Wtorek 10 Grudnia 2024r. - 345 dz. roku,  Imieniny: Danieli, Bohdana, Julii

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 01.03.24 - 10:49     Czytano: [671]

Czy Tusk jest polakożercą?

- czyli o antypolskich politykach i historykach

W okresie sprawowania władzy przez PiS codziennie, a szczególnie podczas licznych manifestacji było słychać okrzyki członków partii, które są teraz u władzy: "J...ć PiS!". Tak, to obrzydliwy chamski i wulgarny okrzyk. Hasło to było bardzo nośne i skuteczne - mobilizowało elektorat partii opozycyjnych. Bez wątpienia bardzo nośnym i skutecznym oraz mobilizującym elektorat PiS byłoby teraz hasło "J...ć Platformę Obywatelską!" czy "J...ć T...". Tak, to także byłyby obrzydliwie chamskie i wulgarne okrzyki. Dlatego PiS nie pójdzie jednak śladem jego przeciwników politycznych. I nie dlatego, że one jeszcze bardziej napędzały by wojnę polsko-polską? Bo jakoś nikt o tym nie mówił, jak używano hasło "J...ć PiS".
Jednak ogólnie musimy pamiętać, że w polityce nigdy nie było, a tym bardziej dzisiaj, moralności. Co więcej, jak pisze jeden z guru powojennej polskiej emigracji niepodległościowej na Zachodzie Marian Hemar w książce "Awantury w rodzinie"(Londyn 1967, str. 84): "...Polityka jest amoralna, co więcej, musi być amoralna, w tym jej siła i realizm. Polityka jest bowiem sztuką działania dla dobra własnego narodu (jeśli chodzi o Tuskowców to raczej partii - M.K.), dla żadnych innych celów, jest sztuką świętego egoizmu, świętego oportunizmu, świętej hipokryzji, świętego profitu". Niestety żyjemy w bardzo schamiałym świecie. Świecie, który należy do ludzi śmiałych i odważnych. Mięczaki odpadają. Dlatego jeśli w dzisiejszym super chamskim świecie, będziemy w polityce za bardzo stawiać na moralność, grzeczność i kulturalny język, to zostaniemy zmieceni z powierzchni ziemi. Walczmy więc tą samą bronią jaką walczy przeciwnik, jeśli chcemy wygrywać. Jeśli ktoś chce postępować moralnie tak jak papież, to niech nie idzie do polityki tylko na księdza albo niech nie włącza telewizora. Zresztą nie udawajmy cnotki. Żyjemy w świecie, który schamiał na całego, a wulgaryzmy są chlebem powszednim. Starczy chodzić po ulicy czy być w miejscu publicznym, aby usłyszeć cały koncert wulgaryzmów. I my wszyscy ten chleb jemy, nawet jeśli w tych rozmowach wraz z epitetami nie bierzemy udziału. Starczy, że oglądamy telewizję i filmy, w których jeden wulgaryzm drugi wulgaryzm wulgaryzmem pogania. I na tym na pewno nie kończą się nasze stosunki z chamstwem i wulgaryzmem. Dlatego, powtarzam, nie udawajmy cnotki. Bierzmy w garść życie takim jakim jest. Inaczej przepadniemy z kretesem. Wiem i zgadzam się z tym, że świat - stosunki międzyludzkie byłyby piękne bez chamstwa i wulgaryzmów. I chciałbym, żeby taki był świat. Ale ludzi nikt i nic nie zmieni, szczególnie, że dzisiaj to możni tego świata i media deprawują nasze życie. Jeśli chociaż w jakimś stopniu nie dostosujesz się do tego, to zostaniesz wdeptany w ziemię. Czy tego chcemy? Kto wtedy będzie walczył ze złem?

"J...ć PiS!" było hasłem bardzo nośnym i skutecznym - mobilizowało elektorat partii opozycyjnych. Więc nie wstydźmy się używać go dla naszych słusznych celów. Że niby będzie to jeszcze bardziej napędzać wojnę polsko-polską? Trzeba było o tym mówić głośno, jak używali go wrogowie PiS.

Wojnę polsko-polską rozpętał nie kto inny tylko Donald Tusk po wyborach do Sejmu i Senatu w 2005 roku. Wówczas Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość mieli względnie zbliżone do siebie programy polityczne, a celem obu partii było obalenie rządu lewicowego. Dlatego przed wyborami uzgodniono powołać rząd koalicyjny po wyborach. Wybory wygrało PiS, a Tusk koniecznie chciał być premierem. PiS jako zwycięzca na to się zgodził, także dlatego, że PO miała bardziej liberalny program. Tusk wówczas nie tylko zerwał umowę koalicyjną, ale stał się anty-PiSowskim wściekłym psem. Kąsał, kiedy tylko mógł, aż z pyska (tu mowa o psie) lała się piana. Ale nie tylko jemu. Na dodatkowy czy numer jeden młot na PiS wybrał swego posła Janusza Palikota, który dla Tuska i zapewne z jego inspiracji podjął się tym być. Chyba jeszcze bardzo wiele osób pamięta co ten człowiek wyprawiał i wygadywał w Sejmie i poza Sejmem. Jaki miał chamski i ostry język. Stał się posłem skandalistą. Kiedyś na antenie TVN24 powiedział, że "uważa prezydenta Lecha Kaczyńskiego za chama". A była to chyba jego "najkulturalniejsza" i najmniej ostra jego wypowiedź. Stylistyka niektórych wypowiedzi Janusza Palikota sprawiła, że w życiu publicznym zaistniało słowo "palikotyzacja" jako pejoratywne określenie wulgaryzacji i upotocznienia języka wypowiedzi publicznych. Termin odnosił się również do stosowania niekonwencjonalnych rekwizytów lub kontrowersyjnego zachowania w czasie wystąpień publicznych (Onet Plejada 26.10.2020). Wiele wypowiedzi Janusza Palikota spotkało się z ostrą reakcją opinii publicznej i to nie tylko ze strony ludzi PiS. Dlatego Tusk musiał wreszcie (w 2010 r.) zrezygnować z jego obrzydliwych antypisowskich usług. Ale nie lepsi od Palikota byli Tuskowi posłowie w Sejmie, którzy zachowywali się jak obrzydliwe małe bękarty. I tak było do 13 grudnia 2023 roku. A teraz będący u władzy Tusk mści się na politykach i ludziach PiS. Bez żadnej litości. Np. z Radia Polskiego wyrzucił z pracy ciężarną kobietę.

Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów w rozmowie z "Rzeczpospolitą" mówi: "23 lata temu polityka była poważna, dostojna, pełna godności, ktoś by powiedział: na koturnach. Tak, był to teatr, tak jak dziś, ale był to teatr dla poważnych widzów. Był śmiech, ale nie rechot. Były zasady, o coś chodziło. To, co dziś dominuje w polityce, wtedy było na marginesie. Pierwsze wyskoki Janusza Palikota wszyscy odbierali z niedowierzaniem: "Czy facet naćpany, czy w ogóle wie co robi". I w ciągu 23 lat infantylna część polityki zdominowała poważną"("Dla dobra demokracji Tusk mógłby wyłączyć w Polsce internet" Rzeczpospolita - Plus Minus 2.2.2024). Z winy Tuska, Palikota, wielu posłów Platformy Obywatelskiej oraz lewackiej TVN24 i "Gazety Wyborczej". Agresja wobec PiS nie ustała nawet jak Tusk i PO sprawowali władzę w latach 2007-15. A po przejściu do opozycji w 2015 roku, od "Około 2016 roku pod adresem PiS zostały rzucone wszelkie nawiązania do Hitlera, faszyzmu, Putina, Białorusi itd. "Upadek demokracji" i dyktaturę mieliśmy już przy pierwszych protestach KOD. Nic gorszego nie można już powiedzieć. Słowa się skończyły (E. Mistewicz). "Ten zapał rewolucyjny odbije się na Platformie, bo już doszła do punktu, w którym, żeby zrobić następny krok, musi przekroczyć prawo - mówi Józef Orzeł, polityk i ekonomista"("Platforma jest równie dyktatorska jak PiS" Rzeczpospolita 29.12.2023). I przekracza prawo! Teraz, po zwycięstwie Tuska, kampania przeciwko PiS i jej politykom nie ustała. Jednak górę wzięła zemsta Tuska. Dopuścił się do tego, że pomimo ułaskawienia posłów PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika przez prezydenta Andrzeja Dudę, bezprawnie wtrącił ich do więzienia. Ta ostatnia decyzja jest w tak wyrazisty sposób "skręcona", że widać było nawet zawahanie Tuska, która dopuszcza myśl, że można ją kwestionować przed sądem. Pod listem w ich obronie podpisali się m.in. tacy ludzie jak dawni opozycjoniści peerelowscy Jan Krzysztof Kelus czy Janusz Pałubicki, a nawet były poseł PO Antoni Mężydło, a w Warszawie ponad 100 000 ludzi domagało się ich uwolnienia. "Tusk postawił na wersję najbardziej wojenną z kilku powodów. Pierwszy to żądza odwetu - to jego osobiste odczucie. Zamiar rozmontowania pozostałości poprzedniego systemu spycha Tuska i jego ministrów na pozycje ekstremistów, wprost łamiących prawo. PiS czasem je obchodził, wciskał się w rozmaite luki. Tu przepis mówi wyraźnie jedno, minister robi coś całkiem innego, doktryny "wyższej konieczności" tego nie zamażą. Nie widać zarazem żadnych prób negocjowania pośrednich czy czasowych rozwiązań, choćby z prezydentem. Jedynym narzędziem ma być urzędniczy łom. Wydaje się, że Tusk świadomie dąży do zepchnięcia opozycji w rolę warchołów, wiecznych podpalaczy Polski. To co najmniej dodatkowy efekt tych starć, a może nawet ich główny cel. Mają być wypchnięci poza margines politycznej normalności"(Piotr Zaremba). Pomyśleć co by się działo w Polsce, gdyby to wszystko odbywało się 150 lat temu - w okresie całkowitego bezprawia dyktatorów. Wtedy zapewne mielibyśmy polską "Noc św. Bartłomieja" i "Rzeź niewiniątek", przy których rzeź wołyńska byłaby mało znaczących wydarzeniem. Ulicami polskich miast płynęła by krew setek tysięcy działaczy i znanych sympatyków PiS i ich rodzin, włącznie z niemowlętami. To nie przesada. Starczy popatrzeć jak politycy PO plują jadem nienawiści, kiedy mówią o Pis i jego politykach. Tusk spłodził wielu "palikotów".

Jeden z najlepszych polskich publicystów spraw krajowych Piotr Zaremba w artykule pt. "Już nie wykluczam, że Kaczyński wróci do władzy"("Rzeczpospolita"19.1.2024) daje kolejny kluczowy dowód na to, że wojnę polsko-polską rozpoczął i cały czas prowadzi zawzięcie - wręcz z uporem maniaka (a na pewno nim jest w tej sprawie) Donald Tusk pisząc: "(Teraz) Tusk poprzez swą wielką akcję "depisizacji" zmierza do tego, aby Polacy uznali permanentną awanturę o politykę za uciążliwość. Ma ich ona wciągnąć, zaabsorbować, ale zarazem zmęczyć. I przekonać do powierzenia pełnego przywództwa jednemu obozowi. Wszystkie te ruchy: zdobycie TVP, wtrącenie do więzienia dawnych szefów służb i rozgrywka z "pisowskimi" prokuratorami i sędziami, mają przecież dodatkowy wymiar wojny z prezydentem, pomijania go, a nawet upokarzania. Po to, aby "zamęt" kohabitacji skończył się w roku 2025. Jest w tym jednak dodatkowe ryzyko. Nieustanne dociskanie pedału gazu może wywołać zmęczenie także i Tuskiem jako aranżerem awantury. (Co więcej) Tak naprawdę każdy z segmentów "depisizacji" grozi zakłóceniami, kłopotami. Kiedy Polacy dowiedzą się, że ich sprawy sądowe są komplikowane lub wywracane przez nieczytelne operacje Tuska i Bodnara, mogą się wkurzyć" i Tusk ponownie będzie musiał uciekać do Brukseli, czy tym razem raczej do Berlina i o ochronę osobistą.

Propaganda Platformy Obywatelskiej i wszystkie media ją wspierające, za wojnę polsko-polską kłamliwie oskarżają Prawo i Sprawiedliwość. Tymczasem jak widzimy Tusk jest JEDYNYM ojcem wojny polsko-polskiej i będzie ona tak długo trwała, jak długo ten wróg Polski i Polaków będzie tego chciał. Albo do chwili, kiedy kostucha zabierze go z tego świata.

W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Eryk Mistewicz mówi także jak od coraz bardziej Tuskowej Platformy Obywatelskiej odeszli lub zostali wygryzieni przez Tuska wszyscy współzałożyciele tej partii. "To nie jest tylko historia PO, ale także Donalda Tuska, który tracił kolejnych ludzi, bo prowadził partię w takim kierunku i w taki sposób, że nie znajdowali dla tego swojej akceptacji"- dodaje. Tusk w Platformie Obywatelskiej stał się dyktatorem... gdyby ktoś powiedział coś, czego Donald nie chce powiedzieć, to marnie by skończył. Był w ostatniej kampanii polityk - Tomasz Lentz, który powiedział (co się Tuskowi nie podobało, bo powiedział głośno ten sekret partii), to Dwa dni później Donald ogłosił, że skreśla go z listy wyborczej). Ten pęd do dyktatury to chyba zew krwi niemieckiej płynącej w jego żyłach. "Szymon Hołownia uwikłany w absurdalną awanturę o mandaty Kamińskiego i Wąsika dał się sprowadzić do roli kaprala. Kto widział jego przez chwilę przerażoną twarz, kiedy z fotela marszałka słuchał, jak posłowie PiS zaczęli skandować żądanie uwolnienia kolegów, ten wie, o co chodzi. Tusk sprowadził wielobarwną koalicję do poziomu karnego wojska"(Piotr Zaremba). Tylko ślepy i głuchy albo głupi i równie podły człowiek nie rozgryzie tego człowieka i prawdy o nim. Wśród ludzi, którzy na niego głosowali jest takich kilka milionów. To ludzie, o których można powiedzieć: jakich ich Boże stworzyłeś, takich ich masz.

Eryk Mistewicz nawiązał także do działalności ludzi, którzy jeździli na Zachód czy ostatnio do Brukseli ze skargami na Polskę i PiS. Mówi: "Zachodu kompletnie nie obchodzi, co się w Polsce dzieje... każda akcja wymierzona w Polskę - i wtedy, gdy taką akcję przeciw PRL w 1968 roku prowadzili ludzie zmuszeni do opuszczenia Polski, i w 2016 r. (neo-Targowiczan: polityków PO i politruków sędziowskich), gdy władze przejął PiS... pozostaje w świadomości innych społeczeństw. Ludzie (członkowie Parlamentu Europejskiego) tam nie wiedzą, co się u nas dzieje, bo w sumie ich to nie obchodzi, ale pozostaje im jedno wrażenie - Polska to nie jest poważny kraj, tylko jakiś dziki Wschód. My, czyli Francuzi, to jest wysoka kultura i demokracja, nigdy nie atakujemy swojego kraju, a tam jakaś dzicz. Gdy wejdą tam Rosjanie, w sumie wielkiej szkody nie będzie. Wejdą przecież do krajów, które należały do Rosji. We francuskich telewizjach pokazuje się mapy z czasów ZSRR, po to, żeby uzasadnić, że Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina to są byłe republiki radzieckie. A inne kraje byłego RWPG przynależą do rosyjskiej strefy wpływów i tak może być ponownie, będzie wówczas spokojniej. Zwłaszcza że Francuzi postrzegają nas jako konia trojańskiego Ameryki i uważają, że wojna w Ukrainie to jest wojna Ameryki z Rosją, do której narody europejskie nie powinny się wtrącać, bo na niej jedynie tracą.

Dla mnie Tusk to prawdziwy potwór, nie człowiek!!! A czy jest on polakożercą (czyli nieprzejednanym wrogiem Polaków i polskości)? Niech każdy sobie odpowie na to pytanie po przeczytaniu tego artykułu.

Żeby wygrywać trzeba także być mądrym - oświeconym no i znać historię i świat.

Tymczasem już teraz i to na każdym kroku widzimy "mądrość" wielu (bo na pewno nie wszystkich) absolwentów polskich wyższych uczelni. Nie ma się temu co dziwić. W rankingu najlepszych uniwersytetów świata, polskie uczelnie są daleko w tyle. Najlepszą pozycję zajmuje Uniwersytet Warszawski - 402 pozycja, Uniwersytet Jagielloński plasuje się między 401-500 pozycją, Akademia Górniczo-Hutnicza jest na 590 pozycji, Instytut Fizyki Jądrowej Akademii Nauk na 638 pozycji, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu zajmuje aż 818 pozycję, a o innych uczelniach nawet nie ma co mówić. Chociaż mamy także świetnych uczonych znanych na świecie, to faktem jest, że setki polskich "profesorów" wyższych uczelni nie nadawałoby się nawet na nauczycieli w przedwojennych gimnazjach polskich. Wtedy ranking polskich wyższych uczelni był dużo wyższy, szczególnie Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Lwowskiego oraz Politechnik w Warszawie i Lwowie. Czy będzie lepiej, kiedy z roku na rok coraz więcej lewaków zostaje profesorami i do głów studentów zamiast wlewać wiedzę, wlewają głoszone przez siebie czy podobnych im lunatykom głupoty zgodne z poprawnością polityczną. No by czy np. wykłady o homoseksualizmie czy lesbijstwie wzbogacają czy ogłupiają rozum studenta?

Starczy popatrzeć jak wielu zgniłych i podłych oraz antypolskich prawników - dzisiaj głównie sędziów, których wypuściły w kraj wydziały prawa w okresie PRL (1944-89), w których politrucy z tytułem profesorskim uczyli ich także o konstytucji sowieckiej i marksizmie-leninizmie oraz komunistycznego "prawa", a i często także na tych "wyuczonych" po 1989 roku mamy dzisiaj w kraju, a "docenci marcowi" po 1968 roku wykładali nauki prawne. Wielu z obecnych prawników to dzieci komunistów, a jabłko pada niedaleko od jabłoni. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR) miała do 3 milionów członków. Razem z rodzinami było to 11-12 milionów ludzi, czyli 1/3 ludności Polski. Ci ludzie nigdy nie pogodzili się z utratą władzy i przywilejów. Co więcej, psycholodzy z Polskiej Akademii Nauk badali ostatnio stosunek Polaków i Polek do własnego narodu. Efektem ich badań jest raport, według którego TYLKO 58% ludzi mieszkających w Polsce (podzielonych na 3 grupy) można określić jako patriotów polskich. 42% to ludzie, którzy mają w dupie Polskę i Polaków oraz sprawy polskie ("Byciem Polakiem to powód do dumy czy wstydu? - raport psychologów z PAN" Nauka w Polsce 03.06.2023; to akurat mnie nie dziwi, bo znając historię Polski wiem, że w całej jej historii było zawsze dużo zdrajców i patrioci polscy musieli walczyć nie tylko z wrogiem zewnętrznym, ale także z tymi zdrajcami). To akurat prawie tyle ile zagłosowało na Tuska i jego obrzydliwych koalicjantów podczas ostatnich wyborów. Dlatego nie ulega wątpliwości, że wszyscy ci pseudo-Polacy - osoby, które mają w du.ie Polskę i Polaków, które jeszcze nie poszli do piekła i ich potomkowie jak jeden mąż, po wyjątkowo dużej mobilizacji, a życzący źle Polsce i Polakom oraz rządni zemsty za 8 lat rządów patriotów polskich, zagłosowali na partię Tuska i jego koalicjantów, czyli na partie, które ideowo są im sercu bliskie i których politycy są takimi "Polakami" jak oni sami. I właśnie to zapewniło tym partiom wygranie wyborów 15 października 2023 roku (jednak otrzymali poparcie mniej niż połowy wyborców!).

Tak, to wyborcy osadzili na tronie polskim Donalda Tuska, ale tak jak w przypadku saskich, czyli niemieckich królów polskich Augusta II (1698-1733) i Augusta III (1734-63), których Polsce narzuciła Rosja, tak w 2023 roku na objęcie tego tronu delegowali go Niemcy i Unia Europejska, które bezczelnie i bezprawnie wzięli udział w wyborach polskich (Beata Szydło: "Nie wątpię, że Herr Weber w pełni popiera, to co wyprawia Tusk - przecież po to odesłał go do Polski" wPolityce 11.1.2024; Prof. Tomasz Grzegorz Grosse: "Niemcy pracowali na wymianę rządu w Warszawie" Do Rzeczy 14.2.2024). Król polski (!) August II sugerował rozbiór Polski. Dzisiaj Tusk i jego partie (bo on je wszystkie sobie podporządkował i teraz tarzają się w tym samym błocie co on) chcą zrezygnować z niepodległej Polski na rzecz nowego Generalnego Gubernatorstwa, podległego teoretycznie Brukseli, ale de facto Niemcom i Francji. Po prostu ci zdrajcy chcą, aby Polska już nigdy więcej nie istniała jako niezależne państwo. Spełniają życzenie Adolf Hitlera i Józefa Stalina!

Mój dziadek - czystej krwi Kaszub z dziada pradziada (ur. w Osiecznej, pow. starogardzki) i patriota polski (nie to co Tusk - zgermanizowany Kaszub) i więzień POLITYCZNY w latach 1951-56, często mi mówił, a było to w okresie PRL: "Przeklęty ten mąż, który za lepszą strawę, za lepsze odzienie zaprzeda swą wolność i swoje sumienie". A Rosjanie mówią w odniesieniu do takich ludzi: "Plunąć i przykryć matą".

Zaraz po objęciu tronu polskiego przez Donalda Tuska, czyli Augusta IV z rodu niemieckiego czy germanofilskiego (wsio rawno), czyli Donalda Tuska, nowy władca Polski, którego na tron polski delegowały Berlin i Unia Europejska, ogłosił "koniec pisowskiej okupacji Polski". Przewodniczący KP Kukiz15 i poseł na Sejm Paweł Kukiz tak skomentował na antenie Radia Wnet ten wpis Sasa Augusta IV: "Zapomniał dodać premier Tusk, że rozpoczęła się okupacja Polski Donalda Tuska"(Do Rzeczy 17.1.2024). Wcześnie, bo zaraz po wyborach, zgodziła się z tym niezależnie znana niezależna dziennikarka i blogerka Katarzyna Sadło, pisząc w pro-Tuskowej "Rzeczpospolitej"(20.10.2023): "Nie wierzę, że za rządów Donalda Tuska będzie lepiej".

Także zaraz po zwycięstwie ekipy Tuska od Szwabów popłynęła rada dla Tuska. Niemiecki komentator (a jakże!!!) mieszkający w Polsce Klaus Bachmann napisał na łamach "Berliner Zeitung", żeby rządzić naprawdę, Tusk musi zastosować metody "państwa policyjnego" (Do Rzeczy 22.10.2023). Widać, hitleryzm i nienawiść do Polski i Polaków w tym Szwabie siedzi do szpiku kości. Bo jak inaczej można zinterpretować te słowa - jego zachowanie, jego radę?

No i za radą Berlina i Bachmanna Tusk i jego hunwejbinowie (kaci podczas chińskiej komunistycznej rewolucji kulturalnej) z wszystkich partii, na czele z zionącymi zemstą niektórymi sędziami ze stowarzyszeń sędziowskich Iustitia, Themis i Lex Super Omnia, ruszyli jak wściekłe psy do boju z polską Polską, z zamiarem rozszarpania jej. Sędziowie ci chcą się nawet mścić na sędziach (około 3000!), którzy nominacje sędziowskie otrzymali - ZGODNIE Z KONSTYTUCJĄ! - od prezydenta Andrzeja Dudy. Dzicz hunwejbinowska jakby mogła to by wymordowała nie tylko polityków i działaczy PiS i Solidarnej Polski, ale także całe ich rodziny, a kto wie czy nie także sympatyków tej partii. To byłoby największe ludobójstwo w dziejach Europy (11 milionów ofiar, bo tyle Polaków głosowało na prezydenta Andrzeja Dudę; na Tuska głosowało tylko 8 milionów ludzi; ale czy ludźmi są osoby pałające wprost ZWIERZĘCĄ nienawiścią do drugiego człowieka? Czy nie są to po prostu dzikie zwierzaki w ludzkim ciele? Czy SS-mani i NKWD-yści byli ludźmi?). Aż trudno uwierzyć jak wielka jest wśród tych ludzi nienawiść i mściwość do przeciwników politycznych. Obywatele Polski są tak podzieleni jak chyba żaden inny naród. No, może także Belgowie, co może nawet doprowadzić do rozpadu kraju na dwa państwa: walońskie i flamandzkie.

Popatrzmy na całkowicie BEZPRAWNĄ działalność absolwenta prawa Uniwersytetu Warszawskiego (ciekawe czy przypadkiem nie kupił sobie dyplomu, bo po jego poczynaniach widać, że za dobrze nie zna prawa!), a obecnego - Tuskowego ministra "sprawiedliwości" Adama Bodnara ("Prezydent Duda: Uważam, że minister Bodnar łamie prawo. Bardzo źle oceniam to, co teraz się dzieje w prokuraturze" wPolityce 22.2.2024). W ekipie Bodnara są sędziowie, którzy zgodnie z wypowiedzią sędzi Ireny Kamińskiej (ukończyła prawo w PRL) na Kongresie Sędziów Polskich, nazywają siebie "nadzwyczajną kastą"(Dziennik.pl 23.7.2017), która oczywiście ma nadzwyczajne prawa - nawet do lewicowej działalności politycznej, co jest sprzeczne z prawem, w szczególności z Konstytucją i do angażowania się w sejmowe prace nad ustrojem sądów, chociaż: "Piotrowicz: Sędziowie nie mają prawa angażować się w prace nad ustrojem sądów"("Rzeczpospolita"19.7.2018). Wśród ludzi, z którymi Bodnar współpracuje są prawnicy, którzy jeździli do Brukseli domagać się nakładania na Polskę wielkich kar pieniężnych i wstrzymywali przyznawanie pieniędzy z KPO (jeśli się nie mylę to Bodnar także jeździł do Brukseli). Ci ludzie chcą więcej sędziokracji i bycia ponad prawem, tak aby żadnemu sędziemu-kryminaliście, ale tylko z ich kasty nie spadł włos z głowy. Tak ci ludzie kochają Polskę!!! - Antypolski Tusk dobrze wiedział, kogo wybrać na swego ministra "sprawiedliwości".

Jeden z najlepszych polskich publicystów spraw krajowych Piotr Zaremba w artykule pt. "Już nie wykluczam, że Kaczyński wróci do władzy"("Rzeczpospolita"19.1.2024) pisze m.in.: "Donald Tusk zafundował prawicowej opozycji wyjątkowo wyboisty tor przeszkód - program łamania jej ludzi i instytucji w warunkach zbliżonych do swoistego prawnego "stanu wyjątkowego"... Ale i dla samego Tuska to scenariusz ryzykowny... Tusk, wybierając drogę nie tylko najradykalniejszego rozliczania PiS czy czyszczenia po nim państwa, ale personalnego odwetu i obchodzenia, a w kilku momentach łamania prawa, stworzył nowe pole gry... (Bezprawne) Zdobycie budynków mediów publicznych zostało już osądzone przez odważnego referendarza odmawiającego wpisania nowych władz telewizji do sądowego rejestru... Dalej jest jeszcze mniej różowo. Sytuacja, w której Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego odmawia się statusu legalnego sądu, jest groteskowa. Uczestniczy w tym minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który zaraz potem wysyła na posiedzenia tej samej izby swego przedstawiciela, kiedy orzeka ona o legalności wyborów obecnego parlamentu. Groteska zmienia się w dramat, kiedy pomyślimy o przymiarkach Bodnara i Tuska do wyeliminowania z wymiaru sprawiedliwości ponad 3 tys. tak zwanych neosędziów. Taki zamiar wynika, choć wciąż nie całkiem jasno, z pierwszych zapowiedzi. W perspektywie mamy więc groźne konsekwencje wobec wydanych już wyroków i prowadzonych teraz rozpraw, które będzie można podważać. Jeszcze mocniej na takie konsekwencje naprowadza nas akcja Bodnara, który nie tylko próbuje usunąć prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, ale obwieszcza, że przez dwa lata piastował on swój urząd nielegalnie. Jeśli to zwykła dymisja, to z oczywistym już nie nagięciem prawa w warunkach sporu prawnego, ale jego złamaniem. Taka decyzja wymaga przecież zgody prezydenta. Ale jeśli Barski był nieprawdziwym prokuratorem krajowym od początku, to co z wszelkimi dotychczasowymi czynnościami prokuratorów mu podległych? Czy one też nie są do podważenia?..."

W wywiadzie dla Onetu prof. Małgorzata Manowska powiedziała: "Ja jako obywatel tego kraju i pierwszy prezes Sądu Najwyższego, mam prawo się jednak bać. Stoimy na skraju przepaści". Bowiem "Premier tego kraju powiedział, że jego rząd będzie stosować prawo tak, jak on je rozumie. No to ja jako obywatel tego kraju i pierwszy prezes Sądu Najwyższego, mam prawo się jednak bać"(wPolityce 2.2.2024). Z kolei i trochę wcześniej polityk i ekonomista Józef Orzeł na łamach pro-Tuskowej "Rzeczpospolitej" napisał: "Platforma jest równie dyktatorska jak PiS"(29.12.2023). A tak pierwsze tygodnie rządów Tuska nazwała redakcja "Tygodnika Sieci": "Rządy gangsterów. Czas, by wszyscy Polacy zrozumieli, że w polskiej polityce nie ma większego zamordysty niż Donald Tusk (Tygodnik Sieci 52/2023-1/2024). Także zachodnie media konserwatywne bardzo krytycznie oceniały to co robi nowy dyktator polski: "Tusk zachowuje się jak gangster"(wPolityce 16.1.2024). Tylko Szwabi (a to nie Niemcy, bo oni nie wszyscy są plugawymi-antypolskim Szwabami), kontrolowana przez Berlin Unia Europejska i równie antypolskie zachodnie lewactwo chwalili Tuska. Oburzona chwaleniem gangsterskich metod sprawowania władzy przez Tuska przez szefa lewackiej i lewacko-chrześcijańskiej EPL Manfreda Webera była premier Beata Szydło napisała: "Nie wątpię, że Herr Weber w pełni popiera, to co wyprawia Tusk. Przecież po to odesłał go do Polski"(wPolityce 11.1.2024). Bo właśnie niszczenia Polski i narodu polskiego oczekuje od Donalda Tuska ten Szwab i jemu podobni Niemcy z Urszulą von der Leyen, przewodniczącą Komisji Europejskiej na czele.

Bodnar robi wielkie czystki w wymiarze "sprawiedliwości". Ale czy uda mu się go zreformować, aby był naprawdę praworządny, czyniąc to poprzez łamanie Konstytucji i prawa polskiego? Poprzez mianowanie swoich piesków i anty-PiSowców na najwyższe urzędy sędziowskie w kraju? Na pewno nie zrobi tego korzystając z pomocą rozpolitykowanych czy lewackich lub nawet zdrajców ze stowarzyszeń sędziowskich Iustitia i Themis (dla mnie ci ludzie to najobrzydliwszy typ człowieka, ich bezstronność sędziowska równa się zeru! Biedni Polacy skazani na takich sędziów). Redaktor Tomasz Pietryga zajmujący się sprawami prawnymi w pro-Tuskowym dzienniku "Rzeczpospolita", w artykule pt. "Mission Impossible w prokuraturze krajowej. Czy Dariusz Korneluk to właściwy kandydat?" pisze na wstępie: "Dariuszowi Kornelukowi nie można odmówić doświadczenia w zarządzaniu prokuraturą. Jednak jego powrót na szczyty struktury po latach banicji może być wykorzystany do porachunków i wyrównania krzywd, bardziej niż na budowaniu lepszej prokuratury". A teraz wyszło na jaw, że Korneluk to nie żaden kandydat tylko koleś Bodnara, z którym razem 15 grudnia wchodził do budynku Ministerstwa Sprawiedliwości, aby deptać Konstytucję i obowiązujące prawo.

Nie tylko, że nie będzie lepiej w polskim sądownictwie, ale będzie jeszcze gorzej. Sędziowie Bodnara nie będą przypominać praworządnych sędziów zachodnioeuropejskich, ale raczej - obym się mylił - sędziów hitlerowskich i stalinowskich z okresu stalinowskiej Polski.

Kim jest więc ten Adam Bodnar, człowiek w rządzie Tuska, który depcze polską Konstytucję i prawo, aby Tusk mógł wziąć w swe jedynowładztwo Polskę i całkowicie uzależnić ją od Brukseli?

W "Niepoprawni" z 19 stycznia 2024 roku w odpowiedzi na to pytanie czytamy: "Bodnar okazał się skutecznym działaczem na polu - mówiąc jak najbardziej ogólnie - walki jednej grupy interesu z inną grupą. Może ma to w swojej mentalności, może się tego po prostu wyuczył. Był przez dłuższy czas rzecznikiem praw obywatelskich. Był skuteczny (w działalności na szkodę Polski). Został zauważony... Nie tylko w Polsce; został zauważony także w Niemczech. Stąd nagrody... Niemcy w przypadku Polski nagradzają tylko tych (Polaków, którzy są na ich usługach, a on jest bardzo proniemiecki i proeuropejski w wydaniu Berlina i Brukseli)... Podczas uroczystości wręczenia Adamowi Bodnarowi nagrody Dialogpreis przyznawanej przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich, były Rzecznik Praw Obywatelskich porównał Polaków do "dzikiego zwierzęcia", za którego Niemcy powinni "wziąć odpowiedzialność". (...) Polska kultura prawna i przemiany po 1989 r. zostały zainspirowane i były wspierane przez niemiecką myśl prawniczą. Na tym opierało się konstruowanie w Polsce nowoczesnego państwa prawa, mechanizmów ochrony praw człowieka i demokracji. Na tym opieraliśmy naszą integrację europejską - mówił. - Ale to powoduje - po stronie mentora - także szczególną odpowiedzialność. Jak w przypowieści z "Małego Księcia". Jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić - kontynuował". Czyli to jest argument, aby Niemcy wzięli Polskę "pod opiekę", aby współdecydowały co i jak ma być przeprowadzane w Polsce. Jest tam także zdanie: "Bodnar to odstręczająca figura pieczeniarza...".

A ja chcę tu poruszyć jeszcze jedną sprawę związaną z tą osobą. Otóż ilu Polaków wie, że jego ojciec - Mykoła był Ukraińcem wysiedlonym z Bieszczad w ramach Akcji "Wisła": pytaniem zasadnym jest: czy jego dziadek był przed wojną członkiem antypolskiej terrorystycznej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, co robił on podczas wojny, biorąc pod uwagę to, że prawie wszyscy Ukraińcy polscy kolaborowali z Niemcami, czy był banderowcem i czy przypadkiem nie zabijał Polaków?; a drugim pytaniem jest to, czy jako Ukrainiec nie działa świadomie na szkodę Polski i narodu polskiego? Bo z taką pasją i z takim zawzięciem gwałci polską Konstytucje i uchwalone prawo na szkodę Polski i narodu polskiego. W rozmowie z ukraińskim tygodnikiem "Nasze słowo" z 10 września 2018 r., Bodnar chociaż zaznacza, że uważa się za Polaka, to także mówi, że odwiedza strony rodzinne w Bieszczadach (tam się nie urodził, ani stamtąd nie pochodziła jego matka, a więc strony rodzinne to strony jego ojca-Ukraińca), szereg razy brał udział w obchodach rocznicy Akcji "Wisła", popiera nieusuwalność bezprawnie stawianych przez banderowców pomników dla banderowców w Polsce i przyznanie praw mniejszościowych dla Ukraińców przyjeżdżających na roboty do Polski - chce im dać prawa i przywileje jakie mają Polacy. O rzezi wołyńskiej nawet nie pisnął - w stosunkach polsko-ukraińskich była dla niego tylko akcja "Wisła". W ogóle cała rozmowa jest proukraińska - a więc jest sercem przy Ukraińcach. No i nie protestuje przeciwko prześladowaniu Polaków na dzisiejszej Ukrainie! A więc czy raczej nie jest "Ukraińcem z czarnym podniebieniem"- jak mówiono o antypolskich Ukraińcach w Małopolsce Wschodniej?).

Bodnar w ekipie Tuska ma za swego kumpla Pawła Kowala - takiego jak on "Polaka". Ten - absolwent historii Uniwersytetu Jagiellońskiego świadomie i z premedytacją fałszuje historię Polski, także relatywizując rzeź wołyńską. Mówi, że była to nie zbrodnia ukraińska popełniona na Polakach, a tylko "zbrodnia dokonana przez obywateli polskich na innych polskich obywatelach" i że "Zbrodnia (dokonana przez Ukraińców! M.K.) nie obciąża państwa ukraińskiego, bo nie istniało". Czyli na Wołyniu Polak zabijał Polaka, bo Ukraińcy będąc obywatelami polskimi byli Polakami (Kancelaria LEGA ARTIS Warszawa); tak do tego też podchodzą do tego władze, instytucje i media australijskie. Czyli dlaczego więc ludzie podobnie myślący jak Kowal głośno i brutalnie domagali się od państwa polskiego, aby przepraszało Żydów za zbrodnie dokonane przez polskich szmalcowników (mały odsetek społeczeństwa) na Żydach, którzy byli także obywatelami polskimi, a kiedy oni je popełniali, ziemie polskie nie były pod polskimi rządami, a tylko pod brutalną antypolską okupacją niemiecką?! Nawet w bardzo proukraińskim i prorządowym dzienniku "Rzeczpospolita"(26.2.2024) Przemysław Prekiel napisał: "Paweł Kowal się myli w sprawie Ukrainy. Głośny wywiad szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych Pawła Kowala jest niebezpieczny z kilku powodów. Po pierwsze padają w nim tezy nieprawdziwe, po drugie, nie buduje on relacji z Ukrainą na partnerskich stosunkach, a wyłącznie przedstawia ukraińską wizję historii". - Kowal za nic nie dostał w 2007 roku ukraiński order "Za Zasługi". Tak, wiele się zasłużył Ukrainie - dużo więcej niż Polsce.

Takich historyków i takich "Polaków" mamy w ekipie Tuska bardzo wielu!

Donald Tusk od Niemców otrzymał jeszcze bardziej prestiżowe wyróżnienie - Nagrodę Karola Wielkiego (2010) oraz doktorat honoris causa Uniwersytetu Technicznego w Dortmundzie (2018). Na pewno w latach 2007-14 bardzo dużo przysłużył się Niemcom. Teraz, po dojściu do władzy 13 grudnia 2023 roku, "Koalicja 13 Grudnia" albo nowego stanu wojennego, pod przywództwem germanofila Donalda Tuska, a Bóg wie czy raczej nie Niemca, z impetem wkroczyła na drogę wielkiego pojednania z Niemcami, darowania win i zapominania o przeszłości. Chce się jeszcze bardziej przysłużyć Niemcom - tak w Berlinie, jak i Brukseli. Przysłużyć Niemcom ze szkodą dla Polski i narodu polskiego! I tak Niemcy nie chcą wybudowania w Polsce Centralnego Portu Komunikacyjnego, bo w Berlinie jest lotnisko; Niemcy nie chcą rozbudowy portu kontenerowego w Świnoujściu, bo on zagrozi takiemu portowi w niemieckim Hamburgu; Niemcy nie chcą elektrowni atomowej w Polsce, bo chcą eksportować prąd do Polski; Niemcy nie chcą zagospodarowania dolnej Odry po stronie polskiej, bo chcą, aby tamtejsi przez to bezrobotni Polacy jechali do pracy po niemieckiej stronie Odry; Berlin żąda od Tuska wprowadzenia w Polsce euro. Te rozkazy z Berlina Tusk wykona bez najmniejszego zmrużenia oczu - przy tym pokazując Polakom środkowy palec. Już przystąpiono do akcji propagandowej (w tym sam Tusk podczas rozmów w Pałacu Prezydenckim, sięgając po perfidne kłamstwo, że są jakieś ekspertyzy przeciwne budowie tego lotniska), mającej zohydzić Polaków do tych strategicznych projektów dla Polski. Nawet wśród młodzieży. Np. wspierający reżym Donalda Tuska "Marszałek Sejmu Szymon Hołownia szydził z koncepcji budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Jego argumentacja wywołała zażenowanie internautów i ekspertów... podczas spotkania z uczniami I LO im. Zygmunta Krasińskiego i SP nr 6 w Ciechanowie, o którym w piątek poinformowała Kancelaria Sejmu..."(Magna Polonia 25.2.2024).

Tymczasem "Odejście od budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego byłoby ciosem w polską gospodarkę", czytamy w pro-Tuskowej "Rzeczpospolitej" z 30 października 2023 roku. To byłoby wyjątkowo perfidne antypolskie pociągnięcie Tuska, tym bardziej, że sondaż przeprowadzony wśród Polaków wykazał, że większość Polaków - w tym ludzie z jego partii i lewicy chcą, aby ten projekt gospodarczy był kontynuowany. Bowiem, jak czytamy dalej w "Rzeczpospolitej": "Centralny Port Komunikacyjny napędzi Polską gospodarkę. To fakt, nie opinia. Potężni inwestorzy z Francji i Australii są gotowi zainwestować kilka miliardów złotych w lotnisko, które ich zdaniem przyniesie wysoką stopę zwrotu. Znana na całym świecie firma EY szacuje, że infrastruktura CPK z samych wpływów z przeładunków towarów wygeneruje do 2060 roku prawie 200 mld zł. W ostatnich dniach Unia Europejska potwierdziła kolejne dofinansowanie inwestycji kolejowej CPK - tym razem kwotą ok. 300 mln zł. Na tym tle pojawiające się w Polsce głosy o przerwaniu projektu brzmią absurdalnie".

Warto tutaj przypomnieć, że "Przeprowadzone już po wyborach sondaże wykazały, że w niektórych kwestiach społeczno-ekonomicznych większości Polaków bliżej nadal do PiS, choćby w sporze o sens wielkich inwestycji z Centralnym Portem Komunikacyjnym na czele"(Piotr Zaremba, jw.)

Jednak - i to najważniejsza informacja oraz największy skandal - prawie zaraz po objęciu władzy, Tusk idąc całkowicie na rękę Niemcom i nie pytając się o zgodę Polaków na to, jednoosobowo - jak prawdziwy jedynowładca Polski zrezygnował z reparacji wojennych od Niemiec - za horrendalne zbrodnie niemieckie dokonane na Polsce i Polakach podczas II wojny światowej, za które, jak dotychczas otrzymaliśmy jedynie psie grosze (!), a o które starał się dzielnie rząd PiS, który zagnał w kąt rząd niemiecki. Analizując dotychczasową aktywność Donalda Tuska, łatwo zrozumieć to zaangażowanie w promocję niemieckiej narracji historycznej, próbującej zmyć odpowiedzialność Niemiec za dokonane zbrodnie. Jest w tym szalenie konsekwentny. Za każdym razem, gdy sprawa reparacji wymagała wyrażenia stanowiska, bliżej było mu do Berlina niż do Warszawy. Rezygnacja z reparacji była jego podziękowaniem za pomoc Berlina w osadzeniu go na "tronie" polskim, na którym tak mu zależało, aby niszczyć przeklętą Polskę i zemścić się na politykach PiS - to jest cel obecnego jego życia. Było to także spełnianiem niemieckiego żądania w tej sprawie i zapłatą za "tron" polski.

Tusk plunął w twarz Polakom - szczególnie ofiarom wojny i na tragiczne nasze dzieje podczas II wojny światowej. Tymczasem niemiecki rząd i wszystkie niemieckie media z wielkim zadowoleniem odnotowały tę wiadomość. Natomiast "Słowa Tuska wywołały poruszenie w kraju. Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział: "Wielokrotnie mówiłem od bardzo długiego czasu, że PO to partia niemiecka, a szef tej partii jest w gruncie rzeczy na usługach Niemiec. Jeżeli ktoś do tej pory nie wierzył, a wiem, że są tacy, to ma w tej chwili kolejny dowód, a tych dowodów było dużo, że tak właśnie jest. Żaden przyzwoity polski polityk niczego takiego by nie mógł zrobić"(Do Rzeczy 14.2.2024). Dziennikarz salonu24.pl Marcin Dobski przypomniał wpis lidera PO z września 2022 roku, w którym polityk ówczesnej opozycji wzywał do odrzucenia "cynicznej kampanii politycznej" w sprawie reparacji, jaką jego zdaniem uprawiał rząd Zjednoczonej Prawicy, i wezwał do opracowania "precyzyjnego harmonogramu prac dyplomatycznych" w tej sprawie. "Kiedy będzie można zajrzeć do tego harmonogramu?" - zapytał Dobski"(Do Rzeczy 19.2.2024). - Takiego "Polaka" mamy za premiera!

Na Tuskowy reset w sprawie reparacji wojennych od Berlina nie ma zgody ani większej części Polaków, ani obecnej opozycji, ani przede wszystkim prezydenta RP. Andrzej Duda, który wyraził to dobitnie, wręczając odznaczenia państwowe autorom i twórcom "Raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej". "Zrealizowaliście Państwo wielką pracę. Dzieło, które Państwo wspólnie przygotowaliście jest monumentalne, jeśli weźmie się pod uwagę jego rozmiary. Nie da się przecenić jego wartości historycznej i politycznej, również i na przyszłość"- podkreślił prezydent podczas uroczystości. Nie zabrakło też stanowczych słów pod adresem Donalda Tuska, który uznał sprawę reparacji za zamkniętą. "Wstyd, że premier dzisiaj wybrany w demokratycznych wyborach pozwala sobie na takie stwierdzenie. Bo sprawa nie została załatwiona. I sprawa nie jest zamknięta"- powiedział Andrzej Duda, wyrażając jednoznaczne stanowisko wobec uników Niemiec i w obronie polskiej racji stanu ("Wbrew deklaracjom Tuska, Polska nie zrezygnuje z reparacji od Niemiec!..."wPolityce 28.2.2024).

Prezydent Andrzej Duda ma rację. Pomimo podłej, antypolskiej decyzji Tuska "Droga do reparacji od Niemiec jest (jednak) otwarta. Berlin o tym wie. Niemcy mają podpisane umowy reparacyjne i odszkodowawcze ze wszystkimi krajami, które okupowali. Wszędzie zapłacili pieniądze, wyjątkiem jest Polska - mówi historyk, prof. Bogdan Musiał w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl (13.2.2024). Jak naród polski da Tuskowi i jego ekipie takiego kopniaka w tyłek, że aż spadną gdzieś na Arktyce, to polskie władze upomną się ponownie w Berlinie o należne narodowi polskiemu reparacje. Bo to, że sprawa ta nigdy nie ulegnie przedawnieniu, dopóki Niemcy do dokonają zadośćuczynienia, udowadnia czarno na białym obszerny artykuł - analiza prawna radcy prawnego Beaty Komarnickiej-Nowak pt. "Nie udawajmy, że sprawa reparacji od Niemiec jest zamknięta", który ukazał się na łamach pro-Tuskowej, ale jednak polskiej "Rzeczpospolitej"17 listopada 2023 roku, a więc po tym jak Tusk zapowiedział rezygnację z reparacji od Niemiec, a także w wydanej właśnie książce pt. "Reparacje wojenne - nie dziś, nie wczoraj i nie jutro?"(Wydawnictwo Dębogóra 2023). Tusk i Niemcy mogą się wypchać sianem! Rachunek został im wystawiony przez rząd PiS. I po obaleniu reżymu Tuska - czy chcecie czy nie chcecie przyjdzie dzień zapłaty za wasze ludobójstwo, grabieże i niszczenia.

Wróćmy do spawy euro. 1 stycznia 1999 roku, czyli równo 25 lat temu, wprowadzono euro. Rocznica nie została przez nikogo odnotowana, ale przy tej okazji "Le Monde" napisał, co by było, gdyby tego euro nie wprowadzono, gdyby kraje Wspólnoty pozostały przy walutach narodowych. Z wyjątkiem Niemiec, wszyscy inni by na tym zyskali". Tak, Niemcy to jedynym kraj, dla którego euro to kura znosząca im złote jajka. Naciskają na wprowadzenie euro w Polsce, dlatego, aby móc UKRAŚĆ, tak UKRAŚĆ! 300 ton polskiego złota. Szkoda, że prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński kupił tyle złota, które teraz Tusk na tacy zaniesie do Berlina. Nie ulega wątpliwości, że Tusk dąży do tego, żeby polskie złoto, warte wiele miliardów dolarów zostało wywiezione do Brukseli, czytaj Berlina. A Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów dodaje: "Zresztą Europa potrzebuje nie tylko - w dużym uproszczeniu - naszego złota, skorzystania z polskiej gospodarki w świetnym standingu po ostatnich trudnych latach - ale także polskiej zgody na rozwiązania ekologiczne, które zabiją polskich rolników, a także francuskich, holenderskich itd.". Stąd Tusk ignoruje protesty polskich rolników (Dla dobra demokracji..."Rzeczpospolita 2.2.2024). Bowiem, jak pisze Bernard Margueritte, wieloletni korespondent prasy francuskiej w Polsce, Unia Europejska ma zaprogramowaną śmierć rolnictwa rodzinnego. Należy je zniszczyć ze względów ideologicznych - na rzecz przemysłowego rolnictwa i przemysłu rolno-spożywczego, czyli sztucznego jedzenia (np. masła z węgla, co ponoć udało się wyprodukować naukowcom hitlerowskim - M.K.). To rolnictwo jest uznawane - i chyba można z tym się godzić- za podporę tradycji, krajobrazu, wartości moralnych, rodzinnych i duchowych. Dla tych, którzy mają wizję świata materialistyczną i pozbawioną szacunku dla wartości, rolnictwo rodzinne jest do wyeliminowania, tak samo jak rodzina, wartości chrześcijańskie i patriotyzm. Jak mówiła francuski polityk Marion Maréchal: "dla Brukseli, rolnicy to przeszłość a migranci to przyszłość"(wPolityce 26.2.2024). Tylko jak do Europy przybędzie 100 czy 200 milionów - jeśli nie więcej imigrantów z Afryki i Azji, to Unia Europejska stanie się biednym i zacofanym krajem Trzeciego Świata. Będzie w niej królował brud, smród i ubóstwo". To nam grozi, jeśli nie będziemy całymi silami zwalczać liberalną politykę rolną forsowaną przez bonzów Brukseli i ich uniżonego sługi Donalda Tuska, a przede wszystkim, jeśli narody Europy nie obalą rządu lewaków i lunatyków, a także antypolskich psów w Brukseli.

Tusk chce także wraz z całym PO i lewicą, żeby Polska - dla dobra Unii Europejskiej! się nie rozwijała (a partia rządząca się wyżywi - jak mawiał Jerzy Urban). Żebyśmy byli narodem biednym i głupim. Bo takim narodem można łatwiej manipulować i rządzić.

Gdyby Polacy byli mądrym narodem to powinni już teraz i głośno zastanawiać się czy członkostwo Polski w Unii Europejskiej jest nadal korzystne dla naszego kraju, naszego narodu i naszej przyszłości - jako państwa i narodu. Szczególnie jak lewactwo ponownie będzie miało większość w Parlamencie Europejskim. Unia Europejska była cudowną rzeczą i z wielką korzyścią dla Polski zanim naprawdę głupie i plugawe lewactwo na usługach Niemiec nie opanowało Parlamentu Europejskiego. Polacy powinni zrozumieć, że w 2004 roku przystępowaliśmy do zupełnie innej Unii Europejskiej niż jest ona obecnie. I nie ulega wątpliwości, że ta dzisiejsza lewacka i zidiociała do ostatnich granic na punkcie ekologii UE upadnie tak samo, jak upadł reżym Adolfa Hitlera (miał być Tysiącletnią Rzeszą) i Związek Sowiecki (który miał istnieć do końca świata).

Hołownia to także ciekawy - zagadkowy facet w ekipie Tuska: studiował psychologię w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, jednak studiów tych nie ukończył, dwukrotnie przebywał w nowicjacie zakonu dominikanów, by wylądować w michnikowskiej - antypolskiej i antykatolickiej "Gazecie Wyborczej", potem był przeciętnym showmanem, by na koniec wdepnąć w najbardziej śmierdzące g...o - w politykę. A jak wyglądają standardy marszałka Sejmu Szymona Hołowni - teraz showmana Donalda Tuska, które miały być lepsze? Okazuje się, że marszałek Sejmu użył limuzyny Służby Ochrony Państwa, by z Warszawy dotrzeć na wiec jego partyjnego kumpla Rafała Komarewicza, który chce ubiegać się o prezydenturę Krakowa. Limuzyna przez część trasy miała jechać z użyciem sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Zachowanie Hołowni oburzyło posłankę Lewicy Darię Gosek-Popiołek: "To jest skandaliczne. To miał być marszałek, który szanuje państwo. W którym interes partyjny nie jest najważniejszy i kluczowy. @RKomarewicz i @szymon_holownia - to jest ta zmiana standardów? ("...To miał być marszałek, który szanuje państwo" wPolityce 28.2.2024). Widać, że wielu polityków obecnej koalicji rządowej po dorwaniu się do koryta władzy chce żyć zgodnie z powiedzeniem sprzed 300 laty: "Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa". Tym bardziej, że za wszystko płaci polski podatnik.

Ja zawsze mówiłem i mówię, że jeśli piekło naprawdę istnieje, to siedzą w nim wyłącznie prawie wszyscy: politycy (prawie wszystkie nieszczęścia ludzkości dokonane przez człowieka to ich dzieło, a już na pewno wojny), prawnicy (często na usługach władzy i dla pieniędzy jeszcze częściej krzywdzący swymi wyrokami niewinnych ludzi, gdyż na świecie bardzo często nie ma sprawiedliwości - to dlatego Pan Jezus powiedział "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni"; sprawiedliwy świat - bezgrzeszna ludzkość jest tylko w Bogu i Jego X przykazaniach), upadli księża (którzy zdradzili Boga dla grzechu), no i prawdziwi kryminaliści, wyjątkowo ohydni gnębiciele dzieci i kobiet.

Zaskakujące dla mnie jest to, że dużo polityków Platformy Obywatelskiej (poza tu opisanymi, m.in. także Grzegorz Schetyna, Bronisław Komorowski) ukończyło studia historyczne. Czyżby dlatego, że w PRL, w której władze z pogardą podchodziły do historii - szczególnie polskiej, a za nią jej lewaccy "profesorowie", można było te studia olewać, a i tak otrzymać dyplom ich ukończenia? Albo go kupić.

No i mamy "historyków" zgodnie z powiedzeniem: "Jakiego pseudohistoryka mnie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz". Bo z nich tacy historycy jak ze mnie chiński filozof. Ale dyplomu, którym się chwalę, mnie Boże nie odbierzesz - mówią butnie. A jeszcze co ciekawego i oburzającego to to, że ci "historycy" i ich partyjni słudzy walczą dzisiaj z historią, tak jak to czyniono w czasach PRL.

Od prawie 35 lat obniża się poziom polskiej edukacji. Był on radykalnie i świadomie obniżany przez kolejne rządy, szczególnie w latach 1989-2005 i 2007-2015. Dlatego ci, którzy mają świadomość, że wiedza jest kapitałem, posyłają dzieci do szkół katolickich albo za granicę (tak samo jest w Australii; w szkołach katolickich jest cała masa buddystów, hindusów i muzułmanów, gdyż ich rodzice chcą, aby one nie były matołkami, których wypuszczają w świat lewackie szkoły państwowe z najgłupszymi nauczycielami w kraju - M.K.). Wykształcenie wielu nauczycieli polskich pozostawia również wiele do życzenia. Z Wyższych Szkół Pedagogicznych wchodzi do szkolnictwa bardzo wielu prawdziwych cymbałów.

Prezydent Francji Emmanuel Macron w orędziu na Nowy Rok 2024 powiedział: "Nie możemy być jedynie wspólnotą, musimy być narodem, bo naród ma tradycję i korzenie". Tymczasem Tusk i jego banda nie chcą, aby Polacy byli narodem mającym tradycję i korzenie. Oni chcą by Polacy byli tylko głupią magmą, najwyżej jakąś wspólnotą wieloetniczną, pachołkami na usługach Niemiec.

Dlatego Tusk powołał na stanowisko ministra nauki lewicową działaczkę i feministkę Barbarę Nowacką (jej jest bliższy homoseksualista czy lesbijka, sprawa aborcji i pigułka antykoncepcyjna ("po") aniżeli normalna rodzina), która wycina historię z programów nauczania.

Miażdżącą ocenę działalności Nowackiej w odniesieniu do przemilczania i fałszowania historii Polski przedstawił profesor historii Uniwersytetu Jagiellońskiego Andrzej Nowak mówią m.in.: "Obraz jest porażający. To wykreślenie pamięci o niepodległości Polski". Z jej programów nauczania historii mają być usunięte informacje i przykłady m.in.: o dokonaniach Bolesława Krzywoustego i konflikcie z cesarstwem niemieckim oraz o wojnach z Krzyżakami i zwycięstwie grunwaldzkim (czyli nie było z nimi żadnych wojen - czy to nie ukłon Tuska w stronę Niemców?!), związkach Polski z Węgrami w XIV w., polityce zagranicznej ostatnich Jagiellonów ze szczególnym uwzględnieniem powstania Prus Książęcych (czyli nie było hołdu pruskiego - należy więc teraz zniszczyć dwa wielkie obrazy Jana Matejki "Grunwald" i "Hołd pruski" albo dać im inną nazwę), projektach reform ustrojowych Stanisława Leszczyńskiego i Stanisława Konarskiego (czyli Polska i Polacy byli zawsze zacofani), Konfederacji Barskiej, wkładzie Polaków w walkę o niepodległość Stanów Zjednoczonych (czyli nie było Tadeusza Kościuszki), rozbiorach ziem polskich (czyli, że nie było rozbiorów Polski i nie było jakiś rozbiorców), okolicznościach utworzenia Legionów Polskich we Włoszech oraz ich historii, Księstwie Warszawskim 1815-31, pełnej historii Powstania Styczniowego 1863-64, żadnych związków między uczniem, jego rodziną, jego tradycją, o tym, że kiedyś walczono o niepodległość Polski, o Powstaniu Wielkopolskim 1918-19, traktacie w Locarno w 1925 r. i włoskim faszyzmie (bo faszyzm to według lewaków polski wymysł i był tylko w Polsce, a Mussolini nie ma tu znaczenia, czyli tak jak mówiono kłamliwie w PRL), w 1939 roku nie było obrony poczty w Gdańsku, walk o Westerplatte, obrony wieży spadochronowej w Katowicach, bitwy pod Mokrą i Wizną, bitwy nad Bzurą, obrony Warszawy i Grodna, bitwy pod Kockiem, rzezi wołyńskiej 1943-44 (ma być mowa o konflikcie polsko-ukraińskim, co jest totalnym zakłamywaniem prawdy historycznej!), rzezi ludności warszawskiej Woli przez hitlerowców w sierpniu 1944 roku. Nie ma być mowy o Zawiszy Czarnym, przeorze Kordeckim (obronie przed Szwedami), Witoldzie Pileckim, Danucie Siedzikównie czyli sławnej "Ince"- ofierze komunistycznych zbrodni w powojennej Polsce, św. Maksymilianie Kolbe, kardynale Stefanie Wyszyńskim i roli Jana Pawła II w obaleniu komunizmu.

Polska i Polacy oraz historia Polski mają być przedstawiani w najczarniejszych kolorach. I Boże broń, aby ze szkoły "polskiej" wyszedł jakiś patriota polski. Tego Tusk oczekuje od swojej skrajnie lewicowej i antypolskiej minister oświaty Barbary Nowackiej. To dlatego do tej antypolskiej akcji wybrał skrajnie lewicowego polityka i jej pomocników, którzy po dziś dzień są wiernymi dziećmi PRL.

Dlatego Tuskowo-lewackie Ministerstwo Oświaty postanowiło usunąć również z programów szkolnych wszelką patriotyczną literaturę polską! W tym książki Henryka Sienkiewicza - "Trylogia", "Krzyżacy", "Quo Vadis", "W pustyni i w puszczy"(bo rzekomo rasistowska, tak jak wierszyk Juliana Tuwima "Murzynek Bambo"). Ciekawe czy tą sprawą zainteresował się obecny minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz, wszak prawnuk Henryka Sienkiewicza? Czy już jest jednak tak wyprany z patriotyzmu polskiego (siedział jako jedyny poseł podczas śpiewania polskiego hymnu narodowego!), że ta informacja spłynęła po nim jak woda z kaczki. Książki Sienkiewicza, Mickiewicza (z "Pana Tadeusza"- nazywanego polską epopeją narodową mają być wykorzystywane tylko fragmenty - te pobudzające patriotyzm mają być usunięte!), Żeromskiego i innych usuwanych autorów zastąpią głównie książki różnych autorów lewackich, o homoseksualizmie, lesbijstwie, propagujące aborcję, walkę z religią katolicką oraz książki wyszydzające kulturę polską i wkład Polaków do dorobku cywilizacyjnego i kulturalnego świata oraz o tym jaką zakałą ludzkości na świecie są Polacy.

A ja się głośno pytam Barbarę Nowacką, czy nie jest jej wstyd być członkiem narodu polskiego czy chociażby obywatelem takiego obrzydliwego państwa jakim jest Polska i jeszcze bardziej obrzydliwego narodu, jakim jest naród polski?!

Sienkiewicza ma zastąpić Olga Tokarczuk. Redaktor "Do Rzeczy" Paweł Lisicki tak to skomentował: "Nic nie obrazuje lepiej postępującego marszu barbarzyńców przez Polskę niż kolejne ataki (ile już ich było!) na twórczość Henryka Sienkiewicza, ze szczególnym uwzględnieniem "W pustyni i w puszczy". Poza wszystkim innym polski pisarz ma jedną, nie do wybaczenia (przez "polskich" lewaków) wadę: nadal się go czyta i robi się to dla przyjemności. (Bo) był mistrzem języka, opowiadał żywo i porywająco... , że nasz (kochany) noblista był, o zgrozo, Polakiem i katolikiem i białym mężczyzną, a więc uosabiał całe zło patriarchalnego świata, który raz na zawsze musi sczeznąć, by na jego zgliszczach powstała nowa cywilizacja płynnych tożsamości i europejskich (naszych zachodnich) wartości... Niewdzięczna, głupia i zacofana Polska zamiast rzucić się z entuzjazmem na napisane tępą i nieskończenie rozwlekłą prozą "Księgi Jakubowe" pani Tokarczuk (to ta, która według "GW" miała zastąpić Sienkiewicza i która to idealnie nadaje się za patronkę Polski bez polskości) woli wciąż starą prozę Sienkiewicza. Woli czytać o obronie Jasnej Góry i przemianie duchowej Kmicica zamiast zgłębiać mądrości żydowskich kabalistów i mesjaszy w rodzaju Sabbataja Cwi czy Jakuba Franka Olgi Tokarczuk. Tak! Zamiast dostrzec wielkość zaprzaństwa, apostazji, dwulicowości i podstępu, pławi się w tęsknocie za czystością i szlachetnością, za grzesznikami, którzy chcą powstać z błota, bo wciąż wierzą w obiektywną prawdę"("Do Rzeczy"25.2.2024). Ale czy ten lewacki śmieć literacki (bo tak to trzeba nazwać odważnie i bez ogródek!) Olgi Tokarczuk i jej podobnych pisarzy Polacy kiedykolwiek kupią? Na pewno nie. Bo Tokarczuk, chociaż otrzymała dziś skrajnie lewackiego Nobla literackiego, nie dorasta Sienkiewiczowi nawet do kostek. Nawet jeśli lewicowe badziewie będzie tłumaczyło jej książki na wszystkie języki na świecie. W wielu krajach przydadzą się one do wycieranie tyłka.

Na antypolską, ale nie tylko antypolską rewolucję w historii i literaturze polskiej przygotowywaną dla polskich szkół przez nikczemną Barbarę Nowacką, ziejącą wprost zwierzęcą nienawiścią do polskości, zareagowała także Węgiersko-Polska Komisja Historyczna: "Nowy projekt jest całkowicie sprzeczny z duchem polsko-węgierskiej tradycyjnej przyjaźni i sympatii, ale także z celami edukacji historycznej"("Pojawiają się poważne obawy" Do Rzeczy 27.2.2024). Jednocześnie "Kilkudziesięciu polskich i węgierskich historyków podpisało się pod wspólnym stanowiskiem, krytykującym planowane zmiany w programie nauczania szkół podstawowych w Polsce, które dotyczą historii stosunków polsko-węgierskich"(wPolityce 27.2.2024).

Mylił by się ten, kto by myślał, że to tylko Tusk i lewica są wrogami polskiego patriotyzmu i zwolennikami przemilczania zbrodni hitlerowskich dokonywanych na Polakach podczas II wojny światowej. O, nie! W tym gronie jest cała masa polityków Platformy Obywatelskiej i radnych w sejmikach. Wielu z nich to także wściekłe antypolskie psy. Np. radni warszawscy poparli usunięcie z podstawy programowej dla liceum i technikum informacje o rzezi ludności warszawskiej Woli, podczas której Niemcy i Własowcy mogli zabić i spalić żywcem około 60 tysięcy jej mieszkańców, no bo Polacy mają zapomnieć o prawie wszystkich zbrodniach popełnionych na Polakach przez Niemców w 1000-letnije historii Polski. W Internetowym Portalu Warszawskim ukazał się taki oto komentarz w tej sprawie: "Od lat piszemy i uświadamiamy, że miłość Trzaskowskiego do Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego to zwykła marketingowa ściema. Otoczył się paroma powstańcami (jak skompromitowana Traczyk Stawska) i macha nam przed twarzami swoim rzekomym zaangażowaniem w ideę Armii Krajowej. A my od lat udowadniamy, że pryncypia AK Trzaskowskiemu są po prostu obce! Nie można służyć dwóm panom, a Trzaskowski służy nie tylko Polsce, ale i innym politycznym wpływom, która taką straszną zbrodnię jak rzeź na Woli najchętniej usunęliby ze zbiorowej pamięci. Zatem nie dziwi postawa warszawskich radnych PO, którzy tak się zachowują. Jaki król taki dwór".

Postawmy także pytanie: A jakim Polakiem i patriotą polskim jest Tuskowy minister spraw zagranicznych Radosław (Radek) Sikorski? W dyplomacji wykonuje posłusznie wszystkie polecenia Tuska. Stąd za swym panem powtórzył, że Niemcy nie muszą zapłacić Polsce rekompensatę za niemiecki terror i mordy dokonywane na Polakach, zrównanie z ziemią Warszawy i zniszczenia w polskiej gospodarce sięgające wiele setek miliardów dolarów. Czyli w tej sprawie zadziałał na szkodę Polski i narodu polskiego. Ale to nie wszystko. Poza obywatelstwem polskim ma obywatelstwo brytyjskie i może (sekretnie) amerykańskie, bo jego żona jest Żydówką amerykańską i ich syn Tadeusz, chociaż ma podwójne obywatelstwo, służy w armii amerykańskiej, a nie polskiej ("Rzeczpospolita" i Polsat News 27.2.2024). Widać, że czuje się bardziej Amerykaninem niż Polakiem. Na pewno tak samo jest z jego matką i żoną Sikorskiego. A Sikorski, któremu państwu jest naprawdę lojalny? - Właśnie: komu będzie lojalny podczas konfliktu między Polską a Wielką Brytanią, Ameryką, Izraelem? Pytanie to mogą stawiać nie tylko Polacy. Zastępca redaktora "Rzeczypospolitej" Michał Szułdrzyński pisze: "...może (to) wzbudzić nieufność wobec polskiego ministra w rozgrywce o unijne stanowiska"("Rzeczpospolita"27.2.2024).

Czyli w rządzie Tuska debil debilem debila pogania albo inaczej: pseudo-Polak pseudo-Polakiem pseudo-Polaka pogania.

Reżym komunistyczny przez 45 lat depolonizował Polskę i z Polaków starał się zrobić sowieckiego człowieka. Czy Tuskowi i jego antypolskiej klice uda się w czterech czy nawet ośmiu latach uczynić z Polaka sowiecko-brukselskiego Polaka? Należy w to wątpić - po prostu "za wysokie progi na lisie nogi". A Polacy na pewno nie będą chcieli być parobkami Niemców.

Współautor tej korekty podstawy programowej z historii dla Ministerstwa Oświaty Aleksander Pawlicki, też z dyplomem ukończenia historii w PRL, odnośnie masowego mordowania przez Ukraińców Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej podczas wojny twierdzi, że nauczanie o Rzezi Wołyńskiej "to nie jest dobry pomysł na zbudowanie wspólnoty w klasie". I pyta: "co zyskam, kiedy każde ukraińskie dziecko w Polsce zapamięta, że jego pradziadkowie są być może współwinni rzezi na Wołyniu?". Odpowiedział mu były premier Tadeusz Morawiecki pisząc: "Więc odpowiadam. Wspólnotę, porozumienie i szacunek można budować wyłącznie na prawdzie historycznej. To dotyczy każdych stosunków międzynarodowych, także relacji polsko-ukraińskich".

Czy potrzeba lepszych dowodów na to, że obecnie u władzy w Polsce jest banda polakożerców?!

Czyli Polak - w tym i absolwent historii wyższej uczelni i wszyscy inni mają być jeszcze mniej wykształconą osobą niż jest obecnie. Temu ma także służyć zmniejszenie o 20% programu nauczania, likwidacja prac domowych dla uczniów i ogólne obniżenie poziomu nauczania. Tuskowo-lewackie szkoły polskie będą kopią szkół "polskich" w hitlerowskiej Generalnej Guberni, gdzie Polak miał umieć trochę pisać i liczyć. Bo miał być zawsze parobkiem i półanalfabetą dla niemieckiego pana.

Jak już pisałem, kto nie zna przeszłości nie jest wart przyszłości. Poza tym historia jest nauczycielką życia (Historia vitae magistra est) powiedział Cyceron. Ale kto dzisiaj wie, szczególnie wśród uczniów wszystkich szkół lewackich na świecie, kto to był Cyceron? W lewicowych szkołach australijskich nie uczy się historii, ale lewaccy nauczyciele zgodnie z poprawnością polityczną wbijają do głów studentom wyolbrzymianą do potęgi trzeciej krzywdę, jak spotkała australijskich Aborygenów. I ta młodzież - nie znający historii Australii i prawdy o Aborygenach niszczy pamiątki historyczne. Np. w Melbourne od 1 stycznia tego roku aż trzy razy lewaccy młodzieżowi chuligani obalili brązowy pomnik kapitana Jamesa Cooka w parku Fitzroy Gardens, odkrywcy Australii dla Wielkiej Brytanii w 1770 roku (The Guardian, Sydney 27.2.2024); nie on zapoczątkował kolonizację Australii i prześladowanie strasznie i najbardziej prymitywnych Aborygenów na świecie (co bez wątpienia miało wpływ na te prześladowania, co oczywiście ich wykonawców w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia). Jednak, gdyby ta otumaniona przez lewaków młodzież wiedziała coś o Jamesie Cooku, to by na pewno nie dopuszczała się do wandalizmu i bezprawnych działań. - Dzięki Tuskowi i Nowackiej może i "polska" młodzież czy raczej wyprane z polskości nijactwo (to będzie ich narodowość) zacznie niszczyć polskie pamiątki historyczne. Z winy Tuska i Nowackiej. Ci antypolscy żulicy będą jednak w mniejszości, więc ich los może być niewesoły, jeśli któregoś dnia naród uderzy żelazną pięścią w stół i krzyknie "basta!".

Wracając jeszcze do wykształcenia Polaków, to starczy także popatrzeć na mieszkających obecnie w Australii bardzo wielu absolwentów polskich wyższych uczelni. Chyba żaden z nich nie zrobił tu kariery naukowej (a dzisiaj łatwo ją robić, biorąc pod uwagę to, że obecnie byle kto może zostać profesorem i ile tego badziewia jest na uniwersytetach australijskich!). A nawiasem mówiąc, słyszy się, że niejeden z nich przyjechał tu z fałszywym dyplomem (Elżbieta Szczepańska "Zanim wybaczę. Pamiętnik walki i zdrady" Wydawnictwo Replika, Polska 2009)! Jak prawdziwy cwaniaczek PRL-owski myślał, że Australijczycy są przy nich strasznie głupi i się nabiorą na ich dyplomy. Pomylili się i prawie wszyscy poszli do łopaty.

W PRL z nakazu władz niektóre uczelnie wystawiały dyplomy ich ukończenia wybranym przez partię osobom. Można było je także kupić od skorumpowanych ludzi z uczelni i kryminalistów. Okazuje się jednak, że ta praktyka występuje także i w obecnej Polsce. W wiadomościach telewizji Polsat, nadanych 26 lutego 2024 roku, mówiono, że w sprzedaży dyplomów były zaangażowane niektóre osoby pracujące w Collegium Humanum w Warszawie. Portal Wieści24 (26.2.2024) nazywa to Collegium "fabryką dyplomów" i pisze, że sprawa ta dotyczy "setek, tysięcy studentów" i że "To nie jest chyba tylko przypadek Collegium Humanum. To jest przypadek wielu podyplomowych studiów, które są w Polsce prowadzone. Problem polega na tym, że od 2016 r. nie ma kompletnie żadnego nadzoru na tym, co robią te prywatne uczelnie, jeżeli chodzi o studia podyplomowe". Polsat poinformował, że kupione dyplomy ma także kilka osób z Tuskowej ekipy władzy (a ile zwykłych członków i sympatyków?)! Próbowano już bowiem kupowaniem dyplomów obciążać tylko ludzi z PiS. Tak, jakby wśród Tuskowców nie było plugawych cwaniaczków.

Obecny minister kultury, a przed dziewięciu laty minister spraw wewnętrznych, czyli ten od pałki gumowej Bartłomiej Sienkiewicz, w jednej z nagranych nielegalnie jego rozmów w warszawskiej restauracji "Sowa i Przyjaciele" pod koniec pierwszych rządów Donalda Tuska (tzw. afera taśmowa) mówiąc z Markiem Belką o Polskich Inwestycjach Rozwojowych, ale i w późniejszych wypowiedziach powiedział, że Polacy i wszystko w Polsce jest przeciętne, że w niczym się nie wybijamy jako ludzie i jako naród. I zgodnie ze swoim rozumowaniem podsumował to wszystko zdaniem, że w zasadzie Polska to "chu...j, du.a i kamieni kupa"(wPolityce 16.4.2014).

Bolesne słowa, ale jakże trafne w odniesieniu do wielu dzisiejszych Polaków - ciągle dzieci PRL-u (!), a także i Polski z czasów pierwszych rządów Donalda Tuska i jego wypierdków (2007-15), no i ogólnie stanu polskich wyższych uczelni.

Jeśli chodzi o Sienkiewicza, to polecam przeczytanie rozmowy, którą przeprowadziła z nim redakcja Onet (Rafał Zychal "Państwo wciąż teoretyczne. Jak długo jeszcze?"10.11.2018; jest w Internecie), w której przyznaje, że nagrane jego wypowiedzi zakończyły jego przygodę z polityką. Zniszczyły "...Jako polityka, osobę publiczną... odarły mnie... z godności". Na pytanie red. Zychala: "Czy po takim doświadczeniu myśli jeszcze o powrocie do tamtego świata?" odpowiedział "Nie, nie myślę o powrocie do czynnej polityki do udziału w wyborach, do działalności w partiach". SKŁAMAŁ! Bowiem w grudniu 2023 roku Donald Tusk mianował najmniej na to nadającą się osobę - podpułkownika Urzędu Ochrony Państwa i byłego koordynatora służb specjalnych (2013-14) Bartłomieja Sienkiewicza ministrem kultury, którą to nominację przyjął z radością (jak głodny pies rzucił się na nią) i natychmiast po objęciu urzędu zrobił z pomocą bandziorów BEZPRAWNY zamach na Polskie Radio i TVP, podporządkowując je Donaldowi Tuskowi, czyli jego partii i mający służyć tylko jej politykom i ich poglądom politycznym. Dlatego nawet w prorządowym dzienniku "Rzeczpospolita"("Wyborcy prawicy powinni mieć swoje media"23.2.2024) Mariusz Cieślik napisał: "Medialne wykluczenie 9 czy 10 milionów obywateli o prawicowych poglądach nie może być dobre dla demokracji. I nie może się dobrze skończyć".

Oto reakcja świata na zamach Tuska i Sienkiewicza na państwowe media: "Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy i Europejska Federacja Dziennikarzy (EFJ, IFJ) potępiły w niedzielę ingerencję partii politycznych różnych opcji w działalność publicznych mediów w Polsce. Wezwały decydentów politycznych do zapewnienia pluralizmu poglądów i powstrzymania się od bezpośredniej ingerencji w Telewizji Polskiej (wPolityce 24.12.2023). "New York Post" alarmuje: To był bardzo zły dzień dla Polski. Nowy rząd wysłał policję z pałkami do siedziby Telewizji Polskiej. Również "The American Spectator" napisał: "Zamach w biały dzień w TVP. To stan wojenny! Lewicowy rząd próbuje siłą wprowadzać "demokrację""(wPolityce 26.12.2023). Hiszpański dziennik "El Pais" o zamachu na media: Nawet Helsińska Fundacja Praw Człowieka podkreśliła, że działania rządu wzbudzają poważne wątpliwości (wPolityce 29.12.2023). "Słoweńscy dziennikarze: Rząd Donalda Tuska zachowuje się jak państwo totalitarne"(wPolityce 24.12.2023). Nawet niemiecki dziennik "Die Welt" ostrzega Tuska ws. mediów publicznych: "Wyważony program telewizyjny nie może zniesławiać czy wyśmiewać PiS".

Tymczasem wyjątkowo nieprzychylny Polsce szef parlamentarnej grupy Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Unii Europejskiej, w której znajduje się Platforma Obywatelska, Szwab - Manfred Weber (ciekawe co jego dziadek robił w hitlerowskich Niemczech, w których WSZYSCY Niemcy (wyjątki potwierdzają regułę) popierali lub partycypowali w hitlerowskich zbrodniach, w tym na terenie okupowanej Polski?!) pośpieszył z pomocą Donaldowi Tuskowi, zapewniając, że w pełni popiera działania jego rządu. Na te skandaliczne słowa odpowiedziała na platformie X była premier Beata Szydło: "Nie wątpię, że Herr Weber w pełni popiera, to co wyprawia Tusk - przecież po to odesłał go (z Brukseli) do Polski"(wPolityce 11.1.2024).

Bartłomiej Sienkiewicz, czyli "minister od brudnej roboty - sprzecznej z pojęciem kultury" ukończył również historię na Uniwersytecie Jagiellońskim. - Jak widać ona go niczego nie nauczyła. Zgodnie z powiedzeniem: "Człowiek rzadko wyciąga lekcje z historii". Ale jest także inne powiedzenie, które jest przestrogą dla Sienkiewicza, no i jego mocodawcy, także historyka z wykształcenia Donalda Tuska: "Bywa, że do historii wjeżdża się na czołgu, a wyjeżdża na taczkach". Ale przed tym nie ostrzegali ich PRL-owscy "profesorowie" bo myśleli, że PRL będzie wieczna.

To, co dzisiaj dzieje się w Polsce przypomina mi lata 1698-1763 i rok 1792 w dziejach naszego kraju, czyli bardzo tragiczny okres panowania Sasów i to co działo się po ogłoszeniu Konstytucji 3 Maja. Okres, kiedy Polska przestała być niepodległym państwem - rządzonym przez Niemców z łaski Rosjan i w jej, i innych naszych sąsiadów (Prusy, Austria) interesie, okres niszczenia państwa polskiego i narodu polskiego, który uległ rozbiciu na zażarcie zwalczające się stronnictwa polityczne, chociaż górę miało stronnictwo saskie - przekupnych, zidiociałych Poljaczków, a w 1792 roku Polskę - państwo polskie zniszczyła Targowica - zdrajcy z Konfederacji Targowickiej, którzy poprosili carycę Katarzynę II, aby obaliła Konstytucję 3 Maja i uratowała ich przywileje (jakże mi to przypomina działania przed ostatnimi wyborami niektórych członków stowarzyszeń sędziowskich Iustitia i Themis, ich nikczemne, antypolskie prośby kierowane do Komisji Europejskiej i politycznych sędziów w TSUE). W latach 2015-23 mieliśmy neo-Targowicę, czyli polityków opozycji w Polsce skarżący bez przerwy Polskę do Unii Europejskiej i TSUE i proszący ją o nakładanie kar na nasz kraj, aby przez to doprowadzić do upadku rząd PiS. I neo-Targowicy się to udało. Temu antypolskiemu stronnictwu przewodzi germanofil Donald Tusk (jego babką była Niemka - Anna Liebke, dom rodzinny germanofilski, z którego wyniósł bardzo dobrą znajomość języka niemieckiego), który podporządkował Polskę Berlinowi i Brukseli i niszczy Polskę, naród polski, jego kulturę, wiarę i tradycje oraz homogeniczność kraju, wyrażając zgodę na osiedlanie w Polsce przez Brukselę setek tysięcy nie tylko ludzi innej rasy, religii i kultury, ale często bez żadnej kultury - prawdziwą dzicz afrykańską. A wiem co mówię, bo mieszkał w Australii, która przyjęła ich wiele tysięcy i wiem z mediów i z tego co sam widziałem (na mojej ulicy troje czarnych kryminalistów o 2 w nocy napadło na dom - nr 8, pobili brutalnie i okradli przebywające w nim 3 osoby) ile ci ludzie (oczywiście nie wszyscy, bo są także wśród nich porządni i pracowici ludzie) szkodzą Australii i społeczności australijskiej, ciągle uważając, że żyją w buszu i obowiązuje ich prawo dżungli czy dzikich ludów z buszu. Gwałty, kradzieże (napady na domy i kradzieże samochodów) i zwykły rozbój to ich jedyny zawód, a podatnicy muszą utrzymywać tych nierobów. Prof. Zdzisław Krasnodębski uważa, że przyjęty zaraz po objęciu władzy przez Tuska na rozkaz Berlina i Unii Europejskiej, ale z jego zadowoleniem "Pakt migracyjny to krok w kierunku ubezwłasnowolnienia Polski. To Komisja Europejska, a nie rząd RP będzie teraz decydowała o liczbie przyjmowanych przez nas imigrantów"(Do Rzeczy.pl 22.12.2023) o tym, kto w Polsce ma mieszkać. W Australii, pomimo tego, że jest otwarta na emigrantów, to rząd australijski ciągle decyduje, kogo i ile ludzi chce wpuścić do kraju każdego roku. Ma więc kontrolę nad tym, kto tu przyjeżdża. A Unia Europejska porządnych ludzi będzie kierować do Niemiec, Francji, Holandii czy Belgii, a najgorsze typy, bez dowodów osobistych i żadnych innych papierów, a więc często kryminalistów i terrorystów, analfabetów i ludzi bez żadnego zawodu, a na dokładkę zawodowych nierobów (których podatnik polski będzie musiał utrzymywać!), będzie kierowała do krajów Wschodniej Europy, przede wszystkim do Polski, jako największego kraju. Wkrótce Polacy (także zwolennicy Tuska i miłośnicy imigrantów) przekonają się jaka to "dobroć". A ja odpowiadam: cierp ciało jak ci się chciało (mieć Tuska za niekoronowanego króla Polski Augusta IV, kontynuatora najczarniejszych stronnic z historii Polski).

Każda władza ma swój początek i koniec. Upadł nawet w 1991 roku wydałoby się nieśmiertelny Związek Sowiecki, bo nikt na świecie tego się nie spodziewał, że nastąpi to aż tak szybko. Przyjdzie więc po raz drugi koniec plugawych i antypolskich rządów Donalda Tuska i jego posłusznych piesków tarzających się w łajnie.

Już Tusk ma duże problemy. 27 lutego br. odbył się w Warszawie wielki protest rolników z całego kraju. Protestowali przeciwko polityce rolnej Unii Europejskiej, którą Tusk popiera i importowi podłej jakości żywności z Ukrainy, która chce zniszczyć polskie rolnictwo. Na jednym z niesionych plakatów czytamy: "Donald matole. Twój rząd obalą "farmboye". Rozgoryczeni rolnicy wzywają Tuska! "Krzyknijmy razem: gdzie jest premier?!" (wPolityce 27.2.2024). - Premier uciekł w krzaki - do Pragi, a mógł tam polecieć Sikorski. Tusk tak jak każdy dyktator boi się gniewu ludu. Cios przyszedł także z nieoczekiwanej strony. Znana reżyserka filmowa także poza Polską Agnieszka Holland zdradziła, że jedną z głównych motywacji artystów, którzy głosowali na KO, była nadzieja na spełnienie przez Tuska obietnicy poprawy ich losu materialnego. Teraz w środowisku pozostało wzburzenie i rozczarowanie ("Agnieszka Holland zawiedziona rządem Tuska: Szalone rozczarowanie i przerażający brak transparentności" wPolityce 28.2.2024).

Bo chociaż ostatnie wybory parlamentarne w Polsce pokazały, że większość Polaków biorących w nich udział poparło antypolskie stronnictwo, to wierzę, że przyjdzie dzień, że chociaż nie wszystkim, ale wielu z nich otworzą się oczy na to co Tusk robi z Polską i z polskością, że to zaczyna także im szkodzić (np. polityka klimatyczna, trudności z posiadaniem samochodu spalinowego po 2035 roku, horrendalne ceny prądu, bandy i mafie złożone z imigrantów, których Tusk wpuścił do Polski) i państwu, w którym mieszkają. Będzie tego gniewu dosyć, aby obalić ten rząd, wdepnąć głęboko w ziemię i wysłać na śmietnik historii. Tam, gdzie jego polityków jest miejsce! Najnowszy sondaż CBOS pokazuje, że już teraz - zaledwie po dwóch miesiącach (!) sprawowania władzy przez Donalda Tuska, zaledwie 41 proc. respondentów zadeklarowało, że jest zwolennikami obecnego rządu, a odsetek niezadowolenia z faktu, że na jego czele stoi właśnie Tusk wynosi 47 proc. (wPolityce 26.2.2027). Nie jest to najlepsza wiadomość dla obecnego dyktatora Polski. Bo chociaż został wybrany w demokratycznych wyborach, po objęciu władzy 13 grudnia 2024 roku (to również data wprowadzenia stanu wojennego, czyli wypowiedzenia wojny narodowi polskiemu przez gen. Władysława Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 r.: jakie to wymowne!), natychmiast przystąpił do deptania polskiej Konstytucji i polskiego prawa.

"Mądrość" Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków

W Internecie przeczytałem "artykuł" pt. "Słynni Holendrzy i ich wpływ na dzieje Polski. Co zawdzięczamy przybyszom z oddalonego o wiele kilometrów kraju?", który jest tam od 31 sierpnia 2023 roku, a który puściła w świat polskapress.pl. Interesuję się historią Polaków za granicą i powiązaniach Polski i Polaków ze światem. Jestem autorem książek i bardzo wielu artykułów na ten temat. Jestem autorem także bardzo długiego artykułu o Polakach w Holandii i powiązaniach polsko-holenderskich do w przygotowywanej do druku mojej książki pt. "Polski świat". Wracając do powyższego "artykułu", to większego steku bzdur nie przeczytałem w całym swoim długim życiu. To stek głupich wypocin zapewne niezrównoważonej psychicznie osoby! Wierzyć się nie chce, że ten artykuł, raczej te wypociny, wyszły spod pióra kogoś z Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków. Kogoś chyba z kierownictwa, a może jakiegoś dziennikarza, który podjął się napisania dla nich tego tekstu (ale czyżby nikt nie sprawdził co on napisał?), a więc osoby po jakiś tam studiach. No bo na pewno nie spod pióra zatrudnionej tam sprzątaczki. Dlatego aż trudno mi uwierzyć w to, że ta osoba postanowiła popisać się w mediach swoją "mądrością". Przecież, jeśli ta osoba jest przy zdrowych zmysłach to musiała wiedzieć, że wypisuje totalne bzdury, jak np. tą, że: Holendrem był zasłużony astronom gdański Jan Heweliusz (był polskim Niemcem, lojalnym obywatelem Rzeczypospolitej; holenderska Wikipedia nie pisze, że był Holendrem), że "Kamienica Pod Gwiazdą w Warszawie to jeden z przykładów zachowanego budownictwa mieszczańskiego z wpływami holenderskimi"(takiej kamienicy w Warszawie nie ma), że "Wprowadzenie holenderskich technik melioracyjnych miało ogromny wpływ na rolnictwo, gospodarkę i infrastrukturę Polski w XVII wieku"(bardzo wielka przesada), że "Pomnik Mikołaja Kopernika w Toruniu: Pomnik wybitnego astronoma Mikołaja Kopernika, wykonany przez holenderskiego rzeźbiarza Berndta Notke"(BYŁ MALARZEM NIEMIECKIM żyjącym w XV w.), albo że "Grobowiec Bony Sforzy w katedrze wawelskiej: Rzeźby na grobowcu królowej Bony Sforzy zostały wykonane przez holenderskiego rzeźbiarza Santi Gucciego"(BYŁ WŁOCHEM). Itd. i itd.

Do Rzeczy 24.2.2024

Mazurek odczytał SMS-a na wizji. "Odwołuję spotkanie"

Poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Józefaciuk odwołał wizytę w Kanale Zero u Roberta Mazurka. Dziennikarz odczytał na wizji wiadomość SMS od polityka.

- Dostałem SMS-a. Przyszło - powiedział Mazurek podczas sobotniego programu "Mazurek&Stanowski. Następnie odczytał treść SMS-a od Marcina Józefaciuka, posła KO. "Szanowny panie redaktorze, czuję, że muszę zwolnić tempa. Robię podstawowe błędy i zaczynam gadać głupoty. Proszę mi wybaczyć, ale odwołuję nasze spotkanie. Liczę na zrozumienie, Marcin Józefaciuk" - napisał polityk.

- Myślisz, ze gadanie głupot wynikało z przesadnego tempa, że to właściwa diagnoza? - zakpił Krzysztof Stanowski. - Nie, nie, ty mnie nie wpuścisz... - powiedział Mazurek.

- W środę zamiast posła Józefaciuka będzie Michał Probierz - podsumował Stanowski.

"Litości, dramat". Kompromitacja posła Józefaciuka

Wybrany z łódzkiej listy KO poseł Marcin Józefaciuk to nauczyciel, był dyrektorem szkoły (a więc osoba po wyższych studiach pedagogicznych! - M.K.), a także gwiazdą jednego z programów stacji TVN. Jest niezwykle aktywny w mediach społecznościowych, chętnie komentując złośliwie wpisy polityków PiS. Lubi też chwalić się swoimi niecodziennymi hobby, m.in. konchowaniem uszu i opowiadać o licznych tatuażach.

Niechęć posła KO do publicznych występów może wynikać z niedawnej wpadki, którą zaliczył w Radiu Plus. - Sprawdzę, czy pan pracę domową odrobił. Niedawno podczas jednej z rozmów - pewnie pan poseł pamięta - nie potrafił wskazać, kto władzę wykonawczą w Polsce sprawuje. Domyślam się, że tę pracę domową pan odrobił i zajrzał do konstytucji RP - rozpoczął red. Jacek Prusinowski w Radia Plus.

- Tak... - odparł poseł. - Czyli kto sprawuje władzę wykonawczą panie pośle? - pytał dziennikarz.

- No oczywiście, że prezydent i Sejm - stwierdził Józefaciuk. Prowadzący nie krył zażenowania. - Litości, raz pan na tym wpadł i nawet nie dowiedział się, kto sprawuje władzę wykonawczą... - powiedział. - Jak najbardziej, jak najbardziej - tłumaczył się polityk.

- Prezydent i? - nie odpuszczał Prusinowski. - Sejm i Senat - wypalił Józefaciuk. - Pan nie ma władzy wykonawczej, naprawdę - powiedział dziennikarz. - Jezus, ustawodawczą, to tutaj wpadłem - odparł poseł. - Oj będzie śmiech - dodał gość Radia Plus.

- Litości. Kto w takim razie ma władzę wykonawczą? No dramat... Jak można, pan naprawdę nie zajrzał do konstytucji? Nagana się należy i jedynka. Rząd panie pośle, rząd - powiedział w końcu prowadzący.

- Rząd, rząd - potwierdził poseł KO. - Nie spodziewałem się - stwierdził zrezygnowany dziennikarz.

- Ja też się nie spodziewałem. Wstyd. Serdecznie jest mi wstyd. Przepraszam za to. Jedyne, co mogę powiedzieć, możemy umówić się na drugi termin - podsumował Marcin Józefaciuk

Marian Kałuski

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

10 Grudnia 1896 roku
Zmarł Alfred Nobel, wynalazca dynamitu (ur. 1833)


10 Grudnia 1945 roku
Urodził się Marek Grechuta, piosenkarz, kompozytor, założyciel zespołu "Anawa" (zm. 2006)


Zobacz więcej