Środa 24 Kwietnia 2024r. - 115 dz. roku,  Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 13.04.12 - 20:24     Czytano: [2887]

Czy znamy Kresy?


Niewiedza o Kresach współczesnych Polaków

W 1945 roku Stalin – Związek Sowiecki oderwał od Polski Ziemie Wschodnie wraz z tak bardzo arcypolskimi miastami jak Lwów i Wilno. Wypędził z nich Polaków do kontrolowanej przez Moskwę Polski w nowych granicach, a podległy Kremlowi komunistyczny reżym warszawski zabronił Polakom publicznie wypowiadać się o Kresach i pisać o nich. Na Kresy było nałożone takie samo tabu jak np. na zbrodnię sowiecką w Katyniu. Oczywiście polskość Kresów – ich polska historia były skazana w PRL na zapomnienie. A że reżym komunistyczny był u władzy do 1989 roku, czyli przez 45 lat, a więc przez prawie trzy pokolenia uczącej się młodzieży, niewiedza większości Polaków o Kresach – o ich polskiej historii, a nawet geografii stała się prawie że powszechna. I to jeszcze na długo przez upadkiem komunizmu. Najlepszym tego dowodem jest np. „Wielka Encyklopedia PWN”, wydana w Warszawie w 13 tomach w latach 1962-70, którą bądź co bądź opracowywali niby specjaliści. Otóż np. w haśle „Romuald Traugutt” czytamy, że urodził się on „w Szostakowie k. Wysokiego Mazowieckiego”. Tymczasem ten polski bohater narodowy urodził się nie w Szostakowie k. Wysokiego Mazowieckiego (takiej miejscowości koło Wysokiego Mazowieckiego w ogóle nie ma!), ale w Szostakowie koło Kamieńca Litewskiego w powiecie brzeskim na Polesiu (ob. Białoruś).

Geografia Kresów stała się przysłowiową czarną magią dla wychowanków szkół w Polsce Ludowej. Pamiętam, jak zaraz po upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku, polskie biura podróży zaczęły organizować wycieczki autobusowe na Kresy. W wydawanym w Warszawie dzienniku katolickim „Słowo Powszechne” ukazało się ogłoszenie o wycieczce na Nowogródczyznę, m.in. do tak bardzo znanego z historii Polski (m.in. główna siedziba rodu Radziwiłłów, pierwszy kościół barokowy w Polsce, olbrzymie zbiory sztuki) „Nieświerza”, gdy tymczasem poprawnie powinno być napisane: „Nieświeża”.

Jeśli wiedza o Nieświeżu była zerowa u kierownika biura podróży i kierownika działu ogłoszeniowego gazety, to co dopiero można mówić o wiedzy Polaków o mniej znanych miejscowościach. Np. szczęścia wśród wychowanków szkół PRL-u nie ma miejscowość Boruny w byłym powiecie oszmiańskim, w województwie wileńskim. Miejscowość znana jest z pięknego kościoła pw. św. Piotra i Pawła w stylu baroku wileńskiego, w którym do XIX w. był znany cudowny obraz Matki Bożej Boruńskiej. Jednak Boruny znane są przede wszystkim z tego, że w tamtejszej polskiej szkole unickiej uczyli się: Antoni Edward Odyniec (1804 – 1885), filareta w czasach wileńskich, poeta romantyczny i neoklasycystyczny, pamiętnikarz oraz zasłużony tłumacz na polski literatury angielskiej, rosyjskiej i niemieckiej; Ignacy Chodźko (1794 – 1861), powieściopisarz i sławny gawędziarz, autor cyklu „Obrazów litewskich” (1-5, 1840-50), ze znanymi „Pamiętnikami kwestarza”, członek Towarzystwa Naukowego Krakowskiego; i Leonard Chodźko (1800 – 1871), historyk, geograf, kartograf, archiwista, zasłużony wydawca i działacz polskiej Wielkiej Emigracji, którego zbiory stały się podstawą zbiorów Narodowego Muzeum Polskiego w Rapperswilu w Szwajcarii.

Otóż ks. Wincenty Zaleski SDB, autor książki „Sanktuaria polskie” (Warszawa 1988) Boruny umieszcza na terenie dawnej diecezji sejneńskiej (str. 209)! Czyli na Suwalszczyźnie, czyli zupełnie w innym rejonie historycznej Polski niż są naprawdę. Jeszcze gorzej, bo koło Brasławia, a więc przy granicy z Łotwą (!) umiejscawia Boruny autor hasła „Boruny” w Wikipedia.pl. Widać, że kompletnie się gubi w geografii tamtych ziem. Bowiem w okresie II Rzeczypospolitej Boruny umieszcza w powiecie brasławskim, a obecnie – i zgodnie z prawdą – są one „w rejonie oszmiańskim”. Jakoś nie zauważył, że „gdzie Rzym, a gdzie Krym”, czyli gdzie Brasław, a gdzie Oszmiana na mapie przedwojennego województwa wileńskiego czy dzisiejszej Białorusi.

Dla Ryszarda Bendera (ur. 1932), znanego historyka i polityka, profesora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieś Dźwiniaczka w przedwojennym powiecie borszczowskim, w województwie tarnopolskim (a więc Małopolska Wschodnia, ew. Podole galicyjskie), jest miejscowością na rumuńskiej, a dziś ukraińskiej Bukowienie (hasło „Feliński Zygmunt” w „Encyklopedia Katolicka”, t. V, Lublin 1989).

Geografii i polskiej historii Kresów nie znają dobrze nawet niektóre osoby, które mają kontakt z tymi ziemiami. I tak dla przykładu w Internecie można znaleźć tekst ks. Jarosława Wiśniewskiego pt. „Ukraina – XII. Oblicza Zachodniej Ukrainy”, w którym autor pisze o pracy zazwyczaj polskich lub polskiego pochodzenia księży oraz sióstr zakonnych na terenie dzisiejszej Ukrainy, w której przebywał wielokrotnie. Pisze m.in. o siostrach dominikankach, z których jedna pracuje w Czortkowie (b. woj. tarnopolskie); i nie pisze poprawnie Czortków tylko Czortkowo.

O geografii Kresów nie ma przysłowiowego zielonego pojęcia wielu współpracowników internetowej „Encyklopedii PWN”, a więc ludzie, którzy powinni wiedzieć, albo sprawdzać to czego nie wiedzą. I tak z tej „Encyklopedii” dowiadujemy się takie bzdury, że np.: miasteczko Łopatyn „jest w pow. berdyczowskim we wsch. Galicji” (hasło „Barsz Aszer”), gdy tymczasem Berdyczów jest dużym miastem na Kijowszczyźnie; z hasła „Bednawski Aleksander” dowiadujemy się, że urodził się w Hulczach koło Żółkwi na Ukrainie, gdy tymczasem Hulcze są w pow. hrubieszowskim – w Polsce!; dla autora hasła „Bielowski August” rejon Stryja na Ukrainie to Pokucie, co jest nieprawdą; Wiesław Dymny urodził się w „Połoneczce (Litwa)”, podczas gdy Połoneczka koło Baranowicz jest na Białorusi; Stanisław Fijałkowski urodził się w „Zdołbunowie na Polesiu”, gdy tymczasem Zdołbunów koło Równego jest na Wołyniu. Itd., itd.

A o niewiedzy Polaków w odniesieniu do POLSKIEJ historii Kresów także jest w wielu publikacjach co niemiara dowodów. Można by było o tym napisać całą książkę. Np. dla autorów (Tomasz Gąsowski, Jerzy Ronikier i Zdzisław Zblewski) leksykonu „Bitwy polskie” (Wydawnictwo Znak, Kraków 1999) wołoska (mołdawska) wyprawa króla polskiego Jana Olbrachta w 1497 roku, bądź co bądź znaczące wydarzenie w dziejach wojskowości polskie, w ogóle nie istnieje. Natomiast walki II Brygady Legionów Polskich z Rosjanami pod Rarańczą na Bukowinie przenieśli z czerwca na sierpień 1915 roku. Z kolei dla jakiegoś autora hasła „Wojna polsko-mołdawska 1494” w Wikipedia.pl wyprawa króla Olbrachta odbyła się właśnie w tym roku, czyli ponoć trzy lata wcześniej od właściwego roku. Pomyłka czy głupota?! I ponownie: dla autorów leksykonu „Bitwy polskie” (j.w.) pamiętna bitwa Polaków z Mołdawianami pod Obertynem została stoczona nie 22 sierpnia, tylko 22 września 1531 roku, a bitwa pod Chocimiem nie 10-11 listopada, a tylko 9-11 września 1673 roku. Itd., itd.

Stalin i i jego polscy słudzy-komuniści triumfują zza grobu. Dla wielu dzisiejszych Polaków Kresy to przysłowiowa czarna magia. Według hadisów czarna magia istnieje naprawdę i wymaga współpracy z dżinnami. A jeśli oni nie oświecą Polaków w sprawach kresowych, to na pewno nie także i współczesna polska szkoła, która przecież nie będzie uczyła dzieci geografii i polskiej historii Kresów, gdyż to przecież Litwa, Białoruś i Ukraina.

I tak sami wymazujemy z pamięci narodowej ziemie, które odegrały wielką rolę w historii Polski i narodu polskiego.

Pamiątki kresowe po marsz. Józefie Piłsudskim

Jak nieodłączna jest historia Polski i narodu polskiego z Kresami potwierdzają także pamiątki kresowe po marsz. Józefie Piłsudskim.

W 2007 roku w Muzeum Wojska w Warszawie czynna była wystawa „Józef Piłsudski. Nieznane pamiątki rodzinne”. Na wystawie można było oglądać m.in. jego pamiątki kresowe, jak np. buławę marszałkowską, którą otrzymał po zajęciu przez Wojsko Polskie Kijowa w maju 1920 roku, posrebrzane klucze do miasta, ofiarowane marszałkowi przez mieszkańców Wilna w 1919 roku czy karabelę ormiańską w pochwie – dar lwowskiego kupiectwa z 1932 roku.

Księgozbiór Joachima Lelewela w Wilnie

Pochodzący z Warszawy i od 1831 r. przebywający na emigracji wybitny polski historyk, uczony i działacz patriotyczny Joachim Lelewel (1786 – 1861), umierając – contra spem sperando – zapisał przyszłemu polskiemu (!) uniwersytetowi w Wilnie swój duży i bardzo cenny księgozbiór, głównie polski lub Polski dotyczący. Był on przechowywany najpierw w Paryżu, później w Kórniku k. Poznania, a w 1929 r. został przewieziony do polskiego wówczas Wilna i zasilił zbiory Biblioteki Uniwersyteckiej. W 1940 r. Litwini otrzymawszy od Stalina Wilno położyli swoją łapę na tym księgozbiorze i uważają go za swoją własność – za litewskie dziedzictwo (!), a rząd polski nie domaga się jego zwrotu!

Polskie zakłady naukowe w Fredrowie

Fredrów to właściwie część Beńkowej Wiszni pod Rudkami (były pow. Rudki, woj. lwowskie, ob. Ukraina). Tutejszy majątek ziemski należał od 1796 roku do rodziny Fredrów, a później ich spadkobierców. Tutaj spędził dzieciństwo i w 1835 roku wzniósł nowy neorenesansowy pałac wielki komediopisarz polski Aleksander Fredro (1793 Surochów k. Jarosławia – 1876 Lwów). W 1919 roku hrabina Felicja Skarbkowa sprzedała majątek Towarzystwu Gospodarczemu we Lwowie. Towarzystwo założyło na 180 ha gruntów Doświadczalne Zakłady Ogrodnicze wraz ze szkołą rolniczą (od 1922 r.), które zaczęto nazywać Fredrowem i których kierownikiem był znany i zasłużony sadownik i ogrodnik polski Antoni Wróblewski. Zakłady prowadziły arboretum, szklarnie, sad i duże plantacje truskawek, pomidorów, kapusty i kwiatów (produkty wysyłano głównie do Lwowa, truskawki także do Warszawy) oraz szkółkę drzew ozdobnych i bylin. Zakłady w dużym stopniu przyczyniły się do rozpowszechnienia uprawy truskawek w Polsce.

W 1929 roku dzięki staraniom profesora Politechniki Lwowskiej Jana Łopuszańskiego została utworzona w Fredrowie pierwsza w Polsce duża stacja melioracyjna Wydziału Rolniczo-Leśnego tejże polskiej uczelni oraz Stacja Meteorologiczna.
W 2009 roku pałac Fredrów w Fredrowie został poddany renowacji w ramach projektu „Inwentaryzacja Pałacu Fredrów w Beńkowej Wiszni". Projekt jest finansowany bezpośrednio przez polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu "Ochrona polskiego dziedzictwa narodowego poza granicami kraju".

Średniowieczne dokumenty polskie na Ukrainie

W okresie okupacji (zaboru) ziem polskich przez Rosję w latach 1815-1915 i po 1945 roku wiele polskich archiwaliów zostało zagarniętych (po prostu skradzionych Polsce i Polakom) i przywłaszczonych sobie przez Rosję/Związek Sowiecki. Stąd po upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku olbrzymia masa polskich archiwaliów znajduje się w zbiorach archiwalnych nie tylko Rosji, ale także Ukrainy, Litwy i Białorusi. Państwa te – jak prawdziwi złodzieje! - uważają te archiwa – to polskie dziedzictwo narodowe (!) za swą własność i ani myślą zwrócić je Polsce – narodowi polskiemu. Niekiedy nawet czynią trudności polskim badaczom w dostępie do nich. Rząd polski (właśnie: POLSKI!) potrafił w traktacie ryskim podpisanym w 1921 roku wymusić na Związku Sowieckim zwrócenie Polsce najcenniejszych skarbów polskiego dziedzictwa narodowego. Ministrowi spraw zagranicznych rządu solidarnościowemu, Krzysztofowi Skubiszewskiemu, wychowankowi PRL!, kiedy opracowywał traktaty z Ukrainą, Litwą i Białorusią nie przyszła do głowy nawet myśl, aby także postarać się o zwrócenie Polsce polskich skarbów narodowych zagrabionych nam przez Stalina w 1945 roku. Takim był „polskim” patriotą!

W latach 2000-2001 Wydział Historyczny Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie we współudziale z polskim Ministerstwem Nauki i Informatyzacji podjął się regestu niepublikowanych średniowiecznych dokumentów polskich z archiwów i bibliotek Ukrainy. Celem projektu badawczego, jak informowali organizatorzy, było odnalezienie i sporządzenie regestów niepublikowanych lub publikowanych w niepełnej formie średniowiecznych dokumentów wystawionych przez wystawców z terenów Królestwa Polskiego do roku 1506 (do śmierci króla Aleksandra Jagiellończyka), a przechowywanych obecnie na terenie Ukrainy. Kwerendą objęto ponad 140 jednostek archiwalnych oraz wydzielone kolekcje dokumentów pergaminowych Narodowej Biblioteki Ukrainy w Kijowie, Centralnego Państwowego Archiwum Historycznego w Kijowie, Centralnego Państwowego Archiwum Historycznego we Lwowie, Biblioteki Uniwersytetu Lwowskiego, Biblioteki Narodowej Akademii Nauk Ukrainy we Lwowie im. Stefanyka. Z kwerendy z założenia wyłączono zbiory ksiąg sądów szlacheckich doby przedrozbiorowej. W toku kwerendy odnaleziono 165 dokumentów spełniających ww. kryteria, z których najstarszy pochodzi z 1344 roku. 137 z nich zachowało się w oryginałach lub kopiach, w 28 przypadkach znamy jedynie wiadomości o dokumentach w formie regestów lub wzmianek. Na podstawie zebranego materiału sporządzono w języku polskim obszerne regesty dokumentów, uzupełnione - w tych przypadkach, w których pozwala na to forma zachowania dokumentu - cytowanymi w formie oryginalnej elementami formularza takimi jak intytulacja, lista świadków, datacja, arenga i in. W przypisach do dokumentów objaśniono wszystkie występujące w regestach osoby i obiekty topograficzne.

Repariacja Polaków z Litwy Kowieńskiej w latach 1945-47

W 1945 roku Litwa Kowieńska, czyli obszar przedwojennego państwa litewskiego, które było Litwą w etnograficznych granicach (!), i polska Wileńszczyzna wraz z Wilnem, które teraz zostały ostatecznie włączane do Litwy, stały się sowiecką Republiką Litewską.

W Litwie Kowieńskiej mieszkało od 150 do 250 tysięcy Polaków, których nacjonalistyczne rządy litewskie w latach 1918-40 postanowiły zlitwinizować nie przebierając w środkach, aby osiągnąć ten cel. Brutalnie prowadzona litwinizacja rzeczywiście doprowadziła do zlitwinizowania dużego odłamu społeczeństwa polskiego. Jednak 100 czy nawet 150 tysięcy Polaków trwało nadal przy polskości w 1940 roku.

W czerwcu 1940 roku wojska sowieckie zajęły Litwę, która została włączona do Związku Sowieckiego, w granicach którego pozostawała do 22 czerwca 1941 roku, tj. do czasu napaści Niemiec hitlerowskich na Związek Sowiecki. Przypuszcza się, że w tym okresie ok. 5-10 tysięcy Polaków, głównie ziemian i przedstawicieli inteligencji, zostało zesłanych na Sybir na podstawie list opracowanych dla sowieckiego NKWD przez szowinistów Litwinów na usługach Sowietów. Z kolei podczas okupacji niemieckiej Litwy Kowieńskiej w latach 1941-44 zginęło lub zostało zamordowanych kilkuset Polaków, a co najmniej kilka tysięcy jeśli nie więcej zostało wywiezionych przez Niemców na roboty przymusowe do Niemiec. Marek A. Koprowski w Kresch.pl (25.6.2008) pisze na ten temat: „Współpracujący z Niemcami Litwini wysiedlili najaktywniejszych z nich. Zgodnie z instrukcjami tzw. litewskiego zarządu krajowego policjanci dokonujący wysiedleń mieli przeznaczonym do nich zadawać następujące pytania: 1) czy ktoś z rodziny był członkiem Polskiej Organizacji Oświatowej "Pochodnia", 2) w jakich szkołach uczyły się dzieci, 3) jakie prenumerowano czasopisma i dzienniki? Wystarczyło, by na jedno pytanie indagowany Polak odpowiedział tak, by był przeznaczony do wysiedlenia do obozu. Chyba, że złożył samokrytykę i podpisał deklarację powrotu do zdradzonej litewskości. Ofiarą wysiedleń padły praktycznie wszystkie najbardziej patriotyczne polskie zaścianki. Z powiatu poniewieskiego wysiedlono m.in. historyczną sienkiewiczowską Laudę. W efekcie wysiedleń rozbito wszystkie najbardziej zwarte ośrodki życia polskiego. Na miejsce wyrzuconych Polaków osiedlono Niemców bądź Litwinów”.

Przed ponownym zajęciem Litwy przez Armię Czerwoną, kraj ten opuściło dobrowolnie do 10 tysięcy Polaków, którzy udali się do Niemiec (sporo z nich znalazło się później w Australii, m.in. Edmund Jakubowski, były redaktor polskich czasopism w Kownie oraz Henryk Syriatowicz, znany biznesman polski w Melbourne). Prawdopodobnie tyle samo Polaków uciekło wówczas do centralnej Polski.

W 1944 roku Stalin-Związek Sowiecki postanowił wysiedlić jak najwięcej Polaków z oderwanych od Polski Ziem Wschodnich i w 1945 roku oficjalnie (w wyniku bezprawnej konferencji w Jałcie) przyłączonych do Związku Sowieckiego. Wysiedlenie ludności polskiej z Sowieckiej Litwy w latach 1945-47 objęło także repatriację ludności polskiej zamieszkałej przedwojenne państwo litewskie – Litwę Kowieńską.

Marek A. Koprowski pisze, że władze polskie wiedząc o brutalnym litwinizowaniu Polaków na Litwie Kowieńskiej robiły starania u władz sowieckich, by Moskwa zgodziła się na repatriację także i z niej Polaków. Niestety nie wszystkim chętnym udało się wyjechać. Bowiem władze sowieckiej Litwy (tj. Litwini) chcieli przez zarządzone przez Moskwę wysiedlenie osłabić jedynie element polski w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Natomiast Polakom z Kowieńszczyzny utrudniali wyjazd jak tylko mogli obawiając się, że w ich miejsce napłyną Rosjanie, co było faktem na terenie Wilna i Wileńszczyny; no i wierzyli, że szybciej wynarodowią Polaków niż Rosjan. Potwierdza to fakt, że zdecydowana większość repatriowanych Polaków z Kowieńszczyzny wyjechała do Polski w 1946 roku, podczas gdy już w 1945 roku wysiedlono z Wilna 56 900 i z Wileńszczyzny włączonej do Litwy 12 921 Polaków. Początkowo z Kowieńszczyzny mogli wyjechać tylko Polacy mający w dowodzie wpis „Lenkas” (Polak) lub ci, którzy pomimo wpisu „Lietvis” (Litwin) posiadali legitymacje potwierdzające ich przynależność do jakiejś polskiej organizacji. Po kilku miesiącach mogli uczynić to wyłącznie już tylko ci Polacy, którzy mogli się wykazać przedwojennym dokumentem z wpisem „Lenkas” i zgodzili się ponadto na opuszczenie Litwy z jedną walizką, pozostawiając na Litwie cały majątek (często stare księgozbiory i dzieła sztuki, które wzbogaciły litewskie biblioteki i muzea). W efekcie działalności Litwinów Kowieńszczyznę opuściła tylko niewielka część Polaków ją zamieszkujących – łącznie 2644 osób (chęć wyjazdu do Polski wyraziło wówczas 379 498 Polaków mieszkających na Sowieckiej Litwie, a więc także na Kowieńszczyźnie, a zezwolenie na wyjazd otrzymało zaledwie 197 156 osób, czyli trochę więcej niż połowa osób chętnych do wyjazdu do Polski). Z okręgu repatriacyjnego Kowno wyjechało 1172 Polaków, z okręgu Poniewież 776, z okręgu Wiłkomierz 383 i okręgu Kiejdany 313 Polaków (Jan Czerniakiewicz „Repatriacja ludności polskiej z ZSRR 1944-1948”, PWN, Warszawa 1987).

Prasa polska na ukraińskiej Bukowinie

Po 200 latach panowania tureckiego na mołdawskiej Bukowinie (kraina między Karpatami Wschodnimi a środkowym Dniestrem, granicząca z Małopolską Wschodnią), w wyniku wojny austriacko-tureckiej i pokoju Kuczuk Kajnardży w 1775 roku kraina ta znalazła się w granicach Austrii i w latach 1787-1849 była nawet częścią Galicji, czyli ziem polskich pod zaborem austriackim. Bukowina była bardzo słabo zaludniona i Austriacy rozpoczęli jej kolonizację na dużą skalę. Osiedlali się tu Niemcy, Żydzi, Rusini (Ukraińcy) z Galicji i Polacy. Austriacka statystyka z 1910 roku wykazała na Bukowinie 36 210 Polaków, z których 14 893 mieszkało w Czerniowcach, od 1849 roku stolicy austriackiej Bukowiny. Po upadku Austro-Węgier w listopadzie 1918 roku Bukowina została przyłączona do Rumunii. W 1940 roku Stalin w porozumieniu z Hitlerem oderwał jej północną część wraz z Czerniowcami od Rumunii i włączył do Związku Sowieckiego – Republiki Ukraińskiej. Dobrze zorganizowana do 1940 roku Polonia bukowińska została zdziesiątkowana, a polskie życie społeczne zlikwidowane (do 1991 r.).
Polacy na Bukowinie, szczególnie w Czerniowcach, byli jeśli nie bardzo czy zamożni to chociażby dość zamożni. Było wśród nich dużo osób należących do inteligencji. To stwarzało dobre warunki do rozwoju prasy polskiej na Bukowienie.
Według informacji uzyskanych przeze mnie z Biblioteki Narodowej w Warszawie, okresie od 1861 do 1940 roku na Bukowinie – jedynie w Czerniowcach - ukazywały się 22 czasopisma polskie, a to: miesięcznik „Ogniwo” 1861 (organ Towarzystwa Polskiego Bratniej Pomocy); dwutygodnik „Bratek” 1864; tygodnik „Ogniwo” 1869; „Sprawozdanie Towarzystwa Polskiego Bratniej Pomocy i Czytelni Polskiej w Czerniowcach” 1869, 1883-99 i 1902-03; dwutygodnik „Osa. Pismo satyryczno-polityczne i humorystyczne” 1881; dwutygodnik literacki, artystyczny, naukowy i społeczny „Przedświt” 1882-83; wydawany dwa razy w tygodniu a potem jako tygodnik „Gazeta Polska” 1883-1931 (1918-22 jako „Głos Ludu”), założona i ciekawie redagowana przez wiele lat przez Klemensa Kołakowskiego; dwutygodnik „Przegląd Czerniowiecki Polityczny, Ekonomiczny i Literacki” 1883; „Sprawozdanie Wydziału Towarzystwa Akademików Polskich „Ogniwo” w Czerniowcach za rok akademicki 1902/1903”; “Sprawozdanie z Czynności Wydziału Politycznego Stowarzyszenia Polskiego “Koło Polskie” w Czerniowcach za rok 1902/1903”; „Iskra” 1903; „Bukowińska Gazeta Polska” 1921; dwutygodnik, potem tygodnik, potem wydawany nieregularnie „Głos Prawdy” 1926-1933; „Kalendarz Marjański na rok 1930”; tygodnik „Polak w Rumunii” 1931-32 (wydawca: Komitet Porozumiewawczy Polaków w Rumunii); „Kalendarz Polaka w Rumunii na Rok Pański 1932”; „Młodzi” 1936; harcerski biuletyn „Ku Polsce” 1939-40; tygodnik „Kurier Polski w Rumunii. Organ Związku Stowarzyszeń Polskich w Rumunii” 1933-38 (i w Bukarszcie do 1940), wydawany z pomocą finansową Polskiego Konsulatu w Czerniowcach w nakładzie 1000 egzemplarzy; tygodnik katolicki „Nowa Polska” Czerniowce-Bukareszt 1939-40; „Wytrwamy” 1939-40 (od kwietnia 1940 tytuł: „Na Warcie”, wydawca: Drużyna im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Czerniowcach-Bukareszcie); „Kalendarz Polski na rok 1940”.

Mir w Nowogródczyźnie w dziejach polskiej wojskowości

Mir na dzisiejszej Białorusi (obwód grodzieński) był do 1939-1945 roku miasteczkiem w powiecie stołpeckim w woj. nowogródzkim. Miasteczko przeszło do historii polskiej wojskowości przez dwie bitwy tu stoczone.
Pierwsza bitwa została tu stoczona 11 czerwca 1792 roku podczas wojny polsko-rosyjskiej 1792. Zgromadzone pod Mińskiem wojska polskie (wielkolitewskie) w sile 7700 ludzi i 10 dział pod dowództwem gen. J. Judyckiego czując się zagrożone przez nadchodzący od strony Borysowa korpus rosyjski gen. Mellina (9600 ludzi i 13 dział) i od strony Bobrujska korpus gen. I. Fersena (5500 ludzi), wycofywał się od 31 maja do 9 czerwca 1792 roku w rejon Mira. 10 czerwca w czasie przeprawy przez Niemen pod Stołpcami doszło do trzygodzinnej walki kawalerii polskiej, dowodzonej przez gen. J. Bielaka, z awangardą gen. Mellina, po czym kawaleria polska wycofała się również w rejon Mira. Gen. Mellin, który stanął pod Załużem, rano 11 czerwca wyprawił kolumny gen. F. Buxhoewdena (w wojsku rosyjskim było wielu Niemów i innych Germanów na dowódczych stanowiskach) i brygadę L. Bennigsena (po 2000 ludzi) z zadaniem oskrzydlenia od północy i południa wojsk polskich, a on sam po południu zamierzał pozostałą częścią korpusu od wschodu związać walką wojsko polskie i po wykonaniu przez obie kolumny manewru oskrzydlającego uderzyć na nie z trzech stron. Tymczasem gen. Judycki w południe wysłał pod komendą gen. S. Potockiego w kierunku wojsk gen. Mellina silny podjazd (900 ludzi i 4 działa). Dwie godziny później podszedł niespodziewanie pod obóz rosyjski i stwierdziwszy słabość sił nieprzyjaciela zażądał przybycia głównych sił polskich. Wojsko Mellina zaczęło ścigać podjazd gen. Potockiego, który w odległości 3 km od Mira połączył się z resztą wojsk polskich. Gen. Judycki uszykował je w dwie linie, natomiast gen. Mellin rozwinął swe oddziały w jedną linię, wzniósł trzy baterie i otworzył ogień z dział. Zwlekał jednak z atakiem, czekając na przybycie oddziałów Buxhoewdena i Bennigsena. Gen. Judycki nie mogąc zdecydować się na rozpoczęcie bitwy, doprowadził do zbyt długiego trzymania wojsk polskich pod ogniem artylerii rosyjskiej. Doszło do paniki i z pola walki uszła do Miru – do jego potężnej fortecy brygada kowieńska oraz część brygady pińskiej i pułk jezdy gen. Bielaka. Wieczorem przybyły na pole bitwy oddziały Buxhoewdena i Bennigsena. Gen. Judycki zagrożony otoczeniem zarządził odwrót. Wojsko polskie po odparciu ataku jazdy rosyjskiej nie ścigane odeszło w kierunku Nieświeża. Załoga twierdzy w Mirze i tabory wycofały się bocznymi drogami. W bitwie tej zginęło ok. 120 żołnierzy polskich i stracono 1 działo; natomiast straty Rosjan wyniosły ok. 250 ludzi.
Druga bitwa pod Mirem została stoczona 9-10 lipca 1812 roku podczas kampanii rosyjskiej Napoleona (marszu na Moskwę) między dywizją kawalerii polskiej pod dowództwem gen. A. Rożnieckiego (3000 ludzi, według jednych danych, a według innych 4800 ludzi) a wojskiem rosyjskim dowodzonym przez gen. M. Płatowa (9000 ludzi i 12 dział). Polska dywizja kawalerii idąca w przedniej straży francuskiego IV korpusu kawalerii gen. Mariana-Victora Latour-Maubourga pod Mirem natknęła się na rosyjską kawalerię Płatowa, która osłaniała odwrót armii gen. Piotra Bagrationa spod Nowogródka. Gen. Rożniecki źle ocenił siły rosyjskei i zaatakował je. Do ataku przystąpiła 9 lipca 1812 roku 29 brygada lekkiej kawalerii gen. Karola Turny. W ciężkiej i krwawej walce z kozakami poniosła znaczne straty. Następnego dnia już cała polska dywizja stawiła czoło 2-krotnie liczniejszym oddziałom gen. Płatowa i nawiązując z nim równorzędną walkę, utrzymała pole bitwy. Przypłaciła to jednak bardzo wielkimi stratami w ludziach: dywizja straciła 1/3 ludzi. Straty Rosjan wyniosły kilkuset zabitych i rannych.

Ochrona przyrody na Polesiu w odrodzonej Polsce

Ochrona przyrody w Polscy ma wielowiekową tradycję. Toteż wkrótce po odrodzeniu się państwa polskiego w listopadzie 1918 roku władze polskie, jak prawdziwie dobry gospodarz kraju, zainteresowały się także sprawą ochrony przyrody. W grudniu 1919 roku przy Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego powołano Tymczasową Państwową Komisję Ochrony Przyrody jako ciało doradcze ministra. Następnie w 1920 roku powołano Państwową Radę Ochrony Przyrody, na której czele stanął wybitny polski przyrodnik, prof. Władysław Szafer. Z jego inicjatywy 9 stycznia 1928 roku została założona Liga Ochrony Przyrody, zajmująca się ochroną i propagowaniem ochrony przyrody w społeczeństwie.

Znani i zasłużeni botanicy: profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i inicjator odtworzenia populacji żubra w Puszczy Białowieskiej Władysław Szafer oraz profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie i autor pracy „Torfowiska Polesia” (tom I–II, 1939–1940) Stanisław Kulczyński opracowali w 1933 roku wskazówki ochrony przyrody na polskim Polesiu, według którego ochronie powinny poddane elementy krajobrazu dla tej krainy charakterystyczne: błota nadrzeczne i torfowiska niskie, które są głównym siedliskiem fauny błotnej, zwłaszcza ptactwa i ssaków błotnych jak bóbr i wydra, torfowiska wysokie, które są siedliskiem głuszca i cietrzewia, puszcze błotne i puszcze suche, wydmy, moreny i krasy. W dziedzinie ochrony zwierząt i roślin miały być tu chronione: łosie, bobry, rysie, niedźwiedzie, norki, wydry, rzadkie gatunki ptactwa błotnego, ryb, gadów, płazów i zwierząt niższych. Wśród roślin ochronie powinny podlegać rzadkie gatunki roślin wodnych – trapa (orzech wodny), aldowanda, selaginella i osobliwość flory leśnej – azalia pontyjska.

Do 1939 roku, poza ochroną żubra w Puszczy Białowieskiej (którą dziś dzieli granica polsko-białoruska), na Polesiu utworzono następujące rezerwaty przyrody:
1. rezerwat ochrony bobra i łosia nad rzeką Żegulanką w pow. kosowskim, utworzony w 1924 roku na terenie lasów państwowych i obejmujący 260 ha powierzchni; powiększony w 1932 roku o 123 ha lasów należących do hrabiego Władysława Pusłowskiego i w 1934 roku o dalsze 775 ha;
2. rezerwat leśny ochrony azalii pontyjskiej utworzony w 1924 roku w lasach państwowych w Karpiłówce (pow. Sarny), o powierzchni 30 ha;
3. rezerwat leśny ochrony azalii pontyjskiej utworzony w 1924 roku w lasach państwowych w Snowidowiczach (pow. Sarny), o powierzchni 23 ha;
4. rezerwat ochrony łosia tzw. Łykoszyn, utworzony w lasach państwowych w 1930 roku, o powierzchni 2417 ha;
5. rezerwat dla ochrony nader rzadkiej rośliny wodnej, zwanej kotewką mucańską (Trapa), utworzony w 1931 roku, w małej zatoce jeziora Pohost (pow. Pińsk), przez właścicielkę, hrabinę Skorzewską-Ogińską.

Dla zrealizowania wszystkich postulatów profesorów Szafera i Kulczyńskiego, a dotyczących ochrony przyrody na Polesiu, przed 1939 rokiem projektowano utworzenie jednego wielkiego rezerwatu, nazwanego Parkiem Natury, na najlepiej na to nadającym się terenie - na Zahoryniu, nad rzeką Lwą, w którym miał się zachować dla przyszłych pokoleń pierwotny krajobraz poleski. Był to olbrzymi teren prawie bezludny, który przez to zachował pierwotny wygląd przyrody. Była tu najwspanialsza w Polsce puszcza olchowa, dzikie, naturalne lasy, tereny posiadające krajobraz nadrzeczny, torfowiska typu nizinnego i wyżynnego, wielkie bagna, dwa jeziora – jedno podlegające procesom zatorfienia, drugie zaś typu nizinnego, krajobrazy wydmowe, o cennej i interesującej florze stepowej. Stan zwierzyny, poza bobrem, był wyjątkowo dobry (także niedźwiedzie). – Problem z utworzeniem tego wielkiego parku polegał na tym, że teren ten należał do Ordynacji Dawidgródeckiej Radziwiłłów i sprawa jego wykupu, nawet po zaniżonej cenie przez właścicieli, była w ówczesnych warunkach ekonomicznych (wychodzenie z wielkiego światowego kryzysu gospodarczego) awykonalna, ale ciągle otwarta i częściowo wdrażana w życie przy pomocy księcia Karola Radziwiłła.

Polscy bernardyni we Lwowie

W latach 1460-1946 istniał we Lwowie bernardyński konwent kustodialny w zakonnej prowincji polskiej, od 1637 w ruskiej, od 1785 w galicyjskiej i od 1918 w polskiej; w latach 1918-45 we Lwowie rezydował prowincjał polskich bernardynów. Przy klasztorze zbudowano kościół; obecny, o wspaniałej renesansowo-barokowej architekturze i z przepysznym wnętrzem, pochodzi z 1611 roku. Równie piękną dzwonnicę zbudowano w 1734 roku. Kościół ma piękny wielki ołtarz (i 16 innych ołtarzy), w którym umieszczono sarkofag Jana z Dukli (1414-1484), którego beatyfikował w 1733 roku papież Klemens XII, a kanonizował w 1997 roku papież Jan Paweł II; są w nim wspaniałe stalle i żelazne drzwi i kraty, wyzłocone kapitale filarów, a ołtarze i ściany zdobiły obrazy m.in. Marcina Altomonte i Franciszka Leksztyckiego, polichromię freskowa była dziełem Benedykta Mazurkiewicza. W 1772 roku konwent lwowski liczył 61 zakonników. W 1829 roku powstało przy klasztorze seminarium zakonne – Generalne Studium, w którym w 1939 roku uczyło się 70 kleryków. Wszystkich zakonników w konwencie było w tym roku ponad 100.
Po włączeniu Lwowa do Związku Sowieckiego w 1945 roku polscy bernardyni zostali zmuszeni rok później do opuszczenia miasta (w latach 1945-46 z lwowskiego rejonu „repatriacyjnego” wysiedlono do Polski Ludowej 124 743 Polaków). Prowincjał bernardynów polskich przeniósł się do Krakowa. Wywiezione bogate archiwum i bibliotekę umieszczono również w klasztorze krakowskim, relikwie Jana z Dukli najpierw umieszczono w kościele klasztornym w Rzeszowie, a następnie, w 1974 roku, w kościele w Dukli, a Studium Teologiczne przeniesiono do klasztoru w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Konwent we Lwowie odegrał nie tylko wielką rolę w dziejach polskich bernardynów, ale także polskiego Kościoła. Przez prawie 500 lat odgrywał także wielką rolę w życiu Kościoła lwowskiego i tamtejszych Polaków.
Od 1989 roku bernardyni polscy starali się o zwrot kościoła i klasztoru, jednak ukraińskie nacjonalistyczne władze miejskie Lwowa w 1990 roku oddały kościół – jeden z symboli polskiego Lwowa - ukraińskiej Cerkwi grekokatolickiej (unitom).

Wawelskie obrazy na Wołyniu

Podczas II wojny światowej wiele polskich dzieł sztuki zostało zagrabionych przez Niemców i Związek Sowiecki oraz przy okazji przez Ukraińców, Litwinów i Białorusinów. Np. uznawane dotąd za zaginione podczas wojny cenne portrety Zygmunta Krasińskiego oraz Elizy Krasickiej z Wawelu w Krakowie zidentyfikowano w Wołyńskim Muzeum Krajoznawczym w Łucku na Ukrainie. - Niestety, rząd polski jakoś dziwnie nie domaga się zwrotu tych obrazów, chociaż ma do tego pełne prawo (m.in. prawo międzynarodowe)!

Rozdarta diecezja przemyska

W 1945 roku została oderwana od katolickiej, czyli polskiej, diecezji przemyskiej jej wschodnia część, która została włączona przez Stalina do Związku Sowieckiego. Były to tereny wokół miast: Jaworów, Krakowiec, Mościska, Niżankowice, Rudki, Sądowa Wisznia, Sambor, Dobromil, Chyrów, Drohobycz, Borysław, Truskawiec i Turka. Na obszarze tym było 65 parafii rzymskokatolickich, wchodzących w skład dekanatów: przemyskiego (parafia w Niżankowicach), dobromilskiego (5 parafii: Błozew Górna, Czyszki, Dobromil, Falkenberg, Nowe Miasto), drohobyckiego (15 parafii: Borysław, Drohobycz, Dublany, Gaje Wyżne, Lipowiec, Medenice, Nowoszyce, Podbuż, Równe, Rychcice, Schodnica, Stupnica Polska, Truskawiec, Wacowice, Wołoszcza), jaworowskiego (5 parafii: Bruchnal, Jaworów, Krakowiec, Mużyłowice, Szutowa), mościckiego (Balice, Husaków, Krukienice, Lipniki, Miżyniec, Mościska, Myślatycze, Pnikut, Radenice, Radochońce, Tamanowice, Trzcieniec), rudeckiego (Kalinów, Komarno, Koniuszki Siemianowskie, Łanowice, Pohorce, Rudki, Rumno, Tuligłowy), samborskiego (Biskowice, Borynia, Brześciany, Chyrów, Czukiew, Felsztyn, Laszki Murowane, Łomna, Sambor, Sąsiadowice, Stara Sól, Stary Sambor, Strzałkowice, Turka, Wojutycze) i wiszniańskiego (Bar, Milatyn, Milczyce, Sądowa Wisznia, Stojańce, Twierdza). Do parafii tych należało ok. 175 000 Polaków. W latach 1945-46 prawie wszyscy zostali wysiedleni do tzw. Polski Ludowej, a większość kościołów zostało obróconych na magazyny lub zniszczonych.

Marian Kałuski

Wersja do druku

wiarusy - 15.04.12 22:59
Bardzo dziekujemy Panie Profesorze za wiadomosci o Kresach,ktorych nam brakuje.Dotychczas mieszkaja tam Polacy,mowiacy czysto po polsku i kochajacy goraco Polske i ziemie na ktorej sie urodzili.Polacy przyczynili sie do zwyciestwa Stalina w IIwojnie swiatowej,ale w" nagrode " otrzymali 50 lat rezimu,zwanego przyjacielska opieka.Kresowiacy w pelni zasluguja na szacunek i milosc Polakow,sa wielkimi Patriotami i kochamy ich za to.Powinnismy umozliwic ,tym ,ktorzy chca ,powrot do Polski-Ojczyzny za ktora walczyli Ich Przodkowie.Sp.pamieci p Plazynski chcial przeprowadzic ustawe o repatriacji Polakow ze wschodnich Ziem -pomozcie Panowie Poslowie i Senatorowie.Rzad sie nie upomni za Polakami.Musimy walczyc o Polske i Polakow.Do dziela!pozdrawiamy.

Lubomir - 14.04.12 10:25
To bardzo przykre, że u władzy mamy tylu historyków a tak mało troski o polską historię. Przecież ta władza powinna zachowywać się z godnością i dumą równą rodakom Karola XVI Gustawa Bernadotte z Bożej Łaski Króla Szwecji, bo historię mamy również starą jak historia Królestwa Szwecji. Monarchia Szwedzka to nasz rówieśnik. Oni jednak mają znaki firmowe Volvo, Saab, Grippen i IKEA. My mamy tylko wielką historię, z której nie potrafimy być dumni. Jedynie antypolska, anarchistyczna fundacja, jako szyldu, używa wybranego na króla Polski Węgra - Stefana Batorego...

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

24 Kwietnia 1952 roku
W Polsce wprowadzono obowiązkowe kontyngenty na mleko.


24 Kwietnia 1883 roku
Urodził się Jaroslav Hasek, czeski powieściopisarz, autor popularnych "Przygód dobrego wojaka Szwejka".


Zobacz więcej