Tragedia w Wąwolnicy

To zrobili czerwoni 2 maja 1946...
"I dzwony na trwogę nie biły w kościele
i syrena także się nie odezwała
tylko płacz i krzyki słychać było wszędzie
a grupa Ubowców bezkarnie szalała." - Janina Rusek "Smutny maj"
Zapewne popili 1 maja świętując komunistyczne "święto", przetrzeźwieli i napadli na tych, których mieli we wszystkich czerwonych sloganach, na roboczy lud, na mieszkańców wsi - jeźdźcy Apokalipsy, mordercy z UB.
"Dnia 2 maja 1946 ok. godz.13-tej do osady Wąwolnica w powiecie puławskim przybyli samochodem funkcjonariusze PUBP z Puław w liczbie 25 osób" - Stanisław Wójcik w protokole - wśród ubeków rozpoznano dwóch łajdaków, oficerów UB por. Stefaniaka i ppor. Wargockiego, obaj z Puław.
Wąwolnica - wieś położona przy trasie Kazimierz Dolny-Lublin, "gniazdo os" jak ją nazywali ubecy.
2 maja 1946 r. miała miejsce jedna z najbardziej brutalnych pacyfikacji dokonanej na ludności wiejskiej przez komunistycznych zbrodniarzy z UB. Mieszkańców wsi komuniści ukarali za sprzyjaniu podziemiu niepodległościowemu. W podpalonej przez UB wsi, za pomocą granatów, benzyny i zapałek, spłonęło żywcem 2 osoby jedna zmarła na skutek udaru serca, kilkadziesiąt zostało poparzonych, ktoś postradał zmysły - ot, "sprawiedliwość ludowa". Spłonęło 101 domów mieszkalnych, 106 stodół, 121 obór, 120 chlewów i innych budynków i cały żywy inwentarz...
Mieszkańcy wsi za sprzyjanie żołnierzom z AK, WIN (oddziały "Orlika") i NSZ mieli problemy do końca trwania PRL-u.
Komunistyczną zbrodnię zarejestrował John Vachon - amerykański fotograf podróżujący wówczas po Polsce.
PAMIĘTAJMY
Janina Rusek -
Smutny maj
Maj piękny to miesiąc
lecz dla Wąwolnicy smutna w nim rocznica
starsi pamiętają tę straszną tragedię
jak w ogniu stanęła cała Wąwolnica.
I dzwony na trwogę nic biły w kościele
i syrena także się nie odezwała
tylko płacz i krzyki słychać było wszędzie
a grupa Ubowców bezkarnie szalała.
W kilku miejscach razem ogień podłożono
płonęły stodoły obory i domy
a o pomoc tylko Boga wciąż wzywano
bo inny ratunek był niedozwolony.
Jednej matce został tylko klucz na palcu
od swego mieszkania trzy córeczki miała
ściskała go w ręce jak świętą relikwię
lecz już więcej domu nim nie otwierała.
Wieczorem w Kaplicy pod Twoją obronę
śpiewali skrzywdzeni choć smutno im było
upraszali Boga i Matkę Najświętszą
oby to już więcej się nie powtórzyło.
Przeminęły lata czas zabliźnił rany
lecz w pamięci tego nikt zatrzeć nie zdoła
młodym trza przypomnieć, że tu w Wąwolnicy była ta tragedia
któż im o tym powie my starsi lub szkoła.
Romuald RzeszutekWersja do druku