Dodano: 08.02.19 - 16:00 | Dział: Godne uwagi

„Czyja jest Polska…”


UmarÅ‚ Jan Olszewski, polski patriota, socjalista-niepodlegÅ‚oÅ›ciowiec, pierwszy premier III Rzeczypospolitej. Obalenie, jego rzÄ…dów przez obroÅ„ców ukÅ‚adu z wÅ‚aÅ›cicielami PRL, jakie dokonaÅ‚o siÄ™ 4 czerwca 1992 roku, byÅ‚o dla mojego pokolenia czwartym wielkim doÅ›wiadczeniem formacyjnym. Po natchnieniu, jaki przyniosÅ‚a wybór Jana PawÅ‚a II, a potem jego pielgrzymka w czerwcu 1979 roku – przyszÅ‚o zÅ‚amanie nadziei SolidarnoÅ›ci przez stan wojenny. Po nadziei, jakie przynosiÅ‚ wynik gÅ‚osowania 4 czerwca 1989 roku – przyszedÅ‚ wybór twórcy stanu wojennego na prezydenta – przez formalnych reprezentantów dziedzictwa SolidarnoÅ›ci. A potem przyszÅ‚o gÅ‚osowanie przerażonych perspektywÄ… lustracji „Bolka”, Tuska, NiesioÅ‚owskiego: wÅ‚aÅ›nie 4 czerwca 1992. I zobaczyliÅ›my wtedy, tak jak to powiedziaÅ‚ tamtej nocy premier Olszewski: czyja jest Polska. Pod czyjÄ… „serdecznÄ… kontrolÄ…” siÄ™ znajduje.

Przypominam te doÅ›wiadczenia, by nie dać zakÅ‚amać wspomnienia o wielkim polskim patriocie, dziedzicu Okrzei i PiÅ‚sudskiego. On byÅ‚ znakiem sprzeciwu wobec domowej haÅ„by „transformacji” PRL.

Za zablokowanie umowy, jaką prezydent Wałęsa chciał zawrzeć wiosną 1992 roku z Moskwą, kosztem polskiej suwerenności i za próbę lustracji zapłacił błyskawicznym odsunięciem od władzy przez koalicję strachu: strachu przed prawdą i strachu przed niepodległością. To trzeba dzisiaj przypomnieć.
Ponieważ Å›mierć premiera Olszewskiego zbiegÅ‚a siÄ™ z triumfalnie przypominanÄ… 30 rocznicÄ… rozpoczÄ™cia obrad okrÄ…gÅ‚ego stoÅ‚u i próbÄ… ponownej deifikacji tego mebla (oraz jego politycznych stolarzy), pozwolÄ™ sobie przypomnieć dotyczÄ…cy tej wÅ‚aÅ›nie kwestii fragment jednej z rozmów, jakÄ… miaÅ‚em zaszczyt przeprowadzić z Janem Olszewskim w 1996 roku (opublikowana zostaÅ‚a wówczas pod tytuÅ‚em WyjÅ›cie z szarej strefy w „Arcanach”; dziÅ› można ja przeczytać w caÅ‚oÅ›ci w tomie Filary NiepodlegÅ‚oÅ›ci).

Oto odpowiedź Premiera na pytanie o ocenę okrągłego stołu:

Moje wÄ…tpliwoÅ›ci zaczęły siÄ™ dużo wczeÅ›niej. Widzi Pan, od samego poczÄ…tku uczestniczyÅ‚em w imprezie, która najpierw tak siÄ™ jeszcze nie nazywaÅ‚a, ale która na zasadzie naszego odpowiednika wobec tworzonej przy Jaruzelskim Rady Konsultacyjnej przybraÅ‚a formÄ™ Komitetu Obywatelskiego przy Lechu WaÅ‚Ä™sie. Różnice miÄ™dzy mnÄ… a wiÄ™kszoÅ›ciÄ… uczestników prac tego gremium zaczęły siÄ™ rysować gdzieÅ› w roku 1986, kiedy na fali pieriestrojki, tego, co siÄ™ dziaÅ‚o w Rosji, zaczęły siÄ™ wyraźne tendencje, by i u nas szukać jakichÅ› kompromisowych rozwiÄ…zaÅ„, wejÅ›cia w jakieÅ› porozumienie z wÅ‚adzami. Ja wyrażaÅ‚em wtedy przekonanie, że nie należy siÄ™ do tego spieszyć, że coÅ› siÄ™ tutaj zaczęło naprawdÄ™ ważnego, w Rosji uruchomiony zostaÅ‚ poczÄ…tek jakiegoÅ› ważnego procesu – wraz z pieriestrojkÄ…, wraz z gÅ‚asnostiÄ…. UważaÅ‚em, że trzeba poczekać, aż siÄ™ ten proces bardziej wyklaruje w swoich intencjach i celach, że za wczeÅ›nie w to wchodzić. W tym duchu wystÄ™powaÅ‚em na posiedzeniu Komitetu, apelowaÅ‚em do Lecha WaÅ‚Ä™sy. Ten sceptycyzm zachowaÅ‚em do samego koÅ„ca, do pojawienia siÄ™ idei OkrÄ…gÅ‚ego StoÅ‚u. Nie uważaÅ‚em samej tej idei za zÅ‚Ä…, uważaÅ‚em tylko, że czas pracuje dla nas, my siÄ™ spieszyć nie potrzebujemy, tamci siÄ™ spieszÄ…. I to byÅ‚ główny powód, dla którego odmówiÅ‚em propozycji, by objąć kierownictwo grupy, która miaÅ‚a z naszej strony omawiać przy OkrÄ…gÅ‚ym Stole sprawy wymiaru sprawiedliwoÅ›ci itp. – tzw. podstolika prawnego. Natomiast, kiedy profesor Adam Strzembosz to objÄ…Å‚, uznaÅ‚em, że nie mogÄ™ nie udzielić jego grupie pomocy w zakresie mojej wiedzy czy doÅ›wiadczenia, w charakterze eksperta. W ten sposób mogÅ‚em przynajmniej na takim roboczym puÅ‚apie obserwować, jak przebiegaÅ‚a caÅ‚a ta procedura.

MuszÄ™ powiedzieć, że ten przebieg nastroiÅ‚ mnie jeszcze bardziej sceptycznie do caÅ‚ej sprawy. ZobaczyÅ‚em, że nagÅ‚oÅ›nienie tego, danie temu oprawy propagandowej do czegoÅ› zmierza. ZobaczyÅ‚em, że to nie jest wcale tak, że toczy siÄ™ tutaj ostra walka, by wyrwać im jakieÅ› ustÄ™pstwa, że oni siÄ™ broniÄ…, że my walczymy o jak najwiÄ™cej, oni o to, by dać jak najmniej. ZobaczyÅ‚em zamÄ™t, zobaczyÅ‚em, że my wchodzimy w coÅ›, w co nas siÄ™ wprowadza, ale nie wiemy w gruncie rzeczy, w co. SÄ…dziÅ‚em wówczas, że to jest sytuacja caÅ‚ej naszej ekipy przy Stole, że caÅ‚a nasza strona podobnie jak ja nie orientuje siÄ™ do koÅ„ca, w jakÄ… grÄ™ jesteÅ›my wciÄ…gani. zastanawiajÄ…cÄ… rzeczÄ… byÅ‚o, jak przy OkrÄ…gÅ‚ym Stole odnawiaÅ‚y siÄ™ bliskie stosunki, odżywaÅ‚o ponad stoÅ‚em dawne koleżeÅ„stwo zetempowskiego pokolenia, tych ludzi, którzy kiedyÅ› siÄ™ podzielili; wydawaÅ‚o siÄ™, że sÄ… Å›miertelnie skłóceni, a teraz okazywaÅ‚o siÄ™, że to sÄ… koledzy. Nagle odnaleźli siÄ™ koledzy z dawnych lat, odżyÅ‚y wspomnienia z lat mÅ‚odoÅ›ci, wspólne doÅ›wiadczenia z obozów wakacyjnych, wspólne dziewczyny itd. StopieÅ„ zrozumienia i współżycia wzrastaÅ‚ szybko, pogÅ‚Ä™biaÅ‚a siÄ™ dobra komitywa. To byÅ‚ dla mnie nastÄ™pny sygnaÅ‚ alarmowy, że coÅ› tu jest niedobrze. Rozmowy przy Stole nie byÅ‚y wcale takie ostre, obie strony staraÅ‚y siÄ™ sobie wychodzić naprzeciw. Na to natomiast nakÅ‚adaÅ‚a siÄ™ ta niesÅ‚ychanie nachalna oprawa propagandowa, która staraÅ‚a siÄ™ przekazać odbiorcy przy telewizorze obraz ludzi, którzy spierajÄ… siÄ™ gwaÅ‚townie ze sobÄ…, ostro polemizujÄ… – przed tymi kamerami o wiele bardziej niż w rzeczywistoÅ›ci, przy stoliku. CoÅ› byÅ‚o w tym faÅ‚szywego, nieautentycznego. Nie można byÅ‚o nie mieć wÄ…tpliwoÅ›ci.

Kiedy obrady OkrÄ…gÅ‚ego StoÅ‚u zostaÅ‚y ostatecznie przeÅ‚ożone na propozycjÄ™ „niekonfrontacyjnych” wyborów, jeszcze okazaÅ‚o siÄ™, że w tych wyborach nawet w owym wÄ…skim zakresie, w jakim spoÅ‚eczeÅ„stwo zostaÅ‚o dopuszczone, żeby wyrazić swojÄ… wolnÄ… wolÄ™, nie zostawiamy mu jednak żadnej swobody, tylko idziemy jako blok i żądamy od ludzi poparcia bez warunków i bez pytaÅ„: macie nas poprzeć, bo my jesteÅ›my waszymi reprezentantami z racji tego, że dopuszczono nas do stolika… UznaÅ‚em, że tego jest już trochÄ™ za wiele. To jest coÅ›, w czym po prostu nie można wziąć udziaÅ‚u. Wielu ludzi mówiÅ‚o mi wtedy: nie bÄ…dź idiotÄ…, jeżeli teraz odmówisz udziaÅ‚u w tych wyborach, to nie bÄ™dziesz miaÅ‚ żadnego wpÅ‚ywu na rzeczywistość. To byÅ‚ taki argument, który przypomniaÅ‚ mi rok 1956. W czasie odwilży po okresie stalinowskim wielu ludziom, nawet z opozycji, proponowano, żeby wstÄ…pili do partii, bo przecież idzie nowy czas i ci, którzy zostanÄ… z boku, nie bÄ™dÄ… mieli wpÅ‚ywu na rzeczywistość, bo można jÄ… zmieniać tylko od Å›rodka… Nie miaÅ‚em wÄ…tpliwoÅ›ci ani wtedy, ani w 1989 roku.


WiedziaÅ‚em, że proponuje nam siÄ™ udziaÅ‚ w naprawianiu czegoÅ›, czego naprawić siÄ™ nie da. UważaÅ‚em też, że do zmiany caÅ‚ego ukÅ‚adu można siÄ™ przyczynić, oddziaÅ‚ujÄ…c naÅ„ z zewnÄ…trz, a nie koniecznie w nim uczestniczÄ…c. OkazaÅ‚o siÄ™, że od Å›rodka na pewno nie można go zmienić, ale tylko konserwować…

autor: prof. Andrzej Nowak
Historyk, publicysta, sowietolog, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierownik pracowni Dziejów Rosji i ZSRR w Instytucie Historii PAN.
wPolityce