Dodano: 30.12.15 - 13:01 | Dział: Opowiadania

Tyle niewypowiedzianych słów



Oczekiwanie

Menelska dzielnica wojewódzkiego miasta. Z poczÄ…tku wydawaÅ‚o jej siÄ™, że sÄ…siedztwo Cyganów przysporzy im tylko samych kÅ‚opotów. Z czasem okazaÅ‚o siÄ™, że zdarzajÄ… siÄ™ poÅ›ród nich porzÄ…dni ludzie. A ci mÅ‚odzi, agresywni „swoich” nie ruszajÄ…. Ona teraz, mieszkajÄ…c wÅ›ród nich, byÅ‚a traktowana jak „swoja”.
Helena przypomniała sobie przeprowadzkę i pierwsze dni w tym mieszkaniu. Mimo że tak niewielkie, było apartamentem w porównaniu z ich poprzednim lokum. No i już bez jej ślubnego, Heńka. Znajomy ksiądz doradził separację. Na rozwód nie miała sił. Ciągle gdzieś głęboko łudziła się, że może Heniek się zmieni, może zacznie się leczyć. Córki rozumiały aż nadto dobrze, co się dzieje. Musiała tak zrobić, by ratować rodzinę. Podzielić rodzinę, by ratować rodzinę. Życie potrafi pisać scenariusze jak z kiepskiego serialu.
Jurek jęknął. Zmoczyła kompres i wytarła mu czoło. Taka blada, zimna skóra. Nie otwiera już oczu. Godzinę temu było pogotowie. Lekarz wyglądał na zmęczonego. Długo wertował papiery.
– To byÅ‚a ta operacja, proszÄ™ paniÄ…, czy nie byÅ‚o? – zapytaÅ‚ po zbadaniu Jurka.
– Nie byÅ‚o, panie doktorze – tÅ‚umaczyÅ‚a kobieta – miaÅ‚a być, ale tyle dni czekaliÅ›my na telefon z kliniki i byliÅ›my tam, ciÄ…gle to przekÅ‚adali…
– Trzeba byÅ‚o nalegać, przyspieszać – przerwaÅ‚ jej lekarz, a jego gÅ‚os przybraÅ‚ nieco oskarżycielski ton.
Poczuła narastający ucisk wokół gardła. Przecież na łapówkę poszły wszystkie pieniądze! Nie powiedziała tego jednak głośno. Może się znają z tamtymi z kliniki. Zdrowia Jurkowi to nie wróci, a żalu w sercu trzymać nie można. Ciśnienie opadało powoli, ucisk gardła zelżał.
– ProszÄ™ paniÄ… – lekarz staraÅ‚ siÄ™ być delikatny – pani mąż umiera. Czy chciaÅ‚aby pani, żeby umarÅ‚ w szpitalu, czy w domu? Bo jeÅ›li pani nalega…
– Nie – Helena ucięła szybko. ZalegÅ‚a niezrÄ™czna cisza. ZmÄ™czony lekarz nie wiedziaÅ‚ teraz, czy kobieta nie zgadza siÄ™ na Å›mierć, czy na przewiezienie chorego do szpitala. Sanitariusz stojÄ…cy przy drzwiach spojrzaÅ‚ znaczÄ…co na zegarek. ZaskrzeczaÅ‚a krótkofalówka, którÄ… trzymaÅ‚ w dÅ‚oni. OdezwaÅ‚ siÄ™ znieksztaÅ‚cony gÅ‚os:
– TrzydzieÅ›ci osiem, wypadek na skrzyżowaniu Sienkiewicza i ÅšwiÄ™tokrzyskiej, czy możecie to wziąć?
Lekarz spojrzał pytająco na kobietę, a ta oznajmiła szybko:
– Jedźcie, bardzo dziÄ™kujÄ™, jedźcie.


Miłość

Mąż. Pomyślała, że to by było tak pięknie. Ciągle jednak był przecież jej ślubny, Heniek. Wprawdzie w alkoholicznym amoku, ale jednak był. Gdzieś tam docierały do niej strzępy informacji o nim. Samotność to podstępny doradca. Gdy poznała Jurka, był wspaniałym wysokim mężczyzną. Zdawał jej się na tę chwilę jak wybawienie z życiowej gehenny, jak światło w ciemnościach. Prowadził gospodarstwo ekologiczne. Z jaką pasją zachwalał jajka ze swego kurnika.
– Jakby sam je wysiedziaÅ‚ – żartowaÅ‚y czasem jej córki.
– To jajka od szczęśliwych kur – opowiadaÅ‚ za każdym razem, gdy przywoziÅ‚ jej ekologicznÄ… żywność. Przetwory smakowaÅ‚y wybornie.
– Prawdziwe jedzenie – zaznaczaÅ‚, gdy kosztowali w czasie wspólnych kolacji szynki lub wiejskiej kieÅ‚basy. – Na takim jedzeniu czÅ‚owiek dożyje stu lat.


Rak

Rak przyszedÅ‚ tak nagle, jakby kpiÄ…c sobie z powtarzanych wielokrotnie zapewnieÅ„. Jurek nie mówiÅ‚ o tym gÅ‚oÅ›no, ale sikaÅ‚ krwiÄ… już kilka tygodni przed rozpoznaniem. USG potwierdziÅ‚o guza nerki. DostaÅ‚ chemiÄ™ i wydawaÅ‚o siÄ™, że operacja może zatrzymać chorobÄ™, a tu kolejny cios – przerzuty do pÅ‚uc.
Wrażenie jakby grunt zadrżaÅ‚ jej pod nogami. Tak niedawno siÄ™ poznali. PoczuÅ‚a szczęście po raz pierwszy od wielu dÅ‚ugich, samotnych lat. ByÅ‚a dla kogoÅ› ważna, znów nabraÅ‚y sensu sÅ‚owa „Å›wiÄ™ta” czy „urodziny”.
DzwoniÅ‚. Gdy spostrzegaÅ‚a na ekranie telefonu imiÄ™ „Jerzyk”, a znana melodia rozbrzmiewaÅ‚a w pokoju, wszystko robiÅ‚o siÄ™ jaÅ›niejsze. Bieda nie doskwieraÅ‚a tak mocno, Å›wiat nabieraÅ‚ kolorów, a życie wydawaÅ‚o siÄ™ wÄ™drówkÄ… po kwietnych dywanach. Codziennie dostawaÅ‚a SMS-y, w których zapewniaÅ‚ jÄ… o swojej pamiÄ™ci. Nawet jego, trochÄ™ zabawna w tych okolicznoÅ›ciach zazdrość nabraÅ‚a z czasem znamion troski i wywoÅ‚ywaÅ‚a na jej twarzy uÅ›miech. Teraz ten silny mężczyzna leżaÅ‚ półprzytomny, przygnieciony Å›miertelnÄ… chorobÄ…. Jeszcze wczoraj poprosiÅ‚ jÄ…, by pomogÅ‚a mu dojść do Å‚azienki. Delikatnie zasugerowaÅ‚a pampersy, ale widzÄ…c jego reakcjÄ™, wycofaÅ‚a siÄ™ szybko. Jurek wolaÅ‚by na czworakach doczoÅ‚gać siÄ™ do sedesu, niż pozwoliÅ‚by zaÅ‚ożyć sobie pieluchÄ™.


Córki

Kiedyś był żołnierzem, teraz walczył do końca. Odszedł z armii, bo nie mógł znieść feudalnego systemu sprowadzającego człowieka do roli bezrozumnego mięsa armatniego.
Na parapecie otwartego okna ich pokoju usiadły dwa gołębie. Gruchały i tuliły się do siebie łebkami. Samiec tańczył w sierpniowym, cudnym słońcu, a samica pozwalała na te zaloty, delikatna, subtelna, cicha.
– Może i my tak moglibyÅ›my kiedyÅ›... – pomyÅ›laÅ‚a Helena i poszÅ‚a do kuchni, by zrobić sobie herbatÄ™. Wczoraj byÅ‚a mÅ‚odsza córka. PÅ‚akaÅ‚a. Jurek akurat zasnÄ…Å‚, wiÄ™c i Helena mogÅ‚a wypÅ‚akać siÄ™ przed niÄ…. Marysia i Zosia bardzo lubiÅ‚y Jurka. CiÄ…gle dzwoniÅ‚y do kliniki, pytajÄ…c o termin operacji. Podobnie jak Helena nie rozstawaÅ‚y siÄ™ z telefonem, „bo może dziÅ› zadzwoniÄ…”. To wielki dar, że po latach dziewczyny przez krótki czas mogÅ‚y doznać prawdziwej ojcowskiej opieki mężczyzny, choć dla nich obcego. A przecież powinno być inaczej. To Heniek powinien być obok niej, obok córek w tych najtrudniejszych chwilach.
O ojcu nie rozmawiały często. Helena wszystko wzięła na siebie. Opłaciło się. Kiedyś starsza, Zosia powiedziała do niej:
– PamiÄ™tasz, mamo, jak ojciec przyszedÅ‚ w Å›wiÄ™ta pijany i zarzygaÅ‚ nam ten nowy dywanik, co dostaÅ‚aÅ› od koleżanek w pracy?
Pamiętała dobrze ten wigilijny wieczór. Dywan śmierdział potem długo, tak że trzeba go było kilka razy prać.
– Ja wtedy powiedziaÅ‚am sobie – ciÄ…gnęła dziewczyna – że mu tego nigdy nie wybaczÄ™. ZabraÅ‚aÅ› mnie tego dnia na spacer, bo w domu smród byÅ‚ nie do wytrzymania i powiedziaÅ‚aÅ› ważnÄ… rzecz. Å»e ojciec nie jest taki zÅ‚y, tylko wiele wycierpiaÅ‚, że widziaÅ‚, jak mordujÄ… robotników na ulicach i przez to tak pije. Gdy mój Tomek siÄ™ napiÅ‚, wiesz, raz mu siÄ™ zdarzyÅ‚o, przypomniaÅ‚am sobie twoje sÅ‚owa i Å‚atwiej byÅ‚o wybaczyć.


Jak ptak

Jakiś ruch w pokoju, Helena otrząsnęła się ze wspomnień i ruszyła do drzwi. Gdy zajrzała do środka, aż jęknęła przerażona. Jurek spadł z łóżka, leżał na podłodze i machał bezwładnie rękami. Usta miał otwarte, usilnie próbował złapać oddech. Dopadła do niego w sekundę i spięła się, by dźwignąć go z powrotem. Ta drobna, szczupła kobieta nadludzką siłą szarpnęła bezwładne ciało i ułożyła barkami na łóżku. Potem szybko, blokując bok chorego biodrem, wydźwignęła na łóżko także nogi. Po chwili mężczyzna leżał już bezpiecznie. Spojrzała mu w oczy. Były ogromne i czarne. Jak u ptaka. Przepastne, jak ocean nocą.
– Jerzyk!– SzarpaÅ‚a go za ramiona – Jerzyk, oddychaj!
Ale on już tylko patrzył tymi wielkimi, czarnymi oczami. Złapała jego dłoń. Jeszcze poczuła dreszcz, jakby chciał zacisnąć palce.
To już teraz? – dotarÅ‚o do niej i panika zdusiÅ‚a w niej oddech. – Co robić?
Przypomniała sobie, że prosił, by ten różaniec, co go przywiózł z Lourdes, był zawsze obok łóżka. Rzuciła się w stronę nocnej szafki, strącając butelkę z syropem. Odnalazła drżącymi dłońmi modlitewny sznur i szybko zaplątała mu na dłoni. Spojrzała na krzyż zawieszony nad łóżkiem, ale rozmywał jej się przez łzy. Jurek nie oddychał. Kobieta pocałowała jego dłoń.
– Tak wiele chciaÅ‚am ci powiedzieć – szlochaÅ‚a skulona, na klÄ™czkach przy łóżku. – ZostaÅ„ jeszcze chwilÄ™, zostaÅ„...
Gołębie wzbiły się z furkotem i odleciały gdzieś. Zadzwonił jej telefon. Dzwonił długo, aż zamilkł.


Rozmowa

Jerzyka nie ma już od tylu godzin. Dziś rano obudziła się i spojrzała na jego łóżko. Pustka tego miejsca uderzyła w nią niepokojem, jakby coś strasznego stało się dosłownie przed chwilą. Ludzie dzwonią, chcą pocieszać. Większość połączeń pozostaje nieodebrana. Ona czeka na to jedno, najważniejsze. By na ekranie znów wyświetliło się jego imię.
Pod poduszkÄ… znalazÅ‚a telefon Jurka. DrżaÅ‚y jej rÄ™ce, gdy podnosiÅ‚a go do oczu. PoszÅ‚a do kuchni, wyszukaÅ‚a w spisie „Helenka” ozdobione piÄ™knym serduszkiem i nacisnęła zielonÄ… sÅ‚uchawkÄ™. Po kilkunastu sekundach w pokoju obok zaczęła rozbrzmiewać znana jej tak dobrze melodia. ZatrzepotaÅ‚o serce w jej piersi. Odgarnęła pukiel rudych wÅ‚osów, który przylepiÅ‚ jej siÄ™ do policzka i ruszyÅ‚a w tamtÄ… stronÄ™. PodniosÅ‚a ostrożnie swój telefon, jakby siÄ™ baÅ‚a, że melodia ustanie. Teraz mu wszystko powie. To, czego nie zdążyÅ‚a powiedzieć wczeÅ›niej. To, co szamocze siÄ™ w jej zdrÄ™twiaÅ‚ym umyÅ›le kolorowym gwarem. Powie mu, jak bardzo byÅ‚a przy nim spokojna. Jak wiele dla niej znaczyÅ‚, choć to wszystko przecież nie mogÅ‚o siÄ™ udać. Powie mu…


Andrzej Chodacki
Strona autorska


Autor opowiadania: Andrzej Chodacki
Urodzony w 31.05.1970 roku. Z powoÅ‚ania mąż i ojciec, z zawodu lekarz. Pisze prozÄ™ i poezjÄ™, a także fotografuje. Laureat kilkudziesiÄ™ciu konkursów literackich. Jego opowiadania byÅ‚y drukowane miÄ™dzy innymi w Wydawnictwie My Book w Szczecinie, MiesiÄ™czniku Literackim Akant w Bydgoszczy, Kwartalniku Literackim Horyzonty, w Półroczniku literackim „Inter-. Literatura–Krytyka–Kultura”, oraz w wielu czasopismach polonijnych na caÅ‚ym Å›wiecie. W 2012 roku wydaÅ‚ debiutanckÄ… książkÄ™ z poezjÄ… i fotografiÄ… pt.„ Pejzaże tÄ™sknoty”. W 2013 roku wydaÅ‚ cykl opowiadaÅ„ pt. „ OpowieÅ›ci ze Å›wiata”. W 2014 roku wydaÅ‚ kolejny cykl opowiadaÅ„ pt „ WyczekujÄ…c dnia”.
W 2015 roku jego najnowsza powieść pt „ Doktor SeliaÅ„ski” zostaÅ‚a przetÅ‚umaczona na jÄ™zyk ukraiÅ„ski. Od 2015 roku czÅ‚onek Unii Polskich Pisarzy Lekarzy


Od Redakcji: Opowiadania Andrzeja Chodackiego można również znaleźć w dziale:Na każdy temat.