Dodano: 01.03.20 - 13:05 | Dział: Kworum poetów

Poeta fortepianu (Grażyna Tatarska)





Fryderyk Chopin urodził się 22 lutego lub 1 marca 1810 r w Żelazowej Woli, dlatego przez tydzień obchodzimy urodziny naszego największego Polaka, Obywatela Świata. Dwukrotnie przeżyliśmy Rok Fryderyka Chopina, tj. w 1960r i 2010r z okazji 150-lecia oraz 200-lecia urodzin największego polskiego kompozytora, poety fortepianu. Obecnie świętujemy 210 rocznicę.

Melomani przeżywają tygodniowe misterium muzyki i poezji, Trwa festiwal koncertów urodzinowych Chopina.

Zapraszam Państwa do poczytania moich wierszy.




AKORDY

Przechodzień, przechodzień. A gdybyś przyszedł?
Byłam wtedy w Żelazowej Woli,
dzieci z wycieczki pobiegły do ławki
i machały nogami – klawisze dwa.
Scherzo w kuksańcach, wirowały łapki,
wtórował wiatr, w liściach gwizdał dramy.
O czym? Nie wiem.

Utrata, Utrata. A gdybyś poczuł?
Przy Dworku Szopena, wtedy, z rzeki
unosiły się toksyczne nutki,
a przy otwartym oknie Japończyk stał.
Płynął takt za taktem, chyba mazurki…
i roztańczyły się dziecięce głowy.
Po co? Kto wie?

Sonata, sonata. A gdybyś słyszał?
Dzieci hałasowały lecz coś z okien
wnikało w majowy pejzaż zwiewnie.
I stał się cud, znieruchomiały głowy,
dziecięce języki zmilkły. On im grał
na kwiatach osiadając muzycznie.
Kto, kto? Tak! On.

Muzyka, muzyka. A gdybyś wiedział?
Moje ręce zmywają w takt sonaty –
ręce czują, ja nie słyszę. Dawno temu
posągiem byłam, fortepian grał,
a smród z rzeki zataczał kręgi.
Japończyk zatykał nos,
a otwierał serce na muzykę.
Nie pytaj. Wiem.


LIŚCIE NA PE’RE-LECHAISE

Mieszkałam przez jedną jesień przy cmentarzu Pe’re-Lechaise.
Czasem szłam na grób Szopena zgrabić liście,
zwiędłe kwiaty wyrzucić, wciąż świeże leżały
na płycie kamienia.

Kiedyś usłyszałam śmiech i mowę niemiecką,
nikt do grobu nie dochodził, odwróciłam się,
Niemcy rzucili mi pieniądz.
Zagarnęłam go do liści
i wyniosłam na śmietnik.

Potem Japończyk przystanął na odległość grobu.
Odeszłam, niby wyrzucić zwiędły kwiat,
wracałam powoli. On cofał się jak rak,
w nokturnach, w sonatach,
w ukłonach.


GRAJĄCA ŁAWECZKA

Akord
Przed kościołem św. Krzyża z sercem Szopena
usiadłam na czarnym granicie,
zimnym – a upalny lipiec.

Szły nastolatki, jak z kalendarza, i dotknęły ławkę.
Podskoczyłam niczym klawisz
i opadłam na granit. Na akord.
Wybrzmiał śmiech ptasi z mego przerażenia.
- To ławka Szopena, nie do siadania!

Nie wstałam. Dźwięki fortepianu, ptactwem świergotu,
niosły mnie w las bukowy.
Musiała to być jesienna pora, słyszałam,
liście spadały pod nogi.
Piano, piano, piano.

Akord drugi
Od granitu do granitu idąc, na ławeczkach siadam
obok Kordegardy, obok św. Anny –
płynął żywioł dźwięków Szopena
znad Sekwany,
w tonacji d-dur.

Ktoś biegnie przez łąkę, szumią mazowieckie wierzby.
Tam, niezgrabione siano
a burza na horyzoncie… zaraz
w klawisze uderzy.
D-dur, d-dur, d-dur.


Grażyna Tatarska