Unicestwianie Polaków na Litwie 1939-2024 (8)
© Marian Kałuski
Unicestwianie Polaków i polskości
w Wilnie i na Wileńszczyźnie przez Litwinów
w latach 1939-2024
Tragiczny los przedwojennych Polaków na Litwie Kowieńskiej realizowany dziś przez Litwinów w Wilnie i na Wileńszczyźnie najpierw z pomocą Sowietów (1940-41), potem hitlerowców (1941-44), ponownie Sowietów (1944-89) i obecnie z pomocą władz polskich
Prześladowanie Polaków-katolików w archidiecezji wileńskiej przez władze sowieckiej Litwy i litewski Kościół katolicki
w latach 1944 - 1989
W "Roczniku Teologii Katolickiej" (Tom VII, Rok 2008) ukazały się wspomnienia wieloletniego kapłana w Wilnie, spowiednika dziś św. Faustyny Kowalskiej podczas jej pobytu w tym mieście, człowieka, który w latach 1939-45 był świadkiem trzech okupacji Wilna, dziś błogosławionego Michała Sopoćki. W części poświęconej okresowi pierwszych miesięcy sowieckiej okupacji miasta - od lipca 1944 r. do wiosny 1945 r. czytamy: w lipcu 1944 roku jedni okupanci zaczęli się cofać, by dać miejsce okupantom ze Wschodu. Cofające się oddziały niemieckie, wycieńczone i głodne, a mimo to bezustannie walczące z następującymi hordami wschodnimi, niszczyły po drodze wszystko, paląc wsie i miasteczka. Wilno płonęło przez parę tygodni i zostało zniszczone w 60%. Całe ulice padły wówczas ofiarą Znicza zgodnie z rozkazem Führera, by pozostawić tylko niebo i ziemię. Na domiar złego na Dworcu Wileńskim nastąpiło zderzenie dwóch pociągów z amunicją, które silnym podmuchem wysadziło w powietrze znajdujący się w pobliżu kościół św. Stefana i pozbawiło szyb wiele domów i kościołów. W pierwszych dniach sierpnia wrócił z Mariampola JE Arcybiskup, witany entuzjastycznie przez wiernych. Przywiozło go wojskowe auto radzieckie. Następnie zaczęli się zjawiać księża profesorowie z obozów i kryjówek. Niektórzy z nich zapuścili zarost i trudno było ich rozpoznać. l października rozpoczęły się wykłady w Seminarium, które jakoś przetrwało do 20 lutego 1945 roku. Wprawdzie od 1942 do 1944 roku funkcjonowało Seminarium Duchowne Litewskie w murach św. Michalskich, ale prowadziło żywot suchotniczy: przez tych parę lat wydało zaledwie kilku kapłanów. Nowe władze okupacyjne na razie nie wtrącały się do życia religijnego, które zaczęło płynąć normalnie. Atoli wkrótce rozpoczął się ucisk: wznowiono podatki na kościoły i budynki służące do kultu religijnego, utrudniano udawanie się księży do chorych, zamykano za nieuiszczone opłaty świątynie oraz aresztowano podejrzanych o współpracę z Niemcami niektórych obywateli, a wśród nich i kilku kapłanów. Wreszcie w połowie stycznia 1945 roku nastąpiła rewizja w Kurii Metropolitalnej i aresztowanie JE Arcybiskupa, kanclerza ks. A. Sawickiego i kilku księży. Z chorym Arcybiskupem musiała się udać do więzienia pielęgniarka s. szarytka. Jeden z księży posłał Mu ołtarz polowy, przy którym codziennie odprawiał Mszę Świętą. 20 lutego 1945 roku do Seminarium w czasie wykładu przybyli funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa (NKGB) z lejtnantem Pietkiawiczusem na czele, który oświadczył, że Seminarium funkcjonuje nielegalnie i kazał profesorom oraz alumnom je opuścić. Na drugi dzień powrócił z więzienia JE Arcybiskup i po naradzie zadecydował, że trzeba przenieść Seminarium Duchowne do Białegostoku. Jest to miasto wojewódzkie należące do Archidiecezji Wileńskiej, a ostatnio przynależne do Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Natychmiast udał się tam wyznaczony zarząd seminaryjny, który po porozumieniu z władzami miejscowymi zorganizował Seminarium w gmachu braciszków pod wezwaniem Zgromadzenia Sług Najświętszej Maryi Panny przy ul. Słonimskiej 8. 1 kwietnia udali się tam księża profesorowie z alumnami, by 1 maja rozpocząć wykłady. JE Arcybiskup Jałbrzykowski pozostał w Wilnie, ale już w lipcu otrzymał polecenie, by udać się do Białegostoku, dokąd też wkrótce (przymuszony do tego) wyjechał".
W historii Kościoła wileńskiego, dotychczas od kilku wieków prawie całkowicie polskiej, nastąpiła nowa era. Kościół ten nie tylko znalazł się w szponach bezbożnego komunizmu, ale również został zawłaszczony przez Kościół litewski, chociaż formalnie do 1991 r. należał do polskiej prowincji kościelnej i pomimo wielkich wysiedleń Polaków z litewskiej obecnie części archidiecezji wileńskiej do komunistycznej Polski Ludowej (z samego Wilna w latach 1945-46 wypędzono 107 tys. Polaków), zachowała ona na prowincji polskie oblicze.
Po zajęciu Wilna przez Armię Czerwoną w lipcu 1944 r. litewski biskup-polakożerca Mečislovas Reinys nie wrócił do swojej diecezji na Litwie Kowieńskiej tylko pozostał w Wilnie, chociaż do miasta - do swych owieczek w sierpniu 1944 r. powrócił arcybiskup Romuald Jałbrzykowski wraz z innymi księżmi polskimi, którzy rozpoczęli znowu pracę w nowej sytuacji. Jak wspomina ks. Michał Sopoćko, wznowiło działalność nawet seminarium duchowne i Wydział Teologiczny. Arcybiskup i polscy księża byli jednak niewygodni dla litewskiej władzy sowieckiej i planów Moskwy, gdyż Wilno zostało teraz prawdziwie stolicą sowieckiej Litwy. A litewska władza sowiecka nie tylko była wrogiem Kościoła, ale, tak jak nacjonaliści litewscy, wrogiem Polaków i wszystkiego co polskie w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Wielu tzw. komunistów było de facto nacjonalistami przefarbowanymi na czerwono. 25 stycznia 1945 r. został aresztowany przez NKWD abp Romuald Jałbrzykowski i kanclerz Kurii, ks. Adam Sawicki. Umieszczono ich w więzieniu przy ul. Ofiarnej. Abpa Jałbrzykowskiego po miesiącu zwolniono z więzienia, jednak w początkach lipca NKWD zażądało od niego wyjazdu w najbliższych dniach do stalinowskiej Polski w nowych granicach. Arcybiskup osiadł w Białymstoku, który należał do archidiecezji wileńskiej i tu zorganizował wileńską Kurię Arcybiskupią i seminarium duchowne (w marcu 1945 r. Sowieci zamknęli seminarium duchowne w Wilnie) oraz zarządzał (zmarł w Białymstoku 19 czerwca 1955 r.), a potem jego następcy należącą do Polski częścią archidiecezji wileńskiej (6263 km2, 63 parafie w 1945 r.; ta część archidiecezji wileńskiej została ustanowiona diecezją 5 czerwca 1991 r. podczas wizyty papieża Jana Pawła II w Białymstoku w polskiej prowincji kościelnej, 25 marca 1992 r. archidiecezją przez papieża Jana Pawła II bullą "Totus Tuus Poloniae populus" i obecnie ma 115 parafii i 1 rektorat, 435 kapłanów i 173 zakonników i zakonnic oraz ok. 451 000 katolików), a teoretycznie do 1991 r. całą archidiecezją wileńską. Zgodnie ze starym zwyczajem w takich sytuacjach (opuszczenie diecezji przez biskupa), wraz z abp Jałbrzykowskim nie wyjechał do stalinowskiej Polski w 1945 r. żaden z członków Kapituły wileńskiej, jak również prałaci i kanonicy generalni, którzy wówczas pracowali na Wileńszczyźnie. W połowie lipca 1945 r. w więzieniu NKWD w Wilnie więziono 9 księży. W latach 1945-47 z archidiecezji wileńskiej wchodzącej w skład Litwy wyjechały, zazwyczaj pod przymusem, ogółem do stalinowskiej Polski 752 osoby duchowne - księża, zakonnicy, siostra zakonne i alumni seminarium duchownego oraz dużo mniejsza grupa duchownych innych wyznań (Jan Czerniakiewicz "Repatriacja ludności polskiej z ZSRR 1944-1948" Warszawa 1987). W części archidiecezji wileńskiej włączonej do Sowieckiej Litwy pozostało ciągle 97 księży polskich oraz część zakonników i sióstr zakonnych (musiały chodzić po cywilnemu i mieszkać osobno). Postanowili tu pozostać i prowadzić pracę duszpasterską wśród pozostałych Polaków. Adam Hlebowicz w książce "Kościół odrodzony" (Gdańsk 1993) wymienia nazwiska 61 księży polskich, którzy po wojnie pracowali i zmarli w Wilnie i na Wileńszczyźnie i 4 na Litwie Kowieńskiej oraz nazwiska 18 księży polskich, którzy pracowali po wojnie na Litwie i opuścili ją z różnych przyczyn; 12 z nich wyjechało do Polski w latach 1947-48 i 1956-57; byli to w większości księża zwolnieni z łagrów. W 1948 r. litewskie NKWD wysiedliło z Wilna prawie wszystkich polskich księży, w tym członków kapituły wileńskiej Lucjana Chaleckiego i Leona Żebrowskiego oraz księży Bronisława Jeleńskiego, Sylwestra Małachowskiego, Jana Kozaka, Aleksandra Lachowicza. Od tego roku nabożeństwa polskie odprawiane były tylko w kościele św. Ducha, na skutek usilnych starań w opanowanej już przez księży litewskich kurii biskupiej ks. Jana Ellerta, potem długoletniego proboszcza tej parafii (A. Hlebowicz). W pierwszych latach po wojnie w 80 kościołach w Wilnie i na Wileńszczyźnie były odprawiane polskie nabożeństwa. W 1991 r. było w Wilnie i na Wileńszczyźnie już tylko 15 polskich księży i 30 parafii, w których odprawiane były msze św. wyłącznie po polsku. Na Litwie Kowieńskiej duszpasterstwo polskojęzyczne było ograniczone tylko do Kowna i Wędziagoły, nie było go natomiast w miejscowościach, w których mieszkało dużo Polaków: Łopie, Kiejdany czy Janów. Brak księży polskich był wynikiem niechętnego przyjmowania do jedynego na Litwie seminarium duchownego w Kownie polskich kandydatów, co usprawiedliwiano małą ilością miejsc dla młodzieży litewskiej i zastanawiająco częstego relegowania przyjętych już polskich kandydatów, których zastępowali litewscy kandydaci. W seminarium nie wprowadzono nauki języka polskiego, przynajmniej dla tych studentów, którzy mieli potem pracować na Wileńszczyźnie. Sytuacja taka powodowała, że coraz częściej do parafii z większością polską kierowano litewskich księży, nie znających dobrze języka polskiego, nierzadko nie potrafiących w pełni zrozumieć potrzeb swoich parafian. Natomiast nielicznych polskich księży częstokroć wysyłano do parafii czysto litewskich, np. przez 5 lat (1976-81) w Poniewieżu na Litwie Kowieńskiej pracował ks. Aleksander Kaszkiewicz rodem z podwileńskich Ejszyszek, którego skierowano do Wilna dopiero na interwencję kościelną z zewnątrz. Na Litwie Kowieńskiej musieli także pracować w parafiach litewskich księża polscy: Antoni Dąbrowski - w seminarium w Kownie, Franciszek Kuprewicz - w Świętobrości, Kazimierz Prałgowski - w Telszach i Połądze, Jan Rogowski - w diecezji Telsze, Władysław Wołłowicz - w Lioliu i Kielmach (A. Hlebowicz). Polscy księża mieli ciężkie życie, będąc prześladowani przez władze sowieckiej Litwy i administrację kościelną w Wilnie, opanowaną teraz przez Litwinów. Byli np. często dotkliwie bici przez "nieznanych sprawców", np. jesienią 1980 r. został pobity proboszcz z Białej Waki, 95-letni ks. Leopold Chomski.
Chociaż tylko w latach 1945-46 komuniści litewscy wypędzili większość Polaków z Wilna - 107 tys. i 90 tys. z litewskiej części polskiej Wileńszczyzny, to aż do lat 80. XX w. większość praktykujących katolików w archidiecezji wileńskiej nadal stanowili Polacy, pomimo wypędzenia do Polski Ludowej w latach 1957-58 dodatkowo około 47 tys. Polaków; w 1959 r. było na Litwie 235 tys. Polaków, a w 1989 r. 247 tys.
Arcybiskup Mecislovas Reinys po wypędzeniu z Wilna abpa Jałbrzykowskiego ponownie był administratorem litewskiej części arcybiskupstwa wileńskiego. Jego rządy były krótkie. 18 lipca 1947 r. został aresztowany przez NKWD. Skazany na 10 lat więzienia, był więziony we Włodzimierzu koło Moskwy, gdzie zmarł jak jakiś pies pod płotem 8 lutego 1953 r. Tak los ukarał go za polakożerstwo. Tymczasem nacjonaliści litewscy i Kościół litewski uważają abpa Reinysa za bohatera narodowego, wielkiego kapłana-męczennika. W 2009 r. Poczta Litewska wydała znaczek z podobizną Reinysa z okazji 125 rocznicy jego urodzin. Jednak wprost niebywałą bezczelnością ze strony Kościoła litewskiego są jego starania w Watykanie o wyniesienie Reinysa na ołtarze (angielska wersja internetowej Wikipedii, polska Wikipedia przemilcza ten fakt, bo Polacy nie powinni o tym wiedzieć: mają się o tym dowiedzieć po fakcie wyniesienia na ołtarze, jak jakieś protesty niewiele już pomogą!).
Po abp Mecislovasie Reinysie archidiecezją wieleńską zarządzali tylko wikariusze generalni, bo należała ona ciągle do polskiej prowincji kościelnej (do 1991 r.): 1947-49 Edmundas Basys, 1949 Juozapas Vaiciunas, 1949-58 biskup poniewieski Kazimieras Paltorakas jako zarządca, 1958-61 bp Julijonas Stepanovicius jako administrator i ponownie wikariusze generalni: 1961-79 Ceslovas Krivaitis i 1979-89 Algirdas Gutauskas.
Komuniści litewscy drogą administracyjną niszczyli struktury administracyjne i organizacyjne Kościoła wileńskiego. Zamknięto większość kościołów wileńskich (ponad 20) i tylko kilka na prowincji (bo kraj był całkowicie katolicki i nawet władza komunistyczna musiała się z tym liczyć). Jednak doprowadzono do tego, że działalność religijna ograniczała się wyłącznie do możności odprawiania mszy św. Komuniści litewscy (nie rosyjscy!) w katedrze urządzili galerię obrazów, kościoły: Augustianów zamieniono na skład materiałów do rozbudowy sieci elektrycznej, św. Bartłomieja na magazyn, następnie warsztat rzeźbiarski, Bernardynów na skład Instytutu Sztuki i pracownię rzeźbiarską, św. Ignacego na skład dekoracji studium kinematograficznego i restaurację, Serca Jezusowego na klub budowlańców, św. Jakuba na skład dekoracji opery i baletu, św. Jana (akademicki) został najpierw składem papieru, a potem muzeum "myśli postępowej" i salę koncertową, św. Jerzego na skład makulatury/książek, św. Katarzyny na skład produktów mięsnych, następnie muzeum sztuki, św. Kazimierza na magazyn, potem restaurację i muzeum ateizmu, Bonifratrów na salę koncertową, św. Michała (Bernardynek) był składem, następnie salą wystawową budownictwa, Franciszkanów na archiwum centralne, św. Stefana na skład cementu i innych materiałów budowlanych, św. Trójcy był salą sportową, następnie pracownią muzeum historycznego i etnograficznego, Trynitarzy na skład wojskowy, Wszystkich Świętych na skład produktów żywnościowych, następnie na wystawę sztuki ludowej, Wizytek na więzienie dla nieletnich (Adam Hlebowicz "Kościół odrodzony" Gdańsk 1993). W zabranym Pałacu Arcybiskupim, wzniesionym w latach 1932-35 według projektu Stefana Narębskiego, znalazło siedzibę Prezydium Najwyższego Sowietu Litewskiej Republiki. Oczywiście komuniści litewscy ogołocili z wszystkiego zabrane kościoły, konfiskując nawet obrazy religijne i inne cenne przedmioty religijne. 30maja 1950 r. zostały wysadzone w powietrze słynne wileńskie Trzy Krzyże autorstwa Antoniego Wiwulskiego. Po śmierci Stalina prześladowanie Kościoła zelżało, ale nie na wiele, szczególnie w odniesieniu do polskich katolików, którzy mieli dwóch zaciekłych wrogów - litewskie władze komunistyczne i litewską wileńską kurię biskupią. Za Nikity Chruszczowa - w 1962 r. wysadzono w powietrze 36 kaplice w wileńskiej Kalwarii.
Niestety komunistyczna antykatolicka polityka na Litwie nie zbliżyła do siebie katolików polskich i litewskich. I to wyłącznie z winy Litwinów i duchownych litewskich, którzy teraz pod każdym względem dominowali w arcybiskupstwie wileńskim, szczególnie w Kurii. Ich hasłem było ciągle i jest nadal wyznanie ks. Mykolasa Krupavičiusa, jednego z czołowych polityków litewskich, zaraz po ukończeniu w 1913 r. seminarium duchownego w Sejnach, będącego już wtedy kuźnią polakożerców: "Pójdę z samym diabłem, jeżeli dopomoże to wyzwolić Litwę (z rzekomej polskiej niewoli)" (P. Błaszkowski), co należy dzisiaj odczytywać: jeśli dopomoże zniszczyć Polaków i polskość w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Wydawana poza zasięgiem cenzury w latach 1972-89 przez katolików litewskich głośna "Kronika Kościoła Litewskiego na Litwie" nigdy nie informowała opinii publicznej o problemach polskich katolików na Litwie, a nieliczne, najczęściej anonimowe wzmianki o Polakach, miały niechętny do nich stosunek (A. Hlebowicz jw.). Ciągle paranoicznym celem Kościoła litewskiego było zniszczenie polskiego katolicyzmu w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Toteż napięcia polsko-litewskie w sferze kościelnej były tam i wówczas ciągle aktualne i ogólnie Polacy skarżyli się na nieprzychylny stosunek do nich hierarchii litewskiej i wielu księży litewskich. W 1975 r. na 9 czynnych kościołów w Wilnie, w pięciu odprawiano msze św. dla Litwinów i Polaków, w dwóch tylko dla Litwinów i także dwóch tylko dla Polaków: kościoły św. Ducha i św. Rafała. Potem Polacy mieli i nadal mają tylko kościół św. Ducha. W latach 80. księża litewscy czynili starania, aby z parafii dwujęzycznych i z Ostrej Bramy wyrugować język polski. Twierdzili bowiem, że po zakończeniu drugiego wysiedlania Polaków z Wileńszczyzny w latach 1957-58, na Litwie nie ma już żadnych Polaków. Litewski schematyzm arcybiskupstwa wileńskiego w granicach Litwy, a za nim watykański Annuario Pontificio podały, że w 1987 r. na 87 parafii na jej terenie w 64 kościołach odbywają się nabożeństwa w języku polskim. To w teorii, a w praktyce tak ładnie nie było.
W 1981 r. dotarł na Zachód dokument zatytułowany "List otwarty w sprawie religijnych praw Polaków na Litwie", który opublikował "Tydzień Polski" w Londynie z 7 lutego 1981 r. Jego autorzy opisują ciężką sytuację Polaków-katolików na Wileńszczyźnie i na koniec błagają biskupów litewskich o przydzielanie do 40 czysto polskich parafii na Wileńszczyźnie polskich księży (a nie kierowanie ich do parafii czysto litewskich) lub księży znających język polski i o nie odrzucanie kandydatów z polskich rodzin do seminarium duchownego w Kownie (bo w Wilnie zostało zamknięte przez komunistów w 1945 r.). Niestety, postulaty katolików polskich na Wileńszczyźnie zostały zupełnie zignorowane przez biskupów litewskich. A jak "List otwarty" dotarł do Watykanu to z pewnością od razu wylądował w koszu na śmieci. Dlatego po pięciu latach od opublikowania "Listu otwartego" czytamy w paryskiej "Kulturze" (Nr 9/468 1986) o nadal pogarszającej się religijnej sytuacji Polaków na Wileńszczyźnie, gdzie księża litewscy okrutnie postępują z Polakami-katolikami (np. w Wilnie zabrano Polakom kościół św. Rafała). Kończąc tę relację stały współpracownik "Kultury" Józef Mirski pisze: "Trudno jest pisać o wymienionych wyżej faktach. Lecz też nie można o nich milczeć właśnie dlatego, że w interesie Litwinów i Polaków leży zrozumienie wzajemnie i przyjaźń. Nie można jej jednak budować na przemilczaniu tego, co w nią uderza i służy wzbudzaniu wrogości. Bo choć jest to dziełem ludzi o ograniczonych umysłach, u których motywacja etniczna góruje nad etyczną, to jednak rzutuje to na całość obu społeczności, litewskiej i polskiej. Katolicy litewscy zyskali sobie sympatię w świecie dzięki swojej odwadze w obronie praw ludzi wierzących. Działania, o których była tu mowa sympatię tę podważają, nie tylko wśród Polaków. Służą też nie dobru Litwy i Kościoła katolickiego w tym kraju, lecz polityce kogoś innego, kto po mistrzowsku stosuje zasadę "divide et impera"".
© Marian KałuskiWersja do druku