Poniedziałek 23 Czerwca 2025r. - 174 dz. roku,  Imieniny: Albina, Wandy, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 03.05.25 - 14:09     Czytano: [209]

Unicestwianie Polaków na Litwie 1939-2024 (12)


© Marian Kałuski


Unicestwianie Polaków i polskości
w Wilnie i na Wileńszczyźnie przez Litwinów
w latach 1939-2024



Tragiczny los przedwojennych Polaków na Litwie Kowieńskiej realizowany dziś przez Litwinów w Wilnie i na Wileńszczyźnie najpierw z pomocą Sowietów (1940-41), potem hitlerowców (1941-44), ponownie Sowietów (1944-89) i obecnie z pomocą władz polskich

Prześladowanie Polaków-katolików w archidiecezji wileńskiej przez litewski Kościół katolicki od 1989 roku




W swoich refleksjach po wizycie papieża Jana Pawła II na Litwie w dniach od 4 do 8 września 1993 r., ksiądz litewski Ausvydas Belickas tak pisał o stanie Kościoła litewskiego po upadku Związku Sowieckiego, a konkretnie po rządach komunistów litewskich na łamach poważnego polskiego miesięcznika katolickiego "Więź": "Po pięćdziesięciu latach ateistycznych rządów komunistycznych na Litwie "niełatwo jest rozwiązać problemy wychowania religijnego, niewrażliwości moralnej i obojętności na życie duchowe... Brakuje księży ..., niewystarczająca jest znajomość nauki Kościoła i nowych form ewangelizacji. Kościół stara się zaradzić tym potrzebom, jednak wyczuwa się pewną pustkę duchową. W to miejsce próbują wejść nowe ruchy religijne (sekty)", bo nie otrzymują od księży "sensownej odpowiedzi na pytania ontologiczne"... Inteligencja "nie spieszy się do aktywnego udziału w życiu Kościoła (bowiem) się nie stopiły lody obcości między inteligencją a Kościołem" ("Przyniósł wizję przyszłości" (w:) "Papież na Litwie, Łotwie i w Estonii" "Więź" Nr 12 1993).

Niestety, od czasu wizyty papieża Jana Pawła II na Litwie w 1993 r. Kościół litewski w niepodległym państwie wcale się nie rozwinął - stanął w miejscu, a w niektórych dziedzinach jego działalności nastąpił regres, co pokazują następujące dane zaczerpnięte z internetowej katolickiej Catholic Hierarchy: 25 lat temu było na Litwie 709 parafii, dzisiaj jest ich 697, natomiast księży 25 lat temu było 810, a dzisiaj jest ich 791, stąd szereg parafii jest bez proboszcza; zakony męskie ledwie istnieją, a jeśli chodzi o zakony żeńskie to np. podczas gdy w 1999 r. w archidiecezji kowieńskiej było 356 sióstr zakonnych, to dzisiaj jest ich tylko 177. Coraz mniej Litwinów deklaruje się jako katolicy, mniej uczęszcza do kościoła, wzrasta liczba wyznawców sekt i ateistów. Odradza się także neopogaństwo litewskie, które w 2011 r. miało już 5118 "wyznawców". Według spisu ludności przeprowadzonego w 2011 r. było na Litwie 2 350 478 katolików i nominalnych katolików (bo lepiej powiedzieć, że nim się jest), którzy stanowili 77,23% kraju (74,19% w 2021 r.). Jednak według sondażu Eurobarometru z 2010 r. odpowiedzi mieszkańców Litwy na anonimowe pytania w sprawie wiary były następujące: 47% - "Wierzę w istnienie Boga", 37% - "Wierzę w istnienie pewnego rodzaju ducha lub siły życiowej", 12% - "Nie wierzę w żaden rodzaj ducha, Boga lub siły życiowej", 4% - "Nie wiem" ("Religia na Litwie" Wikipedia). Z kolei w 2017 r. Kowieński Uniwersytet Technologii przeprowadził badanie socjologiczne, w którym pytano mieszkańców Litwy, jak często bez szczególnych okazji (jak śluby czy pogrzeby) biorą udział w obrzędach religijnych. I tak, co najmniej raz w tygodniu w obrzędach religijnych bierze udział tylko 12,6% mieszkańców; Litwa przoduje wśród innych krajów Europy pod względem "rzadszej aktywności", bowiem jedynie 20,6 proc. ankietowanych odwiedza kościół "co najmniej raz w miesiącu", a 38,8% - "podczas dużych świąt" (Boże Narodzenie, Wielkanoc); bardzo rzadkimi uczestnikami praktyk religijnych jest 16% mieszkańców Litwy, a 12% wskazało, że "nigdy nie bierze udziału w obrzędach" (zw.lt 25.12.2017). Kościoły na Wileńszczyźnie są pełne wiernych, ale tylko te, w których większość parafian stanowią Polacy. Tak marnie wyglądał trzydzieści lat temu i wygląda dzisiaj wiara u Litwinów i katolicyzm litewski. Tej marności i nicości Kościoła litewskiego nie dostrzegał jednak ks. Ausvydas Belickas, który jednocześnie napisał: "Cztery dni ofiarowane Litwie pokazały szczególne zainteresowanie Ojca Świętego naszym krajem i znaczenie Kościoła litewskiego w tej części Europy" ("Papież na Litwie, Łotwie i w Estonii" "Więź" Nr 12 1993). Jakie to znaczenie miał Kościół litewski "w tej części Europy", czyli w Związku Sowieckim czy tzw. w Europie Wschodniej? Żadne, po prostu żadne. Katolicyzm litewski nie miał żadnego specjalnego statusu na terenie Związku Sowieckiego, którego wszystkie inne narody nie były katolickie, a w tzw. Europie Wschodniej jedynie i jakieś znaczenie miał i ma od wieków polski Kościół katolicki. Z kolei bardzo kuriozalny obraz katolika litewskiego przedstawił w tym samym numerze "Więzi" ks. Jan Kasiukiewicz z Wilna, odpowiadając na pytanie "dlaczego Litwini przyjęli Papieża chłodno i sztywno": "Generalnie biorąc, Litwini z natury w manifestowaniu wiary są wstrzemięźliwi i skąpo okazują swe przeżycia na zewnątrz. Do spraw Boga i Kościoła podchodzą jak do Majestatu, z wielkim szacunkiem i namaszczeniem. Możliwe, że bliskość Następcy św. Piotra ich onieśmieliła, widzieli w Nim Świętego Człowieka". Gdyby to była prawda, a niestety nie jest, to wielka wiara Litwinów i wstrzemięźliwość w okazywaniu przeżyć były by unikalne w skali światowej. Uwagi obu księży są niczym innym jak zakłamywaniem prawdy albo pobożnym życzeniem. Poniższe fakty są tego najlepszym dowodem.

..........

W 1990/91 r. upadł Związek Sowiecki co przyniosło ze sobą odrodzenie się państwa litewskiego.

Polacy na Litwie żyli teraz nadzieją, że naród litewski, doświadczony niewolą sowiecką, która miała do pewnego stopnia także oblicze antylitewskie oraz "polski" papież na tronie Piotrowym w Watykanie (Jan Paweł II od 1978 r.) poprawią ich los - ich status w Kościele litewskim. Nic takiego nie nastąpiło! Chociaż Litwa jest niby państwem demokratycznym, członkiem Rady Europy, Unii Europejskiej i NATO i pomimo tego, że w 1994 r. rządy Polski i Litwy podpisały traktat, w którym Polska uznała obecną granicę polsko-litewską, czyli uznała przynależność Wilna do Litwy, i w którym "zapisane są ważne sprawy dla mniejszości polskiej na Litwie" ("Gazeta Wyborcza" 16.2.2011), rząd litewski, Litwini i Kościół litewski nadal nie należą do przyjaciół Polski i Polaków. Są ciągle niepoprawnymi obrzydliwymi polonofobami i ciągle walczą brutalnie z Polakami w Wilnie i na Wileńszczyźnie.

Jak bardzo Kościół litewski jest przeżarty szowinizmem litewskim i polakożerstwem potwierdza także i to, że kiedy w największym dzienniku litewskim "Lietuvos rytas" w numerze z 4.9.1993 ukazała się wypowiedź znanego litewskiego kapucyna, ojca Stanislava Dobrovolskisa, w której ocenił litewską prawicę, czyli nacjonalistów jako niezdolnego do nawrócenia ewangelicznego starszego brata syna marnotrawnego, z oburzeniem na to wystąpiło aż 150 księży litewskich (czwarta część kleru) związanych z nacjonalistami i jednocześnie polakożercami, którzy podpisali list otwarty do o. Stanislava, domagając się od niego większej odpowiedzialności za sformułowania - ich zdaniem - kompromitujące Kościół" (Kanstantas Lukenas "Więź" 12/1993). Lamentował na tę wypowiedź także sam lider nacjonalistów Vytautas Landsbergis pisząc: że "...Pewien znany, w przeszłości wpływowy człowiek, kapłan, powitał wizytę Ojca Świętego w tym samym dniu - 4 września - nowymi złośliwymi wypadami przeciwko "prawicowcom", z których niejeden, według jego słów, jest skaleczony schematyczną nienawiścią, zraniony, żyje bez kropli miłości" ("Więź" 12/1993).

Tak twierdzi nie żaden Polak, a tylko historyk litewski Alfredas Bumblauskas: W audycji "Komentarze tygodnia" w prywatnej litewskiej stacji telewizyjnej TV3 powiedział: "Cała nasza litewska tożsamość jest antypolska. My, współczesny naród litewski, urodziliśmy się jako antypolacy. Najważniejsi XIX-wieczni twórcy naszej tożsamości narodowej mówili, że podstawowym dążeniem tworzącego się narodu litewskiego powinno być wyzwolenie się spod dominacji polskiej (zasianie nienawiści do Polski i Polaków i wszystkiego co polskie). Stąd, przy najmniejszym pretekście, Litwini tak łatwo wpadają w złość na swojego strategicznego sąsiada - Polskę." Zdaniem Bumblauskasa każdy humanista i naukowiec litewski powinien zadać sobie pytanie, co osobiście zrobił, by przezwyciężyć te uformowane w okresie międzywojennym antypolskie stereotypy we wszystkich naukach, a w tym i w polityce. Jego zdaniem w tej dziedzinie nie zrobiono nic albo bardzo mało (Kresy24.pl 18.5.2011).

Jak widać po ich owocach, nie tylko każdy humanista i naukowiec litewski, ale przede wszystkim każdy katolicki biskup i ksiądz litewski powinien zadać sobie pytanie, co zrobił, by przezwyciężyć antypolskie stereotypy w katolickiej społeczności litewskiej. Nic, dosłownie nic! Bowiem Kościół litewski, tak jak i rząd litewski, ciągle uważają za swój cel lituanizację Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie i zniszczenie wszelkich znajdujących się tam śladów polskości. Biskupi i kapłani litewscy w kościołach Wilna i Wileńszczyzny realizują ten program skwapliwie i to przy milczącej zgodzie Watykanu lub nawet z jego pomocą i milczących biskupach polskich, którzy na każdym kroku trąbią wbrew prawdzie, że polski Kościół katolicki stał i stoi ZAWSZE z narodem polskim (można tu postawić chociażby to pytanie: za co więc Polacy wieszali polskich biskupów w okresie powstania kościuszkowskiego w 1794 r.?!).

Że Kościół litewski stawia na zniszczenie Polaków i polskości na w Wilnie i na Wileńszczyźnie potwierdza wiele faktów tak tu wymienionych, jak i wszystkie inne, które nie sposób tu wymienić, ale które można znaleźć w prasie polskiej wydawanej w Wilnie.

..........

16 października 1978 r. nowym papieżem został wybrany Polak - kardynał Karol Wojtyła, dotychczasowy arcybiskup metropolita krakowski, który przybrał imię Jana Pawła II. Po wstąpieniu na tron Piotrowy stał się obywatelem Państwa Watykańskiego i wiernym jego patriotą - i tylko jego patriotą, a dodatkowo także i Włoch. Bowiem "dla Rzymu był biskupem, który zwracał uwagę na najróżniejsze obszary miasta, odwiedzając kolejno jego parafie i obdarzając zaufaniem te kościelne wspólnoty, które do tej pory pozostawały w cieniu. Rzymianie, którzy go kochali, do dziś pozostają pod wrażeniem jego rzymskich dialektyzmów: "damose da fa!" i "volemose bene", które świadczyły o tym jak bardzo starał się "być stąd". Dla Włoch przez 27 lat był "prymasem", co miało dla niego szczególne znaczenie. Nie tylko dlatego, że będąc Polakiem interpretował tytuł prymasa w jego szerokim i pełnym znaczeniu, a la Wyszyński, ale przede wszystkim dlatego, że sam tak mówił o sobie i czuł się głęboko Włochem, i to w sposób o wiele bardziej wyrazisty niż robili to jego poprzednicy narodowości włoskiej. W jego oryginalnej teologii narodów Rzym i Włochy miały szczególne powołanie" (Massimiliano Signifredi "Jan Paweł II: papież, który zadziwił Kościół i świat" Rzeczpospolita 22.10.2020).

Od chwili wstąpienia na tron Piotrowy Jan Paweł II miał służyć tylko interesom Kościoła i być pasterzem wszystkich katolików na świecie. Miał zapomnieć, że jest Polakiem. Miał zostać obywatelem i patriotą oraz wiernym sługą Kościoła. Tego domagali się on niego - pierwszego od 455 lat papieża nie-Włocha, zresztą zupełnie słusznie, kurialiści watykańscy. Jego rodacy - Polacy nie mieli prawa być uprzywilejowanym narodem - wspólnotą katolicką. Jan Paweł II miał to do siebie, że chciał się podobać wszystkim ludom, państwom i rządom na świecie, a nawet religiom (np. pocałował muzułmański Koran jako świętą księgę, co wywołało oburzenie u wielu katolików), a przez to także Litwinom, Ukraińcom i Białorusinom - narodom wrogo ustosunkowanych do Polski i Polaków. Stąd albo on sam, albo Watykan poparł prowadzenie przez wszystkie polskie rządy po 1989 r. polityki wschodniej zgodnie z wytycznymi polityki wschodniej dla Polski opracowanymi przez Jerzego Giedroycia, czyli wspierania za wszelką cenę, nawet kosztem spraw polskich, Litwinów, Ukraińców i Białorusinów, widząc w niej korzyści dla Kościoła katolickiego. Umożliwiała ona bowiem Watykanowi utworzenie nie istniejących dotąd narodowych Kościołów katolickich: białoruskiego i ukraińskiego przez asymilację tamtejszych polskich katolików. Watykan już od czasów carskich uważał, że przez likwidację polskiego katolicyzmu na Kresach i powstanie w jego miejsce narodowych Kościołów - litewskiego, białoruskiego i ukraińskiego łatwiej będzie prowadzić akcję nawracania prawosławnych Białorusinów i Ukraińców, a nawet Rosjan na katolicyzm. Stąd również w niczym nie wspierał polskich katolików na świecie, domagających się równych praw i większego głosu w Kościołach w niektórych krajach, aby nie wejść w konflikt z lokalną hierarchią, jak np. amerykańską, zdominowaną przez biskupów pochodzenia irlandzkiego i niemieckiego (dlatego za jego pontyfikatu nie wzrosła liczba biskupów polskiego pochodzenia, a była to jawna dyskryminacja polskich katolików w Stanach Zjednoczonych). Natomiast miał wolną rękę, aby wspierać Kościół w Polsce i zrobił wiele dla niego (uzyskał on wyjątkowo duże przywileje, co nie całemu społeczeństwu polskiemu się podobało i podoba). Kontrowersyjną sprawą jest na ile Jana Paweł II przyczynił się do upadku komunizmu w Polsce i we Wschodniej Europie (np. brytyjski historyk Timothy Garton Ash powiedział krótko po śmierci Jana Pawła II: "Nikt nie może jednoznacznie udowodnić, że był główną przyczyną końca komunizmu" ("Jan Paweł II" angielska Wikipedia; "Wałęsa umniejsza rolę JPII: "Nie papież przewrócił komunizm" The World News 31.8.2020).

..........

Wybór Polaka na papieża w 1978 r. był niemiłym zaskoczeniem dla rządu sowieckiego, a na Litwie został przyjęty z trwogą przez tamtejszych dygnitarzy partyjnych i z mieszanymi uczuciami przez katolików litewskich, z powodu ciągnących się od prawie stu lat animozji polsko-litewskich. Nielegalnie wydawana "Kronika Kościoła Litewskiego" napisała, że "wybór napełnia nas nadzieją...", licząc na to, że Jan Paweł II będzie walczył o większe prawa dla katolików w państwach obozu komunistycznego. Natomiast emigracja litewska, która wyniosła z przedwojennej i wojennego czasu Litwy wrogość do Polski i Polaków (wśród niej było bardzo wiele osób kolaborujących z Niemcami podczas wojny) przyjęła wybór Jana Pawła II z nieufnością i raczej buńczucznie, żądając od papieża przyłączenia Wilna do litewskiej prowincji kościelnej, kapelusza kardynalskiego dla Litwina, więcej audycji litewskich w Radiu Watykańskim oraz wymuszenia (!) u władz sowieckich zgody na wydawanie legalnej prasy katolickiej na Litwie, powiększenie seminarium duchownego w Kownie i przyznanie wolności wyznawania religii, dodając: "O tym nowy Papież powinien wiedzieć i odpowiednio postępować, gdyż tylko konkretne posunięcia przekonają Litwinów, że Głowa Kościoła narodowości polskiej może się wznieść ponad uprzedzenia nacjonalistyczne" ("Kultura" Nr 4/379 1979, Paryż). Niemcy mieli więcej kultury i nie żądali od papieża Jana Pawła II oddania im przez Polskę Ziem Zachodnich (Marian Kałuski "Litwa. 600-lecie chrześcijaństwa 1387-1987" Londyn 1987).

Niestety, papież Jan Paweł II uległ szantażowi litewskiemu. I to bez najmniejszego oporu. Kiedy jako Polak kardynał Karol Wojtyła wspierał Polaków na Wschodzie, w tym także na Litwie i np. także pamięć o polskim Wilnie, to po wyborze na papieża odwrócił się całkowicie od spraw polskich katolików na Litwie, Białorusi i Ukrainie.

Jan Paweł II znając litewskie żądania kierowane do niego i uwagi Litwinów odnośnie swego polskiego pochodzenia, zaraz po objęciu tronu Piotrowego przyjął bardzo życzliwą postawę wobec Litwinów i postulatów litewskich, powoli realizując ich szantażowe życzenia. Zapewne wpływ na to miała bardzo proniemiecka i prolitewska (i skrajnie antypolska!) postawa papieża Piusa XII, a przez to i wielu dygnitarzy watykańskich. Wykorzystując to emigracja litewska wystarała się o to, aby w Watykanie, w podziemiach bazyliki św. Piotra, w 1970 r. została zbudowana Kaplica Litewska. W ołtarzu umieszczono - oczywiście - mozaikę przedstawiającą Ostrobramską Matkę Miłosierdzia, którą czcili głównie Polacy, a nie Litwini, których w Wilnie i na Wileńszczyźnie było zawsze bardzo mało; tak więc i tu Litwini wprowadzili politykę: miała ona podkreślać, że Wilno jest litewskie, a MB Ostrobramska ich i tylko ich ikoną. Radio Watykańskie, znajdujące się na terenie Watykanu, nadawało audycje po litewsku. W redakcji litewskiej tego radia wisiała (wisi?) mapa Litwy według litewsko-sowieckiego układu pokojowego z 12 lipca 1920 r., na której nie tylko Wilno, ale należące dzisiaj do Polski miasta Augustów, Sejny i Suwałki leżą w jej granicach. A chociaż ani w 1920 r., ani dzisiaj np. w Augustowie i Sejnach nie było i nie ma Litwinów, Litwini wysuwają po dziś dzień roszczenia do tych miast - do całej polskiej Suwalszczyzny. Papież Jan Paweł II tolerował terytorialne roszczenia litewskie wobec Polski (Informator Radia Vaticana 1/1987). Tym samym to tak jakby Watykan uznawał słuszność tych roszczeń. Aby przypodobać się Litwinom papież Jan Paweł II na samym początku swego pontyfikatu powiedział, że "połowa mego serca jest na Litwie", chociaż do tej pory z Litwą, Litwinami, Wilnem czy kultem Matki Boskiej Ostrobramskiej nie miał nic czy bardzo niewiele wspólnego, parokrotnie odwiedził Kaplicę Litewską już w pierwszych latach pontyfikatu, pochodzącego z litewskiego środowiska emigracyjnego księdza litewskiego wrogo ustosunkowanego do Polski i Polaków - szczególnie w Wilnie Audrysa Bačkisa mianował w 1979 r. zastępcą sekretarza Rady Spraw Publicznych Kościoła, a w 1988 r. nuncjuszem w Holandii, natomiast amerykańskiego arcybiskupa pochodzenia litewskiego Paula Marcinkusa mianował Pro-Prezydentem Miasta Watykanu, trzecią najważniejszą osobą w Watykanie po papieżu i sekretarzu stanu (w 1982 r. Marcinkus został uwikłany w finansowy skandal związany z bankructwem Banco Ambrosiano: David Yallop: "Potęga i chwała. W mrocznym sercu Watykanu Jana Pawła II" Kraków 2011), zaczął utrzymywać wyjątkowo serdeczne stosunki z biskupami litewskimi, w 1988 r. mianował biskupa Vincentasa Sladkevičiusa 27 maja przewodniczącym Konferencji Episkopatu Litwy, 28 czerwca 1988 r. pierwszym w dziejach kardynałem narodowości litewskiej, a jak został przez papieża 10 marca 1989 r. mianowany arcybiskupem Kowna, to w podzięce papieżowi na przełomie 1991-1992 r. z kościoła Wniebowzięcia NMP (tzw. kościół Witolda) w Kownie usunął polskie epitafium hrabiów Tyszkiewiczów (Juliusz Jadecki "Fikcje i fakty" - "Magazyn Wileński" Nr 17 1993), w 1984 r. z okazji 500 rocznicy śmierci Świętego Kazimierza (właśc. Kazimierz Jagiellończyk 1458 Kraków - 1484 Grodno), polskiego królewicza, od 1481 r. namiestnika królewskiego w Koronie Królestwa Polskiego, świętego Kościoła katolickiego (1602), patrona Polski i Litwy (od początku w tej kolejności) papież Jan Paweł II ogłosił głównym patronem Litwy, a Poczta Watykańska wydała znaczek pocztowy przedstawiający św. Kazimierza wyłącznie jako patrona Litwy (napis na znaczku), w 1987 r. doprowadził nie tylko do beatyfikacji pierwszego "Litwina", czy raczej Litwina i Polaka w jednej osobie - abpa Jerzego Matulewicza/Jurgisa Matulevičiusa (nigdy nie używał nazwiska w litewskiej pisowni!) ale także ogłosił go jednym z patronów Litwy - tylko Litwy, chociaż życie abpa Matulewicza było więcej związane z Polską, Polakami i polskim Kościołem. - Te wszystkie gesty Jana Pawła II wobec Litwinów, były ignorowane na Litwie, gdzie jego osobę lekceważono ze względu na polskie pochodzenie. W oczach Litwinów ciążył na nim niewybaczalny grzech - bycia Polakiem. Okazali to litewscy katolicy podczas masowych demonstracji na Litwie na początku 1989 r., na których lansowano hasło: "Polacy do krematorium, Rosjanie na Sybir!" (Piotr Błaszkowski "O nacjonalizmie litewskim" Gdańsk 1990).

Pod koniec lat 80. XX w. trząsł się w posadach Związek Sowiecki. Papież Jan Paweł II uznał, że może bez przeszkód mianować biskupów na jego terenie. W ten sposób w marcu 1989 r. Jan Paweł II spełnił główne żądanie Litwinów - przeprowadził jeszcze wtedy częściową reorganizację administracji kościelnej na Litwie Sowieckiej dokonując oficjalnej nominacji litewskiego duchownego, ks. Julionasa Stepanoviciusa na arcybiskupa wileńskiego ("Tygodnik Powszechny" 25.3.1989), czym właściwie także złamał polsko-watykański konkordat z 1925 r., bowiem archidiecezja wileńska ciągle wtedy - do 1991 r. należała do polskiej prowincji kościelnej. Jednocześnie dla Białorusi mianował biskupem polskiego kapłana z Wilna Tadeusza Kondrusiewicza, uprzednio (w 1988 r.) przenosząc go z Wilna do Grodna. Zaistniała wtedy okazja, aby razem z ks. Julionasem Stepanoviciusem mianować jako jego biskupa pomocniczego (sufraganem) bardzo zasłużonego polskiego kapłana z Wileńszczyzny, ks. Józefa Obrembskiego, w latach 1950-2002 proboszcza parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Mejszagole - legendę Wileńszczyzny, patriarchę kapłanów polskich na Litwie, kapłana, który nie kłaniał się i nie bał komunistów, m.in. pomagał księżom ukrywającym się przed siepaczami komunistycznymi (Ks. Jarosław Wąsowicz SDB w Internetowym "Przystanku Historii" (19.6.2020) pisze: "Był na Litwie niekwestionowanym autorytetem dla Polaków i wiernych innych narodowości. Nazywano go patriarchą kapłanów Wileńszczyzny i jeszcze za życia był otoczony legendą. Przeszedł do historii jako wychowawca kilku pokoleń naszych rodaków, którzy po 1945 r. pozostali na swojej ojcowiźnie". Uczestniczył często jako świadek w dokonywanych przez nich potajemnych święceniach kapłanów, którzy po ukończeniu podziemnego seminarium mieli pracować w różnych częściach Związku Sowieckiego, prowadził skrycie działalność duszpasterską na Białorusi. Wielokrotnie przesłuchiwali go funkcjonariusze sowieckiej służby bezpieczeństwa, groziło mu nawet zesłanie na Syberię, ale szczęśliwie uniknął tego (Deon.pl). Jak bardzo był zasłużonym kapłanem dowodzi to, że po upadku Związku Sowieckiego odwiedzali go prezydenci Polski Lech Kaczyński i Bronisław Komorowski, częstym gościem u niego był poprzedni nuncjusz papieski arcybiskup Peter Stephan Zurbriggen, ambasadorzy Polski na Litwie (w 2008 r. ambasador Janusz Skolimowski wręczył ks. Obrembskiemu pierwszą na Litwie kartę Polaka), biskupi. Jeśli mianowanie ks. Obrembskiego sufraganem wileńskim nie było do przyjęcia przez Litwinów, to Jan Paweł II powinien mianować go wtedy biskupem honorowym/tytularnym. Uczynił to z podobnie zasłużonym kapłanem polskim (Sługa Boży Kościoła katolickiego) pracującym na terenie archidiecezji lwowskiej ks. Rafałem Kiernickim, właśc. Władysławem Kiernickim (1912 - 1995), którego w wieku 79 lat (!) mianował biskupem pomocniczym lwowskim. W przypadku ks. Józefa Obrembskiego Jan Paweł II "zapomniał" o czym nauczał jego Kościół - o sprawiedliwym wynagradzaniu za pracę. Bo i tym razem poszedł na rękę antypolskim szowinistom litewskim. Na co nie zdobył się Watykan, ignorujący działalność ks. Obrembskiego i polski Kościół katolicki, który faktycznie był całkowicie na usługach Jana Pawła II - bezwzględnym wykonawcą jego nawet antypolskich posunięć (w Polsce całkowicie przemilczanych!), zdobyli się polscy świeccy chrześcijanie, a przez nich Polska. W uznaniu wybitnych zasług dla ochrony dziedzictwa kulturowego i narodowego Polaków na Litwie, za zaangażowanie w działania na rzecz pojednania i rozwoju przyjaznych relacji Polaków i Litwinów oraz działalność charytatywną ks. Józef Obrębski został odznaczony: w 1992 r. - Złotą Oznaką Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej (równoważną z Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej), w 1994 r. - Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski - za wybitne zasługi w pracy duszpasterskiej wśród Polaków zamieszkałych w Republice Litewskiej, w 2001 r. - Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej - za wybitne zasługi i zaangażowanie w działalności na rzecz normowania stosunków polsko-litewskich w 2011 r. Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Niestety, Litwini nie przyznali ks. Obremskiemu żadnego odznaczenia, okazując tym swoją małość. Po śmierci ks. Józefa Obrembskiego proboszczem mejszagolskim w latach 2011-16 był znany, ceniony i zasłużony kapłan polski na Wileńszczyźnie ks. Józef Aszkiełowicz, następnie proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Butrymańcach i parafii św. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Podborzu. Osoba, która swą pracą kapłańską z pewnością zasłużyła na przyznanie jej przez arcybiskupa wileńskiego Gintaras Grušas tytułu honorowego kanonika. Niestety, litewski arcybiskup wileński o tym nawet nie pomyślał, bo ks. Aszkiełowicz to Polak. Tytuł ten został natomiast nadany ks. Aszkiełowiczowi w 2018 r. przez diecezję grodzieńską na dzisiejszej Białorusi za pracę i zasługi dokonane przez ks. Aszkiełowicza na jej terenie (L24.lt 11.5.2018).

W latach 1988-90 Związek Sowiecki chylił się ku upadkowi. Głowę podnieśli nacjonaliści litewscy - synowie i wnuki polakożerców z czasów przedwojennej Litwy i zbrodniarzy wojennych (1941-44). Skupili się oni w ruchu Sajudis, w którym sprzymierzyli się bezpartyjni, niedawni komuniści (!) oraz duchowieństwo katolickie w kampanii kłamstw i oszczerstw przeciw Polakom na Litwie i Polsce. Jednocześnie przystąpili z premedytacją i zaciętością do dyskryminacji i wynaradawiania Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie, posługując się m.in. tak perfidnymi metodami jak np. uzależnianie przydziału mieszkania od zmiany nazwiska polskiego na litewskie (P. Błaszkowski).

Nowo mianowany przez Jana Pawła II biskup wileński Julionas Stepanovicius odwdzięczył się "polskiemu" papieżowi Janowi Pawłowi w ten sposób, że po zwróceniu przez komunistyczny rząd Sowieckiej Litwy katedry wileńskiej, podjął decyzję o uczynieniu z arcypolskiej katedry wileńskiej w biegu dziejów Narodowej Katedry Litewskiej, a to dlatego, że na tym miejscu stała litewska świątynia pogańska - sanktuarium narodowe, z którym czują swoisty związek (P. Błaszkowski). Dlatego zgodnie z jego zarządzeniem w tym sanktuarium litewskim nie może być miejsca na msze w języku polskimi, jak również w arcypolskim kościele św. Kazimierza w Wilnie, gdzie nabożeństwa będą się odbywać tylko w języku litewskim i rosyjskim, chociaż w Wilnie mieszkało KILKASET razy więcej polskich katolików niż rosyjskich. Ten polakożerca w purpurze nie zezwolił także w 1989 r. na odprawienie w Dzień Zaduszny nabożeństwa ku czci Polaków pomordowanych w podwileńskich Ponarach przez Niemców i Litwinów (J. Jadecki, jw.) oraz spowodował usunięcie z kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej większości polskich wotów pod pozorem remontu kaplicy. Jego litewskie "owieczki" w 1989-90 niszczyły polskie groby na cmentarzach, jak chociażby w nocy z 7 na 8 marca 1990 r. zdemolowano krypty i wyrzucono z nich zwłoki sióstr wizytek, a w nocy z 8 na 9 marca sprofanowano grób Marii Piłsudskiej (jest w nim również urna z sercem jej syna Józefa Piłsudskiego) na wileńskiej Rossie (P.Błaszkowski). Abp Julionas Stepanovicius był nieodrodnym synem przedwojennych biskupów litewskich - stuprocentowym polakożercą, sługą Szatana. Nie tylko uczynił katedrę wileńską litewskim prawie że pogańskim chramem narodowym i przez to bez dostępu do niego Polaków, ale jak prawdziwy barbarzyńska zakrył lub poniszczył zabytkowe tablice i inne rzeczy w katedrze tylko dlatego, że miały polskie napisy. Udowadnia to znany pisarz litewski Tomas Venclowa w rozmowie z tygodnikiem "Newsweek" ("Co gryzie Litwina" "Express Wieczorny" 10.8.2008 za "Newsweek") mówiąc: "Znałem dobrze księdza Vasiliauskasa, pierwszego proboszcza katedry wileńskiej po zwróceniu jej Kościołowi. On tego ukrywania polskich napisów nie chciał, nie zgadzał się z ówczesnym arcybiskupem wileńskim. Ale arcybiskup postawił na swoim... (czuł) stałą niechęć do Polaków" (i to był chrześcijanin?!). Za jego rządów doszło do usunięcia języka polskiego z kościołów w Święcianach i Jewiach, chociaż mieszkało tam dużo Polaków (A. Hlebowicz).

Roman Korab-Żebryk w swej książce "Biała Księga w obronie Armii Krajowej na Wileńszczyźnie" (Lublin 1991) tak podsumowuje raptem trzyletnie rządy abpa Julionasa Stepanoviciusa (1911-1991) na stolicy biskupiej w Wilnie w latach 1988-91, od 1989 r. jako arcybiskupa: Od 1988 r. "Dobrany (skrajnie polakożerczy) tandem "Sajudis"-"Vilnija" rozpala konflikt litewsko-polski do białości, posługując się krzykiem zamiast argumentami, których brakuje. Wszelkie wątpliwości i nadzieje trzeciej siły rozwiewa wywiad arcybiskupa Juliana Stapanoviciusa, zamieszczony w "Vilniaus Balsas" nr 13 z 18-24 grudnia 1989 r. Arcybiskup Steponavicius urodził się na Wileńszczyźnie, w Mickunach (parafia Gierwiaty), pracował jako ksiądz w Raduniu, Daugieliszkach i Wilnie, a więc w diecezji arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego. Wraz z zastępem innych księży Litwinów, pełniących posługę kapłańską w przedwojennej Wileńszczyźnie, jest świadectwem, jaką nieprawdą jest zarzucanie arcybiskupowi Jałbrzykowskiemu, że usuwał ze stanowisk księży Litwinów. Ksiądz Julian Stapanovicius został po wojnie przez władze komunistyczne zesłany do Żagar (na Żmudzi), skąd wrócił do Wilna dopiero przed kilku laty. I oto okazało się, że człowiek tak ciężko doświadczony, prześladowany na tle politycznym, sam podobnie postępuje wobec wiernych narodowości polskiej. Odzyskał katedrę w Wilnie, ale kategorycznie odmawia odprawiania w niej nabożeństw w języku polskim dla stukilkudziesięciotysięcznej rzeszy polskich wiernych. Nie pomagają tłumne demonstracje Polaków przed Katedrą. Arcybiskup Stepanovicius stwierdził stanowczo, że w Katedrze wileńskiej msza po polsku będzie odprawiana wtedy, gdy w Katedrze warszawskiej będzie się ją odprawiać po litewsku (w Warszawie prawie że nie ma Litwinów! - M.K.). W wywiadzie udzielonym tygodnikowi "Vilniaus Balsas" arcybiskup aluzyjnie zaznacza, że polskie szkoły na Litwie to dzieło Stalina (bo miejscowi Polacy to według niego katolicy mówiący po białorusku lub "po prostemu" zaniedbani ludzie, którzy "nie mając własnej twórczości ludowej, przywłaszczają sobie polskie tańce, pieśni, nawet stroje ludowe"). To, co ekscelencja powiedział, wymaga zdecydowanego sprostowania. Ekscelencja nie chce dostrzec prawdy. Czemu to ci zaniedbani ludzie wybierają tańce i pieśni, a nawet stroje polskie, a nie litewskie czy rosyjskie? Bo to są Polacy, bo to są ludzie zahartowani w samotnej walce o utrzymanie swojej tożsamości narodowej, pomimo kilkudziesięcioletniego braku kontaktu z resztą ojczystego kraju. Ekscelencja narzeka, że "szkoda, że księża pracujący w niektórych parafiach Wileńskiego Kraju nawet po ukończeniu kowieńskiego seminarium popierają polonizację". Ekscelencja znowu popełnia błąd. Ci księża litewscy nie popierają polonizacji. Żyjąc w często polskim środowisku, muszą się do niego dostosować, jeśli chcą utrzymać więź z parafianami. Arcybiskup wydaje się całkowicie oderwany od życia, gdy mówi, że "jeżeli parafię obejmuje ksiądz Litwin, to on dobrze zaspokaja potrzeby i Polaków, i Litwinów. Jeżeli Polak - Litwini czują się traktowani po macoszemu". Jest to zamykanie oczu na rzeczywistość, która w znacznej liczbie parafii kształtuje się właśnie odwrotnie. Ekscelencja zauważył także, że "rodzą się tutaj niedorozwinięte dzieci, połowa uczniów w klasach jest niepełnowartościowa". Ale jeśli takie są rezultaty kilkudziesięcioletniego litewskiego zarządzania tymi terenami, to rozwiązaniem może być tylko niezwłoczne przyznanie autonomii autochtonom. Arcybiskup oburza się także na księży i biskupów z Polski. Zarzuca im: "(...) polscy księża turyści, nawet biskupi, którzy przywożą z Polski duże grupy do Wilna (do Ostrej Bramy - M.K.). Podczas kazań mówią oni, że tutaj jest polska ziemia, wy się tylko trzymajcie". Na miłość boską, przecież przez arcybiskupa przemawia litewski ultranacjonalizm. - Tak rozwiewa się nadzieja na to, że znajdzie się na Litwie niezależna siła społeczna - duchowieństwo, a przynajmniej hierarchia kościelna - wrażliwa na głos sumienia, której działalność byłaby sterowana szacunkiem i miłością bliźniego, i że siła ta będzie w stanie zdobyć się na moralną ekspiację w imieniu ogółu Litwinów i odetnie się od zbrodniczej działalności litewskiej w służbie niemieckiej, której pamięć wciąż ciąży nad przeszłością i rzutuje na teraźniejszość stosunków polsko-litewskich".

VIII przykazanie boże mówi abyśmy nie kłamali, że kłamstwo jest grzechem. A "Katechizm religii katolickiej" (Warszawa 1957, str. 84) tak grzech ten tłumaczy: "Kłamstwo jest grzechem wobec Boga, który jest samą prawdą, wobec tego, który kłamie, bo paczy jego charakter, i wobec wszystkich ludzi, bo zatruwa atmosferę ludzkiego współżycia, podrywa zaufanie i osłabia więź miłości społecznej. Kłamstwo jest nadużyciem daru myśli i mowy ludzkiej, które winny służyć prawdzie". Tymczasem abp Stepanovicius kłamał w żywe oczy mówiąc, że "jeżeli parafię obejmuje ksiądz Litwin, to on dobrze zaspokaja potrzeby i Polaków, i Litwinów. Jeżeli Polak - Litwini czują się traktowani po macoszemu". Tymczasem polska literatka Alicja Basta w okresie "wiosny Sajudisu" na Litwie odwiedziła Wilno i Wileńszczyzną, a swoje spostrzeżenia opublikowała w reportażu pt. "Zamęt pod Ostrą Bramą" (Warszawa 1991). Pisząc o sprawach religijnych tamtejszych Polaków napisała: "Księża litewscy korzystają z polskiej literatury religijnej, bo swojej nie mają, ale wokół Wilna jest wiele polskich parafii obsadzonych przez księży Litwinów, którzy ". A ja się pytam: jak można mieć w poważaniu takiego następcę Apostołów?! Był to raczej chyba zwykły szarlatan w sutannie, a nie kapłan Jezusa Chrystusa!

Ten polakożerca (abp Stepanovicius) - prawdziwy sługa Szatan niedługo rządził archidiecezją wileńską! Niestety jego następcy Audrys Bačkis (1991-2013) i Gintaras Grušas (od 2013) nie byli i nie są gorszymi polakożercami - sługami Szatana od Julijonasa Steponavičiusa.

W latach 1989-91 polityka Watykanu wobec Kościoła katolickiego na Litwie nie była jeszcze dokładnie sprecyzowana. Toteż w tym okresie Kościół polski okazywał zainteresowanie polskimi katolikami na Litwie. M.in. wysłano sporo polskich książek katolickich (modlitewniki, Katechizm, śpiewniki) i do Wilna udało się kilku biskupów polskich, m.in. Henryk Gulbinowicz i Edward Materski (obaj pochodzili z Wilna) oraz prymas Polski, kard. Józef Glemp i doprowadzili do pewnych ustępstw ze strony kurii wileńskiej wobec katolików polskich, szczególnie biskupa sufragana Juozasa Tunaitisa. Biskup ten zgodził się na przyjazd z Polski kilku duszpasterzy, którzy mogli objąć najbardziej potrzebujące polskich kapłanów placówki w Kalwarii Wileńskiej i Ejszyszkach, na lektorat języka polskiego w seminarium kowieńskim oraz na założenie Katolickiego Stowarzyszenia Polaków na Litwie, zajmującego się działalnością charytatywną wśród Polaków i katechizacją (A. Hlebowicz). Po śmierci Julionasa Stepanoviciusa w 1991 r. nowym arcybiskupem wileńskim został taki sam jak on nacjonalista litewski Audrys Bačkis i odwilż dla polskich katolików w archidiecezji wileńskiej się skończyła, tym bardziej, że papież Jan Paweł II poparł całkowicie politykę wschodnią Polski Jerzego Giedrojcia, a tym samym politykę wynaradawiania Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie (i w ogóle na Kresach).

Mianowanie ks. Stepanoviciusa arcybiskupem wileńskim zaowocowało oderwaniem archidiecezji wileńskiej od polskiej prowincji kościelnej w 1991 r. i włączeniem arcybiskupstwa litewskiego w skład litewskiej prowincji kościelnej. Nacjonaliści litewscy dopięli swego i triumfowali. Jan Paweł II, z urodzenia Polak, stał się tym samym grabarzem polskiej archidiecezji wileńskiej, która odegrała wielką rolę w historii Kościoła polskiego: dzisiaj przedstawia się ją jako historię Kościoła litewskiego, głównie przez głupią - "na chama" robioną próbę jej lituanizowania/fałszowania historii i robienia z Polaków Litwinów, co często odbywa się za zgodą Kościoła polskiego, rzekomo patriotycznego i rzekomo zawsze będącego z narodem polskim (w co może uwierzyć tylko osoba nie znająca historii Polski). A można było tego uniknąć, gdyby Jan Paweł II nie utworzył w 1991 r. z polskiej części archidiecezji wileńskiej nowej diecezji archidiecezji białostockiej, a tylko archidiecezję białostocko-wileńską, która byłaby spadkobierczynią polskich dziejów biskupstwa, a następnie archidiecezji wileńskiej w latach 1388-1945. To w niczym nie naruszało by jałtańskiego status quo. Niestety, ani papież, ani biskupi polscy o tym nie pomyśleli (to samo należało zrobić z arcybiskupstwem lwowskim - z polskiej jego części powinno zostać utworzone biskupstwo zamojsko-lwowskie; poszli na rękę Litwinom i Ukraińcom kosztem polskiej historii katolickiej na Kresach).

Następcą abpa Stepanowiciusa na wileńskiej stolicy biskupiej Jan Paweł II mianował swego watykańskiego pupila Audrysa Bačkisa, którego następnie uczynił kardynałem. Był on synem Stasysa Antanasa Bačkisa (1906-1999), litewskiego dyplomata i działacz emigracyjny, przywódcy litewskiej emigracji w latach 1983-87 - polakożercy. A że "niedaleko pada jabłko od jabłoni", syn został wychowany na przykładnego polakożercę. Tak zwany kapłan Audrys Bačkis całą swoją działalnością w Wilnie udowodnił to bez najmniejszego wstydu. Był zasłużonym sługą Szatana walczącym z polskim katolicyzmem w archidiecezji wileńskiej: wiedział bowiem, że ze strony Watykanu ma wolną rękę w sprawach polskich katolików, że może liczyć nawet na pełne - chociaż ciche poparcie Jana Pawła II. Najlepszym na to dowodem jest to, że Bačkis w brutalny sposób zabrał z kościoła polskiego św. Ducha obraz Jezusa Miłosiernego, związany ze św. Faustyną Kowalską i z okresem jej pobytu w Wilnie, gdyż kościół ten stawał się polskim sanktuarium związanym kultem z tą świętą, a Bačkis nie chciał nowego polskiego sanktuarium w Wilnie. Pozwolenie na to wyjątkowo bolesne antypolskie pociągnięcie udzielił mu "polski" papież Jan Paweł II! (Tadeusz Andrzejewski "Patowa sytuacja" Tygodnik Wileńszczyzny 22-28.4.2004).

Jest przykrym faktem, że Jan Paweł II/Watykan popierając antypolską politykę wschodnią Jerzego Giedroycia szedł zawsze na rękę antypolskiemu Kościołowi litewskiemu i przez to, chociaż był polskiego pochodzenia nigdy nie stanął w obronie Polaków - polskich katolików na Litwie przed prześladowaniami ze strony Kościoła litewskiego! Jak się to ma do przypowieści Chrystusa o dobrym pasterzu? Natomiast wręcz oburzające jest to, że Kościół litewski w walce z Polakami w Wilnie i na Wileńszczyźnie miał sprzymierzeńca w Watykanie. I że ten fakt tolerował Episkopat Polski i jest ukrywany po dziś dzień przed społeczeństwem polskim. Powtarzam to po raz kolejny, że polscy biskupi lubią szastać kłamliwym sloganem (kłamliwym, gdyż bardzo wiele faktów temu zaprzecza), że "Polski Kościół był zawsze z narodem polskim". Więc dlaczego nie martwi go w ogóle prześladowanie polskich katolików na dzisiejszej Litwie?!

Oto dwa najbardziej oburzające przykłady na uległość Jana Pawła II wobec wrogich Polakom biskupów litewskich i Kościoła litewskiego.

Największym skandalem na tle nietolerancji etnicznej w Kościele litewskim jak i Litwie, która ledwo co odzyskała niepodległość, i to z udziałem papieża Jana Pawła II, była sprawa odmowy przez rząd litewski i Kościół litewski osobnego spotkania się z Polakami podczas pobytu papieża Jana Pawła II w Wilnie w 1993 r. Było to skandalem z tego powodu, że na Litwie - w Wilnie i na Wileńszczyźnie mieszkało wówczas ok. 250 000 Polaków, z czego ok. 110 000 w Wilnie, które było pierwszym etapem jego podróży, a także dlatego że Jan Paweł II podczas swych pielgrzymek po świecie (ponad 100 podróży) spotykał się ZAWSZE z lokalną Polonią, nawet jeśli to była mała grupa osób. Np. w spotkaniu papieża z Polakami w Gwatemali wzięło udział zaledwie 100 osób, czyli tyle ilu tam mieszka Polaków. O spotkanie papieża z Polakami na Litwie zabiegało wiele polskich środowisk ("Ojciec Św. nie wyróżni Polaków" Słowo. Dziennik Katolicki 28.1.1993). Bowiem na takie spotkanie nie zgadzał się rząd litewski jak również biskupi litewscy, oczywiście z powodu swojej wielkiej "miłości" do Polaków. Papież nie chcąc drażnić tak ich jak i w ogóle polakożerczych Litwinów postanowił nie spotykać się osobno z Polakami. Spowodowany z tego powodu skandal stał się tak głośny i ostry, że informacje o nim poszły w świat. Jan Paweł II ostatecznie był zmuszony spotkać się z Polakami w Wilnie. Jednak, aby to spotkanie "nie rzucało się w oczy" światowym mediom i było jak najmniej liczne, Kościół litewski zgodził się jedynie na to, aby urządzono je w niedużym kościele polskim św. Ducha w Wilnie, w którym mogło się pomieścić zaledwie najwyżej 1000 osób ("Odnieśliśmy zwycięstwo!" Merkuriusz Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej Nr 4 1993). Tak więc w spotkaniu mogła wziąć udział jedynie mała garstka Polaków mieszkających na Litwie; w australijskim Melbourne, gdzie mieszka zaledwie 20 000 Polaków, spotkanie z papieżem odbyło się na wielkim stadionie MCG! Będąc w katedrze wileńskiej papież nie powiedział ani jednego słowa po polsku, chociaż w świątyni było bardzo dużo Polaków.

Podczas pielgrzymki po Litwie, na Górze Krzyży koło Szawli (Żmudź) papież Jan Paweł II zrobił drugi oburzający ukłon w stronę nacjonalistów litewskich. W kazaniu wśród męczenników z okresu komunistycznego wymienił nazwisko abpa Mecislovasa Reinysa, mówiąc, że są to kandydaci na ołtarze. Litwini to podchwycili i od tego czasu czynione są starania w Watykanie o beatyfikację abpa Reinysa (angielska wersja internetowej Wikipedii, polska tę sprawę przemilcza, aby Polacy o tym nie wiedzieli!). Czy jego śmierć w sowieckim więzieniu zmyła z niego haniebną antypolską działalność z okresu II wojny światowej?! - Jeśli jakiś papież odważy się wynieść go na ołtarze, to wówczas powinien mieć odwagę ogłosić go jednocześnie patronem polakożerców! Jednak lata lecą i jak dotychczas nie ma ani świętego, ani nawet błogosławionego Reinysa. Domyślam się, ile trudu zadają sobie duchowni litewscy i kurialiści watykańscy, aby zakłamać biografię abpa Reinysa, aby z czarnej owcy zrobić białego gołąbka, aby z polakożercy zrobić gołąbka pokoju, aby sfabrykować - z pomocą Szatana! - jakiś "cud".

Jak bardzo Jan Paweł II pragnął przypodobać się Litwinom świadczy także i to, że nie jedną a wszystkie homilie i przemówienia do braci Litwinów Ojciec Święty wygłosił w języku litewskim, na naukę czego papież musiał poświęcić wiele, wiele godzin.

Jak widzimy, papież Jana Paweł II zrobił wiele ukłonów w stronę Litwinów i litewskiego Kościoła katolickiego. Papież nie odniósł z tego żadnych osobistych i dla Kościoła korzyści, a jego pielgrzymka na Litwę niczego nie poprawiła w Kościele litewskim i w stosunku katolików litewskich do polskich "braci" w wierze na Wileńszczyźnie. Korzyści odniosła tylko Litwa i Litwini. Triumfowali szowiniści litewscy, a więc ludzie, których nie sposób nazwać chrześcijanami.

Zobaczmy więc, jak więc do wizyty Jana Pawła II odnieśli się i jak ją potraktowali Litwini?

W numerze grudniowym z 1993 r. poważnego polskiego czasopisma katolickiego "Więź" ukazały się komentarze Litwinów i Polaków z Wileńszczyzny związane z pielgrzymką papieża Jana Pawła II na Litwie w dniach od 4 do 8 września 1993 r. ("Papież na Litwie, Łotwie i w Estonii" "Więź" Nr 12 1993), z których dowiadujemy się, że z inicjatywy dziennika "Respublika", trzeciego pod względem nakładu dziennika litewskiego (46 tys.), litewsko-brytyjskie biuro Baltic Investigations przeprowadziło na początku sierpnia 1993 r. sondaż na próbie 1000 osób. 58% z nich miało zamiar oglądać przebieg papieskiej wizyty w telewizji, a tylko 23% chciało uczestniczyć bezpośrednio. De facto w spotkaniach z papieżem uczestniczyło dużo, dużo mniej Litwinów. Podczas tych spotkań "Gości z zagranicy dziwiła powściągliwa reakcja Litwinów w czasie spotkań z papieżem. Mało było burzliwych oklasków albo okrzyków radości..." (ks. Ausvydas Belickas), "Litwini przyjęli Papieża chłodno i sztywno" (ks. Jan Kasiukiewicz), "Litwini zachowali dystans wobec papieża-Polaka" (Egidijus Vareikis), "...wzięły w łeb wszystkie prognozy dotyczące liczby ludzi biorących udział w nabożeństwach celebrowanych przez Ojca Świętego. W Kownie zajętych było ok. 5% przygotowanych miejsc hotelowych, wokół Wilna przygotowane parkingi świeciły pustką. Wyraźnie widoczna była obojętność dużej części mieszkańców Litwy podczas tych historycznych dni, skąpe były komentarze w gazetach, symptomatyczna była klęska tych przedsiębiorców, którzy liczyli na duże obroty w tym okresie" (Artur Płokszto). Podczas konferencji prasowej watykańskiego rzecznika prasowego z dziennikarzami litewskimi, zorganizowanej przed przylotem Jana Pawła II na Litwę, zadawane przez nich pytania nie świadczyły bynajmniej o ich prokościelnych sympatiach. A jak na papieską pielgrzymkę zareagowała litewska prasa?" - świecka raczej chłodno. "Respublika" stała się sztandarowym organem antyreklamy wobec papieskiej wizyty. Źle do tej wizyty ustosunkowała się także "Europa", a lekceważąco największy dziennik litewski "Lietuvos rytas". Również bodaj jeden tylko komentator (architekt Dainius Juozenas w "Naujasis dienovidis") poruszony był spontaniczną - mistyczną nieco - wypowiedzią Jana Pawła II w kościele św. Ducha o jego wewnętrznych związkach z Wilnem" (Kanstantas Lukenas).

A jak przyjęli wizytę papieża Jana Pawła II na Litwie - swego rodaka Polacy z Wilna i Wileńszczyzny?

Proboszcz polskiego kościoła św. Ducha w Wilnie ks. Jan Kasiukiewicz w "Więzi" (12/1993) przedstawia papieża jako pielgrzyma pokoju, pisząc, że przyszedł na Litwę "by bracia w wierze nie stali się wrogami, podzieleni przez odmienne interesy, język, narodowe sztandary, tradycje i gwałtowne namiętności... Zwrócił uwagę na to, że "W czasie spotkania z Polakami w kościele pw. Świętego Ducha Papież przypomniał: "Wasze miasto otrzymało wyraźne powołanie do współistnienia różnych ludzi, różnych języków, różnych kultur i religii. Tak było w przeszłości, tak jest teraz. W szczególności chodzi o współistnienie braterskie chrześcijan, którzy modlą się w różnych językach, którzy czują się dziedzicami różnych, choć po części, a czasem w wielkiej mierze wspólnych tradycji historycznych... Polacy i Litwini są powołani do współpracy, a przede wszystkim do słuchania siebie nawzajem, aby dzięki temu wzrastała w nich jedna wiara, ta sama nadzieja i wszystko jednocząca miłość". - Szkoda, że papież nie powiedział tego także Litwinom, przez co nie uczynił niczego, aby "słowo stało się ciałem". Przecież to oni są dzisiaj panami polskiej Wileńszczyzny i to oni dążą do całkowitego unicestwienia tamtejszych Polaków! Polacy na Wileńszczyźnie odebrali te słowa papieża jako zachętę do zgody na to swoje etniczne unicestwienie dla dobra wiary i Kościoła oraz Litwy. I dlatego pielgrzymka ta wcale nie przybliżyła Litwinów i Polaków.

Dlatego poseł do Parlamentu Republiki Litewskiej (Seimas) z ramienia Związku Polaków na Litwie Artur Płokszto pisze w tymże numerze "Więzi": "Czego oczekujecie od wizyty Papieża?" - na te zadawane wielokrotnie przed wizytą Ojca Świętego pytanie zwykle nie potrafiłem sensownie odpowiedzieć, poza krótkim: Tylko kłopotów. Nie omyliłem się zbytnio. Polaków na Litwie, ogólnie biorąc, wizyta Ojca Świętego rozczarowała. Byli akurat tą częścią społeczeństwa Litwy, która z największą radością i nadzieją oczekiwała na przyjazd Dostojnego Gościa. Spotkanie w kościele św. Ducha na pewno było najcieplejszym epizodem całej podróży Papieża, fragmenty tego wydarzenia w dniach następnych wielokrotnie były pokazywane w różnych programach telewizji litewskiej. Tym większym szokiem dla tysięcy zgromadzonych jak w kościele, tak i na zewnątrz, rodaków były słowa Papieża określające ich nie jako Polaków, lecz Litwinów polskiego pochodzenia. Dla wielu było to równoznaczne z utratą bardzo ważnego punktu oparcia, nieomal rozwianiem ostatniej nadziei.

Można oczywiście znaleźć co najmniej kilka interpretacji użytego przez Ojca Świętego określenia, nie o to jednak w tym przypadku chodzi. Sytuacja Polaków na Litwie nie jest taka prosta, by to czy inne określenie nie było wykorzystywane przez różnego rodzaju polityków najczęściej przeciwko zamieszkałym na Litwie Polakom. Blisko brzmiący termin "spolszczeni Litwini" z lubością był używany przez różnej maści litewskich nacjonalistycznych ideologów jako jeden z elementów teorii, że na Litwie nie ma Polaków, nie są więc potrzebne polskie szkoły, organizacje społeczne, środki masowego przekazu... jednym zaś z podstawowych celów działań Polaków na Litwie było akurat udowodnienie, że jesteśmy, byliśmy i będziemy i że akurat z faktu obecności Polaków na Litwie wynikają zupełnie określone potrzeby i uwarunkowania, z którymi każda litewska władza centralna musi się liczyć. Tak więc prosta na pierwszy rzut oka teza, że na Litwie są Polacy, wymagała tego udowodnienia poprzez przeciwstawienie się nacjonalistycznemu prądowi litewskiej myśli politycznej i stoczenie zaciętej walki, skąd też niekwestionowanym sukcesem ruchu odrodzeniowego Polaków na Litwie jest fakt, że zaistnieli oni jako jeden z elementów kształtujących historię współczesnej niepodległości Litwy. W tym procesie samo określenie własnej narodowej tożsamości nie było procesem prostym, stąd też i ta wyolbrzymiona waga przykładna do takiego typu sformułowań. Termin "Litwini polskiego pochodzenia" został od razu zauważony przez litewskich polityków, zajmujących się stosunkami polsko-litewskimi. Romualdas Ozolas, jeden z poważniejszych i najbardziej wpływowych polityków litewskich, przewodniczący Komisji regionalnej, animującej de facto politykę władz litewskich w stosunku do mniejszości polskiej, zauważył w komentarzu zamieszczonym w największej litewskiej gazecie: "Litewskich Polaków nazwał (Papież - A.P.) Litwinami polskiego pochodzenia, prawidłowo i w zgodzie z prawem akcentując nie tylko integralność mieszkających na Litwie narodów, ale i znaczenie państwowej orientacji kultury. Tym odpowiedział Papież i na próby ponownego rozdmuchania "kwestii polskiej" podejmowane ostatnio przez niektórych polityków oraz na próby litewskich Polaków wyeliminowania ze społecznego i samorządowego życia Litwy Wschodniej Litwinów". Dla innych, mniej wyrafinowanych działaczy wnioski są o wiele prostsze. Partia rządząca dotychczas nie ustosunkowała się do tej kwestii. Wypada to ocenić pozytywnie, tym bardziej, że po wizycie Papieża nasiliła się antypolska kampania w litewskich mass mediach, skierowana głównie przeciwko Armii Krajowej. Litewskie partie prawicowe, będące obecnie w opozycji, wyraźnie wykorzystują "polski temat" do wywierania nacisku na partię rządzącą i zdobywania w ten sposób punktów w codziennej walce politycznej, tym bardziej że od początku swego istnienia siły te wykorzystywały nacjonalizm jako czynnik konsolidujący naród litewski. Sytuacja może się zmienić, gdy do władzy dojdą siły prawicowe... Wówczas to nie wiadomo, czy nie przyjdzie do głowy niektórym decydentom ochota na wyciągnięcie najprostszych i najwygodniejszych dla siebie wniosków z tezy wygłoszonej przez Ojca Świętego, co w ich interpretacji może oznaczać kroki ku ograniczeniu udziału Polaków w życiu społecznym i politycznym republiki, ograniczeniu liczby organizacji społecznych, zahamowaniu rozwoju polskiego szkolnictwa, okrojeniu kompetencji polskich samorządów".

Niestety, wizyta papieża Jana Pawła II - jego wyjątkowo prolitewska postawa podczas jej trwania i bardziej niż chłodna w stosunku do Polaków na Litwie i całkowita znieczulica odnośnie ich codziennych problemów, zachęciły, choć to na pewno nie było intencją Jana Pawła II, władze litewskie do dalszego unicestwiana Polaków na Wileńszczyźnie.

A oto jak zachowanie papieża Jana Pawła II w stosunku do Polaków na Litwie tłumaczy w "Więzi" (12/1993) Litwin - Egidijus Vareikis, członek rady Litewskiej Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej i były doradca ministra spraw zagranicznych: "Stosunki polsko-litewskie na szczeblu międzypaństwowym wciąż są dalekie od prawdziwego dobrosąsiedztwa. Było to chyba największym problemem dla polityki Watykanu, który w żadnym przepadku nie ma zamiaru zajmować jakiegoś zdecydowanego stanowiska w sprawie nieporozumień między dwoma katolickimi narodami. "Słyszałem niejeden raz stwierdzenie, że Papież zrobił dużo ustępstw wobec Litwinów i to zdenerwowało niektórych przedstawicieli mniejszości polskiej na Litwie, jak też niektórych... działaczy politycznych w Polsce. Mam nawet listę czterech czy pięciu błędów politycznych popełnionych rzekomo przez Papieża lub polityków watykańskich... To prawda, że Jan Paweł II częściej posługiwał się polskim językiem na Łotwie niż na Litwie. Jest to zrozumiałe, ponieważ na Łotwie nie ma zadrażnień łotewsko-polskich... Chyba najwięcej kontrowersji wynikało z tego, że Papież nazwał Polonię litewską Litwinami polskiego pochodzenia... Wiem, że Polak na Litwie to nie jest całkiem to samo, co Polak we Francji, ale formalnie to trzeba jakoś uregulować". Co uregulować? Przecież jest sprawą oczywistą, że z punktu widzenia formalnego Polacy na Wileńszczyźnie są obywatelami Litwy. Jednak nazywanie Polaków na Litwie - ludzi, którzy nie tylko uważają się za Polaków, ale muszą na co dzień walczyć o prawo do bycia Polakami Litwinami polskiego pochodzenia to był wieki nietakt wobec nich i tym bardziej bolesny, że uczynił go ich rodak! Vareikis tak usprawiedliwia ten nietakt Jana Pawła II: "Polityka Watykanu była i jest bardzo ostrożna. Ponieważ nie ma prawa do błędu, dlatego stara się subtelnie omijać sprawy kontrowersyjne". No tak, "subtelne" podejście wobec Litwinów, bo Watykan w słusznej czy bardzo często niesłusznej sprawie zawsze popierał silniejszego, a nie prześladowanego (dlatego zawsze potępiał polskie dążenia niepodległościowe w okresie zaborów).

Papież Jan Paweł II wybrał jako intencję modlitw na XXII Światowy Dzień Pokoju 1989, który jest obchodzony w Kościele 1 stycznia każdego roku, temat: "Poszanowanie praw mniejszości warunkiem rozwoju pokoju", który jest jakby naturalnym przedłużeniem intencji modlitw o pokój na świecie z 1988 r.: "Wolność religijna warunkiem pokoju". W związku z tym, że wolności religijnej Polakom na Litwie nie chce zapewnić Kościół litewski, będący na usługach szowinistów litewskich, prawdziwi chrześcijanie uznali, że skandaliczny konflikt między katolikami polskimi a litewskimi powinna nareszcie rozwiązać Stolica Apostolska, wykorzystując powstanie niezależnej Litwy w 1991 r. Dlatego, jak czytamy w dokumencie Związku Ziem Wschodnich RP w Melbourne w Australii pt. "O prawa dla Polaków-katolików w Wilnie" ("Tygodnik Polski" 15.7.1989) po oddaniu administracji arcybiskupstwa wileńskiego w ręce całkowicie litewskie, chociaż w tej diecezji ok. 40-50% praktykujących katolików stanowią Polacy, nadszedł czas, aby Watykan także ugruntował i zagwarantował tak wielkiej masie Polaków-katolików w archidiecezji wileńskiej opiekę duszpasterską w ich języku. Najlepszym rozwiązaniem będzie mianowanie Polaka biskupem sufraganem (pomocniczym) wileńskim (którego otrzymali Litwini pod naciskiem Watykanu w 1940 r.) i zabezpieczenie praw polskich katolików w ramach Kościoła litewskiego, a gdyby tego nie można było zrealizować, wówczas należałoby odseparować katolików polskich od Kościoła litewskiego i mianowanie dla nich administratora apostolskiego z tytułem biskupa, co było już w przeszłości praktykowane przez Stolicę Apostolską. Sugestie te są całkowicie usprawiedliwione i możliwe do zrealizowania, i są warunkiem rozwoju pokoju między Polakami i Litwinami na Litwie, zgodnie z tym co napisał litewski humanista Tomas Venclova: "musimy zdobyć się na przyznanie, że Wilno i Wileńszczyzna były przez wiele stuleci - i pozostaną - co najmniej dwukulturowym. Nie jest to powodem do utyskiwań. Wprost przeciwnie, daje szansę wspólnego wzbogacenia..." ("List otwarty do Litwinów i Polaków na Litwie" "Kultury" Nr 3/1989, Paryż). Również znany i ceniony działacz polski w Wilnie dr Jan Mincewicz, podczas pobytu papieża Jana Pawła II w Białymstoku w 1993 r., zwrócił się do niego z prośbą o mianowanie polskiego biskupa pomocniczego w Wilnie, ale rzekomo polski papież Jan Paweł II chcąc ponownie przypodobać się Litwinom, a właściwie nacjonalistom litewskim, nigdy tego nie uczynił (zmarł w 2005 r.). Z kolei jego następców ta sprawa nic nie obchodziła i nie obchodzi. Bowiem w tradycji Watykanu jest niewtrącanie się w konflikty etniczne między katolikami (zawsze w tych sprawach obmywał ręce jak Piłat), chyba że sprawa dotyczy możnych tego świata. Wtedy zawsze zabierali głos z poparciem dla tego możnego. Zawsze. Tak było np. z papieżem Grzegorze XVI, który zamiast stanąć w obronie prześladowanych Polaków i prześladowanego również Kościoła polskiego, w swojej encyklice "Cum primum" ogłoszonej 9 czerwca 1832 r. potępił polskie powstanie z 1830 r. przeciwko PRAWOSŁAWNEMU cesarzowi Rosji, mające na celu obalenie legalnej władzy i potępił je (według nauki Kościoła "każda władza pochodzi od Boga") i napomniał polskich biskupów oraz duchowieństwo, aby podporządkowali się władzy zaborców oraz aby zachęcali do tego lud (Wikipedia). Dlatego wszelkie skargi kierowane do Watykanu na prześladowane przez biskupów danej grupy etnicznej wędrują zawsze, ale to zawsze do kosza na śmieci. A że każdy biskup odpowiada za swą działalność na terenie powierzonej mu diecezji "tylko przed Bogiem i papieżem", więc de facto staje się udzielnym księciem, na którego, jakby zaistniała taka konieczność, nie ma żadnego kija: bo Bóg za daleko i w ogóle nie bierze udziału w życiu ludzkości (Kościół usprawiedliwia to następująco: Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy", a na tę sprawiedliwość mamy czekać do sądu ostatecznego, czyli "czekaj tatka latka"), a papież w takich sprawach zawsze obmywa ręce, zapominając o Słowie Bożym: "Dobry pasterz dba o owieczki swoje". Biskupi mogą więc dowolnie prześladować podległą im grupę etniczną. Z czego litewscy biskupi wileńscy korzystają pełną garścią. Dla mnie jako Polaka i katolika trudno zaakceptować głuche milczenie Kościoła POLSKIEGO w sprawie prześladowania POLSKICH katolików na Litwie. To milczenie Kościoła polskiego woła o pomstę do nieba!

..........

Badacz Polaków i polskich katolików na Litwie Zdzisław Szuba pisze: "Szczególnie bolesny były przez cały okres powojenny doświadczenia katolickiej ludności polskiej na Wileńszczyźnie. Znosząc wraz z Litwinami prześladowania religii i Kościoła przez władze komunistyczne, doznawała ona równocześnie różnych szykan od samych Litwinów, od litewskich władz kościelnych. Utarła się tam dość powszechna i niczym nieuzasadniona opinia, iż na Litwie nie ma Polaków, a tylko spolonizowani Litwini. Z przejawami lituanizacji spotkać się można na każdym kroku..."... przez administrację kościelną do dziś stosowana była praktyka zmieniania imion i nazwisk Polakom. Świadczą o tym wspomniane tu schematyzmy kościelne oraz wydawana już obecnie na Litwie prasa katolicka. Podczas uroczystości 600-lecia chrztu Litwy w żadnym oficjalnym dokumencie kościelnym czy wypowiedziach duchowieństwa litewskiego nie została nawet wspomniana postać bł. Jadwigi Królowej, symbolizującej wkład Kościoła polskiego w dzieło misji na Litwie... Wymownym wreszcie przykładem braku szukania zbliżenia z naszym krajem przez episkopat litewski może być fakt, że jak dotąd, mimo licznych odwiedzin Polski przez osobistości polityczne tego kraju, nie bawił u nas z wizytą żaden biskup z Litwy... Kard. V. Sladkievicius, arcybiskup metropolita kowieński i obecny przewodniczący Episkopatu Litwy, w wywiadzie dla polskiego dwutygodnika w Wilnie "Nad Wilią" stwierdził niedawno, że taka wizyta biskupa z Litwy źle zostałaby przyjęta przez jego rodaków" ("Katolicy obrządku łacińskiego i Polacy w ZSRR - stan obecny" (w:) "Polacy w Kościele katolickim w ZSRR" KUL, Lublin 1991).

Sprawa prześladowania polskich katolików w Wilnie i na Wileńszczyźnie przez litewski Kościół katolicki dała o sobie znać ze zdwojoną siłą po ogłoszeniu przez lidera Związku Sowieckiego Michaiła Gorbaczowa w 1987 r. tzw. głasnosti, która miała prowadzić "do uzyskania jawności życia publicznego i otwarcia informacyjnego na świat". W wyniku głasnosti przeprowadzono m.in. zniesienie cenzury. Głasnost zapoczątkowała również proces formowania się w Związku Radzieckim społeczeństw obywatelskich. A więc także polskiego społeczeństwa obywatelskiego na Litwie. Tamtejsi Polacy zaczęli domagać się większych praw narodowych na gruncie państwowym i religijnym. Litwini, którymi kierował ogólnonarodowy ruch Sajudis, walczący o te same prawa ani myśleli o przyznaniu tych praw Polakom na Litwie. W Sajudisie w imieniu Kościoła litewskiego, który uważał go za swego ambasadora, antypolskie stanowisko reprezentował ks. Vaclovas Aliulis MIC (Bernardinai.lt 17.2.2020).

Sprawy i troski polskich katolików na Litwie stały się głośne nie tylko na Litwie, ale także w Polsce, głównie w prasie.

Józefa Hennelowa w ukazującym się w Krakowie katolickim "Tygodniku Powszechnym" z 4 grudnia 1988 r. w artykule zatytułowanym "W cieniu Rossy" pisze: "Litewsko-polskie współżycie kształtować będzie w ogromnej mierze także i katolicyzm ... Powinien wszak łączyć. A tymczasem jest właśnie jednym ze źródeł konfliktu".

Sprawą tą zainteresował się Jan Paweł Gawlik, znany eseista, teatrolog, krytyk teatralny, publicysta, dramaturg, pisząc w "Życiu Literackim ("Sprawa Jana Ciechanowicza" Nr 42 1991): "...z perspektywy Wilna pojawiają się cienie nietolerancji... A nas - Polaków i Litwinów - nie stać na konflikty. Łączy nas wspólnota, niesprzeczność interesów. Przyszłość, która się rysuje w ramach wspólnej i wolnej Europy, Europy Ojczyzn, powinna być przyszłością współpracy i tolerancji, rzetelności i prawdy - wszystkich wobec wszystkich. A to, co się w tej sprawie nad Wilią dziś dzieje, nie zawsze ma, niestety, taki charakter. Być może i my nie jesteśmy bez winy. Być może stajemy się uczuleni na sposoby postępowania litewskich władz i litewskiego społeczeństwa, bo lepiej widzi się i czuje przejawy niechęci niż lojalności i dobrej woli z przeciwnej strony. Ale gdy napięcia przenoszą się na miejsca kultów religijnych, gdy prężny litewski Kościół katolicki staje się terenem relacjonowanych tu uczuleń, a wierni zbierają podpisy przeciwko odprawianiu w ich świątyniach nabożeństw w języku polskim, litewska zaś hierarchia lokuje księży-Polaków w parafiach litewskich, księży Litwinów w parafiach polskich, a będący zawsze bastionem polskości polski Kościół katolicki na Litwie przeżywa wraz z wiernymi swoje trudne dni, to nie jest to dobrze i nie powinniśmy udawać, że nic się nie dzieje".

Natomiast Jerzy T. Zalesiak pisze: "...Kościół litewski zszedł na pozycje narodowe, gdy tymczasem Polacy wileńscy tradycyjnie przywiązani są do Kościoła Powszechnego. Na co dzień płacą oni bardzo wysoką cenę za to... Na Litwie nie dosłyszano głosu Papieża Jana Pawła II w Orędziu "Poszanowanie mniejszości warunkiem pokoju" z 8 grudnia 1988 r. i nie podjęto dzieła naprawy: szanowanie wolności religijnej jednostek w ich życiu zbiorowym, nieskrępowanego sprawowania kultu wiary, stworzenia warunków do religijnego wykształcenia. Dzisiaj jest więcej niż pewne, że ponad trzystutysięczna polska społeczność na Wileńszczyźnie nie może oczekiwać od hierarchii Kościoła litewskiego rozwiązania jej najbardziej żywotnych potrzeb religijnych" ("Język liturgii - tylko część problemu" "Słowo. Dziennik Katolicki" 20.3.1995).

Jeszcze bardziej na temat prześladowania polskich katolików przez litewskich biskupów wileńskich, którzy jednocześnie ośmielają się krytykować przedwojennego polskiego arcybiskupa wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego za rzekome prześladowanie litewskich katolików na Wileńszczyźnie (czynił to np. abp Julionas Stepanovicius, który w ten sposób usprawiedliwiał wykluczenie mszy polskich w katedrze i kościele św. Kazimierza) pisały i piszą polskie gazety wydawane na Litwie. Np. Jeremi Sidorkiewicz w polskim "Kurierze Wileńskim" z 23 marca 2011 r. pisze: "Dzisiejsi litewscy hierarchowie kościelni również nie raz pokazali niechętne Polakom oblicze". I dodaje "Polacy nie powinni jednak biernie poddawać się dyktatowi nacjonalistów w sutannach. Warto pisać zbiorowe petycje z żądaniem nabożeństw w języku polskim nawet do (papieża) Benedykta XVI. Jest to sprawa honoru i godności ludzkiej. Kto nie szanuje siebie samego, szanowany przez innych nie będzie".

Nie sposób w tym rozdziale przedstawić wszystkie krzywdy jakie spotkały i spotykają polskich katolików na Litwie.

Dlatego, że wszyscy papieże od 1918 r. nie przejmowali się i nie przejmują losem polskich katolików na Litwie, więc po wytępieniu polskich katolików na Litwie Kowieńskiej, obecnie do wytępienia Polaków-katolików w Wilnie i na Wileńszczyźnie, które to miasto i ziemię sprezentował Litwinom Stalin po napadzie na Polskę we wrześniu 1939 r., to według nich to zbożne dzieło prowadzili i prowadzą litewscy arcybiskupi-metropolici Wilna: Julijonas Steponavičius 1989-91, Audrys Bačkis 1991-2013 i obecnie Gintaras Grušas - skrajni nacjonaliści litewscy wrogo ustosunkowani do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie na terenie arcybiskupstwa wileńskiego. Jak już pisałem, Steponavičius zaraz po odzyskaniu katedry wileńskiej uczynił z niej - tej wielowiekowej arcypolskiej świątyni będącej pod patronatem patrona Polski - św. Stanisława i z grobami królów i królowych Polski oraz królewicza św. Kazimierza, także patrona Polski, wzniesioną w obecnym kształcie przez polskich architektów Wawrzyńca Gucewicza i Michała Szulca, w której w głównym ołtarzu jest ciągle obraz "Zamordowanie św. Stanisława przez Bolesława Śmiałego" polskiego malarza Franciszka Smuglewicza, którą cały naród polski po wielkiej powodzi w 1931 r. uratował przed niechybnym zawaleniem się (Marian Kałuski "Polskie Wilno 1919 - 1939" Toruń 2019) LITEWSKĄ świątynią narodową, tym samym zamkniętą dla polskich katolików w Wilnie; msze odprawiane są wyłącznie po litewsku. Usunięto ze świątyni prawie wszystkie pamiątki polskie, m.in. zamurowano nagrobek przedwojennego arcybiskupa wileńskiego Jana Cieplaka, m.in. męczennika więzień sowieckich oraz usunięto tablicę upamiętniającą króla Władysława Jagiełłę - pierwszego budowniczego katedry wileńskiej! (M. Kosman "Orzeł i Pogoń"), a prochy biskupa Władysława Bandurskiego - honorowego kapelana Legionów Polskich i biskupa polowego Wojska Polskiego w 1996 r., czyli za abpa Bačkisa, wypędzono do Warszawy. W świątyni bożej Litwini umieścili natomiast bardzo brzydko namalowane portrety nacjonalistów litewskich (widziałem te kicze podczas pobytu w Wilnie w 2002 r.). Fakt uczynienia z katedry wileńskiej chramu litewskiego na poły pogańskiego tak skomentował znany poeta i pisarz litewski Tomas Venclova w swym "Liście otwartym do Litwinów i Polaków na Litwie", zamieszczonym w paryskiej "Kulturze" (Nr 3/1989): "Przerażają mnie ludzie, którzy sprzeciwiają się dopuszczeniu mszy polskiej w katedrze wileńskiej, ostatnio zwróconej wierzącym w wyniku presji całej ludności kraju. Mówi się o "świątyni narodowej", gdzie powinien brzmieć wyłącznie język litewski. Jest to rzeczą skandaliczną, bo samo pojęcie świątyni "narodowej" jest niechrześcijańskie, przeciwne idei braterstwa oraz wspólnego przyznawania się do wartości ponadnarodowych, uniwersalnych... (Kościół polski dopuścił język litewski do prokatedry w Sejnach). Czy musimy teraz odwdzięczać się za ten gest Kościoła polskiego gestem wyraźnie wrogim?... Postawa ciągłego prowokowania Polaków jest bezpłodna, destruktywna i niebezpieczna". Napisała to Litwin i osoba świecka. Tymczasem Watykan idąc na rękę nacjonalistom litewskim zaakceptował uczynienie z katedry wileńskiej chramu litewskiego. Natomiast biskupi polscy w tej sprawie skulili ogon pod siebie.

Z kolei abp Bačkis uczynił z katedry wileńskiej chram bożka nacjonalizmu litewskiego. Tym bożkiem dla nacjonalistów litewskich jest współtwórca niepodległości Jonas Basanavičius (zm. 1927), który był zaciekłym polonofobem. To on pierwszy powiedział jakże kłamliwe słowa: "Każdy, kto zna się na przeszłości Litwy, wie, że w szeregu wrogów narodu litewskiego Polacy zajmują pierwsze miejsce" i nawoływał do "przerobienia Kościoła (na Litwie) w litewski narodowy, który będzie lekiem na przeklętą polonizację". Poza tym był raczej ateistą czy osobą daleką od praktykowania wiary katolickiej. Tymczasem w katedrze wileńskiej ustawiono na widocznym miejscu jego popiersie i to w rozmiarach większych od figury jakiegokolwiek świętego, a nawet i Chrystusa. Pomnik człowieka nic nie mającego wspólnego z wiarą i z miłością do bliźniego, a wręcz przeciwnie, pałającego ogniem nienawiści do drugiego człowieka, do Polaków (Zbigniew Siemienowicz "Błądząca Pogoń - relacje polsko-litewskie" Kurier Wileński 10.9.2010). Bowiem w Kościele katolickim jest tak, że ordynariusz diecezji jest "panem życia i śmierci" - może robić co mu się rzewnie podoba i wara innym do tego, co samo w sobie jest skandalem, a przede wszystkim niechrześcijańskie. A jeśli ktoś widzi zło w Kościele, to nie ma prawa milczeć. Jeśli milczy, to bierze na swoje sumienie grzechy upadłego biskupa! Bowiem taki biskup przestaje być nie tylko następcą Apostołów, ale również chrześcijaninem!

W pierwszej części mojej książki pt. "Litwa Kowieńska" - tam była Polska" (Toruń 2021) pisałem obszernie o tym, że przed I wojną światową duchowieństwo litewskie, a w okresie międzywojennym Kościół litewski na równi z nacjonalistami był największym wrogiem Polaków i języka polskiego. W okresie międzywojennym biskupi litewscy nie tylko zlikwidowali w prawie stu procentach odprawianie polskich mszy św. w kościołach na Litwie, ale także w ogóle usunęli język polski z kościołów, zabraniając na przykład słuchania spowiedzi w języku polskim, nawet w przypadku osób starszych, które nie miały okazji nauczyć się języka litewskiego, a w późniejszym wieku nie były w stanie opanować bardzo trudnego języka litewskiego. Przez 22 lata (1991-2013) arcybiskup wileński Audrys Bačkis nie chciał i nie nauczył się dobrze języka polskiego (najzabawniejsze jest to, że nacjonaliści litewscy, którzy są największymi wrogami Polski i języka polskiego, uczą się i znają język polski, jak np. Polakożerca numer 1 Vytautas Landsbergis), chociaż prawie połowę ludzi uczęszczających do kościoła stanowili i zapewne nadal stanowią Polscy (litewski portal internetowy "Delfi" w kwietniu 2010 r. podał, że według przeprowadzonych badać zaledwie 16% Litwinów zadeklarowało chodzenie do kościoła) z nienawiści do połowy swoich "owieczek". Abp Bačkis idąc w ślady przedwojennych biskupów litewskich postanowił wyrugować język polski z kościołów na terenie arcybiskupstwa wileńskiego. I cały czas wytrwale do tego dążył.

W zachowaniu czy podtrzymywaniu polskości wśród Polaków poza granicami dzisiejszej Polski ważną rolę odgrywał i odgrywa język polski. Wspólnoty polskie pozbawione polskiego duszpasterza i polskich nabożeństw wynaradawiają się już w drugim pokoleniu. Zdają sobie sprawę z tego litewscy biskupi wileńscy i całą garścią - bez żadnych skrupułów wykorzystywali i wykorzystują to w walce z polskim katolicyzmem na terenie arcybiskupstwa. Od czasów sowieckich likwidują polskie nabożeństwa. Zmarłych księży polskich zastępują proboszczami litewskimi, chociaż na etnicznej Litwie występuje drastyczny brak księży. Według artykułu Petrasa Gaucasa pt. "Język liturgii w kościołach archidiecezji wileńskiej" ("Lietuvos Aidas" 6.1.1995) w 1994 r. na 100 czynnych w Wilnie i na terenie diecezji wileńskiej kościołów, w 32 nabożeństwa były odprawiane po polsku, w 29 po litewsku, w 38 po litewsku i po polsku. Autor artykułu przyznaje, że w grupie kościołów dwujęzycznych są takie, w których Litwini stanowią zaledwie 7% ogółu parafian. Jednak należąc do grupy katolików panującego narodu mają zabezpieczone nabożeństwa w ojczystym języku, czego nie można powiedzieć o parafiach z nabożeństwami tylko litewskimi, chociaż Polacy często stanowią w nich dużo, dużo więcej niż 7% wiernych. W parafiach dwujęzycznych ewangelia jest czytana po litewsku, zaś kazania wygłaszane są po litewsku i polsku, z tym, że księża litewscy posługują się często językiem rzekomo polskim, całkowicie niezrozumiałym przez Polaków (Aleksander Dawidowicz "W sprawie Polaków na Wileńszczyźnie" "Nowy Świat", Warszawa 25-26.7.1992). W praktyce jednak, jak zaznacza Gaucas język liturgii należy od księdza. Gdy ksiądz ma przypisane dwie czy trzy parafie, to wówczas nie ma czasu na dwujęzyczną liturgię i msze odprawiane są po litewsku, co wykorzystują księża litewscy, którzy z reguły pracują w takich parafiach. Księża ci w wielu wypadkach prowadzą głównie działalność nie duszpasterską, ale polityczną, skierowaną na lituanizację społeczności polskiej, głównie polskich dzieci" (A. Dawidowicz). Czasami przy komunikowaniu wiernych posługuje księdzu litewskiemu ministrant trzymający chorągiewkę o barwach narodowych Litwy. Poza tym księża litewscy w księdze metrykalnej wpisują imię chrzczonego dziecka polskiego nie po polsku tylko po litewsku (Jerzy T. Zalesiak "Język liturgii - to tylko część problemu" "Słowo. Dziennik Katolicki" 20.3.1995). Gorzej, w Druskiennikach, Marcinkańcach, Olanach, Ignalinie, Rymszanach, Duksztach i kilkunastu innych parafiach, w których Polacy stanowią duży odsetek wiernych, nie mają oni możliwości modlenia się w tych kościołach po polsku. Działacz społeczności polskiej w Wilnie i na Wileńszczyźnie i w latach 1992-96 poseł na Sejm litewski Zbigniew Siemienowicz w "Kurierze Wileńskim" ("Błądząca Pogoń - relacje polsko-litewskie" 10.9.2010) pisze, że niektórzy księża litewscy potrafią zwalczać nawet polskie słowo w kościele: "W wielu kościołach zaniechano nie tylko kazań polskich, ale nawet odczytywania po polsku polskiej ewangelii". Carskie ogłoszenie w ówczesnym Wilnie, które ostrzegało Polaków: "Goworit polskij wospreszczaetsia" (mówienie po polsku zabronione) odżyło na dzisiejszej Litwie - w państwie niby demokratycznym i tolerancyjnym oraz katolickim, należącym z polską pomocą do Unii Europejskiej i NATO. Na odbytym w dniach 6-8 maja 2016 r. Narodowym Kongresie Miłosierdzia w Wilnie, 90 tys. Polaków mieszkających w Wilnie, "nie miało okazji usłyszeć języka ojczystego w modlitwach ogólnych... Polskie środowisko znów się czuje pokrzywdzone, ponieważ po raz kolejny to, co jest polskie, jest traktowane po macoszemu" - pisze w "Tygodniku Wileńszczyzny" Teresa Worobiej i dodaje (Bowiem litewscy) "organizatorzy nie zatroszczyli się o to, żeby chociaż cząstkę koronki do Bożego Miłosierdzia, którą modlono się w sobotę na Placu Katedralnym podczas nabożeństwa pokutnego, odmówić w języku polskim, przecież w diecezji wileńskiej sporo wiernych jest polskojęzycznych. Tym bardziej, że jest to język, w którym Jezus ją podyktował św. Faustynie. Mimo że Kongres Miłosierdzia odbywał się na poziomie ogólnokrajowym, to wiernym, przybyłym ze Żmudzi, czy Kowieńszczyzny, chyba nie przeszkadzałoby kilka słów wypowiedzianych w języku polskim" ("Tygodnik Wileńszczyzny", "Kresy.pl., "L24.lt 6.8.2016). W 1994 r. wśród ok. 250 tys. katolików polskich pracowało zaledwie 24 księży polskich, w tym wielu w podeszłym wieku. Bowiem w okresie sowieckim do jedynego seminarium duchownego na Litwie - w Kownie przyjmowano bardzo niewielu polskich kandydatów do kapłaństwa. W pierwszych latach po odzyskaniu przez Litwę niepodległości było jeszcze gorzej. W 1989/90 roku nie przyjęto do seminarium ani jednego z 6 polskich kandydatów (Piotr Błaszczykowski "Epopeja Polaków Ziemi Wileńskiej" Gdańsk 1990).

W Polsce od 1932 r. istnieje Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej - chrystusowcy, czyli rzymskokatolickie zgromadzenie zakonne, którego celem jest apostolstwo poprzez pracę duszpasterską na rzecz Polaków mieszkających poza granicami kraju. Chrystusowcy prowadzą duszpasterstwo wśród Polaków w kilkudziesięciu krajach, w tam w dalekiej Australii, gdzie mieszkam. Mogliby pracować także wśród polskich katolików na Litwie, jednak biskupi litewscy nie wyrażają na to zgody, gdyż księża z Polski byliby psychicznie od nich niezależni i ocalali by polskość, którą oni chcą koniecznie zniszczyć (P. Błaszczykowski). W takiej sytuacji księża z Polski udawali się na wyjazd na Wileńszczyznę na wakacje, aby móc odprawiać polskie nabożeństwa w tamtejszych parafiach pełnych Polaków. Nieliczni księża polscy uzyskali zgodę na pracę duszpasterską na Wileńszczyźnie. Wśród nich był m.in. ks. Dariusz Stańczyk. Przybył na Wileńszczyznę w 1991 r. i pracował w parafiach w Kalwarii Wileńskiej, Taboryszkach i Szumsku. Był dobrym kapłanem, ale także zasłużonym działaczem społecznym i obrońcą polskości. Nie podobało się to arcybiskupowi Bačkisowi, który go odwołał 10 lipca 1996 r. ze stanowiska proboszcza czysto polskiej parafii szumskiej. Wywołało to głośny sprzeciw parafian i w ogóle Polaków na Wileńszczyźnie oraz w Polsce. Biskup radomski Edward Materski (który urodził się w Wilnie) w oświadczeniu wydrukowanym w katolickim dzienniku "Słowo" napisał, że nie odwołuje z Litwy żadnego z księży radomskich, w tym księdza Dariusza Stańczyka. Działacze polscy na Wileńszczyźnie zwrócili się z prośbą o pomoc do Nuncjusza Apostolskiego na Litwie i nawet niedawny i znany ze swej pro litewskości ambasador RP w Wilnie Widacki poparł akcję na rzecz zatrzymania na Litwie ks. Stańczyka. Protestowała prasa polska na Litwie, m.in. "Nasza Gazeta". Abpa Bačkis został zmuszony do zmiany swej decyzji. Ksiądz Dariusz Stańczyk pracował następnie w parafii św. Siostry Faustyny na Antokolu (Wilno). Całym sercem wspierał i pomagał Polakom na Wileńszczyźnie. Inicjował i prowadził budowę wielu obiektów sakralnych (wcześniej w Polsce był współbudowniczym Bazyliki - sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej w Skarżysku-Kamiennej - kopia Ostrej Bramy w Wilnie), z jego inicjatywy powstał pierwszy na Litwie pomnik Jana Pawła II w Kowalczukach, gdzie także wybudował nowy kościół. Był gorliwym obrońcą i ambasadorem kultu Bożego Miłosierdzia na Litwie oraz miejsca objawień na Antokolu w Wilnie, gdzie znajduje się klasztor św. Faustyny Kowalskiej. W 2003 r. został Polakiem Roku na Litwie i otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Rejonu Wileńskiego. W 2016 r. został odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wybitne zasługi w krzewieniu polskiej kultury i tradycji narodowych oraz za działalność na rzecz polskich mniejszości narodowych (Urszula Gąssowska "Wileńskie racje i żale" "Myśl Polska o Kresach" Nr 9 1996). Ksiądz Dariusz Stańczyk był komendantem Wileńskiego Hufca Maryi im. Pani Ostrobramskiej. Przed 150-tą rocznicą wybuchu Powstania Styczniowego 1863 r. władze litewskie głośno zachęcały do uczczenia tej rocznicy, jednak w żaden sposób zainteresowanym środowiskom nie okazały wsparcia. Przeciwnie, kiedy Wileński Hufca Maryi im. Pani Ostrobramskiej 22 stycznia br. 2013 r., akurat w dzień wybuchu powstania, poprowadził w ulicami Wilna Marsz Wolności dla uczczenia tej rocznicy, który zakończono mszą św. na Górze Trzykrzyskiej, celebrowaną przez komendanta Hufca, ks. Dariusza Stańczyka, władze miejskie postanowiły go ukarać. Harcerzy nie było stać na zapłacenie aż 2500 litów (kilkaset dolarów) za prawo do "Parady Wolności", a tym bardziej do zapłacenia 200 000 litów za obsługę i ochronę parady. Kilka dni wcześniej samorząd wileński wydał zezwolenie na zorganizowanie w Wilnie przez "ludzi inaczej się zachowujących w sferze seksu" parady równości "Za równość" ("Už lygybę"). W tym wypadku koszty obsługi i ochrony parady zostały pokryte z kieszeni podatnika. Ksiądz Stańczyk, dostrzegając w tym ogromną niesprawiedliwość (również wobec młodzieży i wartości chrześcijańskich), uznał, że tym razem przeciwstawi się literze prawa, za co został pociągnięty do odpowiedzialności karnej (youtube "Rozprawa księdza D. Stańczyka" www.wilnoteka.lt 21.2.2013). Prześladowany przez Litwinów ks. Stańczyk po 25 latach pracy wśród Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie opuścił czy raczej został zmuszony do opuszczenia Litwy.

Poza katedrą wileńską polskich nabożeństw nie dopuszcza się także do tak bardzo polskich historycznie trzech innych kościołach wileńskich: w zwróconym przez litewskie władze komunistyczne katolikom kościele św. Kazimierza (bastionu polskich jezuitów na Litwie), św. Anny i św. Jana (uniwersytecki, świątynia pełna polskich pamiątek narodowych miała charakter polskiego panteonu narodowego i służyła podtrzymywaniu polskich uczuć patriotycznych w mieście znajdującym się pod zaborem rosyjskim) i tak jest po dziś dzień. W kościele św. Kazimierza postanowiono obok mszy litewskich odprawiać także msze w języku rosyjskim. W tej sprawie wypowiedział się znany wówczas działacz Polaków na Wileńszczyźnie Jan Ciechanowicz z Polskiej Partii Praw Człowieka w jej oficjalnym oświadczeniu zatytułowanym "Bez języka polskiego", w którym czytamy m.in.: "...Na fali gorbaczowskiej pierestrojki wiernym w roku 1989 udało się Kościół św. Kazimierza odzyskać i po gruntownym remoncie w 1991 r. zaczął on ponownie pełnić sobie właściwe funkcje. Ale tylko część (litewska) tych, którzy walczyli o zwrot świątyni Bożej, cieszy się dziś z odniesionego zwycięstwa; inna (polska) została w sposób poniżający godność ludzką tej możliwości pozbawioną. Postępowanie takie równoznaczne jest z umieszczeniem na bramie kościoła tabliczek: "Tolko dla Russkich" oraz "Tik Lietuvimas". Nawet w kościele, podobnie jak i w oświacie i innych sferach, szowiniści litewscy preferują Rosjan i dyskryminują Polaków. Pod adresem więc litewskiego Kościoła katolickiego wypada złożyć gratulacje z powodu "godnej" kontynuacji zarówno nazistowskiej, jak i neobolszewickiej tradycji: podobnie jak w ciągu dziesięcioleci funkcjonowania Muzeum Ateizmu Litewskiej SRR (w kościele św. Kazimierza) kierowali i pracowali w nim wyłącznie Litwini, Żydzi i Rosjanie, także i dziś wstęp do skradzionej Polakom świątyni mają zagwarantowany tylko te "wybrane" narody, ci zaś, którzy kościół św. Kazimierza wznieśli i ozdobili, nie są puszczani w jego progi. Wydaje się wszelako, że w postępowaniu takim więcej jest pogańskiej nienawiści co do polskości i prowincjonalnego szowinizmu niż chrześcijańskiego uniwersalizmu i europejskości, które powinny cechować duchownych katolickich".

Prawie sto tysięcy Polaków w Wilnie ma do swojej wyłącznej dyspozycji tylko jeden kościół - św. Ducha, a do większości parafii na Wileńszczyźnie biskupi litewscy kierują księży litewskich, często nacjonalistów, którzy, jak np. proboszczowie w Dziewieniszkach i Oranach usunęli pomniki polskie z dziedzińców kościelnych. W Oranach dokonał tego mianowany przez abp Bačkisa w 2004 r. na stanowisko proboszcza jego kolega, znany litewski szowinista, ksiądz Valentinas Virvičius. Przystąpił tu od razu do robienia antypolskich porządków: zburzył 4-metrowy pomnik-kolumnę upamiętniający polskich żołnierzy poległych w latach 1919-1923, który stał na dziedzińcu kościoła. Ten ponoć katolicki kapłan - sługa Chrystusa, "kochający" każdego bliźniego 16 lutego 2010 r. popełnił samobójstwo. Pomimo tego, że samobójstwo w katolicyzmie jest uznawane za grzech śmiertelny, który skazuje samobójcę na wieczne potępienie, orański proboszcz został pochowany ze wszystkimi honorami katolickimi, a w uroczystościach pożegnalnych wziął udział sam arcybiskup wileński, kardynał Audrys Bačkis ("Kurier Wileński" 19.2.2010). Przecież kardynał musiał podziękować za pracę dobremu polakożercy.

Jak już wspomniałem, w 2005 r. doszło do ostrego konfliktu między polskimi katolikami w Wilnie, a arcybiskupem Audrysem Backisem, który w sposób wyjątkowo brutalny nakazał wynieść z polskiego kościoła św. Ducha znany dzisiaj na całym świecie (dosłownie: w swoich wędrówkach po świecie widziałem ten obraz w wielu kościołach w wielu państwach; jest on także w wielu kościołach australijskich) obraz Jezu Ufam Tobie, namalowany w 1934 r. przez polskiego malarza Eugeniusza Kazimirowskiego według wskazówek przebywającej wówczas w klasztorze wileńskim świętej Faustyny Kowalskiej, usuwając z niego jednocześnie polski napis Jezu Ufam Tobie. Obraz został umieszczony w innym kościele, aby nie był utożsamiany z polskim katolicyzmem ("Polakom ukradziono obraz" "Goniec" 30.9. - 6.10.2005, Kanada).

W 2009 r. Wileńska Kuria Arcybiskupia odrzuciła prośbę Społecznego Komitetu Uczczenia Pamięci Józefa Mackiewicza o umieszczenie pamiątkowej tablicy na budynku należącym obecnie do niej, a w którym w okresie międzywojennym mieściła się redakcja redagowanego przez jego brata - Stanisława Cat-Mackiewicza "Słowa", jednego z najważniejszych - opiniotwórczych dzienników polskich. Komitet wyraził ubolewanie podstawą Kurii Arcybiskupiej. Swoją inicjatywą chciał bowiem dołożyć cegiełkę do polsko-litewskiego pojednania. W jego uzasadnieniu pisał m.in.: "Uważamy, że wmurowanie w Wilnie tablicy utrwalającej pamięć postaci Józefa Mackiewicza i jego starszego brata Stanisława będzie służyło w przyszłości przyjaznej koegzystencji naszych narodów oraz stanowiło cenną pamiątkę historyczną dla wielu Polaków i Litwinów, niezależnie od ich miejsca zamieszkania" ("Kurier Wileński"; Kresy.pl 2.10.2009).

W 2018 r. polskim kościele w Turgielach na Litwie doszło do szokującego incydentu. Grupa litewskich aktorów przebranych za księży wtargnęła do świątyni zakłócając mszę św. Proponowali alternatywny litewski sposób wiary. Cel był tylko jeden - zadrwić z uczuć religijnych zgromadzonych Polaków (przecież mogli swoje przedstawienie cyrkowe odbyć w kościele litewskim)" (PAP, Polsat News, wPolityce 16.8.2018). Do sieci trafiło wideo dokumentujące prowokację. Jak podkreśla redakcja strony "Wileński Pegaz z uśmiechem i smutkiem" na Facebooku, to już kolejny przypadek atakowania modlących się w kościołach Polaków przez Litwinów. "Wileński Pegaz" zauważa dalej: "Takie rzeczy są możliwe tylko w polskich kościołach na Litwie, bo kiedy Polacy z Litwy zwracają się o pomoc do prezydenta i premiera Polski, Polska milczy i tylko polski MSZ tłumaczy, że prześladowania Polaków nie zmienią stosunków Polski i Litwy, że wszystkie prześladowania Polaków i polskości na Litwie to wewnętrzna sprawa Litwy... i Polski to nie dotyczy, i dodaje: podnoszenie kwestii Polaków na Litwie może stanowić istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, co jest zgodne z doktryną opracowaną przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Władze zamieszkałego przez Polaków rejonu solecznickiego, na terenie, którego znajdują się Turgiele, są oburzone zachowaniem litewskich aktorów. Twierdzą, że naruszona została konstytucja i prawo wolności religijnej. Zgodnie z kodeksem karnym aktorom grozi kara w postaci prac publicznych, grzywna bądź kara pozbawienia wolności. Turgielanie oczekują nie tylko działań policji, ale także reakcji litewskich władz kościelnych i państwowych. Jak informuje w czwartek polski portal wilnoteka.lt, będąca w rękach tylko Litwinów kuria wileńska odmówiła komentowania incydentu w Turgielach. Rzeczniczka kurii Santa Kanczyte oświadczyła, że "nie ma tu nic do komentowania i nie warto lać wody na młyn tej reklamy". "Nie jest to jakieś ważne wydarzenie" dodała". A teraz pomyślmy sobie co by było, gdyby grupa polskich aktorów dokonała profanacji w kościele litewskim w Puńsku koło Sejn. Rząd i Kościół litewski darli by się na cały świat o nietolerancji Polaków. Tymczasem polski rząd i Kościół zamknęli gębę na kłódkę w sprawie profanacji polskiego kościoła w Turgielach na Litwie. No bo przecież tak polski rząd jak i Kościół nie mogą się wtrącać w wewnętrzne sprawy litewskie. Jak oni chcą prześladować czy mordować Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie - to proszę bardzo, to nie nasza sprawa. - Tacy ludzie rządzą od 1989 r. Polską i polskim Kościołem.

Cmentarz na Rossie, na którym spoczywa setki wybitnych wilnian, jest zaniedbywany przez litewskie władze państwowe i Wilna, gdyż nie jest to cmentarz litewski, a tylko polski. To panteon polskości Wilna i czwarty polski panteon narodowy (nie ma natomiast panteonu litewskiego w Wilnie!). Podobnie jest z Ostrą Bramą w Wilnie, w której znajduje się cudowny obraz MB Ostrobramskiej. To także całkowicie polska pamiątka - polskiego katolicyzmu i dlatego Litwini i arcybiskup Wilna Audrys Bačkis, znany z szowinizmu litewskiego i antypolskiej postawy nie troszczył się o Ostrą Bramę, a jedynie o to jak zniszczyć jej polski charakter. Na jego polecenie przystąpiono więc do jej "remontu", który okazał się zwykłym wandalizmem i antypolską hucpą. Departament Ochrony Zabytków przy Ministerstwie Kultury Litwy określił dokonany remont w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej "przerażającym wandalizmem" i zażądał wstrzymania dalszych prac ("Rzeczpospolita" 25.2.2010). Zaplanowano m.in. przebudowę samej kaplicy i cofnięcie o około 3-4 metrów w głąb Cudownego Obrazu. Taka ingerencja spowodowałaby bowiem, że po ponad 400 latach Cudowny Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej zniknąłby z oczu wiernych modlących się z ulicy. A wierni ci to głównie Polacy, co rzuca się w oczy mieszkańcom Wilna i turystom, co drażni szowinistów litewskich. Z "Naszego Dziennika" (1.3.2010) dowiadujemy się, że po "remoncie" z kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej zginęła część wotów składanych od setek lat przez polskich pielgrzymów. Poza tym przesuwając obraz w głąb kaplicy arcybiskup Bačkis zaplanował zlikwidowanie skarbca, w którym od wieków przechowywane się cenne wota - polskie wota, które są polskimi pamiątkami narodowymi. Litwini weszli w posiadanie POLSKIEGO w całym tego słowa znaczeniu Wilna w 1939 r. Sprezentował im miasto Józef Stalin po wspólnym z Hitlerem podboju Polski we wrześniu 1939 r. Litwini i Kościół litewski przywłaszczyli sobie wszystko w mieście co należało PRAWNIE do Polaków. W tym także Ostrą Bramę i jej polskie pamiątki. Jeśli Litwini chcą te pamiątki jak prawdziwi barbarzyńcy zniszczyć, to tak rząd jak i Kościół polski powinny energicznie zażądać przekazania Kościołowi polskiemu tych pamiątek. To jest psim obowiązkiem polskiego rządu i polskiego Kościoła! Te polskie pamiątki narodowe powinny znaleźć się w Polsce!

I jeszcze jedna sprawa. Arcybiskupem Wilna od 2013 r. jest Gintaras Linas Grušas, który ma do pomocy aż dwóch biskupów pomocniczych, chociaż arcybiskupstwo wileńskie jest raczej średniej wielkości (ma tylko 95 parafii i tylko 171 księży): Arunasa Poniškaitisa (od 2010 r.) i Dariusa Trijonisa (od 2017 r.). Oczywiście cała ta nieświęta trójca to Litwini - nacjonaliści litewscy. Tymczasem w arcybiskupstwie wileńskim około 40% katolików to Polacy. Jak już pisałem i o czym mówili inni, sprawiedliwie by było, aby jeden z biskupów pomocniczych był Polakiem, który dbałby o interesy polskich katolików w archidiecezji wileńskiej. Zaistniała taka sytuacja w 2020 r., która powinna zadowolić i Polaków, i Litwinów. Dobrym kandydatem na sufragana wileńskiego i opiekuna polskich katolików na terenie archidiecezji wileńskiej był Algirdas Jurevičius (ur. 1972), litewski duchowny katolicki, od 2004 r. wikariusz generalny diecezji koszedarskiej. Jego matka, Helena, była/jest Polką i nauczyła go języka polskiego, a podczas studiów teologicznych we Frankfurcie (Niemcy) w latach 1998-2001 pomagał w polskim duszpasterstwie w kościele St. Laurentius (św. Wawrzyńca) w Bad Soden i okolicy (Internet: Polska Misja Katolicka w Hanau - Fulda). Był więc dobrym kandydatem na biskupa pomocniczego w Wilnie (Litwin, matka Polka, znajomość języka polskiego), ale nacjonalistyczni biskupi litewscy na to się nie zgodzili - bo Wilno musi być "Tik Lietuvimas", czyli tylko dla Litwinów, Watykan im ulega, a Kościół polski ma gdzieś tę sprawę. A ja się pytam: gdzie w tym wszystkim jest chrześcijaństwo? Papież Franciszek mianował go w 2020 r. biskupem telszewskim (Żmudź), czyli z dala od Polaków. Trudno się więc dziwić temu, że coraz więcej katolików na świecie - miliony każdego roku! - przestaje uważać Kościół katolicki za chrześcijański, a tym bardziej za święty i przechodzi do sekt, których liczba członków rośnie jak na drożdżach.

Bezczelność i antypolskość Kościoła litewskiego jest bezgraniczna. Jest faktem historycznym i dobrze udokumentowanym, że Litwini, czyli litewscy katolicy z błogosławieństwem kleru litewskiego (!) brali udział w zagładzie Żydów (oraz Polaków) podczas niemieckiej okupacji Litwy Kowieńskiej oraz Wilna i Wileńszczyzny (Żydzi tutejsi mieli obywatelstwo polskie i część z nich uważała się za Polaków). Razem z Niemcami zamordowali 250 000 tamtejszych Żydów. Tymczasem jak podaje "Kronika Sejmowa" (Styczeń 2020, str. 125) "Litewski poseł partii rządzącej Arunas Gumuliauskas przygotowuje rezolucję, w której ma się pojawić zapis, że ani Litwa, ani naród litewski nie uczestniczył w Holocauście..." (bo naród litewski jest bez żadnej skazy, a kłamanie w żywe oczy to jest przecież litewska specjalność!). Z kolei z internetowej angielskiej Wikipedii dowiadujemy się (Wikipedia litewska i polska ten fakt ukrywają przed Polakami), że biskupi litewscy Teofilius Matulionis and Vincentas Borisevičius w 1990 r. rozpoczęli w Watykanie starania o kanonizację biskupa Mečislovasa Reinysa, jednego z największych litewskich polakożerców XX wieku, który bez wątpienia miał polską krew na swych rękach, w tym szeregu księży polskich! (sprawy te omawia szczegółowo ks. Tadeusz Krahel w serii artykułów opublikowanych w 2007 r. na łamach wydawanego w Białymstoku miesięcznika "W Służbie Miłosierdzia" oraz Marian Kałuski w I tomie "Spraw kresowych - bez cenzury" Toruń 2017, str. 536-586).

Podobnych przykładów można by było podawać w nieskończoność. Są one zarejestrowane w czasopismach polskich wydawanych w Wilnie.

Najwymowniejszym dokumentem mówiącym o tym jak Kościół litewski tępi polski katolicyzm w archidiecezji wileńskiej jest wysłany w czerwcu 2005 r. do arcybiskupa wileńskiego A.J. Bačkisa przez polskich katolików w Wilnie "List otwarty do J. E. Kardynała Audrysa Juozasa Bačkisa Arcybiskupa Metropolity Wileńskiego", który opublikował "Tygodnik Wileńszczyzny" z 12-18 maja, a następnie "Kurier Wileński" z 14-16 maja, który w Polsce - przez polskie główne media w ramach rzekomej przyjaźni polsko-litewskiej prawdopodobnie został zupełnie przemilczany. Dlatego przytaczam go tu w całości jako ważny dokument odnoszący się do najnowszych stosunków polsko-litewskich - tych prawdziwych, a nie zakłamanych:

"Jego Eminencjo,

Wierni narodowości polskiej w okresie bolszewizmu, pomimo prześladowań, trwali w wierze swych ojców, utrzymywali kościoły i bronili księży bez względu na ich narodowość.

Sądziliśmy, że gdy Litwa odzyska niepodległość, nastanie okres rozwoju i rozkwitu Kościoła Katolickiego na Litwie, że hierarchia kościelna oceni nasze poświęcenie i Polacy na Litwie będą mogli bez przeszkód się modlić (w swoim języku). Szczególne nadzieje żywiliśmy w stosunku do Jego Eminencji jako osoby nieskażonej nacjonalizmem litewskim, wychowanej w tradycjach chrześcijańskiej Europy (ks. Bačkis wychował się na emigracji, od 1964 r. pracował w Watykanie, w latach 1988-91 był nuncjuszem apostolskim w Holandii i w 1991 r. przybył do Wilna; był pupilkiem Jana Pawła II - widać, że papież postawił na złego konia; czyli wrogość do Polaków Bačkis wypił z mlekiem matki wychowanej na Litwie Kowieńskiej - M.K.). Z żalem w sercu stwierdzamy, że postawa i działalność, jaką Jego Eminencja i szczególnie wikariusz Metropolity Wileńskiego ks. prałat Kestutis Latoza prowadzą w stosunku do nas, wiernych narodowości polskiej, jest dla nas krzywdząca.

Świadczy o tym, między innymi, brak nabożeństw w języku polskim w Archikatedrze Wileńskiej, ostatnio odmowna odpowiedź Jego Eminencji na prośbę nawet o jednorazową Mszę św. w intencji Papieża Jana Pawła II w 30. dniu po jego śmierci, brak tychże nabożeństw i uroczystości po polsku podczas obchodów 400-lecia św. Kazimierza, faktyczne wypędzenie (polskich) dominikanów o. Witolda i o. Dariusza z (polskiego) kościoła Ducha Świętego, brak rozkładów nabożeństw w języku polskim np. przy wejściu do kościoła Wszystkich Świętych, kościoła św. Piotra i Pawła. W kościele św. Piotra i Pawła, polskiemu chórowi kościelnemu zabrania się śpiewać na głosy - przez co ubliża się godności ludzkiej, poniża się wiernych. W czasie bierzmowania w roku ubiegłym kilkuset dzieci w polskim kościele Ducha Świętego Kardynał był nieobecny.

Przyjmujemy to jako ignorancję w stosunku do wiernych Polaków ze strony Kardynała. Siostry benedyktynki, wileńskie Polski, czekają wciąż na zwrot kościoła św. Katarzyny i klasztoru. W jednym z wywiadów Kardynał powiedział, że nie będzie tworzyć nowej parafii (dla Polaków). Więc lepiej sprzedać lub oddać je w dzierżawę, a siostry niech łaskawie czekają kolejne 25 lat?

A los innych klasztorów czyż nie jest podobny? Całkowitej ruinie uległ klasztor polskich bernardynek przy kościele św. Michała. Jak mówi w jednym z wywiadów członek Państwowej Komisji Ochrony Zabytków przy Sejmie Republiki Litewskiej Grazina Dramait, Kuria planowała oddać ten budynek we władanie właścicieli pobliskiego hotelu "Mabre".

Jedenaście lat parafianie kościoła Ducha Świętego czekają i nie mogą usłyszeć brzmienia słynnych organów, które wciąż znajdują się w renowacji u niejakiego Gucasa...

Czy nieprzyjęcie do seminarium duchownego dwóch braci franciszkanów narodowości polskiej nie było dyskryminacją? Czy zamknięcie wstępu do klasztoru s. Faustyny (Kowalskiej) pielgrzymom z Polski nie jest dyskryminacją? A znikanie (polskich) dzieł sztuki z kościołów wileńskich?

Kościół powinien być instytucją, która chroni swoje dziedzictwo i zapewnienie tego na terenie Archidiecezji Wileńskiej jest obowiązkiem właśnie Jego Eminencji.

W Kościele Katolickim obowiązują zasady hierarchii, obowiązuje Kodeks Prawa Kanonicznego. Czy Kodeks Prawa Kanonicznego obowiązuje również Jego Eminencję? Czy dekrety z 2004.03.08 Nr 42 i Nr 43 odnośnie rekonsekracji kościoła Trójcy Świętej i przekazaniu obrazu Jezusa Miłosiernego do Wileńskiej Kurii Diecezjalnej są zgodne z tym prawem? Uważamy, że decyzje w Kościele powinny być wyważone, poparte ważkimi argumentami. Czy obecny kościółek Miłosierdzia Bożego może pomieścić 2-3 tys. wiernych, którzy się gromadzą na nabożeństwa w kościele Ducha Świętego w czasie Tygodnia Miłosierdzia Bożego?

Jego Eminencja wcale nie liczy się ze zdaniem wiernych. Nie tylko niektóre wypowiedzi Jego Eminencji przed kamerami telewizyjnymi, ale też w wywiadach prasowych rozmijają się z prawdą. Chrystus powiedział: Nie wy mnie, lecz ja was wybrałem, nie wy mnie służycie, lecz ja przyszedłem służyć wam. Czy tak jest w przypadku Kardynała? Skąd ten brak miłości i szacunku dla wiernych? Może stąd, że Jego Eminencja jest zarządcą ogromnych kościelnych dóbr sakralnych i materialnych i dysponuje nimi według własnego uznania?

Bóg wszystko widzi: i nasze intencje Jego Eminencji. W sytuacji, gdy codziennie są naruszane prawa wiernych narodowości polskiej, gdy Jego Eminencja czyni wszystko, by tych wiernych nastawić przeciwko sobie, a przez to i przeciwko Kościołowi Katolickiemu, nie możemy milczeć i zwracamy się do Księdza Kardynała o zaprzestanie tych działań, o liczenie się ze zdaniem wiernych, o odpowiedzialny stosunek do powierzonych Kardynałowi przez Ojca Świętego obowiązków. Jeżeli Ksiądz Kardynał nie zmieni swego postępowania, zwrócimy się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o zmianę Metropolity Archidiecezji Wileńskiej.

Niniejszy list wysyłamy również do przedstawicieli zorganizowanej społeczności polskiej: Związkowi Polaków na Litwie, Katolickiemu Stowarzyszeniu Polaków na Litwie, posłom na Sejm Litwy z prośbą o pośrednictwo we wspólnym poszukiwania rozwiązań tych, jakże bolesnych dla nas spraw.

Z wyrazami chrześcijańskiej miłości i wielkiej nadziei.

Parafianie kościoła pw. Odnalezienia Krzyża św. i kościoła św. św. Piotra i Pawła".

List ten abp Bačkis na pewno "wyrzucił do kosza" albo jak mówili Polacy w Wilnie: "wytarł sobie nim tyłek" i do końca swej władzy arcybiskupiej w Wilnie, czyli do 2013 r. kontynuował antypolski kurs w Kościele wileńskim. Chociaż był arcybiskupem wileńskim przez 22 lata w diecezji, w której Polacy stanowią ok. 40% wiernych, nigdy nie nauczył się względnie dobrze po polsku, bo nie chciał. I był z tego dumny. Czy to nie była pogarda i buta oraz nietolerancja, rasizm i deptanie nauki Chrystusa ze strony tego purpurata okazywane polskim katolikom na terenie archidiecezji wileńskiej?! Czy po śmierci także i on zostanie przez Watykan wyniesiony na ołtarze Kościoła katolickiego, tym bardziej, że od czasu pontyfikatu Jana Pawła II wynosi się na ołtarze zwykłych grzeszników, jak np. ukraińskich biskupów-nacjonalistów i polakożerców Josifa Jozafata Kocyłowskiego i Andreja Szeptyckiego (żaden nacjonalista nie powinien być wynoszony na ołtarze!; czy Polacy mają się modlić do tych dwóch jawnych polakożerców tylko dlatego, że tak chcą Ukraińska Cerkiew Grekokatolicka i Watykan, który za to dostał pieniądze?; zobacz: Marian Kałuski "Sprawy kresowe bez cenzury. Tom I" Toruń 2017, str. 193-208)? Bo Watykan również nic nie zareagował, czyli uznał, że nie ma problemu i że kardynał Bačkis spełnia należycie posługę kapłańską.

W Warszawie w 2019 r. w tłumaczeniu na język polski (z francuskiego) ukazała się książka Martela Frederica "Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie" (640 stron), w której autor pisze - przekonywująco dowodzi (przez cztery lata zbierał materiał), że 80% duchownych zatrudnionych w Watykanie to upadli kapłani. O nic nie oskarżam kardynała Audrysa Bačkisa, bo nie mam na to dowodów. Ale faktem jest, że w latach 1964-73 i 1988-91 pracował w Watykanie - w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej, w latach 1973-88 pozostawał związany z Radą Spraw Publicznych Kościoła przy watykańskim Sekretariacie Stanu, a od 1979 r. był zastępcą sekretarza Rady Spraw Publicznych Kościoła. Czyżby należał do grona upadłych duchownych zatrudnionych w Watykanie lub do katolickiej mafii (Matthias Mettner "Katolicka mafia" Warszawa 1995) i stąd był nietykalny? Inaczej trudno zrozumieć postawę Watykanu w tej sprawie.

Boże, Ty to wszystko widzisz i nie reagujesz?

Następca abpa Bačkisa na wileńskiej stolicy biskupiej, także emigrant, czyli obce ciało w Wilnie (bowiem nie ma księży litewskich urodzonych w Wilnie, którzy mogliby zostać biskupami!) i osoba nie znająca języka polskiego, Gintaras Grušas (od 2013 r.), latem 2016 r. m.in. zlikwidował prowadzone od 1989/90 Studia Teologiczne w Wilnie w języku polskim, kształcące nauczycieli religii do polskich, rosyjskich i białoruskich szkół archidiecezji wileńskiej, tak bardzo potrzebnych, gdyż czasy sowieckie spowodowały braki kadrowe w tej sferze, szczególnie w zakresie katechezy w języku polskim ("Litewski arcybiskup likwiduje Centrum Katechetyczne uczące w języku polskim" L24.lt 6.8.2016). Wcześniej, jako sekretarz komitetu organizacyjnego pielgrzymki Jana Pawła II na Litwie w 1993 r. doprowadził do tego, że nie miało w ogóle dojść do spotkania "polskiego" papieża z wileńskimi Polakami, pomimo tego, że tradycyjnie Jan Paweł II podczas swoich bardzo licznych pielgrzymek po świecie zawsze spotykał się z Polakami o czym Litwini bardzo dobrze wiedzieli (niestety, Jan Paweł II idąc zawsze na rękę antypolskiemu Kościołowi litewskiemu, zaakceptował antypolski plan pielgrzymki na Litwie. Watykan natomiast tego wrogiego Polakom na Litwie duchownego wyniósł do godności arcybiskupa wileńskiego. Gdzie w tym pociągnięciu była moralność chrześcijańska?! A biedni polscy księża pracujący wśród Polaków, szczególnie przybyli z Polski, ciągle narażani na wydalenie z archidiecezji są zmuszani do mijania się z prawdą, jeśli są pytani przez polskie media o sytuację polskich katolików na Litwie. Np. pracujący od 23 lat w Wilnie polski franciszkanin, o. Marek Dettlaff na antenie Polskiego Radia 24 (25.6.2019) przedstawiając sytuację polskich katolików, którzy żyją na Litwie, powiedział: "Polskie tradycje, w krajach byłego Związku Sowieckiego, są chyba najlepiej zachowane właśnie tam. Chociaż nasi rodacy muszą walczyć, by zachować to, co polskie. Wynika to z pewnych nieporozumień międzynarodowych. Mają tu znaczenie także bardzo silne wpływy Rosji..." (Internet). A więc za prześladowanie polskich katolików na Litwie nie są obwiniani duchowni litewscy i Litwini, a tylko... jakieś nieporozumienia międzynarodowe i Rosjanie, którzy nie rządzą Litwą już od 30 lat! Dostałem ostatnio list (21.12.2019) od osoby blisko związanej z Polakami na Litwie z informacją, że: "Sytuacja się trochę poprawia dla polskich katolików w Wilnie. W Seminarium Wileńskim rektor, prefekt i większość profesorów, i alumnów to Polacy". Ale zapewne tylko dlatego, że, nie ma powołań kapłańskich wśród młodych "katolików" litewskich oraz wystarczającej liczby teologów litewskich i seminarium wileńskiemu - w stolicy współczesnej Litwy - groziło zamknięcie. Biorąc jednak pod uwagę ciągłą wrogość hierarchii litewskiej do Polaków - polskich katolików, można przypuszczać, że za wzorem przedwojennych biskupów litewskich abp Grušas nowo wyświęconych księży polskiego pochodzenia będzie kierował do parafii litewskich zamiast polskich. Czyli nic się nie zmieni i lituanizacja polskich parafii na terenie Wileńszczyzny będzie dalej kontynuowana, a wstyd z likwidacji ponoć litewskiego seminarium wileńskiego oszczędzony.

Celem Kościoła litewskiego, podobnie jak to było za czasów Litwy Kowieńskiej, jest całkowita depolonizacja Kościoła w archidiecezji wileńskiej, do czego dążą wytrwale litewscy biskupi wileńscy. To jest dla niego sprawa priorytetowa, a nie na przykład religijność Litwinów (tylko 16% Litwinów chodzi do kościoła!) czy zastraszające pijaństwo wśród Litwinów - katolików litewskich. Na 191 krajów, ujętych w rankingu Światowej Organizacji Zdrowia z lat 2010 - 2015, Litwa znajduje się na niechlubnym 3 miejscu ze średnim rocznym spożyciem czystego alkoholu na poziomie 16,2 litrów (Polska na 21 miejscu ze średnio 11,5 litrami czystego alkoholu na osobę; przed Polską jest nie tylko Rosja i Ukraina, ale także np. Czechy i Australia); najnowsze dane mówią, że Litwa wysunęła się na 1 miejsce, a Litwini są nazywani zapijaczonym narodem - zapijaczonymi katolikami. Przez alkoholizm Litwa przoduje także w światowej statystyce samobójstw ("Co gryzie Litwina" "Express Wieczorny" 10.8.2008). Kościół litewski i jego księża nie są dla Litwinów żadnym przykładem moralnym (sianie nienawiści między mieszkańcami Litwy, niemoralność, pijaństwo, pedofilia, luksusowe życie). Z braku głębokiej wiary występuje chroniczny brak księży (według "Catholic Hierarchy" w 2017 r. w archidiecezji wileńskiej, mającej 600 tys. katolików, pracowało zaledwie 174 księży i było zaledwie 50 zakonników i 167 sióstr zakonnych; z braku księży i przez sprzeciw arcybiskupów wobec tworzenia nowych parafii, które musiałyby być polskie, w samym Wilnie jest zaledwie 19 parafii katolickich na 300-350 tys. wiernych (dla przykładu w Lublinie, mającym mniej więcej tyle samo katolików co Wilno jest 51 kościołów), po 1991 r. zbudowano bodajże tylko 1 kościół; w przedwojennym polskim Wilnie było 12 parafii dla 135 tys. katolików), coraz więcej Litwinów zrywa z Kościołem (KAI 15.5.2017) albo staje się Świadkami Jehowy (w 2012 r. powstał w Wilnie także polski zbór i z pewnością niektórzy Polacy wstąpili do innych wspólnot protestanckich) i członkami kilkunastu innych wspólnot protestanckich, w których dostrzegają więcej chrześcijaństwa niż w Kościele katolickim oraz kwitnie neopogaństwo: powstała Romuva - związek wyznaniowy odwołujący się do przedchrześcijańskich wierzeń Bałtów.

Wspomniany wyżej Jerzy T. Zalesiak pisze: "Te i inne przykłady litwinizowania i nietolerancji religijnej wobec Polaków można mnożyć. Ich liczba dowodzi, że Kościół litewski zszedł na pozycie narodowe... Na Litwie nie dosłyszano głosu Papieża Jana Pawła II w orędziu "Poszanowanie mniejszości warunkiem pokoju" z 8 grudnia 1996 r. i nie podjęto dzieła naprawy: szanowania wolności religijnej jednostek w ich życiu zbiorowym, nieskrępowanego sprawowania kultu wiary, stworzenia warunków do religijnego wykształcenia". Wątpliwe, aby wzięli sobie do serca również słowa papieża Franciszka, który w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, obchodzony przez Kościół jako uroczystość świętego Szczepana - pierwszego męczennika, powiedział, że chrześcijański styl życia to łagodność, odwaga, pokora i braterstwo (Polsat News 26.12.2019).

Duża jest w tym wina samej Stolicy Apostolskiej i polskiego Episkopatu, którzy dla świętego spokoju i w trosce o dobre imię Kościoła katolickiego (podobnie w imię dbania o dobry obraz Kościoła, Watykan i biskupi na całym świecie tuszowali rozpowszechnioną pedofilię wśród księży), jak Piłat obmywając ręce, nie reagują wcale na sprzeczne z duchem Ewangelii i nauki Kościoła powszechnego postępowanie Kościoła litewskiego (polscy biskupi tym samym biorą na swoje sumienie zagładę Polaków i polskiego katolicyzmu w Wilnie i na Wileńszczyźnie; gdzie jest u nich odwaga i braterstwo w odniesieniu do prześladowanych rodaków-katolików na Litwie?!), który przez takie postępowanie wyklucza się ze wspólnoty chrześcijańskiej, stając się jakimś pseudochrześcijańskim chramem, czyli świątynią pogańską. Większość Litwinów powróciła już właściwie do pogaństwa! Dla Litwinów chrześcijaństwo stało się bardziej kulturą niż religią. Kościół litewski stał się narzędziem w rękach Szatana, rozsadnikiem nacjonalizmu i to w najgorszym wydaniu! Dlatego powinien być przez Stolicę Apostolską, nazywaną także Świętą, oficjalnie wykluczony ze światowej wspólnoty katolickiej.

Mogę prędzej zrozumieć, jak rządy prześladują mniejszości narodowe, bo nacjonalizm i rasizm siedzi w mniejszym lub większym stopniu w każdym z nas (tak pokazały przeprowadzone badania). "Jezus Chrystus wybrał dwunastu apostołów w tym celu, aby byli świadkami Jego nauki, życia i cudów, a potem uczynił ich pierwszymi kapłanami Nowego Testamentu" ("Katechizm religii katolickiej" Warszawa 1957). Dlatego nie mogę zrozumieć i nigdy tego nie zaakceptuję jak rzekomy chrześcijanin, a tym bardziej księża i biskupi są plugawymi rasistami, a Watykan na to nie reaguje. Tak biskupi i duchowni litewscy oraz Watykan świadomie depczą Powszechną Deklarację Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych uchwaloną w 1948 r. To skandal nad skandale! Jednocześnie Watykan ma czelność apelować o pilną dyskusję międzynarodową wokół mało ważnej sprawy Vincenta Lamberta, pisząc w komunikacie opublikowanym przez Dykasterię ds. Świeckich, Rodziny i Życia: "Należy pilnie rozpocząć na szczeblu międzynarodowym poważną i profesjonalną refleksję nad tym, co dzieje się w imię prawa, a co wypacza ów relacyjny wymiar człowieczeństwa!... (i przestrzega), że łamanie w świetle prawa podstawowych praw człowieka wypaczy poczucie sprawiedliwości" (Stacja7.pl 12.7.2019). Hipokryzja Kościoła katolickiego sięga dalekich przestworzy! Jako katolik, autor kilku książek religijnych (w tym dwóch o papieżu Janie Pawle II, życzliwie przyjętej przez arcybiskupa Filadelfii, kard. Jana Króla), starający się być prawdziwym chrześcijaninem nie mogę tej hipokryzji dłużej tolerować. Sam Kościół naucza, że obowiązkiem prawdziwego chrześcijanina jest walka ze złem. Więc dlaczego ze złem nie walczy?!

Nietolerancja to tak samo ciężki grzech jak często występująca wśród duchownych chrześcijańskich pedofilia, bardzo nagłośniana w ostatnich latach. Przecież to co robi Kościół litewski jest jawnym deptaniem nauki Boga i Jezusa Chrystusa! W Starym Testamencie przykazanie miłości Boga uzupełnia drugie przykazanie: Będziesz miłował bliźniego Twego jak siebie samego (Kpł 19,18). Postawę obojętną lub wrogą wobec bliźnich uznawano za obrazę wyrządzoną Bogu samemu (Rdz 3,12). W orędzie na XXII Światowy Dzień Młodzieży (2007) papież Benedykt XVI napisał:

Drodzy Młodzi!

Z okazji XXII Światowego Dnia Młodzieży, który będzie obchodzony w diecezjach w tegoroczną Niedzielę Palmową, chciałbym, abyście rozważyli słowa Jezusa: (por. J 13, 34).

Czy miłość jest możliwa?

Każdy człowiek pragnie kochać i być kochany. A jednak jakże trudno jest kochać, ileż błędów popełniamy w miłości, ileż spotyka nas niepowodzeń! Niektórzy wręcz wątpią, że miłość jest możliwa. Niedobory i rozczarowania uczuciowe mogą zrodzić myśl, że miłość to utopia, nieosiągalne marzenie, ale czy trzeba się z tym pogodzić? Nie! Miłość jest możliwa, a celem tego mojego przesłania jest rozbudzić w każdym z was - którzy jesteście przyszłością i nadzieją ludzkości - ufność w prawdziwą, wierną i mocną miłość. W miłość, która rodzi pokój i radość; w miłość, która łączy osoby i sprawia, że czują się one wolne, wzajemnie się szanując...".

Niech za pięknymi słowami często wypowiadanymi przez kapłanów idą czyny. Niech oni sami wezmą sobie do serca słowa Benedykta XVI i niech realizują je w swojej pracy duszpasterskiej, dając przykład wiernym.

Adolf Hitler urodził się w rodzinie katolickiej i prawdopodobnie był wychowywany w tej wierze. I co? I stał się jednym z największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości. Ile za to jest odpowiedzialna działalność niektórych przesiąkniętych nacjonalizmem księży niemieckich, którzy co innego mówili z ambony, a co innego robili w sferze miłości bliźniego - wie tylko sam Bóg. Z naszej historii wiemy jak Kościół niemiecki prześladował Polaków w zaborze pruskim. Na początku XX w. Kościół litewski poszedł w jego ślady - widział w nim natchnienie i swego mistrza, i w tym nacjonalizmie - w tym bagnie moralnym brnie po dziś dzień.

Jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa związana z zachowaniem biskupów i bardzo wielu kapłanów litewskich.

W "Katechizmie religii katolickiej" (Warszawa 1957, str. 5 i 45-46) czytamy: "Aby posiąść Boga, trzeba: 1. Wierzyć w to, co Bóg objawił, 2. Czynić to, co Bóg nakazał, czyli zachowywać Jego przykazania... Jezus założył Kościół w tym celu, by Kościół prowadził ludzi do zbawienia i rozszerzał Królestwo Boże na ziemi". Podczas ostatniej Wieczerzy Jezus powiedział: "Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem" (Mt. 28, 19-20).

A więc kapłan ma być pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Kapłan musi poddawać się określonym wymogom religijnym, a więc samemu przestrzegać 10 przykazań Bożych. Kościół katolicki naucza, że ludzie/kapłani odrzucający Boga i Jego naukę zostaną umieszczeni w piekle.

Tymczasem możemy z czystym sumieniem - w świetle namacalnych faktów stwierdzić, że chyba wszyscy katoliccy biskupi litewscy i zdecydowana większość kapłanów w odniesieniu do Polaków i polskich katolików na Litwie od ponad stu lat łamią na każdym kroku co najmniej dwa przykazania Boże: V: "Nie zabijaj", gdyż: "Każdy, kto nie miłuje brata swego, mordercą jest" (I J. 3, 15) i VII: "Nie kradnij - "Nie pożądaj żadnej rzeczy bliźniego swego".

W świetle przytoczonych przeze mnie powyższych faktów łamanie V przykazania w odniesieniu do Polaków i polskich katolików na Litwie przez Kościół litewski nie podlega najmniejszej dyskusji. Jeśli chodzi o łamanie VII przykazania, to dotyczy ono m.in. opracowania i wdrożenia w życie przez litewskiegoksiędza katolickiego Mykolasa Krupavičiusa, w latach 1923-26 ministra rolnictwa, skrajnie antypolskiej - wyraźnie rasistowskiej reformy rolnej, która pozbawiła Polaków zazwyczaj bez godziwego lub żadnego odszkodowania 700 tys. ha gruntów rolnych i 500 tys. ha lasów i przy tym gwałcie poczyniła drugi gwałt: tylko małorolnym gospodarzom polskim świadomie nie poprawiła położenia i nadal żyli w biedzie (L. Mitkiewicz). Doprowadziło to do ogólnego wielkiego zubożenia Polaków na Litwie. Zgodnie z planem księdza Krupavičiusa Polacy na Litwie mieli się stać biednymi i bez żadnych praw pariasami. Inny przykład to bezczelna kradzież z polskiego kościoła św. Ducha obrazu Jezu ufam Tobie przez arcybiskupa wileńskiego Bačkisa w 2005 r.

Natomiast Jezus Chrystus ustanowił przykazanie miłości, czyli według Ewangelii dwa przykazania zestawione ze sobą przez Jezusa Chrystusa: miłości do Boga i miłości bliźniego. Zwane są też największym przykazaniem. Ewangelie przedstawiają przykazanie miłości jako centralny motyw etyki Jezusa. Ustanowienie największego przykazania występuje w relacji ewangelii synoptycznych. W 22 rozdziale Ewangelii Mateusza Jezus został zapytany przez faryzeuszy, które przykazanie w Prawie jest największe - odpowiedział: "Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy".

Wspomniany wyżej ksiądz katolicki Mykolas Krupavičius okazał całkowitą pogardę dla przykazania miłości Jezusa Chrystusa. Bowiem, jak już pisałem, podczas posiedzenia litewskiego sejmu ustawodawczego 6 lipca 1921 r. publicznie nazwał polskiego księdza zasiadającego w Sejmie litewskim Bronisława Lausa "wszą" i podobnym epitetem ten grzesznik, cham i rasista w sutannie obdarzył całą mniejszość polską na Litwie - "wszy naszego litewskiego narodu" (Wikipedia). Oczywiście nie było żadnego potępienia ks. Krupavičiusa przez jego biskupa i Kościół litewski! Z pewnością ci słudzy Szatana w sutannach cieszyli się, że Krupavičius wypowiedział głośno to, co oni sami myśleli i Polakach. Nie czytałem nigdzie, żeby polscy biskupi potępili wypowiedź "ks." Krupavičiusa. Zapewne przez często niemoralną solidarność kapłańską: bo nie wypada, aby jeden ksiądz krytykował nawet w słusznej sprawie drugiego kapłana. Czyżby?! Następcy apostołów powinni być nieskazitelni - niemający żadnej skazy moralnej. Zło jest zawsze złem i zawsze woła o pomstę do nieba, a już na pewno o potępienie!

Przez deptanie godności Polaków i kradzież ich majątku przez biskupów i większość litewskich duchownych katolickich zachwiała się wiara u wielu Polaków na Litwie Kowieńskiej. Redaktor polskiego dziennika ukazującego się w Kownie - "Dnia Polskiego" Edmund Jakubowski napisał "Rola jaką odegrał (ks. Krupavičius) wpłynęła na ochłodzenie wśród Polaków uczuć religijnych" ("Na Resztówkach" "Tygodnik Polski" 20.10.1984). Podobnie dzieje się także dzisiaj. Wielu Polaków przez polakożerstwo biskupów i księży litewskich odchodzi od Kościoła. Nie widzę nigdzie, aby nadal istniało Katolickie Stowarzyszenie Polaków na Litwie. O. Paweł Gużyński OP mówi: "O faktycznej sile Kościoła jako wspólnoty przede wszystkim religijnej, decyduje jego wierność Ewangelii" (Onet.pl 3.1.2020). Bez wierności Ewangelii Kościół katolicki upada. Każdego roku miliony ludzi opuszcza jego szeregi. Wśród nich są także Polacy i Litwini, którzy nie widzą w nim Boga; w litewskim - ci trzeźwo myślący widzą śmierdzący na milę wprost zwierzęcy nacjonalizm (już 300 tys. przestało być katolikami). Mówi się o dechrystianizacji Europy. Wiele innych milionów katolików z urodzenia szuka Boga w innych wspólnotach religijnych. Sto lat temu cała Ameryka Łacińska była katolicka. Dzisiaj, dla przykładu katolicy stanowią w Brazylii już tylko 62% ludności (protestanci 25%), w Argentynie 70% (protestanci 14%), a w Meksyku jest dzisiaj 9 milionów protestantów (Wikipedia).

Obowiązkiem księży katolickich jest przybliżać ludzi do Boga, a nie odpychać ich od Niego! Bo to jest robota Szatana. Jeśli tak czynią to grzeszą i biorą ten grzech na swoje i na sumienie całego Kościoła katolickiego. Udowadniają, że są narzędziem w rękach Szatana (Paweł VI był pierwszym i chyba jedynym papieżem, który miał odwagę powiedzieć 29 czerwca 1972 r., że "wdarł się do Kościoła Bożego swąd (dym) szatana"). Jeśli tak czynią, jeśli grzeszą, a tym bardziej jeśli bez przerwy grzeszą, to nie zasługują na miano "sług Chrystusa", na miano chrześcijan, na miano członków Kościoła katolickiego. Na te nazwy z pewnością nie zasługują biskupi litewscy i większość ich kapłanów! A przez to samo zasługują na wykluczenie ze wspólnoty katolickiej.

Jak już wspomniałem, znany i ceniony działacz polski w Wilnie dr Jan Mincewicz, podczas pobytu papieża Jana Pawła II w Białymstoku w 1993 r., zwrócił się do niego z prośbą o mianowanie polskiego biskupa pomocniczego w Wilnie, ale rzekomo polski papież Jan Paweł II chcąc przypodobać się Litwinom, a właściwie nacjonalistom litewskim, nie uczynił tego aż do swojej śmierci w 2005 r. Jego następców ta sprawa nic nie obchodziła i nie obchodzi. Katolik w Kościele katolickim nie ma prawa o nic prosić, a tym bardziej żądać. Musi posłusznie wykonywać polecenia Watykanu, biskupów i księży, uważających się za równych Bogu. Nawet jak są one w jawnej sprzeczności z nauką Jezusa Chrystusa i samego Kościoła czy, w wypadku Polski i Polaków, szkodliwe dla sprawy polskiej i polskich katolików. Taki Kościół na pewno nie jest Kościołem Jezusa Chrystusa, bo daleko mu do świętości. I także przez to traci wiernych.

Prawdziwi chrześcijanie/katolicy uważają za skandaliczne i sprzeczne z nauką Kościoła zachowanie się Kościoła litewskiego wobec polskich katolików na Litwie i utrzymują, że Stolica Apostolska powinna zapewnić im wolność religijną. Stolica Apostolska powinna wyłączyć polskich katolików na Litwie spod jurysdykcji biskupów litewskich i mianować ordynariusza dla Polaków na Litwie z tytułem biskupa. I ten ordynariusz powinien mieć stanowcze poparcie ze strony Stolicy Apostolskiej (np. sprawa polskich kościołów, które w 1945 r. prawem kaduka przejął Kościół litewski). Było to już w przeszłości praktykowane w innych państwach przez Watykan. Np. dnia 5 czerwca 1945 r. Stolica Apostolska zamianowała ks. abpa Józefa Gawlinę ordynariuszem dla Polaków w Niemczech i Austrii, z określeniem zakresu jurysdykcji, stwarzając kurię biskupią z pełną niezależną jurysdykcją nad duchowieństwem i wiernymi. Według prawa kościelnego kuria podlegała bezpośrednio Stolicy Apostolskiej.

Jeśli Watykan tego nie uczyni (kto zna historię ten wie, że podczas tysiąclecia katolicyzmu w Polsce, Watykan prawie zawsze należał do wrogów Polski i narodu polskiego; ta historia, która jest ukrywana przed Polakami, jest uczciwie opisana w książce: Marian Kałuski "Włochy - druga ojczyzna Polaków" Toruń 2016, str. 187-227), to polscy katolicy na Litwie powinni sami odłączyć się od Kościoła katolickiego. Pan Jezus nie założył Kościoła katolickiego - założył Kościół chrześcijański, złożony z ludzi przyjmujących i pielęgnujących Jego naukę, których nazywamy chrześcijanami. Dlatego poza Kościołem katolickim też jest zbawienie. Bowiem nikt nie ma monopolu na wiarę i dzisiaj Kościół nie jest już potrzebny do zachowania wiary wśród ludzi naprawdę wierzących i do uzyskania zbawienia. Szczególnie tego monopolu nie mają grzesznicy, jak np. upadli księża i opanowane przez nich lokalne kościoły. Oto przykład na to: do jego upadku w 1991 r. w Związku Sowieckim, jak np. na Syberii aż przez siedemdziesiąt lat (to trzy pokolenia ludzi) wiara katolicka i innych wyznań chrześcijańskich przetrwała bez biskupów, bez księży i bez kościołów, a więc także bez sakramentów. Ci ludzie wierzyli w Boga i do Niego się modlili. I wszyscy zmarli bez wątpienia dostąpili zbawienia. Bo Bóg jest miłosierny i pełen łaski, i sam Kościół uczy, że bez wiary w Boga nie ma zbawienia. Wiara w Boga, połączona z Jego umiłowaniem i modlitwą do Niego oraz przestrzeganie Jego Dekalogu oraz Jego miłosierdzie są najważniejsze. Jest właśnie drogą do zbawienia. Wszystko inne to zazwyczaj mniej istotne lub całkowicie zbędne dodatki wymyślone przez człowieka-kapłana i często wcale nie z myślą o Bogu, jak np. czyścieć, który ma straszyć ludzi i zachęcać do płatnej modlitwy przez księży za dusze zmarłych (przekupienie Boga nie jest możliwe: kto na co zasłużył za życia, temu to będzie dane; przysłowia są mądrością ludzi, a jedno z polskich powiedzeń mówi: "tyle to mu pomoże co umarłemu kadzidło", czyli nic mu nie pomoże), i przez to jego istnienie jest odrzucane nie tylko przez wszystkie inne kościoły protestanckie, ale także przez Cerkiew prawosławną, czy wymyślone dla wyłudzania pieniędzy od wiernych skandaliczne odpusty, które w XVI w. doprowadziły do powstania protestantyzmu - do rozbicia zachodniego chrześcijaństwa. I dopiero wtedy, w XVI wieku powstał Kościół katolicki. Na pewno rani Boga należenie i chodzenie do Kościoła pseudochrześcijańskiego, w którym kapłan sieje nienawiść do drugiego człowieka (to Kościół litewski)! A pisze to katolik, któremu - a Bóg mi świadkiem - na sercu leży troska o świętość i rozwój Kościoła katolickiego. I przez to za swój obowiązek - za swój psi obowiązek uważa walkę z wszelkim grzechem, także tym rozpanoszonym w Kościele - nazywanym przecież przez sam Kościół "Kościołem grzeszników" (Jezus: "NIKT z was nie jest bez winy"). Zachętą dla mnie do tej walki jest także nauka samego Kościoła: "obowiązkiem chrześcijanina jest walka ze złem".

Złem - grzechem i to wyjątkowo obrzydliwym jest prześladowanie polskich katolików na Litwie przez Kościół litewski, nazywający siebie chrześcijańskim.

Czas najwyższy powiedzieć biskupom litewskim i Watykanowi: Basta! Wybierajcie ostatecznie Boga czy Szatana. Innej drogi nie ma do bycia chrześcijaninem czy antychrystem, którym jest dzisiaj Kościół litewski.

Powrót do Boga i do miłości bliźniego jest jednak ciągle możliwy i na pewno wskazany, a przede wszystkim oczekiwany przez Boga, tak dla dobra samego Kościoła jak i wiernych, którzy przez zło w Kościele nie tylko odchodzą od niego, ale często tracą także wiarę w Boga, a przez to zbawienie. Nie po to Chrystus zmarł na krzyżu i założył nasz Święty Kościół katolicki.

(Tekst ten wraz z odpowiednim listem został wysłany 6 stycznia 2020 r. do: abpa Stanisława Gądeckiego - przewodniczącego Episkopatu Polski (skep1@episkopat.pl), Nuncjatury Stolicy Apostolskiej w Warszawie (nuncjatura@episkopat.pl - ks. prał. Kryspin Dubiel) i do Kurii Arcybiskupiej w Wilnie (curia@vilnensis.lt), a także do kancelarii polskiej Rady Ministrów (kontakt@kprm.gov.pl), Ministerstwa Spraw Zagranicznych (sekretariat.minister@msz.gov.pl), bo to jest ich psi obowiązek walczyć o prawa Polaków na obczyźnie, czego jak widać nie robią - tacy to "Polacy"!, oraz Ambasadzie Polskiej w Wilnie (amb.pl@urm.lt), Ambasadzie Litewskiej w Warszawie (ambasada@lietuva.pl) i redakcji "Kuriera Wileńskiego" (r.mickiewicz@kurierwilenski.lt.
Nikt z odbiorów nawet nie raczył potwierdzić jego odbioru. Tacy to Polacy i chrześcijanie!!!).

Jeremi Sidorkiewicz w "Kurierze Wileńskim" z 23 III 2011 r. także pisał: "Dzisiejsi litewscy hierarchowie kościelni również nie raz pokazali niechętne Polakom oblicze. Polacy nie powinni jednak biernie poddawać się dyktatowi nacjonalistów w sutannach. Warto pisać zbiorowe petycje z żądania nabożeństw w języku polskim nawet do Benedykta XVI. Jest to sprawa honoru i godności ludzkiej. Kto nie szanuje siebie samego, szanowany przez innych nie będzie".

Polacy w Wilnie i na Wileńszczyźnie i ogólnie Polacy nie mają prawa się poddawać w walce o prawa człowieka-Polaka i Polaka-katolika w Wilnie i na Wileńszczyźnie oraz popierać deptanie nauki Pana Jezusa przez Kościół litewski i niektórych purpuratów watykańskich. Słuszność jest po naszej stronie. Więcej, po naszej stronie jest sam Bóg i Jezus Chrystus. Sprawę polskich katolików w Wilnie i na Wileńszczyźnie należy rozwiązać drogą pokojową i to jak najszybciej, i w duchu prawdziwie chrześcijańskim. Tego przede wszystkim od Watykanu spodziewa się sam Bóg i Jezus Chrystus, który przez Kościół wileński i Watykan jest obecnie ponownie krzyżowany! Jeśli do tego nie dojdzie, to czy nie będzie to najlepszym dowodem na to, że Kościół założony przez Jezusa Chrystusa stał się przez swych purpuratów narzędziem w rękach Szatana! Przecież nie kto inny jak zmarły dzisiaj (21 kwietnia 2025) papież Franciszek powiedział, że wielu kapłanów jest winnych tego, że wierni odchodzą od Kościoła.

Święty Franciszek z Asyżu bardzo wyraźnie krytykował to, co się działo na dworze papieskim. Wybór tego imienia przez kard. Jorge Mario Bergoglio z Buenos Aires (Argentyna) po wyborze na papieża w 2013 r. był wyraźnym wskazaniem: "niedobrze się prowadzicie biskupi i kapłani" (Jacek Puciato Polskie Radio24pl, 21.4.2025).

Nie mogli tych słów papieża dłużej ignorować biskupi litewscy. Dlatego w ostatnich latach sytuacja polskich katolików w ramach obecnie będącej w rękach litewskich archidiecezji wileńskiej nieco się poprawiła. Ale tylko nieco. Pokazał to udział kilku biskupów Litwy na obchodach jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski w 2016 r., który do niedawna był nie do pomyślenia (o czym pisałem wyżej), a arcybiskup wileński Grušas zdobył się na wypowiedź, która by nigdy nie podła z ust jego poprzedników. W wywiadzie dla Delfi (25.5.2016) powiedział m.in.: Kraków "To miasto, gdzie w 1548 roku urodził się Patron Litwy św. Kazimierz (patron Polski i Litwy - w tej kolejności św. Kazimierz został ogłoszony patronem przez Stolicę Apostolską, o czym nacjonaliści litewscy "zapominają" - M.K.), miasto, w którym pochowana jest św. Faustyna, która w Wilnie doznała prawie wszystkich objawień Jezusa. Dlatego Wilno i Kraków łączy dziedzictwo duchowe, które przez św. Kazimierza i św. Faustynę zostało przekazane dla całego świata. Św. Jan Paweł II kanonizując św. Faustynę w 2000 roku ogłosił ją patronką Wilna i trzech miast Polski - Warszawy, Płocka i Krakowa. "Wymieniając miasta, których patronką jest nowa święta, powierzam ich mieszkańcom Miłosierdzie Boże krzewić ze szczególną troską" - powiedział papież. Można powiedzieć, że Wilno i Kraków są jak brat i siostra, którzy wspólnie odziedziczyli drogą rodzinną relikwię, którą należy przekazać dla przyszłych pokoleń". Jednak zaraz potem do miodu dodał trochę dziegciu. Na uwagę, że nie tylko w archidiecezji wieleńskiej, ale na całej Litwie jest wielki brak księży i że do seminarium duchownego w Wilnie przyjęto trochę więcej polskich kleryków, szybko odpowiedział (żeby Polacy za bardzo tym się nie cieszyli, że będą mieli trochę więcej polskich księży), że "Bóg nie powołuje Polaka czy Litwina. On powołuje konkretną osobę - Jana, Andrieja, Jurgisa. Należy pamiętać, że każdy ksiądz w pierwszej kolejności opiekuje się Bożym Narodem, tzn. członkami Kościoła Katolickiego. I dlatego może być tak, że polscy Janowie zamiast do polskich parafii, zgodnie z ponad stuletnią tradycją litewską, zostaną skierowani do pracy w litewskich parafiach. Po poprawa moralna abpa Grušas wcale nie jest szczera. Jest wymuszona.

W dzisiejszym Wilnie mieszka 88 408 osób (ok. 16,5%) Polaków. Zdecydowana większość z nich to katolicy, którzy wśród mieszkańców miasta stanowią z pewnością ok. 1/3 jego katolików (wśród Litwinów, szczególnie w Wilnie jest bardzo dużo bezwyznaniowców). W mieście są 32 kościoły, jednak tylko w kościele św. Ducha przy ulicy Dominikańskiej w Śródmieściu sprawuje się liturgię tylko w języku polskim i stąd świątynia ta nazywana jest kościołem polskim. W niedziele jest tu odprawianych aż 6 mszy św.: godz. 8:00, 9:00 (dla dzieci), 10:30, 12:00 (dla młodzieży), 13:30, 18:00. Poza kościołem św. Ducha msze polskie odprawiane są w następujących kościołach wileńskich: pw. Chrystusa Króla i św. Teresy od Dzieciątka Jezus (Kolonia Wileńska), godz. 9:00, 13:00; pw. bł. Jerzego Matulewicza (Wirszuliszki), godz. 8:00, 14:00, 17:00 (dla dzieci); pw. św. Jana Bosko (Lwszczyniaki), godz. 9:30, 13:00; pw. św. Józefa (Zameczek), godz. 10:00, 13:00; pw. św. Jakuba i Filipa (Łukiszki), godz. 16:00; pw. św. Kazimierza, (Nowa Wilejka), godz. 9:00, 13:00; pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju (Nowa Wilejka), godz. 8:00, 10:00, 14:00, 18:00; Sanktuarium pw. Miłosierdzia Bożego (Starówka), godz. 16:00; pw. Niepokalanego Poczęcia NMP (Zwierzyniec), godz. 8:30, 13:00; pw. Odnalezienia Krzyża Św. (Jerozolimka), godz. 7:00, 9:00 (dla dzieci), 13:30; pw. św. św. Piotra i Pawła (Antokol), godz. 8:30, 13:00, 17:00; pw. Zbawiciela (Antokalnio), godz. 18:30; pw. św. Rafała, godz. 8:00, 9:00, 13:00 18:00; pw. Opatrzności Bożej i Serca Jezusowego (Dobra Rada), godz. 8:30, 13:00; pw. św. Teresy (Starówka), godz. 9:00, 13:00; kaplica Matki Boskiej Ostrobramskiej Ostra Brama), godz. 10:00; pw. Wniebowzięcia NMP (Starówka), godz. 11:30, 13:00; pw. Wszystkich Świętych (Starówka), godz. 10:30, pw. Ducha Świętego (Grzegorzewo).
Do najbardziej historycznie polskich kościołach Wilnie - w katedrze św. Stanisława (a więc polskiego świętego), w kościele św. Kazimierza (pojezuickim), kościele uniwersyteckim św. Jana i kościele św. Anny "wstęp Polakom jest wzbroniony". To są narodowe kościoły litewskie i msze (ale nie święte) są odprawiane tylko po litewsku. - Dopiero od 2019 r. arcybiskup wileński Gintaras Grušas zezwolił na odprawianie raz do roku mszy odpustowej po polsku w katedrze wileńskiej, czyli 4 marca ku czci św. Kazimierza. W 2024 r. mszę św. celebrował proboszcz parafii NMP Królowej Rodzin w Podbrodziu ks. Włodzimierz Sołowiej.

Poza Wilnem, w kościołach w części litewskiej dziś Wileńszczyzny i archidiecezji wileńskiej, gdzie katolicy polscy stanowią z pewnością większość tamtejszych katolików, msze polskie są odprawiane w kościołach parafialnych w następujących 55 miejscowościach: Bezdany, Balingródek, Bujwidze, Butrymańce, Czarny Bór, Druskieniki, Dukszty, Dziewieniszki, Ejszyszki, Hoduciszki, Jaszuny, Jęczmieniszki, Kamionka, Kiena, Koleśniki, Korkożyszki, Korwie, Kowalczuki, Landwarów, Ławaryszki, Mejszagoła, Mickuny, Miedniki, Mościszki, Niemenczyn, Niemież - kościół pw. św. Rafała Kalinowskiego, Narwiliszki, Olany, Podborze, Podbrzezie, Połuknie, Porudomino, Podbrodzie, Powiewiórka, Rudomino, Rudniki, Rudziszki, Rukojnie, Rykonty, Podbrodzie, Rzesza - kościół pw. św. Stanisława, Skojdziszki - kaplica pw. św. Faustyny, Soleczniki, Małe Soleczniki, Sużany, Suderwa, Szumsk, Szyłany, Święciany, Nowe Święciany, Taboryszki, Troki,
Stare Troki, Turgiele, Wojdaty (Justyna Giedrojć "Kurier Wileński" 28.2.2022). W bardzo wielu tamtejszych parafiach Polacy stanowią większość wiernych. Niestety w większości tych Kościołów msze "polskie" dla tamtejszych Polaków odprawiają głównie kapłani litewscy bardzo często słabo znający język polski.

Są to jednak tylko drobne ustępstwa ze strony abp Gintarasa Grušasa. Polacy w archidiecezji wileńskiej stanowią ciągle od 40 do 50 procent praktykujących katolików, dlatego jeden z dwóch biskupów sufraganów (pomocniczych) powinien być polski duchowny, który w kurii dbał by o interesy polskich katolików. Brak polskiego sufragana jest dowodem na ciągle szowinistyczne - antypolskie nastawienie Kościoła litewskiego. Również w samej kurii biskupiej powinni być polscy duchowni. Arcybiskup Grušas powinien wyrazić zgodę na przybycie z Polski do pracy w zdominowanych przez Polaków parafiach księży z Polski oraz przystąpić do wydawania czasopisma katolickiego w języku polskim dla polskojęzycznych wiernych archidiecezji wieleńskiej. W żadnym kościele katolickim na świecie nie powinno być czegoś takiego jak "świątynia narodowa" do której dostęp jest zabroniony dla katolików innej narodowości. To objaw szowinizmu w najgorszym wydaniu! Ma to miejsce w Wilnie w odniesieniu do kościoła katedralnego, który nigdy w swej historii nie był świątynią litewską (pierwszym biskupem wileńskim był duchowny polski Andrzej z Krakowa 1386-1398). Natomiast w życiu Kościoła polskiego świątynia ta odegrała wielką rolę. Dlatego w świątyni tej powinna być odprawiana w niedzielę chociaż jedna msza polska. Tak samo w kościele św. Kazimierza (który był dużo więcej Polakiem niż Litwinem) czy kościele uniwersyteckim św. Jana. Wtedy arcybiskup Gintarasa Grušas będzie mógł mówić: "Jam jest pasterz dobry, gdyż dbam o wszystkie owieczki swoje". Zadowoleni będą Polacy wileńscy. To byłby zacier do budowania lepszego współżycia polsko-litewskiego, co najmniej na gruncie religijnym.

© Marian Kałuski

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

23 Czerwca roku
DZIEŃ OJCA


23 Czerwca 1923 roku
Zmarł Antoni Abraham, pisarz i działacz kaszubski, żarliwy obrońca polskości Pomorza (ur. 1869)


Zobacz więcej