, oznacza normalne ocieplanie się klimatu, po oziębieniu w małej epoce lodowcowej. Ostatnio np., włoscy naukowcy stwierdzili, że średnia temperatura globalna listopada 2002r. przewyższyła o 0,75 st.C średnią temperaturę stulecia, począwszy od roku 1880. Oczywiście nie można zupełnie wykluczyć istnienia efektu cieplarnianego spowodowanego przez człowieka, ale nie można też tego efektu uważać za jedyną, lub główną przyczynę zmian klimatycznych.

Jak słusznie stwierdza Rush Limbaugh „…Ziemia, to prawdziwy cud tworzenia, ma ona przy tym, niebywałą siłę odradzania się. Człowiek nie jest w stanie jej zepsuć, gdyż zawsze naprawi się sama”.

Może więc ktoś zapytać, o co tu chodzi? Odpowiedź jest znana – jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to jest jasne, że chodzi o pieniądze. Większość przywódców ugrupowań „ochroniarskich” nie pracuje. Ich głównym zajęciem jest perswadowanie innym, by łożyli na utrzymanie ich organizacji. Żyje im się wcale dobrze, gdyż znaczna część zebranych pieniędzy przeznaczana jest na konferencje, na opłacanie demonstrantów i wysokie pensje dla przywódców, których życie uzależnione jest od dotacji. Tzn. pieniędzy wpłacanych przez maksymalnie wystraszonych i nieustannie straszonych obywateli różnymi kataklizmami, które równie nieustannie wpajane nam przez środki masowego przekazu, (których nakład się gwałtownie zwiększa, wraz z nowymi informacjami o czekających nas, za chwilę, kataklizmach) stwarzają absolutne przekonanie o konieczności ponoszenia kosztów na rzecz, ratujących naszą ziemską egzystencję, organizacji. Krótko mówiąc, te wszystkie ochroniarskie organizacje, żyją sobie luksusowo dzięki nam. Któż by zrezygnował z tak dochodowego interesu, z tak dużych pieniędzy uzyskanych nie normalną pracą, a propagowaniem, coraz bardziej wyimaginowanych kłamstw? Ich apele oraz taktyka wywierania nacisku poprzez strach, ma na celu maksymalne powiększenie armii bezimiennych donatorów. I my się na to godzimy!

Jak poucza święty prorok Kohelet: „Serce mędrca zwraca się ku prawej stronie, a serce głupca ku lewej. Nawet, gdy głupiec idzie drogą, brakuje mu rozwagi i mówi o każdym: To głupiec”.(Koh.10, 2-3)
Człowiek uczciwy, prawdomówny, rzetelny, człowiek uporządkowany moralnie i etycznie, potrafiący walczyć o prawdę w każdej sytuacji, to człowiek kierujący się odruchami serca. To człowiek prawy.

Jeszcze nigdy, o nikim, kto przestrzegał tych zasad i kierował się nimi w życiu, nie powiedziano: oto człowiek lewy.

A więc, czy ekologia może być prawicowa? A może ekologia, jak każda nauka, jest prawicowa?


Andrzej Ruraż-Lipiński

Od Redakcji: I choć powyższy artykuł został już opublikowany na łamach GI KWORUM w 2006 roku, zdecydowaliśmy się na ponowną jego publikację (za zgodą autora) dziś, kiedy to w dniu narodowego święta koalicja PO – PSL zafundowała nam szczyt światowy, ponieważ nic nie stracił na aktualności. Bardzo proszę, sami Państwo oceńcie.

Wersja do druku

Jan Orawicz - 12.11.13 21:13
Panie redaktorze nie będę się rozpisywał na ten temat,który Pan po prostu
w sposób dość wyczerpują i obiektywny nam czytelnikom przedstawił. Ja tylko dodam to,co wiem z różnych publikacji polskich uczonych, na czele z profesorem
Dakowskim,który nazywa cały ten szum ekologiczny po prostu szumem cwaniaków i Lobby atomowego,które walczy o swoją kiesę przez budowę energetyki, opartej na elektrowniach atomowych. Jak do tej pory nikt z ty7ch
krzykaczy nie ma oczywistych i obiektywnych świadczących o nadmiarze
CO2 w atmosferze ziemskiej. A zatem nie dokonano żadnych pomiarów tego gazu na dookolnym świcie,by twierdzić,że istnieje jego nadmiar. Owszem,
gdyby nam zniknęła FLORA z powierzchni Ziemi wt5edy miałoby prawo takie wahnięcie w sferze gazowej Ziemi. A zatem bez pomiarów - w pełni
naukowych tego tzw. gazu cieplarnianego nie można poważnie traktować
pseudouczone rykowisko odnośnie cO2. A w dzisiejszym stopniu rozwoju narzędzi badawczych, nie ma problemu z pomiarem gazów w ziemskiej atmosferze. Pomiar można dokonywać na różnych wysokościach za pomocą balonów,rakiet,samolotów itp.Także każdy kraj może przeprowadzać takie badania. Czemu się tych badań nie prowadzi? Myślę,że każdy myślący czytelnik
dość łatwo odpowie sobie na to pytanie,na które wiadomo kto nie chce odpowiedzieć. Pozdrawiam

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 1934 roku
Urodził się Jan Kobuszewski, wybitny polski aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, artysta kabaretowy (zmarł w 2019r.)


19 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski i Szwecji (ur. 1566)


Zobacz więcej