Środa 11 Grudnia 2024r. - 346 dz. roku, Imieniny: Biny, Damazego, Waldemara
| Strona główna | | Mapa serwisu
dodano: 29.07.13 - 11:57 Czytano: [1611]
Dział: Prosto z mostu
Burze w szklance wody
„Praca posła ciężka, szczera. Z rana poseł się ubiera, fagas listy mu otwiera, on tymczasem się wybiera - do Puchera!”
- pisał sto lat temu Tadeusz Boy-Żeleński. Od tamtej pory parlamentaryzm przechodził przez rozmaite paroksyzmy, wzloty i upadki - ale praca posła zasadniczo się nie zmieniła. Nadal jest ciężka i szczera, nadal poseł z rana się ubiera - i tak dalej. To znaczy - oczywiście się zmieniła i na przykład w naszym nieszczęśliwym kraju znaczna część - niektórzy powiadają, że aż 90 procent - obowiązującego u nas prawa, stanowią dyrektywy Komisji Europejskiej i tak zwane „standardy”, które posłowie pracowicie przekładają własnymi słowami - i na tym zasadniczo polega ciężka ich praca - jeśli oczywiście nie liczyć kręcenia rozmaitych lodów i intrygowania.
Niekiedy jednak zdarzają się sytuacje wymagające od Umiłowanych Przywódców decyzji samodzielnych, spowodowanych nieubłaganą koniecznością. Tak właśnie zdarzyło się ostatnio, kiedy to premier Tusk z przerażeniem odkrył dziurę budżetową, oszacowaną na 24 miliardy złotych - a pan minister Rostowski zaproponował, by w ramach kreatywnej księgowości „zawiesić” 50-procentowy próg ostrożnościowy, zawarty w ustawie o finansach publicznych. W tej ustawie bowiem zawarte są limity dopuszczalnej wysokości deficytu budżetowego, wyrażające się w postaci stosunku długu publicznego do Produktu Krajowego Brutto a więc - wartości tego, co zostało w kraju wyprodukowane i sprzedane w ciągu roku. Jeśli zatem dług publiczny przekroczył 50 procent PKB, ale nie przekroczył 55 procent, to stosunek deficytu do dochodów budżetowych musi być taki sam, jak w roku poprzednim, czyli, że nie można zwiększyć dopuszczalnego deficytu. Gdyby dług publiczny przekroczył 55, ale nie przekroczył 60 proc. PKB, to w ogóle nie wolno uchwalać budżetu z deficytem, a jeśli przekroczył 60 proc. PKB, to nie tylko nie wolno uchwalać budżetu z deficytem, nie tylko rząd musi przedstawić program sanacyjny, ale w dodatku jednostki finansów publicznych nie mogą udzielać żadnych poręczeń ani gwarancji finansowych.
Dopiero na tym tle możemy lepiej zrozumieć gimnastykę ministra Rostowskiego w zakresie kreatywnej księgowości, która skierowana jest na ukrywanie faktycznego poziomu długu publicznego, by utrzymać swobodę w zakresie ustalania deficytu budżetowego. Jednak mimo całej wirtuozerii ministra Rostowskiego w zakresie kreatywnej księgowości, relacje między długiem publicznym a PKB stale się pogarszały, aż wreszcie okazało się, że pierwszy próg został przekroczony. Ponieważ opozycja nie zamierza przymknąć oczu na nowelizację ustawy budżetowej bez zmiany ustawy o finansach publicznych, to rząd zaproponował „zawieszenie” pierwszego progu ostrożnościowego w ustawie o finansach publicznych na rok. Na takie dictum prezes PiS Jarosław Kaczyński zaproponował powołanie sejmowej komisji śledczej, która by zbadała rzeczywisty stan finansów publicznych.
Wprawdzie informacje o finansach publicznych są jawne, a ponadto posłowie mogą na każde żądanie uzyskać informację od rządu i instytucji państwowych - ale skoro trafia się taka okazja przeczołgania premiera Tuska i jego ministra finansów, to prezes Kaczyński nie byłby sobą, gdyby jej nie chciał wykorzystać. Inna sprawa, że to tylko takie groźne kiwanie palcem w bucie, bo inne partie opozycyjne nie zamierzają wniosku PiS w tej sprawie popierać. Ciekawe, że również trzech posłów PO: pobożny poseł Gowin, poseł Żalek i poseł Godson skrytykowało pomysł rządu, wskazując, że „zawieszenie” progu ostrożnościowego może stanowić niebezpieczny precedens, bo skoro można te progi „zawieszać” to znaczy, że żadnych hamulców już nie ma i każdy rząd może uprawiać jazdę bez trzymanki. Najwyraźniej pobożny poseł Gowin, który będzie kandydował przeciwko Donaldu Tusku na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej chce w ten sposób zmusić premiera do debaty. Mamy zatem burzę w szklance wody: „praca posła ciężka, szczera...”
Tymczasem ostatnie sukcesy w wyborach uzupełniających, a także zachęcające sondaże sprawiły, że w PiS coraz częściej mówi się o pewnym rychłym zwycięstwie i nawet - samodzielnym rządzeniu. Ciekawe, co na to powie razwiedka, bo jak wynika z „Małego Księcia” Antoniego de Saint-Exupery, nawet Król, który był władcą absolutnym i nie znoszącym sprzeciwu, przed zarządzeniem na prośbę Małego Księcia zachodu słońca, przecież najpierw zajrzał do kalendarza i dopiero potem zarządził zachód słońca na godzinę 19.15, a zwracając się do Małego Księcia dodał: „i zobaczysz, jaki mam posłuch!”
Wiceprezes PiS, pan Adam Lipiński zdradził nawet kilka projektów jakie miałyby być zrealizowane w ramach „samodzielnego rządzenia” - wśród nich m.in. powrót do finansowania służby zdrowia z budżetu. Najwyraźniej samodzielne rządzenie ma swoje granice, poza którymi jest na przykład Narodowy Fundusz Zdrowia, ustanowiony - jak pamiętamy - przez rząd premiera Millera, kiedy okazało się, że nie da się powyrzucać mianowańców koalicji AW”S” - UW z 16 terytorialnych Kas Chorych i siedemnastej mundurowej. Premier Miller zlikwidował więc Kasy Chorych, wprowadzając na ich miejsce Narodowy Fundusz Zdrowia, obsadzony już prawidłowo. No a teraz bez likwidacji NFZ też się nie obejdzie, więc ciekawe jak się będzie nazywała instytucja rozdzielająca budżetowe pieniądze między szpitale i przychodnie.
Widać wyraźnie, że dotychczasowa zasada finansowania służby zdrowia, polegająca na tym, iż „pieniądze idą za pacjentem” chyba się nie sprawdziła. To znaczy - sprawdziła się oczywiście, jakże by inaczej, pieniądze za pacjentem idą - ale w takiej odległości, że wszelki - nie tylko wzrokowy - kontakt między nimi a pacjentem urwał się definitywnie. W tej sytuacji nie ma co nawet markować rozwiązań „rynkowych” - więc PiS zapowiada recydywę socjalizmu. Na to, by pieniądze szły nie „za” pacjentem, tylko razem z nim, to znaczy - by zaprzestać rabowania obywateli pod pretekstem sprzedawania im przez państwo usług medycznych, ta prawicowa - jakże by inaczej! - partia, najwyraźniej nie pomyślała.
A tu jeszcze czeka nas „reindustrializacja” - oczywiście przemysłu państwowego, bo prywatni przemysłowcy budowaliby fabryki bez pozwolenia rządowego - jeśli oczywiście mieliby za co, no i naturalnie - jeśli nie liczyć zezwoleń, o których, kiedy jeszcze w PiS była ulubienicą i prawą ręką prezesa Kaczyńskiego, tak pięknie mówiła pani posłanka Elżbieta Jakubiak redaktorowi Mazurkowi - że mianowicie bez zezwolenia ani on nie mógłby pracować, ani krowy dawać mleko, ani słońce wschodzić i zachodzić. Na tym tle bardzo zagadkowo, ale i charakterystycznie brzmi opinia, że drogę do władzy prezesowi Kaczyńskiemu toruje premier Tusk. Ładny interes!
Tymczasem na odcinku budowy w naszym nieszczęśliwym kraju „Żywej Cerkwi” ani chwili zastoju. Ponieważ JE abp Hoser milczy, to przewielebny ks. Lemański za pośrednictwem „Tygodnika Powszechnego” zapoznaje opinię publiczną z fluktuacjami swoich stanów psychicznych - co, jak sadzę, obliczone jest na wywołanie fali z jednej strony współczucia, a z drugiej - oburzenia na „arogancję” biskupów, a w szczególności JE abpa Hosera, przeciwko któremu bezpieka zebrała podobno już 10 tysięcy podpisów. Jest to oczywiście znacznie mniej, niż zebrano za referendum w sprawie odwołania pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, nazywanej również „Bufetową” z funkcji prezydenta Warszawy, więc wygląda na to, że entuzjastów „Żywej Cerkwi” jest znacznie mniej, niż nawet konfidentów, którzy w dodatku mogli porozjeżdżać się na wakacje.
Stanisław Michalkiewicz
28 lipca 2013
Lubomir - 29.07.13 17:16
Coraz głośniej o tym, że dwie wyspy greckie kupił pewien rosyjski nuworysz. Trzecią również wystawiono na sprzedaż. Polska co prawda nie jest tak obfita w wyspy jak Hellada, ale na polskie wyspy też mają chrapkę i to niekoniecznie rosyjscy nowobogaccy. Spadkobiercy kapitału Hitlera też lubią wyspy, a już w szczególności te na polskim Pomorzu Zachodnim. A w Polsce nie ma nawet Ligi Miłośników Rugi, żeby kultywować przywiązanie do włączonej niegdyś do Polski przez Bolesława Krzywoustego wyspy na Pomorzu Przednim. Coś słabnie miłość Polaków do morza i do tego co nad morzem.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
W 14. rocznicę zamachu nad Smoleńskiem
Zaraz po zamachu, za pierwszych rządów Tuska ograniczono się do zacierania śladów, służby na rzecz Putina i oddaniu mu całego śledztwa. Tusk oddał Putinowi w dyspozycje wszelkie dowody, w tym ciała ofiar...
14.04.24 - 18:38 | Czytaj więcej
11 Grudnia 1922 roku
Został zaprzysiężony pierwszy prezydent II Rzeczypospolitej Polskiej, Gabriel Narutowicz. 5 dni później zginął w zamachu.
11 Grudnia 1946 roku
Przy ONZ powstał Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF).