Wtorek 16 Kwietnia 2024r. - 107 dz. roku,  Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 09.01.07 - 20:40     Czytano: [1856]

Płaskowyż Nazca

Bardzo ciekawym miejscem, jest znany na pewno przez wielu z was, Płaskowyż Nazca. Na tym to, znajdującym się w Peru płaskowyżu znajdują się tysiące rysunków, o ile tak to można nazwać. Plątanina wielokilometrowych rowków w ziemi, pozornie bezładnie się ze sobą przecinających... Jednak tak wygląda to tylko z ziemi. Po wzniesieniu się w powietrze można stwierdzić, że linie te nie są wcale pozbawione sensu. Można zobaczyć wielosetmetrowe rysunki zwierząt, figury geometryczne oraz linie przecinające się pod różnymi kątami. Niektóre są zupełnie cienkie inne mają nawet 80 m szerokości i około 2km długości! Czym właściwie są te rysunki, czemu służyły? Czym kierowali się Indianie wykonując w pocie czoła rysunki, których nie było im dane nigdy oglądać? Czemu zatem służyły te linie? Odpowiedź dają nam dzisiejsi archeolodzy. Teraz przytoczę parę "ciekawych" teorii:

1.Nazca było terenem startu balonów na ogrzane powietrze, ciała zmarłych przywódców podczepiano pod takim balonem i wysyłano w kierunku słońca. No dobrze, tylko dalej nie wiadomo, po co te linie!

2.Nazca to po prostu preinkaski stadion. Indianie urządzali sobie wyścigi - a te linie, to nic innego jak trasy biegów. Jednak każdy, kto widział przynajmniej jedno zdjęcie linii z Nazca musiał zauważyć, że w takiej plątaninie linii, każdy zawodnik pogubiłby się po pierwszych kilkunastu metrach. W żaden sposób nie dało by się z ziemi stwierdzić, po jakiej figurze, czy linii przebiega obecnie biegacz.

3.Zupełnie prosto i jasno sprawę załatwił pewien antropolog, pan prof. Isbell. Sprawa jest bardzo prosta: Indianie ci, niestety nie mieli gdzie przechowywać zbiorów, dlatego istniało niebezpieczeństwo, że podczas urodzaju ludność nadmiernie się rozmnoży (dziwne, nie wiedziałem, że od przejedzenia rodzą się dzieci!) natomiast w latach urodzaju będzie głodować. Dlatego, aby nie produkować zbyt wiele żywności, część ludzi zatrudniano przy budowie takich właśnie "bezsensownych" linii. (Zmęczony robotnik nie ma siły powiększać rodziny!).

4.Indianie obserwowali fatamorganę - i postanowili ją uwiecznić.

5.Nazca to pozostałość wielkich osnów tkackich - ciekawe dla kogo szyli takie wdzianka?

6.Linie te, to symbole latających bogów-kotów - oczywiste, nie? Przecież to widać na pierwszy rzut oka!

7.Linie te, to wielki kalendarz - teoria jeszcze najłatwiejsza do przełknięcia, ale... Ale taki kalendarz byłby "trochę" niewygodny w użyciu, a z powierzchni ziemi wręcz niemożliwy!

Przypuśćmy nawet, że Indianie wznosili się w powietrze przy pomocy balonów na ogrzane powietrze (patrz teoria nr 1) tylko zresztą po to, żeby sprawdzić "który to mamy dzisiaj dzień" czy też aby sprawdzić, "czy już trzeba siać, czy jeszcze nie?" Przygotowywać start balonu, co było zapewne nie lada wyczynem tylko po to, wydaje się conajmniej śmieszne. Co innego, gdyby nie znali oni innego sposobu wyznaczania "daty" - ale znali! Wystarczyło na przykład obserwować zmiany w padaniu promieni słonecznych w ciągu roku. Mógł to być promień pomiędzy dwoma kamieniami, promień wpadający przez ścianę do jaskinii. Wystarczyło nanieść jakieś oznaczenia w miejscu gdzie padał promień i już mamy doskonały punkt odniesienia, nie potrzeba tutaj wielokilometrowych linii!

Czym więc mogą być te linie? czy rzeczywiście, są to pasy startowe? Czy zbudowali je kosmici na swój własny użytek? Nie wydaje się to zbyt prawdopodobne, chociaż...

Osobiście skłaniałbym się ku następującej teorii:

Otóż na Ziemi pojawiły się obce istoty - skąd przybyły, czy znalazły się tu przypadkiem, czy w jakimś określonym celu akurat nie jest ważne. Wylądowały na planecie, bądź to w celu jakichś badań, bądź w wyniku awarii - to jest nieistotne - dość, ze znalazły się na Ziemi. Budują potrzebne im obiekty, zajmują się swoimi sprawami. W międzyczasie nawiązują kontakt z zamieszkującymi tu Indianami. Indianie są zaszokowani tym co widzą. A co widzą? Bogów, którzy przybyli z nieba, podróżują "ognistymi rydwanami", na grzbietach lub w brzuchach ziejących ogniem smoków lub innych bestii. Nie rozumieją, bo nie mogą zrozumieć obserwowanej techniki, uznają ją za magię. Są zaszokowani, jednak powoli przekonują się, że "bogowie" wcale nie są źli. "Bogowie" również w wolnym czasie, rozmawiają z indianami, uczą ich wielu pożytecznych (i nie tylko) rzeczy, może dają im jakieś upominki? Oczywiście nie będzie to jakaś zabójcza broń, może to będzie "pokarm bogów" który indianin będzie spożywał z wielkim szacunkiem, czy wręcz od razu zaniesie swojemu królowi? Indianie będą szczęśliwi, żyjąc w pobliżu bogów - nauczycieli, którzy uczyli ich jak uprawiać ziemię by lepiej rodziła, jak sporządzać broń do polowań. Bogowie stwierdzili, że Indianie są pożyteczni - dlaczego by nie mieli im składać "ofiar"? Jakaś dziczyzna na pewno jest jakąś odmianą po jednostajnym "pokarmie bogów". Jednak szczęście Indian nie trwało wiecznie. Bogowie wykonali, co mieli do wykonania, ewentualnie dokonali napraw, czy też uzupełnili zapasy. Pożegnali się z Indianami i odlecieli, zapewniając ich, że kiedyś powrócą. Zabrali cały swój sprzęt, "posprzątali" po sobie i odlecieli. I tak by się to wszystko skończyło, ale... Ale Indianie pamiętali. W ich pamięci cały czas żywi byli szlachetni o dobrzy bogowie, którzy obiecali swój powrót. Tylko kiedy powrócą? Co uczynić, żeby powrócili jak najszybciej? Jakie to wspaniałe czasy były, gdy bogowie byli nia Ziemi? Indianie zaczęli się zastanawiać: Przecież bogowie podróżowali na ogromnych "bestiach", a te bestie lądowały tylko w określonych miejscach - była to wielka równina poprzecinana siecią linii? Indianie nie wiedzieli co te linie znaczyły, ale wiedzieli jedno - te linie w jakiś sposób przyciągały bogów! Niestety bogowie odlatując usunęli wszelkie pozostałości swej obecności. Ale może jeśli Indianie zbudują takie znaki, to bogowie powrócą? Jeśli bogowie odlecieli do nieba, to może z nieba dostrzegą te znaki? Dlatego właśnie powstały linie i rysunki na płaskowyżu Nazca. Są wołaniem ludzi do bogów "tu jesteśmy, lądujcie!".

Utopia? Czy aby na pewno? Teraz krótka historyjka z troszkę nam bliższych czasów:

W 1945 roku Amerykanie założyli bazę wojskową w Nowej Gwinei. Stacjonowało tam nawet do 40 tys. żołnierzy. Bez przerwy lądowały i startowały samoloty dowożące posiłki dla walczących w strefie pacyfiku. Tubylcy obserwowali niezrozumiałe dla nich poczynania obcych. Nie mieli zielonego pojęcia ani o polityce, ani o technice. Otrzymywali od Amerykanów drobne prezenty - konserwy, czekolady, gumy do żucia, stare buty, czasami noże, garnki, butelki. Tubylcy nazwali je "cargo" Coraz więcej Papuasów chciało dostać "cargo", coraz więcej odważało się na wyjście z dżungli. Zapuszczali się na skraj lotniska, do baraków i szop. Tu widzieli wielkie srebrne ptaki wzbijające się w chmury - leciały zapewne do nieba. Plemiona papuaskie zaczęły radzić. Co zrobić, żeby srebrne ptaki poleciały wprost do ich siedzib i wyładowały tam cargo?

W końcu tubylcy doszli do wniosku, ze muszą postępować tak jak obcy - wtedy "niebiańskie ptaki" same do nich przylecą. Na pustych plażach zbudowali z dostępnego materiału składy na "niebiańskie cargo". Na wyspie Wewak powstało "lotnisko" z imitacjami pasów startowych i samolotów z drewna i słomy. Nie brakło szpitali polowych, w których pracowali "lekarze" i "pielęgniarki". Młodzież męska ćwiczyła musztrę. Drewniane kije imitowały karabiny. We wschodniej części Wyżyny Nowogwinejskiej odkryto "radiostacje" oraz "izolatory" zwinięte z liści. Bambusowe tyczki wielkości chat były "antenami" same chaty zaś połączono "przewodami" z włókien roślinnych. Mieszkańcy stawali przed "radiostacjami" i machając pochodniami naśladowali lampy sygnałowe. Kapłani przemawiali do drewnianych mikrofonów i zakładali słuchawki z korzeni drzew.

Holenderscy i amerykańscy oficerowie śmiali się zdumieni, patrząc na te błazenady. Tubylcy zaś pilnie naśladowali wszystko co widzieli. Wkrótce pojawiły się "hełmy" z żółwich skorup, okulary z macicy perłowej i "zegarki" z kawałków futra.

Czyż nie przypomina to tej historyjki, którą przytoczyłem powyżej? Prawda? Być może to wszystko brzmi jak bajka, nierealne opowiadanie, ale sami się zastanówcie i powiedzcie, czy nie jest przypadkiem sensowniejsza od podanych powyżej "naukowych" teorii? Wystarczy tylko się odrobinę otworzyć i przestać mówić "to nie istnieje bo nie może istnieć". Życie w kosmosie istnieje i MY jesteśmy tego najlepszym dowodem! Dlaczego odmawiać tego prawa innym?

Quetzalcoatl

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

16 Kwietnia 1927 roku
Urodził się Benedykt XVI, właśc. Joseph Alois Ratzinger, niemiecki duchowny katolicki, kardynał, od 2005 roku papież


16 Kwietnia 1948 roku
W Paryżu 16 państw powołało Europejską Organizację Współpracy Gospodarczej.


Zobacz więcej