Dodano: 19.03.17 - 22:04 | Dział: Świat i Ludzie

WÅ‚adza Ludowa


(dedykuję żonom milicjantów i ormowców w służbie PRL-u)


Już w Polsce karano nas za „niemanie” Å›wiateÅ‚ i nie tylko – karano za wszystko, by pokazać wyższość policmajstra nad cywilem, by poniżyć i zastraszyć każdego. MówiliÅ›my, że powodem tego byÅ‚ zÅ‚y wpÅ‚yw komuny. Zastraszenie obywatela zawsze miaÅ‚o wielkie znaczenie dla rzÄ…dzÄ…cych. Dobrze, że ludzie siÄ™ bojÄ… wÅ‚adzy - mniejsze ryzyko wypowiadania swojego „ja”, wtrÄ…cania siÄ™ w tak zwane nie swoje sprawy. WÅ‚adza w każdym paÅ„stwie zawsze ma racjÄ™, jest nieomylna i wszystko wiedzÄ…ca, a co! By zapewnić sobie nietykalność i dÅ‚ugowieczność urzÄ™dowania ktoÅ› wymyÅ›liÅ‚ obroÅ„ców, na domiar zÅ‚ego pÅ‚atnych z kieszeni podatnika. Takie wÅ‚aÅ›nie zadanie majÄ… speÅ‚niać „oficery”
Niepotrzebny protest – rozgonić!, nie dopuÅ›cić do krytyki wÅ‚adzy, ograniczyć tak zwanÄ… wolność i swobodÄ™ sÅ‚owa. Jak mówiÅ‚ Cyrankiewicz ”kto podniesie rÄ™kÄ™ na wÅ‚adzÄ™ ludowÄ… – wÅ‚adza jÄ… utnie!”)… i ucinaÅ‚a na różne sposoby, a tych znano bardzo wiele. Funkcjonariusze sÄ… zwykle ponad prawem, a ich znakomitym argumentem byÅ‚a i jest paÅ‚a.
PamiÄ™tam jak z pyszna miaÅ‚y siÄ™ żony milicjantów - jakie to byÅ‚y damule, w jakie próbowaÅ‚y wchodzić towarzystwa, a miaÅ‚y zaledwie skoÅ„czone szkoÅ‚y powszechne i to czÄ™sto wieczorowe – sÅ‚owem korespondowaÅ‚y z wyższymi sferami. Każde ważniejsze stanowisko czy to; w urzÄ™dzie, szkole, sklepie, bibliotece itp. piastowaÅ‚y żony „oficerów”. JeÅ›li tylko zapragnęły wÅ‚adzy miaÅ‚y jÄ… na wyciÄ…gniÄ™cie dÅ‚oni. Na wsi w latach sześćdziesiÄ…tych i nieco później milicjant byÅ‚ „panem nad pany”, a już komendant choć zaledwie z krokiewkÄ… – przerósÅ‚ nawet sam siebie. Najbardziej jednak potrafiÅ‚ pić, no! podpisać siÄ™ też umiaÅ‚, nawet sporzÄ…dzić protokół jeÅ›li nie byÅ‚o w nim magicznych; ż, ó, czy rz. Jeżeli miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci w pisowni jednego z dni tygodnia – np. wtorek (czy ftorek)- kompromisowo zebranie robiÅ‚ w Å›rodÄ™, zawsze jest jakieÅ› wyjÅ›cie z sytuacji i jak mówiÅ‚ WaÅ‚Ä™sa „ istnieje inne rozwiÄ…zanie „
Komendant nawet próbował pisać na maszynie, choć spisanie danych zajmowało mu sporo czasu, ale takie czynności na szczęście nie były płatne w systemie akordowym.
PrzyglÄ…daÅ‚em siÄ™ od maÅ‚ego akcjom – jak zwalczano przestÄ™pczość, a miejscem tego procederu byÅ‚ miejscowy bar „gospoda goÅ›cinna”. To wÅ‚aÅ›nie tam byÅ‚a peÅ‚niona codzienna jakże ryzykowna i odpowiedzialna sÅ‚użba owych stróżów prawa, którzy ostatni, i ostatkiem siÅ‚ opuszczali to niebezpieczne lokum. Owszem alkohol jest dla ludzi, sam nie wylewam za koÅ‚nierz, lecz to, co tamci wyprawiali wykraczaÅ‚o poza granice najÅ›mielszego pijaÅ„stwa i jakiejkolwiek normy cywilizowanych stworzeÅ„. Tacy „ oficerowie” byli na naszym posterunku – a jacy sÄ… teraz? Pewnie podobni jeÅ›li nie tacy sami, a może odrobinÄ™ inni, może mÄ…drzejsi, bardziej obyci, mniej straszÄ…cy, a bardziej myÅ›lÄ…cy! – jacy zatem sÄ…!
***
Może przytoczę kilka dowcipów o tych uprzywilejowanych:
*W sklepie sportowym; sÄ… narty – pyta sierżant – sÄ…, ale tylko wodne, odpowiada ekspedientka;
sierżant do kolegi – sÄ… u nas gdzieÅ› strome jeziora?
*w ksiÄ™garni; poproszÄ™ coÅ› Galla –Anonima podpowiada sprzedawczyni, a to jak nima,
to nima – popytam w innych sklepach.
*na egzaminie; proszÄ™ opisać pracÄ™ silnika –sierżancie; a mogÄ™ swoimi sÅ‚owami – proszÄ™-
na to sierżant; brum, brum, brum.
*Dlaczego pan przejechaÅ‚ skrzyżowanie na czerwonym Å›wietle pyta milicjant. Jestem daltonistÄ… – proszÄ™ mnie nie karać. Po skoÅ„czonej sÅ‚użbie opowiada koledze: wiesz dzisiaj na mieÅ›cie spotkaÅ‚em daltonistÄ™ – nawet nieźle mówiÅ‚ po polsku.

ZÅ‚oÅ›liwi mówiÄ…, że nie ma kawałów o milicjantach – ponieważ, wszystko to prawdÄ… i ja coraz bardziej zaczynam w to wierzyć, a sÄ… powody ku temu, i co dziwne argumentów ciÄ…gle przybywa.
PamiÄ™tam – kiedy odchodziliÅ›my do rezerwy przyjechaÅ‚ na nasz okrÄ™t przedstawiciel komendy, który miaÅ‚ za zadanie zwerbować naszych mÅ‚odych, dobrze wyszkolonych chÅ‚opców. Niesamowicie zachwalaÅ‚ ten rzekomo znakomity zawód, operowaÅ‚ wieloma przykÅ‚adami, oferowaÅ‚ niezÅ‚e warunki - nawet mieszkanie, co byÅ‚o ewenementem w tamtych jakże trudnych czasach. StraciÅ‚ jedynie czas – nikt nie daÅ‚ siÄ™ nabrać na te znakomitoÅ›ci, nawet jeden z naszych opowiedziaÅ‚ mu kawaÅ‚, a może i prawdÄ™ (skoro kawałów nie ma): Pewien funkcjonariusz zapytaÅ‚ drwiÄ…co napotkanego kominiarza …ile to lat trzeba siÄ™ uczyć, by zostać dobrym kominiarzem?, trzy - odpowiedziaÅ‚ pytany. A jeÅ›li ze szkoÅ‚y wylejÄ…? -zapytaÅ‚ z jeszcze wiÄ™kszÄ… drwinÄ… – wtedy można wstÄ…pić już tylko do milicji - odparÅ‚ kominiarz. RzeczywiÅ›cie jest coÅ› w tym prawdy.
Policjanci sÄ… nam bardzo potrzebni – ale tacy z prawdziwego zdarzenia, sÅ‚użący ludziom, stojÄ…cy rzeczywiÅ›cie na straży prawa, rzetelni i wiarygodni. Nawet piszÄ…cy mandaty – ale sÅ‚uszne, mundur powinien zobowiÄ…zywać i chronić każdego obywatela, a nie przestraszać. Przede wszystkim mundurowy powinien Å›wiecić przykÅ‚adem. W mÅ‚odoÅ›ci nie należaÅ‚em do aniołów; czÄ™sto lubiÅ‚em coÅ› zbroić, ale wszystko mieÅ›ciÅ‚o siÄ™ w granicach rozsÄ…dku – przestÄ™pcÄ… nie byÅ‚em.
Mimo wszystko zachodziła mi glina za pazury, jak to glina; obstawiani ormowcami wtykali nosy wszędzie, domeną ich była kpina ze słabszych, z biednych, słowem z porządnych, zwyczajnych ludzi. Kumplowali z donosicielami, z ludźmi rządnymi władzy za wszelką cenę i kochającymi marną rozrywkę, na pewno i tu były wyjątki - jak wszędzie.
Milicjant na wsi był carem i przed nikim nie musiał się tłumaczyć ze swoich czynów, mało używał głowy, a więcej pały. Tak jest jeśli daje się absolutną władzę człowiekowi wcześniej nic nie znaczącemu.
A ich żony? One też byÅ‚y spragnione wÅ‚adzy, Å›wieżych kurek i indyków, dlatego nosiÅ‚y wysoko gÅ‚owy. Taka byÅ‚a niegdyÅ› wÅ‚adza ludowa, skÅ‚adajÄ…ca siÄ™ z mundurowych i sekretarzy partyjnych. Ich Å›miaÅ‚e zamysÅ‚y i wysokie emerytury przetrwaÅ‚y do dzisiaj, a w „damulach” pozostaÅ‚a podejrzliwość i nieustanna chęć dzierżenia wÅ‚adzy. LubiÄ… wszÄ™dzie wÅ‚ożyć nos i co dziwne zawsze chcÄ… mieć racjÄ™, to trwaÅ‚e pozostaÅ‚oÅ›ci po mężach i komunie.
Wspomniałem o sekretarzach, by uświadomić i przypomnieć jacy byli. Pozwolę sobie przytoczyć pewną anegdotę.
Otóż w domu sekretarza partii dzwoni telefon, odbiera jego żona i grzecznie pyta: kto mówi !- kolega Józka ze szkoÅ‚y. To niemożliwe Józek do żadnej szkoÅ‚y nie chodziÅ‚ – odpowiada żona kÅ‚adÄ…c sÅ‚uchawkÄ™.
Takie byÅ‚y czasy, do których nieliczni lubiÄ… czÄ™sto powracać, bo im w komunie byÅ‚o jak w bajce, ich rodziny opÅ‚ywaÅ‚y w miodzie i mleku. Czas jednak ma to do siebie, że lubi przemijać i wszystko, co piÄ™kne szybko siÄ™ koÅ„czy. Trudno siÄ™ przyzwyczaić na obcej ziemi gdzie kurki i indyki nie przychodzÄ… same do domu, gdzie nie sÄ… znane Å‚apówki, i nikt nie chce siÄ™ kÅ‚aniać „damulom”. Po zÅ‚ym nastÄ™puje dobre, ale żeby zaraz odwrotnie? Nie jeden z nas gdyby wiedziaÅ‚ jak żyje siÄ™ na zachodzie, nigdy by za nim nie tÄ™skniÅ‚.
Z samymi marzeniami ciężko się powraca, a jeśli chodzi o pieniądze nie tutaj nam ich szukać!

Władysław Panasiuk