Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 24.01.13 - 22:31     Czytano: [1907]

National Geographic w polityce po uszy

Uwzględniając jedynie oficjalną wersję wydarzeń, autorzy zaangażowali się politycznie jak najgłębiej można


„Gazeta Wyborcza” w kpiącym tonie pisze, że „prawicowe media wiedzą przed premierą”, że film „Śmierć prezydenta”, który kanał National Geographic nada w niedzielę, to manipulacja.


Kpina wzięta ze standardowego repertuaru, całkowicie nietrafiona, ponieważ od jakiegoś czasu było dość przesłanek, aby wiedzieć, że film będzie opierał się wyłącznie na dwóch oficjalnych raportach – MAK i komisji Millera. A to oznacza, że nie będzie uwzględniał w żadnym stopniu kontrowersji i niezależnych badań. Kiedy w końcu przedstawiciele National Geographic pokazali film także dziennikarzom z bardziej sceptycznych mediów (pierwszy pokaz był tylko dla tych, o których było wiadomo, że krytykować nie będą), wszelkie wątpliwości zniknęły. Relacja Marka Pyzy – od dawna zajmującego się katastrofą smoleńską – pokazuje, jakie uproszczenia i przekłamania znalazły się w filmie.

CZYTAJ WIĘCEJ: NASZA RECENZJA filmu National Geographic. Stek przekłamań i manipulacji. Należy im się medal od polskiego rządu!

Nie chcę się tu jednak zajmować detalami, zawartymi w filmie. Zastanawia mnie raczej decyzja szefostwa kanału NG i producentów filmu, aby stworzyć go właśnie w takiej postaci. Oczywiście najprostsza i często powtarzana odpowiedź brzmi: NG zawsze opiera swoje filmy z serii „Katastrofa w przestworzach” na oficjalnych raportach. Powtarzają tę odpowiedź, rzecz jasna, osoby, które do katastrofy smoleńskiej mają określony stosunek: swoje nią zainteresowanie zamknęły na poziomie raportu Millera albo nawet Anodiny. Nie jest to jednak odpowiedź trafna.

Takie podejście w tym przypadku może być ryzykowne z punktu widzenia wiarygodności stacji. Jak można się przejechać, pokazuje – znacznie mniej kontrowersyjny – przypadek słynnej katastrofy concorde’a na lotnisku de Gaulle’a w 2000 r. Oficjalna wersja, na podstawie której nakręcono poświęcony tej katastrofie odcinek, jest powszechnie znana: pasek metalu, który oderwał się od poprzednio startującego samolotu, powoduje rozerwanie opony concorde’a, jej szczątki uderzają z ogromną siłą w skrzydło, w wyniku ciągu dalszych zdarzeń doprowadzając do eksplozji. Jednak dziennikarskie śledztwo, prowadzone w ciągu kolejnych lat przez dziennikarza Observera, wykazało, że sprawa była prawdopodobnie bardziej skomplikowana, a w grę wchodziły także polityczne naciski, aby zamaskować niedbały sposób serwisowania słynnych maszyn. O ile mi jednak wiadomo, autora tamtego pamiętnego tekstu nikt nie wyzywał od oszołomów i zwolenników teorii spiskowych. Co więcej, francuski sąd apelacyjny zaledwie kilka tygodni temu skasował wyrok przeciwko liniom Continental Airlines, od których maszyny miał odpaść feralny kawałek metalu. Jak widać, oficjalna wersja katastrofy także w mniej emocjonujących przypadkach nie musi być jedyną słuszną.

Trzeba ponownie podkreślić, że przypadek katastrofy pod Paryżem był znacznie mniej kontrowersyjny i politycznie uwikłany niż katastrofa pod Smoleńskiem. Starając się zrozumieć, dlaczego kierownictwo NG podjęło taką, a nie inną decyzję, można przyjąć dwa założenia. Pierwsze jest takie, że nie było świadome liczby wątpliwości i kontrowersji, także politycznych, jakie narosły wokół sprawy. To wydaje się jednak niemożliwe. To tło musi być oczywiste dla każdego, kto choćby pobieżnie zajmował się sprawą, a nie zapominajmy, że firma, produkująca serię, została w swoim czasie zasypana protestami w sprawie planowanego odcinka.

Druga możliwość jest zatem taka, że o wątpliwościach, kontrowersjach, niezależnych badaniach wiedziano, ale świadomie postanowiono je zignorować. Jeśli tak, to trudno za dobrą monetę wziąć cytowaną przez „GW” wypowiedź jednego z twórców filmu, Eda Sayera, który stwierdził:
Są tacy, którzy chcą wykorzystać nasz film politycznie. Nie będziemy tego komentować, nie angażujemy się w politykę.

Otóż jest dokładnie odwrotnie. Uwzględniając jedynie oficjalną wersję wydarzeń, a wszelkie obiekcje wobec niej kwitując paru lekceważącymi komentarzami, autorzy filmu właśnie zaangażowali się w politykę, i to najgłębiej jak można.

Powstaje zatem pytanie, co mogli zrobić, aby tego uniknąć. Możliwości było kilka. Jeżeli twardym założeniem serii jest, że musi się ona opierać wyłącznie na oficjalnych raportach, to – dostrzegając ogrom wątpliwości, wyrażanych wobec tychże w tym przypadku – można było po prostu zrezygnować, przynajmniej na jakiś czas, z realizacji odcinka. Zwłaszcza że nadal trwają prokuratorskie śledztwa w Rosji i w Polsce. To najoczywistsza możliwość.

Druga była taka, aby w filmie dać odpowiednie miejsce krytykom oficjalnej wersji. Nie sądzę, aby wielkim kompromisem było oddanie na kilka choćby minut głosu np. prof. Biniendzie. Jeśli głównym kryterium, które zdecydowało o tym, że jedynym ukazanym w filmie komentatorem spoza oficjalnego grona jest Konstanty Gebert, jest znajomość angielskiego, to sądzę, że pracujący od lat w USA Binienda także dobrze je spełnia. Nie wydaje mi się także, aby wielkim kłopotem było znalezienie w Polsce mówiącego po angielsku dziennikarza, który pokazałby pogląd inny niż Gebert. Poza tym parlamentarny zespół Macierewicza nie jest jednak komisją z Koziej Wólki, ale ciałem działającym w ramach polskiego parlamentu.

Tego twórcy filmu również nie uczynili. Trudno mi wobec tego uznać, że ich działanie nie ma określonego politycznego wydźwięku. Muszę też założyć, że oni sami – o ile nie są kompletnymi idiotami – wiedzą to równie dobrze. Pozostaje pytanie, jakie były motywy ich postępowania. Nie mam tu gotowej odpowiedzi. Hipotezy można by mnożyć. Tak czy owak, za sprawą całkowicie świadomej decyzji cieszący się dotąd dobrą renomą kanał dokumentalny postanowił wziąć udział w poważnym politycznym sporze. Szkoda.

Łukasz Warzecha

Wersja do druku

Bogdan Dziuma - 27.01.13 21:53
Pozytywem tej całej obsuwy jest donos milera na milera, wszak to ,co ten egzemplarz tam mówi jest jego gilotyną !

york - 27.01.13 12:18
Polecam ponadto inny jeszcze tekst na tema tego filmu:

Skandal smoleński czyli film National Geographic – Bronisław Wildstein
Film na temat katastrofy smoleńskiej, który w niedzielę wieczorem wyemituje kanał National Geographic, pierwszy taki film zagraniczny na ten temat, należy uznać po prostu za skandal. W finale lektor podsumowuje: „ostatecznie dwa zwaśnione państwa potrafiły dojść do porozumienia i wspólnie przeprowadzić śledztwo na temat katastrofy“. Mówi to w sytuacji, gdy Polacy wciąż bezskutecznie usiłują poznać prawdę, zaś od strony rosyjskiej nie mogą doczekać się fundamentalnych dowodów w sprawie. A kiedy minister spraw zagranicznych, wspierany przez Unię Europejską, oficjalnie występuje o zwrot wraku samolotu, to Rosja ostentacyjnie odpowiada, że o czymś takim nie może być mowy.
Ciężko spokojnie opisywać ten film. Z jednej strony pojawia się w nim szereg ewidentnych przekłamań i fałszerstw, ale to nie wszystko. Bo z drugiej strony produkcja omija sedno sprawy. I wielu problemów po prostu nie dotrzega. Na przykład nie zauważa, że w Polsce całkiem spore grono ekspertów kwestionuje oficjalną wersję na temat przyczyn katastrofy. Dowiadujemy się natomiast, że istnieją teorie spiskowe.
A teraz najlepsze – głównym ekspertem ze strony polskiej od katastrofy smoleńskiej w tym filmie jest… Konstanty Gebert. Nie znaliśmy go dotąd jako specjalisty od katastrof lotniczych. Teraz się ujawnił. Okazuje się, że jest także specjalistą od wspomnianych „teorii spiskowych“ i w filmie przedstawia ich nową definicję. Oto przykład: „zwolennicy teorii spiskowej uważają, że Rosjanie chcą ukryć swoje zaniedbania“.
Proszę zwrócić uwagę na logikę takiego twierdzenia: samo przyjęcie do wiadomości, że Rosjanie mogą odpowiadać za zaniedbania, jest już teorią spiskową.
Z filmu właściwie tylko pośrednio, gdzieś między wierszami, dowiadujemy się, że jakieś kontrowersje między stroną polską, a rosyjską istnieją, że są wątpliwości, co do między oficjalnej wersji o przyczynach katastrofy. Dowiadujemy się za to, że błąd polskich pilotów nie podlega dyskusji. To taka ostateczna konkluzja filmu. Ale dlaczego ów błąd rzekomo nastąpił? I tu pojawia się w filmie opowieść jak to pilot, który wiózł prezydenta Lecha Kaczyńskiego i nie chciał lądować w Tbilisi, utracił pracę. A w rzeczywistości przecież było tak, że ów pilot nie chciał wystartować, bo wówczas w Rosji toczyła się wojna. Pracy nie stracił, dostał nagrodę.
Kłamstw w filmie jest mnóstwo.
Uderzające jest, że tak skandaliczna produkcja firmowana jest przez poważną stację zagraniczną i będzie uchodzić w świecie za poważną interpretację przyczyn katastrofy smoleńskiej. Pojawia się pytanie, w zasadzie chyba retoryczne: dlaczego dbający o swój prestiż kanał telewizyjny produkuje i wypuszcza tego rodzaju dziełko. I jeszcze jedno retoryczne pytanie: kto i jak kształtuje wizerunek Polski? Odpowiedzią jest ten film. Tylko i aż tyle.
A o samej katastrofie niczego się nie dowiemy.
Tygodnik Lisieckiego – „DoRzeczy.pl”

york - 27.01.13 11:51
Wielkie BRAWA dla Pana Redaktora Warzechy za ten tekst, który stawia w określonym kontekście to kolejne „dzieło” kanału National Geographic, który tym razem sięgnął „poziomu” Gwardyjskiej Bojówki Prasowej Judo-Bolszewickiego koncernu Prasowego Agora.
Pozwalam sobie równocześnie zacytować treść jednego z blogów, który wiele wyjaśnia.
"Na pytanie dlaczego Cineflix zdecydował się na produkcję filmu na temat katastrofy smoleńskiej, odpowiedzi trzeba szukać w transakcjach, jakich kanadyjski producent dokonał w listopadzie 2010 roku. W szczególności chodzi o umowy z Rosją.
Informacje ujawniła Monika Logwiniuk, Polka mieszkająca na stałe w Kanadzie, która od wielu miesięcy walczy o rzetelność filmu "Śmierć prezydenta". W najbliższą niedziele pokaże go kanał National Geographic.
Kilka miesięcy temu Logwiniuk dotarła do osób, które w Cineflix odpowiadały za scenariusz i zasugerowała, by zapoznały się z ustaleniami zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. Mimo to "Śmierć prezydenta" to produkcja oparta wyłącznie na oficjalnych raportach rządowych. W filmie nie wypowiada się nikt, kto krytycznie odniósłby się do wersji MAK i komisji Millera.
„Faktem jest, że producenci serii „Mayday Aircrash Investigation” oprócz wersji MAKowsko - Millerowskiej byli również dobrze poinformowani o wynikach dochodzeń w sprawie katastrofy smoleńskiej zawartej w Białej Księdze zespołu parlamentarnego ds. katastrofy samolotu rządowego Tu- 154 w Smoleńsku – pisze blogerka. - Uruchamialiśmy wspólnym wysiłkiem wszystkie możliwe kanały żeby dotrzeć do producentów filmu i przekazać im ogrom wypaczeń w śledztwie. Naukowe analizy i wyliczenia, filmy i wstrząsające zeznania świadków znajdujących jeszcze długo po katastrofie szczątki ludzkie na polu tragedii.
Obnażaliśmy ewidentne kłamstwa i karygodne zaniechania, pokrętne tłumaczenia i urągające przyzwoitość, zdrowemu rozsądkowi i polskiej racji stanu komentarze ludzi, którzy z racji swojego urzędu i przysiędze składanej w Sejmie powinni dołożyć wszelkich starań aby ta bezprecedensowa tragedia została przezroczyście i uczciwie wyjaśniona” – wskazuje Logwiniuk.
„Stawialiśmy znaki zapytania i wykrzykniki przy „okołosmoleńskich” śmierciach. Glen Salzman (CEO of Cineflix Media Inc) i jego ludzie wiedzieli też o znalezieniu śladów trotylu na wraku, samolotu bowiem nie sposób było w Kanadzie przeoczyć wielu prasowych doniesień na ten temat. I pomimo późniejszego dementi trudno było zatrzeć pierwsze szokujące wrażenie i automatyczną myśl u wielu Kanadyjczyków, że ta katastrofa jest daleka od wyjaśnienia a śledztwo w tej sprawie jest niepełne i zagmatwane” - dodaje.
„Na pytanie dlaczego Cineflix zdecydował się na produkcję filmu na temat Smoleńska odpowiedzi trzeba szukać w zbiorach informacji na temat transakcji jakich Cineflix dokonał w listopadzie 2010 roku / patrz Cineflix corporate news i temu podobne/ zawartych ze stacjami telewizyjnymi wschodniej Europy, a w szczególności z Rosją, której ogromny rynek w tym zakresie nie może być niedoceniony.
Cineflix dokonując sprzedaży różnych swoich produkcji w tym Mayday Aircrash Investigation chełpi się powiększeniem zysków o 300 %.
Mają tam bardzo utalentowaną, rosyjskojęzyczną menadżerkę ds. sprzedaży „Cineflix International” Caroline Schroeter”. Jak nie wiadomo o co chodzi , to na pewno chodzi o pieniądz...” - komentuje Logwiniuk".

Na ten temat:
Czytelnicy wygrali z kłamstwem smoleńskim

Autor: Olga Alehno

Żródło: niezalezna.pl

Wszystkich komentarzy: (3)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

29 Marca 1983 roku
Uruchomiono pierwszy komputer typu laptop


29 Marca 1937 roku
Zmarł Karol Szymanowski, polski kompozytor. Obok F. Chopina, uznawany za najwybitniejszego kompozytora (ur. 1882)


Zobacz więcej