Dodano: 30.12.18 - 15:18 | Dział: Prosto z mostu

NadchodzÄ… nowe czasy


„Byli inni przede mnÄ…, przyjdÄ… inni po mnie, bo życie wiekuiste, a Å›mierć pÅ‚onna” - pisaÅ‚ Konstanty Ildefons GaÅ‚czyÅ„ski. Tedy u progu Nowego Roku warto zastanowić siÄ™ nad przemijaniem, zwÅ‚aszcza, że zacytowany fragment wiersza wydaje siÄ™ nadmiernie optymistyczny. Autor daje w nim wyraz pewnoÅ›ci, że „przyjdÄ… inni po mnie” - a to wÅ‚aÅ›nie wcale nie jest takie pewne. Podczas szczytu klimatycznego w Katowicach okazaÅ‚o siÄ™, że ludzie sÄ… gatunkiem zagrożonym, a pan red. Szymon HoÅ‚ownia, co to z niejednego komina wygartywaÅ‚, ogÅ‚osiÅ‚ nawet, że ostateczna katastrofa nastÄ…pi już za 20 lat. W tej sytuacji oczekiwanie, że „przyjdÄ… inni po mnie”, bo „życie wiekuiste”, nie wydaje siÄ™ już takie uzasadnione.

OczywiÅ›cie Å›wiat, a zwÅ‚aszcza – UmiÅ‚owani Przywódcy – nie zamierzajÄ… biernie na tÄ™ katastrofÄ™ i zagÅ‚adÄ™ gatunku ludzkiego oczekiwać. Przeciwnie – zÅ‚oÅ›liwi powiadajÄ… nawet, że ulegli pokusie aktywizmu, który ojciec Innocenty Maria BocheÅ„ski zaliczyÅ‚ do „zabobonów” , w swojej książce „100 zabobonów” . Definiuje on aktywizm jako przekonanie, że wartość ma jedynie dążenie do celu i to ono nadaje sens ludzkiemu życiu. To przekonanie podziela chyba bardzo wielu filozofów, którzy – jak przenikliwie zauważyÅ‚ zmarÅ‚y niestety prof. BogusÅ‚aw Wolniewicz – ideowÄ… bezpÅ‚odność współczesnej filozofii pokrywajÄ… „organizacyjnÄ… krzÄ…taninÄ…”. Nie tylko zresztÄ… oni; rzÄ…d „dobrej zmiany” do niedawna rozhuÅ›tywaÅ‚ emocjonalnie znacznÄ… część spoÅ‚eczeÅ„stwa, jak nie w jednÄ…, to w drugÄ… stronÄ™, „dążeniem do prawdy” co do przyczyn katastrofy smoleÅ„skiej, a kiedy to paliwo zaczęło siÄ™ wypalać, proklamowaÅ‚ nowy cel w postaci „dążenia” do uzyskania od Niemiec reparacji wojennych. WÅ‚aÅ›nie niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas oÅ›wiadczyÅ‚, że sprawa reparacji jest „zamkniÄ™ta”, wiÄ™c „dążyć” można bÄ™dzie co najmniej 10 lat, a może nawet dÅ‚użej, aż kolejny rzÄ…d wymyÅ›li jakieÅ› nowe makagigi.

Ludzkość walczy z klimatem
Tymczasem okazaÅ‚o siÄ™, że najwiÄ™kszym zagrożeniem dla ludzkoÅ›ci i przyczynÄ… nadchodzÄ…cej katastrofy jest klimat. Co prawda byÅ‚ on zawsze, ale rzecz w tym, że ostatnio siÄ™ zbisurmaniÅ‚. OdkryÅ‚ to byÅ‚y wiceprezydent Sanów Zjednoczonych Al Gore i nawet dostaÅ‚ za to nagrodÄ™ Nobla. ChodziÅ‚o mu o to, że klimat siÄ™ ociepla i to w dodatku w skali globalnej. A ociepla siÄ™, ponieważ ludzkość emituje coraz wiÄ™cej gazów cieplarnianych, ze zÅ‚owrogim dwutlenkiem wÄ™gla na czele. JeÅ›li tedy chcemy, by klimat przestaÅ‚ siÄ™ ocieplać, ludzkość musi ograniczyć emisjÄ™ gazów cieplarnianych i w ten sposób odsunie od siebie widmo katastrofy. Skoro takie rzeczy opowiada wiceprezydent USA, a w dodatku – laureat nagrody Nobla, to mnóstwo ludzi, zwÅ‚aszcza mÅ‚odych („A mÅ‚ody? GÅ‚upie to, pÅ‚oche...” - pisaÅ‚ Tadeusz Boy-Å»eleÅ„ski) w to uwierzyÅ‚o. Wbrew bowiem pozorom, wiÄ™kszość ludzi, to poczciwcy, którzy wierzÄ… nie tylko politykom, ale nawet temu, co pokazujÄ… w telewizji. Tak siÄ™ jednak zÅ‚ożyÅ‚o, że tuż po proklamowaniu „globalnego ocieplenia” w Ameryce jedna po drugiej nastaÅ‚y bardzo ciężkie zimy. W tej sytuacji opowiadanie o „globalnym ociepleniu” staÅ‚o siÄ™ nieco ryzykowne, mimo zapewnieÅ„ niektórych naukowców, że jeÅ›li nawet jest zimno, to dlatego, że w gruncie rzeczy jest ciepÅ‚o. Bardzo wielu naukowców bowiem gotowych jest skapitalizować swoje naukowe tytuÅ‚y poprzez gÅ‚oszenie prawd, na których zatwierdzenie dajÄ… tzw. „granty” - w dawnej Polsce zwane „jurgieltem” . Sprzyja temu tzw. postmodernizm, którego przedstawiciele gÅ‚oszÄ…, że prawdy w ogóle nie ma, a skoro tak, to wszystko jedno, co siÄ™ za pieniÄ…dze potwierdza swoim naukowym tytuÅ‚em. Co prawda w takiej sytuacji prawdziwe musi być przynajmniej zdanie, że prawdy nie ma – a skoro ono prawdziwe, to znaczy, że prawda jednak jest – ale nie wymagajmy zbyt wiele od filozofów, którzy – jak zauważyÅ‚ prof. Wolniewicz – i tak dalej. Kiedy jednak gÅ‚oszenie poglÄ…du, że klimat siÄ™ ociepla staÅ‚o siÄ™ ryzykowne, co groziÅ‚o nawet obciÄ™ciem „grantów” („Poeci bÄ™dÄ… wyli, że księżyc jest jak kula. Darmo – nikt od tej chwili za „kulÄ™” nie wybula!” - pisaÅ‚ poeta), wtedy modni naukowcy i agitatorzy inaczej, to znaczy – ostrożniej rozÅ‚ożyli akcenty. Walczyć oczywiÅ›cie trzeba, ale już nie z „globalnym ociepleniem”, tylko ze „zmianami klimatycznymi”. To wydawaÅ‚o siÄ™ bezpieczne, bo klimat, jak wiadomo, nieustannie siÄ™ zmienia, wiÄ™c tak czy owak, można bÄ™dzie z tymi zmianami walczyć, to znaczy – inkasować granty i kolekcjonować zaszczyty. Krótko mówiÄ…c – ludzkość zaczęła walczyć z klimatem. W tej sytuacji klimat nie miaÅ‚ innego wyjÅ›cia, jak podjąć walkÄ™ z ludzkoÅ›ciÄ…, no i widzimy, że siÄ™ nie poddaje, o czym Å›wiadczÄ… powtarzajÄ…ce siÄ™ kataklizmy w rodzaju huraganów, powodzi, czy susz. Jednak walki z globalnym ociepleniem tak caÅ‚kiem nie zaniechano, bo starsi, mÄ…drzejsi i przedsiÄ™biorczy zwÄ…chali w tym caÅ‚ym ociepleniu możliwość wyciÅ›niÄ™cia szmalu. Jak bowiem powiada poeta - „Z wszystkiego można szmal wydostać, tak jak za okupacji z Å»yda”. Skoro tedy na poprzednim etapie ustalono, ze przyczynÄ… „zmian klimatycznych” jest emisja gazów cieplarnianych ze zÅ‚owrogim dwutlenkiem wÄ™gla na czele, to potrzeba aktywizmu natchnęła biurokratów kierujÄ…cych paÅ„stwami do ustanowienia limitów emisji tego gazu. Zgodnie z tÄ… koncepcjÄ…, każdemu paÅ„stwu przyznano okreÅ›lony limit, a jakby które chciaÅ‚o wyemitować tego gazu wiÄ™cej, to musi wykupić sobie dodatkowy limit od innego paÅ„stwa. W ten oto sposób biurokratyczne pragnienie poddania kontroli coraz to nowych dziedzin, wyszÅ‚o naprzeciw pragnieniu wyciÅ›niÄ™cia szmalu – tym razem z powietrza. RozwinÄ…Å‚ siÄ™ bowiem handel limitami, a ten, jak wiadomo, wymaga obrotnych poÅ›redników – a któż lepiej nadaje siÄ™ do tej roli, jak nie starsi i mÄ…drzejsi? Toteż zabezpieczyli oni ten interes również na odcinku medialnym. Media, zwÅ‚aszcza te postÄ™powe, z upodobaniem „bijÄ… na alarm”, co wÅ›ród mikrocefali umacnia przekonanie o grozie globalnego ocieplenia, o zabójczym wpÅ‚ywie smogu (niedawno pan RafaÅ‚ Betlejewski, ten co malowaÅ‚ na murach „tÄ™skniÄ™ za tobÄ… Å»ydzie!” policzyÅ‚, że liczba ofiar smogu wynosi co najmniej 40 tysiÄ™cy), wiÄ™c trzeba przestać palić wÄ™glem i drewnem, tylko przejść na gaz, co wymaga zainstalowania specjalnych piecyków, no i zakupu jedynie sÅ‚usznego gazu amerykaÅ„skiego. Bo jeÅ›li kupuje siÄ™ zÅ‚owrogi gaz z Rosji, to nie ma dywersyfikacji, a jeÅ›li kupuje siÄ™ przyjazny Å›rodowisku gaz amerykaÅ„ski – to jest. A – jak to pisaÅ‚ Jerzy Orwell w „Folwarku zwierzÄ™cym” - „cztery nogi dobre, dwie nogi zÅ‚e” - co można z powodzeniem odnieść i do gazu. Tedy oprócz piecyków trzeba też nosić maseczki („Kim jesteÅ› urocza maseczko? KrÄ™conÄ… na masce masz trÄ…bÄ™., Podrzucasz balonik, sztynkbombÄ™ I cuchniesz siarczyÅ›cie, maÅ‚peczko.”) i jeździć po Å›wiecie rowerami, a w ostatecznoÅ›ci – elektrycznymi samochodzikami, w które, w ramach przychylania nam nieba, zamierza zaopatrzyć nas pan premier Morawiecki.

Wiekuista cisza
tych nieskoÅ„czonych przestrzeni przeraża mnie – napisaÅ‚ BÅ‚ażej Pascal, wpatrujÄ…c siÄ™ w nocne niebo. Bo niezależnie od tego, co gÅ‚oszÄ… rozmaici utytuÅ‚owani filuci, warto postawić pytanie – jak wÅ‚aÅ›ciwie jest, z tym caÅ‚ym klimatem: ociepla siÄ™, czy nie? Może siÄ™ i ociepla, bo przecież w historii Ziemi bywaÅ‚y okresy ocieplenia i okresy ochÅ‚odzenia. Kiedy byÅ‚em kilka lat temu w muzeum dinozaurów w Kanadzie, mojÄ… uwagÄ™ przykuÅ‚y modele Ziemi w różnych epokach geologicznych. Na przykÅ‚ad w ordowiku i sylurze lÄ…dów na Ziemi byÅ‚o stosunkowo maÅ‚o, nie tylko w porównaniu ze stanem obecnym, a poziom mórz w epoce kredy byÅ‚ o 200 metrów wyższy od obecnego. Nawet na biegunach Å›rednia temperatura wynosiÅ‚a wtedy 4 stopnie powyżej zera, a wiÄ™c nie byÅ‚o tam żadnych czap lodowych. Dopiero później bardzo ciepÅ‚y klimat siÄ™ ochÅ‚odziÅ‚; znaczna część wód zostaÅ‚a uwiÄ™ziona w lodowych czapach biegunowych (na Antarktydzie lodowiec ma 3 km gruboÅ›ci) oraz w wiecznych Å›niegach i dowowcach w górach, dziÄ™ki czemu poziom mórz opadÅ‚ i wyÅ‚oniÅ‚o siÄ™ wiÄ™cej lÄ…dów. Dlaczego klimat na Ziemi tak siÄ™ zmieniaÅ‚, chociaż nie byÅ‚o wtedy żadnego przemysÅ‚u, a nawet ludzi, którzy by planetÄ™ zanieczyszczali zÅ‚owrogimi gazami i innymi produktami przemiany materii?

Na trop odpowiedzi naprowadza nas spostrzeżenie niektórych naukowców, że okresy tzw. wielkiego wymierania na Ziemi prawie dokÅ‚adnie pokrywajÄ… siÄ™ z przechodzeniem UkÅ‚adu SÅ‚onecznego przez ramiona Galaktyki Drogi Mlecznej. Rzecz w tym, że SÅ‚oÅ„ce, które uformowaÅ‚o siÄ™ prawie 5 miliardów lat temu, obiega jÄ…dro galaktyki Drogi Mlecznej po okrÄ™gu o promieniu dÅ‚ugoÅ›ci okoÅ‚o 25 tys. lat Å›wietlnych. Rok Å›wietlny to odlegÅ‚ość jakÄ… pÄ™dzÄ…ce z szybkoÅ›ciÄ… 300 tys. km na sekundÄ™ pokonuje w ciÄ…gu roku, czyli okoÅ‚o 9,5 biliona kilometrów. Galaktyka w ogóle ma Å›rednicÄ™ 100 tys. lat Å›wietlnych. UkÅ‚ad SÅ‚oneczny krąży wokół jÄ…dra galaktyki w szybkoÅ›ciÄ… okoÅ‚o miliona kilometrów na godzinÄ™, ale od momentu pojawienia siÄ™ SÅ‚oÅ„ca, udaÅ‚o mu siÄ™ dokonać zaledwie 20 okrążeÅ„, co oznacza, że dla UkÅ‚ady SÅ‚onecznego, a wiÄ™c i Ziemi, rok galaktyczny trwa okoÅ‚o 250 mln lat. W poprzednim roku galaktycznym na Ziemi żyÅ‚y dinozaury, no a teraz od niedawna - my. Nawiasem mówiÄ…c, UkÅ‚ad SÅ‚oneczny nie ma trajektorii w postaci linii prostej, tylko spiralnej, jakby okrążaÅ‚ również oÅ› swojego ruchu wokół jÄ…dra galaktyki. I kiedy tak mknie przez otchÅ‚anie Drogi Mlecznej, co pewien czas przekracza ramiona galaktyki – bo te nie majÄ… postaci regularnych okrÄ™gów tylko raczej spirali. Toteż UkÅ‚ad SÅ‚oneczny raz pÄ™dzi przez pustÄ… przestrzeÅ„, zbliżonÄ… do doskonaÅ‚ej próżni, ale niekiedy w swojej wÄ™drówce przechodzi przez strefy nieco zapylone, wskutek czego do Ziemi nie dociera tyle promieniowania sÅ‚onecznego, co poprzednio i wtedy klimat siÄ™ ochÅ‚adza, a kiedy UkÅ‚ad SÅ‚oneczny znowu wejdzie w strefÄ™ czystÄ… – również na Ziemi klimat siÄ™ ociepla. Ta teoria dobrze objaÅ›nia przyczyny zmian klimatycznych, ale wynika z niej, że dziaÅ‚alność czÅ‚owieka, która zresztÄ… w skali Ziemi ma charakter zaledwie Å›ladowy, nie ma na te zmiany wiÄ™kszego, a może nawet żadnego wpÅ‚ywu. W tej sytuacji porozumienie paryskie, na podstawie którego ludzkość zobowiÄ…zaÅ‚a siÄ™, że nie dopuÅ›ci do wzrostu temperatury na Ziemi powyżej 1,5 stopnia Celsjusza, można by uznać za Å›miesznÄ… uzurpacjÄ™. To już wiÄ™cej oleju w gÅ‚owie miaÅ‚ Król z książki Antoniego de Saint-Exupery. Jak pamiÄ™tamy, na planetÄ™ zamieszkaÅ‚Ä… przez Króla trafiÅ‚ MaÅ‚y Książę. Król uradowaÅ‚ siÄ™ na widok poddanego i przedstawiÅ‚ mu siÄ™ jako wÅ‚adca absolutny i nie znoszÄ…cy najmniejszego sprzeciwu. Wobec tego MaÅ‚y Książę, który lubiÅ‚ zachody sÅ‚oÅ„ca, poprosiÅ‚ Króla, by mu taki zachód sÅ‚oÅ„ca zarzÄ…dziÅ‚. Król nie odmówiÅ‚; zajrzaÅ‚ do kalendarza, po czym oÅ›wiadczyÅ‚: zarzÄ…dzam zachód sÅ‚oÅ„ca na godzinÄ™ 19,15 – i zobaczysz, jaki mam posÅ‚uch!

Musimy się zredukować
Porozumienie paryskie byÅ‚oby tylko Å›miesznÄ… uzurpacjÄ…, gdyby nie jego konsekwencje, które zresztÄ… z klimatem nie majÄ… nic wspólnego. Skoro już przyjÄ™to zaÅ‚ożenie, że przyczynÄ… niekorzystnych zmian klimatycznych jest dziaÅ‚alność czÅ‚owieka , to wniosek nasuwa siÄ™ sam. Trzeba zredukować gatunek ludzki do poziomu bezpiecznego dla Å›rodowiska. Toteż prof. PaweÅ‚ Ehrlich, z pierwszorzÄ™dnymi korzeniami, od dziesiÄ…tków lat forsuje pomysÅ‚ redukcji liczebnoÅ›ci gatunku ludzkiego najwyżej do miliarda osobników. Od dziesiÄ™cioleci – wiÄ™c najwyraźniej wÅ‚asnÄ… egzystencjÄ™ musi uważać za niezbÄ™dnÄ…, bo w przeciwnym razie zaczÄ…Å‚by tÄ™ redukcjÄ™ od siebie. Ale mniejsza o to, bo skoro tak, to musimy otwarcie i szczerze odpowiedzieć sobie co najmniej na dwa pytania. Po pierwsze – od kogo tÄ™ redukcjÄ™ zaczynamy? Adolf Hitler zaczÄ…Å‚ od Å»ydów – no ale dzisiaj już wiemy, że to byÅ‚ straszliwy bÅ‚Ä…d. Ale pytanie tym bardziej staje siÄ™ natarczywe; skoro nie od Å»ydów, to od kogo? Ani porozumienie paryskie, ani niedawny szczyt klimatyczny w Katowicach nie udzieliÅ‚y odpowiedzi na to pytanie, a jeÅ›li pan red. HoÅ‚ownia ma racjÄ™, to zostaÅ‚o nam już tylko 20 lat, wiÄ™c czas nagli i jakieÅ› decyzje bÄ™dÄ… musiaÅ‚y być podjÄ™te i to szybko. Ta krótkość czasu narzuca kolejne pytanie – jakie przy tej redukcji zastosować metody? MuszÄ… one z jednej strony być wydajne – bo skoro tylko 20 lat dzieli nas od katastrofy, to nie ma co rozciÄ…gać tego w czasie. Z drugiej strony, muszÄ… one być przyjazne dla Å›rodowiska, żeby przypadkiem nie wylać dziecka z kÄ…pielÄ…. Podczas różnych demonstracji rzucane jest hasÅ‚o, że „na drzewach, zamiast liÅ›ci, bÄ™dÄ… wisieć komuniÅ›ci”. Nietrudno sobie wyobrazić, jakÄ… dewastacjÄ™ drzewostanu spowodowaÅ‚aby taka metoda, wiÄ™c nie ma co zaprzÄ…tać sobie niÄ… gÅ‚owy. Pewnej wskazówki udzieliÅ‚ tu Józef Stalin i inni przywódcy socjalistyczni. Jak oblicza Aleksander Sołżenicyn, eksperyment komunistyczny doprowadziÅ‚ do zagÅ‚ady co najmniej 100 mln ludzi. To już jest coÅ›, ale w porównaniu ze skalÄ… czekajÄ…cych nas zadaÅ„, to zaledwie kropla w morzu. Józef Stalin zresztÄ… eksperymentowaÅ‚ z rozmaitymi metodami, z których wiÄ™kszość trudno uznać za przyjazne dla Å›rodowiska, ale jedna zasÅ‚uguje na uwagÄ™. Oto podczas kolektywizacji część chÅ‚opów przewożona byÅ‚a na bezludne wysepki Oceanu Lodowatego i tam bez niczego pozostawiana wÅ‚asnemu losowi. Kiedy nastÄ™pnego roku inspektorzy przybywali na te wysepki, zastawali tam już tylko starannie oczyszczone koÅ›ci. Morskie ptaki i inne stworzenia przeprowadziÅ‚y naturalny recykling, wiÄ™c wydaje siÄ™, że nasze poszukiwania metody redukcyjnej powinny iść w tym wÅ‚aÅ›nie kierunku. WymagaÅ‚oby to oczywiÅ›cie Å›cisÅ‚ej współpracy miÄ™dzynarodowej, bo Arktyka wprawdzie obfituje w liczne wysepki a nawet caÅ‚kiem duże wyspy, ale akcji zaplanowanej z takim rozmachem nie można puÅ›cić na żywioÅ‚, wiÄ™c od razu widać, że powinna ona zostać Å›ciÅ›le skoordynowana w skali miÄ™dzynarodowej, najlepiej pod egidÄ… Organizacji Narodów Zjednoczonych – żeby przy okazji nie urazić niczyjego prestiżu, a jednoczeÅ›nie stworzyć wiele dodatkowych i wesoÅ‚ych miejsc pracy dla obijajÄ…cych siÄ™ funkcjonariuszy.

Na odcinku edukacji i technologii
Jest też rzeczÄ… oczywistÄ…, że ludzkość jeszcze nie dojrzaÅ‚a do takiego rozwiÄ…zania i w zwiÄ…zku z tym jego realizacja mogÅ‚aby napotkać nieprzewidziane trudnoÅ›ci. Tym trzeba odważnie stawić czoÅ‚o, ale roztropność wymaga, by jednoczeÅ›nie podejmować dziaÅ‚ania edukacyjne. Nie tylko ludzie doroÅ›li, ale i mÅ‚odzież a także dzieci, - wszyscy powinni zostać objÄ™ci ujednoliconym w skali globalnej programem edukacyjnym, który miaÅ‚by na celu wpojenie edukowanym przekonania, że dla dobra Å›rodowiska powinni siÄ™ poÅ›wiÄ™cić i jeÅ›li nad ranem na schodach usÅ‚yszÄ… kroki, to zamiast lamentować, albo co gorsza – stawiać bezsensowny opór – sprawnie wsiąść do podstawionych Å›rodków transportowych i ze Å›piewem na ustach podążyć ku swemu przeznaczeniu. Na tym odcinku nieocenione usÅ‚ugi mogÄ… oddać niezależne media głównego nurtu oraz przemysÅ‚ rozrywkowy. Zgodnie z leninowskimi normami odnoszÄ…cymi siÄ™ do organizatorskiej funkcji mediów, „prasa miÄ™dzynarodowa” powinna utrwalać w opinii publicznej przekonanie od sÅ‚usznoÅ›ci przyjÄ™tych rozwiÄ…zaÅ„ i inicjować publiczne demonstracje na rzecz Å›wiadomej dyscypliny. Podobne zadania powinien speÅ‚niać przemysÅ‚ rozrywkowy, zwÅ‚aszcza filmowy, ale również estradowy – żeby opinia publiczna otrzymaÅ‚a jednolity przekaz. W tym celu odpowiednie porozumienia muszÄ… też zostać zawarte ze zwiÄ…zkami wyznaniowymi, które z jednej strony piÄ™tnowaÅ‚yby – każde na swój sposób – zachowania odbiegajÄ…ce od pożądanych, a z drugiej – krzewiÅ‚y gotowość do poÅ›wiÄ™ceÅ„. PamiÄ™tajÄ…c, że kadry decydujÄ… o wszystkim, należaÅ‚oby tedy zadbać o odpowiednie uksztaÅ‚towanie personalnego skÅ‚adu ich kierowniczych i decyzyjnych gremiów, żeby na każdym poziomie i etapie uniknąć niepotrzebnych dysonansów.

Zdecydowanej ingerencji wÅ‚adzy publicznej wymagaÅ‚aby też sfera ludzkiego życia seksualnego, żeby po udanej redukcji liczebnoÅ›ci gatunku ludzkiego nie nastÄ…piÅ‚a recydywa. Z uwagi na przyrodzonÄ… godność osoby ludzkiej nie należaÅ‚oby zakazywać stosunków seksualnych, ale nasilić propagandÄ™ orientacji nie pociÄ…gajÄ…cych za sobÄ… konsekwencji demograficznych, a w przypadku osobników czy Å›rodowisk hoÅ‚dujÄ…cych tradycyjnym przesÄ…dom – zastosować Å›cisÅ‚Ä… reglamentacjÄ™. Pary heteroseksualne musiaÅ‚yby ubiegać siÄ™ o certyfikat na odbycie stosunku, który musiaÅ‚by przebiegać pod kontrolÄ… odpowiednio przeszkolonych inspektorów, pilnujÄ…cych, czy warunki certyfikatu zostaÅ‚y dochowane. OczywiÅ›cie o żadnych „naturalnych”, czyli dokonanych z obejÅ›ciem certyfikatów poczÄ™ciach nie może być mowy. Potomstwo musiaÅ‚oby być produkowane wyÅ‚Ä…cznie metodÄ… zapÅ‚odnienia w szklance, to znaczy – in vitro, co zapewniaÅ‚oby kontrolÄ™ liczebnoÅ›ci populacji, a przy okazji – stwarzaÅ‚o szansÄ™ na realizacjÄ™ programu „kukuÅ‚czego jaja”. Obywatelka byÅ‚aby informowana, że bÄ™dzie zapÅ‚odniona plemnikiem, dajmy na to, Rodryga Podkowy z pierwszej wyprawy krzyżowej, ale tak naprawdÄ™ – spermÄ… jakiegoÅ› jurnego handeÅ‚esa, dziÄ™ki czemu, obok utrzymania populacji pod kontrolÄ…, można by dokonać jej zasadniczej melioracji jakoÅ›ciowej i rasowej.



Stanisław Michalkiewicz
2 grudnia 2018 r.

StaÅ‚y komentarz StanisÅ‚awa Michalkiewicza ukazuje siÄ™ w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”
30 grudnia 2018