Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 06.01.12 - 15:03     Czytano: [4364]

Zapomniane polskie ofiary na Ukrainie

Polacy, podobnie jak wszystkie inne ludy, pamiętają o zmarłych i im cześć oddają. Tak było w czasach pogańskich, a następnie po przyjęciu chrześcijaństwa. Raczej chyba zwykłą formalnością były dekrety synodów poszczególnych diecezji polskich nakazujące nauczać lud, iżby, przechodząc przez cmentarz, modlił się za umarłych tam spoczywających (Z. Gloger "Encyklopedia staropolska" Warszawa 1974).

Profesor etnologii i etnografii na przedwojennym Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, a następnie Uniwersytecie Warszawskim, Cezaria Baudouin de Courtenay-Jędrzejewiczowa w swojej pracy "Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne" (Londyn 1954) pisze: "Dzień Wszystkich Świętych (1 listopada) i Dzień Zaduszny (2 listopada) otwierają w ogóle okres skupienia się rodzin pod dachami i strzechami. Cmentarze rozjaśni światło świec. Nie tylko cmentarze, lecz miejsca kaźni i straceń, i groby znanych i nieznanych żołnierzy. Ozdobią je kwiatami i zielenią".

Niestety są jednak Polacy, tysiące polskich ofiar, które nie tylko, że nie mają grobów i wystawionych pomników na ich cześć, ale także nikt o nich nie pamięta lub do niedawna nie wolno było o nich mówić. Do tej ostatniej grupy Polaków należały w Polsce Ludowej ofiary Katynia (sowieckiego ludobójstwa dokonanego na polskich oficerach - jeńcach wojennych w 1940 roku) oraz rzezi, graniczącej z ludobójstwem, dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej (obecnie Ukraina) w latach 1943-44.

Natomiast do całkowicie zapomnianych wielotysięcznych ofiar polskich należą przede wszystkim ofiary sowieckiego Wielkiego Głodu na Ukrainie z lat 1932-33.

Z inicjatywy Związku Ukraińców w Polsce, Polskę (Warszawa, Wrocław, Kraków, Gdańsk) w 2003-04 roku objeżdżała sprowadzona z Ukrainy wystawa, obrazująca Wielki Głód na Ukrainie z lat 1932-33, wywołany sztucznie przez władze sowieckie. Wywołany był przeciw chłopstwu, które sprzeciwiało się kolektywizacji rolnictwa. Głód pochłonął ponoć 7-11 milionów ofiar. Tak głoszą Ukraińcy i te liczby puszczają w świat (np. "Stalin's terror famine" dziennik "Herald Sun" Melbourne 30.4.2003). Jednak badający tę fenomenalną zbrodnię historyk prof. Stanisław Kulczycki z Kijowa uważa, że liczba ofiar głodu sięga 3 milionów osób. To także bardzo dużo.

Ukraińcy przedstawiają ten głód jako tragedię narodu ukraińskiego i przez to jest ona tak odbierana na świecie (np. Bruce King "History" Herald Sun, Melbourne 4.7.2003).

Tymczasem Ukraina od wieków stanowiła teren, co prawda w większości zamieszkany przez Ukraińców, jednak obok nich mieszkało kilka milionów Rosjan, ok. 1,5 milion Żydów i po kilkaset tysięcy Polaków, Niemców, Mołdawian, Białorusinów, Bułgarów oraz duże grupy innych narodowości. Biorąc to pod uwagę nie można twierdzić, że z głodu umierali tylko Ukraińcy, że, np. w jakiejś wiosce polsko-ukraińskiej (a było ich setki na byłych ukraińskich terenach historycznej Polski), umierali z głodu tylko Ukraińcy. Umierali wszyscy. A kto wie, czy prędzej od Ukraińców nie umierali Polacy. Wszak Polacy na sowieckiej Ukrainie byli w zasadzie zaliczani do "liszeńców", a więc do wrogów Związku Sowieckiego. Umierali także i Żydzi, gdyż właśnie na Ukrainie było również wiele setek wsi żydowskich, znanych, z żydowska, jako sztetle. Dlatego w niepublikowanym liście do dziennika "Herald Sun" (po ukazaniu się artykułu "Stalin's terror famine 30.4.2003) zwróciłem uwagę, że poza Ukraińcami ofiarami głodu były także inne narodowości zamieszkujące Ukrainę, w tym Polacy i Żydzi, i że właśnie dla nich ten głód był swego rodzaju pierwszym holocaustem - sowieckim, który poprzedził holocaust hitlerowski.

Dlatego Wielki Głód był nie tylko tragedią narodu ukraińskiego, a na pewno wszystkich mieszkańców Ukrainy sowieckiej, w tym także tamtejszych Polaków. Oczywiście nikt nie zaprzecza temu, że najwięcej zginęło Ukraińców. Ale to pierwszeństwo na liście ofiar nie pomniejsza i nie może pomniejszać tragedii, jaką wspólnie z Ukraińcami przeżywały wówczas inne narody zamieszkujące Ukrainę. Wymordowanie 6 milionów Żydów przez hitlerowskie Niemcy podczas II wojny światowej było wielką i wyjątkową zbrodnią, czemu nikt nie zaprzecza. Nikt jednak nie twierdzi, że ofiarami II wojny światowej byli tylko Żydzi.

Dlatego dobrze by było, aby Ukraińcy zrozumieli i zaakceptowali to, że ofiarami Wielkiego Głodu na Ukrainie nie byli wyłącznie Ukraińcy.

Ile mogło być polskich ofiar Wielkiego Głodu na Ukrainie? Oficjalne dane mówią o 21 tys. Polaków, których zagłodzono wówczas na śmierć ("Nowa Myśl Polska" 30.11.2003). Jednak z pewnością było ich znacznie więcej. Według sowieckiego spisu ludności na Ukrainie w 1926 roku mieszkało 29 mln osób, z których 476.435 przyznało się do narodowości polskiej. Polacy stanowili więc ok. 1,7% ogółu ludności Ukrainy i zdecydowana ich większość mieszkała na wsi. Poza tym należy pamiętać, że bardzo duży odsetek Polaków na Ukrainie (których władze sowieckie nienawidziły z racji ich pochodzenia etnicznego!) należał do liszeńców, czyli, zgodnie z prawem sowieckim obowiązującym do 1936 roku, do grupy ludzi pozbawionych praw obywatelskich i wyborczych. Jeśli przyjmiemy ogólną liczbę ofiar głodu na 7 milionów, to polskich ofiar powinno być ok. 120 000. Natomiast jeśli przyjmiemy obliczenia prof. Kulczyckiego (3 mln ofiar), to zmarło z głodu ok. 50 000 Polaków. A na pewno jednak dużo więcej, zważywszy na to, że, jak już wspomniałem, Polacy mieszkali głównie na wsi i byli obywatelami drugiej klasy, ludźmi znienawidzonymi przez władze sowieckie. Najlepszym na to dowodem jest to, że w okresie wielkiego stalinowskiego terroru dziesiątki tysięcy Polaków z Ukrainy - Podola i Wołynia sowieckiego - zostało zamordowanych lub zesłanych w głąb Związku Sowieckiego, głównie do Kazachstanu.

Polacy na Ukrainie uważali się za Polaków, na co wskazują sowieckie spisy ludności. I nikt nie ma prawa nazywać tych ludzi Ukraińcami.

Niestety, nikt i nigdy w Polsce nie uczcił w żaden sposób polskich ofiar Wielkiego Głodu na Ukrainie z lat 1932-33. Jednak bardziej przykre jest to, że nikt o tych ofiarach nie pamięta i nie chce pamiętać. To zachęca stronę ukraińską do fałszowania historii Wielkiego Głodu przez pomijanie milczeniem, nawet na polskiej ziemi, jego polskich ofiar (wspomniana wyżej wystawa).

Przyszedł więc czas, aby Rodacy w Kraju uczcili w jakiś sposób wielotysięczne polskie ofiary sowieckiego głodu na Ukrainie w latach 1932-33. Uważam, że należałoby wznieść im pomnik w Warszawie.

Podczas dyskusji na tematy polsko-ukraińskie na Forum "Gazety Wyborczej" (28.11.2005) rzucono pytanie pod moim adresem: "Czemu (Marianowi Kałuskiemu) tak bardzo zależy, aby były i polskie ofiary Wielkiego Głodu? ", na co odpowiedziałem: "Może kogoś nie interesuje historia Polaków i martyrologia narodu polskiego. Mnie - jako Polaka - interesuje i dlatego domagam się prawdy o Wielkim Głodzie na Ukrainie". Prawdy i uczczenia polskich ofiar tego głodu.

Polsko-litewskie wojny w średniowieczu

Były to wojny zapoczątkowane łupieżczymi najazdami Litwinów (często wspólnie z Prusami i Jaćwingami) na ziemie polskie. Do pierwszych starć polsko-litewskich doszło już za Bolesława Śmiałego. Druga wyprawa Litwinów na ziemie polskie miała miejsce w 1159 roku, trzecia na przełomie XII i XIII w. W latach 1201-36 Litwini przedsięwzięli cztery wielkie wyprawy na Polskę. Podczas panowania Mendoga kunigas (książę) nalszczański Dowmont wziął w 1238 roku udział w wyprawie księcia halickiego Daniela Romanowicza na Polskę. W 1242 roku Litwini najechali na Mazowsze; w 1255 roku spalili Lublin, w 1260 roku Płock. W 1294 Witenes spalił Łęczycę (w walce poległ książę łęczycki Kazimierz), a w 1306 roku dotarł w okolice Kalisza. Syn i następca Witenesa Giedymin zaniechał najazdów na Polskę i w 1325 roku zawarł przymierze z Władysławem Łokietkiem w celu wspólnej obrony przed Krzyżakami. Przymierze to załamało się wskutek polsko-litewskiej rywalizacji o Ruś Halicko-Wołyńską. W 1340 roku Litwini opanowali Wołyń. Do starcia z Polską doszło w 1349 roku, gdy król Kazimierz Wielki zajmował Ruś Halicką; Litwini spalili wówczas ruski Lwów, więc nowy – polski Lwów król zbudował 5 km od zgliszcz ruskiego Lwowa, tym samym dzisiejszy Lwów ma prawie nic wspólnego z ruskim Lwowem. Przeciwstawiający się przyłączeniu do Polski Rusi Halickiej Litwini zostali pobici, a Kazimierz podporządkował sobie także Podole, gdzie rządzili potomkowie Giedymina, Koriatowicze. W 1350 roku Litwini odebrali Polakom Brześć nad Bugiem, Bełz i Chełm, dokonując jednocześnie dywersyjnej wyprawy w Łęczyckie (zostali podbici pod Żukowem koło Sochaczewa). W 1352 roku odwetowa wyprawa Polaków i Węgrów osiągnęła litewski Mielnik nad Bugiem. W 1356 roku doszło do kompromisu: Litwini zwrócili Polsce Ziemię Bełską i Chełmską. W 1366 roku na mocy pokoju z Litwą Polska otrzymała część Wołynia z Włodzimierzem, ale w 1370 roku Litwini zagarnęli ponownie Ziemię Włodzimierską. Za panowania w Polsce Ludwika Węgierskiego nastąpił w 1376 roku litewski najazd na Małopolskę (prawym brzegiem Wisły Litwini doszli pod Kraków) i jednocześnie oderwana została od Rusi Ziemia Bełska i Chełmska. W 1377 roku polsko-węgierska wyprawa na Bełz i Chełm zakończyła się sukcesem – obie ziemie ponownie przyłączone zostały do Rusi Halickiej. W 1386 roku zawarta została unia polsko-litewska, ale spór o Wołyń i Podole został uregulowany dopiero podczas Unii Lubelskiej 1569.

Polscy prezydenci Lwowa - twórcy nowoczesnego miasta

Po uzyskaniu we Wiedniu autonomii przez Galicję w 1867 roku pierwszym prezydentem Lwowa z wyboru ludności miasta został Polak - Florian Ziemiałkowski; był prezydentem miasta w latach 1871-1873. Wszyscy kolejni prezydenci Lwowa byli również Polakami, gdyż polska ludność miasta, stanowiąca większość jego mieszkańców, na nich właśnie głosowała.
Kolejnymi prezydentami Lwowa do 1939 roku byli: Aleksander Jasiński 1874-1879, Michał Gnoiński 1880-1882, Wacław Dąbrowski 1883-1885, Edmund Mochnacki 1886-1897, Godzimir Nałęcz-Małachowski 1897-1905, Michał Michalski 1905-1907, Stanisław Ciuchciński 1907-1911 (jego mottem było: „Czynić wszystko, co jest zgodne z honorem i interesami miasta i jego mieszkańców”), Józef Neumann 1911-1914, Tadeusz Rutowski 1914-1915, Tadeusz Rutowski jako komisarz rządowy od 19 lutego 1918 do 30 marca 1918, Władysław Stesłowicz komisarz rządowy do 6 lutego 1919, Józef Neumann od 17 lutego 1919 do 31 sierpnia 1927, Jan Strzelecki komisarz rządowy p.o. prezydenta miasta od 31 sierpnia 1927 do 27 września 1928, Otto Nadolski komisarz rządowy 1928-30, Jan Brzozowski-Haluch od 5 czerwca 1930-1931, Wacław Drojanowski 1931-1936 i Stanisław Ostrowski 1936-1939.
To właśnie ci prezydenci miasta – Polacy przeistoczyli Lwów w nowoczesne miasto, zmodernizowali zabudowę, rozwinęli przemysł fabryczny (który przedtem prawie zupełnie nie istniał), w 1893 roku zbudowali pierwszą elektrownię miejską, w 1894 roku uruchomili tramwaj elektryczny, w 1897 roku zbudowali dużą gazownię, rozbudowali system wodociągowo-kanalizacyjny, w 1901 roku oddali do użytku nowoczesną rzeźnię miejską, a liczba ludności wzrosła z ok. 110 000 w 1880 roku, do 200 000 w 1910 roku i ok. 345 000 w 1939 roku. Komisarz rządowy Otto Nadolski doprowadził do utworzenia Wielkiego Lwowa. To za nich rozwinął się niebywale Uniwersytet Lwowski, powstała Politechnika Lwowska, Akademia Weterynaryjna, Akademia Handlowa, Wyższa Szkoła Lasowa, kilkadziesiąt budynków szkół podstawowych i średnich. A miasto upiększyły i upiększają po dziś dzień takie budowle jak np.: bardzo nowoczesny Dworzec Kolejowy, gmach Sejmu Krajowego (po 1919 główny gmach Uniwersytetu), główny gmach Politechniki, wspaniały Teatr Wielki, gmachy muzeów (prez. Rutowski założył Miejską Galerię Obrazów z wielkim zbiorem malarstwa polskiego), monumentalne kościoły, jak np. św. Elżbiety czy MB Ostrobramskiej. Poza gmachem Sejmu (który wzniósł architekt austriacki na polskie zamówienie!), wszystkie pozostałe budynki są jednymi z najcenniejszych zabytków polskiej architektury i techniki.

Młodzież lwowska w obronie prześladowanych dzieci polskich we Wrześni

Oburzona prześladowaniem dzieci polskich w szkole podstawowej we Wrześni w zaborze pruskim przez nauczycieli niemieckich narzucających im naukę religii w języku niemieckim, lwowska młodzież polska odpowiedziała na ten gwałt demonstracją i najściem na konsulat niemiecki we Lwowie w grudniu 1901 roku.

Wołyński Związek Młodzieży Wiejskiej

Działający w okresie międzywojennym na Wołyniu i liczący od 8 do 10 tysięcy członków Wołyński Związek Młodzieży Wiejskiej skupiał w swych szeregach młodzież chłopską – polską i ukraińską, dla której wydawał w Równem w latach 1929-1939 po polsku i po ukraińsku dwutygodnik „Młoda Wieś – Młode Seło” (red. Antoni Hermaszewski).
Związek wniósł duży dorobek kulturalny i oświatowy dzięki wielu ofiarnym działaczom z Antonim Hermaszewskim, Antonim Kowalem, Mieczysławem Zadróżnym, Marią Suszyńską i Kazimierzem Banachem (ostatni prezes 1936-39) na czele. Spośród Ukraińców wybijali się: Wasyl Pinkiewicz, Mikołaj Diaczuk, Aleksander Pytel, Kuźma Werbiuk i Mikołaj Kuszneruk. Np. w 1932 roku Związek opracował i następnie prowadził nową formę upowszechniania czytelnictwa, którą zaczęto wkrótce stosować w całej Polsce.
Na zjeździe w Łucku, odbytym 29 stycznia 1939 roku, Wołyński Związek Młodzieży Wiejskiej połączył się z ogólnopolskim Centralnym Związkiem Młodzieży Wiejskiej „Siew” w jedną organizację. Na tym zjeździe unifikacyjnym związkowcy polscy i ukraińscy uchwalili: „Współpraca młodzieży polskiej i ukraińskiej będzie oparta o dotychczasowy dorobek Wołyńskiego Związku Młodzieży Wiejskiej, rozszerzona i pogłębiona nie tylko na Wołyniu, ale i w całej Polsce, we wszystkich komórkach Centralnego Związku Młodej Wsi, który wprowadza do swej deklaracji ideowej, stającej się deklaracją ideową Wołyńskiego Związku Młodzieży Wiejskiej, następujący punkt: „My, młodzież chłopska, wierni będziemy wskazaniom wskrzesiciela Polski, Józefa Piłsudskiego. We wzajemnym poszanowaniu i braterskim współdziałaniu narodów polskiego i ukraińskiego widzimy urzeczywistnienie jego testamentu i najszczytniejszych tradycji Rzeczypospolitej”.
Symbolem braterstwa młodych chłopów polskich i ukraińskich miał być wybudowany w Werbie w powiecie włodzimierskim na Wołyniu polsko-ukraiński uniwersytet ludowy. Powięcenie i wmurowanie kamienia węgielnego w fundamenty przyszłego uniwersytetu odbyło się w Werbie 15 sierpnia 1939 roku. Na tę uroczystość, której patronował prezes Centralnego Związku Młodej Wsi Stanisław Gierat, przybyło setki działaczy ludowych z całej Polski i tysiące Wołynian oraz chóry ludowe aż z Wileńszczyzny, Nowogródczyzny, Białostockiego, Kujaw, Lubelszczyzny, Mazowsza i Łodzi obok wołyńskich chórów z Żołoby, Komnatki, Lipnik, Sytnicy, Górowa, Nieśmieniczan i Grabowa. Atmosfera na tej uroczystości była tak zachęcająca, że nawet duszpasterz prawosławnej parafii w Werbie publicznie oświadczył, że: „Za słowami niech idą czyny. Skoro postanowiono się budować i ja sam daję na ten cel. Niech ten uniwersytet będzie wystawiony dla dobra duszy, dla sławy państwa i dla uradowania Boga”.

Prawda o Powstaniu Chmielnickiego na Ukrainie

W latach 1648-55 na ziemiach ukrainnych Rzeczypospolitej trwało powstanie kozactwa i chłopstwa ukraińskiego pod przywództwem hetmana kozackiego Bohdana Chmielnickiego przeciwko szlachcie polskiej jak i ruskiej, współpracujących z nią Żydami (którzy w jej imieniu kontrolowali nie tylko życie gospodarcze Ukrainy, ale nawet często mieli kontrolę nad cerkwiami!) oraz Kościołowi katolickiemu na ziemiach ukrainnych. Powstanie od jego przywódcy jest nazywane Powstaniem Chmielnickiego.
Historia tego powstania jak i jego przywódcy należą do dziejów wyjątkowo zakłamanych (Janusz Kaczmarczyk „Bohdan Chmielnicki” Wrocław 1988).
Historiografia ukraińska i rosyjska, a do 1989/1991 także sowiecka i Polski Ludowej, rozwodzi się obszernie na temat rzekomo narodowo-wyzwoleńczego, a tym samym antypolskiego charakteru Powstania Chmielnickiego. Tymczasem wiele faktów historycznych zaprzecza takiemu ujęciu sprawy; w pierwszej fazie powstanie miało charakter wyłącznie społeczny: antyfeudalny i antykatolicki. Jednak bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania nie była tyle troska Chmielnickiego o dobro jego rodaków-chłopów, co po prostu błaha sprawa prywatna: chęć zemsty za to, że podstarości czehryński, Daniel Czapliński, porwał mu jego kochankę, a Chmielnicki za to poprzysiągł zemstę całej szlachcie na ziemiach ukrainnych (Leszek Podhorodecki „Zarys dziejów Ukrainy” t. 1, Warszawa 1976).
Jest faktem, że kiedy wybuchło powstanie wielu magnatów i szlachciców na ziemiach ukrainnych było jeszcze Rusinami (np. Adam Kisiel, właściciel Brusiłowa i Huszczy, prawosławny senator, od 1648 r. wojewoda brasławski i od 1649 r. kijowski) lub ruskiego pochodzenia – Polakami bardzo świeżej daty (jak np. książę Jeremi Wiśniowiecki). Wiadomo, że Kozacy wyruszyli z Dzikich Pól siać pożogę wojenną na Ukrainie pod... polskimi (!) sztandarami. W liście hetmana Chmilenickiego z 12 czerwca 1648 roku (a więc już po wybuchu powstania) zaadresowanego do króla polskiego Władysława IV brak było postulatu wyodrębnienia z terytorium Rzeczypospolitej (Polski) obszaru będącego pod wyłączną kontrolą Kozaczyzny (J. Kaczmarczyk). Dopiero podczas rozmów z poselstwem polskim na czele z Adamem Kisielem 23 lutego 1649 roku Chmielnicki po raz pierwszy nadmienił o niezależnym Księstwie Ruskim. Jednak widział swe księstwo w ścisłej unii z Rzeczpospolitą (J. Kaczmarczyk). Natomiast ugody polsko-kozackie zawarte w Zborowie z 18-20 sierpnia 1648 roku, w Białej Cerkwi z 28 września 1651 roku i w
Żwańcu z 15 grudnia 1653 roku potwierdzały zależność Kozaczyzny Chmielnickiego od Rzeczpospolitej.
Chociaż Chmielnicki od 1649 roku myślał o utworzeniu niepodległego Księstwa Ruskiego, to swoją polityką doprowadził do poddania w styczniu 1654 roku dużych obszarów ziem ukrainnych Rzeczpospolitej pod znacznie gorsze od panowania polskiego panowanie państwa moskiewskiego (Rosji). Ukraina uzyskała niepodległość od Rosji dopiero po 337 latach – w 1991 roku.
Jako ciekawostkę warto podać fakt przez nikogo dzisiaj nie wspominany, a jakże wymowny, że kronikarze ruscy (Samowidiec i Wieliczko) piszą, że podczas pogrzebu Bohdana Chmielnickiego w Subotowie na Ukrainie 3 września 1657 roku były sekretarz hetmana – Zorko wygłosił mowę po... polsku!

Historyk ukraiński o rzeziach Polaków dokonanaych przez nacjonalistów ukraińskich

Wydawnictwo wrocławskie Nortom, specjalizujące się w wydawaniu książek z zakresu historii Polski, polskiej literatury pięknej oraz książek z zakresu polityki, wydało w 2004 roku książkę wybitnego historyka i publicysty ukraińskiego Witalija Masłowśkiego pt. „Z kim i przeciw komu walczyli nacjonaliści ukraińscy w latach II wojny światowej”. Ta fundamentalna praca ukazuje w szerokim kontekście historycznym działalność ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN, UPA oraz ukraińskiej dywizji SS Galizien/Hałyczyna w okresie II wojny światowej na południowo-wschodnich Kresach Rzeczypospolitej – Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu. Praca jest dobrze udokumentowana, ponieważ autorowi udało się dotrzeć do nieznanych dotąd materiałów i dokumentów. Autor – w imię prawdy historycznej - postawił sobie za cel ukazanie pełnej prawdy o zbrodniczej działalności nacjonalistów ukraińskich, która doprowadziła do wymordowania kilkuset tysięcy Polaków i Żydów.
W książce (str. 288) Masłowśkij pisze: „...Przypadło mi wiele lat zajmować się takimi badaniami. W rezultacie powiem co następuje: w latach 1943-44 na Wołyniu z rąk terrorystów ukraińskich zginęło 60-70 tysięcy Polaków; w Galicji (Małopolsce Wschodniej – M.K.) znacznie więcej – 140-150 tysięcy. W sumie stanowi to 200-220 tysięcy ludzkich istnień”.

Akcja pod Bezdanami

Na stacji kolejowej w Bezdanach (dziś Litwa), leżących na płn.-wsch. od Wilna, 26 września 1908 roku 17-osobowa grupa członków Organizacji Bojowej PPS (Polskiej Partii Socjalistycznej) z Józefem Piłsudskim na czele dokonała brawurowego zamachu na rosyjski pociąg pocztowy, przewożący pieniądze z Kongresówki (a więc polskie!) do Petersburga. Rzucono 2 bomby na wagon pocztowy, obezwładniono obsługę stacji, telefonu i telegrafu. Podczas akcji zabito i raniono kilku rosyjskich żołnierzy i pracowników pocztowych; bojowcy nie ponieśli strat. Zdobyto 200 812 rubli, które bojowcy szybko zapakowali w worki i sprawnie opuścili pociąg, po czym rozjechali się w różnych kierunkach. Wkrótce po akcji policja rosyjska schwytała czterech bojowców PPS, których skazano na śmierć, a następnie karę zamieniono na katorgę. Zdobyte pieniądze przeznaczono na powstające we Lwowie polskie organizacje wojskowe: Związek Walki Czynnej i Związek Strzelecki, część pieniędzy przeznaczono na spłatę długów organizacji oraz na wsparcie uwięzionych towarzyszy i ich rodzin. Akcja pod Bezdanami była, razem z akcją pod Rogowem, najbardziej zuchwałą i efektowną z wszystkich akcji ekspropriacyjnych przeprowadzonych przez Organizację Bojową PPS. W akcji obok Piłsudskiego wzięli udział m.in.: Walery Sławek, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski. Wszyscy oni, włącznie z Józefem Piłsudskim, w okresie międzywojennym sprawowali urząd premiera, stąd akcja pod Bezdanami była później często nazywana „akcją czterech premierów”.

Dar marsz. Piłsudskiego dla chorych dzieci Wileńszczyzny

Marszałek Józef Piłsudski jako kawaler najwyższego polskiego odznaczenia wojskowego Virtuti Militari otrzymał w 1922 roku nadział ziemi wraz z dworkiem w Świątnikach, niedaleko Trok (dziś Litwa). Zrzekł się jednak tej darowizny, w której urządzono następnie dziecięce sanatorium przeciwgruźliczne.

Kresy w dziejach telefonii polskiej

Dzień 30 kwietnia 1881 roku jest dniem narodzin polskiej i... światowej (!) długodystansowej telefonii. Tego dnia odbyła się między Żółkwią a Lwowem – miastami oddalonymi od siebie 30 km – pierwsza na ziemiach polskich i na świecie długodystansowa rozmowa i koncert telefoniczny. Oczywiście w języku polskim.
Aparaty telefoniczne użyte do tej rozmowy skonstruował lwowski inżynier Henryk Machalski (1835-1919). Przedsięwzięcie odbywało się pod patronatem Polskiego Towarzystwa Politechnicznego we Lwowie. Zebrana publiczność w sali „Frohsinnu” wysłuchała bardzo dobrze słyszanego przemówienia inż. Machalskiego, pieśni „Gdybym rannym słonkiem”, arii z „Halki” Stanisława Moniuszki – „Szumią jodły na gór szczycie” w wykonaniu znanego tenora lwowskiego Aleksandra Myszugi oraz gry na flecie i trąbce. Każdy ton był słyszany pełno i czysto i w tym było bardzo poważne osiągnięcie techniczne inż. Machalskiego, bowiem istniejące wówczas w świecie aparaty telefoniczne można było stosować na niewielkie tylko odległości. Mikrofon proszkowy węglowy inż. Machalskiego (opatentowany w 1879 r.) wszedł wkrótce w powszechne użycie i stosowany jest do dziś. Po tym sukcesie, z inicjatywy inż. Machalskiego zaczęto instalować we Lwowie pierwsze prywatne aparaty telefoniczne (w 1881 r. równocześnie z Warszawą) i mikrofony takie zainstalowano na kolejowej linii telefonicznej Lwów-Czerniowce.
W 1922 roku powstała Polska Akcyjna Spółka Telefoniczna, która założyła m.in. telefoniczne połączenie kablowe Warszawa-Lwów.

Targi Wschodnie we Lwowie 1921-38

Lwów wskrzeszał w okresie 20-lecia międzywojennego swe starodawne tradycje gospodarcze w Rzeczypospolitej Polskiej, głównie handlowe, organizując corocznie w latach 1921-38 (we wrześniu) Międzynarodowe Targi Wschodnie; pierwsze trwały od 25 września do 2 października. Ich inicjatorem była Izba Przemysłowo-Handlowa we Lwowie, a celem – uczynienie ze Lwowa ogniska handlu Polski z krajami bałkańskimi i azjatyckimi. Były one pokazem produkcji polskiej i zagranicznej. Spośród wystawców zagranicznych prym wiedli Niemcy, Austriacy i Czesi, a także państwa bałkańskie. Na targach dominowały wyroby metalowe, maszyny i środki transportu, produkty przemysłu spożywczego, chemicznego i włókienniczego. Na terenie targów odbywały się w czasie ich trwania liczne imprezy towarzyszące (np. targi zwierząt, pokazy psów, pokazy mody). Targi Wschodnie cieszyły się początkowo większą popularnością niż Międzynarodowe Targi Poznańskie, jednak od 1925 roku zaczęły ustępować Poznaniowi. Rekordowym dla Targów Wschodnich był rok 1928, kiedy wzięło w nich udział 1132 wystawców krajowych i 470 zagranicznych. Spośród wystawców polskich najwięcej – bo 771 pochodziło z województw: lwowskiego, krakowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego, 245 z województw centralnych (dużo z Warszawy) i 116 z województw zachodnich (Śląsk, Poznańskie, Pomorze). Rola ich ponownie wzrastała po 1934 roku, kiedy świat zaczął wychodzić z wielkiego kryzysu gospodarczego, a wśród zwiedzających było coraz więcej osób z całej Polski (ok. 200 tys. rocznie).
Bezpośrednio przed II wojną światową powierzchnia terenów wystawowych na terenie Parku Stryjskiego wynosiła 25 000 m kw., w tym pawilonów 13 750 m kw. Pawilony były zbudowane według projektów najlepszych polskich architektów ze Lwowa. Część obiektów pochodziła z wielkiej Wystawy Krajowej, zorganizowanej w 1894 roku: pałac sztuki, pawilon centralny (arch. Blada, Wiktor, Wróbel), pałac Targów Wschodnich (arch. E. Czerwiński, Alfred Zachariasiewicz).
Terroryści ukraińscy dwa razy zaatakowali Targi Wschodnie: w 1921 roku w trakcie inauguracji targów Ukraińska Organizacja Wojskowa dokonała nieudanej próby zamachu na marsz. Józefa Piłsudskiego, a w 1930 roku bojówka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów spaliła trybuny Targów Wschodnich (zostały szybko odbudowane).

Dobra landwarowskie Tyszkiewiczów

Dobra landwarowskie (miasteczko Landwarów w byłym powiecie trocko-wileńskim, dziś Litwa) nabył od Dąbrowskich hrabia Józef Tyszkiewicz w 1850 roku. Własnością rodziny Tyszkiewiczów były do 1940 roku, kiedy to zostały bezprawnie przejęte przez władze sowieckie, a po 1991 roku litewskie. Dobra te obejmowały majątek ziemski (folwarki: Karpiówka, Pietuchowo, Raczkuny i Ustroń) o obszarze 4000 hektarów ziemi ornej i lasów. Tyszkiewiczowie wznieśli w Landawrowie w 1885 roku piękny neogotycki pałacyk i założyli 13 ha park wokół niego oraz zbudowali kościół katolicki pw. Zwiastowania NMP (1905-26), zbudowany w stylu romańsko-lombardzkim, wzorowany na kościele S. Maria della Grazia w Mediolanie. W pałacu było wiele dzieł sztuki, które podczas I wojny światowej zostały wywiezione do Rosji, gdzie zaginęły po rewolucji bolszewickiej. Obecnie część cennych przedmiotów z landwarowskiego pałacu z okresu międzywojennego podziwiać można na zamku w pobliskich Trokach, bowiem władze sowieckiej Litwy w pałacu urządziły fabrykę dywanów.
Dzisiaj pałac, zamiast wrócić do jego prawowitych właścicieli, został sprzedany litewskiemu przedsiębiorcy Laimutisowi Pinkevičiusowi. Przed II wojną światową w Landwarowie i okolicy dominowała ludność polska.
Z Landwarowa pochodzą m.in.: Władysław Tyszkiewicz (1865-1936), arystokrata, patriota polski, wielce zasłużony dla Warszawy – m.in. członek Komitetu Budowy Pomnika Adama Mickiewicza oraz Komitetu Budowy Filharmonii w Warszawie, od 1903 roku prezes warszawskiego Towarzystwa Popierania Przemysłu i Handlu Polskiego; Teresa Żylis-Gara (ur. 1930) – wielka polska śpiewaczka operowa (sopran) o światowym rozgłosie; Igor Przegrodzki (ur. 1926) - polski aktor filmowy i teatralny. Natomiast dzieciństwo spędzili tu: Stanisław Lenartowicz (ur. 1921) - polski reżyser i scenarzysta filmowy, jeden z twórców polskiej szkoły filmowej i Ewa Maria Ostrowska (ur. 1938) – znana polska pisarka i dziennikarka.

Polskie dzieje Burkutu na Huculszczyźnie

W Karpatach Wschodnich w paśmie Czarnohory – w głębi gór, nad Czarnym Czeremoszem (b. woj. stanisławowskie) już w XVIII wieku znane było w całej Ziemi Lwowskiej uzdrowisko Burkut, które ma źródła lecznicze podobne do wód w Vichy we Francji. Poza tym Burkut, do którego można się było dostać z Worochty przez Hryniawę, ukryty był przed wiatrami wieńcem wznoszących się dookoła tej miejscowości szczytów górskich, przez co ma ciepły klimat mimo wysokości na której jest położony. Do tego dochodziła jego sława ze wspaniałego, pachnącego żywicą powietrza. Był jakby maleńką oazą wśród lasów świerkowych, pokrywających dolinę Czeremoszu od brzegów rzeki po górskie połoniny. Zjeżdżała tu na lato „karawanami” szlachta (oczywiście polska, bo innej tu nie było) z Pokucia i Podola, a niekiedy i z dalekiej Ukrainy. Największy rozwój Burkutu przypadł na pierwszą połowę XIX wieku. Zbudowano wtedy kilka ładnych i wygodnych domów-pensjonatów. Odwiedzili wówczas to uzdrowisko m.in. Józef Korzeniowski, autor „Karpackich górali” (1843), Kazimierz J. Turowski, autor „Dum o zbójnikach na pograniczu Polski i Węgier”, poeta Wincenty Pol i Jan Kanty Łobarzewski - późniejszy profesor Uniwersytetu Lwowskiego. Burkut zniszczyły wojska austriackie po stłumieniu powstania węgierskiego w 1848-49 roku, by nie służyło zbiegłym powstańcom za miejsce schronienia (niedaleko od Burkutu przebiegała historyczna granica polsko-węgierska). Uzdrowiska jakoś nie odbudowano. Dopiero na nowo zostało odkryte w międzywojennej Polsce (1918-39), a dokładnie w latach 30-tych. W 1939 roku Oddział Stanisławowski Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego zbudował tu ładne schronisko turystyczne. Wcześniej, bo w 1880 roku w artykule „O Burkucie i jeziorach czarnohorskich” pisał w „Pamiętniku Towarzystwa Tatrzańskiego” (t. V) L. Wajgiel. Rok później opisał zdrojowisko w Burkucie dr Antoni Pietrzycki („Przegląd Lekarski” 1881 nr-y 8 i 9). Natomiast w okresie międzywojennym o Burkucie pisał w publikacji „O przeszłości i teraźniejszości Burkutu” (1932) oraz w swoim „Przewodniku po Beskidach Wschodnich” (1933-35) znany geograf i krajoznawca Henryk Gąsiorowski.

Pierwsza polska drukarnia w Wilnie

Pierwsza polska drukarnia została uruchomiona w Wilnie w 1576 roku, po przeniesieniu do tego miasta drukarni polskiej z Brześcia przez M.K. Radziwiłła Sierotkę. Jej kierownikiem – w latach 1576-78 - został znany drukarz polski Daniel z Łęczycy (uprzednio pracował w drukarniach w Pińczowie, Nieświeżu i Łosku). Opiekunem drukarni był najpierw Krzysztof Radziwiłł, a potem polscy kalwini wileńscy. Spod prasy tej drukarni wyszedł pierwszy w Wilnie druk w języku polskim – „O miłościwym lecie” (1576) Jakuba Uchańskiego (1501-1581), arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa Polski. Daniel z Łęczycy był ponownie kierownikiem tej drukarni w 1580 roku, w latach 1591-94 stał na czele jezuickiej Drukarni Akademickiej w Wilnie, a w latach 1594-1600 prowadził w tym mieście własny warsztat drukarski; w 1595 roku (a więc dopiero 19 lat po ukazaniu się pierwszego druku polskiego w Wilnie) wydał bodajże pierwszy druk litewski w Wilnie – katechizm katolicki Piotra Canisiusa. Wilno do 1945 roku odgrywało dużą rolę w dziejach polskiego drukarstwa i polskiej książki.

Drużyny Bartoszowe

Na początku XX w. bardzo zaogniły się stosunki polsko-ukraińskie w Galicji Wschodniej/Małopolsce Wschodniej. Ukraińscy nacjonaliści weszli na drogę antypolskiego terroru. Jawnie nawoływali do fizycznej rozprawy z Polakami. 12 kwietnia 1908 roku we Lwowie student III roku filozofii Uniwersytetu Lwowskiego, Ukrainiec Mirosław Siczyński, zgłosił się do namiestnika Galicji, hr Andrzeja Kazimierza Potockiego na audiencję i strzelił doń z rewolweru, śmiertelnie go raniąc. W odpowiedzi na ten akt terroru i na nawoływanie do kolejnych aktów terroru ze strony szowinistów ukraińskich, w maju 1908 roku powstały we Lwowie z inicjatywy Stanisława Strońskiego i z pomocą młodzieży skupionej wokół lwowskiego pisma „Rzeczypospolita” Drużyny Bartoszowe. Ich faktycznym założycielem był inżynier i architekt Wawrzyniec Dajczak (1882 – 1968), który do 1912 roku był również pierwszym Naczelnikiem Komendy Głównej DB.
Drużyny Bartoszowe były organizacją paramilitarną pozostającą pod patronatem politycznym galicyjskiego Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, a jej celem była ewentualna obrona wiejskiej ludności polskiej przed bojówkami ukraińskimi i Siczowymi Strzelcami; stąd grupowały one głównie młodzież wiejską Galicji Wschodniej. Sam Dajczak pochodził z polsko-ukraińskiej wsi Reniów na Tarnpolszczyźnie i był synem chłopa Macieja. Była to pierwsza w Polsce okresu zaborów organizacja niepodległościowa polskiej młodzieży wiejskiej. Drugim celem – równym z pierwszym, jednak niejawnym w warunkach zaboru austriackiego – była działalność na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości. Ponadto Drużyny Bartoszowe organizowały uroczystości patriotyczne, zakładały biblioteki, domy ludowe i teatry amatorskie.
W 1914 roku istniało w Galicji Wschodniej 280 Drużyn Bartoszowych (minimum 15 osób), które zgrupowane były w chorągwiach. Ich stan liczebny w 1914 roku wynosił ponad 7000 osób. Organizacją kierowała Rada Naczelna, na której czele stał Naczelnik Główny, która prowadziła działalność w sekcjach: junackiej, sanitarnej, stanic i kobiecej. Organem prasowym Drużyn Bartoszowych było pismo „Dzwon”, wydawane we Lwowie w latach 1912-14 pod redakcją Wawrzyńca Dajczaka. Od 1912 roku Drużyny Bartoszowe organizowały ćwiczenia wojskowe (S. Śmigielski i S. Pasławski), a działalność instruktorską prowadzili m.in. tacy znani później działacze polityczni i patriotyczni jak: E. Dubanowicz, Cz. Miączyński, K. Banach, J. Skowronek, L. Odyniec.
W przeddzień wybuchu I wojny światowej komendantem Drużyn Bartoszowych był Stefan Pasławski, późniejszy generał Wojska Polskiego. Członkami Drużyn Bartoszowych byli m.in. późniejsi zasłużeni generałowie Wojska Polskiego: Roman Abraham i Bernard Mond oraz Stanisław Bryła, prawnik, działacz społeczny, wicewojewoda lubelski.
Po wybuchu I wojny światowej 28 lipca 1914 roku, na przełomie lipca i sierpnia tego roku Drużyny Bartoszowe połączyły się z Polowymi Drużynami Sokoła pod egidą Centralnego Komitetu Narodowego we Lwowie i weszły w skład Legionu Wschodniego – polskiej ochotniczej formacji wojskowej, zlikwidowanego 21 września 1914 roku z powodu zdobycia Lwowa przez wojska rosyjskie. Zbiegli spod okupacji rosyjskiej członkowie Drużyn Bartoszowych weszli wówczas i potem wchodzili w skład powstających różnych polskich formacji wojskowych, walcząc na frontach I wojny światowej (Dywizja Syberyjska, armia Hallera) oraz brali udział w wojnie polsko-ukraińskiej 1918-19 i polsko-radzieckiej 1919-20 oraz w powstaniach śląskich. Podczas ukraińskiej okupacji Galicji Wschodniej 1918-19 tworzyli antyukraińską partyzantkę. Złapani przez Ukraińców byli wyjątkowo brutalnie traktowani w obozach koncentracyjnych dla Polaków w Złoczowie, Tarnopolu, Mikulińcach i Kołomyi lub po prostu mordowani.


Wojna polsko-sowiecka: kampania 1919 roku

11 listopada 1918 roku, po 123 latach zaboru ziem polskich przez Rosję, Niemcy i Austrię, odrodziło się państwo polskie.
Polska odrodziła się, powróciła na mapę polityczną Europy z woli całego narodu polskiego i polityki niepodległościowej takich ówczesnych jego przywódców jak Roman Dmowski, Ignacy Paderewski i Józef Piłsudski.
Jednak odrodzone 11 listopada 1918 roku państwo polskie nie miało aż do 1922 roku prawnie określonych granic. Te granice Polacy musieli sobie wywalczyć w walkach z Ukraińcami w Galicji Wschodniej, Niemcami w Wielkopolsce, Czechami na Śląsku Cieszyńskim, Litwinami na Wileńszczyźnie, Ukraińcami i z Rosją Sowiecka na całym wschodzie kraju oraz w walkach dyplomatycznych z Radą Ambasadorów w Paryżu.
Najdłuższe walki naród polski musiał prowadzić z bolszewicką Rosją o wschodnią granicę Polski. Toczono je od pierwszych dni grudnia 1918 roku do 18 października 1920 w trzech fazach: 1 faza: walki formacji Samoobrony polskiej w Mińsku, Wilnie i Lidzie z agresją bolszewicką, 2 faza: wojna polsko-bolszewicka (sowiecka): kampania 1919 roku i 3 faza: wojna polsko-bolszewicka: kampania 1920 roku, zwana często „wyprawą kijowską”, którą w świadomości większości Polaków zakończyła bitwa warszawska, zwana „cudem nad Wisłą”, czyli rozgromienie hord bolszewickich u bram Warszawy w połowie sierpnia 1920 roku i przepędzenie bolszewików daleko na wschód. W pierwszej fazie wojny polsko-bolszewickiej, czyli w 1919 roku walki toczyły się wyłącznie na Kresach.
Tutaj zajmiemy się pierwszą fazą wojny polsko-bolszewickiej (sowieckiej), czyli mało znaną wśród Polaków kampanią 1919 roku, gdyż przyćmiła ją bardziej znamienna w swych skutkach kampania 1920 roku.
15 marca 1917 roku diabli wzięli carską Rosję. Car Mikołaj II abdykował i powstał „demokratyczny” Rząd Tymczasowy, który 30 marca 1917 roku uznał niepodległość Polski w jej etnograficznych granicach (czyli tylko na ziemiach, które Rosja uzna za etnograficzne ziemie polskie), z tym, że państwo polskie ma być związane unią militarną z Rosją. 7 listopada 1917 do władzy w Rosji doszli bolszewicy pod wodzą Włodzimierza Lenina, drogą krwawego zamachu stanu (tzw. rewolucji bolszewickiej). Bolszewicka Rosja przekreśliła traktaty rozbiorowe Polski, a tym samym wschodnia granica odrodzonej w listopadzie 1918 roku Polski stała się sprawą przyszłych międzypaństwowych ustaleń. Politycy polscy zdawali sobie sprawę z tego, że powrót do granic na wschodzie sprzed 1772 roku jest niemożliwy, że Litwini, Białorusini i Ukraińcy dążą do posiadania własnych państw i mają do tego prawo. Jednak rząd polski i cały naród polski nie myślał rezygnować z tych ziem kresowych, które były przez kilka stuleci związane tak wyjątkowymi więzami z państwem polskim i na których element polski stanowił duży odsetek ludności, że ich przynależność do niego stała się elementem świadomości narodowej. Nikt kto zna historię Polski nie może zaprzeczyć faktowi, że Polska bez Lwowa i Wilna nie jest Polską w całym tego słowa znaczeniu. Jest to okrojona POLSKA! Okrojona przede wszystkim ze swojej własnej historii. Lwów był trzecim a Wilno czwartym najważniejszym miastem w dziejach Polski i narodu polskiego. To samo dotyczy przyległych do nich ziem.
Polska określiła, jaką chce mieć wschodnią granicę w memoriale Romana Dmowskiego dla prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona z dnia 8 października 1918 roku i w nocie delegacji polskiej na konferencję pokojową w Paryżu, przesłanej przewodniczącemu Komisji Terytorialnej 3 marca 1919 roku. Projekt tej granicy wytyczył Roman Dmowski, stąd nazwaną została „linią Dmowskiego”. Obejmowała ona na rzecz Polski Połock, Bobrujsk, Borysów, Mińsk, Słuck, Mozyrz, Płoskirów i Kamieniec Podolski.
Od jesieni 1918 roku na terenach Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny i aż po Mińsk powstały spontanicznie jednostki polskiej Samoobrony w celu powrotu tych obszarów do Państwa Polskiego. W dniu 20 listopada 1918 roku w Warszawie powstał Komitet Obrony Kresów Wschodnich mający na celu wsparcie dążeń Polaków na Wileńszczyźnie do połączenia z Macierzą. Większość tych ziem okupowały jeszcze wojska niemieckie. Samo Wilno bolszewicy zagarnęli już w styczniu 1919 roku po walkach z Samoobroną Wileńską (2-5.1.1919).
Niestety dekret bolszewicki o przekreśleniu przez Moskwę traktatów rozbiorowych Polski nie był jednak szczery. Bowiem 18 listopada 1918 roku Leon Trocki, przewodniczący Wyższej Rady Wojennej rzucił hasło rozpoczęcia ofensywy o kryptonimie „Wisła”, która miała ponieść hasła rewolucyjne na Zachód – do ugruntowania władzy komunistów w Austrii, Węgrzech i Niemczech, którzy tam sięgnęli po władzę. Ofensywa ta siłą rzeczy musiała prowadzić przez terytorium Polski, która miała także stać się republiką sowiecką.
Moskwa od razu przystąpiła do wprowadzania tego hasła w czyn. Rozpoczął się marsz wojsk sowieckich na zachód, które już w lutym 1919 roku osiągnęły linię: Poniewież (Litwa)-Wilno-Lida-Słonim-Janów Poleski-Sarny-Owrucz na Ukrainie.
Polska nie mogła obojętnie przypatrywać się temu marszowi, który zbliżał się do bram (byłego) Królestwa Polskiego. Zagrażało to ledwo co odzyskanej niepodległości Polski, a w najlepszym zaś razie niosło z sobą utratę przez Polskę ziem kresowych wraz z Wilnem, na których Polacy stanowili większość mieszkańców. Naczelnik państwa polskiego i wódz polskiej armii Józef Piłsudski postawił na wojnę z bolszewikami, licząc na to, że tylko ona – zwycięstwo polskie odepchnie Rosję Sowiecką od Polski i uwolni z jej okupacji Kresy Wschodnie. 5 lutego 1919 roku wszedł w porozumienie z okupującymi ciągle Podlasie i Grodzieńszczyznę wojskami niemieckimi i za ich zgodą 9 lutego 1919 roku wojska polskie obsadziły twierdzę w Brześciu nad Bugiem, 11 lutego Kobryń, 19 lutego Białystok, kilka dni przedtem Wołkowysk, obsadzając odcinek od rzeki Jasiodły do Skidla nad Niemnem, a 24 lutego Byteń nad Szczarą. Front polski biegł wówczas przez Mosty na Grodzieńszczyźnie – Różanę i Berezę Kartuską na Polesiu – Kowel i Włodzimierz Wołyński na Wołyniu oraz Rawę Ruską – na zachód od Sambora, z wygięciem na wschód od Lwowa w Małopolsce Wschodniej (Galicji Wschodniej).
Oddziały Wojska Polskiego działające w rejonie Grodzieńszczyzna-zachodnie Polesie składały się z dwóch grup operacyjnych: Grupy Operacyjnej „Północ” w rejonie Wołkowyska na Grodzieńszczyźnie, której dowódcą był gen. Wacław Iwaszkiewicz, a od połowy marca 1919 roku gen. Stanisław Szeptycki oraz Grupy Operacyjnej „Środek” (od kwietnia 1919 przemianowana na „Poleską”) na zachodnim Polesiu, pod dowództwem gen. Antoniego Listowskiego, który 3 czerwca 1919 roku został dowódcą 9 Dywizji Piechoty i jednocześnie dowódcą Frontu Poleskiego, a w lipcu 1919 roku Frontu Wołyńskiego. Siły obu grup operacyjnych liczyły łącznie 12 batalionów piechoty, 12 szwadronów jazdy i 3 baterie armat – razem około 8000 ludzi.
Do obszaru frontu polsko-bolszewickiego został zaliczony Wołyń, chociaż prawie cały jego obszar był zajmowany przez wojska Ukrainy naddnieprzańskiej i z nimi wojsko polskie w zasadzie toczyło przez długi czas walki. Rząd Ukraińskiej Republiki Ludowej z siedzibą teoretycznie w Kijowie uważał ze ziemie ukraińskie nie tylko Wołyń, ale także polską Chełmszczyznę. Jej obrona przed uzurpatorstwem ukraińskim stała się więc nakazem chwili. Toteż w grudniu 1918 roku polskiego powstała dwutysięczna Grupa Operacyjna „Chełm” pod dowództwem gen. Stefana Majewskiego (od stycznia 1919), której zadaniem była obrona linii Bugu. Jednak wobec rosnącego zagrożenia zajęcia Wołynia przez bolszewików i planami odzyskania tej krainy dla Polski, dowództwo polskie przystąpiło do akcji zaczepnej. 24 stycznia 1919 roku żołnierze polscy zdobyli Włodzimierz Wołyński a 3 lutego Kowel.
Po zdobyciu Kowla dowódcą wojsk polskich operujących na Wołyniu został mianowany gen. Edward Rydz-Śmigły, a Grupa Operacyjna „Chełm” otrzymała nazwę Grupa Operacyjna „Kowel”. Przystąpiła ona 1 marca do działań ofensywnych w rejonie Torczyna; odznaczyła się tu w zwycięskiej walce z Ukraińcami grupa taktyczna bohaterskiego podpułkownika Leopolda Lis-Kuli, który jednak sam poległ podczas ostatniego natarcia na Torczyn 7 marca.
Właśnie na Wołyniu, podczas toczonych tu walk z Ukraińcami, na północnym Wołyniu – bliżej Polesia, pod Maniewiczami doszło 17 lutego 1919 roku do w ogóle pierwszego starcia wojsk polskich z napierającymi na zachodni Wołyń oddziałami sowieckimi (M. Kukiel).
Wówczas dowództwo polskie postanowiło zespolić grupy operacyjna „Chełm/Kowel” i „Bug” w nowy związek operacyjny Wojska Polskiego – Front Wołyński. Utworzony on został rozkazem Naczelnego Wodza gen. Józefa Piłsudskiego z 30 marca 1919 roku.
Gen. Rydz-Śmigły działał na Wołyniu do kwietnia 1919 roku, kiedy to został przesunięty przez Piłsudskiego na Wileńszczyznę, gdzie objął dowództwo nad 3 batalionem 1 Pułku Piechoty Legionów i dwiema bateriami artylerii, które szykowano na marsz na Wilno.
W związku z intensywnymi działaniami wojsk polskich w Małopolsce Wschodniej oraz walkami ukraińsko-bolszewickimi na wschodnim Wołyniu, działania wojenne na froncie wołyńskim straciły rozmach. Wojska polskie do 14 maja 1919 roku stały na pozycjach: Maniewicze-Włodzimierz Wołyński-Rawa Ruska.
Głównym teatrem wojny polsko-sowieckiej w 1919 roku były ziemie białorusko-litewskie.
Po kilku dniach do obsadzonych przez Polaków w lutym i marcu 1919 roku pozycji na ziemi grodzieńskiej i zachodnim Polesiu dotarła w ten rejon Armia Czerwona i tym samym doszło do utworzenia frontu polsko-sowieckiego.
Dowódca Grupy Operacyjnej „Północ”, gen. Wacław Iwaszkiewicz i dowódca Grupy Operacyjnej „Środek”, gen. Antoni Listowski zwrócili się wówczas do Naczelnego Dowództwa z propozycją rozpoczęcia na ich odcinkach akcji zaczepnych, które doprowadziły by do odrzucenia nieprzyjaciela za rzekę Szczarę i do zabezpieczenia Brześcia nad Bugiem.
Józef Piłsudski wyraził na to zgodę i 28 lutego 1919 roku na linii samej Szczary w rejonie Wołkowyska doszło do pierwszych poważniejszych walk z bolszewikami. Zwycięskich walk, które doprowadziły do zajęcia Słonimia 1 marca przez wojsko gen. Iwaszkiewicza.
Równocześnie na swym odcinku poleskim rozpoczął ofensywę gen. Listowski, zajmując 27 lutego 1919 roku bez walk Drohiczyn i 2 marca Janów Poleski (znany z męczeńskiej śmierci św. Andrzeja Boboli), a 5 marca po czterogodzinnej walce stolicę Polesia – Pińsk.
Po tych działaniach wstrzymano dalsze działania ofensywne, koncentrując się na obronie linii: Niemen-Szczara-Kanał Ogińskiego-Jasiodła-Pińsk. Zadaniem obu grup było niedopuszczenie koncentracji sił bolszewickich na linii: Lida-Baranowicze-Łuniniec. Trzymano więc w ustawicznym niepokoju oddziały bolszewickie, przecinając im często linie komunikacyjne.
W tym samym czasie Józef Piłsudski organizował masz na Wilno, tzw. akcję wielńską.
16 kwietnia 1919 roku wojska polskie rozpoczęły ofensywę, której głównym zadaniem było odzyskanie dla Polski Wilna z rąk bolszewickich. Plan Wodza Naczelnego polegał na równoczesnym zaatakowaniu Baranowicz, Nowogródka i Lidy oraz na wysłaniu jazdy pułkownika Władysława Beliny-Prażmowskiego (9 szwadronów kawalerii i pluton artylerii konnej, łącznie 842 ludzi) oraz 2 Dywizja Legionów (2,5 tys. żołnierzy) gen. Rydza-Śmigłego jako samodzielnie operującej grupy na miasto.
17 kwietnia oddziały gen. Zygmunta Lasockiego opanowały Lidę, 18 kwietnia Nowogródek i 19 kwietnia Baranowicze grupa gen. Stefana Mokrzeckiego.
Po zdobyciu Lidy z jej kierunku ruszyli na Wilno ułani płk Beliny-Prażmowskiego przez Krupę-Żyrmiany-Bastuny-Bieniakonie i Soleczniki Wielkie oraz dywizja legionowa gen. Rydza-Śmigłego. W Kienie ułani przerwali połączenie kolejowe i telegraficzne między Wilnem a Mińskiem. Ułani Beliny-Prażmowskiego dotarli do Wilna 19 kwietnia rankiem i jeszcze tego samego dnia, korzystając z wydatnego wparcia mieszkańców miasta, zwłaszcza robotników ze Stowarzyszenia św. Kazimierza ("kaziuków"), objęły kontrolę nad większością miasta. Jedynie w pd.-zach. częściach Wilna bolszewicy utrzymali się do 21 kwietnia. Wyparcie bolszewików, którzy zwłaszcza w początkowej fazie polskiego ataku mieli przewagę liczebną, było możliwe również dzięki ofiarności kolejarzy węzła wileńskiego, którym pomimo bolszewickiego ostrzału udało się uruchomić pociąg do Lidy, co umożliwiło szybsze wsparcie piechoty legionowej; przybyła tego dnia o 8 wieczorem. Gen. Rydz-Śmigł był głównodowodzącym walk o miasto.
Po zajęciu Wilna w mieście zorganizowano 22 kwietnia stosowne ceremonie z udziałem wielu tysięcy mieszkańców miasta, w tym uroczyste „Te deum” w katedrze wileńskiej, defiladę wojsk przed gen. Józefem Piłsudskim i uroczyste dziękczynienie w Ostrej Bramie. We wszystkich kościołach Wilna Polacy dziękowali za powrót miasta do polskiej macierzy.
Zajęcie Wilna przez wojsko polskie tak skomentował krakowski „Czas”: „Po 120 latach przerwy powraca Wilno znowu do łączności z Koroną [...] Wprawdzie bowiem na drodze ku odzyskaniu dawnej historycznej granicy na wschodzie jest zajęcie Wilna dopiero pierwszym krokiem, ale mamy wszyscy świadomość, że poprzestać na nim nie można” .
30 kwietnia 1919 roku wojska sowieckie próbowały przełamać polską obronę Wilna, ale tej udało się wytrzymać i przejść do natarcia. 1 maja zajęto Pikieliszki, a następnego dnia Mejszagołę i Korwie. W następnych dniach wojska pod dowództwem Rydza-Śmigłego kontynuowały ofensywę, opanowując kolejne miejscowości, jak np. Święciany 16 maja. Do połowy maja wojska polskie dotarły do linii jeziora Narocz-Smorgonie-Nowogródek (i dalej do Pińska). Dalsze działania ofensywne w zasadzie wstrzymano z związku z zagrożeniem niemieckim (V-VI 1919); jedynie 13 czerwca opanowano Wołożyn. Jednocześnie 28 kwietnia 1919 roku oddziały polskie zajęły Grodno, opuszczone przez Niemców.
W tym samym czasie zaktywizował się trochę front polesko-wołyński, którym od marca do czerwca dowodził gen. Aleksander Karnicki. 15 sierpnia 1919 roku wojska gen. Listowskiego sforsowały rzekę Stochód, w dwa dni później przeprawiły się przez Styr. W końcu maja oddziały gen. Bronisława Babiańskiego zdobyły przyczółek w Łucku nad Styrem. Doszło także do niewielkich starć pod Czartoryskiem, Radziwiłłowem i Rafałówką z sowiecką Litewsko-Białoruską Armię Sowiecką. Wołyń jednak nie należał do głównego teatru tej fazy wojny i 2 czerwca został rozwiązany front wołyński.
Chociaż 15 maja 1919 roku Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego utworzyło Front Białorusko-Litewski pod dowództwem generała Stanisława Szeptyckiego, od połowy maja do lipca linia frontu ustabilizowała się na ziemiach białoruskich.
Dopiero p podpisaniu traktatu pokojowego przez Niemcy w Wersalu w czerwcu 1919 roku i zwycięstwach polskich nad Ukraińcami w Małopolsce Wschodniej oraz wobec fiaska rozmów pokojowych z bolszewikami w Białowieży (czerwiec-sierpień 1919), Wojsko Polskie podjęło 1 lipca 1919 roku ofensywę, uderzając w kierunku na Mołodeczno-Mińsk.
4 lipca żołnierze polscy zdobyli Wilejkę i Mołodeczno (2 DPLeg.), 10 lipca Łuniniec (9DP) na wschodnim Polesiu, 26 lipca Słuck, 7 sierpnia Kleck, Nieśwież i Mir, wreszcie 8 sierpnia grupa gen. Lasockiego po zażartej walce Mińsk (grupa gen. Lasockiego), dokąd przeniósł swój sztab dowódca frontu litewsko-białoruskiego, gen. Stanisław Szeptycki.
Z końcem lipca Naczelne Dowództwo skierowało na front litewsko-białoruski z Mazowsza 8 Dywizję Piechoty i z Wielkopolski grupę gen. Daniela Konarzewskiego (m.in. 15 Pułk Ułanów pod dowództwem ppłk Władysława Andersa) i części „błękitnej armii” gen. Józefa Hallera. Dlatego atak wojsk polskich na pozycje sowieckie trwał w dalszym ciągu. Siły polskie prąc naprzód zajęły linię rzeki Dźwiny, przeprawiły się przez Berezynę i zdobyły miasto Borysów i przyczółek nad rzeką Berezyną (2 DP) oraz 29 sierpnia twierdzę Bobrujsk (1 DSW i 1 Pułk Czołgów).
We wrześniu na północnym skrzydle 8 DP ruszyła na Lepel i Połock, a grupa gen. Rydza-Śmigłego (1 DPLeg. i I BJ) na Dryssę i Dyneburg, walcząc tu z 15. i 16. Armią sowiecką. Doszło do całomiesięcznych walk na linii Dyneburg-Połock, zakończonych osiągnięciem Dryssy oraz wyparciem sowietów za Dźwinę i tym samym zwycięstwem polskim. W połowie października nastąpił kontratak 15 Armii sowieckiej, zakończony odwrotem 8. dywizji nad rzekę Autę. Dopiero po przybyciu posiłków (1 i 3 DPLeg. i 1 Dywizja Litewsko-Białoruska) i wielodniowych walkach wojska polskie wróciły na poprzednie pozycje. Dopiero 5 stycznia 1920 roku zostają zdobyte przez współpracy wojsk łotewskich (na prośbę rządu łotewskiego) miasto i twierdza Dyneburg nad Dźwiną (Łotwa).
27 lipca 1919 roku został reaktywowany front wołyński z frontu galicyjsko-wołyńskiego, którego dowódcą został gen. Antoni Listowski. 8 sierpni z Brodów w Małopolsce Wschodniej 4 DP uderzyła na Krzemieniec i Dubno zdobywając oba miasta już następnego dnia. Z kolei 1 DSP po walkach pod Klewaniem i Równem w nocy z 12 i 13 sierpnia zdobyła twierdzę równieńską. Zajęto Zdołbunów i Ostróg. W tym czasie grupa gen. Gustawa Zygadłowicza zajęła Sarny. Do 16 sierpnia siły frontu wołyńskiego osiągnęły linię Ostróg-rzeka Horyń-Tuczyn-Bereźno-Klesów-Słucz i nawiązały kontakt z 9 DP, która broniła linii Słuczy na odcinku Polesia Wołyńskiego. Później już tylko IV BJ zdobyła Rokitno, po czym nastąpił czasowy zastój w działaniach wojennych. W październiku naprzeciwko wojsk gen. Listowskiego stanęły oddziały rosyjskiej „białej armii” Denikina, wyparte wkrótce przez oddziały bolszewickie. niedługo potem wyparta przez bolszewików.
W połowie lipcu 1919 roku zakończyła się polskim zwycięstwem wojna polsko-ukraińska w Małopolsce Wschodniej (Galicja Wschodnia), rozpoczęta 1 listopada 1918 roku ukraińskim zbrojnym zamachem na Lwów i Małopolskę Wschodnią. Front galicyjski Wojska Polskiego wszedł w ten sposób w bezpośredni kontakt z wojskami Ukraińskiej Republiki Ludowej (Sz. Petlura) i bolszewickimi. W sierpniu wojska polskie – 3 DP uderzające ze Zbaraża pokonały wojska sowieckie stacjonujące w rejonie Tok (woj. tarnopolskie). Jednocześnie wraz z wojskami frontu wołyńskiego zaczęły posuwać się na wschód walcząc także z wojskami ukraińskimi. III Brygada jazdy zajęła miasta Zwiahel i Szepetówkę na wschodnim Wołyniu (po 1921 r. sowieckim), przecinając ważne linie kolejowe: Tarnopol-Korosteń i Równe-Berdyczów. Wojska Petlury prawie całkowicie zmiażdżone przez bolszewików, 1 września 1919 roku zawarły rozejm z Polską, w wyniku którego ustalona została linia demarkacyjna, która zapewniła zaprzestanie działań wojennych na Podolu. Jednak nie na długo. Wojska sowieckie eliminowały z pola walki kolejne oddziały ukraińskie. Dowództwo polskie postanowiło uprzedzić atak sowiecki i wojsko polskie zajęło tereny po Smotrycz. 19 listopada 1919 roku wojsko polskie zajęło Kamieniec Podolski; uczyniono to na prośbę rządu ukraińskiego atamana Petlury. W grudniu 18 i 12 DP weszły na linię Uszyca-Płoskirów-Starokonstyntynów, a 5 DP cofnęła się do odwodu i na tym wstrzymano działania wojenne.
Pod koniec 1919 pod polską kontrolą znajdowały się tereny na zachód od linii: rzeka Zbrucz, Płoskirów, rzeka Słucz, Zwiahel, rzeka Uborć, Bobrujsk, rzeka Berezyna, Borysów, Lepel, Połock, Dyneburg.
Czyli front polski na wschodzie ustawił się najdokładniej wzdłuż „linii Dmowskiego”, z tą jedyną różnicą, że wojska polskie nie zajęły miasta Połocka, zatrzymując się na jego przedmieściu. Było to najlepszym dowodem, że linia ta obmyślona wszak o wiele wcześniej, była najtrafniej przewidzianą, naturalną rubieżą między Polską a Rosją, wzdłuż której automatycznie skłonna się była układać równowaga sił (Jędrzej Giertych).
Wraz z nastaniem ostrej zimy 1919/1920 cały front polsko-sowiecki ustalił się na szereg miesięcy.
Był to okres zwycięstw w Rosji antybolszewickich wojsk gen. A.I. Denikina (otarł się o Moskwę), który całkowicie odrzucał polskie postulaty graniczne na wschodzie. Dlatego strona polska wstrzymała prawie wszystkie operacje wojskowe i podjęła, trwające od października do grudnia 1919 roku, pertraktacje pokojowe z bolszewikami w Mikaszewiczach na Polesiu, które spełzły na niczym. Jednak przerwanie działań ofensywnych Wojska Polskiego uwolniło część sił sowieckich, co przyczyniło się do klęski A.I. Denikina i S. Petlury.
Wykorzystując przerwę w działaniach w okresie zimowym, tak strona sowiecka a i polska (której wywiad donosił o przygotowaniach sowieckich do dalszej wojny z Polską) szykowały się do dalszej wojny. W 1920 roku miała się rozegrać druga faza wojny polsko-sowieckiej, która miała zakończyć się rozgromieniem Armii Czerwonej przez Wojska Polskie i odzyskaniem dla Polski dużej części (najważniejszej dla Polaków) Kresów.

Marian Kałuski

Wersja do druku

zatroskany - 15.08.12 15:11
Myśl słuszna,ale uważam,ze nie ma możliwości żadnego porozumienia z Ukraińcami -przynajmniej z obywatelami Polski i Zachodniej Ukrainy.Oni kierują się tylko nienawiścią do Polaków,z katów przemienili się w ofiary.

Lubomir - 10.01.12 11:04
Kto wie jaka będzie przyszłość?. Jedno jest pewne, że gdyby doszło do unifikacji i integracji polsko-ukraińskiej, to stalibyśmy się wspólnie superpotęgą europejską jak niegdyś Polska i Litwa. Może wspólna konfederacja państw Międzymorza, byłaby formą odpowiadającą obojgu narodom?. Po wielkiej nienawiści często przychodzi wielka miłość...Polacy nigdy nie utracili miłości do Ukrainy. Ważna jest zatem jedynie reakcja Ukraińców i ich uczucia względem Polski.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1933 roku
Rozwiązano Obóz Wielkiej Polski


28 Marca 1892 roku
Urodził się Stanisław Dąbek, polski płk, dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża podczas kampanii wrześniowej (zm. 1939)


Zobacz więcej