Dodano: 10.02.19 - 13:57 | Dział: Głos Polonii

Zaślubiny z Australią





WszÄ™dzie miÄ™siste wÄ™szÄ… nosy, w powietrzu kÅ‚Ä™biÄ… siÄ™ donosy” - pisaÅ‚ poeta w niezapomnianym poemacie „Towarzysz Szmaciak”.

MusiaÅ‚y wspierać go proroctwa, bo skoro obóz zdrady i zaprzaÅ„stwa wypowiedziaÅ‚ wojnÄ™ nienawiÅ›ci, to i nosy i donosy muszÄ… nie tylko siÄ™ pojawić, ale i nasilić. To zresztÄ… tradycja, bo obóz zdrady i zaprzaÅ„stwa, reprezentowany oczywiÅ›cie przez antenatów rozmaitych dzisiejszych bojowników z nienawiÅ›ciÄ…, zawsze posÅ‚ugiwaÅ‚ siÄ™ donosami. W ten sposób, rÄ™kami gestapo („Szanowny Panie Gestapo!”) likwidowano AK-wców, żeby zrobić miejsce dla nowej elity, a jak już nowa elita zajęła miejsca, to gwoli utrzymywania szerokich mas w stanie permanentnej mobilizacji, co i rusz wywoÅ‚ywaÅ‚a jakieÅ› wojny. A to z ziemniaczanÄ… stonkÄ…, co to Amerykanie zrzucali jÄ… na spadochronach z samolotów na kartofliska spółdzielni produkcyjnych i PGR-ów, a to „z sówkÄ… chojnówkÄ…” , „żukiem polnym” i innymi wrogami ludu pracujÄ…cego miast i wsi, ukrywajÄ…cymi siÄ™ pod postaciami owadów i niewielkich ssaków – a to z „kuÅ‚akami”, co to, niczym zmora, dusili „biedniaków” i „Å›redniaków”, aż wÅ‚adza ludowa zdjęła im z nóg kajdany razem z butami – i tak dalej i tak dalej. Tych wszystkich zwyciÄ™stw nie byÅ‚yby w stanie opisać nie tylko „usta stu Homerów” , ani pióra „paryskich dzienników” - chyba, żeby rolÄ™ Ksenofontów najnowszej wojny z nienawiÅ›ciÄ… przejęła resortowa „Stokrotka”, czy pani red. Justyna Pochanke. Ale incipiam.

Na lotnisku w Abu Dhabi, gdzie oczekiwaliÅ›my na samolot do Melbourne, ze zdumieniem usÅ‚yszaÅ‚em swoje nazwisko z lotniskowego megafonu. PodszedÅ‚em tedy do biurka urzÄ™dników, ale żaden z nich niczego nie wiedziaÅ‚ – aż wreszcie wÅ›ród pasażerów znalazÅ‚ mnie funkcjonariusz. OkazaÅ‚o siÄ™, że to tylko postillon d’amour, który telefonicznie Å‚Ä…czyÅ‚ mnie z ukrytym w czeluÅ›ciach lotniska australijskim oficerem imigracyjnym. ZadawaÅ‚ mi on rozmaite pytania, a gdzie, a co, a po co, a dlaczego, a jak – i tak dalej – a tymczasem godzina odlotu samolotu zbliżaÅ‚a siÄ™ nieubÅ‚aganie, niczym ostateczna klÄ™ska znienawidzonej nienawiÅ›ci. Tedy za poÅ›rednictwem owego funkcjonariusza pozwoliÅ‚ nam wsiąść do samolotu, zapowiadajÄ…c, że na lotnisku w Melbourne zajmie siÄ™ mnÄ… inny funkcjonariusz, który albo jednym ruchem rÄ™ki da mi z AustraliÄ… zaÅ›lubiny, albo nie da i ciupasem odeÅ›le do Warszawy.

Można siÄ™ domyÅ›lić, że w tej sytuacji 13-godzinny lot z Abu Dhabi do Melbourne minÄ…Å‚, jak z bicza strzeliÅ‚, dowodzÄ…c w ten sposób, że cytowane przez Aleksandra Sołżenicyna powiedzenie, iż „z wÅ‚adzÄ… radzieckÄ… nie bÄ™dziesz siÄ™ nudziÅ‚”, ma zastosowanie nie tylko do wÅ‚adzy radzieckiej. I rzeczywiÅ›cie – na lotnisku w Melbourne zajęła siÄ™ mnÄ… PrzemiÅ‚a Pani, która zaprowadziÅ‚a mnie do ustronnego pomieszczenia i poinformowaÅ‚a, że wcale nie jestem aresztowany, jak mi siÄ™ zdawaÅ‚o, a tylko pragnie przeprowadzić ze mnÄ… rozmowÄ™. Kiedy przez telefon poÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™ szczęśliwie z francuskim tÅ‚umaczem, poprosiÅ‚em go, by zapytaÅ‚ o co chodzi i czemu zawdziÄ™czam to wyróżnienie. UczyniÅ‚ to – ale PrzemiÅ‚a Pani nie odpowiedziaÅ‚a, tylko zaczęła zadawać mi pytania, po co wÅ‚aÅ›ciwie przyjechaÅ‚em do Australii. WyjaÅ›niÅ‚em, że w podwójnym celu; po pierwsze, spotkać siÄ™ z przyjaciółmi oraz obejrzeć sobie to i owo, a po drugie – żeby wygÅ‚osić cykl prelekcji w polskich klubach, rozsianych po różnych tutejszych miejscowoÅ›ciach. WyjaÅ›niÅ‚em też, że zaprosiÅ‚o mnie polonijne stowarzyszenie Nasza Polonia, które nie tylko opÅ‚aciÅ‚o nam przeloty, ale też zapewni utrzymanie w Australii. Bo już w Abu Dhabi mój anonimowy rozmówca dowiadywaÅ‚ siÄ™, ile mam pieniÄ™dzy przy sobie i na koncie.
PrzemiÅ‚a Pani zapytaÅ‚a, dlaczego stowarzyszenie podjęło siÄ™ opÅ‚acenia przelotów również mojej żonie. OdpowiedziaÅ‚em, że dlatego, bo „sÄ… grzeczni”. WyjaÅ›nienie to zostaÅ‚o przyjÄ™te ze zrozumieniem, ale nie byÅ‚ to bynajmniej koniec „wywiadu” , bo po części organizacyjnej nastÄ…piÅ‚a część merytoryczna. OdpowiadajÄ…c na pytanie, o czym bÄ™dÄ… te prelekcje wyjaÅ›niÅ‚em, że o sytuacji politycznej w Polsce w roku wyborczym oraz o jej miÄ™dzynarodowych uwarunkowaniach. Wtedy PrzemiÅ‚a Pani zapytaÅ‚a, czy moje wypowiedzi nie bÄ™dÄ… aby „kontrowersyjne” . OdparÅ‚em, że może bÄ™dÄ…, bo to nie zależy ode mnie, ale od tego, kto mnie sÅ‚ucha. Ta sama wypowiedź przez jednych bÄ™dzie uważana za oczywistÄ…, a przez innych – za „kontrowersyjnÄ…” - cokolwiek miaÅ‚oby to znaczyć.

Potem zaproponowaÅ‚a, bym jej to opowiedziaÅ‚ – ale wyjaÅ›niÅ‚em, że taka prelekcja trwa co najmniej półtorej godziny, wiÄ™c przyjęła to do wiadomoÅ›ci i po zanotowaniu moich odpowiedzi wyszÅ‚a do sÄ…siedniego pomieszczenia, w którym musiaÅ‚ przebywać KtoÅ› Ważniejszy. Oczekiwanie na jej powrót trwaÅ‚o dość dÅ‚ugo, ale nawet i w takiej sytuacji można liczyć na rozrywkÄ™, bo oto grupa funkcjonariuszy tamtejsze Straży Granicznej wÅ‚aÅ›nie wprowadziÅ‚a na korytarz, a potem do innego pokoju jegomoÅ›cia z kajdanami na rÄ™kach i nogach. Na ten widok zrozumiaÅ‚em, że jestem szczęściarzem, nawet, a może nawet zwÅ‚aszcza, gdybyÅ›my zostali deportowani. Nigdy bowiem nie jest tak dobrze, by nie mogÅ‚o być jeszcze lepiej, jako że lepsze jest wrogiem dobrego.

Po dÅ‚ugim oczekiwaniu PrzemiÅ‚a Pani pojawiÅ‚a siÄ™ z nowÄ… seriÄ… pytaÅ„, przekÅ‚adanych z francuskiego na angielski już przez innego tÅ‚umacza, bo pierwszy byÅ‚ mężczyznÄ…, a teraz PrzemiÅ‚a Pani dodzwoniÅ‚a siÄ™ do kobiety. Wspominam o tej podmiance, bo pierwsze pytanie z nowej serii dotyczyÅ‚o mego stosunku do aborcji – czy jestem za, czy może przeciw. OdparÅ‚em, że jestem przeciw, a wtedy PrzemiÅ‚a Pani zapytaÅ‚a – dlaczego. WyjaÅ›niÅ‚em, że uważam, iż nie powinno siÄ™ mordować ani ludzi bardzo maÅ‚ych, ani ludzi dużych. Potem poprosiÅ‚a o informacjÄ™, jak ta sprawa wyglÄ…da w Polsce, tedy wyjaÅ›niÅ‚em, że pod pewnymi warunkami aborcja jest legalna, ale w innych warunkach – nie. Na koniec przestrzegÅ‚a mnie, bym nie mówiÅ‚ źle o „mniejszoÅ›ciach” - już bez precyzowania, o jakie mniejszoÅ›ci chodzi, wiÄ™c być może – o wszystkie. PomyÅ›laÅ‚em sobie, że to ciężkie zadanie, zwÅ‚aszcza gdyby siÄ™ okazaÅ‚o, że na przykÅ‚ad zÅ‚odzieje, bandyci czy idioci sÄ… jednak w mniejszoÅ›ci – no ale skoro taki jest rozkaz, to trudno. Na tym procedura siÄ™ skoÅ„czyÅ‚a i PrzemiÅ‚a Pani jednym ruchem rÄ™ki daÅ‚a mi z AustraliÄ… zaÅ›lubiny, przybijajÄ…c pieczÄ…tkÄ™ na druczku, który wypeÅ‚niliÅ›my jeszcze w samolocie.

OpisujÄ™ ten przypadek nie dla jakiegoÅ› samochwalstwa, w myÅ›l wskazówki Poety: „Niechaj tam inni ksiÄ™gi piszÄ… i nawet niechaj im sÅ‚awa dźwiÄ™czy jak wieża studzwonna. Ja ksiÄ…g pisać nie umiem, a nie dbam o sÅ‚awÄ™” - no bo i po co dbać, skoro w naszym nieszczęśliwym kraju sÅ‚awa, podobnie jak za komuny „woÅ‚-ciel z koÅ›ciÄ…” przyznawana jest wedÅ‚ug rozdzielnika? Zatem nie dla sÅ‚awy, bo wiadomo, że sÅ‚awa, zwÅ‚aszcza wielka, „to żart” , a „książę bÅ‚azna jest wart” - tylko gwoli pokazania, że nieubÅ‚agana wojna z nienawiÅ›ciÄ… przekracza granice paÅ„stw i nie ma takiego miejsca na Å›wiecie, w którym nienawistnik mógÅ‚by siÄ™ schronić. „WszÄ™dzie miÄ™siste wÄ™szÄ… nosy, w powietrzu kÅ‚Ä™biÄ… siÄ™ donosy” - nawet na drugiej półkuli, o której jeszcze caÅ‚kiem niedawno myÅ›lano, że tam ludzie chodzÄ… do góry nogami. Może kiedyÅ› tak i byÅ‚o, ale teraz chyba wszyscy zostali już postawieni do pionu.

Stanisław Michalkiewicz
(Tekst ukazaÅ‚ siÄ™ w Tyg. „Najwyższy Czas”)