Unicestwianie Polaków na Litwie 1939-2024 (4)
© Marian Kałuski
Unicestwianie Polaków i polskości
w Wilnie i na Wileńszczyźnie przez Litwinów
w latach 1939-2024
Tragiczny los przedwojennych Polaków na Litwie Kowieńskiej realizowany dziś przez Litwinów w Wilnie i na Wileńszczyźnie najpierw z pomocą Sowietów (1940-41), potem hitlerowców (1941-44), ponownie Sowietów (1944-89) i obecnie z pomocą władz polskich
Sowiecka okupacja Litwy Kowieńskiej i Wilna
czerwiec 1940 - czerwiec 1941
We wrześniu 1939 roku Litwa i Litwini dziękowali Bogu za upadek Polski. Przez swe polakożerstwo pozbawili się sami logicznego myślenia i nie zdawali sobie sprawy, że jednocześnie dziękowali Bogu za upadek Litwy - za utracenie przez nią niepodległości. 14 czerwca 1940 roku Moskwa wysłała rządowi litewskiemu ultimatum, w którym żądała natychmiastowej zmiany rządu - na komunistyczny i bezkolizyjne wejście dodatkowych wojsk sowieckich na Litwę. Osamotniona maleńka Litwa bez polskiej tarczy (Polska oddzielała Litwę od Związku Sowieckiego) o 9 rano 15 czerwca przyjęła sowieckie ultimatum. 400-tysięczna Armia Czerwona zajęła Litwę, Łotwę i Estonię. Prezydent Litwy Antanas Smetona wraz z częścią rządu uciekł do Niemiec. Bez oddania chociażby jednego strzału "bohaterska" armia litewska oddała Litwę w niewolę sowiecką. Nie znalazł się ani jeden znany Litwin, szczególnie z tych, którzy szydzili z walk wojska polskiego, że tak krótko broniło kraju podczas kampanii wrześniowej 1939 roku, który zaprotestowałby przeciwko zadanemu gwałtowi na Litwie przez Związek Sowiecki, który zachował by się jak Tadeusz Rejtan, który przeciw skonfederowaniu Sejmu Rozbiorowego 1773 roku. "Bohaterzy" z pogromów Polaków podkulili ogon pod siebie i trzęśli gaciami. Władzę na Litwie przejęła grupka komunistów litewskich z Justusem Paleckisem na czele i 3 sierpnia 1940 roku Litwa została oficjalnie włączona do Związku Sowieckiego.
Po gehennie zgotowanej Polakom na w Wilnie i etnicznie polskiej Wileńszczyźnie przez nacjonalistów litewskich podczas litewskiej okupacji Wilna i na Wileńszczyźnie od końca października 1939 do połowy czerwca 1940 roku: "Mieszkańcy miast, miasteczek, wsi witają radośnie wchodzące oddziały Armii Czerwonej, niosące im wolność. (Bowiem) Litwini tak dogryźli nam swoją butą, brutalnością, narzucaniem swej mowy, pozbawieniem praw nawet do pracy, że wielu... cieszyło się, iż dostali kopniaka od swych patronów" (Sergiusz Piasecki "Człowiek przemieniony w wilka" Londyn 1964). Tak, taka jest prawda: "Ludność polska na w okupowanym przez Litwinów Wilnie i na Wileńszczyźnie widziała w bolszewikach wyzwolenie spod niezwykle ciężkiego pod względem narodowym ucisku litewskiego i dlatego przychylnie odniosła się do bolszewików" (Z. Brzozowski; "Armia Krajowa w dokumentach 1939-1945 Tom I wrzesień 1939 - czerwiec 1941", str. 283). Czyli sowiecki diabeł był lepszy od litewskiego Lucyfera!
Natomiast Hanna Świda-Ziemba w swoim dzienniku "Uchwycić życie. Wspomnienia, dzienniki i listy 1930-1989" (Warszawa 2018) odnotowała: "Wilno, 1 października 1940. Niech żyje Polska! Nie oddamy Ciebie żadnym bolszewikom! To są podli ludzie! Wstrętni! Nienawidzę ich! Ja bym wolała umrzeć niż nie zabić żadnego! Oni teraz okupują Wilno i tak strasznie męczą Polaków, że nie wiem! Tak mi jakoś smutno. Tak chce się płakać. Bo ja pamiętam, jak były wszędzie biało-czerwone sztandary i uczyliśmy się o Polsce, a nie o parszywej Litwie i nienawistnych bolszewikach...".
Sowieci przede wszystkim ukrócili nacjonalistyczne zapędy Litwinów w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Jak pisze Piasecki: "Dodatnią stroną (okupacji sowieckiej) było złagodzenie terroru litewskiego". Pogromy Polaków nie były już możliwe. Jednak Polacy musieli wieczorem omijać ulice, na których mieszkało dużo kolonistów litewskich, bo Litwini ich bili (S. Piasecki). Polacy odzyskali możliwość zarobkowania i chociaż było ciężko, bardzo ciężko żyć w sowieckiej biedzie, głód już nie zaglądał im w oczy. Np. w Biurze Projektowania Przemysłowego w Wilnie, które powstało zaraz po wejściu Armii Czerwonej tylko dwie osoby były Litwinami - dyrektor i intendent, resztę pracowników stanowili Polacy. Powróciły szkoły z polskim językiem wykładowym, ale dyrektorami byli Litwini. Polacy uzyskali prawo do tworzenia organizacji społecznych i kulturalnych, a nawet polskojęzycznej gazety "Czerwony Sztandar". Odżył ponownie Teatr Polski, jednak teraz w budynku dawnego kina "Helios", bo zabrany przez Litwinów budynek Teatru Polskiego nie Pohulance nie został zwrócony Polakom - wciąż było to lepiej niż za Litwinów (Aleksander Kropiwnicki "Obok Litwinów" "Tygodnik Solidarność" 20.9.1991). Litwini mieli jednak w swych rękach nadal władzę administracyjną. A chociaż była pod ostrym nadzorem bolszewików, w urzędach jak tylko mogli bojkotowali "urzędowo" mowę polską. Jeśli zaś nie mogli porozumieć się z Polakami po litewsku, woleli mówić po rosyjsku (S. Piasecki).
Tak komunistom litewskim jak i nacjonalistom litewskim w odniesieniu do Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie przyświecał ten sam cel, a było nim konsekwentne dążenie do spauperyzowania ludności polskiej i zniszczenia jej dorobku kulturalnego oraz uczynienia z niej Litwinów. Ten dziwny z punktu widzenia ideologicznego sojusz skierowany przeciwko Polakom na Litwie trwał nieprzerwanie aż do 1990 roku. Bardzo wielu członków Litewskiej Partii Komunistycznej w latach 1940-90 było de facto krypto nacjonalistami i polakożercami (do powstałego w 1988 roku ruchu nacjonalistycznego Sajudis należało wielu wpływowych komunistów, a prezydent Litwy w latach 2009-2019 Dalia Grybauskaite - znana z antypolskich posunięć, była członkiem Komunistycznej Partii Litwy w latach 1983-90). O nacjonalistach litewskich w Litewskiej Partii Komunistycznej czytamy: "Patrioci wstępują do partii, bo to jest jedyna platforma, z której można mieć jakikolwiek wpływ w jakiejkolwiek bądź dziedzinie. A dewizą ich jest podobno: Nie sądźcie nas według tego co mówimy, ale według tego co robimy" ("Stosunki polsko-litewskie w 1968 r." "Kultura" Nr 1-2 1970, str. 139, Paryż; z pobudek konformistycznych dla kariery i litewskiego nacjonalistycznego credo Litwini chętnie zapisywali się do Litewskiej Partii Komunistycznej przez cały czas istnienia sowieckiej Litwy: wg paryskiej "Kultury" w 1982 roku należało do niej 123 tys. Litwinów i tylko zaledwie 7 tys. Polaków, którzy stanowili przecież 10% ludności republiki; pomimo tego po 1990 roku nacjonaliści litewscy sami się wybielając z zarzutów o kolaborację z Moskwą i komunizmem zarzucali właśnie Polakom wspieranie komunistycznej władzy). A Zygmunt Brzozowski wspomina tamte czasy i ciągłe przepoczwarzanie się ideologiczne Litwinów: "Wielu z tych Litwinów, którzy za czasów sowieckich udawali gorliwych komunistów, z chwilą przyjścia Niemców, stało się faszystami", a w 1944 roku ponownie komunistami. Tzw. komuniści litewscy - rzekomi internacjonaliści byli faktycznie ciągle obrzydliwymi nacjonalistami. Język rosyjski obok języka litewskiego stał się językiem oficjalnym na Litwie. Kiedy jednak Polacy nie znający języka litewskiego (bo skąd go mieli znać?), a znający z dawnych lat język rosyjski posługiwali się rosyjskim, to Litwini zarzucali Polakom "rusyfikowanie Litwy". A więc czy to pod panowaniem sowieckim czy niemieckim kontynuowano w miarę możliwości politykę smetonowskiej Litwy, w tym walkę z Polakami i polskością w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Na przykład, kiedy Polacy domagali się elementarnych praw dla siebie, to Litwini przedstawiali je władzom sowieckim jako objaw szowinizmu polskiego stojącego na przeszkodzie do realizacji komunistycznych ideałów. Obserwowali skrupulatnie polską działalność na sowieckiej Litwie. Np. kiedy teatr polski w Wilnie wystawił bardzo znaną polską sztukę
Krakowiaków i Górali, szybko donieśli okupantom sowieckim, że jest szowinistyczna i doprowadzili do skreślenia w niej szereg scen za bardzo polskich (Z. Brzozowski).
Jednak życie Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie wcale do spokojnych i bezpiecznych nie należało. Władysław Wielhorski w swoich "Wspomnieniach z przeżyć w niewoli sowieckiej" (Londyn 1965) pisze: "W pięć dni po przyjściu do władzy "ludowego" rządu (litewskiego)... zamknięto nam "Kurier Wileński" w dniu 22 czerwca... skonfiskowano ruchomości spółki (wydawniczej), przede wszystkim kosztowne linotypy i maszyny drukarskie... Przestało istnieć ostatnie niezależne, legalnie wydawane, pismo polskie na terytorium (przedwojennej) Rzeczypospolitej. Zgon jego dotknął boleśnie całą polską ludność Litwy", gdyż ogrywało ono bardzo ważną rolę w ich okupacyjnym życiu. Tak jak w całym Związku Sowieckim także i na Litwie, i w Wilnie szalał Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR - NKWD złożony z Rosjan i Litwinów, który aresztował setki znanych Polaków. To dzięki liście znanych osobistości polskich przebywających na Litwie Kowieńskiej teraz wraz z Wilnem w jej granicach, którą Litwini przekazali Sowietom, NKWD 11 lipca 1940 roku aresztowało m.in. byłego premiera polskiego Aleksandra Prystora (1931-33), Michała Tyszkiewicza, adwokata Tadeusza Kiersnowskiego - sekretarza Komitetu Polskiego w Wilnie, Wandę Pełczyńską, żonę znanego polskiego pułkownika i polityka. Tego dnia został aresztowany także Władysław Wielhorski i osadzony we więzieniu na Łukiszkach, a następnie przetransportowany do więzienia w Niżnym Nowogrodzie.
W ostatnim miesiącu panowania sowieckiego na Litwie - w czerwcu 1941 roku, komuniści litewscy wraz z sowieckim NKWD przeprowadzili zsyłkę Litwinów, Żydów i Polaków na Sybir: spośród 35 tys. mieszkańców Litwy wysiedlonych w głąb Rosji, ok. 33% stanowili Polacy, głównie przedstawiciele inteligencji polskiej i ziemiaństwa polskiego. Z Wilna wywieziono 7600 osób, głównie Polaków - 5000 i polskich Żydów, bo Litwinów tam prawie nie było, reszta zesłańców pochodziła z polskiej części Wileńszczyzny ofiarowanej Litwie przez Stalina), wytypowanych przez Litwinów. Zygmunt Brzozowski mieszkający wówczas na Litwie pisze: "Dzięki obecności Polaków w partii komunistycznej w Wilnie, przenikały do społeczeństwa polskiego echa dyskusji i postulatów, jakie wysuwano na posiedzeniach partii. W ten sposób doszło do wiadomości ogółu, że komuniści litewscy urzędujący w Wilnie wielokrotnie wysuwali (władzom w Moskwie) postulat wysiedlenia Polaków z tego miasta (i Litwy) do Kazachstanu...". "Od ludzi na kolei dowiedziałem się, że na bocznicy dworca towarowego stoi bardzo długi zespół krytych wagonów i do nich ładowano całe rodziny. Pilnowali ich żołnierze. Podobne składy ładowano na innych stacjach pod Wilnem. Załadunek całego pociągu trwał do kilku tygodni. Z wagonów dobiegały wołania, brakowało im wody. Umierały niemowlęta. Ich ciała pozwalano wyrzucać na zewnątrz. Po odjeździe pociągu litościwi ludzie brali te ciałka i chowali w bezimiennych grobach" (Marek Sterlingow "Wilno. Sześć razy z rąk do rąk" Gazeta.pl 18.10.2009). Podobnie postępowali komuniści litewscy w Kownie i na Litwie Kowieńskiej. Brzozowski pisze, że m.in. wywieziony został na Sybir jego 70-letni stryj Stanisław Brzozowski, były dyrektor Towarzystwa Akcyjnego Spadkobierców Stanisława Montwiłła, Chermańscy z Wesołowa i wielu innych jego polskich znajomych.
W Wilnie jest wtedy młody Czesław Miłosz. W książce "Rodzinna Europa" dużo później napisze: "Było mi żal tego miasta, bo znałem tu każdy kamień, i wszystkich dróg, lasów, jezior, wiosek kraju wrzuconych w młyn mielący nie tylko ludzi, również krajobrazy na miazgę". Wkrótce Miłosz ucieknie z Wilna do Warszawy (Marek Sterlingow).
Za te wszystkie okrutne prześladowania Polacy w Wilnie i na Wileńszczyźnie znienawidzili Litwinów do ostatnich granic. Generał Stefan Rowecki, komendant Związku Walki Zbrojnej 19 lutego 1941 roku meldował gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu w Londynie: "Ogólnie społeczeństwo (polskie w Wilnie i na Wileńszczyźnie litewskiej) nastawione do nich (Litwinów) bardziej wrogo niż do bolszewików. Oczekuje się momentu, kiedy można będzie zemścić się za okrutne metody obchodzenia się z Polakami, za wynaradawianie i litwinizowanie..." ("AK 1939-1945", t. 1, str. 462). Niestety, żadna kara nigdy nie spotkała i nie spotyka nikogo za te potworne zbrodnie dokonane i ciągle dokonywane na Polakach w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Bo sprawiedliwości nie ma na tym świecie, tj. Królestwie Szata. A Litwini byli i są jego wiernymi sługami. Podobnie jak wszystkie rządy polskie po 1945 roku, szczególnie te po 1989 roku, które polakożerczych Litwinów u władzy uważają za przyjaciół i partnerów strategicznych Polski.
Jeśli chodzi o życie religijne w okupowanym przez Związek Sowiecki Wilnie i włączonej do Litwy Sowieckiej Wileńszczyźnie, w której - przypominamy - władzę sprawowali komuniści litewscy, czyli ciągle Litwini, to ks. Michał Sopoćko w swoim opracowaniu pt. "Życie religijne w Metropolii Wileńskiej 1939-1945" (Semantic Scholar 2008, przygotował do druku ks. Tadeusz Krahel) pisze: "Wszędzie kościoły zostały obłożone podatkami, które w Wilnie, słynącym z wielkich kościołów, wynosiły bajońskie sumy i były z góry niewypłacalne. Wkrótce też świątynie większe zostały zamknięte. Obłożono wielkimi podatkami mieszkania księży i trzeba było do większych mieszkań brać sublokatorów. Obsługa wiernych w domach prywatnych została surowo zakazana. Po wsiach grasowali maruderzy, którzy rabowali ludność, szczególnie napadali na plebanie w celach rabunkowych i czasami zabijali bezbronnych. Usunięto religię ze szkół, a nauczania jej po domach prywatnych surowo zakazano. Wykłady w Seminarium Duchownym rozpoczęły się normalnie we wrześniu, ale warunki pracy były o wiele trudniejsze ze względu na szczupłość lokalu, gdyż... część gmachu seminaryjnego zajmowały sądowe urzędy litewskie. Szczególne trudności powstały, gdy Litwini zajęli mieszkania księży profesorów, którzy musieli się przenieść do cel alumnów. Seminarium utrzymywało się z ofiar wiernych i przetrwało do 22 czerwca 1941 roku... Tymczasem 22 czerwca 1941 roku wybuchła wojna niemiecko-radziecka. O godzinie 11 niemieckie bombowce zniszczyły lotnisko w Porubanku pod Wilnem, a w parę godzin później - ukazały się nad miastem, zrzucając na nie bomby zapalające i kruszące. Wówczas został zburzony kościół św. Rafała, pod gruzami którego znalazło śmierć dużo ludzi, chroniących się w podziemiach, a między innymi ks. Wacław Siekierko. Przy kościele św. Katarzyny został raniony ks. Piotr Nowacki - benedyktyn, który po paru dniach zmarł".
Piotr Niwiński w artykule pt. "Wojenne losy Wilna i Wileńszczyzny od czerwca 1940 roku do czerwca 1941 roku" (Przystanek Historia" 20.6.2024) omawia polską działalność konspiracyjną na tym terenie, który teraz znalazł się pod okupacją sowiecką, pisząc, że okres ten stał się datą przełomową dla konspiracji wileńskiej. Umożliwił jej jednolite dowodzenie całym podległym obszarem, tj. całą Wileńszczyzną, który dotychczas był rozdzielony pomiędzy dwie okupacje - litewską i sowiecką, jak również działalność na Litwie Kowieńskiej. Na początku lipca utworzono Komendę Miasta, która przejęła zadanie koordynacji działalności wszystkich organizacji konspiracyjnych w Wilnie. Pierwszym Komendantem Miasta mianowany został kpt. Karol Zieliński "Brzoza". Pod koniec 1940 roku konspiracja polska w samym Wilnie liczyła 2000 osób. Dalej jednak w różny sposób zdobywano broń, rejestrowano konie, magazynowano materiały wojskowe, prowadzono szkolenie strzeleckie, prowadzono działalność wywiadowczą i przygotowywano patrole dywersyjne. Zorganizowano zresztą kilka akcji dywersyjnych. Ważnym zadaniem było utworzenie i utrzymywanie w stanie czynnym sieci łączności i kolportażu. Kolportowano prasę podziemną - "Polskę w Walce" i "Jutro Polski". Funkcjonowało tajne szkolnictwo wszystkich szczebli, działały nawet tajne kursy na Uniwersytecie Stefana Batorego. Dużym oddźwiękiem odbiła się spektakularna akcja przeprowadzona z okazji Święta Niepodległości 1940 roku. Rozlepiono wtedy okolicznościowe ulotki i wywieszono polskie flagi w różnych punktach miasta. Bardzo widoczna, zrobiła wielkie wrażenie na mieszkańcach Wilna, przytłoczonych wszechobecną propagandą komunistyczną. W kwietniu - maju 1941 roku przeprowadzono także akcję zabezpieczenia najbardziej wartościowych dokumentów w archiwach wileńskich, uniemożliwiając wywiezienie ich głąb Związku Sowieckiego. Utworzono także z żołnierzy organizacji miejskich, specjalny oddział nazwany "Egzekutywą", dowodzony przez kpt. Aleksandra Piotrowskiego. Przeznaczony został do wykonywania wyroków na najbardziej niebezpiecznych agentach i pracownikach NKWD. Wyroki wydawał Sąd Kapturowy przy Komendancie Okręgu ZWZ. Sąd ten składał się z zaufanych prawników wileńskich. Przewodniczył mu początkowo mec. Jan Wiścicki, a od połowy kwietnia 1941 r. - mec. Stanisław Ochocki "Justyn". Wyroki zatwierdzał Komendant Okręgu. Prowadzenie działalności konspiracyjnej stawało się jednak coraz bardzo trudne przez politykę okupanta. Wileńszczyznę wchodzącą w skład Litwy Sowieckiej potraktował on z jednakową bezwzględnością, jak przedtem tzw. Zachodnią Białoruś. Terror psychiczny i fizyczny, masowe rekrutowanie agentury, ograniczanie wszelkich swobód, hamowały dalszy rozwój konspiracji. Ciosy zadawane przez NKWD stawały się coraz bardziej dotkliwe. Najcięższe ciosy spadły na organizację podczas Wielkiego Tygodnia. W nocy z 10 na 11 kwietnia 1941 roku aresztowano większość oficerów Komendy Okręgu i Komendy Miasta. 13 kwietnia aresztowano Komendanta Okręgu ppłk. Nikodema Sulika "Ładynę". Aresztowania, bardzo bolesne dla kierownictwa konspiracji, nie objęły jednak reszty siatki, która pozostała praktycznie nienaruszona. Pozwoliło to na w miarę szybkie podjęcie dalszej działalności. Okres do odbudowy dowództwa spowodował jednak zawieszenie działalności całej konspiracji wileńskiej. 18 maja rozpoczęto ponowne uruchamianie siatki konspiracyjnej. Komendę Okręgu objął dotychczasowy zastępca komendanta mjr Aleksander Krzyżanowski "Wesołowski". W połowie czerwca 1941 roku konspiracja wileńska dostała kolejny mocny cios od NKWD. Wtedy to, jak pisze Niwiński "zaczęły się w Wilnie masowe aresztowania i deportacje. Odbywały się według wcześniej przygotowanych list i objęły przede wszystkim inteligencję, duchowieństwo i warstwę zamożną. Aresztowania trwały aż do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej 22 czerwca 1941 roku. (Wielu członków konspiracji zostało wywiezionych na Sybir.) Przez ponad tydzień działalność wileńskiej konspiracji była sparaliżowana. Większość konspiratorów, m.in. nowa obsada Komendy Okręgu, musiała uciekać z miasta. Jednak po wejściu Niemców organizacja błyskawicznie się odbudowała, stając się jedną z najsilniejszych w Polskim Państwie Podziemnym".
Jak już wspomniał ks. Sopoćko, 22 czerwca 1941 roku Niemcy hitlerowskie napadają zbrojnie na Związek Sowiecki - swego dotychczas najlepszego sojusznika (Aleksander Bregman "Najlepszy sojusznik Hitlera: studium o współpracy niemiecko-sowieckiej 1939-1941", Wydanie 7 (wyd. 1 w 1958) Londyn 1983). Przed ucieczką z Wilna enkawudziści strzałami w tył głowy mordują kilkaset osób w więzieniu na Łukiszkach i areszcie przy ul. Mickiewicza (ofiary to w większości Polacy). Szczęście ma ostatni transport polskich Wilnian do łagrów. Polscy kolejarze uniemożliwiają odjazd składu. Więźniowie uciekają. W ciągu kilku dni Niemcy zajmują Litwę, z czego cieszą się Litwini, którzy "radośnie i z kwiatami witali żołnierzy niemieckich i udzielili im wszelkiej pomocy" (M. Sterlingow). Przez chwilę cieszą się nawet Polacy. Pryska w końcu strach przed wywózką na Sybir.
Historyk polski oraz znawca stosunków polsko-litewskich Piotr Łossowski tak podsumował pierwszą sowiecką władzę na Litwie - rządy komunistów litewskich: "Ogólnie biorąc, pod rządami sowieckimi nastąpiło dalsze, wyraźne pogorszenie sytuacji ludności polskiej".
© Marian KałuskiWersja do druku