Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 14.04.13 - 14:36     Czytano: [3516]

Chluba polskiej oświaty (2)


Liceum Krzemienieckie na Wołyniu w latach 1919 - 1939


W roku 1914 wybuchła wojna między naszymi wrogami – zaborcami Polski: Niemcami i Austrią z jednej strony, a Rosją z drugiej. W jej wyniku jak i woli narodu polskiego do niepodległego bytu państwowego, dnia 11 listopada 1918 roku odrodziło się wolne i suwerenne państwo polskie.

W spuściźnie po zaborcy rosyjskim odziedziczyliśmy zacofanie gospodarcze kraju i wysoki analfabetyzm wśród ludu, szczególnie na Kresach. Np. na Wołyniu analfabeci stanowili jeszcze w 1921 roku 68,8% ludności w wieku powyżej 10 lat, z tym, że aż 82% analfabetów stanowili Ukraińcy! Rząd polski wprowadził bezpłatne, powszechne i obowiązkowe nauczanie w zakresie szkoły powszechnej. Podczas gdy w 1922 roku na Wołyniu było zaledwie 658 szkół (w tym 395 polskich i 233 ukraińskich; w 1925 r. było już 600 szkół polskich, 500 polsko-ukraińskich i 7 ukraińskich) z zaledwie 27 885 uczniów, to w 1938 roku było już 1934 szkoły z około 300 000 uczniów. Powstawały również także liczne szkoły średnie (25 w porównaniu z 14 za Rosji carskiej) i zawodowe (35), które nie istniały na Wołyniu przed 1914 rokiem. W szkołach średnich (4385 uczniów w 1938 r.) i zawodowych ponad połowę uczniów stanowili Polacy, resztę po połowie Żydzi i Ukraińcy.

28 sierpnia 1919 roku Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny Wojska Polskiego Józef Piłsudski wydaje Dekret o otwarciu Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, w którym czytamy m.in.: „Oby Uniwersytet Wileński, rozpoczynając nowy okres swych dziejów, pomny świetnej swej tradycji, zajaśniał nowym blaskiem, oby stał się według słów Tadeusza Czackiego, wyrzeczonych do uczniów Szkoły Krzemienieckiej „świątynią cnoty, a przybytkiem nauk”. Niech promieniuje kulturą w jak najszersze kręgi, podnosi obyczaje i kształci umysły młodzieży, garnącej się pod jego opiekuńcze skrzydła i niech będzie jedną z tych wielkich dróg świetlanych, wiodących ludzkość do poznania prawdy...”.

Józef Piłsudski pamiętał więc i o sławnym Liceum Krzemienieckim. Pamiętał nawet w godzinach walki o wschodnią granicę odrodzonej Polski. Korzystając z okazji przejazdu przez Krzemieniec, w czasie inspekcji wojsk polskich na froncie ukraińskim, dnia 27 maja 1920 roku wydaje (oficjalnie w Warszawie) „Rozkaz 162 Naczelnego Wodza Wojsk Polskich o otwarciu Liceum Krzemienieckiego”, mający duże znaczenie dla Krzemieńca, krzemieńczan, a przede wszystkim dla nauki i oświaty polskiej na Wołyniu i w całej Polsce. W Rozkazie tym powiedział:

„Odrodzona Rzeczpospolita szuka dróg własnych, by wychować nowe pokolenie dzielnych obywateli, którzy by jej wielkość i chwałę szerzyć i utrwalić zdołali. Chcąc drogi te odnaleźć, musi sięgnąć do tradycji wielkich przodków i oprzeć się na powołanych przez Nich do życia instytucjach wychowawczych, które ongiś, po politycznym naszej Ojczyzny upadku, zdrowego ducha polskiego zachować umiały. W tej wielkiej pracy, która do odrodzenia Ojczyzny doprowadziła, niemałą rolę odegrało Liceum Krzemienieckie, stworzone wysiłkiem wiekopomnej pamięci Tadeusza Czackiego i kresowej ludności polskiej. Słynną tę uczelnię powołuję niniejszym do nowego życia, by snuła dalej wielką myśl założycieli i pełniła w nowych warunkach, z tą samą jednak gorliwością co przed laty, tę samą służbę na pożytek Ojczyzny, nauki i cnoty”.

Jednocześnie Józef Piłsudski wydał „Rozkaz 163 Naczelnego Wodza Wojsk Polskich o majątkach Liceum Krzemienieckiego”: „Powołane do życia rozkazem moim z dnia 27 maja r. 1920 Liceum Krzemienieckie posiadać winno dostateczne środki materialne, by sprostać mogło włożonym nań szerokim zadaniom. Przeto na własność Liceum przekazuję cały majątek ruchomy i nieruchomy, kapitały, prawa itd., które należały do tegoż Liceum w chwili zamknięcia go przez rząd rosyjski. Liceum winno podjąć kroki celem wyświetlenia stanu faktycznego i prawnego, w jakim ten majątek się znajduje, oraz celem jego rewindykacji. Liceum Krzemienieckiemu nie służy prawo aljenowania nieruchomości. Niezależnie od wspomnianego majątku, pod Zarząd Liceum Krzemienieckiego przekazuję z prawem użytkowania dochodów: I. a) Leśnictwo Krzemienieckie wraz z ziemią orną i łąkami przy temże Leśnictwie w Tetylkowcach i Szczasnówce, b) Leśnictwo Radziwiłłowskie, c) Leśnictwo Miłostowskie, d) Leśnictwo Surażskie, e) Leśnictwo Dublańskie. II. Majątki fundacyjne: Biało-Krynicę i Leduchów, składające się z łąk, lasów i ziemi ornej, z obowiązkiem dochowania woli fundatorów, o ile ta nie sprzeciwia się interesom Rzeczypospolitej Polskiej”.

Rozkazy 162 i 163 Naczelnego Wodza Wojsk Polskich opublikowane w Dzienniku urzędowym zarządu cywilnego ziem Wołynia i Frontu Podolskiego z dnia 30 maja 1920 roku, Nr 12.

Realizacja Rozkazu mogła jednak nastąpić dopiero po „Cudzie nad Wisłą” czyli po klęsce Armii Czerwonej pod Warszawą w sierpniu 1920 roku i po ponownym odzyskaniu Krzemieńca przez wojsko polskie (wrzesień 1920) i władze cywilne, a przede wszystkim po odzyskaniu w 1920-21 roku od Cerkwi prawosławnej budynków dawnego Liceum wraz z kościołem, który od 1840 roku był cerkwią. Wtedy to mecenas Piotr Moczulski uruchomił kursy nauczycielskie w budynku dawnego Liceum, w których wzięło udział 72 słuchaczy; powstało z nich Seminarium Nauczycielskie. W następnym roku otwarto gimnazjum licealne w Krzemieńcu oraz należącą do niego szkołę rolniczo-leśną w pobliskiej Białokrynicy. W 1924 roku rozpoczęła działalność Szkoła Ćwiczeń przy Seminarium Nauczycielskim, a w 1928 roku Niższa Szkoła Rzemieślniczo-Przemysłowa przy tartaku licealnym w Smydze. W tym pionierskim dla oświaty polskiej na Ziemi Krzemienieckiej okresie odrodzone Liceum Krzemienieckie spełniało także ważną rolę charytatywno-pedagogiczną. Zaopiekowało się aż kilkuset dziećmi przesiedleńców z sowieckiej Ukrainy, a także tymi dziećmi polskimi, które uciekły z Rosji Sowieckiej bez rodziców (często zamordowanych przez bolszewików) i nie miały w Polsce nikogo z rodziny.

Właściwy rozwój Liceum Krzemienieckiego – jego rola i znaczenie w oświacie polskiej nastąpił jednak dopiero po 1927 roku. Chyba dlatego, że znalazło się ono w rękach tak wybitnej pod każdym względem i wpływowej w sferach rządowych osoby, jaką był min. Juliusz Poniatowski. Wówczas Liceum stało się miejscem śmiałych eksperymentów pedagogicznych oraz rozpoczęto działalność kulturalną i oświatową poza własnym obrębem. Objęła ona swoim zasięgiem nie tylko Wołyń, ale chyba całą Polskę (uniwersytety ludowe, wakacyjne ogniska itd.).

Prawny byt odrodzonemu Liceum Krzemienieckiemu w ostateczny sposób został uregulowany przez Rozporządzenie Rady Ministrów z 10 sierpnia 1922 roku, które stwierdzało, że Liceum Krzemienieckie jest zespołem państwowych zakładów naukowych i wychowawczych. Posiada odrębną osobowość prawną, a dochody czerpie z dóbr na fundacji, czyli jest finansowo niezależne. Liceum Krzemienieckim zarządza wizytator z prawami i obowiązkami kuratora przy pomocy kierownika pedagogicznego w sprawach szkolnych i zarządcy dóbr. Wizytator podlega bezpośrednio ministrowi oświaty.

Pierwszym kuratorem Liceum Krzemienieckiego został w 1922 roku znany działacz oświatowy dr Marek Piekarski, dyrektor gimnazjów polskich - przed wojną we Lwowie, a podczas wojny i zaraz po niej w Humaniu na Ukrainie. Zastąpił go w 1927 roku były minister rolnictwa (1918 i 1921-22) i wicemarszałek Sejmu RP (1922-27) Juliusz Poniatowski, który urząd ten piastował do 1934, kiedy ponownie został ministrem rolnictwa (1934-39). W 1934 roku kuratorem został dr Eustachy Nowicki, zasłużony działacz oświatowy, były kurator okręgu szkolnego lubelskiego (1928-31), a następnie krakowskiego (1931-34). Po nim, w roku szkolnym 1936-37 urząd kuratora spełnia w zastępstwie Karol Kochler, pełniący równocześnie od szeregu lat i do 1939 roku stanowisko kierownika pedagogicznego Liceum Krzemienieckiego. Ostatnim kuratorem został w 1937 roku dotychczasowy starosta powiatowy krzemieniecki (1930-37) i dużego rozmachu działacz społeczny i oświatowy, inż. roln. Stefan Czarnocki. Hasłem międzywojennych kuratorów Liceum Krzemienieckiego było: „Mierz siły na zamiary nie zamiar podług sił”.

W 1939 roku zakłady naukowe i wychowawcze Liceum Krzemienieckiego obejmowały: Gimnazjum i Liceum im. Tadeusza Czackiego, Seminarium Nauczycielskie im. Juliusza Słowackiego, Gimnazjum Spółdzielcze, Szkołę Podstawową, Przedszkole oraz 4 internaty – 2 męskie i 2 żeńskie w Krzemieńcu, Państwową Średnią Szkołę Rolniczo-Leśną wraz z internatem w Białokrynicy, Zakład Ogrodniczy, Średnią Szkołę Ogrodniczą w Ledóchowie, Szkołę Rzemieślniczo-Przemysłową wraz z internatem i Niższą Szkołę Rolniczą w Wiśniowcu, Szkołę Rzemieślniczą i Przedszkole w Smydze, Szkołę Murarską w Maćkowej Dolinie oraz Uniwersytety Ludowe w Michałówce, Różynie i Małkini. Do kompleksu budynków Liceum Krzemienieckiego należał również piękny kościół licealny pw. Św. Ignacego Loyoli i św. Stanisława Kostki. Jego ostatnim rektorem był ks. Kazimierz Lenczewski (1892-1970).

Poza tym Liceum Krzemienieckie posiadało Bibliotekę z ok. 10 000 tomów, Archiwum Liceum Krzemienieckiego, Muzeum Ziemi Krzemienieckiej posiadające m.in. pamiątki po Juliuszu Słowackim, zbiory numizmatyczne i archeologiczne, dobrze urządzone laboratoria: chemiczne, fizyczne i przyrodnicze, gabinet geograficzny, warsztaty: mechaniczny, introligatorski, narciarski oraz pracownie: fotograficzną i modelarstwa. W lesie sosnowym w Michałówce Liceum prowadziło małe sanatorium dla młodzieży zagrożonej gruźlicą. Liceum posiadało własną drukarnię, w której drukowało swoje wydawnictwa oraz organ prasowy Liceum „Życie Liceum Krzemienieckiego”. W okresie wakacyjnym (lipiec-sierpień) Liceum prowadziło dla nauczycieli szkół podstawowych z Wołynia i całej Polski Muzyczne Ognisko Wakacyjne, Rysunkowe Ognisko Wakacyjne i Wakacyjne Ognisko Społeczne.

Ogółem w 1930 roku w Liceum Krzemienieckim naukę pobierało 933 uczniów, ciało pedagogiczne liczyło 54 nauczycieli, poza tym było 2 lekarzy, 1 dentysta i 2 księży prefektów i administrator kościoła. Do 1939 roku liczba uczniów wzrosła do ok. 1500, a personel nauczycielski do ok. 80 osób.

Spośród znanych i cenionych pedagogów szkół Liceum Krzemienieckiego okresu międzywojennego wyróżnili się: Aleksander Berger, Stanisław Bieda, Lucjan Bielecki, Jan Cybis, Żelisław Danysz, Stanisław Dobrowolski, Józef Etrych, Jadwiga Falkowska, Jerzy Gach, Maria Górska, Kazimierz Groszyński, Henryk Hermanowicz, Franciszek Hilczer, Antoni Jagodziński, Julian Kozłowski, Emil Krha, Maria Kuropatwińska, Teodozy Marcinkiewicz, Franciszek Mączak, Wanda Miller, Zdzisław Opolski, Marian Ośko, Helena Paliwodzianka, Stanisław Paluchowski, Alina Ruskowa, Stanisława Sanojcówna, Stanisław Sheybal, Edward Sommer, Stanisław Stankiewicz, Jan Targoński, Henryk Tarłowski, Zbigniew Trylski, Janina Tumińska, Kazimierz Urbański, Stefan Wilkoszewski, Mieczysław Zadrożny (kierownik Biblioteki L.K.), Roman Załęski, Zdzisław Zaręba, Maria Zdobnicka. Zdzisław Opolski był znanym geografem i geologiem, autorem szeregu prac, m.in. „Zarys tektoniki Karpat między Osławą-Łupkowem a Użokiem-Siankami”. Nauczycielem geografii w Liceum był także Franciszek Mączak, znany przyrodnik, autor prac, m.in. „Asymetria w rozwoju drzew szpilkowych” i „Wahania temperatury w latach 1910-19 na obszarze wysp Hawajskich”. Natomiast nauczycielami rysunku byli znani malarze: Jan Cybis (1937-39) oraz Stanisław Sheybal, który obrazy swoje wystawiał na wystawach we Lwowie, Krakowie i Łodzi, a fotografie artystyczne (prowadził w Liceum również pracownię fotograficzną) na wystawach w Paryżu, Londynie, Antwerpii, Mediolanie, Nowym Jorku, Chicago, Tokio, Warszawie, Poznaniu, Lwowie, Krakowie i Wilnie. Ostatnim dyrektorem Gimnazjum i Liceum był dr Tadeusz Stępień.

Liceum Krzemienieckie wyposażone przez państwo w ziemię i przedsiębiorstwa przemysłowe nie troszczyło się o środki materialne, było niezależne finansowo, a przez to jedną z najzasobniejszych uczelni w Polsce i najlepiej wyposażoną w środki naukowe. W skład Zarządu Dóbr Liceum Krzemienieckiego, na którego czele stał inż. Jan Turkiewicz, wchodziły lasy, majątki rolne, stawy rybne, przedsiębiorstwa przemysłowe i przedsiębiorstwa komisowe. Lasy Liceum, położone na terenie sześciu powiatów województwa wołyńskiego, liczyły ok. 40 000 ha i podzielone były na 10 nadleśnictw: Krzemieniec, Suraż, Smyga, Miłostów-Lisznia, Dublany, Kniahinin, Lubomirka, Zabrodzie, Kozin i Straszny Jar koło Klewania i dawały przeciętnie rocznie 160 000 m sześc. surowca drzewnego. Rolnictwo w ogólnym bilansie majątkowym Liceum reprezentowane było przez sześć majątków rolnych o obszarze 3191 ha. Majątki te były: w Białokrynicy, Kalinówce, Prokozach koło Ledóchowa, Smydze, Sudobiczach i w Tetylkowcach. Prowadziły one wzorową gospodarkę rolną i hodowlaną. Troszczyły się o hodowlę rasowego bydła zarodowego, prowadziły racjonalne nawozownictwo, uprawiały nowoczesne metody chmielarstwa, łąkarstwa, ogrodnictwa i sadownictwa. Np. w Tetylkowcach prowadzono wzorową stadninę koni, w Białokrynicy hodowlę karakułów, w Ledóchowie sady wartościowych drzew owocowych i plantacje warzywne.

Majątki rolne Liceum były więc wraz z Uniwersytetami Ludowymi Liceum w Michałówce, Różynie i Małkini ogniskami propagandowo-pokazowymi i szerzyły kulturę polną na Wołyniu, który miał charakter rolniczy. Zapoczątkowały także na Wołyniu akcje wymiany zbóż siewnych i zaopatrywanie wielu gmin w najwartościowsze odmiany drzew owocowych. Udział Liceum Krzemienieckiego w rozwoju rolnictwa na Wołyniu był bardzo duży. A trzeba przy tym pamiętać, że produkcja rolnicza Wołynia, zwłaszcza po 1933 roku, tak wzrosła, że pokrywała popyt na pszenicę Warszawy, Śląska, Wileńszczyzny i Podkarpacia (T. Dworakowski).

W połowie lat trzydziestych XX wieku Liceum rozpoczęło na terenie powiatu rówieńskiego zagospodarowanie stawów rybnych, inwestując w to przedsiębiorstwo ok. 250 000 zł. Powstały wzorowe stawy rybne w Miłostowie, Zabrodziu i Szumsku. Poza sprzedażą lokalną wiele ton karpia wysyłano do Warszawy i Lwowa.

Wreszcie dużą rolę w gospodarce Liceum Krzemienieckiego odgrywały zakłady przemysłowe: tartak parowy ze suszarnią i fabryka materiałów budowlanych w Smydze, tartak parowy i fabryka parkietów we Lwowie, tartak parowy w Dublanach. Przeciętna roczna produkcja tych zakładów obejmowała ponad 150 000 m sześc. materiałów tartych o wartości ponad 1 200 000 zł. Poza tym Liceum posiadało nowoczesną mleczarnię i serowarnię w Białokrynicy, młyny parowe w Białokrynicy i Szumsku, młyny wodne w Liszni oraz zakład drukarski w Krzemieńcu. Przedsiębiorcami komisowymi Liceum były składy sprzedaży materiałów budowlanych w Krzemieńcu (2), Dubnie, Wiśniowcu i Łanowcach.

W sumie Liceum Krzemienieckie odgrywało znaczną rolę w życiu gospodarczym Wołynia. Same nadleśnictwa zatrudniały w swoich lasach kilkuset robotników, głównie małorolnych chłopów, którym wypłacały pokaźną sumę 500 000 zł. rocznie, co w ogólnym bilansie wsi wołyńskiej stanowiło poważną pozycję. Kilkuset dalszych pracowników zatrudniały folwarki, zakłady przemysłowe i komisowe, stawy rybne i szkoły.

Tak więc Liceum Krzemienieckie w międzywojennej Polsce rozrosło się w potężną i wszechstronną instytucję wychowawczo-naukową. Liceum przygotowywało młodzież do zawodu nauczycielskiego i studiów uniwersyteckich oraz do zawodów rzemieślniczych i gospodarstwa wiejskiego, a dla młodzieży pozaszkolnej i dorosłych prowadziło wiele specjalnych kursów, odczytów, organizowało przedstawienia teatralne, organizowało biblioteki ruchome, współpracowało z uniwersytetami ludowymi na Wołyniu i z Wołyńskim Związkiem Młodzieży Wiejskiej, które zrzeszało młodzież polską i ukraińską, Kołami Gospodyń Wiejskich, domami ludowymi itd. Liceum Krzemienieckie przychodziło z pomocą każdej pożytecznej społecznej inicjatywie, ale zawsze pod warunkiem: zacznijcie sami, połóżcie podwaliny, zróbcie maksymalny własny wysiłek w tej pierwszej fazie (np. budowy domu ludowego), a wtedy dopiero Liceum pomoże położyć dach, wyposażyć w sprzęt, bibliotekę (Antoni Hermaszewski).

Liceum Krzemienieckie zapisało się na trwałe w dziejach fotografii polskiej. Ignacy Płażyński w swej książce „Spojrzenie w przeszłość fotografii polskiej” (Warszawa 1982), w której ukazuje wkład Polaków w światowy dorobek fotograficzny od samych początków fotografii, pisze: „...Niewiele mniej niż Poznań, bo dwudziestu jeden fotografików, w ciągu jakże krótkiego czasu, wychował i wykształcił Krzemienic. A dokonał tego jeden człowiek, Stanisław Sheybal (1891-1976). Gdy zjawił się w roku 1928 w mieście rodzinnym Juliusza Słowackiego, nikt tam chyba nie zajmował się fotografią artystyczną. Sheybal został zaangażowany jako nauczyciel rysunków w opromienionym wiekową tradycją Liceum założonym przez Tadeusza Czackiego. Powierzono mu jednocześnie zorganizowanie i prowadzenie uczniowskiej pracowni fotograficznej... Stanisław Sheybal szybko nadrobił czas stracony i już po kilku miesiącach rozpoczął, i to z wielkim powodzeniem, obsyłanie wystaw krajowych i zagranicznych, w rok później zorganizował pierwszą w Krzemieńcu wystawę ogólnopolską, w roku 1930 zaś wystąpił na czwartym salonie międzynarodowym w Wilnie z pięcioma pracami...

Piękno tego miasta i okolicy, owa atmosfera pracy artystycznej i osobowość Stanisław Sheybala urzekły i Henryka Hermanowicza (ur. 1912), który z rodzinnego Wilna, spod opiekuńczych skrzydeł mistrza Bułhaka, stanął do pomocy Sheybalowi. Zjawił się w Krzemieńcu co prawda dopiero w roku 1937, ale już z dorobkiem artystycznym, prezentowanym między innymi na piątym salonie międzynarodowym i na następnych. ... Z czasów krzemienieckich pochodzi "Piękne rodzinne miasto Juliusza Słowackiego", wybór wierszy i fragmentów listów poety ozdobiony przez Hermanowicza oryginalnymi fotografiami, wykonanymi na cienkim papierze, wyprodukowanym specjalnie przez bydgoską "Alfę". Sześć tysięcy takich odbitek wklejono do tej książki, wielkiego rarytasu bibliofilskiego ... Krzemieniec to fenomen w organizacji fotografiki polskiej lat międzywojennych. Żadnemu miastu nie udało się w ciągu tak krótkiego czasu stać się dla swej okolicy pulsującym ogniskiem kultury artystycznej, zwłaszcza w dziedzinie fotografii”.

Krzemieniec i Liceum Krzemienieckie zapisały się również w dziejach polskiego malarstwa. Dzieje te otwiera Józef Franciszek Pitschmann (1858-1834), wybitny malarz polski, pochodzenia austriackiego, znany przede wszystkim jako portrecista; malował portrety znanych wówczas Polaków, z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim na czele. W latach 1806-31 był sumiennym i oddanym profesorem rysunku w Liceum Krzemienieckim i opiekunem jego cennej galerii obrazów; jego tam uczniami byli późniejsi znani malarze polscy: Ksawery Jan Kaniewski (1809-1867; profesor i dyrektor Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie) i Bonawentura Klembowski (1795-1888). W Krzemieńcu namalował m.in. portrety Tadeusza Czackiego i jego rodzinę, Salomeę i Euzebiusza Słowackich (oba w Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie), Teofila i Hersylię Januszewskich (Muzeum Narodowe we Wrocławiu). Zmarł w Krzemieńcu 1 września 1834 roku. Dla warszawskich malarzy Krzemieniec odkrył już w XIX w. Julian Cegliński (1830-1903), którego wizyty w mieście Słowackiego zaowocowały m.in. obrazami „Krzemieniec” i „Liceum Krzemienieckie”.

W okresie międzywojennym Krzemieniec był kolonią artystyczną. Jego rola była wtedy podobna do wyjątkowej dziś w polskim świecie artystycznym pozycji Kazimierza Dolnego. Do Krzemieńca ciągnęli więc chętnie artyści wabieni pięknem tamtejszego krajobrazu i zabytkami, wschodnią aurą miasta. Waldemar Ławecki napisał kiedyś w czasopiśmie historycznym "Mówią Wieki", że przed wojną: "Ciche górskie miasteczko Krzemieniec zwano klejnotem, miastem malarzy wymarzonym na plenery”. Owocem popularności ówczesnego Krzemieńca były organizowane w mieście wystawy malarzy polskich (np. Grupy Krakowskiej w 1934 r.) oraz pejzaże miasta i Liceum Krzemienieckiego, z których najbardziej znane są obrazy Marcina Samlickiego (zm. 1945), który mieszkał w Krzemieńcu w latach 1937-39, Michaliny Krzyżanowskiej, Aleksandra Jędrzejewskiego i innych oraz znana teka rysunków „Krzemieniec” Leokadii Bielskiej-Tworkowskej z 1936 roku.

W latach 1937-39 profesorem rysunku w Liceum Krzemienieckim był znany malarz i współzałożyciel grupy kapistów Jan Cybis (1897-1972), od 1945 profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Podczas pobytu w Krzemieńcu był jednocześnie (1937-39) redaktorem naczelnym "Głosu Plastyków", czasopisma pełniącego funkcję trybuny polskich kapistów i kolorystów. Międzywojenna popularność Krzemieńca wśród polskich malarzy odradza się ostatnio. Np. 27 stycznia 2006 roku w Muzeum Etnografii i Rzemiosła Artystycznego we Lwowie odbyło się otwarcie poplenerowej wystawy malarstwa pod nazwą ”Krzemieniec”, na której zaprezentowane zostały prace polskich artystów plastyków: Jana Wołka, Jerzego Gnatowskiego i Andrzeja Kasperka. Plener malarski w Krzemieńcu odbył się dzięki pomocy polskiej firmy EuroVenaSmyga ze Smygi k/Krzemieńca i jej właściciela Bogdana Rodziewicza. Wystawę otworzyli Konsul Generalny RP we Lwowie Wiesław Osuchowski oraz dyrektor Wydziału Kultury i Turystyki Lwowskiej Obwodowej Administracji Państwowej Halina Doroszczuk. Polskich twórców reprezentował Jan Wołek. Po zakończeniu wystawy we Lwowie prace prezentowane były w gmachu Sejmu RP w Warszawie (Konsulat Generalny RP we Lwowie).

W okresie międzywojennym Krzemieniec był Mekką również dla polskich harcerzy. Latem było tu pełno harcerzy i harcerek z całej Polski, którzy rozbijali obozy w okolicy, tak dla jej piękna jak i dla zwiedzania miejscowości związanych z „Trylogią” Henryka Sienkiewicza oraz samego – bardzo głośnego w całej Polsce – Liceum Krzemienieckiego i faktu urodzenia się tu wielkiego poety polskiego Juliusza Słowackiego. W „Przeglądzie Polskim”, dodatku do nowojorskiego „Nowego Dziennika” („Koleje pracowitego życia” 5.1.2007), ukazała się rozmowa Czesława Karkowskiego ze znanym historykiem literatury polskiej w Stanach Zjednoczonych, profesorem Uniwersytetu Ohio w Columbus Jerzym Krzyżanowskim, w której czytamy: „Harcerstwo wiązało nas bardzo blisko, zwłaszcza obozy, kiedy mieszkało się razem, chodziło na te same wycieczki. Jeden z tych wyjazdów utkwił mi szczególnie w pamięci. Był bodaj rok 1934, miałem wtedy 12 lat. Pojechaliśmy na Wołyń. Rozbiliśmy obóz w jakiejś malutkiej miejscowości, ale wędrowaliśmy. Przeszliśmy na piechotę po wszystkich historycznych miejscach; byliśmy w Zbarażu, w Wiśniowcu, w Poczajowie. Oglądaliśmy te wszystkie miejsca, które znaliśmy tak dobrze z Trylogii... Na Wołyniu poszliśmy z wycieczką również do Krzemieńca. Zwiedzałem dworek matki Słowackiego, byłem na górze Bony, widziałem to wspaniałe miasteczko, zwiedzałem Liceum Krzemienieckie. Akcję jednej z moich powieści, wydanej przed dziesięciu laty w Londynie Myślę, że wrócę kiedyś (1996), umieściłem właśnie w Krzemieńcu, ponieważ doskonale pamiętałem, jak to wszystko wyglądało”.

Jeśli Krzemieniec przodował miastom wołyńskim, to głównie dzięki staroście krzemienieckiemu w latach 1930-37 (twórca mi.in. Domu Społecznego w Krzemieńcu) i w latach 1937-39 i kuratorowi Liceum Krzemienieckiego, inż. Stefanowi Czarnockiemu, burmistrzowi Krzemieńca w latach 1922-39 Janowi Beaupre no i przede wszystkim Liceum, które nie tylko starało się wpływać na życie kulturalne całego Wołynia ale także i całej Polski. Np. organ Liceum Krzemienieckiego „Życie Liceum Krzemienieckiego” należało do czołowych czasopism pedagogicznych w kraju. Urządzane przez Liceum Krzemienieckie Ogniska Wakacyjne kształciły nauczycieli z całej Polski w dziedzinie muzyki, rysunków i pracy społecznej. Organizator Wakacyjnego Ogniska Muzycznego prof. Bronisław Rutkowski sprowadzał do Krzemieńca wielu wybitnych muzyków z całej Polski. Liceum, pierwsze w Polsce, wprowadziło w 1928 roku daltoński system wychowawczy i dochodziło do ciekawych wyników, a także było jednym z pionierów rozwoju sportu szkolnego (np. narciarstwo, szybownictwo). W roku 1937 prof. Franciszek Mączak rozbudowuje skromne dotąd Muzeum Liceum Krzemienieckiego na Muzeum Ziemi Krzemienieckiej ze stałą obsadą pracowników i w odpowiednim pomieszczeniu, a odbyty w Krzemieńcu w 1938 roku z inicjatywy Stefana Czarnockiego ogólnopolski zjazd naukowy wpłynął na założenie Wołyńskiego Instytutu Naukowego w Krzemieńcu. Jak dawniej, tak i teraz Krzemieniec i Liceum gości w swych murach wielu wybitnych pedagogów, pisarzy, malarzy, muzyków i artystów. Np. w 1927 roku wystąpił tu słynny teatr „Reduta” z Wilna, prowadzony przez J. Osterwę, wystawiając „Księcia Niezłomnego” na Górze Bony oraz często występował tu Teatr Ziemi Wołyńskiej z Łucka. Młodzież licealna miała częsty i bezpośredni kontakt z teatrem – sztuką teatralną, z dziełami polskiej literatury na scenie.

W 1939 roku z okazji 130 rocznicy urodzin i 90 rocznicy śmierci krzemieńczanina Juliusza Słowackiego powstaje w Krzemieńcu ogólnopolski komitet uroczystości, nad którym patronat objął prezydent RP, prof. Ignacy Mościcki oraz prymas Polski, ks. kard. August Hlond. W mieście uroczystości rozpoczęły się 2 kwietnia apelem młodzieży wszystkich szkół licealnych na dziedzińcu Liceum Krzemienieckiego. Miasto przybrało odświętny wygląd; w każdym oknie sklepowym był portret Słowackiego i kwiaty, a wieczorem na górze Boby zapłonęły wielkie stosy smolne. Również tego dnia wieczorem teatr Liceum Krzemienieckiego dla uczczenia Juliusza Słowackiego wystawia jego „Złotą Czaszkę” w licealnej sali teatralnej. Później teatr licealny wystawił „Balladynę” na wolnym powietrzu w pobliskiej Maćkowej Dolinie, a 28 maja Teatr Wołyński im. Juliusza Słowackiego z Łucka wystawił na tle zamczyska krzemienieckiego „Księdza Marka”. 3 kwietnia – w 90 rocznicę zgonu poety – w kościele licealnym odprawione zostało nabożeństwo, celebrowane przez dziekana krzemienieckiego, ks. Antoniego Staniszewskiego; głębokie kazanie o mesjanizmie Słowackiego i jego wartościach dla Polski wygłosił ks. prof. Władysław Bukowiński z Łucka; chór młodzieży szkolnej wykonał piękne pieśni. Tego dnia wieczorem odbyła się w Sali Kolumnowej Liceum piękna i wzruszająca akademia. Wystąpiły na niej m.in. połączone chóry krzemienieckie pod dyrekcją Jana Gipskiego, wykonując potężną kantatę Jana Galla ku czci Juliusza Słowackiego; dyrektor Teatru Wołyńskiego w Łucku Janusz Strachocki odczytał „Testament mój” Słowackiego; prawdziwym przeżyciem było wspaniałe trio fortepianowe g-moll Fryderyka Chopina, wykonane przez Elżbietę i Emila Krchę i Jerzego Gache, a akademię zakończył psalm B. Pękla „Audite mortales” w wykonaniu licealnego zespołu kameralnego pod dyrekcją Mariana Ośki.

18 maja w salach Liceum Krzemienieckiego została otwarta krajowa wystawa literacka pt. „Słowacki na tle epoki”. W obchodach odbywających się od 25 do 28 maja odbyły się m.in. uroczystości licealne na wielkim boisku sportowym z udziałem ministra Poniatowskiego i wiceministra Maciszewskiego oraz wojewody wołyńskiego Hauke-Nowaka. Pedagogium nadano oficjalnie imię Juliusza Słowackiego i nastąpiło przekazanie sztandaru. Odbył się również uroczysty akt przekazania pod opiekę Liceum Krzemienieckiego dworku Słowackich w Krzemieńcu, gdzie postanowiono urządzić muzeum Juliusza Słowackiego, a przy muzeum miał być wzniesiony jego pomnik. 8-9 lipca czciły Słowackiego w Białokrynicy i Krzemieńcu organizacje wiejskie: kilkudziesięciu delegatów z całego Wołynia i kilkuset z powiatu krzemienieckiego; m.in. wystawiono śliczne widowisko ludowe w barwnych strojach, ze śpiewami i tańcami pt. „Gody weselne”, które oglądało 2000 osób. We wrześniu 1939 roku w gmachu Liceum miały się odbyć obrady Polskiej Akademii Umiejętności, które miały być ukoronowaniem roku Słowackiego (wybuch wojny uniemożliwił ich odbycie). Miano wydać księgę pamiątkową i książkę o Krzemieńcu. Jednak największym dziełem ku uczczeniu poety, w którego budowie miała uczestniczyć cała Polska, miała być budowa w Krzemieńcu Domu Sztuki im. J. Słowackiego. Dom ten, który miał posiadać m.in. dużą salę wystawową, salę teatralną, koncertową, kinową, odczytową i konferencyjną, pokój artystów, pracownie malarskie, stałą galerię obrazów, bibliotekę, czytelnię oraz artystyczno-literacką kawiarnię, miał być strażnicą i krzewicielem kultury polskiej na Wołyniu. – Można tu dodać, że wypożyczone m.in. z Muzeum Narodowego w Warszawie pamiątki po Juliuszu Słowackim na zorganizowaną w Krzemieńcu w 1939 roku krajową wystawę Słowackianów (m.in. portrety rodzinne Słowackich i Januszewskich, włącznie z „Kupidynem” Rustema) wprost cudownie ocalały podczas II wojny światowej i w 1959 roku zostały zwrócone Polsce przez władze ZSRR, znajdując teraz schronienie w Muzeum Mickiewicza w Warszawie.

Odrodzona w listopadzie 1918 roku Polska starała się o odzyskanie Biblioteki Królewskiej z Zamku Królewskiego w Warszawie, która była chlubą pierwszego Liceum Krzemienieckiego. Kiedy 7 maja 1920 wojska polskie w porozumieniu z ukraińskim rządem Semena Petlury zajęły Kijów, Polacy usiłowali wywieźć Bibliotekę Królewską-Licealną do Polski. Księgozbiór był już nie tylko zapakowany w skrzyniach, ale nawet w wagonach kolejowych. Niestety, zarządzony 11 czerwca szybki odwrót z Kijowa pod naporem Armii Czerwonej uniemożliwił wyruszenie pociągu z kijowskiej stacji kolejowej w kierunku Polski. 31 stycznia 1922 rząd polski zażądał do Rosji Sowieckiej zwrócenia Polsce Biblioteki Królewskiej. Sprawa, rozpatrzona przez polsko-sowiecką Komisję Mieszaną 7-12 września 1923 roku, miała być uregulowana drogą dyplomatyczną. Jednak wszelkie późniejsze starania rządu polskiego o odzyskanie biblioteki na podstawie polsko-sowieckeigo traktatu (ryskiego) z 1921 roku, nie dały rezultatu. Nawet sugestia strony polskiej na wymianę tego księgozbioru na bibliotekę Lenina w Bydgoszczy nie odniosła skutku.(A.Hermaszewski). Co więcej, w okresie międzywojennym biblioteka królewska, przechowywana w magazynach Centralnej Biblioteki Naukowej Akademii Nauk Ukrainy, była niedostępna dla polskich badaczy! Po napadzie Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku, sowieci zdążyli wywieźć Bibliotekę Królewską do Ufy pod Uralem, skąd powróciła do Kijowa po zakończeniu wojny. Oczywiście polskie władze komunistyczne podległe Moskwie w latach 1945-89 nie starały się o zwrot polskiego ruchomego dziedzictwa kulturalnego skradzionego narodowi polskiemu przez Rosję carską, a później Związek Sowiecki nie tylko na Ziemiach Wschodnich przedwojennego państwa polskiego, ale także w centralnej i zachodniej Polsce.

Tylko oburzenie i presja ze strony polskiego świata kulturalnego a i narodu na władze PRL sprawiły, że uzgodniono z władzami sowieckim zwrot niektórych najważniejszych skarbów-pamiątek historycznych narodu polskiego, których nie zwrócono zaraz po wojnie. I tak w kwietniu 1952 roku Związek Sowiecki oddał Polsce tzw. archiwum kopernikowskie, skradzione przez Armię Czerwoną we Fromborku w 1945 roku; pod presją ze strony narodu polskiego 3 października 1956 roku Moskwa oddała Polsce wiele dzieł sztuki skradzionych przez Armię Czerwoną z terenów dzisiejszej Polski, w tym słynne zbiory z Gołuchowa w Wielkopolsce oraz wiele obrazów malarzy polskich, jak np. J. Matejki, A. Gierymskiego, J. Malczewskiego, St. Wyczółkowskiego, O. Boznańskiej, W. Gersona, J. Chełmońskiego; 17 października 1959 roku władze sowieckie nareszcie oddały 130 cennych eksponatów muzealnych, związanych z życiem i twórczością Juliusza Słowackiego, które z muzeów polskich zostały w 1939 roku wysłane do Krzemieńca na wystawę poświęconą temu poecie; dopiero w 1960 roku Kreml zgodził się na oddanie insygniów koronacyjnych króla Augusta III i żony jego Marii Józefy, które przed wojną znajdowały się w Muzeum Narodowym w Warszawie; 4 października 1961 roku Moskwa oddała Polsce skradzione w 1945 roku polskie materiały archiwalne dotyczące okresu 1427-1939.

Przeprowadzone przez polskich historyków po 1956 roku kwerendy w bibliotekach Kijowa wykazały istnienie w nich bardzo bogatych polskich archiwów sądów grodzkich i ziemskich oraz – poza zbiorem Biblioteki Królewskiej – Liceum Krzemienieckiego – dodatkowo 474 wolumina Uniwersytetu Wileńskiego i 598 Liceum Krzemienieckiego.

W 1971 roku rząd PRL zadecydował o odbudowie zniszczonego podczas wojny Zamku Królewskiego w Warszawie. Zajmująca się przed wojną pewnymi aspektami historii Liceum Krzemienieckiego Maria Danilewiczowa, która po wojnie (do 1973 roku) była kierownikiem wielkiej i cennej Biblioteki Polskiej w Londynie rozpoczęła akcję wśród Polaków w Wielkiej Brytanii, aby domagali się zwrotu Polsce przez Moskwę Biblioteki Królewskiej-Licealnej – o ofiarowanie jej, jako akt dobrej woli, odbudowanemu Zamkowi Królewskiemu. Jednocześnie w Polsce prawie cały świat polskiej kultury spodziewał się, że Moskwa uczyni ten gest. Tym bardziej, że wiele rządów europejskich przekazywało odbudowywanemu Zamkowi cenne działa sztuki związane z Polską. Nawet historyk i polonista francuski Daniel Beauvois w swej obszernej pracy „Szkolnictwo polskie na ziemiach litewsko-ruskich 1803-1832”, wydanej po francusku w 1977 roku i po polsku w 1990 roku uważa bibliotekę Liceum Krzemienieckiego za własność narodu polskiego pisząc: „Może kiedyś władze radzieckie zgodzą się na powrót do Zamku Królewskiego w Warszawie biblioteki Stanisława Augusta, klejnotu kultury polskiej, który tak ucierpiał od dziejowych burz?”. Niestety, Kreml nie po raz pierwszy rozczarował Polaków. Zamiast Biblioteki Królewskiej przekazano Zamkowi 20 średniej wartości artystycznej i historycznej eksponatów, które uprzednio skradziono narodowi polskiemu!

Niestety, pod tym względem nic się nie zmieniło po upadku komunizmu w Polsce w 1989 roku i upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku oraz powstaniu w tymże roku państwa ukraińskiego. Polacy jednak wierzyli, że nastąpi przełom w stosunkach wolnej Ukrainy z Polską, że wolna Ukraina naprawi krzywdy jakie wyrządził Polsce Związek Sowiecki na odcinku spraw polsko-ukraińskich, szczególnie w odniesieniu do polskich dóbr kulturalnych na Ukrainie, że zatriumfuje prawda i sprawiedliwość, na czym będzie budowana prawdziwa, a nie iluzoryczna jak za czasów sowieckich, przyjaźń polsko-ukraińska. Znany historyk polski Leszek Podhorodecki w swej książce „Dzieje Lwowa” (Warszawa 1993) tak ujął sprawy polsko-ukraińskie na odcinku polskich dóbr kulturalnych na Ukrainie: „W publikacjach polskich (po 1991 r.) znowu podnosi się sprawę lwowskich zbiorów muzealnych i bibliotecznych, zwłaszcza Ossolineum, które tylko w części wróciło do Polski. W nowych warunkach politycznych, po upadku komunizmu, rozpadzie ZSRR i powstaniu niepodległej Ukrainy wiele jest do zrobienia...”.

Tymczasem rządy ukraińskie, za wzorem rządów carskiej Rosji i ZSRR, mają dziwne podejście do prawa własności. Uważają, że wszystko co się znajduje na obszarze Ukrainy, nawet to co zostało Polakom zrabowane przez Rosję czy Związek Sowiecki i stanowi wyjątkowo cenną dla narodu polskiego pamiątkę historyczną, a nawet to co zostało na Ukrainie zgromadzone i utrzymywane wysiłkiem tamtejszego i nie tylko tamtejszego społeczeństwa polskiego, co zdobyte i stworzone było jego kosztem, służyło przez dziesiątki czy nawet setki lat Polakom i stanowiło niewątpliwie własność narodową polską w świetle prawa cywilizowanych narodów, jest niczyją inną własnością jak tylko Ukrainy i narodu ukraińskiego. Ukraina w ogóle nie bierze pod uwagę żadnych argumentów historycznych i moralnych, polskie dziedzictwo kulturalne na terenie dzisiejszej Ukrainy traktuje jako swego rodzaju łup wojenny i ignoruje nawet wolę fundatorów wyrażoną w testamentach (np. Maksymiliana Ossolińskiego – Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Lwowie). Dlatego rządy ukraińskie nie tylko nie myślą oddać Polsce Biblioteki Królewskiej, ale nawet jeszcze bardziej z ducha polskiej i bezcennej dla narodu polskiego biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie. Jest tam m.in. najpełniejszy zbiór prasy polskiej z byłego zaboru pruskiego. Oczywiście w żaden sposób nie jest on związany z Ukrainą i narodem ukraińskim i jako taki w ogóle Ukraińcom i ich historykom niepotrzebny. A jednak i tego zbioru – i jemu podobnych - nie chcą Polsce zwrócić! Rządy Ukrainy okazują tym samym złą wolę i wrogość wobec Polski i narodu polskiego! Oczywiście także i Biblioteka Królewska – Liceum Krzemienieckiego jest przedstawiana jako prawne dziedzictwo narodu ukraińskiego, albo, co jest lansowane w ostatnich latach, wspólne dziedzictwo polsko-ukraińskie.

Z okazji 190 rocznicy założenia Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie w tym roku (2007 r.) ma być urządzona we Wrocławiu wielka wystawa, na której mają być zaprezentowane m.in. części zbiorów dawnego Ossolineum – arcypolskie pamiątki! pozostawione we Lwowie po 1946 roku. Z tej okazji dyrektor Muzeum Etnograficznego we Lwowie R. Czemełyk przypomniał Polakom: „Zdajemy sobie sprawę, że zbiory Ossolińskich znajdujące się w naszych zasobach są częścią polskiej spuścizny narodowej, są one (jednak) naszym wspólnym dobrem i dziedzictwem...”, no i jako takie mają prawo pozostawać na Ukrainie. Czy doprawdy unikatowe, bo jedynie pełne zbiory prasy polskiej z byłego zaboru pruskiego, a więc nie mające nic wspólnego z Ukrainą i Ukraińcami (!), są wspólnym dziedzictwem polsko-ukraińskim?! Jednak i w tym wypadku strona ukraińska nie jest konsekwentna. Wymyśliła formułę „wspólnego dziedzictwa”, jednak na zasadzie: „Co twoje (polskie) to i moje, ale co moje (ukraińskie) to nie twoje”. Jaskrawym tego przykładem były starania Ukraińców w 2004 roku, aby, w związku z inauguracją prezydentury Wiktora Juszczenki, Polska przekazała Ukrainie rzekomą buławę hetmana Bohdana Chmielnickiego, bo to... ważna dla nich pamiątka narodowa.

Tak więc również wolna Ukraina odmówiła zwrotu Polsce Biblioteki Królewskiej. Jedynie na co Kijów się zgodził to na podpisanie w 1992 roku umowy o współpracy między Centralną Biblioteką Naukową w Kijowie i Biblioteką Narodową w Warszawie. Ze strony polskiej koordynację prac dokumentacyjnych powierzono Pracowni Dokumentacji Księgozbiorów Historycznych w Bibliotece Narodowej. Pracownia rozpoczęła ewidencję księgozbioru królewskiego, zwanego "Regią" w Kijowie. Prace katalogowe zakończono w 1996 roku, a ich rezultatem jest komputerowa baza z katalogiem „Regii” dostępna w Warszawie - Biblioteka Narodowa i Biblioteka Zamku Królewskiego oraz w Kijowie - Biblioteka Narodowa Ukrainy (Hanna Łaskarzewska 1997).

Niestety, również rządy polskie po 1989 roku w imię budowania dobrosąsiedzkich stosunków (czy możne je budować na deptaniu prawdy historycznej i na krzywdzie?!) nie robią nic (jedynie pozorują starania – żadnej efektownej akcji, NICZEGO od 1989 roku nie zwróciła nam ani Rosja, ani Ukraina, ani Litwa i Białoruś: to gorzej niż za Sowietów!), aby odzyskać to co stanowi o jestestwie narodu polskiego. Wygląda więc na to, że Biblioteka Królewska – Liceum Krzemienieckiego (i nie tylko ten bezcenny dla Polaków skarb narodowy) nigdy nie zostanie Polsce zwrócona. Na własne życzenie rządów polskich!

W wojewódzkim Łucku mówiono w okresie międzywojennym, że atmosfera w Krzemieńcu ogarnięta była zawsze „niepokojem wiecznego doskonalenia” wszystkiego. Tak, w ówczesnym Liceum Krzemienieckim rzucało się w oczy jedno – stałe dążenie do powiązania tradycji z najnowszymi prądami pedagogicznymi, oparcie się o wielkie wzory przeszłości i wychowanie nowoczesnego obywatela w państwie. I jak niegdyś, tak i w okresie niepodległości (1918-39) Tadeusz Czacki był duchem przewodnim wszystkich poczynań. Kiedy kurator Juliusz Poniatowski mówił o dziele Czackiego: „Trudno nawet zdać sobie dziś dokładnie sprawę, jaki to wielki musiał nastąpić przełom w psychice szlachty i pedagogów, [...] aby przejąć się szkołą o tendencjach praktycznej i fachowej społeczeństwu służby. [...] Szkoła i jej zabiegi wychowawcze dokonywały niezmiernie dużo dla obudzenia w młodzieży sprawiedliwości społecznej i wszczepienia odpowiedzialności za bieg życia”, mówił również o współczesnym Liceum. Bowiem, Liceum międzywojenne kontynuowało tę tradycję, pozostawiając piękną kartę w dziejach służby społeczeństwu.

Wołyń był zamieszkały przez kilka narodowości – Polaków, Ukraińców, Żydów, Niemców, Czechów, Rosjan. W samym Liceum od chwili jego odnowienia nie stosowano żadnej dyskryminacji wyznaniowej czy narodowościowej. W gimnazjum i liceum był np. wykładany język ukraiński i to przez dwóch nauczycieli: Konstantego Wesołowskiego i rodowitego Ukraińca Trofima Litwinienko. Natomiast w okresie po 1927 roku Liceum Krzemienieckie i wszystkie inne jego placówki programowo stanęły na stanowisku rozwijania współpracy między Polakami i Ukraińcami. Język ukraiński posiadał w nich pełne prawa, podobnie jak chłopi tej narodowości. Uniwersytety Ludowe ściśle współpracowały z Wołyńskim Związkiem Młodzieży Wiejskiej i pomagały w wychowaniu kolejnych pokoleń działaczy tej organizacji, tak polskiej jak i ukraińskiej narodowości. Liceum Krzemienieckie wciągało Ukraińców również do organizowanych sieci bibliotek publicznych, opieki nad domami ludowymi, do organizowania konkursów czytelnictwa czy wycieczek turystycznych (W. Mędrzecki). Liceum starało się budować prawdziwą przyjaźń polsko-ukraińską na Wołyniu, przez co stało się solą w oku ukraińskich nacjonalistów, dążących do oderwania Wołynia od Polski i wypędzenia stąd Polaków.

W Liceum Krzemienieckim była również grupa uczniów żydowskich, którzy po II wojnie światowej w Izraelu spotykali się dla miłych wspominek krzemieniecko-licealnych; pracownikiem w Zarządzie dóbr Liceum Krzemienieckiego był inż. elektryk David Katz, zmarły w Izraelu w 1975 roku; David Katz i kilku żydowskich wychowanków Liceum Krzemienieckiego podczas II wojny światowej służyło w 2 Korpusie Polskim gen. Władysława Andersa.

Jednak, siłą rzeczy, Liceum Krzemienieckie było uczelnią polską „z ciała i duszy”; zdecydowana większość uczniów i pedagogów stanowili Polacy, a ich zdrowy patriotyzm polski rzucał się w oczy. A gdy się weszło w orbitę wiekowych murów licealnych, biło w oczy na każdym kroku to, co nosi miano kultury: zachowanie się wzajemne młodzieży i grona nauczycielskiego, czysty i schludny wygląd młodzieży – chłopców i dziewcząt, piękne sale, zwłaszcza wspaniała Sala Kolumnowa i Sala Kołłątaja, stylowy kościół, zasobna biblioteka z czytelnią, muzeum, licealny teatr, orkiestra, chóry, organizacje samokształceniowe i młodzieżowe, urządzenia i boiska sportowe, bieżnia narciarska, kursy szybowcowe, piękne ogrody licealne i rosarium Słowackiego. Słowem – kultura!

Natomiast z prac realnych młodzieży, które opierały się o dawne wzory, wymienić należy inicjatywę młodzieży licealnej niesienia oświaty na daleką wieś wołyńską. Działo się to zazwyczaj w czasie uroczystości państwowych, podczas których młodzież licealna organizowała wyjazdy do szkół wiejskich z odpowiednim programem artystycznym. Młodzież Liceum Krzemienieckiego wydawała od 1924 roku swoje pismo, miesięcznik „Nasz Widnokrąg”, który był redagowany na wysokim poziomie.

Jak gdyby echem dawnej spójni koleżeńskiej i wysokiego poczucia honoru było Zrzeszenie Byłych Wychowanków Liceum Krzemienieckiego, które starało się utrzymywać ścisły kontakt z Liceum i wzajemnie sobie pomagało w dalszej pracy po opuszczeniu murów szkolnych. Młodzież ta brała nadal aktywny udział w życiu kulturalno-społecznym Wołynia, a jej wysoka wartość ideowa wyrażała się przede wszystkim w ufundowaniu Funduszu Stypendialnego dla niezamożnych uczniów Liceum. Pismem byłych wychowanków Liceum był dodatek „Droga Pracy”, ukazujący się w dwutygodniku Związku Organizacji Społecznych w Krzemieńcu i w powiecie „Życie Krzemienieckie”. Bardzo aktywne do 1939 roku było środowisko wychowanków Liceum skupione w szeregach Zrzeszenia Wychowanków Liceum Krzemienieckiego w Warszawie, którego współzałożycielką i duszą była córka kuratora Liceum Krzemienieckiego w latach 1927-34, a w latach 1934-39 ministra rolnictwa Juliusza Poniatowskiego i wychowanka tego liceum (matura 1931) – Barbara Poniatowska.

Słynny na całą Polskę Związek Organizacji Społecznych w Krzemieńcu, który rozwijał tak bujnie życie kulturalne Krzemieńca, prowadził Dom Społeczny w Krzemieńcu, domy ludowe w powiecie, liczne biblioteki, uniwersytety niedzielne, organizacje sportowe włącznie z pływalnią na Ikwie, skoczniami narciarskimi i kortami tenisowymi, był niczym innym jak dalszym ciągiem poczynań Alojzego Felińskiego, które zdążały do zespolenia wszystkich krzemieńczan w jedną wspólną rodzinę, by praca społeczno-kulturalno-oświatowa tym wydatniej szła.

Tylko na wskroś ideowy i fachowy zespół pracowników – tak Liceum Krzemienieckiego jak i Związku Organizacji Społecznych, w którym działało wielu wychowawców i wychowanków Liceum Krzemienieckiego – mógł tego dokonać. Np. Aleksander Berger, wykładowca matematyki, był zarazem prezesem zarządu powiatowego Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego, przewodniczącym sekcji sportowej Okręgowego Związku Narciarskiego, a Stanisław Sheybal, nauczyciel rysunków, był równocześnie radnym miasta Krzemieńca i redaktorem „Życia Krzemienieckiego”. Natomiast Franciszek Mączak, profesor geografii, był także prezesem powiatowego Związku Młodzieży Wiejskiej i prezesem oddziału Towarzystwa Krajoznawczego, a Zbigniew Trylski, wykładowca w Średniej Szkole Rolniczej w Białokrynicy, był w latach 1937-39 naczelnikiem harcerzy. Również zasłużoną działaczką harcerstwa polskiego była Jadwiga Falkowska, wykładowczyni fizyki. Roman Załęski, były dyrektor Średniej Szkoły Rolniczej w Białokrynicy, był członkiem Związku Ziemian i Wołyńskiego Towarzystwa Rolniczego w Łucku oraz jednym z głównych organizatorów Wystawy Rolniczej w Dubnie, a Teodozy Marcinkiewicz, również wykładowca w Białokrynicy, prezesem Kasy Stefczyka i prezesem Rady Nadzorczej Spółdzielni Spożywców w Białokrynicy oraz kuratorem Towarzystwa Koleżeńskiego Uczniów Szkoły Rolniczej w Białokrynicy. Nauczycielka historii i geografii w Liceum Helena Paliwodzianka była również harcmistrzynią i członkiem Komendy Chorągwi Wołyńskiej Organizacji Harcerek, a we wrześniu 1939 roku instruktorką Pogotowia Harcerek w Krzemieńcu. Z kolei ostatni kurator Liceum Krzemienieckiego, inż. Stefan Czarnocki, jako starosta powiatowy krzemieniecki doprowadził do zjednoczenia oraz harmonijnej i owocnej pracy Związku Organizacji Społecznych w Krzemieńcu i brał udział w założeniu na Sokolej Górze słynnej w Polsce szkoły szybowcowej, powiązanej z Liceum Krzemienieckim. Jego żona, Halina udzielała się w ruchu spółdzielczym i oświatowym na terenie Krzemieńca i współredagowała „Życie Krzemienieckie”.

W pobliskiej Białokrynicy, w której, w byłym pałacu Czosnowskich (w jego murach w 1617 r. książę Jerzy Zbarski podejmował okazale królewicza Władysława, późniejszego króla Polski), była szkoła rolniczo-leśna Liceum Krzemienieckiego, w latach 1921-39 stacjonował powstały w grudniu 1917 roku 12. Pułk Ułanów Podolskich. W okresie 1918/19 stacjonował on w Wilanowie pod Warszawą, a następnie do 1920 na Podolu ukraińskim, biorąc chwalebny udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Pułk ten, stacjonujący zaledwie 7 km od Krzemieńca utrzymywał bliskie i serdeczne kontakty tak z tym miastem jak i Liceum Krzemienieckim, szczególnie podczas obchodów rocznicowych 11 listopada, 3 Maja, Bożego Ciała, specjalnych uroczystości, imprez towarzyskich i społecznych aż do Pogotowia Społecznego do Obrony Kraju przeprowadzonego przed wybuchem II wojny światowej. Miasto i młodzież Liceum szczególnie uroczyście witała pułk powracający z dorocznych manewrów. Miasto i licealiści brali udział w Białokrynicy w 1928 roku w obchodach 10-lecia i w 1938 roku 20-lecia istnienia pułku w odrodzonej Polsce. Wspólnie - miasto, Liceum Krzemienieckie i 12. Pułk Ułanów - obchodzono bardzo uroczyście święto 3 Maja; najbardziej pamiętne obchody odbyły się w 1938 roku. Powracający w tym roku z manewrów pułk i tam razem był owacyjnie witany przez ludność Krzemieńca i młodzież licealną. Na powitanie społeczeństwo miasta wręczyło dowództwu pułkowemu ufundowane przez siebie cztery nowe karabiny maszynowe oraz parę kotłów dla orkiestry wojskowej. Wręczenie darów odbyło się bardzo uroczyście przez burmistrza Jana Beaupre w asyście starosty powiatowego Jana Zaufalla i kuratora Liceum Krzemienieckiego Stefana Czarnockiego oraz licznie zebranych mieszkańców miasta oraz młodzieży i nauczycieli Liceum Krzemienieckiego. Wielu wychowanków Liceum Krzemienieckiego służyło potem w 12 Pułku Ułanów; np. oficerem był Antoni Kropielnicki, a chorążym Antoni Staniewicz, wychowanek Szkoły Rolniczo-Leśnej L.K. w Białokrynicy.

15 października 1922 roku przybył z oficjalną wizytą do Krzemieńca na spotkanie z przedstawicielami społeczeństwa nie tylko miasta ale i całego powiatu Naczelnik Państwa, marszałek Józef Piłsudski. Podczas wizyty marszałek odwiedził również odradzające się Liceum Krzemienieckie. Drugi raz marszałek Józef Piłsudski przybył do Krzemieńca-Białokrynicy 2 lutego 1923 roku na uroczystość wręczenia 12. Pułkowi Ułanów nowego sztandaru pułkowego. W czerwcu 1934 roku w koszarach w Białokrynicy gen. Władysław Anders odsłonił tablicę pamiątkową na pamiętkę tej wizyty i uroczystości. W uroczystości tej wzięli udział przedstawiciele władz Krzemieńca i powiatu krzemienieckiego oraz Liceum Krzemienieckiego. Kiedy 12 maja 1935 roku zmarł marsz. Józef Piłsudski miasto, Liceum Krzemienieckie i 12. Pułk Ułanów zorganizowały uroczystości żałobne z udziałem tak całego społeczeństwa jak i Liceum.

Niezapomniane dla wielu krzemieńczan i licealistów było pożegnanie przy Dubieńskiej rogatce w Krzemieńcu nocą w wielkiej ciszy wychodzącego na wojnę 1939 roku 12 Pułku Ułanów podolskich, który okrył się chwałą w bitwach wrześniowych i w bojach późniejszych na obcej ziemi, ale w walce o wolną Polskę. 1 września 1939 roku pułk stoczył pod Mokrą w rejonie Częstochowy zwycięską bitwę z czołgami niemieckimi, 8 września bił się dzielnie pod Cyrusową Wolą i walczył 13 września pod Mińskiem Mazowieckim. Część pułku przebiła się do Warszawy 19 września i walczyła w obronie stolicy jako zgrupowanie kawalerii mjr. Juniewicza. Pułk odtworzony w 1942 roku w Palestynie jako pułk rozpoznawczy II Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa brał udział w całej kampanii włoskiej 1944-45. To jego ułani pierwsi zatknęli polską flagę na murach zdobytego klasztoru Monte Cassino 18 maja 1944 roku i otworzyli Aliantom drogę na Rzym.

Hejnałem Liceum Krzemienieckiego był XIX-wieczny polonez – „Dobra chwila niech się święci”. – Niestety, ta dobra chwila nie miała trwać jednak długo. Przyszła pożoga i katastrofa oraz prawie całkowita zagłada polskiego Krzemieńca.

1 września 1939 roku Niemcy hitlerowskie napadły na Polskę. Ewakuowane z Warszawy korpusy dyplomatyczne obcych państw wycofały się na wschód i przez kilka dni znalazły gościnę w budynkach Liceum Krzemienieckiego. 17 września cios w plecy walczącej Polsce zadała Armia Czerwona. W myśl porozumienia Hitlera ze Stalinem wschodnia Polska miała przypaść Związkowi Sowieckiemu. Już 17 września wojska sowieckie wkroczyły do przygranicznego Krzemieńca, rozpoczynając pierwszą sowiecką okupację miasta, która trwała do czerwca 1941 roku. Wbrew prawu międzynarodowemu Związek Sowiecki wprowadził tu swoją administrację i prawa. Jednocześnie przystąpiono do brutalnej i często krwawej walki z Polakami i polskością w mieście Juliusza Słowackiego. Liceum Krzemienieckie przestało istnieć, a jego ostatni kurator inż. Stefan Czarnocki, tylko dlatego że był kuratorem (!) został uwięziony „na posterunku licealnym” przez NKWD i następnie skazany przez sąd sowiecki w Krzemieńcu na karę śmierci zamienioną na 15 lat obozu pracy przymusowej na Syberii, skąd nigdy nie wrócił. Polskie Liceum Krzemienieckie przestało istnieć, a w budynkach Liceum znalazł teraz pomieszczenie zespół zsowietyzowanych szkół ukraińsko-polskich; była tu polskojęzyczna dziesięcioletnia szkoła podstawowo-średnia. Na początku 1940 roku rozpoczęła się fala aresztowań i deportacji w głąb Rosji setek rodzin polskich tak z Krzemieńca jak i z powiatu krzemienieckiego. W Katyniu zginęli nauczyciele Liceum Krzemienieckiego jako oficerowie Wojska Polskiego w kampanii wrześniowej 1939 roku wzięci do niewoli: Stefan Zienkiewicz (matematyka), Marian Ośko (śpiew), Józef Etrych (łacina) i dr Chomicki (lekarz). NKWD aresztowało i zesłało na Sybir lub trzymało we więzieniu krzemienieckim szereg innych nauczycieli Liceum Krzemienieckiego, jak np. Jadwigę i Zbigniewa Trylskich (zesłani wraz z czwórką dzieci do Kazachstanu) czy Janinę Poniatowską (więziona w Krzemieńcu).

22 czerwca 1941 roku Niemcy hitlerowskie napadły na najlepszego swego dotychczasowego sojusznika – Związek Sowiecki. Antypolską postawę Niemców wspierali tu nacjonaliści ukraińscy. W dniach 28-30 lipca 1941 roku Niemcy rozstrzelali 22 nauczycieli byłego Liceum Krzemienieckiego. Wśród rozstrzelanych byli m.in.: Franciszek Mączak, Joanna Kopcińska, Helena Paliwodzianka i Janina Poniatowska. Listę ofiar sporządzili dla Niemców nacjonaliści ukraińscy. Oni również przyczynili się do późniejszego aresztowania Marii Zdobnickiej (rozstrzelana w więzieniu krzemienieckim w grudniu 1941 r.) oraz zamordowali 20 lipca 1943 roku Zofię Sierżycką; obie były przed wojną nauczycielkami Liceum Krzemienieckiego. Na skutek donosów Ukraińców, we wrześniu 1942 roku Niemcy aresztowali katolickiego proboszcza krzemienieckiego, ks. Stefana Iwanickiego, którego rozstrzelano w Równem 6 lutego 1943 roku.

Szczególnie tragiczny był los Janiny Poniatowskiej (1906-1941), w latach 1936-40 nauczycielki języka francuskiego w Liceum Krzemienieckim (ukończyła filologię romańską na Uniw. Jagiellońskim). Jednocześnie była czynną działaczką polsko-ukraińskiego ruchu ludowego na Wołyniu oraz harcerstwa – członkiem Komendy Chorągwi Wołyńskiej, a po wybuchu wojny we wrześniu 1939 roku pełniła funkcję instruktorki Pogotowia Harcerek w Krzemieńcu. Po zakończeniu działań wojennych – podczas okupacji sowieckiej w dalszym ciągu uczyła w Liceum i bardzo ofiarnie opiekowała się młodzieżą polską potrzebującą pomocy, w trudnym okresie dla ludności polskiej. Jako „wróg ludu” została aresztowana przez NKWD na wiosnę 1940 roku i była więziona w lokalnym więzieniu do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej 22 czerwca 1941 roku. Przed samym wejściem Niemców do miasta została uwolniona wraz z innymi więźniami przez ludność Krzemieńca. Ukrywała się przez miesiąc, po czym wróciła do domu. Rozpoznał ją dawny uczeń Ukrainiec i wydał Niemcom.

Niemiecka okupacja Krzemieńca trwała do 1944 roku. W walce z Polakami wspierali Niemców nacjonaliści ukraińscy. Według publikacji „Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu 1939-1945”, wydanej przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce – Instytutu Pamięci Narodowej (Warszawa 1990), w Krzemieńcu i powiecie krzemienieckim w latach 1943-44 zostało zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich ok. 5100 Polaków (str. 155). Zginęło wówczas wiele osób, które były przed wojną związane z Liceum Krzemienieckim. Np. w kwietniu 1943 roku bandy Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) spaliły 53 folwarki polskie, m.in. należące do Liceum Krzemienieckiego. Zginęło wówczas wielu Polaków spośród folwarcznych robotników rolnych (str. 50). Natomiast w lutym 1944 roku bandy nacjonalistów ukraińskich opanowały zbrojnie polski ośrodek samoobrony w Wiśniowcu (była tu duża szkoła rzemieślnicza Liceum Krzemienieckiego), mordując 350 Polaków broniących się w murach starego klasztoru katolickiego, który po opanowaniu spalono (str. 155). Kiedy w kwietniu 1943 roku UPA zaatakowała wieś Kąty koło Krzemieńca, gdzie żyło około 2000 Polaków, wieś broniła Straż Chłopska pod dowództwem Jana Kucharzewskiego. W ataku i w obronie wsi zginęły 672 osoby, a główny punkt oporu – kościół pw. Św. Izydora Oracza został spalony. Nie mogąc odeprzeć ataku wielkiej bandy i wobec ogromnych strat w ludziach, pozostali przy życiu Polacy przebili się do innej wsi bronionej przez Polaków - Szumska, a stamtąd udali się do Krzemieńca, co wykorzystali Niemcy, siłą pakując ich do wagonów i wywożąc na roboty przymusowe do Niemiec.

Oblicza się, że podczas II wojny światowej okupanci sowieccy i niemieccy oraz bandy nacjonalistów ukraińskich wysiedlili na Sybir, zamordowali lub wywieźli na przymusowe roboty do Niemiec ok 10-12 tysięcy Polaków z Krzemieńca i powiatu krzemienieckiego, z których wielu było przed wojną związanych z Liceum Krzemienieckim.

Podczas II wojny światowej 1939-45 wielu wychowanków i pedagogów oraz osób związanych z Liceum Krzemienieckim w różnym okresie czasu walczyło z Niemcami w szeregach polskich formacji wojskowych na Zachodzie i 1. Armii (ludowego) Wojska Polskiego oraz w szeregach Armii Krajowej. Np. nauczyciel wychowania fizycznego w Liceum do 1939 roku Julian Kozłowski „Cichy” przedostał się do formowanego w Wielkiej Brytanii Wojska Polskiego, został „cichociemnym” w stopniu kapitana i został przez rząd polski w Londynie skierowany na okupowany przez Niemców Wołyń w charakterze najpierw zastępcy, a następnie delegata rządu na Wołyń (1943-44); w chwili wybuchu Powstania Warszawskiego 1 sierpnia przebywał w Warszawie, wziął w nim udział i 18/19 sierpnia zginął na Sadybie w natarciu na Wilanów. Halina Czarnocka (1900-1998), żona ostatniego kuratora Liceum, inż. Stefana Czarnockiego i współredaktorka „Życia Krzemienieckiego”, po aresztowaniu męża przez NKWD uciekła z dziećmi do Warszawy, gdzie była kapitanem Armii Krajowej, kierowniczką łączności konspiracyjnej Komendy Głównej AK. Natomiast zastępczynią szefa Wojskowej Służby Kobiet w Komendzie Głównej Armii Krajowej w Warszawie była Jadwiga Falkowska, w latach 1929-38 nauczycielka fizyki i równocześnie dyrektorka wszystkich internatów Liceum Krzemienieckiego. Z kolei wychowanek Liceum Krzemienieckiego Stanisław Poznański pracował w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK, jako redaktor pisma podziemnego „Głos Ojczyzny”, a podczas Powstania Warszawskiego 1944 w zgrupowaniu AK „Kryska” redagował powstańcze pismo „Czerniaków w walce”. Córka kuratora Liceum Krzemienieckiego w latach 1927-34 Juliusza Poniatowskiego i wychowanka tego liceum (matura 1931) – Barbara Poniatowska była podczas niemieckiej okupacji Polski szefem łączności Komendy Głównej Batalionów Chłopskich w Warszawie; zamordowana przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego 4 sierpnia 1944; jej nazwisko jest upamiętnione na tablicy w bibliotece Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego. W Powstaniu Warszawskim 1944 zginęła również była nauczycielka Liceum Krzemienieckiego Wanda Kopijowska-Dąbrowska. W tymże powstaniu walczyli i oddali życie za Ojczyznę i inni wychowankowie Liceum Krzemienieckiego, jak np. brat i siostra Zbigniew („Szczerbiec”) i Irena („Irena”) Potoccy – on 4 sierpnia 1944 roku jako żołnierz batalionu „Parasol” zgrupowania AK „Radosław” na Woli, a ona 5 sierpnia 1944 roku jako sanitariuszka tego samego batalionu oraz Stanisława Waligórska w sierpniu 1944 roku jako sanitariuszka pułku AK „Baszta”. A poza Warszawą: Jan i Helena Kawczyńscy – on nauczyciel, a ona dentystka w Liceum Krzemienieckim do 1930 roku, zaangażowani w pracy konspiracyjnej zostali rozstrzelani przez Gestapo w Prusach koło Sochaczewa 25 czerwca 1943 roku; oraz absolwentka Liceum Krzemienieckiego i nauczycielka w Nowym Sączu Jadwiga Wolska, która podczas wojny kierowała oddziałem nowosądeckim Rady Głównej Opiekuńczej (RGO), organizując m.in. wysyłkę paczek (ok. 300 tygodniowo!) dla żołnierzy WP w oflagach i stalagach w Niemczech i utrzymywała za pomocą grypsów łączność z osadzonymi w więzieniu nowosądeckim konspiratorami i z kuchni RGO dostarczała im codziennie żywność.

Polacy w Krzemieńcu także walczyli z Niemcami o wolną Polskę. Wśród tych żołnierzy wolności było wielu wychowanków i wiele osób związanych do 1939 roku z Liceum Krzemienieckim. Komendantem powiatowym Batalionów Chłopskich w Krzemieńcu i powiecie krzemienieckim był Michał Wiśniowski, wychowanek Liceum Krzemienieckiego, a po studiach nauczyciel chemii w należącej do Liceum szkole rolniczej w Białokrynicy i do 1939 roku członek Rady Wołyńskiego Związku Młodzieży Wiejskiej. Opieką nad uciekającymi do Krzemieńca Polakami z pobliskich wsi atakowanych przez bandy UPA kierowała ofiarna dr Maria Fafius, przed wojną również związana z Liceum Krzemienieckim. Kazimierz Banach, który w latach 1935-38 był kierownikiem zannego w Polsce Uniwersytetu Ludowego w Różynie koło Kowla, prowadzonego przez Liceum Krzemienieckie, i który był pierwszym delegatem rządu polskiego na Wołyń podczas jego niemieckiej okupacji, w swej książce „Z dziejów Batalionów Chłopskich” (Warszawa 1984) tak wspomina jedną z krzemienieckich łączniczek BCH: „”Olga” 18-lenia b. uczennica Liceum Krzemienieckiego niezawodna w każdej potrzebie i o każdej porze – przemierzała duże odległości z Łucka do (…) Dubna i Krzemieńca. Kilka razy była w zasięgu łapanki. Przez pewien czas była w Pańskiej Dolinie – bardzo pomocna na placówce (polskiej) samoobrony (przed bandami UPA). Charakteryzowały ją odwaga, szybki refleks, obowiązkowość” (str. 197). Komendantem Obwodu Krzemienieckiego Armii Krajowej był inż. Jan Skowronek. Poza samym Krzemieńcem, gdzie znowu dużą rolę odgrywali ludzie powiązani z przedwojennym Liceum Krzemienieckim, komórki AK powstały w Białokrynicy, Dederkałach, Rybczy, Smydze i Szumsku. Łącznikiem między Warszawą a Krzemieńcem był wychowanek Liceum i nauczyciel ze Starego Oleksina, Izydor Ozereński. W wyniku wojny 1939-45 - zsyłki wychowanków i uczniów Liceum Krzemienieckiego na Sybir, terror niemiecki tak na Wołyniu jak i w całej Polsce, masowe wywózki Polaków na przymusowe roboty do Niemiec, co spowodowało pozostanie na Zachodzie wielu wychowanków L.K., rzezie Polaków przez Ukraińców na Wołyniu, służba w Armii Krajowej, w wojsku polskim na Zachodzie i w 1 Armii WP, która skończyła się śmiercią wielu żołnierzy byłych wychowanków L.K., wreszcie terror stalinowski w Polsce i przemilczanie w biogramach w okresie PRL uczęszczania do Liceum Krzemienieckiego - niewielu wychowanków tego Liceum zabłysnęło w polskim życiu po 1945 roku. Część wręcz ukrywała do 1989 roku fakt studiowania w Krzemieńcu. Dlatego nie jesteśmy w stanie podać wielu nazwisk zasłużonych absolwentów L.K.

Spośród uczniów Liceum Krzemienieckiego, których nazwiska znamy wybili się: Zbigniew Jagodziński (1927-2001), historyk, publicysta, bibliotekarz, 1973-2002 kierownik wielkiej i bardzo cennej Biblioteki Polskiej w Londynie, wykładowca Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie w Londynie, autor szeregu rozpraw historycznych i redaktor publikacji historycznych; Leon Kowal (1909-1981), oficer artylerii 2 Korpusu Polskiego, uczestnik bitwy o Monte Cassino 1944, długoletni i zasłużony kierownik polskiego osiedla dla ludzi starszych w Penhors (Wielka Brytania); Stanisław Poznański (1913-1981), redaktor i znakomity dziennikarz pism Armii Krajowej w Warszawie, „Głosu Ojczyzny” w Niemczech i później wielu pism krajowych (w tygodniku „Stolica” stworzył pamiętną rubrykę „Otwartych szkatuł”), autor i współautor szergu książek, m.in. „Walka, śmierć, pamięć”, „Drukarskim szlakiem”, „Ostatni kosynierzy”, „Po prostu Polska”, „Treblinka”, „Sonderaktion Krakau”), inicjator i współzałożyciel Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie; Zygmunt Jan Rumel (1915-1943), poeta, działacz konspiracyjny, podczas wojny redaktor pisma Batalionów Chłopskich „Żywią i Bronią”, pośmiertnie wydane „Poezje” (Warszawa 1975); Jerzy Stanisław Sarek (1927-1982), absolwent i następnie wykładowca (od 1952) College of Aeronautical Engineering w Londynie, 1959-65 w Nigerii dyrektor Ośrodka Zawodowego w Ijebu-Ode (1959-61) i Szef Szkolenia Technicznego na Zachodnią Nigerię w Ibadanie (1961-65), 1974-82 dyrektor szwajcarskiej firmy Zumbach Electronics Ltd na Anglię; Władysław Sheybal (1923-1992), znany aktor teatralny i filmowy polski do 1957 roku (m.in. Teatr Nowy w Warszawie, film „Kanał” 1957) i następnie angielski teatralny i filmowy (kilkadziesiąt ról filmowych) oraz reżyser, jedyny po Helenie Modrzejewskiej Polak grający w sztukach Szekspira w języku angielskim; Bogusław Szwacz (ur. 1912), malarz abstrakcjonista, do 1990 roku profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie; Włodzimierz Tiunin (zm. 1981), artysta malarz, profesor Zespółu Państwowych Szkół Plastycznych im. Wojciecha Gersona w Warszawie. Absolwentki Liceum Krzemienieckiego: Halina Szymańska Ogrodzińska podczas II wojny światowej we Lwowie ratowała Żydów (www.humboldt.edu/-rescuers), a Irena Sandecka pozostała po wojnie w Krzemieńcu, zostając najbardziej zasłużoną strażniczką polskości w mieście – w okresie sowieckim jako opiekunka kościoła i pamiątek polskich oraz wychowawczyni kilku pokoleń dzieci polskich w mieście w duchu polskim.

Natomiast spośród wykładowców Liceum Krzemienieckiego duży rozgłos po 1945 roku zdobył malarz Jan Cybis (1897-1972), nauczyciel rysunków w latach 1937-39 w Krzemieńcu, od 1945 roku profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Znany fotograf Henryk Hermanowicz (1912-1992), po wojnie zamieszkał w Krakowie, współpracował z „Przekrojem” i „Turystą”, na swoich dziś już historycznych fotografiach utrwalił pierwsze lata Nowej Huty. Z kolei nauczycielka Liceum Krzemienieckiego
Jadwiga Trylska (1900-1980), była po wojnie profesorką Zespołu Szkół Mechanicznych w Krakowie i została odznaczona Złotą Odznaką „Za pracę społeczną dla miasta Krakowa”; a nauczycielka języka francuskiego Liceum Krzemienieckigo w latach 1930-39 Lucja Romanowska (1896-1979) po wojnie była nauczycielką w szkołach średnich w Wałbrzychu, Legnicy, Siedlcach i Mrozach.

Po ponownym zajęciu Wołynia przez Związek Sowiecki w 1944 roku nastąpiła deportacja w granice tzw. Polski Ludowej pozostałej przy życiu ludności polskiej; z Krzemieńca i powiatu krzemienieckiego wypędzono 22 011 Polaków; w Krzemieńcu pozostało zaledwie ok. 350 Polaków. Podczas drugiej tzw. „repatriacji” Polaków z Ziem Wschodnich w latach 1957-58 z Krzemieńca wyjechało do nowej Polski ok. 100 Polaków; kilkudziesięciu Polakom odmówiono prawa wyjazdu. W budynkach Liceum Krzemienieckiego władze sowieckie zorganizowały tym razem ukraińsko-rosyjską Wyższą Szkołę Pedagogiczną, którą później przeniesiono do stolicy obwodu tarnopolskiego – Tarnopola; w budynkach otwarto teraz szkołę podstawową i średnią. Kościół licealny zamieniono na salę sportową, a relacja z 1970 roku mówiła, że szyby w górnych oknach kościoła były powybijane. Budynki liceum były również zaniedbane, nie były remontowane od czasów przedwojennych aż do lat 80. XX w. (jednak zdjęcia Liceum Krzemienieckiego w Internecie z 2001 roku pokazują w strasznym stanie schody prowadzące do niego), park licealny zaniedbany, porośnięty chwastami i dziką trawą. Przedwojenną bibliotekę Liceum ( głównie książki polskie) wywieziono do Kijowa, ponoć do Muzeum Kijowskiego. Również sam Krzemieniec bardzo podupadł za czasów sowieckich. Podczas gdy w 1939 roku miał 25 000 mieszkańców i miasto rozwijało się z roku na rok, to w 1959 roku tylko 16 400 mieszkańców, a obecnie ok. 22 000, w tym ok. 300 Polaków.

Krzemieńczanie wypędzeni ze swej ojcowizny (bo ojcowizną na pewno jest ziemia, którą się zamieszkuje od kilkuset lat!) w narzucone przez Związek Sowiecki , Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone Ameryki (Jałta 1945) granice zniewolonej przez Kreml Polski nie zapomnieli o swej ziemi rodzinnej. Nie mogli tego jawnie okazywać w zniewolonej Polsce. Jednak, chociaż rozrzuceni po całej Polsce, utrzymywali ze sobą kontakt, pielęgnując pamięć i tradycje. Dopiero upadek komunizmu w Polsce w 1989 roku dał mi możność „wyjścia z podziemia” – jawnej działalności. Np. w Warszawie powstało Koło Krzemieńczan przy Towarzystwie Przyjaciół Warszawy. Z inicjatywy tego Koła powstała w 2003 roku Kolekcja Krzemieniecka w Muzeum Niepodległości w Warszawie. Jej celem jest gromadzenie oryginalnych pamiątek związanych z tym miastem oraz dokumentowanie historii polskich siedlisk usytuowanych na ziemi wołyńskiej. Dzięki ofiarności darczyńców stosunkowo niedawno powołana kolekcja już dziś stanowi znaczący zbiór muzealiów. Składają się na nią archiwalia, pocztówki, fotografie i wydawnictwa, które obrazują specyfikę przedwojennego Krzemieńca oraz rejestrują współczesne działania mające na celu zachowanie pamięci o "mieście wielkiej tęsknoty" i jego okolicach. Na szczególną uwagę zasługuje zróżnicowana dokumentacja związana z działalnością słynnego Liceum Krzemienieckiego oraz artystyczne fotografie Henryka Hermanowicza i Stanisława Sheybala ukazujące piękno architektury i krajobrazu (Muzeum Niepodległości).

W okresie sowieckim Krzemieniec był w zasadzie zamknięty dla Polaków z Polski. Po 1991 roku miasto stało się celem licznych polskich wycieczek z Kraju. Np. w „Ostrowskim Portalu Internetowym” czytamy: W pierwszych dniach października 2006 roku zespół dziecięcy „Fantazja” ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Ostrowi Mazowieckiej wyjechał na warsztaty artystyczne na Ukrainę. Młodych artystów zaprosiła na Wołyń wieloletnia prezes Stowarzyszenia Kultury Polskiej im. Ewy Felińskiej w Łucku pani Irena Kostecka. W czasie czterodniowego pobytu "Fantazja" zwiedziła najciekawsze miejsca w Łucku, Krzemieńcu i Kowlu, a szczególnie te związane z Polską, będące świadectwem obecności Polaków i kultury polskiej na kresach w ubiegłych wiekach. Znakomita lekcja historii połączona z bezpośrednim kontaktem ze świadkami dawnych wydarzeń i miejscami żywo związanymi z dziejami Polski odbywała się pod hasłem "szukamy śladów polskości". Mimo upływającego czasu i wieloletniej próby zniszczenia tych śladów udało się bez trudu z pomocą doskonałych przewodników odszukać wiele ciekawych miejsc, w których każdy Polak, powinien, choć przez chwilę pobyć, wspomnieć dawne pokolenia i ich los, pomyśleć i znaleźć dobrą drogę na przyszłość. W Krzemieńcu zwiedzono miejsce urodzenia Juliusza Słowackiego i jego Muzeum, słynne Liceum Krzemienieckie i ruiny zamku na górze królowej Bony. Szczególną wartość miało niezapomniane spotkanie w domu pani Ireny Sandeckiej, która przez lata uczyła przez długi czas potajemnie języka polskiego, historii Polski i religii w Krzemieńcu. Obecnie ma 94 lata i będąc w świetnej kondycji chętnie i barwnie opowiada o wydarzeniach sprzed lat. Z jej opowieści widać ogromną miłość do miejsca, w którym mieszka, nieustający zapał, by jak najwięcej z tego wszystkiego przekazać potomnym. W swoich wspomnieniach wraca do tragicznych spraw polsko-ukraińskich, które tu na Wołyniu pozostały w pamięci bardzo wielu osób - nie tylko Polaków, ale i Ukraińców. Jest gorącą rzeczniczką zbadania tych wydarzeń, bo tylko ich wyjaśnienie umożliwi dobre stosunki obu narodów. Spotkanie w domu pani Ireny Sandeckiej stało się spotkaniem aż pięciu pokoleń Polaków w tym czterech pokoleń nauczycieli: Zofii Wendler, Jolanty Swaczyny, Moniki Wiśniewskiej i Arkadiusza Parzycha i oczywiście pani Ireny.

Z kolei NSZZ Solidarność Region Rzeszowski w dniach 28 kwietnia – 3 maja 2007 roku zorganizowała wycieczkę na Zachodnią Ukrainę zatytułowaną „Śladami I i II Rzeczypospolitej”, podczas której zwiedzono również Krzemieniec: Muzeum Słowackiego, Liceum Krzemienieckie, Górę Królowej Bony. Nocleg Polacy z Rzeszowszczyzny spędzili w polskich domach prywatnych, co stworzyło okazję do bliższego kontaktu z gospodarzami, rozmów, wspólnych śpiewów i posiłków.

Oczywiście do Krzemieńca przyciąga Polaków przede wszystkim sława Liceum Krzemienieckiego i obecnie Muzeum Słowackiego. Pamięć o Liceum Krzemienieckim w narodzie polskim jest ciągle żywa, a nawet łączona z dniem dzisiejszym polskiego szkolnictwa. Potwierdza to chociażby przemówienie rektora Politechniki Wrocławskiej, prof. dr hab. inż. Andrzeja Mulaka w dniu Święta Uczelni w 2000 roku, w którym powiedział m.in.: „Chcę teraz poświęcić kilka słów czasom Komisji Edukacji Narodowej i nasuwającym się analogiom do czasów dzisiejszych... Komisja Edukacji Narodowej działała 21 lat do 1795 roku, ale pozostały po niej system utrzymywał żywotność i autonomię np. w zaborze rosyjskim do roku 1839, a więc przez ponad 40 lat. W tym drugim okresie powstało wspaniałe Liceum Krzemienieckie (1805) i Uniwersytet Warszawski (1816). Warto pamiętać o rozpiętości tych dat przy próbie oceny efektów wdrożenia obecnej reformy (szkolnictwa polskiego) po 3 latach...”.

Wypędzeni Polacy z Krzemieńca pragnęli jak gdyby odtworzyć Liceum Krzemienieckie na poniemieckich ziemiach przyłączonych do Polski, na których zostali osiedleni. Polska nie była wówczas jeszcze całkowicie w szponach stalinowskiej niewoli i wielu niekomunistów siłą rzeczy sprawowało różnego rodzaju urzędy w kraju i można było zrobić to czy tamto, a co było nie do pomyślenia już w 1948 roku; jednocześnie rząd komunistyczny chciał różnymi sposobami pozyskać jakieś poparcie ze strony narodu. Stąd w 1946 roku Rząd Jedności Narodowej dla upamiętnienia 536 rocznicy bitwy pod Grunwaldem, podjął uchwałę w sprawie utworzenia nowego Liceum Krzemienieckiego na terenie województwa olsztyńskiego. Powołano komitet organizacyjny, który działał do 1949 roku; uległ rozwiązaniu na polecenie PZPR. Że uchwała była nieszczera potwierdza przeciąganie sprawy w nieskończoność. Pod koniec 1956 roku nastąpił upadek stalinizmu w Polsce, a wraz z nim odrodziła się sprawa utworzenia na Mazurach trzeciego w historii Liceum Krzemienieckiego. W dzienniku partyjnym „Trybuna Ludu” z 14 kwietnia 1957 roku czytamy: „Posłowie woj. olsztyńskiego, zasiadający w Komisji Ziem Zachodnich, wysuną zapewne na pierwszym posiedzeniu projekt utworzenia na Ziemi Mazursko-Warmińskiej dużego ośrodka szkoleniowo-wychowawczego, który by przyjął tradycyjną nazwę „Liceum Krzemienieckiego” nawiązując tym samym do postępowych tradycji Liceum, założonego przez jednego z wybitnych myślicieli polskiego Oświecenia – Tadeusza Czackiego... Posłowie i działacze oświatowi – zwolennicy utworzenia „Liceum Krzemienieckiego”, pragną, aby było ono instytucją społeczną, prowadzącą szereg średnich szkół ogólnokształcących – przede wszystkim rolniczych i artystycznych – na terenie powiatów: Szczytno, Mrągowo, Kętrzyn i Reszel. Idea utworzenia „Liceum Krzemienieckiego” na Ziemi Warmińsko-Mazurskiej ma bardzo wielu zwolenników i gorących entuzjastów. Świadczą o tym niezliczone listy, napływające w tej sprawie do poszczególnych posłów”.

Więcej szczegółów na temat jak miało by wyglądać to nowe „Liceum Krzemienieckie” poza Krzemieńcem i w granicach obecnej Polski podał tygodnik „7 Dni w Polsce” z 12 maja 1957 roku w artykule „Liceum Krzemienieckie „przenosi się” na Mazury”, w którym czytamy: „Liceum... według projektodawców ma być oparte o formy organizacyjne słynnej fundacji krzemienieckiej. Ma to być uczelnia typu średniego, oparte o własne gospodarcze zaplecze. Na użytek jej wydzielonych ma być około 20 tysięcy hektarów ziemi ornej, łąk i obszarów leśno-jeziornych. Na tym terenie znajduje się wiele pałaców – dawniejszych siedzib junkrów pruskich. Pałace te staną się ośrodkami zespołu uczelni rozrzuconymi w powiatach: szczycieńskim, reszelskim, mrągowskim i kętrzyńskim. Te ośrodki szkolne łącznie stanowić będą organizacyjnie Liceum... Przy liceum powstanie wiele zakładów naukowych, jak szkoła kształcąca pedagogów, szkoła gospodarcza, placówka badawczo-rolnicza, ośrodek nauk technicznych, studium sztuk plastycznych, studium muzyczne itd. Między poszczególnymi placówkami Liceum... istnieć będzie nie tylko ścisła więź organizacyjna, ale i bezpośrednia łączność, polegająca na stałej wymianie doświadczeń pedagogicznych profesorów, z drugiej – na różnych formach współżycia między zespołami uczniów. Cała ta społeczność zgrupowanych w Liceum pedagogów i uczniów żyć będzie nie tylko życiem uczelni, ale i życiem wielkiego zespołu gospodarczego, który stanowić ma bazę gospodarczą Liceum: wielkim gospodarstwem rolnym i wieloma zakładami produkcyjnymi z nim związanymi. Te metody, stosowane dawniej z wielkim powodzeniem w Liceum Krzemienieckim, zapewnić mają wychowanie kadr światłej młodzieży, wynoszącej z uczelni nie tylko zasób rzetelnej wiedzy humanistycznej i przygotowanie do samodzielnej pracy zawodowej. W ten sposób na Mazurach odżyje w nowych warunkach i na nowym terenie wielka idea Tadeusza Czackiego, Stanisława Staszica, Hugo Kołłątaja, czołowych działaczy Epoki Oświecenia, stwarzających niegdyś w Krzemieńcu wielką szkołę wychowującą pokolenia światłych obywateli, postępowych patriotów”.

Historia Liceum Krzemienieckiego była na indeksie. Jedynie na co zezwolono to na ograniczoną pamięć o Tadeuszu Czackim jako o „czołowym organizatorze oświaty i ruchu narodowego” po upadku Polski (WEPWN t.2, 1963). W Warszawie od 1918 roku istnieje Liceum im. Tadeusza Czackiego, od 1921 roku Liceum im. Hugona Kołłątaja, a od 1922 roku żeńskie (od 1945 r. koedukacyjne) Liceum im. Juliusza Słowackiego. Do 1939 roku wszystkie te licea były związane duchowo z Wołyniem i Liceum Krzemienieckim. Po 1945 roku jedynie Liceum im. Tadeusza Czackiego w skromnym zakresie podtrzymywało, czy raczej mogło podtrzymywać tradycje Liceum Krzemienieckiego. Szkoła uchodziła za jedną z najlepszych w mieście i była pod patronatem Politechniki Warszawskiej. Jej absolwentem (jak i PW) jest m.in. Lech J. Janczewski, obecnie profesor Uniwersytetu w Auckland w Nowej Zelandii, od którego uzyskałem tę informację.

Władze PRL odwróciły się plecami od wkładu Ziem Wschodnich w życiu Polski i narodu polskiego. Natomiast rządy polskie po upadku komunizmu w 1989 roku nie były zainteresowane odbudową patriotyzmu w społeczeństwie polskim. Natomiast rządy polskie po upadku komunizmu w 1989 roku nie były zainteresowane odbudową patriotyzmu w społeczeństwie polskim. Nie stworzono naturalnej więzi Polaków z Kresów i innych rejonów Polski z Ziemiami Zachodnimi i Północnymi. Np. w Szczecinku na Pomorzu Zachodnim z kościoła NMP w latach 80. XX w. usunięto obrazy MB Ostrobramskiej i MB Kazimierzowskiej na Wołyniu zawieszone przez Polaków wypędzonych z Ziem Wschodnich; jednocześnie w tym mieście – i nie tylko w tym – niszczy się groby pionierów polskich na tych ziemiach, niszcząc tym samym korzenie polskiej powojennej – pionierskiej - historii tych ziem! Co więcej, w 1991 roku wydano w tłumaczeniu na język polski paszkwil na Liceum Krzemienieckie pióra francuskiego polonisty-rusofila Daniela Beauvois „Szkolnictwo polskie na ziemiach litewsko-ruskich 1802-1832”; autor z jakąś dziwną lubością uwypukla wszystko co można było krytycznie powiedzieć o Liceum Krzemienieckim w stylu: grzechy jednego ucznia rzucają cień na wszystkich uczniów, a złe pociągnięcie Czackiego w jakiejś sprawie dyskwalifikuje go całkowicie jako zasłużonego człowieka. Dlatego dzisiaj część POLSKIEJ ludności Ziem Zachodnich i Północnych „wywołuje pruskie duchy” i zamiast stawiać pomniki na przykład Tadeuszowi Czackiemu stawia... Bismarckowi na Mazurach (!), przywraca niemieckie nazwy ulic w Szczecinie czy niemiecką nazwę Hali Ludowej we Wrocławiu (Piotr Semka „Wywoływanie pruskich duchów” Rzeczpospolita 9.6.2007). A inni, szczególnie młodzież, wychowana już po 1989 roku, i w większości nie mająca pojęcia co to jest patriotyzm, co znaczy wyraz „ojczyzna”, masowo wyjeżdża z kraju, często nie tyle w poszukiwaniu chleba, co w poszukiwaniu większego kawałka masła do tego chleba, w myśl powiedzenia: „Tam ojczyzna gdzie więcej można zjeść”. Godzi się przy tym na degradację społeczną. Np. wśród emigracji posolidarnościowej w Australii 49% osób miało ukończone wyższe studia. Jednak rzadko kto z tych ludzi dostał pracę w swoim zawodzie; chyba 90% ludzi z dyplomami musiało podjąć pracę fizyczną w fabrykach.

Quo vadis (dokąd zmierzasz) narodzie polski? Czy nie przypadkiem do dobrowolnej narodowej samozagłady?! Bo czy samozagładą nie jest odwracanie się plecami do polskiej historii i polskiego dziedzictwa na Kresach byłej Rzeczpospolitej i pielęgnowanie niemieckiej tradycji Ziem Zachodnich i Północnych? Nie mówiąc już o tym, że naród polski wymiera, gdyż więcej Polaków umiera niż się rodzi. Marszałek Józef Piłsudski powiedział, że naród który nie ma historii, nie ma prawa do przyszłości.

II wojna światowa rozpędziła krzemieńczan i licealistów po całym świecie. Bardzo wielu z tych co zostali zesłani na Sybir, a potem znaleźli się w wyprowadzonym ze Związku Sowieckiego Wojsku Polskim gen. Władysława Andersa i z tych, których Niemcy wywieźli na przymusowe roboty do Niemiec nie wróciło po wojnie do Polski. Bo ta Polska była w szponach komunizmu sowieckiego (którego terror poznali już na własnej skórze w latach 1939-41) i bez ich Krzemieńca, a więc domu rodzinnego, do którego mogliby powrócić. Wielu krzemieńczan znalazło się w Australii, Kanadzie i USA, jednak najwięcej osiedliło się w Wielkiej Brytanii. Tutaj – wzorem krzemieńczan XIX w. – gromadzili się razem na tradycyjne „Biesiady Krzemienieckie” dla wspomnień i obchodów rocznic, bo doprawdy mieli co wspominać, szanować i kochać. Tych biesiad, począwszy od pierwszej w 1950 roku, odbyło się czternaście, które organizowała Halina Czarnocka (1900-1998), żona ostatniego kuratora Liceum Krzemienieckiego. Wydali nawet trzy tomiki „Biesiady Krzemienieckiej” pod redakcją krzenieńczanina, dr Zdzisława Jagodzińskiego (1927-2001), który w Londynie w latach 1973-2001 był kierownikiem wielkiej i bardzo cennej Biblioteki Polskiej. Zorganizowali się również krzemieńczanie w Stanach Zjednoczonych. W Chicago w 1958 roku został założony Związek Ziemi Wołyńskiej im. Juliusza Słowackiego pod prezesurą Juliusza Lipskiego, wychowanka Liceum Krzemienieckiego. W Kanadzie pierwsze spotkanie krzemieńczan odbyło się w St. Catharines 1 czerwca 1980 roku z udziałem 28 osób. Seniorem był Antoni Głowacki, który w 1924 ukończył szkołę rolniczą w Białokrynicy, a najmłodszą uczestniczką była Mira Jasionowska, która urodziła się w Krzemieńcu w 1940 roku i razem z rodzicami wyjechała do Polski w 1957 roku, podczas drugiej „repatriacji” Polaków z Kresów.

Oczywiście ani Uniwersytet Kijowski, który powstał w latach 1833-34 w oparciu o wyposażenie i bibliotekę Liceum Krzemienieckiego, w którym profesorami zostało wielu wykładowców Liceum, i w którym przez pierwszych 30 lat dominowali polscy studenci, ani Wyższa Szkoła Pedagogiczna, która po II wojnie światowej mieściła się w budynkach Liceum w Krzemieńcu nigdy tak naprawdę nie nawiązywały do tradycji Liceum Krzemienieckiego, uważanego za twierdzę polskości na ziemiach ukraińskich. Jedynym łącznikiem między dawnym polskim Liceum Krzemienieckim a obecnym ukraińskim zupełnie nic nie znaczącym w oświacie ukraińskiej Kolegium Pedagogicznym, mieszczącym się w dawnym Liceum Krzemienieckim, jest wykładany tam język polski przez nauczyciela z Polski (Joanna Dudek).

Jednak pamięć o Juliuszu Słowackim trwa w Krzemieńcu po dziś dzień, o czym świadczą kwiaty składane często na grobie jego matki na miejscowym cmentarzu. Składają je miejscowi i przybyli Polacy z Polski, jak również niektórzy lokalni Ukraińcy. W czasach PRL i Związku Sowieckiego - od 1959 roku pisarze polscy i ukraińscy obchodzili co pięć lat w Krzemieńcu urodziny Juliusza Słowackiego; w 1959 roku odbyła się w Krzemieńcu sesja naukowa polsko-ukraińska poświęcona Juliuszowi Słowackiemu. Na obchodach w październiku 1969 roku było obecnych 16 literatów polskich z prezesem Związku Pisarzy Polskich Jarosławem Iwaszkiewczem; byli tu także z bardziej znanych literatów polskich: Halina Auderska, Ryszard Matuszewski i Julian Przyboś; na dziedzińcu biblioteki odsłonięto wówczas popiersie Słowackiego dłuta ukraińskiego rzeźbiarza W. Borodoja; miejscowi Polacy zebrali się wówczas w krzemienieckim kościele na mszy św. w intencji poety, którą odprawił ks. Jakub Macyszyn, po czym złożono kwiaty przed popiersiem poety znajdującym się w kościele. Pisarze polscy odwiedzili Krzemieniec także w 1977 roku podczas odbywających się na Ukrainie 18-25 kwietnia Dni Literatury Polskiej. Na obchodach rocznicy Słowackiego w Krzemieńcu w 1984 roku postanowiono urządzić w tamtejszym w Dworku Januszewskich muzeum Słowackiego.

Założenie i otwarcie muzeum zajęło jednak aż 20 lat! Dworek, w którym urodził się Juliusz Słowacki stał się w 2. poł. XIX w. własnością Cerkwi prawosławnej. W 1921 roku Cerkiew sprzedała go kupcowi żydowskiemu, który go rozebrał (M. Orłowicz), czemu nie mogli zapobiec Polacy. Ocalał natomiast dom dworek dziadków Słowackiego – Aleksandry i Teodora Januszewskich. Jego stan w latach 80. XX był opłakany, jak zresztą całego sowieckiego Krzemieńca. Dom trzeba było odremontować od podstaw. Podjęła się tego na swój koszt strona polska. Generalnym wykonawcą robót była polska firma Energopol. Powołano jednocześnie specjalną Polsko-Ukraińską Komisję ds. założenia muzeum. Pełnomocnikiem Rządu Polskiego ds. utworzenia muzeum był Jacek Miler z Min. Kultury i Sztuki RP. Dworek po remoncie stał pusty przez ładnych kilka lat. Otóż każde muzeum potrzebuje eksponatów. Dostarczyć ich miała, jak również umeblować dworek, także Polska. Jednak właścicielem muzeum wraz z eksponatami i umeblowaniem chciała być wyłącznie Ukraina. Na to nie godziła się strona polska, która nie chciała legalnie pozbywać się niektórych pamiątek po polskim wieszczu, które do Krzemieńca miało przekazać Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie. Z wielkim trudem uzgodniono wreszcie statut Muzeum. Uroczyste otwarcie Muzeum nastąpiło 20 września 2004 roku, a uczestniczyły w nim takie osobistości, jak: wicepremier Ukrainy Dmytro Tabacznyk, gubernator województwa tarnopolskiego Mychajło Cymbaluk, mer Krzemieńca Andriej Gusławski oraz Minister Kultury RP Waldemar Dąbrowski i liczna grupa Polaków – miłośników twórczości Juliusza Słowackiego. Podczas uroczystości fragment poematu "Beniowski" deklamowała bardzo znana aktorka polska Magdalena Zawadzka. W salach muzeum zaaranżowano wyjątkowo piękną wystawę pod tytułem "Juliusza Słowackiego Godzina Myśli". Jej autorką była Jolanta Pol, dyrektor Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza. Natomiast w miejscu, w którym stał dworek, w którym urodził się Juliusz Słowacki postawiono duży kamień z umocowaną tablicą z informacją w języku ukraińskim i polskim: "Tutaj znajdował się dworek, w którym urodził się Juliusz Słowacki".

Trudno z Juliusza Słowackiego zrobić Ukraińca i raczej nikt tego nawet nie próbuje robić. Jednak niektórzy ukraińscy literaci i historycy literatury pragną w pewnym sensie chociaż częściowo zukrainizować tego polskiego wieszcza. Prym w tym wiódł Hryhoryj Werwes, autor pracy „Juliusz Słowaćkyj i Ukraina” (1959) i książki „Tam, gdzie Ikwy srebrne fale płyną” (1972). Rzuca się w oczy nie bez celu, chociaż na pozór niewinne, zukrainizowanie nazwiska Słowackiego już w samym tytule jego pracy. Poza tym podkreśla się, że Słowacki urodził się na Ukrainie w dzisiejszym znaczeniu tego wyrazu, że w swojej twórczości tak wiele pisał o Ukrainie i o Ukraińcach, ignorując fakt, że kiedy żył i tworzył Słowacki Ukrainy nie było, a wyrazy „Ukraina” i „Ukraińcy” miały inny od dzisiejszego wydźwięk, szczególnie w języku polskim i literaturze polskiej. Słowacki był Polakiem, dla którego ziemie ukrainne dawnej Rzeczypospolitej były po prostu Polską. W swoim rozumowaniu pisząc o Ukrainie i Ukraińcach zazwyczaj miał na myśli Polskę i odłam narodu polskiego, który był wówczas określany „Natione Polonus, gente Ruthenus”. – Nie jest to już dzisiaj tak bardzo istotne. Istotne natomiast jest jednak to, że pamięć o Juliuszu Słowackim łączy w sensie pozytywnym narody polski i ukraiński. Że chociaż dzisiaj Krzemieniec jest i już pozostanie na zawsze ukraiński (gdyż są wydarzenia historyczne, które są nieodwracalne, a tym było np. oderwanie od Polski Ziem Wschodnich w 1945 roku i ich prawie całkowita depolonizacja przez Związek Sowiecki), historycznie jest to miasto również czy przede wszystkim polskie. Takie miasta w społeczeństwach demokratycznych i tolerancyjnych oraz mających poszanowanie dla historii powinny łączyć narody związane historycznie z takim miastem. I miejmy nadzieję, że tak będzie.

A że zaczyna tak być potwierdza to, że 20 października 2006 roku władze samorządowe Świątnik Górnych koło Krakowa i Krzemieńca zawarły porozumienie - pakt przyjaźni między tymi miastami, który przewiduje m.in. wymianę młodzieży; podjęto rozmowy z dyrekcją ukraińskiego liceum w Krzemieńcu (mieszczącym się w gmachu byłego Liceum Krzemienieckiego) o warunkach i zasadach wzajemnych odwiedzin.
Krzemieniec (ukr. Кременець, Kremenec) dzisiaj i na zawsze jest ukraiński – wczoraj był i na zawsze pozostanie perłą w Koronie Polskiej.
BIBLIOGRAFIA
Alma Mater Vilnensis t. 1 Londyn 1949; Biesiada Krzemieniecka t. I Londyn 1977, t. II Londyn 1985; Daniel Beauvois Polacy na Ukrainie 1831-1863 Paryż 1987; Daniel Beauvois Szkolnictwo polskie na ziemiach litewsko-ruskich 1803-1832 t. 2 Rzym-Lublin 1991; I. Broniatowska Kraj swój choć daleki Londyn 1956; Czy wiesz kto to jest t.1-2 Warszawa 1938-1939; Maria Danilewiczowa Życie naukowe dawnego Liceum Krzemienieckiego, Życie literackie Krzemieńca w latach 1813-1816, Towarzystwo Uczniów Liceum Wołyńskiego Ćwiczących się w Porządnym Mówieniu i Pisaniu w: Pierścień z Herkulanum i płaszcz pokutnicy Londyn 1960; Maria Danilewiczowa Próby przywołań Warszawa 1992; Encyklopedia Gutenberga t. 1-33 Kraków 1933; Encyklopedia Kresów Kraków 2004; (red. K. Dopierała) Encyklopedia Polskiej Emigracji i Polonii t. 1-5 Toruń 2003-2005; Antoni Hermaszewski Krzemieńczanie o kuratorze Stefanie Czarnockim „Tydzień Polski” Londyn 8.3.1969; A. Hermaszewski Biesiada Krzemieniecka w Londynie „Dziennik Polski” Londyn 14.6.1971; Jakub Hoffman Dzieje Rocznika Wołyńskiego „Kultura” 11/49, Paryż 1951; Zdzisław Jagodziński Narodziny Gimnazjum Wołyńskiego”Tydzień Polski” Londyn 26.2.1966; Z. Jagodziński Liceum Krzemienieckie 1920-39 maszynopis, Londyn 1973, udostępniony Marianowi Kałuskiemu; Marian Kałuski Liceum Krzemienieckie. Zarys dziejów „Tygodnik Polski” Nr 14-19 1975, Melbourne (Australia); A. Kamiński Polskie związki młodzieży (1804-1831) Warszawa 1963; K. Kochler The Krzemieniec Lyceum „The New Era” Londyn, styczeń 1930; Marian Kukiel Dzieje Polski porozbiorowe 1795-1921 Londyn 1961; Marian J. Lech Hugo Kołłątaj Warszawa 1973; A. Lewicki i J. Friedberg Zarys historii Polski Londyn 1947; Liceum Krzemienieckie „przenosi się” na Mazury „7 Dni w Polsce” 12.5.1957; Liceum Krzemienieckie w dobie obecnej Krzemieniec 1936; Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny t. 1-2 Warszawa 1980; Włodzimierz Mędrzecki Województwo wołyńskie 1921-1939 Wrocław 1988; Józefa Mękarska Wędrówka po Ziemiach Wschodnich Rzeczpospolitej Londyn 1966; Nowe Liceum Krzemienieckie w Polsce „Trybuna Ludu” 14.4.1957; Józef Olechnowicz Polska myśl patriotyczna i postępowa na Ziemiach Ukrainnych w latach 1835-1863 (w:) Pamiętnik Kijowski t. II Londyn 1963; Mieczysław Orłowicz Ilustrowany przewodnik po Wołyniu Łuck 1929; Stanisław Paluchowski Wskrzeszenie Liceum Krzemienieckiego „Ziemia" 1.6.1926; Stanisław Peters Piętnastolecie Liceum Krzemienieckiego w Odrodzonej Polsce „Kurier Literacko-Naukowy Kraków 5.6.1935; Juliusz Poniatowski Liceum Krzemienieckie. Dawne zasługi – nowe obowiązki „Życie Liceum Krzemienieckiego” Nr 7, czerwiec 1931; Ryszard Przybylski Krzemieniec. Opowieść o rozsądku zwyciężonych Warszawa 2003; Rocznik Polityczny i Gospodarczy 1935 Warszawa 1935; Michał Rolle Ateny Wołyńskie Lwów 1923; Piotr Semka Wywoływanie pruskich duchów Rzeczpospolita 9.6.2007; Słowacki w Krzemieńcu „EKO-U Nas” Nr 24, styczeń 2005; Zofia Skubała-Tokarska Uniwersytety w Polsce Warszawa 1972; L. Słowiński Dla tej, co nie zginęła Poznań 1985; Józef Turowski i Władysław Siemaszko Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu 1939-1945 Warszawa 1990; Władysław Wielhorski Ziemie Ukrainne Rzeczypospolitej. Zarys dziejów Londyn 1959; Wielka Encyklopedia Powszechna PWN t. 1-13 Warszawa 1962-1970; Stanisław Wnęk Biesiada Krzemieniecka „Dziennik Polski” Londyn 3.1.1966; S. Wnęk Biesiada Krzemieniecka Dziennik Polski” 8.1.1968; S. Wnęk W pamięci krzemieńczan „Tydzień Polski” Londyn 24.7.1971.

Marian Kałuski

Wersja do druku

Kazimierz Wichrowski - 15.04.13 12:08
Ukazało się trzecie wydanie „Końca kresowego świata” i drugie wydanie „Koni żal” Anny Pawełczyńskiej. Autorka przenosi nas na polskie Podole drugiej połowy XIX wieku i snuje opowieść o losach tamtejszej szlachty do pokoju ryskiego, a następnie opowiada o życiu uciekinierów w wolnej Polsce, kończąc na czasach powojennych. Ten fresk historyczny dawnej Polski, pokazany przez pryzmat dziejów rodzin kresowych, jest bogato ilustrowane starymi fotografiami.

Autorka opisuje świat, który odszedł już sto lat temu i to w wielu wypadkach bezpotomnie, gdyż wiele rodów wyginęło w więzieniach i obozach lub ślad po nich urwał się w zawieruchach wojennych. Byli nawet tacy, którzy wzięci w jasyr stali się Tatarami i ich potomkowie mogą żyć jeszcze w Turcji.

Historia polskiej szlachty na Podolu, ta zapamiętana w rodzinach, sięga XV wieku, kiedy Władysław Warneńczyk nadał wielu rycerzom polskim szlachectwo i dobra, by bronili południowej granicy Polski przeciwko Tatarom i Turkom. Przybywały tu rody bezpośrednio z Małopolski albo poprzez Litwę. Oprócz szlachty istniał też polskie wsie chłopskie jak Rosochy, gdzie matka autorki mieszkała i założyła polską szkołę w 1916. Byli to potomkowie Mazurów, którzy niegdyś osiedlili się na Podolu.
Do nabycia przez internet pod adresem:
http://bookshop.freepl.info/

Lubomir - 15.04.13 10:09
Przy antypolskiej polityce edukacyjnej, prowadzonej przez różnej maści pogrobowców Hitlera i podobnych renegatów, wkrótce na Kresach Zachodnich Polski może pojawić się analfabetyzm. Wręcz zapanowała tutaj epidemia likwidacji szkół. W sferze obyczajowości i kultury analfabetyzm jest już mocno odczuwalny. Swoistą pogardę dla polskiego szkolnictwa i dla języka polskiego sieją rodacy Bismarcka i Hitlera na Śląsku Opolskim i Śląsku Katowickim. Tutaj antypolacy bardzo promują gwary. Widać chętnie doprowadziliby do tego, by każde miasteczko i wioska propagowały swój lokalny dialekt, odgradzając się całkowicie od polskiej edukacji i od utożsamiania się z polską mową. Robią to jurgieltnicy na żołdzie Berlina. Ci niemieccy utrzymankowie najczęściej obok coraz bardziej niewygodnego dla nich polskiego dowodu tożsamości, mają dokumenty świadczące o ich niemieckim obywatelstwie. Z Polską kojarzy im się wszystko co najgorsze. Państwo niemieckie traktują wręcz bałwochwalczo.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

29 Marca 1937 roku
Zmarł Karol Szymanowski, polski kompozytor. Obok F. Chopina, uznawany za najwybitniejszego kompozytora (ur. 1882)


29 Marca 1983 roku
Uruchomiono pierwszy komputer typu laptop


Zobacz więcej