Dodano: 25.01.17 - 13:17 | Dział: Głos Polonii

Niemieckie obozy koncentracyjne

w okupowanej Polsce



W zagranicznych środkach masowego przekazu od lat mnożą się teksty uwłaczające Polsce i Polakom. Masowa dezinformacja, która dotyczy sytuacji w Polsce, sfer rządzących i podejmowanych decyzji naprawy państwa, jaka ma miejsce w ostatnich miesiącach, jest tylko częścią tego procederu.

Tematem numer jeden stały się w ostatnich dniach "polskie obozy koncentracyjne" - termin ochoczo używany nie tylko przez znanych dziennikarzy zagranicznych, ale również fora internetowe i ważne instytucje.

Sprawa ta, która jest znaczącym problemem dla Polski, wychodzi znów na pierwsze strony gazet. I choć dziwi fakt, że nagle zaczęli o niej mówić wszyscy, tak jakby nie istniała od wielu, wielu lat, to jednak dobre i to, bo lepiej zająć się tym późno niż wcale.

Oczywiście w fałszowaniu historii okresu II wojny światowej i czasów powojennych królują Niemcy. Od lat dziennikarze i publicyści niemieccy próbują narzucić światu całkowicie wypaczony obraz narodu winnego okrucieństw wojny i holokaustu, jednocześnie przedstawiając siebie jako pokrzywdzonych, a często prześladowanych i uciśnionych. Wtórują im twórcy i artyści produkujący i rozpowszechniający filmy jak: "Ida", "Nasze matki, nasi ojcowie", czy "Pokłosie".

Nagminnie używając określenia "polskie obozy koncentracyjne" Niemcy oraz ich kompani, wskazują wyraźnie kto, gdzie i kogo w sposób okrutny więził, mordował, masowo palił w krematoriach. Bez cienia poczucia winy, bez odrobiny moralności i z całkowitym zatraceniem uczuć wyższych, ludzie ci głoszą światu swoją "prawdę". A świat niestety bardzo często im wierzy. Bo nie mówiąc już o Europie, ale nawet w dalekiej Australii spotykamy się w gazetach czy niektórych programach telewizyjnych z tym niewiarygodnym i podłym określeniem "polskie obozy koncentracyjne".

Polacy na całym świecie natychmiast wychwytują te karygodne kłamstwa. Jest tak w Kanadzie, w Stanach Zjednoczonych, a nawet w Australii, gdzie od wielu już lat najpierw starsza Polonia, a obecnie i ta nowsza "postsolidarnościowa" reaguje szybko. Słane są listy protestacyjne, które patriotycznie nastawieni Polacy na emigracji kierują do redakcji gazet i do stacji telewizyjnych wypaczających historię. Czynią to zarówno osoby indywidualne jak i organizacje - ostatnio Komitet Obrony Polski w Australii, którego przedstawicielką jest również autorka niniejszego tekstu.

Najczęściej w odpowiedzi można usłyszeć, że takie sformułowanie nie jest istotne, jest jedynie niezręczne, że wynika ze specyfiki języka angielskiego, lub nieświadomości dziennikarza czy prezentera. Krótkie przeprosiny i koniec. Do następnego razu.

Mimo to, polscy patrioci żyjący na emigracji - często pojedyncze osoby -, rozmaitymi drogami wciąż wychwytują niemieckie kłamstwa. Czasami dzieje się to przez przypadek, jak w ostatnich dniach, kiedy to Komitetowi Obrony Polski w Australii jedna z polskich patriotek w Melbourne z oburzeniem i prośbą o interwencję udostępniła niewinną broszurkę, znalezioną przez nią w....kościele Sant Mary Star of the Sea. Kupiła ją tam za dwa dolary.

Broszurka wydana przez Australian Catholic Truth Society autorstwa Doris E. Burton opisuje postać Świętej Teresy Benedykty od Krzyża, która została zamordowana w Oświęcimiu. Książeczka zawiera szereg ciekawych informacji, jednak już na stronie trzeciej mówi się o niemieckim mieście Wrocławiu /Breslau, in Germany/, zaś na stronie 21 pojawia się oburzające sformułowanie - "...Polish concentraction camps where they were driven to work in the mines or put to death in the gas chambers...".

Jak się okazuje tekst broszury nie tylko rozpowszechniany jest prawdopodobnie i w innych kościołach w Melbourne, ale jest dostępny w całości w internecie przez Catholic online for the Third Millennium. I w tej sprawie podjęte zostały kroki, których celem jest doprowadzenie do wycofania z obiegu tego "trefnego wydawnictwa". Interweniujemy u władz kościelnych na wysokim szczeblu, a pani Marii dziękujemy tą drogą za wychwycenie kłamstwa, które powielane w języku angielskim od tylu lat /rok wydania broszury 1967/ zatruwa serca i umysły Australijczyków.

Tymczasem i w Polsce trwa nieustająca walka z tymi, którzy w perfidny sposób używają terminów: "polskie obozy śmierci", "polskie obozy zagłady" i "polskie obozy koncentracyjne". Ostatnio głośny stał się fakt przegrania przez niemiecką publiczną stację telewizyjną ZDF procesu za nazwanie niemieckich obozów koncentracyjnych w Majdanku i Oświęcimiu "polskimi obozami zagłady". Proces ten wytoczył były więzień Auschwitz Karol Tendera, w wyniku czego sąd nakazał zamieszczenie przeprosin, które miały zostać opublikowane na pierwszej stronie nadawcy i pozostawać widoczne przez 30 dni. Tymczasem ZDF opublikowała je dyskretnie, gdzieś w dole strony z tytułem "Przeprosiny Karola Tendery" i dopiero gdy otworzy się tę stronę w internecie, można odczytać treść przeprosin.

W odpowiedzi na tak lekceważący stosunek niemieckich środków przekazu do polskich protestów, portale społecznościowe podjęły akcję o nazwie "German Death Camps". Internauci przypominają w niej kto zakładał niemieckie obozy koncentracyjne i przez kogo miliony ludzi straciło życie w tych obozach. Tym, którzy jeszcze w jakiś sposób chcą się wybronić od prawdy głosząc, iż to tylko "naziści" lub "hitlerowcy" odpowiadają za obozowe zbrodnie, wyjaśnia się tam, iż nie istnieje i nigdy nie istniał naród nazistowski, ani hitlerowski. Internauci biorący udział w akcji pytają: skąd się wzięli naziści i co to za naród? Na to pytanie odpowiedź nie wydaje się trudna. Podobnie jak na pytanie, w jakim to języku jest złowieszczy napis umieszczony nad główną bramą obozu w Oświęcimiu "Arbeit Macht Frei"? Czy w języku polskim?

Kto i w jakim celu wymyślił kłamliwy termin "polskie obozy koncentracyjne" wyjaśnił ostatnio na łamach portalu wPolityce.pl badacz historii Niemiec, prof. Grzegorz Kucharczyk. Stwierdził on, iż termin ten stworzyli pod koniec lat pięćdziesiątych funkcjonariusze Republiki Federalnej Niemiec, którzy w czasie wojny pracowali dla III Rzeszy, między innymi Reinhard Gehlen i Alfred Benzinger. Pojęcie to, które funkcjonuje od 1956 roku, rozpowszechniono szczególnie po roku 1989, kiedy to źródłem wszelkiego zła w czasie wojny miały być właśnie "polskie obozy śmierci". To sformułowanie w założeniu Niemców powinno było zapaść w pamięć milionom ludzi na całym świecie. Wiadomo bowiem, że - jak niegdyś głosił minister propagandy Goebbels - kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą.

Jak ostatnio przypomniał Maciej Świrski - prezes Reduty Dobrego Imienia - w grudniu polski rząd zamierzał w Sejmie uchwalić ustawę o karaniu za użycie sformułowania "polskie obozy koncentracyjne". Miała obowiązywać od stycznia 2017, jednak na skutek zamieszania w parlamencie, prace nad ustawą zostały opóźnione.

Tymczasem polski internet działa szybciej. I już pojawiają się propozycje rozwiązań, a wśród nich taka, aby przy każdym wjeździe do miasta stawiać tablice - drogowskazy z napisem "Do najbliższego niemieckiego obozu koncentracyjnego jest......kilometrów", a jednocześnie pod nazwami miast i wiosek umieszczać tablice informujące ilu mieszkańców danej miejscowości zostało w czasie wojny zamordowanych przez Niemców. Jeszcze innym pomysłem jest obchodzenie rocznic wyzwolenia niemieckich obozów koncentracyjnych. Coraz częściej podejmowane jest też żądanie, aby wreszcie zacząć domagać się od Niemców odszkodowań za straty poniesione przez Polskę w II wojnie światowej - wiadomo, że odszkodowania takie otrzymały już dawno niektóre państwa.

Mowa nienawiści w stosunku do Polski i Polaków rozprzestrzenia się od lat coraz bardziej. Nie tylko w prasie i innych środkach przekazu finansowanych w Polsce przez Niemców, ale w zakładach pracy i podczas ulicznych zgromadzeń KOD-u. I tak, już wkrótce, 27 stycznia, rozpocznie się w Sądzie Okręgowym w Gdańsku rozprawa o naruszenie dóbr osobistych, w tym prawa do dumy narodowej, przeciwko Niemcowi Hansowi G., właścicielowi jednej w gdańskich firm. Poszkodowaną jest kobieta, pracownica firmy, którą ten Niemiec wielokrotnie obrażał - wyzywał od "polskich idiotek", mówił "ustawiłbym cię w szeregu i rozstrzelał". Podobnymi inwektywami obrażał cały naród polski /informację tę podaje na swojej stronie Reduta Dobrego Imienia/.

Bolesne są wystąpienia nieżyczliwych Polsce dziennikarzy niemieckich i innych, obcych. Jednak szczególnie bolesne są okrzyki samych Polaków, tych z opozycji, jakie zdarzają się podczas manifestacji KOD-u. W internecie można zobaczyć jak na swoich demonstracjach rozwścieczeni do granic "opozycjoniści" domagają się cyt: "PiS trzeba wysłać do Oświęcimia i wytruć". Mówią to stojąc w towarzystwie SB-ka, Grzegorza Piotrowskiego, mordercy księdza Jerzego Popiełuszki. Trudno uwierzyć? Można usłyszeć to i zobaczyć na youtu. www.youtube.com/watch?v=z4hA8Ts3-i8

Jak widać wieloletnie działania podejmowane z premedytacją przez wrogów Polski, zarówno poza jej granicami jak i w kraju, nastawione na zwalczanie wszelkich postaw patriotycznych, odnoszą swój skutek. Jednak zarówno w Polsce i na emigracji znajdują się osoby, organizacje i instytucje, które zawsze stać będzie na odwagę obrony własnej godności i sprzeciw wobec wszelkich antypolskich działań.

Monika Wiench
Komitet Obrony Polski w Australii