Środa 11 Grudnia 2024r. - 346 dz. roku, Imieniny: Biny, Damazego, Waldemara
| Strona główna | | Mapa serwisu
dodano: 13.04.24 - 14:37 Czytano: [802]
Dział: Co w prasie piszczy
Wynik z jesieni był incydentem
Te wyniki były do przewidzenia. Drobną satysfakcję mogą mieć ci, którzy - jak niżej podpisany - wielokrotnie mówili po 15 października, a zwłaszcza po 13 grudnia, że pospolitego ruszenia antypisowskiego już więcej nie będzie, a wielu z tych, którzy "wykręcili" wówczas tak wysoką frekwencję (i odsunęli PiS od władzy), w kolejnych wyborach pozostanie w domach. Dziw bierze, że nie dostrzegli tego liderzy największej formacji opozycyjnej i nie skorzystali z okazji, by osiągnąć jeszcze lepszy wynik. Wygranych jest wielu, ciekawych wniosków płynących z minionej niedzieli - jeszcze więcej. Zapraszam na subiektywnie podsumowanie samorządowego wyścigu.
1. PiS najsilniejszą partią w Polsce
Jeśli komuś się wydawało, że po 15 października Prawo i Sprawiedliwość zaczyna znikać ze sceny politycznej, a jego wyborcy rozpływają się w przestrzeni, powinien się wreszcie obudzić.
Tuskowi nie udało się zastraszyć elektoratu PiS. Formacja Jarosława Kaczyńskiego wygrywa kolejne wybory z rzędu i potwierdza, że jest najpopularniejszą w Polsce, niezależnie od wszelkich okoliczności. Jej wynik mógłby być dużo lepszy, lecz o tym za chwilę.
2. Tusk słabszy niż się pręży
To wniosek najbardziej optymistyczny. Sposób sprawowania władzy przez przewodniczącego Platformy wskazywałby, że cieszy się on poparciem co najmniej 3/4 społeczeństwa. Ogłosił koniec PiS-u i wziął się za zupełne wymazywanie znienawidzonej partii z politycznej mapy Polski, sięgając po najbardziej brutalne rozwiązania, często pozaprawne. W niedzielę okazało się, że skutków to nie przynosi i jest bardzo daleko od takiej władzy, o jakiej marzył.
PiS miało wszak zostać wgniecione w ziemię niczym Putin w wyobraźni Szymona Hołowni. Miało mu pozostać tylko rządzenie na Podkarpaciu, a tymczasem zachowa władzę zapewne w pięciu sejmikach.
Moment wyborów jest egzaminem, w którym Donald Tusk znów nie stanął na wysokości zadania. Potwierdziło się, że może sprawować funkcję premiera nie dlatego, że przewodzi największej partii, cieszącej się najliczniejszym poparciem, lecz wyłącznie dlatego, że udało mu się zlepić koalicję interesów wymierzoną w lidera politycznej sceny.
W wąskim okienku pomiędzy wyborami próbował zresztą podkopać notowania swoich partnerów, lecz i to mu się nie udało. Jego stwierdzenie, że przy wyścigu samorządowym już każdy będzie głosował zgodnie z własnym sumieniem (w domyśle: tym razem nie musicie popierać Trzeciej Drogi) wywołało zerowy efekt, bo sojusz Polski 2050 i PSL osiągnął taki sam wynik jak w październiku. Zaklęcia Tuska i tu nie działają.
3. Pokolenie 15X nie istnieje
Zdążyli je odkryć i przedstawić światu Donald Tusk oraz Szymon Hołownia. Tymczasem 7 kwietnia ich odkrycie poszło na rowery, grilla, nad wodę, lecz nie do urn. Komentując ten fakt, minister Mucha skompromitowała się podwójnie. Raz - stwierdzając, że młodzi nie zagłosowali, bo wielu z nich nie chciało się jechać do swoich domów tydzień po tym, jak byli u rodziców na Święta (co pokazywałoby, że ten rewolucyjny, pokoleniowy elektorat zatroskanej o Polskę młodzieży to leniuchy, na które nie można liczyć w fundamentalnych sprawach). A drugi raz - zarzucając Prawu i Sprawiedliwości, że tak wybrało termin wyborów, by młodych zniechęcić do dwukrotnych podróży w krótkim czasie. Tyle że termin tych wyborów wybrał... premier Donald Tusk.
Jesienią nie objawiło nam się żadne antypisowskie pokolenie (ani tym bardziej prodemokratyczne). Wydarzył się jednorazowy zryw, wielu nieaktywnych zwykle ludzi zostało umiejętnie wyszarpniętych z domów w wyniku długotrwałej i perfidnej operacji socjotechnicznej.
Im dłużej ci ludzie patrzą na rządy czwórkoalicji, tym mniej chętnie będą na nią głosować w kolejnych elekcjach. Nikt przecież nie lubi być oszukiwany, nawet osoby najbardziej naiwne.
4. Polska lewica umiera
Niektórzy mówią, że już jej nie ma, a po 9 czerwca będą to mówić jeszcze głośniej. Bo gdzie jak gdzie, ale w eurowyborach na postulatach proaborcyjnych naprawdę nigdzie nie da się zajechać.
Politycy Lewicy płacą wysoką cenę za wejście w układ z Tuskiem i własną ślepotę na długofalową strategię premiera. Kroi on lewą flankę po kawałku konsekwentnie od kilkunastu lat - gdy wyciągnął z niej najpierw Danutę Huebner oraz Bartosza Arłukowicza, a potem kolejne postacie z byłymi premierami włącznie.
Tusk przeformatował też swoją partię w formację lewicową - tak, by wyborcy coraz częściej pytali samych siebie: po co mi Lewica Czarzastego i Biedronia, skoro mam silniejszą Platformę? Ten proces będzie postępował, co po lewej stronie zdają się rozumieć wyłącznie w partii Razem. Tylko oni potrafią się odróżnić od turboliberałów, z którymi dzieli ich przecież niemal wszystko. Stąd tak relatywnie niezły wynik Magdaleny Biejat w Warszawie. A w Sejmikach? 8 mandatów na 550 miejsc. Brawo, towarzysze!
5. Platforma wielkomiejska. Czy PiS wreszcie zareaguje?
Wyniki w Warszawie, Gdańsku, Łodzi czy Wrocławiu to nihil novi. Ale jednak mówią nam więcej niż tylko tyle, że miasta są liberalne, a mniejsze ośrodki - bardziej konserwatywne. To miasta zmobilizowały się w październiku i zdecydowały o zmianie władzy, a prowincja nieco przysnęła. Taki manewr już się nie powtórzy, czego sygnał zobaczyliśmy w niedzielę.
Lecz nawet ten element wyborczej mapy mógłby wyglądać inaczej, gdyby Prawo i Sprawiedliwość nie zrezygnowało z walki o wielkie ośrodki.
Nie ma wytłumaczenia dla tak słabej, niewidocznej i defensywnej kampanii w aglomeracjach. Przecież nieobecność przy urnach 40 proc. wyborców pokazuje, że było o kogo powalczyć.
Polska prawica (cała) ma kolejne pięć lat na wymyślenie, jak zmienić układ sił w bastionach liberałów. I nie wystarczy znaleźć przystojnego kandydata, który będzie się częściej uśmiechał niż pewny siebie polityk Platformy, a najciekawsze elementy jego przekazu będą tylko responsywne.
Kampania musi być głośna, widowiskowa, z jaskrawym przekazem. Nie może pozostawiać obserwatora obojętnym. Letni kandydat tłumów nie porwie. I Tobiasz Bocheński nie porwał. A gdy już pojawi się kandydat waleczny, nie sposób zrozumieć, dlaczego nie otrzymuje wsparcia z centrali. To przypadek Łodzi. Jak można było tak oddać pole w mieście tak zaniedbanym, tak wyludnionym, tak ignorowanym przez włodarza? Warto tu było zasiać więcej, lecz jedna poseł Wojciechowska van Heukelom ze współpracownikami to stanowczo za mało na potężną machinę księstwa pani Zdanowskiej.
6. Niezgoda rujnuje
Łódzki poseł PiS Waldemar Buda stwierdził, że niedzielny dobry wynik zaskoczył nawet samych pisowców. To pokazuje, z jak defetystycznym nastawieniem przystąpiono w tej partii do samorządowej walki.
A przecież ten wynik mógł być dużo lepszy. Wewnętrzne naparzanki pomiędzy politykami Suwerennej Polski a otoczeniem Mateusza Morawieckiego mogły kosztować Zjednoczoną Prawicę kilka kluczowych mandatów.
A zupełnie niezrozumiałym jest pozwolenie na to, by część kandydatów w Gdańsku startowała z list Prawa i Sprawiedliwości, lecz za wszelką cenę starała się to ukryć przed wyborcami. Nad Motławą chyba najbardziej nośnym było hasło "drużyna Płażyńskiego", na czym skorzystać mogli sam pan poseł i jego małżonka, ale już ich formacja - nie do końca.
7. Jak PiS to wygrało bez mediów?
Pamiętają Państwo tę narrację: PiS zwycięża w kolejnych wyborach, bo ma TVP i uprawia w niej swoją propagandę? Przez lata przekonywano, że gdy tylko odbierze się pisowcom wpływ na media publiczne, to ludzie "skazani" na TVP Info (bo w ich okolicy to jedyna informacyjna stacja naziemna) natychmiast przestaną głosować na partię Kaczyńskiego. To pierwsze się dokonało - w akcie głębokiego bezprawia - ale jakoś PiS nie zanotował tąpnięcia w wyborach.
Mam wrażenie, że powyższa zasada zadziałałaby, lecz w odniesieniu do TVN i wyborców Koalicji Obywatelskiej.
Zjednoczona Prawica jest dużo mniej zależna od zasobów medialnych, a jej elektorat bardziej odporny na oddziaływanie z zewnątrz.
8. PiS partią dla kobiet
Ponownie trzeba rozprawić się z mitem, że przedstawicielki płci (jednej z dwóch istniejących) pięknej nie głosują na formację Jarosława Kaczyńskiego, skoro właśnie na nią panie głosowały najliczniej.
To potwierdzenie niezłej oferty Prawa i Sprawiedliwości dla kobiet, skoro przy tak szaleńczym ataku w tym obszarze udało się utrzymać poparcie wśród pań. Ten przekaz trzeba pogłębiać, nie pozwolić wmawiać, że PiS jest przeciw kobietom i konsekwentnie przypominać, że prawo do zabijania własnych dzieci oraz zgoda na dowolne faszerowanie nastolatek pigułkami "dzień po" nie ma nic wspólnego z troską o kobiety.
9. "Donald matole, twój rząd obalą >farmboye<"
Minister Kierwiński komentując wyniki wyborów stwierdził: "trzeba spokojnie wyciągnąć wnioski, ale przede wszystkim przyspieszyć realizację tego, co zapowiadaliśmy, przyspieszyć realizację rozliczania tego, co wyprawiało PiS przez ostatnie osiem lat". O rezultacie na wsi rzucił: "To jest wynik, nad którym trzeba się bardzo mocno zastanowić i poprawić. (...) Problemy polskich rolników to problemy, w które wpędziło ich PiS".
Niestety, do rolników nic a nic nie dociera. Kierwiński wysyła swoich najlepszych policjantów, by ci gazowali farmerów, rzucali ich na glebę, jak potrafią najlepiej, sto razy powtarza, że to PiS odpowiada za ich ciężki los, a rolnicy wciąż swoje - że to nie tak, że PiS ich broni, że Zielony Ład to przecież kamaryla od Tuska, Hołowni, Kosiniaka i Czarzastego. I bach! - prawie 60 proc. rolników oddało głos na formację Kaczyńskiego.
Teraz muszą wziąć pod uwagę jeszcze tę wypowiedź Kierwińskiego na swój temat: "to nie była nigdy grupa docelowa, w której KO była mocna". Jak to czytać? Z porozumienia nici, a na następny protest policjanci dostaną jeszcze więcej butli z gazem.
Ostatecznie wygrają na tym patrioci, a zamordystyczna władza pożałuje.
10. W czerwcu marsz na prawo
Do wyborów europejskich odsetek rolników głosujących na ugrupowania suwerennościowe tylko wzrośnie, a już teraz poparło je przecież ponad 2/3 farmerów.
W czerwcu stawką będą kwestie daleko poważniejsze dla tego elektoratu - podobnie jak dla ogółu konserwatystów, którym szczególnie mocno leży na sercu zachowanie niezależności państwa w jak najliczniejszych obszarach.
Znów potwierdzi się, że Polakom należy zostawić wolność światopoglądową, a nie narzucać, zakazywać, karać, marginalizować, represjonować za przekonania. Tę wolność dają rządy konserwatystów (w zasadzie wszystkich formacji).
Ciężko sobie wyobrazić, by Polacy poparli partie, które uosabiają wszystkie unijne patologie - obsesję Zielonego Ładu (tyleż szaloną i globalnie bez znaczenia, co zabójczą dla naszych kieszeni), ideologiczne wojny (dotykające już nawet autorów kultowej dla całych pokoleń literatury), opresyjną zewnętrzną biurokrację, dążenie do obniżenia bezpieczeństwa w naszym najbliższym otoczeniu poprzez samobójczą politykę migracyjną, czy chroniczne odbieranie kompetencji państwom członkowskim.
A wszystko przy jeszcze niższej frekwencji.
11. Horyzont 2025. Nadzieje dla PiS i Trzaskowskiego
W perspektywie kilkunastu miesięcy najważniejszym wydarzeniem w naszym kraju będą wybory prezydenckie. Wynik z minionej niedzieli daje w tym kontekście powody do optymizmu przede wszystkim Rafałowi Trzaskowskiemu, którego kandydowanie na głowę państwa trudniej będzie Donaldowi Tuskowi utrącić. Czarne chmury zebrałyby się nad nim, gdyby w stolicy nie wygrał w pierwszej turze, a z wynikiem bliskim 60 proc. głosów ucieka spod topora partyjnych prawyborów, o których zaczął już przebąkiwać Donald Tusk, widząc w nich szansę do podmianki Trzaskowskiego na Sikorskiego.
Z punktu widzenia kampanii prezydenckiej spokojniej może spać też Jarosław Kaczyński. Skoro zsumowane poparcie partii koalicyjnych wyniosło tylko 51,1 proc. głosów, pozycja wyjściowa przed bitwą o duży pałac wydaje się niezła. Zwłaszcza zważywszy na fakt, że obóz rządzący w naturalny sposób będzie się zużywał, a napięcia w koalicji raczej nie osłabną. Dodatkowym czynnikiem może być niechęć dużej części Polaków do oddania absolutnie całej władzy w te same ręce.
No i trzeba pamiętać, że z Trzaskowskim już raz udało się kandydatowi PiS wygrać.
A zatem: głowy do góry, żubr wcale nie śpi!
Marek Pyza
Dziennikarz radiowy, prasowy i telewizyjny
wPolityce.pl
Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!
Logika "domykania systemu"
Wstyd i hańba, że w państwie z ponad 1000-letnią historią państwowości i jedną z najdłuższych demokratycznych tradycji na świecie próbuje się zainstalować wschodnią satrapię, że ktoś sobie wyobraził iż...
21.11.24 - 22:23 | Czytaj więcej
11 Grudnia 1994 roku
Zmarł w Edynburgu gen. Stanisław Maczek, polski dowódca wojskowy, honorowy obywatel Holandii (ur. 1892)
11 Grudnia 1941 roku
Niemcy i Włochy wypowiedziały wojnę Stanom Zjednoczonym.