Wtorek 10 Grudnia 2024r. - 345 dz. roku,  Imieniny: Danieli, Bohdana, Julii

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 04.06.24 - 15:59     Czytano: [1088]

Panowie, policzmy głosy...


Dziś po 32 latach, tę noc z 3/4 czerwca możemy skwitować tak, że ten, który razem z Lechem Wałęsą, Mazowieckim, Pawlakiem, Moczulskim i innymi ważnymi wówczas politykami kolaborował skutecznie (liczył głosy) przeciwko polskiemu premierowi Janowi Olszewskiemu, dziś nieoczekiwanie znów rozdaje karty w naszej Ojczyźnie. Niebywałe. Po prostu masakra i niesłychana amnezja części wyborców, którzy po ośmiu dobrych dla Polski latach, wyciągnęli z lamusa największego szkodnika 3RP i powierzyli mu w dniu 15 października 2023r. stery rozpędzonej gospodarki państwa polskiego. I są już efekty, po pół roku rządów Donalda Tuska potwierdziły się te najbardziej dramatyczne przewidywania. Znów pieniędzy nie ma, dziura budżetowa rośnie w zastraszającym tempie, obniża się świadczenia społeczne, ceny w sklepach rosną, władza wykorzystuje organa państwa do walki z opozycją (pachnie Białorusią), przedsiębiorcy przenoszą firmy za granicę, rośnie bezrobocie, hamowane są duże i niezbędne dla Polski inwestycje, gospodarka stanęła. Posłowie twierdzą, że takiego Sejmu jeszcze w naszej najnowszej historii nie było, gdzie właściwie oprócz zemsty na PiS-ie nic się nie robi, rząd nie wnosi pod obrady nowych ustaw gospodarczych, a te liczne, proponowane przez opozycję skutecznie się mrozi w uśmiechniętej zamrażarce. Widać również coraz więcej nieporozumień w tej dziwnej, od Sasa do lasa, koalicji i wydawać by się mogło, że ci spod znaku "13 grudnia" długo nie porządzą, ale niestety zabrnięcie tak daleko w otchłań permanentnego łamania prawa, bardzo te partie scaliło i strach przed odpowiedzialnością karną paraliżuje ewentualne decyzje o wyjściu z koalicji.



Powróćmy jednak do dzisiejszej 32 rocznicy obalenia rządu Jana Olszewskiego, które było rozstrzygające dla dalszych losów Polski. Bezpośrednim powodem było uchwalenie przez Sejm upublicznienie tajnych agentów, działających na szkodę Polski. Zapanowała panika i obawa przed kompromitacją, jakiej musieliby doświadczyć politycy po ujawnieniu przez szefa MSW Antoniego Macierewicza archiwaliów SB - listy polityków figurujących w archiwach MSW jako konfidenci komunistycznych służb specjalnych. Na liście tej znajdował się m.in. Lech Wałęsa, który 4 czerwca wnioskował o odwołanie premiera.

Jak doszło do obalenia rządu, który chciał dekomunizacji Polski? Najdobitniej o kulisach "nocy teczek" opowiada film "Nocna zmiana", Jacka Kurskiego i Michała Balcerzaka. Warto raz jeszcze obejrzeć.



Nocą, 4 czerwca 1992 roku, premier Jan Olszewski wygłosił niezwykle dramatyczne przemówienie, które publikujemy poniżej.

"Gdybym przemawiał dzisiaj rano, to przemówienie byłoby inne. Byłoby pewnie dłuższe, do innych odwołałoby się argumentów, pewnie bym mówił o tym, jaki był start tego rządu, jakie napotykaliśmy trudności, aby choćby ocenić zastany stan rzeczy; ile trudności kosztowało zdyscyplinowanie finansów publicznych na elementarnym choćby poziomie. Ile włożyliśmy wysiłku w przywrócenie normalnych funkcji podstawowym gałęziom tego aparatu. Jaka była linia polityczna rządu i co robiliśmy, aby przygotować całościową reformę - reformę administracji ogólnej i gospodarczej. Jakie zostały przygotowane akty i dlaczego one nie zostały wniesione przed budżetem.

Mówiłbym pewno o tym, że ten rząd, o którym tu tyle mówiono, że żadnego programu nie ma, jeden tylko potrafił sformułować wieloletnie założenia polityki społeczno-gospodarczej, przez ten Sejm nie przyjęte, ale i jedyne, jakie zostały sformułowane i jakie są realizowane, i na których oparty jest budżet, który wy, państwo, jutro przyjmiecie, bo żadnego innego budżetu, opartego o inne założenia, pod groźbą katastrofy tego państwa i gospodarki nie można skonstruować. I chociaż tego rządu nie będzie, to będzie jego budżet. I przez wiele miesięcy będziecie musieli testament tego rządu wykonywać, bo nie ma innej możliwości. I przekonacie się o tym.

Ale to wszystko powiedziałbym dzisiaj rano. Teraz mówić o tym nie warto, bo nie o to teraz tu chodzi. Bo nie dlatego debatuje się nad tym, aby odwołać rząd natychmiast, zaraz, zanim jeszcze rozpocznie się następny dzień, żeby już go nie było - nie dlatego, że był zły, bo nie dawał sobie rady z gospodarką, nie dlatego, że miał złą linię polityczną, nie dlatego, że nie miał polityki informacyjnej - o czym bardzo dużo mówiono, w czym może i źdźbło prawdy jest. I nie dla stu innych powodów, które tutaj można by było i pewnie byłyby przytaczane, gdyby dyskusja toczyła się w normalnym trybie i w normalny sposób. Tylko dla zupełnie innej przyczyny, przyczyny leżącej w istocie poza rządem.

Kiedy obejmowałem moją funkcję i wcześniej, po wielekroć wcześniej, wiele miesięcy, może lat, wiedziałem, że przyjdzie nam budować nowy system władzy demokratycznej w Polsce, nowy ustrój, nową III naszą Polską Rzeczpospolitą.

W sytuacji, kiedy będziemy obciążeni potwornym spadkiem pozostawionym przez tę dziedzinę, ten sektor komunistycznego reżimu, który był jego istotą. A jego istotą był aparat przemocy, był aparat policyjnej przemocy, był aparat policji politycznej. Jak ten aparat pracował, jakie były jego zasady działania - mało kto wie na tej sali tak dobrze jak ja. Latami mogłem na to patrzeć, występując w obronie ludzi przez ten aparat ściganych. Wielu z nich jest tu dziś na tej sali.

Wiedziałem, jak tragiczne bywają przypadki, losy, fakty. Nikt nie wie tego lepiej ode mnie. Ale też nikt lepiej ode mnie nie wie, jak straszliwy jest ten spadek, jak rozległy, jak wielki, jak straszne może pociągać skutki dla losów jednostek w niego wplątanych, wtedy, kiedy te jednostki biorą udział w kierowaniu życiem politycznym. W warunkach, w których my działamy - jak tragiczne może mieć to skutki dla interesu już nie publicznego, dla interesu narodowego.

Mówiłem to po wielekroć. Wtedy, kiedy mówiłem w roku dziewięćdziesiątym, dziewięćdziesiątym pierwszym, w ruchu obywatelskim, kandydując do Sejmu. Kiedy mówiłem o dekomunizacji, kiedy polemizowałem z teorią >grubej kreski<, miałem zawsze w pamięci ten problem. I kiedy objąłem funkcję premiera, wiedziałem, że mój rząd musi się z nim zmierzyć. Przyjąłem pewne założenia, wiedząc, jak bardzo jest to problem ważny, jak zarazem trudny, jak ogromnie tragiczny dla wielu ludzi. Więc szukałem, starałem się szukać najlepszego z tego wyjścia. W takich sprawach, w moim przekonaniu, spieszyć się nie należy. Ale byłem w błędzie. Są sytuacje, kiedy trzeba się spieszyć.

Wydałem instrukcje, polecenia kierownictwu resortu spraw wewnętrznych, aby przygotowało akt, który będzie pozwalał bez zakreślenia pewnego czasu, bezboleśnie, możliwie jak najbardziej humanitarnie wycofać się z życia publicznego ludziom obciążonym tym tragicznym spadkiem przeszłości, bez wystawiania kogokolwiek pod pręgierz opinii publicznej, z zachowaniem wszystkich zasad humanitaryzmu. I z zachowaniem jednocześnie i w tych przypadkach, gdzie sama osobista własna wola czy własna decyzja zainteresowanych by nie nastąpiła lub była niewystarczająca, stworzenia rzeczywistego, gwarantującego obiektywne rozpoznanie sprawy organu i procedur, które by takie ostateczne rozliczenie zamykające tamten trudny czas i otwierające możliwości normalnego działania w życiu publicznym III Rzeczypospolitej zakończyły.

Nie doszło do tego, chociaż prace nad tym były - jak mnie informowano - zaawansowane. I ja sam muszę się przyznać tu przed Wysoką Izbą, że w natłoku zajęć, których premierowi tego rządu, żadnego zresztą rządu w Polsce, na pewno nie brakuje i nie będzie brakowało, uważałem, że nie warto tracić czasu na czytanie akt zgromadzonych przez dawne służby bezpieczeństwa. I po niczyje akta ani własne, ani moich ministrów nie sięgałem. Jeżeli byłaby sprawa - wychodziłem z takiego założenia - która wymagałaby ostatecznego rozliczenia i zakończenia, odkładałem to do momentu stworzenia takiego właśnie racjonalnego mechanizmu.

To tu, na tej sali padł wniosek zobowiązujący do zobowiązania resortu spraw wewnętrznych do przedstawienia - jak ujmował ten wniosek - listy agentów. To tutaj, na tej sali został on uchwalony. I jego wykonanie, wolą tego Sejmu, obciążyło ministra spraw wewnętrznych. Mógłbym pozostać poza tym. Mnie tam nie fatygowano. Uważałem jednak, że w tej trudnej, prawie beznadziejnej sytuacji nie mogę uchylić się od współodpowiedzialności. Prosiłem min. Macierewicza o to, aby zostało dokonane nie zestawienie agentów - bo takiego zrobić nikt w resorcie spraw wewnętrznych nie jest władny - tylko zestawienie informacji. Takich, jakie w archiwach można znaleźć.

Wszystko jest zawsze wybiórcze i wszystko może być pomówieniem. Ja o tym doskonale wiem. Dlatego, dlatego podkreślam: po pierwsze - uważałem, że do momentu, dopóki sam Sejm nie zdecyduje, co z tym zrobić, nie można uchylić tajemnicy tych faktów. A po drugie - teraz ja rozumiem ten wesoły śmiech, bo są przecież ludzie, dla których fakt, że coś jest tajemnicą, jest w ogóle niezrozumiały. Ale ja zakładam - zakładałem, miałem prawo zakładać, że w tej Izbie, która gromadzi najwyższe przedstawicielstwo narodowe, takich ludzi nie ma.

I ponadto, starałem się o stworzenie pewnych procedur kontrolnych, w imię czego zwróciłem się do pierwszego prezesa Sądu Najwyższego prof. Adama Strzembosza o podjęcie się funkcji osoby powołującej, tak się mogło wydawać, najbliższy tym sprawom organ, który mógłby dokonać choćby wstępnej pewnego rodzaju weryfikacji. Nic więcej bez woli Sejmu, we własnym zakresie, rząd ani premier zrobić nie mogli. Tylko tyle.

Dzisiaj, tutaj, na tej sali, dotarł do mnie dokument, który został doręczony klubom poselskim i udostępniony posłom i senatorom. Dotarł do mnie równocześnie, a raczej o godzinę później niż do was. Z przyczyn, jak zwykle u nas, pewnych niedowładów technicznych. Przeczytałem go po zakończeniu rannej sesji. Tak, to jest lektura porażająca. Teraz wiem, dlaczego temu wszystkiemu, co się tutaj dzieje nie mam prawa się dziwić - ponieważ ta lektura była porażająca, jak sądzę, nie tylko dla mnie.

Myślę, że czas, który nadchodzi, da odpowiedź na wiele pytań. Rzekłbym, że w tym, co przeczytałem, jest ogromny ładunek ludzkich nieszczęść. Wiem także, że jest w tym ogromny ładunek niebezpieczeństwa dla Polski. Trzeba te dwie sprawy, dwie wartości bilansować, w bardzo trudnym wyważeniu stawiać.

Sądzę, że nie warto tutaj mówić o tym, w jakich warunkach ten rząd działał. Sądzę, że nie warto tutaj mówić o tym, ile jego premier i ministrowie spokojnie znosili potwarzy, pomówień, pogardliwych aluzji - nie ze zwykłej tam prasy brukowej w rodzaju tygodnika "Nie", tylko z takich pozycji i od takich osób, od których naprawdę było to ciężko znieść, a trudno było takie wypowiedzi zlekceważyć.

Ale służba publiczna to nie jest przyjemność. Jeżeli ktoś się jej podejmuje, musi być na wiele gotowy. I nie może to mnie wyprowadzić z równowagi. Jeżeli dzisiaj mówię, że nie składam w tym momencie rezygnacji - mimo że mam tych doświadczeń w ciągu ostatnich miesięcy, a zwłaszcza tygodni, serdecznie dosyć - to oświadczam, że nie składam rezygnacji. I z pełną świadomością stawiam przed wami, posłowie, to zadanie, abyście według własnego sumienia głosowali za lub przeciw odwołaniu tego rządu. Czynię tak w przekonaniu, że od dzisiaj stawką w tej grze jest coś innego niż tylko kwestia, jaki rząd będzie w Polsce wykonywał ten budżet do końca roku.

Że w grze jest coś więcej, że w grze jest pewien obraz Polski, jaka ona ma być. Może inaczej - czyja ona ma być. Jest Polska, była Polska przez czterdzieści parę lat - bo to jednak była Polska - własnością pewnej grupy. Własnością z dzierżawy, może nawet raczej przez kogoś nadanej. Po tym myśmy w imię racji, własnych racji politycznych, zgodzili się na pewien stan przejściowy. Na kompromis, na to, że ta Polska jeszcze przez jakiś czas będzie i nasza, i nie całkiem nasza.

I zdawało się, że ten czas się skończył. Skończył się wtedy, powinien się skończyć, kiedy uzyskaliśmy władzę pochodzącą z demokratycznego, prawdziwie demokratycznego wyboru. A dzisiaj widzę, że nie wszystko się skończyło, że jednak wiele jeszcze trwa i że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć. To się będzie rozstrzygało także w jakiejś mierze, w jakiejś cząstce dziś - tutaj, na tej sali.

Ja chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. I jak do tej chwili mam przekonanie, że z nim wychodzę. Chciałbym mianowicie, wtedy kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten - nie ukrywam - strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie skończy - będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy.
I tego wam - Panie Posłanki i Panowie Posłowie - życzę po tym głosowaniu."

Opracował:
Zbigniew Skowroński

Wersja do druku

Irek Mrugała - 29.06.24 22:05
Czasami jeden obcy agent jest trudny do osaczenia i usunięcia. Stoi za nim przecież cała struktura i sieć powiązań obcego państwa lub państw, takich jak np. NRD/F czy ZBiR. Narody często popełniają błędy. Za pochodzącym spod Linzu malarzem reklam, szyldów i kiepskich obrazów głosowało 90 procent Niemców. Po wojnie ci sami ludzie usiłowali wmówić Europie i światu, że nie mieli nic wspólnego z tym mordercą, obłąkanym paranoikiem i maniakalnym oszustem i kłamcą. Pewnie nic nie słyszeli też o komendancie Kochu i jego żonie, Suce z Buchenwaldu, ani o tamtejszym Wydziale Badania Tyfusu i Wirusów. Niemcy lubią występować incognito. Kto np. zna niemieckiego dziennikarza, publicystę, historyka i naukowca, profesora Klausa Bachmanna a ponoć on jest w stanie wywierać wielki wpływ na to, co dzieje się obecnie w Rzeczypospolitej Polskiej i w krajach ościennych...?

Mazowszanie - 14.06.24 0:39
Czas szybko mija,a szkody rosna.Osiem miesiecy samoobranych rzadow zyskujemy straty w dotychczas swietnie sie rozwijajacym Orlenie, zamykanie zakladow pracy i zwolnienia ludzi na bezrobocie .Maly przyrost ludnosci ,mniejsza dzietnosc w Polsce i likwidacja szpitali polozniczych z powodu braku dochodow.Szpitale zadluzone ,gdyz w NFZ i panstwie ponoc brakuje pieniedzy.Planowany rozwoj CPK zahamowany audytem nowych rzadcow.Niemcy i Rosjanie zacieraja rece z radosci doskonalej pracy polskiego rzadu.Jest lato ,a nie sliska zima dlaczego staczamy sie po rowni pochylej? Moze nasi Satyrycy zorganizuja Quiz i udziela nam odpowiedzi.Z pozdrowieniem i modlitwa o rozwoj Ojczyzny zmartwieni.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

10 Grudnia 1983 roku
Lech Wałęsa otrzymał pokojową Nagrodę Nobla - nagrodę odebrała żona.


10 Grudnia 1909 roku
Urodził się Adam Borys, polski wojskowy, skoczek cichociemny, pierwszy dowódca batalionu Parasol(zm. 1989)


Zobacz więcej