Dodano: 26.07.15 - 19:14 | Dział: Opowiadania

Fordon świadomości


Miasto. Żyło świętami, szumiało masą ludzką, przelewającą się codziennie z miejsca na miejsce. Tylko nasze bytowanie było ciągle to samo.
Fordon(1). Wyciskał w naszej świadomości piętno więziennego życia. Izolacji, choć wśród swoich. Osamotnienia, choć w walce o słuszną sprawę. Wkrótce stuknie pierwszy rok oglądania świata przez szczeliny krat. Żadnych pór roku, żadnej pewności jutra, przedświątecznego podnieconego zabiegania.
„Być zwyciężonym i nie ulec to zwyciÄ™stwo” – mawiaÅ‚ MarszaÅ‚ek.
ByÅ‚am silna. DziÅ› – nie wiem. Kobiety na wolnoÅ›ci rodzÄ… dzieci. WaÅ‚Ä™sa dogaduje siÄ™ z komunistami. Wszystko, co byÅ‚o dla nas Å›wiÄ™te, teraz ktoÅ› rozmienia na drobne, sprzedaje za stanowiska.
Tereska wczoraj powiedziaÅ‚a mi: „Wytrzymamy”. Pewnie. CzÅ‚owiek jest mocny, wytrzyma wiele. Ale czy ta zakratowana ciemność nie nasÄ…czy mnie za mocno? Czy nie przesiÄ…knÄ™ tym smrodem bezsilnoÅ›ci? KtoÅ› powiedziaÅ‚ mi niedawno „Ci z Gdyni w siedemdziesiÄ…tym cieszyliby siÄ™, że mogÄ… siedzieć w wiÄ™zieniu i żyć”. Wtedy nie dali im szans. Zabili tylu ludzi, do dziÅ› nie wiadomo ilu. Część z nich przecież nie figurowaÅ‚a w ogóle w oficjalnych statystykach. Szybki pogrzeb, bez ksiÄ™dza, w bezimiennym grobie, nawet ciszy zakneblowali usta.
Ja też czuję się jak pogrzebana w murach Fordonu. Ich ofiara, moje cierpienia i płacz w bezsenne noce, gdy poduszka nad ranem wygląda jak chustka wdowy. Czy to dla Polski jeszcze, czy już tylko, żeby pokazać bandytom, że kobieta może mieć nie mniej honoru niż wrześniowy żołnierz.
Basia, taka drobna i delikatna. Gdy mówi, ukÅ‚ada sÅ‚odko usta, że chciaÅ‚oby siÄ™ jÄ… po matczynemu przytulić. Wczoraj wyszÅ‚a na wolność. PÅ‚akaÅ‚a, gdy Å›piewaÅ‚yÅ›my „Mury”. DzieÅ„ wczeÅ›niej zwierzaÅ‚a mi siÄ™, że sama czuje, jakby to byÅ‚a zdrada. Å»e jÄ… wypuszczajÄ…, a reszta pozostaje za murami. Przedziwna więź skleiÅ‚a nas razem. UÅ›ciskaÅ‚am jÄ…, powstrzymujÄ…c Å‚zy.
– Teraz czas Å›wiadczyć po drugiej stronie murów – pocieszaÅ‚am jÄ…. – Mów o nas innym, że trwamy tu za wolnÄ… PolskÄ™.
Taka delikatna i odważna jednocześnie. Mój Boże. Jakich wspaniałych ludzi pozwoliłeś mi tu poznać. Prawdziwych, z krwi i kości, nie karykatury powleczone bladą skórą. Dziękuję Ci za to. Mimo wszystko.
***
Mury Fordonu otoczyły mnie swoim nieprzejednanym chłodem. Nie czuję się tu dobrze. Ale jak człowiek może czuć się dobrze w miejscu, w którym od dwustu lat maltretuje się osadzonych. Winni, niewinni? Jaka epoka, taka wina. Najpierw za działania za Polską, potem za działania przeciwko Polsce. A te dziewczyny, co je niedawno przywieźli? Dostały długie wyroki za to, że napisały kilka ulotek. Dobrze przetrząsnęłam ich akta. Żadnych kradzieży, przekrętów, pobić. Zakichane ulotki, warte dziesięć lat pudła!
Dziś szczególnie tu zimno. Niedługo Boże Narodzenie, a ja nie wiem, co dać dzieciom. Nawet jeśli kupię prezenty w Peweksie, to co im powiem po latach, gdy zapytają, gdzie pracowałam?
Latami trzymałam młode kobiety za ulotki! A kryminalne za zabójstwo dostawały w tym czasie osiem.
MówiÄ™: Fordon – i już mi źle. CzujÄ™, jakbym tu siedziaÅ‚a razem z nimi. Tylko, że one sÄ… niewinne i kiedyÅ› wyjdÄ…, a ja…
***
Ostatni okres życia Zbyszka byÅ‚ straszny. DusiÅ‚ siÄ™, cierpiaÅ‚, a mimo to paliÅ‚ dalej jednego za drugim. Wtedy „bo nie szkodzi”, teraz „ bo już za późno na rzucanie”. Ania odwiedziÅ‚a go w szpitalu na kilka tygodni przed jego Å›mierciÄ…. Paszport caÅ‚y czas nosiÅ‚a przy sobie jak wielki skarb. BaÅ‚a siÄ™ kradzieży, ostatecznie SB-cja już raz okradÅ‚a jej mieszkanie. Kiedy weszÅ‚a do sali, przeraziÅ‚a siÄ™. Zbychu leżaÅ‚ na łóżku wychudzony, niepodobny do czÅ‚owieka, którego obraz zapisaÅ‚ jej siÄ™ w pamiÄ™ci.
– Ania – odezwaÅ‚ siÄ™ i otworzyÅ‚ szerzej zapadniÄ™te oczy. – PuÅ›cili ciÄ™…
Dziewczyna rozejrzała się, ale szybko doszła do wniosku, że zagrożenie ze strony zasuszonych staruszków, sąsiadów Zbyszka jest znikome.
– PuÅ›cili – uÅ›miechnęła siÄ™ bez przekonania. Na chwilÄ™ przypomniaÅ‚a sobie przyjaciółki, które pozostaÅ‚y w wiÄ™zieniu i uÅ›miech znikÅ‚ z jej ust.
W drzwiach pojawiła się głowa mężczyzny, dziwnie znajoma twarz. Czarne, krótkie włosy, mały wąsik. Człowiek zajrzał do środka i wycofał się.
– Co u ciebie, kochana? – Zbyszek próbowaÅ‚ siÄ™ uÅ›miechnąć, ale wyszedÅ‚ z tego grymas odsÅ‚aniajÄ…cy poczerniaÅ‚e zÄ™by.
– Ja wyjeżdżam, Zbychu – Ania usiadÅ‚a na łóżku, ale wstaÅ‚a, gdy dostrzegÅ‚a tÅ‚uste plamy na przeÅ›cieradle.
– Nie wymieniajÄ… – tÅ‚umaczyÅ‚ chory – bo jestem z SolidarnoÅ›ci. Dobrze, że choć jeść dajÄ… – tu znów próbowaÅ‚ siÄ™ zaÅ›miać, zakrztusiÅ‚ siÄ™ jednak mocno.
– Ale gdzie ty siÄ™ wybierasz? – zapytaÅ‚, gdy już siÄ™ wykaszlaÅ‚.
– Daleko, Zbychu – dziewczyna znów siÄ™ rozejrzaÅ‚a i zbliżyÅ‚a twarz do chorego. – Bardzo daleko.
– Co ty, Aniu? – rysy twarzy mężczyzny wyostrzyÅ‚y siÄ™. – ZostaÅ„, przetrzymamy.
– Ja już nie mogÄ™ – dziewczyna opuÅ›ciÅ‚a wzrok. – Tylko czekać, jak znów mnie wsadzÄ….
– Rozumiem – mężczyzna walczyÅ‚ z bolesnym skurczem brzucha. – Nie masz może fajek?
Dziewczyna wyjęła z torebki dwie paczki „Popularnych” i parÄ™ podziemnych pisemek.
– JesteÅ› anioÅ‚em – ucieszyÅ‚ siÄ™ Zbyszek i schowaÅ‚ wszystko pod materac.
W tym momencie do sali wszedł lekarz z człowiekiem, który wcześniej zaglądał przez drzwi. Brunet ubrany był w sportową marynarkę i dżinsy. Ania zdrętwiała, gdy usłyszała jego głos.
– Ale czy jest jeszcze nadzieja, doktorze?
Dziewczyna teraz już wiedziała na pewno, że jest to oficer SB, który przesłuchiwał ją w Ostródzie. Zbyszek chyba się czegoś domyślił, bo zmienił temat.
– A jak dzieci, Krysiu, twoja mama? Czy już po wykopkach? – staraÅ‚ siÄ™, żeby zabrzmiaÅ‚o to naturalnie.
– Już – dziewczyna czuÅ‚a, że zaschÅ‚o jej w gardle. – U nas wszystko dobrze.
SB-ek obejrzał się w ich stronę, ale chyba nie poznał Ani. Strój więzienny zmienia człowieka, ale zmiana SB-ckiego munduru na cywilne ubranie nigdy nie odmieni bestii.
– Wszystko w rÄ™kach… – lekarz zawahaÅ‚ siÄ™, jakby ta sportowa swoboda bruneta i jemu daÅ‚a do myÅ›lenia. – Gdyby pan zaÅ‚atwiÅ‚ miejsce w szpitalu MSW w Warszawie, to może tam by coÅ› pomogli?
– PomyÅ›limy, pomyÅ›limy – deklarowaÅ‚ brunet komunistycznÄ… nowomowÄ… i skierowaÅ‚ siÄ™ do wyjÅ›cia. Ania przerażona spojrzaÅ‚a w kierunku ukrytych solidarnoÅ›ciowych wydawnictw. Ale Zbyszek przywoÅ‚aÅ‚ jÄ… ruchem rÄ™ki, a kiedy pochyliÅ‚a siÄ™, wyszeptaÅ‚:
– Teraz to oni mi mogÄ… skoczyć – i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko na te sÅ‚owa.
SB-ek wyszedł sprężystym krokiem. Lekarz pokręcił głową, odprowadzając go spojrzeniem. Ania pocałowała umierającego przyjaciela w policzek i ruszyła w kierunku drzwi. Chory bez słów podniósł palce w wolnościowym geście. Dziewczyna odwróciła się jeszcze raz i szybkim krokiem wyszła na korytarz. Trzeba się spakować. Za dwa dni wylot tam, gdzie nie dosięgną jej SB-ckie łapy.
***
Fordon to stan duszy. Trwa we mnie mrokiem wilgotnych, więziennych nocy. Zrywa mnie nad ranem krzykami bitych w kabarynie(2) kobiet. Dotknął mnie chłodem swoich osiemnastowiecznych murów i wyrył bliznę w moim sercu, która czasem paprze się i krwawi.
Słyszałam, że Gwiazdę odsunęli, a Wałęsa pije z komunistami w Magdalence. Teraz właśnie otwarła się moja blizna. Boli nawet bardziej, niż kiedyś, w Fordonie. Wtedy jeszcze miałam nadzieję, że pewnego dnia obudzę się w wolnej Polsce. Że wyrwę murom zęby krat, że mury runą... Dziś wiem, że śpiewaliśmy samotnie naszą pieśń, a mury rosły, piętrzone przez nową postkomunistyczną bandę.
Czy jestem PolkÄ…? Tak, zdecydowanie tak!
Gdzie jest moja Ojczyzna? Ciągle czekam, że ją wszyscy odnajdziemy.

1 - WiÄ™zienie dla kobiet w Bydgoszczy. W czasie okupacji niemieckiej i za komuny wyroki odsiadywaÅ‚y tu czÅ‚onkinie AK, WiN, a później „SolidarnoÅ›ci”, skazywane w procesach politycznych nawet na 10 lat.
2 - Kabaryna – izolatka wiÄ™zienna



Opowiadanie powstaÅ‚o na podstawie książki Ewy Kubasiewicz Houée pt. „Bez prawa powrotu” i filmu dokumentalnego Piotra ZarÄ™bskiego pt. „Więźniarki”. Bohaterki książki i filmu to siedem kobiet, które swojÄ… postawÄ… podkopaÅ‚y filary systemu komunistycznego i przyczyniÅ‚y siÄ™ do jego zachwiania. Cena, jakÄ… zapÅ‚aciÅ‚y za bezkompromisowe opowiedzenie siÄ™ po stronie prawdy, byÅ‚a bardzo wysoka. WiÄ™zione, represjonowane, szykanowane musiaÅ‚y uciekać z kraju, by ratować życie.
Chory system nie runÄ…Å‚ jednak po 1989 roku. MówiÄ…, że komuna upadÅ‚a wtedy, ale „na cztery Å‚apy”.



Andrzej Chodacki
Strona autorska


Autor opowiadania: Andrzej Chodacki
Urodzony w 31.05.1970 roku. Z powoÅ‚ania mąż i ojciec, z zawodu lekarz. Pisze prozÄ™ i poezjÄ™, a także fotografuje. Laureat kilkudziesiÄ™ciu konkursów literackich. Jego opowiadania byÅ‚y drukowane miÄ™dzy innymi w Wydawnictwie My Book w Szczecinie, MiesiÄ™czniku Literackim Akant w Bydgoszczy, Kwartalniku Literackim Horyzonty, w Półroczniku literackim „Inter-. Literatura–Krytyka–Kultura”, oraz w wielu czasopismach polonijnych na caÅ‚ym Å›wiecie. W 2012 roku wydaÅ‚ debiutanckÄ… książkÄ™ z poezjÄ… i fotografiÄ… pt.„ Pejzaże tÄ™sknoty”. W 2013 roku wydaÅ‚ cykl opowiadaÅ„ pt. „ OpowieÅ›ci ze Å›wiata”. W 2014 roku wydaÅ‚ kolejny cykl opowiadaÅ„ pt „ WyczekujÄ…c dnia”.
W 2015 roku jego najnowsza powieść pt „ Doktor SeliaÅ„ski” zostaÅ‚a przetÅ‚umaczona na jÄ™zyk ukraiÅ„ski. Od 2015 roku czÅ‚onek Unii Polskich Pisarzy Lekarzy


Od Redakcji: Opowiadania Andrzeja Chodackiego można również znaleźć w dziale:Na każdy temat.