Wtorek 11 Lutego 2025r. - 42 dz. roku,  Imieniny: Bernadetty, Marii, Olgierda

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 21.12.24 - 22:10     Czytano: [201]

ORŁY NAD MIASTEM





Powieść tą dedykuję pamięci Przemyskich i Lwowskich Orląt, którzy uwierzyli, że marzenia się spełniają i bez wahania, z radością w sercach, w roku 1918 stanęli do zwycięskiej walki o wolną i niepodległą Polskę, za co wielu z nich zapłaciło swoim młodym życiem.





"Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na teraźniejszość i nie ma prawa do przyszłości."

Józef Piłsudski





ORŁY NAD MIASTEM


Wiesław Hop



Prolog


Pociąg pośpieszny ze Szczecina dotarł do końcowej stacji w Przemyślu i zatrzymał się na peronie drugim przed dworcem głównym. Gdy kolorowy tłum pasażerów, którzy nim przyjechali, złożony przeważnie ze studentów, robotników sezonowych i turystów w pośpiechu zniknął w podziemnym tunelu, z wagonu pierwszej klasy wysiadło dwie kobiety.


Starsza z nich - szczuplutka, siwa i drobna - nazywała się Maria Czarniecka - Hopkins i niedawno skończyła osiemdziesiąt sześć lat. Pomimo to, dzięki Bogu i dobrym genom, nadal cieszyła się doskonałym zdrowiem i pogodnym usposobieniem. Dzisiaj - była jesień roku 1989 - po czterdziestu dwóch latach przymusowego pobytu na obczyźnie, przyjechała do Przemyśla, miasta, w którym się urodziła, wychowała, spędziła młodość i przeżyła swoją pierwszą miłość, aby jako gość honorowy - jeden z niewielu żyjących jeszcze uczestników walk z 1918 roku o niepodległą Polskę - wziąć udział w uroczystym odsłonięciu odbudowanego pomnika Przemyskich Orląt. Zaproszenie od Społecznego Komitetu Odbudowy i władz miasta wyszło naprzeciw jej oczekiwaniom i marzeniom. Zawsze pragnęła tutaj wrócić i wiedziała, że nie odejdzie, nie umrze w spokoju, jeżeli wcześniej nie zobaczy, nie pożegna swojej ojczyzny, swojego ukochanego miasta i przyjaciół, których większość od dawna spoczywała już na przemyskich i okolicznych, kresowych, a także podwarszawskich cmentarzach. Wcześniej, przed upadkiem komunizmu, nie mogła tego zrobić, bo polski ambasador w Ameryce, za każdym razem, gdy się o to starała, odmawiał jej wizy. Będąc matką oficera Armii Krajowej, Franciszka Czarnieckiego, ps. "Nieśmiertelny", który nigdy nie ugiął się przed sowiecką bezpieką i nie złożył broni - w dodatku, w ostatniej chwili, gdy już zdradziecka pętla prawie zacisnęła się na jego szyi, udało mu się przechytrzyć swoich wrogów i uciec na Zachód - została uznana za osobę niepożądaną, wrogo nastawioną do socjalistycznej Polski, która może zagrażać jej bezpieczeństwu.

Młodsza kobieta, właściwie jeszcze dziewczyna miała na imię Zosia i była wnuczką Marii. Obiecała ojcu, który nie mógł im towarzyszyć, gdyż nie wrócił jeszcze do zdrowia po wypadku drogowym, że zaopiekuje się babcią i, całą i zdrową, przywiezie ją z powrotem do domu z tej sentymentalnej podróży. Będąc niezwykle zgrabną i urodziwą osiemnastolatką o klasycznie słowiańskich rysach twarzy, niebieskich oczach i blond włosach wszędzie zwracała na siebie uwagę. Mężczyźni oglądali się za nią na ulicy, zaczepiali i próbowali umawiać się na randki. W Nowym Jorku studiowała prawo i wyczynowo trenowała wioślarstwo.

Pomimo dzielącej obie kobiety różnicy wieku, dało się zauważyć, że łączy bliskie pokrewieństwo. A trwająca prawie dwa tygodnie podróż statkiem z Ameryki do Polski - Maria nigdy nie lubiła latać samolotami - którą spędziły w jednej kajucie, jeszcze bardziej zbliżyła je do siebie.

Na środku peronu, w regulaminowym szyku, w pozycji "na baczność" stała dziewięcioosobowa grupa harcerzy, składającą się po połowie z dziewczyn i chłopców w wieku piętnastu - szesnastu lat i starszego drużynowego, który był ich nauczycielem. Wszyscy mieli na sobie szare harcerskie mundury, czarne chusty i rogatywki z czarnym otokiem na głowie. Bardzo podobne do tych, które i Maria kiedyś nosiła.

"Czarna Trzynastka" - pomyślała z dumą, a serce mocniej załomotało je w piersi. Wspomnienia same cisnęły się do głowy.

Drużynowy odłączył się od grupy, podszedł do kobiet i oddał im honor.

- Druh Marek Jurasiński - przedstawił się. - Czy mam przyjemność z druhną Marią Koźmińską z Nowego Jorku?

- Tak - odpowiedziała mocno zaskoczona, bo dawno już przestała myśleć o sobie w ten sposób i nie przypuszczała, że kiedykolwiek ktoś jeszcze nazwie ją druhną. Ponadto domyśliła się, że harcerze przybyli tutaj specjalnie dla niej.

- W imieniu Komitetu Odbudowy Pomnika Orląt i Przemyskiej Czarnej Trzynastki mam zaszczyt przywitać Druhnę w rodzinnym mieście. Przed dworcem czeka samochód z kierowcą. Jesteśmy do waszej dyspozycji.

- Dziękuję wam. Nie spodziewałam się. To bardzo miłe, że tutaj jesteście - odpowiedziała czując, że wzruszenie chwyta ją za gardło i odbiera głos.

Drużynowy odstąpił krok do tyłu spojrzał na swoich podopiecznych, a oni na dany przez niego znak, przy akompaniamencie dwóch gitar, zaśpiewali, ułożoną specjalnie na uroczystość odsłonięcia pomnika, harcerską pieśń o Przemyskich Orlętach.

Słuchając tej pieśni, Zosia bardzo się wzruszyła, a gdy spojrzała na babcię, zauważyła, że po jej policzkach spływają grube łzy. I chociaż od dawna znała jej historię, tak naprawdę dopiero teraz zaczynała rozumieć, że jest to również dziedzictwo jej ojca Franciszka, oraz jej osobiste, które musi dokładniej poznać i z godnością pielęgnować. W tym momencie odczuła także głęboko potrzebę odwiedzenia i zobaczenia tych wszystkich miejsc, w których jej babcia, dziadek i ojciec walczyli o tą wymarzoną, niepodległą, wolną Polskę. Zrozumiała także, że jest to historia, którą musi kiedyś opisać i zachować dla przyszłych pokoleń.



Wiesław Hop (pisarz i publicysta)



Początek powieści, której jeszcze nie ma, ale jest pomysł... Ciekawy jestem czy się Wam spodoba.

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

11 Lutego 2012 roku
W Hotelu Beverly Hilton, w wieku 48 lat zmarła Whitney Houston, gwiazda muzyki pop, aktorka, laureatka wielu nagród


11 Lutego 1981 roku
Wojciech Jaruzelski został premierem rządu, zaapelował o 90 spokojnych dni


Zobacz więcej