Unicestwianie Polaków na Litwie 1939-2024 (5)
© Marian Kałuski
Unicestwianie Polaków i polskości
w Wilnie i na Wileńszczyźnie przez Litwinów
w latach 1939-2024
Tragiczny los przedwojennych Polaków na Litwie Kowieńskiej realizowany dziś przez Litwinów w Wilnie i na Wileńszczyźnie najpierw z pomocą Sowietów (1940-41), potem hitlerowców (1941-44), ponownie Sowietów (1944-89) i obecnie z pomocą władz polskich
Wilno i Wileńszczyzna pod okupacją niemiecko-litewską
1941-1944
22 czerwca 1941 r. Niemcy hitlerowskie napadły zbrojnie na Związek Sowiecki - najlepszego dotychczas sojusznika Hitlera (Aleksander Bregman "Najlepszy sojusznik Hitlera" Londyn 1961). Wojna niemiecko-sowiecka prowadzona była do maja 1945 r.: 2 maja Armia Czerwona zdobyła Berlin, a 8 maja (było to o godzinie 23:01, według czasu moskiewskiego nastał już 9 maja, godzina 01:01) w kwaterze Marszałka Żukowa, w gmachu szkoły saperów w dzielnicy Karlshorst w Berlinie zorganizowano podpisanie bezwarunkowej kapitulacji Wehrmachtu i innych sił III Rzeszy przed przedstawicielami trzech mocarstw sojuszniczych (Związek Sowiecki, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania) oraz Francji. Litwa wraz z Wilnem znajdowała się wówczas ponownie pod okupacją sowiecką - jako Sowiecka Litwa. Podczas wojny Litwini stanęli po stronie faszyzmu niemieckiego. Pod koniec wojny większość litewskich kolaborantów i zbrodniarzy wojennych uciekło do Niemiec, a po wojnie utworzyło polityczną emigrację litewską na Zachodzie, która kontynuowała wszystkie grzechy przedwojennej Litwy, w tym skrajne polakożerstwo.
.....
15 czerwca 1940 r. Armia Czerwona zajęła Litwę, która następnie została włączona do Związku Sowieckiego jako jedna z jego republik związkowych. Litwa wraz z polskim Wilnem i polską częścią Wileńszczyzny włączonej do Litwy znajdowała się faktycznie pod okupacją rosyjsko-sowiecką.
Litwini modlili się wtedy o wojnę Niemiec hitlerowskich ze Związkiem Sowieckim., wierzyli, że u boku Niemiec powstanie ponownie niepodległe państwo litewskie i to powiększone o ziemie polskie i białoruskie. Co więcej, jak pisze mieszkający na przedwojennej Litwie Kowieńskiej, a podczas wojny w Wilnie Zygmunt S. Brzozowski ("Litwa - Wilno 1910-1945" Paryż 1987) marzyli o przyjściu Niemców m.in. dlatego, że chcieli u ich boku brać udział w niemieckim podboju Europy i dlatego, że widząc co Niemcy wyprawiają w okupowanej Polsce z Polakami i Żydami, mieli nadzieję, że pozwolą oni im ostateczne rozprawienie się z Polakami (Z. Brzozowski). Dlatego już przed wybuchem wojny emigranci litewscy w Berlinie, w tym do 1940 r. attaché wojskowy Litwy w tym mieście płk. Skripa zaczął tworzyć rząd litewski z nadzieją, że obejmie on władzę na zajętej przez wojsko niemieckie Litwie. I tą nadzieją żyli Litwini aż do końca niemieckiej okupacji Litwy w 1944 r. pomimo tego, że Niemcy hitlerowskie nie chciały nawet słyszeć o jakiejś niepodległej Litwie. Pomimo tego wydawana podczas okupacji niemieckiej gazeta litewska "Naujoji Lietuva" pisała, że Litwa jest sprzymierzeńcem Niemców, że z ich losem sprzęgła na wieki swój własny, ponieważ jest sercem oddana idei "nowej Europy", budowanej przez "wielki naród niemiecki", w której miejsca dla Polski nie było i to wystarczało, aby budowę takiej właśnie niemieckiej Europy popierać. Jak pisze Zygmunt Brzozowski świadczyło to o niedoświadczeniu politycznym Litwinów. Ich germanofilstwo i polakożerstwo brało górę nad zdrowym rozsądkiem.
Marzenie Litwinów sprawdziło się: 22 czerwca 1941 r. Niemcy hitlerowskie powtórzyły swój Drang nach Osten i potężną machiną wojenną ruszyły na podbój Związku Sowieckiego. Wojska niemieckie w błyskawicznym tempie zajmują ziemie litewskie. Litwini - wszyscy Litwini (wyjątki potwierdzają regułę) z wielką radością witali wkraczające do miast i wsi niemieckie oddziały wojskowe i gdzie tylko i jak tylko mogli pomagali im w zajęciu kraju.
Także przed samym zajęciem Wilna nacjonaliści z Frontu Aktywistów Litwy zaapelowali do Litwinów przebywających w mieście, aby "radośnie i z kwiatami witali żołnierzy niemieckich i udzielili im wszelkiej pomocy". W Wilnie członkowie litewskiej podziemnej paramilitarnej organizacji rozpoczęli nawet małe powstanie i zabijali rosyjskich maruderów.
Przed ucieczką z Wilna enkawudziści strzałami w tył głowy mordują kilkaset osób w więzieniu na Łukiszkach i areszcie przy ul. Mickiewicza. Z pewnością większość lub połowa z nich była Polakami. Szczęście ma ostatni transport do łagrów. Polscy kolejarze uniemożliwiają odjazd składu. Więźniowie uciekają (Marek Sterlingow "Wilno. Sześć razy z rąk do rąk" Gazeta Wyborcza 18.9.2009). Tak Sowieci zakończyli swoją pierwszą okupację Wilna.
Enkawudziści mordowali ludzi w ostatnim dniu swego pobytu w Wilnie. Natomiast już następnego dnia po zajęciu Wilna, czyli 24 czerwca 1941 r. Niemcy z Litwinami (powstańcy litewscy) dokonali w mieście swojej pierwszej zbrodni na Polakach i obywatelach polskich. Tego dnia rozplakatowano w mieście obwieszczenia, podpisane przez przewodniczącego Litewskiego Komitetu - S. Zakieviciusa i komendanta wojskowego miasta - gen. Von Ostmana, o aresztowaniu spośród wilnian 80 zakładników: 60 Żydów i 20 Polaków, po czym trzech z nich zaraz potem powieszono u wylotu ul. Kasztanowej na plac katedralny (Jerzy T. Zalesiak "W Wilnie w duchu Generalbezirk Litauen" Słowo. Dziennik Katolicki 16.9.1993).
Niemcy zajęli Wilno rano 24 czerwca 1941 r. Mieszkający wtedy w Wilnie Zygmunt Szczęsny Brzozowski wspomina: "Litwini owacyjnie witali wkraczającą armię niemiecką. Litwinki w strojach ludowych rzucały kwiaty na przejeżdżające czołgi niemieckie wołając "walio" (brawo). Litwini ogłupieni propagandą swych duchowych przywódców byli przekonani, że Niemcy zachowają niepodległą Litwę, i że przyszli ich wyzwolić z ucisku. Kto widział to owacyjne spotkanie wojsk niemieckich na ulicach Wilna, ten mógł nabrać pojęcia o niedoświadczeniu politycznym Litwinów. Tak witać swych odwiecznych wrogów, czyhających na skolonizowanie ziem litewskich mogli tylko ludzie całkowicie zaślepieni" (j.w.).
Zaraz po wejściu Niemców na Litwę ujawnił się "tymczasowy rząd litewski", który powitał wkraczające do Litwy wojska hitlerowskie orędziem do narodu, wyrażając "wdzięczność Zbawcy kultury europejskiej, Kanclerzowi Wielkiej Rzeszy Niemieckiej - Adolfowi Hitlerowi i Jego Bohaterskiej Armii, która wyzwoliła Litwę". Władze niemieckie rozpędziły ten samozwańczy "rząd litewski" już 5 sierpnia 1941 r. i nie myśląc wcale nie tylko o przywróceniu niepodległości Litwie, ale także o utworzeniu kolaboracyjnego państewka litewskiego, bo zgodnie z decyzją Hitlera Litwy już nigdy nie miało być jako państwa w jakiejkolwiek formie: po wojnie Litwa miała być wcielona do Niemiec, a Litwini zgermanizowaniu lub przepędzeni na wschód lub wytępieni (tak jak Niemcy wytępili Prusów). Warto w tym miejscu wspomnieć, że organizatorzy nieudanego zamachu na Adolfa Hitlera dokonanego pod przywództwem pułkownika Clausa von Stauffenberga 20 lipca 1944 r. w jego kwaterze Wolfsschanze (Wilczy Szaniec) koło Rastenburga (obecnego Kętrzyna) w Prusach Wschodnich, po zakończonej wojnie chcieli Polsce oddać Litwę za rezygnację przez Warszawę z Wielkopolski, Pomorza i Śląska, czyli Litwa miała być ewentualnie towarem przetargowym Niemic z Polską.
W pierwszych tygodniach po zajęciu Wilna przez wojska niemieckie miastem rządził w charakterze władzy cywilnej komitet miejski złożony z prohitlerowskich aktywistów. Jak już wspomniałem, wobec Polaków zajęto tradycyjną polakożerczą postawę, tylko może jeszcze bardziej butną (Z.S. Brzozowski). Jednak niebawem Niemcy uczynili z Litwy Generalny Komisariat Litewski, który wchodził w skład Generalnego Komisariatu Ostland z siedzibą główną w Rydze. Komisariatem Litewskim rządził mianowany przez Hitlera Niemiec - Theodor Adrian von Renteln; komisarzem Wilna-miasta został Hingst, a Wilna-wsi (Land) Wulff, pierwszym dowódcą wojskowego okręgu wileńskiego generał von Dittfurth. Zygmunt Szczęsny Brzozowski pisze: "...By pozbawić Litwinów całkowicie nadziei na otrzymanie niepodległości, w niemieckich odezwach i zarządzeniach pojawiał się zwrot o "byłym państwie litewskim". W ten sposób Litwa stała się jednym z ogniw niemieckiego Ostlandu...". Theodor Adrian von Renteln - o zgrozo! - nie obrał polskie Wilno za siedzibę Komisariatu Litewskiego - rzekomą stolicę Litwy, a tylko litewskie Kowno - stolicę Litwy Kowieńskiej, bo wśród Litwinów hitlerowcy czuli się bezpieczniej; Niemcy udowodnili tym ruchem, że Wilno jest polskim miastem - etnicznie polskim i tak uważali je i odpowiednio odnosili się do tego do końca jego okupacji. Niemcy bowiem doskonale orientowali się w sytuacji narodowościowej w Wilnie i w stosunkach tu panujących i odnosili się do Litwinów z pogardą. Właściwie traktowali także i Litwinów jako podludzi. Na przykład, chociaż okupacyjne władze niemieckie współrządzili z Litwinami w kraju, Niemcy często na wiele odpowiedzialnych stanowisk w urzędach i przedsiębiorstwach, jak np. w Landbewirtschaftungsgessellschaft Ostland powoływali Polaków, co bardzo irytowało Litwinów; po pogromie Polaków przez Litwinów w Druskienikach władze niemieckie wydały ogłoszenie orzekające, że w razie dokonania zamachu na żołnierzy armii niemieckiej, na Polakach lub kogokolwiek innego, będzie natychmiast rozstrzelanych 10 Litwinów; szereg innych razy Niemcy - o ironio losu! - brali Polaków w opiekę przed zwyrodniałymi polakożercami litewskimi; językiem oficjalnym został język niemiecki, a na drugim miejscu litewski; natomiast rozporządzenia władz były wydawane w czterech językach: niemieckim, litewskim, białoruskim i polskim, co zdegradowało język litewski do roli jednego z wielu języków krajowych; rozporządzenia władz Litwini byli zmuszeni do drukowania w tych językach w swoich gazetach, także w skrajnie nacjonalistycznej "Naujoji Lietuva", co doprowadzało Litwinów do szału; Niemcy nie zgodzili się także na szkolnictwo prowadzone jedynie w języku litewskim, co także bardzo bolało Litwinów. Okupacyjne władze niemieckie wydawały w Wilnie dziennik (tzw. "gadzinówkę") w języku polskim "Goniec Codzienny", co także było "czerwoną płachtą na byka" dla nacjonalistów litewskich - fanatycznych przeciwników używania języka polskiego na Litwie w jakiejkolwiek formie i okolicznościach, a szczególnie w Wilnie.
Jednak podobnie jak podczas wielu wcześniejszych konfliktów wojennych, także podczas II wojny światowej okupanci niemieccy chcieli oprzeć się na współdziałaniu określonych kręgów ludności z niektórych podbitych krajów, gdyż bez pewnego zakresu tej współpracy nie mogłyby też funkcjonować mechanizmy życia codziennego, nieodzowne również dla okupanta dla zabezpieczenia jego interesów. Dlatego Niemcy uznając Litwinów jako rasę "nadającą się do zniemczenia" i aby móc sprawnie rządzić okupowaną przez siebie Litwą postanowili się oprzeć na najbardziej germanofilskim odłamie narodowców litewskich Augistinasa Voldemarasa i skrajnie szowinistycznej katolickiej młodzieży litewskiej (Z. Brzozowski), dopuszczając ich do administracji i policji oraz innych oddziałów pomocniczych. Generał litewski Petras Kubiliunas został radcą przy generalnym komisarzu Theodorze Adrianie von Rentelnie. Z rozwiązanego "rządu litewskiego" Niemcy zostawili jego agendy policyjne i bezpieczeństwa wewnętrznego - Departament Bezpieczeństwa Państwowego kierowany przez Vytautasa Reivytisa, włączając je w system okupacyjnych władz. Departament Bezpieczeństwa Państwowego został przekształcony w litewską policję i litewską policję bezpieczeństwa (Saugumę), bezpośrednio podporządkowaną niemieckiej policji kryminalnej - Kripo. Polacy nazywali saugumowców szaulisami lub strzelcami ponarskimi. Na czele Saugumy stanął Vytautas Reivytis, a po nim agent Abwehry Stasys Čenkus, który sprawował tę funkcję do końca okupacji. Liczebność Saugumy wynosiła ok. 400 ludzi, w tym ok. 250 w Kownie i ok. 130 w Wilnie. Głównie byli to członkowie byłego Związku Żelaznego Wilka - litewskiej paramilitarnej organizacji faszystowskiej działającej w latach trzydziestych. Tam wszczepiono w nich nienawiść do Polaków i Żydów. Sauguma ściśle współpracowała z Sipo i SD, pełniąc różne zadania. Początkowo saugumowcy zajmują się m.in. służbą wartowniczą, są strażnikami w getcie, a potem, na zlecenie Niemców, rozstrzeliwują skazańców: komunistów, Żydów, Polaków, jeńców wojennych - i to na masową skalę. Przede wszystkim dostarczali niemieckim strukturom bezpieczeństwa informacje wywiadowcze dotyczące polskiego i komunistycznego ruchu oporu na obszarze okupowanej Litwy oraz brali udział w akcjach antypartyzanckich jednostek, działających w północnej części Generalnego Gubernatorstwa i na Litwie, jak również przeciwko niedobitkom polskim na przedwojennej Litwie Kowieńskiej. Sekcja Komunistu-Žydu Skyrius prowadziła prześladowania ludności żydowskiej, przygotowując listy proskrypcyjne osób przeznaczonych do eksterminacji. Poszukiwała też Żydów zbiegłych z getta, a następnie przekazywała ich Niemcom lub litewskim formacjom kolaboracyjnym, jak np. Ypatingasis burys (tzw. "strzelcy ponarscy"). Szczególną aktywność przejawiała ta sekcja w okręgu wileńskim, na czele której stał Juozas Bagdonis. Działalność skierowana przeciwko Żydom najbardziej była rozwinięta w II poł. 1941, później, gdy żydowska społeczność Litwy została faktycznie wymordowana, na plan pierwszy wysunęła się walka z polskim i komunistycznym podziemiem. W swej działalności Sauguma dokonała wielu zbrodni na ludności polskiej i żydowskiej. Wielu z jej członków pod koniec wojny uciekło na Zachód, głównie do USA, gdzie po ich rozszyfrowaniu zostało uznanych za nazistowskich zbrodniarzy wojennych (np. Algimantas Mykolas Dailide, Anton Gecas, Kazys Gimżauskas, Aleksandras Lileikis czy Vladas Zajančkauskas), a także do Wenezueli i Australii.
Oprócz policji, Saugumy i Ypatingasis burys na usługach Niemców i w służbie ich zbrodni było także m.in. 20 litewskich batalionów policyjnych. Oto pełna lista oddziałów litewskich w służbie Niemiec hitlerowskich które mordowały Żydów, Polaków, Białorusinów i Rosjan podczas II wojny światowej: Rollkommando Hamann (lit. Skrajojantis Burys) - dokonał masowych morderstw ogółem w 54 miejscowościach na Litwie, zabijając około 26 tys. Żydów; Tautinio Darbo Apsaugos Batalionas - formacja zbrojna złożona z batalionów, pełniąca rolę policji pomocniczej; Ypatingasis burys (lit. "oddział specjalny"), Specjalny Oddział SD i Niemieckiej Policji Bezpieczeństwa (lit. Vokiečiu Saugumo policijos ir SD ypatingasis burys), potocznie strzelcy ponarscy - litewska kolaboracyjna formacja policji, podporządkowana niemieckiemu SD i Sipo, istniejąca w latach 1941-44, dokonała wielu zbrodni - największa w lasach ponarskich (100 tys. zamordowanych Żydów, Polaków i osoby innej narodowości), brała udział także w organizowanych przez Niemców pogromach swoich rodaków, Żydów i Polaków w Ponarach, Niemenczynie, Nowej Wilejce, Oranach, Jaszunach, Ejszyszkach, Trokach, Siemieliszkach i Święcianach; Sauguma, wspomniany wyżej Saugumas (lit. Saugumo policija) - litewska policja bezpieczeństwa, tóra prowadziła walkę z polskim podziemiem - bardzo rozbudowaną Armią Krajową; 2. Litewski Batalion Schutzmannschaft (niem. 2. Lithuanische Schutzmannschaftsbataillon) (lit.2. Lietuvos "Schutzmannschaft" batalionas) - 23 oficerów i 464 szeregowców, część z nich ochraniała obozy jenieckie w rejonie Lublina, a inna część ukończyła kursy przygotowawcze ochrony obozów koncentracyjnych, prowadzone w Trawnikach na Lubelszczyźnie; Litewskie bataliony Schutzmannschaft (niem. Litauische Schutzmannschaftsbataillonen, lit. Policiniai Batalionai) - w 1944 r. liczyły ogółem ok. 8,4 tysiąca ludzi; Korpus Obrony Ojczyzny (lit. Tevynes Apsaugos Rinktine, TAR), zwany też Żmudzką Armią Obrony - w służbie armii niemieckiej pod koniec II wojny światowej, w 2 pułku służył przyszły prezydent Litwy w latach 1998-2003 i 2004-2009 Valdas Adamkus; Litewska Armia Wolności (lit. Lietuvos laisves armija, LLA) - w poł. 1944 r. miała ok. 10 tys. członków; Litewskie Bataliony Budowlane (niem. Litauische Bau-Bataillonen) - pięć batalionów, które liczyły one po ok. 600 ludzi; Litewskie Bataliony Pomocniczej Służby Policyjnej (niem. Litauischen Hilfspolizei-Bataillonen, lit. Pagalbines Policijos Tarnybos Batalionas) - utworzone w 1941 r. wraz z niemieckimi oddziałami policyjnymi brały udział w akcjach eksterminacyjnych ludności żydowskiej, nie tylko na Litwie, ale też na Białorusi, mordując wiele tysięcy ludzi, w październiku 1941 r. Litauischen Hilfspolizei-Bataillonen zostały przekształcone w Litewskie Bataliony Bezpieczeństwa (Wikipedia). Z kolaboracyjnego Lietuvos vietine rinktine (Litewski Korpus Lokalny) - w 1943 r. Niemcy planowali utworzyć litewską dywizję Waffen-SS, do czego jednak nie doszło (Wikipedia). Litwini woleli zajmować się terrorem i bandyzmem - likwidacją Polaków na swoim terenie oraz w Wilnie i na Wileńszczyźnie.
Ci bandyci w służbie niemieckiego hitleryzmu działali nie tylko na terenie Litwy oraz w Wilnie i na Wileńszczyźnie, ale także na etnicznych ziemiach polskich, na Białorusi i Ukrainie. Np. litewski 2. batalion policyjny brał udział w zwalczaniu polskiego ruchu oporu na Lubelszczyźnie. W Trawnikach na Lubelszczyźnie szkoleni byli litewscy wachmani obozów koncentracyjnych, którzy stanowili 10% załogi obozu w Majdanku. "W pamięci byłego więźnia Majdanka Józefa Korcza zapisali się oni, "...jako maszyny wykonujące rozkazy, ale maszyny jakże często piekielne, nie różniące się niczym od esesmanów niemieckich..." (Jerzy T. Zalesiak "W Wilnie w duchu... Generalbezirk Litauen" Słowo. Dziennik Katolicki 16.9.1993). Policjanci litewscy pilnowali getta warszawskiego (więziona w getcie Alicja Zawadzka-Wetz wspomina w swojej książce "Refleksje pewnego życia", wydaną przez Instytut Literacki w Paryżu w 1967 r.: "Teren szopy otoczony był drutami kolczastymi i pilnowany przez "szaulisów"-żołnierzy, rekrutowanych na Litwie i odznaczających się specjalnym okrucieństwem") oraz byli katami getta warszawskiego podczas jego likwidacji w 1943 r. "Warszawiacy mogą opowiedzieć, co wyrabiali litewscy szaulisi podczas powstania" (A. Kropiwnicki jw.). Wspomniane wyżej litewskie bataliony policyjne brały udział także w zwalczaniu ruchu oporu na Wileńszczyźnie, Białorusi, a nawet w okolicach Żytomierza i na Lubelszczyźnie oraz w mordowaniu Polaków w Wilnie. "Okrucieństwo tych formacji wobec pacyfikowanej ludności cywilnej przerażało nieraz samych Niemców. Niemiecki komisarz Słucka Carl swój raport do wielkorządcy Białorusi Wilhelma Kubego o rzezi ludności żydowskiej jakiej dokonał 28 października 1941 r. litewski 11. Batalion z Kowna, kończył prośbą: "...w przyszłości niech mnie Pan uchroni przed tym batalionem policyjnym" (J.T. Zalesiak jw.). Nie Niemcy a Litwini wymordowali także 150 tys. Żydów żyjących na Litwie Kowieńskiej i 72 tys. polskich Żydów z Wilna i Wileńszczyzny ("Encyclopaedia Judaica" Jerusalem 1971; IPN Warszawa). Pierwsi informowali o tym Zachód Polacy. Już 11 maja 1942 r. w meldunku nr 121, w raporcie specjalnym o "sytuacji litewskiej" dla władz polskich w Londynie Komendant Główny AK, gen. Stefan Grot-Rowecki pisał: "Z wiedzą i aprobatą Niemców wymordowali Litwini na terenie Kowieńszczyzny i Wileńszczyzny przeszło 200 000 Żydów" (Roman Korab-Żebryk "Biała Księga w obronie Armii Krajowej na Wileńszczyźnie" Lublin 1991). W 1944-45 wielu tych bandytów uciekło na Zachód, gdzie spokojnie sobie żyli m.in. w Ameryce, Australii i Kanadzie. To głównie oni wraz z litewskim duchowieństwem katolickim podtrzymywali na Zachodzie nienawiść do Polski i Polaków (starczy poczytać litewską prasę emigracyjną, aby się o tym przekonać; wspominał o tym w swoich "Kronikach litewskich" w paryskiej "Kulturze" Edmund Jakubowski).
Szereg zbrodniarzy litewskich po wojnie postanowiło ukrywać się w Polsce, podając się za Polaków. Niektórych z nich udało się złapać i postawić przed sądem. Roman Korab-Żebryk pisze: "W 1972 roku schwytano w Polsce ukrawających się tu trzech członków Ypatingas Burys: Juozasa Maikisisa, Vladasa Butkunasa i Jonasa Barkauskasa. Postawieni przed sądem, który potwierdził w całej rozciągłości ich czynny udział w zbrodniach ludobójstwa, zostali w 1973 roku skazani na karę śmierci. W 1976 roku na karę śmierci skazano kolejnego członka Sonderkommanda, schwytanego w Polsce. Był to Viktoras Galvanauskas, ukrywający się pod nazwiskiem Witolda Gilwińskiego. Udowodniono mu 2000 morderstw. Wyrok śmierci został mu zamieniony na 25 lat więzienia. Ci czterej Litwini byli przed 1939 rokiem obywatelami polskimi i wykorzystując polskie dowody, repatriowali się po zakończeniu wojny do Polski, ukrywając przed władzami i społeczeństwem polskim swoją bandycką przeszłość (m.in. mordy dokonywane na Polakach). W czasie wojny należeli jednak do formacji, która została uznana za organizację zbrodniczą, w stosunku do której nie stosuje się przedawnienia". Przedtem inny zbrodniarz litewski był sądzony i skazany w Polsce. Był to Jonas Maciulavicius. Przed zajęciem Litwy przez Armię Czerwoną uciekł do Niemiec, gdzie został aresztowany we francuskiej strefie okupacyjnej 26 marca 1948 r. i wydany Polsce. "Postawiony przed sądem w Olsztynie, wyrokiem Sądu Apelacyjnego został 2 maja 1950 roku skazany na karę śmierci ... za biologiczne wyniszczenie około 10 tysięcy osób, w tym około 7 tysięcy Żydów. Sąd wziął także pod uwagę okrutny stosunek Maciulaviciusa do więźniów politycznych, których osobiście torturował i nad którymi znęcał się w więzieniu... Wyrok został wykonany 12 grudnia 1950 roku" (R. Korab-Żebryk). A wielu innych zbrodniarzy litewskich nie zostało wykrytych i spokojnie jadło chleb polski do końca życia.
Jednak nie tylko faszyści litewscy byli kolaborantami niemieckimi i nie tylko aktywni kolaboranci (wiele tysięcy!) wspierali w różny sposób okupantów niemieckich, a tym samym hitlerowskie Niemcy. Jak pisze historyk, znawca spraw polsko-litewskich Paweł Łossowski, wspierał Niemców lub aprobował litewską administrację i policję na usługach Niemców oraz bandycką działalność Saugumy prawie cały naród litewski, wciągając się do II wojny światowej i do zbrodni dokonywanych przez Niemców. Litwini liczyli na to, że to Niemcy ostatecznie wygrają II wojnę światową i będą rozdawać karty, w tym także Litwie. W sumie na 2 miliony Litwinów w formacjach militarnych aż kilkadziesiąt tysięcy czynnie wspierało Niemcy hitlerowskie - brało udział w mordowaniu Żydów i Polaków i walczyło u boku hitlerowskich jednostek wojskowych, a setki tysięcy innych Litwinów wspierało w różny sposób władze okupacyjne.
Litwini dzieląc z Niemcami władzę administracyjną i policyjną w Wilnie i na Wileńszczyźnie zajmujący większość średnich i niższych stanowisk w administracji, nie tylko wspierali okupację niemiecką czy wręcz pracowali na zwycięstwo militarne Trzeciej Rzeszy, ale także wykorzystywali swoje stanowiska do unicestwiania Polaków i polskości w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Swoim zachowaniem przyczynili się do tego, że sytuacja Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie była nawet jeszcze bardziej gorsza od tej za czasów Sowieckiej Litwy. Warunki bytowe Polaków były bardzo ciężkie. Tysiące rodzin żyło w biedzie. Jak pisze Zygmunt S. Brzozowski, który podczas wojny mieszkał w Wilnie, utrudniali życie Polakom jak tylko mogli. Na przykład do urzędów można było składać podania po niemiecku lub litewsku. Jednak urzędnicy litewscy stosowali z reguły różne szykany chcąc w ten sposób zmusić do używania języka litewskiego. W pierwszym okresie okupacji Litwini, korzystając ze swej uprzywilejowanej sytuacji, zwalniali Polaków z instytucji i przedsiębiorstw o charakterze gospodarczym i przyjmowali na ich miejsce swoich rodaków. Ale po pewnym czasie Niemcy wydali zarządzenie, że nie wolno nikogo pozbawić pracy bez dostatecznych dowodów. Wtedy Litwini próbowali usunąć z pracy Polaków oskarżając ich przed Niemcami o sympatie prosowieckie. Niemcy powierzyli Litwinom nadzór nad placówkami handlowymi i przedsiębiorstwami produkującymi żywność. Polskie placówki handlowe mogły istnieć w Wilnie tylko dzięki łapówkom na rzecz policji litewskiej. O ile łapówka była zbyt mała, sklep zamykano, a właściciela sadzano do więzienia za spekulację. Po kilku dniach, gdy strony dochodziły do porozumienia, więźnia zwalniano i zwracano mu sklep. Litwini kierowali ściąganiem kontyngentów żywnościowych od Polaków na Wileńszczyźnie, a także okradali i terroryzowali polskich sąsiadów. Policja litewska aresztowała Polaków za byle co, a często po prostu za bycie Polakiem. Nagminnym było wyzywanie i bicie Polaków, najczęściej za samo używanie języka polskiego. Poza tym Litwini "zawodowo" donosili na Polaków do Gestapo i administracji niemieckiej. Próbowali organizować różne prowokacja mające przekonać Niemców o wrogich zamiarach Polaków wobec przebywających w mieście żołnierzy niemieckich. Rekrutacja sił roboczych do Niemiec w znacznym stopniu zależała od Litwinów. Wprawdzie na czele Arbeitsamtu stali Niemcy, ale komisja lekarska składała się wyłącznie z Litwinów, którzy chronili swych rodaków, a Polaków z reguły kwalifikowali jako zdolnych do pracy w Niemczech. Z kolei policja litewska brutalnie wpychała nieszczęśników do bydlęcych wagonów towarowych udających się do Niemiec. Brała ona także udział w okolicy Wilna w brutalnym wypędzaniu Polaków z ich gospodarstw, a na ich miejsce osiedlała Litwinów, których Niemcy wypędzili z polskiej Suwalszczyzny, która została włączona do Niemiec. W zakresie kulturalnym Polacy przeżywali w okresie okupacji niemieckiej w Wilnie ucisk większy niż kiedykolwiek przedtem. Litwini od razu zlikwidowali szkoły polskie. Były litewskie szkoły średnie i litewski uniwersytet - Polacy nie mieli żadnych szkół średnich, o co postarali się Litwini u Niemców. Większość młodzieży polskiej uczyła się na tajnych kompletach. W pierwszym roku okupacji niemieckiej było to szczególnie niebezpieczne, gdyż Litwini składali do Gebiettskomisariatu donosy na polskie tajne nauczanie. Niemcy jednak nie reagowali, co spowodowało w latach następnych zmniejszenie zainteresowania Litwinów tą sprawą.
W stosunku do Kościoła polskiego na Litwie - Wileńszczyźnie Niemcy dali Litwinom wolną rękę. Administratorem archidiecezji wileńskiej pozostał przybyły z Kowna podczas okupacji sowieckiej abp Mečislovas Reinys - skrajny polakożerca. Duchowieństwo litewskie przybyłe także z Litwy Kowieńskiej (30 osób) z pomocą Niemców w brutalny sposób litwinizowało Kościół w Wilnie i na Wileńszczyźnie (np. w lutym 1942 r. w niektórych kościołach zabroniono używania języka polskiego w nabożeństwach dodatkowych), doprowadzając tylko w samym marcu 1943 r. do aresztowania i uwięzienia kilkuset polskich duchownych - księży (w tym arcybiskupa wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego i członków Kurii Biskupiej) i zakonników (60), sióstr zakonnych (222) oraz wszystkich profesorów i polskich alumnów seminarium wileńskiego i obsadzali parafie litewskimi księżmi
(Życie religijne w Polsce pod okupacją 1939-1945. Metropolie wileńska i lwowska, zakony Katowice 1992).
Po wymordowaniu przez Niemców i Litwinów wileńskich Żydów w latach 1941-43 Wilno stało się najbardziej polskim miastem w całych swoich dziejach - Polacy stanowili teraz 71,9% ludności miasta - "Kultura" Nr 7-8 1969, Paryż) i na Wileńszczyźnie. A przecież "Równie ważnym co Żydzi obiektem fizycznej eksterminacji byli dla Litwinów Polscy. W oczekiwaniu na nieunikniony, ich zdaniem, dzień ostatecznej rozprawy z Polakami kolaboranci litewscy korzystali z każdej okazji, która przybliżała ich do celu (R. Korab-Żebryk). Litwini nie tylko prześladowali Polaków w Wilnie, ale także robili wszystko, aby fizycznie unicestwiać polskość na tym terenie. Wydawana oficjalnie nacjonalistyczno-faszystowska gazeta litewska "Naujoji Lietuva" pisała, że: "Największym nieszczęściem Litwy jest obecność mniejszości polskiej i żydowskiej". Oczywiście wzmocnienie elementu polskiego w Wilnie po wymordowaniu Żydów przez Litwinów pod okiem Niemców nie podobało się działaczom litewskim. Wpadli na wręcz szatański pomysł: zasugerowali Niemcom, aby do opustoszałego getta wileńskiego przesiedlić teraz wszystkich Polaków i następnie ich także wymordować; Niemcy odrzucili tę sugestię (okazali się być bardziej ludzcy od Litwinów!). Rektor uniwersytetu litewskiego w Wilnie Michał Birżyska pisał do Niemców, że marsz niemieckiego wojska na Związek Sowiecki popierali tylko Litwini i za to Niemcy powinni pomóc Litwinom w walce z Polakami na Litwie. Zachęcał wraz z innymi działaczami litewskimi do wysiedlenia lub wymordowania Polaków z Wilna i Wileńszczyzny.
Aresztowania i mordowanie Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie przez Litwinów trwało od czerwca 1941 r. do lata 1944 r. Największe masowe aresztowanie Polaków przez oddziały policyjne niemiecko-litewskie miało miejsce w Wilnie w maju 1942 r. Setki zatrzymanych osób wylądowało w więzieniu na Łukiszkach lub zostały wywiezionych na roboty do Niemiec (E. Banasikowski). Natomiast pierwszy udokumentowany mord Litwinów na Polakach miał miejsce 4 lipca 1941 r. w podwileńskich Ponarach. W lasach ponarskich Litwini pod okiem Niemców zamordowali według skrupulatnych obliczeń 1590-2000 Polaków - głównie przedstawicieli polskiej inteligencji i ruchu oporu (Helena Pasierbska, Monika Tomkiewicz, IPN Warszawa), chociaż inne informacje mówią o dużo większej liczbie Polaków zamordowanych w Ponarach - przecież nie wszystkie morderstwa były dokumentowane (J.T. Zalesiak jw.). Litwini ze szczególną pasją mordowali młodzież polską. Np. tylko "w maju 1942 r. rozstrzelano ponad 300 Polaków, głównie młodzież (H. Pasierbska), a od 9 do 17 maja 1942 r. Litwini rozstrzelali w Ponarach 80 uczniów oraz 5 uczennic z gimnazjów Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego w Wilnie. Wileński organ Polski Podziemnej "Niepodległość" (nr 5, str.8), tak pisał: "Wszyscy wiemy, kto morduje naszych braci w Ponarach (...) zespół zawodowych morderców składa się wyłącznie z młodzieńców narodowości litewskiej. Są oni zorganizowani w odrębną instytucję z własnym kierownictwem i siedzibą (w Wilnie, ul. Wileńska 12) (...) Dziwna rzecz, kiedy organizowano te krwawe bestie, to ochotników było tak dużo, że gestapowcy mogli swobodnie wybierać najbardziej dzikich i zapamiętałych rezunów". Sauguna zastrzeliła bardzo wielu Polaków w mieście oraz mordowała trzymanych we więzienia i aresztach AK-owców. W więzieniu na Łukiszkach w Wilnie z rąk oprawców litewskich zginęło wiele setek innych Polaków. Ponadto na rozkaz płk. Zehnpfeninga z więzienia na Łukiszkach w Wilnie zabrano 150 więźniów narodowości polskiej, których następnie Litwini rozstrzelali w Ponarach.
Naocznym świadkiem mordów w Ponarach był mieszkający 100 m od miejsca zbrodni Kazimierz Sakowicz, przedwojenny polski oficer, dziennikarz, członek AK. Sakowicz prowadził zapiski, które później zakopał w butelkach po wodzie sodowej przy werandzie swojego domu. Po wojnie zostały wydobyte i wydane. Ze strychu swego domu przez lornetkę był w stanie dostrzec nawet rysy zabijanych. Niektórych rozpoznaje. Liczy skazańców, wszystko skrzętnie notuje. Opisywany przez niego przebieg egzekucji potwierdzają potem to inni świadkowie. "Litwini osobom, które miały być niebawem rozstrzelane krępują ręce drutem, następnie w grupach po dziesięciu prowadzą na skraj dołu i strzelają w tył głowy. Obowiązuje zasada, że na jednego strzelca przypada jeden skazaniec. Kobiety z dziećmi stawiają przodem. Osobno strzelają do dziecka i matki. Zamordowanych przysypują piaskiem i wapnem. Doły zapełniają kolejne warstwy ciał". We wrześniu 1941 r. Sakowicz notuje: "Dzisiaj wykończyli 4 tysiące ludzi (Żydów)... strasznie ich torturowali przed zamordowaniem. Słyszałem, że strzelcy narzekają, że są zmęczeni swoją "pracą", od strzelania bolą ich ramiona. Dlatego nie dobijali rannych i zasypali ich półżywych". Któregoś dnia Sakowicz przez lornetkę ogląda egzekucję 10 dobrze ubranych mężczyzn: "Cóż, okazuje się, że strzelali do polskich adwokatów i doktorów! Strzelano po dwóch naraz, rozebranych. Trzymali się fajnie, nie płakali, nie prosili, tylko żegnając się z sobą i przeżegnawszy się - szli" (Marek Sterlingow, j.w.).
Inną wielką tragedią, która dotknęła ludność polską Wilna było aresztowanie w nocy z 16 na 17 września 1943 r. kilkuset Polaków (na pewno 140, prawdopodobnie do 500 osób) jako zakładników, w tym 14 profesorów przedwojennego Uniwersytetu Wileńskiego i 5 lekarzy-naukowców z tej uczelni. Uwięzionym nie postawiono żadnych oskarżających zarzutów ani w czasie aresztowania, ani później w katowniach Gestapo przy ul. Ofiarnej. Aresztowania te mały na celu osłabienia polskiego ruchu oporu w mieście. Od razu rozstrzelano 10 osób: prof. Kazimierza Pelczara - światowej sławy onkologa, Mieczysława Gutkowskiego - także profesora przedwojennego polskiego Uniwersytetu Wileńskiego, Mieczysława Engiela - znanego adwokata i działacz polskiego w mieście, Kazimierza Iwanowskiego - ekonomistę, Kazimierza Antuszewicza - inżyniera, Aleksandra Orłowskiego - robotnika, Eugeniusza Biełgorajskiego - kapitana rezerwy Wojska Polskiego, Tadeusza Lothe - pracownika teatralnego, Stanisława Grynkiewicza (?) - chemika, Włodzimierza Nawruka - kierownika biura. Wytypowanie do mordu tych osób, Niemcy - nie znając miejscowych stosunków zlecili Litwinom. Zresztą cała akcja została zorganizowana w pierwszych dniach września przez władze niemieckie: generała policji w Wilnie Wysockyego, komisarza miasta Wilna Hingsta i Wilna-wieś (Land) Wulffa oraz Litwinów z Saugumy: Aleksandrasa Lileikisa - szefa litewskiego Gestapo, Zigmasa Botkieviciusa - zastępcę kierownika kryminalnej policji litewskiej, Antanasa Babraviciusa, Pabradasa Gimzauskasa i Sutkeviciusa. Jako pretekst wykorzystano zabicie w zamachu przez Armię Krajową inspektora litewskiej policji bezpieczeństwa w Wilnie Marijonasa Pabedy. Został on skazany na śmierć przez sąd AK za to, że odznaczał się szczególnym okrucieństwem wobec więzionych w Wilnie Polaków (Z.S. Brzozowski jw).
Litwini mordowali Polaków również poza Wilnem - na Wileńszczyźnie i to często na własną rękę, czyli bez udziału Niemców i to od pierwszych dni zajęcia tych terenów przez Wehrmacht. Bandyci litewscy musieli wówczas (czerwiec-lipiec 1941) dobrze pohulać sobie z Polakami np. w Druskienikach i okolicy, skoro Niemcy byli zmuszeni rozlepić w miasteczku ogłoszenie, że "w razie dokonania zamachu na żołnierzy armii niemieckiej, na Polaka lub kogokolwiek innego, będzie natychmiast rozstrzelanych 10 Litwinów" (Z.S. Brzozowski). Najgłośniejszą, najbardziej barbarzyńską zbrodnią dokonaną na Polakach wspólnie przez Niemców i Litwinów była zbrodnia w Święcianach i okolicy - 600 ofiar, w tym 450 mieszkańców Święcian i okolic przeprowadzone przez okupantów niemieckich i ich litewskich kolaborantów 19-20 maja 1942 r.; natomiast według Edmunda Banasikowskiego oddziały litewskiej policji bezpieczeństwa wymordowały wówczas w "bestialskich egzekucjach" 1200 Polaków ("Na zew Ziemi Wileńskiej" Paryż 1988, str. 152). Wykorzystano fakt, że 19 maja 1942 r. partyzanci sowieccy niedaleko Łyntup zabili w zasadce trzech Niemców. Mimo tropu prowadzącego do właściwych zamachowców, Litwini przed gestapo obarczyli za zamach winą Polaków. Otrzymawszy przyzwolenie od Niemców rozstrzelali w Nowo-Święcianach 28 Polaków, w tym dwóch polskich księży - Bolesława Bazewicza i Jana Naumowicza, a dalszych kilkuset Polaków w okolicy. Aresztowań dokonano na podstawie listy proskrypcyjnej opracowanej przez litewskiego (z nominacji niemieckiej) burmistrza Nowo-Święcian Karolisa Cicenasa i jego sekretarza Gimżunasa oraz komendanta miejscowej litewskiej policji. Akcją kierował Jonas Maciuleviczius, sądzony za tę zbrodnię przez Sąd Okręgowy w Olsztynie w 1950 r. Przed egzekucją aresztowanych bestialsko bito i maltretowano, ciała księży pokłute były bagnetami, a oczodoły zasypane piaskiem. Warszawskie "Słowo. Dziennik Katolicki" z 22.5.1995 r. kończy artykuł o tej zbrodni pisząc: "W Polsce bardzo mało wie się o martyrologii polskich księży na Wileńszczyźnie, księży nowoświęciańskich nie ma wśród 98 męczenników Kościoła w Polsce z lat II wojny światowej, wymienionych w zbiorowej beatyfikacji dokonanej w 1994 r. W krajowych mediach panuje dziwne milczenie o okolicznościach ich śmierci (bo dokonali ją Litwini, więc lepiej milczeć i tym samym zakłamywać historię - M.K.). Na Litwie zaś doniosłym głosem przemawiają ci, którym obca jest chrześcijańska prośba o przebaczenie i wola naprawienia wyrządzonej krzywdy. Na ten gest czekają Polacy w Nowo-Święcianach, od 53 lat pozbawieni kapłana-Polaka". Gorzej, jedna z gazet litewskich opublikowała kłamstwo jakiegoś Litwina, który napisał, że ks. Bolesław Bazewicz nie był Polakiem, z przesłaniem "niechże Polacy wykreślą ze swojej pamięci zamordowanego księdza, skoro nie był on Polakiem. Polacy z Nowo-Święcian na to odpowiedzieli: "Ciekawe, ile mu zapłacono za to oświadczenie" (tamże). Z kolei "w dniach 25 i 26 maja 1942 r. w Olkienikach, małym miasteczku i stacji kolejowej na szlaku Wilno-Warszawa, Litwini przeprowadzili krwawą "pacyfikację", zabijając na ulicach 21 Polaków według uprzednio przygotowanej listy proskrypcyjnej (R. Korab-Żebryk).
Inna bestialska zbrodnia została dokonana w Glinciszkach 20 czerwca 1944 r. przez litewski oddział pomocniczy policji niemieckiej Ypatingasis burys (Sonderkomando der Sicherheitsdienst und des SD). Litwini zamordowali w Glinciszkach 38 Polaków, w tym kobiety, dzieci i starców. W 1941 r. za zgodą Komendy Okręgu Związku Walki Zbrojnej/Armii Krajowej Władysław Komar przyjął stanowisko zastępcy kierownika Zarządu Gospodarstw Rolnych Ostland (Landbewirstschaftungsgesellschaft Ostland) na okręg wileński, starając się obsadzać administrację majątków Polakami, dzięki czemu można było zaopatrywać w żywność partyzanckie oddziały czy zatrudniać polską młodzież, chroniąc ją przed wywiezieniem na roboty do Niemiec. Jednocześnie pełnił też funkcję administratora majątku Glinciszki. Przybyły, wraz z reprezentantami zarządu Landbewirstschaftungsgesellschaft Ostland (Niemcami i Holendrem) do Glinciszek w trakcie mordu na polskich cywilach, został także zamordowany przez zbirów z Ypatingasis burys mimo obecności niemieckiego kapitana. (Wikipedia). Z.S. Brzozowski, członek wileńskiej AK pisze: "Jak później dowiedzieliśmy się oddział niemieckiego SS rozbroił Litwinów i rozstrzelał dowódców. Władysław Komar był ojcem Władysława Stefana Komara (1940 Kowno - 1998 pod Przybiernowem), polskiego sportowca, jednego z najlepszych polskich miotaczy kulą w historii tej konkurencji, mistrza olimpijskiego z Monachium w 1972 r.
Litwini brali udział w mordowaniu Polaków także w: Łyntupach (150 osób), Soboleku (40 osób), Hoduciszkach (33 osoby), Kaznodzieiszkach (20 osób), Komajowie, Widzach, Kiemieliszkach, Wygodzie, Kaptarunowie, Szudowcach, Gilutowie, Sutkowszczyźnie, Wieliczku, Popielikowie, Zakowie, Janamiszkach, Romaniszkach, Ażurejściu, Twereczu (Wikipedia).
Nie sposób nie wspomnieć tu również Holokaustu żydowskiego w Wilnie i na Wileńszczyźnie, gdzie, jak wspomniałem, Litwini wymordowali 72 tys. Żydów, którzy byli obywatelami Państwa Polskiego (wymordowali także 150 tys. Żydów mieszkających na Litwie Kowieńskiej). Litewski udział w Holocauście był więc wyjątkowo bardzo wielki, jak na tak mały narodek. Jak pisze Z.S. Brzozowski, w stosunku do Żydów Niemcy dali Litwinom wolną rękę. Wiedzieli jak wielkimi są oni antysemitami i że bez najmniejszego oporu podejmą się roli katów społeczności żydowskiej na Litwie. Zgodnie z rozporządzeniem niemieckim lokalne władze litewskie mogły ich aresztować według własnego uznania. W chwili zajęcia Wilna przez Niemców w czerwcu 1941 r. w mieście mieszkało ponad 70 tys. Żydów, w tym 20 tys. Żydów, którzy tu przybyli podczas kampanii wrześniowej 1939 r. Już w lipcu utworzono dla nich dwa getta, do których zagnano Żydów we wrześniu. Ze względu na tak wielką ilość Żydów w mieście także Litwini otrzymali polecenie dokonania inwentaryzacji mienia pozostawionego przez Żydów w opuszczonych mieszkaniach, z których ich mieszkańcy mogli zabrać ze sobą do getta tylko niezbędne rzeczy. Dokonując spisów Litwini nieźle się obłowili, wynosząc ze sobą to co mogli z drobnych, ale wartościowych rzeczy. Jako kaci holokaustu Żydów wileńskich i z Wileńszczyzny Litwini dokonali potwornych zbrodni, świadczących o ich odczłowieczeniu w okresie istnienia Litwy Kowieńskiej (1918-40), w której każdy nie-Litwin nie był człowiekiem, a już na pewno nie Polacy (nie byli gorszymi rasistami od hitlerowców!). Zygmunt S. Brzozowski słysząc relację znanego mu dobrze od młodych lat Litwina Józefa Jankauskasa, który opowiadał z satysfakcją jak brał udział w mordowaniu Żydów, tak skomentował litewski współudział w Holokauście: "Jak musiała deprawować długoletnia propaganda nienawiści do Polaków a następnie do Żydów wpajana od lat przez przywódców litewskich (w tym litewskich księży katolickich) i zatruwająca dusze uczciwego z gruntu i przyzwoitego ludu litewskiego - tego samego, z którym przez tyle lat pomimo różnic narodowych, tak dobrze rozumieliśmy się - by z tego dobrego i serdecznego człowieka, jakim był Jankauskas, zrobić zabójcę". Już od dnia napadu Niemiec na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 r. do wysiedlenia Żydów wileńskich do gett 6 września 1941 r. Niemcy i Litwini wymordowali w samym Wilnie aż 35 tys. Żydów, a od 6 września do 24 grudnia 1941 r. jeszcze 15 tys. osób; pozostali Żydzi pozostawali w getcie do jego likwidacji we wrześniu 1943 r. 5 kwietnia 1943 r. zostało zamordowanych w podwileńskich Ponarach 6 tys. Żydów sprowadzonych z powiatów wileńskiego i święciańskiego. Litwini nie tylko zabijali Żydów, ale przed ich uśmierceniem straszliwie się nam nimi znęcali (czynili to także wobec Polaków trzymanych w więzieniach wileńskich). A przede wszystkim ich ograbiali. Roman Korab-Żebryk pisze: "Zbrojne formacje litewskie rozmaitych służb policyjnych brały czynny udział w likwidacji gett żydowskich również na terenach pozalitewskich. Litwini garnęli się do udziału w tych akcjach, gdyż przy okazji zbijali fortunę, zagarniając pieniądze, kosztowności i ruchomości nieszczęsnych ofiar".
6 lutego 2016 r. w Polskim Radiu omówiona została wydana na Litwie książka Litwinki z Ameryki Ruty Vanagaite o ofiarach Holokaustu na Litwie pt. "Nasi", która wstrząsnęła częścią społeczeństwa litewskiego, dla którego zbrodnia, szczególnie bezprzykładna w dziejach, jest zbrodnią, niezależnie od tego jakiej narodowości były jej ofiary. Książka prezentuje rozmowy ze świadkami i sprawcami zagłady litewskich Żydów. - "Młodzi, niepiśmienni, trzeźwi Litwini tak gorliwie mordowali Żydów, że na Litwę Niemcy wieźli mordować Żydów z Francji. Chcąc uzyskać czystość rasy i zęby Żydów, zlikwidowaliśmy około 200 tys. Żydów" - mówi autorka wydawnictwa Ruty Vanagaite. - "Wiem, że Litwa nie czekała na tę książkę. Dlatego ją napisałam, bo młodzież litewska prawie nic o tym nie wie". - dodaje. Według Vanagaite, na tak dużą skalę udziału Litwinów w Holokauście wpłynęło m.in. to, że ówczesne władze kolaborowały w Hitlerem, Kościół katolicki nie przeciwstawiał się mordom, a księża rozgrzeszali sprawców. Swoje zrobiło też powszechne ubóstwo wśród Litwinów, bowiem Litwa w 1939 r. była razem z Albanią najbiedniejszym krajem w Europie. - Ludzie szli więc zabijać Żydów dla złota, ich domów, dla ich majątku. W 1941 r. na rzeczach skradzionych Żydom Litwa się wzbogaciła - mówi Vanagaite. Autorka przyznaje, że napisanie książki wymagało od niej dużej odwagi. Po ukazaniu się tytułu część rodziny okrzyknęła ją zdrajczynią, odwrócili się od niej niektórzy przyjaciele. - Musiałam napisać tę książkę - mówi. - To ma być jak antidotum na wciąż przejawiający się antysemityzm, chociaż Żydów na Litwie praktycznie już nie ma. Vanagaite przyznaje, że litewscy historycy, którzy badali okres wojenny, zrobili "wielką i obiektywną robotę, ale ich prace nie będą rozpowszechnione". - Wszystko zostało napisane, ale nic nie jest wydrukowane i przeczytane - mówi. "Boimy się tego tematu". O Holokauście na Litwie mówi się rzeczywiście niechętnie i do niedawna Litwini za nic nie chcieli przyznać się do współudziału w tej zbrodni (tak samo jak do zbrodni zabijania Polaków czy zagłady Polaków na Litwie Kowieńskiej; zawsze próbowali się przedstawiać jako zawsze niewinne anioły i ofiary zbrodni dokonywanych na nich przez różnych oprawców). Przewodnicząca Litewskiej Wspólnoty Żydów Faina Kukliansky wskazuje, że "żaden litewski rząd nie odważył się na wciągnięcie do programów nauczania historii litewskich Żydów, którą przerwał Holokaust". - Trudno jest otworzyć bodajże najciemniejsze i najmniej chlubne strony litewskiej historii, które wiążą się z winą i wstydem - mówi Kukliansky. "Ludzie szli zabijać Żydów dla ich majątku".
Jak już wspomniałem, po wymordowaniu wileńskich Żydów Wilno stało się najbardziej polskim miastem w swych dziejach. Według niemieckiego spisu ludności przeprowadzonego 27 maja 1942 r. w Wilnie mieszkało 143,5 tys. ludzi, wśród których było 103,2 tys. Polaków (71,9 %; w 1931 r. stanowili 65,9% ludności), 29,5 tys. Litwinów przybyłych z Litwy Kowieńskiej (20,9 %), - także 6,1 tys. Rosjan, 3,1 tys. Białorusinów i 1,6 tys. osób innej narodowości, głównie Niemców, a po ucieczce Litwinów z Wilna przed wkroczeniem do miasta Armii Czerwonej w lipcu 1944 r. było etnicznie prawie czysto polskie.
Z Niemcami i kolaborantami litewskimi walczyła w Wilnie i na Wileńszczyźnie po stronie koalicji antyhitlerowskiej polska Armia Krajowa (Okręg Wilno Armii Krajowej/AK). Po upadku państwa polskiego we wrześniu 1939 r. Polacy na terenie całej przedwojennej Polski przystąpili do walki z okupantami: niemieckim, sowieckim i litewskim. W grudniu 1939 r. sformowany został w okupowanym przez Litwinów Wilnie Okręg Wilno - jednostka terytorialna Służby Zwycięstwu Polski, Związku Walki Zbrojnej, który w 1942 r. został przekształcony w Armię Krajową, która pokrywała obszar byłego województwa wileńskiego i Litwy w granicach z 1939 r. W swojej strukturze zawierała również Podokręg Litwa Środkowa. Komendantem okręgu był ppłk Nikodem Sulik "Jodko", a po jego aresztowaniu 13 kwietnia 1941 r. mjr/ppłk Aleksander Krzyżanowski "Wilk" (do 1944 r.). Okręg liczył 5-6 tys. członków - w oddziałach partyzanckich.
Kolaboracja Litwinów z Niemcami i ciągłe i masowe mordowanie Polaków zmusiło dowództwo Armii Krajowej do zorganizowania samoobrony polskiej. Obroną Polaków zajmował się Okręg Wilno, działającej na terytorium całej Polski Armii Krajowej (AK), dowodzony przez gen. Aleksandra Wilka-Krzyżanowskiego. "Starano się postępować z Litwinami ostrożnie, ażeby z waśni polsko-litewskich nie wyciągała korzyści strona trzecia. Dowodem tego pojednawcze gesty i listy wysyłane przez gen. Krzyżanowskiego do dowódców wojsk litewskich, apele do ludności. Próbowano też przekonywać wziętych do niewoli Litwinów, że to hańba nosić niemieckie mundury, kolaborować z hitlerowcami. Jeńców, których na ogół puszczano wolno, nie przekonywały perswazje i tłumaczenia. Czyżby jakieś fatum ciążyło na stosunkach polsko-litewskich? Odnieść można wrażenie, że antypolskość stała się dla Litwinów warunkiem zachowania poczucia narodowej tożsamości. Towarzyszył temu kompleks niższości, lęk przed kulturą polską, przed dziedzictwem historycznym obu narodów" (Andrzej Tokarczyk "Biała Księga ziemi wileńskiej" Nowy Świat 30.6.1992).
Niemcy do walki z Armią Krajową i partyzantką sowiecką Niemcy postanowili wykorzystać ochotników litewskich. Z tych kolaborantów w listopadzie 1943 r. Niemcy utworzyli w tym celu formację wojskową pod nazwą Lietuvos vietine rinktine (Litewski Korpus Lokalny), którą dowództwo niemieckie nazywało Litauische Sonderverbande (Litewskie Oddziały Specjalne do Zwalczania Partyzantki), pod dowództwem przedwojennego generała litewskiego Povilasa Plechavičiusa. Na jego apel radiowy nadany16 lutego 1944 r. o wstępowanie w szeregi LVR zgłosiło się kilkanaście tysięcy młodych Litwinów, z których utworzono 13 batalionów po 750 żołnierzy i batalion składający się z 1,5 tys. żołnierzy (częściowo o numeracji od 301 do 308) liczących ogółem ponad 11 tys. ludzi.
1 kwietnia 1944 r. oddziały Korpusu gen. P. Plechavičiusa weszły do Wilna. Wobec traktowania przez Polaków tych terenów za integralną część państwa polskiego, wkrótce doszło do walk z polskimi formacjami AK. Gen. P. Plechavičius wysłał na Wileńszczyznę siedem batalionów (301 - 306 i 308). Eskalacja nastąpiła na początku maja 1944 r. W dniu 4 maja duży oddział LVR wszedł do wsi Pawłowo, gdzie zamordował kilku polskich cywilów. Został tam następnie zaatakowany przez AK-owców pod komendą "Mocarnego". Litwini wycofali się, Polacy zaś rozstrzelali na miejscu jeńców, w tym dowodzącego oddziałem kapitana. Następnego dnia w rejonie Graużyszek doszło do bitwy między 8 i 12 brygadami AK a LVR. W jej efekcie 308 batalion litewski został rozproszony. Zginęło 37 Litwinów, a dalszych 10 podczas odwrotu, kilkudziesięciu odniosło rany. W dniu 7 maja na tyły grupy polskich partyzantów na szosie Staromalackiej, 28 km od Wilna, uderzył silny oddział Korpusu i Polacy ponieśli klęskę. Największa bitwa rozegrała się jednak w nocy z 13 na 14 maja w Murowanej Oszmiance i okolicach. Wzięły w niej udział 3, 8, 9, 12 i 13 brygady AK. W ciężkich walkach Litwini zostali rozbici. Zginęło 51 żołnierzy litewskich, a 170 dostało się do niewoli. Kolejnych 115 trafiło w ręce AK w Tołminowie. Jeńcy zostali rozebrani do bielizny i w trzech kolumnach skierowani do Jaszun, Wilna i Oszmiany. W swoich raportach dowództwo AK chwaliło się, że rozbiło wszystkie siedem batalionów LVR. Było w tym nieco przesady, ale faktem jest, że LVR poniósł klęskę, a na terenie pow. oszmiańskiego i wileńsko-trockiego, gdzie mieszkali prawie sami Polacy Armia Krajowa przejęła kontrolę nad obszarami wiejskimi i leśnymi. Niemcy widząc niechęć Litwinów do walki, 9 maja zażądali przejęcia kontroli nad oddziałami litewskimi; wobec odmowy zareagowali rozwiązaniem LVR oraz aresztowaniem 15 maja gen. Plechavičiusa. Część Litwinów znalazła się w szeregach wojska niemieckiego (Wikipedia). Sromotne porażki Litewskiego Korpusu Lokalnego w walce z Armią Krajową, czego Litwini nie potrafią przeboleć, są powodem dzisiejszej wprost zwierzęcej nienawiści Litwinów do Armii Krajowej. "Litwa jest jedynym państwem, w którym obowiązuje zakaz stowarzyszania się kombatantów byłej koalicji antyhitlerowskiej ("W Wilnie w duchu... Generalbezirk Litauen" Słowo. Dziennik Katolicki 16.9.1993, Warszawa). Co więcej, na Litwie czci się litewskich hitlerowskich kolaborantów jako bohaterów narodowych i w sposób wyjątkowo bezczelny rozgrzesza się ich ze zbrodni, które popełnili. Np. zmarły w maju 1993 r. sygnatariusz orędzia Litwinów do Hitlera - Vytautas Landsbergis-Żemkalnis był pochowany z honorami należnymi dla bohatera narodowego z mszą żałobną koncelebrowaną w katedrze wileńskiej przez arcybiskupa wileńskiego Backisa, prokurator generalny Litwy zrehabilitował kilkunastu litewskich zbrodniarzy wojennych (tamże). Natomiast kiedy władze litewskie po wielu utrudnieniach, w styczniu 1993 r. zezwoliły Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie na przeniesienie szczątków kilkunastu żołnierzy AK biorących udział w walkach o wyzwolenie Wilna w 1944 r. na cmentarz wojskowy Rossa w Wilnie, litewskie mass media rozpoczęły bezprzykładną nagonkę na Armię Krajową, prześcigającą swą agresywnością i hipokryzją argumentację propagandy sowieckiej z okresu największego prześladowania żołnierzy akowskich, tj. w czasach stalinowskich. Jednocześnie w Wilnie powołano komisję do zbadania rzekomych zbrodni AK na Litwie, którą obsadzili obrzydliwi polakożercy.
Polacy nie kryli swego oburzenia z takiego zachowania Litwinów.
Przy wyzwalaniu Wilna spod okupacji niemieckiej brała udział polska Armia Krajowa.
W czasie II wojny Wilno pięć razy przechodziło z rąk do rąk. Właściwie to sześć razy, jeśli policzyć zajęcie miasta przez Armię Krajową w lipcu 1944 r., tuż przed nosem Armii Czerwonej, która w marszu na Berlin w pierwszych dniach lipca przybliżyła się do miasta. Wyzwolenie Wilna przez oddziały polskiej Armii Krajowej ma znaczenie polityczne. Rząd polski w Londynie wydał polecenie, aby Dowództwo AK (obszary Wilno-Nowogródek) oddziały zbrojne Armii Krajowej zajęły miasto przed Stalinem w ramach tzw. operacji Ostra Brama, aby dyktatora sowieckiego postawić przed faktami dokonanymi, aby być gospodarzem na polskich ziemiach i podkreślić polskie prawa do miasta. W wyzwalaniu Wilna z rąk okupanta niemieckiego w ramach akcji "Ostra Brama" Armii Krajowej wzięły udział oddziały Wileńskiego i Nowogródzkiego Okręgu AK, liczące 4280 żołnierzy pod dowództwem ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego, pseudonim "Wilk". Na wyzwolenie Wilna wyruszyły także oddziały partyzanckie Armii Krajowej z terenu Litwy Kowieńskiej: z Szyrwint (80 ludzi), Koszedar (30 ludzi) i Wiłkomierza (ok. 20-30 ludzi) (Z. Brzozowski). Walki o Wilno toczyły się w dniach od 7 do 13 lipca. AK-owcy walczyli najpierw w dzielnicy Kalwaryjskiej, nacierając na wzgórze Szeszkinie partyzanci zdobyli dwa czołgi. 8 lipca do walki wkroczyły oddziały Armii Czerwonej i wspólnie z Armią Krajową przez pięć dni walczyły o miasto w zaciekłych walkach (ponoć 40% zabudowy miejskiej zostało zniszczone). 10 lipca AK-owcy przeprawili się na drugą stronę Wilii i przystąpili do działań w centrum miasta. 1 kompania pod dowództwem por. Wacława Pietkiewicza "Mocnego" nacierała ul. Zamkową i Wielką. Ciężkie walki toczyła w rejonie cerkwi. Współdziałając z oddziałami sowieckimi, nacierała po osi ul. Niemieckiej, Trackiej w kierunku na Wilczej Łapy. 2 kompania por. Wacława Korzeniowskiego "Andrzeja" walczyła u podnóża Góry Zamkowej, dalej ul. Świętej Anny, Sofianki i Baszty. Na ul. Subocz po kilkugodzinnej walce zdobyła niemiecki bunkier łączności. Potem nacierała w kierunku cmentarza na Rossie i dalej na południe. 3 kompania por. Wacława Roszkowskiego "Białego" wsparta czołgami sowieckimi nacierała ul. Mostową, Zygmuntowską, Wileńską do Małej Pohulanki, Góry Bouffałowej i wzgórz Zakrętu. Walczyła o gmach braci Jabłkowskich na rogu ul. Wileńskiej i Mickiewicza, o budynek Arbeitsamtu i gmach ośrodka wychowania przy ul. Ludwisarskiej. W Śródmieściu walczyły też kadrowe kompanie batalionu kpt. Józefa Grzesiaka "Kmity". Od 10 lipca zdobyto skład broni w gmachu starostwa przy ul. Żeligowskiego, kompleks domów przy Jagiellońskiej i duży obiekt przy Sierakowskiego. W rękach polskich znalazł się teren, którego granice stanowiły: od północy ulica Poznańską, od strony południowej - Dominikańska i Trocka, a od zachodu Zawalna. 12 lipca opanowano jeszcze ul. Poznańską i Gdańską, aż do skrzyżowania z Zawalną i Jagiellońską. Od wschodu granicę stanowiła ulica Tatarska do Dobroczynnej. W innych dzielnicach też walczyły oddziały AK. Między innymi oddział ppor. Mariana Homolickiego "Wiktora" opanował więzienie na Łukiszkach i uwolnił dużą grupę aresztowanych. 13 lipca pchor. Jerzy Jensch "Krepdeszyn" z częścią plutonu osłonowego zlikwidował na Górze Zamkowej gniazdo ciężkiego karabinu maszynowego i około godziny 11 zawiesił razem z kpr. Arturem Rychterem ps. "Zan" biało-czerwoną flagę na wieży zamkowej. Polska flaga wisiała jeden dzień i widziała ją połowa Wilna. Zdjęli ją czerwonoarmiejcy i powiesili flagę sowiecką - bo sowieckim miało być Wilno. 14 lipca Wilno było oczyszczone z Niemców. Straty oddziałów AK na Wileńszczyźnie w czasie operacji "Ostra Brama" wyniosły kilkuset zabitych, rannych i zaginionych. Oddział ppłk. Adama Szydłowskiego "Poleszczuka" mający radiostację wysyła depeszę do Londynu: "Wilno zdobyte przy znacznym udziale AK, która weszła do miasta. Duże zniszczenia i straty. Stosunki z armią sowiecką chwilowo poprawne. Rozmowy w toku. Wilno przeżyło bardzo krótką, ale jakże radosną chwilę wolności. 14 lipca 1944 - polskość miasta bije w oczy. Pełno naszych żołnierzy. Szpitale przepełnione, wszystkie w rękach polskich. W fabrykach i warsztatach tworzą się komitety i zarządy polskie. Władze administracyjne ujawnią się w najbliższym czasie. Litwinów nie ma". Uciekli przed wybuchem walk o Wilno. Oddziałom AK Sowieci nakazali opuścić miasto, a następnie ich wyłapują. Jedni jadą do łagrów, inni idą do armii Berlinga. Większość zostaje przymusowo wcielona do pułku rezerwowego Armii Czerwonej. Po odmowie złożenia przysięgi jadą do Kaługi rąbać las. Ci, którzy przeżyją. zostaną zwolnieni dopiero w 1947 r. 17 lipca aresztowano także dowódcę, ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego. Więzią go przez dwa lata. Po wypuszczeniu jedzie do Polski i znów jest aresztowany przez UB. Umiera w 1951 r. w więzieniu (Wikipedia, Marek Sterlingow "Wilno. Sześć razy z rąk do rąk" Gazeta.pl 18.10.2009).
Polacy powinni pamiętać, że przez Powstaniem Warszawskim (1.8.-2.10.1944) był polski czyn zbrojny w Wilnie (7-13.7.1944).
..........
Czy Litwini biorący udział w tych zbrodniach ponieśli za to jakąkolwiek karę? Niestety, większość z nich nie poniosła żadnej kary, żyjąc sobie spokojnie na Zachodzie! Widać, że sojusze z diabłem albo popłacają, albo zazwyczaj nie stawiają kolaboranta/bandytę pod pręgierzem. Gorzej, nie widzą nic złego w ich kolaboracji z hitlerowskimi Niemcami i w tym, że wymordowali wszystkich Żydów mieszkających na Litwie Kowieńskiej oraz w Wilnie i na Wileńszczyźnie, jak również wiele tysięcy Polaków. Nie okazują żadnego wstydu, a tym samym i skruchy. Polacy nigdy nie usłyszeli od Litwinów, od władców Sowieckiej Litwy i ponownie niepodległej od 1990/91 r. Litwy słowa "przepraszamy". Także dlatego, że tego nie żądały od Litwy wszystkie rządy polskie od 1989 r., tj. od chwili upadku komunizmu w Polsce. Kopiując władze PRL, które ze Związku Sowieckiego robiły przyjaciela Polski i Polaków (i żaden Polak nie miał prawa powiedzieć, że to kłamstwo), robią one z Litwy i Litwinów także przyjaciela Polski i Polaków oraz strategicznego partnera Polski, kpiąc sobie w żywe oczy z narodu polskiego, który wie, że tak wcale nie jest, że Litwa i Litwini są dzisiaj bodajże największymi (na równi z Putinem!) wrogami Polski i Polaków.
Nie może podlegać dyskusji fakt, że Litwini jako pachołkowie Niemiec w latach 1941-44 budowali wielkość III Rzeszy. Na taką rolę dla siebie sami się zgodzili z różnych powodów. Niektórzy chcieli po prostu przeżyć wojnę, innym spodobała się brutalność wojny - no bo na Litwie Kowieńskiej byli nauczeni nienawidzić drugiego człowieka, szczególnie Polaka, Żyda i komunistów. Byli i tacy, co liczyli na to, że w jakiś cudowny sposób odrodzi się państwo litewskie i że muszą się do tego przygotować, także przez oczyszczenie Litwy z wrogów. Tutaj właśnie współpraca z Niemcami była nieodzowna. Ceną tej współpracy, która niosła z sobą odczłowieczenie nikt się nie przejmował, zgodnie z powiedzeniem, że "cel uświęca środki". Przez ścisłą współpracę z okupantem niemieckim Litwini dobrowolnie wciągnęli swój naród litewski do II wojny światowej i do zbrodni dokonywanych przez Niemców. Zhańbili siebie samych i swoje państwo! Do dziś dnia żaden Litwin tym się nie przejmuje i szczerze nie potępia litewskiej kolaboracji w hitlerowskimi Niemcami.
Dzisiaj Litwini fałszują lub przemilczają swój haniebny udział w II wojnie światowej. Litewski poeta i eseista Tomas Venclova mówi: "...Litewska tradycja nakazuje o tym milczeć. Powszechne mniemanie jest takie, że (rzekomo) nie wiadomo naprawdę, kto tam był winny. A Litwin przecież z definicji nie może być winny, zawsze jest ofiarą" ("Co gryzie Litwina" Express Wieczorny 10.8.2008). Prof. Czesław Zgorzelski zauważa, że: "Jakieś społeczne odcięcie się dzisiejszej Litwy od udziału Litwinów w zbrodniach hitlerowskich popełnionych... na Polakach i Żydach w okresie okupacji niemieckiej oczyściłoby skutecznie atmosferę stosunków polsko-litewskich zwłaszcza w sferze moralnej ("Ziemie rodzinne" Tygodnik Powszechny 1.3.1992, Kraków). Niestety zamiast tego Litwini, zamiast uderzenia się w pierś za wszystkie zbrodnie popełnione przez Litwinów podczas II wojny światowej, a było ich wiele, bezczelnie i całkowicie bezpodstawnie starają się z polskiej Armii Krajowej uczynić zbrodniarzy. I to najgorszych na świecie. Tylko dlatego, że Armia Krajowa śmiała bronić Polaków przed zbrodniami litewskimi. Zarzucają jej bezpodstawnie, na podstawie bezwstydnie spreparowanych po 1988 r. fałszywych relacji niby świadków jej brutalne mordowanie oczywiście niewinnej ludności litewskiej. Il Duce odrodzonego państwa Litewskiego - Vytautas Landsbergis (1990-92) zakazał stowarzyszania się polskich kombatantów, czyniąc z Litwy jedyne państwo na świecie, w którym tak traktowało się kombatantów byłej koalicji antyhitlerowskiej. Gorzej. Bezczelność nacjonalistów litewskich jest bezgraniczna. Otóż "litewski poseł partii rządzącej Arunas Gumuliauskas zapowiedział przygotowanie rezolucji, w której miał się pojawić zapis, że ani Litwa, ani naród litewski nie uczestniczył w (żydowskim) Holocauście" ("Kronika Sejmowa" Styczeń 2020, Warszawa, str. 125).
Tymczasem bez uderzenia się Litwinów w własne piersi i prośby o przebaczenie za wymordowanie Żydów na Litwie Kowieńskiej i Wileńszczyźnie oraz bez zaprzestania krzywdzących, tendencyjnych wyobrażeń o "Polakach z AK", które prowadzą do kolejnych antypolskich ekscesów na Litwie i dalszego fałszowania historii najnowszej i bez jej odkłamania nie da się odbudować wzajemnego szacunku ani doprowadzić do zgodnego współżycia Litwinów i Polaków. Polska może się obejść bez Litwy i Litwinów. Litwa bez Polski i Polaków czeka, jeśli nie katastrofa, co wiele dużych kłopotów. Wszak droga lądowa z Litwy do Zachodniej Europy prowadzi jedynie przez Polskę. Chyba, że Litwini chcą jechać na Zachód, np. do Berlina przez Białoruś, Ukrainę, Słowację i Czechy. Rosja już nigdy nie "połknie" Polski, bo się zakrztuszą. Natomiast mała Litwa leży przed nią na tacy. Putin o niczym innym nie marzy jak o jej zajęciu - razem z Łotwą i Estonią. Szczególnie teraz, kiedy wszedł na wojenną ścieżkę, dokonując agresji na Ukrainę i walcząc z nią już od trzech lat - od 2022 r. Jak wampir poczuł smak krwi. Czy ktoś powstrzyma jego zakusy imperialistyczne, a jeszcze lepiej go unicestwi, kiedy prezydent Ameryki Donald Trump ani myśli umierać za Europę i chce resetu z Rosją?
© Marian KałuskiWersja do druku