Dodano: 14.05.17 - 22:01 | Dział: Na każdy temat

Walczyłem pod Lenino...


A jakby się kto pytał to Pawlak jestem. Tadeusz Pawlak. Na Kresach urodzony 1923 roku. Tam także od dziecka z rodzeństwem pod rodziców opieką troskliwą i baczną, bywało że surową, ale jakże kochaną, dzieciństwo przeżyłem i do szkoły chodziłem.

W roku 1939 gdy Niemcy, a zaraz potem Rosjanie napadli na PolskÄ™, razem z rodzicami i braćmi wziÄ™ty zostaÅ‚em w wieku niecaÅ‚ych 16 lat w zsyÅ‚ki sowieckiej niewolÄ™. A byÅ‚a ona straszna i nieludzka. Bo jakże tak: chwil kilka na zabranie podrÄ™cznych rzeczy i wywiezienie na koniec Å›wiata do AÅ‚tajskiego Kraju? Wszystko to wÅ›ród pÅ‚aczu, bólu, krzyków i pogardy do nas i wszystkiego co polskie. Głód, głód, głód. Zimno, zimno, zimno. No i byliÅ›my my tam w tym AÅ‚tajskim kraju, choć nie chcieliÅ›my i źle nam byÅ‚o tak, że sÅ‚owem nie idzie oddać. Ja tuÅ‚aÅ‚em siÄ™, ale tak jak wszyscy zesÅ‚aÅ„cy bacznie obserwowany byÅ‚em. W dziurach w ziemi my mieszkaliÅ›my. A oddalać siÄ™ nie wolno byÅ‚o, bo zabiliby czÅ‚owieka, który to zamierzaÅ‚ zrobić. Zatrudniono mnie do pracy niewolniczej w kopalni zÅ‚ota. A czy nie jest to bardziej dziwne niż nadzwyczajne. DookoÅ‚a bieda aż piszczy, głód, a ja w kopalni zÅ‚ota urobek zgarniam i zdrowie moje przy tym oddajÄ™. Oj, byÅ‚o, byÅ‚o…

Mijał czas bolesny i beznadziejny. W roku 1943 rozeszła się wieść, że wojsko polskie jest tworzone, i że ochotnicy mogą przybywać do Sielc nad Oką, gdzie obóz dla nich utworzono. Panie Boże, co to się wśród Polaków wtedy dziać zaczęło. Wszyscy: wychudzeni, w łachmanach, umęczeni zsyłką i ledwie żyjący wędrować zaczęli tam gdzie rodzima armia powstać miała. Jechali poprzylepiani do wagonów kolejowych na dachach, przywiązani do czegokolwiek na poruszającym się po szerokich torach pojezdie byle dojechać do tego Sielska, który to w zlepku państw sowieckich na Białorusi się mieścił.

Orzełek berlingowców

I tak ja dzięki opiece Pana dotarłem wraz z innymi do owego Sielska. Jak tam było tak było, ale czuło się Polskę. Choć dali jej flagę z nieznanym mi orłem jak kura, tyle że białym i bez korony. Wielu z nas to bolało, ale przecież my szli dopiero walczyć o wolność Ojczyzny prawdziwej. Tam dowodził generał Zygmunt Berling, a widział ja go przez mgnienie oka. I tyle.

Tu najważniejsi byli polityczni oficerowie, którzy nas właściwego rozumowania świata uczyć mieli, odróżniania dobrego od złego według bolszewickiego dekalogu i wszystkiego co najważniejsze.
Pogadanka polityczna? Nie widać, żeby cieszyła się zbytnim entuzjazmem żołnierzy.

Pogadanka polityczna? Nie widać, żeby cieszyła się zbytnim entuzjazmem żołnierzy.

Mundury my mieliśmy liche, ale mundury z podobnymi do polskich emblematami. A także wielu było wojennych uczitieli, którzy wcisnęli się w rodzime mundury i nie znawszy języka polskiego Polaków udawali, aby wyszkolić chłopsko-robotniczą armię do walki z Germańcem. No i tak było. I co zrobić. Przygotowywali się my do wojowania za rodinu. Wszystkiego nijak nie opiszesz, a działy się sprawy zastanawiająco dziwne: znikali ludzie, którym nie podobał się orzeł bez korony i głośno o tym mówili i inni mówiący to, co myślą. To i ja milczałem, bo przecież do boju o Polskę czas się zbliżał i chciałem dożyć tej walki, a potem zginąć lub lepiej ucałować ojczystą ziemię.

Dwunastego października 1943 roku pod wsią Lenino na Białorusi rozpoczęła się krwawa bitwa z Niemcami walczącej w składzie trzydziestej trzeciej armii sowieckiej Pierwszej Dywizji Piechoty imienia Tadeusza Kościuszki pod dowództwem jenerała Zygmunta Berlinga. Byłem tam. Ja, Tadeusz Pawlak.

Szliśmy tam, gdzie nam kazano. Nic nie wiedzieliśmy. Serce, a i dusza i rozum żołnierza, chociaż przed chrztem bojowym wyczuwa, że za chwilę stanie na polu walki. Ale jak tam będzie? Kto pierwszy padnie? A może ja? Nie, nie, nie! I dalej do przodu. I padnij. I powstań. Padnij! Do przodu biegiem.
Szliśmy tam, gdzie nam kazano...

SzliÅ›my tam, gdzie nam kazano…

Idziemy tyralierÄ…. Kule to jak lecÄ… – sÅ‚yszysz niby komary. Ale plon obfity te kule zbierajÄ…. To idÄ…cy obok mnie kolega wyglÄ…da jak indor. Trafili go w ucho. Krew, krew, krew. Z boku w nos. Krew, krew, krew. Odwraca siÄ™ do mnie i mówi on, doÅ›wiadczony w kampanii wrzeÅ›niowej żoÅ‚nierz polski- nie patrz, idź… Niemcy majÄ… silne gniazda ciężkich karabinów maszynowych. JesteÅ›my Å›cinani seriami strzałów. Panie Boże…! I widzÄ™ niemieckiego żoÅ‚nierza, który biegnie do mnie z ostrzem bagnetu nagim i ostrym i zaraz mnie zabija. To ja caÅ‚Ä… mojÄ… siÅ‚Ä™ skierowaÅ‚em na uderzenie go kolbÄ… w gÅ‚owÄ™ i roztrzaskaÅ‚em jÄ…… Ale nie patrzaÅ‚em, bo nie mogÅ‚em. Nie mogÅ‚em patrzeć. A zabić w obronie musiaÅ‚em. Zapomnijcie tak jak i ja zapomnieć chcÄ™. WidzÄ™ też niezwykÅ‚y obraz: polski, ogromny, wysoki na ponad dwa metry sanitariusz opatruje pod ostrzaÅ‚em rannych, Å›ciÄ…ga ich z pola bitwy, idzie wyprostowany od jednego żoÅ‚nierza do drugiego, wszyscy dookoÅ‚a niego padajÄ…, a on nie, tylko chodzi, chodzi, chodzi i niesie pomoc, albo nad zabitymi znak krzyża czyni. Ja biegnÄ™, idÄ™, padam, szszt, szszt, szszt- pociski nadlatujÄ…. Nagle nad polem bitwy pod Lenino pojawiÅ‚y siÄ™ przedziwne niemieckie samoloty. WyglÄ…daÅ‚y jak ramy, taki ksztaÅ‚t kwadratów miaÅ‚y. Bez skrzydeÅ‚ byÅ‚y. ZatrzymywaÅ‚y siÄ™ w powietrzu i tak wiszÄ…c wysyÅ‚aÅ‚y w naszym kierunku bÅ‚yski. Å»adnych kul ani bomb, tylko bÅ‚yski. Tak jakby zdjÄ™cia robiono. PatrzyliÅ›my i dalej do boju. Krew siÄ™ laÅ‚a strumieniami. Polska krew. Z boku, gdzieÅ› daleko przyglÄ…dali siÄ™ naszej strasznej i oddanej sprawie Polski bitwie sowieccy sojusznicy.

I wiele jeszcze siÄ™ zdarzyÅ‚o pod tym Lenino w 1943 roku. Tylu zesÅ‚aÅ„ców za PolskÄ™ zginęło, że strach i cześć im i chwaÅ‚a. Ja, Tadeusz Pawlak przeżyÅ‚em. PrzeżyÅ‚ także podobno sanitariusz wielki, który kulom siÄ™ nie kÅ‚aniaÅ‚, tylko niósÅ‚ rodakom w boju pomoc do utraty tchu… Tak żyjÄ™ jeszcze, patrzÄ™ na wszystko tak, jakby przed chwilÄ… siÄ™ zdarzyÅ‚o.

PS. Wysłuchał i ze słuchu i pod wrażeniem wielkim opisał
Lech Galicki